Gdy chakra stawała się namacalna, to był bardzo zły znak dla każdego, który miał się z nią zmierzyć. W tym wypadku wypadło na samego siewcę NESa, który chaotycznie chyba nawet nie za bardzo miał się jak z tego wykaraskać. W sumie sam białowłosy był naprawdę solidnym i silnym shinobi, z najwyższej już półki, ale w tym wypadku mało kto mógł się równać z jego siłą. Właśnie chakra, błekitno-ognista chakra przekroczyła wszelkie granice, które do tej pory były nieosiągalne. Po chwili zauważył, jak zza jego pleców wyrasta jeszcze jeden ogon, tym razem już o wiele bardziej przypominający niebieskie płomienie, aniżeli powłokę z chakry. On sam wręcz upadł na cztery łapy, a on sam zamienił się w wielce świetliste stworzenie, który tętniło ognistą i palącą chakrą.
Temperatura wokół nie tylko się zwiększyła, a atmosfera zgęstniała. Zrobiło się wręcz strasznie. Miał po swojej stronie potwora, który grał w tej samej drużynie. To był doskonały znak, a białowłosy nie zamierzał się zatrzymywać. To był dla niego koniec. Koniec NESa. Już się szykował do ataku, a zachował wszystko co było do tego potrzebne - w szczególności kontrolę i pełną świadomość kogo miał atakować i dlaczego. Wszyscy wokół zaczęli uciekać, ale to dobrze. Niepotrzebne były kolejne ofiary, które dostałyby rykoszetem, gdy on sam zacząłby swoją walkę. NES w tym czasie wymordował swoje ofiary, przetrzymywane cieniem, jednak miał tutaj wielki problem. Kyu emitował światło, więc nie dawał się chwytać w cień. Teraz się zaczął dopiero taniec.
Z jego pleców wyrosły dwie ręce, które wielkim okręgiem ruszyły w kierunku NESa, a sam Kjudini, nie zamierzał zasypywać gruszek w popiele. Wybił się z czterech łap w kierunku samego NESa z niemożliwą wrecz prędkością by bezpośrednio zaatakować samego siewcę chaosu, nie dając mu dokończyć słów. Jeżeli chciał odskoczyć od bezpośredniego ataku pięścią w twarz białowłosego to jego dłonie z chakry miały go po prostu w jakikolwiek wręcz sposób pochwycić i zacisnąć na nim swoje łapska, by po chwili odbić swoją siłe na nim samym - przysmażyć jak dobrego steka. Białowłosy poczuł tę moc, by zabić go choćby jednym uderzeniem. Nie miał do niego żadnych skrupułów, a będąc tak sprawnym i widząc niemalże wszystko dzięki Sharinganowi, mógł reagować na jakiekolwiek sztuczki tego bydlaka, a w szczególności zabawą cieniem. Nie zmierzał się bawić z NESem, zamierzał go po prostu zabić, wgnieść w ziemię, pozbyć się i pożegnać gorzko...