Zachodnie obrzeża Ryuzaku
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Zachodnie obrzeża Ryuzaku
Dał się zaskoczyć, choć wiedział - będzie zaskoczony. Elektryczne ninpou było równie pociągające co niespokojne kołyszące się wody granatowych toni. Tych, w którzy niczego nie byłeś w stanie dostrzec przez spienione grzbiety fal. Zaskoczenie jednak niczego nie zmieniało - podjął ryzyko, którego zapewne nie powinien był podejmować, ale... nie potrafił się powstrzymać. Nie chciał się powstrzymywać. Jego własna, prywatna ofiara - rubin lśniący szkarłatem, naznaczony jego strzałą, by nikt nie miał wątpliwości, że ta zdobycz nie może należeć do kogokolwiek innego. Była więc korona, a on tkwił jako kamień szlachetny w tej koronie - kto wie, może zupełnie inaczej wyglądałaby ta walka, gdyby nie powoli rozplywająca się mgła, przez którą przesiąkały znów promienie słońca? I inaczej, gdyby... Gdyby wszystko było inne, pewnie staliby w zupełnie innym punkcie. Wystarczyłoby się odezwać, spróbować pertraktować. Skoro ich nie zabili - a mogli bez problemu, gdy spali jak dzieci, oznaczało to, że nie byli skłonni do mordów. Nielegalne przemycanie towarów w suknach, które teraz smętnie rozciągnięte zaścielały podłoże, to jedno - zabić człowieka jednak..! Pozostać z krwią na rękach i krwią w myślach. Shikarui chciał, żeby jego myśli oblewały w krew. Żeby dłonie ogrzewały się w jej przyjemnym cieple - i właśnie dlatego byli tutaj. Dlatego rzucił łuk i jak wygłodniały wilk chciał rozszarpać swoją ofiarę na strzępy własnymi kłami. Dlatego nie było rozmów. Dlatego właśnie na jego klatce piersiowej pojawiła się rysa od wydłużonego, szybkiego cięcia, a klony rozpłynęły się w dymie.
Dlatego ostrze jego kunaia wbiło się w gardziel wroga, pozostawiając go w zdumieniu. Szok w oczach umierającego - tak blisko... Kiedy jeszcze mózg pracował i serce zaczynało uderzać tak, jakby kończył się świat, żeby wpompować do żył ostatnie dawki krwi. Więcej, więcej..! Wszyscy byli zawsze tak samo zdziwieni. Ci całkowicie bezbronni i ci solidnie przygotowani. A nóż tkwił w ich ciele, zimny, mroźny, bo to nie samo cięcie było najgorsze. Najgorszy był obcy chłód stali, który przeszywał ciało dreszczami.
Shikarui złapał broń przeciwnika, żeby ją puścił i przytrzymał go w pionie, kiedy nogi zaczęły się pod nim uginać, zaglądając głęboko w te gasnące oczy, z których uciekał blask. Przysłuchując się rzężeniu, kiedy próbował złapać dech i bulgotaniu krwi w gardle - krwi, w której się topił. Nie było w tym niczego pięknego ani poetyckiego. Śmierć nie była poetycka. Puścił konającego, wyrywając kunai z jego gardła. Szkarłat, którym lśnił rubin, zabarwił kroplami jego twarz, ciuchy i ramię, którym przytrzymywał broń. Metaliczny posmak i metaliczny smród - był tak intensywny, tuż obok nosa, że woń spalenizny docierała doń ze spowolnieniem. Oczy Shikaruiego znów były czyste - ametysty bez skazy karminu. Spokojny i odprężony. Przyjemne dreszcze tego odprężenia przesunęły się wzdłuż jego kręgosłupa - dostał je w prezencie od całkowicie wygasłego życia wokół. Spojrzał krótko na woźnicę, ale miał teraz na tyle cudowny nastrój, po swoistym katharsis, że jakoś nie potrafił dać faka. Cofnął się po swój łuk, ocierając uprzednio kunai o ubranie martwego shinobi i założył go na ramię, kierując się do pana, który ich w to wszystko wrobił... albo który wrobił samego siebie? Punkt widzenia zależał od punktu siedzenia. Zatrzymał się przed skulonym śmieciem, spoglądając na niego z góry - tak, jak najedzony wilk spogląda na wyjątkowo drobną i bezbronną sarenkę, zastanawiajac się, czy czasem jednak nie wrzuciłby czegoś jeszcze na ząb. Przejechał językiem po dolnej, upstrzonej krwią wardze.
- Aka. - Podniósł wzrok na Uchihe i wskazał mu gestem pokurcza chowającego się po krzakach. - Idę poszukać wozu. Zajmiesz się tym?
Dlatego ostrze jego kunaia wbiło się w gardziel wroga, pozostawiając go w zdumieniu. Szok w oczach umierającego - tak blisko... Kiedy jeszcze mózg pracował i serce zaczynało uderzać tak, jakby kończył się świat, żeby wpompować do żył ostatnie dawki krwi. Więcej, więcej..! Wszyscy byli zawsze tak samo zdziwieni. Ci całkowicie bezbronni i ci solidnie przygotowani. A nóż tkwił w ich ciele, zimny, mroźny, bo to nie samo cięcie było najgorsze. Najgorszy był obcy chłód stali, który przeszywał ciało dreszczami.
Shikarui złapał broń przeciwnika, żeby ją puścił i przytrzymał go w pionie, kiedy nogi zaczęły się pod nim uginać, zaglądając głęboko w te gasnące oczy, z których uciekał blask. Przysłuchując się rzężeniu, kiedy próbował złapać dech i bulgotaniu krwi w gardle - krwi, w której się topił. Nie było w tym niczego pięknego ani poetyckiego. Śmierć nie była poetycka. Puścił konającego, wyrywając kunai z jego gardła. Szkarłat, którym lśnił rubin, zabarwił kroplami jego twarz, ciuchy i ramię, którym przytrzymywał broń. Metaliczny posmak i metaliczny smród - był tak intensywny, tuż obok nosa, że woń spalenizny docierała doń ze spowolnieniem. Oczy Shikaruiego znów były czyste - ametysty bez skazy karminu. Spokojny i odprężony. Przyjemne dreszcze tego odprężenia przesunęły się wzdłuż jego kręgosłupa - dostał je w prezencie od całkowicie wygasłego życia wokół. Spojrzał krótko na woźnicę, ale miał teraz na tyle cudowny nastrój, po swoistym katharsis, że jakoś nie potrafił dać faka. Cofnął się po swój łuk, ocierając uprzednio kunai o ubranie martwego shinobi i założył go na ramię, kierując się do pana, który ich w to wszystko wrobił... albo który wrobił samego siebie? Punkt widzenia zależał od punktu siedzenia. Zatrzymał się przed skulonym śmieciem, spoglądając na niego z góry - tak, jak najedzony wilk spogląda na wyjątkowo drobną i bezbronną sarenkę, zastanawiajac się, czy czasem jednak nie wrzuciłby czegoś jeszcze na ząb. Przejechał językiem po dolnej, upstrzonej krwią wardze.
- Aka. - Podniósł wzrok na Uchihe i wskazał mu gestem pokurcza chowającego się po krzakach. - Idę poszukać wozu. Zajmiesz się tym?
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Re: Zachodnie obrzeża Ryuzaku
Słyszał krzyki rozbijające się o drzewa. Widział trupy leżące bez ruchu. Widział też tego, któremu przebił gardło senbonem swojej techniki - ruszał się jeszcze przez chwilę, łapczywie usiłując zaczerpnąć powietrza, w rzeczywistości topiąc się we własnej krwi.
Spojrzał na ten widok raz jeszcze, patrząc czego dokonał wraz z młodym Wyrzutkiem. Obraz nędzy i rozpaczy. Kilkoro ludzi straciło życie... no właśnie - za co? W imię jakiej sprawy byli gotowi poświęcić kilkadziesiąt wiosen? Dla paru monet, które mogli zarobić na podprowadzaniu towaru? Wystarczyło przecież powiedzieć, że to nie ten wóz, a dwójka podwładnych Uchiha nawet by się nie zorientowała. W milczeniu pokiwał głową i wziął głęboki oddech.
I poczuł wstyd. Ogromny, żałosny wstyd. Wstyd za siebie. Nie dlatego, że zabił tych ludzi. Nie dlatego, że dwójka która zginęła z jego ręki, cierpiała, bowiem śmierć w płomieniach i utopienie się we własnych wydzielinach jest okropieństwem. O nie, nie dlatego, że to nie było czyste zabójstwo.
Aka poczuł wstyd dlatego, że przy wzięciu oddechu poczuł zapach pieczonego mięsa. Mięso, które pachniało podobnie do kurczaka, mięsa człowieka którego spalił żywcem, zamordował w męczarniach, przypiekając go od góry do dołu. A Aka przecież nic nie jadł.
Zrobiło mu się niedobrze, gdy wreszcie do niego dotarło, co jest źródłem tego pięknego zapachu. Wypluł nagromadzoną ślinę na ziemię i to bynajmniej nie w celu okazania pogardy dla wrogów. Gdyby tego nie zrobił, to prawdopodobnie puściłby pawia. Niebieskooki nie był Shikaruiem. Nie był przyzwyczajony do widoku trupów. I nie zamierzał tu zostać ani chwili dłużej.
Nie odpowiedział na słowa Shikaruia w żaden sposób. Natychmiast ruszył w stronę krzaków, w których ukrywał się woźnica.
- Co ty sobie, kurwa, myślisz? Że się ukryjesz?! - warknął na niego i złapał go za głowę, powalając mocnym i solidnym rzutem na ziemię, sprowadzając go do pozycji leżącej. Wsadził palce między jego włosy i szarpnął mocno. Przeczołgał go po ziemi, nie patyczkował się z kolesiem i miał w dupie to, czy go boli, czy nie. Wyciągnął go aż na środek drogi, rzucając obok spalonego truchła mężczyzny, którego zabił.
- Słyszałeś o prawach człowieka? - zapytał mężczyzny nadzwyczaj spokojnie, jednak jego spokój nie trwał długo. Zamachnął się, uderzając go z kopa w brzuch. Raz. Drugi. Trzeci. - Mój przyjaciel nie słyszał. Lubi się upaprać we krwi. Więc lepiej mów co tu się odpierdoliło, albo zamiast obolałej wątroby będziesz miał wyciętą. - to nie była groźba, tylko fakt. Aka zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby Shikarui dorwał się do kogoś, kto spiskował na ich życie, to wątpliwe aby mężczyzna dożył następnego świtu. Złapał woźnicę za twarz i skierował jego wzrok prosto w wypalone, półpłynne oczy zamachowca. A raczej w coś, co dawniej przypominało oczy. Teraz były jedynie ściętym białkiem. - Gadaj kurwo, albo skończysz jak oni! - przycisnął go jeszcze mocniej, żeby poczuł smród spalonych włosów, zapach zwęglonej skóry.
Spojrzał na ten widok raz jeszcze, patrząc czego dokonał wraz z młodym Wyrzutkiem. Obraz nędzy i rozpaczy. Kilkoro ludzi straciło życie... no właśnie - za co? W imię jakiej sprawy byli gotowi poświęcić kilkadziesiąt wiosen? Dla paru monet, które mogli zarobić na podprowadzaniu towaru? Wystarczyło przecież powiedzieć, że to nie ten wóz, a dwójka podwładnych Uchiha nawet by się nie zorientowała. W milczeniu pokiwał głową i wziął głęboki oddech.
I poczuł wstyd. Ogromny, żałosny wstyd. Wstyd za siebie. Nie dlatego, że zabił tych ludzi. Nie dlatego, że dwójka która zginęła z jego ręki, cierpiała, bowiem śmierć w płomieniach i utopienie się we własnych wydzielinach jest okropieństwem. O nie, nie dlatego, że to nie było czyste zabójstwo.
Aka poczuł wstyd dlatego, że przy wzięciu oddechu poczuł zapach pieczonego mięsa. Mięso, które pachniało podobnie do kurczaka, mięsa człowieka którego spalił żywcem, zamordował w męczarniach, przypiekając go od góry do dołu. A Aka przecież nic nie jadł.
Zrobiło mu się niedobrze, gdy wreszcie do niego dotarło, co jest źródłem tego pięknego zapachu. Wypluł nagromadzoną ślinę na ziemię i to bynajmniej nie w celu okazania pogardy dla wrogów. Gdyby tego nie zrobił, to prawdopodobnie puściłby pawia. Niebieskooki nie był Shikaruiem. Nie był przyzwyczajony do widoku trupów. I nie zamierzał tu zostać ani chwili dłużej.
Nie odpowiedział na słowa Shikaruia w żaden sposób. Natychmiast ruszył w stronę krzaków, w których ukrywał się woźnica.
- Co ty sobie, kurwa, myślisz? Że się ukryjesz?! - warknął na niego i złapał go za głowę, powalając mocnym i solidnym rzutem na ziemię, sprowadzając go do pozycji leżącej. Wsadził palce między jego włosy i szarpnął mocno. Przeczołgał go po ziemi, nie patyczkował się z kolesiem i miał w dupie to, czy go boli, czy nie. Wyciągnął go aż na środek drogi, rzucając obok spalonego truchła mężczyzny, którego zabił.
- Słyszałeś o prawach człowieka? - zapytał mężczyzny nadzwyczaj spokojnie, jednak jego spokój nie trwał długo. Zamachnął się, uderzając go z kopa w brzuch. Raz. Drugi. Trzeci. - Mój przyjaciel nie słyszał. Lubi się upaprać we krwi. Więc lepiej mów co tu się odpierdoliło, albo zamiast obolałej wątroby będziesz miał wyciętą. - to nie była groźba, tylko fakt. Aka zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby Shikarui dorwał się do kogoś, kto spiskował na ich życie, to wątpliwe aby mężczyzna dożył następnego świtu. Złapał woźnicę za twarz i skierował jego wzrok prosto w wypalone, półpłynne oczy zamachowca. A raczej w coś, co dawniej przypominało oczy. Teraz były jedynie ściętym białkiem. - Gadaj kurwo, albo skończysz jak oni! - przycisnął go jeszcze mocniej, żeby poczuł smród spalonych włosów, zapach zwęglonej skóry.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4027
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Zachodnie obrzeża Ryuzaku
Popalone ciała i te przedziurawione strzałami. Bezbronni ludzie - tak można ich było nazwać? Nie tacy bezbronni, skoro wyszkoleni w sztuce ninpou. We mgle byli wszyscy jednacy - jak dzieci, które nie wiedziały, co ze sobą począć, pozbawione instynktu i zdolności błyskawicznego oceniania sytuacji. A we mgle - jak w nocy - czaili się drapieżnicy. Na Shikaruim nie robiło to najmniejszego wrażenia. Widok był naturalny - tak samo jak naturalna była mgła. Odstąpił od woźnicy, kiedy tylko Aka przesunął się w ich kierunku i jak Aka słusznie wiedział - zostawił tego woźnicę tylko dlatego, że go potrzebował. Oni go potrzebowali. DO tego, żeby wlepić go w ręce strażników i... albo i nie? Biegnąc za śladami koni w sumie lepiej było go zabić, a potem powiedzieć: oni próbowali nas zabić. Z drugiej strony woźnica był chodzącym dowodem na to, że nie działali w szale krwi. Nie żeby mu na tym konkretnie bardzo zależało, zadanie i tak było niewykonane, a kiedy już wóz znalazł, wywalone skrzynie, część ciuchów na miejscu, pobrudzonych, podartych... Nie nadawało się do dowiezienia na miejsce. Niestety dla woźnicy - przyjemny spokój w Shikaruim został zakłócony irytującą jak bzyczenie komara myślą, że woźnica najzwyczajniej w świecie ich uśpił. Jego uśpił. Akiego uśpił! Naraził ich na niebezpieczeństwo... po co? Dla zwykłego zarobku? Oczywiście, dla pieniędzy można przecież wszystko.
Przyprowadził wóz z powrotem i wsadził na wóz skrzynie, które martwi wcześniej z niej ściągnęli. Krew całkowicie na nim zaschła, nieco starł jedynie tą z twarzy, ale bez wody i tak miało się to o kant dupy obił, a tej z wozu jakoś nie zamierzał już ruszać. Umyje się na miejscu, wielkie rzeczy. Płytka rana nieprzyjemnie piekła, ale nie zwracał na nią uwagi. Będzie miał wystarczająco czasu na rozczulanie się nad nią na wozie, kiedy będą wracać. Przed nimi kolejnych kilka godzin pasjonującej wędrówki identyczną trasą. Kiedy wszystko już było załadowane przesunął dłonią spokojnie po grzbiecie jednego z rumaka, po jego miękkim, śliskim futrze, kierując swoje kroki w stronę Akiego i woźnicy. Jego dłoń, która zsunęła się z rumaka, sięgnęła po kunaia. Woźnica był niepotrzebny. Zupełnie niepotrzebny. Niepotrzebne i problematyczne elementy się eliminuje, ale...
- Wracamy do Ryuzaku no Taki. Ty - prowadzisz. - Wskazał ostrzem kunaia na woźnicę. Przesunął spojrzeniem po Akim. - Wszystko w porządku? - Upewnił się. Jego mózg jeszcze nie zarejestrował, że dłonie chłopaka stały się szkarłatne od krwi i czarne od sadzy spalonych ciał.
Prawa człowieka? To jakiś egzotyczny rodzaj jedzenia?
Zapakowali się do wozu i wrócili do Ryuzaku, by zdać zleceniodawcy cały raport, odstawić pana "złego" straży (i nie mówię tutaj o Shikim) i... zamknąć sprawę.
Przyprowadził wóz z powrotem i wsadził na wóz skrzynie, które martwi wcześniej z niej ściągnęli. Krew całkowicie na nim zaschła, nieco starł jedynie tą z twarzy, ale bez wody i tak miało się to o kant dupy obił, a tej z wozu jakoś nie zamierzał już ruszać. Umyje się na miejscu, wielkie rzeczy. Płytka rana nieprzyjemnie piekła, ale nie zwracał na nią uwagi. Będzie miał wystarczająco czasu na rozczulanie się nad nią na wozie, kiedy będą wracać. Przed nimi kolejnych kilka godzin pasjonującej wędrówki identyczną trasą. Kiedy wszystko już było załadowane przesunął dłonią spokojnie po grzbiecie jednego z rumaka, po jego miękkim, śliskim futrze, kierując swoje kroki w stronę Akiego i woźnicy. Jego dłoń, która zsunęła się z rumaka, sięgnęła po kunaia. Woźnica był niepotrzebny. Zupełnie niepotrzebny. Niepotrzebne i problematyczne elementy się eliminuje, ale...
- Wracamy do Ryuzaku no Taki. Ty - prowadzisz. - Wskazał ostrzem kunaia na woźnicę. Przesunął spojrzeniem po Akim. - Wszystko w porządku? - Upewnił się. Jego mózg jeszcze nie zarejestrował, że dłonie chłopaka stały się szkarłatne od krwi i czarne od sadzy spalonych ciał.
Prawa człowieka? To jakiś egzotyczny rodzaj jedzenia?
Zapakowali się do wozu i wrócili do Ryuzaku, by zdać zleceniodawcy cały raport, odstawić pana "złego" straży (i nie mówię tutaj o Shikim) i... zamknąć sprawę.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Re: Zachodnie obrzeża Ryuzaku
Nie strzelali im w plecy, to nie było egzekucja. Podskoczyli do tych co nie powinni podskakiwać i dostali za swoje. Trzeba było zająć się zbieraniem rzepy. Pare dni i zostaliby łowcami smoków, albo chociaż strażnikami w mieście, a tak to gryzą piach. Ich wybór. Bezbronni i niewinni to oni na pewno nie byli. A już z pewnością przedsiębiorczy. Janusze biznesu, psia ich mać!
Zostali sam na sam. Aka czuł ledwo chamowaną chęć zabicia tego psa, patrzenia jak błaga o litość. Śmiał podnieść rękę na Uchihę, a kto podnosi rękę na klan, temu klan rękę powinien uciąć. Czarnowłosy jednak postanowił nie robić pochopnych rzeczy, których potem mógłby żałować. Teraz woźnica nie stanowił żadnego zagrożenia. Gdyby podciął mu gardło to właśnie teraz zachowałby się jak egzekutor. Niebieskooki spojrzał z obrzydzeniem na woźnicę. Gardził nim po całości.
- Straż zdecyduje co z Tobą zrobić. - burknął nieprzyjemnie Aka. Nie lubił tego gościa, ale nie zamierzał zniżać się do jego poziomu, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nikt by im niczego nie udowodnił i tak czy siak zostaliby bohaterami. Przynajmniej na jeden dzień. Potem wszyscy by o nich zapomnieli.
W końcu ruszyli. Woźnica prowadził wóz z nożem na gardle. Dosłownie i w przenośni. Młody Uchiha siedział lekko... utmaniony? Tak, to chyba dobre słowo. Dopiero do niego docierało co zrobił. I tak prawdę powiedziawszy, nie czuł się z tego powodu wcale źle. Spodziewał się czegoś... innego. Nie czuł nic specjalnego, nie miał wyrzutów sumienia, a jednocześnie nie podobało mu się to, że w ogóle musiało do tego wszystkiego dojść. Bezsensowna śmierć, gówno warta, skończą jako pokarm dla dzikich zwierząt. W imię czego? Kilku miedziaków?
Chłopak spojrzał na Shikaruia, jednak odpowiedział dopiero po dłuższej chwili, jak gdyby zastanawiając się nad odpowiedzą.
- Ja? - uniósł brew, udając zaskoczenie. - Nie. Nie jestem ranny. - chyba Shikarui nie o to pytał. Aka oczywiście doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale to chyba nie było miejsce na takie pogawędki, na pewno nie w obecności człowieka, który jeszcze kilka minut temu chciał ich zabić. Nie wyobrażał sobie rozmów o takich rzeczach przy byle kmiocie. Jeszcze by wyszedł na słabego i uczuciowego. - Za to Ty krwawisz. Przyłóż coś do tej rany, obmyj, bo zakażenia dostaniesz i ci się rozbabra. - spojrzał na niego z ukosa, jak gdyby mówił do młodszego braciszka. Jak gdyby przed chwilą nie zabił dwójki ludzi.
Zostali sam na sam. Aka czuł ledwo chamowaną chęć zabicia tego psa, patrzenia jak błaga o litość. Śmiał podnieść rękę na Uchihę, a kto podnosi rękę na klan, temu klan rękę powinien uciąć. Czarnowłosy jednak postanowił nie robić pochopnych rzeczy, których potem mógłby żałować. Teraz woźnica nie stanowił żadnego zagrożenia. Gdyby podciął mu gardło to właśnie teraz zachowałby się jak egzekutor. Niebieskooki spojrzał z obrzydzeniem na woźnicę. Gardził nim po całości.
- Straż zdecyduje co z Tobą zrobić. - burknął nieprzyjemnie Aka. Nie lubił tego gościa, ale nie zamierzał zniżać się do jego poziomu, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nikt by im niczego nie udowodnił i tak czy siak zostaliby bohaterami. Przynajmniej na jeden dzień. Potem wszyscy by o nich zapomnieli.
W końcu ruszyli. Woźnica prowadził wóz z nożem na gardle. Dosłownie i w przenośni. Młody Uchiha siedział lekko... utmaniony? Tak, to chyba dobre słowo. Dopiero do niego docierało co zrobił. I tak prawdę powiedziawszy, nie czuł się z tego powodu wcale źle. Spodziewał się czegoś... innego. Nie czuł nic specjalnego, nie miał wyrzutów sumienia, a jednocześnie nie podobało mu się to, że w ogóle musiało do tego wszystkiego dojść. Bezsensowna śmierć, gówno warta, skończą jako pokarm dla dzikich zwierząt. W imię czego? Kilku miedziaków?
Chłopak spojrzał na Shikaruia, jednak odpowiedział dopiero po dłuższej chwili, jak gdyby zastanawiając się nad odpowiedzą.
- Ja? - uniósł brew, udając zaskoczenie. - Nie. Nie jestem ranny. - chyba Shikarui nie o to pytał. Aka oczywiście doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale to chyba nie było miejsce na takie pogawędki, na pewno nie w obecności człowieka, który jeszcze kilka minut temu chciał ich zabić. Nie wyobrażał sobie rozmów o takich rzeczach przy byle kmiocie. Jeszcze by wyszedł na słabego i uczuciowego. - Za to Ty krwawisz. Przyłóż coś do tej rany, obmyj, bo zakażenia dostaniesz i ci się rozbabra. - spojrzał na niego z ukosa, jak gdyby mówił do młodszego braciszka. Jak gdyby przed chwilą nie zabił dwójki ludzi.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4027
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Zachodnie obrzeża Ryuzaku
Nie uśmiechało mu się ślęczeć nad prowadzeniem koni, ale jak mus to mus. Wiedział, że Aka dopilnuje woźnicy, żeby ten niczego nie wywinął, choć spoglądając na to realnie, a nie tak optymistycznie to Aka bardziej w tym momencie bronił woźnicy przed Shikaruim, nie na odwrót. Czarnowłosego swędziały strzały, jak pewnego Rolanda z legend swędział kiedyś amulet, ale trzymał lejce, rączki miał zajęte, musiał się skupić na drodze. Tym bardziej, że chociaż akurat z końmi miał już do czynienia, to z prowadzeniem pojazdów nie. Jakkolwiek to brzmi. No, przynajmniej miał doświadczenie z zatrzymywaniem wściekle rozpędzonych rumaków, które niosły wóz jak dzikie przez sam środek miasta.
- Zajmę się tym jak dojedziemy. - To było tylko płytkie zadrapanie, nieprzyjemnie piekło, ale to wszystko. Zagoi się szybciej niż dojadą tak na dobrą sprawę. A na pewno przed weselem zdąży.
Parę godzin żmudnej podróży. Zaschnięta krew była nieprzyjemna, śmierdziała żelazem. Powywracane rzeczy na wozie, nóż na szyi woźnicy i przecięta szata tego, który aktualnie prowadził - to dla straży musiało wyglądać wręcz przecudownie. Shikarui nawet nie czekał na komendę straży - od razu zaczął zwalniać wóz i czekał, aż mężczyźni załapią, co się tu tak naprawdę odjaniepawla i jak wygląda sytuacja. Shikarui oddał im ich "więźnia", streścił całą sytuację i poinformował, że będą w tej i tej karczmie, a w razie czego na świadka powołać się na tego a tego. Szybka akcja, która w swojej szybkości trwała cały dzień. Po której powinno przyjść niezadowolenie, zawód, że nie byli w stanie wypełnić swojej misji, ale nic takiego u przedstawiciela rodu Uchiha się nie pojawiło. Mogli dowieźć towar, ale mieli zaufać woźnicy, że poda im dobrą lokalizację? Mogli jechać na ślepo - i błądziliby?
- Zapraszam do strażnicy. - Odpowiedział usłużnie swojemu byłemu pracodawcy, który miał niemalże mord w oczach. Sprawa już nie była jego. Zważył woreczek ryo w dłoniach i zgodnie z prośbą straży razem z Aką skierowali się do tutejszej karczmy, by jeszcze tego dnia przenocować w mieście kupców. Jedno było pewne - kupieckie miast nie przynosiły Shikiemu szczęścia. Właściwie żadne większe miasto tego szczęścia mu nie przynosiło. Być może to nie pech drzemał w miastach - ale w nim.
[/zt]
- Zajmę się tym jak dojedziemy. - To było tylko płytkie zadrapanie, nieprzyjemnie piekło, ale to wszystko. Zagoi się szybciej niż dojadą tak na dobrą sprawę. A na pewno przed weselem zdąży.
Parę godzin żmudnej podróży. Zaschnięta krew była nieprzyjemna, śmierdziała żelazem. Powywracane rzeczy na wozie, nóż na szyi woźnicy i przecięta szata tego, który aktualnie prowadził - to dla straży musiało wyglądać wręcz przecudownie. Shikarui nawet nie czekał na komendę straży - od razu zaczął zwalniać wóz i czekał, aż mężczyźni załapią, co się tu tak naprawdę odjaniepawla i jak wygląda sytuacja. Shikarui oddał im ich "więźnia", streścił całą sytuację i poinformował, że będą w tej i tej karczmie, a w razie czego na świadka powołać się na tego a tego. Szybka akcja, która w swojej szybkości trwała cały dzień. Po której powinno przyjść niezadowolenie, zawód, że nie byli w stanie wypełnić swojej misji, ale nic takiego u przedstawiciela rodu Uchiha się nie pojawiło. Mogli dowieźć towar, ale mieli zaufać woźnicy, że poda im dobrą lokalizację? Mogli jechać na ślepo - i błądziliby?
- Zapraszam do strażnicy. - Odpowiedział usłużnie swojemu byłemu pracodawcy, który miał niemalże mord w oczach. Sprawa już nie była jego. Zważył woreczek ryo w dłoniach i zgodnie z prośbą straży razem z Aką skierowali się do tutejszej karczmy, by jeszcze tego dnia przenocować w mieście kupców. Jedno było pewne - kupieckie miast nie przynosiły Shikiemu szczęścia. Właściwie żadne większe miasto tego szczęścia mu nie przynosiło. Być może to nie pech drzemał w miastach - ale w nim.
[/zt]
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Kami Noriko
- Gracz nieobecny
- Posty: 79
- Rejestracja: 15 wrz 2018, o 20:33
- Wiek postaci: 22
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=98078#p98078
Re: Zachodnie obrzeża Ryuzaku
Do obrzeży Ryuzaku dotarła o zmierzchu. Należało teraz szukać miejsca do spoczynku. Dotarła właśnie do jakiejś samotnej chaty, w której paliło się światło, a ludzie ucztowali głośno u jej wejścia. Gospoda. Tego właśnie potrzebowała. Od razu ominęła huczne biesiadowanie tutejszej gawiedzi i przedostała się do właścicielki. Okazała się nią grubsza kobieta o twardym wyrazie twarzy. Zdecydowanie nie należało wchodzić jej w paradę. Założyłaby się, że niejeden osiłek bał się właśnie tej kobieciny. W obsłudze ludzi pomagały jej dwie młode kelnerki koło 15 może 16 lat. Może córki? Nie wnikała w to.
Dobry wieczór, chciałabym wynająć pokój, a przedtem zjeść coś ciepłego i napić się. Karczmarka powitała ją niemalże jak jedno ze swoich dzieci, właściwie nie wiedziała czemu. Może przypominała jej kogoś? A może fakt, że sama zawędrowała do tego przybytku sprawił, iż uznała, że przyda jej się pomoc. Zaoferowała jej najmniejszy z pokoi, gdyż zeszta była pozajmowana jednak posiłku i napitku jej nie odmówiła. Przegoniła z małego stolika w głębi sali jakiegoś pijanego dziada i poprosiła o spoczęcie. Noriko chętnie skorzystała i w końcu mogła odsapnąć. Do tej pory przemierzyła jedną prowincję, była daleko od domu, ale nie aż tak, żeby nie wrócić. Wyciągnęła notes i pożyczyła coś do pisania od gospodyni. Zaczęła rozrysowywać sobie i spisywać wszystkie rzeczy, które ją zaintrygowały podczas drogi.
Dobry wieczór, chciałabym wynająć pokój, a przedtem zjeść coś ciepłego i napić się. Karczmarka powitała ją niemalże jak jedno ze swoich dzieci, właściwie nie wiedziała czemu. Może przypominała jej kogoś? A może fakt, że sama zawędrowała do tego przybytku sprawił, iż uznała, że przyda jej się pomoc. Zaoferowała jej najmniejszy z pokoi, gdyż zeszta była pozajmowana jednak posiłku i napitku jej nie odmówiła. Przegoniła z małego stolika w głębi sali jakiegoś pijanego dziada i poprosiła o spoczęcie. Noriko chętnie skorzystała i w końcu mogła odsapnąć. Do tej pory przemierzyła jedną prowincję, była daleko od domu, ale nie aż tak, żeby nie wrócić. Wyciągnęła notes i pożyczyła coś do pisania od gospodyni. Zaczęła rozrysowywać sobie i spisywać wszystkie rzeczy, które ją zaintrygowały podczas drogi.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
- Kami Noriko
- Gracz nieobecny
- Posty: 79
- Rejestracja: 15 wrz 2018, o 20:33
- Wiek postaci: 22
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=98078#p98078
Re: Zachodnie obrzeża Ryuzaku
Wszystko trwało sobie w najlepsze. Pijaczyny piły w swoim gronie, wielcy portowi chłopi pili, bo zeszli na ląd, podróżnicy - jak oka - siedzieli z boku i wszystkiemu się przyglądali. Założyła opadający kosmyk za ucho i podparła szyję ręką, nieco masując tył i bok szyi. Co narysowała fragment patrzyła na karczmarkę i na to jak rozstawia ludzi po kątach. Tego typu szacunek ludzi wokół chciałaby kiedyś osiągnąć, jednak chyba nie była tego typu osobą. Nie była charyzmatyczna, bardzo asertywna i w ogóle raczej nie wyróżniała się z tłumu. Raczej brano ją za dziecko przez jej wygląd, ale do tego już zdążyła się przyzwyczaić. Nie widziano w niej realnego zagrożenia i sama też uważała, że nie stwarza zagrożenia. A przynajmniej nie takiego jakby chciała. Póki co była jeszcze słaba. Po raz kolejny opuściła głowę pogrążając się w swoich bazgrołach, kiedy otrzymała posiłek wraz z napojem. Odstawiła na chwilę notatki, by móc go zjeść gdy był jeszcze ciepły. Zupa, która przypominała ramen stała przed nią i kusiła zapachem. Wzięła w ręce pałeczki i łyżkę i zaczęła jeść. Była pyszna. Musiała przekazać swoje uznanie gosposi czy tutejszej kucharce, bo nie powstydziłby się tego nikt nawet w bardziej wyrafinowanych restauracjach w wioskach. Kiedy upiła ostatni łyk bulionu usłyszała przeraźliwy krzyk. O mało się nie udławiła, a cała sala zamilkła. Schowała notatnik do torby na pośladku, a sztućce odłożyła do pustej misji. Podniosła się i postanowiła sprawdzić czy nie potrzeba tam może jakiejś pomocy. Nie wątpiła, że gospodyni sobie poradzi, jednak co dwie głowy to nie jedna.
Przepraszam, czy coś się stało? Może pomóc? weszła do pomieszczenia z którego dobiegł krzyk a następnie zaległa cisza.
Przepraszam, czy coś się stało? Może pomóc? weszła do pomieszczenia z którego dobiegł krzyk a następnie zaległa cisza.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
- Kami Noriko
- Gracz nieobecny
- Posty: 79
- Rejestracja: 15 wrz 2018, o 20:33
- Wiek postaci: 22
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=98078#p98078
Re: Zachodnie obrzeża Ryuzaku
Cała sala zamarła, jednak nikt nie podniósł się z miejsca, żeby sprawdzić co było nie tak. Czy komuś nie pomóc. Ona sama już nie wiedziała czy z przyzwyczajenia chciała pomóc czy miała taką chęć, jednak reakcja była natychmiastowa. Podniosła się i stanęła w pokoju, gdzie napotkała widok niczym z jakiejś sceny mordu. W pierwszej chwili już myślała, że karczmarkę naprawdę zabito, jednak zaraz potem zobaczyła unoszącą się klatkę. A więc musiała być jedynie oszołomiona. Noriko w jednej chwili dostąpiła do niej i uklękła. W miejscu gdzie miała siniaki przyłożyła ręce, które natychmiast zalśniły zieloną poświatą. Nim to się stało jeszcze, powyciągała kawałki szkła.
Proszę się nie ruszać chwilkę. Uzdrowię Panią. powiedziała nim ta zaczęła podnosić się na kolana. Podała jej rękę i obie wstały. Może będę w stanie pomóc. Proszę powiedzieć co się stało i kogo miałabym szukać. uśmiechnęła się do niej ciepło, żeby trochę uspokoić kobietę. Nie mogła póki co więcej poradzić. Nie mogła przecież ścigać wiatru, musiała coś wiedzieć, jednak skoro ta kobieta miała z kimś problem, to chłopak musiał być naprawdę krnąbrny. Nie chciała nawet myśleć co ta z nim zrobi jak dorwie go w swoje ręce, jednak być może należało mu się. Gospodyni bardzo przypominała jej jakąś dobrą ciotkę, więc nie wierzyła, że miałaby złe zamiary. Poza tym za tak dobry posiłek chciała się jakoś odwdzięczyć, a być może była to sytuacja, w której uda się jej oszczędzić parę groszy, a na dodatek zrobić dobry uczynek.
Proszę się nie ruszać chwilkę. Uzdrowię Panią. powiedziała nim ta zaczęła podnosić się na kolana. Podała jej rękę i obie wstały. Może będę w stanie pomóc. Proszę powiedzieć co się stało i kogo miałabym szukać. uśmiechnęła się do niej ciepło, żeby trochę uspokoić kobietę. Nie mogła póki co więcej poradzić. Nie mogła przecież ścigać wiatru, musiała coś wiedzieć, jednak skoro ta kobieta miała z kimś problem, to chłopak musiał być naprawdę krnąbrny. Nie chciała nawet myśleć co ta z nim zrobi jak dorwie go w swoje ręce, jednak być może należało mu się. Gospodyni bardzo przypominała jej jakąś dobrą ciotkę, więc nie wierzyła, że miałaby złe zamiary. Poza tym za tak dobry posiłek chciała się jakoś odwdzięczyć, a być może była to sytuacja, w której uda się jej oszczędzić parę groszy, a na dodatek zrobić dobry uczynek.
chakra 100 - 8 = 92
- Nazwa
- Chiyute no Jutsu
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Bezpośredni
- Koszt
- C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (1/2 na turę)
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Podstawowa technika, którą posługują się medyczni shinobi. Użytkownik nakłada dłonie bezpośrednio w okolice rany rannego i przesyła swoją chakrę do porów skóry kończyn. Po chwili ta spływa do organizmu rannego, przyspieszając zasklepianie ran i naprawianie uszkodzonych naczyń krwionośnych. Co prawda nie zatamuje to rozcięcia tętnicy, ale może pozwolić na pozbycie się mniejszych obrażeń, ich częściowe zaleczenie może też spowolnić pogarszanie się stanu zdrowia pacjenta. Wszystko zależy od rany i samego użytkownika.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
- Kami Noriko
- Gracz nieobecny
- Posty: 79
- Rejestracja: 15 wrz 2018, o 20:33
- Wiek postaci: 22
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=98078#p98078
Re: Zachodnie obrzeża Ryuzaku
Ta kobieta była zdecydowanie zafrasowana całą sprawą. Musiało być to dla niej bardzo osobiste, gdyż jej wzrok zmieniał się z zimnego w roztargniony i tak na zmianę. Już chciała jej powiedzieć, że nie musi jej nic wyjaśniać, ale otworzyła się. Z tego co powiedziała wywnioskowała, że chodzić musiało o kogoś bliskiego - mąż, syn, brat...? Nie wiedziała, ale nie zamierzała się dopytywać. Nie uzyskała jednak odpowiedzi na wcześniejsze pytanie, a iść do portu i szukać jednego mężczyzny było niczym szukanie konkretnego źdźbła w stogu siana. Nawet kryterium picia raczej nie było to zawężające... Zdecydowanie robiła tam to większość chłopów, gdyż co innego mieli do roboty po przybiciu do portu albo kiedy nie mieli nic do roboty? Mężczyźni byli raczej prości w rozumowaniu i nie zastanawiali się nad tym jak inna osoba, która martwi się o nią, się czuje. Z pewnością karczmarka nie okazywała tego rozczulenia przy nim, bo to tylko by go zachęciło do dalszego postępowania nie tak jak powinien, jednak naprawdę się o niego martwiła.
Postaram się go sprowadzić tu. Proszę mi tylko powiedzieć kogo mam szukać i jak wygląda, żebym była w stanie go sama rozpoznać ewentualnie. położyła jej rękę na przedramieniu na pocieszenie. Choć tyle mogła zrobić i poszukać tego jegomościa. Musiał być blisko, bo cała sytuacja stała się dopiero co, więc nie zdążył daleko odejść. Jednak za jej radą pierwszym miejscem w jakim będzie szukała to porty.
Postaram się go sprowadzić tu. Proszę mi tylko powiedzieć kogo mam szukać i jak wygląda, żebym była w stanie go sama rozpoznać ewentualnie. położyła jej rękę na przedramieniu na pocieszenie. Choć tyle mogła zrobić i poszukać tego jegomościa. Musiał być blisko, bo cała sytuacja stała się dopiero co, więc nie zdążył daleko odejść. Jednak za jej radą pierwszym miejscem w jakim będzie szukała to porty.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości