Terytorialnie największa prowincja Karmazynowych Szczytów, zamieszkana przez Ród Kōseki. Daishi graniczy od północy i zachodu z morzem, na wschodzie z Soso, zaś południowa granica oddziela ją od Kyuzo i obszaru niezbadanego. Efektem tego jest możliwość tworzenia bardzo dochodowych szlaków handlowych i handlu morskiego przy - niestety - utrudnionym utrzymywaniu bezpieczeństwa włości. Podobnie jak pozostałe prowincje, dominuje tu krajobraz górski i lasy iglaste, z tą różnicą że dużo tu fauny - w tym tej drapieżnej, co na dłuższą metę może być dosyć niebezpieczne dla podróżników. Na ziemiach tych mieszkają również shinobi ze Szczepu Jūgo.
Cała jego droga z Sakai do Daishi trochę trwała, ale nie było to dla niego większym zmartwieniem gdyż miał czas na przemyślenie swojej ostatniej misji w której to przy użyciu swej techniki klanowej pozbawił życia trójkę osób w tym córkę Regisa. Tym akurat się nie przejmował jakoś bardzo. Zwłaszcza, że to ona najbardziej kierowała wiewiórkami tylko dlaczego kupiec uratował mu życie po zabiciu jego dziecka? Fakt był taki, że powstrzymał to złe ugrupowanie, może czegoś się nauczyli oni sami. On? Napewno być pewniejszym siebie, zginąć można zawsze, ale czasem ma się to szczęście, że się przeżyje. Całą drogę tak zamulał aż w końcu dostrzegł zbliżające się domostwa, większą osadę. Zapewne było to Daishi, czy tu właśnie zmierzał? Może tak? Było tu całkiem ładnie, chwilka odpoczynku dobrze mu zrobi, uzupełni zapasy i kto wie może tu dłużej zostanie? Uśmiechnął się, wszedł do osady, ściągnął swój sakkat i zaczął swoją kolejną przygodę tym razem w Karmazynowych Szczytach.
Wolny czas minął jej nadzwyczaj szybko, a Misaki starała się wykorzystać go najlepiej jak potrafia, spędzając go z rodziną. Zagrzała w domu już sporo czasu, dlatego też dziwnie jej było ponownie wyruszać na misję. Tym bardziej, że jej charakter był inny od tych, do których nastolatka była przyzwyczajona. Pożegnała i przeprosiła swoje koty, że znów je zostawia, po czym spakowała się na podróż. Dawniej, za czasów, gdy parała się jeszcze misjami D, Tanaka zabierała ze sobą Kuroi i Akari. Jednak wraz z wyższymi rangami rosło również niebezpieczeństwo, a ognistowłosa nie chciała narażać swoich pupili.
Do samego portu dotarła później niż planowała, jednak nie była spóźniona. Jej strój był lekki, nie krępujący ruchów. Misaki chciała się bowiem dostać na miejsce jak najszybciej i jak najsprawniej. Zabrała jednak ze sobą bardziej formalny ubiór, gdyby przyszło jej się spotykać z kimś ważnym. Jakby się tak zastanowić, to nie miała jeszcze okazji zabrać sukni od pewnej młodej krawczyni z Ryuzaku, które miała na imię tak samo, jak kot MIsaki, na żadne wydarzenie. I nie miała też jak się pochwalić nią Sasame! A to był jeszcze większy skandal!
Po dotarciu na miejsce, Tanaka zaczęła się rozglądać po porcie, szukając "tego właściwego statku". Nie dostała żadnych konkretnych instrukcji, więc zamierzała pytać i pytać, aż znajdzie to, czego szukała. Do tego jednak nie doszło, bo całkiem szybko wypatrzyła dwie znajome twarze. Podbiegła do nich, a następnie ukłoniła się z szacunkiem. -Kame-sama, Tatsuo-sama, ohayo! - przywitała dwóch mężczyzn, uśmiechając się delikatnie. Słysząc, że mieli jeszcze pół godziny, dziewczyna usiadła na ziemi, wpatrując się w kołyszące się powoli fale. Ostatnim razem, gdy była na pokładzie statku.. cóż, wystarczyło rzec, że miało to miejsce podczas jatki na turnieju pokoju. -Kame-sama, Tatsuo-sama, czy któreś z was zna się dobrze, że na ninjutsu... a może to było fuinjutsu? - zapytała ich, sama nie będąc pewną z jakiej dziedziny wywodziła się technika, używana przez jeźdźca, przeciw któremu stanęła razem z Sasame i pewnym niemilcem.
0 x
Suknia na formalne okazje (Made by Akari - młoda, zdolna krawczyni z Ryuzaku)
Bank PH
Kame-san bardzo się chyba śpieszyło bo znaleźć się na tym statku. Może wynikało to z przezorności, a może z czegoś innego? Misaki nie wydało się to jednak w żaden sposób podejrzane, dlatego ruszyła wraz z dwójką mężczyzn na pokład jednostki, która miała zabrać ich w miejsce odbywania ich misji. Ze swoim bagażem na plecach poruszała się za Kame, aż do momentu, w którym mieli już absolutną pewność, że statek nie odpłynie bez nich. Teraz pozostawało tylko ryzyko zatoniecia lub abordażu, eh te uroki podróży morskiej. -Cóż, to był bez wątpienia jakiś rodzaj wskrzeszenia, albo kontroli martwych. Wyłazili z trumien i sami rzucali się na przeciwnika, to jest na mnie, Sasame-san i Uchiha podczas walki o port podczas Turnieju Pokoju. O ile samo podniesienie i kontrolowanie zwłok wydaje się jakkolwiek możliwe, to ta technika miała dużo poważniejszy problem. Te umrzyki nie chciały umierać. Ręka, noga, głowa, złamanie, oderwanie kończyny, czego nie robiłam, ci się "naprawiali". Z tego co mówił sam użytkownik techniki, jeden z Jeździców... chyba Zaraza, jego śmierć nie oznaczała przerwania działania jutsu. - wytłumaczyła, powoli i poważnie, przywołując wydarzenia z Turnieju Pokoju ze swojej pamięci. Temat tego jutsu interesował ją z dwóch powodów: strachu i ciekawości. Strachu, że ktoś mógłby stworzyć z tego armię samonaprawiających się umrzyków i ciekawości, czy w ten sposób można byłoby ponownie spotkać się z bliskimi. Danie komuś drugiej szansy na tym świecie, to brzmiało jak coś nierealnego, a jednak, widziała to, na własne oczy.
0 x
Suknia na formalne okazje (Made by Akari - młoda, zdolna krawczyni z Ryuzaku)
Bank PH
Dokąd: Ryuzaku no Taki Przez: Daishi -> Kyuzo -> Shigashi no Kibu -> Yusetsu -> Sakai -> Shinrin -> Midori -> Ryuzaku no Taki Środek transportu: Pieszo Czas podróży: dużo
Z/T
0 x
Prowadzone misje:
Tetsu Maji - D Przekleństwo pustyni (Wolna)
Tsukune - Wyprawa B Zdradzicecki Korikami (Przejęta)