W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Po dokonaniu wszelkich formalności związanych z dołączeniem do rodziny Ekibyo, Etsuya ukłonił się nieznacznie w kierunku swojej nowej przełożonej po czym odwrócił na pięcie o 180 stopni i opuścił pomieszczenie. Nie czuł się szczególnie dobrze z tym, że traci swoją niezależność, jednakże potraktował to jako jedynie stan przejściowy, który otworzy mu furtkę do ciekawych ścieżek rozwoju. Została przydzielona mu kwatera w przybytku, do której przeniósł wszystkie swoje rzeczy, przyzwyczajając się do nowych warunków życia. Przynajmniej nie musiał już płacić za nocleg czy nocować w namiocie. Życie w Shigashi no Kibu zaabsorbowało go wystarczająco ku temu, aby zostać tu nieco dłużej.
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Dawno mnie tu nie było, prawda? Pięć lat fabularnych i tyle się pozmieniało. Morskie klify stały się cesarstwem, liderzy zmienili twarze, niektórzy znani bohaterzy tego świata poumierali, bądź zniknęli w tajemniczych okolicznościach. A ja, co się ze mną stało? Cóż.... Zbyt dużo się wydarzyło, żeby teraz to na prędce streszczać, dlatego przejdźmy do aktualnych wydarzeń. Po przebrnięciu przez nieznany mi dotąd obszar, postawiłam swoją nogę w Shigashi no Kibu. Na pierwszy rzut oka kraj kupiecki niczym się nie różnił od Ryuuzaku no Taki. Było tutaj dużo ludzi, charakteryzowali się dobrą jakością produktów, choć w przeciwieństwie do swoich kolegów nie mieli tak dobrych ryb. Z kolei Ci drudzy nie słynęli zszerokiej gamy przypraw. Jak widać nie można mieć wszystko, ale to z kolei nie przekreślało przyszłości tego terenu.
- Za dużo ludzi.
Stwierdziłam beznamiętnie, patrząc na przechodzących obok przechodniów. Kilku z nich bardziej lub mniej zwróciło moją uwagę, ale nie na tyle bym zaszczyciła ich dłuższym, niż pięciosekundowym spojrzeniem. Dlatego też skierowałam się w stronę północy, gdzie to znalazłam się pod słynnymi, bądź nie Zamtuzami. Wysoki, elegancki budynek sprowadzał pod swoje wejście dość roznegliżowane dziewoje, szkaradnych panów oraz dwójkę postaci, która w żadnym calu nie przypominała stałych bywalców. Młody chłopak o czarnych włosach oraz starszy mężczyzna z plamą krwi, przypominali mi bohaterów z innych bajek, którzy znaleźli się w złym miejscu o nie właściwym czasie. W dodatku jeden z nich był ranny, dzięki czemu jako ,,profesjonalny" medyk miałam powód, żeby zrobić trzy kroki do przodu i zagadać.
- Ano, przepraszam... Czy z panem na pewno wszystko w porządku? W tym hotelu... - bo wtedy jeszcze nie wiedziałam, czym są Zamtuzy - Może nie być osoby, która by pana obejrzała, dlatego sugeruję udanie się do jednego z lokalnych medyków.
Tylko czy takowi byli, gdzie się znajdowali? Nie wiedziałam nawet, w którą stronę znajduje się najbliższy szpital, ale w razie potrzeby byłam gotowa go poszukać, byle tylko nie zaglądać do miejsca odgrodzonego drewnianymi skrzydłami. Instynkt mi podpowiadał, że nie chcę zaglądać do tego miejsca.
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Dzisiejszy dzień zdecydowanie sprzyjał niesieniu pomocy. W okolicy było pełno ludzi, których można było wykorzystać chociażby do szukania medyków. Jednakże, czy w tym momencie, mogłam kogokolwiek wytypować do towarzyszenia mi w podróży? Nie wiedząc, co mnie czeka, milczałam, szukając okazji do wtopienia się w tłum. Moje daremne wysiłki schowania włosów pod peleryną, skończyły się na poprawianiu co chwilę spadajacego materiału. W końcu się poddałam, zostawiając głowę w pełni odkrytą.
Spojrzenie chłopaka oraz jego porównanie mnie do kogoś z innej bajki, było zdecydowanie trafione. Heterochromia w połączeniu z niebieskimi kitkami była bardziej charakterystyczna dla księżniczek z wymyślnych produkcji Disneya, niźli dla członków rodu Yuki.
Czy spodziewał się, że po zerknięciu na rdzawą już plamę, będę chciała pomóc? Nie mi było odpowiadać na te pytanie. Mogłam zgadywać, pomyśleć nad tym szerzej, lecz w aktualnej sytuacji wydawało się to stratą czasu i marnowaniem cennego O2.
- Tutaj? - spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczyma, myśląc, że może się przesłyszałam - Ten mężczyzna potrzebuje pomocy. Przecież... - przygryzłam delikatnie wargę - Nie ma nic cenniejszego od zdrowia.
Najwidoczniej się jednak myliłam. Sam zleceniodawca Yamiego, utwierdził mnie w przekonaniu, iż mierzę się z dwoma ignorantami. Zarówno jeden jak i drugi próbował mi wmówić coś absurdalnego - niezgodnego z moimi własnymi przekonaniami. Wszakże, skoro prosty człowiek, obserwator stwierdził, iż kuchcik wymagał pomocy, to może faktycznie powinni się nad tym zastanowić?
- Co niby może być ważniejsze?
Zapytałam oburzona, nie myśląc w tamtej chwili, że powodem może być coś tak trywialnego jak książka z przepisami. Ba, gdybym o tym usłyszała, to prędzej parsknęłabym śmiechem i wybiła im ten pomysł z głowy, niż pozwoliła na swobodne działanie. A co za tym idzie, nie musieliby się użerać z późniejszymi konsekwencjami.
Ruszyli, zostawiając mnie samą z moimi rozważaniami. Lekceważenie, absurd i późniejsza sytuacja, była spowodowana błędem ich działań. A zaczęło się od potwierdzenia moich wcześniejszych obaw. O ile czarnowłosy miał przeciętny strój, o tyle mężczyzna w swojej kieszeni ukrył zieloną chustkę ze szkarłatnymi, może i nawet świeżymi plamami. Widząc to wstrzymałam oddech, otworzyłam nieco usta i zacisnęłam obie pięści.
- Ty! - krzyknęłam do chłopaka - Ten mężczyzna jest chory, jego chusta... - i się zaczęło.
Czerwona posoka opryskała drzwi oraz osoby przechodzące. Ponad to utworzyła jedną, wielką kałużę na ziemi. Musiałam zareagować. Podbiegłam czym prędzej do jegomościa, w biegu zakładając medyczne rękawiczki (wyposażenie apteczki, średniowieczna odmiana dzisiejszych). Następnie, ułożyłam go na boku, jego własną dłoń, przykładając mu pod buzię. Miało to przede wszystkim spowodować, iż facet nie udławi się własnymi wymiocinami. Po wykonaniu tych kilku czynności, spojrzałam na młodzieńca, dając szansę do szybkiego zreflektowania się za wcześniej.
- Sprowadź pomoc, teraz.
Czy będzie miał nogi jak z waty, czy pospiesznie zareaguje prawdopodobnie będzie miało wpływ na późniejsze wydarzenia. W głębi jednak wierzyłam, że posłusznie wykona rozkaz i ta sytuacja będzie miała szczęśliwe zakończenie. W końcu, głupio by było, gdyby misja, o której nie miałam pojęcia, się nie udała, tylko przez to, iż wcześniej nikt nie posłuchał doświadczonej Yuki.
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Bywałam uparta, co widać było bez fatygowania się po lupę. Także lubię bronić swoich racji, jak i mówić ludziom otwarcie o swoich przekonaniach. Na skuteg czego, niektórych doprowadza to do zmiany poglądów, innych do poirytowania, czego świetnym przykładem okazał się czarnowłosy. Słysząc raz za razem ten sam tekst, miał prawo mieć dosyć mojego biadolenia i nawet zrozumiałabym to, gdyby nie fakt, że okazałam większą troskę temu człowiekowi, niż chłopaczek. Czy on miał w ogóle pojęcie o tym, że życie warte było więcej, niż wykonanie zadania? Iż czasami zdarzały się momenty, gdy trzeba porzucić misję i zrobić coś znacznie ważniejszego? Taką sytuację mieliśmy chociażby dzisiaj. Gdzie ukryte zdarzenie oraz prosta pierwsza pomoc, nie mogły dać możliwości odzyskania książki przed uszkodzeniem kolejnych organów.
Stan mężczyzny z każdą chwilę się pogarszał, przez co miałam nieodparte wrażenie, iż może mi przyjść się zmierzyć z pierwszą śmiercią mojego pacjenta. Spojrzałam z troską na jegomościa, dłonią sprawdzając, czy przypadkiem nie ma podwyższonej temperatury. Osoby z klanu Yuki były zdecydowanie bardziej wrażliwe na ciepło, niż przeciętny człowiek, dzięki czemu prawdopodobnie byłam w stanie lepiej określić, jakie zmiany zachodzą w jego ciele. Poza tym, chłodna dłoń mogła posłużyć mu jako prowizoryczne schłodzenie rozgrzanego ciała, co pozwoliło mi upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
- Pospiesz się!
Krzyknęłam poddenerwowana, wierząc ciągle w szansę uratowania tego człowieka. W końcu, czas reakcji miałam niezwykle krótki, on również, poza tym błędy zredukowaliśmy do minimum. Random tak samo, posłusznie pobiegł i zniknął w tłumie, lecz za ile wróci, kiedy tu dotrze? Ze stresu zaczęłam przygryzać dolną wargę oraz przyglądać się wydalanym wymiocinom. Widziałam w nich krew, resztki jedzenia, ale czy było coś jeszcze? Coś, co pomogłoby w kontynuowaniu drugiej już pierwszej pomocy? Wtedy jednak usłyszałam, słaby i chropowaty głos. Swe ślepia skierowałam na ofiarę, najpierw będąc zaskoczona jego głupotą, a później myśląc o możliwych problemach, które mogą z tego wyniknąć.
- Proszę się nie przemęczać! Niech Pan nic już nie mówi, później będzie czas na pogaduszki.
Z drugiej strony te dwa słowa mnie całkowicie wybiły z pantałyku. Co one miały znaczyć i dlaczego dla nich, był w stanie tyle ryzykować?
Za nim bym przeanalizowała w pełni sytuację, podeszło do mnie kilku strażników. Jedno spojrzenie na osiłków i już zdałam sobie sprawę, co się zaraz stanie. Również nie wiedzieć po co, chłopaczyna wszedł do Zamtuzu i tam sprowkował właścicielkę do działania. To przez niego, mogłam wpaść w kłopoty, a także zostać sprowkowana do użycia siły. A przecież mogło się obyć bez niepotrzebnego rozlewu krwi i przemocy.
- Ten mężczyzna jest poważnie ranny oraz podatny na kolejne uszkodzenia. Dlatego też... Nawet nie próbujcie go ruszać, bo nie pozwolę na przesunięcie go, choćby na milimetr.
W moim głosie słychać było jawne ostrzeżenie. Byłam poważna mówiąc, iż żadne z nas się nie ruszy z tego miejsca. Co więcej, byłam w stanie położyć na szali opinię tego przybytku, byleby tylko osiągnąć swój własny cel - uratować rannego. Żaden przeciętniak, dorosła kobieta, czy starsi mężczyźni nie byli w stanie mnie powstrzymać. A przynajmniej, tak w tamtej chwili myślałam. Poza tym, czując się zagrożona, chwyciłam ostre nożyczki (zawartość apteczki), by w razie czego, gdy ochroniarze zaszarżują, bądź jawnie stawią opór móc w jednego z nich rzucić i przejść do defensywy (lub opcjonalnie, zależnie od sytuacji ofensywy).
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Utrudnienia, tak właśnie postrzegałam wszystko, co robił mój szanowny kolega. Potrafił tylko dramatyzować, sprawiać problemy oraz utrudniać mi pracę. Jednakże, nie było tak od samego początku. Po zreflektowaniu się, sądziłam, iż bedzie tylko lepiej, lecz jakże błędne było moje myślenie. Spróbował sprowadzić pomoc, co może nam wyjdzie na dobre, ale późniejsze jego działania? Strażnicy, którzy byli gotowi przesunąć mnie siłą, raczej nie wróżyli niczego dobrego.
Szczerze powiedziawszy, nie wymachiwałam nożyczkami. Zwyczajnie wymierzyłam nimi w jedną z otaczających mnie osób (1 z osiłków), a następnie obserwowałam następstwo wydarzeń. Czy przyjdzie mi walczyć? Patrzyłam z pewną wiarą na przeciwników, która szybko zamieniła się w dziwną niepewność oraz strach, iż naprawdę dojdzie do konfliktu. A wszystko za sprawą młodzieńca, który widząc moje poczynania, postanowił jakoś na to zareagować. Szkoda tylko, że nie mógłby być tak miły i sam pobiec po sprowadzenie pomocy, może wtedy zrobiłby naprawdę coś pożytecznego.
- Jeśli chcesz, to mogę Tobie - warknęłam ostrzegawczo, patrząc jemu prosto w oczy - Ten człowiek jest ranny, uszkodzisz go jeszcze bardziej, jeśli spróbują go przenieść. Nie widzę dla niego ratunku, jeśli pozwolę na zabranie go do środka.
To już powiedziałam zdecydowanie spokojniej, lecz wciąż w moim głosie słychać było powagę i zmartwienie. Tu nie chodziło o nasze odmienne poglądy oraz kto ma rację, bądź nie. Zwyczajnie byłam przekonana, iż przy takich spustoszeniach organizmu mężczyzna nie wytrzyma transportu, więc po co w takim razie były mu lepsze warunki i dostęp do czegoś takiego jak woda?
- Nie obchodzi mnie to - wyszeptałam bezceremonialnie - Poza tym, Tobie też grozi niebezpieczeństwo, jeśli stawisz opór.
Mimo to, nie musiałam się przejmować jego sylwetką. Właścicielka po zobaczeniu jegomościa, szybko poparła moją stronę. Odwołanie straży oraz naskoczenie na Yamiego, było całkiem przyjemnym widokiem, gdyby oczywiście nie wcześniej zadane pytanie. Nie wiedząc zbytnio, czy uwierzy w moje umiejętności, zamknęłam oczy i skupiłam się na otoczeniu.
- Jestem początkującym medykiem, ale.... Myślę, że mogę spowolnić jego organizm do przyjścia bardziej wyszkolonych sił, plus... Niech czarnowłosy, również poleci po kogoś z większym doświadczeniem.
Po tych słowach zamilkłam. Otworzyłam spokojnie powieki i spojrzawszy na mężczyznę, delikatnie się uśmiechnęłam. Powietrze po bokach jego ciała, zaczęło zamarzać, kształtując przy nim trzy lodowe bloczki. Jeden, trzyciestocentymetrowy był koło jego głowy, zaś dwa o długości dwóch metrów po jego bokach. Wydawać by się mogło, iż prostopadłościany stworzone przeze mnie będą przyrośnięte do ziemi, lecz tak naprawdę, można było je przestawiać - dowolnie nimi manipulować.
Następnie zabrałam się za rutynową kontrolę jego czynności życiowych. Lód lodem, spowolni przepływ krwi oraz opóźni powstawanie kolejnych ran. Także powinno to wpłynąć na wydłużenie się pozostałego mu czasu. Jednakże brak świadomości, dał mi do zrozumienia, iż ciągle trzeba sprawdzać w jakim jest stanie. Przusnąwszy się bliżej, przyłożyłam policzek koło jego nosa, zaś oczyma sprawdzałam czy klatka piersiowa rytmicznie się unosi oraz opada. Po wykonaniu tych prostych czynności, zostawiłam go, tak jak wcześniej ułożyłam i spojrzałam na zgromadzony przed lokalem tłumek.
- Czy ktoś z was posiada medyczne przeszkolenie? Błagam, jeśli ktoś z was jest medycznym ninja, niech go uratuje!
Sfrustrowana, krzyknęłam, ile miałam sił w płucach. W końcu, może jeden z takowych ludzi właśnie przechodził przez drogę albo stoi, wystraszony, patrząc jak kolejne życie.... Gaśnie.
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Wiara, ostatecznie to chyba to, sprowadza na ludzi największe cierpienie. Chociaż, w tym momencie, chyba odczuwałam, co innego. W moim wnętrzu dominował przede wszystkim nieopisany smutek oraz mieszająca się z nim złość na samą siebie. Nie mogłam winić czarnowłosego, kurtyzany, a nawet tego mężczyzny. Winowajczynią byłam ja sama, próbując zwykłymi czynnościami wydłużyć mu życie. Chłodnym spojrzeniem przyjrzałam się wychładzającemu się ciału. Krew powoli przestawała krążyć, mózg pracował na znacznie wolniejszych obrotach, gdy serce już nie biło. Klatka piersiowa więcej się nie podniosła, a usta śmiertelnika nic nie kłapały. Byliśmy zdani na siebie - ja i mój nieżyjący pacjent.
Mimowolnie wstałam, nie mając już nic do roboty. Chciałam pomóc, przy okazji zalewając swoje myśli nadzieją. Jako, że nic mi już nie pozostało, zaczęłam się przysłuchiwać rozmowie tej dwójki. Patrząc raz za razem na jedno a potem drugie. Najwidoczniej ich sprawy, nie kończyły się wraz z odejściem jednego życia. Byli zajęci czymś, czego pojąć najzwyczajniej nie mogłam. Przede wszystkim jegomość był właścielem karczmy o prawdopodobnej nazwie ,,Czerwony Smok". Utracił ją w wyniku przymusu. Podczas próby ucieczki lub podróży poza teren wioski, stracił przytomność. Został wcześniej pobity i później opatarzony. Razem przywędrowali tutaj, szukając pomocy ze strony kobiety. Chcieli odzyskać dawną właśność właściciela oraz książkę, po którą teraz Yami miał się wrócić. Cóż za dziwna historia!
Ja natomiast przyszłam tutaj, za nim znaleźli kurtyzanę, zaczęłam biadolić o wartości zdrowia nad wszystkim innym i doczekałam się śmierci mężczyzny. Ponad to usłyszałam dwa, niezrozumiałe dla mnie słowa i tak o, zostałam z informacjami, z którymi nie miałam właściwie, co zrobić. Mogłam oczywiście dołączyć się do drużyny młodzika jako słaby medyk oraz członkini klanu Yuki. O ile o tym pierwszym już wiedzieli, tak tego drugiego nie miałam jak zaprezentować przez przedwczesną śmierć ofiary tych wszystkich wydarzeń.
- Z żalem informuję, że nie udało mi się go wyrwać ze szponów śmierci - poinformowałam białogłowę, po tym jak ta rozkazała jednej ze swych podwładnych sprowadzić niejakiego Reia - Jednakże, chciałabym poruszyć jeszcze dwie sprawy. Za nim duch opuścił ciało tego człowieka zdołał on wypowiedzieć dwa słowa - Akiyama oraz Ekibyō. Natomiast w kolejnej chodzi oto, iż chciałabym raz jeszcze podać pomocną dłoń i ruszyć z tym chłopakiem do Czerwonego Smoka. Wierzę, że jako wsparcie nadam się perfekcyjnie i dzięki temu wzmocnię jego oraz strażnika siłę. Stan chakry: 100%