Terytorialnie największa prowincja Karmazynowych Szczytów, zamieszkana przez Ród Kōseki. Daishi graniczy od północy i zachodu z morzem, na wschodzie z Soso, zaś południowa granica oddziela ją od Kyuzo i obszaru niezbadanego. Efektem tego jest możliwość tworzenia bardzo dochodowych szlaków handlowych i handlu morskiego przy - niestety - utrudnionym utrzymywaniu bezpieczeństwa włości. Podobnie jak pozostałe prowincje, dominuje tu krajobraz górski i lasy iglaste, z tą różnicą że dużo tu fauny - w tym tej drapieżnej, co na dłuższą metę może być dosyć niebezpieczne dla podróżników. Na ziemiach tych mieszkają również shinobi ze Szczepu Jūgo.
Krótki wygląd: ~ - Średniego wzrostu - Szczupła lecz dobrze zbudowana - Burza czerwonych włosów - Błękitne oczy Ubiór: ~ - Czarna sukienka-kimono w czerwone chmurki - Wysokie czarne sandały shinobi
Widoczny ekwipunek: ~ - Kabura na lewym udzie - Kabura na prawym udzie - Czarna torba przy pasie z tyłu na środku - Tanto zamocowane poniżej torby - Czarny płaszcz w czerwony chmurki - Duży zwój
Nie tracąc czasu na zbędne głupoty, od razu wyruszyłam w drogę, chcąc jak najszybciej dotrzeć na miejsce i kontynuować śledztwo. W takich sytuacjach czas był na wagę złota i nie można było marnować ani chwili. Kto wie, może jeszcze uda mi się na miejscu "złowić" jakiś świeżuteńki trop, który bardzo mocno przyśpieszy rozwiązanie sprawy. Po wejściu na szlak transportowy, nieco przyśpieszyłam kroku, tak aby skrócić czas potrzebny na dotarcie na miejsce, jednak pilnowałam aby nie zmęczyć się po drodze, kto wie, może będzie tam na mnie czekała jakaś walka, więc lepiej nie przemęczyć się i nie zaczynać już na pozycji pozbawionej przewagi. Skarciłam się nieco w myślach że nie zapytałam się o dokładniejsze instrukcje odnośnie samego miejsca incydentu, jednak nie było co teraz płakać nad rozlanym mlekiem. W miarę jak się oddalałam od Nawabari to czułam się nieco dziwnie, w końcu bardzo rzadko opuszczałam stolicę naszego szczepu, tym bardziej jeżeli chodziło o wykonywanie misji tak daleko od mojego domu rodzinnego, jednak taka była kolej rzeczy, prędzej czy później wiedziałam że zacznę wyruszać na zadania, które poprowadzą mnie w mniej znane mi rejony ale byłam gotowa na coś takiego. W końcu tak właśnie przejawiał się progres. Trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu aby stać się lepszą wersją samego siebie a to było właśnie to co chciałam zrobić. Stawać się możliwie najlepszą jak to tylko możliwe, dla dobra mojej rodziny oraz mojego szczepu.
Podróż miała trochę potrwać, a poza tym Toshiro musiał nieco poukładać sobie w głowie ostatnie wydarzenia. Poza tym dostał to tajemnicze zaproszenie, z którego nie wiedział jeszcze czy powinien skorzystać. Nie rozmawiał zbyt wiele ze swoją towarzyszką. Nie za bardzo wiedział co i kto może ich po drodze spotkać, szczególnie zważywszy na to, że byli na murze. Dlatego skupiał się raczej na tym, aby bezpiecznie dotrzeć do Daishi, gdzie wiedział, że jest bezpiecznie i mógł zapewnić sobie i jej schronienie.
Wyruszyli w podróż. Nie pierwszy raz zresztą. Podróże okazały się codziennością, niczym nowym. Kiedy przyjdzie kolej na następną? Wycieczka dno Ryuzaku, a co potem? Powrót do Daishi, a może gdzieś indziej? Tajemnicza wiadomość sama się nie wyjaśni. Niestety do Ryuzuku czekał ich spory kawał drogi do pokonania. Ale czy im się spieszyło? Tym razem nie musieli podróżować w ciszy. Niedopowiedzenia przestały nękać ich relacje. Mogli zwyczajnie lepiej się poznać. Nana czuła się jak gdyby wciąż się nie obudziła. A rzeczywistość była jedynie częścią jej snu, czegoś nieprawdziwego. Fałszywe uczucie, że za chwile przyjdzie poranek i będzie musiała wstać. Wtedy zrozumienie, poznanie bratniej duszy, okaże się tylko złudną nadzieją. Żartem, jaki robił sobie z niej jej własny umysł. Nie dopuszczała do siebie innej możliwości, jak zawsze patrząc na wszystko z tej krytycznej strony. Nie potrafiła inaczej. Tego nauczyło ją życie samotniczki. Nie mogła na nikim polegać, otworzyć się. Tak ją uczono, nie potrafiła się przełamać z dnia na dzień. Mimo wszystko była coraz bliżej poznania siebie i Toshiro. Czy spodoba jej się to co zobaczy? To co przyniesie życie, przeznaczenie?
Dni mijały, a ona wciąż brnęła przed siebie. Czyżby zasługiwała na tą odrobinę szczęścia? Wątpliwe. Karma has no deadline. Przyjdzie czas, kiedy ją dogoni i odbierze całą radość i nadzieję. Zostawi ją samą - znowu. Wyczekiwała tego momentu. Nie, żeby za nim tęskniła, ale po prostu wiedziała, że kiedyś nadejdzie. Obojętnie jak daleko zajdzie, jak bardzo szybko będzie uciekać. Jej los został już dawno przesądzony i niestety nie miała na niego żadnego wpływu. Zdawała sobie sprawę, że wiele osób uznałoby ją za przesadną. Niestety miała opinię innych głęboko w poważaniu.
Z każdym krokiem zbliżali się do celu. Co czekało ich na miejscu? Nana nie potrafiła stwierdzić. Toshiro nie za wiele tłumaczył jej na ten temat. Może nie miał ochoty o tym rozmawiać? Może wolał, żeby nie wiedziała? Nie dociekała, chociaż zżerała ją czysta ciekawość. Jak zawsze zresztą. Nauczyła się nie wypytywać. Tak było łatwiej dla ich obydwu. Zresztą Czarnowłosy nie należał do najbardziej gadatliwych osobników, zresztą tak samo jak ona. Czasami chciała coś powiedzieć, nawet wiele, jednak słowa nie przechodziły jej przez usta. Krzyczała w środku, jednak milczała na zewnątrz.
Nana + Toshiro ztx2 Dokąd: Ryuzaku no Taki Przez: omg - Soso - Yusetsu - Sakai - Shinrin - Midori Środek transportu: Pieszo Czas podróży: 2,5h
Czas biegł nieubłaganie, ale chociaz jedno w tym wszystkim udało mu się potwierdzić - mieszkańcy Daishi faktycznie potrafili stworzyć cuda z kawałka drewna. Cóż, w końcu były to bardzo zalesione tereny, a więc dobrych materiałów z pewnością mieli pod dostatkiem. A więc nic dziwnego, że i potrafili je dobrze przetwarzać i robić z nich małe dzieła sztuki. Czy można było więc nazwać Akiego kolekcjonerem? Patrząc po tym, ile pieniędzy zostawił w Daishi - całkiem możliwe. Ale dobry shinobi potrzebował dobrego sprzętu. A skoro go było stać na najlepsze materiały, to czy cokolwiek stał na przeszkodzie, by tak nie robić? No cóż - może ewentualna długość podróży, bowiem droga w jedną stronę z Ryuzaku do Daishi zajmowała szmat czasu, a na dodatek jeszcze trzeba było wrócić, omijając granicę z Sogen. Nogi już go bolały na samą myśl, ale trzeba było to w końcu zrobić.
Dokąd: Ryuzaku no Taki Przez: Soso, Yusetsu, Sakai, Shinrin, Midori, Ryuzaku Środek transportu: Pieszo Czas podróży: 3h
Krótka przygoda w kopalni zakończyła się nieco dłuższą wizytą na biesiadnej kolacji. Alkohol lał się strumieniami, sakiewki i podziękowania spływały na Daisuke. Mógłby tam tak pewnie przesiedzieć i całe życie, gdyby go odpowiednio wielbili. Niestety oprócz potrzeby bycia czczonym, potrzebował też czuć, że się rozwija. Potrzebował wyzwań, przeciwników, a przede wszystkim - wolności. Bycie uwiązanym do jednego miejsca, nawet gdyby było najwygodniejszym miejscem do życia raczej mu nie leżało. Już same podróżowanie po Daishi traktował jako zbytnie uwiązanie się do jednego miejsca. Przyszedł więc czas, aby zwiedzić nieco świata. Wstępnie planował nawet udać się do Cesarstwa. Sprawdzić te wszystkie miejsca, o których wspominała mu Toshiko. Może nawet spotkać ją albo kogoś kto by ją przypominał. Niestety już w połowie drogi zaczęły docierać do niego dziwne wieści. Wojna, Uchiha, Kaminari. Jakieś walki o Mur. Pokój. Pertraktacje. Sporo nieistotnych (z jego punktu widzenia) spraw. Z jednym drobnym wyjątkiem. Gdy usłyszał o kolejnym turnieju, natychmiastowo zmienił swoje wszelkie plany. Szansa aby pokazać się przed większą publicznością i skopać kilka tyłków było dokładnie tym czego mu było potrzeba. Nie miał żadnych zobowiązań, żadnych planów, dlatego takie wyruszenie było dla niego sporą szansą. Pytaniem pozostawało czy potraktuje on te walki na poważnie czy podejdzie do tego na zasadzie krótkiej zabawy. Sporo będzie zależeć od tego co będzie do ugrania.
Krótki wygląd: ~ - Średniego wzrostu - Szczupła lecz dobrze zbudowana - Burza czerwonych włosów - Błękitne oczy Ubiór: ~ - Czarna sukienka-kimono w czerwone chmurki - Wysokie czarne sandały shinobi
Widoczny ekwipunek: ~ - Kabura na lewym udzie - Kabura na prawym udzie - Czarna torba przy pasie z tyłu na środku - Tanto zamocowane poniżej torby - Czarny płaszcz w czerwony chmurki - Duży zwój
Takim sposobem poszli na wycieczkę. Niby powinna to być przyjemna podróż, a zamiast tego okazała się owita grobową ciszą. W końcu ich cel nie był przyjemnością. Mieli do wykonania zadanie. Obydwoje zdecydowali się wypełnić polecenie Saisei. Nana z przymusu, a Kutaro pewnie z powodu własnej, męskiej dumy. Przynajmniej tak odebrała jego słowa. Pogoda im nie sprzyjała, a podróż była naprawdę długa. Dotarli na miejsce wykończeni, więc od razu znaleźli jakąś gospodę na uboczu w Sogen i tam odpoczęli. Nana miała przy sobie swoją nową maskę. Nie wiedziała jak bardzo powinna ukrywać swoją tożsamość. Tak naprawdę co mogli chcieć od niej Uchiha? Nie zmierzała jednak ryzykować. Toshiro ostrzegał ją przed klanem i zdecydowała się posłuchać jego rady. Wiedziała, że sprawa była łatwa dopóki nie zaczną walczyć. Wtedy będzie musiała ukryć swoje Kekkei Genkai. Na szczęście Saisei już dawno o tym pomyślało. Kitsune jako pseudonim i maska do kompletu. Czego więcej mogła chcieć?
zt Nana i Kutaro Dokąd: Sogen Przez: Soso, Yusetsu, Sakai Środek transportu: Pieszo Czas podróży:
Krótki wygląd: Charakterystyczna dla klanu błękitna skóra oraz rekinie zęby, wysoki wzrost oraz muskularna postura. Do tego ciemnoniebieskie, bujne włosy.
Widoczny ekwipunek: Prosta, lniana koszula w białym kolorze (czy też białawym z uwagi na zużycie), czarnych, płóciennych bure spodnie i proste, skórzane buty. Dwie kabury na udach.
Krótki wygląd: Blondwłosy młodzieniec nosi stargane i wielokrotnie łatane spodnie oraz prostą koszulę. Jego lewe oko zakrywa czarna opaska i długa grzywka. Twarz chłopaka szpeci paskudna blizna, ciągnąca się od środka czoła, po lewą kość policzkową.
O ile piękniejszym było życie, kiedy podróżowałem pod trzepoczącymi żaglami Mewy. Nie trzeba było wlec się całymi godzinami po jakiś traktach, czy szlakach. Zmarzł człowiek, zlazł pod pokład ogrzać kości. Zmęczył się, to i hamaczek czekał rozwieszony. Spokojne bujanie i cichy szum fal. Świeża bryza i ten wspaniały zapach. Wszystko to, za niewielką cenę 100 Ryo. Podobno pieniądze szczęścia nie dają. Ktoś, kto wymyślił tę głupotę, raczej nie zaznał w życiu biedy. Każdy, kto chociaż raz przelazł pół kontynentu w kradzionych ubraniach, przyciasnych butach i unikając patroli, wiedział, że moneta w garści może zapewnić ogromną ilość szczęścia. Chociażby w formie ciepłego posiłku. Żaden ze mnie kucharz, więc upolowana po drodze zwierzyna smakowała w najlepszym wypadku kiepsko.
Dokąd: Ryuzaku no Taki Przez: Soso, Yusetsu, Antai, Sogen Środek transportu: Pieszo Czas podróży: 2.5h (x2 -unikanie patroli)
Minęło kilka miesięcy od kiedy przybył do Daishi, nie zmarnował z tej wizyty (jak za każdy razem gdy przybywał do swojego mentora) ani sekundy. Czas ten spożytkował zupełnie inaczej niż zazwyczaj na szlaku. W czasie podróży chlał do upadłego, odwiedzał wszystkie karczmy po drodze i wdawał się w niepotrzebne przepychanki z innym pijaczkami. Czasami łapał też jakieś drobne robótki, bo jego potężne ciało i solidna postawa sugerowały, że zna się na rzeczy i potrafi przetrącić kilka kości. Zazwyczaj zdobywał te pieniądze dość łatwo i równie łatwo je wydawał albo po prostu gubił sakiewki z pieniędzmi. Każdy żył po swojemu, ale Daisuke to już wybitnie przesadzał, bo taka droga nie była ani dobra, ani łatwa. Sam sobie szkodził, na własną prośbę i nie chciał od nikogo ani odrobiny pomocy.
Dokąd: Atsui Przez: Kyuzo -> Shigashi -> Atsui Środek transportu: Piechotą Czas podróży: 3x 30 min = 1,5h