Przyjazny Jugo, ha... Jak słodko powiedziane. Niewinnie ujęte. Czy wszyscy, którzy się tutaj znajdowali, przeklęci i wyklęci, byli winni? Niewinni? Można było mówić o takim podziale? Czy w ogóle jeszcze byli ludźmi? Nie chciał się nad tym zastanawiać. Nie było teraz nawet na odpowiedniego czasu, bo i chwila była nieodpowiednia. Odetchnął mocniej śmierdzącym powietrzem.
Czy o szyby już dzwoni deszcz jesienny? Pluskał jednako - zawsze niezmienny. Uderzał o pancerze, o stare dachówki, o błoto. O wszystko, czego już Keira zobaczyć nie mogła. Dobrze, że Mujin pomyślał, by zabrać jej ciało z drogi. Asaka zapewne doceni też słowa Juna. Nie był przekonany, czy jakiekolwiek słowa mogły przynieść ulgę po wielkiej stracie, choć tak je cenił - wszystkie te wypowiedzi, które mogło ludzkie gardło urodzić. Asaka przedstawiła jego zdolności, pozwalając mu się skupić na całej reszcie. Już zdążył Takashiego polubić. Podobała mu się barwa jego głosu. To, jak stał tutaj, walcząc z własnymi niedoskonałościami. Jaka to emocja w nim dominowała..? Wzrok rozglądający się po terenie zsunął się nagle na członka klanu Nara po jego przedstawieniu się. Oczy, które wydawały się prześwietlać na wylot - i była w tym prawda. Tym bardziej, że miał go mieć aktualnie pod sobą. Ta emocja... co to było? Nadzieja? Nie.
Duma? Też nie. Nie wierzył w siebie. Nie wierzył, że podoła. Ale Shikaruiemu wydawało się, że nagle, tak na moment, rozkwitł. Jak kwiat, któremu dostarczono wody i słońca. Zdaje się, że oboma czynnikami był Kakta.
Pokręcił zaraz głową na słowa Asaki, wracając do obserwacji zamku. Czy Masako była szalona? Czy to miejsce doprowadziło ją do kresu? Teraz już i tak nie miało to znaczenia.
-
Han nie składał żadnych pieczęci. - Drgnął aż na wspomnienie wypowiedzi Juna. No tak, no przecież... czy to nie powinno być oczywiste? Chyba że aktywacja pieczęci nie wymagała... Tak potężna bariera, przez którą zupełnie nic nie przechodziło, nie wymagałaby pieczęci? Możliwe. Ale... co jeśli nie są tutaj sami? Jeśli krąży między nimi ten niewidzialny wróg, który tak lubił mieszać, a którego nawet jego Tsujiteigan nie wykrywał..? -
Od momentu, w którym znalazł się poza cmentarzem. Nie złożył pieczęci. - Shikarui spojrzał kątem oczu na lewo, to na prawo, przesunął swój wzrok, ale nie po twarzach, nie na poziomie oczu innych - spoglądał na ziemię. Na jej nierówności i niedoskonałości. Na to, czy ziemia w którymś miejscu nie będzie fałszywie zagłębiona, czy nie pojawią się ślady niewidocznego. -
Jest jedna osoba, która potrafi oszukać moje oczy. NES. - Czy jednak NES mógł zniszczyć barierę?
-
Jest do twojej dyspozycji. Ja i mój łuk. - Trzymał broń wyciągniętą przed siebie, kiedy oczy Kakity się po nim ślizgały i cofnął ją dopiero po jego słowach. Odpowiedział ukłonem - równie płytkim. Powierzając się jednocześnie jego rozkazom. Shikarui zarzucił znów łuk na plecy... i chwilę po tym rozległ się krzyk Kakity. Krótki, ale treściwy. Czarnowłosy aż wyprostował się jak na żołnierzyka przystało - ale tylko na drobną chwilę. Jego oczy na moment drgnęły w stronę Toshiro, ale nie zrobił ruchu w celu zatrzymania Natsume. Toshiro nic nie było - i mógł to szybko i wyraźnie ocenić, nie licząc zapewne szoku spowodowanego nieprzewidywalną reakcją mężczyzny. Dobrze, że Kakita go zatrzymał. Mieli w pełni rację - to mogło rozproszyć Asakę i wtedy krew Juna byłaby na rękach Toshiro. Ten chłopak był już jednak całkowicie zepsuty. Zepsuta zabawka.
Szkoda. Shikarui naprawdę go lubił. Chociaż akurat w tym momencie Asace potrzeba była odrobina bliskości - dlatego to był wyjątek, że czarnowłosy sam nie strzelił mu w twarz za takie lepienie się do białowłosej w tym momencie. Wyciągnął ręce do Toshiro i postawił go na nogi - pomógł mu po prostu pozbierać się z ziemi. Spojrzał za jego plecami na Natsume i po prostu skinął w jego kierunku głową. Tak leciutko. Delikatnie.
Nic się nie stało. We are good, bro. To fakt - Toshiro się prosił, obrażając drogę miecza. Co prawda sam nie był taki wrażliwy na obrazy, ale jego matka miała taki sam szacunek do broni i do drogi mieczy jak samurajowie - kiedy tak się im przypatrywał przez ten cały czas. Na tyle, na ile ich poznał - a spotkali z Asaką sporo samurajów.
-
Powoli kierują się w naszą stronę. Są zabezpieczeni przez klony Ichirou. Han nie ma połowy twarzy i ręki. Regeneruje się szybko. Jest osłabiony. Aka zregenerował się pigułką, jego stan jest stabilny. Shins do nas leci na ptaku. Mają do dyspozycji Yukirin oraz... drugą Hyuge. - Jakkolwiek jej było. Słychać było odrobinę irytacji w jego głosie, że zapomniał jej imienia. Zameldował o wszystkim. Pokazał na mapie położenie wszystkich osób. -
Mają eskortę. - Zapewnił Asagiego, zwracając się do niego.
Świetnie. Jeszcze chwila i Gang Sandałów stanie się realną sprawą, trzeba będzie zorganizować klapki i siatkę plastikową, a przede wszystkim skarpetki - do sandałów, rzecz jasna. Rozdawane w komplecie. Czarnowłosy uniósł brwi i odetchnął nieco głębiej. Nie radził sobie świetnie w pracach grupowych. Był indywidualistą - praca w dwójce to już tłum. Chyba że była to Asaka - z nią doskonale się dogadywał. Tym bardziej tłum, kiedy trzeba było wszystkimi dowodzić. Ty tu, ty tam... Czarnowłosy mógł przynosić informacje - w tym był dobry. Ale jego plany... jego plany były ogólne. W trakcie walki i tak padały i stawały się improwizacją. Spojrzał na Kaitę. Zdaje się, że każdy miał tutaj na siebie pomysł.
-
Jestem do pełnej dyspozycji naszego dowódcy, więc proszę - i wy bądźcie. Jestem pozbawiony zdolności dysponowania zasobami ludzkimi w trakcie walki. - Jego ton był gładki i spokojny. Silny dowódca zawsze był potrzebny - tym bardziej taki, który miał silne poparcie. I Sanada chciał je Kakicie dać. Spoglądnął na niego raz, dwa. Może z dziesięć razy. Jego intencje i emocje były czyste. Takich ludzi też lubił. Gdyby nie sytuacja pewnie mógłby się tutaj poczuć swobodnie. Nie zapominał jednak, że Kakita był pierwszym, który sięgnął do broni na arenie. Oj nieee... nie zapominał takich rzeczy.
-
Więcej wiary. - Zwrócił się do Takashiego. -
Jeśli opanujesz lęk, poczujesz się wolny. - Czerwone oczy znów na moment ześlizgnęły się na Takashiego. Lecz tylko na ten drobny moment.
-
Tak jak powiedział Hikari - Han nie przyszedł tu wszystkich zabić. Udały nam się częściowe pertraktacje z nim. Mogło dojść do wymiany - jego wspomnienia za pokojowe rozejście się. - Mogło. Nie doszło. Teraz nawet ciężko powiedzieć, czy nadal istniała taka możliwość. -
Mam możliwość wzmocnienia mojego Suitonu. Przecięcie tych wielkich filarów nie będzie problemem. - Zwrócił się do Hakuseia. Nie zamierzał jednak ingerować w jego wybór. Z drugiej strony zapewne Hakuseiowi przyda się ktoś z oczami takimi jak jego. Spojrzał na Asakę. Z tej trzeciej strony widział przed oczami podcinane gardło Akiego. I zastanawiał się, co ich czeka w tym więzieniu. Więzieniu.
Więzieniu.
Ukryty tekst
Ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): odznaka Sentoki od Kosekich, Łuk retrorefleksyjny, kołczan - 20 strzał, torba na tyłku, jedno wakizashi przy lewym boku z dzwoneczkiem, drugie wakizashi na plecach, na poziomie pasa, kabura na broń na prawym udzie, czarny płaszcz, średni zwój, manierka, karwasz z metalu na lewej ręce
Zbroja: 3 kunai na prawym udzie, 3 kunai na lewym udzie
Ukryty tekst