Nie czekajać dłużej jedna z wiązek przeobraziłą się w dwa kaptury piasku, które ponownie miały asekurować ptactwo wyłonione z wody, w ten sam deseń jak robiły to już poprzednio. Z góry natomiast wprost na szyk ptaków poleciała podłużna wiązka piasku, która jeszcze do niedawna gnała za samym Shinsem. Pofrunęła ona z maksymalną swoją prędkością an spotkanie glinianych tworów, niczym dwa barany, które chcą zetrzeć się ze sobą i dać świadectwo twardszej czaszy. Kto z nich tym razem okaże się wytrwalszy?
Tym samym z boku w stronę chłopca w czerń odzianego ruszyła ostatnia z wiązek z tą samą prędkością lecz z nadzieją, że Shins nie dostrzeże jej tak szybko jak samego chłopaka. W połowie lotu miałą rozszczepić się na mniejszą i większa część by mniejszą swoją siostrą kierować się zawsze frontalnei do Shinsa, który zdecydował się uciekać.
Gdy to wszystko nastąpiło Shenzhen wyszeptał cicho słowa:
- Teraz albo nigdy
Po czym zawiązał dosyć charakterystyczna pieczęć jedną ze swych dłoni....
Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba....
Ukryty tekst