Posiadłość Sanada

Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

- Właśnie. - Uniósł palec, żeby podkreślić wagę słów wypowiedzianych przez Asakę. - Ninja to samotni drapieżnicy, tak mówiła mi Kansho-in. Ale czy nie była hipokrytką, skoro sama związała się aż do śmierci? - Ninja. Shikarui nie widział wiele podobieństwa między ninja a ludźmi z krwi i kości. Podobne ciała, oczywiście - ponieważ każdy drapieżnik musi potrafić się kamuflować. Zupełnie inne myśli i zupełnie inne możliwości. Mimo to mogli się mieszać międzygatunkowo, chociaż dla niego było to jak próbowanie zmieszania domowego kota z lwem. Takim połączeniem lwa i kota była właśnie Asaka. I on naprawdę lubił te gatunkowe dziwactwa. Może dlatego, że sam stał za daleko granicy jednej ze stron, za mocno od niej odsunięty i bez możliwości znalezienia bliskiego rozwiązania, bo i bez chęci, żeby znaleźć się bliżej przeciętności. Ale to nawet nie było interesujące, bo tak jak łatwo pozostać samemu, tak mimo wszystko zarówno on jak i Mujin nie byli osobami, które jakoś szczególnie mocno do towarzystwa lgnęły.
- Ród nie miał nic przeciwko zniknięciu kogoś z ich genami? Każdy posiadacz kekkei genkai to cenny nabytek, nie słyszałem jeszcze o bezproblemowych wyjściach z granic, za kim nikt by nie gonił. Czy to duch przeszłości, czy to własny lider. - Nie, nie dziwiło go to, że Mujin skończył jak skończył - ciekawiło go to. - Nie jest to dziwne, ale ciekawe. - Powiedział na głos. - W Cesarstwie? Nie. Bardzo duża ilość śniegu, przepych i surowość jednocześnie. Kiedy byłem tam po raz pierwszy, w rok koronowania Natsumego na Cesarza, było tam pełno ninja i ludzi z całego świata. Poznałem tam kilku bardzo miłych ludzi, oni byli ciekawi - ale i nie stamtąd. Podobno daleko za granicami Cesarstwa, na skutych lodach wyspach mieszkają biało-czarne ptaki nieloty... pingwiny. - Powiedział to takim tonem, jakby właśnie zdradzał najbardziej niesamowitą tajemnicę, z jaką przyszło mu się zderzyć w całym życiu.
- Dziwne to, ta ludzka potrzeba osiedlania się i zakopywania serca w ziemi, jakby ziemię było za co kochać. I zimne mury, które są jak klatka. Nigdy tego nie zrozumiem. Ale dobrze tu być. Można napalić w kominku i od razu robi się cieplej.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Czasami po prostu trzeba było wyjść ze swojej jaskini i przyjść się pokazać do ludzi, poobcować z nimi trochę, zobaczyć inny punkt widzenia. Pokazać się od tej innej, nie samotniczej strony. I cóż, że ani jeden ani drugi nie był towarzyską osobą? To był właściwie żaden problem. Mogli sobie pomilczeć i być z tego zadowoleni, mogli pozwolić, że to Asaka prowadzi rozmowę i nawija, a oni mogą sobie słuchać. Mogli i w sumie w większości tak było. Ale nawet złotooka miała czasami ochotę po prostu posłuchać tego, co mówi druga osoba. Albo, jak w tym przypadku, co mówią dwie inne, małomówne osoby. Była przyzwyczajona do tego, że ktoś może mówić niewiele, bo jednak mieszkała pod jednym dachem z Shikaruiem. Ba, dzielili razem sypialnię i łóżko, a po takim czasie to się człowiek jednak potrafił przyzwyczaić. To też nie tak, że Asaka ciągle nadawała – bo prawdę mówiąc przez większą część czasu była raczej spokojna i cicha. Zaś gdy się rozgadała… no to leciaaało.
- Myślę, że mogła ci tak mówić, żebyś nie skończył tak jak ona. A gdyby w stadzie nie było bezpieczniej, to by tych stad nie było – głupie gadanie, samotni drapieżnicy, pitolenie bezsensowne. Kansho-in przecież postradała zmysły, a poza tym sama nie była zbyt dobrze traktowana, gdy jej dziecko urodziło się z „niedorobioną wersją Senninki”, więc rzeczywiście mogło tutaj zadziałać wyparcie i jakaś chęć uchronienia jedynego syna przed podobnym losem. Asaka jednak potrafiła wyciągnąć wnioski z zachowania i błędów innych ludzi. Shikarui zdaje się, że również. Cóż, dobrali się w parę wręcz idealnie.
- Więc nauka i tu i tu. Pewnie większe możliwości dzięki temu. I inne spojrzenie na dany temat. Zresztą… O różnych spojrzeniach już chyba rozmawialiśmy – była pewna, że taką rozmowę odbyli, zdaje się, że na temat różnego podejścia do jednego zagadnienia, ale osiągnięciu tego samego efektu.
- W Cesarstwie jest zimno. Uporczywie wręcz. A ludzie też tacy jacyś… chłodni w obyciu bym powiedziała. Surowi i nieociosani. A no i jest wilgotno, przez co jest jeszcze zimniej. Mgła prawie ciągle, pochmurno. Leje. Nie polecam – dodała do wywodu męża, bo w końcu za drugim razem kiedy się tam udał, to już razem z nią. Nie zabawili tam długo, a i odkryli nieprzyjemną przypadłość Asaki – chorobę morską. - Pigwyny… Jak te owoce. A nie… racja. Tak, pingwiny znaczy. Jak to było? Że wyglądają jak worek z dziobem? – Kensei opisywał to wtedy dość obrazowo, przez co mocno zapadło to w pamięć Asaki.
- Może zrozumiesz, jak twoje dziecko przyjdzie na świat – tę chęć osiedlenia się i wracania w jedno miejsce. A ich dom nie bez powodu był duży i przestronny. Żadne pomieszczenie nie było małą klitką ani klatką, każde miało okno właśnie z powodu Shikiego. A drewno, jakim były obłożone mury domu od środka wcale nie było zimne.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

- Samotni drapieżnicy, ale jednak tworzą społeczności z rangami i hierarchią. Ludzie zbierają się w grupy od dawien dawna, więc chyba ninja nie są znowu aż takimi samotnikami. - powiedział rzeczowo, znając się akurat na rzeczy. To że ludzie tworzyli społeczności i zorganizowane grupy, nawet ninja, było faktem dokonanym i było wyraźnie zaznaczone w annałach historii. Nawet teraz przecież, były prowincje, osady, wioski i inne takie. Liczne organizacje też na pewno były, nawet takie mniej dostępne dla zwykłego śmiertelnika. Teoria ta legła w gruzach bardzo szybko, wystarczyło tylko zerknąć nieco dalej.
- A i patrząc na naturę, duża część drapieżników poluje w grupach. Nie wiem czy lepszym są samotne łowy, czy łowy grupowe, których umiejętności członków wzajemnie się pokrywają i rekompensują swoje słabości... Nie no, znaczy wiem. Te drugie, rzecz jasna. - Mujin pozwolił sobie na nieco przemądrzałości. Medycy z zasady polegali na ochronie innych, bardziej doświadczonych w boju. Kto miał chronić medyka podczas wykonywania jego powinności? Oczywiście kto inny, on sam miał się skupić na pacjentach i tylko na nich. Medyk mógł leczyć sojusznika w przerwie pomiędzy konfrontacjami, zapewniać wsparcie moralne i w niektórych wypadkach fizyczne, jeśli dysponował umiejętnościami bardziej pasującymi do potyczki.
I weszli, w końcu weszli na ten jeden temat. Na to, czy ktoś miał coś przeciwko. I coś musiał powiedzieć. Oczywiście nie prawdę, skądże znowu. Na to akurat nie mógł sobie pozwolić i nawet nawalony jak byle pijaczyna nigdy by o tym nie wspomniał. Nie żeby jakkolwiek mógł. Musiał się ograniczyć do ogólników.
- Pewnie trochę boli. Ale udało mi się ustalić w miarę korzystne warunki dla obydwu z nas.
Ptaki nieloty! Pigwiny. Albo pingwiny. Jedno z dwóch. Ale że jak? Nie miały skrzydeł? Były sanymi kadłubami z nogami i dziobem? jak mogło wyglądać takie abstrakcyjne stworzenie? I jak mogło przeżyć? Może pokryte jest warstwą grubej skóry chroniącej przed mrozem. Może je mech. Może ma łuski i przypomina latającego gada? Cholera, to go teraz zaintrygowało. Ale ogólnie ocena Sanadów była słaba, żeby nie powiedzieć zniechęcająca. Mocne... jak to ludzie mawiali? Dwa na dziesięć? Ale biologia stworzeń które tam żyły mogłaby być niezwykle pouczająca dla Mujina i stanowić bazę do czegoś większego. Kto by się spodziewał, że idąc na jeden koniec świata, dostanie niezwykłe informacje o drugim?
- Może stabilność? Możesz podróżować gdzie chcesz ile chcesz, ale zawsze masz miejsce do którego możesz wrócić. Nie ważne skąd cię wygonią, masz swoje miejsce? - lekko włączył się Mujin, biorąc kolejnego kęsa. Rozmowa o domu. O rodzinie. Mujin do tej pory tematem nie za bardzo się interesował, ale włączyć się zawsze mógł. Przedstawić swój punkt widzenia. Swoją opinię. Miał do tego prawo jako człowiek który na równi siedział z innymi przy stole.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Ninja mieli w sobie jednak coś z ludzi - takie wnioski można było wysunąć z tego, co mówiła Asaka i Mujin. Chodziło o to, że zwierzęta raczej nie miały wyboru - były przystosowane do funkcjonowania w konkretnych gronach. Jeden wilk nigdy nie miał przyszłości - dopóki nie miał stada, skazany był na porażkę. Samotną i powolną śmierć. Jednak człowiek - o! Człowiek mógł wybrać! Mógł się zdecydować co i kiedy robić. Mógł swoje życie ułożyć na samotnych podróżach albo wśród takich on. Żyć w osadach albo wiecznie koczowniczym trybem. Ta wolność wyboru czasem mogła się wręcz wydawać przytłaczająca. Oczywiście zakładając, że przeznaczenie nie ma czegoś dla ciebie w planach. Shikarui wolności żadnej nie dostrzegał - za to wyraźnie widział, że bogowie chcieli, żeby stał dokładnie w tym punkcie, w którym stoi dzisiaj. Żył z nimi w zgodzie, dlatego obsypywali go fortuną. Nie tak to działało?
- W stadzie jest bezpieczniej, bo ninja opanowali do perfekcji sztukę kamuflażu. Wyglądamy jak zwykli ludzie, a jesteśmy narzędziami zbrodni. A i drugie stado chętniej zaatakuje samotnika. - Tak, tak, Shikarui wyciągał wnioski ze swojego życia i z błędów innych. Był naprawdę dobrym obserwatorem, tylko czasem wymagało nieco więcej czasu, żeby pewne informacje przyswoić. - Dodatki do twojego boku zazwyczaj wchodzą ci pod nogi i tylko przeszkadzają w tym, co robisz. Tylko niektórzy potrafią się dostosować. Pracowałem kiedyś z Uchiha, który zawsze mnie tylko denerwował i przeszkadzał swoimi akcjami. Nikt mnie tak skutecznie nie denerwował jak on. Niestety już mnie nie denerwuje. - Tak, zdecydowanie Shikarui po alkoholu zaczynał gadać. To raczej na dobry zysk. Na niestety przypadała ta część, w której faza rozluźnienia i większej gadatliwości trwała u niego naprawdę krótko. Bardzo szybko łapał go stan, błyskawicznie wręcz, w którym już zaczynał po prostu gadać bez sensu, bo nie potrafił, mimo starań, zebrać myśli tak jakby chciał. Wszystko mu się mieszało, a rano miał tylko "zaraz, co ja powiedziałem?" I przede wszystkim - DLACZEGO powiedziałem. - Więc myślisz, że chciała mnie chronić? Pewnie masz rację, pewnie tak było. - Nigdy tak o tym nie pomyślał, ale w końcu - niewiele się zastanawiał i rozmyślał nad jakimikolwiek sprawami. Zwłaszcza dotyczącymi tymi z przeszłości, skoro w teraźniejszości było tyle rzeczy, nad którymi trzeba było przystanąć.
- Byłoby szkoda - być poszukiwanym przez własny ród. Bardzo ogólnikowa odpowiedź, ale nie będę z tym walczył - manierą unikania odpowiedzi. Mało to komunikatywne, ale każdy ma swoje sekrety, rozumiem. - Przynajmniej można było wykluczyć, że jakiś Aburame kiedyś zastuka pod drzwi Sanadów i... nie, tak naprawdę po wypowiedzi Mujina wcale tego nie wykluczał. Wokół tego ciągle kręciła się jakaś tajemnicza otoczka, której czarnowłosy nie potrafił zaufać. I nawet nie próbował. Nie był też nadmiernie przewrażliwiony, bo nie robiło to na nim wrażenia. Skoro Mujin odszedł parę dobrych lat temu z miejsca narodzin to i możliwe było, że o nim już zapomnieli. Machnęli ręką. Niemało takich przypadków było.
- Tak, jakoś tak wyglądały o... - Zaczął kreślić palcem na stole kształt pingwina. Po czym złożył dwie pieczęci i w powietrzu skropliła się woda, pokazująca pingwina. W taki sposób, w jaki narysował go Kenshi. Czyli... był płaski i... taki trochę... no niby pingwin, ale Shikarui nie miał za bardzo wyobraźni, więc po prostu odwzorował to, co zapamiętał. Przesunął wodę na bok i spłynęła ona w kwiaty. - Tak wyglądał. - Jego też fascynowało, jak coś takiego może przetrwać w takim surowym klimacie. Pomachał lekko ręką.
- Czy jest tu coś do rozumienia? Jestem człowiekiem wiatru. To jakby Śmierć próbować usidlić do słoika. Próbowałem. Nie da się. - Podniósł się od stolika. - Tymczasem przeproszę państwa, bo już za dużo wypiłem i zaczynam mówić od rzeczy. Muszę się przejść. - Poprawił ubranie i zszedł z tarasu, wchodząc na wysypaną kamyczkami uliczkę prowadzącą nad jezioro.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

- Narzędzie nie myśli i nie ma wolnej woli. Narzędzie ciągle jest przy tym, który je dzierży i reaguje na jego wolę tylko w jeden sposób – dopasowując się. Gdyby ninja byli narzędziami, to nie byłoby tylu zbiegów, ani listów gończych. Jesteśmy ludźmi, a ludzie nie lubią żyć w całkowitej izolacji, bo dziczeją – nie zgadzała się z opinią Kenseia o tym, że ninja to narzędzie i nie ma własnego sumienia, i nie zgadzała się z Shikaruiem. To może i dobrze brzmiało, gdy było się młodym – och, aspirująca kunoichi na służbie swojego rodu, bezwolne narzędzie gotowe wykonać każdy, nawet najgłupszy rozkaz. Teraz… Podchodziła do tego znacznie bardziej z dystansem. Tak, nadal służyła rodowi i była gotowa dla niego na wiele, na bitwę, na zabójstwo, na wypełnienie woli Shirei-kana… Ale nie do końca ślepo. I nie czuła się przy tym jak zepsuty przedmiot. Uważała, że właśnie dlatego miała przewagę i tym samym dawała ją rodowi. - Narzędzie samo z siebie nie weszłoby pod nogi, widzisz? Sam sobie przeczysz. Nie jesteśmy narzędziem, tylko ludźmi. Ludźmi innego rodzaju można by powiedzieć – dla niej był to niezawodny znak, że Shikarui już wypił. Zaczynał wtedy mówić od rzeczy. Asaka jednak pokręciła nieznacznie głową i wyciągnęła rękę, żeby delikatnie przejechać dłonią po plecach męża, w takim uspokajającym geście. - Chciałbyś, żeby denerwował cię nadal? – sądziła, że nie chciał, więc skąd tutaj to „niestety”? Wiedziała za to, że bardzo żałuje tamtej relacji. Tego, że nie ma drugiej bliskiej osoby poza Asaką. Nie chodziło wszak o romans, ale taką czystą, bezinteresowną wręcz przyjaźń. Trudno jednak o to było, gdy przez pewien czas łączyły się z tym uczucia większe, bliższe. Nawet jeśli jedna strona niczego nie oczekiwała, to ta druga była zraniona i wiązała z tym zbyt mocne, nieprzyjemne już teraz odczucia. No i jeszcze była trzecia strona, zwana obecną partnerką. Zabawne, bo w tym wszystkim ona i Shikarui byli małżeństwem dłużej, niż Shikarui i Aka w ogóle się znali. - Zresztą pracować w samotności, a żyć w samotności to dwie różne sprawy. Praca to nie życie – nawet jeśli dotychczas tak właśnie poniekąd było, bo praca i hobby się ze sobą łączyły i zacierały, to przed nimi była chyba największa przygoda życia. Praca i hobby pójdzie na drugi plan przynajmniej na jakiś czas, a wybije się życie. O ile wszystko pójdzie dobrze – ale złotooka Sanada nie dopuszczała do siebie myśli, by miało być inaczej. - Mujin-san ma stuprocentową rację – dodała jeszcze, bo zupełnie zgadzała się z tym, co powiedział. Dwie, dopasowane do siebie osoby były skuteczniejsze i dużo bezpieczniejsze od jednej. Ale dopasowane i sprawdzone, a nie przypadkowe. A Shikarui i Asaka gdy się poznali i wyruszyli razem byli absolutnie przypadkowi i w tym przypadku bardzo dobrze ze sobą współpracowali od samego początku. To był dowód na to, że byli sobie przeznaczeni, w przeciwieństwie do pewnego Uchiha, który przeszkadzał, plątał się pod nogami i denerwował czarnowłosego. - Jestem pewna, że chciała. Na swój własny sposób, bo nie miała innej możliwości – nawet, jeśli Kansho-in zrobiłą to bardzo pokrętnie i wyrządziła tym więcej złego i dobrego, to Asaka czuła, miała nadzieję przynajmniej, że intencje matki Shikiego były dobre. Ale wiadomo jak to z dobrymi intencjami było, prawda?
- Jeśli tylko nie masz z tego powodu kłopotów, to w zasadzie dobrze. Nic innego nie powinno nas obchodzić – dodała po chwili po fioletowookim. A nic na to nie wskazywało. Gdyby był poszukiwany to pewnie byłby ktoś w Watarimono, kto mógłby się nim zainteresować, a przecież nawet rozdawał swoje wizytówki! Nawet ona i Shiki jedną dostali i Asaka nadal miała ją schowaną. No a w Ryuzaku rzeczywiście była jego klinika, w końcu ją widzieli – z zewnątrz. Kunoichi nie miała powodów by sądzić, że byłoby inaczej, a rozmowa o sprawach klanowych, bezpośrednio dotyczących Mujina, który jak powiedział – nie służy pod nikim, nie była taktowa, to i Asaka nie chciała naciskać ani wnikać głębiej.
Wyciągnęła palec, żeby wyraźniej zarysować pingwini brzuszek z przodu i z boków, kiedy Shikarui stworzył swoją wodną pokazówkę.
- O tu był bardziej zaokrąglony. Kensei tak to jakoś rysował wtedy. Pamiętasz? Worek z dziobem – i swoimi chudziutkimi dłońmi dorobiła jeszcze tej wodnej wizualizacji skrzydła po bokach. - Mówił, że to bardziej robi za płetwy. Podobno wspaniale pływają – dodała jeszcze, nim Shikarui wrzucił tę wodę na kwiatki, niejako je podlewając. Niesamowite – po roku zdołał opanować to, co zobaczyli w wykonaniu mnicha i jego wychowanka. I było to naprawdę niesamowite, bo wychodziło na to, że Shikarui nie był już uzależniony od źródła wody, by móc wykonywać swoje bardziej skomplikowane jutsu.
- Czemu zawsze jesteś taki na nie? Życie cię jeszcze nie nauczyło, żebyś nigdy nie mówił „nigdy”? Może kiedyś zrozumiesz, może nie – mruknęła, wyraźnie niezadowolona z dość ostrych słów jakie Shikarui z siebie wyrzucił. Nie chciała dać tego po sobie poznać, ale Shikarui już ją znał – i była urażona. - Oczywiście, że chodzi o stabilność. Prędzej czy później człowiek ma dość tego, że nie ma do czego wracać i że nigdzie go nic nie trzyma. Bo po co wtedy żyć? Jaki jest tego cel? Życie dla samego życia, byle się zestarzeć i rozsypać w proch gdzieś tam daleko zapomnianym przez wszystkich? – och, Asaka zdecydowanie chciała od tego życia czegoś więcej. Swojego miejsca – i miała je. I ciągle bolało, że Shikarui tej myśli z nią nie dzielił. Odwróciła do niego głowę, gdy tak nagle się podniósł i popoprawiał, żeby się przejść. Ona sama nie wstała, nie wypadało zostawiać gościa samego, a Shikarui ewidentnie chciał zostać teraz sam, więc nie wchodziło w grę ciąganie Mujina zaraz za nim. - Tylko wróć za niedługo… - bo Asaka by sobie ze zmartwienia włosy wyrywała, jeśli by gdzieś przepadł na całą noc, a nie posiadała takich zdolności jak on, żeby łatwo kogoś znaleźć. - Proszę, częstuj się Mujin-san. Normalnie to ja bym się z tobą napiła, Shikarui nie przepada za alkoholem, ale obecnie nawet nie mam ochoty. Przez ciążę zupełnie mnie od niektórych rzeczy odrzuca – a z kolei do innych ją ciągnęło aż za bardzo, ale tego już nie powiedziała. Po prostu przestawiła kilka rzeczy na stoliku, ściągając z niego pusty talerzyk po czymś, co się już skończyło.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

W stadzie jest bezpieczniej, oczywiście że tak. Dlatego, że w przypadku konfrontacji jednostek o podobnym potencjalne siłowym, decydują liczby. Ba, liczby bardzo często starczą przeciwko jednemu przeciwnikowi. Mrówki mogą przegonić silniejszego i większego drapieżnika. Bo jest ich dużo, nie da się ich pozbyć. Ale też dlatego że oddadzą swoje życia za resztą gniazda. Ludzie nie byli tak ofiarni, przynajmniej nie z jego doświadczenia. Aczkolwiek nadal, liczby potrafiły odwrócić szanse nawet w walce z góry skazanej na porażkę. Każde machnięcie mieczem może okazać się śmiertelne, każda technika i każdy kunai. Liczby mogły mieć ogromne znaczenie i doświadczenie Shikaruia w zakresie współpracy z Uchihami raczej nie mogło zmienić zdania Mujina. Zresztą to zostało poparte przez Asakę. Mujin czuł że miał rację bardziej niż Shikarui.
- Ciężko oczekiwać idealnej współpracy od osób które znają się krótko i nie mają pojęcia o sobie nawzajem. Ale jeśli poświęcicie sobie nieco czasu i zrozumiecie się, to współpraca w pewnym momencie przyjdzie naturalnie wręcz. Przynajmniej taka jest moja opinia. - odpowiedział Mujin, popijając nieco z czarki. Pozwolił sobie na nieco obiektywności kolejny raz. Nie, nie czuł palącej potrzeby udowodnienia swojej racji i przekonania przeciwnika w dyskusji do przyznania "Tak, faktycznie. Mój błąd." mimo że bardzo go to korciło. Chciał usłyszeć mimo wszystko te słowa. Chciał żeby ktoś zareagował z zaskoczeniem na jego niesamowite opinie, na teorie, na techniki. Żeby ktoś ważny z błyskiem w oczach uznał jego wyższość w dyskusji merytorycznej. Nie była to tyle chęć doznania poklasku. Zawsze lubił być wyżej niż inni, szczególnie że to miejsce po prostu mu się należało.
- Worek. W sensie nie latały tylko pływały? Pływający ptak, to brzmi tak ekscentrycznie jak tyko się da. - odpowiedział, siląc się, SILĄC SIĘ, żeby nie wyciągnąć notesu. Wiedział że nie narysuje go dobrze. Ale musiał, musiał. Wyciągnął notes i szybko narysował kilka linii które miały tworzyć właśnie kontur pingwina. Ta technika faktycznie jest cholernie użyteczna. Wizualizacja swoich myśli, jakiegoś obrazu i ogólnie idei, w wodzie.
- Oczywiście, rozumiem. Nie ma co się zmuszać. - odpowiedział, po tym jak Shikarui odszedł. Czy to był jego stan upojenia? Ledwo zauważalne, szczerze mówiąc. Został ostatecznie sam z Asaką, po tym jak ta kolejny raz potwierdziła jego słowa. Może faktycznie mieli ze sobą nieco wspólnego? Chociażby te podejścia do tematów jakie się tutaj przewinęły. Faktycznie wyszkolenie jej, nawet jeśli nie była tym młodym narybkiem medycyny którego głównie poszukiwał, miałoby sens?
- Żeby nie było, nie chodzi o to że nie chcę powiedzieć. Ale że fizycznie nie jestem w stanie. Mam tutaj takie o... - powiedział, wypijając resztę czarki i wystawiając język na światło dzienne. Normalnie wulgarny gest, bardzo nieprzyjemny, teraz miał być formą prezentacji jego naznaczenia. Tatuaż? Pieczęć? Cholera wie, trzy czarne paski o osobliwym kształcie. Jak gdyby pomalował je sobie atramentem. Precyzyjnie, wodoodpornym atramentem.
- Konsekwencje złamania umowy mogą być straszne w skutkach, dlatego wolę nie próbować. A złamanie pieczęci też nie byłoby dobrze postrzegane. - Mujin tym razem skrzywił się i nalał nieco kolorowej nalewki, przegryzając kolejny raz słodkim łakociem z jednego z talerzy. Co prawda pieczęć blokowała całkowicie inne informacje, na inny temat, ale przecież oni nie mogli o tym wiedzieć. Ona, znaczy się. Chyba.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Zawsze gadał jak głupi. Gadał rzeczy, których w sumie nie chciał mówić, bo wiedział, czego oczekiwać i wiedział, jaka może być reakcja. Jednak gaadał, peplał, co mu ślina przyniosła, nie ważne czy to miało sens, czy nie. Ale chyba musiało w nim gdzieś to siedzieć, skoro to mówił? Jakaś zagubiona myśl - najbardziej zdradliwa, ponieważ była właśnie taka: zagubiona. Nie miała swojego miejsca bo nie pasowała. Tak i to co mówił nie do końca zgadzało się z tym, co tak naprawdę sądził. Bardzo się cieszył z tego domu i był bardzo zadowolony, że może tutaj odpocząć. Cieszył się z tego, że mają z Asaką dokąd wracać i nie trzeba się ciągle zastanawiać, gdzie przenocować. Chociaż akurat nigdy raczej nie zmieni się to, że myślał o ninja jako o ostrzach, które trzeba ukierunkować. Zaprzeczanie temu, kiedy oddawało się klanowi, było dla niego hipokryzją. Człowiekiem może być ten ninja, który z tej sztuki żył na własnych zasadach. Jak Mujin. On mógł się nie czuć bronią, chociaż w mniemaniu Shikaruiego to, że ostrze spoczywało w pochwie, nie świadczyło o tym, że bronią nie jest. Po prostu nikt po niego nie sięgał. Dlatego mógł odpoczywać i starać się być kimś innym. Ale to wszystko były myśli pijanego umysłu, jakieś takie wielkie, takie wyolbrzymione i przekoloryzowane. Wszystko się kolorowało w jego głowie po alkoholu. Nie, naprawdę alkoholu nie lubił. Zawsze jego picie przechodziło przez coś nieprzyjemnego właśnie przez to, że nie kontrolował ani swoich myśli ani języka. Może to i lepiej, że cokolwiek chciał powiedzieć, to zostało to przerwane przez Mujina. Normalnie powiedziałby, że jak najbardziej, popatrzyłby z uznaniem na medyka, pochwalił, zrobił podłoże dla jego potrzeby bycia docenianym. Tak byłoby normalnie. Teraz? Teraz jego wzrok wyostrzył się, a pięści zacisnęły. Powietrze wręcz stężało, kiedy jego pięści się zatrzęsły. Nie znam go dobrze? Więc znał go źle, tak? Więc to był obcy człowiek? Więc ten cały zawrót głowy, walka o przeżycie, więc to, jakie piekło przeżyli - to nic nie znaczyło? Nie znaczyło.
- Byłoby lepiej, gdyby był martwy. - Powiedział zimno. Oczywiście, że mieli tutaj rację no i na trzeźwo by ją przyznał. Tymczasem jednak uderzyło go już mocno i nie przyzna racji - czuł się wręcz obrażony. Zły - ale nie na nich. Na siebie tak naprawdę. Cała ta złość, wyolbrzymiona jego samopoczuciem, przełożona była na siebie. Uniósł dłoń, kiedy odchodził, tak uspokajająco, w kierunku Asaki, dając znać, żeby się nie martwiła. Nie zamierzał nigdzie daleko odchodzić. Nie chciał jej martwić... nie, nie chciał jej martwić, sprawiać przykrości... o moment. Czy to już moment wkraczania w schemat napisane przez wielkiego mistrza pióra Masako?
Przysiadł na mostku na jeziorze. Pozwolił, by wiatr przeczesał jego włosy w ten najbardziej komfortowy sposób, niosąc mroźne, górskie powietrze do płuc. Zawsze się tak samo to kończyło - źle, źle, źle. Nie wypadało w ogóle gościa zostawiać jako jemu, gospodarzowi, ale wiedział, że jeśli tego nie zrobi, to zacznie w ogóle pleść rzeczy, których będzie żałował absolutnie. Otrzeźwił się. Popukał dłońmi w policzki, żeby się ogarnąć. Powdychał powietrza. Tak, zdecydowanie czuł, że krew przestawała mu uderzać do głowy. Może to i ten dzień - bardzo nietypowy. W końcu... nigdy nie był z nikim na polowaniach. Nagle pojawił się w ich życiu obcy w sumie mężczyzna, który wywrócił to do góry nogami i postanowił, że zostanie na kilka dni dłużej, bo sami go w końcu zaprosili. To było normalne, tak się robiło? Chyba tak. Asaka potraktowała to normalnie. Tyle niepewności przez jedną osobę. Shikarui się teraz zastanawiał, jak to się w ogóle stało, że tak łatwo Mujin wszedł do ich życia, notował w kajeciku... ach, kajecik. Powinien go zniszczyć. Notesiki to była bardzo, bardzo niebezpieczna rzecz. Za łatwo było je wykraść. Za łatwo wpadały w niepowołane ręce.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

A czy znaczyło? Czy znaczyło coś, co skończyło się szybciej, niż się zaczęło? Czy znaczyło coś, gdzie dwie osoby pasowały do siebie jak gwiazda i kwadrat? Jedno w drugie nawet nie idzie wpisać. Czy znaczyło, gdy po kilku… co, godzinach? Dniach znajomości wyznawało sobie gorące uczucia, umierało za drugą osobę, której… no nie, nie znało się. Kilka miesięcy spędzone razem to potwierdziły – te złości jedno na drugiego. Wchodzenie sobie w drogę podczas walki. Jedno czekało na drugie i… nigdy się nie doczekało. A po tych kilku latach… co. Zaskoczenie, prawda? Inny człowiek. Rozczarowanie. Ktoś, kto żył przeszłością nie mógł iść w przyszłość. Nie mógł się rozwijać.
- Tak, cóż, bo taka prawda. Jak ma się dobrze współpracować, jeśli dwie osoby pragną tego samego i wchodzą sobie w drogę? Jeśli nie znają swoich możliwości? Możliwość dobrej współpracy od razu jest trudna do osiągnięcia. Trzeba po prostu trafić w takim wypadku na osobę, która ma styl pracy zupełnie odmienny, a dzięki temu uzupełniający z naszym własnym – było to możliwe, a i owszem. Ona i Shiki dokładnie w ten sposób się zgrali od pierwszego momentu, gdy musieli ze sobą współpracować. Dla obojga było to zaskoczenie, że tak dobrze się dopasowują. I dla Shikiego był to chyba pierwszy znak, że współpraca z kimś może być przyjemna, a nie tylko być pasmem denerwowania się i irytowania na drugą osobę. Więc czy Shikarui dobrze znał Akiego? Ach… Chyba nie. Chyba już nie. I chyba w swoich zdolnościach też wcale nie znali się dobrze… Gdy Shiarui tak zacisnął pięści i wręcz się zatrząsnął, to pod stołem położyła swoją dłoń na jedną jego, zaciśniętą, i delikatnie przejechała kciukiem po jego skórze, po boku jego zaciśniętej pięści, chcąc mu dodać odrobinę otuchy. Była tu z nim, na dobre i na złe. Nie było się o co złościć. Nie było. Nie było. - Kochanie… - nie brzmiało, jakby chciała coś dodać. Bo nie chciała. Lepiej, żeby był martwy? Dlaczego? Dlatego, żeby wymazać błąd? Frustrację? Rozgoryczenie? Czasami nie do końca potrafiła za Shikaruiem nadążyć, chociaż bardzo się starała i takich sytuacji było dość mało.
Przygryzła jeszcze usta, gdy wyciągnął do niej rękę na odchodne. Znaczy, że usłyszał. Że zrozumiał. Pokręciła lekko głową i wróciła spojrzeniem do Mujina, do gościa, którym warto było się zająć. Do góry nogami oglądała, jak szkicuje grubego pingwina w notesie. Nie miała nic przeciwko temu.
- No tak mówił ten mężczyzna, który nam o nich opowiadał. Że żywią się rybami i są świetnymi pływakami – wytłumaczyła jeszcze, kończąc rozmowę i pigwynach-pingwinach. Śmieszne zwierzęta. I ona i Shiki na początku wyobrazili sobie jakieś dziwne kury.
Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy ze strony Mujina. Tej fizycznej niemożliwości do powiedzenia czegoś. Tego, że przerwie w środku zdania i nachyli się trochę, wystawiając język. Przymrużyła oczy, bo śmieszny znak niemalże od razu przykuł jej uwagę, odznaczając się kolorem nawet teraz, przy świetle świec i księżyca. Tatuaż? Tak wyglądało. Ale była ninja nie od wczoraj. I miała w domu takiego, co to też miał na sobie „tatuaż”. Ha! O, ona tez miała, ale ten rzeczywiście był normalny.
- Wygląda jak jakaś pieczęć – przyznała po chwili przyglądania się dziwnemu wzorowi. No… Tatuaż i tak odrzuciłaby bardzo szybko, bo po co sobie takowy robić akurat na języku? I to jeszcze na tak unerwionym narządzie… - Rozumiem. Więc nie możesz mówić na temat swojego odejścia z rodu i szczegółów z tym związanych, bo coś strasznego może ci się stać? Sprytne narzędzie – mówiła teraz dość powoli, ważąc słowa i analizując informacje, jakie do niej napłynęły. Aż się zastanowiła, czy każdy ninja, który posiadał jakieś poufne informacje o klanie nie powinien mieć takiej pieczęci nałożonej. - Nie będziemy o to pytać. Żadnego interesu nie mamy w tym, żeby cię narażać niepotrzebnie – ooo… a wręcz przeciwnie! Interes do niego mieli zupełnie inny i był im przecież potrzebny.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

Żywią się rybami i są świetnymi pływakami. Interesujące informacje spływały do niego niczym woda z górskiej rzeki do jeziora. Faktycznie było to dziwne i także zostało to umieszczone w notatkach Mujina, zaraz obok wzmianki o komarach które wstrzykiwały innym truciznę. Może dzięki temu dałoby się także ją pobierać? Próbki krwi zawsze były w cenie, do jego badań i innych potencjalnie użytecznych sztuk. Myślał już nad tym jakiś czas, nad techniką krzepnięcia krwi. Zawarte w krwi żelazo miałoby stanowić bazę dla chwilowej zmiany twardości tkanki. Ale ale to był prototyp. Koncept który bardzo szybko został zapisany obok informacji o komarach. Jak dziwnie przychodziła jego muza, jego inspiracja. Natychmiast, pojawiała się w najmniej oczekiwanych momentach i równie szybko odchodziła. Mujin zauważył spojrzenie Shikaruia, to że stał się dziwnie napięty w rozmowie. Ale mogło mu się tylko wydawać. Nie czytał aż tak dobrze z ludzi. Nalał sobie raz jeszcze i oczywiście przegryzł. Nie chciał się śpieszyć, ale sam alkohol jak gdyby nabrał smaku przez towarzystwo przekąsek. Może alkohol właśnie dawał mu tą inspirację? Brzmiało wyjątkowo niebezpiecznie i było prostą drogą na jego ścieżce do uzależnienia, czego bardzo chciał uniknąć. Bardzo chciał.
- Jest to pieczęć, w istocie. Wysokopoziomowa. Nawet gdybym był w stanie ją przełamać, to istnieje spora szansa że nakładający by się o tym dowiedział. - odpowiedział twierdząco. Znaczy się - był w stanie to zdjąć, jak najbardziej, ale wolał nie. Taka pieczątka dawała mu ogromne możliwości w zakresie nieodpowiadania na pewne pytania , szczególnie takie które wchodziły zbyt głęboko w jego prywatne życie i relacje z prowincją. Bo tego poruszać absolutnie nie chciał i tak samo nie chciał odpowiadać na pytania "ej czemu nie podlegasz swojemu Shirei-kanowi" czy coś w ten deseń. Rozwiązanie bardzo wygodne, zostawić sobie pieczęć faktycznie mówiącą o tym o czym nie powinien mówić, i potem udawać że faktycznie nie może mówić na inny temat.
- Dziękuję, doceniam. Nie powinnaś może zobaczyć co z Shikaruiem? Wydawał się dość wzburzony. - zapytał jeszcze Asakę, zerkając na Shikaruia. Z tego co widział, to nie był w najlepszym humorze. O i z tego co słyszał. Może Mujin powiedział coś, czego nie powinien? Może faktycznie doświadczenia Shikaruia sprawiały, że ten miał problem ze współpracą z kimś? Współpraca dla niego mogła być, przez jego wcześniejsze doświadczenia, tematem problematycznym. A podjęcie jego i skonfrontowanie... Ale żeby zostać urażonym emocjonalnie przez słowa? Dodatkowo takie które nie nosiły za sobą aż tak ogromnej wagi? To było stwierdzenie faktu i tyle. Musiał być wyjątkowo wrażliwy, skoro kilka słów prawdy go raniło. Może to przez alkohol?
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Będzie sobie pluł w brodę i przepraszał za swoje zachowanie jutro - i to nawet nie dlatego, że naprawdę było mu tak strasznie przykro. Dlatego, że normalnie by się tak nie zachował, więc trochę żal - stracona okazja, żeby wykreować... oh, moment, czy to nie miało dostąpić jakieś spauzowania? Jutro - to był dobry czas, bo dzisiaj refleksji było brak. Zresztą jutro też przyjdzie tylko realizacja tego, że powiedziało się głupoty i przypomnienie, że przecież wcale tak nie wygląda jego własna rzeczywistość. Wszystko to jutro, a dzisiaj można było wrócić do stolika i jeszcze trochę się napić. Tak ociupinkę.
Do gościa i swojej żony wrócił po jakiejś pół godzince, choć akurat sam powiedziałby, że minęła ledwo minutka. No bo jakoś księżyc wcale nie wydawał się bardziej ruszyć, a gwiazdy jakoś tak wcale się nie zmieniły... Głowę dałby sobie obciąć (i by ją stracił), że ledwo dwa podmuchy wiatru i jego trzy głębsze wdechy minęły. Na szczęście nikt mu głowy nadstawiać nie kazał. Co do tego, czy nikt też nie zamierzał jej ścinać, Shikarui miał zawsze wątpliwości, zwłaszcza po zadarciu z Klepsydrą. Na szczęście ziemie te wydawały się całkowicie wolne od jej wpływów. Na nieszczęście - "wydawać się" nie znaczyło "na pewno".
- Już mi lepiej. - Oznajmił, zbliżając się do tarasu i wysuwając z objęć oświetlonej księżycem nocy. Ciepłe światło kaganków i świec podkreśliło obrys jego sylwetki i tak oto kruczysko w ludzkiej skórze zasiadło z powrotem na swoim miejscu. - Przepraszam. Alkohol mi zawsze tak szybko uderza do głowy. - Zwrócił się tutaj do Muraia głównie, bo przecież Asaka już to doskonale wiedziała. Jak i to, że zawsze musiały być jakieś dramy i dramaciki podczas tego, bo Shikarui zamieniał się w emo królewnę, jeśli wypił o tę jedną czarkę za dużo. Tym razem na pewno wypił o jedną za dużo. A nawet o trzy, jak tak mierzył teraz swój naprawdę płynny stan. Nawet nie był święcie przekonany, czy szedł prosto, chociaż starał się z całych sił. Z jednej strony wydawało mu się, że przewietrzenie pomogło, przejście się, takie krótkie, z drugiej miał wrażenie, że teraz ten alkohol dopiero walnął i będzie czynił swoje spustoszenie.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Kwestia pingwinów była dość ciekawa, ale to na początku, kiedy w ogóle o nich usłyszała. Teraz już nie robiły żadnego większego wrażenia, a na pewno nie przynosiły żadnej inspiracji. Ani do rysowania (gryzmoliła koszmarnie, dlatego rysować nawet nie rysowała. Może powinna się nauczyć? Dziecku pewnie trzeba będzie rysować… Nie pomyślała o tym wcześniej, ale gdy Mujin tka sobie rysował i kreślił po notatkach w zeszyciku, to taka ją refleksja naszła. Już widziała te kotki i kurki swojego autorstwa, pokazywane dzieciaczkowi – a ten pewnie będzie lepiej rysować od niej. I jakoś tak… wprawiało to ją w melancholijno-błogi nastrój jeszcze większego wyczekiwania. I tęsknoty za czymś, czego nie miała. A było tak blisko. Niemalże na wyciągnięcie ręki. Kto by się spodziewał, że macierzyństwo da jej tyle spokoju i radości? I przed czym ona dotychczas tak uciekała…?), ani do gotowania (w końcu to ptaki…), ani do żadnych technik, które mogłaby opracować. Do niczego właściwie.
Kobieta sama sięgnęła po jedzenie, którym zagryzała herbatę. To była dzisiejsza kolacja, w końcu nie przygotowywała nic więcej, mając na uwadze, że panów czeka prawdziwe-powitanie-w-Daishi, czyli picie. A tak naprawdę to nie było żadnego rytuału, tak po prostu wypadało i tyle. Ale to dało Asace motywację, by posiedzieć dzisiaj w kuchni nieco więcej i ugotować różne rzeczy, których być może na co dzień dla dwójki osób robić nie było sensu z tego względu, że mogłyby się zepsuć. Z drugiej strony Shikarui, jak chyba każdy facet, mało nie jadł, nawet jeśli nie było tego po nim widać. Dwie porcje to była norma, a zwykle jeszcze kończył po Asace – no, może nie ostatnimi czasy, bo sama jadła więcej.
- Rozumiem. Chyba. Jak mówiłam, nie znam się na pieczętowaniu prawie wcale – wiedziała za to, że da się zapieczętować do zwoju wodę, chociaż sama tego nie potrafiła. I… wiedziała, że demona można zapieczętować w przedmiocie oraz… w człowieku. I wiedziała, że chakrę Jugo też można w kimś zapieczętować. To już całkiem sporo wiedzy – ale jak to zrobić, to nie miała pojęcia.
- Hmm… - odwróciła głowę w kierunku, w którym udał się jej mąż, kiedy Mujin o to zagadał i widać było pewne zawahanie w niej. Rozdarcie pewnego rodzaju, gdy tak patrzyła za mężczyzną, który już dawno zdążył zniknąć z zasięgu wzroku. - Dam mu chwilę w samotności. Jak długo nie będzie wracał, to go poszukam. Nie chcę go za bardzo naciskać – Shikarui, kiedy miewał te swoje alko-fochy, był jak tykająca bomba, kiedy tylko coś mu się nie spodobało. A teraz chyba nie podobało mu się ani co mówił Mujin, ani co mówiła Asaka, nie chciała go więc niepotrzebnie drażnić swoją osobą i dolewać oliwy do ognia. Dość mieli już sprzeczek o głupoty, a kolejnej nie potrzebowali, zwłaszcza nie wtedy, gdy mieli do tego widownię. Co jak co, ale Asaka bardzo dbała, by ich prywatne sprawy pozostawały tylko między nimi i nie chciała mieszać jakichkolwiek osób trzecich. Widać jednak było, że trochę się o niego martwi. - Mieszkamy razem, razem chodzimy też na misje. Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, a za niedługo będziemy mieli na głowie nowe obowiązki… Niech odetchnie tę chwilę beze mnie i moich mądrości – bo mimo wszystko Asaka zdawała sobie sprawę ze swojego mocno dominującego charakteru i osobowości, która mogła przytłaczać. Nawet Shikiego czasami przytłaczała, pomimo tego, jak dobrze się między sobą dobrali i nie było między nimi siłowania się o wpływy i o to, czyja racja będzie na wierzchu.
Te pół godziny minęły mimo wszystko dość szybko, ale Asaka i tak co jakiś czas zerkała na to, czy Shikarui nie wraca, gotowa wstać i przeprosić Mujina, jeśli byłoby to zbyt długo. Na szczęście nie było. Białowłosa zdążyła w tym czasie poprawić płaszcz na ramionach i opowiedzieć Mujinowi nieco więcej o okolicznych miejscach, albo o tym, jak najlepiej poruszać się po górach. Opowiedziała mu też nieco więcej o daishyńskiej faunie i florze, ciągnąc niejako temat pingwinów, ale poopowiadała też więcej o zwyczajach. A także uchyliła rąbka swojej własnej historii – niewiele, ale Mujin wiedział teraz, że Asaka zaczęła szkolenie z chakrą dopiero w wieku 11 lat, a nie tak jak większość dzieci shinobi – czyli dużo wcześniej. O, no i nie powstrzymała się też przed przedstawieniem swojej teorii na temat tego, ze to pozwoliło jej dłużej przeżyć, bo przynajmniej była na tyle dojrzała, by unikać niepotrzebnej brawury na swoich pierwszych misjach. No i z tym tematem właściwie zastał ich Shikarui.
Złotookiej wyraźnie ulżyło, kiedy dostrzegła męża i uśmiechnęła się do niego, gdy usiadł obok. Przyglądała mu się w ciszy, chciała się przecież upewnić, że wszystko jest w porządku, że nic się nie stało – nie mogło, przecież był tutaj cały i zdrowy. Upewniwszy się, sięgnęła po jedną z misek z mięsem w sosie i przyciągnęła ją do Shikiego.
- Zjedź coś, bo cię sieknie – jakoś miała wrażenie, że nic nie jadł. A wtedy dużo łatwiej było się upić.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

Asaka nie znała się na pieczętowaniu, faktycznie coś było chyba o tym wspominane. Oczywiście sztuka była przydatna, pieczętowanie wody, ognia, zablokowanie komuś możliwości mówienia o czymś... no zdecydowanie byłoby użytecznym posiadanie czegoś takiego. Medycy szczególnie by na tym korzystali, przez wzgląd na ogrom sprzętu który trzeba nosić. No i zawsze można zapieczętować ciało do jakiś celów. Ale to że ona nie miała tych umiejętności dobrze pasowało do narracji Mujina, dzięki czemu nie pozostawała kwestia "ej ja mogłabym to zdjąć i nawet by się Shirei-kan nie zorientował". Źle doinformowanego albo człowieka bez wiedzy łatwiej oszukać, łatwiej było manipulować i wmówić coś normalnie obarczonego ryzykiem.
- Cóż, Fuinjutsu to przede wszystkim sztuka nieofensywna. Ale potrafi być wielce użyteczna. Można, dla przykładu, zablokować komuś możliwość korzystania z chakry albo poruszania się. Albo stworzyć niedostępną dla sensorów przestrzeń. Albo nawet zablokować możliwość korzystania z konkretnej dziedziny ninja. Osobiście uznaję, że warto. - odpowiedział, prezentując także kilka przykładów na takie właśnie użycia. Z czego jedno było konkretnie jego kolejnym prototypem. Ta przestrzeń nieistniejąca dla sensoryzmu. Całkowita pustka, w której nie widać absolutnie niczego. Może powinien zaprosić Shikaruia do testów, kiedy najdzie już taka okazja? Stworzenie czegoś takiego wokoło ich domu w celu zapewniania nieco prywatności przed sensorami? Ile przysług ostatecznie będzie im użyczał przy okazji jego badań? Cholera, ta rodzinka mogła być bardzo kompetentnymi partnerami na wielu płaszczyznach. Mujin tylko utwierdzał się w przekonaniu z dalszymi rozmowami. Trafił idealnie. W normalnych warunkach nie wierzył w koncept szczęścia ani losu. Wszystko było efektem decyzji twoich i ludzi wokoło ciebie. To że Mujin był medykiem nie było przeznaczeniem, było efektem decyzji jego rodziców, efektem takiego wychowania. Tak samo to że się spotkali i że Mujin miał teraz tą rozmowę było efektem decyzji ludzi którzy ukształtowali Shikaruia, Asakę i Mujina, a także ich decyzji.
- A, rozumiem. Mam tylko nadzieję, że w jakiś sposób go nie uraziłem. - odpowiedział jedynie, pozwalając sobie na dalszą rozmowę. Pół godziny, przez cały czas miał z tyłu głowy Shukaruia i jego nieobecność. Przezornie wysłał nawet kilka ze swoich robaczków, żeby upewnić się że nie wrócił do domu czy nie zrobił czegoś głupiego pod wpływem alkoholu. Ale nie, chyba nie robił. Po prostu sobie siedział. Tymczasem Mujin otrzymał wykład na temat kultury, fauny, flory i jeszcze wielu wielu aspektów Daishi. Asaka mogła zobaczyć, że pomimo stężenia alkoholu, potencjalnie umiarkowanego, Mujin został skupiony tylko na Asace i na tym, co mówiła. Miała teraz monopol na jego aktywność mózgową. No może poza niewielkiego miejsca, żeby zarejestrować robaki wlatujące dołem kimona i dające informacje o Shikaruiu.
- Znaczy no, z tegu... tego, przepraszam, co wiem, to faktycznie taka zapobiegliwość jest jednym ze sposobów na przeżycie. Ale też znam ideę "przeżycia najsilniejszego", że należy podejmować ryzyko jak najczęściej, żeby szybko się wzmocnić i stać wysoko w hierarchii. Bo im jesteś szybciej silniejszy, tym mniejsza ilość zagrożeń. - odpowiedział, mniej więcej w momencie w którym Shikarui już wracał do tej dwójki. Niby tłumaczył to piciem się i faktycznie mogło to tak być. I nie zamierzał w to wchodzić dalej.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Ich słabość - pieczętowanie. Żadne z nich się tym zanadto nie interesowało, bo jakoś żadnemu z nich nie było po drodze do tych mistycznych znaczków, które inni potrafili tak zgrabnie pleść na czyimś ciele. Shikarui potrafił wystarczająco, żeby posługiwać się wielkimi zwojami i żeby mogli zabrać ze sobą wszystkie najbardziej potrzebne rzeczy, tak i Asaka potrafiła sobie z pieczęciami poradzić, żeby popakować swoje. Tyle do podróży wystarczyło, zarówno tych krótszych jak i tych wielkich, zakładających przejście całego kontynentu. A to, zdaniem czarnowłosego, wcale nie była taka mała przeprawa. Tak i droga Mujina w ich strony była daleka.
- Do Asaki świetnie pasuje taka idea, zawsze się pchała do przodu do każdej walki. - O czymkolwiek rozmawiali, a zdołał wyłapać, zbliżając się, że dotyczyło to, zdaje się, wspólnych misji? Czy też trwała dysputa dotycząca tego, jak je najlepiej podejmować? Nie wyłapał aż tak wiele, ale wystarczająco, żeby mieć minimalne pojęcie, gdzie się pojawił i jak. Nikt by mu nie wmówił, że Asaka należy do tych zapobiegliwych i nadmiernie ostrożnych osób, oj nie. Nie należała też jednak do tych całkowicie narwanych, które wylatywały na hurra na niebezpieczeństwa wszelakie. Stała tak pośrodku. I chociaż nie była żadną wielką bohaterką zbawiającą świat to i nie była osobą, która potrafiła całkowicie biernie patrzeć na krzywdę.
Usiadł na łydkach i z chęcią przyjął miskę pełną dobroci, czując, że mógłby chyba właśnie zjeść konia z kopytami. I jak to z facetami bywało, tak i on, choć nie najwyższy, potrafił zjeść naprawdę sporo. Chyba że akurat spędzał dzień na afirmacji życia i jego zużycie energii ograniczone było do poziomu banana czy innego mango.
- Dziękuję. - Akurat sobie zapchał dziób, szczęśliwy prawie tak, jakby dostał kolorowego lizaka, do którego mógł się przykleić na długie godziny. Wtedy naprawdę już znikał z życia, absolutnie zaabsorbowany cukrem. Zdecydowanie nie był mężem trudnym w obsłudze, co najwyżej ciężko znośnym przez swoje manipulacje i niedopowiedzenia. Przez to, że w zasadzie nic go nie interesowało i nie był emocjonalny do niczego przywiązany prócz samej Asaki. Uznawał tylko swoich idolów, a światowe doktryny miał za nic. Stosował się tylko do tego, co było mu wygodne, resztą odsuwał na bok. Cóż, czasem to on był przytłoczony w tym związku, czasem Asaka. Zwłaszcza, kiedy dla niego Asaka linię przekraczała i wyłaziło z niego szydło z worka. Ta najpaskudniejsza jego część, której raczej nie pokazywał publicznie. Ale to czasami. Bardzo rzadkimi, wyjątkowymi chwilami, kiedy coś przestawało grać i idealna maszyna, o którą się starali, zaczynała się psuć. Każda czasem miewa chwile, w których trzeba wyłączyć i włączyć, a jak to nie pomoże to kilka razy pierdolnąć. Wtedy na pewno zacznie działać.
- Cierpliwość jest przepisem na sukces. Każdą ofiarę da się upolować, nawet dużo silniejszą od ciebie, bo każda ofiara ma moment, w którym opuści swoją gardę.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

- Niee, na pewno nie, Mujin-san – nie sądziła, by uraził Shikiego. Do tego potrzeba było czegoś więcej.
Do tej pory zwyczajnie nie potrzebowała zagłębiać się w delikatną i bardzo finezyjną sztukę pieczętowania, bo raz, że zupełnie ją to nie interesowało ani nie kręciło, a dwa – miała na ten moment inne priorytety. Nie wykluczała, że może kiedyś w przyszłości złapie bakcyla i się temu poświęci, szukając odpowiednich informacji, ale na ten moment takich planów nie było. Miała co robić, wzmacniać ducha, ciało, swoje zdolności kontroli kryształu, leczenia… Wiedziała też, że warto w końcu przećwiczyć bardziej ogólne kwestie jak ninjutsu, albo być może w końcu rozwinąć swoje zdolności kontrolowania żywiołu. Ale to kiedyś. Teraz na horyzoncie była wizja wyprawy, bardzo zresztą niebezpiecznej, oraz… dziecko. Urodzenie, wychowanie. To nie była łatwa sprawa i wiele rzeczy można było po prostu zepsuć, a ostatnie czego chciała, to unieszczęśliwienie własnego zdania. Ale nie bała się tego, że będzie złą matką. A jeszcze mniej bała się, że Shikarui będzie złym ojcem – była świecie przekonana, że będzie perfekcyjny. Tak jak był idealnym mężem.
- Tak, ale młodzi myślą, że jak poznali pierwsze techniki, to są nieśmiertelni i nie potrafią odpowiednio oszacować zagrożenia. Bo przecież nie zginą, nie? Bo są tacy wspaniali – oczywiście, że bez zagrożenia człowiek nie mógł się wzmocnić. Przede wszystkim brakowało komuś takiemu odpowiedniej motywacji, bo skoro nie ma zagrożenia, to można spocząć na laurach. - Co, jaka idea? – zaczęła, wchodząc Shikiemu w słowo, po czym w sumie to się zaśmiała i uśmiechnęła. Taaa… tu ją miał. - Podczas każdej to nie. Ale jak byłam młodsza, to rzeczywiście miewałam takie zapędy. Na szczęście już ostudzone trochę przez rozum, bo zdawałam sobie sprawę z kruchości ciała i ludzkiej delikatności – ale jak się ma do użytku twardy kryształ, to też nieco inaczej się na pewne rzeczy patrzyło. Koseki chyba dzięki temu mieli nieco większą przeżywalność. Tylko tyle miała na swoją obronę. Nie można było jednak powiedzieć, że całkowicie ślepo pchała się na przeciwnika, zawsze starała się myśleć i planować ruchy dopasowując się do walki, a przynajmniej kiedyś, kiedy jej kryształ tworzył się tak koszmarnie wolno.
Lekko przejechała dłonią po plecach Shikiego, kiedy przyjął od niej mięso w sosie i zaczął zajadać. W tym czasie też dolała sobie trochę herbaty i tę czarkę, swoją właśnie, też podsunęła czarnowłosemu.
- Można powiedzieć, że połączyłam jedno podejście z drugim. Nie do końca z własnego wyboru, ale no tak wyszło, że późno szkolenie zaczęłam i późno skończyłam – nadal się szkoliła, ale już nie pod okiem ojca czy macochy. Teraz to było szkolenie na własną rękę. Szlifowanie i udoskonalanie. - Hmm? O tak, na pewno. Rozmawialiśmy jednak o tym, że dużo młodych shinobich umiera, bo nie dostosowuje swoich umiejętności do zagrożenia.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

Mujin mógł wydawać się nawet zbyt dobry. Troskliwy, starając się nie zrobić sobie wrogów. Medyk ratujący ludzi. Oczywiście po części tak było, nie twierdził że nie. Mujin w dużej mierze opierał całą swoją działalność na tym, że był człowiekiem przyjemnym w obyciu i w przebywaniu. Więc jakoś udawało mu się komunikować, przykrywać swoje nieliczne wady i generalnie utrzymywać taki właśnie obraz.
- Więc przekładasz metodykę polowań na zwierzęta do polowania na ludzi. A jeśli to na ciebie się poluje? - i to pytanie było niezwykle ważne. Z jednej strony niby wiesz jak działa łowca, więc wiesz na co czekać. Może stworzenie fałszywej chwili słabości, żeby sprowokować atak? Ale nawet jeśli wiesz że nastąpi, nie wiesz skąd. Czy to jakaś żyłka, czy trucizna w herbacie, czy to jeszcze jakieś dziwo. Z tego co bylo mu wiadomo potrzeba było dwóch rzeczy - być świadomym nadchodzącego ataku i w jakiej formie. Jak się nie wiedziało to jak można było zareagować? No własnie niespecjalnie. A jak już temat się pojawił, to warto było nieco się o niego zapytać. Nawet jeśli polowania Mujina nie pociągały, szczególnie na ludzi.
- Dziecięca naiwność. Już rola rodziców i senseia, żeby wpoić młodym zasady i co i jak. Albo nauczy się samo na swoich błędach. - opcje były dwie. Nauczy się albo nie nauczy. Nauka zawsze była okupiona cierpieniem i pomyłkami. Samodzielna nauka dawała pole do wyciągnięcia wniosków ze swoich pomyłek, a nauka przez kogoś pozwala wyciągnąć wnioski z czyiś pomyłek. Jak w medycynie - sukces zawsze wiązał się z porażką. Ratowanie życia wiązało się z jego odbieraniem. Trupy dawały informacje o życiu. Kółeczko się zamykało. Nowe = ryzyko. Każdy rozumny człowiek powinien być tego świadomy.
- Ale przyznam, Shikarui... -san., że mało po tobie widać tego alkoholu. Znaczy żadnych fizycznych objawów nie widać. - zagadał jeszcze do Shikaruia, który niewątpliwie pod wpływem nie wskazywał na to fizycznie. Mujin zastanawiał się czy aby na jego twarzy było to widać. Jakieś zaczerwienienie na przykład. Albo może jego lekki uśmiech na twarzy był efektem tego upojnego stanu. Nie no, raczej nie. Uśmiechać się przecież można było bez względu na okoliczności. Ale zauważył, że jego maniera mówienia nieco się zmieniła, była mniej płynna. Przegryzł coś znowu, musiał przyswajać kolejne procenty powoli i z umiarem.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości