W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Taiyō
Posty: 125 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 25 mar 2024, o 00:40
Całą drogę, od szpitala aż po wspominane Irajgo, Taiyō zastanawiała się nad paroma, w jej opinii, istotnymi kwestiami. Teraz miała na to czas, a przede wszystkim chęci, bowiem wokoło nie rozgrywało się nic, co zaburzałoby nurt myśli – żadnych hałasów, nagabywaczy, miłośników mówienia więcej, niż chciała usłyszeć.
Pierwszym zagadnieniem do rozpracowania było to, czemu nie zabili starucha, skoro zdecydowanie mogli? Może nie musieli: chcieli zwój, niekoniecznie krew na rękach albo, co równie możliwe, bali się odwetu. Zlecenie odzyskania „zguby” Akiyamie wskazywało, że emeryt ma z nią powiązania. A że smoki lubią rozróby, cóż, wiedział każdy. Tak jak i to, że całe Shigashi, w tym i również mafie, nie chcą kolejnego, niekończącego się i jawnego „wyrównywania rachunków”. Rzucanie się w oczy nikomu nie było na rękę – trwająca wojna nie brała jeńców, a kolejne kłopoty i niesnaski tylko dorzuciłyby oliwy do ognia. Tym razem buchnąłby pewnie tak, że zająłby i okoliczne prowincje. To trochę jak gra w Shōgi: tu poświęć pionka, żeby zbić generała. Tu zaś oceniaj pozycję, przewiduj kilka ruchów naprzód, strzeż się konsekwencji. Lub też pozwól przeciwnikowi oszukiwać i uważać się za niezwyciężonego. Pozory i pozoranci. Ostatecznie najwięcej zyskiwali ci na samej górze, a że u stóp leżały trupy… Któż by się tym przejmował? Po pierwszym poległym była już tylko sucha statystyka pozbawiona osobistych dramatów, które przy tej skali ciężko spisać na kartach historii.
Drugim natomiast – skąd tyle o nich wiedział? Imiona, rysopis, ulubione miejsca. Skąd i oni, jakby nie patrzeć, wiedzieli, iż dziadek posiada ten szczególny zwój? Wszystko to, razem wzięte, sprowadziło blondynkę do krótkiej dygresji – brudne interesy, brudne pieniądze i jeszcze bardziej brudne relacje, w których – choć nie chciała – musiała uczestniczyć. Taki to już los pionka; byle do przodu.
Zgodnie z dewizą figury, jaką niewątpliwie była, pchnęła drzwi karczmy, w której kiedyś piła sake. Dużo sake. Za dużo sake. Dużo za dużo sake. W każdym razie – tyle, by znać układ pomieszczeń, klimat, a co najważniejsze, typ klienteli i to, co robić, by wyglądać jak „swój”. Pewnym krokiem przemaszerowała do baru, skąd rękoma barmana spłynął odpowiednio wybrany trunek. Bez kabur przy nogach wyglądała jak przypadkowy wędrowiec, który postanowił osłodzić sobie dzień (albo noc) towarzystwem procentów. Tak właśnie miało być.
Szybko odnalazła wolne miejsce, do którego też przysiadła się, by skonsumować zakup. To oczywiście (nie)była część strategii. Watanabe zawsze miała jakiś skrzętny plan, nim rozpoczęła zadanie. Improwizacja? Nie, to kompletnie do niej nie pasowało. Niekompetentność i myślenie tylko o własnych przyjemnościach? Absolutnie. W żadnym wypadku.
Zajęte naprzeciw blondyna miejsce było dobre – strategiczne. Oddalone na tyle, by nie rosły jej uszy od słuchania, wystarczająco bliskie, by mimo wszystko wychwytywać niuanse z rozmowy, jaką prowadził z uwieszonymi nań kobietami. Co jednak najważniejsze; mogła stąd ślinić się do mężczyzny, rzucać półuśmiechy, łechtać wzrokiem ego. Skoro otaczał się kurtyzanami, to tego właśnie szukał. Chciała pozwolić mu się odnaleźć.
Co dalej? Tego jeszcze nie wiedziała. Ba, nawet nie raczyła począć tkania scenariusza. Szła na żywioł. To, z dwojga złego, dzięki wrodzonej charyzmie, pozwalało zachować naturalny wydźwięk. Jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie, prawda? I może Taiyō nie miała tak rozwiniętych umiejętności dyrygowania mężczyznami, jak Yachiru, ale zdążyła nauczyć się od niej paru sztuczek. Teraz pozostało tylko je wykorzystać.
0 x
#f38834
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa”
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
Mukutaro
Posty: 231 Rejestracja: 15 wrz 2023, o 10:51
Wiek postaci: 30
Ranga: Tsume/Pazur
Widoczny ekwipunek: Katana przy pasie, sztylet za pasem, plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=212667#p212667
GG/Discord: wolfig
Post
autor: Mukutaro » 25 mar 2024, o 20:35
Misja C
Taiyō
"Gdzie medyk nie może, tam łuskę pośle"
[5/14]
Kto? Po co? Dlaczego tak, a nie inaczej? Czemu zabić? Czemu zostawić przy życiu, żeby mógł szukać zemsty? Dziewczę miało bardzo dużo pytań, zdecydowanie słusznych i na których odpowiedź warto by poznać, ale z drugiej strony... Była wycieraczką dla wycieraczek. Psem na łańcuchu, który miał rzucić się z pyskiem na tego, na kogo mu wskazano. Pies nie zadaje pytań, kiedy celuje w gardło. Po prostu celuje w gardło. Taiyō, na szczęście, doskonale wiedziała, że pewnych pytań nie trzeba zadawać, a co trzeba to zakasać rękawy i spełnić prośbę swojego klienta. W tym przypadku klientem był staruszek w szpitalu, a towarem - zwój. Tylko trzeba go było skądś zabrać.
Kunoichi znała swój teren i wiedziała, że w takich miejscach najlepiej ukryć się na widoku. Zachowywać jak wszyscy. Chlać i usiąść, jak każdy miejscowy. Nie uczestniczyć w zabawie i nie dosiadać się do jakiejś grupki, a samotnie sączyć zamówiony alkohol. Nie wyglądanie jak ktoś o zabójczej profesji, a prosta kobieta o równie prostej profesji, na pewno pomagało. W końcu kto mógłby się spodziewać, że ta ślicznotka ma niecne zamiary w stosunku do jednego z bywalców? Tego, który siedział niedaleko niej, w towarzystwie dwójki ślicznotek. O dość jasnej profesji i podejściu do pieniądza, patrząc na prowokujące odzienie i odsłanianie kostek.
- Nie no, spokojna wasza. Dzisiaj jestem dziany, na mój koszt. - powiedział na głos do swoich towarzyszek, kiedy te szepnęły mu coś na ucho. Ewidentnie bawiły się dobrze, chłop bawił się dobrze i żadne z nich nie chciało przerywać tej pięknej transakcji wiązanej. Sączyli wesoło alkohol i dociskali się do siebie w bardzo niesubtelny sposób. Kto bogatym zabroni, prawda? I kto zabroni tym, którzy chcieli wyciągnąć z bogatych tyle pieniędzy i darmowego alkoholu, ile się dało?
- Katsura-sama, jak to się stało, że nie spotkałam cię wcześniej? Podobno jesteś stałym klientem. . - zaćwiergotała dziewczyna, pstrykając na kelnerkę, by poniosła im trochę więcej alkoholu
- Dużo podróżuję, Meiko-chan. Shigashi, Ryuzaku, to trochę po Wietrznych Równinach. Doglądam wielu miejsc. Ale gdybym wiedział, że są tutaj takie dwa szafiry, jak wy, byłbym tu już dawno temu. - odpowiedział, na co dwie kobiety zachichotały zarumienione. Czy z kurtuazji czy faktycznie język mężczyzny był tak gładki, że okręcał towarzyszki wokoło palca - ciężko powiedzieć. Jeśli Taiyō przeszyły ciarki żenady, to byłoby najlepiej, gdyby nie dała tego po sobie poznać i odgrywała swoją rolę zainteresowanej. I patrząc po ukradkowych spojrzeniach mężczyzny, wyraźnie oceniającego Taiyō pod względem urody i proporcji ciała. Jej bardzo subtelna strategia na przyciągnięcie uwagi zdecydowanie się opłaciła. Mężczyzna patrzył na nią jak łowca, który upatrzył nową sarenkę do ustrzelenia. Pstrykną na jedną z kelnerek, ta przyszła, szepnął jej coś do ucha. Jego towarzystwo wydawało się lekko niezadowolone, co mogły zrobić? To on rozdawał karty. W tym momencie kunoich mogła całkiem jasno pojąć, że rybka połknęła haczyk z kawałkiem apetycznej przynęty.
Kilka chwil później ta sama kelnerka podeszła do Taiyō z drewnianą tacą z drewnianym kuflem wypełnionym jakimś czerwonym płynem. Wino.
- Dla Pani, od tamtego mężczyzny. - kobieta powiedziała, wskazując głową na cel Taiyō. Ten uniósł swój kufel w górę w jej stronę, gdy tylko spojrzenia jego i jego nowego celu spotkały się. Plan się powiódł. Tylko co teraz?
0 x
Taiyō
Posty: 125 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 26 mar 2024, o 01:16
Jedno należało zaznaczyć, podkreślić grubą linią i dodać wykrzyknik, by nikt nie miał wątpliwości: Watanabe nie była ś l i c z n o t k ą. Tym bardziej w zestawieniu z kurtyzanami wystrojonymi jak świątynia w dzień festiwalu, obwieszonymi od stóp do głów nęcącymi oczy świecidełkami i powiekami wymalowanymi pudrami w odcieniach indygo i karmazynu. Słońce wyglądało… Nijak. I to naprawdę oszczędne słowo. Dziewczyna była pospolita – wyblakłe pasemka odebrały to, co próbowała nimi uzyskiwać. Teraz ani ładna, ani brzydka, miała co najwyżej urodę grzechu śmiertelnego – coś zakazanego i nieodgadnionego w oczach, kuszący i zwodniczy uśmiech, który lepił się jej ust jak melasa zębów.
Takimi jak ona interesowały się tylko największe łajdaki, którym wystarczyło, że dama odziana jest w mniej niż więcej, a jej twarz łagodniejsza niż piec wybrudzony sadzą. Być brzydkim i o tym nie wiedzieć – to jedno. Inną sprawą jest mieć tego świadomość. Piękne kobiety mogły pozwolić sobie na bycie kompletnie głupimi. Te mniej urodziwe, jak blondynka, musiały wspierać się wszystkim tym, co ukryje przypadłe im w dzień narodzin wady – choćby intelektem, sprytem czy szczyptą charyzmy. Z racji braków w tym pierwszym, cóż, rozpracować „oponenta” należało mową, czynem i gestem. W skrócie: uciekać oczyma, gdy tylko napotka te jego, by po chwili wrócić do obłapiania tęczówkami dobrze zbudowanej sylwetki, później zaś kręcić suchym kosmykiem na kościstym placu, rozglądać się po karmie, jakby w poszukiwaniu czegoś lub kogoś. Osobliwy spektakl Taiyō sprowadzała do tego, co przedłożyła Yachiru – pozwolić mężczyźnie myśleć, że jest na wygranej pozycji, że oto ona, bezbronna dzierlatka niewiadomego pochodzenia, czeka na wybawienie od nudy i szarości, a on jedyny, podobny rycerzowi co ma w zamiarze uwolnienie księżniczki z wieży, może jej przybyć z odsieczą. Plan idealny w swej prostocie. Dostępna niedostępność. Skrojony na jego modłę niczym dobrze dopasowane kimono.
Dostrzegłszy kelnerkę, odwróciła głowę profilem i osłoniła usta wierzchem dłoni. Nachylone w lewo ucho wychwyciło pierwszą dobrą nowinę – alkohol. Nie, cofnij. Nie alkohol – podarunek od obiektu, który oplotła swym wątpliwym wdziękiem. Sukces. Mały, ale jednak sukces. Delikatnie ujęła kufel w dłoń, a następnie, z gracją, którą potrafiła utrzymać jedynie na tę krótką chwilę, przechyliła szkło do ust. Rubinowa ciecz spłynęła gardłem, a ona sama, choć kochająca nieomal każdy trunek, ledwie powstrzymała się przed grymasem. To było paskudne. Obrzydliwe. Niedobre. Poczuła, jak siarka piecze ją w przełyk. Drogi alkohol miał to do siebie, że należało docenić złożoność jego nut, chcieć czegoś więcej, niźli procentowego uniesienia. Była ignorantką w tej kwestii, dlatego nabrała powietrze w płuca i ukryła to, co winno pozostać ukryte. Ostatecznie… Nieważne co, ważne, żeby sponiewierało.
Watanabe leniwie i filuternie ślizgnęła źrenicami na Katsurę i tam też się zatrzymała. Łania patrząca głupawo na skierowaną w jej cielsko strzelbę, kompletnie nieświadoma obecnego w magazynku śrutu. Niechaj tak właśnie myśli. To dobry punkt wyjścia do dalszego rozwoju wydarzeń. A że Pan Wylewny musiał trwać w złudnej świadomości, że wszystko odbywa się na jego zasadach, to nikogo nie powinno dziwić, że nie zdecydowała się na skierowanie kościstej sylwetki w jego stronę.
Ręką, którą dotychczas ukrywała wargi, podparła oblany ciepłem policzek; wyglądała prawie tak, jakby się rumieniła. Może i rzeczywiście była niegdyś piękna albo przynajmniej znośna dla oka. Ale kurewsko dawno. Gdyby jednak narodziła się z tym, a nie innym darem, a z racji woli zwierzchnika sierocińca ową urodę utraciła, pewnie załamałaby ręce. Tak jednak nie było, a przewrotny los wyposażył ją w szereg innych cech, które przynajmniej nie ulegną rozpadowi z biegiem lat. Gdyby ją zapytać, pewnie odpowiedziałaby, że to lepsze rozdanie. Że to zwodnicze, bezradne i bezbronne spojrzenie, za którym przepadają mężczyźni, jest lepsze.
A skoro o oczach, i tym, co można z nimi wyprawiać, mowa – odpuściła wwiercanie dziury w czole Katsury, pleciony na palcu wskazującym włos schowała za ucho, a swą bursztynową „uwagę” przeniosła na wolne miejsce przy swoim stoliku. Zawieszona w pomnikowej pozie, kątem oka odzyskała łączność z „tamtym mężczyzną”. Krótko i przelotnie. Przekaz był jasny i, zdaje się, klarowny. A jeśli nie, to przynajmniej tajemnicza i mistyczna aura, którą umiejętnie rozłożyła wokół, powinna być na tyle angażująca, by odpuścił sobie towarzystwo kurtyzan na rzecz tego, które mu oferowała. Mężczyźni, co zdążyła odkryć na ulicach Shigashi, patrzyli na kobiety tylko w trzy sposoby; jak na wrogów, których należy pokonać. Jak na zdobycz, którą trzeba wygrać . Albo jak na ludzi. Tego trzeciego nie śmiała nawet od niego oczekiwać – toteż wybrała jedyną słuszną drogę: zmusić go do polowania, zdobywania i zabiegania. To gwarantowało, że zapłaci za każdy trunek, opowie każdą heroiczną historię (oby, koniec końców, tę o zwoju), byle zdobyć kolejny jej półuśmiech i błagalnie walczyć o kolejny. Otrzymawszy wszystko od początku, za darmo i bez starań, nawet by na nią nie spojrzał.
0 x
#f38834
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa”
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
Mukutaro
Posty: 231 Rejestracja: 15 wrz 2023, o 10:51
Wiek postaci: 30
Ranga: Tsume/Pazur
Widoczny ekwipunek: Katana przy pasie, sztylet za pasem, plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=212667#p212667
GG/Discord: wolfig
Post
autor: Mukutaro » 26 mar 2024, o 20:20
Misja C
Taiyō
"Gdzie medyk nie może, tam łuskę pośle"
[6/14]
Co, że Taiyō nie była uosobieniem piękna? Co z tego, kapusty na jej straganie nie były takie duże, jak główki konkurencji? Tak zielone? Co z tego? Każdy dobry handlarz, kupiec i sprzedawca dowolnego towaru, wiedział doskonale - nie ważna jest jakość. Ważne jest to, jak się go sprzeda. Czy wstążeczka w koronkę czy może jest biała, jest ze spinkami czy naszyjnikiem? A to konkretnie dziewczę było bardzo obeznane w sztuce sprzedawania towaru. No dobrze, nie było to aż tak trudne. Koleś był ewidentnie pod wpływem, był napalony jak knur w okresie godowym, a przede wszystkim - Taiyō nie dawała mu się na srebrnej tacy. O zwierzynę trzeba było walczyć, tylko wtedy jest coś warta.
Tak przynajmniej można było uważać, tak reagowała większość mężczyzn. Takich, dla których odmowa flirtu była równoznaczna z rzuceniem wyzwania, którzy uznawali to za śmiertelną obrazę. Może i faktycznie istniał czwarty typ mężczyzn w Shigashi, dla których towarzystwo dwóch luksusowych dupeczek było wystarczające?
- Ka-chan~ - jęknęła jedna z dziewczyn, kładąc rękę na policzku mężczyzny i delikatnie przekręcając jego głowę w swoim kierunku - Nie zwracaj uwagi na jakieś byle co. Zwracaj uwagę na mnie~ - powiedziała niespecjalnie cicho i niespecjalnie kryjąc się ze swoją potrzebą atencji, wbiła usta w Katsurę w zmysłowym pocałunku. Przylgnęła do niego resztą ciała, dodatkowo, i jakby potrzebowała jeszcze bardziej do uwydatnić, podczas swojego kontrataku patrzyła wyłącznie na Taiyō. Delikatnie mówiąc nie spodobał się jej ten gest dobroci i flirtu swojego wybranka. I nawet, jeśli był łowcą szukającym wyzwania, to ona była na szczycie tego łańcucha pokarmowego. I właśnie jasno dała o tym znać.
- Heeee... - ofiara zebrała się po całusie, skupiając swoją uwagę na drugiej stronie - zgodnie z planem i ku irytacji pierwszej dziewczyny. - Spokojnie, Ayase-chan, spokojnie. Chciałem być miły. Jestem dzisiaj cały dla was.
- Hej, nie bierz go całego dla siebie. Dzielimy się, halo? - pierwsza dziewczyna przystąpiła do gwałtownego kontrataku i przystawiła mu kufel do ust. Ta też przylepiła się do niego, jak kleszcz do bezpańskiego kundla, i przez jej krągłe kształty było to nawet bardziej efektywne, niż jej konkurentki. Pośród tego wszystkiego, walki o uwagę (i zapewne pieniądze) Katsury, jedynym przegranym była bez wątpienia Taiyō. Mogła sobie mrugać i gładzić policzek, patrzeć na miejsce przed sobą. Ale dopóki te dwa drapieżniki były przy nim, była skazana na porażkę.
0 x
Taiyō
Posty: 125 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 27 mar 2024, o 00:03
W innych okolicznościach, cóż, mogłyby się dogadać – panny negocjowanego afektu miałyby dostęp do portfela i rozporka Katsury, Taiyō natomiast do zwoju. Wilk syty, owce całe. Tylko ten zwitek papieru, nie żadne tam rozmówki z mężczyzną, jego przechwałki i egocentryczne gromadzenie słuchaczy, którym najwyraźniej wybuchły bębenki w uszach, skoro słuchali tego bez najmniejszego zająknięcia i krzywizny na twarzy, był w jej głowie. Gdyby nie obecność atrakcyjnych kobiet u boku blondyna, niechybnie zwróciłaby spożyty rankiem posiłek tuż po pierwszej próbie wyświecania bursztynu w jego kierunku. A tak? Chociaż miała w sobie wystarczająco silnej woli, by przełykać to, co podchodziło pod samo gardło. Na litość boską, ten ambaras, teatr próżności i obłudy, podobny był torturom. Tym gorszym, gdy zrozumiała, że i kurtyzany, które pozwalały jakoś te wewnętrzne uczucie rodzącej się hańby znieść, mają w sobie intelektu tyle, co Samotne Wydmy deszczu.
Ze swoich wizyt, może nazbyt częstych i w zbytnim upojeniu alkoholem, w lupanarach zapamiętała nieco inny obraz najstarszej profesji świata – kobiety tam pracujące, czyniące nierząd, potrafiły jednym tylko odkryciem rękawa kimona położyć sobie admirałów i generałów u stóp wymalowanych białą farbą. Przyciągały niczym magnes – niewinne i uwodzicielskie jednocześnie. Rzadkie połączenie, nienaturalne, a tak nęcące. Czysty chaos. Poza ciałem oferowały coś więcej; intelekt, sztukę rozmowy, obycie z paskudztwami tego świata, które potrafiły unieść do ust i przełknąć jak nikt inny. Dyrygowały nie melodiami, a ludźmi. W społeczeństwie godne spalenia na stosie, w oczach Watanabe natomiast – najbliższe prawdzie, czyste jak rajskie jeziora, w których obmywano włosy bogini Amaterasu.
A te, pożalcie się bóstwa, nic, tylko skrzeczały jak żaby wiosną, ryje wykręcały, jakby je kto żrącym kwasem oblał, dostępniejsze bardziej niźli mordobicie w przydrożnych karczmach. Najwyraźniej nie zawsze i nie każdemu uroda była w stanie pomóc. Obślizgły pocałunek dobił punktu krytycznego; obrzydzenie zaczęło uwydatniać się na twarzy Taiyō, dlatego resztkami woli skręciła szyję w przeciwnym kierunku, byle nie dostarczać sobie większej dawki trucizny, niż zdążyła przez ten moment zażyć. Może, zaczęła się zastanawiać, piękno rozleniwia i psuje, a te wystawione na słońce lica, jak jabłka zawieszone na gałęzi u szczytu jabłoni, błyszczą w jego świetle radośnie, nieświadome zupełnie, że bledną.
W ten czas, cichych rozważań nad kolejnym krokiem, przywołała obraz dziewczyny, którą dane jej było zobaczyć tylko raz. Jakaż ona była brzydka! A przy tym tak eterycznie fascynująca, pociągająca jakimś wewnętrznym pięknem; twarz spotkanej przypadkiem nieznajomej stanęła jej przed oczyma i Watanabe złożyła krótką modlitwę w myślach, prosząc, by nie zniknęła. Jakże piękny byłby świat, gdyby kurtyzany naprzeciw nosiły uśmiech podobny do tego, który miała ona; tragiczny jak u maski antycznej, te policzki wyciosane przez najznamienitszego rzemieślnika, oczy odbijające pustkę i mrok, ciemne okna dzieła architektury. Musiała ją jeszcze zobaczyć, bodaj w snach, które miewała niezwykle rzadko. Nie było innej opcji. I tylko to jedno, ciepłe wspomnienie przeszłości sprawiło, że Łuska zdusiła niechęć kontynuowania misji pod splotem słonecznym.
Taiyō odkaszlnęła żółć wezbraną na języku. Nadal nie wpadła na nic bystrzejszego niż to, co zdołała przedstawić. Cholera, chciałaby powiedzieć, gdy rozmasowywała obolałe od jakże trudnego myślenia skronie. Nie spodziewała się po sobie niczego błyskotliwego, a i tak się zawiodła. Zaczęła się obawiać, że przyjdzie jej osobiście złożyć raport z porażki, a wtedy pewnikiem i płótna, i kruszce potrzebne do kreowania farb, stałyby się prochem rozsmarowywanym między palcami starucha z Akiyamy.
Więc może karty? Lubiła hazard. Ten dreszczyk zbytku emocji. Palące policzki na chwilę przed okryciem, czy stare porzekadło miało moc. Przymknęła oczy, by zobrazować zasobność ukrytej w torbie sakwy. Nie było tego wiele, ale wystarczająco, by brzdęk monet przemówił sam za siebie i pozwolił wkraść się w łaski tych, którzy najpewniej sprowadzą rolę Słońca, do kogoś, kto zwiększy stawkę, przy tym tracąc postawione na stół złoto. Grzech nie skorzystać, kiedy ofiara sama pcha się na ostrze, prawda?
Od myśli do czynu krótka droga. Podobnie zresztą do znalezienia się w niewielkiej odległości od rozgrywanej bez przerwy partii. Wspomniany materiał, wypełniony okrągłymi blaszkami, uderzył o dębowy stół. Wprawne ucho wychwyciłoby sto nut. A taki słuch mieli tylko gracze. Znudzony wyraz twarzy Watanabe jeszcze mocniej podkreślał to naturalne pragnienie szczypty adrenaliny. Już sama z siebie chętnie dołączyłaby do rozgrywki, a pchana wciąż kłującą w bok szpilą porażki, postarała się nawet bardziej, niż na pół gwizdka. Klasyka gatunku: wkupne. Blondynka duchu podziękowała sobie za to brzydkie, kolejne zresztą, uzależnienie.
— Mogę? — rozpoczęła pewnym tonem i dodała, rozkładając przy tym bezradnie ramiona: — W miłości szczęścia nie mam, więc może chociaż w kartach.
0 x
#f38834
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa”
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
Mukutaro
Posty: 231 Rejestracja: 15 wrz 2023, o 10:51
Wiek postaci: 30
Ranga: Tsume/Pazur
Widoczny ekwipunek: Katana przy pasie, sztylet za pasem, plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=212667#p212667
GG/Discord: wolfig
Post
autor: Mukutaro » 27 mar 2024, o 21:38
Misja C
Taiyō
"Gdzie medyk nie może, tam łuskę pośle"
[7/14]
Dla Taiyō to było za wiele. Tak otwarty i bezwstydny atak ze strony kobiety, która chyba nawet nie musiała tego robić. Mogłaby użyć bardziej subtelnych, mniej obscenicznych metod. Nie musiała uciekać się do tak desperackich metod o jego atencję. Może chciała pokazać swoją dominację do tego stopnia, by nie było wątpliwości, kto tu rządzi? Na pewno było to wymierzone w Taiyō, bez wątpienia. A może... inną metodą nie byłaby w stanie zatrzymać uwagi Katsury? Czyli ruch wynikający z desperacji, by nie zauważył przez chwilę tego przegniłego owocu przed nimi? Cokolwiek to było - strategia okazała się niewypałem. A kiedy nie szło z frontu, trzeba było od tyłu bądź z flanki. Mądrzy tego świata nie z takich tarapatów wychodzili.
Drugi cel. Shitsumaru. Karciarz, mięśniak i samotnik bez damskiego towarzystwa. Słabsze społecznie ogniwo w ich duecie, a raczej tak wyglądało. Czemu on nie miał żadnej dupeczki pod pachą? I czy Taiyō, z braku konkurencji, mogła się nią stać? Jakichkolwiek by planów nie miała, trzeba było jakoś zacząć miłosne i hazardowe podboje. Mafioska podeszła do stołu, przy którym grupa grała w karty. W pokera, jak się okazywało. Ilość pieniędzy wokolo graczy wskazywała, raczej bez żadnej wątpliwości, komu idzie lepiej bądź gorzej. Było ich pięciu, z czego delikwent naprzeciwko Shitsumaru miał kilka stosików monet, a osoba tuż obok niego - najmniej. Cel Taiyō miał średnią ilość - ani dużo ani mało, radził sobie chyba dobrze? Jeśli nie stracił nic, to raczej było dobrze. Ze wszystkich monet na stole na pewno dałoby się uzbierać dobre 600-700 Ryo.
W momencie, gdy Taiyō zbliżyła się do stolika, rozdanie się skończyło. Ci, którzy nie spasowali, praktycznie wyłożyli się na stoliku i z wyrazem żalu i finansowej nędzy, przesunęli swoje pieniądze w stronę Shitsumaru. To, co postawili, będąc bardziej precyzyjnym.
- Muahahahaha! Chodźcie do mnie, słodkie Ryo. Chodźcie do taty! - zarechotał z nieukrywaną satysfakcją, kiedy zgarniał pieniądze ze stołu i ustawiał je w ładne, eleganckie stosiki przed sobą. Do miał? Trójkę i dwójkę. Mało ambitnie, ale inni mieli jeszcze gorzej.
- Co? A pewnie, pewnie, siadaj! Kładź 150 Ryo, mamy akurat miejsce. -mężczyzna wstał, wziął akurat stojące wolne krzesło ze stolika obok i podstawił obok swojego. Akurat, by zapewnić tyle wolnego miejsca. Wykonał bardzo teatralny gest wskazania miejsca i spojrzał na innych uczestników rozgrywki. Ci wzruszyli jedynie ramionami, a jeden z nich zebrał karty wszystkich i ponownie zaczął je tasować. Nawet z tak grubymi palcami i ogólnie będąc przystosowanym do ciężkiej, fizycznej pracy, z zaskakującą wprawą przetasował wszystkie karty. Siląc się nawet na bardziej widowiskowy sposób, z niektórymi kartami przeskakującymi z jednej łapy do drugiej. Każdemu rozdał 5 kart. Ręka Taiyō? Od razu para królowych z kilkoma śmieciami do wymiany. Całkiem nieźle, solidna podstawa pod coś lepszego. Teraz tylko coś z tego ugrać...
0 x
Taiyō
Posty: 125 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 27 mar 2024, o 23:17
A skoro o kurtyzanach i ich innych, niźli rozłożenie ud, umiejętnościach mowa… Zamtuzy kusiły różnymi grami (i ciałami). Ci, którym nie chodziło tylko o chędożenie, mieli, w tym i blondynka, okazję nauczyć się od panien negocjowanego afektu całkiem niezłych sztuczek; shogi, go, poker. Można by wymieniać w nieskończoność. Przerobiła wszystkie. A że te burdele, do których chadzała, stały mistrzyniami wygrywania, co poniekąd oszczędzało im bólu przy chodzeniu, wiedzę chłonęła z najsprawniejszych rąk w Shigashi. Czasami, cóż, warto było ulegać zwierzęcym potrzebom. Choć nigdy nie przypuszczałaby, że grzechy i pokusy sprawią, iż zyska na nich cokolwiek więcej, niźli odbijające się czkawką następnego dnia sake. A tu proszę.
Taiyō kiwnęła głową i przysiadła we wskazane miejsce, koniec końców – pieniądze położyła na wstępie, twarz miała jakby niepewną, pozbawioną oznak głębszego zrozumienia zasad rozgrywki. Aparycja, zwłaszcza taka, potrafiła pomóc w grze pozorów. Nie zakładała, to fakt, wygranej, ale przynajmniej częściowe zachowanie twarzy przy jednoczesnym zapewnianiu, że to tylko echo szczęścia i zrządzenia losu.
— Woah! Gdzie się tego nauczyłeś? — zwróciła się z zachwytem do tasującego karty mężczyzny. Pierwszy śmiały, acz neutralny, krok w kierunku zaskarbienia sobie sympatii. A to potrafiła jak nikt inny. Ta dziecięca pogoda ducha, ten serdeczny uśmiech i oczy, które potrafiły zaświecić na zawołanie. Znów – jak słońce, topiła wieczną zmarzlinę, nawet w towarzystwie ludzi, którzy z powodzeniem mogliby robić za strach na wróble. Kija w rzyci już mieli. Nie wszyscy. Nie każdy. Większość.
Z uwagą lustrowała kolejno lądujące w jej dłoniach karty. Niezłe rozdanie, zupełnie nienajgorsze. Wygrywała gorsze partie, ale tu, zwłaszcza tu, należało wpierw wybadać oponenta. Nagłe wyskoczenie ze zbytkiem intelektu hazardzisty mogłoby skutkować podejrzeniami. Toteż niewiele myśląc, ah to ryzykanctwo, wykonała w pół poprawny ruch. Bezpieczny, zapewniający stabilność, a jednocześnie wskazujący na to, że grała tak, jakby był to co najwyżej piąty raz. Celowe zagranie, łączone z trzęsącymi się dłońmi i wciąganymi w usta policzkami. Pozorantka, albo jak kto woli, kłamczucha.
— Więc jednak miłość? Tylko gdzie ona… — westchnęła beznadziejnie pod nosem, sugerując tym samym, że talia, którą otrzymała, nie stanowi dla nikogo zagrożenia. Jeszcze, bo przecież nie była żółtodziobem i, jeśli tylko utrzyma w sekrecie własną przewagę, może przyjdzie jej napić się na koszt przegranych. No, przynajmniej miałaby okazję spróbować czegoś więcej, niźli zleżałego wina. Sake przynajmniej nie udawało, że ma być dobre. Działało i to było bardziej niż wystarczające. Potem może dawka opium, kto wie.
0 x
#f38834
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa”
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
Mukutaro
Posty: 231 Rejestracja: 15 wrz 2023, o 10:51
Wiek postaci: 30
Ranga: Tsume/Pazur
Widoczny ekwipunek: Katana przy pasie, sztylet za pasem, plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=212667#p212667
GG/Discord: wolfig
Post
autor: Mukutaro » 28 mar 2024, o 20:40
Misja C
Taiyō
"Gdzie medyk nie może, tam łuskę pośle"
[8/14]
Jak najłatwiej zaskarbić sobie sympatię przeciętnego mężczyzny? Skomplementować go. Docenić. Polać miodem jego smutne, zmęczone życiem serduszko. Zapewnić odrobinę komfortu. Czyli tak, jak to robią kurtyzany? No, pewne powiązanie było, bo sztuka zdobywania atencji i uczuć mężczyzn była uniwersalną sztuką znaną kobietom od zarania dziejów i szlifowana na połysk jedynie przez wąskie ich grono. I może Taiyō nie posiadała powabnych kształtów, pięknego lica czy umiejętności zaganiania mężczyzn jak bydła na stepach.
- Heh, widzisz, kochana. Swojego czasu robiłem jako krupier, to coś podłapałem. Znam kilka sztuczek. - zadarł nosa i przedłużył nieco tasowanie, pokazując kilka sztuczek z kartami . Jak prosto i jak łatwo było sprawić, by ktoś zmarnował towarzystwu kilka minut życia...
- Dobra, skończ pierdolić i rozdawaj. - krzyknął ktoś z drugiej strony stołu. Pod presją swojego towarzysza i współgracza, krupier w końcu rozdał karty. O dziwo, jego stosik był regularnej wielkości. Krupiera, znaczy się. Nie oszukiwał i grał czysto. Zaskakujące, prawda? Przecież ci wyszkoleni powinni móc przemycić kartę czy dwie, sobie albo komuś innemu. A jednak. Może nie byli takimi mendami, za jakich można ich było uznać?
- Hmmmmm... -odgłos głębokiego zamyślenia wydostał się z gardła. Trudna ręka? Trudny wybór? Nie dał po sobie poznać, że ma chujowe karty i też Taiyō nie mogła ich tak po prostu podejrzeć. Dobrze je krył.
- Może siedzi obok ciebie? - odpowiedział mężczyzna i cały stolik puścił się śmiechem. Cały, rzecz jasna, oprócz Taiyō (chyba) i Shitsumaru, który chyba nieco się speszył i "odzamyślił" po tym komentarzu. Brzmiało jak bardzo hermetyczny żart grupki znajomych, tylko że jeden z nich ewidentnie nie był w nastroju do przyjacielskich uszczypliwości.
- Hehe hehe, bardzo śmieszne. Zobaczycie. Kiedyś...
- ...się ustatkujesz, tak tak. Wiemy. Mówisz tak cały czas. - powiedział krupier, przewracając teatralnie oczami i upijając spory łyk z kufla - A co robisz, poza gadaniem? Nic. Miłość nie czeka na ciebie gdzieś za rogiem albo w burdelu. Sam musisz do niej iść. Szukać. A na pewno nie ma jej przy tamtej dupczymordzie. - wskazał głowa na widocznego z ich stolika bracie-kobieciarzu, nadal raczącym się towarzystwem dwójki kobiet. Shitsumaru pojawiła się na czole żyłka - zwiastun agresji. Nie żeby było to potrzebne, był już nieco zirytowany.
- Ty poeta jesteś? Ryj, graj. Pasuję. - i rzucił karty przed sobą. No faktycznie niewiele, jedna para. Mógłby coś z tego ugrać, ale reszta kart - chyba dobrane absolutnie losowo i bez pomyślunku. A, faktycznie. Bogini Fortuna nie pomogła mu tym razem. A czemu nie wymienił? Cholera wie, szczerze mówiąc. Pewnie irytacja. A gra toczyła się dalej i strategia Taiyō przyniosła jakieś efekty. W grze z dwoma innymi, którzy nie spasowali, udało się jej faktycznie wygrać i powiększyć swój dobytek. Inni raczej nie uznali tego za część jakiegoś większego planu. Od szczęście początkującego, prawda? Nic więcej. Przyszła z dupy i dostała dobre karty, bywa. Ale w następnym rozdaniu... W sumie karty sprzyjały Taiyō. Albo to jej przeciwnicy byli absolutnymi amatorami, podpitymi i bez większej strategii? Aż tak źle z nimi nie było, zdecydowanie nie...
0 x
Taiyō
Posty: 125 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 29 mar 2024, o 00:57
Dziewczę o bursztynowych oczach ożywiło się bardziej niż zwykle. I o ile zachwyt mógł wyglądać teatralnie, wymuszenie, to absolutnie taki nie był. Naprawdę podziwiała umiejętności krupiera. Nie raz widziała, to prawda, jak wprawne ręce kurtyzan obracają taliami, ale ten dualizm, te zgrubiałe, nieporadne paluchy poruszające kartami w prawo i lewo były czymś innym. Paradoksalnie miał w gestach więcej gracji niż one, a to nie byle co. Dlatego, nawet nie próbując ukryć rosnącej ciekawości, pokiwała radośnie drobną głową na złożoną propozycję, by później z iście dziecięcym zapałem śledzić źrenicami każdą z zaprezentowanych sztuczek. A że był to występ doprawdy godny oklasków, toteż takie złożyła. Delikatne, kobiece, ledwie słyszalne, ale wystarczające, by wznieść ego krupiera. Nie był to cel sam w sobie, ale jednak.
Tym lepiej, że współgracz (ten trzeci) równie nieświadom, co czyni, postanowił całą tę rozochoconą na kontynuację gromadę przywołać do porządku. Słońce, przez czas emocjonalnych uniesień, zdążyła zapomnieć: po co tak właściwie tu usiadła? A tak. Przypomniał jej. Chwała mu za to. Co do potencjalnych oszustw krupiera, bodaj znałaby metody, nie potrafiłaby zwrócić nań uwagi. Zbyt łatwo ulegała pokusie uzupełnienia wybrakowanych zasobów serotoniny. Ot, mógł ją orżnąć jak dzieciaka na lizaka. Byłoby to nawet łatwiejsze, bo nie rozerwałaby ryja w absolutnie tragicznej rozpaczy za zlepkiem cukru.
— Moooże — odpowiedziała przeciągle blondynka i zarzuciła ramionami. Gierki słowne, przepychanki zdaniami i literkami – to lubiła. Dlatego, tym razem i dla odmiany, filuterny ton nie był okupiony wrzynającymi się w mózg igłami i pchającą w usta treścią żołądka. Coś nad nią czuwało. Osobiście obstawiałaby uwielbianą przez siebie boginię: Amaterasu, personifikację słońca i lewego oka Izanagiego.
Nie wtrąciła się w przyjacielską, mniej lub bardziej sympatyczną, pogawędkę. Chciała, ale zagryzła język w porę. Czasami wychodziło. Zwykle niekoniecznie. Zwieńczyła natomiast tę jakże p r z y d a t n e ą radę krupiera krótkim i prawdziwie serdecznym uśmiechem w stronę Shitsumaru. Jasne, zwędził zwój, który i ona musiała teraz zwędzić, ale dawno oduczyła się skazywać na nienawiść tych, których stawiano jej naprzeciw. Znała wycinek historii. Poza tym musiałaby być hipokrytką. Każdy człowiek bowiem, w tym i ona sama, robił rzeczy haniebne. Świat taki już był. A żeby złodziej złodziejowi wypominał, że ten kradnie… O panie. To już w ogóle byłaby komedia.
— Co teraz? — zapytała, unosząc głupawe spojrzenie znad talii kart. Oczywiście, to, co należało zrobić dalej, nie była dla niej żadną tajemnicą, ale dzielić się wiedzą też nie miała w zamiarze. Rola niedoświadczonej młódki była wygodna, tym mocniej w towarzystwie mężczyzn, którzy nastoletnią aurę mogli brać za słabość, a dzięki temu również traktować ją ulgowo. Dla umocnienia przekazu rozpracowała palcami skronie. W głowie miała pustkę, jak zwykle zresztą, ale to nie stało na przeszkodzie, by udawać, że jest kompletnie inaczej.
I byłaby gotowa trwać w tym spektaklu nadal, ale cholernie zaschło jej w przełyku. W przerwie między kontynuacją rozmowy i rozgrywki odszukała oczętami obsługę. Skinęła nań głową. Cudowny alkohol, w końcu taki, który przelewał się przez gardło jak miód, właśnie nadchodził. Może i nie powinna, tym bardziej na misji, ale co mogła. Była tylko człowiekiem, tak potwornie maluczkim wobec pokus.
0 x
#f38834
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa”
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
Mukutaro
Posty: 231 Rejestracja: 15 wrz 2023, o 10:51
Wiek postaci: 30
Ranga: Tsume/Pazur
Widoczny ekwipunek: Katana przy pasie, sztylet za pasem, plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=212667#p212667
GG/Discord: wolfig
Post
autor: Mukutaro » 29 mar 2024, o 18:59
Misja C
Taiyō
"Gdzie medyk nie może, tam łuskę pośle"
[9/14]
Gra trwała dalej i tak samo trwały podchody Taiyō. Co zamierzała dokładnie osiągnąć swoimi taktykami? Gdzie prowadziły? Uwodzenie szło, delikatnie mówiąc, powoli, bo mężczyźni wydawali się tak samo zainteresowani swoimi kartami, jak wcześniej. A kobieta przy stole? Niuans, zwykła ozdoba. Niby gracz, a jednak nie swój. Nie swoja, w tym przypadku. Faceci grali ze sobą jak grali, a poprzednia ofiara nadal siedziała z dwoma kukułkami i razem kukułczyli w zaparte, przy alkoholu i rozmarzonych uśmiechach. No generalnie wydawało się, że szło to donikąd. A może, może... Shitsumaru był chyba nieco bardziej rumiany, niż wcześniej, chyba coś się zadziało. Urok Taiyō, nawet jeśli skromny, to ciągły atak jakoś wywarł na niego wpływ. Na każdy uśmiech Taiyō, ten odpowiadał nieśmiałym, ale serdecznym uśmiechem zwrotnym. A komentarz o "może" byciu tą jedyną. jeszcze pogłębił czerwień na jego twarzy. Ewidentnie też unikał dłuższego kontaktu wzrokowego z nowopoznaną dziewczyną.
- A swoją droga, jak idzie ci z twoją? - zaczął rozmowę jeden z nich, podczas patrzenia na swoje karty. Może była to jakaś taktyka? Inicjowanie nieprzyjemnych tematów, wywoływanie emocji wymuszających popełnianie błędów? Coś mogło być na rzeczy.
- Meh. Ostatnio ma swoje nastroje. Boję się kaszlnąć za głośno, jak stoi obok, to siedzę za domem. Wymieniam dwie. - burknął i wymienił dwie karty ze stojącej na środku talii.
- A myślałeś, żeby jej kupić jakieś kwiaty? Kobiety lubią kwiaty.
- Jak na specjalistę od kobiet, nie...
- Nie kończ. Nie kończ kurwa. - wystawił palec w kierunku swojego kamrata. Jasne ostrzeżenie, ale ponownie - czy przyjacielskie wytyki czy szczera irytacja, w niektórych sytuacjach ciężko było powiedzieć - Daję ci dobrą radę, doceń chociaż. Kobiety lubią takie gesty znikąd. Prezenty. Romantyczne rzeczy. Kurwa, podstawa szczęśliwej relacji, jak ty tego nie wiesz.
- Czyli jak w walce. Musisz zaskoczyć wroga. Jebnąć, kiedy się nie spodziewa. - komentarz wywołał falę śmiechu przy stole.
- No dobra. Spróbować nie zaszkodzi. - wzruszył ramionami, przesuwając po stole niewielką kupkę pieniądza. Podbicie stawki. Dobre karty albo blef. Tylko jak rozróżnić, które jest które? Drobne gesty i tiki, które trzeba wyłapać. Jeśli faktycznie są znajomymi, to mają niewielką przewagę nad Taiyō - znają go wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć takie rzeczy.
- Albo biżuteria. Kobiety kochają biżuterię. Najlepiej złoto, ale to wiesz, kwestia gustu. Niektóre nie lubią przepychu. Albo konkretny szlachetny kamień. No musisz znać swoją babę, co ja mam ci dużo mówić.
- Tylko pamiętaj, Rintaro, pamiętaj - powiedział głosem nieco głębszym, zupełnie jakby parodiował swojego kolegę-eksperta od gustów kobiet - Zmyj krew z kolczyków, zanim je dasz, bo będzie jeszcze gorzej. - kolejny komentarz i kolejna fala śmiechu przy stole. Poza Shitsumaru, rzecz jasna, który tym razem zignorował uszczypliwość.
- Teraz - zwrócił się cicho Shitsumaru - podbijasz albo pasujesz. Albo wymieniasz kilka kart żeby mieć lepszą rękę. - powiedział i szybko zwrócił się do swojego serdecznego przyjaciela - kufla z piwem. Zrobiła co chciała i poszła po alkohol. Obsługa była łatwa do znalezienia, a zamówiony alkohol dotarł szybko i był bardzo pyszny. Przy okazji zauważyła, że jedna z kobiet siedząca przy Katsurze co jakiś czas zerkała na nią podejrzliwie. Jakby Taiyō była małą, irytującą muchą, latającą gdzieś na granicy jej pola widzenia, rozpraszając ją co jakiś czas. Nadal była na celowniku.
0 x
Taiyō
Posty: 125 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 31 mar 2024, o 03:08
Sęk w tym, że taktyka Taiyō, której w gruncie rzeczy było tyle, co kot napłakał, jakby się rozmyła. Co prawda, nadal gdzieniegdzie błyskały resztki rozsądku, które nakazywały przybijać do brzegu całego tego ambarasu, zwoju znaczy się, ale Słońce zawsze miała problem z dzieleniem uwagi między tym, co konieczne, a tym, co sprawiało radość. Niekompetencja? Jeszcze jak! Od maniakalnego dążenia do zdobycia zwitku, bardziej interesowała ją rozmowa, trunki i te cholerne karty. Jeszcze chwila i sama dołączy do wątpliwej jakości szajki Braci Pierdolec. Ba, zaczęła nawet lubić Shitsumaru. A to już dobry początek.
Watanabe nie miała w sobie niczego, a przynajmniej z pozoru, czego można było oczekiwać po shinobim na usługach Akiyamy. Cóż, może była nieociosanym diamentem, a może, kto wie, po prostu głupawą dziewuchą o spieprzonym kompasie moralnym i wartościach, której skradziono dzieciństwo i szansę na poprawny rozwój. Nie wiedzieć czemu, gdzież tam znowu, to drugie zdawało się bardziej do niej pasować; na tle figur wielkich wojowników, a nawet tych przeciętnych, była szara. Ani mądra, ani zdolna. Jakaś. Zupełnie podobna do otaczającego ją tłumu. I tylko ta przypadła w dorobku charyzma, wzbogacona o nieuświadomiony dryg do łgarstwa i manipulacji, ratowała sytuację, pozwalając utrzymywać się na powierzchni. Czy to wystarczyło do sukcesu? Pewnie nie. A jeszcze bardziej pewne było to, że wcale go nie pragnęła. Była, jakby to ująć, nazbyt skupiona na swoim wewnętrznym świecie: tym, gdzie nie musiała robić niczego, by być wystarczającą, gdzie nie było przegranych i wygranych. Chciała po prostu c o ś poczuć, a przy tym nie musieć robić nic skomplikowanego. To jedyny motyw jej działań, ambicji nie miała. Co najwyżej upór, jeśli ktoś rzucił wyzwanie. Wtedy, właśnie tak, rodziła się ta podła myśl: „ja? Ja tego nie zrobię?”. I robiła. A też nie zawsze, bo głównie z kaprysu i braku lepszych zajęć.
Na ten moment najlepszym zajęciem była jednak gra. Żaden tam zgrzybiały zwój z podpisem „zima”. Płynęła na tej fali pokusy, uzależnienia, brylowała w towarzystwie „wrogów”, których za nic w świecie nie potrafiła jako takowych traktować. Dlatego, gdy Shitsumaru powiedział coś, co zgadzało się z jej wewnętrznymi przekonaniami, nie wahała się pokiwać głową i podbić argumentu o prezentach „znikąd”. Znów zesłała mu ciepły uśmiech – przyjacielski i szczery. Zaczynała go lubić, to piękne podejście do relacji, i mierzyć się ze świadomością, że oceniła jego sylwetkę nazbyt pochopnie.
— Cokolwiek to znaczy — prychnęła urokliwie, lokując spojrzenie na pomagierze: łagodne, pełne energii i ekscytacji. Umilkła na krótki moment, by przemyśleć strategię. Gry. No przecież nie odzyskania zwoju. — Niech będzie, że… Wymieniam?
Później zaś dotarł zamówiony alkohol. Nie czekała na zaproszenie, było jej bowiem zbędne. Ciecz rozlała się po gardle, wystarczył jeden ruch, a ona sama poczuła, iż ciepło procentów oblewa ją bez litości. I była gotowa na więcej. Na choćby całą noc wśród kart i sake.
— Och, mocne — podsumowała smak trunku z odznaczającym się na dziewczęco-dziecięcej twarzy grymasem. Wyłapała wrogie spojrzenie kobiety, ale, co dziwne, nie sądziła, że było skierowane do niej. Z tego też powodu cicho dodała: — Znacie te, tam? Ciągle na nas patrzą.
To nie mucha. To komar o piątej nad ranem.
0 x
#f38834
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa”
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
Mukutaro
Posty: 231 Rejestracja: 15 wrz 2023, o 10:51
Wiek postaci: 30
Ranga: Tsume/Pazur
Widoczny ekwipunek: Katana przy pasie, sztylet za pasem, plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=212667#p212667
GG/Discord: wolfig
Post
autor: Mukutaro » 1 kwie 2024, o 19:58
Misja C
Taiyō
"Gdzie medyk nie może, tam łuskę pośle"
[10/14]
Rozmowa trwała i gra trwała. Sytuacja przy stole zmieniała się nieco, w zależności od tego kto to zrobił - czy podbił, czy wymienił czy inne rzeczy właściwe w grze pokerowej. Na pewno któryś z nich grał na odpierdol, idąc z nurtem gry i był to trzeci kolega-śmieszek. Na pewno jeden był przesadnie analityczny to chyba był krupier. No i ktoś pomiędzy, który przykładał uwagę do gry i nie specjalnie przejmował się przeprowadzaną rozmową. Plus poświęcał uwagę Taiyō, odwzajemniając uśmiechy i tłumacząc dyskretnie grę. I to tłumaczenie, tym razem, nie do końca się opłaciło - wymienione karty nie dawały niczego, ale szybkie spasowanie ograniczyło straty. Tą partię zdecydowanie wygrał krupier, powiększając swój skarbiec o dodatkowe monety.
- Nie no, tym razem na pewno kantowałeś. Widziałem, jak liczysz karty.
- Policz sobie szare komórki, kretynie. Nie wiesz nawet, co znaczy liczenie kart. - cwaniacki uśmiech towarzyszył mu, kiedy zgarniał pieniądze, układał je w stosiki różnego rodzaju i popijał alkohol. I przy okazji ponaglił kelnerkę chodzącą z pustą tacą, by przyniosła mu i jego kompanom dzban wina. Zapłacił częścią ze zdobytych monet, rzecz jasna.
- Jakbyś chciał, Rincieciu, to byś nas zmiótł całkowicie. Bez konkurencji. - powiedział, sącząc swój alkohol. Barwa czerwieni na jego twarzy nie była już tylko rumieńcem, a połączeniem zawstydzenia i sporej ilości alkoholu. Nie wylewał za kołnierz, ale też nie miał twardej głowy, by nadążyła za jego chęcią utraty godności. Był, jak to się mówi, coraz łatwiejszy. Podatny.
- Ja z wami zawsze gram uczciwie. Nie przekładam kart i nie mataczę. Jeśli twierdzicie inaczej - zapraszam z dowodami. - mężczyzna zebrał wszystkie karty i zaczął je wszystkie tasować. W widowiskowy sposób, warto dodać. W międzyczasie przyszedł alkohol - dzban z winem, który posłużył do uzupełnienia kubków innych siedzących przy stole. W międzyczasie Taiyō, ze swoim alkoholem, chciała dowiedzieć się czegoś więcej o tych dwóch niewiastach, dręczących brata Shitsumaru. Grupa bardzo niedyskretnie obróciła się w ich stronę, a kobieta patrząca wcześniej na mafiozkę przy stole, odwróciła się dla niepoznaki.
- Chcą z nami zagrać, ale się wstydzą. Urocze. - prychnął, a za nim w śmiech poszła reszta stołu. Reszta, poza Shitsumaru, który ze skrzywionym ryjcem, który ukrył w głębinach kufla z alkoholem.
- To są panny do towarzystwa, jak się na nie mawia. Albo...
- Albo kurwy.
- Albo to. - odpowiedział zgorzkniale - Kilka dni temu przylepiły się do niego i nie da się ich odczepić. Praktycznie mieszkają w jego łóżku. Cholera wie skąd przyszły i jak długo będą z nim siedzieć. Ale bardzo go polubiły. - spojrzał na trójkę raczącą się alkoholem z nieukrywanym... smutkiem? Może nawet zazdrością? Pewną nieokreśloną, negatywną zadrą na twarzy.
- Spoko brachu, nie ma co żałować. Takie kobiety chcą tylko przyssać się do chuja i wyssać tyle Ryo, ile są w stanie. - życzliwie powiedział kolega-krupier, rozdając nowe karty i wykonując przy tym kilka fikuśnych ruchów dla uciechy Taiyō. Wydawało się, że w jego słowach nie ma jadu ani szyderczości, wyjątkowo.
- Niby człowiek wie, ale...
- Nawet lepiej, że nie przyczepiły się do ciebie. Takie kobiety potrafią wyczuć frajerstwo. Słabość. Znajdują najsłabsze ogniwo i na nim żerują. A to znaczy - podniósł palec w geście "iskra geniuszu i błyskotliwy wniosek kończący dyskusję" - że z waszej dwójki to twój brat to kretyn, że się im daje. - mniej więcej w tym momencie trójka wstała i rozpoczęła podróż w kierunku schodów na górę, chyba w bardziej ustronne miejsce. Mimo, że to facet obejmował talie obydwu kobiet, bardzo niedyskretnie chwytając je za krągłości, to wydawało się że to one go prowadzą. I pozostawili za sobą niewielki burdel na stoliku. Wyjątkowo chamsko.
0 x
Taiyō
Posty: 125 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 2 kwie 2024, o 01:27
Powoli przestawała czerpać satysfakcję z gry. Nie dlatego, że przegrywała (mniej lub bardziej), ot, rozgrywka była pozbawiona większych przebojów. A Taiyō, cóż, potrzebowała zdecydowanie większej dawki emocji niż to, co oferowała „koleżeńska”, spokojna gra. Zasoby serotoniny, jeśli odebrać jej ratujące tyłek tabletki od Ruushi, miała wyczerpane do cna. Ażeby je uzupełnić, co robić po prostu musiała, nie wystarczyło byle co. Stąd pewnie brało się ryzykanctwo i balansowanie na granicy życia i śmierci. Głównie dawkami, bo pchanie się w pojedynki na pięści średnio leżały w jej guście. A przynajmniej na ten moment. Może dalece było jej do pacyfistki, w końcu nie wahałaby się wetknąć ostrza w czyjąś gardziel, ale odbierać sobie urody, której i tak nie miała nazbyt wiele? No, nie. Niezbyt.
Doceniała jednak zainteresowanie Shitsumaru i to zainteresowanie na swój, zupełnie niewinny, sposób odwzajemniała. Jako kobieta, bo nastolatką ciężko było ją nazwać, potrzebowała odrobiny atencji. Nawet nie tej męskiej, po prostu – trochę ciepła, zwykłej rozmowy, być może złudnego przeświadczenia, że „coś” albo „kogoś” jednak ma. Choćby na chwilę. Jeśli jakiś człowiek śmiał twierdzić, że samotność jest tym, czego pragnie, to tak naprawdę nigdy nie zaznał jej chłodu. Słońce wiedziała jakie to uczucie; parszywe, okrutne, odbierające siłę do kolejnego oddechu. Ratowała się wszystkim, czym mogła. Narkotyki, Akiyama, „rodzina” z sierocińca, która zajęta własnymi sprawami, niespecjalnie na nią zważała. Jasne to normalne. Takie życie. Ale… Tę pigułkę niezwykle trudno było przełknąć. Tym bardziej że pod czaszką blondynki tańczyły doprawdy przebiegłe demony: gdy tylko zapadł moment ciszy, a dopadał ją zawsze i bez litości, podszeptywały wszystko to, czego tak bardzo słyszeć nie chciała.
Więc głośne rozmowy trójki, dziecięce wręcz przepychanki słowne, mądrości z miejsca, gdzie słońce (nie Słońce) nie zagląda, były miłą odmianą. Dobrą, bo skutecznie odkładały w czasie to, co nieuniknione. Bawiła się zresztą przednio – był alkohol, był gwar, a w ciele przetaczała się minimalna dawka trucizny. Czego chcieć więcej?
Może kontynuacji sztuczek z kartami, która, choć niespodziewana, nadeszła w odpowiednim momencie. Zmętniały wzrok Watanabe powrócił do normalnego stadium i znów wyświecała źrenice w akompaniamencie własnych zachwytów. Szczerych i niewymuszonych. Poprosiła nawet o bis i naciskałaby, choćby wszyscy byli temu przeciwni. Kobietom się nie odmawia, ale kto ich tam wiedział, może wcale ją za taką nie uważali?
— A jak się nie wstydzą, to nie są urocze? — zapytała naburmuszenie. Jasne, miała lusterko. Ale „urokliwość” nie była zarezerwowana tylko dla tych, którzy znajdowali się po drugiej stronie spektrum urody względem niej samej. Też mogła być urocza. I ta potwarz, bo za taką odebrała uwagę krupiera, na moment zapaliła kurwiki w bursztynowych tęczówkach. Moment; słowo klucz. Szybki, krótki. Prawie jak wybuch bomby. Tylko bez ofiar w otoczeniu.
Otrzymawszy odpowiedź, bądź nie, póki nie powiedział czegoś skrajnie łechcącego ego, nie odezwała się ani słowem. Mrużyła natomiast oczy, tak, jakby w tę jedną sekundę, przez te nieopatrznie i nawet niewymierzone w nią słowa, uraził cały jej ród. Rodu, fakt, nie miała. Ale gdyby miała… Byłby urażony. Tak.
Co jednak do rozmowy o kurtyzanach. W tych była ekspertką. Tylko, kurczę, głupio byłoby zdradzić, że zadanie pytanie było jedynie próbą zwrócenia uwagi towarzyszów na wlepiające w nich gały panny. Rzemiosło lepiejek zdążyła określić już na wstępie, nie było żadną tajemnicą. Niskiej wartości i rangi podrzędne kurwiszcze. Gustowała w innych. I kiedy oni toczyli rozmowę, Słońce rachowała nad odpowiednią wypowiedzią, która nie zdradzałaby ani tej wiedzy, ani osobliwych upodobań, ani też tego, że jest czymś więcej, niż naiwnym dziewczęciem.
— Moja matka mówiła, że sępy najchętniej zlatują się do padliny — podsumowała w najlepszy, jaki mogła tylko wymyślić, sposób. Proste porównanie dla prostych ludzi. To, że nie pochodziło od matki Taiyō, stanowiło oczywistą oczywistość. Niemniej, rzeczywiście usłyszała kiedyś takie sformułowanie. Co lepsze – właśnie od kurtyzany. Mądra kobieta. Tylko wzięła i zmarła, kij wie, jak i na co. Szkoda. Tydzień temu zaniosła jej nawet kwiatka, co by podziękować za ową mądrość.
Blondynka zarejestrowała kątem oka odchodzące towarzystwo. Czy się tym przejęła? Średnio. Jeśli brat Shitsumaru wybrał towarzystwo takich żuczków, to kimże była, by w to ingerować. Nie powinna. Ani trochę. Ani tyci-tyci. A jednak. Dobre, przynajmniej w jakimś stopniu, serce wygrało. Czemu akurat w takich momentach musiała ulegać pierwszym, niekoniecznie trafnym, impulsom?
— Nie okradną go? Kiedy przybyłam do Shigashi, kupcy na trakcie ostrzegali mnie, że macie tu problem z kieszonkowcami. Że mają zmyślne metody… — zasiała ziarno niepewności, w połowie zdania powracając na twarze współ-graczy. Złodziej złodzieja pozna. I czy rzeczywiście chciały go okraść, czy tylko „wyssać” ryo, wciąż się do tej grupy zaliczały. Nic nie stało na przeszkodzie, by budować fałszywą historię własnej persony, a przy tym nie pozwalać (o ile będzie to jakkolwiek skuteczne) obiektowi, który mógł mieć zwój, zniknąć sprzed oczu.
0 x
#f38834
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa”
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
Mukutaro
Posty: 231 Rejestracja: 15 wrz 2023, o 10:51
Wiek postaci: 30
Ranga: Tsume/Pazur
Widoczny ekwipunek: Katana przy pasie, sztylet za pasem, plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=212667#p212667
GG/Discord: wolfig
Post
autor: Mukutaro » 2 kwie 2024, o 21:51
Misja C
Taiyō
"Gdzie medyk nie może, tam łuskę pośle"
[11/14]
- Nie mówię, że nie jesteś, w żadnym razie. Chodzi o całość, no. Rumieniec. Gesty. Jakby to... - wydać było, że mężczyzna szuka odpowiednich słów. Pewnych rzeczy niewprawieni oratorzy po prostu nie mogli powiedzieć. Ubrać w słowa swoich uczuć, upodobań. On najwidoczniej tego nie potrafił, więc wykonał kilka niezręcznych gestów dłonią, jakby - Kiedy niszczysz dziewczynie pewność siebie, przełamujesz ją, wtedy zaczyna panikować. Traci swój chłód. Wtedy jest najlepiej. Jest najbardziej sobą, jest naturalna. Rozumiecie? - spojrzał po zebranych przy stole, ale patrząc po twarzach zebranych, nie widać było cienia zrozumienia. Jakby gadał w innym języku.
- Pierdolisz. Nie obrażam twojego gustu, ale pierdolisz. Podbijam. - powiedział, a reszta mu przytaknęła. Milczącym, surowo oceniającym, kiwnięciem głowy.
- Przełamywanie kobiet? Co ty jesteś, karateka? Nic dziwnego, że twoja kobieta jest niezadowolona, jak traktujesz ją jak deskę do treningu.
- No to słucham was, pośmiejemy się wszyscy. Jakie kobiety są w waszym guście, co? Kokoro, dawaj. - powiedział i wskazał na drugiego ze swoich towarzyszy. Ten speszył się nieco, upił łyka dla pewności. Odchrząknął. Zbierał się do wielkiego przemówienia, podstawienia swojego gustu pod osąd swoich znajomych.
- Silne kobiety są najlepsze. Takie, co nie dają sobie w kaszę dmuchać. I z charakterkiem, i fizycznie.
- Błagam, nie mów, że jesteś jednym z tych.
- Jednym z tych? Że z jakich?
- Że takich - cierpliwie wyjaśnił Shitsumaru - co lubią chłopczyce. Kunoichi, najlepiej. Takie, które by go najebały w walce. Z bicem większym od cyca, co trą ser sześciopakiem. - po jego słowach przy stole zapadła niezręczna cisza. To znaczy cisza, jaka mogła panować w zatłoczonej knajpie, z ludźmi wokoło nich i z grajkiem umilającym pobyt swoimi przebojami. Ale sama atmosfera przy stole zagęściła się, jakby można było w nią pociąć kunaiem w kostkę. Wszyscy oczekiwali. Kokoro rozejrzał się i dumnie wypiął pierś.
- ...nie widzę nic złego w umięśnionej kobiecie. Czepiacie się.
- Nie no, nic nie ma złego. Ale ja bym się bał być na dole. By mnie zgniotła jakby za mocno się ruszyła. Winszuję odwagi i tak dalej. Wymieniam cztery. - w sprytny sposób zakończył wątek, zaglądając w karty i dokonując decyzji w grze.
- No dobrze no, dobrze gada. Spokojnie. Gustów się nie wytyka, każdy ma jakąś dziwność. Jesteśmy otwarci. Wymieniam jedną. - przytaknął, chyba żeby jego koledze faktycznie zrobiło się nieco milej. Wyśmiewanie gustów nigdy nie było przyjemne, szczególnie jeśli chodziło o gusta w kobietach. Następnie dyskusja szybko przeniosła się na dalszą grę i całkiem sprytny komentarz o padlinie. Po kilku chwilach niepewności i przetwarzania informacji, cały stół ryknął śmiechem. Chyba najbardziej z nich wszystkich rozłożył się Shitsumaru.
- Dobre, dobre. Jednak swoja, widzicie? - uśmiechnął się szeroko i wystawił kufel w jej stronę, jakby chciał się stuknąć z jej kuflem. Prosty gest, klasyczny wręcz, ale jako wyraz sympatii i koleżeństwa - idealny i uniwersalny.
- Szczerze? Wyjdzie mu na dobre. Może w końcu się nauczy nie wpuszczać w spodnie byle kogo. - kolejne potwierdzenie, że relacje między braćmi nie były takie znowu dobre i miejscami trzymały się na ślinę. Coś, czego wcześniej otwarcie nie potwierdził w taki sposób. Chyba. On sam trafił powoli rachubę.
- Swoją drogą - powiedział Kokoro, wbijając spojrzenie w Taiyō - my tu tak gadu gadu, a nadal się nie przedstawiłaś. To skąd jesteś, dawaj. Zareklamuj się Shitsu, i tak już masz go w garści. - błysnął zaskakująco białymi zębami. Reszta stołu roześmiała się i nawet Shitsumaru, mimo przewrócenia oczami na początku, zdobył się na lekki, szczery uśmiech. Tym razem, kto by się spodziewał, to dziewczę było w centrum uwagi.
0 x
Taiyō
Posty: 125 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 4 kwie 2024, o 01:25
Czy wytłumaczenie krupiera cokolwiek zmieniło? Nie. Ani trochę. Ani ciut-ciut. Co uważniejsi dostrzegliby nawet, że sylwetka Słońca zaczęła się rytmicznie gibać. A wszystko to za sprawą, mającego za zadanie rozładować wzbierające pod żebrami napięcie, tupania nogą. Nie pomogło. Nie tak, jak chciała, by to robiło – czyli szybko i skutecznie. Ba, kontynuacją, i tak już idiotycznej, wypowiedzi doprowadził do ostatecznego skreślenia w jej oczach. Oczywiście, niewiele to dla niego zmieniało, bowiem nie łączyło go z dziewczyną nic, czego utraty mógłby się obawiać.
— Brzmisz jakbyś bał się kobiet — skwitowała, nim ktokolwiek zdołał ją uprzedzić. I brzmiała przy tym niewinnie, szczerze, anielsko wręcz. Jakby nie była kompletnie świadoma tego, iż osobliwe stwierdzenie może zostać odebrane w negatywny sposób. Trochę tak było. Miała niewyparzoną gębę i jeśli tylko poczuła się nazbyt pewnie, cóż, i tak już wyświechtana kurtuazja opadała na deski. — Chyba… Pasuję. Tak, pasuję.
Natomiast słowa pozostałej dwójki, mimo początkowej rezerwy względem iskrzącego geniuszem i błyskotliwością mężczyzny, zaskoczyła ją. I nie był to nawet żart ani wyolbrzymienie. Spojrzała po nich z niemożliwym do ukrycia zdumieniem. Skakała tak, gdy mierzyli się na „gusta”, próbując przy tym jak najwięcej zapamiętać. Po co? Po nic. Ot tak. Nie tego spodziewała się po, jakby to ująć, wyglądających na nietkniętych inteligencją facetach. Ona sama nie grzeszyła w tym zakresie, ale – kompletnie nieświadoma własnej (nie)mądrości – pozwalała sobie na subiektywne oceny. Trafne czy nie.
I nadszedł moment, gdy Shitsumaru osiągnął wyżyny humoru. Roześmiała się, słysząc osobliwe porównanie. Roześmiała tak, jak śmieją się kobiety nienauczone, że należy czynić to z zasłoniętą dłonią, przyciszać ton i udawać maleńkie, pełne gracji i uroku dziewczę. Nie przejmowała się ciszą – ta znikała pod naporem tłumionego coraz mocniej, po każdej salwie, chichotu. Kiedy w końcu się uspokoiła, a pomógł w tym brak tchu, sięgnęła po trunek, by zwilżyć suche już gardło.
Jeden łyk, drugi. Małe wtrącenie. Trzeci. Dopiero dostrzegłszy wyciągnięty kufel, zrozumiała, że powinna uprzednio zderzyć się naczyniem z pozostałymi. Jakoś tak… Zapomniała. Piła głównie w samotności, niekiedy (z braku innej opcji na umilenie wieczoru) z absolutnymi koneserami napojów wyskokowych. To ich winiła za brak odpowiedniego przeszkolenia w zakresie zasad przy stole. A nawet gdyby je znała, pewnie i tak traktowałaby raczej jako wskazówkę, niźli zobowiązującą regułę. Jak to szło… A, tak! Starego psa ciężko nauczyć nowych sztuczek. I choć do emerytury było jej daleko, trudno było wyzbyć się anty-norm, które przykleiły się do chłonnego, dziecięcego wtedy umysłu jeszcze w sierocińcu. Oczywiście, po krótkim, nieco zmieszanym spojrzeniu wstąpiło to pełne radości. Mocniejszej, niźli kiedykolwiek przy tym stole.
„Swoja” .
W świątyni słyszała kiedyś, jak mnisi szeptają między sobą, że uśmiech przyklejony do twarzy, nawet jeśli na początku jest fałszywy, z czasem zaczyna rozświetlać duszę. I pewnie tłumaczyli w ten sposób kary składane kijem na ich plecach, ale o tym nie miała prawa wiedzieć, toteż uczyniła z tej nieskierowanej do niej rady własne „ja”. A właściwie ścieżkę dla owego „ja”. Naprawdę wierzyła, że tak się stanie. Że jeśli powtórzy to kłamstwo setki razy, w końcu zdoła oszukać i siebie. Teoria zdawała się potwierdzać. Może nie były to najlepsze warunki i najlepsze towarzystwo, ale czy musiało? Nie miało to dla niej większego znaczenia.
— Skoro tak mówisz — wzruszyła obojętnie ramionami, jeszcze chwilę trzymając w pamięci ten niepokojący, być może, obraz.
Problem w tym, że nie miała absolutnie żadnego powodu, by uważać, iż zrobią mu dużą i znaczącą krzywdę. Może tylko te spojrzenia kurtyzan, nieco nadgorliwie, ale… No, nie. Po prostu nie. Gdyby była inteligentniejsza, gdyby nie było to pierwsze zlecenie, w dodatku samotne, prawdopodobnie uruchomiłaby w sobie alarm, nakazujący podążyć śladem wielbiciela kurtyzan. A że było, jak było...
— Rzeczywiście! — potwierdziła, prędko typując jedną z setek historii, jakie wciskała rozmówcom w tego typu sytuacjach, głęboko przeświadczona, że gdyby mówiła prawdę, te przyjacielsko-koleżeńskie spojrzenia szybko napełniłyby się zawodem. Łgarz jakich mało, choć w części tego, co zamierzała przedstawić, kryło się ziarno prawdy.
— Rina, miło mi was poznać — przedstawiła się, kłaniając przy tym niezwykle płytko. — Pochodzę z Wietrznych Równin, z miasteczka tuż przy granicy. Tam moja sztuka nie znalazła odpowiedniej publiki, więc pomyślałam, że w kupieckim kraju będzie o to łatwiej. Poza tym… Jak już wspomniałam, nie wiodło mi się życiowo. Chciałam spróbować czegoś nowego.
Czy mieszkała w Wietrznych Równinach? Nie, ale kiedyś zabłądziła w tamtejsze strony, wiedziona pewnie nie tym impulsem, którym powinna. Sztuka, obrazy, które malowała, naprawdę nie znalazły oczu, które zechciałyby na nie patrzeć, ale to akurat tyczyło się każdego miejsca, w którym była. Życiowo nie wiodło jej się wcale. I gdyby zechciała, rzeczywiście, udać się do Wietrznych Równin, do granicznego miasteczka na nieco dłużej, mogłaby nazwać się prorokiem. Nie takim jak ona pisane było udane życie towarzysko-rodzinno-romantyczne. Zresztą, to by wymagało odwagi do zawiązywania głębokich relacji, w których należało się otwierać, a w tej materii była cholernie wybrakowana.
— A wy? Co robicie na co dzień? — zagadnęła bez krępacji. — Może chcielibyście opowiedzieć mi o tym, co warto robić w Shigashi? Jestem tu ledwie parę dni, pewnie wiele ciekawych miejsc przede mną... Dobrze byłoby mieć jakiegoś przewodnika.
0 x
#f38834
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Aoi ☼ [D] — „Mówiono, że z diabłem ma pakt”
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa”
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda”
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości