W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Misae
Posty: 1536 Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
Wiek postaci: 28
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=68018#p68018
GG/Discord: Misae#1695
Post
autor: Misae » 11 paź 2021, o 17:41
Yamanaka w najlepsze delektowała się posiłkiem. Nie było to nic wymyślnego. Od zwykła potrawka, dobrze doprawiona i z wysokiej jakości składników, których nie spodziewała się po miejscu na oko raczej skromnym (pomijając oczywiście złote napisy, bo te do skromnych nie należały). Wtedy stało się coś, czego się nie spodziewała. Usłyszała kroki, a po chwili tuż obok niej położony został kolejny talerz jedzenia. Uniosła wzrok na właściciela, u którego dopiero co zamawiała swoje danie. Nie pamiętała aby zdążyła zawołać o dokładkę. Ponad połowa porcji na talerzu utwierdzała ją tylko w tym przekonaniu.
-Przepraszam, ale nie zamawiałam drugiego obiadu... - odezwała się lekko skonfundowana kiedy wylądował przed nią kolejny talerz, tym razem zdecydowanie bardziej wystawny i droższy. Specjalność zakładu to nie mogła być byle papka zamawiana na danie dnia. Musiała być to czysta symfonia smaków, karmiąca wszystkie zmysły.
Właściciel na chwilę się zawahał. Dostał wyraźne instrukcje co do tajemnicy, którą ma utrzymać, a z drugiej strony wielkie, kolorowe oczy wpatrzone w niego z ciekawością stawiały przed nim nie lada dylemat. Chwilę ze sobą walczył, po czym ukradkiem rzucił okiem w stronę Gaiko tak, aby tylko niewiasta mogła to dostrzec. Miał nic nie mówić, ale o subtelnych podpowiedziach nie było słowa. Może uda mu się nie zarobić w nos. Misae uniosła kąciki ust ku górze i posłała mężczyźnie oczko. Wiedziała, jak należy to rozegrać. Poprawiła szatę, lekko wygładzając ją dłonią. Wstała z miejsca i odsuwając krzesło, podeszła w kierunku lady. Zostało już tylko zagadać.
-Przepraszam, omyłkowo dostałam dodatkową porcję, a nie zmieszczę aż tyle jedzenia. Czy zechciałby mi pan pomóc? Jedzenie się nie zmarnuje, a pan też nie będzie pił na pusty żołądek. - zaproponowała ponownie przywodząc na twarz pogodny uśmiech. To prawda, że mogła zignorować sprawę. Nie był to pierwszy posiłek czy drink jaki jej postawiono, lecz czemu nie być również miłym i nie porozmawiać z osobą, która nas nim obdarowała? Yamanaka miała ogromną słabość do jasnowłosych. Pierwsza miłość Tomoe, bliski jej sercu Kyoushi. O tak. Z jasnymi włosami kojarzyła jedynie dobre wspomnienia. Pozostało tylko wierzyć, że tak już pozostanie.
0 x
Rokudo Gaika
Posty: 595 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori/Yuki Renji
Post
autor: Rokudo Gaika » 11 paź 2021, o 17:56
Jego niesamowity pomysł sprawiłby, że każdej niewieście zmiękłyby kolana i zaczęłyby słaniać się na nogach. Któż innych, niż silny mężczyzna mógłby im pomóc w takiej sytuacji? Niestety refleks szachisty i brak zmysłu taktycznego spowodowały, że dla kobiety doniesiono DRUGĄ porcje. Ukradkowe spojrzenia w tamtym kierunku lekko zagotowały krew w żyłach srebrnowłosego młodziana. Popatrzył on z wyrzutem na barmana, który momentalnie z tych bardziej czerwieńszych kolorów zaczął zmieniać paletę barw w kierunku koloru pergaminowego. Zaraz też się znalazło jakieś zajęcie na zapleczu, które wymagało jego NATYCHMIASTOWEJ konsultacji, dlatego też zniknął za drzwiczkami prowadzącymi do kuchni. Gaika odetchnął ciężko masując sobie skronie. Niepotrzebnie się tak denerwował, w końcu nie miał jakichś głębszych planów, a jego niezdrowe wkurwienie powodowało szybsze wyparowanie alkoholu z jego krwioobiegu. Trzeba było zamówić kolejną butelkę, a dopiero wypił pierwszą. Brak nalewacza trunków za ladą mocno krzyżował mu jego plany związane z zachlaniem się do półprzytomności, jak zalecał każdy męski psycholog w kwestii radzenia sobie z depresją.
Wtem linę ratunkową rzuciła mu sama zainteresowana dama. Znaczy się „zainteresowana ”? No chyba raczej, skoro podeszła do niego i zagadała. Czy to był ten zwierzęcy magnetyzm o którym tyle słyszał? Ale jeśli tak, to jak on działał? Można było go włączyć i wyłączyć czy trzeba było coś robić po drodze. Tak wiele pytań. Tak mało odpowiedzi.
- Yyy, no to faktycznie wielki problem, panienko. – palcem wskazującym potarł nos. Był lekko czerwony na twarzy, ale to mógł z łatwością zwalić na wyskokowe trunki. W końcu to nie tak, że się rumienił do każdej napotkanej dziewoi. – Jeśli moje towarzystwo nie będzie uciążliwe, to chętnie skorzystam. – Dodał po chwili udawanego zadowolenia. W głowie już rozbrzmiewały fanfary, a matka płakała ocierając usta chusteczką, że oto jej młody syn w końcu idzie na wydanie.
0 x
Misae
Posty: 1536 Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
Wiek postaci: 28
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=68018#p68018
GG/Discord: Misae#1695
Post
autor: Misae » 11 paź 2021, o 18:20
Widziała tylko, jak karczmarz znika nagle na zapleczu, bez słowa zajmując się swoimi sprawami. Dziwne. Czyżby jakieś nowe, niespodziewane zamówienie? Co prawda ilość gości uszczuplała od momentu jak Gaika przekroczył próg karczmy, jednak to dalej nie oznaczało, że ludzie przestali zamawiać posiłki, prawda? Tak sobie zamierzała to tłumaczyć. Miała teraz ważniejsze kwestie, nad którymi miała się skupiać. Wszak stała obok wyższego od niej o głowę potężnego, barczystego mężczyzny, którego rysy mogły nie jednego wprowadzić w trwogę. Ba! Sama była prowodyrem tego dialogu. Możliwe, że wtedy w Sogen dostała w głowę o jeden raz za dużo i teraz już niesiona żądzą adrenaliny nie potrafiła zachowywać się jak to na damę przystało.
Z rozbawieniem przyglądała się jego reakcji. Wcale nie był taki straszny. Trudno było wyrokować po tak krótkim spotkaniu, ale nauczona doświadczeniem nie zamierzała wyrokować na niczyj temat bez wcześniejszego poznania. Tak prawie nie skreśliła z życia Kyoushi'ego po jego wyrzutach barierkowych... no i Ichirou, ale ten był dla niej zagadką do teraz.
-Prawda? Tyle zła ostatnio się dzieje na świecie, ludzie głodują, trwają wojny, a my mielibyśmy wyrzucać od tak jedzenie? - pokręciła głową z niedowierzaniem, że mogliby się dopuścić tak okropnych uczynków. Temat wojny nie powinien być obiektem żartów i nie była nawet tego bliska, po prostu chciała na chwilę się rozluźnić i nie zważać na każde słowo jakie wypowie. Siwowłosy nie wyglądał jak polityk, więc zapewne mogła sobie na to pozwolić.
-Zapraszam do stolika. - powiedziała, odsuwając się od baru i dreptając w kierunku swojego dotychczasowego miejsca. Usiadła i wskazała dłonią siedzisko naprzeciwko siebie[, licząc, że Rokudo je zajmie./akap]
-Yamanaka Misae, miło mi poznać. - przedstawiła się, lekko skłaniając się głową przy okazji. Pewne odruchy były już tak zakodowane, że nie dało się ich wyzbyć.
0 x
Rokudo Gaika
Posty: 595 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori/Yuki Renji
Post
autor: Rokudo Gaika » 11 paź 2021, o 19:08
Osoba, która rozpoczęła z nim dyskusje bez strachu w oczach(albo przynajmniej takiego, który on był w stanie dostrzec) była wyjątkowo poinformowana w kwestiach świata. To było dość intrygującą informacją dla pamięci Gaiki, by poruszyć te tematy już przy stoliku. W końcu o czym innym miał z nią rozmawiać? O tym, że zatonął bez reszty w głębi jej lawendowo-białych oczu?
Zgodnie z podejściem, że niegrzecznie jest damie czekać srebrnowłosy podniósł się z krzesełka i ruszył za nią do jej stolika. Zaproszenie do posiłku przyjął z twarzą, która starała się nie wyrażać niczego, ale kąciki jego ust nieznacznie drgały w wyraźnym zadowoleniu. Cały ten kryzys jednak opanował w momencie, gdy usiadł ze swoją aktualną rozmówczynią i odetchnął lekko. Szczęśliwie się składało, że pomimo braku karczmarza na sali szlajali się miejscowi podawacze paszy, więc ten wypatrzył sobie jednego, konkretniej tego który skopał sprawę z anonimowym dostarczeniem posiłku. Ruchem brwi dał mu znak, by ten podszedł, a miał w oczach taką dzikość, że nie musiał długo czekać na jego reakcje. Niezwykle spocony kelner pojawił się przy nich, zatem Rokudo nie mógł odmówić sobie szarmanckiego postępowania.
- Napije się panienka czegoś? – Gładkim tonem, bez zająknięcia odezwał się do Yamanaki siedzącej naprzeciw niego. Odczekał, aż ta w jakiś sposób zakomunikowała swoje potrzeby gastronomiczne, aby na końcu dodać swoje trzy grosze. – Ja poproszę sake. – Skinął mężczyźnie, że może odejść. Z życiem. Tym razem. Ale jak jeszcze raz go zawiedzie, to nie będzie miał tyle szczęścia. Taki przynajmniej przekaz wychodził od jego całej mowy ciała. Sylwetka srebrnowłosego była lekko wygięta, niczym kota gotowego do skoku na swoją zdobycz. Jak kelner się oddalił, to wrażenie prysło, niczym bańka mydlana. Rozsiadł się wygodnie spoglądając na swoją rozmówczynie.
- Ah, wybaczy Panienka Yamanaka. – Coś mu dźwięczało, ale nie wiedział w którym kościele. Albo raczej świątyni. W świątyniach dzwonią? – Jestem Rokudo Gaika. – Przedstawił się po króciutkiej pauzie. Z nazwiska. Nie często to robił, w końcu nie specjalnie chciał, by ludzie patrzyli go przez jego pryzmat. Niechciany dziedzic Rokudo, był nawet znany w niektórych kręgach.
- Mówicie, że wojna szaleje? Wybaczcie, ale nie orientuje się w tych sprawach międzynarodowych. Może coś opowiecie więcej na ten temat? – Zainteresowanie, ale też chęć posłuchania tego głosu, który niczym ptasi trel rozbrzmiewający w parku, w słoneczny dzień. On leżał na zielonej trawce i pozwalał, by promyczki słońca ogrzewały jego zmęczone ciało. Iluzja zniknęła, gdy mrugnął oczami. Znowu niegościnna rzeczywistość, ale chociaż miał promyczek nadziei przed sobą, że może nie zawsze będzie tak źle.
0 x
Misae
Posty: 1536 Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
Wiek postaci: 28
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=68018#p68018
GG/Discord: Misae#1695
Post
autor: Misae » 11 paź 2021, o 22:59
Kelner był co najmniej lekko spięty. W całej osobie siwowłosego było coś niepokojącego. Kobieca intuicja, podpowiadała jednak Misae, że to tylko pierwsze wrażenie. W dość brutalny sposób nauczyła się, że nie powinno się złudnie być skupionym na pierwszym wrażeniu, jednakże jeżeli pierwsze wrażenie, jeżeli jest wielce niekorzystne, czy nie lepiej odpuścić niż pogrążać się w czymś, co może z góry być straconą walką? Szczęśliwie Gaika nie wydawał jej się być przegraną sprawą. Sam gest postawienia jej posiłku o tym świadczył. Miała dobre przeczucia co do tego spotkania. Oby się nie zawiodła na samej sobie.
-Może być jakiś specjał z tych okolic, coś na słodko. Bardzo dziękuję - zamówiła ratując już kelnera od konieczności dalszego stania przy tym nieszczęsnym stoliku, który dokładał mu więcej trosk niż faktycznego zysku.
Gdy ten zniknął zabrać się za zamówienie, dwójka jasnowłosych zaczynała się poznawać. Wymienienie personaliów było dobrym początkiem.
-Miło mi poznać - odparła na jego przedstawienie się. Nie znała co prawda jego nazwiska i w tym kraju pełnym mafii i kłamców mógłby równie dobrze je zmyślić, o co... go nie podejrzewała. Miał w sobie coś, co kazało jej myśleć, że jest osobą z natury szczerą.
Młodszy w tym duecie postanowił pociągnąć rozpoczęty temat wojny. No tak. Sama zaczęła, to teraz musiała wypić nawarzone piwo. Nie był to temat najprzyjemniejszy, ale hej! Była ninja! Lekkie pogaduszki raczej nie zwykły należeć do ich natury.
-Niestety, ale tak. Ponownie doszło do wybuchu konfliktu... zupełnie jakby po ostatnich ziemia zdążyła ostygnąć - odetchnęła spoglądając na chwilę na świeczkę, ustawioną na stole. Ciepły blask płomieni miał zapewne nadać wnętrzu przyjemnego klimatu, sprawić aby goście czuli się bardziej swobodnie. Jasne ogień obijał się refleksem w kolorowych oczach, których spojrzenie miało w sobie coś tajemniczego. Coś odległego i nieuchwytnego. Nim jednak mężczyzna mógł się zmartwić ta wróciła do siebie. Ot sekunda własnych myśli.
-Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu na granicy Muru oraz terenów zamieszkałych przez "Dzikich". Uchiha zbuntowali się przeciw nieetycznej polityce Shinsengumi wierząc, że niektórzy dzicy są cywilizowani. Doszło do kilku napaści partyzanckich, oraz ataku na Protektora, co doprowadziło do osłabienia Muru. Ostatecznie Uchiha przegrali, a straty jakie ponieśli sprowokowały rodziny Kaminari oraz Inuzuka do wypowiedzenia im otwartej wojny, która teraz trawi te tereny. Jeżeli chcesz wiedzieć jak wygląda aktualna sytuacja na froncie to niestety nie pomogę. Tego nie wiem. - jej głos był stabilny, spokojny. Nie zachwiał się nawet na chwilę. Pogodziła się z tym co stało się na Murze. Przeszłości nie zmieni. Jedyne co, to może wyciągać z niej wnioski.
W międzyczasie kelner przyniósł zamówienie. Elegancką butelkę z słodkopachnącym napojem. Sięgnął po naczynie i napełnił je do połowy zawartością butelki, po czym odłożył ją obok i odszedł. Yamanaka chwyciła kieliszek i uniosła go lekko do góry, w stronę towarzysza rozmowy.
-To może toast za miłe spotkanie? - zaproponowała. To chyba dobry toast.
0 x
Rokudo Gaika
Posty: 595 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori/Yuki Renji
Post
autor: Rokudo Gaika » 12 paź 2021, o 00:18
Spoglądanie na jasnowłosą piękność z klanu Yamanaka nijak nie szło w parze z słuchaniem jej słów. Ton, tembr nawet barwa jej głosu przywodziła na myśl kołysankę z dzieciństwa, a on znów był tym samym małym szkrabem, który mógł się cieszyć domem rodzinnym. Wróć. Nic takiego nie miało miejsca. Nie w tym życiu przynajmniej. Gaika zamknął oczy, gdy ta opowiadała, bowiem bodźce wzrokowe niezbyt mu pomagały się skupić na tym co było istotne, czyli samej treści słów dziewczyny. Nie chciał wyjść na buraka, co tylko nawiązuje gadkę w karczmie z dowolną napotkaną osobą, by móc nasycić swoje zmysły doznaniami estetycznymi. Słuchał w milczeniu, oczekując przy okazji na swój alkoholowy napitek.
Misae zaczęła snuć kolejną opowieść z dalekich krajów, skonfliktowanych ze sobą przez sprzeczne poglądy i interesy. Miejsca takie jak „Dzicy”, Uchiha, Shinsengumi czy Mur były dla niego czystą abstrakcją. Było to tak daleko od centrum jego świata, którym było Shigashi no Kibu, że te miejsca były opisane na mentalnej mapie srebrnowłosego jako „Tam mieszkają smoki”. Niezbyt to dobrze świadczyło o obyciu w świecie dziedzica Rokudo, ale z drugiej strony trudno było mu mieć to do końca za złe. Po dość burzliwym okresie wczesnego dzieciństwa wylądował on wręcz pod kloszem swojej matki i jej rodziny. Dopiero niedawno mógł sobie rozprostować skrzydła po wypuszczeniu ze złoconej klatki dla ptaków. Chociaż tak naprawdę zamienili mu ją na budę dla psa z odpowiednio długim łańcuchem.
Konflikt interesów znał świetnie. Była to codzienność tego miasta, gdzie trzy prawdziwe siły zmagały się w ciągłej walce o jak najlepszą pozycje wobec siebie. Część z tych starć była jawna, ale większość odbywała się w cieniu. Na samym szczycie tej piramidki pozorów postawiona była kukiełkowa rada handlowa z Gildii. Trudno o większe spiętrzenie się przeciwstawnych interesów, niż jego miasto. Mimo wszystko było poniekąd dla niego wszystkim, ale psi łańcuch już od dłuższego czasu był mocno napięty. Brakowało właściwie ostatniego pchnięcia, aby zerwać się na upragnioną wolność i w końcu skosztować życia, takiego jakim jest. Ze wszystkimi gorzkimi i słodkimi konsekwencjami takiej decyzji.
Głębokie dumanie zostało przerwane przez jakże pomocnego nalewacza trunków, który zechciał donieść w końcu do stolika zebranych zamówione napoje. Dziewczyna otrzymała jakiś słodki likier, a on zaś zwyczajowe sake w którym zamierzał wcześniej utopić swoje smutki. Teraz jednak było za dużo radości dookoła, aby odrywać się od tej jakże przesłodzonej i pełnej różu rzeczywistości. W głowie powtarzał imię dziewczyny. Misae Yamanaka… Yamanaka… Yama…
Otworzył nagle oczy wpatrując się swoimi ślepiami w przyniesione napoje. Kelner korzystając z nieuwagi zwiał na zaplecze, niczym przestraszony zając. Z ust białogłowych padło wezwanie do toastu. On przecież nie mógł odmówić.
- Zatem za miłe spotkanie! – Powiedział lekko podniesionym głosem unosząc czarkę z sake, którą zdążył szybciorem napełnić. W końcu przecież robienie tego butelką zakrawałoby o chamstwo. Po czym udało się w końcu zlokalizować opactwo w którym rozlegały się dzwony. Wcześniej myślał, że to tylko element ceremonii ślubnej, gdzie idą długą trasą, w niebo wzbijają się białe gołębie, kobiety płaczą, mężczyźni zazdroszczą. Ale to nie było to. W końcu przypomniał sobie to nazwisko. To, które nosiła dziewczyna. Rozszerzone źrenice jego oczu, które wpatrywały się w nią, jak w obrazek skurczyły się momentalnie w dwie kropki, ukazując jadowicie wręcz żółte tęczówki. Cecha jego ojca, zresztą jak i cała jego twarz, sylwetka, postura. Niektórzy też mówili, że miał jego temperament.
Tak w jednym momencie czar prysnął. Pastelowe kolory odpłynęły w siną dal zostawiając tylko brutalne barwy codzienności. Nic nie było już tak śliczne i przyjemne jak jeszcze minutkę temu. W głowie Gaiki jedynie rozległy się słowa powszechnie uznane za obelżywe. Nie skierowane jednak do siedzącej naprzeciw niego dziewczyny. One miały tylko jeden cel. Rokudo Gaika. Największy głupiec w Shigashi no Kibu. Pozwolił sobie zamieszać w głowie. Mieszkance Soso. Z klanu specjalizującego się w wnikaniu w umysły swoich przeciwników. Jeszcze raz, jak mógł być AŻ TAK głupi? Przecież po spotkaniu z Fujiko powinien w końcu się nauczyć.
Coś się zmieniło w zachowaniu jej rozmówcy, ale nie było to jeszcze do końca takie jasne. Czy to spojrzenie, czy też zachowanie? Póki co było widać, że był mocno skonfliktowany po słowach Misae. Czyżby wojna tak mocno nim wstrząsnęła? A może raczej dopiero miała się tutaj rozpętać?
0 x
Misae
Posty: 1536 Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
Wiek postaci: 28
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=68018#p68018
GG/Discord: Misae#1695
Post
autor: Misae » 12 paź 2021, o 11:58
Przyniesiony przez kelnera trunek był jeszcze smaczniejszy niż wskazywałby na to jego zapach. Gęstszy, bardzo słodki o korzennym aromacie pasował jak ulał na spotkanie w jesienne popołudnie. Rozgrzewał i poprawiał nastrój... Rozmowa trwała w najlepsze. Alkohol również zaczął się lać. Tak. Kolejne miłe spotkanie. Tak spędzać wieczory to Misae mogła. Chwila odpoczynku od wszystkich ciążących jej problemów. Zabawne, jak bardzo myliła się w swoim osądzie. To prawda, potrafiła wejść komuś do głowy i odczytywać jego myśli z łatwością, jakby należały one do niej samej, lecz nie robiła tego ciągle. W większości przypadków myśli towarzysza rozmowy były dla niej tajemnicą, którą musiała rozszyfrować na podstawie jego mimiki, postawy ciała. Jako polityk (albo raczej ktoś, kto powinien nim być, zamiast bawić się w machanie szabelką), musiała umieć oceniać nastrój swojego rozmówcy, aby dopasować dialog do jego reakcji. Musiała być mistrzem oceny sytuacji.
W ułamku sekundy nastrój Rokudo zmienił się nie do poznania. Jego spokojne, często odpływające w sferze myśli i marzeń spojrzenie, nagle stało się dużo ostrzejsze, bardziej pasując do jego rysów. Ciało zesztywniało. Czyżby powiedziała coś nie tak?
Poczuła uderzenie adrenaliny. Cichą odpowiedź na wizję zagrożenia, którą na ten moment starała się zdusić w zarodku. Nie miała wątpliwości, że zmiana, jaka zaszła w mężczyźnie, była widoczna, lecz póki nie znała powodu jej zajścia, nie zamierzała impulsywnie reagować.
-Nie chciałam cię wzburzyć opowieścią o wojnie, wybacz - postawiła na to, iż opowieść o wojnie z lekkim opóźnieniem, ale go zasmuciła. Może sam brał w jakiejś udział? Albo stracił kogoś bliskiego? Możliwości było bardzo dużo i samo to zdawało się być najbardziej prawdopodobne. Na ten moment pozostało jej obserwować reakcję siwowłosego, samemu zachowując spokój i uwagę. Nie zamierzała prowokować napaści, była gościem w tej krainie.
0 x
Rokudo Gaika
Posty: 595 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori/Yuki Renji
Post
autor: Rokudo Gaika » 12 paź 2021, o 13:08
Wojna… Wojna nigdy się nie zmienia. Jest niczym zima, a zima się właśnie zbliżała. Nie trzeba mieć daru obserwacji, by wyczuć zmianę w nastroju chłopaka. Począwszy od jego żółtych ślepi, które wpatrywały się w siedzącą przed nim kobietę, po jego mimikę. Nie próbował już opanować uśmiechu, a jego twarz nie wyrażała niczego. Z jakiegoś powodu nie było to wcale lepsze od jego wcześniejszej miny, która choć groźnie wyglądała, to można było po prostu założyć, że miał tak naturalnie. Nie było jednak nic naturalnego w jego aktualnym grymasie. Ot maska nałożona na wściekłe zwierzę. Jeszcze nie szykowało się do skoku, ale kto wie, co najbliższe minuty przyniosą, kto wie.
- Tak… Wojna to okropna rzecz. – Odezwał się po chwili. Każde słowo wydawało się być teraz oddzielnym bytem, które on na siłę, łańcuchem przytroczył do wypowiedzianego zdania. Każda literka była formą samą w sobie w krótkim istnieniu tego dźwięku. Wojna? Pokój? To tylko były przejściowe stany w morzu chaosu, który ogarnął jego głowę. Ciemność. Wyrzuty. Poczucie winy. Ból. Przetaczały się przez jego umysł, niczym kamień młyński, ścierając wszystko na drobny proszek. W końcu z prochu powstało słowo, które mogło mu wyjaśnić co właściwie tak mu zniszczyło dobre samopoczucie tego jesiennego dnia. Była to „zdrada”.
Znów poczuł chęć, aby zagłuszyć chóralny głos powtarzający to jedno słowo do zmęczenia. Do porzygu. Szczęśliwie wciąż na stole stała jego najwierniejsza przyjaciółka w której objęcia przecież mógł zawsze się udać. Buteleczka z sake kiwnęła do niego zalotnie. Był to jasny sygnał dla srebrnowłosego, że już pora na kolejną kolejkę. I kolejną kolejkę. I kolejną kolejkę…
- Zazdroszczę wam panienko, że tak wiele podróżujecie. Chociaż rodzina musi martwić się o was w Soso… - Subtelno-niesubtelny sposób dania do zrozumienia, że on też wiedział. Miał świadomość tego, co ona robiła z jego głową. Wiedział skąd pochodzi i na czym polegał jej talent. On również miał swoje sztuczki, ale nie były tak subtelne, oj nie były. Nie można jednak im było odmówić skuteczności. Ciekawiła go w sumie reakcja kobiety na jego słowa. W sumie niewiele brakowało, że kolejna z wielu wojen w tym mieście rozpocznie się w karczmie ze złotym szyldem. On był ładunkiem wybuchowym, a ona zaś dzierżyła zapałkę.
0 x
Misae
Posty: 1536 Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
Wiek postaci: 28
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=68018#p68018
GG/Discord: Misae#1695
Post
autor: Misae » 12 paź 2021, o 17:57
-Zaiste - przyznała mu, zamykając już temat wojny. Napełniła kieliszek i upiła kolejny słodki łyk. W myślach starała się zrozumieć co zaszło przez te kilka minut? Czas pędził jak oszalaly i trudno jej było obiektywnie stwierdzić ile go minęło. Nastroje Gaiki zmieniały się jak w kalejdoskopie. A niech ktoś powie, że to baby i Ichirou są zmienni, a Yamanaka sama im w nos przywali. Człowiek chce po ludzku napić się i pogadać, a nagle wydaje mu się, że wylądował na dywaniku u dyrektora.
Wiedział, że pochodziła z Soso. Cóż. Nie było to dla niej zaskoczenie. Koseki pochodzili z Daishi, Uchiha z Sogen, a Yamanaka osiedlili się w Soso. Ot cała tajemnica. Gdyby nie chciała, aby wiedział skąd jest wymyśliłaby jakieś nowe nazwisko, albo pominęła je milczeniem. Czuła się całkiem swobodnie i nie zamierzała kryć się z pochodzeniem. Często sprawiało jej problemy i dalej pozostawał temat małżeństwa, który odkłada niczym naukę na egzamin do ostatniej chwili, jednak była dumna ze swojej rodziny i luksusu w jakim przyszło jej dorastać - wszak wprawne oko mogłoby bez problemu odkryć, że noszone przez dziewczynę materiały są wyjątkowo drogie, a biżuteria misternie wykonana, jedynie z pozou była skromną.
Yamanaka Misae. Szlachcianka z dobrego domu. Młoda, już doświadczona iryoninka. Nie zamierzała chować głowy w piasek, ani dawać się zastraszyć zwłaszcza, że nie wyczuwała po swojej stronie ku temu powodu. Była kulturalna, grzeczna, podzieliła się z mężczyzną posiłkiem w ramach podziękowań za jego gest. Przedstawiła się i nawet pierwsza wzniosła toast. Jeżeli ktoś z tej dwójki powinien się czegoś wstydzić w swoim zachowaniu to na pewno nie ona.
Skinęła mu głową, zgadzając się z jego słowami.
-Martwią się. Od tego są bliscy, aby troszczyć się o siebie nawzajem. Jednak jestem już jakby nie patrzeć dorosła i od dawna chciałam poszerzać swoje horyzonty. Tak łatwiej nabrać dystansu i obietywnego spojrzenia. - przemawiała przez nią nie często słyszana siła - dojrzałość. Było widać młodą, dumną i swobodną w obyciu kobietę, która wyrażała swoje myśli i uczucia ze szczerością i ogładą.
-Polecam również zwiedzić trochę okolic. Wietrzne Równiny czy Karmazynowe Szczyty są wyjątkowo ujmującymi miejscami. Choć te pierwsze nie są teraz zbyt przyjazne zwiedzajacym - tak, trawiąca te tereny wojna skutecznie mogła zniechęcić każdego zwiedzającego.
0 x
Rokudo Gaika
Posty: 595 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori/Yuki Renji
Post
autor: Rokudo Gaika » 12 paź 2021, o 18:44
Kolejne słowa, kolejne wieści i opnie. Pierwsza dla niego była dla niego całkowicie obca. Jego rodzina miała wobec niego wiele odczuć, ale troska i zmartwienie raczej do nich nie należały. Przeważającymi tam emocjami była narastająca niechęć, strach i w końcu nienawiść. W końcu co za rodzina wyrzuca swojego członka poza swoją siedzibę, przykuwając go do przysłowiowego łańcucha na podwórku. Dla niektórych jest to nie do pomyślenia. W Shigashi jest to tylko jeszcze jedna fanaberia klasy uprzywilejowanej, której dekadentyzm rujnował kolejne pokolenia.
Nie skupiał się na wypowiedziach, tak jak poprzednio. Słowa nie były już tak istotne. W końcu mgiełka iluzji na jego umyśle utkana była z czystych emocji, a ona niczym wirtuoz uplatała z nich arię dźwięków, obrazów i znaczeń. Był w jej ręku niczym nakręcana zabawka, której z ochotą przekręcała kluczyk w plecach, za nic nie mając to, że sprężynka może pęknąć. Kolejny obrót i coraz więcej napięcia. Kolejny obrót i żelazo wewnątrz zaczynało stawiać opór. Zbliżał się limit jego możliwości. Cierpliwości. Spokoju, który sam sobie narzucił.
Ale słowa nie głuchły. Słowo „Zdrada” niemal zostało wyciosane po wewnętrznej części jego czaszki, ale to nie ona trzymała za dłuto. Jakby był w stanie wejrzeć siebie, to mógłby zobaczyć twarz jego oprawcy. Niestety widział tylko ręce. Posiniaczone, poobwiązywane bandażem. Jego ręce. Czy twarz również należała do jego samego? Nie był w stanie przebić wzrokiem ciemności jego własnego, błędnego sądu. Był zgubiony. Ale czy ona też?
Ostatnie słowa Misae zostawiły ich w ciszy, bowiem batalia w głowie nie należała do szczególnie głośnych. Własne urojenia, kompleksy i traumy przeprowadziły frontalny szturm na jego poczucie „ja”. Czy był teraz kimś innym, niż przed podjęciem dyskusji z kunochi z klanu Yamanaka? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. To jakby spytać, czy gdy się budzimy każdego ranka, to przechodzimy małą śmierć i odrodzenie? Jeden kapłan powie tak, a inny powie nie.
- Przepraszam… Zamyśliłem się. – Gdy cisza stała się niemal nieznośna dla uszu chłopaka, ten zdecydował się ją przerwać. Nie było zauroczenia w jego oczach. Nie było wrogości. Jedynie zagubienie zostało, a czarka z sake leżąca na blacie wydawała się właściwą odpowiedzią dla niej. W końcu po to tu przyszedł, by wyleczyć się ze swoich rozterek tak jak dojrzały mężczyzna. Popadając w alkoholizm.
0 x
Misae
Posty: 1536 Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
Wiek postaci: 28
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=68018#p68018
GG/Discord: Misae#1695
Post
autor: Misae » 13 paź 2021, o 18:10
Obserwowała go w spokoju. Toczył walkę, o której nie miała pojęcia. Byli dwójką obcych, których los dla żartu rzucił w to samo miejsce tego samego dnia. Dwójka nieznajomych, którzy na chwile uchylili rąbka swoich spraw aby zjeść razem posiłek. Równie dobrze mogli minąć się na ulicy bez słowa, lub spotkać po dwóch stronach konfliktu. Zabawne jest to życie ninja. Jedna decyzja może sprawić, że ktoś kto był twoim sprzymierzeńcem za chwilę stanie się wrogiem na śmierć i życie. Przyjaciel okaże się tym, kto będzie musiał wycierać swoje ostrze z twojej posoki. Tak. Zabawne, pełne ironii i bólu. Zmuszeni, czy podążający za własnymi wyborami shinobi byli istną plejadą hipokryzji i żałości. Zostało im tylko dzielić się na tych, którzy zdawali sobie z tego sprawę i tych, którzy wierzyli jeszcze, że mają jakąś władzę nad swoim losem.
Nie znała go, nie wiedziała z jakimi demonami przyszło mu się mierzyć tego popołudnia. A co dopiero jeśli mowa o demonach z jakimi walczył całe swoje życie. Przykre. Przykre, że jeden moment sprawił, że ich przyjemna kolacja zmieniła się w... sama nie do końca wiedziała w co. Brakowało jej słów by jednoznacznie opisać to co zaszło między nią a siwowłosym. Początkowo myślała, że wpadła mu w oko, lecz teraz? Wrogość, która jeszcze przed momentem w nich lśniła drapieżnie, również zniknęła, ustępując miejsca zagubieniu. Yamanaka poczuła nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej. W obrazie, który przed sobą teraz widziała było coś, co kruszyło jej i tak wyjątkowo miękkie i wrażliwe na krzywdę innych serce.
Powoli, nie spiesząc się, zupełnie jakby bojąc się, że zaraz go spłoszy, niczym dzikie, gotowe do ucieczki zwierze uniosła dłoń w jego stronę. Nic jej nie goniła, więc jeżeli zobaczy naganę w jego zachowaniu to przerwie. Jeśli jednak ten pozwoli jej dokończyć dzieła, położy swoją drobną, delikatną dłoń, na jego mocno zarysowanym przez mięśnie ramieniu. Uśmiechnie się spokojnie. Ciepło. Łagodnie. Bezgłośne wsparcie, które zajmie chwilę. Wszystko by potem wrócić do napoczętego posiłku.
-Jedzmy póki ciepłe - starała się choć tym odciągnąć jego uwagę od trapiących go problemów, bez względu na to jakie by one nie były.
0 x
Rokudo Gaika
Posty: 595 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori/Yuki Renji
Post
autor: Rokudo Gaika » 13 paź 2021, o 22:47
Ciepłe jedzonko, miłe towarzystwo, zimne sake. Czego chcieć więcej? Cóż, trochę nie był w sosie, aby się móc tym wszystkim cieszyć. Stan zagubienia w jaki się sam wprowadził był na pewno lepszy od wysokiej agresji, ale niezbyt pozwalał na opanowanie aktualnie rozgrywającego się pożaru. W takich sytuacjach szuka się winnego, ale człowiek rzadko spogląda w lustro ze świadomością, że on jest tym złym, który co krok niszczy swoje życie przez głupie zachowania. Tak więc przewijała się migawka portretów. Ojciec, Matka, bliższa i dalsza rodzina, napotkani sąsiedzi, jego kot. W końcu twarze dwóch kobiet z którymi ostatnio się spotkał. Wpierw Fujiko z jej zimnym, cynicznym spojrzeniem na świat, a następnie Misae. Ta, która grzebała mu w głowie. Tak? Ale po co miała by to robić? Wrócił myślami do poprzedniej panny. W tamtej dyskusji przecież też opanowały go emocje i to nie mniejsze niż teraz. Jak mu się udało opanować?
Ukryty tekst
W zimnych, matowych jak u ryby oczach nagle pojawił się blask życia. Ile postaci potrafił przywdziewać białowłosy, to musiało być zagadką dla jego obserwatorów. Zakochany, agresor, zgubione dziecko. A teraz jakby zupełnie go nie było. Ot siedziała przed nim pusta skorupa po niechcianym dziedzicu rodu Rokudo, który uwolnił się zupełnie od emocjonalnego bagażu jaki przez chwile miotał nim jak szatan. Jakby ktoś na zapaloną kartkę papieru wylał wiadro wody. Wszystko przestało istnieć. Zainteresowanie? Brak. Agresja? Nie ma. Zagubienie? Nada. Był w nim wyłącznie pokój i opanowanie. Pytanie tylko czy ten stan utrzyma się długo, czy znów wszystko się zmieni jak w kalejdoskopie. Czy to był powód, dla którego wyraźnie go unikano?
- Smacznego. – Zabrał się za posiłek leżący przed nim i ręką odsunął czarkę z sake. Oby dalej. Dzisiaj chyba miał już dość alkoholu. Nie sprzyjał na pewno zachowaniu samokontroli, która teraz była wszystkim. Nie był w sosie na prymitywne formy flirtu tak jak poprzednio, ale dyskusja zdawała się napotkać na śmierć z powodu wyczerpania się tematów rozmowy. Było to dość nieuprzejme dla jego rozmówczyni, która już i tak była świadkiem tego żałosnego pokazu tuż przed jej oczami. – Zatem długo jesteś w Shigashi? – Niewinne pytanie, które mogło być nowym zaczątkiem dalszej dyskusji. Jeśli tylko tego chciała, bo w sumie nie zdziwiłby się, jakby ta cała sytuacja nie spowodowała zniechęcenia do dalszej konwersacji.
0 x
Misae
Posty: 1536 Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
Wiek postaci: 28
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=68018#p68018
GG/Discord: Misae#1695
Post
autor: Misae » 14 paź 2021, o 13:19
Cisza trwała względnie długo. Może to przez napięcie jakie zapanowało sekundy zdawały się mijać dłużej niż w rzeczywistości miało to miejsce? Instynkt mówił jasno i wyraźnie. Nie denerwuje się kogoś o tak dobrze zarysowanej posturze. Jeżeli tak łatwo zmieniał swoje nastroje, a jego dalsze postępowanie było skryte tak wielką tajemnicą, lepiej nie było bawić się w łowienie kaczek, czekając, aż trafi na tą nieodpowiednią. Lokal był ładny i ostatnie czego chciała to niepotrzebne zamieszanie.
-Od kilku tygodni, odnajduję się w mieście działającym zupełnie inaczej niż moje rodzinne strony - odparła z klasą niczym rasowy polityk. Ojciec na pewno byłby z niej dumny. Spojrzała na zawartość swojego talerza. Wybrała już wszystko co w nim było i świeciło jej puste ceramiczne dno. Jeżeli to nie był najlepszy wskaźnik końca spotkania, to kolejny może być już okraszony szkarłatem.
Yamanaka sięgnęła po serwetkę i z gracją damy przetarła twarz. Ktoś z boku mógłby uznać, że jej wycofanie się było oznaką słabości. Cóż. Może tak było? Nie lubiła niepotrzebnych konfliktów. Była medykiem i nie zamierzała narażać ludzi postronnych na niepotrzebną krzywdę. Byli w karczmie. Może gdyby spotkali się gdzieś samotnie zaryzykowałaby pogłębienie znajomości. Odkryłaby to, co sprawia, że może być temu młodemu mężczyźnie tak źle.
Odłożyła serwetkę i z wolna podniosła się do pozycji stojącej.
-Wybacz, ale muszę już wracać. Jeżeli będziesz chciał jeszcze się spotkać i porozmawiać zapewne znajdziesz mnie w tutejszym szpitalu - skłoniła lekko głowę w geście pożegnania i spokojnym, swobodnym krokiem opuściła lokal. Jeżeli jegomość postanowi kontynuować znajomość, wie gdzie ją szukać. Na ten moment, lepiej, aby ich drogi rozeszły się, póki wszystko dookoła nich pozostało w nienaruszonym stanie...
ZT
0 x
Rokudo Gaika
Posty: 595 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori/Yuki Renji
Post
autor: Rokudo Gaika » 14 paź 2021, o 14:05
Dalsza dyskusja się nie kleiła, co nie było szczególnie zaskakujące. Przebywanie w pobliżu srebrnowłosego musiało dla postronnych przypominać przebywanie w otoczeniu tykającej bomby. Każdy niewłaściwy ruch mógł wywołać niepożądaną reakcje. Mało kto zdawał sobie z tego sprawę tak bardzo, jak sam Gaika. Czemu zatem podszedł do stolika z kobietą, która się do niego tylko uśmiechnęła? Czemu posilił się na miły, przynajmniej w jego mniemaniu gest, jakim było postawienie jej specjalności zakładu? Czemu potem zdecydował się do niej dołączyć w jedzeniu tego? Jakiś postronny obserwator mógłby powiedzieć, że to było wszystko częścią planu, a Rokudo to zawodowy podrywacz, który wyhaczył osamotnioną foczkę, to zaczął stosować te swoje szachowe sztuczki. Prawda była jednak bardziej prozaiczna. Przypadek kierował losem każdej istoty. Niektórzy lubią mówić o jakimś fatum, czy też przeznaczeniu, ale tak naprawdę na pewno nie wiemy nic. Błądzimy sobie dalej w ciemności, próbując po omacku nadać sens wymacanym kształtom, które możemy napotkać na naszej drodze życia.
Zamykając jednak ten rozdział historii oboje zjedli, popili. Chociaż Gaika nie tykał już alkoholu. Chyba przestał mu smakować. Misae zaś rozwiązała dyskusje politycznie, choć obyło się bez kiełbasy wyborczej. Otrzymał jednak wotum nieufności z maleńką nadzieją na szansę w następnych wyborach. Szpital był tym miejscem, gdzie mógł rozpocząć kampanię. Pytanie czy to było teraz, czy też raczej poczeka do następnej elekcji?
- Dziękuje za wspólny posiłek. Żegnaj. – Wydukał z siebie, gdy ta już skłoniła mu głową w pożegnalnym geście. Czemu okazywała mu taki szacunek, skoro on nie miał go nawet do samego siebie? To wszystko była gra pozorów, w teatrze dymu i luster, gdzie padały dalekie cienie. Najdłuższy z nich zaś okrywał w ciemności twarz mężczyzny, który szponami wycinał mu słowa po wewnętrznej części czaszki. To było on, czy jego ojciec? Nie wiedział. Jakby był ktoś, kto potrafił zaglądać w głąb czyjejś głowy, to może uzyskałby jakieś jasne odpowiedzi. Pozostało mu więc przyzwyczaić wzrok do mroku, rozszerzyć źrenice do maksimum, by wyłapały każdy promyczek nadziei, jaki mógł wpaść w ich zasięg.
Zapłacił i opuścił to miejsce. Niewiele w sumie brakowało, by jeszcze do tego lokalu trafiłby na czarną listę. Jak tak dalej pójdzie, to nigdzie nie będzie mógł jeść w Shigashi, a to dopiero byłby problem.
z/t do ->
viewtopic.php?p=187527#p187527
0 x
Mukutaro
Posty: 231 Rejestracja: 15 wrz 2023, o 10:51
Wiek postaci: 30
Ranga: Tsume/Pazur
Widoczny ekwipunek: Katana przy pasie, sztylet za pasem, plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=212667#p212667
GG/Discord: wolfig
Post
autor: Mukutaro » 23 mar 2024, o 02:18
Misja C
Taiyō
"Gdzie medyk nie może, tam łuskę pośle"
[4/14]
No trzeba było to przyznać, okazem zdrowia to on nie był. Podobno pobity, ale jak bardzo można pobić starego człowieka, by na pewno go zabić? No i kwestia tego, czy był jakkolwiek wyszkolony, zahartowany. Jak dobrze jadł, czy uprawiał poranny jogging. Mógł sobie wyglądać jak wyschnięta gałąź, ale ogień w jego sercu mógł tlić się niczym podpalona stodoła. Ocenianie ludzi po pozorach, kiedy wokoło istniały dziesiątki ludzi zdolnych do zmiany swojego wyglądu w locie, ot tak? To raczej nie było mądre. Ale na pewno zapytanie go o alternatywę w razie zgonu było mądrym pomysłem.
- Heh, no. Nie planuję, ale gdybym jednak... To do mojego wnuka. Yasuhiro, Leży w osobnej sali, ale jest w budynku. - odpowiedział, chyba nieco rozbawiony ideą swojej śmierci. Ale fakt, skoro on trafił do szpitala i był ze swoim wnukiem w momencie pobicia to raczej sensowne, że był tutaj. Dziwniej, że był w osobnym pomieszczeniu. Może była to sala konkretnie dla starych ludzi? No i odrobina prywatności, w pomieszczeniu z kilkoma łóżkami, jeszcze nikomu nie zaszkodziła, nie?
Irajgo nie był aż tak daleko, ot dziesięć minut spacerkiem. Na terenie stosunkowo neutralnym. Chyba. Ciężko było stwierdzić, dopóki Taiyō sama by się nie przekonała. Z zewnątrz karczma wydawała się skromna, ale schludna i porządna. Kompetentna w tym, co reklamowała. Po wejściu do środka, kunoichi uderzyła znajoma fala zapachów i dźwięków. Śmiechy, rozmowy, szurające krzesła i wesoły grajek śpiewający i grający równie wesołe melodie. Aromat ziół i pieczonego mięcha, alkoholu i kobiecych perfum. I, rzecz jasna, kelnerki i barman uwijający się przy swoich obowiązkach - wewnątrz było wyjątkowo tłocznie, prawie wszystkie stoliki zajęte. Znajome i jednocześnie odpychające. Ale przynajmniej wyglądało na to, że wszyscy dobrze się bawią...
- ...I ja mu wtedy mówię "Jedyne, co było twoje w tym planie, to skopane dupsko. Biorę 80%". Gyahahahahaha! - w jednym z kątów pomieszczenia, na narożnej, wyściełanej materiałem ławie i w towarzystwie dwóch urodziwych kobiet, siedział on. Blondyn w zielonym płaszczu i krystalicznie białej koszuli pod spodem. Obejmował siedzące przy nim kobiety, klejące się niczym mech do drzewa, a te chętnie się do niego przyciskały, trzymając niewielkie czarki po alkoholu. Tego było trochę na stole, trzy puste kufle i jedna butelka sake, dla pań zapewne. Zaczęły się śmiać po żarcie mężczyzny, a Taiyō z łatwością dostrzegła w nich panie do towarzystwa z pełnym pakietem dzienno-nocnym. Ktoś tutaj nieźle rzucał pieniądzem, to było pewne. Miecze na stole, dwie katany, także na stole. Idealnie, żeby po nie sięgnąć w razie czego, ale nie na tyle blisko, by zrobić to niczym rasowy mistrz miecza. Mężczyzna nie wyglądał na pijanego, ale był nieco podchmielony. To był jeden gagatek, a drugi? Ten brat, który nie wyglądał? Gdzie i z kim był? Po kilku dłuższych chwilach skupienia, brązowa łuska wypatrzyła go w innej części karczmy, bliżej drugiego końca pomieszczenia.
Siedział przy stole , rozluźniony, z kuflem w jednej łapie i zestawem kart w drugiej. Przy okrągłym stoliku w towarzystwie kilku innych podobnych jemu opryszków. To chudych, to nieco szerszych, niektórzy nawet wyglądali na rozumne osobniki. Grali w bliżej nieokreśloną grę karcianą, chyba w pokera nawet. Zdradziły ich ukradkowe spojrzenia na innych graczy i twarze nie wyrażające żadnych myśli. Bardziej, niż zazwyczaj, na pewno. Skupieni byli w całości na sobie i na grze, nie żeby ktokolwiek ich zaczepiał - żyli w swoim małym, hazardowym kółeczku. Przy stole, wydawało się, nie było miejsca dla innych graczy, był wypakowany po brzegi. Także jeden kobieciarz, drugi miłośnik kart. Co dalej?
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości