Posiadłość Sanada
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Posiadłość Sanada
Całe szczęście miał w sobie na tyle rozumu, żeby posłuchać się rozsądku i leżeć, a nie wstawać. Wszyscy tutaj byli zmęczeni – nerwami, napięciem, strachem, stresem. I wszyscy tutaj wykonali gargantuiczny wysiłek, tyle, że nie fizyczny, a głównie psychiczny. Najlepiej trzymała się Asaka, ale było to całkowicie zrozumiałe, bo ani jej ciało nie cierpiało na operacji, nie musiało udźwignąć obcego ciała, które musiało się przyjąć, nie brała na siebie tego obciążenia, ani to nie ona podłączała nerwy do siebie, żeby wszystko działało, nie ona manipulowała chakrą, by zrobić to dobrze. Ona jedynie… Wspierała tutaj Mujina, leczyła Shikiego, robiła za wsparcie mentalne i denerwowała się o życie swojej drugiej połówki. To wszystko tak naprawdę dotyczyło ją pośrednio – choć bardzo, bardzo mocno. Nic dziwnego, że Mujin padł na ziemię, w ogóle nie poczytała tego jako słabość, to była normalna reakcja organizmu, a widząc, że pije wodę, dała mu po prostu spokój i skupiła się na mężu.
- Pokazałam ci pięć palców, tylko zwinięte – parsknęła i zamachała mu tą pięścią przed nosem, ale zaraz leciuteńko poklepała go tą dłonią po policzku po stronie Tsujitegana. To był taki jej mały żarcik na rozładowanie sytuacji, był całkowicie w jej stylu. I Shikarui w pewien sposób podał prawidłową odpowiedzieć, bo spodziewał się, że wystawi palce. Ale ona nie pytała ile palców wystawiła, a ile widzi. Jego umysł był ociężały, ale Sanada nigdy nie był dobry w takich gierkach, a przynajmniej nie przy niej, kiedy pozwalał sobie na rozprężenie. - Ale wszystko jest w porządku. Oko reaguje jak powinno, i faktycznie widzisz dobrze. To… uff… Połowa sukcesu – w połowie tego zdania aż wypuściła powietrze przez usta. - Operacją. Twój organizm jest obciążony, bo przyjmuje coś dla siebie obcego – wyjaśniła mu, kiedy Mujin poprosił o jeszcze jeden mały wysiłek i test tego, jak się udała operacja. Czy osiągnęli to, o co im chodziło. Połowę mieli za sobą, Shikarui faktycznie nie stracił wzroku, ale teraz chodziło o to, czy Sharingan faktycznie działał.
Asaka zapatrzyła się na Shikaruiego, który zaczął testować swoje ciało – bardzo łagodnie, bo taki był zmęczony. Tsujitegan rozpalił się swoją soczystą, jarzącą się czerwienią – ale niebieskie oko pozostało takie jak zawsze. Przynajmniej jego własne kekkei genkai działało – na pierwszy rzut oka tak, jak miało działać. Zgasł, przez chwilę nic się nie działo i zaraz jego lewe oko zmieniło się znowu. Białowłosa go nie poganiała, patrzyła tylko cierpliwie i uważnie, w końcu powiedział, że musi mu to chwilę zająć. Zupełnie nie wiedziała jak to działa, to „załączanie” doujutsu, oprócz tego, że ma to związek z przelewaniem chakry do oka. Ale czy to był jakiś włącznik? To nie było chyba mieszanie chakry jak do jej własnego reberu. Przekrzywiła lekko głowę na ramię, czekając na dalszą akcję. I w końcu… Stało się. Niebieskie oko zmieniło się w czerwone, czerń zawirowała szybko i trzy kształty podobne łzą ulokowały się wokół źrenicy. Sharingan – faktycznie. Identyczny z tym, który widziała z bliska u Toshiro kilka dni wcześniej. Pokiwała głową.
- Toshiro zdawał się radzić sobie z tą chakrą do niego bez większego problemu. Może musisz poćwiczyć, przyzwyczaić się. Albo… Hm. Może to wynik tego, że to oko nie jest dla twojego ciała i genów naturalne i może tak się dzieje przez to, że to przeszczep? – wysunęła dość śmiałą teorię, ale to jedyny wniosek jaki przychodził jej tutaj do głowy. Oderwała w końcu wzrok od Shikiego (a nie mogła się na niego napatrzyć, tak inny się wydawał, a jednocześnie był ten sam) i spojrzałą na Mujina, szukając w nim potwierdzenia do swoich słów. Cieszyła się, ale nie skakała pod sufit, bo jej radość okazywana była w nieco inny sposób: ulgą. Ucieszy to ona się dopiero później, jak do niej dotrze, że to naprawdę zostało zrobione. Że się udało. - Och bogowie, dziękuję. Udało się.
- Pokazałam ci pięć palców, tylko zwinięte – parsknęła i zamachała mu tą pięścią przed nosem, ale zaraz leciuteńko poklepała go tą dłonią po policzku po stronie Tsujitegana. To był taki jej mały żarcik na rozładowanie sytuacji, był całkowicie w jej stylu. I Shikarui w pewien sposób podał prawidłową odpowiedzieć, bo spodziewał się, że wystawi palce. Ale ona nie pytała ile palców wystawiła, a ile widzi. Jego umysł był ociężały, ale Sanada nigdy nie był dobry w takich gierkach, a przynajmniej nie przy niej, kiedy pozwalał sobie na rozprężenie. - Ale wszystko jest w porządku. Oko reaguje jak powinno, i faktycznie widzisz dobrze. To… uff… Połowa sukcesu – w połowie tego zdania aż wypuściła powietrze przez usta. - Operacją. Twój organizm jest obciążony, bo przyjmuje coś dla siebie obcego – wyjaśniła mu, kiedy Mujin poprosił o jeszcze jeden mały wysiłek i test tego, jak się udała operacja. Czy osiągnęli to, o co im chodziło. Połowę mieli za sobą, Shikarui faktycznie nie stracił wzroku, ale teraz chodziło o to, czy Sharingan faktycznie działał.
Asaka zapatrzyła się na Shikaruiego, który zaczął testować swoje ciało – bardzo łagodnie, bo taki był zmęczony. Tsujitegan rozpalił się swoją soczystą, jarzącą się czerwienią – ale niebieskie oko pozostało takie jak zawsze. Przynajmniej jego własne kekkei genkai działało – na pierwszy rzut oka tak, jak miało działać. Zgasł, przez chwilę nic się nie działo i zaraz jego lewe oko zmieniło się znowu. Białowłosa go nie poganiała, patrzyła tylko cierpliwie i uważnie, w końcu powiedział, że musi mu to chwilę zająć. Zupełnie nie wiedziała jak to działa, to „załączanie” doujutsu, oprócz tego, że ma to związek z przelewaniem chakry do oka. Ale czy to był jakiś włącznik? To nie było chyba mieszanie chakry jak do jej własnego reberu. Przekrzywiła lekko głowę na ramię, czekając na dalszą akcję. I w końcu… Stało się. Niebieskie oko zmieniło się w czerwone, czerń zawirowała szybko i trzy kształty podobne łzą ulokowały się wokół źrenicy. Sharingan – faktycznie. Identyczny z tym, który widziała z bliska u Toshiro kilka dni wcześniej. Pokiwała głową.
- Toshiro zdawał się radzić sobie z tą chakrą do niego bez większego problemu. Może musisz poćwiczyć, przyzwyczaić się. Albo… Hm. Może to wynik tego, że to oko nie jest dla twojego ciała i genów naturalne i może tak się dzieje przez to, że to przeszczep? – wysunęła dość śmiałą teorię, ale to jedyny wniosek jaki przychodził jej tutaj do głowy. Oderwała w końcu wzrok od Shikiego (a nie mogła się na niego napatrzyć, tak inny się wydawał, a jednocześnie był ten sam) i spojrzałą na Mujina, szukając w nim potwierdzenia do swoich słów. Cieszyła się, ale nie skakała pod sufit, bo jej radość okazywana była w nieco inny sposób: ulgą. Ucieszy to ona się dopiero później, jak do niej dotrze, że to naprawdę zostało zrobione. Że się udało. - Och bogowie, dziękuję. Udało się.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Mujin
- Postać porzucona
- Posty: 1143
- Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
- Wiek postaci: 34
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
- GG/Discord: Wolfig#2761
Re: Posiadłość Sanada
Jest wykończony? Czym do cholery? Przecież tylko leżał. Czyżby jego organizm faktycznie tak ciężko przyjmował nową tkankę? Mózg nie wyrabiał z przyjęciem nowych bodźców? Możliwe że był jeszcze osłabiony po poprzednich ranach, dlatego tak ciężko to znosił. Możliwe, że nie był odpowiednio zahartowany. Istniała jeszcze opcja, zgodnie z którą taka reakcja była uniwersalna dla obcego ciała. Dla oka, przynajmniej. Inna chakra, organizm musiał z tym walczyć albo jakoś sobie poradzić. Prawdopodobnie o to chodziło, innych opcji od tych Mujin nie podejrzewał.
- Tak, to wyjaśnienie ma sens. No i niedawno byłeś ciężko ranny, organizm może mieć zwyczajnie za mało siły. - dodatkowo odpowiedział. Wczoraj w zasadzie wrócił w takim, a nie innym stanie. A ludzie są, mimo że bardzo fizycznymi bytami, niestety tylko ludźmi i ich ograniczenia obowiązują. Zrzucenie ich byłoby zbyt piękne i nierealistyczne na tym etapie. Chociaż to, co właśnie zrobił, ewidentnie było krokiem w dobrą stronę.
Mujin czekał z niecierpliwością, aż sharingan pójdzie w ruch. Czy to ta sama metoda, co z jego drugim okiem, czy jakaś inna - bez znaczenia. Może gdy kiedyś Mujin zdecyduje się na zaufanie komukolwiek, by grzebał w jego oku, to samemu przekona się jak dokładnie się to robi i jak działa. No chyba należało przelać chakrę, nie? Tak samo jak skupiało się chakrę w dłoniach przy wykonywaniu jutsu medycznych. W teorii tak właśnie to było, prawda? Mógł tylko snuć i snuć, nic z tego nie wyniknie i nijak to nie pomoże pacjentowi w aktywacji czerwonych ślepi. I jak się okazało, wcale pomocy nie potrzebował. Oko zostało aktywowane. To oryginalne, nie przeszczepione. Drugie udało mu się dopiero po chwili. Trzy łezki pojawiły się i Mujin mógł zobaczyć, jak Shiki tym okiem spogląda na niego i na Asakę. Złapał się za nie, pewnie z bólu. No tak, spore obciążenie. Medyk jednak uśmiechnął się jedynie. Szeroko, jak wcześniej.
- SUKCES! PEŁEN SUKCES! HA! - powiedział Mujin głośno. Ba, prawie krzyknął z radości. Teraz miał pełne potwierdzenie, prawda? Teraz miał przed sobą działające dojutsu osobnika A w osobniku B. To było coś, to była idealna sytuacja dla niego i dla Shikaruia. Mujin wsunął zwój ze swoimi rzeczami do torby.
- Tylko wiesz, jakby coś było nie tak, to mów. Koniecznie. Możliwe, że wady są, ale jeszcze się nie pojawiły. Że efekty uboczne widoczne są tylko długotemrminowo. - ochłonął nieco, sprowadzony na ziemię przez swojego nieodłącznego towarzysza, cichy głos z tyłu głowy, rozsądny i przytwierdzony do ziemi grubymi palami. Tak, zrobił to. Tak, działało. I chyba działało idealnie. Ale jakby nie działało... No tak, nawet jeśli, to co będzie w stanie zrobić? Oko jest już w dołku, z tym potencjalnie wiele nie zrobi.
- Tak, to wyjaśnienie ma sens. No i niedawno byłeś ciężko ranny, organizm może mieć zwyczajnie za mało siły. - dodatkowo odpowiedział. Wczoraj w zasadzie wrócił w takim, a nie innym stanie. A ludzie są, mimo że bardzo fizycznymi bytami, niestety tylko ludźmi i ich ograniczenia obowiązują. Zrzucenie ich byłoby zbyt piękne i nierealistyczne na tym etapie. Chociaż to, co właśnie zrobił, ewidentnie było krokiem w dobrą stronę.
Mujin czekał z niecierpliwością, aż sharingan pójdzie w ruch. Czy to ta sama metoda, co z jego drugim okiem, czy jakaś inna - bez znaczenia. Może gdy kiedyś Mujin zdecyduje się na zaufanie komukolwiek, by grzebał w jego oku, to samemu przekona się jak dokładnie się to robi i jak działa. No chyba należało przelać chakrę, nie? Tak samo jak skupiało się chakrę w dłoniach przy wykonywaniu jutsu medycznych. W teorii tak właśnie to było, prawda? Mógł tylko snuć i snuć, nic z tego nie wyniknie i nijak to nie pomoże pacjentowi w aktywacji czerwonych ślepi. I jak się okazało, wcale pomocy nie potrzebował. Oko zostało aktywowane. To oryginalne, nie przeszczepione. Drugie udało mu się dopiero po chwili. Trzy łezki pojawiły się i Mujin mógł zobaczyć, jak Shiki tym okiem spogląda na niego i na Asakę. Złapał się za nie, pewnie z bólu. No tak, spore obciążenie. Medyk jednak uśmiechnął się jedynie. Szeroko, jak wcześniej.
- SUKCES! PEŁEN SUKCES! HA! - powiedział Mujin głośno. Ba, prawie krzyknął z radości. Teraz miał pełne potwierdzenie, prawda? Teraz miał przed sobą działające dojutsu osobnika A w osobniku B. To było coś, to była idealna sytuacja dla niego i dla Shikaruia. Mujin wsunął zwój ze swoimi rzeczami do torby.
- Tylko wiesz, jakby coś było nie tak, to mów. Koniecznie. Możliwe, że wady są, ale jeszcze się nie pojawiły. Że efekty uboczne widoczne są tylko długotemrminowo. - ochłonął nieco, sprowadzony na ziemię przez swojego nieodłącznego towarzysza, cichy głos z tyłu głowy, rozsądny i przytwierdzony do ziemi grubymi palami. Tak, zrobił to. Tak, działało. I chyba działało idealnie. Ale jakby nie działało... No tak, nawet jeśli, to co będzie w stanie zrobić? Oko jest już w dołku, z tym potencjalnie wiele nie zrobi.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Posiadłość Sanada
Z lekarzami się nie kłóci, lekarzy się słucha. Shikarui uznawał, że są od niego mądrzejsi i wiedzą o wiele lepiej, co jest dobre dla jego zdrowia, a co może mu zaszkodzić. Odczuwane zmęczenie i nadwyrężenie organizmu nie brało się znikąd. Wzięło się z operacji, a więc była to reakcja organizmu na nią, A WIĘC warto by się było zastanowić nad tym, co się robi, zanim się zacznie skakać. Sanada nigdy nie był typem, który strugał bohatera i nigdy tez nie należał do osób, które miały jakiekolwiek opory przed powiedzeniem, że coś go boli czy że nie może zrobić tego a tamtego, bo jest na to za słaby. Nie miał problemu z problemem bardzo popularnym, zwłaszcza w Karmazynowych Szczytach, a który nazwał się: duma. I honor. Te dwa przymioty pozwalały bardzo wysoko nosić głowę, ale zaczynały piec, kiedy trzeba się było przyznać do porażki czy schować dumę do kieszeni, żeby przyznać, że ból jest odczuwalny. Tak i nie łazić na ledwo zaleczonej nodze, byleby tylko się wyprostować. Ludzie mieli skłonności do skrajności, które przysłaniały im jasny punkt widzenia.
Asaka miała prawdziwy talent do żartów, które go wcale nie bawiły i nie śmieszyły (nie był to żaden wyznacznik, jego prawie nic nie bawiło, chyba że wybuchający ludzie), ale przede wszystkim do tych, których zupełnie nie rozumiał, nie ważne ile czasu by im poświęcił. Tak samo z tym. Lubiła robić psikusy i wprawiać go w stan niezrozumienia, częstokroć zdumienia - to było takie jej małe hobby. Niemalże odpowiednik prowadzenia dziennika przez Mujina. Oby tylko dziennik był bardziej czytelny niż te żarty. Sanadzie pozostawało tylko rozłożyć ręce, a zamiast tego lekko zmarszczył swoje brwi.
- Udało się. - Daleko mu było do krzyku, jakim uniósł się Mujin, bardzo daleko. Adrenalina z niego spływała i teraz czuł tylko coraz większe zmęczenie. Opuścił dłoń zakrywającą lawendowe oko i wygasił sharingan. Tyle niepewnych, tyle niewiadomych - i proszę. Wszystko mieli jak na tacy. Mujin, chociaż wykończony, tryskał energią, bo ewidentnie był szczęśliwy. Można chyba wręcz powiedzieć, że był spełniony. Spełniony zawodowo - jako medyk, któremu udało się niemożliwe. - jeśli coś będzie się działo przyjdziemy do Ryuzaku niezwłocznie. - Nie docierało do jego mózgu to, że coś złego mogło się dziać w czasie. Przecież zawsze po leczeniu człowiek był wyleczony - więc co miałoby się "zepsuć" później? Już po fakcie? Chyba że nie minęłoby to poczucie ciągnięcia, zmęczenia, przemęczenia też. Ciężko mu się patrzyło mimo wszystko na razie prawym okiem. Przymykał je. Przynajmniej przestawało z wolna łzawić. Wyjaśnienia dwójki medyków sugerowały, że tak może być cały czas, że to nie minie. Ciało obce, obca chakra, brak dopasowania... możliwość odrzucenia? Nie mógłby tak funkcjonować przez cały czas. Nie dałby rady, ciężar zmęczenia byłby dołujący i nie pozwalałby w pełni sprawnie funkcjonować na misjach.
Poleżał jeszcze przez chwilę, zanim powoli zaczął się podnosić. Asekuracyjnie podpierał o stół, żeby czasem nie wyrżnąć na bok. Błędnik mu trochę wariował. Trochę bardzo.
- Muszę przykryć czymś to oko. Męczy mnie. - Czyto tak na razie, czy może miało minąć - pojęcia nie miał. Tak samo każde źródło światła było zbyt intensywne i rażące. Musiał się zapewne do wszystkiego po prostu przyzwyczaić. Zanim wstał na nogi posiedział dłuższy moment. Dopiero wtedy zdecydował się wstać, sprawdzając najpierw, czy wszystko będzie w porządku, czy nogi nie ugną się pod nim - ale nie. Wszystko było pod kontrolą. Tylko głowa mu strasznie ciążyła sprawiając, że miał ochotę wrócić spać. I jednocześnie miał ochotę, z dziecięcą ciekawością, badać świat wokół zupełnie nowym okiem. Nawet jeśli wcale zbyt wiele zbadać nie zdoła, jeśli to będzie go tak mocno wysysać z chakry. Potrzebował czasu na zrozumienie tego, to na pewno. Ale teraz przede wszystkim potrzebował porządnego odpoczynku.
Asaka miała prawdziwy talent do żartów, które go wcale nie bawiły i nie śmieszyły (nie był to żaden wyznacznik, jego prawie nic nie bawiło, chyba że wybuchający ludzie), ale przede wszystkim do tych, których zupełnie nie rozumiał, nie ważne ile czasu by im poświęcił. Tak samo z tym. Lubiła robić psikusy i wprawiać go w stan niezrozumienia, częstokroć zdumienia - to było takie jej małe hobby. Niemalże odpowiednik prowadzenia dziennika przez Mujina. Oby tylko dziennik był bardziej czytelny niż te żarty. Sanadzie pozostawało tylko rozłożyć ręce, a zamiast tego lekko zmarszczył swoje brwi.
- Udało się. - Daleko mu było do krzyku, jakim uniósł się Mujin, bardzo daleko. Adrenalina z niego spływała i teraz czuł tylko coraz większe zmęczenie. Opuścił dłoń zakrywającą lawendowe oko i wygasił sharingan. Tyle niepewnych, tyle niewiadomych - i proszę. Wszystko mieli jak na tacy. Mujin, chociaż wykończony, tryskał energią, bo ewidentnie był szczęśliwy. Można chyba wręcz powiedzieć, że był spełniony. Spełniony zawodowo - jako medyk, któremu udało się niemożliwe. - jeśli coś będzie się działo przyjdziemy do Ryuzaku niezwłocznie. - Nie docierało do jego mózgu to, że coś złego mogło się dziać w czasie. Przecież zawsze po leczeniu człowiek był wyleczony - więc co miałoby się "zepsuć" później? Już po fakcie? Chyba że nie minęłoby to poczucie ciągnięcia, zmęczenia, przemęczenia też. Ciężko mu się patrzyło mimo wszystko na razie prawym okiem. Przymykał je. Przynajmniej przestawało z wolna łzawić. Wyjaśnienia dwójki medyków sugerowały, że tak może być cały czas, że to nie minie. Ciało obce, obca chakra, brak dopasowania... możliwość odrzucenia? Nie mógłby tak funkcjonować przez cały czas. Nie dałby rady, ciężar zmęczenia byłby dołujący i nie pozwalałby w pełni sprawnie funkcjonować na misjach.
Poleżał jeszcze przez chwilę, zanim powoli zaczął się podnosić. Asekuracyjnie podpierał o stół, żeby czasem nie wyrżnąć na bok. Błędnik mu trochę wariował. Trochę bardzo.
- Muszę przykryć czymś to oko. Męczy mnie. - Czyto tak na razie, czy może miało minąć - pojęcia nie miał. Tak samo każde źródło światła było zbyt intensywne i rażące. Musiał się zapewne do wszystkiego po prostu przyzwyczaić. Zanim wstał na nogi posiedział dłuższy moment. Dopiero wtedy zdecydował się wstać, sprawdzając najpierw, czy wszystko będzie w porządku, czy nogi nie ugną się pod nim - ale nie. Wszystko było pod kontrolą. Tylko głowa mu strasznie ciążyła sprawiając, że miał ochotę wrócić spać. I jednocześnie miał ochotę, z dziecięcą ciekawością, badać świat wokół zupełnie nowym okiem. Nawet jeśli wcale zbyt wiele zbadać nie zdoła, jeśli to będzie go tak mocno wysysać z chakry. Potrzebował czasu na zrozumienie tego, to na pewno. Ale teraz przede wszystkim potrzebował porządnego odpoczynku.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Posiadłość Sanada
Łatwo było zapomnieć, że jeszcze wczoraj SHikarui był ciężko ranny, gdy od tamtej pory poruszał się jak całkowicie zdrowy i wyleczony człowiek. Mujin posiadał niesamowite zdolności do leczenia innych, odtwarzania zniszczonych organów, ale mówiła mu to już tyle razy, że kolejny byłby już zbędny. Widząc jednak teraz SHikiego, tego naprawdę wytrzymałego skurczybyka, można się było zadziwić. Jak ktoś taki może teraz leżeć, wykończony i mówić, że jest zmęczony? Asaka widziała zmęczonego Sanadę więcej niż raz. Więcej niż dwa razy. Każdorazowo, gdy jego nerwy i emocje brały górę, a chakra zapieczętowana w małym tatuażu na jego barku rozlewała się po całym jego ciele. Po tym zawsze był zmęczony, czasem wykończony. Tak jak teraz – ale przecież nic takiego nie miało miejsca, nie było agresji, nie było szału, nie było cierni oplatających jego kończyny i twarz.
- Mujin-san. To co zrobiłeś było… jest naprawdę niesamowite – co innego o tym słyszeć, a co innego widzieć na własne oczy. Wierzyła Hikariemu na słowo, że faktycznie spotkał kogoś, kto w jednym oku nosił Tsujitegana, a w drugim nie. Nie znała go wcale dobrze, ale wydawał się być szczery w swoich słowach. Widziała… czy raczej domyślała się, że ślepa Chise jakimś cudem zyskała wzrok (a miała ku temu całkiem sporo przesłanek!). A teraz? Teraz widziała to na własne oczy. Poniekąd mogła tego dotknąć. I dotykała – dłoni i twarzy osoby, która nosiła właśnie w sobie oko, z którym się nie urodziła. Absolutnie spektakularne. Do czego jeszcze chakra była zdolna? Jak można było chcieć ją zniszczyć? Cofnąć się w rozwoju o setki lat? Zabrać sobie taki potencjał?
- Działa, więc może się już przyjęło? Albo przyjmie w miarę szybkim czasie? Wydaje mi się, że sam proces przyzwyczajania ciała trochę potrwa. To jak uczenie się podstaw wiązania chakry… Albo całkowicie nowej umiejętności. To pewnie też potrwa – starała się to wszystko uargumentować tak na logikę. Sama pamiętała jak to było stawiać pierwsze kroki na drodze ninja. Uczuć się wiązać chakrę. Na początku nic to nie wychodziło, ale z czasem…. Z czasem przestawała się tak męczyć. Uczenie się żywiołów, tworzenie nowego – to też nie była taka prosta sprawa. Niektórym szło to latami. Albo to, jak uczyła się pierwszych kroków w medycznej chakrze. Całe lata. Shikarui był zdolny, zdolniejszy od niej. I była pewna, że z okiem też poradzi sobie szybciej niż za kilka lat. Potrzebowano jedynie czasu i cierpliwości, a przynajmniej tej ostatniej Shikarui miał sporo. - Będę miała na ciebie… hm. Oko – palnęła i znowu parsknęła, nic nie robiąc sobie z tego, że jej żarty to tak naprawdę okropne suchary – nic tylko pranie suszyć jak mówi. Może nie wiedziała jak aktywować przeszczepione kekkei genkai w czyimś ciele, ale tego już nie potrzebowali, bo Mujin to zrobił. Ona wystarczy (czy raczej miała taką nadzieję), do tego, żeby zapanować na zdrowiem męża, nad tym jego okiem, żeby się nie przemęczał, nabrał sił. Chociaż sama była w ciąży, to nie znaczyło, że była niepełnosprawna.
Zresztą kiedy zaczął się podnosić, to wyciągnęła do niego rękę, żeby go złapać i pomóc, dodając swojej siły. Nie musiała nic sprzątać w pomieszczeniu, bo tutaj wszystko należało do niej; oczy w pojemniku zaś stały na szafce. Słysząc słowa czarnowłosego, bez większego namysłu odłożyła świeczkę na świecznik i sięgnęła po jeden z przygotowanych wcześniej bandaży. Na samo oko położyła kawałek wypranego materiału i obwiązała głowę mężczyzny tak, by zasłonić jego prawe oko, delikatnie, nie chcąc sprawić mu nawet najmniejszego bólu. Na razie powinno wystarczyć.
- Daj rękę. Odprowadzę cię do sypialni, położysz się tam – i jak powiedziała tak zrobiła. Wzięła go pod ramię i poprowadziła na piętro. Tam rozłożyła materac, poduszki i koc, pomogła się mężowi położyć, po czym zasłoniła okna, żeby zapewnić mu półmrok. Posiedziała z nim jakiś czas, trzymając go za rękę, głaszcząc uspokajająco po długich włosach. Myślała. Myślała o wielu rzeczach i jednocześnie o niczym konkretnym. Ostatnie… dwa tygodnie były nieprzyjemnie pełne wrażeń. W końcu go puściła, chcąc zająć się swoimi domowymi obowiązkami i ich gościem, a poza tym chciała zapewnić Shikiemu spokój do odpoczynku. - Gdyby coś się działo to mnie zawołaj, dobrze? Cokolwiek. Zajrzę do ciebie za jakiś czas – powiedziała nim wyszła i zabrała ze swojej torby jeden przedmiot, cichutko zamykając za sobą drzwi.
Szukała Mujina. Chciała z nim jeszcze chwilę porozmawiać – póki pamiętała. Pewnie odpoczywał po operacji, która i jego tak mocno wymęczyła. Znalazła go jednak w końcu i zapukała do drzwi, jeśli siedział w pokoju, albo po prostu do niego podeszła, jeśli znajdował się gdziekolwiek indziej.
- Mujin-san, bardzo ci dziękuję za to, co dzisiaj zrobiłeś. I wczoraj. I za ciało Keiry… Jest coś, co chciałabym ci dać, coś z czego ja nie będę miała pożytku, ale ty myślę że tak – wtedy wyciągnęła w jego kierunku przedmiot. Kurewsko osobliwy – bo to był pojemnik z substancją konserwującą – dokładnie taki sam, jak ten, w którym trzymali oczy. Tyle, że w tym, pływała sobie… dłoń. - Z Oniniwy. Dłoń kogoś kto był w stanie kontrolować piasek – więcej nie powiedziała, ale nie sądziła, że Mujin potrzebował więcej wiedzieć. Zresztą… Niespecjalnie było o czym mówić. Oczy… wydawało się, że łatwo było zamienić. Oko w oko i tyle. Ale czy dało się to samo zrobić z innym limitem krwi? Może odpowiedź drzemała w tej dłoni.
- Mujin-san. To co zrobiłeś było… jest naprawdę niesamowite – co innego o tym słyszeć, a co innego widzieć na własne oczy. Wierzyła Hikariemu na słowo, że faktycznie spotkał kogoś, kto w jednym oku nosił Tsujitegana, a w drugim nie. Nie znała go wcale dobrze, ale wydawał się być szczery w swoich słowach. Widziała… czy raczej domyślała się, że ślepa Chise jakimś cudem zyskała wzrok (a miała ku temu całkiem sporo przesłanek!). A teraz? Teraz widziała to na własne oczy. Poniekąd mogła tego dotknąć. I dotykała – dłoni i twarzy osoby, która nosiła właśnie w sobie oko, z którym się nie urodziła. Absolutnie spektakularne. Do czego jeszcze chakra była zdolna? Jak można było chcieć ją zniszczyć? Cofnąć się w rozwoju o setki lat? Zabrać sobie taki potencjał?
- Działa, więc może się już przyjęło? Albo przyjmie w miarę szybkim czasie? Wydaje mi się, że sam proces przyzwyczajania ciała trochę potrwa. To jak uczenie się podstaw wiązania chakry… Albo całkowicie nowej umiejętności. To pewnie też potrwa – starała się to wszystko uargumentować tak na logikę. Sama pamiętała jak to było stawiać pierwsze kroki na drodze ninja. Uczuć się wiązać chakrę. Na początku nic to nie wychodziło, ale z czasem…. Z czasem przestawała się tak męczyć. Uczenie się żywiołów, tworzenie nowego – to też nie była taka prosta sprawa. Niektórym szło to latami. Albo to, jak uczyła się pierwszych kroków w medycznej chakrze. Całe lata. Shikarui był zdolny, zdolniejszy od niej. I była pewna, że z okiem też poradzi sobie szybciej niż za kilka lat. Potrzebowano jedynie czasu i cierpliwości, a przynajmniej tej ostatniej Shikarui miał sporo. - Będę miała na ciebie… hm. Oko – palnęła i znowu parsknęła, nic nie robiąc sobie z tego, że jej żarty to tak naprawdę okropne suchary – nic tylko pranie suszyć jak mówi. Może nie wiedziała jak aktywować przeszczepione kekkei genkai w czyimś ciele, ale tego już nie potrzebowali, bo Mujin to zrobił. Ona wystarczy (czy raczej miała taką nadzieję), do tego, żeby zapanować na zdrowiem męża, nad tym jego okiem, żeby się nie przemęczał, nabrał sił. Chociaż sama była w ciąży, to nie znaczyło, że była niepełnosprawna.
Zresztą kiedy zaczął się podnosić, to wyciągnęła do niego rękę, żeby go złapać i pomóc, dodając swojej siły. Nie musiała nic sprzątać w pomieszczeniu, bo tutaj wszystko należało do niej; oczy w pojemniku zaś stały na szafce. Słysząc słowa czarnowłosego, bez większego namysłu odłożyła świeczkę na świecznik i sięgnęła po jeden z przygotowanych wcześniej bandaży. Na samo oko położyła kawałek wypranego materiału i obwiązała głowę mężczyzny tak, by zasłonić jego prawe oko, delikatnie, nie chcąc sprawić mu nawet najmniejszego bólu. Na razie powinno wystarczyć.
- Daj rękę. Odprowadzę cię do sypialni, położysz się tam – i jak powiedziała tak zrobiła. Wzięła go pod ramię i poprowadziła na piętro. Tam rozłożyła materac, poduszki i koc, pomogła się mężowi położyć, po czym zasłoniła okna, żeby zapewnić mu półmrok. Posiedziała z nim jakiś czas, trzymając go za rękę, głaszcząc uspokajająco po długich włosach. Myślała. Myślała o wielu rzeczach i jednocześnie o niczym konkretnym. Ostatnie… dwa tygodnie były nieprzyjemnie pełne wrażeń. W końcu go puściła, chcąc zająć się swoimi domowymi obowiązkami i ich gościem, a poza tym chciała zapewnić Shikiemu spokój do odpoczynku. - Gdyby coś się działo to mnie zawołaj, dobrze? Cokolwiek. Zajrzę do ciebie za jakiś czas – powiedziała nim wyszła i zabrała ze swojej torby jeden przedmiot, cichutko zamykając za sobą drzwi.
Szukała Mujina. Chciała z nim jeszcze chwilę porozmawiać – póki pamiętała. Pewnie odpoczywał po operacji, która i jego tak mocno wymęczyła. Znalazła go jednak w końcu i zapukała do drzwi, jeśli siedział w pokoju, albo po prostu do niego podeszła, jeśli znajdował się gdziekolwiek indziej.
- Mujin-san, bardzo ci dziękuję za to, co dzisiaj zrobiłeś. I wczoraj. I za ciało Keiry… Jest coś, co chciałabym ci dać, coś z czego ja nie będę miała pożytku, ale ty myślę że tak – wtedy wyciągnęła w jego kierunku przedmiot. Kurewsko osobliwy – bo to był pojemnik z substancją konserwującą – dokładnie taki sam, jak ten, w którym trzymali oczy. Tyle, że w tym, pływała sobie… dłoń. - Z Oniniwy. Dłoń kogoś kto był w stanie kontrolować piasek – więcej nie powiedziała, ale nie sądziła, że Mujin potrzebował więcej wiedzieć. Zresztą… Niespecjalnie było o czym mówić. Oczy… wydawało się, że łatwo było zamienić. Oko w oko i tyle. Ale czy dało się to samo zrobić z innym limitem krwi? Może odpowiedź drzemała w tej dłoni.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Mujin
- Postać porzucona
- Posty: 1143
- Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
- Wiek postaci: 34
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
- GG/Discord: Wolfig#2761
Re: Posiadłość Sanada
Teraz dopiero mógł się cieszyć z udanej roboty, całkowicie szczerze, uczciwie wykonanej i przede wszystkim - przełomowej. Dla niego i dla całej medycznej społeczności. Asaka sama to ujęła, niesamowite. Ano, niesamowite było. Niesamowicie trudne także. Wyczerpujące, wymagające skupienia i wiedzy medycznej. Zaawansowanych technik medycznych. Powodzenie tej operacji było kulminacją całego jego dorobku, całej jego ciężkiej pracy. Godzin, dni, tygodni, miesięcy spędzonych na wszystkim, co powiązane było z jego profesją. Tak działała wiedza, tak działał talent i tak działał geniusz. Tak, jak wcześniej mógł mieć pewne wątpliwości albo inne uwagi, to teraz jak najbardziej nie miał.
Ponownie zajął miejsce na podłodze. Usiadł, napisał się jeszcze trochę i obserwował jak Shikarui się podnosi. Sam wolał teraz mu nie pomagać, lepiej było oddać go w dłonie osoby, która była w najlepszym stanie. Asaka była jak znalazł do zaopiekowania się pacjentem.
- Tak, ewidentnie się przyjęło. Układ chakry i układ nerwowy zostały połączone. - odpowiedział. Innego wyjaśnienia nie było. Gdyby układ chakry nie został połączony, to nie można by aktywować oczu. Jeśli nerwy, to by nie działało. Proste. Prawdopodobnie mózg nie przywykł do takich a nie innych doznań wizualnych płynących z sharingana, dlatego też Shikarui preferował zasłonięcie tego oka, co też Asaka zrobiła. Bandaż poszedł w ruch. Można znalazłaby się jakaś forma złagodzenia konsekwencji używania tego oka? Jeśli nie minie, to na pewno będzie trzeba o czymś takim pomyśleć. Lek wyostrzający wizję? Tak, to może być jedna z opcji. Gdyby tylko potrafił takie stworzyć, przynajmniej.
Siedział jeszcze w pokoju po operacji, w ciszy i spokoju pyszniąc się swoim osiągnięciem. Wtem usłyszał pukanie. Asaka wróciła do niego. Medyk z lekkim ociągnięciem się wstał. Przyjął powszechną pozycję do przeprowadzania rozmowy. Oczywiście tematem była wdzięczność. I ręka. Ręka kogoś, kto kontrolował piasek. Jak Ichirou? To ręka Ichirou? Nie, chyba miał obydwie ręce. Chyba. Nie zwracał uwagi.
- Tak na pewno znajdzie u mnie zastosowanie. Dziękuję. - odpowiedział, kiwając lekko głową i przyjmując ten gest dobrej woli. Niewątpliwie się przyda, na pewno będzie musiał dla niego znaleźć jakieś zastosowanie. Może znajdzie początkującego ninja i zdecyduje się użyć na nim swoich niesamowitych medycznych zdolności? Może użyje tej dłoni do rozwinięcia jego działalności? Zarobienia nieco? Opcji było od groma.
- Cóż. Też mam dla ciebie prezent. To znaczy no, zostawię ci. Opis moich technik. Tej od znieczulenia i od regeneracji organów. Lepiej, żeby więcej osób je posiadało. Nawet jak nie możesz ich użyć teraz, to kiedyś pewnie ci się przydadzą. O ile chcesz jeszcze rozwijać się w tym zakresie.
Ponownie zajął miejsce na podłodze. Usiadł, napisał się jeszcze trochę i obserwował jak Shikarui się podnosi. Sam wolał teraz mu nie pomagać, lepiej było oddać go w dłonie osoby, która była w najlepszym stanie. Asaka była jak znalazł do zaopiekowania się pacjentem.
- Tak, ewidentnie się przyjęło. Układ chakry i układ nerwowy zostały połączone. - odpowiedział. Innego wyjaśnienia nie było. Gdyby układ chakry nie został połączony, to nie można by aktywować oczu. Jeśli nerwy, to by nie działało. Proste. Prawdopodobnie mózg nie przywykł do takich a nie innych doznań wizualnych płynących z sharingana, dlatego też Shikarui preferował zasłonięcie tego oka, co też Asaka zrobiła. Bandaż poszedł w ruch. Można znalazłaby się jakaś forma złagodzenia konsekwencji używania tego oka? Jeśli nie minie, to na pewno będzie trzeba o czymś takim pomyśleć. Lek wyostrzający wizję? Tak, to może być jedna z opcji. Gdyby tylko potrafił takie stworzyć, przynajmniej.
Siedział jeszcze w pokoju po operacji, w ciszy i spokoju pyszniąc się swoim osiągnięciem. Wtem usłyszał pukanie. Asaka wróciła do niego. Medyk z lekkim ociągnięciem się wstał. Przyjął powszechną pozycję do przeprowadzania rozmowy. Oczywiście tematem była wdzięczność. I ręka. Ręka kogoś, kto kontrolował piasek. Jak Ichirou? To ręka Ichirou? Nie, chyba miał obydwie ręce. Chyba. Nie zwracał uwagi.
- Tak na pewno znajdzie u mnie zastosowanie. Dziękuję. - odpowiedział, kiwając lekko głową i przyjmując ten gest dobrej woli. Niewątpliwie się przyda, na pewno będzie musiał dla niego znaleźć jakieś zastosowanie. Może znajdzie początkującego ninja i zdecyduje się użyć na nim swoich niesamowitych medycznych zdolności? Może użyje tej dłoni do rozwinięcia jego działalności? Zarobienia nieco? Opcji było od groma.
- Cóż. Też mam dla ciebie prezent. To znaczy no, zostawię ci. Opis moich technik. Tej od znieczulenia i od regeneracji organów. Lepiej, żeby więcej osób je posiadało. Nawet jak nie możesz ich użyć teraz, to kiedyś pewnie ci się przydadzą. O ile chcesz jeszcze rozwijać się w tym zakresie.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Posiadłość Sanada
Oj tak, to było niesamowite. Na tyle, że brakowało słów - przynajmniej Shikiemu. Ale jemu brakowało też słów z trochę innego względu. Tego, które nie mógł (bo nie chciał) z siebie chwilowo wydusić. Kto wie, jak potoczyłby się los ich wszystkich gdyby nie chakra. jakie podziały stworzyliby ludzie i czym zaczęliby się wyróżniać. Zdolnościami bojowymi? Doceniliby tych, którzy nie tylko mieczem, ale pędzlem i słowem wojowali? Znikomość twórczości wśród ninja była ujmująca. Byłaby - bo Shikarui nie zwracał uwagi na takie drobnostki. Sztuka nigdy nie była dla niego, choć mówił już nawet Asace, że może powinien spróbować gdy na jakimś instrumencie. Do teraz żadnego nie wziął do ręki. Jak ułożyłoby się jego życie, gdyby nie chakra? I czy Aka doświadczyłby takiego końca? Z dala od domu, za którym w sumie nie przepadał, bo był pusty? Nie było słów, by wynieść wnioski z tego, co by było gdyby. Mieli chakrę. I mieli też samobójcę, który pragnął zbawienia świata idąc swoimi pokrętnymi drogami. Dziwne, ale Shikarui powiedziałby, że ta moc na pewien sposób sprawiała Hanowi satysfakcję. Lubił tworzyć nią przymus. Może tego nie chciał przyznawać, może tego nie widział, a może Shikarui sobie coś po prostu ubzdurał w swojej głowie, jak ubzdurał mnóstwo innych rzeczy. Nie wiem. Wiedza, choć cenna, choć zmieniała świat i zachowania ludzi, nie zawsze była obecna w swojej mocy. I wtedy, kiedy było jej brak, ludzie zaczynali nagle myśleć i robić bardzo dziwne rzeczy.
- Niech trwa. Mam czas. - Czas, umiejętności, wszystko, czego tylko potrzebował. Na przykład wsparcie medyka przy swoim boku, który gotowy był zareagować na wszystkie nieprawidłowości, które by się z nim działy, a kiedy Mujina nie byłoby w pobliżu. Tak jak Mujin miał wszystko do operacji, tak i miał teraz Sanada - siebie przede wszystkim. Swoje cholerne zaparcie, które pozwalało mu palić świat, byle tylko zacisnąć ręce na tym, na czym chciał. Zamierzał ćwiczyć i zamierzał walczyć z własnym ciałem. Tak, by to ciało było mu wsparciem i możliwością, a nie blokadą. Nawet uśmiechnął się lekko pod nosem, kiedy padł teraz żarcik. Chociaż akurat nie widział w tym żartu, a po prostu ładnie dobrane słowa. Tak idealnie. Miała na niego w końcu nie jedno oko, a całe dwa! I całe jego. Jego własne. Zawsze był bardzo zadowolony, kiedy atencja była tylko i wyłącznie jego, nawet jeśli tylko siedział i w sumie nic nie robił. Było to bardzo próżne, ale na szczęście pod tym względem żadne z nich nie miało do siebie o nic problemów i pretensji. - Miej. Nawet... dwoje oczu. - Zawahał się absolutnie, czuł się trochę tak, jakby pływał, chociaż siedział na całkiem stabilnym stole. A zawahanie nastąpiło, bo zgłupiał nagle, jak się te słowo odmienia. Oczy. Oczu. Dwa oczy? Dwie oczy? Machnął lekko na boki głową, jakby chciał z siebie strącić to poplątanie w skomplikowaniu jednej prostej odmiany.
- Chcę się położyć w ogrodzie. - Sen w trakcie dnia, w blasku słońca, czy w cieniu drzew, zawsze wychodził mu o wiele lepiej niż ten w nocy. Chociaż do czasu. Teraz już sen Sanady był całkiem umiarkowany, o wiele bardziej spokojny niż lata temu. Nieporównywalnie wręcz spokojniejszy. Zwłaszcza odkąd Asaka zaczęła mu robić te dziwne, ziołowe napary. Bardzo dobre zresztą. - Mujin-san... dziękuję. - Słowa "przepraszam" i "dziękuję" były prawdziwie magiczne i Shiakrui bardzo lubił ich używać. Bo nic nie kosztowały. I bez tych kosztów potrafiły wywrzeć na innych niesamowite wrażenie. Tak samo potrafiły wywrzeć wrażenie na nim, przynajmniej w niektórych sytuacjach i spływając z dość konkretnych ust. - Zapraszam, gdybyś miał ochotę się przewietrzyć. - Nie musiał tego mówić, a zwrócił się do Mujina. W końcu mężczyzna wiedział, że był tutaj traktowany praktycznie jak swój, po tej słynnej, daishinskiej gościnności.
- Dobrze, że się martwisz. O mnie. - Tak, Shikarui lubił, kiedy Asaka się martwiła i często nawet lubił, kiedy się przez niego denerwowała. Ale tym razem nie mówił tego złośliwie, miał łagodniejszy ton. Owszem, był zadowolony z tego wszystkiego, ale przede wszystkim było mu miło. Ujął jej rękę i poszedł w kierunku ogrodu, a raczej tarasu, by tam wygodnie ułożyć się na ławie okrytej materiałem. W lecie zawsze były tutaj poduszki. I było na nich o wiele wygodniej niż na dachówkach czy drewnie. Albo na trawie. Sanada Shikarui już w zasadzie nawykł do luksusów. I potrafił być nawet marudny, kiedy coś nie spełniało jego oczekiwań i standardów, jakich nabrał. Szedł całkowicie normalnie, nie chwiał się, był wyprostowany, tylko po twarzy widać było zmęczenie. Nie był w stanie agonalnym. A teraz też miał tylko myśli w głowie i odczuć, że nawet by nie zasnął. Dlatego wolał usiąść na dworze i pozwolić się utulić zapachowi kwiatów, igliwia i śpiewem ptaków. Przymrużył oczy, kiedy wyszli na zacieniony taras, a raczej - przymrużył jedno oko. Jego odczucia... były naprawdę dziwne. Ale był zadowolony. Bardzo zadowolony. - Idź do Mujina, pomóż mu też. - Zachęcił ją, kiedy już usiadł na ławie. Mujin był sam wyczerpany i widział to swoim Tsujiteiganem... ale jeszcze wyraźniej widział to sharinganem. Widział każdy szczegół chakry Mujina i jej stan. Tsujiteigan tyle nie widział.
Odetchnął bardzo głęboko świeżym powietrzem, kiedy został już sam, przyglądając się jezioru. Kochał ten widok. Kochał ten błękit. I blask słońca na spokojnej tafli. Widok gór, niemych strażników, nad ciemnym lasem. Dotyk chłodnego wiatru na policzkach. Spokój. Rzucili się na głęboką wodę i zostali wynagrodzeni. Czuł, że to życie należało do niego. Nawet jeśli wciąż pełne było bólu i przeszkód, to w końcu udawało się przeżyć coś niesamowitego.
Aktualnie jego apetyt w końcu został zaspokojony.
- Niech trwa. Mam czas. - Czas, umiejętności, wszystko, czego tylko potrzebował. Na przykład wsparcie medyka przy swoim boku, który gotowy był zareagować na wszystkie nieprawidłowości, które by się z nim działy, a kiedy Mujina nie byłoby w pobliżu. Tak jak Mujin miał wszystko do operacji, tak i miał teraz Sanada - siebie przede wszystkim. Swoje cholerne zaparcie, które pozwalało mu palić świat, byle tylko zacisnąć ręce na tym, na czym chciał. Zamierzał ćwiczyć i zamierzał walczyć z własnym ciałem. Tak, by to ciało było mu wsparciem i możliwością, a nie blokadą. Nawet uśmiechnął się lekko pod nosem, kiedy padł teraz żarcik. Chociaż akurat nie widział w tym żartu, a po prostu ładnie dobrane słowa. Tak idealnie. Miała na niego w końcu nie jedno oko, a całe dwa! I całe jego. Jego własne. Zawsze był bardzo zadowolony, kiedy atencja była tylko i wyłącznie jego, nawet jeśli tylko siedział i w sumie nic nie robił. Było to bardzo próżne, ale na szczęście pod tym względem żadne z nich nie miało do siebie o nic problemów i pretensji. - Miej. Nawet... dwoje oczu. - Zawahał się absolutnie, czuł się trochę tak, jakby pływał, chociaż siedział na całkiem stabilnym stole. A zawahanie nastąpiło, bo zgłupiał nagle, jak się te słowo odmienia. Oczy. Oczu. Dwa oczy? Dwie oczy? Machnął lekko na boki głową, jakby chciał z siebie strącić to poplątanie w skomplikowaniu jednej prostej odmiany.
- Chcę się położyć w ogrodzie. - Sen w trakcie dnia, w blasku słońca, czy w cieniu drzew, zawsze wychodził mu o wiele lepiej niż ten w nocy. Chociaż do czasu. Teraz już sen Sanady był całkiem umiarkowany, o wiele bardziej spokojny niż lata temu. Nieporównywalnie wręcz spokojniejszy. Zwłaszcza odkąd Asaka zaczęła mu robić te dziwne, ziołowe napary. Bardzo dobre zresztą. - Mujin-san... dziękuję. - Słowa "przepraszam" i "dziękuję" były prawdziwie magiczne i Shiakrui bardzo lubił ich używać. Bo nic nie kosztowały. I bez tych kosztów potrafiły wywrzeć na innych niesamowite wrażenie. Tak samo potrafiły wywrzeć wrażenie na nim, przynajmniej w niektórych sytuacjach i spływając z dość konkretnych ust. - Zapraszam, gdybyś miał ochotę się przewietrzyć. - Nie musiał tego mówić, a zwrócił się do Mujina. W końcu mężczyzna wiedział, że był tutaj traktowany praktycznie jak swój, po tej słynnej, daishinskiej gościnności.
- Dobrze, że się martwisz. O mnie. - Tak, Shikarui lubił, kiedy Asaka się martwiła i często nawet lubił, kiedy się przez niego denerwowała. Ale tym razem nie mówił tego złośliwie, miał łagodniejszy ton. Owszem, był zadowolony z tego wszystkiego, ale przede wszystkim było mu miło. Ujął jej rękę i poszedł w kierunku ogrodu, a raczej tarasu, by tam wygodnie ułożyć się na ławie okrytej materiałem. W lecie zawsze były tutaj poduszki. I było na nich o wiele wygodniej niż na dachówkach czy drewnie. Albo na trawie. Sanada Shikarui już w zasadzie nawykł do luksusów. I potrafił być nawet marudny, kiedy coś nie spełniało jego oczekiwań i standardów, jakich nabrał. Szedł całkowicie normalnie, nie chwiał się, był wyprostowany, tylko po twarzy widać było zmęczenie. Nie był w stanie agonalnym. A teraz też miał tylko myśli w głowie i odczuć, że nawet by nie zasnął. Dlatego wolał usiąść na dworze i pozwolić się utulić zapachowi kwiatów, igliwia i śpiewem ptaków. Przymrużył oczy, kiedy wyszli na zacieniony taras, a raczej - przymrużył jedno oko. Jego odczucia... były naprawdę dziwne. Ale był zadowolony. Bardzo zadowolony. - Idź do Mujina, pomóż mu też. - Zachęcił ją, kiedy już usiadł na ławie. Mujin był sam wyczerpany i widział to swoim Tsujiteiganem... ale jeszcze wyraźniej widział to sharinganem. Widział każdy szczegół chakry Mujina i jej stan. Tsujiteigan tyle nie widział.
Odetchnął bardzo głęboko świeżym powietrzem, kiedy został już sam, przyglądając się jezioru. Kochał ten widok. Kochał ten błękit. I blask słońca na spokojnej tafli. Widok gór, niemych strażników, nad ciemnym lasem. Dotyk chłodnego wiatru na policzkach. Spokój. Rzucili się na głęboką wodę i zostali wynagrodzeni. Czuł, że to życie należało do niego. Nawet jeśli wciąż pełne było bólu i przeszkód, to w końcu udawało się przeżyć coś niesamowitego.
Aktualnie jego apetyt w końcu został zaspokojony.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Posiadłość Sanada
Szczęście z dobrze wykonanej roboty zawsze przychodziło później – wraz z refleksją o tym, że wykonało się naprawdę fantastyczną robotę. A to co tutaj dzisiaj zrobili było faktycznie przełomowe – może niekoniecznie dla świata, bo ten widział już takie przypadki, ale dla nich, dla tej trójki zdecydowanie tak. Dla ich otoczenia, późniejszych przygód. Wszystkiego, czego dotkną, do czego się zabiorą. Oczywiście przed nimi jeszcze testowanie nowych możliwości, poznawanie ich granic i ceny, jaką przyjdzie za to wszystko zapłacić, ale sama wiedza, że TAK, to naprawdę było możliwe, zupełnie zmieniało pogląd na cały świat. Na wszystko, co będzie się robić.
Skoro Mujin mówił, że oko już się przyjęło i że wszystko zostało podłączone tak jak należy – to Asaka nie zamierzała się z tym sprzeczać. Kiwnęła tylko głową, bo nie znała się na tym aż tak dobrze, dopiero się uczyła, i to, czego była dzisiaj świadkiem, zdecydowanie będzie naprawdę wartościowym doświadczeniem. Ale Yokage miał rację, gdyby nerwy nie zostały podłączone prawidłowo, to Shikarui nie widziałby na to oko. Gdyby układ chakry nie został podłączony, to nie byłby w stanie przelać do oka chakry i aktywować Sharingana – a i to miało miejsce. Kosztownie i wycieńczająco, ale się udało. Dlaczego tak? Powodów mogło być sporo, ale oni mieli przed sobą czas. Dużo czasu, by to wszystko zbadać, dowiedzieć się jak działa Sharingan i dlaczego tak, a nie inaczej.
W takim razie nie do sypialni, a do ogrodu zabrała Shikiego powolutku, pozwalając, by oparł na niej część ciężaru własnego ciała. Tam pomogła mu usiąść wygodnie, nawet się położyć i posiedziała z nim przez chwilę, głaszcząc kruczoczarne włosy. Patrząc na widok, jaki rozpościerał im się przed domem. Lubiła to – te widoki, ciepły wiatr we włosach, ciszę i spokój. A teraz był spokój. Względny, ale był.
- Zawsze się o ciebie martwię. I zawsze będę – to się rozumiało samo przez się. Sanada miał pełną atencję Asaki, zawsze. Nawet wtedy, gdy była zajęta czymś innym, to prędzej czy później swoją uwagę skupiała właśnie na nim.
W końcu wstała i poszła do sypialni po pojemnik, a potem znalazła Mujinza.
W sumie to Asaka była wdzięczna, że Mujin nie zapytał skąd mają tę rękę. Niby powiedziała, że z Oniniwy, ale to samo w sobie rodziło pytania. Przecież nie znaleźli jej tak o sobie leżącej na drodze, nie w tym opuszczonym przez ludzi i bogów miejscu. Samo to implikowało, że dłoń musiała należeć do któregoś z uczestników wyprawy. Tylko którego? I dlaczego go mieli? Białowłosa odpowiedziałaby bez wahania, ale jakoś tak to było, że im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Dlatego ceniła Mujina, ze nie pytał, skąd Shikarui wytrzasnął te oczy. Pewnych rzeczy lepiej było po prostu nie wiedzieć.
Uśmiechnęła się leciutko, kiedy medyk wziął od niej pojemnik z zachowaną w środku dłonią. Nie było za co dziękować, a kobieta miała naprawdę dobrą wolę, gdy dawała mu ten kawałek kończyny. I wtedy ją zaskoczył – co zresztą było widać, bo wyraźnie się poruszyła i przez chwilę patrzyła na długowłosego mieląc jego słowa w głowie.
- Bardzo dziękuję, naprawdę. Oczywiście, że nadal chcę. To moje marzenie i długo na nie pracowałam. A teraz myślę, że zostanę już w domu, nie chcę bardziej narażać dziecka. Miałabym wtedy co robić – dostać od niego opis tych technik to byłoby wspaniale. I to uczucie – tę chęć widać było po Asace. - Ja też ci coś dam. Nie zdążyłam ci tego pokazać, ale udało mi się opracować technikę do usuwania blizn, podobną do tej, o której ci kiedyś opowiadałam. Ćwiczyłam ją na moim bracie – wyjaśniła jeszcze. - Mogłaby ci się przydać. Tak sobie myślę, że nie wymaga aż tyle chakry – a oboje wiedzieli jak bardzo chakra medyczna potrafiła męczyć gdy się jej używało. A chakra była nośnikiem życia – bardzo poetyckie, ale w jakimś stopniu tak się właśnie działo. - Chodź, zrobię herbaty dla ciebie i Shikiego. Nie chcesz odpocząć z nim na tarasie?
Jak powiedziała – tak zrobiła. Zaparzyła dla panów (i dla siebie też) dzban herbaty. Posiedziała też z nimi trochę, nim zabrała się za robienie obiadu. Ta dwójka potrzebowała go jak nikt inny. I też zgodnie ze swoimi słowami, później zgarnęła karki papieru, żeby jak najdokładniej opisać sposób wykonania, proporcje chakry i osiągane efekty przez technikę jej autorstwa. Kizuato no Jokyo – tak ją nazwała. A tak spisane kartki wręczyła Mujinowi.
Mieli jeszcze sporo rzeczy do zrobienia, ona i Shikarui. Złożyć raport u Kazuo. No i ona – pokazać się rodzinie. Powiadomić ich o złych wieściach. Zanieść zwój z ciałem Keiry jej rodzicom. Urządzić pogrzeb… ale to już nie było na jej głowie. Ona… Miała być tylko gościem. To wszystko jednak dopiero przed nimi.
[zt]
Skoro Mujin mówił, że oko już się przyjęło i że wszystko zostało podłączone tak jak należy – to Asaka nie zamierzała się z tym sprzeczać. Kiwnęła tylko głową, bo nie znała się na tym aż tak dobrze, dopiero się uczyła, i to, czego była dzisiaj świadkiem, zdecydowanie będzie naprawdę wartościowym doświadczeniem. Ale Yokage miał rację, gdyby nerwy nie zostały podłączone prawidłowo, to Shikarui nie widziałby na to oko. Gdyby układ chakry nie został podłączony, to nie byłby w stanie przelać do oka chakry i aktywować Sharingana – a i to miało miejsce. Kosztownie i wycieńczająco, ale się udało. Dlaczego tak? Powodów mogło być sporo, ale oni mieli przed sobą czas. Dużo czasu, by to wszystko zbadać, dowiedzieć się jak działa Sharingan i dlaczego tak, a nie inaczej.
W takim razie nie do sypialni, a do ogrodu zabrała Shikiego powolutku, pozwalając, by oparł na niej część ciężaru własnego ciała. Tam pomogła mu usiąść wygodnie, nawet się położyć i posiedziała z nim przez chwilę, głaszcząc kruczoczarne włosy. Patrząc na widok, jaki rozpościerał im się przed domem. Lubiła to – te widoki, ciepły wiatr we włosach, ciszę i spokój. A teraz był spokój. Względny, ale był.
- Zawsze się o ciebie martwię. I zawsze będę – to się rozumiało samo przez się. Sanada miał pełną atencję Asaki, zawsze. Nawet wtedy, gdy była zajęta czymś innym, to prędzej czy później swoją uwagę skupiała właśnie na nim.
W końcu wstała i poszła do sypialni po pojemnik, a potem znalazła Mujinza.
W sumie to Asaka była wdzięczna, że Mujin nie zapytał skąd mają tę rękę. Niby powiedziała, że z Oniniwy, ale to samo w sobie rodziło pytania. Przecież nie znaleźli jej tak o sobie leżącej na drodze, nie w tym opuszczonym przez ludzi i bogów miejscu. Samo to implikowało, że dłoń musiała należeć do któregoś z uczestników wyprawy. Tylko którego? I dlaczego go mieli? Białowłosa odpowiedziałaby bez wahania, ale jakoś tak to było, że im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Dlatego ceniła Mujina, ze nie pytał, skąd Shikarui wytrzasnął te oczy. Pewnych rzeczy lepiej było po prostu nie wiedzieć.
Uśmiechnęła się leciutko, kiedy medyk wziął od niej pojemnik z zachowaną w środku dłonią. Nie było za co dziękować, a kobieta miała naprawdę dobrą wolę, gdy dawała mu ten kawałek kończyny. I wtedy ją zaskoczył – co zresztą było widać, bo wyraźnie się poruszyła i przez chwilę patrzyła na długowłosego mieląc jego słowa w głowie.
- Bardzo dziękuję, naprawdę. Oczywiście, że nadal chcę. To moje marzenie i długo na nie pracowałam. A teraz myślę, że zostanę już w domu, nie chcę bardziej narażać dziecka. Miałabym wtedy co robić – dostać od niego opis tych technik to byłoby wspaniale. I to uczucie – tę chęć widać było po Asace. - Ja też ci coś dam. Nie zdążyłam ci tego pokazać, ale udało mi się opracować technikę do usuwania blizn, podobną do tej, o której ci kiedyś opowiadałam. Ćwiczyłam ją na moim bracie – wyjaśniła jeszcze. - Mogłaby ci się przydać. Tak sobie myślę, że nie wymaga aż tyle chakry – a oboje wiedzieli jak bardzo chakra medyczna potrafiła męczyć gdy się jej używało. A chakra była nośnikiem życia – bardzo poetyckie, ale w jakimś stopniu tak się właśnie działo. - Chodź, zrobię herbaty dla ciebie i Shikiego. Nie chcesz odpocząć z nim na tarasie?
Jak powiedziała – tak zrobiła. Zaparzyła dla panów (i dla siebie też) dzban herbaty. Posiedziała też z nimi trochę, nim zabrała się za robienie obiadu. Ta dwójka potrzebowała go jak nikt inny. I też zgodnie ze swoimi słowami, później zgarnęła karki papieru, żeby jak najdokładniej opisać sposób wykonania, proporcje chakry i osiągane efekty przez technikę jej autorstwa. Kizuato no Jokyo – tak ją nazwała. A tak spisane kartki wręczyła Mujinowi.
Mieli jeszcze sporo rzeczy do zrobienia, ona i Shikarui. Złożyć raport u Kazuo. No i ona – pokazać się rodzinie. Powiadomić ich o złych wieściach. Zanieść zwój z ciałem Keiry jej rodzicom. Urządzić pogrzeb… ale to już nie było na jej głowie. Ona… Miała być tylko gościem. To wszystko jednak dopiero przed nimi.
[zt]
Ukryty tekst
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Mujin
- Postać porzucona
- Posty: 1143
- Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
- Wiek postaci: 34
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
- GG/Discord: Wolfig#2761
Re: Posiadłość Sanada
Mujin nie zamierzał uchodzić za eksperta w temacie, o którym nie wiedział praktycznie nic. Po prostu wypowiadał się w oparciu o swoje ogromne doświadcznie. Przynajmniej nie w tym temacie, czasami opierał się na swoich przebłyskach wiedzy z innych dziedzin, ale teraz tak nie było. To była jego główna nisza i jak Asaka miała komuś w jej zaufać, to na pewno mu. Możliwe że ten kawałek ciała jeszcze się nie przyjmie, że pojawią się problemy. Naczynka chakry nie wytrzymają, wizja zacznie zanikać czy inne komplikacje związane z chakrą albo budową oka. Wszystko mogło się zdarzyć, ale on musiał stać i powiedzieć, co się stanie. Bo to na nim polegano. Podziękowania przyjął tak jak zawsze. Kiwnął głową, uśmiechnął się. To był jego obowiązek i tak go traktował. Obowiązek medyka, okazja dla człowieka jakim był.
W niektórych przypadkach lepiej było nie zadawać pytań. Brzmiałoby to dziwnie z ust człowieka, który za cnotę uznawał dążenie do wiedzy wszelakiej, ale wolał nie zastanawiać się nad tym aspektem. Skąd mają te oczy? I tą rękę? Odcięli ją z trupa? Upolowali samodzielnie? Nie było mu to potrzebne. Ta świadomość, że za jego sukcesem stała śmierć i krzywda kogoś innego? I tak ją miał, jak najbardziej. Przysiągł, że będzie chronić życie. Ale jak w tym wypadku miał je ochronić? Nie był ich niańką. Czy ich szanował za takie przymykanie oczu na... Nie, nie powinien o tym myśleć. Nie powinien w żadnym wypadku.
- Cieszy mnie to. Z chęcią przyjmę od ciebie to jutsu. I bardzo chętnie do was dołączę - powiedział, z widocznym uśmiechem na jego twarzy. Szerokim i szczerym, bo taki też był. Nie udawał, nie mamił oczu. Świadomość, że dzieli się owocami swojej pracy z odpowiednią osobą, a nie jakimś pseudomedykiem, była doprawdy przyjemnym uczuciem. I pozytywnie działała na Mujina.
Następny pozostały mu w tym domu czas, Mujin spędził na spisywaniu na przekazanych mu kartkach dokładną metodykę opis i zastosowanie obydwu opracowanych przez niego technik. Poświaty, konieczna wiedza, potencjalne komplikacje. Wszystko o czym był w stanie pomyśleć. Także zapieczętował zdobycz w swoim zwoju.
Nadszedł czas pożegnania. Nigdy nie był w tym dobry, w dobieraniu słów idealnie do odwzorowania jego prawdziwych uczuć. Zawsze miał w sobie tą rezerwę, to nielogiczne wstrzymanie się. Ten nie był wyjątkiem. Przez jakiś czas Mujin myślał, jak to rozegrać w najlepszy sposób. Ale uznał, że najłatwiejsze rozwiązanie będzie najlepsze.
- Raz jeszcze dziękuję za wszystko. Zapraszam do Ryuzaku w razie problemów, wiecie gdzie mnie szukać. Zawsze znajdę dla was czas. - powiedział, przekazując zapisane kartki Asace. I odszedł. W swoją stronę, w kierunku Ryuzaku. Do portu.
z/t
W niektórych przypadkach lepiej było nie zadawać pytań. Brzmiałoby to dziwnie z ust człowieka, który za cnotę uznawał dążenie do wiedzy wszelakiej, ale wolał nie zastanawiać się nad tym aspektem. Skąd mają te oczy? I tą rękę? Odcięli ją z trupa? Upolowali samodzielnie? Nie było mu to potrzebne. Ta świadomość, że za jego sukcesem stała śmierć i krzywda kogoś innego? I tak ją miał, jak najbardziej. Przysiągł, że będzie chronić życie. Ale jak w tym wypadku miał je ochronić? Nie był ich niańką. Czy ich szanował za takie przymykanie oczu na... Nie, nie powinien o tym myśleć. Nie powinien w żadnym wypadku.
- Cieszy mnie to. Z chęcią przyjmę od ciebie to jutsu. I bardzo chętnie do was dołączę - powiedział, z widocznym uśmiechem na jego twarzy. Szerokim i szczerym, bo taki też był. Nie udawał, nie mamił oczu. Świadomość, że dzieli się owocami swojej pracy z odpowiednią osobą, a nie jakimś pseudomedykiem, była doprawdy przyjemnym uczuciem. I pozytywnie działała na Mujina.
Następny pozostały mu w tym domu czas, Mujin spędził na spisywaniu na przekazanych mu kartkach dokładną metodykę opis i zastosowanie obydwu opracowanych przez niego technik. Poświaty, konieczna wiedza, potencjalne komplikacje. Wszystko o czym był w stanie pomyśleć. Także zapieczętował zdobycz w swoim zwoju.
Nadszedł czas pożegnania. Nigdy nie był w tym dobry, w dobieraniu słów idealnie do odwzorowania jego prawdziwych uczuć. Zawsze miał w sobie tą rezerwę, to nielogiczne wstrzymanie się. Ten nie był wyjątkiem. Przez jakiś czas Mujin myślał, jak to rozegrać w najlepszy sposób. Ale uznał, że najłatwiejsze rozwiązanie będzie najlepsze.
- Raz jeszcze dziękuję za wszystko. Zapraszam do Ryuzaku w razie problemów, wiecie gdzie mnie szukać. Zawsze znajdę dla was czas. - powiedział, przekazując zapisane kartki Asace. I odszedł. W swoją stronę, w kierunku Ryuzaku. Do portu.
z/t
Ukryty tekst
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Posiadłość Sanada
Wspaniały dzień. Przerażający, wstrząsający - i wspaniały. Powietrze było jakieś inne, światło było inne, miękkie poduszki były odczuwane inaczej. Sukces. To słowo było takie słodkie, że można się nim było upić. On się właśnie nim upijał. Upajał, patrząc przed siebie i myśląc o wszystkich chwilach, które doprowadziły go właśnie do tego miejsca. Odkrył już jakiś czas temu, że słabość potrafiła zadziwiająco zmiękczyć charakter. ale potrafiło zadziałać to też w drugą stronę - w reakcji obronnej całkowicie się odcinał. Dziś nie było się przed czym bronić. Było tylko świętowanie. Bardzo ciche i spokojne, takie lubił najbardziej. Bez hałaśliwych ludzi, którzy zburzyliby harmonię tego miejsca. Bez alkoholu, który brudził umysł i mieszał zmysły. Kontemplacja tej chwili odwiedziła go niespodziewanie, przynosząc ze sobą niespodziewaną dawkę wspomnień, ale nie był zaskoczony. I nie był też zły z tej niezapowiedzianej wizyty.
Spodziewał się tego, że niedługo Asaka i Mujin do niego dołączą. Nawet nie po to, by porozmawiać, a po to, by odpocząć. Białowłosa przyniesie herbatę i będzie można odetchnąć wspólnie. Ciągle powtarzając sobie w głowie: nie wierzę, że to się udało. To przecież takie ludzkie. Jego palce powędrowały do bandaża, które przysłaniało oko i pozwalało filtrować bodźce. Bolało na razie, ale na pewno przestanie. Wszystko się udało, poszło dobrze, więc na pewno się uspokoi. Teraz tylko przećwiczyć wszystko. A jutro... jutro będzie myślał o kolejnych planach. Jego głód przestanie być nasycony i wiecznie głodna bestia będzie pragnęła znów sięgnąć po więcej. Stanąć na progu własnych możliwości i przekroczyć je po raz kolejny. Udowodnić temu światu, że nigdy nie osiądzie na laurach. Nigdy nie spocznie. Zawsze będzie jakiś powód, żeby wędrować coraz to wyżej. Tak jak sądził, Asaka i Mujin nie kazali na siebie długo czekać. Darował sobie wstawanie, by ich przywitać, bo tak wypadało grzecznościowo, po prostu lekko się uśmiechnął. Z lekko przymkniętym okiem, pół senny. I kiedy tak siedzieli, a on ułożył się na ławie, oparty o żonę, trochę przysypiał. Pół sen, przez który wsłuchiwał się w dźwięki i własne myśli, jakie nie pozwalały odejść w spokojny i pełny sen, ale i wystarczający, by odpoczywać. To nie był zły półsen. Chwile, które pomagały się zrelaksować, nigdy nie były złe.
Dzień minął przyjemnie i równie szybko, jak się zaczął, tak i szybko się zakończył. Zwłaszcza, że zarówno Shikarui i Mujin nie mieli siły, by długo zabawiać się w towarzystwie i szybko rozeszli się do swoich sypialni. Poranek był cudowny. Czarnowłosy czuł się zdecydowanie lepiej i pierwsze co zrobił, ściągnął bandaż, by spojrzeć na samego siebie w odbiciu lustra. Piękne. Asaka uważała, że był oszpecony, a on był zachwycony tym, co widzi. Nie wiedział, jak to będzie wyglądało, nie wiedział, co sobie wyobrażać. Jeśli wyjął sharingan - czy ten sharingan nie będzie stały? Czy nie zabije go przepływem chakry? Brak wyobraźni nie pomagał. Ale teraz widział - i cieszył się z tego, co widzi. Poczucie satysfakcji zamieniało go w starego, zadowolonego z siebie kocura, który oblizywał swoje wąsy i prężył grzbiet, przeciągając się leniwie. Mimo to i tak pierwsze, co powiedział do Asaki...
- Kupmy opaskę na oko przed udaniem się do lidera. - Żeby jak najmniej osób było świadkami tego barwnego oka. - Uszkodzenie oka będzie przekonujące? - Oczywiście nie przed liderem, raczej przed wszystkimi innymi. Przed znajomymi. Rodziną Asaki. Przed obcymi. Och, Shikarui zamierzał się świetnie bawić! - Szkoda, że wcześniej na to nie wpadłem. - Ludzie przecież tak myśleli - na jedno oko nie widzi, więc to słaby punkt... a tu - niespodzianka! Jednak wszystko widzi doskonale, a nawet więcej! Użycie tego oka i tak na razie było dla niego zbyt kosztowne. Nie było więc sensu.
Kiedy już zeszli na dół i zjedli wspólne, ostatnie na ten moment, śniadanie, przyszedł moment pożegnania. Shikarui nie był w tym wylewny, nie lubił się przytulać, ale gotów był powiedzieć niemal wszystko, żeby Mujin był zadowolony. Mimo to powiedział tylko "do zobaczenia". Bo na pewno się jeszcze zobaczą. Shikarui uważał, że to, co dostajesz za darmo było zawsze najdroższe. Od Mujina dostali zbyt wiele. Ale i też dużo dla niego zrobili. Uważał, że byli na tym polu kwita. Przynajmniej jedno mogło medyka uszczęśliwić - to, że pacjent był w pełni zdrów, że odzyskiwał siły i że już spoglądała na niego para oczu. Bo i to niebieskie stało się po nocy sprawne i przestało boleć. A potem... kiedy już Mujin poszedł i się przygotowali, czas było odwiedzić Kazuo.
[/zt]
Spodziewał się tego, że niedługo Asaka i Mujin do niego dołączą. Nawet nie po to, by porozmawiać, a po to, by odpocząć. Białowłosa przyniesie herbatę i będzie można odetchnąć wspólnie. Ciągle powtarzając sobie w głowie: nie wierzę, że to się udało. To przecież takie ludzkie. Jego palce powędrowały do bandaża, które przysłaniało oko i pozwalało filtrować bodźce. Bolało na razie, ale na pewno przestanie. Wszystko się udało, poszło dobrze, więc na pewno się uspokoi. Teraz tylko przećwiczyć wszystko. A jutro... jutro będzie myślał o kolejnych planach. Jego głód przestanie być nasycony i wiecznie głodna bestia będzie pragnęła znów sięgnąć po więcej. Stanąć na progu własnych możliwości i przekroczyć je po raz kolejny. Udowodnić temu światu, że nigdy nie osiądzie na laurach. Nigdy nie spocznie. Zawsze będzie jakiś powód, żeby wędrować coraz to wyżej. Tak jak sądził, Asaka i Mujin nie kazali na siebie długo czekać. Darował sobie wstawanie, by ich przywitać, bo tak wypadało grzecznościowo, po prostu lekko się uśmiechnął. Z lekko przymkniętym okiem, pół senny. I kiedy tak siedzieli, a on ułożył się na ławie, oparty o żonę, trochę przysypiał. Pół sen, przez który wsłuchiwał się w dźwięki i własne myśli, jakie nie pozwalały odejść w spokojny i pełny sen, ale i wystarczający, by odpoczywać. To nie był zły półsen. Chwile, które pomagały się zrelaksować, nigdy nie były złe.
Dzień minął przyjemnie i równie szybko, jak się zaczął, tak i szybko się zakończył. Zwłaszcza, że zarówno Shikarui i Mujin nie mieli siły, by długo zabawiać się w towarzystwie i szybko rozeszli się do swoich sypialni. Poranek był cudowny. Czarnowłosy czuł się zdecydowanie lepiej i pierwsze co zrobił, ściągnął bandaż, by spojrzeć na samego siebie w odbiciu lustra. Piękne. Asaka uważała, że był oszpecony, a on był zachwycony tym, co widzi. Nie wiedział, jak to będzie wyglądało, nie wiedział, co sobie wyobrażać. Jeśli wyjął sharingan - czy ten sharingan nie będzie stały? Czy nie zabije go przepływem chakry? Brak wyobraźni nie pomagał. Ale teraz widział - i cieszył się z tego, co widzi. Poczucie satysfakcji zamieniało go w starego, zadowolonego z siebie kocura, który oblizywał swoje wąsy i prężył grzbiet, przeciągając się leniwie. Mimo to i tak pierwsze, co powiedział do Asaki...
- Kupmy opaskę na oko przed udaniem się do lidera. - Żeby jak najmniej osób było świadkami tego barwnego oka. - Uszkodzenie oka będzie przekonujące? - Oczywiście nie przed liderem, raczej przed wszystkimi innymi. Przed znajomymi. Rodziną Asaki. Przed obcymi. Och, Shikarui zamierzał się świetnie bawić! - Szkoda, że wcześniej na to nie wpadłem. - Ludzie przecież tak myśleli - na jedno oko nie widzi, więc to słaby punkt... a tu - niespodzianka! Jednak wszystko widzi doskonale, a nawet więcej! Użycie tego oka i tak na razie było dla niego zbyt kosztowne. Nie było więc sensu.
Kiedy już zeszli na dół i zjedli wspólne, ostatnie na ten moment, śniadanie, przyszedł moment pożegnania. Shikarui nie był w tym wylewny, nie lubił się przytulać, ale gotów był powiedzieć niemal wszystko, żeby Mujin był zadowolony. Mimo to powiedział tylko "do zobaczenia". Bo na pewno się jeszcze zobaczą. Shikarui uważał, że to, co dostajesz za darmo było zawsze najdroższe. Od Mujina dostali zbyt wiele. Ale i też dużo dla niego zrobili. Uważał, że byli na tym polu kwita. Przynajmniej jedno mogło medyka uszczęśliwić - to, że pacjent był w pełni zdrów, że odzyskiwał siły i że już spoglądała na niego para oczu. Bo i to niebieskie stało się po nocy sprawne i przestało boleć. A potem... kiedy już Mujin poszedł i się przygotowali, czas było odwiedzić Kazuo.
[/zt]
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Posiadłość Sanada
Ukryty tekst
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Posiadłość Sanada
Ukryty tekst
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Posiadłość Sanada
Ukryty tekst
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Posiadłość Sanada
Ukryty tekst
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Posiadłość Sanada
Ukryty tekst
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Posiadłość Sanada
Sporo czasu minęło, zanim Shikarui w końcu wrócił do domu. Podróż do Ryuzaku no Taki nie trwała dzień czy dwa. Nawet nie tydzień. Ale w końcu wrócił. Nie można było powiedzieć, że zmęczony po podróży, skądże znowu! Zadowolony z przejażdżki i tego, że mógł sobie popływać łodzią przytulił Asakę, która teraz już była prawdziwym grubaskiem. Jej brzuch sporo urósł od momentu, w którym ją widział ostatnim razem. Koń został oddany w ręce służby, która oporządzała zwierzęta, by się nim zająć, wyczesać, wykarmić. Właściciel zmęczony nie był, za to samo zwierze już jak najbardziej. Ze swojej podróży musiał przywieźć chociaż jeden drobiazg! I takim sposobem Asaka dostała w rączki przepiękną deskę w kształcie nietoperka - drewniana, sporych rozmiarów, pozwalająca swobodnie wszystko kroić, z uroczym łebkiem i wystającymi uszkami. W końcu biżuterii już trochę miała, a przepadała prawdziwie za takimi pierdułkami... Spędzili dzień na tym, jak to Shikarui z zadowoleniem mówił, jak przyjemne było morze i jak kołysało łodzią, że dobrze było odwiedzić Sogen oraz Ryuzaku no Taki, że przeszedł obok tego gospodarstwa, w którym zakupili krowy i interes kwitł, a pasterz właśnie wtedy kłócił się z kimś przez płot. Niemal tak samo jak wtedy, kiedy sami tam byli. Droga była spokojna, pogoda dopisywała, tylko podczas podróży przez Sogen przy powrocie dorwały go deszcze, ale sobie poradził - sforsował konia przez noc, żeby dotrzeć do najbliższego schronienia. Tak przeleciało - na przyjemnych rozmowach.
Na drugi dzień Sanadzie przyszło się dowiedzieć, że zniknęło coś cennego. Nawet bardzo. I miły i sympatyczny nastrój prysł! Zadał jedno pytanie - gdzie to jest. Nie było wielkiej kłótni, Shikarui nie krzyczał, ale przecież on nigdy nie krzyczał. Za to cały był spięty i niezadowolony. Nawet bardzo niezadowolony. Po usłyszeniu odpowiedzi nie wiedział, czy bardziej jest zły, czy powinien raczej pogratulować Asace pomysłowości i końcowo zeszło na zastanawianiu się nad tym zagadnieniem. Po powrocie z zakupów przyniósł w ramach złośliwości bukiet niebieskich irysów. Asaka mogła je zgnieść, wyrzucić czy zmiażdżyć - nie miało to dla niego znaczenia. Czuł się bardzo z siebie zadowolony i w końcu, pod wieczór czy na dzień drugi, kiedy wszystko się ugłaskało, pochwalił za doskonały pomysł schowania oka właśnie w ten sposób. Tam nikt tego nie znajdzie. Nikt. I problem rozwiązany, nie musieli się tym przejmować. Wcale a wcale.
Nie omieszkał w najbliższych dniach opowiedzieć też, jak przebiegło spotkanie z Krukami i na czym stanęło. Pozostało czekać na owoce tej pracy. Tak samo jak wspomniał o tym, że dostaną namiary na Kruka, który będzie w Soso albo Kyuzo, bo chwilowo żadnej filii nie ma w Daishi. To zawsze mniej drogi. A, tak poza tym - Garoki... "miał wypadek". I był nowy Garoki na jego miejsce. Shikarui opowiedział Asace dosłownie wszystko, co się wydarzyło.
Kiedy Asaka ćwiczyła, Shikarui jej towarzyszył zgodnie z jej prośbą. Lubił przyglądać się, jak ćwiczy i obserwować ją wtedy, wiedział, że ona też to lubiła w drugą stronę. Ciekawość pokierowała nim, kiedy spoglądał jak wykonuje technikę. Aktywował sharingan, badając jak chakra kumuluje się i pracuje w ciele Asaki. Jej poziom kontroli był całkiem interesujący. To, jak nad nią panowała. Wiedział, że poświęcała temu sporo uwagi - to było potrzebne. Potrzebowała jej do tworzenia swojej kryształowej magii. I ku swojemu zdziwieniu odkrył, że wiedza napłynęła do jego umysłu automatycznie. Wpłynęła wręcz do niego, jakby znał tę technikę od zawsze. Jej zasady, jej mechanikę, jej podstawy funkcjonowania i to, jak powinno dysponować się chakrą. To było... całkiem dziwne odczucie. Podniósł się i podszedł do Asaki, by mocno ją przytulić i ucałować.
- Ja też cię kocham. Bardzo. Bardzo... - Przygładził jej twarz, ucałował policzki, czółko, powieki. Nie było słów, które potrafiłyby w pełni wyrazić, jak się cieszy, że jest. Że po prostu jest.
Na drugi dzień Sanadzie przyszło się dowiedzieć, że zniknęło coś cennego. Nawet bardzo. I miły i sympatyczny nastrój prysł! Zadał jedno pytanie - gdzie to jest. Nie było wielkiej kłótni, Shikarui nie krzyczał, ale przecież on nigdy nie krzyczał. Za to cały był spięty i niezadowolony. Nawet bardzo niezadowolony. Po usłyszeniu odpowiedzi nie wiedział, czy bardziej jest zły, czy powinien raczej pogratulować Asace pomysłowości i końcowo zeszło na zastanawianiu się nad tym zagadnieniem. Po powrocie z zakupów przyniósł w ramach złośliwości bukiet niebieskich irysów. Asaka mogła je zgnieść, wyrzucić czy zmiażdżyć - nie miało to dla niego znaczenia. Czuł się bardzo z siebie zadowolony i w końcu, pod wieczór czy na dzień drugi, kiedy wszystko się ugłaskało, pochwalił za doskonały pomysł schowania oka właśnie w ten sposób. Tam nikt tego nie znajdzie. Nikt. I problem rozwiązany, nie musieli się tym przejmować. Wcale a wcale.
Nie omieszkał w najbliższych dniach opowiedzieć też, jak przebiegło spotkanie z Krukami i na czym stanęło. Pozostało czekać na owoce tej pracy. Tak samo jak wspomniał o tym, że dostaną namiary na Kruka, który będzie w Soso albo Kyuzo, bo chwilowo żadnej filii nie ma w Daishi. To zawsze mniej drogi. A, tak poza tym - Garoki... "miał wypadek". I był nowy Garoki na jego miejsce. Shikarui opowiedział Asace dosłownie wszystko, co się wydarzyło.
Kiedy Asaka ćwiczyła, Shikarui jej towarzyszył zgodnie z jej prośbą. Lubił przyglądać się, jak ćwiczy i obserwować ją wtedy, wiedział, że ona też to lubiła w drugą stronę. Ciekawość pokierowała nim, kiedy spoglądał jak wykonuje technikę. Aktywował sharingan, badając jak chakra kumuluje się i pracuje w ciele Asaki. Jej poziom kontroli był całkiem interesujący. To, jak nad nią panowała. Wiedział, że poświęcała temu sporo uwagi - to było potrzebne. Potrzebowała jej do tworzenia swojej kryształowej magii. I ku swojemu zdziwieniu odkrył, że wiedza napłynęła do jego umysłu automatycznie. Wpłynęła wręcz do niego, jakby znał tę technikę od zawsze. Jej zasady, jej mechanikę, jej podstawy funkcjonowania i to, jak powinno dysponować się chakrą. To było... całkiem dziwne odczucie. Podniósł się i podszedł do Asaki, by mocno ją przytulić i ucałować.
- Ja też cię kocham. Bardzo. Bardzo... - Przygładził jej twarz, ucałował policzki, czółko, powieki. Nie było słów, które potrafiłyby w pełni wyrazić, jak się cieszy, że jest. Że po prostu jest.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości