Shikatsu
Postać porzucona
Posty: 459 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:47
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Shikatsu to tam takie tam, jakaś tam laska. Taka se o, ciemne włosy, niebieskie oczy, kurtka na grzbiecie, znudzona mina.
Widoczny ekwipunek: Torba nad zadkiem. Dwie kabury na udach. Czarny płaszcz. Złożony Fūma Shuriken przytwierdzony nad torbą. Duży Shuriken przytroczony do pleców.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85101#p85101
GG/Discord: urb#6156
Multikonta: -
Post
autor: Shikatsu » 3 sty 2019, o 21:55
Misja rangi D
Yamanaka Inoyū
9/15
kącik muzyczny
Nowy kolega Inoyu wreszcie uspokoił się i był to chyba pierwszy moment, gdy dziewczyna mogła mieć pewność, że nie będzie musiała użerać się zaraz z zapłakanym małolatem. Teraz skupił się na wyznaczonym sobie zadaniu i swojej nowej pomocnicy – spojrzał na nią bardzo poważnie z dołu, gdy poklepała go po jasnej czuprynie, obdarzając ją spojrzeniem pełnym zaufania. Najwyraźniej ten gest poprawił humor chłopaczka – nie odczuł on w ogóle w nim żadnej fałszywej nuty.
- Mam już pełną sakiewkę! Zbieram jakieś drobniaki, gdy je znajdę, a czasem dostanę coś od kapitana - pochwalił się radośnie, drepcząc za kapłanką pospiesznie, by dotrzymać jej kroku i uniknąć konieczności ciągnięcia go przez całą krótką drogę. Chwilę potem dumna mina mu jednak zrzedła - zdał sobie chyba sprawę, że niedługo przyjdzie mu się rozstać z jego pieczołowicie odkładanymi oszczędnościami. Potem jednak zacisnął wargi i na nowo był dzielny – właśnie dobił pierwszego w życiu interesu i zapłaci nimi własnymi pieniędzmi, tak jak robią to dorośli.
Osobliwy w tych stronach duecik ruszył więc w stronę żywszej części portu. Dziewczyna i dzieciak niewątpliwie ściągali uwagę, prawdopodobnie niezbyt pożądaną. Inoyu mogła parę razy poczuć na sobie zaciekawione spojrzenia, chłopiec jednak nie dostrzegał tego wcale. W którymś momencie Inoyu mogła poczuć opór ze strony malucha – nie chciał iść dalej.
- To było tutaj! – wskazał palcem miejsce, gdzie właśnie dotarli, zatrzymując się – Tutaj powiedział, że mamy pobawić się w chowanego. Tu go widziałem ostatni raz!
Inoyu i jej małoletni kompan stali pomiędzy dwoma portowymi budynkami, podobnymi do innych tutaj. Jeden z nich, ten na lewo, był chyba budynkiem mieszkalnym, ale wszystkie okna były zasłonięte. Z jednego z okien widać było dochodzące ze środka słabe światło. Po prawej mieściła się tawerna – słychać było z niej gwar i ludzki śmiech; najwyraźniej miejsce było popularne. Przy drzwiach czuć było woń ryb, alkoholu i ludzkiego potu. Pomiędzy budynkami wiodła wąska ciemna uliczka – stał w niej mężczyzna , wsparty plecami o podniszczony mur. Na widok dwójki uniósł kapelusz i podrapał się po głowie.
- Hej, mały! Ja cię chyba już tu widziałem - twarz obcego była trochę zaczerwieniona, a mowa niedbała. Inoyu mogła rozpoznać, o ile nie mieszkała w buszu, że nieznajomy musiał sobie trochę wypić – Twój kolega zrobił nam tu dzisiaj niezły burdel. To eleganckie miejsce, pilnujcie go lepiej następnym razem.
Po krótkim wywiadzie przeprowadzonym przez Inoyu mężczyzna wzruszył ramionami i wskazał wejście do tawerny, a sam poczłapał w sobie tylko nieznanym kierunku dość chwiejnie. Najwyraźniej dla niego ten wieczór się już skończył.
Dla Inoyu najwyraźniej dopiero się zaczynał.
- A co to jest burdel? – usłyszała za sobą głos chłopca, gdy otwierała drzwi. Wnętrze, wbrew opinii pana, który wskazał im ten lokal, zdecydowanie dalekie było od elegancji. Było duszno i dość ciasno – przy stolikach usadowione były przeróżne indywidua, mniej lub bardziej szemrane, a na ciasnym przejściu szybko uwijała się zmęczona kelnerka. Przy barze siedziała dziewczyna – na oko kilka lat starsza od Inoyu, wspierająca twarz o dłoń. Wyglądała na znudzoną, ale na widok dwójki ożywiła się.
- Pewnie przyszliście odebrać waszą zgubę? – zawołała zaczepnie.
0 x
Inoyū
Postać porzucona
Posty: 469 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū
Post
autor: Inoyū » 5 sty 2019, o 16:47
Gwar rozbawionej hałastry zakłócał jakże skomplikowane procesy myślowe, które Yamanaka – chociaż już dość zahukana – za wszelką cenę starała się podtrzymać, chcąc uniknąć przeszukiwania każdej knajpy po kolei. Nigdy nie pomyślałaby, że to akurat w porcie rozkwita życie towarzyskie Soso; życia by jej chyba nie starczyło na dogłębne obłażenie wszystkich okolicznych tawern, a już na pewno nie zdążyłaby tego zrobić w tę jedną godzinę, którą wyznaczyła sobie na pomoc biednym i uciśnionym.
Westchnęła jakże cierpiętniczo, czując na sobie te lepkie, obrzydliwie podekscytowane spojrzenie lokalnych typków spod ciemnej gwiazdy. Zdecydowanie nie była przystosowana do tego typu miejsc i przychodzących do nich ludzi. Chyba nigdy nie chciała być już tak bardzo w domu, jak chciała tego teraz.
– Jesteś pewien? Fuj. Nie wejdę tam, sam tam idź. Czujesz jak śmierdzi? Niedobrze mi – szepnęła konspiracyjnie w stronę dzieciaka, dopiero po krótkiej chwili orientując się, że niepotrzebnie szarpie go do przodu, a te szczególne miejsce, którego szukali, zostało wreszcie odnalezione. Przestała go już ciągnąć, ale nadal nie puściła – tym razem bardziej dla własnego komfortu, niż w celu zmuszenia go do szybszego przebierania tymi krótkimi, dziecięcymi nóżkami.
Nie żartowała. Wyjątkowo odrażająca mieszanka ostrego potu z przetrawionym alkoholem i rybami w stanie zaawansowanego rozkładu skutkowała trudnymi do opanowania mdłościami, które – chociaż zaczynały się niewielkimi bólami w nadbrzuszu – błyskawicznie utkwiły w jej gardle, zwiastując rychłe zwrócenie całej zawartości żołądka. Przełknęła panicznie ślinę, czując, że do ust zaczyna jej napływać zdecydowanie zbyt dużo, po czym pociągnęła smarka energicznie w pobliską uliczkę. Tym razem miała jednak szczęście. Sytuacja została opanowana.
Przesmyk, chociaż zupełnie nic na to nie wskazywało, okazał się miejscem odrobinę mniej obmierzłym niż główna ulica kumulująca najpopularniejsze speluny. Wrodzona intuicja Yamanaki nie zawiodła jej również w tym przypadku – spodziewała się spotkać jakiegoś podchmielonego, rozgadanego pijaczyny, a los – będąc, jak zwykle, przewrotnym – zesłał przed ten niezdarny duecik dokładnie taką personę. Dziewczyna nie miała zamiaru wchodzić z nim w jakiekolwiek dyskusje; sama prezencja tego osobnika nie zachęcała do dalszej konwersacji, a niemal bordowe od alkoholu ryjco było bardzo charakterystycznym zwiastunem nieobliczalnych zachowań. Wykrzywiając twarz w narastającym obrzydzeniu, poprzytakiwała mu kilkakrotnie, by jak najszybciej się odczepił. Poodganiała go niczym wyjątkowo upierdliwą muchę, z westchnięciem ulgi reagując na jego dość sprawne przepędzenie.
– Nie będę za nic płacić, jeśli serio coś spieprzył, czy to jasne? Chcesz mnie w coś wkręcić, smarku? – mruknęła pod nosem, ciskając w malca niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Co, jeśli ta cała historyjka jest tylko wymyślonym przez dzieciaka pretekstem, by naciągnąć kogoś na opłacenie ewentualnych strat wyrządzonych przez jego niewylewającego za kołnierz, dorosłego kolegę? W tych czasach nikomu nie można ufać – każdy każdemu może podrzucić kłodę pod nogi. Bez żadnych skrupułów.
– Burdel to miejsce, do którego właśnie wchodzimy. Rozglądaj się uważnie – burknęła, wyginając kąciki ust w złośliwym uśmieszku. Niech się dzieciak uczy, w końcu kiedyś musi. Cholera, czy to już kolejna rzecz, której smark nauczy się do starszej siostrzyczki Inoyū? Powinna przystopować z tym byciem dobrym. Co za dużo, to niezdrowo.
Z milionem wątpliwości kłębiących się w jej główce w końcu przekroczyła próg tawerny, twardo patrząc przed siebie. Nie rozejrzała się ani razu; wyszła z założenia, że w tego typu miejscach nie można nikogo prowokować do kontaktu wzrokowego, bo jeszcze w jakimś psychopacie – których zapewne niemało siedzi w knajpach, sącząc jakiś trunek – odezwie się chęć przejawienia swoich psychopatycznych zapędów.
– Ja – nie. Ten dzieciak – tak – odezwała się dość beznamiętnie w stronę siedzącej nieopodal brunetki, wskazując niedbale dłonią na chłopaczka – Jeśli ta zguba przypadkiem ma czerwone włosy i śmieszne brwi, to całkiem możliwe, że ten smark przyszedł go odebrać. Jest gdzieś tutaj? Może chodzić? – podparła się łokciem o blat przy barze, starając się nie sprawiać wrażenia niedoświadczonego podlotka, który pod nosem nadal ma mleko. Zmarszczyła lekko brwi, nonszalancko omiatając wzrokiem całe lokum.
0 x
Shikatsu
Postać porzucona
Posty: 459 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:47
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Shikatsu to tam takie tam, jakaś tam laska. Taka se o, ciemne włosy, niebieskie oczy, kurtka na grzbiecie, znudzona mina.
Widoczny ekwipunek: Torba nad zadkiem. Dwie kabury na udach. Czarny płaszcz. Złożony Fūma Shuriken przytwierdzony nad torbą. Duży Shuriken przytroczony do pleców.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85101#p85101
GG/Discord: urb#6156
Multikonta: -
Post
autor: Shikatsu » 7 sty 2019, o 22:04
Misja rangi D
Yamanaka Inoyū
11/15
kącik muzyczny
Małoletni towarzysz Inoyu nawet nie odpowiedział na jej słowa, uczepiając się materiału jej spodni kurczowo. Widać było, że jest onieśmielony - rozglądał się po pomieszczeniu uważnie, a oczy miał wielkie jak denka butelki. Raczej nie wyglądał na takiego, co kombinował jak tu wmanewrować albinoskę w jakiś skomplikowany przekręt - ale kto wie, co się działo pod strzechą jasnych włosów? Może mały marynarz był po prostu świetnym aktorem?
Miejsce na blacie, gdzie Inoyu wsparła się łokciem, było dość lepkie. Pytanie tylko, czy dziewczyna miała pecha, czy może cała powierzchnia dawno nie była myta. Barmanka skrzyżowała dłonie na piersi, mierząc osobliwy duet od góry do dołu spod uniesionej jednej brwi - uniesiony kącik mocno umalowanych ust zdradzał, że bawi ją widok dwójki gości.
- Ty nie jesteś aby od tej podupadłej świątyni? – parsknęła donośnie; cywilne ubranko Yamanaki najwyraźniej nie sprawiło, że stała się tak anonimowa, jak chciała - cóż, brak pigmentu w jej skórze i włosach przyciągał czasem niepożądaną uwagę - Moja babcia często u was bywa. Ostatnio mi nawet przyniosła jakąś figurkę. To twój syn? Kapłanki mogą w ogóle mieć dzieci? Kapłanki mogą pić?
Kręciła przez moment pukiel ciemnych włosów na palcu, przez moment najwyraźniej rozmyślając o wszelkich dziwach tego świata, gdy wreszcie zreflektowała się, że albinoska nie przyszła tu prawdopodobnie w celu wypicia sake i przyjacielskich pogawędek; możliwe, że zimne spojrzenie pustych oczu Inoyu sprawiło, że straciła ochotę na zawieranie przyjaźni.
- A był tu taki – odpowiedziała dziewczynie, widząc, że ta liczy na konkrety – Przyszedł sam, szybko się upił i zaczął się awanturować. No to go – przerwała na moment, by podać kelnerce butelkę do przekazania gościom – kulturalnie wyprosiliśmy.
Tu wymownie wskazała otwarte wejście na zaplecze, gdzie widać było kucharza – osiłka wielkiego niczym niedźwiedź, o szerokim, muskularnym grzbiecie i tłustej kitce na karku.
- Zostawiliśmy go na ulicy, nie wiem, co z nim dalej. Może gdzieś polazł, cholera wie – barmanka znów podparła głowę o dłoń, przenosząc znudzone spojrzenie na salę – Możecie przejść przez zaplecze, wyrzucamy tam śmieci.
Jeśli Inoyu i jej kompan udała się tam, gdzie wskazała jej dziewczyna – teraz machająca jej niedbale na pożegnanie i monotonnym tonem zachęcająca do ponownych odwiedzin w tawernie – i przeszła przez drzwi, które prowadziły na tył lokalu, to pierwsze, co dostrzegła po wyjściu, to wielka sterta śmieci. Góra drewnianych skrzynek, obierek, ości, wszelakich odpadów, które były stąd stanowczo za rzadko usuwane. Do tego zapach – ostry, nieprzyjemny zapach zgnilizny. Blondynek uczepiony Inojki jak maminej spódnicy wykorzystał wolną rękę do zatkania sobie nosa.
- Nie ma go – przez zaciśnięte na nozdrzach palce jego głos brzmiał inaczej i znowu zaczął wyglądać tak, jakby miał się rozpłakać; najwyraźniej wesoła część nocnej przygody już się skończyła. Spojrzał na przewodniczkę tymi swoimi błękitnymi ślepiami, jakby przeczuwając, że jej cierpliwość się może stopniowo wyczerpywać.
Rzeczywiście, nigdzie nie było widać czerwonowłosej zguby – a przynajmniej gołym okiem. Inoyu jednak mogła przysiąc, że wyczuwa jednak wątłe skupisko czakry w górze śmieci. Czy śnięte ryby miały czakrę?
0 x
Inoyū
Postać porzucona
Posty: 469 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū
Post
autor: Inoyū » 11 sty 2019, o 20:40
A niech to wszystko szlag.
Cały jej — jakże misternie budowany — wizerunek stałej bywalczyni okolicznych knajp, która z niejednego kufla piła te podrzędnej jakości piwo, runął w gruzach wraz z momentem, gdy odkryła, że przydługi rękaw jej bielutkiej szaty nie dość, że jest umorusany w bliżej nieokreślonych cieczach, to jeszcze nie chce się odkleić od dawno niemytego blatu. Twarz, wyjątkowo podatnej na wszelkiego rodzaju obrzydliwości, Yamanaki przybrała niemal siny odcień, a spierzchnięte wargi wykrzywiły się w najszczerszym wyrazie zniesmaczenia. Przełknęła głośno ślinę, po raz kolejny hamując odruch wymiotny, po czym — nawet nie patrząc w stronę baru – z ociąganiem zabrała rękę z ubrudzonej powierzchni. Zaczęła pocierać z dość charakterystycznym dla nerwicy natręctw pedantyzmem materiał o tkaninę spodni, próbując za wszelką cenę pozbyć się niechcianych substancji z rękawa.
— Nie jesteś może trochę zbyt ciekawska? Zawsze tak przepytujesz ludzi, gdy pierwszy raz kogoś widzisz? — sarknęła z irytacją, zdobywając się na niezbyt sympatyczny uśmieszek. Nie miała zamiaru odpowiadać na jakiekolwiek z jej wścibskich pytań; jako, że sama była osobą dość zaintrygowaną życiem innych, oczywiście, że mogła zrozumieć pobudki, które skłoniły barmankę do pogłębionych przesłuchań. Sęk w tym, że ta dziewczyna robiła to wyjątkowo nieumiejętnie — czy naprawdę sądziła, że udzieli jej odpowiedzi w momencie, gdy tak na dzień dobry wita samozwańczą kapłankę obrażeniem świątyni jej matki? Dobre sobie! Zacznijmy może od tego, że chram w żadnym stopniu nie jest aż tak podupadający... Ba! Trzyma się całkiem nieźle! Jeszcze nie zbankrutowała, a to chyba musi coś znaczyć, prawda?
— Śmieci? Założę się, że w takim razie jest w odpowiednim miejscu, jesteś pewien, że powinniśmy go ruszać? — zarechotała pod nosem, najwyraźniej bardzo zadowolona ze swojego niewybrednego żartu. Z jednej strony niby sobie niewinnie dowcipkowała, ale z drugiej jej aktualna opinia o zagubionym siostrzeńcu dzieciaka niewiele różniła się od tego delikatnego kąśnięcia. Jak wielkim odpadem społeczeństwa trzeba być, by, kończąc swoją całonocną libację, wylądować na zsypie? Jak bardzo można się stoczyć? Dlaczego tacy ludzie w ogóle zaśmiecają świat swoją egzystencją?
Szybkim ruchem dłoni przejechała palcami po swoich długich kłakach, po czym odgarnęła z twarzy te najdłuższe kosmyki i upięła je wsuwkami tak, ażeby przestały zakłócać jej pole widzenia. Nie przyszła tutaj w celu znalezienia sobie miłego partnera do rozmowy, więc podziękowała barmance zdawkowo i, chwyciwszy chłopca wolną ręką za łachy, zaczęła ciągnąć go w stronę śmietniska.
— W tym momencie zapłata wzrasta o połowę — poinformowała go dość ozięble, zaciskając palce na swoim nosie. Nie uniknie, naturalnie, tych wszystkich odrażających widoków, które czyhały na nią z każdego zakamarka, ale przynajmniej oszczędzi sobie wdychania niezbyt atrakcyjnych zapaszków. Starała się również ograniczyć kontakt jej skóry z czymkolwiek, co znajduje się na terenie tej odpychającej tawerny. Przezorny zawsze ubezpieczony; jeszcze by złapała jakieś świństwo, ludzie z natury nie mogą się powstrzymać przed robieniem różnych paskudztw.
Rozejrzała się uważnie po zapleczu, próbując odszukać swoim sokolim wzrokiem podpitego nastolatka, który pewnie leży teraz sobie gdzieś pod płotem, taplając się we własnych wymiocinach; im dłużej jednak obchodziła te miejsce wzdłuż i wszerz, tym bardziej nie mogła znaleźć żadnych śladów bytności chłopaka. Dzieciak znowu się nakręcał, a nadzieja Yamanaki na stosunkowo łatwy zarobek powoli malała.
Wtem! Szósty zmysł albinoski nakazał jej skierować swoje spojrzenie na imponującą w swoich rozmiarach stertę śmieci, w których tliło się niewielkie skupisko chakry. Zbliżyła się do nich o kilka kroków. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, dając tym samym znać, że jej pomoc kończy się dokładnie w tym momencie.
— Ej, smarku — zaczęła z cieniem rozbawienia, unosząc brew delikatnie ku górze — wydaje mi się, że ktoś tam siedzi. Widzisz? O, tam, pod tamtymi śmieciami. Przeszukaj.
0 x
Shikatsu
Postać porzucona
Posty: 459 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:47
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Shikatsu to tam takie tam, jakaś tam laska. Taka se o, ciemne włosy, niebieskie oczy, kurtka na grzbiecie, znudzona mina.
Widoczny ekwipunek: Torba nad zadkiem. Dwie kabury na udach. Czarny płaszcz. Złożony Fūma Shuriken przytwierdzony nad torbą. Duży Shuriken przytroczony do pleców.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85101#p85101
GG/Discord: urb#6156
Multikonta: -
Post
autor: Shikatsu » 12 sty 2019, o 22:53
Misja rangi D
Yamanaka Inoyū
13/15
kącik muzyczny
Gdy Inoyu oznajmiła, że opłata za jej śledztwo właśnie wzrosła, to dzieciak jedynie kiwnął głową posłusznie - pierwotna cena nie została w sumie nawet ustalona, a zdesperowany maluch i tak był gotowy oddać pazernej albinosce całą swoją skarbonkę. Kto to w ogóle widział tak zdzierać pieniążki z dziecka? Ta Inoyu to naprawdę musiała mieć paskudny charakterek.
Po raz drugi dowiodła tego, że nie jest osobą obdarzoną szczególnym altruizmem, gdy zadyrygowała, że to jej małoletni towarzysz musi zanurkować w śmietniku, by wyłowić zaginionego imprezowicza. Blondynek spojrzał na nią ze zgrozą wymalowaną na okrągłej buzi – nie był najczystszy, ale nawet jego najwyraźniej brzydziła wizja babrania się w takim paskudztwie.
- J-ja? – wyjąkał żałośnie, wycofując się o krok. Najwyraźniej musiał rozważyć, czy wizja otrzymania lania lub bezdomności jest gorsza od włożenia ręki w rozrzucone resztki żywności. Stał tak przez moment, czekając na moment litości ze strony nieugiętej albinoski, na próżno jednak – ta najwyraźniej ani myślała brudzić sobie rączek. Mały marynarz pociągnął nosem po raz ostatni, tym razem głośno i ostentacyjnie, a potem podwinął rękawy i ruszył do przodu, rozgarniając śmieci na boki pod czujnym okiem dziewczyny, która najwyraźniej wypatrzyła (wyczuła?) w śmieciach coś godnego uwagi.
Najpierw zobaczyli ludzkie nogi, wyciągnięte na wprost. Chłopiec aż zachłysnął się powietrzem z zaskoczenia i spojrzał na kapłankę przez ramię pytająco, nie rozumiejąc do końca, jaka magia pomogła jej cokolwiek dojrzeć. Nie ośmielił się jednak zadawać dalszych pytań i szybko wrócił do pracy, małymi dłońmi przegrzebując wszelakie odpady na boki, by w pełni odsłonić znalezisko. Ich oczom ukazała się śpiąca królewna – wielki rudy chłop , który spał jak zabity z niewinnym wyrazem twarzy. Na jego skórze widać było parę otarć i zadrapań, prawdopodobnie efekt szarpaniny – jeśli Inoyu przełamała obrzydzenie i pochyliła się nad znaleziskiem, to mogła dojrzeć, że brwi delikwenta rzeczywiście były dość charakterystyczne – jakby przecięte. Śmierdział okrutnie – nie tylko tym, w czym leżał, ale również przetrawionym alkoholem.
- To on! To on! – wykrzyknął radośnie towarzysz albinoski, zaciskając dłonie na ramionach leżącego bezwładnie mężczyzny i potrząsając nim parę razy. Pijaczyna nie przebudził się, ale wymamrotał coś niewyraźnie, poruszając się – przynajmniej wiadomo było, że żywy.
Okrzyki dzieciaka ściągnęły barmankę i masywnego kucharza, którzy wyglądali z zaciekawieniem zza drzwi, najwyraźniej rozbawieni całym zajściem. Olbrzym odstawił misę pełna brudnej wody na bok - pewnie zmywał w niej kufle - i nawet przyniósł sobie trochę piwa, by tym widowiskiem urozmaicić sobie przerwę w pracy.
- Musimy go jakoś obudzić, to pójdzie z nami i kapitan nie będzie na mnie zły! Będę mógł wrócić na statek! – dzieciak uśmiechnął się do albinoski promiennie, a dzięki temu wybuchowi radości ta mogła zaobserwować, że brakuje mu jednej z jedynek. Mężczyzna w śmieciach chrapnął głośno.
0 x
Inoyū
Postać porzucona
Posty: 469 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū
Post
autor: Inoyū » 15 sty 2019, o 21:42
— A kto? Ja ? — parsknęła ostentacyjnie, zanosząc się wybitnie rozbawionym chichotem, by jeszcze bardziej podkreślić, jak skrajnie absurdalna jest wizja Inoyū przegrzebującej śmieci w poszukiwaniu jakiegoś młodocianego pijaczyny.
Kiedy już dzieciak raczył zabrać się za przekopywanie odpadów w poszukiwaniu tego konkretnego, ludzkiego odpadu, oparła się grzbietem o płot znajdujący się tuż za nią, chcąc odciążyć chociaż odrobinkę swój, wymaltretowany całodziennym włóczeniem się, kręgosłup. Starając się utrzymać w ryzach swoje powieki, które niebezpiecznie często zamykały się na dłużej niż kilka sekund, wlepiła spojrzenie w plecy chłopca, obserwując nieprzytomnym wzrokiem – dosłownie – brudną robotę, którą aktualnie wykonywał. Powinien być wdzięczny, że – w przypływie nagłej chęci niesienia pomocy najbardziej potrzebującym (a może to jednak przez jego spazmatyczne wrzaski?) – zgodziła się w ogóle mu pomóc.
Widząc jego wielkie, najwyraźniej dość zdumione swoim znaleziskiem, ślepia zwrócone prosto na nią, jedynie wzruszyła delikatnie ramionami; nie będzie przecież wyjawiać swoich sekretów jakiemuś przypadkowo spotkanemu szczylkowi, któremu bez przerwy lecą gile z nosa. Dzieciak jednak był nimi konsekwentnie niewzruszony przez ten cały czas, gdy próbowali znaleźć zaginionego. Jakim cudem nie miał w ogóle odruchu przetarcia ich? Dzieci są tak cholernie dziwne.
— Odsuń się, dzieciaku — zaczęła leniwie, odgarniając smarka zdecydowanym ruchem gdzieś za siebie. Ponownie podeszła nieco bliżej upstrzonego śmieciami truchła, pochylając się nad nim nieznacznie; w pierwszym odruchu chciała go porządnie wyklepać po tym rozognionym ryjcu, jednak – gdy już do jej przewrażliwionego noska doszły wydzielane przez niego opary – wycofała się z obrzydzeniem i zlustrowała pośpiesznie swoje otoczenie. Dojrzawszy kątem oka misę z wodą, podniosła ją z cichym stęknięciem, po czym bezpardonowo wylała na delikwenta całą jej zawartość.
— Witamy wśród żywych. Imprezka się udała? — zaćwierkała jadowicie, kończąc polewać lodowatą cieczą jego bezwładne ciało — Wstawaj, frajerze.
Jeżeli to jednak nie wystarczyło, by śpiący królewicz w końcu się rozbudził, to trąciła czubkiem swojego zimowego obuwia jego piszczel dość solidnie z zamiarem dostarczenia mu jeszcze większej ilości bodźców. I jeszcze raz, gdyby przypadkiem ten wymuszony alkoholem sen był wyjątkowo mocny.
— Skoro już musisz się zachowywać jak zasrany szczeniak, to przynajmniej nie rób innym problemów, co? — burknęła dość pogardliwie, łypiąc z ukosa na personel tawerny, dla którego cała ta sytuacja musiała być całkiem interesującym przedstawieniem. Yamanaka, chociaż zwykle dołączyłaby do publiczki i przyglądała się temu wszystkiemu z uprzejmym zainteresowaniem, w tej chwili nie mogła sobie na to pozwolić. Co właściwie powinna teraz zrobić? Zostawić ich? Zaprowadzić gdzieś? Czy w ogóle powinna go dotykać? Wzdrygnęła się odruchowo na samą myśl zetknięcia się z jego ciałem, odwracając głowę tak, by nie widzieć w zasięgu wzroku jego osoby — Ugh, wyglądasz żałośnie, nie mogę na ciebie patrzeć.
0 x
Shikatsu
Postać porzucona
Posty: 459 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:47
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Shikatsu to tam takie tam, jakaś tam laska. Taka se o, ciemne włosy, niebieskie oczy, kurtka na grzbiecie, znudzona mina.
Widoczny ekwipunek: Torba nad zadkiem. Dwie kabury na udach. Czarny płaszcz. Złożony Fūma Shuriken przytwierdzony nad torbą. Duży Shuriken przytroczony do pleców.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85101#p85101
GG/Discord: urb#6156
Multikonta: -
Post
autor: Shikatsu » 15 sty 2019, o 23:38
Misja rangi D
Yamanaka Inoyū
15/15
kącik muzyczny
Małoletni towarzysz Inoyu usunął się jej posłusznie z drogi, wycofując się za jej plecy. Najwyraźniej widział wiele pijanych na umór marynarzy podczas swojego krótkiego życia i wiedział, że ludzie w stanie upojenia alkoholowego mogą być czasem nieobliczalni. Kapłanka na szczęście była odważniejsza i zdecydowała się przejąć pierwsze skrzypce w otrzeźwianiu delikwenta - najwyraźniej byli jednak w stanie współpracować i Yamanaka tym razem zrezygnowała z wyręczania się dzieciakiem.
Niedotykanie mężczyzny było całkiem rozsądnym posunięciem – niby Inoyu miała na sobie rękawiczki, ale jednak szkoda było nawet ryzykować, że się pobrudzą; tym bardziej, gdy wzięło się pod uwagę wonie, jakie roztaczał nasz imprezowicz. Sięgnięcie po wiadro było niegłupie – szkoda tylko, że woda w nim była dość mętna, najwyraźniej przepłukano w niej całkiem sporo naczyń. Amator alkoholowych libacji jednak sam nie był szczególnie higieniczny, Inoyu więc zdecydowała się zgotować mu dość lodowatą i gwałtowną pobudkę.
Podziałało! Zguba od razu wróciła do żywych, parskając głośno i podrywając się do półsiedzącej pozycji. Zdezorientowany zaklął tak, że mały towarzysz Inoyu zasłonił sobie uszy dłońmi, a potem wypluł część wody i spojrzał na Inoyu nieprzytomnie, wściekły i zdezorientowany.
- Czzchego chceszzz? – po jego głosie można było poznać, że kontakt z lodowatą wodą obudził go, ale nie otrzeźwił go dostatecznie, by nie czuł skutków ogromnej ilości wypitego dzisiaj alkoholu. Przez moment spoglądał wrogo na albinoskę, ale dojrzał za jej grzbietem schowanego blondynka – Ty! Znam cię!
Mały marynarz tym bardziej cofnął się za plecy Inoyu, starając się sprawiać wrażenie mniejszego niż jest w rzeczywistości. Najwyraźniej nie był pewien tego, czego może spodziewać się po pijaczynce. Kapłanka w tym czasie z lubością rugała imprezowicza, korzystając z tego, że ma widzów, by móc poznęcać się nad nim werbalnie. Delikwent spoglądał na nią mętnie, przemoczony do suchej nitki – chyba balansował na granicy przytomności.
Inoyu pewnie jeszcze dalej ciągnęłaby swój krytyczny monolog, gdy nagle usłyszała raban pochodzący z wnętrza lokalu.
- …Proszę tam nie wychodzić, to miejsce jest… - prosił ktoś, ale nie miał okazji skończyć.
- A niech to dunder świśnie! - wśród głosów przekrzykujących się ludzi wyróżniał się jeden, wyjątkowo tubalny, który wydawał się zbliżać do wyjścia na zaplecze - Gdzie są moi chłopcy, do cholery?!
W drzwiach pojawił się w końcu mężczyzna – jego włosy były samego koloru, co grzywa pijaczyny, ale był starszy, o twarzy pokrytej zarostem. Był zasapany - najwyraźniej spieszył się – i do tego wściekły. Inoyu mogła poczuć, jak dzieciak zaciska dłonie na materiale jej ubrania za jej plecami, najwyraźniej spłoszony.
Kapitan wyciągnął sporych rozmiarów łapsko i przesunął Inoyu na bok bez zbędnych ceregieli. Na widok uniesionej ręki mały blondynek skulił się, jakby oczekując ciosu – nie doczekał się go jednak, bo dosłownie moment później znalazł się w niedźwiedzich objęciach wilka morskiego.
- Gdzie ty się podziewałeś, Tara?! Przeszukałem cały port - mężczyzna utulił zaskoczone dziecko do ogromnej piersi, ale chwilę później spojrzał na Inoyu podejrzliwie.
- Ta pani pomogła mi znaleźć Nishina – głosik dzieciaka brzmiał cienko, jakby ktoś go przyduszał. Słysząc to kapitan zwolnił nieznacznie uścisk i spojrzał surowo na wspomnianego Nishina, który ociekał brudną wodą i dalej siedział w stercie śmieci, starając się w ogóle utrzymać kontakt ze światem.
- Nishin, niech mnie kule biją! Mówiłem mojej siostrze, że przyjmę cię na statek pod warunkiem, że nie będziesz wywijał żadnych numerów, a tu coś takiego – warknął z dezaprobatą na pijanego siostrzeńca – Jak tylko wrócimy na statek i trochę się wykurujesz, to przetrzepię ci ten durny łeb. A niech cię licho porwie.
Nishin machnął tylko na niego ręką, przecierając mokrą twarz dłonią – najwyraźniej durny łeb zaczynał boleć go nawet i bez lańska.
- A tobie, panienko, dziękuję po stokroć – rudobrody zwrócił się w końcu do Inoyu, zdejmując z głowy kapitański kapelusz. Drugą ręką sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął mieszek z pieniędzmi, który podał albinosce – Zajmę się już tym burdelem.
Malec dla odmiany uczepił się teraz kapitana, ale wyjrzał zza niego, by wyszczerzyć zęby do albinoski w promiennym uśmiechu – najwyraźniej wszystko skończyło się dobrze. Obsługa lokalu cofnęła się do środka, rozczarowana faktem, że już po widowisku.
Misja zakończona sukcesem, brawo!
0 x
Inoyū
Postać porzucona
Posty: 469 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū
Post
autor: Inoyū » 16 sty 2019, o 00:53
Szczęście w nieszczęściu, że pijaczek przynajmniej wybudził się ze swojej alkoholowej drzemki. Co z tego jednak, skoro był tak cholernie wczorajszy, że ledwo łapał kontakt z rzeczywistością? Nic więcej nie była już w stanie zrobić. Zerknęła ostatni raz na nadal dość pijanego nastolatka, który niezdarnie próbował się wygramolić z kontenera, po czym przeniosła wzrok na roztrzęsionego dzieciaka. Wypuściła powietrze ze zmęczeniem i wyciągnęła dłoń w jego stronę, oczekując zapłaty za jej fatygę.
Smark miał jednak niesamowitego farta; znikąd na miejscu wydarzeń pojawił się ten tajemniczy kapitan, o którym napomknął coś na samym początku. W dokładnie tym momencie samozwańcza kapłaneczka zaczęła się powoli wyłączać, schodząc niejako na drugi plan. Nie było już potrzeby, by w ogóle zabierała głos. Wycofała się o kilka kroków od głównych bohaterów i, przypatrując się co jakiś czas dość biernie rozwrzeszczanemu mężczyźnie, skupiła się zdecydowanie bardziej na kopaniu losowych kamyczków, które akurat znalazły się w pobliżu jej butów.
Kiedy właściwie powinna sobie już stąd pójść? Jej rola już dobiegła końca. Tylko marnuje czas.
Kącik jej ust drgnął delikatnie, gdy kapitan zaczął rugać swojego siostrzeńca, grożąc mu porządnym przetrzepaniem dupska. Całkiem nieźle, ale – zdaniem samej Yamanaki – nadal nieco zbyt delikatnie. Już ona by się z nim rozprawiła na jego miejscu! To byłby ostatni raz, gdy w ogóle pomyślałby o spożyciu jakiegokolwiek trunku. Nie umiesz pić, to nie pijesz. Dlaczego niektórzy z takim upodobaniem robią z siebie błaznów? Tego, że w pewnym sensie sama była takim błaznem, gdy bawiła się w duchową przewodniczkę - niestety nie była w stanie dostrzec.
Skinęła delikatnie w stronę kapitana, gdy ten wręczył jej pewną kwotę. Schowała ją pośpiesznie do kieszeni i, posyłając dość blady, balansujący na granicy krzywego grymasu, uśmiech dzieciakowi, odwróciła się na pięcie. Udała się w kierunku zakładów rzemieślniczych, do których miała się udać już na samym początku. Załatwiwszy niecierpiące zwłoki sprawy, wreszcie wróciła do domu.
z/t → Jinja
0 x
Meijin
Postać porzucona
Posty: 93 Rejestracja: 14 sie 2019, o 11:59
Wiek postaci: 21
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Blady, niebieskie oczy, czarne włosy. Normalna waga i wzrost.
Widoczny ekwipunek: Kabura na broń na prawym udzie. Torba po lewej stronie lędźwi.
Link do KP: viewtopic.php?p=123776#p123776
Post
autor: Meijin » 24 sie 2019, o 13:03
Meijin w końcu opuścił Sogen. Wydawało mu się, że jego główną motywacją, która popychała go do tej podóży, była chęć osiągnięcia nirwany, albo chociaż wewnętrznego spokoju, po prostu chciał w końcu odpocząć psychicznie od tej całej dołującej miejscowości; od tych kurwa dumnych Uchiha, od rodziców, w końcu od tego co wydarzyło się na konkursie malarskim. Po prostu musiał się zdystansować. Jednak z każdym kolejnym kilometrem, który dzielił go od Kotei nie czuł spokoju, odczuwał coś całkowicie innego. Przepełniało go... szczęście. Pierwszy raz od długiego czasu był zadowolony z tego co się wkoło niego działo. Czyżby los się do niego uśmiechnął? Chłopak pogrążył się w myślach, ciągle idąc przed siebie.Zawsze myślałem, że szczęście można osiągnąć, tak o. Trzeba coś robić i się je znajdzie. Czyżby jednak to sama droga pozwalała nam na choćby częściowe osiągnięcie tego stanu?
Dzięki nowym znajomościom droga minęła szybko i przyjemnie, ani się obejrzał, a już zbliżał się do prowincji Soso oraz osady o dźwięcznej nazwie: Saimin. To właśnie tutaj zmierzała gromadka ludzi, do której się przyłączył. Nie miał na siebie lepszego pomysłu, do tego był całkiem zmęczony, dlatego też również zdecydował się na wizytę w tejże wiosce. Minął bramy, strażników i znalazł się na głównej ulicy. Nie wiedział gdzie ma iść, dlatego pozwolił się ponieść swoim nogom. Ruszył. Raz, dwa. Krok, za krokiem. Zmierzał ku przeznaczeniu. Mijał zafrasowanych ludzi, zajętych swoimi codziennymi sprawami. Nikt nie zwracał na niego uwagi, nikt nie rzucał mu pogardliwych spojrzeń. Meijin uśmiechnął się i spojrzał w niebo. Wolny. Prawdziwie wolny. Powiedział do siebie cicho, a z jego prawego oka wypłynęła łza. Odetchnął z uśmiechem i ją wytarł. Pierwszy raz w życiu poczuł, że nie jest Meijin Uchiha, był po prostu sobą, zwykłym chłopakiem.
Ostatecznie chłopak trafił do portu, po drodze zdobywając dwie kartki. Sam nie wiedział jak udało mu się je zorganizować i to jeszcze za darmo. W Kotei byłoby to niemożliwe. No w każdym razie, miał je. Chłopak skierował się w stronę morza i usiadł na krańcu portu. Chciał mieć dobry widok na bezkres wód. Za tymi wodami na pewno jest jakiś ląd, kto wie, może całkowicie wolny. Bez klanów, bez szczepów, bez państw i wiosek. Po prostu jedna, wielka, kochająca się społeczność. Chłopak westchnął. Na razie na pewno nie będzie mu dane wyruszyć w podróż, będzie musiał zadowolić się tym co napotkał w Saimin. To i tak było dużo.
Meijin wyciągnął pędzel o raz jeden z pojemników na atrament, a następnie zaczął malować morze. Początkowo chciał zrobić pejzaż, ale z czasem doszedł do wniosku, że to za mało. Dlatego też wymyślił sobie, że centrum obrazu, malowanego na jednej kartce, będą dwa potwory walczące o dominację. Wodny smok oraz ogromny ptak. Smok miał wyglądać tak jakby rzucał się do skoku na ptaka. Podniebny stwór natomiast pikował w stronę smoka. Ostateczne starcie tuż tuż. Taka bitwa miała miejsce również w sercu chłopaka. Wierność temu w czym go wychowano, czy wierność sobie. Co jest ważniejsze? Ja czy My?
0 x
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 24 sie 2019, o 16:39
Misja Rangi - D - 1/...
- Rok 387 - Lato -
- Meijin -
- Port -
- Banita -
" Informacje "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=iYroccKr-lI [/youtube]
Port w Saimin był bardzo zajętym miejscem. Ciężko było upatrzyć sobie kawałek ziemi na którym coś się nie działo, fragment na którym jedynie wiatr rozwiewał upragniony spokój. Co i rusz, po całym porcie kręcili się ludzie, rozładowywali towary ze statków na których pracowali, zanosili je później do magazynów. Kapitanowie, czy też bosmani rozliczali ich z każdej skrzyni, mniejszej, czy też większej. Prócz nich, byli również inni, mający swoje własne cele, zadania... Życia. Meijin na pewno zauważył, że tutejsi ludzie są szczerzy, czasem nawet i zbyt, jeśli o tym pomyśleć. Tutaj również rozgrywała się pewnego rodzaju gra, być może jeszcze Meijinowi niezrozumiała, ale na pewno szybko pozna również tutejsze zasady. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak jego wewnętrzny konflikt rezonuje z tutejszą ludnością, bowiem tutaj... Było tak samo.
Kawałek portu który udało mu się wybrać, idealnie odpowiadał jego rysunkowym wyobrażeniom, do czasu, bo po kilkudziesięciu dłuższych minutach pojawił się na horyzoncie, dość blisko, statek, kierował się właśnie w tym kierunku, do tego pustego doku na krańcu portu, z kierunku jego płynięcia wynikało, że zadokuje właśnie w miejscu które rysownik obrał sobie za swój własny pejzaż. Nawet jeśli młodzik był zaangażowany w swój rysunek całą swoją uwagą, to wciąż, mógł dostrzec strażnika który kręcił się w okolicy pustego portu, upierdliwie wręcz zasłaniający, i tak zniszczony już widok przez nadpływającą łódź. - Szlag by to, znowu on... - Mówił wyraźnie poirytowany, bardziej sam do siebie niż do kogoś, usłyszenie jego głosu byłoby niemożliwe, gdyby w tej części portu było tak dużo ludzi, jak w pozostałej, tu było spokojnie, póki co, bowiem mogło się to szybko zmienić.
0 x
Meijin
Postać porzucona
Posty: 93 Rejestracja: 14 sie 2019, o 11:59
Wiek postaci: 21
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Blady, niebieskie oczy, czarne włosy. Normalna waga i wzrost.
Widoczny ekwipunek: Kabura na broń na prawym udzie. Torba po lewej stronie lędźwi.
Link do KP: viewtopic.php?p=123776#p123776
Post
autor: Meijin » 24 sie 2019, o 17:03
Jedno machnięcie, drugie machnięcie, trzecie. I cyk, Meijin był już całkowicie pochłonięty malowaniem. Zabawne jak niewiele potrzeba, aby dać się porwać swojemu hobby. Co prawda chłopak od czasu do czasu podnosił wzrok, zapewne po to, żeby sprawdzić, czy morze na pewno jest na swoim miejscu, a zaraz znowu patrzył na swoją kartkę i kontynuował tworzenie tego osobliwego obrazu. Gdyby nie malował, tylko tak sobie siedział na brzegu, to zapewne dalej męczyłyby go myśli kręcące się wkoło tematów takich jak sens życia, znaczenie szczęścia, czy ten nieszczęsny kształt obecnego świata. Może uświadomiłby sobie, jak niewiele wie i jak długa droga jeszcze przed nim. No, ale malował.
Raz jednak podniósł głowę i zauważył zmianę. Na horyzoncie pojawił się jakiś kształt. Meijin odłożył kartkę, atrament oraz pióro i zaczął się przyglądać. -Statek, hmm? Powiedział do siebie szeptem. I faktycznie, kształt ten wyglądał jak jakiś okręt. Zirytowany tym faktem chłopak głośno dał do zrozumienia jak bardzo jest niezadowolony. -No i chu... W ostatniej chwili powstrzymał się od wypowiedzeniem wulgaryzmu. Ostatnio tak często przeklinał, że zmierzając w stronę Soso obiecał sobie, że postara się kontrolować. W obcych stronach musiał zachowywać się najlepiej, jak potrafił. Nie reprezentował tylko siebie, ale również wszystkich Gazo(tych pięciu na całym świecie). Meijin zamknął oczy i zaczął kiwać głową z niezadowolenia. Po kilku sekundach głęboko westchnął i... w końcu się uspokoił. Skoro malować mi nie dadzą, to chociaż sobie pooglądam krajobraz. Wtedy też chłopak zauważył, że po okolicy zaczął się kręcić jakiś strażnik. O dziwo, nie podszedł on do Meijina i nie wygonił go z zajmowanego przezeń miejsce, a więc było to ogólnodostępne miejsce. Albo mnie nie zauważył. Dlatego też przez chwilę chłopak siedział i czekał na jakąś reakcję. Ona jednak nie nadchodziła. W pewnym momencie usłyszał, że strażnik coś do siebie mówił. Chyba "szlag by to, znowu on." Zainteresowało go to, więc schował wszystkie swoje rzeczy, upewnił się jeszcze, że nic nie zostawił i nieśmiało ruszył do strażnika. Raz się żyje.
Kiedy był blisko niego, ukłonił się w geście powitania, a następnie powiedział. -Dzień dobry. Jestem Meijin i chciałbym Pana o coś zapytać. A mianowicie czy mogę siedzieć tam, gdzie siedziałem? Czy to narusza jakieś przepisy i dlatego Pan tutaj przyszedł? Bo widzi Pan ja jestem z Kotei i dopiero niedawno przybyłem do tej osady, stąd mój brak elementarnej wiedzy.
0 x
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 25 sie 2019, o 14:32
Misja Rangi - D - 3/...
- Rok 387 - Lato -
- Meijin -
- Port -
- Banita -
" Informacje "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=iYroccKr-lI [/youtube]
Wszystko żyło swoim życiem, każda chwila była jak machnięcie pędzlem Meijina. Tak naprawdę, sens tego wszystkiego był trudny, niepojęty... A może prosty i zwyczajnie nie przyszedł ani mu, ani mi do głowy. Meijin potrafił się opanować, nawet w chwili drobnego niepowodzenia które, skutecznie zepsuło mu relaks którego próbował zaznać w nowym dla siebie miejscu. Strażnik, a przynajmniej mężczyzna tak wyglądający nawet nie zwracał uwagi na rysownika, nie był jego problemem, siedział sobie, to siedział, nie zamierzał z tym dyskutować, bo przecież kto mu zabroni? Zresztą, był zajęty swoimi sprawami. Nie oznaczało to jednak, że nie przyciągnął on uwagi młodzieńca który zdecydował się nim zainteresować.
Obcy w tym rejonie byli traktowani dobrze, dopóki przestrzegali wszelkich ustalonych praw i nie wchodzili nikomu na odcisk, mowa o władzy i jej reprezentantach bo ludzie, jak to ludzie, im zawsze mogło się coś nie spodobać, nie znaczy to, że generalne wrażenie z Saimin było negatywne. Nadszedł czas, chwila w której to Meijin, czy zaciekawiony osobnikiem, a może znudzony, chciał dowiedzieć się czegoś więcej o tym co, być może zrobił, albo... Nie zrobił. Wciąż był przecież całkiem nowy w tych stronach i o gafę trudno nie było. Mężczyzna obrócił głowę w kierunku Meijina, zaskoczony swoim nowym towarzystwem, wysłuchał tego co ten miał mu do przekazania, zerkał w kierunku nadpływającej łodzi, jak Meijin skończył mówić, to dopiero się uaktywnił, po przeanalizowaniu, stosunkowo dziwnych pytań skierowanych w jego stronę. - Konichiwa... - Lekko skłonił głowę na przywitanie w kierunku, nieznajomego. - Yyy... Tak, dlaczego miałbyś nie móc? - Podrapał się zaskoczony po głowie pod skórzanym hełmem, rozejrzał się w poszukiwaniu jakiejś tabliczki, czy czegoś w tym rodzaju, nic jednak nie zobaczył. - Nie widzę tutaj żadnej... Żadnej tabliczki. - Wzruszył ramionami, skoro nikt nie zakazywał to oczywistością było, że może, co zarazem odpowiada na pozostałe pytania chłopaka odnośnie pozwolenia na jego obecność, w tym miejscu. - Nie jesteś stąd? Hmm, nie ważne, skoro nie jesteś stąd to będę miał coś do zrobienia, dzisiaj, płacę, zainteresowany? - Otworzył szeroko oczy, wyraźnie zainteresowany nowym przybyszem w osadzie. Podparł się lekko na swojej włóczni spoglądając w kierunku nadpływającej łodzi. - Jesteś nie tutejszy, ciebie nie zna.... - Zaczął się przez chwilę zastanawiać, druga, ta wolna ręka powędrowała do jego brody. - Kapitan tamtego stateczku, mówią na niego Bein Bane . Jak jakaś zmora... To tylko przydomek -
0 x
Meijin
Postać porzucona
Posty: 93 Rejestracja: 14 sie 2019, o 11:59
Wiek postaci: 21
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Blady, niebieskie oczy, czarne włosy. Normalna waga i wzrost.
Widoczny ekwipunek: Kabura na broń na prawym udzie. Torba po lewej stronie lędźwi.
Link do KP: viewtopic.php?p=123776#p123776
Post
autor: Meijin » 25 sie 2019, o 15:49
Mogło wydarzyć się absolutnie wszystko, ale równie dobrze i nic. Strażnik mógłby go zaatakować, ale mógł też najzwyczajniej w świecie zignorować chłopaka. Ta niepewność ciągle kotłowała się w głowie chłopaka, dlatego też swoje pierwsze słowa wypowiedział z wyczuwalną nutą niepewności. Kiedy strażnik odpowiedział na powitanie, część kamienia spadła z serca. Wiedział, że nic mu nie grozi. Przynajmniej na razie. Uspokojony odpowiedział. -Ah no wie Pan, wolałem się upewnić. Następnie uśmiechnął się i poprawił włosy. Rozmowa była kontynuowana. -Tak zgadza się, nie jestem stąd. Jak wspomniałem jestem z Kotei, czyli pochodzę z prowincji Sogen. Meijin chciał podkreślić swoje wyobcowanie, fakt, że absolutnie nie zna tego miejsca. Myślał, że uchroni go to przez jakąś odpowiedzialnością, ale nagle strażnik zaproponował mu jakieś zadanie. Zdziwienie spowodowało, że chłopak cofnął trochę głowę i zrobił wielkie oczy. Po chwili wydukał. Z...zzz...zadanie? Wypuścił trochę powietrza i dodał. -Mógłbym spróbować, ale o co chodzi? O ten statek? Nie musiał zbyt długo czekać na odpowiedź. Mężczyzna od razu wprowadził go w temat. Chodziło o kapitana statku...
Jednak ilość podanych informacji była zbyt nikła, aby Meijin wiedział co ma zrobić. Z tego też powodu zaczął dopytywać. -A o co chodzi z tym Beinem, Banem, no tą zmorą? Jakiś pirat to jest czy jak? I w ogóle czego by Pan ode mnie oczekiwał? Bo tak w ciemno pracować, to wie Pan, niebezpiecznie. Swoją wypowiedź zakończył kiwnięciem głową.
Chłopak spojrzał na zmierzający w ich stronę statek. Mieli jeszcze chwilę czasu, musiał go wykorzystać najlepiej jak potrafił.
0 x
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 25 sie 2019, o 16:18
Misja Rangi - D - 5/...
- Rok 387 - Lato -
- Meijin -
- Port -
- Banita -
" Informacje "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=iYroccKr-lI [/youtube]
Saimin nie było miejscem w którym obcemu wbijano nóż w plecy, bardzo było do tego daleko. Nie mieszkały tutaj jakieś przedziwne dzikusy rzucające się na ludzi bez powodu, to było całkiem nieprofesjonalne i nie poważne, nie można by takiego zachowania wytłumaczyć, byłoby hańbą w tej okolicy. Chłopak dalej się tłumaczył ze swojego pochodzenia, nie tutejszego. Jego wyobcowanie, im większe, tym bardziej stawał się dla Hoshiko użyteczny, dość ironicznie, zważywszy na to kim Mejin był, bo gdzie w całej rzeczywistości, nie był... Obcym? Mężczyzna który wyglądał na strażnika zdawał się nie zatrzymywać, powoli wprowadzał Meijina w swoją ofertę, nie mówiąc z początku dokładnie o co chodziło, wspominając ledwie zalążek całego problemu jaki spadł na jego barki, który chciałby przekazać, komuś nieznajomemu. - Nie przejmuj się, to nic wielkiego - Zauważył zawahanie nieznajomego, zmrużył lekko oczy i od razu ruchem swojej ręki, delikatnie ją wyciągając, chciał wyglądać na spokojnego, takiego który widziałby nie tylko korzystnym ale i zwyczajnie dobrym, uspokojenie kogoś, nawet jeżeli to tylko chwilowe, niewielkie zawahanie u Meijina. - Yyy, to nie tak, po prostu musi zapłacić opłaty... Eee, dokowe. Nigdy tego nie robi. Za bardzo nie mogę nic z tym zrobić. - O samym Beinie nie chciał mówić zbyt wiele, ponad to co już powiedział, wyraźnie można było to rozszyfrować z jego mimiki. Westchnął ciężko ponownie zerkając na nadpływający statek. - Słuchaj, nie wiem czy rozmawianie z nim to dobry pomysł, przekonanie go może być trudne... Ale jestem pewien, że jego... Profesja na pewno zapewnia mu w brud pieniędzy, w kajucie czy pod pokładem, po prostu nie chce zapłacić... - To nie tak, że sugerował kradzież, zwracał jedynie uwagę na kilka ważnych punków w relacji tego Beina i samego portu. Co już sobie Meijin pomyślał to jego, jak chciał to rozwiązać, no i czy w ogóle, to też pozostawało w jego rękach, czasu wciąż było sporo, łódź płynęła i z każdą chwilą zbliżała się do doku coraz bliżej, samo cumowanie również chwilę zajmie, to idealny czas by podjąć decyzję co do dalszych ruchów, tak, albo nie, no i ułożenia pierwszego planu działania.
0 x
Meijin
Postać porzucona
Posty: 93 Rejestracja: 14 sie 2019, o 11:59
Wiek postaci: 21
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Blady, niebieskie oczy, czarne włosy. Normalna waga i wzrost.
Widoczny ekwipunek: Kabura na broń na prawym udzie. Torba po lewej stronie lędźwi.
Link do KP: viewtopic.php?p=123776#p123776
Post
autor: Meijin » 25 sie 2019, o 17:26
Po wysłuchaniu tego, co strażnik miał chłopakowi do powiedzenia, Meijin szybko odpowiedział. -Rozumiem. Jakoś to załatwię. Musiał szybko urwać tą rozmowę, tak podpowiadała mu jego intuicja. Nie chciał się zdradzić z tym co trapiło jego myśli, dlatego też szybko ruszył w stronę nadpływającego statku. Dopiero kiedy znalazł się kilka metrów od mężczyzny, pozwolił sobie na uwolnienie swoich myśli. Ktoś, kto powinien być strażnikiem, podpowiada, aby coś ukraść? Do tego potrzebuje kogoś spoza osady, najlepiej całkowicie obcego, niezwiązanego z Soso? Noooo nic tu nie śmierdzi, w oooogóle. Chłopak złapał się za głowę i zaczął się zastanawiać. Co jest bardziej opłacalne? Zrobić to, czego chce ode mnie strażnik i ryzykować poważne konsekwencje, bo przecież kradzież jest wszędzie tak samo karana, czy lepiej po prostu zapytać drugą stronę o te pieniądze i całą tą pokręconą sprawę? W tym też momencie chłopak wydał z siebie dźwięk, jaki czasami towarzyszy zastanawiającym się ludziom.
Meijin spojrzał w morze i czekał. Podjął już decyzję. Po prostu będzie czekał na tego Beina i szczerze sobie z nim porozmawia, to właśnie od niego postara się dowiedzieć czegoś więcej. To raczej oczywiste, że sama rozmowa nie powinna doprowadzić do jakichś rękoczynów, ale gdyby coś poszło nie po myśli Meijina, to jednak wypada mieć jakikolwiek plan awaryjny. Chłopak sięga więc do swojej torby umieszczonej na lędźwiach i poprawia umieszczony tam zwój, a także leżące dotychczas luzem pędzel i atrament. Chciał mieć je ułożone w taki sposób, aby móc je bezproblemowo wyciągnąć, nawet w środku walki. Po tych drobnych przygotowaniach był już gotowy, mógł rozpocząć rozmowę z kapitanem przybijającego do brzegu statku.
-Dzień dobry, nazywam się Meijin. Nie jestem stąd. Powiedział do Beina kiedy ten tylko znalazł się w zasięgu wzroku (i słuchu). Następnie szybko dodał. -Nachodzę Pana ponieważ ten człowiek, który tutaj się kręcił po okolicy. Poprosił mnie, aby zapytać Pana o jakieś zaległe opłaty dokowe czy coś takiego. Czy wie Pan coś na ten temat? Powiedział najspokojniej jak potrafił, a następnie dodał sobie w myślach.Czy też ktoś próbuje mnie wykorzystać?
Teraz wypadało po prostu czekać na reakcję.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości