Siedziba władzy
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Siedziba władzy
Natsume skończył przemawiać, po czym spokojnie oparł się o siedzenie swojego krzesła i skupił się na słowach pozostałych. Chociaż, nie w każdym przypadku było to w ogóle konieczne - po twarzach niektórych z rajców i radnych widział wręcz wylewającą się niechęć i marzenie o tym, by wyrzucić go za podwoje pałacu. Część z nich, jak na przykład Tsuyo lub jego poprzedni rozmówca, Nagaraki, zdawała się mieć znacznie więcej doświadczenia i bardziej otwarte umysły. Jaka szkoda, że nie była to cecha wspólna rajców...
Chociaż, póki co większą zagadką było - co doprowadziło Ryuzaku no Taki aż do takiej niechęci wobec Cesarstwa? Ruchy nacjonalistyczne na wyspach? Zniszczenie Kami no Hikage? Zwykły strach przed siłą wysp? Przecież zwykłe, neutralne kontakty nie znikały w tempie tak ekspresowym jak tutaj...
Natsume pokręcił lekko głową, gdy kobieta o nazwisku Yurushi zakończyła swój pełen jadu wywód, oraz podniósł uspokajająco rękę w kierunku mężczyzny który próbował ją wytłumaczyć. Twarz Yukiego nie wyrażała gniewu, nawet mimo tego że w środku młodzieniec czuł niemal obrzydzenie do ślepoty i niechęci, która jątrzyła się w kobiecie. W końcu jednak skupił na niej przeszywające spojrzenie złotych oczu i uśmiechnął się. O tyle niebezpiecznie, że bez żadnej groźby. Ot, zwykły uśmiech jaki można posłać dowolnej osobie.
-No właśnie - jaką możecie mieć pewność?
Ponownie lekko się nachylił i oparł łokcie na blacie, aby móc wesprzeć podbródek na splecionych niczym do modlitwy dłoniach.
-Jeżeli moje słowa i fakt, że człowiek odpowiedzialny za tamten czyn został z Cesarstwa wygnany pod karą śmierci, nie są wystarczającymi oznakami że nie jesteśmy wobec was przeciwni, to co innego może się do was przebić? Jakiego gestu ode mnie oczekujecie? Nie jestem jednym z kami, nie potrafię cudownie odwrócić czasu ani przywrócić do życia tych, którzy zostali go pozbawieni. To co mogłem, to właśnie uczyniłem - przybyłem do was z dobrą wolą i chęcią naprawienia tego, co zostało zniszczone. Dlaczego więc zamykacie się na taką możliwość?
Następnie westchnął lekko i ponownie pozwolił sobie na lekki uśmiech. Uniósł się jednak tylko jeden kącik jego ust.
-Na Ryuujina, nie wyobrażacie sobie jakim smutkiem napawa mnie to, że widzisz wyspiarzy tylko jako żądne krwi bestie, Yurushi-dono - stwierdził tonem, który brzmiał autentycznie na smutny. - W swojej niechęci wobec nas z góry stwierdziłaś, że chcemy obrócić wasze towary przeciwko wam w formie okrętów bojowych. Co jest powodem aż takiej nienawiści w Twych żyłach?
Pokręcił głową.
-Potrzebujemy drewna, aby odbudować budynki i miasta, które zostały uszkodzone przez władzę reżimu Novum Ordo - jak również przez wojnę domową, w której byliśmy zupełnie sami. Potrzebujemy drewna, by rozbudować Hanamurę; aby dać dach nad głową tym, którzy stracili wszystko w katastrofie na Kami no Hikage, aby na nowo dać im nadzieję na lepsze jutro. Potrzebujemy drewna, aby zbudować okręty handlowe, którymi moglibyśmy przewozić nasze towary do innych prowincji. A jednak Twoim pierwszym strzałem były przygotowania do wojny. - Westchnął ciężko. - Do czegoś, czego nie potrzebujemy ani wy, ani my.
Następna osoba zareagowała, dodając swoje trzy grosze o fakcie, że w Cesarstwie postawiono duży nacisk na rozwój wojskowości. Zwrócił swoje spojrzenie w jej kierunku, po czym posłał jej cierpliwy uśmiech. Podejrzewał, że ktoś może spróbować wytknąć ten punkt. I już wiedział, jak na to odpowiedzieć.
-Nie widzę sprzeczności między jednym a drugim - powiedział uprzejmym tonem. - W rzeczy samej, wojskowość Cesarstwa stoi na bardzo wysokim poziomie, zarówno pod względem umiejętności, jak i ilości. Lecz ku temu są dwa proste wyjaśnienia.
Wstał i zaczął się przechadzać za swoim krzesłem, trzymając jedną rękę za swoimi plecami, a drugą podnosząc do góry na wysokość ust.
-Po pierwsze - zaczął, unosząc jeden palec. - Jak wypunktowała Yurushi-dono, ludy Morskich Klifów zasadniczo różnią się kulturą od waszej. Mieszkańcy Kantai bywają zapalczywi, zaś walka jest częścią tego, kim jesteśmy. Takie podstawy mogą być trudne dla pokoju - chyba, że ludzi tych nauczy się czegoś więcej. Lojalności. Dyscypliny. Wierności. I dokładnie tego są uczeni w czasie służby. Lud Cesarstwa zyskuje na tym bardzo wiele - każdy z nich potrafi obronić to, na czym mu zależy i w co wierzy, ludzie są spokojniejsi i gotowi na wszystko, co może na nich spaść. Dostają to, czego tak bardzo potrzeba w dzisiejszych czasach. Wiarę w lepsze jutro.
Uniósł drugi palec. Jego wyraz twarzy zaś stał się śmiertelnie poważny.
-Po drugie, i ważniejsze - jak sam Nagaraki-dono wspomniał w swoich słowach, nasze czasy są ciężkie. Doskonale wiecie, kto powrócił, jaką siłą dysponuje, oraz jak wielkim zagrożeniem jest dla świata. Doskonale widzieliście, do czego doprowadził na Kami no Hikage. Nie wiem jak Ryuzaku no Taki, ale Cesarstwo nie zamierza zostać złapane z ręką w nocniku. Trzecia Wojna z Antykreatorem może nadejść w każdej chwili. A my nie możemy sobie pozwolić na to, by nie być na nią gotowymi. Nie będziemy błagać o wolność - będziemy o nią walczyć. I oddamy życie, jeśli będzie to konieczne by przyszłe pokolenia nie musiały żyć w tym mroku co my.
W końcu przystanął i odetchnął, a następnie skierował spojrzenie na Nagarakiego, który wtrącił kolejne stwierdzenie nawołujące do zakopania topora wojennego między dwoma frakcjami. Uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.
-Tak jak mówiłem. Przybyłem tu po to, by walczyć o dobrobyt zarówno nasz, jak i Wasz. Wyciągam w waszym kierunku rękę, ponieważ chcę aby chociaż nasza część świata nie musiała się bać o przyszłość. A to, czy ją odtrącicie, czy ją przyjmiecie, będzie już tylko waszym wyborem.
Chociaż, póki co większą zagadką było - co doprowadziło Ryuzaku no Taki aż do takiej niechęci wobec Cesarstwa? Ruchy nacjonalistyczne na wyspach? Zniszczenie Kami no Hikage? Zwykły strach przed siłą wysp? Przecież zwykłe, neutralne kontakty nie znikały w tempie tak ekspresowym jak tutaj...
Natsume pokręcił lekko głową, gdy kobieta o nazwisku Yurushi zakończyła swój pełen jadu wywód, oraz podniósł uspokajająco rękę w kierunku mężczyzny który próbował ją wytłumaczyć. Twarz Yukiego nie wyrażała gniewu, nawet mimo tego że w środku młodzieniec czuł niemal obrzydzenie do ślepoty i niechęci, która jątrzyła się w kobiecie. W końcu jednak skupił na niej przeszywające spojrzenie złotych oczu i uśmiechnął się. O tyle niebezpiecznie, że bez żadnej groźby. Ot, zwykły uśmiech jaki można posłać dowolnej osobie.
-No właśnie - jaką możecie mieć pewność?
Ponownie lekko się nachylił i oparł łokcie na blacie, aby móc wesprzeć podbródek na splecionych niczym do modlitwy dłoniach.
-Jeżeli moje słowa i fakt, że człowiek odpowiedzialny za tamten czyn został z Cesarstwa wygnany pod karą śmierci, nie są wystarczającymi oznakami że nie jesteśmy wobec was przeciwni, to co innego może się do was przebić? Jakiego gestu ode mnie oczekujecie? Nie jestem jednym z kami, nie potrafię cudownie odwrócić czasu ani przywrócić do życia tych, którzy zostali go pozbawieni. To co mogłem, to właśnie uczyniłem - przybyłem do was z dobrą wolą i chęcią naprawienia tego, co zostało zniszczone. Dlaczego więc zamykacie się na taką możliwość?
Następnie westchnął lekko i ponownie pozwolił sobie na lekki uśmiech. Uniósł się jednak tylko jeden kącik jego ust.
-Na Ryuujina, nie wyobrażacie sobie jakim smutkiem napawa mnie to, że widzisz wyspiarzy tylko jako żądne krwi bestie, Yurushi-dono - stwierdził tonem, który brzmiał autentycznie na smutny. - W swojej niechęci wobec nas z góry stwierdziłaś, że chcemy obrócić wasze towary przeciwko wam w formie okrętów bojowych. Co jest powodem aż takiej nienawiści w Twych żyłach?
Pokręcił głową.
-Potrzebujemy drewna, aby odbudować budynki i miasta, które zostały uszkodzone przez władzę reżimu Novum Ordo - jak również przez wojnę domową, w której byliśmy zupełnie sami. Potrzebujemy drewna, by rozbudować Hanamurę; aby dać dach nad głową tym, którzy stracili wszystko w katastrofie na Kami no Hikage, aby na nowo dać im nadzieję na lepsze jutro. Potrzebujemy drewna, aby zbudować okręty handlowe, którymi moglibyśmy przewozić nasze towary do innych prowincji. A jednak Twoim pierwszym strzałem były przygotowania do wojny. - Westchnął ciężko. - Do czegoś, czego nie potrzebujemy ani wy, ani my.
Następna osoba zareagowała, dodając swoje trzy grosze o fakcie, że w Cesarstwie postawiono duży nacisk na rozwój wojskowości. Zwrócił swoje spojrzenie w jej kierunku, po czym posłał jej cierpliwy uśmiech. Podejrzewał, że ktoś może spróbować wytknąć ten punkt. I już wiedział, jak na to odpowiedzieć.
-Nie widzę sprzeczności między jednym a drugim - powiedział uprzejmym tonem. - W rzeczy samej, wojskowość Cesarstwa stoi na bardzo wysokim poziomie, zarówno pod względem umiejętności, jak i ilości. Lecz ku temu są dwa proste wyjaśnienia.
Wstał i zaczął się przechadzać za swoim krzesłem, trzymając jedną rękę za swoimi plecami, a drugą podnosząc do góry na wysokość ust.
-Po pierwsze - zaczął, unosząc jeden palec. - Jak wypunktowała Yurushi-dono, ludy Morskich Klifów zasadniczo różnią się kulturą od waszej. Mieszkańcy Kantai bywają zapalczywi, zaś walka jest częścią tego, kim jesteśmy. Takie podstawy mogą być trudne dla pokoju - chyba, że ludzi tych nauczy się czegoś więcej. Lojalności. Dyscypliny. Wierności. I dokładnie tego są uczeni w czasie służby. Lud Cesarstwa zyskuje na tym bardzo wiele - każdy z nich potrafi obronić to, na czym mu zależy i w co wierzy, ludzie są spokojniejsi i gotowi na wszystko, co może na nich spaść. Dostają to, czego tak bardzo potrzeba w dzisiejszych czasach. Wiarę w lepsze jutro.
Uniósł drugi palec. Jego wyraz twarzy zaś stał się śmiertelnie poważny.
-Po drugie, i ważniejsze - jak sam Nagaraki-dono wspomniał w swoich słowach, nasze czasy są ciężkie. Doskonale wiecie, kto powrócił, jaką siłą dysponuje, oraz jak wielkim zagrożeniem jest dla świata. Doskonale widzieliście, do czego doprowadził na Kami no Hikage. Nie wiem jak Ryuzaku no Taki, ale Cesarstwo nie zamierza zostać złapane z ręką w nocniku. Trzecia Wojna z Antykreatorem może nadejść w każdej chwili. A my nie możemy sobie pozwolić na to, by nie być na nią gotowymi. Nie będziemy błagać o wolność - będziemy o nią walczyć. I oddamy życie, jeśli będzie to konieczne by przyszłe pokolenia nie musiały żyć w tym mroku co my.
W końcu przystanął i odetchnął, a następnie skierował spojrzenie na Nagarakiego, który wtrącił kolejne stwierdzenie nawołujące do zakopania topora wojennego między dwoma frakcjami. Uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.
-Tak jak mówiłem. Przybyłem tu po to, by walczyć o dobrobyt zarówno nasz, jak i Wasz. Wyciągam w waszym kierunku rękę, ponieważ chcę aby chociaż nasza część świata nie musiała się bać o przyszłość. A to, czy ją odtrącicie, czy ją przyjmiecie, będzie już tylko waszym wyborem.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Siedziba władzy
Czy powinien się tłumaczyć przed rajcami? Być może nie. Ha, prawdopodobnie nie. Ale w tym przypadku Natsume podchodził do tego w inny sposób. Wszystko co mówił w kierunku przebywających w pomieszczeniu było informacjami zupełnie podstawowymi, nie wyjaśniającymi żadnych szczegółów ani faktycznych zamierzeń danego sposobu rozwoju ich frakcji. Były to po prostu wzmianki, które miały lepiej nakreślić im obraz i tok myślenia, którym kieruje się Yuki. Takie szczegóły często pozwalały innym lepiej zrozumieć rozmówcę, a co z tym idzie - wyklarować sobie lepiej jego obraz. Ludzie, którzy lepiej rozumieją przemawiającego, mają większą szansę na uzyskanie sympatii wobec niego. A co z tym idzie, łatwiej z nimi nawiązać kontakt. Może nawet sojusz. A po drugie? Wszystko co mówił, było szczere. A przynajmniej brzmiało jak szczere. Mówił zgodnie z tym, jak widział świat, i do czego dążył.
Szczerość, siła, pewność swego i niezachwiana wiara. Aspekty, na które patrzyli ludzie. I aspekty, które oznaczały przywódcę.
A przynajmniej w to wierzył.
-Dokładnie do tego rozwoju dążymy - powiedział uprzejmie w kierunku podstarzałego mężczyzny, kiwając głową z uznaniem. - Za długo sytuacja na wyspach była godna pożałowania. Wszystko co robię, robię dla mojego ludu; ludu, który nareszcie zaczął rozumieć czym jest pokój. Dobrobyt. Siła. Duma z tego, kim są. A to, że wyspiarze uwielbiają walczyć? Szkolenie militarne da im wiarę i dyscyplinę - tak długo, jak nikt nie będzie zagrażał naszemu pokojowi, tak długo ich miecze nie będą skierowane w ich stronę.
Kiedy jedna z kobiet stwierdziła, że oni również powinni spróbować przygotować się na Trzecią Wojnę (oho, czyżby ktoś podłapał ten rzucony motyw?), co Natsume skwitował kiwnięciem głowy i rozłożeniem rąk w geście "dobry tok myślenia". Oczywiście, rozwój militariów u sąsiadów nie był dobrym znakiem. Ale dokładnie to samo widzieli ludzie z kontynentu, widząc rosnące bataliony Czarnej Fali. Dlatego był w stanie to zrozumieć. I pochwalić to, że w końcu ktoś zaczął rozumieć jego słowa. Może nadzieja w Ryuzaku nie została jeszcze całkiem pogrzebana.
Ostatecznie zaś jego złote oczy spoczęły na następnym rozmówcy, który wspomniał Garekiego. Zaczynał już mieć tego dość - zwłaszcza, że cały czas wycierali sobie twarze imieniem jego poprzedniego przywódcy tak, jakby to była zwykła szmata. Spojrzenie Yukiego nagle stało się bardzo ostre. I... puste. A powietrze wokół niego zdawało się wręcz zgęstnieć.
-Wybacz, ale chyba czegoś tu nie zrozumieliśmy. Powiem więc to dobitnie. Nie. Jestem. Garekim.
Specjalnie dobrał to zdanie w taki sposób. Oni, nie znając Natsumego, byliby w stanie z tego wyciągnąć tylko tyle, że Yuki całkowicie się odcina od czynu swojego poprzednika. A co naprawdę miał na myśli?
To, że przy Garekim, który dla dobra i w imię przyszłości wysp poświęcił samego siebie, Natsume jest nikim.
Szkoda, że tylko on to rozumiał. Inni widzieli Garekiego tylko jako zbrodniarza.
Westchnął ciężko, po czym znów pozwolił sobie na uśmiech. Jego normalne, serdeczne spojrzenie złotych oczu powróciło. I zwrócił oczy w kierunku Tsuyo, który w końcu postanowił zatrzymać tę karuzelę śmiechu. Co Yuki skwitował tylko lekkim ruchem rąk pt. "niech tak więc będzie". I skupił się w pełni na osobie Amano, który zaczął wyczytywać ubrane w piękne i oficjalne słowa porozumienie, ustalone poprzedniego dnia. Natsume z pełnym skupieniem zaczął wysłuchiwać całej treści dokumentu, starając się dopatrzeć wszelkich luk i prób zmiany tekstu, czy bramek do możliwych przemilczeń w dokumencie. Lub tzw. kruczków prawnych. Ostatecznie jednak kiwnął głową i uśmiechnął się.
-Całość brzmi jak najbardziej w porządku.
Szczerość, siła, pewność swego i niezachwiana wiara. Aspekty, na które patrzyli ludzie. I aspekty, które oznaczały przywódcę.
A przynajmniej w to wierzył.
-Dokładnie do tego rozwoju dążymy - powiedział uprzejmie w kierunku podstarzałego mężczyzny, kiwając głową z uznaniem. - Za długo sytuacja na wyspach była godna pożałowania. Wszystko co robię, robię dla mojego ludu; ludu, który nareszcie zaczął rozumieć czym jest pokój. Dobrobyt. Siła. Duma z tego, kim są. A to, że wyspiarze uwielbiają walczyć? Szkolenie militarne da im wiarę i dyscyplinę - tak długo, jak nikt nie będzie zagrażał naszemu pokojowi, tak długo ich miecze nie będą skierowane w ich stronę.
Kiedy jedna z kobiet stwierdziła, że oni również powinni spróbować przygotować się na Trzecią Wojnę (oho, czyżby ktoś podłapał ten rzucony motyw?), co Natsume skwitował kiwnięciem głowy i rozłożeniem rąk w geście "dobry tok myślenia". Oczywiście, rozwój militariów u sąsiadów nie był dobrym znakiem. Ale dokładnie to samo widzieli ludzie z kontynentu, widząc rosnące bataliony Czarnej Fali. Dlatego był w stanie to zrozumieć. I pochwalić to, że w końcu ktoś zaczął rozumieć jego słowa. Może nadzieja w Ryuzaku nie została jeszcze całkiem pogrzebana.
Ostatecznie zaś jego złote oczy spoczęły na następnym rozmówcy, który wspomniał Garekiego. Zaczynał już mieć tego dość - zwłaszcza, że cały czas wycierali sobie twarze imieniem jego poprzedniego przywódcy tak, jakby to była zwykła szmata. Spojrzenie Yukiego nagle stało się bardzo ostre. I... puste. A powietrze wokół niego zdawało się wręcz zgęstnieć.
-Wybacz, ale chyba czegoś tu nie zrozumieliśmy. Powiem więc to dobitnie. Nie. Jestem. Garekim.
Specjalnie dobrał to zdanie w taki sposób. Oni, nie znając Natsumego, byliby w stanie z tego wyciągnąć tylko tyle, że Yuki całkowicie się odcina od czynu swojego poprzednika. A co naprawdę miał na myśli?
To, że przy Garekim, który dla dobra i w imię przyszłości wysp poświęcił samego siebie, Natsume jest nikim.
Szkoda, że tylko on to rozumiał. Inni widzieli Garekiego tylko jako zbrodniarza.
Westchnął ciężko, po czym znów pozwolił sobie na uśmiech. Jego normalne, serdeczne spojrzenie złotych oczu powróciło. I zwrócił oczy w kierunku Tsuyo, który w końcu postanowił zatrzymać tę karuzelę śmiechu. Co Yuki skwitował tylko lekkim ruchem rąk pt. "niech tak więc będzie". I skupił się w pełni na osobie Amano, który zaczął wyczytywać ubrane w piękne i oficjalne słowa porozumienie, ustalone poprzedniego dnia. Natsume z pełnym skupieniem zaczął wysłuchiwać całej treści dokumentu, starając się dopatrzeć wszelkich luk i prób zmiany tekstu, czy bramek do możliwych przemilczeń w dokumencie. Lub tzw. kruczków prawnych. Ostatecznie jednak kiwnął głową i uśmiechnął się.
-Całość brzmi jak najbardziej w porządku.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Siedziba władzy
Głupcy.
Wystarczyło tak niewiele czasu, żeby dało się wyciągnąć tak prosty wniosek co do zachowania i stylu bycia dużej części rajców władających Ryuzaku no Taki. Tu nie chodziło już nawet o to, że nie próbują jakkolwiek zmienić rzeczywistości - oni aktywnie próbowali ignorować fakty i dobre rady, nawet jeśli zostały im one pokazane wprost, wręcz przyniesione na zdobionym talerzu. Woleli zatkać uszy i zakrzyczeć prawdę, niż uwierzyć że coś takiego może mieć miejsce. Tak długo jak coś nie wyjdzie od nich, tak długo uznawali takie informacje za bezwartościowe.
Woleliby doprowadzić swoją frakcję do ruiny, niż przyznać się że mogą się w czymś mylić.
Doprawdy, to był istny pokaz żałosności.
Kto w tej sytuacji bardziej się skupiał na obserwacjach - oni, czy on? Prawdopodobnie obie strony robiły to porówno. I obie były przerażone tym, co widziały. Rajcy byli zaniepokojeni tym, że ktoś tak silny i dziki może dowodzić silnym państwem, które się rozwijało - i z czasem mogłoby się stać dla nich zagrożeniem. Natsume zaś coraz bardziej upewniał się w przekonaniu, że Ryuzaku no Taki nawet nie jest stracone... Ono już upadło. Jeżeli przywódcy tej prowincji byli tak bardzo zapatrzeni w siebie i we własne uprzedzenia, że nie potrafiliby nawet przesunąć swój honor by trzeźwo spojrzeć na rzeczywistość, to ich tragedia była już teraz zbyt głęboka.
Choć niechętnie, musiał przyznać że przybycie Takasu Tsuyo było chyba najlepszym, co mogłoby się przytrafić Ryuzaku. Mógł być zimny, mógł być przebiegły, mógł zachowywać się jak bóg wobec zwykłych ludzi (czego Yuki nie tolerował)... ale przynajmniej miał łeb na karku. I wiedział, co trzeba zrobić. Szczęście w nieszczęściu. Chociaż samego Takasu ciężko było lubić, to trzeba było uszanować jego doświadczenie.
A co do komentarzy w stylu "wiedział-że-tak-będzie"? Zupełnie go to nie obeszło. Mogli go sobie uważać za kogo chcieli - udomowioną bestię, lidera barbarzyńców, węża i tygrysa w jednej osobie - ale przynajmniej widzieli jego charakter. Jego pewność swego. Jego przekonanie w słuszność swoich czynów. I swoją siłę, której się nie obawiał. Nie to co oni.
Ich obelgi nie były spowodowane faktyczną niechęcią. Były spowodowane strachem. To dało się wyczuć.
-Oczywiście.
Była to odpowiedź na zaproszenie ze strony Takasu. Natsume powoli wstał z krzesła i ruszył swoim standardowym, szybkim krokiem w kierunku ustawionego pośrodku sali pulpitu, żeby móc złożyć również swój podpis. Wziął do ręki podane mu pióro i kilkoma szybkimi ruchami złożył na dokumencie swój podpis (jako że zwykle musiał pisać innymi narzędziami piśmienniczymi, jego pismo było bardzo ostre i kanciaste - preferował pisać surowe znaki katakany niż pętle hiragany, więc i jego kanji miało podobny charakter). Następnie uśmiechnął się wesoło i również podał rękę Tsuyo, ściskając ją solidnie (lecz oczywiście nie na tyle, by Tsuyo zaczął odczuwać jakiś dyskomfort czy uczucie łamania palców - Yuki pamiętał, że to był tylko człowiek, nie shinobi).
-Ku lepszej przyszłości obu narodów - powiedział, gdy oficjalnie ustanowiono pakt handlowy. - Honor jest po mojej stronie, Takasu-dono. O ile nie otrzymam żadnych wiadomości zmuszających mnie do pośpiechu, z chęcią skorzystam z zaproszenia.
Żeby poznać owce, trzeba również wejść między nie. Wejdziesz między kruki, kracz jak i one.
Nie oznacza to jednak, że trzeba się owcą czy krukiem od razu stać.
Wystarczyło tak niewiele czasu, żeby dało się wyciągnąć tak prosty wniosek co do zachowania i stylu bycia dużej części rajców władających Ryuzaku no Taki. Tu nie chodziło już nawet o to, że nie próbują jakkolwiek zmienić rzeczywistości - oni aktywnie próbowali ignorować fakty i dobre rady, nawet jeśli zostały im one pokazane wprost, wręcz przyniesione na zdobionym talerzu. Woleli zatkać uszy i zakrzyczeć prawdę, niż uwierzyć że coś takiego może mieć miejsce. Tak długo jak coś nie wyjdzie od nich, tak długo uznawali takie informacje za bezwartościowe.
Woleliby doprowadzić swoją frakcję do ruiny, niż przyznać się że mogą się w czymś mylić.
Doprawdy, to był istny pokaz żałosności.
Kto w tej sytuacji bardziej się skupiał na obserwacjach - oni, czy on? Prawdopodobnie obie strony robiły to porówno. I obie były przerażone tym, co widziały. Rajcy byli zaniepokojeni tym, że ktoś tak silny i dziki może dowodzić silnym państwem, które się rozwijało - i z czasem mogłoby się stać dla nich zagrożeniem. Natsume zaś coraz bardziej upewniał się w przekonaniu, że Ryuzaku no Taki nawet nie jest stracone... Ono już upadło. Jeżeli przywódcy tej prowincji byli tak bardzo zapatrzeni w siebie i we własne uprzedzenia, że nie potrafiliby nawet przesunąć swój honor by trzeźwo spojrzeć na rzeczywistość, to ich tragedia była już teraz zbyt głęboka.
Choć niechętnie, musiał przyznać że przybycie Takasu Tsuyo było chyba najlepszym, co mogłoby się przytrafić Ryuzaku. Mógł być zimny, mógł być przebiegły, mógł zachowywać się jak bóg wobec zwykłych ludzi (czego Yuki nie tolerował)... ale przynajmniej miał łeb na karku. I wiedział, co trzeba zrobić. Szczęście w nieszczęściu. Chociaż samego Takasu ciężko było lubić, to trzeba było uszanować jego doświadczenie.
A co do komentarzy w stylu "wiedział-że-tak-będzie"? Zupełnie go to nie obeszło. Mogli go sobie uważać za kogo chcieli - udomowioną bestię, lidera barbarzyńców, węża i tygrysa w jednej osobie - ale przynajmniej widzieli jego charakter. Jego pewność swego. Jego przekonanie w słuszność swoich czynów. I swoją siłę, której się nie obawiał. Nie to co oni.
Ich obelgi nie były spowodowane faktyczną niechęcią. Były spowodowane strachem. To dało się wyczuć.
-Oczywiście.
Była to odpowiedź na zaproszenie ze strony Takasu. Natsume powoli wstał z krzesła i ruszył swoim standardowym, szybkim krokiem w kierunku ustawionego pośrodku sali pulpitu, żeby móc złożyć również swój podpis. Wziął do ręki podane mu pióro i kilkoma szybkimi ruchami złożył na dokumencie swój podpis (jako że zwykle musiał pisać innymi narzędziami piśmienniczymi, jego pismo było bardzo ostre i kanciaste - preferował pisać surowe znaki katakany niż pętle hiragany, więc i jego kanji miało podobny charakter). Następnie uśmiechnął się wesoło i również podał rękę Tsuyo, ściskając ją solidnie (lecz oczywiście nie na tyle, by Tsuyo zaczął odczuwać jakiś dyskomfort czy uczucie łamania palców - Yuki pamiętał, że to był tylko człowiek, nie shinobi).
-Ku lepszej przyszłości obu narodów - powiedział, gdy oficjalnie ustanowiono pakt handlowy. - Honor jest po mojej stronie, Takasu-dono. O ile nie otrzymam żadnych wiadomości zmuszających mnie do pośpiechu, z chęcią skorzystam z zaproszenia.
Żeby poznać owce, trzeba również wejść między nie. Wejdziesz między kruki, kracz jak i one.
Nie oznacza to jednak, że trzeba się owcą czy krukiem od razu stać.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Siedziba władzy
-Ostre słowa? Proszę. Im więcej słyszałem, tym większe było moje rozbawienie - powiedział ze śmiechem na komentarz Takasu o zachowaniu pozostałych Radnych. Bo i rzeczywiście - sposób w jaki wypowiadali się o charakterze, zachowaniu i samej osobie Natsumego świadczył tylko, jak bardzo ślepi lub zapatrzeni w siebie byli pozostali Rajcy miasta. Przez dużą część z nich nie przepływało nic więcej, niż osobiste urazy i zwykły, niczym nie hamowany jad. Tylko niektórzy z nich potrafili się przemóc i spojrzeć na rzeczywistość taką, jaką jest. A to oznaczało tylko dwie rzeczy: raz, miasto Ryuzaku będzie miało w niedalekiej przyszłości jeszcze większe kłopoty niż te, których doświadczyli jeszcze kilka tygodni temu. Dwa, ich słowa i obelgi miały tak wiele podstaw, że praktycznie żadnej. I ich podejście zupełnie Yukiego nie ruszało.
Pożegnał się z Takasu w taki sam sposób, jak on przed chwilą z nim, i udał się w kierunku swojej Gwardii. Jak zauważył, udało im się odnaleźć zagubioną wcześniej Kroto - cóż, całe szczęście. Jeszcze tego by brakowało, że któryś z Gwardzistów zagubił się w mieście lub zostałby znaleziony martwy. Wtedy Cesarstwo musiałoby wyciągnąć od Ryuzaku konsekwencje za atak na pokojowych dyplomatów. I nie skończyłoby się to na zwykłych żądaniach wyjaśnień.
-Zauważyłem - stwierdził bezbarwnie na słowa Daizo, po czym przeniósł spojrzenie na kajającą się Kroto. O ile przy tej części o "kajaniu się" nie trzeba dopisać pytajnika. - Wiesz że opuszczenie posterunku i poszukiwanie kogoś na własną rękę bez zgłoszenia takowego procesu i bez ZGODY jest czystą niesubordynacją, prawda? Jesteś świadoma faktu, że Twoje nagłe zniknięcie mogłoby zostać uznane za próbę szpiegowania i całe nasze porozumienie mogłoby się pójść jebać?
Lekko uniósł jedną brew, gdy z wypowiedzi Kroto dało się wykryć prostą informację. Nieznana wrona? Czyżby osoba która kręciła się w okolicy ich kwater była Krukiem? To by w sumie miało trochę sensu - po pierwsze, mogliby spróbować się zakraść i wydobyć informacje w czasie, gdy wszyscy spali. Albo nawet mogliby spróbować sfingowanego ataku, żeby skłócić dwie frakcje.
Kruki. Skurwysyny które zniszczyły Garekiego. Oby ich Yomi pochłonęło.
Wysłuchał też reszty wypowiedzi. I choć na jego twarzy wciąż był poważny wyraz, był w stanie zrozumieć zachowanie dziewczyny. A nawet widział w nim więcej pozytywów niż negatywów. Pojawiający się znikąd gwardzista cesarski który bez żadnego polecenia ni przymusu zaczyna pomagać chorym i rannym znajdujących się w szpitalach, nie żądając przy tym ani jednego ryo jako wynagrodzenia? Niby tak prosty gest, a jednak mógł pomóc w ociepleniu wizerunku przedstawicieli Morskich Klifów w Ryuzaku no Taki.
-Nie zmienia to faktu, że była to niesubordynacja. My może widzimy czego potrzebują ludzie i nie widzimy w tym nic zdrożnego. Rajcy - nie. Patrząc na ich podejście do Cesarstwa, byliby gotowi oskarżyć nas o pół zła na świecie, nie mówiąc już nawet o szpiegowaniu. Nie możemy sobie pozwolić na taką samowolkę.
Przez chwilę tylko stał i patrzył na klęczącą Kroto, po czym w końcu westchnął tylko ciężko.
-Dobrze uczyniłaś, pomagając tym którzy tego potrzebowali. Ci ludzie trochę już wycierpieli. Tym razem nie wyciągnę z tego konsekwencji. Następnym razem jednak zdaj raport co zamierzasz zrobić, zanim zaczniesz się wałęsać po mieście będąc na służbie. Zrozumiano?
Następnie zaś wzruszył ramionami, gdy Taku pochwalił rozwiązanie sytuacji na sali.
-Okupiłem to utratą części szarych komórek. Tępota niektórych jest zaraźliwa. - Pomasował się po skroni. - Cóż, pozostaje mieć nadzieję że chociaż będą się wywiązywać z kontraktu. Zobaczymy też co wymyślą na tym całym bankiecie. Chociaż przyznam, że wolałbym się już zawijać.
Pożegnał się z Takasu w taki sam sposób, jak on przed chwilą z nim, i udał się w kierunku swojej Gwardii. Jak zauważył, udało im się odnaleźć zagubioną wcześniej Kroto - cóż, całe szczęście. Jeszcze tego by brakowało, że któryś z Gwardzistów zagubił się w mieście lub zostałby znaleziony martwy. Wtedy Cesarstwo musiałoby wyciągnąć od Ryuzaku konsekwencje za atak na pokojowych dyplomatów. I nie skończyłoby się to na zwykłych żądaniach wyjaśnień.
-Zauważyłem - stwierdził bezbarwnie na słowa Daizo, po czym przeniósł spojrzenie na kajającą się Kroto. O ile przy tej części o "kajaniu się" nie trzeba dopisać pytajnika. - Wiesz że opuszczenie posterunku i poszukiwanie kogoś na własną rękę bez zgłoszenia takowego procesu i bez ZGODY jest czystą niesubordynacją, prawda? Jesteś świadoma faktu, że Twoje nagłe zniknięcie mogłoby zostać uznane za próbę szpiegowania i całe nasze porozumienie mogłoby się pójść jebać?
Lekko uniósł jedną brew, gdy z wypowiedzi Kroto dało się wykryć prostą informację. Nieznana wrona? Czyżby osoba która kręciła się w okolicy ich kwater była Krukiem? To by w sumie miało trochę sensu - po pierwsze, mogliby spróbować się zakraść i wydobyć informacje w czasie, gdy wszyscy spali. Albo nawet mogliby spróbować sfingowanego ataku, żeby skłócić dwie frakcje.
Kruki. Skurwysyny które zniszczyły Garekiego. Oby ich Yomi pochłonęło.
Wysłuchał też reszty wypowiedzi. I choć na jego twarzy wciąż był poważny wyraz, był w stanie zrozumieć zachowanie dziewczyny. A nawet widział w nim więcej pozytywów niż negatywów. Pojawiający się znikąd gwardzista cesarski który bez żadnego polecenia ni przymusu zaczyna pomagać chorym i rannym znajdujących się w szpitalach, nie żądając przy tym ani jednego ryo jako wynagrodzenia? Niby tak prosty gest, a jednak mógł pomóc w ociepleniu wizerunku przedstawicieli Morskich Klifów w Ryuzaku no Taki.
-Nie zmienia to faktu, że była to niesubordynacja. My może widzimy czego potrzebują ludzie i nie widzimy w tym nic zdrożnego. Rajcy - nie. Patrząc na ich podejście do Cesarstwa, byliby gotowi oskarżyć nas o pół zła na świecie, nie mówiąc już nawet o szpiegowaniu. Nie możemy sobie pozwolić na taką samowolkę.
Przez chwilę tylko stał i patrzył na klęczącą Kroto, po czym w końcu westchnął tylko ciężko.
-Dobrze uczyniłaś, pomagając tym którzy tego potrzebowali. Ci ludzie trochę już wycierpieli. Tym razem nie wyciągnę z tego konsekwencji. Następnym razem jednak zdaj raport co zamierzasz zrobić, zanim zaczniesz się wałęsać po mieście będąc na służbie. Zrozumiano?
Następnie zaś wzruszył ramionami, gdy Taku pochwalił rozwiązanie sytuacji na sali.
-Okupiłem to utratą części szarych komórek. Tępota niektórych jest zaraźliwa. - Pomasował się po skroni. - Cóż, pozostaje mieć nadzieję że chociaż będą się wywiązywać z kontraktu. Zobaczymy też co wymyślą na tym całym bankiecie. Chociaż przyznam, że wolałbym się już zawijać.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Siedziba władzy
Natsume ruszył tylko lekko ręką, żeby Kroto wstała, po czym podrapał się odruchowo po potylicy. Nie lubił tego typu gestów, nawet jeśli rozumiał ich tradycyjne i zwyczajowe znaczenie. W końcu nawet jeśli on sam nie chciał żeby w jego otoczeniu wykonywać tak duże gesty, to otoczenie i wszyscy obecni byli albo przyzwyczajeni do czegoś takiego, albo wręcz oczekiwali tego że "władca musi taki gest przyjąć". Więc w tej kwestii nie miał zbyt wiele do gadania - po prostu poczekał, aż Kroto wyrazi swoje "podziękowanie", po czym ruszył głową by wszyscy ruszyli za nim. Będzie można powoli się przygotowywać do opuszczenia kontynentu i powrotu do szarej codzienności. Cóż, przy całej swej nudności, chyba nie dało rady żeby w Hanamurze było jeszcze nudniej niż tutaj.
Czas do wieczora spędził, najpierw kontynuując swoje ćwiczenia i medytacje. Kiedy otrzymał pozwolenie od Tsuyo, by skorzystać z ogrodu w celu wykonania podstawowego treningu fizycznego, większość czasu po prostu spędził na terenach ogrodów, biegając, robiąc podstawowe ćwiczenia siłowe i rozciągające, no i trochę medytując. Tak jak zazwyczaj, pozwolił swoim ludziom się rozejść i zrobić co chcą - z zaznaczeniem, żeby ktoś udał się na okręt i przygotował go do odpłynięcia. Jeśli ktoś chciał zostać i obserwować, czy nic mu się nie stanie, to już był ich wybór. Jemu tam na towarzystwie jakoś znacząco nie zależało.
Później, gdy już się odświeżył kąpielą i ubrał w strój w którym planował udać się na tę całą imprezę (nie zamierzał zakładać żadnych wytwornych strojów, snujących się po ziemi czy błyszczących od szlachetnych metali i drogich materiałów - tak jak zawsze, ubrał po prostu swój czarny mundur cesarski ze złotymi zdobieniami. Odpuścił też sobie diatem - i tak wszyscy wiedzieli jak wyglądał, a ten ozdobnik tylko go irytował. Chyba zastosowanie sakkatu byłoby znacznie bardziej uniwersalne). Nie wziął uzbrojenia; w końcu powiadomiono go, że i tak zostałoby mu odebrane przy wejściu. Cóż, męcząca konieczność, ale jeśli reszta ma się poczuć dzięki temu bezpieczna, to nie było na to rady. Pozostawił miecze, zwoje i kabury dla jego strażników - sobie pozostawił zaś tylko zdobione karwasze, które idealnie pasowały do jego stroju, a i mające w sobie jeden wesoły sekret.
Wkroczył na teren sali, i odruchowo rozejrzał się po obecnych. Było ich naprawdę dużo, a większość z nich widział pierwszy raz w życiu - co nie oznaczało, że o nich nie słyszał. Niektórzy z nich byli przedstawicielami kupców, inni - mistrzami gildii, a jeszcze inni byli po prostu krewnymi rajców. Jakby miał ich wszystkich zliczyć, to by go istna kurwica wzięła. Nie umknął mu też fakt, że wszyscy go obserwowali i patrzyli, jaki ruch wykona jako następny. Niektórzy przychodzili się przywitać, co Yuki odwzajemniał, inni - zagadywali do rozmowy na różne tematy, na co Natsume również uprzejmie odpowiadał i rozwijał temat. Starał się jednak więcej pytać niż mówić samemu - takie zagranie pozwala więcej uzyskać niż samemu ujawnić. Co też wielokrotnie zauważał w dialogach z innymi.
Czas do wieczora spędził, najpierw kontynuując swoje ćwiczenia i medytacje. Kiedy otrzymał pozwolenie od Tsuyo, by skorzystać z ogrodu w celu wykonania podstawowego treningu fizycznego, większość czasu po prostu spędził na terenach ogrodów, biegając, robiąc podstawowe ćwiczenia siłowe i rozciągające, no i trochę medytując. Tak jak zazwyczaj, pozwolił swoim ludziom się rozejść i zrobić co chcą - z zaznaczeniem, żeby ktoś udał się na okręt i przygotował go do odpłynięcia. Jeśli ktoś chciał zostać i obserwować, czy nic mu się nie stanie, to już był ich wybór. Jemu tam na towarzystwie jakoś znacząco nie zależało.
Później, gdy już się odświeżył kąpielą i ubrał w strój w którym planował udać się na tę całą imprezę (nie zamierzał zakładać żadnych wytwornych strojów, snujących się po ziemi czy błyszczących od szlachetnych metali i drogich materiałów - tak jak zawsze, ubrał po prostu swój czarny mundur cesarski ze złotymi zdobieniami. Odpuścił też sobie diatem - i tak wszyscy wiedzieli jak wyglądał, a ten ozdobnik tylko go irytował. Chyba zastosowanie sakkatu byłoby znacznie bardziej uniwersalne). Nie wziął uzbrojenia; w końcu powiadomiono go, że i tak zostałoby mu odebrane przy wejściu. Cóż, męcząca konieczność, ale jeśli reszta ma się poczuć dzięki temu bezpieczna, to nie było na to rady. Pozostawił miecze, zwoje i kabury dla jego strażników - sobie pozostawił zaś tylko zdobione karwasze, które idealnie pasowały do jego stroju, a i mające w sobie jeden wesoły sekret.
Wkroczył na teren sali, i odruchowo rozejrzał się po obecnych. Było ich naprawdę dużo, a większość z nich widział pierwszy raz w życiu - co nie oznaczało, że o nich nie słyszał. Niektórzy z nich byli przedstawicielami kupców, inni - mistrzami gildii, a jeszcze inni byli po prostu krewnymi rajców. Jakby miał ich wszystkich zliczyć, to by go istna kurwica wzięła. Nie umknął mu też fakt, że wszyscy go obserwowali i patrzyli, jaki ruch wykona jako następny. Niektórzy przychodzili się przywitać, co Yuki odwzajemniał, inni - zagadywali do rozmowy na różne tematy, na co Natsume również uprzejmie odpowiadał i rozwijał temat. Starał się jednak więcej pytać niż mówić samemu - takie zagranie pozwala więcej uzyskać niż samemu ujawnić. Co też wielokrotnie zauważał w dialogach z innymi.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Siedziba władzy
Przez większość czasu trwania imprezy Yuki starał się tylko uprzejmie reagować na każde słowa i spamiętać większość z tego, co się przewijało. Kilka ciekawych informacji udało się dzięki temu uzyskać - chociaż niestety w większości z nich trzeba było najpierw odcedzić plotki od informacji rzeczywistych. Między innymi te informacje o Hanie Sozo - na dziewięćdziesiąt procent nawet połowa z nich nie była prawdziwa, a były bardziej mrzonkami wymyślonymi ze strachu. Na informację o "ucieczce potomkini Senju" aż miał ochotę parsknąć śmiechem, bo chyba nawet wiedział o której potomkini była mowa. Ale nie dał po sobie poznać, że cokolwiek wiedział o tej informacji. Tylko udał kompletne zaskoczenie. I wyraził obawy.
Po jakimś czasie jednak cała ta szopka z byciem uprzejmym i towarzyskim przywódcą stała się bardziej męcząca niż ustawa nakazywała. Dlatego po prostu zaczął unikać większego tłumu, przysiadając w ustronnych miejscach i zjadając co poniektóre przekąski (po upewnieniu się, że ktoś już coś z nich jadł). A gdy impreza zaczynała się dopiero rozkręcać, i większość mężczyzn zaczynała już chlać na umór, Yuki po prostu się wycofał, uprzednio podziękowawszy za zaproszenie na udział w uczcie. Oczywiście odpowiedział na słowa Tsuyo, również chwaląc podejście i otwartość Ryuzaku no Taki, i uścisnął mu dłoń. A później? Po pożegnaniu się po prostu ruszył w kierunku swojego statku.
Czas wracać na swoje śmieci.
Czas wracać do domu.
z/t -> Hanamura (Koala powiedziała że mam tak zrobić)
Po jakimś czasie jednak cała ta szopka z byciem uprzejmym i towarzyskim przywódcą stała się bardziej męcząca niż ustawa nakazywała. Dlatego po prostu zaczął unikać większego tłumu, przysiadając w ustronnych miejscach i zjadając co poniektóre przekąski (po upewnieniu się, że ktoś już coś z nich jadł). A gdy impreza zaczynała się dopiero rozkręcać, i większość mężczyzn zaczynała już chlać na umór, Yuki po prostu się wycofał, uprzednio podziękowawszy za zaproszenie na udział w uczcie. Oczywiście odpowiedział na słowa Tsuyo, również chwaląc podejście i otwartość Ryuzaku no Taki, i uścisnął mu dłoń. A później? Po pożegnaniu się po prostu ruszył w kierunku swojego statku.
Czas wracać na swoje śmieci.
Czas wracać do domu.
z/t -> Hanamura (Koala powiedziała że mam tak zrobić)
0 x
Re: Siedziba władzy
Zimno.
Przerażający, chłodny wiatr uderzył w jego twarz, dosadnie przypominając mu o tym, że wychodzenie na zewnątrz po takim czasie lenienia się nie jest zbyt przyjemnym doznianiem. Spojrzał w niebo, jak gdyby próbując dostrzec tam coś ciekawego, coś czego wcześniej nie był w stanie ujrzeć. Jeżeli oczekiwał jakichkolwiek znaków, omenów, to niestety musiał się rozczarować, bo poza stadem gołębi krążącym nad miastem nie było tam absolutnie nic.
- Cholera... - westchnął, przykładając dłoń do twarzy i delikatnie drapiąc się po brodzie. - Ile to już czasu minęło? - zapytał sam siebie. Zupełnie stracił rachubę, godziny przechodziły w dni, dni w tygodnie, tygodnie w miesiące. Żył w Ryuzaku całkiem spory kawałek czasu, o ile można to było nazwać życiem. Bardziej odpowiednim słowem byłoby: egzystował, bowiem poza zaspokajaniem najbardziej podstawowych potrzeb, nie wychylał się nadto. W pewnym momencie jednak trzeba było powiedzieć dosyć, oddzielić przeszłość grubą kreską, albo przynajmniej starać się o niej nie myśleć. Podobno czas leczy rany, choć młody Uchiha samemu w to nie do końca wierzył.
Wszedł do siedziby władzy. W końcu to tutaj można było znaleźć jakieś, te no... zlecenie. Tak to się chyba nazywało. Szedł powoli, nie spieszył się. Zupełnie jakby nie wiedział, czy na pewno chce to robić. Niby był Shinobi ale jednak z czasem.... to wszystko jak gdyby przestawało mieć znaczenie. Nie czuł tego, nie czuł się wojownikiem. Przeszedł tak niewiele, a zarazem tyle, że nie jeden miałby już dość. I nawet on czasami miał tego wszystkiego po dziurki w nosie. Ale przecież taka jest droga ninja, huh? Trzeba wyprostować się, unieść wzrok w górę i patrzeć przed siebie, pewnie krocząc w przyszłość. Tego by chciała jego matka. Tego by chciał jego ojciec. Jego klan. Uchiha.
- Pierdolę. Zaczynam się robić sentymentalny. - pokręcił głową, prychając pod nosem, z pogardą wyrażając się o swoich myślach. - Chyba trzeba będzie mi potrzeba czegoś łatwego na rozgrzewkę. - zaczął rozglądać się po siedzibie, jak gdyby pierwszy raz od dawna miał kontakt z ludzkością. W sumie to mozna powiedzieć, że tak było. Minął szmat czasu odkąd otworzył do kogoś gębę. Nie żeby mu się nie chciało - po prostu nie było nikogo wartościowego w jego mniemaniu. Zresztą... teraz też raczej nie szukał misji, na której będzie musiał sporo gadać. Choć to do niego niepodobne, to nie miał ochoty na otwieranie jadaczki i kłapanie dziobem. Jednej osobie już kiedyś powiedział za dużo i przekonał się, że czasem lepiej zachować ciszę.
Przerażający, chłodny wiatr uderzył w jego twarz, dosadnie przypominając mu o tym, że wychodzenie na zewnątrz po takim czasie lenienia się nie jest zbyt przyjemnym doznianiem. Spojrzał w niebo, jak gdyby próbując dostrzec tam coś ciekawego, coś czego wcześniej nie był w stanie ujrzeć. Jeżeli oczekiwał jakichkolwiek znaków, omenów, to niestety musiał się rozczarować, bo poza stadem gołębi krążącym nad miastem nie było tam absolutnie nic.
- Cholera... - westchnął, przykładając dłoń do twarzy i delikatnie drapiąc się po brodzie. - Ile to już czasu minęło? - zapytał sam siebie. Zupełnie stracił rachubę, godziny przechodziły w dni, dni w tygodnie, tygodnie w miesiące. Żył w Ryuzaku całkiem spory kawałek czasu, o ile można to było nazwać życiem. Bardziej odpowiednim słowem byłoby: egzystował, bowiem poza zaspokajaniem najbardziej podstawowych potrzeb, nie wychylał się nadto. W pewnym momencie jednak trzeba było powiedzieć dosyć, oddzielić przeszłość grubą kreską, albo przynajmniej starać się o niej nie myśleć. Podobno czas leczy rany, choć młody Uchiha samemu w to nie do końca wierzył.
Wszedł do siedziby władzy. W końcu to tutaj można było znaleźć jakieś, te no... zlecenie. Tak to się chyba nazywało. Szedł powoli, nie spieszył się. Zupełnie jakby nie wiedział, czy na pewno chce to robić. Niby był Shinobi ale jednak z czasem.... to wszystko jak gdyby przestawało mieć znaczenie. Nie czuł tego, nie czuł się wojownikiem. Przeszedł tak niewiele, a zarazem tyle, że nie jeden miałby już dość. I nawet on czasami miał tego wszystkiego po dziurki w nosie. Ale przecież taka jest droga ninja, huh? Trzeba wyprostować się, unieść wzrok w górę i patrzeć przed siebie, pewnie krocząc w przyszłość. Tego by chciała jego matka. Tego by chciał jego ojciec. Jego klan. Uchiha.
- Pierdolę. Zaczynam się robić sentymentalny. - pokręcił głową, prychając pod nosem, z pogardą wyrażając się o swoich myślach. - Chyba trzeba będzie mi potrzeba czegoś łatwego na rozgrzewkę. - zaczął rozglądać się po siedzibie, jak gdyby pierwszy raz od dawna miał kontakt z ludzkością. W sumie to mozna powiedzieć, że tak było. Minął szmat czasu odkąd otworzył do kogoś gębę. Nie żeby mu się nie chciało - po prostu nie było nikogo wartościowego w jego mniemaniu. Zresztą... teraz też raczej nie szukał misji, na której będzie musiał sporo gadać. Choć to do niego niepodobne, to nie miał ochoty na otwieranie jadaczki i kłapanie dziobem. Jednej osobie już kiedyś powiedział za dużo i przekonał się, że czasem lepiej zachować ciszę.
0 x
- Jun'ichi
- Martwa postać
- Posty: 1906
- Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 429#p86350
- Multikonta: -
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Siedziba władzy
Trzynaście to niby pechowa liczba, ale Aka nie był jedną z tych osób, które wierzą w jakieś zabobony. Dla niego była to liczba jak liczba i choć znał jej znaczenie, to szczerze powiedziawszy - miał to gdzieś. No bo co mieli zrobić ci biedni urzędnicy? Dać pokój dwanaście a potem czternaście?
Zorientował się, że jest na miejscu dopiero, gdy odbił się od rosłego chłopa, większego niż dwóch Akich. Uchiha cofnął się lekko, spoglądając z lekkim zdezorientowanym w stronę swojej przeszkody. Przez chwilę myślał, że przypierdzielił w jakiś słupek, który nagle wyrósł mu przed oczami, ale słupek miał dwie nogi, dwie ręce i na dodatek wlókł za sobą jakiegoś innego, wraz ze swoim koleżką. Zapewne byli to Shinobi pracujący dla włodarzy miasta, załatwiający swoje sprawy, o których lepiej było, żeby Uchiha nie wiedział. Po tekstach rzucanych przez pojmanego można było się pokusić o stwierdzenie, że zapewne wracał z przesłuchania i bynajmniej nie jest taki niewinny na jakiego się kreuje. No ale młody posiadacz Sharingan nie zamierzał się w żaden sposób wychylać - nie jego biznes - i choć miał ogromną ochotę zapytać jak leziesz ciulu, to przygryzł język i powstrzymał się od zbędnych komentarzy. Jeszcze by dostał po ryju od tych dwóch.
Przemierzał więc spokojnym krokiem korytarz, zupełnie nie przejmując się zaistniałą przed chwilą sytuacją.
- Meh, ta cholerna biurokracja. Jak gdyby nie można było wszystkiego na miejscu powiedzieć... - przeszło mu przez myśl, gdy szukał odpowiedniego numerka. Nie należał do osób, które lubią się bawić w zbędny jego zdaniem formalizm. Ot, mówcie co zrobić, kiedy i czy mają być ofiary!
W końcu jednak znalazł się pod miejscem do którego zmierzał od początku. Pokój trzynaście. Miał się bać, czy coś? Co najwyżej tego, że zostanie ochrzaniony za niepukanie do drzwi. Postanowił więc zachować odrobinę kultury i uderzył kilka razy w drewnianą powełokę, zanim sięgnął i pociągnął za klamkę.
Zorientował się, że jest na miejscu dopiero, gdy odbił się od rosłego chłopa, większego niż dwóch Akich. Uchiha cofnął się lekko, spoglądając z lekkim zdezorientowanym w stronę swojej przeszkody. Przez chwilę myślał, że przypierdzielił w jakiś słupek, który nagle wyrósł mu przed oczami, ale słupek miał dwie nogi, dwie ręce i na dodatek wlókł za sobą jakiegoś innego, wraz ze swoim koleżką. Zapewne byli to Shinobi pracujący dla włodarzy miasta, załatwiający swoje sprawy, o których lepiej było, żeby Uchiha nie wiedział. Po tekstach rzucanych przez pojmanego można było się pokusić o stwierdzenie, że zapewne wracał z przesłuchania i bynajmniej nie jest taki niewinny na jakiego się kreuje. No ale młody posiadacz Sharingan nie zamierzał się w żaden sposób wychylać - nie jego biznes - i choć miał ogromną ochotę zapytać jak leziesz ciulu, to przygryzł język i powstrzymał się od zbędnych komentarzy. Jeszcze by dostał po ryju od tych dwóch.
Przemierzał więc spokojnym krokiem korytarz, zupełnie nie przejmując się zaistniałą przed chwilą sytuacją.
- Meh, ta cholerna biurokracja. Jak gdyby nie można było wszystkiego na miejscu powiedzieć... - przeszło mu przez myśl, gdy szukał odpowiedniego numerka. Nie należał do osób, które lubią się bawić w zbędny jego zdaniem formalizm. Ot, mówcie co zrobić, kiedy i czy mają być ofiary!
W końcu jednak znalazł się pod miejscem do którego zmierzał od początku. Pokój trzynaście. Miał się bać, czy coś? Co najwyżej tego, że zostanie ochrzaniony za niepukanie do drzwi. Postanowił więc zachować odrobinę kultury i uderzył kilka razy w drewnianą powełokę, zanim sięgnął i pociągnął za klamkę.
0 x
- Jun'ichi
- Martwa postać
- Posty: 1906
- Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 429#p86350
- Multikonta: -
- Lokalizacja: Warszawa
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości