Inoyū
Postać porzucona
Posty: 468 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū
Post
autor: Inoyū » 2 lis 2018, o 22:59
Minęło kilka dni.
Kilka dni spędzonych na intensywnym unikaniu jakichkolwiek kontaktów z pasożytującą Narą na zmianę z szukaniem prowizorycznej kryjówki w celu zapewnienia sobie tego introwertycznego komfortu pobycia w towarzystwie samego siebie. Odzywała się do niej tylko po to, by kolejny raz powtórzyć, że dotykanie czegokolwiek w domu jest kategorycznie zabronione, a karą za wchodzenie do pokoju bez wyraźnej zgody jest praca na cel społeczny, którym – niewątpliwie – jest zapewnienie komfortu wiernym poprzez sumienne wysprzątanie całej świątyni. Zupełnie nie w smak jej było, że jeszcze nie zdołała złapać Shi na gorącym uczynku; w końcu tyle ostatnio spoczywa na jej barkach.
Im dłużej trwała wojna, tym częściej nawiedzały ją dość pesymistyczne myśli, że po prostu dłużej już nie da sobie sama z tym rady. Oczywiście, oporządzanie świątyni nie jest pracą w kamieniołomach i raczej nie wymaga jakiejś niesamowitej sprawności fizycznej, ale jakie to ma znaczenie? Mogła jedynie zacisnąć zęby i myśleć o tym, że niedługo to wszystko się skończy, a rodzice wrócą cali i zdrowi gdziekolwiek teraz są . Ile już minęło czasu, odkąd dostała od nich jakąkolwiek wiadomość? Trudno być realistą, gdy chodzi o najbliższych. Nie pamiętała, kiedy ostatnio była tak cholernie optymistyczna, tak obrzydliwie zaklinająca rzeczywistość. Wykrzywiła kąciki ust w dość cierpkim grymasie, lekkim potrząśnięciem głową starając się wyrwać z tej chwilowej stagnacji.
Nie mogła pozbyć się tego niezbyt przyjemnego wrażenia, że czas zaczął jej przeciekać przez palce. Dzień zlewał się z kolejnym dniem, ciągle te same, nieskończenie nudne czynności, ten sam dojmujący niepokój. Kiedy, do cholery, zrobiło się tak przeraźliwie zimno? Nieoczekiwanie mroźny wiatr szczypał ją w policzki i uszy, sprawiając, że – dotychczas nieskazitelnie blada – skóra niemal natychmiast czerwieniła się, a ślepia zeszkliły. Przymknęła je na moment, wierzchem dłoni ścierając z rzęs wilgoć. Pociągnęła nosem. Nabrała w lekko spierzchnięte usta chłodne, przyjemnie rześkie powietrze, by zaraz potem wypuścić je miarowo. Oparła dzierżoną chwilę wcześniej miotłę o mur, po czym przysiadła na samym szczycie schodów, dając się pochłonąć w całości swojemu jakże melancholijnym nastrojowi. Nie czekała na nikogo, nie spodziewała się nikogo. Jedynym, co dzisiaj musiała zrobić, było rozprawienie się wczesnym rankiem z jakąś zagubioną duszą, która w obliczu wojny szukała pocieszenia w wierze.
Zacisnęła ciasno powieki, oddając się medytacji.
0 x
Ichirou
Posty: 4025 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 3 lis 2018, o 00:32
Misja rangi D
1/15
Czym tak naprawdę była wojna? Dla jednych polityczną rozgrywką o szalenie wysokiej stawce, dla niektórych okazją do wykazania się i oddania na rzecz ojczyzny, dla innych czasem terroru, tragedii i strat bliskich. Dla Inoyū wojna była niespokojnym wyczekiwaniem. Na co? Na unormowanie się sytuacji w prowincji, na rezultat wielkiego konfliktu, na wyniesienie się tej cholernej Nara z jej domu , na powrót rodziców.
Wydawałoby się, że wszystko było po staremu. Świątynia stała jak stała, codziennie obowiązki wciąż takie same, Saimin - choć wstrząśniecie - żyło swoim życiem. Jedynie tyle, że robiło się chłodniej.
A mimo to było jakoś tak inaczej. Dziwnie, nieswojo, nieprzyjemnie. Dreszcze, po których wzdrygało się ciało, mogły pojawić się nie tylko z powodu niskiej temperatury, ale też z świdrującej umysł myśli o niepewnym, mglistym jutrze. Myśli, od której najłatwiej było uciec poprzez odcinające świadomość, rutynowe czynności.
Powtarzane niczym mantra, miarowe wymachy miotłą zaklęły rzeczywistość. Biała Wiedźma nie musiała bowiem siedzieć zbyt długo w bezczynności i poświęcać zadumie. Z kontemplacji wyrwały ją bowiem w pewnym momencie jakieś odgłosy, które zakłóciły dotychczasową melodię nuconą przez posępny, chłodny wiatr.
Nie trzeba było więcej niż po prostu ocknięcia się, by rozpoznać, że dźwiękami tymi były odgłosy kroków po kamiennych schodkach świątyni oraz ciche głosy ludzi. Zgadza się - głosy, bo było ich wiele.
Yamanaka była w stanie określić liczbę dopiero, kiedy ujrzała przybyszów na własne oczy. Osiem osób. O-s-i-e-m. Czy za jej warty w tej świątyni zjawiło się aż tylu naraz? Przecież prosiła jedynie o zbłąkaną duszyczkę, a otrzymała spełnione życzenie z wielokrotnie większą mocą.
Być może Wiedźma powinna spojrzeć w kryształową kulę, magiczne zwierciadło lub przyjrzeć się gwiazdom w poszukiwaniu układu, który uzasadniłby te specyficzne okoliczności?
Ach, no tak. Nie trzeba było wcale sięgać po mistyczne sztuczki, ponieważ odpowiedź nasuwała się sama.
Wojna.
Nic tak nie przybliżało ludzi do wiary jak wszelkiego rodzaju smutki i obawy. Kiedy w Soso panował pokój, prowincja dobrze prosperowała, a wszystkim żyło się przywozicie, to nikt nie potrzebował bóstwa lub szeroko rozumianego szczęścia. Wichry niosące aurę śmierci wiele w tej kwestii zmieniły. Gdy w serca ludzi wlała się trwoga, w ich głowach znowu zrobiło się miejsce dla religii.
Grupka prezentowała dość duży przekrój wiekowy, bo najmłodsza osoba miała na oko dwadzieścia kilka lat, a najstarsza była po sześćdziesiątce. Jeżeli chodzi o płeć - trzech mężczyzn, pięć kobiet. Wyglądali raczej pospolicie. Ot, mieszkańcy Saimin, którzy na ulicy, targu lub w innym miejscu nie wyróżniliby się spoza reszty.
- Czcigodna miko, chcielibyśmy odprawić modły ku czci naszych bogów, by nie zapomnieli o nas w tych trudnych czasach - odezwała się siwa kobieta, która wiekiem mogłaby być babką Inoyū.
- Wielu naszych krewnych lub bliskich bierze udział w zażartych bojach. Skoro oni tam, daleko, poświęcają się dla nas, my powinniśmy przynajmniej zadbać, żeby los był im korzystny... - dodał nieco smętnie ciemnowłosy mężczyzna w średnim wieku.
Pozostali jedynie przytaknęli, pokiwali głową. Najwyraźniej byli jednogłośni i razem wspólnie przybyli w jednym celu.
Stado baranków, które samo się prowadziło. Czyż Inoyū nie mogła lepiej trafić?
0 x
Inoyū
Postać porzucona
Posty: 468 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū
Post
autor: Inoyū » 7 lis 2018, o 18:44
Zamknięcie oczu było dość kiepskim pomysłem; pomimo tego, że na dzisiejsze wczesne popołudnie zaplanowała sobie kontemplację o sensie własnej egzystencji i innych, równie filozoficznych sprawkach, niezmiernie szybko przyszedł czas na sen. Przymroczony nadchodzącym snem umysł, jeszcze przed chwilą wypełniony szczerą tęsknotą za rodzicami oraz pieniądzem i nadzieją, że wojna jednak nie dotrze aż do tego gęsto zalesionego skrawka, w którym jęła urzędować , ostatecznie stał się całkowicie pusty, a ciężar głowy zwielokrotnił. W lekkim półśnie oparła czoło o przedramię, które chwilę wcześniej ułożyła na zgiętych w kolanach nogach, po czym przyciągnęła je do klatki piersiowej; ta skulona pozycja miała zapewnić jej chociaż odrobinę ciepła, którego tak bardzo w tej chwili brakowało. Zwinęła zgrabiałe dłonie w pięści, już całkowicie tracąc kontakt z rzeczywistością.
Trwała tak kwadrans, może nieco dłużej. Z całą pewnością naraziłaby się na poważne odmrożenia, gdyby nie alarm, który nagle wzniosło jej trzecie oko . Wzdrygnęła się w popłochu, uświadamiając sobie w końcu, że niedaleko znajduje się spora grupka ludzki – o zgrozo – zbliżająca się do jej chramu. Zmarszczyła delikatnie brwi i rozejrzała się wokół siebie, starając się wypatrzeć sylwetki ewentualnych gości.
– Kogo tu znowu licho niesie…? – burknęła pod nosem, odruchowo poprawiając swoje świątynne szaty. W całej swojej krótkiej karierze głównej kapłanki którą jeszcze tak naprawdę nie była nigdy, NIGDY nie spotkała się z taką zbieraniną ludzi, którzy razem zmierzaliby do świętego przybytku. Grupka zazwyczaj nie przekraczała dwóch, w porywach trzech osób, które zwykle okazywały się być jedynie przybyszami przypadkowo przechodzącymi tuż obok. Z braku laku przystanęli na kilka chwil, by odbyć modlitwę, po czym kontynuowali swoją wędrówkę.
Psiakrew, a co, jeśli to są ci cholerni Hyuuga?! Co wtedy? Uciec czy się poddać? Obie opcje wydają się równie opłakane w skutkach. Bronić? Jak się bronić, kiedy ich jest więcej? Błyskawicznie odsunęła te milion warstw materiału, które miała aktualnie na sobie, by zacisnąć palce na przypadkowym kunaiu, który akurat była w stanie wydobyć ze swojej torby. Zrobiłaby to tylko i wyłącznie dla swojej matki – biedna kobiecina poświęciła całe swoje życie, by świątynia jako tako była w stanie prosperować. Tylko dla niej . Polityka średnio ją interesowała.
Nie minęło zbyt dużo czasu, gdy w końcu mogła ujrzeć swoich potencjalnych przeciwników. Zmrużyła lekko ślepia, starając się dojrzeć, czy ich oczy są białe, czy też nie; po wstępnych oględzinach stwierdziła, że ma do czynienia ludźmi, którzy – na pierwszy rzut oka – są zwykłymi cywilami. Może to najemnicy? A cholera wie – od jakiegoś czasu niczego nie można być pewnym. Poluźniła jednak ten paniczny, żelazny uścisk dłoni na swojej dość prymitywnej broni, by, po wysłuchaniu ich żarliwych próśb, rozłożyć szeroko ręce w zapraszającym geście.
Czcigodna miko . Kąciki ust wykrzywiły się na krótki moment z cieniem satysfakcji, by szybko powrócić do swojego pierwotnego stanu. Twarz Yamanaki przybrała surowy wyraz – jako duchowa przewodniczka musiała wzbudzać szacunek w swoim stadku wiernych baranków.
– Moje serce – chociaż bezlitośnie nękane przez kolejne wieści nadchodzące z frontu – wypełnia się przez krótką, ulotną niczym ludzkie życie, chwilę nieposkromioną radością, gdy widzę was – przerwała na moment, chcąc uzyskać efekt pełnej patosu pauzy – was, którzy w tak ciężkich czasach nadal jesteście w stanie poświęcić te kilka minut na szczerą modlitwę.
Zlustrowała uważnie ich twarze, starając się cokolwiek z nich wywnioskować. Smutni, przybici ludzie. Cywile. Nie mogą – lub nie chcą – walczyć, więc chcą zagłuszyć swoje poczucie winy i usprawiedliwić nieróbstwo, łudząc się, że dzięki modlitwie przynajmniej cokolwiek robią. Że jakoś pomagają, zwiększają szanse na powodzenie. Dobry bóg swoim boskim palcem odmieni losy wojny.
Uśmiechnęła się wreszcie, gestem zachęcając ich do wejścia na górę, po czym sama wykonała kilka kroków w stronę bramy torii. Wyciągnęła rękę, by wskazać nią chōzuyę, w której mieliby przy pomocy wody pozbyć się wszystkich nieczystości.
– Chodźcie za mną. Okażcie należny Im szacunek, gdy wkroczycie do Ich domu.
0 x
Ichirou
Posty: 4025 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 9 lis 2018, o 00:24
Misja rangi D
Inoyū
3/15
Hej, może wojna wcale nie była taka zła? Przecież nic innego nie generowało takiego ruch w świątyni, a ten oznaczał jedną przesympatyczną rzecz. Pieniążki. Oczywiście nie było to takie hop siup, bo przecież należało na wszystko zapracować. Biała Wiedźma nie mogła się teraz ograniczyć do pozamiatania placyku lub sprzedania jakiegoś talizmanu, o nie nie nie. Czekało przed nią o wiele bardziej wymagające zadanie, którego być może jeszcze nie wykonywała. Musiała pokierować młodym tłumem i omamić natchnąć ich dusze sakralnym ukojeniem. Miała szczęście, bo trafiła na dość podatny materiał. Widać było w ich zachowaniu, że przybyli tu w jasnym celu i nie było potrzeby zachęcania ich do złożenia modłów. Złożenie ofiar było jednak zupełnie inną kwestią, która na ten moment pozostawała niewiadomą.
Oj tak, Inoyū potrafiła wcielić się w odpowiednią rolę. Właściwe gesty oraz słowa rozprowadziły dookoła wyczuwalną aurę patosu, która pochłonęła wszystkich niemalże w całości. Nikt nie zamierzał przerywać i zakłócać rytmu tego spotkania. Stadko owieczek podążyło za swoim pasterzem.
Przynajmniej tyle, że chōzuya była na tyle duża, że cała grupa była w stanie obmyć się w jednym czasie. Wszyscy wykonali swój obowiązek z należytą starannością, żeby z czystymi ciałkami i serduszkami mogli przystąpić do religijnych obrządków.
Później przemieścili się tam, gdzie Yamanaka ich poprowadziła. Zanim jednak białowłosa sława z Saimin rozpoczęła swój spektakl, głos zabrała siwa kobieta - ta sama, co wcześniej.
- Czcigodna miko, czy moglibyśmy najpierw wyjawić intencje naszych modlitw? - zapytała, na co część z zebranych pokiwała głową lub przytaknęła.
- Proszę bogów o opiekę nad moim wnukiem, który ruszył na granicę walczyć o nasze bezpieczeństwo - dodała chwilę później.
- A ja mojego męża. On też walczy, gdzieś tam, a wciąż nie otrzymałam od niego żadnej wiadomości... - odrzekła dość młoda kobieta, pociągając przy tym zakatarzonym noskiem.
- Ja o mojego brata - oznajmił mężczyzna w średnim wieku.
- Składam modły o szczęście dla moich synów, również żołnierzy - powiedziała kobieta o posępnym, zmęczonym wyrazie twarzy.
- Ja chciałabym wyprosić zdrowie dla mojej ciężko chorej córci - powiedziała trzydziestoletnia kobieta.
- A ja bym poprosił o to, żeby tych Hyuugów jakaś zaraza dotknęła - rzekł mężczyzna, na którego w tym momencie wszyscy przenieśli wzrok. Wiele z tych spojrzeń było mało przyjaznych lub ukazujących zdziwienie, ale w gruncie rzeczy nikt nie zamierzał polemizować z tą nietypową intencją. Niedostatek u sąsiadów był w końcu wszystkim na rękę.
- My składamy prośbę o przychylne spojrzenie bogów na całe Saimin - oznajmiła starsza pani w imieniu swoim oraz współmałżonka.
No, no, trochę się tego uzbierało, choć przecież wszystkich zgromadzonych można było załatwić właściwie jedną ceremonią, bez rozbijania się na pojedyncze przypadki.
0 x
Inoyū
Postać porzucona
Posty: 468 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū
Post
autor: Inoyū » 15 lis 2018, o 18:27
Cierpliwie odczekała, aż pokaźna grupka wiernych wtoczy się wreszcie na samą górę. Skinęła delikatnie głową jednej ze staruszek, które z wielkim trudem pokonały kilka ostatnich stopni schodów, dając im niemy znak, że nie muszą się spieszyć. Na wszystko jeszcze będzie czas. Wszystko jeszcze zdążą zrobić. Inoyu poczeka, ale nie pomoże. Kiedyś w końcu same wejdą.
Przystanęła tuż obok wejścia do pomieszczenia, tym samym zagradzając drogę komukolwiek, komu w ogóle przyszłoby do głowy, by spróbować tam wejść; nadal nie była do końca pewna, jaka jest prawdziwa tożsamość przybyłych. Wszelkie dewocjonalia, które jej rodzina była w stanie zebrać, wcale nie są taką tanią sprawą – matka chyba by ją zabiła, gdyby dowiedziała się, że jej własna pierworodna byłaby na tyle głupia, by wpuszczać do środka sporą zgraję podejrzanych ludzi bez jej wyraźnej zgody. Nie dałaby rady w pojedynkę ich wszystkich ogarnąć, gdyby zechcieli okraść ją ze wszystkich nagromadzonych przez lata świętości. Yamanaka nigdy nie była osobą zbyt ufną, jednak wojna spotęgowała jej obawy do tego stopnia, że aktualnie nie ufała nikomu oprócz siebie.
Oparła się grzbietem o porośnięty mchem mur, z coraz większą nerwowością czekając, aż wszyscy w końcu dokonają tego symbolicznego oczyszczenia, które chwilę wcześniej nakazała im wykonać. Całe szczęście, że chōzuya była na tyle duża, że mogli to zrobić w jednym czasie. Dostałaby chyba kociokwiku, gdyby musiała obserwować, jak każdy z nich – w swoim tempie, powoli, po kolei – wykonuje tę samą czynność, podczas gdy sama Inoyu stałaby sobie bezczynnie, niecierpliwie oczekując przejścia do samego sedna. Do rzeczy. Możliwie jak najszybciej.
Intencje były dość przewidywalne i nie różniły się niczym szczególnym od próśb, które niemal dzień w dzień słyszała od momentu, gdy zaczęła się wojna. Nawet ta, która uwzględniała rzucenie przekleństwa na wszystkich Hyuuga bynajmniej nie była niczym wyjątkowym; jedyna reakcja pozostałych skłoniła Yamanakę do momentalnego zbystrzenia. Dlaczego mieszkańcy Soso mieliby mieć coś przeciwko nagłej śmierci swoich przeciwników? Aż tyle w nich empatii? Czy są w stanie współczuć ludziom, którzy w tym momencie mogliby brutalnie mordować ich najbliższych? Być może tak. A być może nie, bo po prostu nimi nie są .
Podsunąwszy dość wymownie w ich stronę niewielką skrzyneczkę, do której zachęca swoich najdroższych wyznawców do złożenia ofiary w postaci pieniążka, rozstawiła szeroko ręce, tym samym dając znać, że czas rozpocząć tę krótką ceremonię.
– O, potężna Amaterasu, która – zarówno w swojej potędze, jak i miłosierdziu – stoisz na straży ładu i harmonii, wysłuchaj łaskawie naszych żarliwych próśb i zaprowadź tak upragniony pokój. Wszechmocna Amaterasu, Ty jesteś Słońcem – uniosła wzrok ku niebu, jakby w tym momencie kierowała swoje słowa personalnie do tej wielkiej, wyjątkowo ostro dzisiaj świecącej, gwiazdy – nie pozwól więc, by na naszych ziemiach zapanowała wieczna ciemność. Użycz swoich promieni i oświetl całe Saimin, wybawiając je z mroków wojny.
Przymknęła na moment ślepia, a usta zacisnęła w ciasną linię. Pozwoliła, by niezbyt przyjemny, mroźny wiatr rozwichrzył jej jasne kudły, a myśli spokojnie napłynęły do jej głowy. Zastygła tak na chwilę, formułując je w odpowiednie słowa.
– Módlmy się za naszych synów oraz córki, ojców oraz matki, mężów oraz żony – kontynuowała, omiatając spojrzeniem każdego z przybyłych – Módlmy się także za dalszych krewnych oraz przyjaciół, którzy walczą teraz na froncie za naszą wspólną, spokojną przyszłość. Błagam o siłę i moc wytrwania w walce – w skupieniu podniosła ręce nieco wyżej, prostując lekko grzbiet. Wyszeptała pod nosem przydługą, niezbyt zrozumiałą mantrę, nie kierując jej właściwie do żadnej osoby z grupy. Kiedy wreszcie skończyła, ponownie rozłożyła dłonie na wysokości swoich bioder, po czym dokończyła swoją przemowę – Módlmy się za zmarłych. Za poległych w boju, którzy walczyli aż do utraty tchu i poświęcili swoje życie, byśmy my mogli żyć. Nie pozwólmy im odejść w zapomnienie i pamiętajmy, by zawsze uwzględniać ich w swoich modlitwach.
Zmarszczyła delikatnie brwi. Zatrzymała przeszywająco zimny wzrok na osobie, której główną intencją była szybka i sprawna śmierć jego wrogów. Była szczerze ciekawa zamętu, który zapewne rozogni się wraz z jej kolejnymi słowami. Zmrużyła delikatnie ślepia.
– …I módlmy się również o to, by tych sukinsynów z Hyuuga w końcu szlag jasny trafił.
0 x
Ichirou
Posty: 4025 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 15 lis 2018, o 21:14
Misja rangi D
Inoyū
5/15
Krzywe spojrzenia na mężczyznę życzącego Hyuugom zarazy wcale nie musiały wynikać z pacyfistycznej postawy reszty wiernych. Równie dobrze mogło chodzić po prostu o kulturę i konieczność zachowania należytej, nienagannej postawy, adekwatnej do podniosłego charakteru tego miejsca. A może faktycznie do jinjy zjawiły się same szlachetne świętoszki? Kto wie.
Fakt posiadania tłumu zamiast pojedynczego pielgrzyma wiązał się z potencjałem wielokrotnie wyższego zarobku, ale też z ryzykiem rozwleczenia się wszystkich potrzebnych etapów obrządku. Na całe szczęście rozwleczenie te nie było wielokrotne, ale i tak pozbawiona cierpliwości osoba mogła odczuć znużenie biernym, nudnym wyczekiwaniem, aż cała hołota gromada będzie gotowa do dalszej ceremonii. Równowaga w naturze musiała zostać zachowana i Inoyū nie miała tak dobrze - trafiła na grupę całkiem gorliwą, ale przy tym bardzo ślamazarną.
Gdy rozpoczęła się główna część dzisiejszego zebrania w świątyni, wszyscy zamienili się w słuch i wlepili swe ślepia w czcigodną Miko. Otworzyli swe serca i pozwolili wtłoczyć w nie wzniosłe słowa białowłosej kapłanki, które były dobierane i wypowiadane z wielką wprawą. Nikt nawet nie śmiałby się pomyśleć, że stojąca przed nimi młoda Yamanaka jest tutaj jedynie pomocnicą.
Każdy na swój sposób przeżywał ten patetyczny spektakl. Jakiś pan zamknął oczy, starsza kobieta zaczęła niemo powtarzać, a kogoś na tyłach tak poniosło, że podnosił ręce i wykonywał te same gesty co przewodniczka ceremonii. Tak czy inaczej, wszyscy byli całkiem mocno skupieni i można było sobie życzyć innych pielgrzymów posiadających w sobie tyle pasji co ci tutaj.
Ostatnia intencja wybiła ze skupienia parę osób na moment. Starsza babinka z niedowierzaniem zamrugała kilka razy, jakaś inna kobieta zrobiła karpia, pewien dziadziunio zmarszczył krzaczaste, siwe brwi, a mężczyzna w średnim wieku uśmiechnął się pod nosem. Obyło się jednak bez komentarzy. Pozycja kapłanki dawała zbyt duży autorytet, a i nikt z obecnych nie chciał przerywać mistycznej atmosfery, jaka roztoczyła się wokół z nich.
Prędzej lub później religijne przedstawienie dobiegło końca. Część z zebranych zaraz po niej opuściła świątynie, uiszczając rzecz jasną mniej lub bardziej symboliczną opłatę. Zadziałała tu trochę psychologia tłumu, nikt nie chciał wyjść na skąpca, więc rzucił cokolwiek.
Jakaś starsza para została jeszcze w samej świątyni, by po prostu pokontemplować. Inna pani w średnim wieku podeszła natomiast do Inoyū celem spytania o jedną rzecz.
- Pani MIko, a czy można nabyć tu dew...cjonowalia? - zapytała grzecznie, choć trochę nieskładnie. Bidulce język się poplątał przy ostatnim słowie.
0 x
Inoyū
Postać porzucona
Posty: 468 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū
Post
autor: Inoyū » 27 lis 2018, o 23:33
Głupi, naiwni ludzie. Do bólu łatwowierni. Trudno nie czuć się oświeconym w momencie, gdy ma się przed sobą tak nierozumną, szarą masę. Ładnie podziękowała każdemu, kto wrzucił do jej skrzyneczki kilka zaśniedziałych monet. Puste ślepia Yamanaki na powrót przybrały dość nieprzyjazny wyraz, gdy odprowadzała wzrokiem oddalające się od świętego przybytku sylwetki. Potrząsnęła zapełnionym do połowy pojemnikiem, starając się mniej więcej określić, czy zebrana sumka mogłaby w jakikolwiek sposób ją usatysfakcjonować. Nie zmęczyła się za bardzo, więc, ostatecznie, nie było tak źle. Spodziewała się dostać dużo mniej; Yamanaka wraz z pierwszym zerknięciem zdążyła już zaszufladkować członków tej grupki jako gorliwie wierzącą biedotę, która poskąpi czcigodnej kapłance złamanego grosza. Co za zaskoczenie.
Nie wiedziała do końca, czy w ogóle jakkolwiek im pomogła. Wydawali się być całkiem zadowoleni. Naprawdę wystarczy im tylko tyle, by poczuć ulgę? Czy zdjęła chociaż odrobinę ciężar z ich znękanego skutkami wojny serca? Cóż, najważniejsze było to, że odciążyła ich portfele ze zbędnych monet. Pewnie i tak już nigdy ich nie zobaczy.
W sumie, to trochę zazdrościła im tej łatwości powierzenia swojego życia wyimaginowanym istotom, które w swoich wszechmogących, boskich dłoniach trzymają ludzki los i mogą sobie z nim zrobić, co tylko sobie wymarzą. Wystarczy krótka modlitwa, a bogowie już są łaskawi. Załatwione, odbębnione, można przejść do zwykłych, przyziemnych spraw.
Wpółprzytomna potrząsnęła skrzyneczką raz jeszcze, by zaraz potem już odstawić ją na swoje miejsce. Następnym razem postara się bardziej, by było jeszcze więcej.
Rozejrzała się sennie wokół siebie, sprawdzając, czy nadal nie kręcą się tutaj jakieś niedobitki. Przysiadła półdupkiem na prowizorycznym stołku złożonym z kilku zbitych razem kawałków drewna, starając się z niego nie spaść; niestabilny był bowiem jak jasna cholera.
Mamo, wróć.
– Dewocjonalia, droga pani. De-wo-cjo-na-lia – odburknęła niezbyt przyjemnie, w pierwszym momencie nie do końca rejestrując, czego tak właściwie może ta kobiecinka od niej chcieć, jednak, węsząc okazję do wciśnięcia jej kilku szpargałów, błyskawicznie odzyskała cały swój wigor. Wyprostowała dotychczas niezgrabnie pogarbiony grzbiet, a na twarz przywołała nieco przesłodzony uśmiech. Wykonała zamaszysty gest ręką, chcąc zaprezentować wszystkie swoje nagromadzone dobra.
– Ależ oczywiście, że są! Co tylko sobie pani zażyczy – zaszczebiotała nienaturalnie uprzejmiutkim głosikiem, po czym nerwowym ruchem dłoni poprawiła ułożenie wystawionych na stoisku bibelotów.
– Zapewne interesuje się pani talizmanami i amuletami, prawda? – Podniosła wreszcie wzrok na kobietę, podpierając się rękoma o blat. – Mogę zaproponować omamori, z tym, że musi pani pamiętać, że oddziaływałby wyłącznie na panią. Jeżeli chciałaby pani zadbać o całą rodzinę, to zdecydowanie polecałabym ofuda – zasugerowała jakże nienachalnie , wskazując wymienione wcześniej świętości. – Jest to opcja nieco droższa, ale też – w pewnym sensie – bardziej opłacalna. Wybór należy do pani.
Skończywszy swój monolog zerknęła na swoją potencjalną klientkę wyczekująco. Łypnęła kontrolnie na boki, sprawdzając, czy nie ominęła czegoś, na co jeszcze mogła ją naciągnąć, skoro już udało jej się chociaż na moment ją zainteresować swoim asortymentem. Podniosła dość niepozorną figurkę kota, teatralnie udając zaskoczenie.
– A! Zapomniałabym. Z doświadczenia wiem, że dzieci wręcz uwielbiają maneki-neko . Przynoszą szczęście... – ...oraz pieniądze. Klientów. Praktycznie w każdym kącie świątyni ulokowana była figurka przedstawiająca najczęściej złotego lub trójkolorowego kota z uniesioną – obowiązkowo – lewą łapką. Inoyu raczej nie wierzyła w tego typu dyrdymały, ale jeśli chodzi o zwiększenie szans na zdobycie dodatkowej klienteli, a co za tym idzie – pieniążków, to owszem, może trochę pozaklinać rzeczywistość takimi niegroźnymi zabobonami. W końcu nie zaszkodzi, a może pomóc, nie? – ...a do tego świetnie wyglądają. Idealnie nadają się na prezent.
0 x
Ichirou
Posty: 4025 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 28 lis 2018, o 20:07
Misja rangi D
Inoyū
7/15
Starsza pani pokiwała pokornie głową ze zrozumieniem, ale nie dawało to pewności, że poprawna forma trudnego słowa zapisała się w jej nie najlepszej już pamięci i w przyszłości nie popełni podobnego przekręcenia. Lekcje poprawnej wymowy nie były tu jednak istotne, bo Białej Wiedźmie chodziło przecież o obrót pieniądza.
Pieniążek jednak nie chciał tak łatwo przejść z rączki do rączki.
Nie to, żeby kobieta była niechętna do nabycia de-wo-cjo-na-liów. Naprawdę chciała coś kupić, tyle że była niesamowicie niezdecydowana. To spoglądała na jeden talizman, to na drugi, to potem znowu na pierwszy. Macała je na zmianę niczym jakaś wybredna baba, obmacująca wszystkie warzywa na stoisku w poszukiwaniu patisona swojego życia.
- ...to może tą ofundę - wreszcie się określiła, po czym wyciągnęła portmonetkę, z której zaczęła odliczać drobne monety. Baaardzo powoli i uważnie, żeby czasem się nie pomylić.
Haa, chciwość nie popłaca! Znaczy się, popłaca, bo starsza pani zainteresowała się zaproponowanymi figurkami, ale jednocześnie poddała wielkiemu testowi zapewne już nadszarpniętą cierpliwość Inojki. Mogłoby się wydawać, że zakup jednej z wielu takich samych figurek przejdzie sprawnie, jednak nic bardziej mylnego. O nie, nie ma tak łatwo. Kobieta zaczęła oglądać każdego kotka po kolei, tak jakby jej nie-sokoli wzrok był w stanie wypatrzyć nawet najdrobniejsze skazy i wybrać tego jedynego, idealnego maneki-neko.
Ile jej to zajęło? Ach, ciężko powiedzieć, ale z pewnością ten przypadek mógł być świetnym modelem do badania zjawiska dylatacji czasu, ponieważ ten niesamowicie się ciągnął i dłużył.
- Wnusia się ucieszy - oznajmiła w pewnym momencie, kiedy szczęśliwie udało się jej wybrać właściwą figurę. Po wyborze rzecz jasna nastąpił znowu długi moment na rozliczenie, ale to było już na tyle. Babunia uśmiechnęła się, pożegnała i skinęła głową, a potem niemrawym krokiem ruszyła w stronę wioski.
W terenie świątyni pozostała już sama Inoyū oraz starsze, gorliwe małżeństwo, które skupione było na kontemplacji i na swój sposób było samowystarczalne.
- Patrz, bogowie przemówili, to musi być znak! - kobieta przełamała panująca w okolicy ciszę, wskazując małżonkowi na miejsce, w którym coś dostrzegła.
- Rzeczywiście...
Jeżeli Czcigodna Miko zainteresowała się niespotykanym cudem i spojrzała we właściwym kierunku, to swymi pozbawionymi źrenic ślepiami mogła dostrzec nietypowego gościa.
Na terenie świątyni znalazła się jakaś samotna, zbłąkana sarenka. Węszyła tu i tam, zainteresowana otoczeniem. Może szukała jedzenia, trudno powiedzieć. Nie stanowiłaby takiego wielkiego kłopotu gdyby nie fakt, że robiła wokół siebie mały bałagan - strąciła łebkiem lub kopytkiem napotkane przedmioty, które nie były na stałe przytwierdzone do podłoża.
0 x
Inoyū
Postać porzucona
Posty: 468 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū
Post
autor: Inoyū » 28 lis 2018, o 22:45
Zacisnęła ciasno szczęki, dalej zmuszając swoje wargi do ułożenia się w – tak cholernie nienaturalnie prezentujący się na jej twarzy – sympatyczny uśmieszek. Wodziła nieobecnym spojrzeniem za pomarszczoną dłonią kobiety, czując, że intensyfikująca się w niej furia za kilka chwil osiągnie swoje apogeum. Zwilżyła nieprzyjemnie suche usta, przełknęła głośno ślinę. Nie mogła znaleźć żadnego ujścia swojej wzmagającej się frustracji, które nie uraziłoby w jakiś sposób jej klientki, więc dalej dusiła ją w sobie. Przymknęła lekko ślepia; dalsze obserwowanie flegmatycznych ruchów kobieciny tylko zwiększało prawdopodobieństwo potrząśnięcia jej przez Yamanakę w celu przyspieszenia podjęcia przez nią decyzji. Czy rzeczywiście mogłaby osiągnąć w ten sposób jakikolwiek satysfakcjonujący ją skutek? Pewnie nie, ale, na bogów, niechże już cokolwiek wybierze! Cokolwiek, do cholery! Wybierz cokolwiek, to nie ma większego znaczenia, przecież one i tak nic nie zrobią!
– Doskonały wybór! – zakrzyknęła być może nieco zbyt donośnie i sprawnym ruchem spakowała wybrany talizman w papierową paczuszkę, przyozdabiając go czerwonym stemplem informującym o tym, w jakiej świątyni został nabyty. Przekazała pakuneczek na ręce kobiety, przy okazji wykonując w jej stronę delikatny ukłon, jakże mylnie myśląc, że transakcja już została dokonana. Widząc, że jej szanownej klientce bynajmniej się nie spieszy, a w jej oko wpadły figurki słodkich kotków, osunęła się na swój stołek ze znużeniem. Podparła głowę o zgiętą rękę. Ulokowała dłoń w okolicach kości jarzmowej, próbując opuszkami palców rozmasować skroń. Cholerna migrena.
Wlepiła coraz bardziej znudzony wzrok w ogrom sztucznych koteczków, nawet nie fatygując się, by jakkolwiek jej podpowiadać. Wiedziała doskonale, że to tylko wydłużyłoby i tak zdecydowanie zbyt przedłużający się proces decyzyjny. Westchnęła tylko cicho pod nosem, przecierając dłonią swoje blade lico.
– Oczywiście, że się ucieszy, nie ma innej opcji! Dziękuję i do widzenia, zapraszam ponownie – wydukała na jednym wdechu doskonale wyuczoną formułkę, niemal wciskając jej do rąk tę idealną, jedyną figurkę. Uśmiechnęła się na pożegnanie, pomachała. Ukłoniła się raz, drugi, trzeci.
W końcu sobie poszła.
Odczekała jeszcze momencik zanim wróciła do swoich powinności. Korzystając z tego, że w chramie został już tylko dość niegroźnie wyglądający duet staruszków, chwyciła w dłoń pozostawioną kilka chwil wcześniej miotłę, by wykonać nią parę niedbałych ruchów. Całą swoją energię spożytkowała na użeranie się najpierw z całą zgrają wiernych , a potem… potem jeszcze ta cholerna baba! Zwyczajnie już jej się nie chciało. A może tak jeszcze kwadransik i fajrant? W końcu zasługuje, prawda?
Zerknęła kilkakrotnie w stronę modlącej się pary, która z jakiegoś tajemniczego powodu zaczęła się bardzo podejrzanie zachowywać; do uszu Inoyū dotarły zniekształcone szepty i zanikające co kilka sekund szmery dobiegające gdzieś zza jej grzbietu. Zmarszczyła lekko brwi, starając się znaleźć źródło tych przedziwnych odgłosów.
– Szlag – syknęła.
Sarenka, oczywiście, była przesłodka. Mniej słodkie jednak już było to, że razem z całą swoją słodkością zaczynała szerzyć chaos – niewinnie trącała wszelkie świątynne akcesoria, które kosztowały Yamanakę niemałe pieniążki. Utkwiła na zwierzęciu dość paniczne, rozbiegane spojrzenie, nie do końca wiedząc, co może teraz z tym fantem zrobić. Musiała ratować sytuację.
Improwizować jak tylko ona potrafi.
– Prawdziwy cud! Boski posłaniec! – wydusiła z siebie półszeptem, ale i z wielką ekscytacją – Amaterasu wysłuchała naszych żarliwych próśb i zesłała tę istotę, by dać nam – jej pokornym wyznawcom – jakiś znak. Pokłońmy mu się nisko, by oddać należną mu cześć. Pośpieszmy się, bo może się spłoszyć!
Zamarkowała głęboki, niemal sięgający podłoża, ukłon, po czym natychmiast podniosła się do pionu, i, zachowując się na tyle ostrożnie, ażeby sarenki nie wystraszyć, zebrała z jej drogi większość drogocennych de-wo-cjo-na-liów. Genialnym planem Inoyū było to, że zgarnie wszystko na tyle błyskawicznie, by umknęło to uwadze – teoretycznie – nadal głęboko pokłonionych staruszków. Nie chciała, póki co, wchodzić z sarną w jakieś bliższe interakcje – w końcu cholera wie, czy gdzieś za krzakiem nie czai się jej rozwścieczony tatusiek.
0 x
Ichirou
Posty: 4025 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 29 lis 2018, o 21:11
Misja rangi D
Inoyū
9/15
Dziewczyna miała to szczęście, że akurat trafiła na całkiem gorliwą parę, która i tak bez sugestii wpadła na myśl, że pojawienie się leśnej przybłędy nie jest wynikiem przypadku, lecz zrządzenia bogów. Wystarczyło więc podłapać temat i dać ludziom to, czego potrzebowali. Kto jak kto, ale Inojka była w tym naprawdę dobra.
- Czy to koniec wojny? - zostało rzucone w eter pytanie ze strony mężczyzny. Trudno powiedzieć, czy oczekiwał odpowiedzi ze strony kłopotliwej sarenki, czy od Czcigodnej Miko. Zanim jednak odpowiedziała mu Yamanaka lub po prostu Cisza, jego współmałżonka pociągnęła go za rękaw, by ten również wykonał uniżony pokłon w kierunku boskiego heralda.
Uch, chyba gościa coś strzyknęło w plecach, bo słyszalne było ciche stęknięcie, a na jego twarzy namalował się grymas bólu. No i w samym ukłonie zastygł chyba na dłużej niż powinien. No chyba, że to po prostu nadmierna gorliwość?
Biała Wiedźma miała okazję by odsunąć parę rzeczy z bliższego otoczenia sarenki i zapobiec dalszym zniszczeniom. Jeżeli młoda kapłanka miała dalej ją na oku, to mogła dostrzec, że twa w pewnym momencie podniosła głowę i poruszała uszkami, jakby te wyłapały jakieś niepokojące dźwięki. Zaraz po tym gdzieś pobiegła wgłąb lasu.
Och, czyżby bogowie byli niezadowoleni niestarannymi modlitwami?
Nie, to chyba coś innego, bowiem chwilę później i Inojka mogła usłyszeć coś więcej prócz cichutkiego szumu wiatru i szelestu gałązek. Miarowe kroki, które z każą chwilą robiły się coraz donośniejsze. Chyba należały do jakiejś masywnej persony. Lub do mocno zdenerwowanej, a przez to stawiającej kroki w bardzo zdecydowany sposób.
I wtedy zza schodków wyłonił się mężczyzna . Całkiem wysoki i raczej dobrze zbudowany, choć w tej kwestii kilka warstw ubrań mogło zakrzywiać prawdę. Choć czubek głowy zakrywała czapka, to intuicja jakoś podpowiadała, że był łysy. Sam ubiór raczej normalny, za wyjątkiem jednego elementu - drewnianej pałki przy pasie.
- Ty parszywa wiedźmo... - zaczął rozzłoszczony na dzień dobry.
Zaraz, zaraz! Inoyū już gdzieś widziała tę facjatę. Tak, przecież dość długo się jej wpatrywała. Tuż przy bramie miasta. Na kilka chwil przed nieszczęśliwym wypadkiem. To dlatego podświadomość podpowiadała, że typek jest łysy.
- ...wpierw rzuciłaś na mnie urok, żem dwa dni później stracił pracę, a teraz jeszcze od mojej matki kasę wydoiłaś?- dokończył, zatrzymując się w odległości kilku długich kroków od reszty gromadki. Jeżeli chodzi o starsze małżeństwo, to ci zrobili krok w tył, chyba nie chcąc wdawać się w kłopoty.
0 x
Inoyū
Postać porzucona
Posty: 468 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū
Post
autor: Inoyū » 5 gru 2018, o 22:03
Wszystko zagrało dokładnie tak, jak tego chciała.
Pomimo tego swojego religijnego sceptycyzmu przez krótki moment miała wrażenie, że bogowie – o ile tacy w ogóle mają rację bytu gdzieś tam wysoko w niebiosach – jednak jej sprzyjają. Dotknęli ją swoim boskim palcem, sprawiając, że rozwiązywała każdy napotkany problem z nadnaturalną łatwością; jej wierni wyznawcy właśnie kłaniają się w pas sarence, zaś sama sarenka jakoś tak się odrobinkę uspokoiła. Świetnie, idealnie. To chyba jednak będzie dobry dzień… pierwszy od bardzo, bardzo dawna.
Otarła kilka kropelek potu z czoła przydługim rękawem swoich świątynnych szat, po czym oparła ręce na biodrach, obserwując z lekkim rozczuleniem jak niezapowiedziany gość pomyka na tych swoich nieco niezdarnych jeszcze, cieniuteńkich nóżkach, by w kilku długich susach opuścić teren świątyni i zniknąć gdzieś w leśnych gęstwinach. Musiała przyznać, że to całe te wydarzenie było całkiem miłe . Beztroskie takie. W końcu kto nie lubi słodkich zwierzątek?
- Powstańcie – zakomenderowała do staruszków, którzy zapewne nadal bili czołem uniżone pokłony. Wzniosła ręce nieznacznie ku górze w celu poparcia wypowiedzianego nakazu.
Ale coś było nie tak.
Dobra passa najwyraźniej nie może trwać wiecznie; nie musiała się odwracać, by wyczuć swoim szóstym zmysłem dość dynamicznie zbliżają się osobę, która – jak się chwilę później okazało – bynajmniej nie miała zbyt dobrych intencji. Zerknęła w jego stronę przez ramię niezwykle ostrożnie, nie wiedząc, kogo właściwie może się o tej nieboskiej godzinie spodziewać.
Ujrzała pomarszczoną, podniszczoną – z całą pewnością przez dość wyczerpującą pracę – twarz i spozierające z nieudawaną wrogością oczy, których spojrzenie było wycelowane prosto w nią. Przybysz prezentował się tak nieprzyjemnie, jak tylko nieprzyjemni przybysze mogą się prezentować. Czyli bardzo nieprzyjemnie.
- Panie, co pan! – warknęła równie niesympatycznie, odpowiadając na jego wzrok wzrokiem równie wrogim - Drogi panie, jak pan się zachowuje w świętym miejscu! Jestem szczerze oburzona pańską postawą.
Oczywiście , że wiedziała, któż to jest. Nie sposób zapomnieć facjaty, którą obserwowało się tak długo z wrodzonej przekory i chęci zobaczenia, jaki mógłby być tego rezultat; rezultatem, niestety, było – jakże obrzydliwe! – splunięcie przez strażnika na ziemię.
Wiedźma? Urok? Czy takie pochlebstwa były w tej chwili konieczne? W czerwonych ślepiach Yamanaki błysnęła pełna złośliwości iskierka, twarz jednak pozostała nienaruszona, wręcz kamienna.
- Ofiara jest całkowicie dobrowolna. Sumienie nie pozwoliłoby mi wyciągać pieniędzy od wiernych, jak może mnie pan tak obrażać? – syknęła z wyrzutem, układając w nieco przejaskrawionym geście dłoń na klatce piersiowej tak, by znalazła się mniej więcej w okolicach serca. Czy jeśli wystarczająco długo poudaje głupią, to w końcu się odczepi?
- Pomimo tych gorzkich słów, które właśnie pan z siebie wypluł, niechże się pan nie obawia - będę się modlić o pańskie szczęście. A teraz odejdź pan w pokoju.
0 x
Ichirou
Posty: 4025 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 6 gru 2018, o 18:44
Misja rangi D
Inoyū
11/15
Sława nie zawsze była pozytywna, a religia nie zawsze wzbudzała dobre emocje. Albinoska mogła się przekonać o tych dwóch rzeczach za jednym zamachem. Trudno powiedzieć, co w przypadku nieprzyjemnego pana było iskrą, która spowodowała pożar, ale chyba najbardziej bezpieczną odpowiedzią będzie to, że wszystkie czynniki nawarstwiły się i pchnęły go do to aktualnej awantury.
A może to złośliwość bogów chcących ukarać Inojkę za jej materialne podejście do posługi kapłańskiej? Może Biała Wiedźma naprawdę posiadała zdolność rzucania na innych uroków i wtedy, pod bramą, niemiłym spojrzeniem sprowadziła na typka nieszczęście?
Można było się zastanawiać i snuć różne przypuszczenia. Ale nie teraz, bowiem sytuacja stała się dosyć gorąca mimo panującego wokół chłodu.
- Te, to ja tu jestem oburzony - odwarknął, spoglądając na Czcigodną Miko spode łba.
Tak jak dotychczas jej wszystkie wzniosłe, umiejętnie dobrane słowa padały na podatny grunt, tak teraz całkowicie odbiły się od skały. Wzburzony mężczyzna nie wyglądał na kogoś, kogo dało się udobruchać odwołaniami do sumienia, świętości tego miejsca, czy do czegokolwiek innego. On przybył tutaj z narzuconą z góry tezą i raczej nic nie było w stanie zmienić jego przekonań. Na pewno nie były to słowa osoby, która jego zdaniem była odpowiedzialna za wszelkie zło, jakie spotkało go w ostatnim czasie.
- Widziałem! Ha, widziałem jak na mnie spojrzałaś, ty francowata wiedźmo! Znowu próbujesz rzcuić na mnie urok!!! - krzyknął, zalewając się czerwienią. - Wyplujesz to ty zaraz te wszystkie twoje czary! - dodał, czyniąc zdecydowany krok w stronę kapłanki.
Małżeństwo w tym czasie zdążyło się już troszeczkę wycofać i stanąć za jakimś filarem, drzewem lub innym elementem architektury. Przybyli tu pokontemplować i zaznać spokoju, a nie szukać awantur. Nie zamierzali więc uczestniczyć w jakikolwiek sposób w tym, co właśnie się rozkręcało.
Już od dobrej chwili prawa rączka swędziała łysego, ale dopiero teraz sięgnął po drewnianą pałkę, która wisiała mu na pasku. Rola tej prymitywnej broni wcale nie ograniczała się do dekoracji, ponieważ kolejnej sekundzie poszła już w ruch. Mężczyzna machnął ręką i uderzył pałką w to, co było mu najbliższe - jakiś posąg, słup, czy chociażby ścianę.
- Oddasz pieniądze i odwołasz czary, albo rozpieprzę pieprzoną świątynię - zadeklarował w gniewie, czyniąc kolejny krok w stronę białowłosej pani gospodarz.
0 x
Inoyū
Postać porzucona
Posty: 468 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū
Post
autor: Inoyū » 6 gru 2018, o 22:20
Aż się dziewczę wzdrygnęło, gdy ex-strażnik uderzył z impetem o zdobną, starą – i z całą pewnością niesamowicie drogą – wazę, która rozbiła się na milion drobnych kawałeczków. Kawałki naczynia rozbiegły się po kamiennej posadzce tak, że jej szczątki można było znaleźć dosłownie w każdym najodleglejszym kącie świątyni; Inoyu, zerknąwszy z niedowierzaniem na mieniące się kryształki, chwilę później stanęła na nich bezlitośnie drewnianą podeszwą. Przeniosła ciężar ciała na nogę, która właśnie stąpnęła na resztki wazy, wywołując przy tym niezbyt przyjemny dla uszu chrzęst.
Nie była w stanie pojąć, że ktoś taki – tak mało znaczący, tak żałośnie nieistotny, tak nierozumny – zaczął jej grozić. Ba, nie dość, że grozić, to jeszcze wprowadzać swoje groźby w życie! Choleryczna natura Yamanaki zmusiła jej dłoń do zaciśnięcia się w pięść, a palce do wbicia się niemal do białości w skórę. Słowa na te kilka sekund ugrzęzły w zaciśniętym gardle. Oczy namierzyły cel w postaci rozwścieczonego do czerwoności mężczyzny, by utkwić w nim bezlitośnie puste spojrzenie.
W myślach zabiła go już przynajmniej dziesięć razy…
…Ale zabijanie w tej chwili nie wchodziło w grę – zbyt wiele ryzykowała. Narażanie się na złą sławę w momencie, gdy znała raptem kilka magicznych sztuczek, a jej fizyczność – póki co – pozostawiała dość sporo do życzenia, byłoby co najmniej idiotyczne. Nie chciała też niszczyć tak pieczołowicie pielęgnowanego przez jej mamusię biznesu; za bardzo ją kochała, by tak po prostu wszystko przekreślać przez jakiegoś prostaczka.
Inna sprawa, że opcja uśmiercania swojego potencjalnego przeciwnika zawsze jest dostępna. Nigdy się nie przedawnia. Po co jednak brudzić swoje łapki czyjąś krwią, skoro jeszcze istnieje możliwość załatwienia tego w inny, nieco bardziej finezyjny sposób?
Włożyła dłonie pod swoje ciężkie, kapłańskie okrycie. Złożyła ukradkiem pieczęć barana, nie odrywając od niego (prawdziwego barana) wzroku.
- Ty żałosny człowieku… - w głowie strażnika rozbrzmiał głos Yamanaki, która najwyraźniej postanowiła wziąć go na telepatyczne słówko - Masz ostatnią szansę, by się opamiętać. Więcej szans już nie będzie, więc albo teraz odejdziesz i zapomnimy o całej sprawie, albo…
Albo trochę cię postraszę.
- …Albo przeklnę cię. Przeklnę ciebie i całą twoją rodzinę aż do siódmego pokolenia. Uprzedzam, że skutki będą dużo bardziej opłakane. Nikt w twojej rodzinie nie zazna szczęścia – kontynuowała głosem przepełnionym grozą oraz niezaprzeczalną potęgą, uważnie obserwując, czy przypadkiem nie ma zamiaru wykonać jakiegoś podejrzanego ruchu - Naprawdę tego chcesz? Twoja osobista zemsta jest ważniejsza niż dobro twojej rodziny? Jakie to obrzydliwie egoistyczne.
Była przygotowana na każdą ewentualność. W razie, gdyby mężczyźnie jednak coś odbiło, to natychmiast przerywa swoją telepatyczną technikę, by spróbować uniknąć jego ciosu. Życie jej jeszcze miłe.
Nie mogła zapomnieć o tej gorliwie modlącej się parze, która czmychnęła wraz z pojawieniem się niechcianego gościa. Zarówno każde słowo, jak i każda nagła pauza mogły działać na jej niekorzyść, więc, jak łatwo wywnioskować, przemilczenie całej sytuacji nie byłoby najlepszym wyjściem.
- Bezbożnik próbuje zniszczyć naszą świątynię! Przyznaj się, to Hyuuga cię tutaj przysłali! Teraz stoisz po ich stronie, co?! – wrzasnęła rozpaczliwie, upewniając się, że do uszu świadków wszyściuteńko dotrze. Obróciła się nawet nieznacznie w ich stronę, nie pozwalając na żadne ewentualne zakłócenia w przekazie.
0 x
Ichirou
Posty: 4025 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 7 gru 2018, o 18:30
Misja rangi D
Inoyū
13/15
Mężczyzna swoimi gwałtownymi działaniami nie dał Białej Wiedźmie wiele czasu na rozmyślania. Pojedyncze uderzenie pałką było dopiero namiastką wandalizmu, który lada moment mógł dotknąć świątynie. Sama Inojka nie mogła czuć się też bezpieczna, ponieważ zachowanie nieprzyjemniaczka sugerowało, że dla niego ani wiek, ani płeć, ani święta funkcja kapłanki nie zahamują go przez zdzieleniem obuchem przez łeb w przypadku niespełnienia żądań.
Dłoń osiłka znów mocniej zacisnęła się na drewnianej pałce, a mięśnie prawej ręki spięły się celem wykonania ponownego wymachu i wyrządzenia kolejnych zniszczeń. Do uderzenie jednak nie doszło. Uprzedziła go Yamanaka, która sprytnie, bez ukazywania pieczęci wykonała telepatyczną technikę i - z jego perspektywy - wdarła mu się do głowy.
- C-o-ooo?! Zostaw mnie w spokoju! Odejdź, francowata czarownico - wydusił z siebie wzburzony, łapiąc się przy tym za głowę i zrzucając z niej czapkę, tak jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc. Łysa łepetyna, choć wystawiona na świeże powietrza, wciąż nie mogła pozbyć się głosu, który pojawił się w niej bez zaproszenia.
- Skąd mam wiedzieć, że tak będzie? Już mnie przeklęłaś, teraz znowu to robisz! Omamiasz mnie! - wycedził zdenerwowany, na ten moment powstrzymując się od bardziej gwałtownych działań. Może przestroga zadziałała i zasiała ziarno wątpliwości? Jakby nie było, sam przecież zarzucił białowłosej paranie się czarną magią, więc musiał wierzyć w to, że posiada ona jakąś moc sprawczą.
- Opętany! - skomentowała kobieta obniżonym, ale możliwym do usłyszenia tonem, szturchając przy tym małżonka łokciem. Z ich perspektywy cała sytuacja musiała wyglądać bardzo dziwnie, w końcu Czcigodna Miko nie odzywała się i nie robiła nic konkretnego, natomiast mężczyzna zaczął krzyczeć do siebie i zmagać się z samym sobą.
- Co-o-o?! Hyuuga? Niee! - osiłek wydarł się, rwąc z głowy nieistniejąca włosy. Ostatnie działania Inojki wprawiły go w niemałą dezorientację, przez co chyba nawet stracił rozeznanie, co faktycznie było mówione na głos, a co działo się wyłącznie w jego głowie.
0 x
Inoyū
Postać porzucona
Posty: 468 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū
Post
autor: Inoyū » 10 gru 2018, o 19:18
Obserwowała z wręcz sadystyczną przyjemnością, jak mężczyzna szamocze się pod wpływem telepatycznych tortur, które właśnie na nim uskuteczniała. Strażnik miotał się spazmatycznie, jakby próbując w ten sposób pozbyć się tego złośliwego chochlika, który bez żadnego ostrzeżenia wdarł się do jego głowy i mieszał bezpardonowo w jego ciasnym umyśle. Nic to nie da – jedyne, co mogłoby w tej chwili ocalić tego biednego chłopinę przed Yamanaką to nagły brak chakry, której jednak – na razie – miała całkiem sporo.
Uniosła nieznacznie głowę ku górze, zerkając wyniośle na jego pozbawioną włosów łepetynę. Nie przerywała podtrzymywania ukrytej pod połami ciężkich szat pieczęci. Wygięła kąciki ust z cieniem politowania, wykonując w jego stronę spory krok; kawałki rozbitej wazy ponownie zachrzęściły pod jej ciężarem. Łypnęła przelotnie na podłoże z wyraźnym niesmakiem na samą myśl o tym, że jak już rozprawi się z tym dziwnym człowieczkiem, to będzie musiała sama to wszystko posprzątać… a tyle dzisiaj zamiatała! Wszystko na marne!
– Jeśli teraz odejdziesz, to gwarantuję, że moja klątwa nie dosięgnie twojej rodziny. Pamiętaj jednak, że jest jeden warunek – już nigdy więcej nie zbliżysz się do świątyni. Nie próbuj kombinować. Będę wiedziała o twojej obecności, a ty znów zaczniesz słyszeć głosy – kontynuowała swój monolog, starając się nie dekoncentrować przez te spanikowane wrzaski, które aktualnie mężczyzna z siebie wydawał. Trąciła delikatnie butem zrzuconą przez niego czapkę, by chwilę później kopnąć ją w jego kierunku, litościwie oszczędzając mu czasu na próby odszukania swojego nakrycia głowy.
Jak tatek już wróci z misji, to będzie musiała w końcu mu podziękować, że był na tyle cierpliwy, by przeczekać wszelkie fochy swojej krnąbrnej córeczki i zmusić ją do nauczenia się chociaż najbardziej podstawowych technik swojego klanu. Dopiero teraz zaczynało do niej docierać, że, jako jego jedyna potomkini, powinna nieco bardziej przyłożyć się do studiowania tego dość specyficznego hijutsu; musiała przyznać też, że zdolności jej klanu – odpowiednio użyte – potrafią być całkiem silne. Kiedy już ojciec raczy wrócić z misji, to poprosi go, by nauczył ją czegoś jeszcze.
– Amaterasu postanowiła go ukarać i odebrała biedakowi rozum. Dla niego nie ma już ratunku – zagrzmiała nienaturalnie niskim głosem. Chwała bogom, że pozostała w świątyni parka zaczęła nieśmiało brać udział w jej teatrzyku; te fortunne zrządzenie losu powinno nieco ułatwić domknięcie sprawy.
– Idź precz – syknęła półszeptem, patrząc na niego z góry.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości