W każdym razie przebrnął przez tłum bez większego problemu nie skupiając się na nim bardziej niż musiał. Zajmował się jedynie wykrywaniem zagrożeń, których nie dostrzegł pośród kibiców. Dlatego po prostu pognał dalej, tak na prawdę nawet nie interweniując w rozpędzonego wierzchowca, który tak na prawdę prowadził się prawie sam. Nishiyama jedynie nakreślał mu mniej więcej kierunek, w którym miał jechać.
Niestety spokojny jak dotąd wyścig został zakłócony. Jak zawsze musiało się coś spierdzielić i musiał się jeden z drugim wyrwać żeby coś zrobić. Gdy czarnowłosy usłyszał hałas instynktownie jego oczy zmieniły barwę na kolor szkarłatu. Od razu rozejrzał się dookoła siebie w poszukiwaniu jakichkolwiek źródeł chakry. Jeśli niczego nie dostrzegł to podjechał w kierunku hałasu, który usłyszał dosłownie sekundę wcześniej. Kwik jaki się rozległ mógł oznaczać tylko jedno - kłopoty. Widok, który po chwili malował się przed jego oczami tylko potwierdził jego obawy. Już chciał zsiadać z konia, aby sprawdzić stan obu, ale raczej nie było co zbierać, dlatego pierwsze co zrobił to ruszył w kierunku dwójki, która zagradzała tor.
Nie były mu potrzebne żadne pytania, żadne gadki, wystarczyła mu sama postawa i to, że nie widział tej dwójki wcześniej. Skracając dystans wyczekał aż zbliży się odpowiednio i złożył jedną pieczęć, aby unieruchomić od razu jednego z nich zastanawiając się co zrobi drugi i czy jest ich więcej.