Pierwszą myślą jaka naszła chłopaka było to, że nie dane mu będzie zaznać spokoju. No ale trzeba było wykonać polecenie które jasno kazało się mu zwijać dlatego popędził ile sił w nogach oddalając się od walczących. Trochę przykro, że nie było mu dane obejrzeć starcia. Zwłaszcza, że zapowiadało się na zaprawdę udane. Kruk, który miał przyjemność lub też nieprzyjemność stanąć w szranki z Yukim musiał być niezwykle silny skoro nie przejął się zbytnio lodową pułapką. W końcu kula ognia zapewne pochodziła właśnie od niego. Szczerze mówiąc patrząc po tym jak został potraktowany przez lidera powątpiewał, że miał jakieś wsparcie to musiał być właśnie on.
Teraz skoro uciekał. W sumie nie wiadomo przed czym, chyba po prostu by nie dostać rykoszetem jakąś pędzącą z wyjątkową prędkością techniką zaczęły się przemyślenia na temat ostatnich wydarzeń. Zachował się niezwykle lekkomyślnie. W sumie cały czas był. Latał jak idiota z aktywnym sharinganem tracąc niepotrzebnie chakre dlatego niemal natychmiast go dezaktywował. Gdy już to zrobił nadeszła prawidłowa pora na rozważania. Czy wykonałby swoją misję gdyby nie zaatakował nieznajomego? Być może miałby czas by spalić całe laboratorium, a tak tylko zostało zawalone. Niby misja wykonana, ale ktoś bardzo zagorzały mógłby spróbować się do nich dostać. Dlatego też może i dobrze robił unikając póki co w sumie nie z własnej woli przeznaczenia jakim było pójście z krukiem zwłaszcza, że jak stwierdził on już należał do nich. W każdym razie miał już tego wszystkiego dosyć. Po prostu chciał by ta pierdolona wojna się skończyła, by mógł znowu udać się do gorących źródeł i podglądać panienki. Sama myśl o tym dodawała mu otuchy, ale z drugiej strony wywołał potworny ból. Przypomniał sobie o dotkliwej stracie, obiekcie swoich chorych, podchodzących pod coś zwyrolskiego fantazji erotycznych. Obiekt ten zabił własnymi dłoniami i uderzyło go teraz poczucie winy. Może jednak dało się coś zrobić? Uderzenie to nie było jednak czymś czego nie dało się pokonać. Gdzieś tam głęboko zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę nie mógł zrobić nic. Taka była smutna prawda. Był słaby, zbyt słaby by móc kogokolwiek ocalić. Być może dlatego właśnie żył, być może to był właśnie jego cel w życiu stać się silniejszym by móc ochraniać osoby na których mu zależało, a może było to co innego. Trudno było oceniać jak potoczy się jego los. Póki co pewnikiem było jedynie to, że biegł do przodu. Dziewczyna zrobiła zapewne to samo. W sumie nie zwrócił na nią uwagi trzeba było to wreszcie zmienić. Właśnie ta ciekawość pozwoliła mu zapomnieć przynajmniej na moment o morderstwie bo należy to nazywać po imieniu. Morderstwie bliskiej mu osoby na swój własny sposób - Iwaru. Nie zwrócił nawet uwagi czy biegnie ona razem z nim, czy może popędził w dal sam. Dlatego też instynktownie wypalił bez patrzenia co się wokół niego dzieje.
- Jak ci na imię?
Trzeba było jakoś zacząć. Być może tekst nie był zbyt inteligentny, ale z drugiej strony w chwili obecnej nie przychodziło mu nic szczególnie interesującego jak i adekwatnego do głowy, a jakieś rozpoczęcie dialogu o ile była przy jego boku mogło nie tylko mu, ale i jej dodać chociaż odrobinę odwagi. W sumie czy się bała? Coś mu mówiło, że niekoniecznie tak musiało być. On w każdym razie przeżył już tyle, że owego strachu nie odczuwał. Ucieczka w sumie była już zwykłą rutyną, być może i nawet odwlekaniem nieuniknionego - spotkania z "szefem", który wyłoni się z ciemności, która ogarnęła całą prowincję. Wojny Uchiha z Senju...
Wojna ta była w sumie równie bezcelowa jak jego wyprawa do laboratorium. Niby miał zniszczyć te plany, ale tak naprawdę został pozostawiony z irytującym go typem na pastwę losu przez Kruka. Trudno było oceniać dlaczego tak postąpił. Być może miał coś innego do roboty no bo przecież chyba nie chciał się ich pozbyć. To byłoby zbyt niedorzeczne. Przecież mógł to zrobić od razu. Z drugiej strony pozwolił mu zabić Iwaru więc może czerpał z tego pewną satysfakcję. Pojawiała się ona gdy mógł oglądać ludzkie cierpienie. Była to pewna forma sadyzmu w końcu był niesamowicie tajemniczą postacią o której trudno było cokolwiek sensownego powiedzieć. Szczerze mówiąc Shinji miał nawet nadzieję go spotkać, gdyż czuł się obecnie zagubiony. Rozwój wydarzeń pod wejściem do "paszczy diabła", a raczej walka która nawiązała się pomiędzy Yukim, a Krukiem. Nie wiedział co o niej myśleć. Po prostu mieli uciekać. Pytanie brzmiało dlaczego?! Chcieli go było go im oddać. Nie rozumiał jego logiki...
Po raz kolejny rozważania okazały się pewną ignorancją. Nawet gdy usłyszał odpowiedź na swoje pytanie skierowane w kierunku dziewczyny i być może pytanie zwrotne pytające o jego imię nie odpowiedział co mogło wywołać u niej pewien dyskomfort, a być może uczucie ignorowania, a może było to tylko urojenie? Przez tą wojnę dosłownie pierdoliło mu się we łbie. Dlatego też zatrzymał się i odwrócił w pewnym kierunku... Kierunek ten był rzecz jasna stroną po której według jego mózgu powinna znajdować się Kazumi. I wydusił z siebie słowa.
- Moje imię Shinji, Shinji Uchiha. Wydaje mi się, że oddaliliśmy się już odpowiednio. Co ma być to będzie.
Być może właśnie mówił sam do siebie, a może nie. Być może słowa, które wypowiedział poszły w pustą przestrzeń, a on właśnie patrzył na drzewo lub skałę. Pozostawała jednak nadzieja, że nie popadł w totalną paranoję przez te wszystkie pieprzone wydarzenia... Cóż miało się to dopiero okazać.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
Siła: 11 | 21
Wytrzymałość: 5
Szybkość: 41 | 51
Percepcja: 41 | 61 (Shar)
Psychika: 1
Konsekwencja: 1
Chakra: 16%