Gdzieś w mieście
- Shikatsu
- Postać porzucona
- Posty: 456
- Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:47
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Shikatsu to tam takie tam, jakaś tam laska. Taka se o, ciemne włosy, niebieskie oczy, kurtka na grzbiecie, znudzona mina.
- Widoczny ekwipunek: Torba nad zadkiem. Dwie kabury na udach. Czarny płaszcz. Złożony Fūma Shuriken przytwierdzony nad torbą. Duży Shuriken przytroczony do pleców.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85101#p85101
- GG/Discord: urb#6156
- Multikonta: -
- Inoyū
- Postać porzucona
- Posty: 468
- Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
- GG/Discord: Vay#6526
- Multikonta: nope
- Aktualna postać: Mayū
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Gdzieś w mieście
Misja rangi D
Inoyū i Shikatsu
10/22
Biała Wiedźma swoimi pieszczotami wyniosła poczciwego psiaka do samego nieba. Piesek ułożył się na boku i oddał się przyjemnościom, które właśnie serwowała mu dziewczyna. Nie był zbyt energiczny, nie reagował szczególnie żywo na wszelkie skierowane do niego słowa, ale i tak było po nim widać wyraźne zadowolenie. Zdradzała go tylna łapa, która mimowolnie chodziła mu w rytm milutkiego drapanka.
Właściciel lombardu zmarszczył krzaczaste brwi na komentarz Inoyū. Namyślił się przez moment, robiąc przy tym kwaśną minę.
- No nie no, może być ich więcej. Tamta dziewucha, o której mówiłem, plus jeszcze minimum jedna osoba... no to już mamy więcej. No chyba, że ktoś ich opłaca. Jakbym coś więcej wiedział, to bym coś z tym zrobił, ale nic więcej nie wiem. - Mężczyzna był bardziej skupiony na sednie sprawy, nie na pieniądzach.
Dalszą rozmowę przerwał dźwięk dzwoneczków, które powiadomiły o nadejściu kolejnej osoby. Ichiya przerzucił na nią spojrzenie i uśmiechnął się lekko - w końcu Hisako również była całkiem ładną i przede wszystkim młodą dziewczyną. Przytaknął na słowa przybyszki, a potem spojrzał ponownie na Inojkę, które zaczęła wyczyniać swoje klanowe cuda.
- Aha... - odpowiedział po krótkiej chwili konsternacji. - Ja to zawsze mówiłem, że panny w Soso najbardziej urodziwe i utalentowane. Pewnie nie możesz odgonić się od kawalerów, co? - zapytał znowu z tym samym uśmieszkiem, który niemal na pewno oznaczał mniejsze lub większe figle w głowie mężczyzny.
- No dobra, to wezmę go do domu na ten czas. Zamykam lokal za jakąś godzinę, to możecie tu poczekać albo po prostu przyjść wtedy. Dam klucze i zostawię lombard na noc pod waszą opieką. Jak się coś stanie, to obyście się z tym uporały. Wrócę tu o świcie, dobra? - nakreślił najistotniejsze kwestie dotyczące przebiegu zadania, a potem udzielił odpowiedzi, o ile tylko pojawiły się jakieś pytania lub wątpliwości.
Tak czy inaczej, jeżeli dziewczyny zamierzały podjąć się zadania, to i tak miały jeszcze godzinkę wolnego czasu, które mogły wykorzystać na przygotowanie się lub zwyczajne przeczekanie. Gdyby bohaterki zdecydowały się pozostać w lombardzie, to właściciel dał im jakieś taboreciki, a psiaka przegonił na zaplecze, żeby młoda dama z rzekomą alergią nie męczyła się tak bardzo. W międzyczasie w lokalu pojawiła się jakaś młoda kobieta, która chciała odsprzedać pierścionek zaręczynowy. Co ciekawe, nie wyglądało na to, by miała jakikolwiek sentyment do tego przedmiotu. Zależało jej jedynie na jak najkorzystniejszej sprzedaży, więc targowanie się z Ichiyą zajęło jej kilka dobrych chwil. Ostatecznie wyszła zadowolona z lombardu z zastrzykiem gotówki.
Później sprawa przebiegła zgodnie z wcześniejszymi instrukcjami łysawego mężczyzny. Lombardzista rzekazał klucze Inoyū, do której miał nieco zaufania przez wzgląd na znajomość z jej matką, i poprosił o nie obmacywanie wyposażenia lokalu i nie włażenie do zaplecza bez potrzeby. Na koniec tylko pożyczył powodzenia i odszedł z ospałym psiakiem.
Zapadł zmrok, większość mieszkańców pochowała się już w domach. Ruch na ulicach był z czasem coraz rzadszy. Jeżeli ktoś szedł po okolicy, to najprawdopodobniej był albo podpity, albo ze straży, albo... był jakiś podejrzany.
No właśnie. Czy to za sprawą sensorycznych zdolności Yamanaka, czy poprzez nasłuchiwanie, dziewczyny mogły wychwycić z zewnątrz kilka podejrzanych rzeczy. Parę razy ktoś zbliżał się do lombardu, ale potem okazywało się, że jedynie przechodził obok. Raz lub dwa jakiś pies w okolicy swoim szczekaniem wzbudził czujność. Innym razem wracający z gospody chlejus przewrócił się gdzieś nieopodal i narobił hałasu. Później ten sam osobnik narobił szumu raz jeszcze, kiedy wybudzili go przedstawiciele służb porządkowych i próbowali go zgarnąć z ulicy.
Ogólnie rzeczy biorąc, to jeżeli dziewczyny ze sporą koncentracją podeszły do swego zdania, to miały wiele okazji do wyłapania fałszywych alarmów. Jeśli jednak ich czujność była słaba i zmogła ich senność, to na szczęście nic na tym nie ucierpiało.
Wczesnym rankiem na miejscu zjawił się Ichiya, który wypytał o wydarzenie ubiegłej nocy. Wieść o braku aktów wandalizmu chyba nieco go zawiodła. W końcu liczył na dorwanie zbirów, a tak to musiał wypłacić bohaterkom za bezczynność. Była to raczej symboliczna kwota, bo lombardziarz nie chciał zaspokajać apetytu dziewczyn. Jak sam zapewnił, znacznie większa kwota będzie wykonanie właściwego zadania. Stąd też poprosił o popilnowanie lokalu przez kolejną noc. Zasady już były znane.
0 x
- Shikatsu
- Postać porzucona
- Posty: 456
- Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:47
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Shikatsu to tam takie tam, jakaś tam laska. Taka se o, ciemne włosy, niebieskie oczy, kurtka na grzbiecie, znudzona mina.
- Widoczny ekwipunek: Torba nad zadkiem. Dwie kabury na udach. Czarny płaszcz. Złożony Fūma Shuriken przytwierdzony nad torbą. Duży Shuriken przytroczony do pleców.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85101#p85101
- GG/Discord: urb#6156
- Multikonta: -
Re: Gdzieś w mieście
Wiedziała, że powinna wyjechać z Soso już parę miesięcy temu - przedłużająca się wizyta w Saimin skończyła się tak, jak obawiała się, że skończy; Shi zrozumiała, że wpadła w obłęd.
Zaczęła słyszeć głosy - może był to głos jej sumienia? Jeśli tak, to w całym tym zajściu najbardziej przeraził ją jeden szczegół - jej wewnętrzny kompas dobra i zła nie dość, że aktualnie ją rugał i beształ, to jeszcze - co gorsza - brzmiał identycznie jak Inoyu. Złapała się za swoje nowe jasne kudły, zbyt skonsternowana faktem, że zaczyna u siebie dostrzegać pierwsze objawy popadania w szaleństwo, by przejąć się tym, że wygląda odrobinę dziwnie.
- Zwariowałam. Do jasnej cholery, zwariowałam do reszty, spakują mnie do czubków - takie złote myśli mogła usłyszeć Yamanaka, która właśnie zaczęła grzebać w głowie swojej ulubionej koleżaneczki. Shi w tym czasie, daleka od swojego zwykłego opanowania, rozejrzała się panicznie po pomieszczeniu, nie zwracając już nawet uwagi na paplaninę właściciela lombardu, by zatrzymać rozbiegane spojrzenie na Inoyu. Ta, na litość boską, miała ręce złożone w pieczęci - Shikatsu przez moment przyglądała jej się dość mętnie, zbyt rozkojarzona rewelacją o swoim szaleństwie, by jej mózg działał tak sprawnie jak zazwyczaj. W końcu jednak zrozumiała - głos w jej głowie owszem, przypominał głos Inoyu, ale jednak daleko mu było od sumienia, głosu rozsądku czy jej wewnętrznego "ja"; Yamanaka najwyraźniej wdarła się do jej głowy w jakiś sobie tylko znany, piekielny sposób, w ten sposób dyskretnie domagając się wyjaśnienia, co tu się w ogóle stało. Shi nie miała pojęcia, jak to wszystko niby działa.
- P o w i e m c i p o t e m p r z e s t a ń g r z e b a ć m i w e ł b i e. To ja. Ja jestem tą dziewczyną. To byłam ja, zadowolona? - pomyślała bardzo powoli, nie chcąc ryzykować, że Inoyu jeszcze czegoś przypadkiem mogłaby nie zrozumieć. Sama ta zdolność była w sumie tak bardzo fascynująca, jak przerażająca. Shikatsu odnotowała w myślach, by później wypytać o nią swoją kompankę. Miała nadzieję, że kapłanka nie ma możliwości nieograniczonego grzebania w jej myślach – Nara chciała jednak zachować chociaż trochę intymności.
--------------
Po odczekaniu godzinki do momentu pozostawieniu lombardu do ich wyłącznej dyspozycji, pierwsze, co zrobiła Shi, to powrócenie do swojej normalnej formy wraz z zamknięciem się drzwi za lombardziarzem. Wypuściła powietrze przez zęby z nieskrywaną ulgą, przecierając twarz dłonią, by zwrócić się do jedynej osoby, która tu z nią pozostała – do Inoyu.
- Jak się wygadasz, to cię zabiję. – zaczęła konspiracyjnym szeptem, by dźgnąć ją palcem w pierś wymownie.
Przyłożyła palec do ust, gestem sygnalizując jej, że nie zamierza więcej o tym dzisiaj mówić i że powinny skupić się na swoim zadaniu; czyli udawaniu, że ich tu nie ma. Zadanie w sumie podobało się Shi – szanse na to, że ktoś tu się pojawi, były dość nikłe, jeśli wziąć pod uwagę to, że jeden z winowajców był już w środku i pełnił rolę nocnego stróża. Noc zapowiadał się więc wybitnie nudno - zrolowała sobie swoją kurteczkę tak, by tworzyła coś pokroju bardzo nędznej podusi, i podłożyła ją sobie pod grzbiet, by w tak wygodnej pozycji zasiąść na ziemi, czekając bóg wie jeden raczy wiedzieć na co. Noc była nudna – nie raczyła zabawiać Inoyu przyjacielską pogawędką, szybko zaczęła więc zapadać w półsen, przegapiając połowę z głośniejszych hałasów, które mogły rozbudzić ich czujność. Może Inoyu lepiej wychodziło opieranie się senności – Nara nigdy nie była w tym zbyt dobra.
Rankiem ulotniła się tuż przed przyjściem właściciela, jako pretekst wykorzystując to, że niby poszła po coś do zjedzenia dla obu kunoichi. Prawda była taka, że, gdy nabyła już jakieś śniadanie, odczekała moment na zewnątrz aż Inoyu pozałatwia wszelkie interesy, by spotkać się z Yamanaką kawałek dalej. Mina jej jednak zrzedła, gdy okazało się, że wynagrodzenie było tak liche; z jednej strony praca była taka, jak lubiła – cholernie mało wymagająca; z drugiej strony jednak siedzenie tam kolejną noc bezczynnie wydawało się być strasznie nużące. Mogły jednak dać temu jeszcze jedną szansę – do dwóch razy sztuka?
--------------
I tym sposobem znowu tu wylądowały – Shi uciekła się do fortelu, by nie natknąć się na lombardziarza: ubłagała Inoyu, by poszła pierwsza z nim pogadać, a gdy ten już poszedł w swoją stronę, to dołączyła do niej na miejscu.
Noc zapowiadała się identycznie jak poprzednia. Nara znów przygotowała sobie legowisko, dokładnie w tym samym miejscu, gdzie poprzednio. Była już gotowa się kimnąć - praca marzeń.
0 x
- Inoyū
- Postać porzucona
- Posty: 468
- Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
- GG/Discord: Vay#6526
- Multikonta: nope
- Aktualna postać: Mayū
Re: Gdzieś w mieście
Widząc, że pies zaczyna być zdecydowanie zbyt szczęśliwy niż powinien, w końcu zostawiła go łaskawie w spokoju i podniosła się do pionu, uprzednio jeszcze wycierając niedbale ubabrane w psiej sierści dłonie o materiał spodni.
Uwaga, którą jeszcze chwilę wcześniej starała się poświęcać właścicielowi lombardu oraz jego przydługiej paplaninie, teraz już w całości została ulokowana na osobie Shikatsu; jej reakcja na telepatyczny komunikat była o wiele bardziej przerysowana, niż Yamanaka była w stanie przewidzieć. Nie miała teraz czasu na jakiekolwiek objaśnianie zasad działania jej telepatycznych czarów, więc jedynie przewróciła ślepiami; dezorientacja jej kochanej przyjaciółki wywoływała przede wszystkim irytację, a bezradność – przemożne rozdrażnienie.
— Co?! — zmarszczyła brwi delikatnie, w ostatniej chwili powstrzymując swoją bogatą mimikę przed ukazaniem pełni swoich możliwości, ażeby właściciel przypadkiem nie uznał tego za zbyt podejrzane — No proszę, kto by się spodziewał! Czyli stąd bierzesz ten cały hajs, który ślesz do domu?! Jesteś taka śmieszna — skwitował głos w umyśle Shikatsu, a jego właścicielka momentalnie przerwała działanie techniki. Nie potrzebowała już od niej żadnych kolejnych informacji. Dowiedziała się już dokładnie tego, czego chciała się dowiedzieć – czyli tego, że Shi naprawdę jest głupia jak but, a wszystkie pomysły w którymś momencie ich realizacji stają się niesamowicie zabawne, tak samo jak cała jej jakże rozkoszna osoba.
Przytaknęła z cieniem znużenia w reakcji na kolejne informacje od wyjątkowo rozgadanego lombardziarza. Ulotniła się wraz z momentem ogłoszenia godzinki wolnego; nie będzie przecież dobrowolnie spędzać na miejscu pracy więcej czasu, niż to konieczne. Powłóczyła się spacerowym krokiem to tu, to tam, z pewną błogością marnując czas na oglądaniu sklepowych witryn, bynajmniej nie mając zamiarudzisiajwydawać na nic swoich ciężko zarobionych pieniążków.
✧✧✧ Godzina minęła, niestety, jak z bicza strzelił. Ukryty tekst
Stawiła się ponownie, choć bardzo niechętnie, w lombardzie. Nieobecność mężczyzny wskazywała na to, że oto rozpoczęła się ta właściwa część zadania. Wypuściła powietrze z narastającym zniechęceniem, by, w pierwszej chwili zupełnie ignorując pałętającą się gdzieś w pomieszczeniu Shikatsu, podejść w stronę składowanych tutaj skarbów, oglądając je bardzo uważnie. Oceniała na oko ich wartość. Czasem też, mimo zakazu, przesuwała opuszkami palców po niektórych z nich, zbyt zaciekawiona fakturą, by tak po prostu powstrzymać się przed dotknięciem.
Tuż po tym, gdy Nara dźgnęła ją tym swoim kleptomańskim paluchem, jedynie podniosła wzrok na jej wyjątkowo rozemocjonowaną facjatę, wykrzywiając usta w grymasie bez wątpienia szyderczym.
— W takim razie umrę szczęśliwa — odparła z szerokim, niezbyt przyjemnym uśmiechem, wieńcząc wypowiedź szczerze rozbawionym rechotem. Groźba śmierci najwyraźniej przemknęła jej gdzieś koło ucha.
W przeciwieństwie do Shikatsu, która zadziwiająco szybko zaadaptowała się do nowych, niezbyt komfortowych warunków, Inoyu nie była w stanie zmrużyć ślepi ani na chwilę, zbyt przyzwyczajona do luksusów spania we własnym domku. Dopiero zaczęło zmierzchać, a już wszystko zaczęło ją uwierać; krzesło, chociaż kilka chwil wcześniej zdawało się być całkiem wygodne, teraz stało się nie do zniesienia dla jej, nieprzyzwyczajonych do tak okrutnego surwiwalu, pośladków, dlatego też większą część nocy spędziła na bezcelowym łażeniu w kółeczku, co chwila wyglądając kontrolnie z okna na pogrążoną we śnie okolicę. Sen, także w domowych pieleszach, nie przychodził jej łatwo - niezbyt estetycznie podkrążone oczy szybko stały się elementem jej codziennego wyglądu. Nie była z nich dumna. Kto by był? Cienka, niemal przezroczysta cera albinosa nie wybacza tak łatwo złych nawyków, dlatego też oprócz przebarwień, przez skórę pod jej oczami zaczęły przebijać niewielkie żyłki, sygnalizując, że z jej trybem dobowym dzieje się coś niedobrego. Przetarła zmęczone powieki, bezwiednie pogłębiając tę niezbyt atrakcyjną, brunatną barwę wokół jej ślepi.
Noc minęła bez większych incydentów.
Jak łatwo było przewidzieć, została niemal wypchnięta przez Shi do załatwienia porannych formalności z właścicielem. Odebrała tę nędzną gotóweczkę. Przekazała Narze jej połowę tuż po tym, gdy odnalazła ją czającą się w pobliskich krzakach.
Ile to jeszcze, do cholery, potrwa?
✧✧✧ Spędziła cały dzień możliwie jak najdalej od lombardu. Nie można jednak zbyt daleko uciec od swoich obowiązków, więc wróciła doń, gdy słońce zaczęło zachodzić. Tym razem przygotowała się nieco lepiej do całonocnego czuwania – przywlokła z domu jakiś suchy prowiant i poduszkę, którą mogłaby sobie podstawić pod swoje wydelikacone dupsko.
— Ej, słuchaj — zaczęła po półgodzinnym milczeniu, po czym odkaszlnęła kilka razy w zaciśniętą dłoń — może ty już wróć do domu, hm? Biorąc pod uwagę pewne okoliczności nie sądzę, by twoje przesiadywanie tutaj miało jakikolwiek sens. Trochę żałośnie wypadasz z tymi wszystkimi sztuczkami i chowaniem się po kątach, więc może jednak daruj sobie te zlecenie, a ja dokończę to sama — wzruszyła delikatnie ramionami — Znajdź sobie coś innego, nie wiem, wszystko jedno — skończyła swoją tyradę i, zerknąwszy przelotnie na ślęczącą na podłodze Shi, podparła podbródek o swoją dłoń. Nie była to do końca troska – raczej znużenie jej ciągłym strachem. Po co ona w ogóle to robiła? Czy można być aż tak głupim, by wykonywać zlecenie na miejscu popełnienia przez siebie przestępstwa?
Najwyraźniej można. Shikatsu jest tego żywym dowodem.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Gdzieś w mieście
Misja rangi D
Inoyū i Shikatsu
13/22
Po nocy przyszedł dzień, a wraz z dniem przyszła szara rutyna. Rutyna ta mogła udzielić się również dwóm bohaterkom, przed którymi czekało to samo - znowu taciężkaharówka. Czy tak właśnie wyglądała dorosłość?
Życie w wiosce płynęło tym samym rytmem, co wczoraj. Jeżeli ktoś chciałby na siłę doszukiwać się różnic, to mógłby co najwyżej odnotować minimalnie cieplejszą pogodę i późniejszy o dwie minuty zachód słońca.
Dziewczyny znały już zakres i cel swojego zadania i w tym temacie nie było żadnych nowości. Ichiya na koniec dnia zamknął interes i poczekał na dwie najemniczki, by przekazać im klucze i pozostawić je na nocnej warcie.
Zaczęło się tak samo spokojnie i nudno, jak podczas pierwszego stróżowania. Raz na jakiś czas ktoś przeszedł obok, innym razem pojawił się jakiś hałas w oddali. Śmiało można było ułożyć sobie prowizoryczne posłanie, podłożyć pod główkę podusię i spróbować kimnąć się chociaż trochę. Szkoda tylko, że koty grasujące na uliczce obok absorbowały całą uwagę i były w stanie poruszyć nawet najbardziej odporny układ nerwowy. Była przecież wiosna, a wraz z rozbudzeniem natury budził się również koci zew. W efekcie tego do uszu dziewczyn nieustannie docierały najróżniejsze dźwięki wynikające z ognistych romansów w bliskiej okolicy. Nocną ciszę rozdzierały walki kocurów, kotki nawołujące partnerów, czy też odgłosy miłosnych aktów. Ewentualne próby przepędzenia kotów miały efekt jedynie chwilowy.
Podczas tej dotąd spokojnej, ale niezwykle drażniącej nocy stała się jeszcze jedna rzecz.
Nagle rozległ się huk tłukącego się szkła, a odpowiedzialna za to cegłówka przedarła się do wnętrza lombardu i wylądowała niebezpiecznie blisko głowy Shikatsu, która najprawdopodobniej w tym momencie leżała.
Jeżeli Inoyū skorzystała ze swoich klanowych umiejętności, mogła wyczuć dwa źródła chakry, które pospiesznie oddalały się z miejsca zdarzenia.
Gdyby któraś z nich zareagowała całkiem szybko i wyjrzała przez wybite okno lub wyszła na ulicę, to mogłaby dostrzec w świetle półksiężyca sylwetki domniemanych sprawców znikających właśnie za rogiem.
Zwracając natomiast uwagę na samo narzędzie destrukcji, to w półmroku, przy lekkim wytężeniu wzroku dało się odczytać enigmatyczny, koślawy napis na glinianej cegle - "chuj".
0 x
- Shikatsu
- Postać porzucona
- Posty: 456
- Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:47
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Shikatsu to tam takie tam, jakaś tam laska. Taka se o, ciemne włosy, niebieskie oczy, kurtka na grzbiecie, znudzona mina.
- Widoczny ekwipunek: Torba nad zadkiem. Dwie kabury na udach. Czarny płaszcz. Złożony Fūma Shuriken przytwierdzony nad torbą. Duży Shuriken przytroczony do pleców.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85101#p85101
- GG/Discord: urb#6156
- Multikonta: -
Re: Gdzieś w mieście
W sumie było całkiem fajnie - drugiej nocy udoskonaliła już swoje legowisko, sprawiając, że nie uwierało jej w krzyżu tak, jak wcześniej, a Inoyu w sumie nie zawracała jej głowy. Ręce splotła za swoim łbem, nogę założyła na nogę, przymknęła zmęczone powieki - wmawiała sobie, że ma na tyle płytki sen, by nie przeoczyć żadnego niepokojącego odgłosu lub ruchu, ale dobrze wiedziała, że to nieprawda; jeśli zaśnie, to będzie spała jak suseł, a cała odpowiedzialność za pełnienie tej nocnej warty spadnie na wąskie barki Yamanaki. Nawet kocie darcie mordek nie przeszkadzało jej spokojnym drzemaniu na deskach zaplecza.
Nie było jej jednak dane zapaść w słodkie objęcia Morfeusza - minęło może pół godziny przyjemnej nudy i spokoju, gdy ciszę przerwał strofujący głos Inoyu, która najwyraźniej zdecydowała się teraz prawić jej morały. Shi otworzyła jedno oko z nieskrywanym niezadowoleniem.
- Jesteś niezadowolona, że musisz podzielić się ze mną kasą? - spytała podejrzliwie, nawet nie racząc podnieść się do mniej zrelaksowanej pozycji - Zostaję, przecież mnie nie złapie. Inna sprawa, że to ja mam do ciebie parę pytań. Od kiedy niby siedzisz mi w głowie, ty mała wiedź-...
Nie dane jej było nawet dokończyć swojego wywiadu – cegłówka, która przeleciała dosłownie centymetry od jej głowy, i hałas tłuczonego szkła skutecznie wyprowadził Narę z równowagi. Spojrzała krótko na Inoyu z dość bezmyślnym wyrazem twarzy, przez moment w ogóle układając sobie w głowie, co tu w ogóle miało miejsce – gdy jej umyśle powstał jednak ciąg logiczny zdarzeń, który sugerował, że niewiele brakowało, a z jej twarzy zostałaby miazga, poderwała się do pionu gwałtownie.
- Zaczekaj tu. Jak nie wrócę za pięć minut, to pieprz ten cholerny lombard i przyjdź po mnie – wysyczała krótko do Inoyu, by wybiec z budynku i puścić się biegiem za dwójką zbiegów, zostawiając albinoskę w tyle. Cholerni gówniarze – nie winiła ich za to, że chcą utrudnić życie temu gnojkowi Ichiyi, ba, w innych okolicznościach przyrody sama chętnie rzuciłaby tą cegłą; przez moment przeszła jej nawet myśl, by zmienić stronę, ale równocześnie wiedziała, że zaszkodziłaby Inoyu i ciotce. Zaklęła pod nosem. Sam pomysł rozdzielania się również nie wydawał się za mądry, ale ktoś musiał pilnować kantorowych kosztowności – jeszcze musiałyby płacić za straty z własnej kieszeni!
Jeśli udało jej się dogonić chuliganów i zmniejszyć dystans między sobą a nimi do mniej niż dziesięciu metrów, to zatrzymała się wreszcie na szeroko rozstawionych nogach, oddychając ciężko przez zaciśnięte zęby – nienawidziła zbędnego ruchu. Dłonie złożyła w pieczęć szczura, starając się wydłużyć swój cień i rozszczepić go na dwie wiązki – nie była w sumie pewna, jak ta klanowa sztuczka w ogóle podziała przy lichym oświetleniu w nocy, ale nie było to przecież jakieś totalne pustkowie. Księżyc, oświetlenie z domostw – musiała chwytać się tego, czego mogła.
Jeśli nie wyszło ze względu na trudne warunki pracy – cóż, nie goniła ich dalej. Jeśli będą chcieli się dalej naprzykrzać, to jeszcze wrócą; albo dzisiaj, albo następnej nocy, albo jeszcze kiedy indziej. Wróciła do Inoyu z bezradnie rozłożonymi rękami. Czekała je dalsza warta i do tego jeszcze przeciąg z okna.
Jeśli jednak jej cień popełzał posłusznie tych parę metrów, łącząc się z cieniami zbiegów i unieruchamiając ich, przeszła do drugiej części swojego genialnego planu. Westchnęła ciężko, wykonując krok w tył i zmuszając dwójkę artystów do powtórzenia tego ruchu, powoli cofając się w stronę miejsca zbrodni.
- W sumie nic do was nie mam, ale prawie dostałam tym cholerstwem w zęby – wyburczała przez zaciśnięte szczęki, cofając się powolusiu rakiem w stronę lombardu z dwójką swoich nowych kolegów. Sytuacja była wręcz niezręczna. Shi mimo mroku próbowała dojrzeć ich twarze. Równocześnie w myślach starała się też przekazać Inoyu jakieś telepatyczne sygnały, zachęcając ją do pomocy – nie do końca kumała jak działają te jej magiczne talenty. Czy ta siwa wariatka słyszała każdą jej myśl przez całą ich znajomość? Czy zna najbrudniejsze sekrety Shi?
Ukryty tekst
0 x
- Inoyū
- Postać porzucona
- Posty: 468
- Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
- GG/Discord: Vay#6526
- Multikonta: nope
- Aktualna postać: Mayū
Re: Gdzieś w mieście
Wyciągnęła wyprostowane ręce na przeszkloną gablotę, by potraktować swoje kończyny jak prowizoryczną poduszkę i oprzeć o nią całkiem już przyciężkawą głowę; z każdą kolejną chwilą godzina stawała się coraz bardziej niesprzyjająca jakimkolwiek aktywnościom, a wewnętrzny zegar biologiczny - chociaż zwykle nie był zbyt czuły na zmianę pór dnia - doskonale dawał jej o tym znać. Przez niezbyt długi czas próbowała z tym jeszcze walczyć, starając się za wszelką cenę utrzymywać ślepia szeroko otwarte, a ciało w pełnej gotowości na wypadek różnych ewentualności. Walka z dojmującym zmęczeniem była jednak cholernie nierówna; umysł zachodził mgłą, kończyny powoli stawały się bezwładne, a oczom doskwierał ten nieistniejący piasek, którego za cholerę nie mogła pozbyć się odruchowym tarciem dłonią powiek. Przymykała je coraz częściej, coraz dłużej, aż wreszcie przysnęła. Wtedy już było jasne, że to sprawka piaskowego dziadka, który z jakiegoś powodu obrał ją dzisiaj na cel.
Nie spała zbyt długo. Cztery, pięć minut. Strużka śliny pociekła wzdłuż jej, upstrzonego odgnieceniami od materiału, lica. Ocknęła się właściwie sama z siebie, niemal natychmiast ocierając resztki śliny z twarzy. Zerknęła otępiałym wzrokiem na brunetkę, która wyglądała tak, jakby miała zaraz się osunąć na ziemię i usnąć snem sprawiedliwego.
— Ja? Skądże! O co ty mnie teraz posądzasz — wybełkotała nadal dość zaspanym głosem, zautomatyzowanymi ruchami przeczesując dłonią swoje poplątane kudły. Zupełnie nie była świadoma, że od wypowiedzi Shikatsu minęło już kilka chwil, a jej odpowiedź jest reakcją dość opóźnioną — No jak to odkąd, głupia? Odkąd tutaj przyszłaś. Naprawdę myślisz, że pozwoliłabym ci tak po prostu tutaj łazić bez żadnej smyczy? Przezorny zawsze ubezpieczony, nie? — przeciągnęła się leniwie, nie fatygując się, by utrzymywać z nią kontakt wzrokowy. Szczerze mówiąc, to nawet nie wzięła pod uwagę, że dla - niezaznajomionej z jej klanowymi umiejętnościami - Shi komunikacja przy pomocy telepatii może być aż tak konfundująca; brakowało jej tej perspektywy kogoś z zewnątrz, by w ogóle wziąć to pod uwagę. Narze, owszem, potrzebne było te kilka słów wyjaśnienia, ale, na bogów, nie teraz! Jej niezaspokojona ciekawość będzie musiała cierpliwie poczekać aż na zakończenie zlecenia, gdy przejdą na nieco bardziej neutralny grunt — Jesteś taka powolna, Shi.
Huk. Trzask.
Inoyū w pierwszym momencie była pewna, że doznała właśnie migotania przedsionków. Rozespane, przeciągłe ziewnięcie płynnie przemieniło się w wyraz szczerego zaskoczenia, a nogi bezwiednie wyprostowały się, stawiając Yamanakę do pionu. Niewiele myśląc wyciągnęła rękę w stronę wrzuconej cegłówki i, zauważając na nim jakiś koślawy napis, podstawiła ją nieco bliżej światła. Chuj. Kącik ust drgnął w głupkowatym półuśmiechu.
— Czekaj, pójdę-... Czy ty w ogóle dasz radę? — uniosła lekko brew ku górze, odprowadzając ją wzrokiem aż do samych drzwi. Nie doczekawszy się od niej żadnej odpowiedzi, jedynie westchnęła ciężko i, cóż, przystała na taką strategię, ostatecznie uznając ją za najrozsądniejszą; w końcu nadal nie wiedzą, ile ich tak naprawdę może być, a gdyby obie ruszyły w dziką pogoń za tamtymi hultajami, to lombard pozostałby bez żadnej opieki.
Nie to, że wątpiła (no, może trochę) w zdolności swojej koleżanki - niepewność Yamanaki wynikała głównie z nieznajomości jej technik, jej potencjału, jej... wszystkiego. Pomimo tego, że pomieszkiwały razem od niemal roku, nie wiedziała o niej zupełnie nic. Czy poradziłaby sobie sama przeciwko dwójce potencjalnych włamywaczy? A co, jeśli nie? Czy musiałaby gdzieś zakopać jej zwłoki, czy powinna je tutaj zostawić?
Zatrzymała dłoń na kaburze, by, w razie ewentualnych odwiedzin znajomych tamtego duetu, móc ich odpowiednio przywitać. Nie mogła powstrzymać się przed złożeniem charakterystycznej pieczęci drugą dłonią, powiększając w ten sposób swój zasięg sensoryczny i licząc, że Shi jeszcze da radę się na niego załapać. O ile Nara nie wyszła poza maksymalny zasięg, to postanowiła pobieżnie kontrolować sytuację z odległości i w ten sposób sprawdzać, czy nie dzieje się coś złego. Jeśli gonitwa Shikatsu nie przyniosła żadnych skutków, to cierpliwie poczekała sobie, aż ta wróci.
Jeżeli wszystko poszło zgodnie z planem i jej cień złapał tamtych gagatków, to, nadal sprawdzając ich orientacyjne położenie, odczekała, aż Shi zbliży się do lombardu na tyle, by spokojnie mogła z niego wyjść bez ryzyka niedobiegnięcia do niego w razie napaści.
Pokonała te kilka metrów pośpiesznym krokiem, by zatrzymać się tuż przy brunetce. Omiotła zaciekawionym spojrzeniem najpierw posłusznie wlekących się razem z nią łobuzów, a potem także sam łączący ich cień, by zagwizdać z podziwem i rzucając krótkie, nieczekające na odpowiedź — Pozwolisz? — zacząć atakować swoimi lepkimi paluszkami najpierw jej kaburę, a potem także torbę i, jeśli udało jej się stamtąd wygrzebać jakąś linę lub żyłkę, to wyjęła ją i rozkazała jej obwiązać się wokół złapanej dwójeczki tak, by ich plecy stykały się ze sobą.
— O! Od razu lepiej! — ulokowała dłonie na własnych biodrach i zatrzymała całkiem zadowolony z siebie wzrok na związanej chuliganerii, by delikatnie skinąć w ich kierunku głową — Rozumiem, że to wy rzuciliście tamtą cegłę, gnojki? Nie macie nic lepszego do roboty? Nie mogliście po prostu iść spać? Ukryty tekst
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Gdzieś w mieście
Misja rangi D
Inoyū i Shikatsu
16/22
Wizja dziewczyn za dwadzieścia lat, które wykonują cały czas tę samą, nudną, nisko płatną, ale spokojną, stabilną i przede wszystkim lekką pracę, mogła być nawet kusząca, jednak prysnęła dość nagle, tak samo jak nagle roztrzaskana została witryna sklepowa. Wybita szybka była już którąś z kolei na przestrzeni ostatnich tygodni, ale jednocześnie pierwszą za kadencji duetu aniołów-stróżów.
Reakcja Shikatsu, choć całkiem przytomna, to jednak nastąpiła z pewną zwłoką. W efekcie tego sarenka z lasu, zaraz po wybiegnięciu na ulicę, dostrzegła jedynie znikające sylwetki w oddali za rogiem jednego z budynków. Nie należała do demonów prędkości i pewnie wolałaby kopytkować po ściółce leśnej, ale i tak jej sprawność względem zwyczajnego zjadacza patisonów nie była taka zła. Dotarła więc do skrzyżowania z boczną uliczką i skręciła za uciekinierami, mając już na tym etapie kilka metrów zysku.
A potem rozległ się przeraźliwy, wysoki wrzask, podchodzący trochę pod pisk. Autorem tego odgłosu był kocur, który - zajęty dotąd baraszkowaniem z kocicą - nie zbiegł z toru dwójki mężczyzn, przez co jego ogon stał się nieszczęśliwą ofiarą nadepnięcia przez but jednego z osobników.
Sprawca kociej tragedii obrócił się podczas biegu przez ramię, by rzucić okiem na źródło hałasu. Przy okazji zarejestrował ścigającą ich sarenkę, przez co nieco zestresowany narzucił jeszcze większe tempo i powiadomił towarzysza zbrodni o ogonie. Ogonie, w sensie goniącej ich osoby, nie ogonie poszkodowanego kota.
Skręcili w kolejną z uliczek, a Nara rzecz jasna podążyła za nimi. Drugi z mężczyzn w czasie sprintu celowo strącił napotkany po drodze kubeł z jakimiś gratami lub innymi śmieciami, ale przeszkoda nie stanowiła większej przeszkody dla kunoichi.
Shikatsu przez kolejne sekundy nadrobiła dystans, a niedługo później postawiła dwóch dryblasów pod ścianą. Dosłownie. Z powodu chęci zgubienia pościgu młodzi mężczyźni najwyraźniej popędzili trasą inną niż standardowa, tyle że trasa ta kończyła się murkiem wysokim na niecałe dwa metry. O dziwo, mimo kryzysowej sytuacji, zachowali się całkiem trzeźwo i wykazali współpracą. Jeden podsadził drugiego, drugi przeskoczył na drugą stronę z zamiarem późniejszej pomocy temu pierwszemu.
Ale na tym się skończyła ich dobra współpraca, ponieważ lekko zdyszana Nara osiągnęła właśnie pożądany dystans. Jej partner - cień - który nigdy nie opuszczał jej na krok, teraz wybył nagle do przodu i capnął dryblasa, który nie zdążył przeskoczyć murku.
- Z-zdrętwiałem! - wycedził zdumiony osobnik, na co ten drugi - obecnie nieco wychylający się zza murku - spojrzał to na towarzysza, to na dziewczynę, a potem bez większego zastanowienia poszedł w długą, zostawiając nieszczęśnika na pastwę Losu, który pochodził z Midori.
- A-a skąd ja miałem wiedzieć, że ktoś tam jest?! - odpowiedział całkiem sensownie, przynajmniej jego zdaniem. - Coś ty zrobiła? Puśćże mnie!
Szczupły, około dwudziestoletni koleżka, o krótkich, ciemnych włosach w czasie wymuszonego spacerku nie raz i nie dwa pewnie próbował wyprosić uwolnienie. Niestety, jego cieniste okowy zostały wkrótce zmienione na bardziej materialne - stalowe.
Obie dziewczyny wraz z jednym pojmanym znajdowały się teraz na ulicy, przy której był lombard. Przy lokalu nikt się nie kręcił, więc mogły poświęcić nieco uwagi wandalowi.
- No my, no i co? Chujek sobie zasłużył!! Ojebał naszego ojczulka w karty! Oszukał! - odezwał się żywo, ściskając przy tym pięści w gniewie. Troszkę się poszamotał, ale stalowa linka nie pozwalała na zbyt wiele.
- No weźcie mnie wypuście! Nic do was nie mam, dziewuchy. No ale dla takiego oszukańca pracować?!! - wypowiedział głośno. Nieco zbyt głośno jak na nocną porę.
0 x
- Shikatsu
- Postać porzucona
- Posty: 456
- Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:47
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Shikatsu to tam takie tam, jakaś tam laska. Taka se o, ciemne włosy, niebieskie oczy, kurtka na grzbiecie, znudzona mina.
- Widoczny ekwipunek: Torba nad zadkiem. Dwie kabury na udach. Czarny płaszcz. Złożony Fūma Shuriken przytwierdzony nad torbą. Duży Shuriken przytroczony do pleców.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85101#p85101
- GG/Discord: urb#6156
- Multikonta: -
Re: Gdzieś w mieście
Zaklęła pod nosem, niezadowolona z tego, że jeden z łobuzów zostawił swojego koleżkę na pastwę losu i wymknął się spod czarnej macki jej cienia. Brzydkie to było zachowanie – samolubne i wybitnie niesportowe, tym bardziej, że sama wspięła się na wyżyny swojej sportowej tężyzny, by za nimi pogonić. Musiała się zadowolić więc łupem w postaci połowy duo łobuzów – drobiła więc kroki idiotycznie do tyłu, wpatrując się we własne buty, byle tylko nie fiknąć tu koziołka.
- Możesz być cicho? Jak ja się wywalę, to ty też się wywalisz – wysyczała na krzykacza przez zaciśnięte zęby, holując go w ten sposób do bazy, gdzie czekała na nią Inojka. Może przeceniła te jej telepatyczne zdolności, a może Inoyu nie chciało po prostu się ruszyć jej na pomoc; kapłanka bowiem dołączyła do niej dopiero w momencie, gdy znalazła się dość blisko lombardu.
Na szczęście szybko odciążyła Shi, zajmując się spętaniem kawalera, Nara mogła więc odetchnąć z ulgą i pozwolić cieniowi wrócić pod swoje stopy, przerywając podtrzymywanie techniki. Inoyu rozpoczęła w jej imieniu przesłuchanie, mogła więc odsapnąć moment i uspokoić przyspieszony oddech – znowu pożałowała, że podczas swojego pobytu w Soso przez większość czasu miała w nosie wszelkie treningi. Powinna była teraz triumfować, a nie ledwo zipać.
- To twój braciszek? I tak po prostu cię zostawił? To normalne? – mina jej trochę zrzedła, gdy usłyszała te rewelacje; sama była jedynaczką, ale posiadanie rodzeństwa wyobrażała sobie trochę inaczej. Kto to widział tak porzucić krewnego? W tym momencie odetchnęła wręcz z ulgą, że jej rodzice nie zdecydowali się sprawić jej braciszka lub siostrzyczkę.
Na wzmiankę o kartach i tatusiu aż się wzdrygnęła, unosząc jedną brew do góry – cholera, jeśli ktoś siedział tam na górze, to teraz musiał się nieźle bawić. Czy ona miała jakiegoś pecha? Czy może lombardziarz okiwał w karty całe Saimin i po prostu można się było tego spodziewać? Z lekkim zniecierpliwieniem uciszyła knypka gestem zbliżenia palca do swoich wąskich warg.
- Puśćmy leszcza – nachyliła się bliżej ramienia Inoyu, osłaniając usta ręką; jeśli miały się naradzić, to lepiej, by ich więzień nie był częścią tej rozmowy – Powiemy facetowi, że stłuczona szyba to robota jakichś dzieci, które pogoniłyśmy. Facet odpieprzy się i da nam pieniądze.
Odchyliła się dalej od jasnej głowy Inoyu, by spojrzeć w te puste czerwone oczęta i posłać jej wymowne spojrzenie – gorzej, że nie zwierzyła się albinosce ze swoich tragicznych doświadczeń i poprzednich przygód w lombardzie, ta mogła więc ją w sumie teraz równie dobrze potraktować jak niepoczytalną, nie rozumiejąc jej dziwnej vendetty przeciwko właścicielowi lokalu u którego w sumie się zatrudniły. Może Inoyu miała jednak rację, sugerując jej, by poszukała sobie innego zajęcia? Należały jej się na pewno później jakieś wyjaśnienia, nie było jednak na to teraz czasu.
- Ty tu jesteś szefem – mruknęła do swojej partnerki, wzruszając ramionami i znów chowając zaciśnięte dłonie w głębokich kieszeniach swojego wdzianka. Nie zamierzała się jakoś wykłócać, empatyzowała z knypkiem, ale nie pałała do niego jakimś gorącym uczuciem. Cóż, miała mniej do stracenia – ona już swoje i tak nabroiła, Inoyu za to mogła zapłacić pogorszeniem kontaktów swojej matki.
Ukryty tekst
0 x
- Inoyū
- Postać porzucona
- Posty: 468
- Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
- GG/Discord: Vay#6526
- Multikonta: nope
- Aktualna postać: Mayū
Re: Gdzieś w mieście
Pęta żelaznej żyłki zacisnęły się dość boleśnie wokół ciała mężczyzny, pozwalając Narze na wycofanie swojego cienia, a co za tym idzie - zaoszczędzenie chakry. Nie miała pojęcia, jak dużo energii jest potrzebnej do tego typu manipulacji własnym cieniem, bo też skąd miała się dowiedzieć; widziała tę technikę zaledwie raz, a niezbyt kwapiła się, by jakkolwiek zacząć wypytywać o szczegóły jej mechaniki. Prawdę powiedziawszy, to niezbyt ją to wówczas interesowało. To było jakieś kilka miesięcy temu. Jeszcze wtedy, gdy naiwnie myślała, że Shikatsu w niedługim czasie opuści Soso.
Tak się jednak nie stało, a Shi - nie dość, że chyba zadomowiła się tutaj na dobre - coraz chętniej zaczęła pomagać Yamance przy drobnych zleceniach, więc zobaczenie kolejny raz jej klanowej sztuczki było tylko kwestią czasu. Teraz, gdy wreszcie ten czas nadszedł, czuła jedynie leciutką irytację na samą siebie, że nie chciało jej się przez te pół roku podjąć tego tematu. Owszem, Nara wyglądała na nieproporcjonalnie zmęczoną do wysiłku, który mogła włożyć w szarżę za dwoma podrzędnymi łachudrami. Jednak czy to przez jej brak kondycji, czy brak umiejętności w operowaniu własną chakrą - tego już nie była w stanie stwierdzić.
Początkowy samozachwyt ściśle związany ze schwytaniem chociaż jednego gagatka, szybko został wyparty przez rozdrażnienie jego hałaśliwością. Zerknęła przez krótki moment na swoją ciemnowłosą koleżankę z wyraźną pretensją, jakby to była jej wina, że przyprowadziła go do niej w nazbyt żywotnym stanie, po czym przeniosła spojrzenie na tego rozwrzeszczanego ancymona. W ślad za Shikatsu przyłożyła palec do ust. Zmarszczyła brwi.
— Po pierwsze, ucisz się — zaczęła dość surowo, wolną dłonią wyciągając kunai z kabury, by odciąć nadprogramowe parę metrów żyłki. — Po drugie... rozumiesz, o czym on mówi? — zwróciła się do Shi, lustrując ją przez kilka chwil nieco zbyt podejrzliwie. Zostanie z nią przez całą noc sam na sam nie poskutkowało, niestety, rozjaśnieniem sprawy, o której w przeddzień powiedziała jej Nara. Nadal jedynym znanym jej faktem było to, że kiedyś okradła lombard. Właściwie, to nie wiedziała nawet, czy ona go okradła, czy tylko - podobnie, jak ten duecik - porzucała cegłami z niewybrednymi napisami. W sumie, to nie byłaby jakoś bardzo zdziwiona, gdyby okazało się, że to jej koledzy po fachu. Od samego początku Shi wydawała się dość szemrana. Cholera jasna, może powinna w końcu bardziej zabezpieczyć rodzinne skarby przed jej chciwym wzrokiem?! — No nieważne. To nie jest nasza sprawa.
Nie myślała zbyt wiele nad tym, co teraz z nim zrobić. Nie zastanawiała się, bo też nad czym się zastanawiać? Sprawa była prosta: typ został złapany, to teraz trzeba go odholować do lombardu i cierpliwie czekać na poranne przybycie jego właściciela. Zacisnęła palce na jego szmatach, licząc na to, że Shi właśnie szykuje się do zrobienia tego samego; do przebycia pozostał jedynie niewielki dystans, więc jakoś będą musiały go wspólnymi siłami zaciągnąć.
— Nie mam teraz ani siły, ani ochoty na żarty, jasne? — obruszyła się, próbując zidentyfikować na jej facjacie chociaż marne resztki poczytalności. — Niby dlaczego miałby nam uwierzyć? Powie, że sobie to zmyśliłaś i nie da nam pieniędzy. Nie będę ryzykować, skoro już jednego złapałyśmy — powiedziała dosadnie, głosem niepozostawiającym miejsca na żaden sprzeciw ze strony brunetki. Innej opcji po prostu nie było. A jeśli nawet była, to panna Yamanaka ani przez chwilę nie pomyślała nad tym, by w ogóle wziąć ją pod uwagę.
— Zabieramy go — skwitowała lakonicznie.
Jeżeli Shi naprawdę zdecydowała się oddać jej pałeczkę, to Inoyū poinstruowała ją do chwycenia mężczyznę pod pachy, podczas gdy sama capnęła go za nogi, by przetransportować go wybitnie niezgrabnie i z wręcz żałosną nieudolnością do lombardu, gdzie ulokowały go w jakimś schowku.
I, cóż, z niecierpliwością wyczekiwały świtania.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Gdzieś w mieście
Misja rangi D
Inoyū i Shikatsu
19/22
Pojmany dryblas trochę się zapowietrzył, kiedy Shikatsu wytknęła mu fakt bycia wystawionym przez brata. Sądząc po minie, w jego głowie kotłowało się wiele myśli, ale ogólnie rzecz biorąc, to raczej nie wyglądał na zadowolonego.
- Na pewno po mnie wróci... zobaczysz - odpowiedział z zacięciem, próbując przekonać nie tylko swojego oprawcę, ale chyba przede wszystkim samego siebie. Nic jednak nie wskórał pogróżkami i niebawem znalazł się tuż przed sądem najwyższym w postaci Białej Wiedźmy. Ta natomiast nie była zbyt skora do jakiejkolwiek ugody. Zaproponowane przez Narę, alternatywne rozwiązanie zostało odrzucone, a chuderlawego wandala czekała kara.
Choć udało im się dorwać i unieszkodliwić cel zadania, to nie można było powiedzieć, że wszystko dalej poszło już bardzo gładko. Wręcz przeciwnie - problemy dopiero zaczęły się pojawiać. Do świtu zostało im jeszcze kilka godzin, a samo wsadzenie związanego wandala do kantoru nie wystarczało. Tak jak z jego szarpaniem można było sobie jeszcze w miarę poradzić poprzez zacieśnienie więzów, tak gorzej było z uciszeniem go. Zamknięcie drzwi do zaplecza nie odcinało dziewczyn od dosyć monotonnego słowotoku, który zaczął wylewać z siebie złapany chłopak. Wypuście mnie, pożałujecie tego, no przecież ten dziad zasłużył, nie bądźcie takie, nie macie prawa, no weźcie no, bolą mnie nadgarstki, zdrętwiała mi noga...
Jeżeli nie znalazły skutecznej metody na uporanie się z ujadaniem młodego wandala, to czekała ich długa, bardzo ciężka noc. W ostateczności zatkanie ust jakimś materiałem załatwiało sprawę, ale stłumione jęki i tak wdzierały się do głównego pomieszczenia lokalu, co mogło być niesamowicie drażniące.
Kolejnym, mniejszym problemem były zniszczenia w lombardzie. Tu i ówdzie walało się trochę szkła, także należało rozważnie rozkładać ewentualne prowizoryczne posłanie. Druga sprawa wynikająca z wybitej szyby to wdzierający się chłód do wnętrza lombardu. Pora roku co prawda była całkiem ciepła, jednak noce nie były szczególnie przyjemne. No i przy okazji teraz było głośnej słychać te cholerne koty.
Wreszcie nadszedł świt, a wraz ze świtem pojawił się zaspany, ziewający Ichiya. Znaczy się, zaspany to on był do momentu dotarcia na skrzyżowanie uliczek, bo widok roztrzaskanej witryny pobudzał lepiej niż najmocniejsza kawa. Natychmiast przyspieszył i wkroczył do lombardu. W pierwszej chwili omiótł wzrokiem półki, a potem odetchnął z ulgą. Nie wyglądało bowiem na to, żeby lokal został obrabowany. No i dziewczyny zapewne były na miejscu.
- Kto wybił okno? Dorwaliście go? - zapytał zniecierpliwiony, przeskakując spojrzeniem to na jedną, to na dru... zaraz, stop! Mężczyzna wytrzeszczył oczy w zdziwieniu, kiedy tylko spostrzegł, że Shi to Shi.
- Ej!!! A co ty tu do cholery robisz?! Zaraz cię strażą poszczuję! - wycedził, wytykając palcem ciemnowłosą złodziejkę.
0 x
- Shikatsu
- Postać porzucona
- Posty: 456
- Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:47
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Shikatsu to tam takie tam, jakaś tam laska. Taka se o, ciemne włosy, niebieskie oczy, kurtka na grzbiecie, znudzona mina.
- Widoczny ekwipunek: Torba nad zadkiem. Dwie kabury na udach. Czarny płaszcz. Złożony Fūma Shuriken przytwierdzony nad torbą. Duży Shuriken przytroczony do pleców.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85101#p85101
- GG/Discord: urb#6156
- Multikonta: -
Re: Gdzieś w mieście
- Pan przedsiębiorca dorabia sobie do interesu oszukując ludzi w karty, niezły z niego sukinkot - wyburczała Shikatsu, gdy kapłanka zaczęła dopytywać się, czy wie więcej o sprawie. Jej ton był dość obojętny, ale odwróciła wzrok na moment, nie chcąc spojrzeć albinosce w oczy. Aż za dobrze czuła na sobie jej natarczywe spojrzenie.
Skoro Inoyu podjęła decyzję, to Shi przyjęła ją z pokorą, nie wykłócając się nawet o to, czy powinny wykonać gest dobroci i puścić chuligana wolno. Uznała albinoskę za dowódcę całego przedsięwzięcia, tym bardziej, że to sama Nara upierała się, by tu zostać, nawet jeśli miało jej to przynieść jakieś moralne rozterki. Wzruszyła więc tylko ramionami raz jeszcze, zerkając na spętanego biedaka ze współczuciem - gdyby miała mniej szczęścia, to równie dobrze mogła znaleźć się na jego miejscu jeszcze parę miesięcy temu.
Jak mało jeszcze wtedy wiedziała!
Nie wykonała żadnego ruchu w kierunku tego, by uciszyć jakoś chłopaka - skoro już miał takiego pecha, że trafił na nie, to niech przynajmniej ma szanse wokalnie wyrazić swoje niezadowolenie z zaistniałej sytuacji, tym bardziej, że jego braciak nie raczył się jak na razie po niego cofnąć. Jak to się mówiło? Z rodziną najlepiej wychodzi się na rodzinnym portrecie? Aż żal jej było chłopaka.
Posadziła go więc pod ścianą przy pomocy swojej towarzyszki, uprzednio odgarniając na bok szklane odłamki, by później nie musieć wyciągać ich z tyłka delikwenta. Drzwi od zaplecza zostawiła uchylone, co nie pomagało w zagłuszaniu lamentów więźnia - z drugiej strony jednak chciała mieć jakąkolwiek kontrolę nad sytuacją w przypadku, gdyby jego krewniak jednak zdecydował się wziąć w garść i odebrać swojego braciszka. Opadła więc tyłkiem na ziemię, opierając plecy o lombardową ladę, by narzucić na siebie swoją ciemną pelerynkę, w ten sposób chroniąc się przed wdzierającym się przez rozbite okno nocnym chłodem. Gestem zaprosiła do siebie Inoyu, bo ta chyba nie miała przy sobie żadnego okrycia - niby lokalna, a nie przewidziała tego, że mogą tu wedrzeć się te słynne wiatry Soso. Jeśli się ścisną, to jakoś może zmieszczą się pod jednym nakryciem.
Westchnęła ciężko, odchylając łeb do tyłu z cieniem zmęczenia - od tych wrażeń czuła, że zaraz rozboli ją łepetyna. Przymknęła więc ciężkie ślepia - tylko na moment, nadal nasłuchując. Pozwoli sobie tylko na momencik odsapnięcia.
Momencik potrwał aż do ranka. Shi mogła być już mądrzejsza i przewidzieć, że krótkie drzemki w jej przypadku zwykle przeciągają się aż przynajmniej do kilku - jeśli nie kilkunastu - godzin. Stępiały zmęczeniem umysł jednak nie podsunął jej myśli o takim ryzyku i w tym momencie właśnie młoda kunoichi znalazła się w dość niezręcznej sytuacji - w drzwiach stał właściciel lombardu, najwyraźniej niezbyt ucieszony jej widokiem. No, nic dziwnego - wcześniej maskowała jakoś swoje oblicze, ale tym razem, jak ostatni jełop, opuściła gardę i przespała ten magiczny moment, gdy mogła się jeszcze ulotnić albo użyć techniki, która pomogłaby jej zamaskować swoją tożsamość. Siedziała więc teraz na posadzce, dość zmrożona szokiem, a Ichiya wskazywał ją swoim wielkim paluchem, spoglądając na nią z góry.
- Ja... Ja się zaraz wytłumaczę..! - wybełkotała, nadal nie do końca jeszcze widząc dobrze na zaspane oczy i czując, że na jej brodzie pozostała zeschnięta ślina. Chciała ugrać chociaż trochę czasu, by znaleźć jakąś drogę wyjścia; w głowie już kombinowała, jak wymknąć się przez stłuczoną szybę na zapleczu tak, by przy okazji nie pokroić się na kawałki o ostre szkło. Dłonią odnalazła rękaw Inoyu i pociągnęła go lekko, licząc na to, że uzyska jakieś wsparcie z jej strony - choćby odciągnie uwagę pana szefa, gdy ona rozpocznie ewakuację.
No, o ile Inoyu nie zdecyduje się oddać jednak dwóch jeńców i sprzedać ją tu i teraz, to wtedy będzie inna rozmowa.
0 x
- Inoyū
- Postać porzucona
- Posty: 468
- Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
- GG/Discord: Vay#6526
- Multikonta: nope
- Aktualna postać: Mayū
Re: Gdzieś w mieście
To było chyba najdłuższe kilka godzin, jakie było jej dane przeżyć w swoim dość krótkim, bo nadal nastoletnim, życiu.
Czas, zamiast nieubłaganie przeć do przodu, zdawał się zwalniać, aż w końcu definitywnie się zatrzymał, a dziewczyński duecik, razem z nowo poznanym, wyjątkowo rozwrzeszczanym kolegą, znaleźli się w przedziwnym limbo, z którego nie sposób się wydostać. Ani liczenie baranów, ani desperackie zagłuszanie jego krzyków poduszką nie wskórały zupełnie nic - ranek zawzięcie nie nadchodził, a jęki ich zakładnika, o dziwo, wzbierały na sile z każdą kolejną minutą. Jakim cudem ten człowiek nadal ma tyle energii? W sumie, to chyba nawet mu jej nie zazdrościła; zmęczenie, chociaż dojmujące, było już na tym etapie tak przetrwałe, że nie pozwalało jej na normalny, zdrowy sen. Jeżeli ktoś w tym momencie wcisnąłby do jej dłoni złotą rybkę i powiedział, że oto może spełnić swoje największe życzenie, to bez wahania wskazałaby ośmiogodzinny sen w swoim miękkim łóżeczku. Przyłożyła zmarnowaną twarz do zimnej, szklanej gabloty. Jej chłód mile oziębił rozgrzane od zmęczenia lico albinoski.
Shikatsu, dla odmiany, zdawała się mieć to wszystko głęboko w poważaniu. Umościła się szybciutko w swoim prowizorycznym legowisku, nakryła kocykiem i już, już była gotowa do odpłynięcia w krainę snu. Jej zamknięte ślepia i błoga facjata wywoływały w Yamanace niewyjaśnioną irytację, więc prychnęła cicho pod nosem, by chociaż w pewnym stopniu się jej pozbyć, po czym odwiedziła tego jękliwego ananasa w kantorku w celu wciśnięcia mu do ust losowej szmaty i zamknięcia za sobą drzwi, żeby jego wrzaski nie drażniły aż tak jej wrażliwych uszu. Skutek był na tyle zadowalający, że, mając nadzieję, iż Nara jest już pogrążona w głębokim śnie i nawet tego nie odnotuje, wcisnęła się pod rąbek koca i zdrzemnęła na tę marną godzinę, która jeszcze pozostała do przybycia właściciela lombardu.
Wiadomo, jak wygląda budzenie się z krótkiej drzemeczki po nieprzespanej nocy. Jeżeli jednak ktoś nie wie, to warto scharakteryzować to jednym słowem - opornie.
I tak właśnie szło te budzenie u biednej, zaspanej Inoyu, gdy Shi postanowiła szarpać jej rękaw.
— Zamknij się, no już wstaję, jeszcze pięć... — wysapała, by przerzucić swoje półprzytomne cielsko na drugi boczek i mlasnąć ospale, wracając na kolejne kilka sekund do swoich marzeń sennych o, zapewne, jakichś abstrakcyjnych, przedziwnych bzdurkach. Dopiero donośny głos mężczyzny sprawił, że dziewczę ocknęło się na tyle, by momentalnie postawić się do pionu i stanąć między nim a spanikowaną Shikatsu. Przetarła leniwie oczy, pozbywając się z kącików resztek snu.
— Dzień dobry, panie Ichiya — wymamrotała niezbyt wyraźnie — Dorwałyśmy go. Właściwie, to było ich dwóch, ale jeden zdążył zwiać. Nie przejmowałabym się tym, pewnie już nie wróci. A! Właśnie, zapomniałabym. Zostawili dla pana mały prezent — rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu, by, znalazłszy wreszcie gdzieś w kącie cegłę z napisem chuj, wręczyć ją na jego ręce — No ale to już koniec naszego zadania. Może pan sobie z nim zrobić, co tylko chce.
Dobrze, raport już zdany. W sumie, to przez krótką chwilę zapomniała nawet, że pozostała jeszcze jedna sprawa do rozwiązania. Czy powinna w ogóle interweniować? Z drugiej strony - czy wytłumaczenie Shi miałoby w tym momencie jakąkolwiek moc? Westchnęła ciężko. Chyba najciężej w swoim życiu. Boże, jaka ona jest irytująca.
— A ona... — jęknęła z wręcz demonstracyjnym znużeniem — ...proszę się nią nie przejmować. Jest kleptomanką, ona po prostu nad tym nie panuje. Wie pan jak to jest — zagestykulowała żywo — ciężkie dzieciństwo, pijący ojciec, rozstanie rodziców. Trauma na całe życie. Ona już tak ma.
Nie była na nią zła. Chyba nawet nie miała teraz na to siły. Ale, kurna, jak ona ją teraz drażniła. Obecność Shi była wówczas dla Inoyu niczym przejechanie kredą po tablicy - równie nieprzyjemna, irytująca, przenikliwie nieznośna. Nie chciała na nią teraz patrzeć; gdyby tylko spojrzała na tę jej bezradną minkę, to szybko uznałaby, że ratowanie jej dupy chyba jednak nie ma żadnego sensu. Wyciągnęła z kieszeni spodni kawałek materiału, by z jego pomocą ujarzmić odstające na wszystkie strony strąki i wcisnąć je do niedbałego koka.
— Ale już chyba to u pana odpracowała, nie? To był jej prawdziwy cel - nie chciała od pana żadnych pieniędzy, chciała odpokutować swoje grzechy. Tyle już przeżyła... jak tu się nad nią nie ulitować? — poklepała ją po głowie protekcjonalnie, przybierając na twarz wielce zmartwiony grymas — W takim razie ja przyjmę naszą zapłatę. Ona odzyskała już to, co najważniejsze — wyciągnęła wolną dłoń w kierunku mężczyzny, oczekując na niej tego słodkiego ciężaru pieniążków — czyste sumienie.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Gdzieś w mieście
Misja rangi D
Inoyū i Shikatsu
22/22
Atmosfera konfliktu, która spadła na lombard niczym piorun, była w stanie wybudzić nawet najbardziej rozespane umysły. Ton głosu, mimika i paluch, bezceremonialnie wystawiony w kierunku złodziejki, jasno wskazywały, że z Ichiyą nie ma żartów. Przez nieuwagę Nary obie dziewczyny znalazły się na bardzo kruchym lodzie, który przy nieprzemyślanym ruchu mógł roztrzaskać się tak samo, jak mocno ograniczona cierpliwość właściciela lokalu.
- Co to za jedni? - odburknął, marszcząc brwi i przyglądając się podejrzliwie Inojce. Przyjął gliniany podarek i przeczytawszy wyryty na nim napis, troszkę się zapieklił.
- Nie przejmować?! - powtórzył z niedowierzaniem, ale pozwolił albinosce dokończyć swoją kwestię. - Patologia rodzi patologię - dopowiedział później, spoglądając na moment na Shikatsu. Jego spojrzenie było pełne pogardy.
Mężczyzna z niemrawą miną wysłuchał dalszych wyjaśnień Yamanaki. Trudno stwierdzić, czy przemowa o odkupieniu grzechów w jakikolwiek sposób nim ruszyła. To, co świetnie działało w świątyni na żarliwych ludzi niekoniecznie musiało być skuteczne w kontaktach z wkurzonymi ludźmi, dla których chyba jednak sprawy materialne były ważniejsze od duchowych.
Spojrzał na otwartą dłoń białowłosej, ale nie wykonał pożądanego ruchu, jakim było sięgnięcie po pieniądze.
- Równie dobrze to może odpokutować razem z tymi wandalami - zaczął dosadnie. - Zawezwę straż żeby zgarnęła tamtego parszywca. Jak wrócę ze strażnikiem i pani kleptomanka dalej się będzie tu kręciła, to czeka ją to samo.
Nie pozostawił pola do dyskusji. Wyszedł praktycznie od razu po ostatnich słowach, ignorując ewentualne uwagi, jeżeli takowe się pojawiły. Inoyū musiała więc popilnować pojmanego jeszcze przez parę chwil, a Shikatsu mogła pójść za głosem rozsądku i ulotnić się, póki była na to okazja. No chyba, że postanowiła pozostać na miejscu i jeszcze bardziej rozzłościć Ichiyę swoją obecnością, ale wtedy czekały ją niezbyt przyjemne reperkusje.
Po kilkunastu minutach lombardzista zjawił się w swoim lokalu w towarzystwie dwójki strażników. Tamci poszli na zaplecze, by przejąć chłopaka, który po całonocnym szamotaniu nie miał już za wiele energii na stawianie oporu i wykłócanie. Tymczasem Ichiya, wciąż lekko poddenerwowany, podszedł do Inojki i wręczył jej całkiem przyzwoitą wypłatę za wykonane zadanie.
- Tyle powinno wystarczyć - oznajmił nieszczególnie sympatycznym tonem i na tym właściwie zakończył interakcję z białą wiedźmą. Jego brak humoru był jak najbardziej uzasadniony.
Młody osobnik trafił do aresztu, gdzie spędził kilka kolejnych dni. Mimo wszystko jego działania nie były ciężkimi przestępstwami, więc skończyło się na grzywnie i przymusowych pracach społecznych. Drugiemu z braci też nie uszło to na sucho. Ichiya natomiast w końcu odetchnął z ulgą i wstawił nowe okna, nie martwiąc się, że i te zaraz zostaną zniszczone. Mógł wrócić do dalszego prowadzenia biznesu i kontynuowania innych, pobocznych interesów. Akty wandalizmu stały się przeszłością, po których jedynym wspomnieniem była tylko jedna, samotna cegła z bardzo elokwentnym napisem.
To wszystko jednak zapewne pozostawało poza zakresem wiedzy bohaterek. Tych bowiem interesował przede wszystkim pieniądz, a ten - trzeba przyznać - nie był wcale taki zły.
- Misja zakończona powodzeniem. Gratuluję :")
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości