Oniniwa 鬼庭町

Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Kaiko »

Nawet sam Han zwrócił uwagę na fałszywe męczennictwo niektórych ninja. Gdyby tylko Kaiko rozumiał nieco lepiej co tu się dzieje, jakimi motywami kieruje się Antykreator, to najpewniej roześmiałby się z ironii tej sytuacji. Han mógł patrzeć na dowód tego, że jego czyny są słuszne, że chakra to moc, którą ludzie nie powinni władać, bo są po prostu zachłanni. Zdolni do poświęcenia innych, nie rozważenia czyjegoś losu, a nawet swojego tylko po to, by stać się silniejszym. Kanamura uważał to za trochę patetyczne, aby uciekać się do tak drastycznych środków, by zwyczajnie być silniejszym. Było to wręcz symbolem słabości. Nie tyle braku talentu, co braku charakteru, aby dążyć do celu mimo przeciwności. Jak nisko ninja mógł pochylić głowę przed demonem, aby skapnęła na niego chociaż kropla tej mocy? Wydawało się, że niektórzy ryli już po nosem w ziemi.
Rozkazów brakowało, a większość grupy zdecydowała się na układ z Hanem. Kaiko, chociaż chciał stąd uciekać, to został - nie zamierzał dezerterować. Nie zamierzał zostawić tutaj innych, nawet jeżeli równało się to ze śmiercią. Głupio było oddawać życie za decyzje innych, ale Kanamura wcale nie był jeszcze taki mądry. Był smarkaczem o mglistym pojęciu na temat tego co właściwe i niewłaściwe. Teraz wydawało mu się, że urojony honor był ważniejszy, a ten mógł zachować tylko pozostając na polu bitwy, będąc posłusznym żołnierzykiem.
Nieco niezręczne było to, że chociaż zapał białowłosego był wielki, to nie miał możliwości go wykorzystać. Na Bijuu ruszył zmasowany atak, którego Kaiko nie pojmował już. Jedynie przyglądał się w czystym zdumieniu, chociaż twarz wyrażała raczej nerwowe zmartwienie. Martwił się, przede wszystkim, o siebie. O swoje życie. W końcu stał przed obliczem demona, a także Hana. Któż by się nie bał? Po nim wyglądało to może bardziej, niż po innych, jako że jedynie stał w gotowości, nie podejmując absolutnie żadnego działania na ten moment. Czekał na swoją chwilę, w której będzie mógł zabłysnąć, wreszcie zrobić coś pożytecznego, być kimś więcej niż rzeczywiście biernym uczestnikiem wydarzeń.
I te kruche marzenia rozpadły się w drobny pył, gdy nastał... koniec świata? To, co się wydarzyło, nie mieściło się białowłosemu w głowie. Huk tak ogromny, że aż trzęsła się ziemia. Błysk i fala uderzeniowa, jakby... nie wiadomo co się stało. Ręce Kanamury opadły, jakby się poddał, bo rzeczywiście na ten moment myślał, że to ich koniec. Że to koniec wszystkich. Z pustym wzrokiem patrzył w stronę Bijuu, a przed oczyma miał jedynie wspomnienia chwil, które cenił najbardziej. Był nawet nieco zaskoczony jak wiele ich było. Tyczyły się nie tylko samego Etsuyi, chociaż zdecydowanie on zajmował najwięcej pamięci Kaiko. Nie zapomniał jednak o Hou, o Wakanie i Keirze. Szkoda, że zapomniał o świecie. Dopiero krzyk ocucił go. Czuł się, jakby został obudzony z głębokiego snu. Nie wiedział co się dzieje, ale... żył. I żyli też inni oprócz jednego. Kanamura skrzywił się, gdy dotarła do niego świadomość, że stracili kolejną osobę. A jednak nie był potężny, był tylko szalony. Zginął w dobrej sprawie i nie zostanie zapomniany. Przynajmniej nie przez Kaiko.
Sytuacja natychmiast zrobiła się nerwowa. Jedni reagowali na krzyki dziewczyny, która swoją drogą zupełnie odkleiła się od rzeczywistości. Nawet Kaiko pojmował jak absurdalne są jej słowa. Rozumiał jej ból, rozumiał cierpienie, a przynajmniej tak mu się wydawało, bo sam też stracił wyjątkowo bliską osobę, ale... to co wygadywała było bełkotem. Bestia miała być dobra? A to, co zabiło jej przyjaciela? Czym to było? Gestem pokoju? Kanamura nie wtrącał się, bo inni ninja nie tylko byli silniejsi, bardziej wygadani, ale też bardziej nerwowi i skorzy do konfliktów. Nie chciał się w to mieszać... to poniekąd go brzydziło.
Białowłosemu nie umknęło, że jakiś Keion ma złamaną rękę. I, jeżeli dobrze słyszał, mowa była też o Kenseiu? Stan krytyczny? Ale przecież on był tak daleko od tego ataku bestii. Kaiko jednak szybko zadecydował, że w tym miejscu nie przyda się nikomu, ale przy rannych może okazać się pomocny. Może ich, chociażby, przenieść w bezpieczne miejsce. Albo mógł osłaniać medyków lub chociaż przekazywać informacje z pola bitwy. Albo donosić im rannych, czego jednak wolał nie robić - nie wierzył, że obejdzie się bez ran, ale naprawdę pragnął, aby nikomu się więcej krzywda nie stała. Tylko gdzie był Kensei i ten Keion? W tym zamieszaniu ciężko było odpowiedzieć sobie na to pytanie bez specjalnych zdolności, ale drogą dedukcji białowłosy wywnioskował, że musiało się to wydarzyć gdzieś na tyłach. Miał nadzieję ujrzeć kogoś zmierzającego w tamtym kierunku, jednego z medyków, których chyba mieli kilku. Jaki był cel? Najpierw dotrzeć na miejsce, rozeznać się w sytuacji, a później jasno wyrazić chęć pomocy.
- Nie nadaję się do walki z Bijuu, więc będę Was osłaniał na tyle, na ile mogę. Oprócz siły nie jestem nikim specjalnym. - odparł szybko i jasno, chociaż w jego głosie brakowało trochę zapału. Była za to stanowczość oraz zmęczenie tym wszystkim, co się tutaj wydarzyło. - Może powinniśmy szybko zorganizować jakieś miejsce do leczenia? W bezpieczniejszym miejscu, aby rannych dostarczać do medyków, a nie na odwrót, by Was nie narażać. - rzucił propozycją, która kłębiła mu się w głowie, gdy biegł w ich stronę. Nie wiedział czy to rozsądne, aby tracić czas na coś takiego, ale właśnie po to jedynie proponował, aby ktoś doświadczony i inteligentniejszy podjął decyzję. On po tych słowach ustawił się w pozycji, starając się osłonić chociaż swym ciałem medyków. Stał zwrócony w stronę Bijuu i czekał. Czekał na atak, który musiał przyjąć na siebie. Na miecze, ale najpewniej własne ciało. Liczyło się to, aby nie zawieść w tej misji. Aby rzeczywiście ich obronić. A własne życie? Kto w tym wieku myślał o życiu, gdy pełno było kuszących ideałów.



tl;dr - Kaiko stara się wypatrzeć gdzie zmierzają medycy, aby za nimi podążyć, a jak dotrze, to oferuje swoją pomoc i stara się ich osłaniać, nawet kosztem własnego życia.

KP i EQ
  Ukryty tekst
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Yami »

  Ukryty tekst
KP:
  Ukryty tekst
EQ:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
  • Duża Torba umieszczona na prawym udzie,
    Skórzane karwasze z umieszczonymi na nich pieczęciami,
    Skórzane rękawiczki, z metalowymi blaszkami,
    Klasyczna Kamizelka Shinobi oraz płaszcz w kolorze zieleni,
    Parasol w dłoni.
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1831
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Kakita Asagi »

Czy Kakita miał pojęcie co proponuje i w co się pakuje? Żadnego. Z jego punktu widzenia sytuacja była oczywista – demon łazi sobie luzem i czyni zniszczenie, ktoś się musi poświecić i zostać „pojemnikiem” – marny i nieciekawy los. Oczywiście, gdzieś tam z tyłu głowy samuraja przebijało się, że może da się jakoś demona wykorzystać i… jak się okazało, nie pomylił się. Inni, doświadczeni bardziej niż on pochodzący z zapomnianego przez świat i skutego lodem wypizdowia, szybko wyjaśnili (co prawda nie wprost), jak się sprawy mają – tak, da się wykorzystać moc demona którego się w kimś zapieczętowało. A to oznaczało tylko tyle że… nie mogą sobie pozwolić na to, by go razem z Han’em jedynie spacyfikować i zostawić antykreatorowi w darze. Bo wszak gdy oni sobie stąd odejdą, to Han może go zapieczętować w kimkolwiek, sobie oddanym słudze, a potem uwolnić gdzie mu będzie pasowało, lub… wykorzystać ów sługę by wzmocnić swoje siły.
Ostatecznym potwierdzeniem hipotezy o tym, że moce demonów można wykorzystać były słowa samego antykreatora. Jasno zaznaczył, że nie zamierza nikomu oddawać tej mocy – a skoro tak, to na równi zakładać należy, że chce jej dla siebie.
Co się zaś tyczy sentymentalizmu… niebieskooki samuraj może nie umiał w chakre, ale był śledczym. Wyłapał chwilową słabość Hana, to co przy sobie mieli najpewniej było jedyną rzeczą, która trzymała ich przy życiu. Oniniwa i pudełka stanowiły słabość Han’a, słabość na tyle dużą, że był gotów sprzymierzyć się z wrogami by uchronić ten pomnik strasznej przeszłości.
Słowa Sou Kakita… ulał. Nawet nie zaszczycił wzrokiem fanatyka, który pozbawiony był umiejętności perspektywicznego i racjonalnego myślenia. Chciał umrzeć w walce z Han’em – proszę bardzo. Kiedy więc Feniks natarł na Han’a i ten go zdyscyplinował… samuraj jedynie zmrużył lekko oczy oceniając jaką siłą władał ich wróg – niewiarygodna potęga. Zwłaszcza, że Kakita już kiedyś widział technikę, którą próbował go zaatakować Sou. W zasadzie, było mu nawet trochę żal brodacza, ale nie złamanej ręki, tylko rozpaczy i beznadziejności, jaką prezentował.
– Czekam cierpliwie. – opowiedział z lekkim ukłonem Kakita. Negocjacje – sztuka szermierki słownej oparta na znalezieniu słabych punktów wroga – jego słabości, emocji i określeniu tego, czego pragnie. Jeśli wiesz, czego chce twój wróg, to wiesz, czym grać. Żurawie nie różnią się od Skorpionów…


Następne wydarzenia potoczyły się… dosyć szybko. Harisham, który przydzielony został do eskortowania tych, co mieli opuścić pole walki, miast tego z przekonaniem ruszył przed siebie i… w tym momencie członkowie Klepsydry, Asaka oraz dawne „Białe Smoki” przeprowadziły zmasowany atak na bestię. Niewiarygodny pokaz mocy, który samuraj obserwował bardzo, ale to bardzo uważnie. W między czasie skorzystał z okazji i schował te skrzyneczki jakie miał do swojego plecaka, który zapiał dobrze i zabezpieczył by nie pogubić. Jednocześnie, odpiął jedną z notek ze strzał by włożyć do środka, na wszelkie wypadek (kto wie, czy nie będzie trzeba jeszcze spełnić groźby jaką miał posłać Shikarui strzałą) – zrobił to sprawnie, bez zbędnego marnowania czasu i szybciuteńko, raczej, mało kto to zobaczył, bo najpewniej wszyscy oglądali… jak Harisham wyprawia się na tamten świat. Uderzenie, jakie wykonał było bardziej niż imponujące. To musiała być szybka śmierć…
Pozostała jeszcze kwestia krótkiej… wymiany zdań „obozie sił sprzymierzonych”. Zdobywczyni drugiego miejsca na turnieju w Watarimono nie wytrzymała presji i wykrzyczała to, co leżało jej na sercu. Poniosła ogromną stratę, tak wynikało z jej słów, niestety… mimo posiadania byakugana widziała bardzo niewiele. Demony chakry, jak sama nazwa sugerowała, były demonami. Budziły lęk i siały zniszczenie. Daishi to nie jedynie Oniniwa – to też inne obszary, dużo bardziej zaludnione – czy można ryzykować, że stworzenie się tam dostanie? Kto weźmie za to odpowiedzialność? Oczywiście, łatwiej jest udawać, że się czegoś nie widzi, że się czegoś nie zrobiło… skoro o tym mowa, uwaga Shikarui’a odnośnie technik wiatru. Kto nimi władał? Keira której już z nimi nie było. Możliwe, że jej krewniaczka również to potrafiła, ale w chwili obecnej Asaka miała cała ręce roboty i jak wynikało z jej słów, powoli traciła siły. Nie można było od niej wymagać więcej. Był jeszcze Akahoshi, on na pewno za moment wróci po zniszczeniu filarów gdy…
Szybki ruch dłoni Shikarui’a w stronę Tamaki… Kakita, nie zareagował. Z kilku powodów. Po pierwsze, gdyby teraz coś zrobił, to wyszedłby na totalnego hipokrytę. Nie zatrzymał wszak Natsume, kiedy ten w podobnej sytuacji „poturbował” Toshiro. Tutaj nie wolno było się mieszać, nawet jeśli kunoichi z klanu Hyuuga były jego słabością, to jednak poczucie obowiązku i wykute niczym z Yinzinskiej stali zasady kierowały samurajem bezsprzecznie.
Po drugie, Seinaru zdecydował się zainterweniować. Senpai był szybki i silny, podobnie jak przedtem tamten Terumi chwytał Natsume, tak teraz on łapał Shikarui’a. Niebieskooki ocenił szybkość obu, a wnioski zachował dla siebie. Jednakże, nawet on nie był pozbawioną emocji maszyną zdolną odciąć się od słabości uczuć, zwłaszcza po tym, co za moment miało paść ze słów Ranmaru…
Słysząc, w jakim stanie jest Akahoshi Kakita zawahał się. Sam go posłał by zniszczył barierę, a wybrał go dlatego, że wiedział, jakim potężnym wojownikiem jest. Co takiego spotkało Natsume w czasie niszczenia filarów, że teraz walczył o życie? Samuraj zamarł. To był moment słabości, po którym pierwsze co chciał, to ruszyć w stronę Natsume i dowiedzieć się, co się dzieje. Pomóc mu, jakkolwiek… Wtedy usłyszał Asake. Każdy z nich miał swoje zadanie, Kakita dostał łuk z notkami nie po to, by teraz realizować swoją prywatę.
– Tamaki-san, rozumiem twój ból. rzekł spoglądając na Hyuugę zmeczonym spojrzeniem. W tym momencie Kakita czuł się totalnie bezsilny i tak, doskonale ją rozumiał. On teraz najchętniej ruszyłby do medyków, ale… miał inne, ważniejsze zadanie.
– Od ciebie zależy jednak, co dalej z jego poświeceniem. Jeśli jesteś w stanie, melduj o kolejnych atakach Bijuu, jeśli nie, wycofaj się i wspomóż medyków. Cokolwiek wybierzesz, liczę na ciebie. – rzekł do niej kończąc z wymuszonym, lekkim uśmiechem, po czym...

Z pełną dostępną dla siebie prędkością, niebieskooki pojawił się obok Asaki i… Toshiro. Znajoma sytuacja? Tym razem trochę inaczej.
– Będę was osłaniał, możesz spokojnie przekazać chakre. – zwrócił się do ciemnowłosego, po czym dodał – W razie konieczności szybkiego uskoku, zabiorę Kouseki-san w bezpieczne miejsce. – zdecydował samuraj, odwracając się plecami do Toshiro i Asaki, wypatrując zagrożenia. Nie wiedział, co planuje jasnowłosa, ale pewne było jedno – skoro wymaga to ogromnego skupienia, to w razie czego będzie trzeba ją zabrać – szybko i daleko. I dokładnie to zrobi Kakita, szybki obrót, podniesienie żony Shikarui’a i zabranie jej z niebezpiecznego miejsca wraz ze sobą…




Skrót:
  • Wypełniasz posta.
  • Schowanie pudełek + „zabezpieczenie”.
  • Kakitek mówi do Tamaki.
  • Kakita dołącza do Asaki i Toshiro, w razie gdyby trza, to przenosi Asake wraz z sobą samurajską prędkością… (Shik nie bij :P)
    .


  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Aka
Martwa postać
Posty: 244
Rejestracja: 4 lip 2019, o 21:04
Wiek postaci: 23
Ranga: Szczur
Krótki wygląd: Wysoki i drobny brunet o niebieskich oczach, zazwyczaj chodzący w stonowanych kolorach. Widoczna blizna po podcięciu gardła.
Widoczny ekwipunek: Katana, torba.
GG/Discord: Aka#1339

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Aka »



Techniki:
  Ukryty tekst
Statystyki i ekwipunek:
  Ukryty tekst
1. Przemyślenia, że Feniksy zdradziły swoje idaeły
2. Odwrót do medyków
0 x
Obrazek
I'd rather watch my kingdom fall
I want it all or not at all
Awatar użytkownika
Akaruidesu Yoake
Martwa postać
Posty: 904
Rejestracja: 23 wrz 2019, o 20:00
Wiek postaci: 18
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Niski, blond włosy z ciemniejszymi końcówkami, młodo wyglądająca twarz. Czarne ubranie z długimi rękawami i stojącym kołnierzem, na to żółte haori w białe trójkąty.
Widoczny ekwipunek: Kabura na broń na obu udach. Torba nad lewą nogą. Tanto przy pasie po prawej stronie, katana po prawej.
Multikonta: Budyś

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Akaruidesu Yoake »

Streszczenie:
Zbliżenie się na około 45-50 metrów do demca, atak własną techniką w głowę demca, wycofanie się do reszty grupy - jeśli cień Takashiego wróci, to próba ogarnięcia go, żeby też się wycofał.
Techniki:
  Ukryty tekst
Stan chakry:
  Ukryty tekst
KP:

WIEDZA
  Ukryty tekst

ZDOLNOŚCI
  Ukryty tekst

EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Kabura na broń na obu udach, Torba nad lewą nogą, Wakizashi przy prawym boku, Katana przy lewym boku
  Ukryty tekst
0 x
Do hidów polecam używania mojego ID: 2457
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1355
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Toshiro »

Choćby chcieli, to nie mieli innej opcji. Ludzie, którzy uważali, że współpraca z Hanem byli w dużym błędzie. Choć tak na prawdę Toshiro nie mógł ich przecież winić. Nie mieli przecież pojęcia z czym mają do czynienia. Zarówno w przypadku Hana jak i ogoniastej bestii. Sam Nishiyama nie mógł mieć jakiejkolwiek pewności co do tego pierwszego jednak... No to jak wybierać pakt z diabłem, który nie zamierza cię tak na prawdę tknąć, albo pewna zguba nie tylko całej grupy, ale zapewne i ich pobliskiej osady - Seiyamy i kto wie jeszcze jakiej? Nie było tutaj innej możliwości. Po prostu nie mogli sobie pozwolić na to, aby nie współpracować z Antykreatorem, a poza tym jakie mieli niby szanse żeby go pokonać, gdy wyszło na jaw, że nie dało się go zabić i cały czas się regenerował? No właśnie. Do niektórych chyba to nie dochodziło jak słabi jeszcze są. Toshiro jednak wiedział, a przynajmniej w odniesieniu do przedstawionych mu przez życie faktów. W obliczu tego zagrożenia był zupełnie nikim. Kolejnym mięsem armatnim, albo pojemnikiem z chakrą, którego będzie można w razie czego użyć. Żałosne. Od Midori nawet nie zbliżył się choć jednym krokiem do poziomu, który prezentował Yoshimitsu. Ten Uchiha, który był na tyle potężny, aby kontrolować ogoniastą bestię. Wszystko wracało i uderzało w niego z podwójną siłą.
Siłą, której nie był w stanie się przeciwstawić. Był po prostu bezsilny. Jedyne co mógł zaoferować to siebie. Zrobili to też inni tak na prawdę nie znając żadnych konsekwencji. Zrobiła to też po części Asaka, a on... On jedynie nie miał zamiaru pozwolić jej tego zrobić. To nie mogła być ona. To on miał do spłacenia długi, które zaciągnął na przestrzeni tych lat i była ku temu bardzo dobra okazja. Nawet jeśli miałby się stać się tylko tymczasowym więzieniem, które zaraz miałoby stracić ważność. Całej jego życie to jedna wielka farsa, więc jeśli miałoby się skończyć zapewniając, że Asace nic się nie stanie to na pewno poszedłby w to w ciemno. Kobieta niosła już jedno brzemię, pora, aby to w razie czego Toshiro poniósł kolejne.
Dyskusja i negocjacje trwały jednak dalej. Ci, którzy chcieli wyprowadzić stąd tę bestię należeli do kolejny osób, które postradały chyba wszystkie zmysły wraz ze zdolnością jakiegokolwiek myślenia. I jak niby utrzymają tę bestię? Przecież jeśli tylko ona się wyrwie i będzie miała trochę swobody to po pierwsze rozprawi się z nimi, a potem pójdzie w świat niszcząc wszystko po drodze. Na szczęście wiele poszczególnych osób było tego samego co on i bardzo szybko zbesztali ludzi, którzy właśnie tak twierdzili. Ba, nawet sam Han stwierdził, że ta opcja odpada co potwierdziło tylko to, że nie jest to człowiek pokroju NESa. W jego działaniach jest jakaś logika i da się je jakoś połączyć w całość, a nie to co w przypadku zwariowanego Nary, którego wcześniej podsumował Sozo. Nawet krótka wymiana zdań wskazywała na to, że mógł być nieco sentymentalny przez co wcześniej stwierdził, że rozważy zapieczętowanie bestii, w którymś z nich jeśli oni oddadzą mu wszystkie pudełka. Wszyscy tak bardzo się obruszyli o ten fakt, ale zapominali o jednym. Przecież każdy z nich je widział i wiedzą co znajdowało się w środku, a przynajmniej tak zakładał Nishiyama, ponieważ w jego grupie otworzyli oba znaleziska. Zakładał, że u innych było podobnie. Nawet jeśli nie wszystkie zostały otwarte to i tak udało im się wyciągnąć stąd bardzo dużo informacji, w tym to, że w obecnym momencie nie są w stanie konkurować z nieumarłym Hanem.
Przemyślenia jednak na bok. Pora na trochę akcji. Wielki ślimak na pewno nie zamierzał im dać ani chwili na zastanawianie się. Zaprezentował swoje zdolności roztrzaskując w proch kryształowe więzienie Asaki. Wobec takiej potęgi ciężko było znaleźć cokolwiek co mogłoby tę potęgę zatrzymać. Tutaj niestety nie było inaczej, choć była nadzieja. Toshiro wpatrywał się tylko jak kryształ pęka. W tej chwili myślał, że i nadzieja na powstrzymanie również pękła, ale przecież na posterunku było innych, silnych shinobi. Piasek, prąd i kryształ po raz kolejny poszły w ruch. Czarnowłosy mógł tylko pasywnie przyglądać się temu co się działo. Z jednej strony nie miał na sobie żadnej odpowiedzialności, a z drugiej... Czuł się kompletnie bezużyteczny. Zaraz potem dołączyła do tego wszystkiego drużyna Hana. Wydawało się, że nawet niebo jest po ich stronie gdy potężna błyskawica została zesłana na ślimaka. Wtedy ten... O cholera. To ich koniec. Widział już wcześniej fioletowo-szarą energię i nie zwiastowała ona nic dobrego. I nagły huk. A więc to w taki sposób miał skończyć? Przynajmniej będzie to bezbolesna śmierć. Nishiyama przymknął nawet na chwilę oczy czekając aż zabierze go Shinigami. To się jednak nie stało. Gdy jego źrenicy po raz kolejny ujrzały światło... Świat wokół niego praktycznie się nie zmienił. No może poza trzema wielkimi, zniszczonymi bramami, które znajdowały się przed nim i był w podłym stanie. To... To coś da się jakkolwiek zatrzymać? W Midori nikt nie dysponował takimi umiejętnościami przez co zginął Murai. A tutaj? Chyba sam Los na prawdę się nad nimi zlitował zsyłając takie osoby jak Yuriko, bo jak się okazało, to ona była wykonawczynią tej techniki. Przez chwilę Toshiro zatrzymał się jakby był w szoku, że w ogóle jeszcze żyje, ale trzeba było działać! To nie czas na zawahania. Asaka... Asaka potrzebowała jego chakry.
-Chociaż tyle mogę zrobić. - oznajmił choć doskonale wiedział, że wiąże się to z tym, że będzie jeszcze bardziej bezużyteczny, ale może chociaż to białowłosa coś tutaj wskóra z jego chakrą jeśli on praktycznie nic nie mógł zrobić. Nawet już jego sharingan nie był nikomu do szczęścia potrzebny. -W razie czego jestem przy Tobie.- sam nie wiedział czy będzie w stanie cokolwiek zrobić jeśli coś zagrozi Asace, ale... zwrócił się do nich Kakita, który pomimo wcześniejszej sprzeczki zadeklarował ich ochronę, a także, że w razie czego weźmie Koseki ze sobą. Cóż, chociaż tyle.
-Zrozumiałem.- odparł jedynie Kakicie, a następnie stanął za Asaką i położył jej delikatnie dłoń na ramieniu. Skupił się i zaczął przelewać swoją chakrę na Asakę użyczając jej tyle ile tylko chciała. Jego pokłady były już nieco nadszarpnięte przez poprzednie techniki, ale miał jej jeszcze całkiem sporo. Zdawał sobie sprawę z tego, że był teraz bardzo podatny na jakiekolwiek ataki, a samuraj zadeklarował zabranie ze sobą tylko i wyłącznie białowłosej. Rzeczywiście, była ona dużo ważniejsza od niego, więc nawet na chwilę się nie zawahał, ani nie odebrał tego personalnie. Nie było już miejsca na żadne zwady. To, że wcześniej powiedzieli sobie co myślą nie znaczyło w tej chwili zupełnie nic. Aby przeżyć, trzeba było działać razem i tego zamierzał trzymać się Nishiyama.

Chakra:
  Ukryty tekst
Techniki:
  Ukryty tekst
KP:
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2488
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Hikari »

Zadeklarował wsparcie Hana za pomocą płomieni uważając, że jest to jedyna droga prowadząca do przeżycia, ale nie dostał żadnej odpowiedzi dostając wolną rękę. Pierwszy raz spotykając się z bijuu samodzielnie ciężko było podjąć natychmiastową reakcję, słuchał opinii i pomysłów pozostałych nawet jeżeli bywały durne jak próba wyprowadzenia go z wioski. Nie miał pojęcia jak mogliby go wyprowadzić, ten cały shins na glinianym ptaku przypominałby dla niego irytującą muchę, którą można zignorować. Już nie wspominając, że posiadał dosyć powolne twory. Najbardziej w wszystkim dziwiła jednak postawa Yamiego, który zdawało się wiedział trochę więcej o pieczętowaniu. Posiadał do niego kilka w związku z tym pytań, ale został posądzony o obrzydliwe żądze więc nawet nie chciało mu się podejmować dyskusji. Kto go posłucha, że nie miał pojęcia o możliwej mocy z tego płynącej? Gdy nawet ten młody kupiec miał zupełnie inne zdanie po ich zadaniu na Yinzin, gdzie poszedł tylko zapewnić mu oraz Misae bezpieczeństwo. Prawdopodobnie nikt, skoro nawet Antykreator miał beznadziejną pamięć zaliczając go do grupy osób z nagłym przypływem altruizmu. To wcale nie tak, że dokonał już podobnego czynu chcąc go zatrzymać przed pościgiem kolegów z drużyny. Po porażce nie prosił o litość dla siebie samego, a wspominał o niewinnych shinobi biorących udział w wyprawie. Nie ważne co robisz, ludzie zawsze będą osądzać kogoś jak tylko chcą.
- Eh pierdolić to wszystko.
Powiedział do siebie zrezygnowany, a chwilę potem mógł się przekonać na własne oczy jak destrukcyjny jest pocisk z chakry. Wspomniał o tym Shikarui, ale rzeczywistość jest bardziej przerażająca. Wewnętrznie poczuł strach, ale szybka reakcja Yuriko uratowała każdemu tyłek. Zrozumiał, że nie warto dłużej dyskutować, musiał zacząć działać zanim wystrzeli kolejny. Przyśpieszył szybko wbiegając po właśnie powstałej bramie, aby wskoczyć na ostatnią z złożoną pieczęcią tygrysa. Kiedy tylko znalazł stabilny grunt pod nogami nabrał powietrza w usta, wycelował w głowę ślimaka i wystrzelił dwa wielkie pociski w kształcie smoka mając zamiar ją przekrzywić w jedną czy drugą stronę. Spoglądając na opary kwasu przypominały się Terumiemu zdolności drugiej strony szczepu. Co prawda nie doświadczył ich wielokrotnie w swoim życiu, ale dawno temu matka pokazała mu jak potrafią być destrukcyjne. Nie powinny w żadnym wypadku wybuchnąć od płomienia wedle jego wiedzy. Będąc na wysokości miał nadzieję ich uniknięcia, ale był też gotowy się wycofać w razie zagrożenia do pozostałych, a gdyby był zbyt powolny zamknął się w kulce z gumy dla ochrony. Poza tym chciałby jeszcze wystrzelić płomień w linii, który wybuchłby pod nim tylko problemem mógł się okazać zasięg. W takim wypadku skorzystałby z miniaturowej wersji użytego już jutsu strzelając sześcioma pociskami po jego ciele.

Streszczenie:
1. Wbiegam po bramie, przeskakuję na ostatnią
2. Strzelam dwoma pociskami w jego głowę, aby nie mógł wycelować w nich kolejnego pocisku
3. Dobija go kolejną techniką zależnie od zasięgu
4. W razie zbliżających oparów ucieka przed nimi, a gdyby nie wyrobił się okrywa całkowicie gumą

  Ukryty tekst
0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Natsume Yuki »

W jednej chwili wszystko było jeszcze w jak najlepszym porządku. Przenieśli się razem z Hakuseiem spod zrujnowanych filarów prosto pod miejsce gdzie przebywała reszta oddziału. Shiranui wskoczył na pobliski dach, żeby mieć lepszy widok i pokazać się pozostałym że powrócił z misji i oczekuje na dalsze polecenia. I wtedy... najpierw to wszystko poczuł.
Ułamki sekundy później zaś ujrzał potężny błysk, który pomknął w kierunku oddziału - lecz został zbity na bok przez trzy potężne bramy, wytworzone przez Yuriko. Szkoda jednak, że olbrzymi pocisk stworzony przez Sześcioogoniastego pomknął przez to w stronę budynków niedaleko głównej trasy.

Wliczając w to ten, na którym aktualnie stał Yuki.
Nawet mimo tego, że jego ciało zostało drastycznie wzmocnione przez natłok energii duchowej natury, i tak nie miał szans zareagować na zbliżający się w jego kierunku laser: zdążył tylko lekko szarpnąć ciałem, aby spróbować zeskoczyć z budynku. Eksplozja i tak go dogoniła - i fala uderzeniowa, wymieszana z odłamkami, miotnęła nim niczym szmacianą kukiełką na ziemię niedaleko oddziału najemników. Większość była aktualnie zajęta obserwacją lub walką z demonem, więc prawie nikt nie zauważył że odziany w czerń mężczyzna właśnie upadł z dużym impetem o ziemię. Deszcz zaostrzonych desek i głazów opadł jednak również na resztę, w efekcie zadając pomniejsze rany również im; w ich przypadku jednak były to niewielkie lub niegroźne na dłuższą metę obrażenia.
Yuki, czując gwałtowny przypływ adrenaliny, podniósł się prawie od razu do pozycji stojącej, aby być gotowym do następnych ruchów. I wtedy przyszło pierwsze zaskoczenie: eksplozja zniszczyła jego maskę, która rozpadła się na dwa kawałki i zsunęła z jego twarzy, odsłaniając jego oblicze. Nieco wychudzone, zarośnięte jak u bezdomnego, o nieco ostrzejszych rysach niż niegdysiejsze - życie w drodze dość drastycznie wpływa na wygląd. A do tego jeszcze biało-czarne futro przypominające cienie wokół jego oczu, no i same patrzałki, aktualnie jadowicie żółte i z pionowymi źrenicami. Dość szybko jednak musiał zamknąć jedno z oczu, jako że poczuł że jego twarz zaczyna się zalewać krwią. Yay, tylko tego brakowało.
Zrobił jeden krok.
I od razu poczuł wibrujący ból w brzuchu, którego wcześniej - dzięki adrenalinie - nie czuł. Wypuścił gwałtownie powietrze z płuc, przy okazji wypluwając trochę krwi, i dopiero teraz opuścił wzrok na swój tors. I ujrzał spory kawałek belki, wystający z okolicy jego przepony. Głęboka rana, która chociaż nie powinna na dłuższą metę być groźna, zdecydowanie eliminowała go z udziału w walki.
-Chyba sobie... kpisz...
Osunął się do pobliskiego budynku, i zsunął się po ścianie do pozycji półleżącej. Mógł tylko patrzeć, jak reszta walczy z demonem. Jak ryzykują własne życie, podczas kiedy on został zmuszony do czekania i przypatrywania się z daleka.
... zupełnie jak podczas wojny na Hyuo.
Przed jego oczami przemknęły obrazy z batalii o Fuyuhanę, w której został ranny w pojedynku z przedstawicielem klanu Terumi, oraz moment w którym został zniesiony do pobliskiego szpitala, pozostawiając mu tylko wypalone w pamięci obrazy padających pod mieczami Novum Ordo pobratymców. Oraz, gdy w końcu został wypuszczony z lecznicy, widok pobojowiska, zrujnowanej osady, i setek żołnierzy leżących pośród splamionego szkarłatem śniegu. Ludzie walczyli i umierali, podczas gdy on otrzymał niepotrzebne rany i został zmuszony do pozostania z tyłu - co już wtedy wyżerało jego duszę. Obiecał sobie, że już nigdy nie pozwoli żeby ludzie umierali dlatego, że on musiał odczekać swoje obrażenia.
A jednak wydarzyło się dokładnie to samo.
Na jego twarzy pojawił się wyraz bezgranicznej wściekłości. Wściekłości, wymieszanej z bezsilnością.
Ignorując ból - co w stanie Mędrca przychodziło mu znacznie łatwiej niż zwykle - zaparł się o ścianę i spróbował podnieść z powrotem do pozycji pionowej.
-Wciąż... mogę... walczyć! Nie pozwolę... by inni... ginęli przez moją słabość!...
Ostatecznie jednak nogi ponownie się pod nim ugięły - i zaczął się osuwać. Mógł tylko patrzeć i odczuwać struktury chakry, walczące i zanikające nieopodal.
... Do diabła.
Chwilę później, czuł że podłoże na którym leżał stało się jakby... miększe. I bardziej stabilne niż błoto. Dopiero po chwili zauważył, że były to... robaki. A nad nim stoi znajoma mu osoba (bo nie mógł przecież powiedzieć, że znajoma twarz) Yokagego Mujina, który najwidoczniej został zmuszony by pozostać pośród nich przez to, że Yuki dał się zranić jak skończony idiota. Zacisnął zęby, a na jego twarzy pojawiła się mieszanka emocji: gniewu, bezsilności i rozczarowania.
-... Do diabła... Do diabła! To, czego się obawiałem... znowu się wydarzyło!... - cedził słowa przez zęby, czując jednoczesne wyciąganie belki z jednej strony i zaleczanie przez Mujina z drugiej. Wyglądało też na to, że dołączył do niego jeszcze ktoś, bodaj... Keion? - Zupełnie jak wtedy... inni giną przez to... że jestem za słaby...
Uderzył pięścią w ziemię - na szczęście ominął wszelkie robaki, które wysłał pod niego Yokage.
-... Muszę... wrócić do walki... muszę im pomóc...
Przypomniał sobie wtedy słowa, które niegdyś sam sobie powiedział. Tamtego parszywego dnia, kiedy wymordował tak wielu piratów w zamian za śmierć jego przyjaciela. Mantra, którą prowadził się tak długo, żeby móc poprowadzić samego siebie do zyskania siły, którą miał teraz - a która okazała się niewystarczająca.
"Potęga kontroluje wszystko - a bez mocy, nie będziesz w stanie obronić nikogo. Nawet samego siebie."
... Do diabła. Musi stać się silniejszy. Dla wszystkich wokół. Dla samego siebie. Aby nigdy więcej nie został powalony wtedy, kiedy będzie naprawdę potrzebny.

Techniki:
  Ukryty tekst
Używana broń:
Nazwa
Hakuhyō 白氷
Typ
Tachi
Rozmiary
Historia Niestety, faktyczna historia powstania tego miecza nie jest praktycznie nikomu znana. Pośród rodu Yuki krążą jednak liczne legendy na temat istnienia pewnego artefaktu, stworzonego z tzw. Prawdziwego Lodu - wytworu Hyōtonu, powstałego w trakcie walki Hagoromo i Hamury Otsutsukich z Dziesięcioogoniastym. Lód ten był znany z tego, że nie istniał żaden sposób na zniszczenie go, zaś on sam był pełen czystej energii. O ile Lód ten faktycznie istniał - grudka wielkości arbuza znajdowała się na honorowym miejscu w skarbcu rodu Yuki - o tyle istnienie Hakuhyō, ostrza z czarnej formy Prawdziwego Lodu, należało tylko do pogłosek.
Wedle jednej z legend, w czasach niedalekich wojnie z Demonem, w krainie obecnie znanej jako Ryuzaku no Taki żył pewien słynny kowal o imieniu Raijin. Większość doskonałych broni, dzierżonych wówczas przez liderów wszelakich rodów, wychodziła właśnie spod jego ręki, a jego fama niosła się wszędzie po świecie. To, co potrafił wykonać z odrobiny stali i ognia potrafiło nawet pomimo prostoty zachwycić nawet najbardziej wyrafinowane gusta. On sam zaś kochał to, czym się zajmował - kuźnia była jego drugim domem, zaś kochająca rodzina często pomagała mu zarówno na co dzień, jak i w pracy. Największą pociechę zaś miał on z syna - został on shinobi i wiele podróżował, nie gardząc jednak pomocą swemu będącemu w kwiecie wieku ojcu.
Pewnego dnia, młodzieniec powrócił z wędrówki, wioząc spory pakunek na grzbiecie swego młodego wierzchowca. Ku zaskoczeniu wszystkich, jeszcze tydzień wcześniej wierzchowiec ten wykazywał się znakomitym zdrowiem i doskonałą kondycją. Teraz zaś wyglądał raczej jak wrak zwierzęcia. Chłopak zdjął ze zwierzęcia tenże pakunek i położył go na stole, zwierzę zaś odprowadził do weterynarza.
W pakunku znajdowała się spora bryła Prawdziwego Lodu. Właściwości tego materiału były rozpoznawalne już na pierwszy rzut oka - zdawał się on pulsować lekkim błękitem, był doskonale gładki, a pomimo rozmiaru był on niezwykle lekki. Jednak jedna rzecz nie pasowała w tym wszystkim.
A dokładniej - czarny kolor.
Gdy rodzina położyła się spać, wszystkich zaskoczyło przejmujące zimno panujące wewnątrz domu. Był lipiec, więc nie było możliwości by miało to związek z temperaturą na zewnątrz. Nikt jednak nie potrafił określić, z czym było to związane. Każdego dnia w środku panował przyjemny chłodek, lecz w nocy temperatury te stawały się nie do zniesienia.
Kowal nie był głupcem. Dość szybko pokojarzył sobie fakty i zrozumiał, że zarówno choroba wierzchowca jego syna, jak i nagłe ochłodzenie w jego domu jest związane z tym samym. Lód wysysał temperaturę z wszystkiego, czego dotykał, osłabiając istoty żywe i oziębiając otoczenie. Przechowywanie go w domu było zbyt niebezpieczne, lecz z drugiej strony, zawsze chciał spróbować wykorzystać Prawdziwy Lód w kuźni. Przeniósł go więc ostrożnie do swej pracowni, i od razu rozpoczął obróbkę - dzięki specjalistycznym mechanizmom pozwalającym mu wykorzystywać lawę w ogrzewaniu materiałów, był on w stanie ogrzać Lód na tyle, by go roztopić. Zdołał go wlać do formy na tachi w idealnym momencie - gdy już zaczynał ponownie krzepnąć. Poprzez kilkukrotne ogrzewanie i formowanie w końcu udało mu się uzyskać odpowiedni kształt i poprawną strukturę. Ostrze miecza było gotowe, i Raijin postanowił nadać mu imię już teraz - Hakuhyō, czyli po prostu Czarny Lód. Stworzył też zdobioną rękojeść, tsubę w kształcie religijnego symbolu słońca, i schował tenże miecz do przygotowanej uprzednio pochwy z drewna wiśniowego. Powiesił go na ścianie i postanowił, że będzie jeszcze nad nim pracował, by jego syn był w stanie posługiwać się tą bronią bezpiecznie - podczas trzymania miecza za rękojeść, czuł potworny chłód w palcach, więc najpewniej wciąż miał swoje niebezpieczne właściwości. Chciał to jakoś zneutralizować, był bardzo dumny ze swojej broni.
Wszystko się zmieniło, gdy pewnej nocy wydarzyła się tragedia.
Kowal został obudzony przez jego piętnastoletnią córkę, widocznie zrozpaczoną i przerażoną. Poprowadziła go do kuźni, w której leżał jego syn shinobi. Przycisnął on ostrze Hakuhyō do swego ciała, i od razu został za to ukarany - ostrze zareagowało z jego organizmem, w zastraszającym tempie wysysając z jego ciała temperaturę. Zanim go znaleziono, był już martwy.
Zrozpaczony kowal oddał ostrze miejscowym kapłanom, by ci uniemożliwili wysunięcie tego ostrza z pochwy... lub po prostu całkowicie go zniszczyli. Nie chciał już nigdy więcej widzieć go na oczy. Pośród kapłanów znajdował się zaś pewien shinobi z klanu Yuki, specjalista w sztuce pieczętowania. Ku zaskoczeniu wszystkich, użytkownik Hyōtonu okazał się być w pełni odporny na wszystkie właściwości ostrza, nawet po rozcięciu skóry. Uznano wtedy, że to on powinien nosić ten miecz.
Shinobi ten, za zgodą Raijina, wziął Hakuhyō ze sobą, na wyspę Hyuo. I od tamtej pory słuch o nim zaginął...
Opis Z daleka broń ta wygląda jak najnormalniejsze tachi o czarnym ostrzu. Z bliska da się jednak zauważyć kilka cech wyróżniających tę broń - po pierwsze, ostrze jest nieco dłuższe niż normalnie, a dodatkowo stworzone jest w całości z materiału przypominającego czarny lód. Rękojęść zdobiona jest czarno-czerwoną plecionką i na końcu ma ona krótki łańcuszek. Tsuba broni została uformowana na kształt buddyjskiej swastyki - symbolu słońca. Sama broń zaś zamykana jest w zdobionej pochwie z kilkoma pieczęciami na krawędziach.
Właściwości Długie ostrze stworzone z materiału przypominającego matowy, czarny lód, ważące tyle co zwykłe tachi. Potrafi przewodzić chakrę Fuutonu i Hyōtonu. Ostrze można roztopić za pomocą lawy, lecz nie traci się wtedy samego materiału (krzepnie on na ziemi/powierzchni zastygniętej lawy) i miecz można znów przekuć.
  Ukryty tekst
Wymagania
Zdobycie
Wyprawa rangi B
Link do tematu postaci
KLIK!
Styl walki:
Taijutsu Rakanken na czas walki bez broni.
Nazwa
Sengiri no kokyū 千切りの呼吸
Zasięg
Bezpośredni
Specjalizacja
Uderzenia kończone schowaniem ostrza
Wymagania 150 szybkości. Wymaga fabularnego treningu z innym użytkownikiem tego stylu lub zaliczenie treningu z samurajem znającym Iaido (może być jako element misji).
Opis Powstanie i założenia: Styl szermierczy Sengiri no kokyū został stworzony i opanowany przez Natsumego Yuki na podstawie szkolenia, odbytego pod okiem samurajskiego mistrza sztuki Iaido, Zjawy. Założenia w obu są bardzo podobne – użytkownik przetrzymuje miecz w pochwie, wysuwa go tylko na czas uderzenia, po czym umieszcza go z powrotem w sayi. Różnice jednak znajdują się w szczegółach: Sengiri no kokyū jest znacznie mniej restrykcyjne co do sposobów zadawania ciosów. Dlatego użytkownik może – w przeciwieństwie do tradycyjnego Iaido – w walce posługiwać się pochwą miecza jako obuchem, lub wykonać kilka cięć na różne kierunki przed schowaniem ostrza.
Przymioty użytkownika: użytkownik jest przygotowany do walki w momencie, gdy odepnie od pasa miecz razem z pochwą i zacznie je trzymać w słabszej ręce. Moment wykonania cięcia jest sygnalizowany schyloną postawą ciała, niekiedy z przykucnięciem. Po ostatnim uderzeniu kombinacji, użytkownik umieszcza miecz z powrotem w pochwie, uprzednio strzepując z ostrza krew.
Sekwencja treningowa („kata”): Osoba staje w lekkim rozkroku, trzymając w słabszej dłoni miecz wsunięty do sayi. Wykonuje wykrok nogą i wyprowadza przy tym uderzenie pochwą miecza. Drugi wykrok, cofnięcie ręki wraz z drugim uderzeniem sayą. Przykucnięcie i skulenie, chwyt za rękojeść, natychmiastowe cięcie, po którym następują następne dwa krzyżowe uderzenia. Obrót, wymach i uderzenie mieczem po skosie od góry w dół. Schowanie miecza z powrotem do sayi. Ponowny ruch wysuwający, podwójne uderzenie na boki, wsunięcie. Powtórzyć kilka razy. Przykucnięcie, piruet w prawo, jednoczesne sięgnięcie po rękojeść i cięcie od dołu do góry. Obrót, wyskok, uderzenie od góry w dół. W przykucnięciu wsunięcie ostrza do sayi.
Sekwencji tej można też użyć w walce, tylko – rzecz jasna – znacznie szybciej.
Właściwości Użytkownik potrafi wykonywać zaskakujące, szybkie uderzenia, kończone umieszczeniem miecza z powrotem do sayi. Odpowiednio użyte cięcie jest w stanie przebić się przez blok wroga, jako że ten nie jest w stanie określić, w którym momencie uderzenie nastąpi. Od poziomu szybkości 200 cięcia są tak szybkie, że widzący je (a mający percepcję dwa i więcej poziomów mniej) mają wrażenie że użytkownik w ogóle nie wysunął miecza, a tylko trzymał dłoń na rękojeści - jedynym symbolem zadanego uderzenia jest trwający ułamek sekundy świetlisty łuk w powietrzu, odbijający się od ostrza. Mający więcej niż górna granica drugiego poziomu (80<) percepcji widzi moment cięcia i ruch miecza, lecz bez szybkości szanse na unik są niewielkie.
Bonusy
+10/20/30/40/50 szybkości na technikach, zależnie od rangi
Link do listy
http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=102&t=362
Staty:
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Posty: 2545
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Vulpie »

Seinaru, Kakita Asagi - lekkie rany, w większości zadrapania, nawet nie wymagają jako takiego leczenia.
Shikarui - ciężka rana na boku, uszkodzona nerka, potworny ból.
Toshiro - przebite płuco, drewno dalej jest wbite w ranę.
Tamaki - ogłuszenie i złamane dwa żebra.
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
Deadline: 10:00, 14 listopada.
Jeśli o czymś zapomniałem, piszcie, dopiszę/wytłumaczę.
Mapa:
Obrazek

Duże czarne kropki to zwłoki, ta po lewej - Shenzhen, ta po prawej - Yoshimitsu.
Duża ciemnofioletowoniebieskocholerawiejakitokolor - Shins

W centrum zabawy:
Żółte - Klepsydra
Czerwona - Hikari
Pomarańczowa - Yoake
Brązowa - Yami
Zielona - Takashi
Różowe - Sanada
Ciemnofioletowoniebieskocholerawiejakitokolor - Toshiro
Biała - Tamaki
Bladoniebieska - Asagi

Na uboczu:
Niebieska - Natsume
Biała - Mujin
Beżowa - Keion
Czarna - Aka
Limonkowa - Kaiko
Bladoniebieska na dole - Jun
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Asaka »

Świat był chaosem. Świat był plątaniną myśli, krzykiem, piskiem w uszach. Był widokiem bliskich, kruczoczarną peleryną włosów, która mignęła gdzieś obok. Znajomym głosem. Świat był miarowo padającym deszczem, wyładowaniami elektryczności, rykiem wody, sykiem ognia. Widokiem ogromnego ślimaka – większego niż widoczne nieopodal stare budynki. Ślimakiem, który właśnie łapany był w piaskową kopułę. Asaka mogłaby pewnie zacząć liczyć te ziarenka przesypującego się piasku… Jedno. Drugie. Trzecie.
Czwarte.
…na jeszcze – myśli jej uciekły, rozpierzchły się jak mięciutkie owieczki, powieki zaciążyły, usta poruszyły się bez większego ładu i składu. Nogi. Ach, takie ciężkie… Kolana nie udźwignęły ciężaru, ale wcale nie uderzyła nimi w twardą, choć rozmokłą, ziemię. Coś ją przytrzymało w miejscu. Coś… oparła się plecami; było tak wygodnie… Tak naprawdę to nie było, ale kobieta poczuła taki nacisk w głowie, jakby miało jej zaraz rozsadzić wszystko tam w środku, że teraz wszystko byłoby wygodne. Nawet łoże igieł. Mimowolnie uniosła dłoń do twarzy, przykrywając sobie złoto oczu, chroniąc je przed irytującym światłem i wirującym wszystkim. Chciało jej się rzygać. Otworzyła nawet usta, żeby głębiej zaczerpnąć powietrza, żeby powstrzymać to uczucie – odruch wypracowany na przestrzeni ostatnich miesięcy, kiedy co rano wstawała i myślała, że zwróci wszystko, co ma w żołądku. I zwracała. Ale nie dzisiaj – jeden oddech, drugi, jak ziarenka przesypującego się piasku…
Nie zdążyła nawet podziękować, bo i nie zdążyła się zorientować, że trzyma się na nogach tylko dzięki uprzejmości samuraja. Ona zwolniła – ale nie ten świat, który był chaosem. Był też teraz… Ogromnym pociskiem chakry. Białowłosa patrzyła na to, jak leci na nich, na nią, bez większej refleksji. Zrozumienie przyszło dopiero, gdy przed nią zobaczyła ten drugi świat – plecy własnego męża. A ułamek sekundy później plecy swojego najlepszego przyjaciela. O co się właściwie pokłócili? Dlaczego ze sobą nie rozmawiali? Ach, czy to było właściwie ważne? Nie było, bo ten świat zwolnił, a przynajmniej w jej głowie. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Lecące w nich odłamki, Shikarui popychany na ziemię przez Toshiro. Krew. Dużo krwi. Kamienie, drewno – wszystko leciało, a ją coś, ktoś przesunął na bok tego wszystkiego.
I nagle wszystko ucichło.
Leżał. Leżał na ziemi, wokół niego krew. Obok leżał Toshiro z belą drewna w piersi. Ale to on miał jej pełną uwagę. On, ten jej świat, który na co dzień przyjmował barwę chłodnej i spokojnej lawendy.
- …Karui – wyrwało się z jej gardła cicho i wstrzymała oddech. - Shikarui! – powtórzyła, jakby to miało w czymś pomóc. Złote oczy rozszerzone były w szoku i widziała teraz tylko to; cała reszta nie miała teraz znaczenia. Leżał na ziemi, ciężko ranny, ona stała, nic jej nie było.
Wyrwała do przodu. Nie ważne, czy Asagi ją trzymał czy nie, gotowa była mu się wyrwać, byle tylko dopaść na ziemię do Shikaruiego. Ból głowy czy nie – zapomniała już o filarach, które na moment wzmocniły innych. Zapomniała o tym, że Toshiro miał jej przekazać chakrę. Zapomniała nawet o ślimaku, choć może to dlatego, że nigdzie nie było go widać, a po wielkiej burzy nastał spokój. Spokój. Tylko, że nie w jej sercu.
- Shiki, Shiki – powtarzała po cichu, może miało jej to w czymś pomóc, może nawet pomagało, bo choć drżały jej ręce, była w stanie spojrzeć na głęboką ranę na boku Sanady. - Jestem przy tobie, jestem tu – mamrotała dalej, nim zagryzła zęby, chcąc się skupić. Musiała się skupić. M u s i a ł a. Jeśli nie ona, to kto? Jeśli nie teraz, to kiedy? Jej świat się walił, a była tutaj przecież dla niego. Była tutaj, żeby go chronić, a on… A on chciał chronić ją. Chciał ją zasłonić, chciał oddać swoje życie za jej. I co by to było za życie dla niej? Puste, bez niego? Z dzieckiem, jasne, ale bez niego, to… Czuła ścisk w sercu, gdy w końcu udało jej się nad sobą zapanować, a zielona chakra oblała jej dłonie, które zawisły nad rozoranym bokiem Shikaruiego. Wyglądało, jakby trafiło go w nerkę – tak na oko. Na szczęście bez jednej nerki dało się żyć. Nie dało się żyć tylko wtedy, kiedy brakowało w ciele krwi. Asaka więc leczyła co mogła, a gdy trzeba było, to sięgnęła do torby, by wyciągnąć z niej pigułkę ze skrzepniętą krwią i wcisnąć ją do ust męża. Rzuciła teraz absolutnie wszystko, żeby tylko go uratować. - Masz przeżyć, rozumiesz? Masz przeżyć i trzymać swojego syna w ramionach za kilka miesięcy. Masz patrzeć jak stawia pierwsze kroki i jak mówi pierwsze słowa. Słyszysz mnie? Shikarui? – mówiła do niego, chciała nawiązać z nim kontakt, jakikolwiek. To był stres, a w stresie ludzie reagowali różnie. Ona dzisiaj przeżyła już tego tyle… Dlatego gadała. Gadała wszystko, co tylko przychodziło jej na myśl, byle tylko mieć jakąkolwiek namiastkę normalności, w tym wypadku swój głos. Cała reszta była nieważna. - Nie waż się mnie zostawiać samą.
Był tam Toshiro z drewnem w piersi – to jednak działało w tym momencie jak korek. Zresztą jej mąż, miłość jej życia, miał pierwszeństwo przed wszystkimi. Był też… w znacznie gorszej sytuacji, o ile takowej można w ogóle porównywać.

tldr:
  • Blue screen.
  • Asaka wyrywa się Asagiemu i dopada do Shikiego, którego leczy i gada do niego jak potłuczona. W razie potrzeby podaje pigułkę ze skrzepniętą krwią.

  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Shikarui »

Shikarui nie mocował się z Seinaru. I pomimo tego, że widział, jak się zbliża i jego wyciągniętą rękę w jego kierunku, nie było żadnej próby uniku, wytłumaczenia się, grzecznego pokłonu. Fizycznie przesunął oczy, by napotkały te zielone na krótka chwilę. Czasami tego potrzebowali ludzie - solidnego policzka, żeby się otrząsnąć. I oby to na Tamaki podziałało. Przecież Shikarui nie bił jej z pięści ani nie walił ją w twarz tak, żeby się odwinęła. Miała otrzeźwieć. Obudzić się ze swojej bajeczki, w którą wpadła. Jeśli nie chciała pomagać, to niech chociaż nie robi z siebie idiotki drąc się i przeszkadzając wszystkim innym. Nie, na polu walki takim jak ten nie było dla niego czasu na uprzejmości i słodkości. Kontakt wzrokowy trwał przez tak długi moment, jak długo Seinaru trzymał jego rękę. Może i samuraj sądził, że Shikarui nie miał ikry, by się nie wycofać, ale tu nie było już nic do zrobienia. Więc tak - jak najbardziej się wycofał.
- Skup się. Jesteś nam potrzebna. - Powiedział jedynie, kiedy i Seinaru swoje słowa wypowiedział. Popierając w zasadzie słowa Kakity. Nie szarpiąc się z Seinaru cofnął dłoń. Czarnowłosy bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z fizycznej przewagi samuraja. Szarpanie się, ha! Szarpanie się z tym mężczyzną byłoby jak próba uwolnienia się z piasku Ichirou. Innymi słowy - niemożliwe. Przynajmniej dla niego nieosiągalne na ten moment. Nie, nie winą Tamaki było to, że pękła. Za to histeryczka na polu bitwy, która wrzeszczy i przeszkadza już jest problemem. I wprowadzanie histerii już jej winą było. Trzeba było zostać w domu, wiedząc, na jak niebezpieczną misję idą, skoro była takiej słabej woli. To nie była wycieczka po szukanie kotków. Każdy może pęknąć - i każdego wtedy trzeba doprowadzić do porządku. Droga, którą obrał Sanada, delikatna nie była. Ale jak ładnie zostało to już ujęte - a bo to jego wina, że też pękł? No i tak... szukać sobie można było winnych i odbijać pałeczki. A prawda zawsze leżała pośrodku.
Czy to naprawdę takie niemożliwe? Współpraca z Klepsydrą? Tak, wydawało się abstrakcyjne. Czuł się zagrożony - z ich strony. Asaka próbowała wielokrotnie mu przekazać, że niesłusznie, że to nie tak, że się zrozumieli z Ichirou i wszystko zostało załatwione. Kiedy jednak przychodziło do sytuacji takich jak ta, nawet przez myśl mu nie przeszło, że mogłoby być inaczej. Nie wracał do dawnych uraz, nieporozumień i niepewności. Byli czystą siłą, którą należało obrócić przeciwko bijuu - i to nie było nic osobistego. Shikarui chciał ochronić swój dom. Te cztery ściany, które można było wymienić na każde inne - owszem. W przeciwieństwie do Asaki nie był przywiązany do ziemi i budowli - to tylko przedmioty. Można je bez problemu wymienić. O wiele trudniej było wymienić ludzi. Jasne, te zabawki - wymienialne jak wszystko inne. Zabawki. Gdyby byli zabawkami, byliby przedmiotami. A przecież człowiek nie był przedmiotem. Przekręcił głowę w kierunku Kyoushiego, bo mógł sobie na to pozwolić widząc wszystko wokół siebie i przechylił ją lekko, wyciągając jeden kącik ust ku górze. Może oni nie widzieli tego, co on, ale on widział bardzo wyraźnie - ich emocje tkwiące w nich. Te, które chciały wyciągnąć się na zewnątrz. Najbardziej jasne i wyraźne. Kyoushi, wcześniej enigmatyczny, niewyraźni, teraz był jak ogień. Shikarui bardzo lubił ogień. Wyraźnie odcinający się w szarudze deszczu i błocie. Buchał żarem, który chciał całym sobą przekierować na bestię. Ekscytacja. Dlaczego on sam tak się nie ekscytował tą walką..? To chyba właśnie to - ten strach, że czegoś nie zdoła się ochronić. Te same wątpliwości, które rozpychały wnętrze Natsume - że kiedy masz za mało mocy, niczego nie ochronisz. Nawet samego siebie.
- Ja. - Odparł Kuroiowi. - Nasze pierwsze spotkanie odpłaciłem ratunkiem życia w Iglicy z Asaką i Toshiro. I ta Iglica pokazała, że razem działamy sprawnie. Drugi raz nie zawiodę. - Podobno każdy zasługuje na drugą szansę - tak mówili. Każdy popełnia błędy i na błędach się uczy. Oj tak, Shikarui był zepsuty i nie miał wyrzutów sumienia. Przewędrował długą i trudną drogę, w której prawdą było też to, że bardzo wiele się zmieniło.
Miało się zmienić jeszcze więcej.
Wybuch chakry był nagły. Nie był poprzedzony żadnych ostrzeżeniem, żadnym zebraniem jej, chociaż tak dokładnie obserwował demona. Nie było... niczego. Był wybuch. Podobno kotów kat ma oczy zielone. Ale nie, nie... te przecież miały zostać... złote..? Nie było żadnych oczu. Był tylko podmuch jakiegoś spokoju. Może dlatego, że ta Śmierć zdążyła szepnąć na uszko czarnowłosego, że od dzisiaj miało nie być jutra. Chciał składać pieczęci. Krzyknąć. Nie złożył. Nie krzyknął. Zacisnął jedynie zęby. Nie było czasu. Zamiast tego puścił pieczęci smoka, pozwalając bestii na ostatnie uderzenie Ślimak w łeb i przesunął się gładko na bok. Plecami do Asaki i Toshiro. W tym czasie klon sięgnął ręką do Tamaki, starając się ją wcisnąć za siebie i za plecy swojego twórcy. Rzucić na ziemię, żeby nie przyjęła na siebie pełnego impaktu.
Mógł rozłożyć ramiona. Tańczył tyle lat na granicy zła, tak niezdarnie i bez taktu, że może w końcu wypadało stoczyć się na samo dno. Umrzeć. Ale zamiast śmierci zobaczył tylko, jak Toshiro się zrywa. Wyciągnął do niego dłoń, żeby go zatrzymać, przytrzymać, odepchnąć. Żeby się nie wtrącał. Za późno.
Tak to jest, widzisz... Nie możesz ochronić wszystkiego, co kochasz, kiedy nie masz na to wystarczającej siły.
Przeszywający ból zmusił go do przyklęknięcia. Pochylił się, skulił, jego jedna ręka powędrowała do boku, w który oberwał. Druga podparła o błoto. Tak, tak się właśnie kończy świat. Nie hukiem. Skomleniem. Powoli uniósł głowę w górę. Pół leżał na tej ziemi, kiedy obok pojawiła się Asaka. Krwawił? Nie krwawił? Nie czuł nic. Przyciskał dłoń do rannego boku, ale nie czuł ciepła. Czuł zimno. Dojmujące zimno i ból, który niemal rozsadzał czaszkę. Zmuszał jednak swój organizm do współpracy ze sobą. I tak jego oczy, nie do końca przytomne, nie do końca kontaktujące, utknęły na Asace. Widział, że coś mówiła, ale sens słów docierał do niego ze spowolnieniem. Nie zauważył też momentu, w którym jej ręce przylgnęły do jego rany i zaczęły w nią pompować chakrę. Wywalony w pełni na ziemię wyciągnął rękę w kierunku Toshiro. Wskazywał go. Żyję. Żyję. Pomóż mu! Pomóż! Chciał powiedzieć. Chciał...
- ...shiro. Pł... płuco. To...shiro... - Wymamrotał na wydechu, kiedy ból trochę zelżał dzięki leczeniu Asaki. Zamknął powieki. Jego mięśnie zwiotczały. Przełknął pigułkę, która została mu dana z trudem. Świat wirował, a jego głowa tętniła.
Dziekuję. Są takie słowa, które człowiek powinien móc mówić i które powinien mówić często. Jak "przepraszam". Jak "dziękuję". Sanada miał pewność, że jeszcze zdąży podziękować zarówno Toshiro jak i Asace.
Bolało. Czasem musi poboleć, żeby pamiętać, że się żyje. A ty... ty mogłeś być całkowicie spokojny. Jeszcze miało być jutro. A to życie, najważniejsze, zostało ocalone. Nie ma się czego bać. Wiatr, w którym Śmierć tańczyła niespokojnie, został ukojony. I padł do kolan Asaki.
- Nie zostawię... - Chyba nawet deszcz mógł zagłuszyć jego słowa, kiedy ciepłą od własnej krwi dłonią przykrył dłonie Asaki, które wydzielały z siebie zieloną chakrę. Ten dotyk był nad wyraz słaby w tym momencie. Otworzył oczy. Wokół zrobiło się tak cicho... tak spokojnie. Słychać było tylko nawoływania, gdy umilkły odgłosy technik wymierzanych w bestię.
  Ukryty tekst
Ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): odznaka Sentoki od Kosekich, Łuk retrorefleksyjny, kołczan - 20 strzał, torba na tyłku, jedno wakizashi przy lewym boku z dzwoneczkiem, drugie wakizashi na plecach, na poziomie pasa, kabura na broń na prawym udzie, czarny płaszcz, średni zwój, manierka, karwasz z metalu na lewej ręce
Zbroja: 3 kunai na prawym udzie, 3 kunai na lewym udzie
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.