Obrzeża wioski

Tamiko

Obrzeża wioski

Post autor: Tamiko »

Obrazek Tamiko siedziała na wielkiej sowie, pogrążona w smutku. Z każdą chwilą las przestawał być taki straszny. Drzewa traciły swój urok, a słońce, które nie dochodziło do piekła, teraz muskało jej bladą twarz niczym lekarstwo uśmierzające ból. Z dziwnym spokojem dziewczyna obserwowała zmieniająca się okolicę. Widziała na horyzoncie domki, jak także przepiękny krajobraz malujący się wokoło. To, co zostawiali z tyłu było w tej chwili tak bardzo odległe. Dlaczego zatem odwróciła się, by spojrzeć w tamtym kierunki? Mimo tego jednego wydarzenia, owe miejsce w dalszym ciągu ją przyciągało...
Znowu przyszła ciemność, otuliła ją swym płaszczem, a ona, zadowolona z chwili oddechu zamknęła oczy. Po raz kolejny stała za potworem. Widziała jego plecy. Czuła smród palonej sierści. Była tam... Wystarczył jeden kontakt wzrokowy, by dziewczyna ruszyła przed siebie. Żądza mordu przyćmiła zdrowy rozsądek, ale co z tego. Teraz pragnęła tylko śmierci, pragnęła krwi. Dopiero krzyk jednego z mężczyzn uświadomił jej, że robi coś źle, że wpada w większe tarapaty niż dotychczas... Siła rozpędu była tak duża, że nawet jakby chciała zareagować, to byłby to wielki problem. Owszem, starała się zahamować, widziała całe zamieszanie. Była wściekła, jednakże nawet wtedy poczuła mocne uderzenie o swoje ciało.
Po raz pierwszy od wielu lat ktoś jej dotknął i to powodowało, że straciła całą siłę. Poleciała uderzając plecami o ziemię. Nie czuła bólu, bowiem czuła teraz tylko strach przed osobą przygniatającą ją do ziemi. Wszystkie wspomnienia, myśli... Wszystko to wróciło ze zdwojoną siłą. Błysk jak także huk towarzyszący temu wydarzeniu był ogromny. Niestety nie na tyle by zagłuszyć jęk chłopaka. Czemu po tym wszystkim chciał ją ratować? Po co narażał swe życie dla dzikuski, którą była? Mimowolnie zaciskając dłoń na jego ubraniu czekała aż to wszystko wróci do normy, aż ktoś naciśnie odpowiedni przycisk, by wszystko można było odegrać raz jeszcze. Nie chciała być marionetką, chciała mieć wybór, a tutaj go nie miała.
-Ja...-nie dokończyła, bowiem chłopak od razu zszedł z niej. Tamiko wtedy zobaczyła co najlepszego narobiła. Było jej wstyd, ale nawet wtedy nie zmusiła się, by powiedzieć to jedno słowo.. Słowo, które w dzieciństwie zmieniało wszystko, a dzisiaj nie pomogłoby w żaden sposób. Jeszcze drugi mężczyzna, który śmiał jej rozkazywać. Dobrze znała ten ton, bo niby każdy musi brać odpowiedzialność za własne czyny.-Gdy będziemy na miejscu... Będzie mogła po Ciebie wrócić?-zapytała, jednakże odpowiedź poniosła się echem po lesie, bowiem ona była już na grzbiecie pięknego zwierzęcia, a nieznajomy zwyczajnie zniknął.
Czerwonowłosa otworzyła oczy w momencie gdy sowa lądowała. Byli już w bezpiecznym miejscu, w otoczeniu wspaniałej przyrody jak także rzeczki, za którą dziękowała Bogu, jeżeli takowy w ogóle gdzieś istnieje. "Mogliście mnie uprzedzić" przeszło jej przez myśl, gdy zeskakiwała ze zwierzęcia. Spojrzała jeszcze raz na sowę, jakby chciała się z nią porozumieć. -Wróć po swojego Pana, piękna...-dodała cicho muskając po raz ostatni stwora. Tak bardzo chciała uciec, ale miała obowiązki wobec mężczyzny znajdującego się ogonie, podeszła powoli czekając aż zostanie uwolniony z owego kokonu. Teraz się nim zaopiekuje, a później zniknie i zapomni o wszystkim... Znowu będzie wolna, będzie sobą.
0 x
Kenji

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Kenji »

  • Prawda była jednak faktycznie brutalna. Kenji chciał zostać shinobim, pochwalić się swojej siostrze nowo nabytymi umiejętnościami, a tymczasem nie był w stanie sam zabić jednego, wielkiego kreta. Zamiast tego był jedynym, który ucierpiał poważniej w tej całej zawierusze, jaka miała miejsce w lesie, czyli pokazał się od najgorszej strony. Sprawy nie poprawiał dodatkowo sposób, w jaki był teraz transportowany do najbliższej wioski. Kanekawa oficjalnie stał się workiem ziemniaków i gdyby nie to, że samemu ciężko było mu wytrzymać promieniejący ból, to zapewne podążałby teraz ziemią przy Wataru. Jego męska duma została zraniona i przez całą podróż nie odezwał się ani słowem, rozmyślając przy tym w jaki sposób mógłby ją podbudować, ale nic szczególnego nie przychodziło mu głowy. Zamiast tego dość często pojawiała się w niej Kazuko, w której śmierć nadal nie potrafił uwierzyć i tylko czekał na to, żeby mężczyzna z dodatkowymi otworami gębowymi powiedział mu, że to wszystko nieprawda, albo chociaż okazałoby się, że nastąpiła jedynie zbieżność imion.

    Po jakimś czasie wylądowali, a przynajmniej Kanekawa wywnioskował tak z delikatnego wstrząsu, który poruszył jego ciałem, kiedy sowa wylądowała na ziemi. Mężczyzna po drodze stracił siły i przytomność, więc wszystko trwało dla niego dosłownie chwilę. Teraz jednak siedział po turecku na ziemi i rozglądał się dookoła. Znajdowali się niedaleko jakiejś wioski, która położona była przy rzeczce lub strumieniu. To z pewnością pomoże mu w jakiś sposób ukoić ból wywołany poparzeniami, więc rogacz zaczął ściągać z siebie przepalone haori, które wylądowało zaraz na ziemi. I tak go już nie użyje.
    - Gdzie się teraz udasz, nieznajoma? Chyba na dziś masz dość wrażeń. - odezwał się do Tamiko, spoglądając na nią przez chwilę. Nie miał jej niczego za złe i nie żywił nawet urazy. W końcu nawet go nie zraniła, więc dlaczego miałby ją traktować jak wroga? Oczywiście była też kobietą, więc to samo z siebie sprawiało, że Kanekawa nawet w przypływie złości niewiele mógłby jej zrobić. Został przecież wychowany przez jedną z najbardziej szanowanych rodzin kupieckich, więc wpojono mu odpowiednie zasady i maniery, a szacunek do kobiet jest jednym z efektów takiego wychowania.

    - Przeniesiony jak worek kartofli... - warknął pod nosem, zrzucając z siebie jeszcze kolejne elementy ubioru i w efekcie pozostając półnagim. Swoje kroki skierował w stronę wody, powoli się w niej zanurzając. Po chwili przyjemne zimno rozeszło się po całym jego ciele, a sam Kenji przykucnął tak, aby ciecz sięgała mu już do samej brody, po czym przymknął swoje oczy. Potrzebował chwili spokoju, żeby jego umysł raz jeszcze był niewzruszony i tym samym lepiej znosił cały ból. Najchętniej Kanekawa w ogóle nie wychodziłby z wody przez cały wieczór, ale wiedział, że będzie to niemożliwe. Później zapewne znajdzie jakieś bandaże, a w najgorszym wypadku użyje swoich przepalonych ubrań.
    - Widziałaś naszego wybuchowego towarzysza? Mam z nim parę spraw do wyjaśnienia. - zwrócił się jeszcze do Tamiko, odwracając głowę w jej stronę. Swoją drogą nie zapytała go jeszcze o rogi, a to całkiem dziwne zachowanie. W końcu niecodziennie widzi się diabła we własnej osobie, więc czy nieznajoma nie powinna być trochę zdziwiona?
0 x
Tamiko

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Tamiko »

Wszystko wyglądało inaczej niż w ciemnym lesie. Twarz mężczyzny wcale nie była taka straszna, bowiem rogi nie rzucały już potwornego cienia, który dodawał mu tajemniczości. Teraz był normalnym mężczyzną, którego w jakimś stopniu dalej się bała. Mimowolnie potarła ręce, w miejscu zetknięcia się ich ciał. Była zła, ale nie ruszyła się, kucała niedaleko niego wpatrując się jak w jakieś egzotyczne zwierze. Może ludzie właśnie tak go postrzegali? Czerwonowłosa przeczesała nerwowo włosy po czym wlepiła w niego swoje bursztynowe oczy.-Jak na razie nigdzie się nie wybieram i nie jestem laleczką, które widujesz każdego dnia. Czasami miałam więcej wrażeń niż dzisiaj.-powiedziała mimowolnie. Tak, znowu była zła i niedobra. Maniery schowała do kieszeni, zamiast wykazać się jak najlepszą etykietą w ramach wdzięczności za pomoc.
Mężczyzna psioczył na swój środek transportu, co wcale nie było dziwne, bowiem ona sama by się zdenerwowała. Niestety został do tego zmuszony, a wszystko było jej winą. Tamiko dotknęła swojej twarzy, która byłaby w tym momencie popalona. Jej piękne włosy będące atutem jej osoby. Wszystko to straciłaby gdyby nie owy chłopak.-Przepraszam...-szepnęła cicho, jakby do siebie. Chwilę trwało nim wzięła się w garść. Uniosła podbródek, jak uczyła ją matka, po czym kontynuowała już pewniej-Przepraszam, że chciałam Cię zabić. A ty jeszcze mnie obroniłeś. Nie pozwoliłeś bym straciła życie, mimo że byłam tak podła wobec Ciebie. Uratowałeś mnie, a ja będę Ci za to wdzięczna. Powiedz mi jeżeli kiedykolwiek mogłabym Ci pomóc, a to uczynię.-powiedziała spokojnie patrząc się jak chłopak poszedł do wody i zanurzył się w niej. Dokładnie wiedziała jak zimna jest, jeszcze kilkanaście godzin temu sama kąpała się w takowej wodzie. Jeżeli jednak miło to przynieść mu jakiekolwiek ukojenie, to akceptowała to...
Tamiko bez pośpiechu podeszła do krawędzi wody, po czym usiadła wygodnie ciągle obserwując chłopaka, jak także wsłuchując się w otoczenie, które zawsze niosło za sobą niebezpieczeństwo.-Nie widziałam go, ale mam nadzieję, że wkrótce do nas dołączy. Chciałabym mu podziękować-uśmiechnęła się delikatnie po czym przekręciła głowę jakby nad czymś myślała. Owszem. dopiero do niej to teraz dotarło! Nie znała imienia swojego wybawcy!-Wybacz mi brak kultury... Jestem Tamiko. Tamiko Kōseki i czy mogłabym opatrzyć te rany, gdy już skończyć je chłodzić?-zapytała wpatrując się ostro w chłopaka. Nie przyjmowała odmowy, jeżeli nie będzie chciał jej po dobroci, to zmusi go siłą. Taka już była. Innej opcji nie było. Nie teraz gdy uratował jej życie.
0 x
Kenji

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Kenji »

  • Laleczką? Kenji aż przyjrzał się uważniej nieznajomej, jakby szukając w jej osobie potwierdzenia tych słów. Nie wiedział czy aby na pewno nią nie jest, ale trzeba przyznać, że gdyby tylko posiadał inny ubiór, to wyglądałaby jak jedna! Właśnie dlatego Kanekawa uśmiechnął się szeroko pod nosem, kiedy ją usłyszał. Mogła sobie mówić, że w życiu przeżyła już znacznie więcej, ale nie zmieniało to sytuacji, że dzisiaj otarli się prawie o śmierć. Nie rozumiał tylko dlaczego nie poszła już w swoją stronę, skoro wszystko między nimi zostało już wyjaśnione. Nie miała przecież żadnego powodu, żeby zostawać tutaj dłużej.
    - Daj spokój. Nie musisz udawać twardej. Czasem trzeba się trochę rozluźnić. - skwitował jej złą i niedobrą stronę jak gdyby nigdy nic. Manier i etykiety Kanekawa miał już serdecznie dość, więc od dłuższego czasu zwyczajnie przestał na nie zwracać uwagi. Oczywiście czasem okazywały się one jeszcze przydatne, ale w większości były to relikty niewygodnej przeszłości, o których lepiej nie wspominać. Kenji wolał być już po prosty zwykłym człowiekiem pomimo tego, że nadal nosił na sobie emblematy swojej rodziny.

    Pierwszych przeprosin mężczyzna najzwyczajniej w świecie nie miał prawa usłyszeć i dobrze. Nienawidził kiedy ktoś przepraszał za coś, nad czym sam nie panował. Bo w końcu jaka w tym wszystkim była wina dziewczyny? Nie znała właściwości tych stworów, nie rzuciła się na nie specjalnie z zamiarem bycia uratowaną, więc nie było najmniejszego problemu. Jednak pomimo tego, ona nadal czuła się winna. Czego? Gdyby Kenji nie chciał tego robić, to nie wybiegłby, żeby ją uratować. Prosta zależność, której najwyraźniej nie rozumiała.
    - Eh... Wszystko wyolbrzymiasz. - odpowiedział, wzruszając przy tym ramionami, co z kolei spotkało się z odpowiedzią skóry na jego plecach, która finalnie przełożyła się na stłumione jęknięcie - Nawet mnie nie zraniłaś, więc nie masz za co przepraszać. Wszystkich poniosły emocje. - emocje, które teraz znacząco opadły. W ich miejsce pojawił się jednak niepokój, pewna obawa o to, że Wataru wcale tutaj nie wróci i jedyny ślad jaki pozostawiła za sobą Kazuko nagle rozpłynie się w nicości, a sam Kanekawa po raz kolejny będzie musiał rozpoczynać wszystko od początku, żmudnie zbierając do siebie wszystkie puzzle układanki.

    - Kanekawa Kenji. Miło Cię poznać. - rzucił z początku nawet lekko uradowany, ale zaraz zrzedła mu mina. Jak to? Jakie opatrzenie ran? Była nieznajomą mu kobietą i miał pozwolić na to, żeby się jeszcze dla niego tak wysilała? Dodatkowo taka opieka mogłaby być dla niego trochę krępująca. Może i był mężczyzną, ale wpojono mu pewne zasady i morały, których zamierzał się trzymać, a tak zdecydowany kontakt fizyczny odpadał, jeśli nie było takiej potrzeby. Kanekawa złamał swoje zasady raz i nierzadko tego żałował. Nie miał zamiaru powtarzać tego błędu - Nie trzeba, Tamiko-san. Dam sobie radę sam. Być może spędzę tutaj nawet noc. Całkiem przyjemna ta woda. - wyjaśnił pokrótce jak się sprawy mają i miał nadzieję, że przedstawicielka rodu Kouseki to zrozumie. Nie będą się przecież teraz siłowali o to, kto i w jaki sposób opatrzy sobie rany. Kenji postawił sprawę jasno.
0 x
Tamiko

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Tamiko »

Rozluźnić? A czy ona nie była wystarczająco wyluzowana? Przecież siedziała swobodnie na trawie rozkoszując się każdą chwilą, każdym promieniem słońca, który muskał jej twarzyczkę bez skazy. Dzięki niemu... Jak ona nienawidziła takich sytuacji, gdy była zobowiązana dziękować drugiej osobie. Gdy miała dług do spłacenia. Honor był najgorszą rzeczą w tych czasach, ludzie wykorzystywali to zawsze na wszelakie sposoby, często nawet takie, które były sprośne, bezwzględne. Tami od razu poczuła dreszcze, które przeszły po jej plecach. Wiedziała co to oznacza. Wkrótce to znowu nadejdzie. Była jednak ciekawa z jaką siłą. Będzie musiała odejść gdzieś na bok. Jedna szopka w zupełności wystarczy.-Nie udaję twardej, nigdy nie udawałam kogoś kim nie jestem.-powiedziała nieco za ostro niż powinno to brzmieć. Kłamstwo nigdy nie było mile widziane, aczkolwiek nienawidziła, jak ktoś próbował wmówić jej to, o czym za wszelką cenę chciała zapomnieć.
Tamiko słuchała każdego słowa z rozwagą. To co mówili do niej ludzie było w jakimś stopniu religią. Zapamiętywała kwestie, po czym powtarzała je w świecie do którego nikt nie miał dostępu. Fakt, że męska duma nie pozwalała mu przyjąć przeprosin i szukał jakiegokolwiek sposobu, by nie wyjść na bohatera zwyczajnie w świecie zaczął ją śmieszyć. Niestety charakter dziewczyny był jednoznaczny, bowiem już po chwili zaczęła się śmiać na cały głos. Było to piękne, wspaniałe i w ogóle... naturalne. Jej czerwone włosy tańczyły wokoło głowy gdy kręciła nią z niedowierzaniem. Jeszcze kilka chwil temu otarli się o śmierć, jeszcze niedawno była przerażona, a teraz nie myślała o tym. Chwyciła się owej chwili jak koła ratunkowego. Rogaty mężczyzna był okropny. Chciała go nienawidzić za to, że ją uratował, za to że stał przed nią półnagi ze swoją wadą. Miała ochotę rzucić w niego gradem przekleństw za to, że każe mieć dług wobec niego, nawet jeżeli sam jest tego nieświadomy.
Czemu zatem śmiała się dalej korzystając z okazji? Jej słodziutki śmiech niósł się echem, płynął z prądem rzeki. Była znowu małą dziewczynką czekającą na dzień, gdy będzie mogła wyjść poza bramy ogrodu, kiedy będzie mogła wejść do towarzystwa.-Jesteś okropny! Otwieram się przed Tobą, a ty depczesz moje uczucia, aczkolwiek to dobrze, wiem, że będę tutaj bezpieczna... -powiedziała jak gdyby nigdy nic.
Gdy usłyszała imię chłopaka, uśmiechnęła się pod nosem, po czym powtórzyła je bezgłośnie..."Kenji". Zasmakowała go, chciała usłyszeć jak będzie brzmieć w jej ustach. Czy będzie potrafiła się tak do niego zwracać? Nie. Uświadomiła to sobie gdy odmówił pomocy. Była poirytowana tym faktem, gdyż to była jedyna rzecz jaką mogła zaoferować.-Wydawało mi się, że zrozumiałeś przekaz, Kanekawa. Pytanie to należało do retorycznych. Więc dasz sobie pomóc. Z tego co słyszałam damie się nie odmawia, tym bardziej, jeżeli to ma być wyraz wdzięczności za pomoc.-powiedziała nad wyraz spokojnie mimo, że emocje w środku wrzały. Nienawidziła jak ktoś traktował ją w ten sposób.-Poza tym mam bandaże, a większa ilość na pewno Ci się przyda.-dodała po chwili chcąc uświadomić mężczyźnie, że nie można podważyć jej słów. Nie chciała wyciągać broni, nie chciała zmuszać go do czegokolwiek siłą, ale uwielbiała to i nie zawahałaby się ani przez minutę stworzyć broń, którą by go unieszkodliwiła.
0 x
Wataru

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Wataru »

  • Słomiany kapelusz skrywał w cieniu twarz, która od kilku dni nie widywała światła dziennego. Oczy męczyły się teraz i błagały o mrok zapewniany połowicznie przez górną część garderoby. Krew na ubraniu i obandażowanych dłoniach zaschła będąc lekko spraną przez deszcz. Podróżnik siedzący na gałęzi przy obrzeżach Czarnego lasu w oddali widział dwójkę, którą przyszło mu poznać wewnątrz tego przeklętego miejsca. Ich podróż minęła gładko, mogli rozkoszować się deszczem w czystej postaci i nie martwić o to co kryje mrok. Mogli nawet nie zwrócić uwagi na zmiany kursu czy tempa lotu sowy. Wataru musiał przemierzyć niebezpieczne mroki lasu, aby jego twór mógł dotrzeć do wioski. To właśnie nad jego pozycją leciała sowa dostosowując się do prędkości podróży swojego właściciela. Podróż ta wcale nie należała do łatwych. Mężczyzna wykończony brakiem chakry, właściwie bezbronny - przez brak gliny - musiał odpocząć, dać przyzwyczaić się ciele do pulsującego bólu ran.

    Smutne oczy lustrowały z daleka dwójkę obcych ludzi, jego oddech wracał do normy a mdłości słabły. Płytkie rany nie były problemem, krew już dawno zdążyła skrzepnąć i udaremnić dalszej utracie cennego szkarłatu. Zeskoczył przytrzymując dłonią swój kapelusz, a gdy jego stopy zetknęły się z ziemią poczuł znów zmęczenie mięśni. Powrót do wioski z głębin Czarnego lasu okazała się wielce wykańczająca. Istoty tam żyjące nie mogły odpuścić próby upolowania słabego człowieka i skutkiem było poturbowanie ciała Wataru. Jednak nie to było teraz ważne.

    Sowa w pobliżu dwójki ponownie wzbiła się w powietrze zataczając kółka wokół niedużej wioski. Mieszkańcy nie ufający obcym nie kwapili się do wyjścia ze swoich domostw, lecz widząc biały twór doskonale wiedzieli kogo mogą się spodziewać. Tajemniczy podróżnik, który udał się dni temu do Czarnemu lasu mając zgładzić jego króla najwyraźniej wcale nie zmarł. Starsza kobieta wyszła ze swojego próchniejącego już domku w momencie gdy biały ptak lądowała na dziedzińcu. W oddali widać było już podróżnika. Kroczył powoli skutecznie tłumiąc ból ciała z oczami skrytymi w mroku kapelusza. Na jego ustach jak zwykle widniał ponury smutek. Brakowało jedynie deszczu, który podróżnik musiał pozostawić w Czarnym lesie. Tu bowiem znajdowało się coś ważniejszego od deszczu, coś co przyciągało go znacznie bardziej. Jego stopy zaniosły go nad rzekę, która znajdowała się w sąsiedztwie wioski w której to znajdowała się dwójka obcych. Głowa uniosła się nieco ukazując smutne oczy lustrujące kobietę oraz mężczyznę lecz krok wcale nie zwolnił jakby ignorując dwójkę ludzi. Cień na nowo odnalazł oczy podróżnika a stopy przy pomocy chakry przemierzały rzekę kilkadziesiąt metrów od rogatego mężczyzny. Wataru poruszył ustami bezdźwięcznie jakby szeptał i najprościej w świecie ruszył w swoim kierunku, do wioski. Tam zaś czekała na niego biała sowa i Staruszka wraz z liczną grupką interesantów. Gliniany twór otworzył dziób z którego sprawnie dłoń podróżnika wyłowiła serce. Sporej wielkości organ nadal cuchnął i ślizgał się od krwi.

    Okrzyki radości zabrzmiały w wiosce. Podróżnik najwyraźniej wyjaśnił do kogo należy serce, a teraz domaga się zapłaty. Staruszka wzięła serce w swoje stare wychudzone dłonie i znikła w progu swojego gnijącego domu. Wataru nie ociągał się, ruszył jej śladem łaknącym tego co wcale nie miało przyjść. Jego umysł mówił mu jedno, serce jednak nie potrafiło odpuścić najmniejszej szansy. Dorośli z wioski zebrali się ciekawskim pierścieniem w okół domostwa, kiedy drzwi zamknęły się za podróżnikiem. Stary kamienny komin ponownie wrócił do pracy wypuszczając czarny ciężki dym na zewnątrz. Rozpoczął się rytuał mający przywrócić do żywych Kazuko.
0 x
Kenji

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Kenji »

  • Najwyraźniej Kenji nie był wobec tego taki, jak większość ludzi. Nie zamierzał nikogo wykorzystywać i osiągać dla siebie nie wiadomo jakich korzyści wszelakimi sposobami. Jego życie do tej pory było wystarczająco wygodne, żeby zasmakował większości luksusów i doświadczeń, więc te zwyczajnie nie ciągnęły go do siebie już tak bardzo, jak resztę. Jednakże właśnie ta niepohamowana żądza i bezwzględność charakteryzowały gatunek ludzki najmocniej. Zabawnym jest to, że człowiek pomimo swojego wielkiego intelektu, zdolności przystosowywania się do każdych warunków i niezwykłej zaradności, nadal kojarzony jest głównie ze swoimi negatywnymi cechami, a nie czymś, co pozytywnie wyróżnia go z szeregu innych ssaków. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że Kanekawa wcale nie uwierzył Tamiko. Owszem, każdy człowiek dążył do tego, żeby przez całe życie być sobą, ale nie było to możliwe. Zawsze, ale to zawsze, znajdzie się sytuacja, w której będzie trzeba wcielić się w określoną rolę i improwizować niekoniecznie zgodnie ze swoim charakterem i sposobem bycia. Czy to możliwe, żeby dziewczyna była od tego wolna? Nie znał jej, nie wiedział co przeszła, ale szczerze w to wątpił.
    - Więc potrafisz dokładnie określić kim jesteś? Bez cienia wątpliwości, z czystym sumieniem i pełnym przekonaniem, Tamiko-san? - zadał jej pytanie, na które jednak nie oczekiwał żadnej odpowiedzi. Chciał jej tylko dać do myślenia nawet jeśli finalnie jego zamysł nie wypali. Nie zamierzał się zrażać ani jej ostrym tonem, ani też wydźwiękiem słów. W końcu tylko rozmawiali, więc nie było ku temu żadnych powodów.

    Śmiech? Jakże miła to była odmiana w porównaniu do tego, co przed chwilą usłyszał. Mimowolnie prawy kącik ust mężczyzny uniósł się do góry, a biżuteria wpleciona w jego włosy delikatnie zabrzęczała kiedy przekręcił głowę. Nie rozumiał co tak bardzo rozbawiło nieznajomą, ale mógł za to z pewnością stwierdzić, że jej śmiech był naprawdę przyjemny do ucha. W tej jednej chwili wyglądała jak zupełnie inna osoba. Nie jak ktoś, kto próbował go zabić w lesie, nie jak ktoś, kto nie znosił sprzeciwu, a zwyczajna, pogodna dziewczyna. Zaraz też wyjaśniło się co dokładnie miała na myśli Tamiko. Słysząc to Kenji westchnął pod nosem i pokręcił głową z dezaprobatą.
    - Nie otwierasz się przede mną, a zwyczajnie coś wymyślasz. Uznajmy, że potknąłem się o gałąź, kiedy chciałem zaatakować tamtego potwora i oto jesteśmy tutaj. Nie ma co robić z tego jakiegoś wielkiego wydarzenia. - naprawdę nie chciał być uważany za bohatera, bo do takiego mu daleko. Taka osoba powinna być wzorem do naśladowania, a co takiego dobrego zrobił w życiu Kanekawa? Jego dotychczasowy pobyt na ziemi był jedynie pasmem porażek. Najpierw zabrał zdrowie swojej siostrze, a następnie jeszcze ją utracił. Teraz natomiast nie potrafił jej nawet znaleźć, więc niech nikt nie stara się go wybielić. Miał wystarczająco dużo za kołnierzem, żeby obwiniać się przez resztę swego żywota, co prawdopodobnie będzie też czynił.

    Czegoś jednak Kanekawa tutaj nie rozumiał. Dlaczego Tamiko zmienia się raz po razie z brutalnej kobiety w kobietę miłą, lekko speszoną, aby następnie po raz kolejny przybrać osobowość dominy? Tak też było i tym razem, kiedy odmówił pomocy w opatrywaniu rany. Nie miał przy tym nic złego na myśli. W końcu był dorosłym mężczyzną, więc potrafił zadbać o zabezpieczenie własnej rany przed dalszymi komplikacjami i nie potrzebował do tego angażować osób trzecich. Nie był aż tak nieporadny.
    - Najwidoczniej tej zasady ojciec mi nie przekazał. Mogę Ci jednak powiedzieć, że wpojono mi bezinteresowność. Ta szczególnie ma dotykać kobiet, więc nie traktuj mojej rany na plecach jak towar na wymianę, Tamiko-san. - od razu skontrował, zachowując jednak spokój. W przeciwieństwie do dziewczyny nadal uważał, że stosowanie odpowiedniego przyrostka będzie wskazane - Z chęcią przyjmę jednak bandaże, które założę sam - dorzucił jeszcze, szczególnie podkreślając ostatni wyraz. Jeśli Kouseki chciała spłacić mu dług, to kawałek materiału na ranę był wystarczającą zapłatą. nie musiała mu przy tym robić za osobistą pielęgniarkę.

    Nad rzeką pojawiła się wreszcie też trzecia osoba, która towarzyszyła im w Czarnym Lesie. Główny aktor i świadek, któremu Kanekawa musiał zadać kilka pytań dotyczących jego siostry. I o ile twarz mężczyzny do tej pory była całkiem pogodna za sprawą Tamiko, o tyle w momencie, kiedy na horyzoncie pojawił się Wataru, Kenji wlepił w niego swoje szare oczyska z widoczną dozą zniecierpliwienia i być może nienawiści. Sama postawa nieznajomego również nie mogła w żaden sposób uspokoić rogacza. Ten wyglądał na nieprzytomnego lub pogrążonego w transie, kiedy przechodził obok. Jego postawa wydawałaby się Kanekawie dziwna gdyby nie fakt, że już w lesie nie zachowywał się jak osoba, która posiadałaby pełnię władz umysłowych. Właśnie dlatego Kenji nie podążył za nim od razu, chociaż wiedział również, że w takim stanie Wataru nawet w razie ucieczki zbyt daleko nie zajdzie. Zaniepokoiły go jednak za to radosne okrzyki dochodzące z wioski.
    - Może być sobie bohaterem, ale niedługo wycisnę z niego wszystko, co wie na temat Kazuko. - rzekł bardziej w eter, bowiem jego głowa odwróciła się w stronę zabudowań, z których dochodził teraz ten cały zgiełk. Miał ochotę wyjść i przekonać się co tak naprawdę ma tam miejsce. Co on knuje?
0 x
Tamiko

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Tamiko »

Pierwsze pytanie było już niemalże bez znaczenia, bowiem uporała się dawno temu. Może niegdyś była beztroską dziewczynką, córeczką swojego ojca, ale wyrwali jej serce, rozdzieli na pół i wsadzili na miejsce. Teraz jej ciało było jednym, a dusza rozerwana na strzępy żyła własnym życiem. Była chora, ale owa niedogodność nie przeszkadzała jej. Wręcz przeciwnie. Była przyzwyczajona do swoich potworów, dlatego pielęgnowała je tworząc to, co teraz posiadała. Dziewczyna mimowolnie sięgnęła dłonią do skroni i zaczęła ją rozmasowywać. Naturalny tik dla innych, dla niej był ukojeniem jak także pewnego rodzaju wiadomością. Czemu zatem to zbyła wpatrując się w chłopaka?-Owszem, wiem-ucięła przenosząc wzrok z jego ciała. Nie zamierzała dać ponieść się emocjom.
"Nie dość, że rogaty to jeszcze uparty! Mogłaś go zabić, a nie teraz marudzisz!"- Waru był istotą, która chciała zabijać wszystkich przedstawicieli płci przeciwnej, mimo, że on też nią był. Niegdyś może by się tym przejęła, ale nie dzisiaj, bowiem to przez niego prawie umarła! Nie ostrzegł jej, był blisko, a mimo to jej bezpieczeństwo nie było najważniejsze! To spowodowało, że wściekłość zaczęła malować się na jej twarzy. Zabawnie, to wyglądało, bo mężczyzna właśnie w tym momencie zaczął mówić o bezinteresowności. Dokładnie tak. Każde słowo jednak było zagłuszone szeptem mężczyzny "Zabij go... Zabij". Tamiko nie wytrzymała, była poirytowana ciągłym szeptem, palcami, zaczęła rozmasowywać skronie, ale nawet to nie pomogło. Oddalała się. Nawet Kanekawa w tym momencie zaczął się rozmazywać. Wszystko powoli nabierało coraz to bardziej matowych barw. "Nie, nie, nie!" Szeptała gorączkowo zaciskając palce na skroniach, tak by ból przeszedł przez jej ciało. Nie chciała kolejnej dawki pomocy. Czemu zatem Waru niszczył ją powtarzając nom stop o zabójstwie!? Przecież wiedziała co ma zrobić! Wiedziała!
-Zamknij się...-warknęła. Nie wyglądało to dobrze, bowiem chłopiec mógł pomyśleć, że owe słowa skierowane były w jego stronę. Jej źrenice rozszerzyły się pod wpływem emocji, a ona zatkała sobie dłońmi usta, jakby właśnie w tej chwili popełniła największe przestępstwo. Musiała to wykorzystać.-Ja to zrobię. Nie dotknę Twojej skóry, a jeżeli to zrobię, pozwolę Ci samemu to zrobić. Inaczej nie pozwolę na nic.-powiedziała opuszczając dłonie wzdłuż ciała.
Jakież to szczęście miała Tamiko, że właśnie w tej chwili pojawił się nieznajomy mężczyzna. Atmosfera się zagęściła, a co dziwniejsze- nie przez nią! Kanekawa aż kipiał, jego wyraz twarzy zmienił się automatycznie i to właśnie w tej chwili zobaczyła jak bardzo mężczyzna jest do niej podobny. Z dziką fascynacją Tami zaczęła przyglądać się Kenjiemu. Była ciekawa jak potoczy się to wszystko. Może gdyby nie przyglądała się dokładniej, nie zwróciłaby uwagi na słowa, które powiedział.-Kim jest Kazuko? I chyba ta cała szopka dotyczyła właśnie jej, czyż nie?-zapytała spokojnie, nie jej wina, że była ciekawa i chciała wiedzieć wszystko! Była sobą i jeżeli ktoś miał z tym problem, to jego sprawa.
0 x
Kenji

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Kenji »

  • Najwyraźniej nie tylko Kanekawa był tutaj dziwny, bowiem i sama Tamiko wydawała się chłopakowi dość niecodziennym człowiekiem. Na pewno była nietuzinkowa, a nie tak, jak większość kobiet. Już same włosy sprawiały, że wyróżniała się z tłumu, ale w jej przypadku nie tylko wygląd był czymś, co zwracał uwagę. Nie trzeba było być bowiem wybitnym obserwatorem, żeby z całą stanowczością stwierdzić, że nie do końca jest z nią wszystko w porządku. Szczerze mówiąc w żaden sposób mu to jednak nie przeszkadzało, Sam swego czasu doświadczał, i doświadcza nadal, pewnego rodzaju wyobcowania z powodu swojej odmienności. O ile u Tamiko ta nie jest tak widoczna, to Kenji mógł się założyć o swój cały dobytek, że ją też spotkało kilka nieprzyjemności z powodu sposobu w jaki się zachowuje. Czy jednak daje to komuś jakiekolwiek prawo do przekreślania ich na samym starcie? Zdaniem Kanekawy nie. Właśnie dlatego postanowił dać szansę tej niecodziennej postaci i jednocześnie odkryć rąbek jej tajemnicy, którą tak skrzętnie skrywa.

    - Hou? - mruknął zaskoczony, kiedy usta Tamiko opuściły te niezbyt miłe słowa. Lewa brew mężczyzny uniosła się do góry tak, jak to zawsze miała w zwyczaju, kiedy ten był czymś zaintrygowany, ale w żaden sposób nie zareagował. Nie zamierzał się też w tej kwestii dalej kłócić, bowiem swoje zdanie już wyraził. Jeśli dziewczyna nie będzie chciała mu pożyczyć bandaży, wtedy najzwyczajniej znajdzie jakieś kawałki materiału u ludzi w wiosce, bądź też wykorzysta swoje zniszczone ubranie do osłonięcia skóry na plecach. Był uparty? Ależ oczywiście, ale tłumaczył już dlaczego. Nie uratował jej tylko po to, zeby teraz czuła się jego dłużniczką i pomagała mu w każdej sprawie. Sam nie wiedział dlaczego, ale rzucił się do przodu i czuł się z tym dobrze pomimo piekącego bólu rozchodzącego się po skórze. Teraz towarzyszyło mu też jednak inne uczucie z powodu pojawienia się tutaj Wataru. Jakby tego było mało, sama Tamiko na dodatek chciała wiedzieć czegoś więcej o Kazuko. W tym samym momencie Kenji spojrzał na nią pustym wzrokiem i wstał, wynurzając się powoli z wody, a następnie zmierzając w stronę brzegu. Wiedział, że teraz i tak już nie przegada Tamiko, ale ruszył w stronę swojego zniszczonego ubrania i zarzucił je na lewe ramię.

    - To moja bliźniaczka. - odpowiedział chłodnym, chrypliwym głosem i zupełnie nie zważając na swoje rany oraz fakt przemoczonych ubrań, usiadł na kamieniu czekając, aż dziewczyna go opatrzy. Jeśli tak bardzo tego chciała, to nie zamierzał się sprzeczać. Przecież to nic nie znaczy, prawda? Kusiło go jednak to, żeby ruszyć za Wataru do wioski. Musiał się dowiedzieć co takiego kombinuje ten człowiek od wybuchowych stworków i czemu całkowicie ich zignorował. Pozostawała jeszcze kwestia serca, które Wataru dosłownie wyrwał z piersi tego wielkiego potwora. Już na samą myśl Kanekawie przechodziły ciarki po plecach, a co dopiero będzie się działo kiedy dowie się do czego tak naprawdę zostały wykorzystane pozostałości po Królu Lasu. Oczywiście Kenji zdawał sobie też sprawę, że jeśli uda się w takim stanie pomiędzy wieśniaków, zapewne będzie wzbudzał żywe zainteresowanie. Przemoczony, półnagi, z rogami na głowie i bandażami na klatce piersiowej nie zaskarbi sobie ich przychylności. W najlepszym wypadku uda mu się jednak ukraść kilka tkanin, bo Ci ludzie będą zbyt przerażeni, żeby się do niego zbliżyć. Jeśli zaś chodziło o ich towarzyszkę, na razie się nią nie przejmował. Nie mogli dojść do porozumienia, więc ostatecznie ustąpił. Był to jednak pierwszy i zapewne ostatni raz! Nie czuł się też zobligowany do wyjaśniania jej całej historii, ani tym bardziej do niańczenia jej. Zdawał sobie sprawę, że być może sama da sobie radę o wiele lepiej niż z nim przy jej boku. Była silna i samodzielna, więc do niej należała decyzja co teraz tak naprawdę zrobi, więc gdy tylko skończą z bandażami, Kanekawa rusza w pogoń za kochankiem swojej siostry.
0 x
Wataru

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Wataru »

  • Tłum otaczający starą chałupę zmieniał coraz to swój nastrój. Pośród gapiów niektórzy gorączkowo bełkotki coś inni zatykali uszy, usta czy oczy jakby z obrzydzenia lecz nawet odczuwając dyskomfort nie przestali starać się dojrzeć wnętrza domu przez okiennice. Podróżnik stał pomiędzy przegniłymi ścianami pomieszczenia w którym znajdywał się kamienny ołtarzyk. Jego pusty, smutny wzrok nie oderwał się choćby na chwilę gdy staruszka wykonywała pradawny obrzęd instruując się jeszcze starszą księgą od niej samej. Wataru zaciskający dłonie raz po raz wyczekiwał momentu w którym jego ukochana wyjdzie z płomieni, narodzi się na nowo bądź pomówi z nim choćby przez chwile. Zgodnie ze wskazówkami złapał ez kamienny nożyk i z trudem naciął swoją skórę po to aby wylać kilka kropel krwi do namalowania kręgu. Coś zasyczało, coś huknęło, coś zadymiło.

    Przez chwile podróżnik z niedowierzaniem wpatrywał się w dym ze złudzeniem wywołanym jego silnym pragnieniem. Kazuko stała tam w kręgu w ogniu przysłonięta dymem. Usta otworzyły się, dłoń sama ruszyła w kierunku dymu próbując pochwycić ukochaną. Jednak czemu choć przez chwile wierzył, że mogło się to udać. Czemu ta iskierka nadziei w jego sercu przynosi tak wiele cierpienia po każdej nieudanej próbie. Który to już raz ktoś obiecywał mu przywrócenie Kazuko do życia, który to już raz jego serce otwierało ranę i krwawiło przynosząc nieopisany smutek?

    Tłum rozbiegł się w momencie gdy podróżnik otworzył drzwi z impetem. Nie krzyczał, nie przeklinał szarlatanów, nie mścił się. Już nie. Zbyt wiele prób, zbyt wile smutku. Mimo to z przerażeniem w oczach zaczęli uciekać zdając sobie sprawę z tego co może przynieść gniew podróżnika. Ten jednak nie uczynił nic, choć mrok w jego duszy obiecywał mu słodycz zemsty. Chwilowe zapomnienie w patrzeniu na rozrywające się życia pod uciskiem potężnych wybuchów. Jego stopy oderwały się do ziemi i z niewielkim trudem wylądował na swoim białym ptaku. Silne skrzydła zatrzepotały wznosząc kurz z placu i przeraziły jeszcze bardziej mieszkańców. Wataru wzbił się w powietrze zataczając małe kółko wokół wioski po czym ruszył w kierunku rzeki. Zmęczone ciało nie pozwoliło na żadną inną pozę niżeli siedzącą przez co cały efekt nie wyglądał już tak majestatycznie.

    Sowa doleciała do rzeki opuszczając nieco swój lot i w kilkumetrowym odstępie od pary zatrzymała swój lot leniwie trzepocąc glinianymi skrzydłami. Smutne oczy mężczyzny przeniosły się na dwójkę ludzi i ostatecznie zatrzymały się na bracie Kazuko. Cisza i nieprzyjemnie chłodnie wygięte usta Wataru przez dłuższy czas nie poruszyły się. Jego głos nie mógł wydobyć się z wnętrza, ponieważ cierpiał. Kilka odbić serca pozwoliło nieco ukoić żal i gorycz, pozwoliło mówić. - Powiedziałeś, że jesteś jej bratem. Jedynym bliskim o jakim wspominała tak czule i z taką tęsknotą. - Dłonie minęły szyje docierając do tyłu głowy i sprawnym ruchem rozerwały czerwony sznurek uwalniając jedyną pamiątkę jaką fizyczną pamiątkę jaką posiadał po ukochanej. W dłoni ukazał się mały woreczek wyglądający jak talizman. Bujany przez wiatr z taką łatwością nie mógł ważyć wiele. - Wydaje mi się, że powinieneś to mieć. - Palce rozluźniły uścisk i woreczek rzucony poleciał w stronę rogatego mężczyzny. - Kazuko prosiła, abym obiecał jej dwie rzeczy. Umierając bała się samotności, zapomnienia. - Zatrzymał się przypominając sobie moment w którym życie uchodziło z jej ukochanej z każdym uderzeniem coraz słabszego serca. Otworzył ranę ponieważ właśnie tak powinien postąpić prawda? Jej brat wcale nie porzucił Kazuko, szukał jej lecz już nigdy nie było mu ją dane ujrzeć. - "Nie pozwól aby noc stała się Twoim dniem" - Kazuko z pewnością nie chciałaby abyś i Ty pogrążył się w mroku. - Skończył mówić mając jeszcze smutniejszą twarz niż początkowo. Jego wzrok przeniósł się na kobietę. Mogła nie żyć, ponieważ Wataru podjął złą decyzje. Samolubna chłodna kalkulacja, która z pewnością zabolałby jego ukochaną. Skrzydła znów uderzyły w powietrzu przenosząc nieco dalej Wataru. - Moje czyny mogły pozbawić Cię tchnienia czego żałuje. Nigdy nie powinienem ryzykować takim cennym darem jakim jest życie. Zwą mnie Wataru, gdyby nasze ścieżki się jeszcze skrzyżowały wiedz, że czuje się winny oddać Ci przysługę. - Skierował słowa do czerwonowłosej dziewczyny i z trudem westchnął. Biała sowa znów uderzyła skrzydłami przenosząc powoli coraz dalej podróżnika. - Nie pozwólcie się zabić. Śmierć to nic innego jak wieczna otchłań i zapomnienie. - Pożegnał ich tymi słowami i odleciał pełną prędkością w stronę Shigashi no Kibu. Zanim odnajdzie deszcz i spróbuje kolejny raz wyrwać Kazuko ze szponów śmierci musiał odnowić swoje zapasy. Nie mając gliny nie mógł walczyć nie mogąc walczyć nie mógł dać choćby procenta szans, aby jego ukochana znów ujrzała światło, poczuła powiew wiatru i ciepło objęć Wataru.


    [z/t] - Wataru
0 x
Tamiko

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Tamiko »

Tamiko była zdziwiona, że Kenji w ogóle zauważył fakt, że nie zachowała się nader właściwie. Smutna zerknęła w jego stronę, jakby jej sama mina miała cokolwiek wyjaśnić. Po chwili milczenia jednak przeprosiła za swoje zachowanie i zaczęła słuchać tego, co miał do powiedzenia chłopak... Cała ta afera dotyczyła jego bliźniaczki. W sumie... jak wygląda? Jest identyczna, czy jednak należą do tej grupy, gdzie rodzeństwo wygląda całkiem inaczej? Nie zadała tych pytań, bowiem mina Kenjiego mówiła jej wystarczająco dużo. Nie chciał mówić, więc ona nie będzie go zmuszać.
Widząc jak upór chłopaka słabnie, podeszła ostrożnie, po czym wyciągając bandaż zapytała cicho- Jeżeli zrobię coś nie tak, to powiedz, wtedy przestanę tak jak obiecałam- po czym ostrożnie zaczęła zajmować się plecami chłopaka. Starała się również zapamiętać jak najwięcej szczegółów znajdujących się na jego ciele. Nie wiedziała dokładnie po co to robi, ale chęć poznania go była w tym momencie ogromna. Patrząc na swoje dłonie wyobraziła sobie mniejsze, które kiedyś również opatrywały mężczyznę, którego kochała. Ojca, któremu służyła będąc dziewczynką. Miał podobne rany, które zadała mu strzelając z łuku. To była ich mała tajemnica. Teraz na przestrzeni lat czerwonowłosa wiedziała czemu to robił. Czemu starał się unikać zakazów matki i uczyć swojej córki, tego czego dama nie powinna umieć.
Uśmiech pojawił się na jej twarzy, rozświetlając ją całkowicie. Była szczęśliwa i potrzebna, a tego jej brakowało najbardziej. Czemu ta chwila trwała tak krótko? Czemu teraz sowa rzuciła na nich cień i zniszczyła to co było w tym momencie tak piękne? Czerwonowłosa skończywszy bandażować ciało Kenjiego odeszła na krok. To wszystko co działo się po chwili było jednym z gorszych co usłyszała. Kochanek i brat. Dwie jak się okazuje największe miłości dziewczyny rywalizowały o nią, walczyły, gdy ta biedaczka przekręcała się w grobie.
Tamiko spojrzała uważnie na dwóch mężczyzn, po czym skinęła tylko głową w stronę Wataru na znak, że rozumie jego słowa i nie zginie, dopóki sama nie zabije tych, którzy powinni dostąpić śmierci jako pierwsi... Chłopak pojawił się równie szybko jak i zniknął. Czerwonowłosa nie widziała co ma powiedzieć. Swymi bursztynowymi oczyma wpatrywała się tylko w Kenjiego. Chciała zobaczyć jakąkolwiek reakcję, bo tylko dzięki niej będzie wiedziała jak się zachować, jak także uniknąć wybuchu złości. Nie minęła jednak chwila gdy cichy szept poniósł się echem-Mogę Ci jakoś pomóc?
0 x
Kenji

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Kenji »

  • Kenji nie mógł do końca rozgryźć tej dziewczyny. W jednej chwili chciała ich pozabijać, w kolejnej dziękowała mu za uratowanie życia, jeszcze trochę później kazała mu się zamknąć, aby już po chwili go przeprosić i zacząć zajmować się nim z taką troską, jakby była jego rodzoną siostrą. Do tej pory poznał już parę kobiet, ale nigdy aż tak skomplikowanej i musiał powiedzieć, że go to naprawdę zainteresowało.
    - Jeśli już się zgodziłem, to nie zamierzam narzekać. Śmiało, Tamiko-san. - odpowiedział z delikatnym, niemalże niewidocznym uśmiechem, który malował mu się na ustach. Nie był już tak zadowolony jak chwilę wcześniej, nie zamierzał żartować czy wdawać się w słowne utarczki. Wszystko przez to, że zbliżał się do momentu, w którym miał dowiedzieć się co tak naprawdę przydarzyło się jego ukochanej siostrze. Wataru był jedynym kluczem do rozwikłania tej tajemnicy, na jaki teraz Kanekawa się natknął, więc grzechem byłoby z niego nie skorzystać. W tym momencie plecy, które były tak ważne dla samej Tamiko, jemu wydawały się kompletnie nieistotne. Równie dobrze mógłby mieć z nich zdartą skórę, a i tak na pierwszym miejscu stawiałby Kazuko. Teraz siedział na kamieniu tylko dlatego, żeby mieć święty spokój. Po dłuższej chwili był też już opatrzony za co grzecznie podziękował czerwonowłosej. Jego oczy jednak cały czas skierowane były w stronę wioski z nadzieją, że niedługo stanie oko w oko z prawdą. Tak też się stało, bowiem po krótkiej chwili nad wioską wzlatywała już ta sama, gliniana sowa, która nie tak dawno przetransportowała ich nad tę rzekę. Nie trzeba było również długo czekać na Wataru, który pojawił się przez moment na ziemi.

    Jego mina nie wskazywała jednak niczego dobrego. Puste oczy, smutny, niemalże trupi uśmiech i jeszcze ten aż nazbyt spokojny krok. Kanekawa wielokrotnie widywał ludzi o takiej postawie i nigdy nie mógł powiedzieć, że przynosiło to cokolwiek dobrego. Zazwyczaj tak poruszali się właśnie skazańcy lub świeży bankruci, którzy stracili cały dorobek życia. Co mogło jednak wydarzyć się podczas tego momentu, kiedy Douhito znajdował się pomiędzy innymi zabudowaniami? Co mogło na niego wpłynąć aż tak mocno? Tego niestety nie dane było mu się dowiedzieć, ale za to Kenji z każdym słowem, które opuszczało usta nieznajomego, stawał się coraz bardziej posępny. Dlaczego mówił o Kazuko w czasie przeszłym? Dlaczego, skoro ją zna, nie ma jej tutaj teraz przy jego boku? Co miały oznaczać te wszystkie gesty i krzyki, które padły podczas ich wspólnej walki w Czarnym Lesie? Puzzle powoli zaczynały układać się w całość, ale Kenji zdawał się nie dostrzegać obrazu, który tworzą. A może raczej zwyczajnie nie chciał na niego w ogóle spoglądać? Prawda wydawała się zbyt okrutna, aby to młode i niewinne serce chłopaka mogło ją od tak przyjąć i zaakceptować.

    Wszystko zaczynało stawać się jasne w momencie, kiedy Wataru sięgnął do swojej szyi po malutką pamiątkę. Wtedy jeszcze Kanekawa nie wiedział co takiego znajdowało się na tyle blisko serca podróżnika, żeby stało się dla niego aż tak ważne. Niemniej jednak to właśnie z tym woreczkiem były połączone słowa, które najbardziej wstrząsnęły rogaczem (theme). Jego palce niepewnie zacisnęły się na małym pakuneczku, starając się wychwycić co takiego zostało schowane do środka. Uścisk szybko jednak zelżał, a sam Kenji powtórzył w myślach jedno słowo "umierając". Kazuko nie mogła umrzeć. Była jego kochaną siostrzyczką, jego małym światełkiem, które pomagało mu przetrwać za dzieciaka w domu i podnosiło go na duchu. Teraz to wszystko miało zniknąć w ciągu jednej, krótkiej chwili, a osobą przekazującą te wieści był kompletnie nieznajomy Kanekawie człowiek. Mężczyzna nie słuchał go już kiedy ten powiedział, że jego siostra odeszła na drugą stronę. Nie obchodziła go jakaś przysługa czy jego wyrazy współczucia, bowiem teraz trzęsące się palce rozwijały powoli woreczek, żeby nabrać ostatecznej pewności co do losu Kazuko. W środku materiału znajdował się bowiem mały, drewniany ptak, którego razem strugali podczas swojej choroby. Miał on przypominać kruka, który zawsze siedział za ich oknem. Teraz nie było już żadnej wątpliwości co do tego, że Wataru nie kłamie. Nie znałby wartości tego przedmiotu, gdyby Kazuko mu jej nie wyjawiła. Mimowolnie z oczu Kenjiego, który był teraz odwrócony tyłem do Tamiko, zaczęły wylewać się rzewne łzy.

    - Tak. Sprawdź czy w wiosce ktoś może naprawić mój ubiór. Nie ruszę tak dalej. - odpowiedział dziewczynie niesamowicie chłodnym głosem, który nie zdradzał teraz emocji siedzących we wnętrzu bruneta - Idę na spacer. - dorzucił jeszcze, ruszając przed siebie, aby następnie za pomocą chakry zgromadzonej w stopach przedostać się na drugi brzeg rzeki. Chciał być teraz sam, bowiem w jego wnętrzu dosłownie kotłowały się emocje - żal, rozpacz, wyrzuty sumienia, niedowierzanie i niezwykła złość. Nie mógł pokazać się w takim stanie Tamiko, a może bardziej nie chciał, żeby ktokolwiek go takim widział. Znalazł sobie nawet dość gęsto porośnięty olszyną las i schował się pomiędzy gałęziami. Tam dopiero upadł na kolana, przewracając delikatnie w palcach drewnianą figurkę. Była to jedyna pamiątka, która pozostała mu po jego siostrze. Ten malutki kawałek drewna był skarbem, za który spaliłby nawet cały świat i oddał własne życie, żeby choć raz potrzymać go jeszcze w dłoniach. W każdym razie dopiero tutaj w całkowitej samotności, a przynajmniej tak mu się wydawało, mógł dać upust swoim emocjom, które rozsadzały go od środka przez dłuższą chwilę. Właśnie dlatego po okolicy rozległ się rozpaczliwy płacz, który z pewnością rozdarł niezwykłą ciszę tego miejsca. Kanekawa był w kompletnej rozsypce. To przez niego umarła Kazuko, to on nie pomógł jej przez kilka lat, a później nie zdołał jej jeszcze odszukać przed śmiercią. Dziewczyna umarła zapewne ze świadomością całkowitego porzucenia przez rodzinę i na dodatek pewnie znienawidziła za to również Kenjiego. Zawiódł. Zawiódł na całej linii, a jego donośny płacz miał być tego doskonałym dowodem. Nie przejmował się teraz raną na jego plecach, nie przejmował się tym, że być może zza drzewa coś zaraz wyskoczy, ale za to obawiał się i jednocześnie z utęsknieniem wyczekiwał karzącej ręki Kazuko, która będzie zapewne sędzią jego duszy w zaświatach.
0 x
Tamiko

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Tamiko »

Czas mijał, a czerwonowłosa nie wiedziała dokładnie co powinna zrobić. Jak się zachować? Kiedyś powiedziałaby, żeby zostawić w spokoju, aczkolwiek wszystko się zmieniło kiedy Oni się pojawili. Czuwali nad jej duszą, więc wiedziała, że samotność w takim momencie jest jeszcze gorsza. Już chciała podejść do chłopaka i jakoś go pocieszyć . Uśmiechnąć się i wyciągnąć swoją dłoń w jego kierunku. Może nigdy nie będzie należeć do jego siostry, ale może choć trochę ukoi ból... Pierwszy krok przyszedł bardzo ciężko kolejny jeszcze ciężej, była już coraz to bliżej, gdy Kenji zmusił ją do odwrotu. I po co zadawała w ogóle takie pytanie? Miałaby spokój, a teraz musi iść do wioski, by znaleźć coś dla chłopaka.
Nieco poirytowana ruszyła w stronę budynków, i szczerze powiedziawszy nie był to najszybszy marsz, a wręcz przeciwnie! Wolne kroki, odbijały się echem w ciszy, która w tym momencie ogarnęła cały świat. Właściwie, po co się nad nim użalała? Powinna wyzbyć się tego uczucia. Nienawiść, którą czuła, gdy chłopak na niej leżał była lepsza. Tego też z powrotem się chwyciła. Już nie obchodziło ją, że miała zanieść mu ciuchy. Nie chciała tracić ani minuty. Tamiko odwróciła się na pięcie i ruszyła z powrotem za chłopakiem, który zniknął między drzewami. Płacz, ryk, krzyk. Cokolwiek to było, dochodziło właśnie z tamtej strony. I po raz kolejny jej twarz złagodniała na chwilę, a czerwonowłosa usiadła na kamieniu, na którym jeszcze przed chwilką siedział chłopak. Zamknęła na chwilkę oczy i pogrążyła się w ciemności. Wiedziała, że nie będzie trwało to długo, bowiem już po chwili obraz ponownie zaczął się pojawiać. Ta sama rzeka, ten sam horyzont i ona siedząca na kamieniu w tej samej pozycji. Wszystko było identyczne, no poza tym, że kolory miały większą głębię, a dźwięki stały się nieco cichsze. Niestety, w tle dalej było słychać jego płacz. Niech on już przestanie-pomyślała rozglądając się wokoło. Nie widziała go, nawet go nie szukała. W tym momencie czekała na Ich pojawienie się. Byli tutaj, nawet wiedziała skąd przychodzą. Tamiko odwróciła się i ujrzała.
Piękna kobieta a niemalże białych włosach i sukni tak pięknej o której nie śniło się nawet najbogatszym damom. Niby to biała, jednakże z blaskiem nieba. Coś innego, wręcz niewyobrażalnego. Jedynym ciemnym elementem jej pięknej osoby były oczy, czarne niczym węgielki rozglądały się po otoczeniu. Z kolei u jej boku szedł mężczyzna. Najpiękniejszy jakiego widziała kiedykolwiek dziewczyna. Ciemna skóra opięta była przez równie ciemne ubranie. A długie kruczoczarne włosy muskały kark. Były długie, ale mimo tego nie tracił on na swojej męskości. Oczy jego były lodowato niebieskie. Wspaniałe. Widząc ową dwójkę obok siebie można by było stracić dech w piersiach. Jednakże jednym atutem tego był fakt, że to właśnie Tami dostąpiła tego zaszczytu. Widziała ich od najmłodszych lat. Zawsze gdzieś w tle, a teraz są tu. Piękni i mądrzy.
" Czemu go jeszcze nie zabiłaś? Miałaś ku temu wiele okazji!- był to głos mężczyzny, groźny, nienawistny.
"Biedaczek cierpi, a ty Waru chcesz by nasz skarbek go zabił. Proszę Cię, to ma być dama, ona sama w końcu dowie się, że kultura jest dla niej najważniejsza"-zmysłowy głos poniósł się echem po otoczeniu. Tamiko siedziała tylko wpatrując się w ową dwójkę z mieszanką miłości i nienawiści. Nie wiedziała co przeważa, aczkolwiek oni zawsze na nią tak działali, jakby mieli na nią wpływ i to właśnie dzięki Yoi była spokojna, opanowana. Taka jak przy opatrywaniu ran Kenjiego. Z kolei przez Waru chciała zabić, dzięki niemu miała siłę by zabijać.
"O to chodzi! Zdechnąłby i byłoby mu lżej. Tamiko, zabij go! Masz go zabić. Przecież tego właśnie chcesz..."
"Nie możesz skarbeczku. Nie możesz złamać danej obietnicy. Uciekaj, on będzie chciał..."
Milczcie!- to była Tamiko. Po raz pierwszy odezwała się z taką wrogością. Czy krzyknęła również tu?

Dziewczyna zmrużyła powieki chcąc zobaczyć w jakim świecie się znajduje. Była w odpowiednim miejscu, bowiem nigdzie nie było jej potworów, dźwięki wróciły do normy, a ona odetchnęła. Miała teraz jeden cel: iść do mężczyzny, który tak bezkarnie wtargnął się w jej życie i zacząć krzyczeć. Pragnęła tego, pragnęła go zabić i przestać myśleć o tym co dzieje się wokoło. Buntowniczym krokiem ruszyła w odpowiednią stronę. Nogi same zebrały chakrę, gdy robiła pierwszy krok na wodzie. Wszystko to było tak bardzo naturalne. W końcu była sobą. Czerwone włosy targał wiatr, a płaszcz delikatnie powiewał w rytm jej kroków.
Czemu zatem ujrzawszy sylwetkę zawahała się? Przez chwilę była jak kot, który szykuje się do ataku, bezwzględna i zimna. Emocje rozpierały jej ciało, przez co poczuła przyjemny dreszcz... Uśmiech, choć znikomy wpłynął na jej usta, a dłoń sięgnęła do kabury. Była gotowa zniszczyć problem tak, jak zawsze miała w zwyczaju. "Nie odbieraj życia osobie, która Ci je ofiarowała". Ten głos spowodował, że dłonie zacisnęły się w malutkie piąstki, knykcie zbielały, a ona powoli zaczęła zbliżać się do Kenjiego. Była jak w transie, jakby dłonie wcale nie należały do niej, bowiem odpięła swój płaszcz i zsunęła go z ramion. Jej jedyna pamiątka. Najcenniejsza rzecz, którą zostawił po sobie ojciec... Musiała to zrobić, innego wyjścia nie miała, a do wioski nie pójdzie, nie ośmieli się zapytać kogokolwiek o pomoc. Brzydziła się tego.
Czerwonowłosa najdelikatniej jak potrafiła okryła mężczyznę. Nie zważała nawet na to, że muskała jego nagą skórę. Chwilę siedziała rozkoszując się jego ciepłem, wieczność trwająca sekundy. Jak będzie wyglądał w płaszczu ojca, który był tak bardzo neutralny, że sama wyglądała w nim dobrze? Czy wyczuje zapach jej skóry? Co powie? Odganiając myśli, zapięła mu płaszcz pod szyją, po czym ostrożnie cofnęła drżące dłonie.-Co teraz zrobimy?-zapytała bowiem nie chciała zostawiać go samemu. Nie wiedziała jednak czemu. Czy ze względu na płaszcz, czy niego...
0 x
Kenji

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Kenji »

  • Do tej pory Kenji nigdy nie był świadomy tego, jak małe znaczenie ma dla niego własne życie. W momencie gdy dowiedział się o śmierci Kazuko stracił jedyne światełko, które rozświetlało jego drogę. W jednej chwili poczuł się tak jakby potknął się na prostej drodze bez kamieni o własne nogi. Z dumnego brata poszukującego utraconej siostry stał się jedynie człowiekiem wyzutym z emocji, bez żadnego celu i marzenia, do którego by dążył. Jeszcze nigdy nie czuł się tak samotny jak w tej jednej, krótkiej chwili, gdzie dookoła niego znajdowały się jedynie liście, drzewa i trawy. Być może wcześniej były tu również jakieś zwierzęta, ale zapewne jego rozpaczliwy krzyk dawno je już stąd wygonił. To właśnie w takich chwilach dochodzi się do wniosku, że człowiek tak naprawdę jest samotny. Pomimo tego, że Kanekawa miał swoich rodziców, służbę i znajomych, to i tak nie wierzył w to, że dla któregokolwiek z nich cokolwiek znaczył. Zresztą nawet nie chciał być dla nich ważny, bo zwyczajnie nie odwzajemniał ich uczucia. Przy Kazuko miał natomiast pewność, że nawet pomimo samotności i odrzucenia, ona gdzieś tam nadal na niego czekała i miała nadzieję na to, że po nią przyjdzie. On sam też kierował się takim zamiarem, ale wszystko posypało się niczym domek z kart wystawiony na działanie zdradliwego wiatru.

    Mężczyzna usiadł teraz po turecku, przerzucając pomiędzy palcami drewnianą figurkę, która była jedynym dowodem na to, że Kanekawa Kazuko kiedykolwiek istniała na tym świecie. Poza nią pozostawały tylko wspomnienia, ale w te ciężko będzie uwierzyć innym ludziom. I właśnie podczas tej małej burzy myśli i tępego wpatrywania się w pozornie nic nieznaczący przedmiot, Kenji poczuł nagle na swoich ramionach dziwne ciepło. Odwrócił więc głowę lekko speszony, bowiem nie wyczuł niczyjej obecności, aby zobaczyć po chwili Tamiko. Czemu się tu znalazła? więc jednak nie poszła do wioski, żeby znaleźć kogoś, kto naprawi jego ubrania? Czy to możliwe, że też go słyszała? Słyszała jak wył, płakał i wygrażał wszystkim istniejącym i nieistniejącym bogom? Nawet jeśli, to teraz Kanekawie było wszystko jedno. Najchętniej w ogóle nie ruszałby się z tego lasu i czekał tylko na to, aż dopadną go wilki.
    - Nie zamierzam być dla Ciebie kotwicą. Nie ma chyba sensu, żebym dobijał się swoją osobą. Wyruszę do wioski czegoś się dowiedzieć, a później... - odpowiedział krótko, po czym zamilknął. Nie wiedział co później zrobi, nie miał na to żadnego pomysłu. Na pewno nie chciał jednak, żeby swoją osobą męczył jeszcze kogoś innego. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak męczący mogą być ludzie niemający celu w życiu. Zresztą patrząc na temperament Kouseki, raczej nie zniosłaby go na dłuższą metę. Właśnie dlatego nie byłoby sensu w ich wędrówce.

    - Dziękuję, ale Tobie bardziej się przyda. - dorzucił jeszcze, ściągając z pleców jej płaszcz i wciskając go w ręce dziewczyny. Następnie stanął na równe nogi i wydawałoby się, że w zasadzie jest taki sam, jak przed przyjściem do tego lasu, jednakże na jego policzkach widać było białe ślady po łzach, które wydobywały się jeszcze przed kilkoma minutami z jego oczu. Być może aparycja nie zdradzała już tak dużo, ale za to serce Kanekawy nadal było w strzępach i najwyraźniej pozostanie tak już przez kilkanaście następnych miesięcy - Dziękuję za pomoc, Tamiko-san. - zwrócił się w stronę dziewczyny, przewieszając przez szyję podarunek, który otrzymał od Wataru. Teraz w zasadzie czekał jeszcze tylko na to, jaką decyzję podejmie jego towarzyszka. W końcu jeśli faktycznie nie będzie chciała z nim dłużej przybywać, to wypadałoby się pożegnać. I nie chodzi tutaj już o samą kwestię polubienia nieznajomej, a o wpojoną mu kulturę. O uczucia nie zamierzał się teraz w żaden sposób martwić. W obecnej chwili nic dla niego nie znaczyły.
0 x
Isoshi

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Isoshi »

Isoshi dopiero co niedawno przybył do Shigashi no Kibu, tak więc zanim doszedł do głównej osady postanowił rozejrzeć się w okolicach wioski. Jak zwykle pewnym, powolnym krokiem przemierzał wydeptane drogi szukając jakiegoś celu. Szedł tak szedł, aż do znudzenia. Owa miejscowość nie wyróżniała się niczym specjalnym. Kilkanaście domów ustawionych nieregularnie, a do tego jeden jedyny sklep. Zmęczony mozolnością i jednolitością karajobrazu genin wypatrzył wolną ławkę, doskonałą aby odpocząć na niej przed dalszą trasą. Zakręcił lekko w kierunku drewnianej konstrukcji i już po chwili opadł ciężko na nią omal jej nie łamiąc. Założył łokcię na oparcie odchylił głowę do góry i spojżał w niebo-Po co zmarnowałem tyle czasu, przecież nic tu nie ma... Chwila przerwy i wyruszam dalej.-pomyślał. A może jednak spotka go coś ciekawszego ?
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości