W każdym razie teraz nie mógł nic na to poradzić i musiał pracować z tym co miał, a nie było tak źle. Ludzie, których spotkał wydawali się całkiem w porządku, a nawet Koneko poszła w końcu po rozum do głowy i jakoś dało się z nią dogadać. I tak oto stanęli na wysokim punkcie móc spojrzeć na "swoje" dzieło. Nie prezentowało się ono tak jakby chciał tego Nishiyama. Pretensje jednak mógł mieć jedynie do siebie. Zastanawiało go ile ofiar pochłonęła ta zachcianka przywódców. Brzydził się polityką. Gdzie byli ci, którzy to zapoczątkowali? Na pewno nie prowadzili natarcia, a jedynie siedzieli w swoich gabinetach czekając grzecznie na wyniki. Choć protektor nie miał za bardzo wyboru i musiał brać w tym wszystkim udział, tak nie widział tutaj Katsumi, z której polecenia najprawdopodobniej zostało to wszystko zorganizowane. Niestety taki był już świat i trzeba było się z tym pogodzić, czy się tego chciało, czy też nie. W pewnym momencie Toshiro dostrzegł grupkę, która poszła w inne miejsce. Chyba bez większych strat, a nie, jednego nie było. A tam? Hm. Nana przeżyła. Niestety nie widział nigdzie Ao, ani tym bardziej Kutaro. Wydawało mu się, że ich spotkanie będzie nieuniknione, aczkolwiek widząc wielkość tego wszystkiego to wcale nie było to aż tak dziwne, że do niego nie doszło. Oby wszystko było w porządku. Najzwyczajniej w świecie trapił go los tamtej dwójki, szczególnie po tym, gdy zobaczył czarnowłosą, której na szczęście nic nie było.
Przemieszczali się dość szybko i sprawnie, unikali konfliktu. Dlatego Toshiro pozwolił sobie na oszczędzanie chakry i używał tylko to czego było potrzeba, czyli przesyłał chakrę do stóp. Nie był jeszcze co prawda zmęczony, ale liczyła się każda, najmniejsza cząstka chakry, szczególnie w takich sytuacjach, gdzie walki trwały na prawdę długo. Na widok drugiej grupy nakazała im się nie martwić i po prostu przeć dalej. Nie był pewien czy widział ich dowódcę. Och, on też zginął? Koneko nie odpuściła sobie jednak odpowiedzieć na uwagę Minoru, co jedynie tylko utwierdziło go w przekonaniu, że to czego się podjęli wcale nie było takie wspaniałe. Na szczęście bez większych problemów w końcu dotarli na ziemię. Toshiro był zadowolony z tego, że w końcu stąpa po twardym gruncie, a na dodatek nie jest pod ciągłą presją oponentów, którzy napierali bez przerwy. Odetchnęli już przez dłuższy moment.
-Hm. Dziwne. Nie spotkałem się wcześniej z czymś takim. Ciekawe co to było.- odparł Misae równocześnie zastanawiając się na głos. Niestety z otrzymanych informacji nie był za bardzo w stanie dopasować tego tworu do czegoś co widział. Nie była to raczej ogoniasta bestia wbrew temu co ktoś krzyknął. Nie winił ich jednak z tę pomyłkę. W ferworze walki na prawdę można się pomylić, szczególnie jeśli się czegoś takiego nie widziało. Poza tym rzeczywiście teren walki nie przypominał tych, na których znalazł się już dwukrotnie. Iglica i Oniniwa były kompletnie zniszczone po pojawieniu się ogoniastch bestii, a tutaj? Tutaj tylko, albo aż - wojna. Dotarli w końcu do stajni, którą najpierw sprawdzili i zabezpieczyli stajnię. Teraz już na pewno wmieszali się w tłum i wyglądali jakby po prostu należeli do Muru. Nie musieli już więcej walczyć, jeśli nie zajdzie taka potrzeba.
-Ario, nie trać czujności, gdy dojdzie do konfrontacji pozwól komuś przejąć stery. Chyba najlepiej będzie jeśli to będzie Koneko. Albo po prostu zatrzymaj wóz. W każdym razie chcę powiedzieć, że będziemy Cię potrzebować. W razie czego nawet ja mogę je przejąć.- powiedział do chłopaka, gdy już wyprowadził wóz i wszyscy mogli się do niego zapakować. Co teraz? Tego nie wiedział nikt z zebranych. No może poza wcześniej wspomnianej Koneko. Oczywiście nie przestawał być czujny, wiedział, że to nie musi być koniec, cały czas obserwował okolicę, aby w razie czego odpowiednio zareagować i po raz kolejny odpalić swój limit krwi.
Skrót:
1. Pomoc w sprawdzeniu stajni.
2. Do wozu.
3. Wyjazd.
Chakra:
Ukryty tekst
Ukryty tekst