Dom rodzinny Asaki

Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Asaki

Post autor: Asaka »

Kolejna gra, kolejne niedopowiedzenia, rozsiewane celowo ręką kogoś, kto rolnikiem nie był. Jednak nie musiał być, wystarczyło, że gleba, którą upatrzył sobie do posadzenia zalążków nieprawdziwej historii była żyzna i chętnie przyjmowała nasiona. Wyrzucone ot tak z koszyczka pełną garścią trafiały na tę glebę, która chętnie je przyjmowała, nawet nie trzeba było ich zakopywać, ni podlewać, bo ta ziemia była wystarczająco wilgotna, by z ziarna zaczęły wyrastać pierwsze pędy. Rzeczywiście Shikarui dokładnie wiedział co robi i jaką reakcję otrzyma, bo Minako wyglądała na zszokowaną i to nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Patrzyła na niego przez chwilę, po czym na kilka długich sekund spuściła wzrok, a w tym czasie jej mózg dopowiedział sobie dokładnie to, czego życzył sobie Sanada. Sugestia była tak oczywista, że nawet ślepy i głuchy by ją wyczuł. Pytania? Nie były potrzebne. Wszyscy wiedzieli o tym, jak Uchiha potraktowali lwią część przedstawicieli Jugo. Po zachowaniu i postawie Shikiego, Minako podejrzewała, że jego rodzina uciekła przed Pogromem w jakiś inny zakątek świata, jednak teraz wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. Nie, nie zamierzała drążyć tego tematu, nie zamierzała zadawać kolejnych pytań. Podniosła głowę niezrażona, w jej oczach widać było współczucie kierowane do Sanady, zaś jej usta wygięły się w lekkim pokrzepiającym uśmiechu. Asaka też o tym nie wiedziała. Nie pytała. Podświadomość ją nie oszukała, dobrze czuła, że to nie jest temat, który Shikarui chciałby poruszać - zresztą to zwykle działało tak, że jak pytasz o czyjąś rodzinę, to za chwilę padają pytania o twoją, a… ona nie chciała kłamać. Nie do końca też chciała o tym rozmawiać, przynajmniej na początku tej znajomości, bo teraz…? Teraz nie byłoby takiego problemu. I chyba najwyższy czas był o tym porozmawiać, skoro przy stole wychodziły takie tematy… Asace też było przykro to słyszeć. I gdyby nie to, że siedziała z nimi jej matka, to nie powstrzymałaby się i złapałaby czarnowłosego za rękę, chcąc dodać mu tym otuchy. Ona też nie miała w tym temacie nic do dodania i gapiła się w czarkę, w której znajdował się żółtawy płyn zaparzonej herbaty.
- Rozumiem. To dlatego się tam poznaliście - Minako nie miała na tym polu więcej pytań.
Doskonale rozumiała kwestię honoru i spłaty długów, długów życia - a jeden z tych długów, o długich, białych, prostych włosach i złotych oczach siedział obok przy dużym stole. Nikt w tym domu nie kwestionowałby tak honorowej rzeczy. A skoro obecna liderka klanu Uchiha zdecydowała się zadośćuczynić Jugo za wyrządzone im krzywdy, to też nie miała prawa tego negować. To nie był prosty temat, chyba cała trójka zdawała sobie z tego sprawę - a Koseki nie pytała co to był za dług. Zaś Asaka pytać nie musiała, akurat tę historię, bardzo skrótowo, słyszała. Nie była więc zdziwiona.
- Niezupełnie. Hyuga Reiko jest wyśmienitym dyplomatą i w zasadzie ani Daishi ani Soso nie było negatywnie nastawione do Kyuzo. Łatwiej byłoby podejrzewać, że między nami i Yamanaka wybuchnie wojna - Minako uśmiechnęła się kątem ust, jakby chcąc zaznaczyć, że nie mówi do końca poważnie, ale nie był to też żart.
Wszyscy wiedzieli, że Koseki Kazuo zazdrośnie patrzy na urodzajne ziemie Soso, choć starali się trzymać neutralne stosunki. Jednak łatwiej byłoby uwierzyć, że to na tym froncie wybuchnie wojna, a nie przeciwko całkowicie neutralnym dla siebie prowincjom, które niczego od siebie nie chciały. To, i każdy wiedział też o porywczym charakterze lidera Kosekich, zaś pozostała dwójka shirei-kanów nie słynęła z takiej wybuchowości. Dlatego, przynajmniej z punktu widzenia osoby mieszkającej na samym krańcu świata, na wypizdowie górnym, konflikt zbrojny jaki toczył się za wschodnią i południowo-wschodnią częścią granicy, był kompletnie niezrozumiały.
Minako była w swoim żywiole. Prezent świąteczny, który pojawił się nieco prędzej u progu domu zaczynał się rozrastać coraz bardziej. Przede wszystkim nie spodziewała się, że kiedykolwiek będzie prowadziła rozmowy z chętnym, dobrze urodzonym młodzieńcem, który będzie starał się o rękę jej adoptowanej córki. Naprawdę - sądziła, że przy jej wieku, charakterze i nieszczęsnym urodzeniu, Asaka po prostu któregoś dnia przyjdzie i oznajmi, że znalazła dla siebie męża, a oni - to jest jej rodzina - będą musieli się z tym faktem pogodzić, ciesząc się, że przynajmniej w taki sposób zapewni ciągłość rodowi. Istniała też opcja, że jeżeli Asaka wsławi się i okaże się naprawdę uzdolnioną kunoichi, to ich lider, chcąc zawiązać jakiś sojusz, zdecyduje się ją za kogoś wydać, jeżeli do tego czasu sama sobie nikogo nie znajdzie - ale to była ostateczna opcja i raczej nikt w rodzinie w to do końca nie wierzył. Teraz zaś, dzisiaj, to nie Asaka oznajmiła, że wybrała sobie męża, a ich gość, osoba, z którą podróżowała ostatnie kilka miesięcy, sam się zaoferował.
- Tak, z panem domu - Minako potwierdziła jak nazywa się ojciec Asaki, a jej mąż, skinieniem głowy i uśmiechem. I rozpromieniła się jeszcze bardziej, gdy Shikarui stwierdził, że dobrze się nią zaopiekuje.
Czy było to wyznanie miłości? Bardziej brzmiało to jak biznesowa rozmowa - a wiadomo, biznes jest biznes i pewnie Minako powinna dopytywać bardziej, żeby ugrać dla swojej rodziny jak najwięcej. Ale… To była Asaka. Asaka, której przecież nikt nie chciał, ze względu na jej urodzenie - bo przecież nie przez nazwisko, ono się chociaż zgadzało. Zresztą co tu było do ugrania? Jugo powiedział przecież, że jego rodzina nie przetrwała pogromu Uchiha. Dla białowłosej nie było to wyznanie miłości, tak daleko się nie zapędzała, ale… Było to pewnego rodzaju zapewnienie, że pojutrze nie zniknie na drodze do Nawabari, by już nigdy nie wrócić. To brzmiało jak pewna obietnica, że będą mieli dla siebie jeszcze dużo czasu, by poznać się lepiej - siebie i pewne uczucia, których najwyraźniej sami do końca nie rozumieli. Przecież i ona nie wypowiedziała żadnego wyznania miłosnego; nie powiedziała mu przecież nawet, że zawrócił jej w głowie… Choć czy była potrzeba, by o tym mówić? Wystarczyło wrócić wspomnieniami do tych kilkudziesięciu minut wstecz, do tego, czemu się poddali niemalże tuż pod nosem niczego nieświadomej Minako. Na samą myśl policzki Asaki jeszcze bardziej zapłonęły, ale jej uroda skutecznie hamowała robienie z niej piwonii czy buraka. Właściwie zawsze rumieniły się tylko jej policzki i też nie jakoś mocno, choć przy jej alabastrowo bladej cerze i tak było to widoczne. Teraz myśli jej nie zdradziły, bo wyglądało to tak, jakby rumieniec pojawił się na jej twarzy ze względu na słowa, jakie padły. Ze względu na tę deklarację - bo tym to przecież było. Nie odzywała się. Ale Minako ją znała. Gdyby jej to nie odpowiadało, gdyby cokolwiek nie pasowało jej w słowach, które tutaj padły, Asaka nie unosiłaby głowy i nie odpowiadała Shikaruiemu spojrzeniem na spojrzenie, a pierwsza krzyczałaby, że „nie, nie zgadzam się na nic!” - a żadne takie słowa przecież nie padły i nie miały paść.
- Nie narzucasz się. Dla mnie to sama przyjemność, więc proszę… Nie krępuj się. Nasz dom stoi dla was otworem. Chciałabym się nacieszyć córką dłużej niż dwa dni.
- Ja nigdzie nie idę, mamo. Shikarui chciał sam się wybrać do Nawabari, ja tu zostanę i poczekam. I tak chciałam poprosić ojca, żeby ze mną poćwiczył - Asaka odezwała się w końcu, a przecież można było odnieść wrażenie, że zapomniała jak się mówi.
Nie zapomniała. I prawdę mówiąc sama była w szoku na to, że Shikarui zaproponował, żeby wydali ją za mąż za niego. Nadal była, szok nie mijał. Ona sama nigdy nie spodziewała się, że ktoś poprosi o jej rękę. Swoją drogą - sprytnie to rozwiązał, bo teraz Minako na spokojnie przedstawi sprawę jej ojcu, a ten pewnie stwierdzi „bierz ją!”, zadowolony, że ktoś ją chciał i że problem sam się rozwiązał.
- O. No to w takim razie ustalone - Minako rozpromieniła się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe. Uwielbiała przyjmować gości, uwielbiała uszczęśliwiać innych. Jak dla niej, Shikarui mógłby tu siedzieć cały czas i nigdy nie stwierdziłaby, że się narzuca. Ale znając życie i Asakę, to pewnie w końcu będzie chciała się gdzieś ruszyć. Kiwnęła głową potwierdzając, że zima plus walczące państwa to słaby moment na ekspedycję gdzieś dalej. A góry… Asaka znała te góry, poradzą tu sobie nawet w zimie.
- Prawda - potwierdziła, zaczepiona przez Shikiego, na którego ponownie podniosła spojrzenie złotych oczu. Jej rumieniec nie zniknął, w ogóle… tutaj ciągle było tak… gorąco? - Shikarui nie bardzo pamięta Daishi, więc chciałam mu trochę pokazać jak tutaj wygląda.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Asaki

Post autor: Shikarui »

Zastanawiał się, co by o nim Asaka pomyślała, co by powiedziała, gdyby poznała prawdę. Byłaby zła? Zobaczyłby zawód w jej oczach, obrzydzenie, spisanie na straty, przez które chciałaby się wycofać ze wszystkich słów i gestów? Nie było ich wiele, nigdy nie padły słowa o wielkiej miłości, jeszcze nie istniały wielkie zobowiązania. Nie myślał o tym dlatego, że się bał, że naprawdę bolała odpowiedź, która mogła się pojawić - ale jednak mogło zaboleć. Ba, na pewno by zabolało. Nie mógłby zaprzeczyć, że nic go to nie interesowało w uczuciach głębszych, że to tylko i wyłącznie kwestia ciekawości, bo chciał wiedzieć, co Asaka zrobi w każdej sytuacji. To, że nie mówił o tym otwarcie nawet przed samym sobą i zachowywał milczenie, szło swoją drogą. Nie miałby wielkich oporów przed tym, żeby jej powiedzieć prawdę, ta przeszłość musiała być jednym wielkim sekretem przez konsekwencje, jakie niosła. Na to, by odpowiedzieć za dawne zbrodnie, nigdy ponoć nie było za późno.
- Czy wie pani coś o tym, żeby Koseki mieszali się w sprawy wojny? - Przerobili już ten temat z Asaką, przerobili go i na granicy. Strażnicy spoglądali na nich podejrzliwie, nieufnie, o dziwo nie dlatego, że był wśród nich on, Jugo, a dlatego, że była drobna Koseki, która unosiła się dumą - przynajmniej on mógłby przysiąc, że to właśnie robiła. Odwalała za nich robotę, pomagała im, były papierki, wszystko się zgadzało, więc nie mogli, tylko ze względu na plotki, powiedzieć “nie”. - Spotkaliśmy się z twierdzeniem, że Koseki wspiera wojsko Hyuga. Dość mocno. - Nie użył słowa “plotki”, bo na słowo “plotki” zazwyczaj była tylko jedna odpowiedź: aaa wiesz, młodzieńcze, jak to z tymi plotkami! No wiedział, dlatego pytał - a było to tak, że każda plotka zawierała ziarnko prawdy, tylko czasem nie było oczywiste i powiedziane w przesłaniu wprost, a skryte, należało spoglądnąć na jej przeciwieństwo, bardzo dobrze się nad nią zastanowić. Aż w końcu - przekonać się samemu, czy była tylko fałszem rozsiewanym dla fermentu, czy prawdą mówioną między żartami.
Był zadowolony z przebiegu rozmowy, z samego siebie i z tego, że Asaka nie zaprzeczyła - bo mogła, wręcz się nieco tego spodziewał. Uważał, że jest bardzo niezależną osobą - zresztą tak jak on. Wilk i jaskółka. Łatwiej było podążać wilczymi śladami, kiedy można było oglądać je z góry, a jednak wciąż i wciąż można się było pomylić i popełnić jeden, znaczący błąd. Ba! - wiele błędów! Gdy wgłębienia w ziemi nie tworzyły jednej ścieżki, a były rozgałęzieniem na dziesiątki innych. Na szczęście ta konkretna wilczyca chciała kroczyć u jego boku i nie było jej na łapę zbaczać w leśną gęstwinę. Chociaż rzeczywiście - to brzmiało o wiele bardziej jak rozmowa biznesowa. To nie tak, że nie miał zupełnie niczego do zaoferowania - rodzina zginęła, ale odziedziczył szlachetną krew, czyż nie? Ha, dobre sobie… W tym mógł mieć spadek, do tego miał dom w Sogen, służył pod silnym klanem, z którym wszyscy na kontynencie musieli się liczyć. Więc nie, to nie było wyznanie miłości, ale i Asaka nie była towarem. Za to zapewnienie, że nie zniknie z dnia na dzień - o tak, to zdecydowanie było to. Zapewnienie, że zamierzał wrócić, bo zamierzał! Przecież w Nawabari zejdzie mu ledwo kilka dni, będzie tutaj zanim Asaka zdąży się obejrzeć, zwłaszcza, że ta planowała w tym czasie potrenować. Skinął głową na jej potwierdzenie, że zamierza wybrać się sam. Nie dlatego, że miał przed nią jakieś tajemnice, których nie mógłby jej wyjawić, ale czasem są takie rzeczy, które trzeba załatwić po prostu samemu, żeby poczuć, że zrobiło się to odpowiednio. W ten dobry sposób, który nie pozostawi w przyszłości żadnych wątpliwości co do własnych intencji i uczuć.
- Kiedy wrócę porozmawiam w takim razie z panem domu. Pojutrze rano zapewne wyruszę. Chyba wspominałem, ale nie spodziewam się zniknąć na dłużej niż tydzień. Muszę uporządkować rodzinne sprawy. - Wyjaśnił pokrótce, domyślając się, że żadna z pań nie będzie wnikać, a na pewno nie teraz, przy obiedzie. - Jest pani doskonałą gospodynią, nie skorzystać z takiej gościnności byłoby grzechem. - Shikarui nie przepadał za słodzeniem ludziom, zdecydowanie bardziej lubił ich obrażać, wbijać im igły w najczulsze punkty, być tą igłą, która boli. Emocje były wtedy o wiele bardziej żywe i ciekawe. Chociaż tak naprawdę wolał pozostawać z boku i nie mówić o niczym. Tu dobrał odpowiednią rolę, ale w tym wypadku był wdzięczny za gościnę, poza tym to była jednak matka Asaki, no i… jakoś nie dało się jej nie polubić. Miała w sobie coś przyjemnego, co przyciągało go jak ćmę do płomienia - tą, co nie spali skrzydeł, bo przysiądzie tylko obok, nie pchając się w objęcia czerwieni.
- Mm… - Przełknął na spokojnie kęs ryżu. - Potem mamy jeszcze wiele planów, więc będę pilnował Asakę, żeby tym razem pisała listy.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Asaki

Post autor: Asaka »

Co by powiedziała, co by pomyślała, co by zrobiła… To rzeczywiście brzmiało jak spora tajemnica, zastanawianie się nad tym, jak mogłaby zareagować, usłyszawszy prawdę o nim i jego rodzinie z jego ust. Wiele zależało od tego w jaki sposób by jej o tym powiedział, jak by się przy tym sam zachowywał, czy powiedziałby wszystko czy jednak tylko część, pomijając pewne fakty - tak jak ona zapomniała mu powiedzieć dlaczego właściwie była w Seiyamie, a nie w wiosce, w której przyszła na świat. To tylko szczegóły - tak powiedzieliby niektórzy - tak, szczegóły, ale one tworzyły całą historię. I w hipotetycznej opowieści Shikaruiego te szczegóły też byłyby tak bardzo ważne. Jednak jej reakcja mogła być skrajna, nie należała do najbardziej tolerancyjnych osób; Shiki się obawiał i pewnie słusznie, jednak białowłosa mogła go jeszcze zaskoczyć. Aż tak krystalicznie czysta to ona nie była. Nosiła w sobie czarną, mroczną stronę, która spisywała na straty bardzo wielu ludzi, jak tamtego Hyugę na szlaku. Istniała też całkiem spora szansa, że na tę listę Shiki wcale by nie trafił. Ba, możliwe nawet, że nawet by się o nią nie otarł. Ale… To tylko domysły. Możemy sobie tak zgadywać i gdybać do końca świata i jeden dzień dłużej.
- Jeżeli tak, to tylko pojedyncze osoby i z własnej woli. Nasz lider oficjalnie nie poparł żadnej ze stron, jesteśmy, hm… neutralną wyspą pomiędzy morzem na północy i zachodzie, a wojną na wschodzie i południu - Minako nawet nie zastanawiała się długo nad odpowiedzią. - To kłamliwe stwierdzenie. Nie popieramy ani Hyuga ani Yamanaka, jak już mówiłam. Szliście przez Soso? Jeżeli tak mówią to nic dziwnego, przed wojną byliśmy w bardzo przyjaznych stosunkach z Kyuzo. Ale nie stoimy po ich stronie.
Jedyne, co zrobił Koseki Kazuo, to rozmówił się z liderami Hyuga i Yamanaka, żeby zaprzestali robienia problemów Kosekim i Jugo na granicy, a znając jego, to dokładnie wtedy pogroził im wojną ze swojej strony. Natomiast żadna ze stron nie mogła sobie pozwolić na walkę na dwa fronty. Karmazynowe Szczyty pogrążyłby się wtedy w pożodze i kto by wygrał? Rody wycieńczone już walką między sobą czy trzeci gracz, który włączył się do sprawy dużo później…? No właśnie. Zapewne poparłby którąś stronę, a ta trzecia zostałaby dosłownie zmiażdżona. Tylko czy na tym by się skończyło? Może tak, może nie, jednak najwyraźniej Daishi nie było na rękę ładować się w to bagno, jeszcze o takiej porze roku, a rody zaczęły przepuszczać Jugo i władców kryształu. Więc wszystko wskazywało na to, że przynajmniej na razie na tym polu będzie spokój.
Zaprzeczenie? Oczywiście, że mogła zaprzeczyć. I gdyby to był ktokolwiek inny - to nie trzeba było wcale długo czekać. Gdyby to nie był Shikarui… to nie doszedłby nawet do drugiego zdania i chyba wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu mieli tego pełną świadomość. Pytanie tylko kto był bardziej zaskoczony całą sytuacją i reakcją na nią - Shikarui, Minako czy sama Asaka? Jej twarz była jak otwarta księga, z daleka było widać, że jest zaskoczona, więc jej macocha nawet przez moment nie podejrzewała, że cała sprawa jest ukartowana tylko po to, by się o nią nie martwili, ani że zrobili to tylko po to, by sprawić przyjemność rodzicom, których pyta się o zgodę. Przez dłuższą chwilę Asaka wyglądała jakby ją zamurowało, jakby ktoś ją skrystalizował do bycia wieczną statuą. Trochę tak było, ale faktycznie ta konkretna wilczyca wcale nie chciała całego życia kroczyć samotnie, gdy już poznała smak podróżowania przy kimś - kimś, kto troszczy się o ciebie tak, jak ty troszczysz się o niego. Nie chciała zniknąć w gęstwinie, dlatego zostawiała wyraźne ślady na śniegu, by jaskółka mogła ją wypatrzeć z powietrza, by za nią podążać. Zaś w mniemaniu Asaki, to Shikarui miał znacznie więcej do zaoferowania niż ona. Bo kim była ona, a kim był on…?
- Doskonale. Jeśli pozwolisz, uprzedzę go, żeby się nie zdziwił. Znasz Asakę, a oni są ulepieni z tej samej gliny - Minako chyba sugerowała, że jej mąż potrafi być nieprzewidywalny, na co białowłosa zrobiła minę.
Nie, zdecydowanie nie była towarem i to była chyba jedna jedyna rzecz, z jakiej się cieszyła, a która wynikała z takiej a nie innej sytuacji w domu. Jej rodzeństwa, chcąc nie chcąc, tym towarem właśnie było. Tylko nie wiedziała, czy Shikarui zdawał sobie z tego sprawę. Pytanie więc brzmiało tak: czy jutro nie zmieni zdania? Słysząc słodzenie w wykonaniu Sanady, Minako niemal się napuszyła, absolutnie przeszczęśliwa ze swojej roli pani domu i gospodyni, która ugaszcza gościa. Była więc przydatna, nadal miała rolę, z której nie wypadła, a w której tak dobrze się czuła. Nie podziękowała, przynajmniej nie słownie, bo lekko skłoniła głowę, pozwalając by pojedyncze kosmyki spłynęły nieco po jej szyi.
- Przyznała ci się, że nie napisała ani karteczki? Ani słówka? - Minako zacmokała i zmrużyła ciemne oczy, kierując je na córkę marnotrawną, która siedziała teraz przy stole jak gdyby nigdy nic i nie wyglądała nawet na skruszoną tym oburzającym zachowaniem, czyli: nie napisaniem listu. Ani pół listu. - Przynajmniej ma świadomość, że powinna, to dobrze. Ale nie dobrze, że nic z tym nie zrobiłaś! - brakowało tylko oceniającego palucha wymierzonego w Asakę, ale Minako nie zniżyłaby się do takiego przedstawienia.
- Jakoś mi czas umknął, mamo. A gdy zauważyłam, jak wiele go minęło, to akurat natknęłam się na Shikaruia i zaczęliśmy zmierzać do Karmazynowych Szczytów, więc uznałam, że bez sensu teraz pisać - powiedziała to takim tonem, jakby faktycznie mówiła o pogodzie, zupełnie zero wstydu, zero wyrzutów sumienia. I jeszcze bezczelnie wyszczerzyła się do macochy, która tylko pokręciła głową, kompletnie nie zaskoczona.
- Jedyna pociecha w tym, że jesteś cała i zdrowa. Przypilnuj ją proszę… Czasami nie wiem co ona ma w głowie. Oprócz głupawych pomysłów, które rzucają się na pierwszy plan - tu już zwróciła się do Shikiego, absolutnie nie rozbawiona, jako że nadal była święcie przekonana, że jej córka nie zmądrzała ani trochę. A skoro Shikarui jej towarzyszył, to na pewno wiedział o czym była mowa.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Asaki

Post autor: Shikarui »

Jeśli zdradzasz tajemnice - zdradzasz je fragmentami? Malutkimi, drobnymi słówkami? Czy jednak bierzesz je za paszczę, ściskasz mocno w dłoniach - i dopiero wtedy, kiedy wyciśniesz z nich wszystkie soki - wypuszczasz? Shikarui był nieco bardziej stonowany w kwestii zarzucania innych ciężkimi informacjami, które nie były proste do przetrawienia i przejęcia. Są takie słowa, które chodzą za tobą nawet w całkowitych cieniach i nie możesz się ich pozbyć czasem nawet i przez następne lata. Dlatego słowa były tak ważne i dlatego należało raczej uważać na to, co się mówi. Czarnowłosy nie był przesadnie przewrażliwiony, kiedy już chciał coś powiedzieć Asace mówił to, co myślał, ale nawet jej nie mówił wszystkiego wiedząc doskonale, jak mroczne były zakamarki jego umysłu i po jak złych drogach, z perspektywy innych, wędrowały. Wiedział, że z perspektywy Asaki również byłyby złe. Nie miał najmniejszej presji na to, by spowiadać się ze wszystkiego, co ciążyło mu na sercu, bo nie było raczej takich rzeczy, które byłyby jakimkolwiek obciążeniem. Pojawiały się, pojedynczo i przypadkowo, wtedy ściągał je z ramion w ten czy inny sposób. Zazwyczaj bardzo cicho. Zazwyczaj bardzo czerwono. Czarnowłosy domyślał się, co by Asaka zrobiła, ale jak zawsze - potrafiła go zadziwić przy najdrobniejszych rzeczach, tak i tutaj mogła się historia różnie potoczyć. Nie przejmował się tym, nie bolało go to i nie płakał nad mlekiem, które nawet nie zostało jeszcze rozlane, szklanka nie została nawet jeszcze napełniona, bo i tak zakończą tę opowieść tam, gdzie zechce przeznaczenie. Drobnymi wyborami i tak wędrowali po nitce do celu. Laleczki Pani Los.
A więc Koseki jednak oficjalnie się nie zaangażowali? Asaka była pewna, że tak jest, ale wydawało mu się, że i tak chce o to zapytać, dowiedzieć się. Spojrzał na nią, ciekaw jej miny, czy odczuła jakąkolwiek ulgę? Równie dobrze jej pewność co do swoich psubratów mogła być na tyle duża, że nie zwróciła na to większej uwagi, ciągle czerwieniała z… zawstydzenia? Hm, to nawet nie do końca było zawstydzenie. Więc co? Najważniejsze, że wydawała się zadowolona. To dobrze. Bo to sprawiło, że on sam się uśmiechnął, kiedy tak na nią spoglądał, gdy zajadała się matczynym jedzeniem, które w drodze zdążyła już zachwalić. No i uprzedziła już na miejscu, że jej matula jest strasznie gościnna. To było tak miłe, że naprawdę mu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Gdyby nie to, że tak się poczuł do swojej roli i jednak nie w jego naturze było ufanie od pierwszego wejrzenia, to czułby się już jak członek tej rodziny. Wszystko wskazywało na to, że od tego nie dzielił go wcale taki duży krok. Dla niego małżeństwo nie było niczym wielkim. Nie wydawało mu się wielkie, przede wszystkim. Oboje byli jeszcze bardzo młodzi, więc nie musieli się za bardzo przejmować ustatkowaniem, czy czymkolwiek takim, a jednak te myśli powoli zaczynały wędrować po głowie Shikiego, kiedy widział, jak Asaka zachowuje się w stosunku do swojej rodziny. Sam chciał taką mieć. I taki dom, do którego będzie chciał tak biec, taką matkę, która uwielbiała gościć innych i ojca, którego byłby kopią. A był? Bardzo nie chciał, żeby tak było.
- Jeśli tak jest, to jestem przekonany, że znajdziemy wspólny język. - Pozwolił sobie tutaj na minimalne spoufalanie, ale ciągle zwracał się do niej oficjalnie, jak na gościa, młodszego gościa w dodatku, wypadało względem gospodarz. Mimo wszystko kobieta nie była królową, coby jej stopy całować, pewnie za aż takie lizodupstwo by się aż obraziła. A jego to naprawdę nic nie kosztowało. Może to kwestia Asaki, właśnie.
- Przyznała. - Potwierdził bezwzględnie. - I słusznie zgadła, że będzie pani jej o to głowę suszyć. - Uśmiechnął się. Mimo wszystko ta sytuacja wcale nie była nacechowana negatywnie, wręcz przeciwnie, bo przecież dobrze jest mieć kogoś, kto się o ciebie martwi i kto będzie na ciebie krzyczeć, jeśli zamartwisz go na śmierć. Rok czasu to… całkiem sporo. Niby. Czas potrafił lecieć jak szalony, kiedy spędzało się go w podróży, a tym bardziej gdy poświęcało się go misjom. - Więc to głównie moja wina, zabrałem jej niemal pół roku z życiorysu. - Zagaił pół żartobliwie, żeby ściągnąć z Asaki gniew wielkiej Pani Matki, lwicy tego domu i ugłaskać ją nieco z włosem. Była w wybornym wręcz humorze, przyjemne ciepło aż biło z tej kobiety. Zadziwiające.
- Hmm, Asaka uprzedzała, że może to panią rozbawić, ale uważam ją za bardzo mądrą osobę. Wiele mnie nauczyła. Tylko ja nie potrafię oduczyć jej, że nie bije się dwóch na pięciu. - Wyciągnął jeden kącik ust w górę i skierował na Asakę spojrzenie. - Mała bohaterka.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Asaki

Post autor: Asaka »

Shikarui ogólnie był znacznie bardziej stonowany od Asaki. Był oszczędny w słowach, oszczędny w gestach, oszczędny w emocjach. To i musiał być stonowany w przekazywaniu innym prawd, które potrafiły zmienić naprawdę wiele. Ale nie mogły zmienić już przeszłości. Bo tej, niestety, zmienić się nie dało. Każdy miał swoją mroczną stronę, tylko niektórzy mieli ją większą, poddawali jej się przez lata, słuchając podszeptów tego złego, który siedział na ramieniu i namawiał do najgorszych rzeczy. Ale ten zły nie brał się znikąd. Ktoś go tworzył. Ludzie. Inni ludzie, źli ludzie – a najwięcej złego potrafili przynieść ci, którzy mieli nas chronić ode złego. Czy nie tak było? Shikarui? Czy nie tak było? O tym Asaka wiedziała aż za dobrze na własnym przykładzie, więc faktycznie mogła go jeszcze zaskoczyć, zwłaszcza, że była tak nieprzewidywalna jak morze, które Sanada tak sobie ukochał.
Koseki się nie zaangażowali i białowłosa tak podejrzewała, ale pewności nie miała. Tym niemniej oczywiście, że chciała o to zapytać, dowiedzieć się, ale nie bez taktu wyjechać z pytaniem, a w trakcie rozmowy, która i tak zeszła na to i na owo. Shikarui ją ubiegł i nie miała mu tego za złe, bo przynajmniej jej matka i tak dała bardzo wyczerpującą odpowiedź, która praktycznie mówiła o wszystkim, co działo się teraz w Karmazynowych Szczytach. Dobrze, taka sytuacja jej odpowiadała, to znaczyło, że nie będą musieli się teraz jeszcze bardziej angażować w tę wojnę niż to było konieczne. Już wystarczająco im Yamanaka napsuli nerwów, a przynajmniej jej, bo Shikarui nie wyglądał na zirytowanego całą tą sytuacją. Tylko szkoda, że nie udało im się znaleźć tej znajomej, Inoshi, o której mówił.
To nie było zawstydzenie per se. To była zupełnie nowa dla niej sytuacja, o której nawet nie myślała, że wystąpi, a przede wszystkim nie była do niej przygotowana. Zaś jej myśli krążyły sobie bezczelnie w miejscu, w którym chwilowo nie powinny, wprawiając ją tym samym w jeszcze większe napięcie. Ale faktycznie, to nie było tak, że była niezadowolona. Shikarui tym jednym zdaniem i dalszą rozmową z jej matką sprawił, że złotooka poczuła się nieco bardziej chciana niż jej się wydawało do tej pory, że poczuła się mniej bezużyteczna, niż jak czuła się czasami, gdy miała gorszy dzień. Małżeństwo i dla niej nie było niczym gigantycznym, ostatecznie wychowała się tutaj, w Karmazynowych Szczytach, gdzie rzadko która para pobierała się z powodu uczuć, a w lwiej części chodziło o ten biznes. Asaka była z niego niejako wykluczona, ale nie tak w stu procentach no i gdy już zostanie się nauczonym pewnego myślenia, to później trudno było go zmienić. Pewnie panny z innych prowincji w tym momencie zalewałyby się łzami, że muszą wychodzić za kogoś kogo wcale nie chcą, ale ani Asaka nie pochodziła z innej prowincji, ani nie był to koniec świata, ani zaręczyny nie były w żaden sposób przypieczętowane, to była tylko rozmowa, ani Shikarui nie był jej w żadnym stopniu niemiły. Wręcz przeciwnie. Jednak właśnie z powodu wychowania nie wietrzyła w tym od razu wielkich uczuć i deklaracji, znali się zdecydowanie zbyt krótko i zbyt słabo, by do takich mogło w ogóle dojść, a Asaka nie rzucała słów na wiatr. Sama czasami myślała o tym, jakby to było, gdyby w mniejszym bądź większym stopniu się ustatkowała (chociaż w jej przypadku, to chyba w mniejszym), jednak nie poświęcała tym myślom za wiele czasu. Może i była podobna do swojego ojca, ale nim nie była. Tak samo jak Shiki nie był swoimi rodzicami, choć w tym przypadku… czy podobieństwo nie uderzało bardziej w kierunku jego zmarłej matki?
- Mam taką nadzieję – o nie, zdecydowanie Minako obraziłaby się, gdyby wyczuła w słowach czarnowłosego fałsz, czy sztuczną próbę przymilania się i przypodobania. Niczego takiego jednak nie widziała, Sanada wydawał jej się bardzo naturalny w gestach i słowach, które wypowiadał. - Och tak? – przyznała się i nie czuła wstydu, cóż za straszna córka z tego białowłosego diabła! W dodatku przewidziała co będzie czekało ją w domu i nic nie zrobiła, by to zmienić. Uratowało ją chyba tylko to, że Minako ucieszyła się tak bardzo, że córce nic nie jest, że nie miała siły się złościć. To teraz, to było udawanie dla zasady. Dla zasady, ale Asaka i tak nic sobie z tego nie robiła. Wiedziała doskonale, że jej się upiecze.
- No… Trochę mniej niż pół – zażartowała, ale prawdę mówiąc to nie była w stu procentach pewna ile czasu dokładnie minęło odkąd się poznali i odkąd zaczęli razem podróżować. Jednak według jej skomplikowanych obliczeń to było… ze trzy może cztery miesiące? Jednak mogła się mylić. Szczęśliwi czasu nie liczą. - Przepraszam, to się więcej nie powtórzy, będę pisać – odsunęła od siebie talerz i pałeczki i skłoniła nisko głowę, wyrażając tę skruchę, o której tak bardzo chodziło Minako. Sama poznała na własnej skórze jak to jest martwić się o kogoś, taka prawda. A ona uczyła się na swoich błędach. Gotowa była więc pisać te listy do rodziny, żeby się nie martwili.
- Masz szczęście, że nie przyszłaś sama, inaczej nie byłabym taka wyrozumiała – rzeczywiście, ciemnowłosa była w wybornym humorze i sama pozwoliła sobie na drobny żarcik. Zaraz zresztą roześmiała się w głos, nie prześmiewczo, ale tak, jakby ktoś naprawdę opowiedział dobry żart. Shikarui opowiedział. - Wielokrotnie modliłam się do Amaterasu, by jakąś mądrość włożyła do głowy tej małej sroki, ale moje modły nie były wysłuchiwane, bo prześcigała samą siebie w wymyślaniu głupich pomysłów, a później we wprowadzanie ich w życie. Wszyscy w Seiyamie pamiętają jej głupie żarty, ucieczki przed strażnikami, którym pod nogi wyrzucała krowie łajno… I inne. Ile razy słyszeliśmy z mężem, że musimy w końcu nad nią zapanować… - Asaka tego się właśnie spodziewała, że Minako się nie powstrzyma i zacznie wyrzucać brudy. I choć trochę to zabolało, to nie wzięła tego tak bardzo do siebie. Była przyzwyczajona. Tyle, że ta podróż po świecie jednak sprawiła, że zaczęła zupełnie inaczej patrzeć na pewne rzeczy, uspokoiła się, a te modły, które składała Minako, chyba wysłuchane jednak zostały. Najwyższy czas było wydorośleć. I nie włamywać się z obcymi do zamkniętej herbaciarni, za co zresztą zrobiła tamtemu Uchiha mały wykład. A kiedyś byłaby przeszczęśliwa, że może wykręcić jakiś numer. - Tym nie jestem nawet zaskoczona… Pewnie byli więksi i silniejsi od niej, co?
- Byli. I stali nam na drodze. I przywiązali zakładników do drzewa – szczegóły sobie oszczędziła, jednak i tak Minako była nieco zaskoczona. - Nie jestem już dzieckiem, mamo. Nie jestem też tak bezmyślna jak kiedyś.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Asaki

Post autor: Shikarui »

Matka Asaki i Asaka rzeczywiście były do siebie podobne. One do siebie - nie Minako do Reiry. To córka znała swoją rodzicielkę (khe, macochę, kochanieńki) dłużej i to ona mogła się o niej wypowiadać, ale z tego, co teraz widział, to widział prawdziwą matkę i prawdziwą córkę, kobiety ze swoimi sprzecznościami, ale i z podobieństwami, które na pewno mogły je spiąć razem jako rodzinę. Chodziło mu to po głowie - to porównanie, gdy Asaka mu mówiła, że Reira przypominała jej matkę dlatego, że gotowa była poświęcić dla rodziny wszystko, choć niesprawiedliwym było, kiedy ktoś poświęcał się dla tej drugiej strony. Ta kobieta, która zaprosiła go do wspólnego stołu, o silnej osobowości, miała poświęcić więcej, niż kiedykolwiek Asaka poświęcić by potrafiła. Był naprawdę ciekaw, czy to prawda. Gdzie była magiczna granica, na której Asaka się zatrzymywała i stwierdzała, że dalej już nie pójdzie. Że to dla niej za daleko, nie może więcej, więc nie pójdzie dalej. Za bardzo bolało, a ona była tutaj zbyt krucha, żeby walczyć z bestiami, które rozszarpywały mięśnie do kości. Gdyby nie to, że już wiedział, że większą ulgę sprawiałaby jej tragiczna śmierć wspólnie, niż tragiczne życie ocalonego, nie miałoby to sensu z perspektywy, z której jej znał. I tutaj pojawiał się haczyk, bo, ha! - nie znał jej. Nie dość, że umykały mu fakty, to jeszcze większość z nich nie miała nawet szansy umknąć, bo nie zostały wypowiedziane. To dopiero był dramat. Na szczęście nie było to też nic straconego, czego nie dało się nadrobić. Nie był tak łasy na tę wiedzę, żeby rzucać się do przodu z pazurami. Szanował jej przestrzeń, tak jak ona szanowała jego. To wychodziło tak samo naturalnie jak ich uzupełnianie się w charakterach. Woda ogrzewała się przy ogniu, jak ogień koił się przy wodzie. Nagle dało się ognistego wilka pogłaskać z włosem.
Rz-rzucała co? Shikarui prawie się zakrztusił, odkaszlnął lekko i sięgnął po herbatę, żeby popić jedzenie, które prawie wleciało nie tą dziurką, co potrzeba, kiedy usłyszał tą nową rewelację żywcem z życiorysu Asaki wyciągniętą, uśmiechając pod nosem z czarką przy ustach, gdy wędrował spojrzeniem to od gospodyni, to po Asakę. Powoli. Rozmowa popłynęła dalej, a Shikarui chętnie brał w niej udział. Minako było wciągającą rozmówczynią, z którą chciało się dzielić następnymi słowami, nawet jeśli nie były szczególnie wylewne. Nie musiała się doszukiwać fałszu, bo nie było go w czarnowłosym. Kobieta była prze uprzejma, mogła przecież wywalić go na zbity pysk, a zamiast tego jeszcze nakłaniała do tego, żeby został dłużej, żeby wrócił, żeby porozmawiał z jej mężem. Tym samym, co uczył Asakę tych bardzo skomplikowanych ciosów, które gradem opadały na człowieka. Nie miały finezji, za to jak bolały! Patelnią w łeb? Hm. Ta sztuka raczej przez panią Minako była opanowana, ale Asaka słowem nie pisnęła, że od matki to nauk żadnych nie pobierała. Trzeba się mieć na baczności.
Dzień minął szybko. Naprawdę szybko. Wieczór przyszedł jeszcze szybciej. Był dość zmęczony tymi podróżami i z przyjemnością przywitał ciepłe łóżko i całkowitą ciszę - o wiele większy komfort niż w karczmie, a z jego czujnym snem było to jeszcze większe błogosławieństwo. Nie spał jednak dobrze. Spał wyjątkowo płytko, ciągle go przebudzały jakieś mary, niewyraźne, niespokojne obrazy, których nazwać nie potrafił. Których nie dało się zapamiętać.
W końcu nastał poranek.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Asaki

Post autor: Asaka »

Białowłosa tego właśnie się spodziewała - że przyjdzie taki moment w rozmowie, w którym na światło dziennie zostaną wywleczone wszystkie brudy jej charakteru, a fakt, że słuchała podszeptów tego złośliwego chochlika na ramieniu wyjdzie na jaw. Nie od takiej strony poznał ją Shikarui i nic dziwnego. Spotkał ją po kilku dobrych miesiącach życia na własną rękę w obcej prowincji, gdzie nie uszłoby jej na sucho zachowywanie się jak złośliwy podlotek, którym przecież już dawno nie była. Trzeba było dorosnąć. Trzeba było w końcu usłuchać rad jej ojca, który mówił, żeby najpierw myślała, a potem robiła, a nie na odwrót - no i… No i się uspokoiła. Bez wszystkowiedzących spojrzeń krewniaków, bez ludzi oceniających ją ze względu na urodzenie. Dojrzała. Tyle, że jej rodzina nie miała o tym bladego pojęcia, skoro nie napisała ni słowa. Shikaruiemu też się nie zwierzała ze swojego kiepskiego życia, nic więc dziwnego, że był taki ubawiony, słysząc co kolejne genialne wyczyny Asaki, która nie potrafiła jej macosze zamknąć buzi - a ciemnowłosa bawiła się zbyt dobrze, by sobie odpuścić co głupsze pomysły córki. Teraz już wiedział co miała na myśli mówiąc, że gdyby jej matka usłyszała, że ma ją za mądrą osobę, to pękłaby ze śmiechu. Opowiastki nie były na szczęście szydercze, ot, brzmiało to dokładnie tak jak opowiada się o tym, jakie dziecko było niesforne w wieku pięciu lat.
Rozmowa trwała w najlepsze nawet, gdy oboje już się najedli. Ojca i brata Asaki nie było nigdzie widać, zaś zapytana o to Minako powiedziała, że poszli na jakąś nocną wartę i że wrócą wczesnym rankiem, nie było więc szans, by spodziewać się ich przybycia dzisiaj, a rano będą odsypiać. W końcu jednak zmęczenie wygrało. Oboje byli wykończeni - nic dziwnego, ostatnie kilka tygodni było dość intensywnych, a ciągłe spanie w karczmach, bądź w szczerym polu potrafiło mocno nadwyrężyć siły. Asaka z ulgą i wdzięcznością wstała więc od stołu, a gdy chciała pomóc matce w posprzątaniu, dostała kategoryczny zakaz i niemalże została wyrzucona z jadalni na korytarz ze zbolałą miną. Nie lubiła, gdy wszystko robiło się za nią, wiele rzeczy chciała tak po prostu robić sama. Zosia samosia. Pożegnała się z Shikim, życzyła mu dobrej nocy, złożywszy delikatny pocałunek na jego policzku i zniknęła w swoim pokoju, gdzie rozłożyła posłanie i zwinęła się w kłębek pod kołdrą. Ona, jak zwykle, zasnęła bardzo prędko, nie nękana ani koszmarami, ani losowymi przebudzeniami w środku nocy. *** Rano wstała dość wcześnie jak na nią. Porządek sam się nie zrobi, utytłane ciuchy same się nie upiorą, śniadanie też samo się nie przygotuje, chociaż musiała o to soczyć mały bój z Minako, nim ta pozwoliła jej chociaż trochę pomóc. Po spokojnym śniadaniu, które spędzili w trzy osoby, dokładnie tak jak wczoraj, dziewczyna przebrała się z kimona w strój, w którym czuła się znacznie swobodniej i przede wszystkim cieplej, skoro planowała z kimś się spotkać i zaciągnąć ze sobą jeszcze Shikaruia, tak jak pytała o to dzień wcześniej. Opatulona w gruby płaszcz, z rozpuszczonymi włosami, tulącą pod pachą podłużne zawiniątko gotowa była na małą podróż.

[z/t z Shikaruiem]
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Asaki

Post autor: Shikarui »

Razem wrócili ze swojej mało-wielkiej przygody. Małej, bo drobnej, bo nie można było opowiadać o smokach, które ziały płomieniem dalekim na kilometry i nikt nie mówił o księżniczkach, które trzeba było wyratować z wysokich wież. Nie było nawet aniołków i diabełków, co kusiłyby do złego, albo namawiały do dobrego. Byli za to oni - całkiem pocieszające. Na swojej bitwie o ziemie wypełnione śniegiem, co nawet latem wyglądały jak u zarania zimy. Warto było o to walczyć, dlatego śnieg nosił ślady ich tarmoszenia się i wcześniejszych treningów. Musiał poprzedzić bitwę, musieli być do niej odpowiednio przygotowani. Dlatego, chociaż tej bajce brakowało najważniejszych fragmentów, nadal pozostawała bajką. Magią nie odbiegała daleko od wszystkiego, co tylko baśń zaoferować mogła. Głównego bohatera ta książka nie potrzebowała, tak jak i pisarza, który pomógłby jej wynaleźć kolejne zwroty akcji. Jemu wystarczyły w zupełności te, które już istniały. Od tej diablicy, która nie potrzebowała swojego diabełka - pomysły rodziła sama. Reszta była już dopełniana jego własnym kawałkiem aktu.
Droga po zamarzniętych drogach, kiedy słońce już zaszło, a zaszło błyskawicznie, była problematyczna. Nierówne, niewychodzone drogi, mogli wracać po swoich śladach, ale i tak należało uważać, żeby się nie poślizgnąć. Jedno na dzień stracenie równowagi w zupełności wystarczało. Asaka znała te góry jak własną kieszeń, więc w połączeniu swoich sił nie mieli najmniejszego prawa się zgubić. I się nie zgubili. Po nitce do kłębka, jak można było powiedzieć. Wymarzli porządnie, zanim skryli się w końcu w cieplutkim domu. Akurat, jak zostało zapowiedziane, zdążyli na kolację! Wygrzali się porządnie przy piecyku, zanim zawołano ich na posiłek. Akurat miał okazję poznać brata i ojca Asaki, porozmawiali na spokojnie - bo ta "niespokojna" rozmowa musiała jeszcze chwilę poczekać. Ani jemu się nie śpieszyło, ani Asace.
W końcu nastał poranek. Bardzo wczesny poranek, w którym Shikarui obudził się razem z Asaką, zjadł śniadanie, nie czekając na przebudzenie się reszty domu, pożegnał z nią - i ruszył w świat. Z zapowiedzią, że przecież niedługo wróci. Musiał wrócić, bo przede wszystkim - miał po co wracać. I do kogo.
[z/t]
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Asaki

Post autor: Asaka »

Poranek był… Trudny. Dziewczyna dnia poprzedniego zabalowała mocno i teraz spijała tego skutki, zawinięta w pościel na swoim posłaniu. Cieszyła się teraz, że ma zasłonięte okno i że niechciane promienie słońca nie prześwitują przez zaciągnięte kotary, bo mogłaby być teraz w opłakanym stanie. W pokoju panowała więc przyjemna ciemność, półmrok właściwie, było też cicho, co Asaka powitała z przyjemnością. Spróbowała się podnieść, ale to… Nie był najlepszy pomysł, bo momentalnie zakręciło jej się w głowie, mały świat czterech ścian zawirował, zakotłowało się i kunoichi opadła bezwładnie na poduszkę, zaniechując prób wstania na najbliższy czas. Właśnie dlatego nie pijała alkoholu zbyt często – tylko, gdy była jakaś okazja. Nie to, by miała jakąś koszmarnie słabą głowę, bo nie w tym tkwił problem, nie to, że nie była wprawiona w boju – a po prostu ilość procentowych napojów jaką tej nocy w siebie wlała i to, że… No cóż, z a w s z e męczył ją później kac-morderca.
Słońce zdążyło więc zjeść sporą część i tak krótkiego dnia, gdy Asaka w końcu znalazła w sobie siły, by wstać z posłania i nawet schować pościel i futon do szafy. Zebrała nawet ubrania na zmianę i zabunkrowała się w łaźni, gdzie spędziła dobrą godzinę, wygrzewając się w ciepłej wodzie, zmywając z siebie brud i zmęczenie wczorajszego dnia. O jedzeniu nic nie chciała słyszeć od matki, gdy już wygrzebała się z łazienki i snuła się po domu jak smród po gaciach. A przecież był to dzień przedświąteczny i Minako uwijała się w kuchni wraz z Hotaru. Wiedziały jednak, że Asaka przygotowywała się do roli w dość głośnym w Seiyamie przedstawieniu, i obie zdawały sobie sprawę, że dnia następnego pierworodna córa tego domu może nie być zdolna do pomocy. Zresztą… Gdzie kucharek sześć tam – wiadomo. Obie więc wygoniły ją z kuchni, gdzie zaległa przy stole i robiła za świeże zwłoki i kazały sobie znaleźć jakieś zajęcie.
No to znalazła… Bo co jest najlepsze na kaca jeśli nie wysiłek fizyczny…? Ostatnim razem, gdy wypiła nieco więcej niż to konieczne, i gdy cierpiała od rana, ostatecznie skończyło się na tym samym: na treningu nad jeziorem w Sakai, tyle, że wtedy nie była sama. I nie potrafiła się dobrze skupić, woląc się gapić na roznegliżowane plecy ćwiczącego Shikaruia. W końcu jednak wzięła się do roboty, co skończyło się ciągłym przepraszaniem, a później… ognistym pocałunkiem, po którym zdała sobie sprawę, że nie jest mu obojętna. No i się zaczęło…
Ubrała się więc i wyszła do wewnętrznego ogrodu, skąd na pewno nie będą ją śledziły niepowołane oczy obcych. Nie zamierzała dzisiaj się bawić w przemeblowywanie krajobrazu, to miał być bardzo spokojny trening, dlatego też zdecydowała się go przeprowadzić tutaj, blisko domu, gdzie zawsze mogli ją zawołać, jeśli czegoś chcieli. Zimne powietrze otrzeźwiło ją nieco, sprawiając, że poczuła się nieco lepiej, choć do wspaniałego samopoczucia było naprawdę daleeekoo.
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Asaki

Post autor: Asaka »

  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Asaki

Post autor: Asaka »

Kolejna wiadomość od Shikaruia przyszła dość niespodziewanie. Asaka kręciła się właśnie po domu, usiłując znaleźć sobie zajęcie po drugim śniadaniu. A może jakiś trening? Było jeszcze kilka rzeczy, które dziewczyna chciała sobie przećwiczyć, nie zostawiając tego w objęciach „znam teorię, więcej nie trzeba”, doskonale zdając sobie sprawę, że to nigdy nie jest tak łatwo, jakby się chciało. Z tym, że chyba właśnie złapała dzień lenistwa – to znaczy lenistwa od samorozwoju, bo już od rana zdążyła trochę posprzątać w domu pod nieobecność swojego drogiego rodzeństwa, zrobić pranie, zakupy i wstępnie przygotować obiad dla siebie, Minako i Takanobu. Kręciła się właśnie po pokoju dziennym, układając poduszki i poprawiając niewidoczne zagięcia na materiale je pokrywającym, gdy rozległo się pukanie do drzwi, które jej macocha postanowiła otworzyć. Białowłosa nie nadstawiała ucha, nie do końca zainteresowana ewentualnymi wymianami grzeczności z kimkolwiek, kto się pojawił. Spodziewała się, a raczej miała nadzieję, że Shikarui pojawi się jakoś na dniach, ale nie znaczyło to, że zrywała się do drzwi za każdym razem, gdy ktoś przychodził. Nie wpadajmy w obsesję.
Jakież więc było jej zdziwienie, gdy Minako po chwili pojawiła się u jej boku, by wręczyć jej list. Kolejny już. Asaka, nieco zdziwiona, otworzyła go, by zdziwić się jeszcze bardziej – jego… „obszernością”.
    • Przyjedź.
I krótkie wytłumaczenie, jak dostać się do jednego z domostw w Nawabari. No i podpis – Shikarui. Pisane inną ręką niż ostatnia wiadomość.
Coś się musiało stać – czuła to w kościach. Krótka wiadomość, uboga w słowa była aż nadto wymowna. Minako nie zdążyła nawet wyjść z pokoju, gdy Asaka już podjęła decyzję. Nie było co podejmować tak na dobrą sprawę, to nie był moment na zastanawianie się, czy chce czy nie chce, czy powinna, czy może; za i przeciw. „Przyjedź” – a jej mózg szybko dopowiedział „tylko się spakuję”.
- Shikarui napisał, żebym przyjechała. Nic więcej. Coś się musiało stać, mamo – i Minako nie musiała nawet pytać, czy się wybiera…
Leniwy dzień Asaki w mgnieniu oka przeobraził się w dzień nieleniwej Asaki – prędko przebrała się w coś zdecydowanie odpowiedniejszego do podróży, spakowała swoje rzeczy do torby, ubrał futrzany płaszcz, szal, rękawiczki. Nawet czapkę, żeby nie zmarznąć. Przytwierdziła wachlarz do pleców i tyle ją widzieli – a Minako, jedyne co powiedziała, to by była ostrożna i że będzie na nich tutaj czekać. Nieważne ile. Jak to kochająca matka.

[z/t]
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Asaki

Post autor: Shikarui »

Zaręczyny były absolutną formalnością. Ojciec Asaki nie dość, że był zadowolony, to jeszcze niemal wypchnął córkę w ramiona mężczyzny. Zostało jeszcze wiele, bardzo wiele do zrobienia, załatwienia, ale na razie - to wystarczyło. Zaręczyny, potem ślub, którego to organizacji podjęto się bardzo szybko. Zupełnie, jakby się bali, że Shikarui zaraz zniknie, bo dotrze do niego, jakiego diabła sobie wybrał. Albo raczej, że Asaka się rozmyśli i wykopie leniwego czarnowłosego. Na szczęście jego lenistwo w domu ograniczało się do tego, kiedy nikt niczego nie chciał i faktycznie pomocy nie potrzebowano. Chodzili razem z Asaką na misje, Sanada pomagał przy wszelakich pracach w domu, jeśli takowe były... no prócz jakichkolwiek napraw. Akurat w tym temacie to Asaka nosiła spodnie, bo dla czarnowłosego wbicie gwoździa było wbijaniem go na typowego samca alfa. Stawiasz gwoździa, pierdolniesz o niego deską z taką prędkością, że nikt nie zauważy i viola! Jest wbity gwóźdź. Tylko przy okazji deska połamana od impetu. Razem z białowłosą trochę ćwiczyli, zwiedzali okoliczne tereny, a kiedy w końcu nadeszła wiosna mogli nawet pochodzić po okolicznych górach, tak jak sobie to obiecali wcześniej. Wyższe szczyty nadal były oblodzone i oblodzone pozostaną, lepiej było poczekać do lata, ale po okolicznych spokojnie mogli poskakać bez ryzyka, że złamią sobie nogę. Nogę, którą Asaka wielokrotnie prawie złamała i bez chodzenia po górach ze swoim talentem do wydupczania się na prostej drodze. Czarnowłosy nie pojmował fenomenu, że nigdy nie potykała się tak w walce. Uszczypliwie wobec białowłosej nazywał to szczęściem głupiego.
Shikarui bardzo wyraźnie widział, kiedy nadchodziła ta wiosna. Nie to, żeby była wyczekiwana i wypatrywana, jej naturalny bieg nie zmieniał niemal niczego. Niemal, bo przynajmniej okolice przestały mu się kojarzyć z włosami Saki, gdy przestawało być tak biało. Każdy jej krok, każdy przebiśnieg, który wysuwał się spod białego puchu. Te zaś już kojarzyły mu się z włosami Asaki. Jak zwykle w takim wypadku - zmieniała się tylko pora roku, a na czarnowłosym nie robiło to żadnego wrażenia. Nigdy nie zachwycał się budzącą się do życia naturą. Teraz nie miało się to zmienić.
Kiedy już data ślubu została wyznaczona, wszystko przyśpieszyło tempa. Zerwało się do biegu jak dziki koń na stepie. Nauki do ceremonii, rozsyłanie zaproszeń... ba, bo oczywiście, że były zaproszenia! Jedno powędrowało do Miwako, drugie do Inoshi, trzecie do Akiego, czwarte do Chise, było też zaproszenie dla Toshiro, ale to nie musiało wędrować pocztą. Asaka nachyliła się nad płotem i porządnie krzyknęła, wystarczyło. Rzecz jasna te zaproszenia, które powędrowały w świat, były pisane przez Asakę. Bo Shikarui, z całą sympatią, ale pisać nie potrafił. Choć zaczął się uczyć. Fragmencik po fragmenciku stawiał koślawe, śmiesznie dziecięce znaki, starając się najbardziej jak potrafił. To był kolejny z elementów, na którym błyskawicznie płynął czas.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Asaki

Post autor: Asaka »

- Dbaj o nią. Masz moją zgodę.
Chyba właśnie tak było. Chyba bali się, że Shikarui pójdzie po rozum do głowy, że dotrze do niego, że bękart z jakąś tam pozycją w rodzie to nadal tylko bękart, że przejrzy na oczy, widząc wybuchowe ziółko, gotowe zrobić komuś na złość bo tak. A może faktycznie bali się, że Asaka uzna, że wcale nie chce wychodzić za mąż i będzie się sama po świecie tułać, bez kogoś, kto mógłby o nią zadbać. Ale ani białowłosa nie zamierzała nagle kręcić nosem i krzyczeć „po moim trupie”, ale Shikaruiowi nie przeszkadzało, że Akoraito rodu Kosekich jest taka, a nie inna. Sanada mógł sobie być leniwym tygrysem i wylegiwać się w pokoju dziennym, albo w kuchni, dotrzymując tym samym towarzystwa Asace, ale nie zbijał bąków przez cały dzień, nie wymigiwał się od pracy, gdy ktoś czegoś od niego chciał. A czasami ktoś chciał, zwłaszcza, gdy ojciec Asaki i jej brat nie byli w domu. No i Shikarui doczekał się w końcu domowego dango. Poza tym Asaka zgodnie z obietnicą przegoniła go po okolicznych górach, przy okazji zaprowadziła też nad największe jezioro w prowincji, Namidę, i masę innych, mniejszych jeziorek. A prawie zabicie się na prostej drodze? Żartobliwie nazywana niezbornością ruchową, na szczęście nie aktywowana podczas walki, gdy była stuprocentowo skupiona.
Rzeczywiście było widać, kiedy przyszła wiosna. Ociepliło się wyraźnie, praktycznie przestało padać, śniegi i lód stopniały. Fauna i flora Daishi znacznie się ożywiły i Asaka z większą chęcią wybywała z domu na misje i misyjki, rzecz jasna nigdy nie samotne.
Ustalenie daty ślubu sprawiło, że wewnętrznie Asaka zaczęła panikować, co wcale nie było równoznaczne z tym, że się z tego przedsięwzięcia wycofała, albo, że zaczęła mieć jakieś wątpliwości. Po prostu dotarło do niej, że to bardziej pewne, namacalne niż się spodziewała. Mogła się przez to wydawać bardziej roztrzepana czy rozkojarzona, ale nie siedziała całymi dniami i nie myślała jak tu się z tego wykręcić. Wcale nie chciała się wykręcać. Nawet jeśli ręka bolała ją od wypisywania zaproszeń na ślub.
  • Drodzy Hasegawa Miwako oraz Nijima Shuichi,
    Mamy zaszczyt, w imieniu naszym i rodziny, zaprosić Was na nasze zaślubiny. Mamy nadzieję,
    że ten ważny dla nas dzień zechcecie spędzić z nami. Oczywiście, zapraszamy również Waszą
    rodzinę i bliskie dla Was osoby.
    ~ Koseki Asaka oraz Sanada Shikarui
Oprócz tego, w wiadomości pojawiła się data uroczystości oraz jej dokładne miejsce: Seiyama, Daishi i adres domu rodziny Asaki, jak również informacja, by poinformować wcześniej o przybyciu oraz wzmianka, że nocleg w Seiyamie zostanie przez nich zapewniony. Wszystko „wykaligrafowane” wcale nie pięknym charakterem pisma Asaki, choć tym razem naprawdę się przyłożyła do pisania. Podobna wiadomość rozesłana została do reszty bliskich dla obojga narzeczonych osób. Do Inoshi z Soso, do Akiego z Sogen, do Chise również z Sogen, nawet do znajomych Asaki z teatru, których po powrocie do Seiyamy przedstawiła Shikiemu. Do Toshiro wiadomość wysłana nie została tylko dlatego, że chłopak wraz ze starym Masaru mieszkali tuż obok, i zostali zaproszeni osobiście. Oczywiście nie mogła nie poinformować lidera klanu. Nie to, by spodziewała się, by chciał przychodzić na ślub byle kunoichi, tylko dlatego, że miał prawo wiedzieć, co szykuje się pod jego nosem i na pewno ktoś zechce tę informację zanotować w aktach białowłosej. Tym bardziej, że Kazuo sam się ją pytał dlaczego nie ma jeszcze męża.
Czas ślubu zbliżał się nieubłaganie.
  Ukryty tekst
[z/t]
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Asaki

Post autor: Shikarui »

Dla niego świat był bardzo prosty. Wszystko, co zrobiła Asaka, było najlepsze. Nie dlatego, że sądził, że białowłosa chce to usłyszeć, w żadnym wypadku. Dango smakowało lepiej, a pismo było naprawdę piękne. Przecież kobieta się naprawdę postarała, a kto miał pozapraszać gości, jeśli właśnie nie oni? Kto miał napisać listy, jeśli nie ona? Nie kierowała nim przy tym całkowita ślepota, na piśmie się za bardzo nie znał. Przyrównując swoje znaki do tych jej - nic dziwnego, że wydawały mu się prawdziwą poezją. Poematem, który można by umieścić w bibliotece. A dango? Jakoś tak to bywało, że to, co zrobione z miłością i sympatią, smakowało najlepiej.
Zdecydowanie był tutaj kapitan obviousem, ale ani trochę go to nie raziło. To przecież miała być taka zachęta, taki dryg, żeby się ruszyć i coś zrobić. Więc ruszyli się i coś zrobili. Tak jak zawsze nie lubił za bardzo całej tej zabawy charką, jutsu wydawały mu się stratą czasu, tak w miarę rozwoju wszystko stawało się bardziej przystępne. I jak się okazywało - jak najbardziej przydatne. Miecze i strzały miały to do siebie, że nie potrafiły zmieść z powierzchni ziemi jednym podmuchem. Zresztą akurat siłę technik pokazała mu już Asaka. Co prawda ona miała swoje kekkei genkai, unikalne i jedyne w swoim rodzaju, ten kryształ, którego przeciętna siła nie była w stanie skruszyć, ale to, czym on został obdarzony, wcale nie było wiele gorsze. Możliwość kontrolowania wody, nadawania jej kształtu, zmieniania jej formy, była... niesamowita. I chociaż kręcił nosem w przeszłości, teraz to doceniał, ba! Czuł się z tym naprawdę świetnie. Ciągle ciągnęło go do jezior, bliskość wody go uspakajała, sprawiała, że odprężał się w zupełnie innym stopniu. Niemal można by się było pokusić o to, że stawał się zupełnie nieuważny, ale to nie była prawda. Shikarui zawsze czuwał. No... może prócz momentów, w których pozwalał sobie na momencik zapomnienia w towarzystwie Asaki. Zwłaszcza, kiedy łączyło się jej obecność z ich wspólnym odpoczynkiem nad wodą. Dwa ulubione elementy życia w jednym miejscu i voila! Nawet on potrafił się wyłączyć i pozwolić, by wiatr wtargnął do jego wnętrza, łagodząc wszystkie ostre elementy zimnego lodu, które go skuwały.
Nauka zajęła kilka dni, które nie były stracone, wręcz przeciwnie - przyniosła bardzo efektywne owoce. Ich starania zostały bardzo adekwatnie nagrodzone. Ten trening był zresztą świetnym pretekstem, by oderwać Asakę od jej stresu. Nie wątpliwości - zwyczajnego stresu, który pojawia się zawsze, kiedy ci na czymś zależy i naprawdę bardzo, ale to bardzo nie chcesz, żeby coś poszło nie tak. Shikarui to rozumiał, bo obserwował te reakcje wiele razy, zdążył się ich nauczyć. Nie posiadało się nad tym kontroli, te emocje były zbyt silne, stanowiły kumulację nadziei i wierzeń. Dlatego nie próbował wmawiać białowłosej, by się nie denerwowała, raczej wyciąganie ją na wycieczki i treningi było sprytniejszym rozwiązaniem. Zwłaszcza, że sam miał na nie ochotę. Rzecz jasna czarnowłosego cała ta gorączka i stres mijały szerokim kołem. Brał udział w naukach i przygotowaniach do ślubu, ale tylko do czasu. W końcu przyszedł taki moment, w którym kobiety musiały się zająć tym, co do kobiet należało. A mężczyźni? Od takich jak on w tym czasie nie chciało się niczego poza nieprzeszkadzaniem. Więc czarnowłosy postanowił nie przeszkadzać. Po samym treningu pierwszy dzień spędził na dachu, wygrzewając się w promieniach słońca jak kot. Uwielbiał dachy. Uwielbiał wysokości. Nabierało się wtedy wrażenia, że jest się Panem świata i że możesz nauczyć się latać. Chociaż zawsze łatwiej tu było o naukę spadania.
[z/t]
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Asaki

Post autor: Shikarui »

Trzymał Asakę za jej dłoń - tą samą miał z nią splecioną symboliczną nicią. Rozerwanie jej było prostym przesunięciem ręki, miał na to (i dozę więcej) wystarczająco siły, jak i ona miała. Zamiast tego trzymali się tak, jakby ta nitka mogła zostać zdmuchnięta byle wiatrem, zaciskał palce na jej palcach, uśmiechając się zupełnie tak, jak każdy człowiek uśmiechał się w dniu, który był dla niego życiowo ważny. Życiowo szczęśliwy. Tuż przy nich właśnie wykreślono Asakę z rodziny Koseki i wpisano do rodu Sanada wielkimi, czarnymi znakami. Potrafił je rozczytać. Rozróżnić. Naprawdę wiele się uczył przez cały ten czas. Tak, to był dobry dzień, a noc jeszcze lepsza. Księżyc świecił wysoko na niebie i migotały gwiazdy, zapraszając do zbierania zeń zasianego ziarna na glebie granatu. Pulsowały miarowo, jedna za drugą, zaklęte w odwiecznym migotaniu, żeby uśmiechać się jak każdy człowiek w tych odpowiednich momentach. Jeśli tylko się postarasz, wyobraźnia cię nie zwiedzie - nawet płomienie latarni i kłosy traw będą pokładały się we współdzielonym szczęściu.
Droga do miasta była niespecjalnie długa. Wrzawy rozmów już się rozpoczęły. Goście jeden za drugim podchodzili do pary, by im pogratulować, ale jeszcze nie oficjalnie - oficjalnie wzniesiony zostanie za to kolejny trunek. Shikarui już czuł, że świat się bardzo pastelowo rozpływał, plastelinowo rozmiękał. Zbyt długo pieścił go między palcami, oddech wypływający przez nozdrza, choć spokojny, był zbyt ciepły. Szumiało mu lekko w uszach. Ciepło jego ciała było ciepłem tej lipcowej nocy. Ludzie gadali, ale ich nie słyszał, twarze przesuwały się przed jego oczami, ale ich nie rozpoznawał. Nie dbał o nie. Te pojedynczo istotne - brat Asaki, jej siostra, wuj, który podarował mu łuk, właściciel teatru Złoty Kos - chłodne, lawendowe oczy potrafiły ich dostrzec. Znacznie lepiej wychodziło im jednak dostrzeganie ciem tańczących wokół latarni i lampionów. Obijały się o cienkie ścianki, przysiadały na górze. Pomniejsze robaki obłaziły je dookoła, a komary krążyły w większej odległości. Niemal słyszał ich bzyczenie. Na kilka drobnych chwil całkowicie przestał słuchać otoczenia, dopóki palce Asaki nie poruszyły się na jego dłoni. Uch, gorąco, zdecydowanie zbyt gorąco, ale chłodniejsze powiewy wiatru nie pozwalały na odczuwanie upału. Dreszcze przesunęły się po jego karku, tak jak jego spojrzenie przesunęło się po Asace (z uśmiechem!) i powędrowało wokół - szukając, rzecz jasna, jednej osoby. Choć, w tym wypadku - dwóch. Czerwień jego tęczówek błysnęła na drobny moment - tak krótki, że na pewno musiał to być fałszywy blask lampionów. Wszystko przez te ćmy. Półcienie ciał i cienie samych skrzydeł.
W tłumie obowiązywały dwie zasady. Po pierwsze: zawsze czułeś się w nim najbardziej samotny. Po drugie - to właśnie tam najłatwiej było się upodlić. Czy sam doprowadzałeś się do tego stanu, czy ktoś ci pomagał, to już zupełnie odrębna kwestia. Istotne było tylko to, że znalezienie się w tym tłumie nie zawsze musiało oznaczać jedno z tych dwóch. Shikarui tylko brał na to poprawkę. Stąpając cicho i lekko, jak za dawnych czasów unosząc się ponad rzeczywistością, przynajmniej trzy stopnie nad niebem, by po potknięciu mieć wystarczająco wiele czasu, aby wylądować na czterech łapach na ziemi. Nie zapaść się trzy stopy w dół. Na jego twarzy gościł idealny spokój i powaga. Niezachwiana, jak niezachwiana była jego sylwetka. Wyprostowana i dumna! Gdzie duma ta nie promieniowała pychą, kiedy szedł wraz ze swoją żoną za opiekuńczą parą do jej domu. Była naturalnym, tygrysim chodem, a to w kociej naturze leżało, by w swoim majestacie prezentować się iście leniwie, a wręcz: flegmatycznie. Czarnowłosy nie lubił alkoholu. Miał bardzo słabą głowę i procenty całkowicie mu w niej mieszały. Nie znosił ciężkości ciała i wrażenia, że kompletnie tego ciała nie kontroluje. Trzy czarki, nawet jeśli były spore, to na szczęście było odrobinę za mało na całkowite wstawienie się, ale wystarczające, żeby świat się zmienił. Jak wirowały dwa wilki na plecach Sanady będące rodzinnym herbem.
Po piętnastu minutach dotarli w końcu do tej jednej, jedynej rezydencji. Ogród na tyłach domu został w pełni przyszykowany. Każdy miał swoje miejsce, już przydzielone, które rozdysponowywał białowłosy mężczyzna - Koseki Takanobu. Rzecz jasna - goście byli rozłożeni według pozycji społecznych, swojego urodzenia, nie widzi-mi-się pana młodego, panny młodej czy samych gospodarzy. Nikt nie śmiał się tutaj przeciwstawić jakiejkolwiek z tradycji. I tak Shikarui wraz z Asaką siedzieli bardzo wysoko, jak i wysoko, blisko nich, siedziała Inoshi oraz Hikari, który jako jej gość, został potraktowany na nieco innych zasadach. Tak Toshiro został posadzony przy zupełnie innym stoliku. Nie robiło to najmniejszego znaczenia tak na dobrą sprawę. Tuż po tym, jak wszyscy zajęli swoje miejsca, a Takanobu wygłosił przemowę, jako pan domu, oddając swoją córkę w ręce głowy rodziny Sanada, po tym, jak wzniesiono toast - roszady zaczęły się błyskawicznie.
Stoły, drewniane, niskie, przy których położono poduszki dla każdego, zastawione były daniami różnego rodzaju. Dominowały tutejsze przysmaki, rzecz jasna, ale pokuszono się o zaprezentowanie dobroci z dalekiego Ryuzaku no Taki i specjałów z Shigashi no Kibu. Kupieckie miasta weszły chyba w modę po upadku Kami no Hikage. Całkiem paradoksalnie, moim skromnym zdaniem. Rzecz jasna nie brakowało też sake. Ta nie miała swojego końca! Była też herbata dla tych, którzy wylewali za kołnierz. Do obsługi zatrudniono kilka gejsz. Dwie właśnie przygrywały na instrumentach, jedna z nich polewała sake, jedna donosiła jedzenie i zabawiała co poniektórych rozmową. Rzecz jasna - całkowicie grzecznie. To nie były panie lekkich obyczajów, by nie było nieporozumień.
- Chyba już jestem pijany. - Stwierdził po oficjalnym toaście wzniesionym ku powodzeniu państwa młodych. Nie był jeszcze pijany, zresztą to było akurat widać. Nie zmieniało to faktu, że przy takiej ilości alkoholu był już jak kot na ciepłym piecu - wkraczał w stan płynny i dziwotą było, że się całkowicie nie przelewał, a nadal poruszał z taką gracją. Większą nawet niż zazwyczaj, bo na co dzień był gorszy niż leniwiec pospolity. O ile nie chodził jak na szpilkach, to się rozumie. - Kansho-in i Himeko... - Chciał powiedzieć, że muszą być zadowolone. Ale nie mogły być. Jakkolwiek by się nie starał - nie mógł oszukać przeznaczenia. Podobno. Uśmiechnął się do siebie pod nosem, bawiąc się czarką, nim spojrzał na Asakę i... pocałował ją w kraniec nosa. Tak z zaskoczenia! - Muszą nam teraz życzyć wszystkiego najlepszego. - Podniósł się i wyciągnął dłoń do Asaki, pochylając się. - Idę porozmawiać z Inoshi i Hikarim. Chcesz iść ze mną? - Było tu mimo wszystko sporo osób, z którymi mogła chcieć porozmawiać.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości