Trybuna zachodnia
- Sayuri
- Posty: 99
- Rejestracja: 6 gru 2019, o 20:28
- Wiek postaci: 13
- Ranga: Dōkō
- Link do KP: viewtopic.php?f=40&t=7919&p=129861#p129861
- Multikonta: Nikusui
Re: Trybuna zachodnia
Wszystko się urwało, tak nagle, niespodziewanie. Prawdę podziawszy to pierwszy raz Sayuri zetknęła się z jakimkolwiek genjutsu. Poza tym, była jeszcze bardzo słabo wyszkolona, jej umiejętności to były dopiero pierwsze kroki, więc nie zdążyła się zorientować, co jest grane. Jej rodzice również padli ofiarą techniki, aczkolwiek ojciec nim zasnął, zdążył zdać sobie sprawę, że pada ofiarą genjutsu. Nie miał jednak już czasu zareagować czy pomóc córce i żonie. Praktycznie całe trybuny zasnęły i trzeba było liczyć na wsparcie tych, którzy nie dali sobie zamknąć oczu.
Czerwonowłosa nie wiedziała, kto ją wybudził, ale czy to miało jakieś znaczenie? Gdzieś dotarł do niej niewyraźny głos Azumy, ale nie zdążyła wyłapać chociażby słowa. Poczuła jednak delikatne szturchnięcie za ramię, na co odwróciła się ospale i spojrzała na swoich rodziców. Byli tu. Tu na trybunach. Na trybunach! No tak, przecież byli w Yinzin. Turniej! Przez moment przez głowę Sayuri przelatywało dużo pojedynczych słów, które ciężko było jej poskładać.
- Tak, tak. Wszystko dobrze. - powiedziała do rodziców, którzy siedzieli za nią i którzy również zostali wybudzeni. Nie wyglądali jednak na poddenerwowanych, na trybunach nie panował chaos, więc można było wywnioskować, że to nie był atak, a raczej... wypadek?
- Nic mi nie jest, dzięki za troskę, Azuma-kun. - odpowiedziała, posyłając chłopcom i nowej koleżance delikatny uśmiech. Mimo wszystko jeszcze przez chwilę musiała dojść do siebie. A w tym czasie na trybunach niedaleko nich pojawiły się nowe osoby. Sporo nowych osób i najwidoczniej jeden z nieznajomych znał mamę Ryujina, a chłopiec zdążył to szybko wyłapać. Poza tym, nowi przybysze dość głośno się ogłaszali, przynajmniej jeden z nich. I między nimi się wywiązała się krótka rozmowa. Okazało się, że nieznajomy zna również Ryujina, ale ten może go nie pamiętać, bo... to były jego narodziny? No nieźle! Sayuri spojrzała wymownie na Azumę, jakby właśnie próbowała łączyć wątki. Sagisa przybyła bez męża czy bez ojca Ryujina... a co, jeśli to był ojciec Ryujina?! Ciemne włosy, wpisywał się w obrazek.
- Yukari-chan... bo nie zdążyłam nawet ci odpowiedzieć, a coś mi chodzi po głowie, że jesteś z Karmazynowych Szczytów. To tak jak ja! Mieszkam w Kyuzo, a tyyyyy? - zapytała zaciekawiona, szczerząc się od ucha do ucha. Już doszła do siebie, czuła się normalnie i wrócił jej humor. Ale, mimo wszystko, miała oko na Ryujina, bo co obcy to obcy. Zwłaszcza, że ten nieznajomy pan miał chyba bardzo rozrywkowych i dowcipnych kolegów. Sayuri przyglądała im się przez chwilę swoimi białymi oczyma, po czym, bez wytłumaczenia, wyszczerzyła zęby od ucha do ucha, jakby chciała ich w ten sposób powitać.
- Patrzcie, ta pani z automatu wygrała! - mruknęła, wskazując na arenę, skąd niedawno uwolnione zostało genjutsu. Do jej uszu już dotarły wieści, bo jednak goście głośno komentowali dyskwalifikację Toshiro z racji złamania zasad. Jeden z walk nie dało się skomentować, bo na arenie wciąż panowała mgła. W walce, w której uczestniczyła mama Ryujina, za to było bardzo ciekawie. Hyuuga dążył do skrócenia dystansu, a tu Sagisa posłała w jego stronę falę ognia!
- Woooow. Twoja mama jest niesamowita, Ryujin-kun! - zachwyciła się Sayuri i gdyby mogła, otworzyłaby jeszcze szerzej oczy, ale już były tak szeroko otwarte, że szerzej się nie dało. W końcu w tej chwili wygrała inna przedstawicielka klanu Hyuuga, pokonując Kaguyę. Co prawda sama również została mocno ranna i wyglądała na wyczerpaną, ale dała sobie świetnie radę. Kościany przeciwnik wcale nie był łatwy. Jednak zwycięstwa Tamaki aż tak głośno nie komentowała, bo po prostu nie wypadało się przechwalać, czyż nie?
Dotyczy: Azuma, Ryujin, Yukari + wgap i wyszczerz do Ruia, Kjosza i Yamiego.
Czerwonowłosa nie wiedziała, kto ją wybudził, ale czy to miało jakieś znaczenie? Gdzieś dotarł do niej niewyraźny głos Azumy, ale nie zdążyła wyłapać chociażby słowa. Poczuła jednak delikatne szturchnięcie za ramię, na co odwróciła się ospale i spojrzała na swoich rodziców. Byli tu. Tu na trybunach. Na trybunach! No tak, przecież byli w Yinzin. Turniej! Przez moment przez głowę Sayuri przelatywało dużo pojedynczych słów, które ciężko było jej poskładać.
- Tak, tak. Wszystko dobrze. - powiedziała do rodziców, którzy siedzieli za nią i którzy również zostali wybudzeni. Nie wyglądali jednak na poddenerwowanych, na trybunach nie panował chaos, więc można było wywnioskować, że to nie był atak, a raczej... wypadek?
- Nic mi nie jest, dzięki za troskę, Azuma-kun. - odpowiedziała, posyłając chłopcom i nowej koleżance delikatny uśmiech. Mimo wszystko jeszcze przez chwilę musiała dojść do siebie. A w tym czasie na trybunach niedaleko nich pojawiły się nowe osoby. Sporo nowych osób i najwidoczniej jeden z nieznajomych znał mamę Ryujina, a chłopiec zdążył to szybko wyłapać. Poza tym, nowi przybysze dość głośno się ogłaszali, przynajmniej jeden z nich. I między nimi się wywiązała się krótka rozmowa. Okazało się, że nieznajomy zna również Ryujina, ale ten może go nie pamiętać, bo... to były jego narodziny? No nieźle! Sayuri spojrzała wymownie na Azumę, jakby właśnie próbowała łączyć wątki. Sagisa przybyła bez męża czy bez ojca Ryujina... a co, jeśli to był ojciec Ryujina?! Ciemne włosy, wpisywał się w obrazek.
- Yukari-chan... bo nie zdążyłam nawet ci odpowiedzieć, a coś mi chodzi po głowie, że jesteś z Karmazynowych Szczytów. To tak jak ja! Mieszkam w Kyuzo, a tyyyyy? - zapytała zaciekawiona, szczerząc się od ucha do ucha. Już doszła do siebie, czuła się normalnie i wrócił jej humor. Ale, mimo wszystko, miała oko na Ryujina, bo co obcy to obcy. Zwłaszcza, że ten nieznajomy pan miał chyba bardzo rozrywkowych i dowcipnych kolegów. Sayuri przyglądała im się przez chwilę swoimi białymi oczyma, po czym, bez wytłumaczenia, wyszczerzyła zęby od ucha do ucha, jakby chciała ich w ten sposób powitać.
- Patrzcie, ta pani z automatu wygrała! - mruknęła, wskazując na arenę, skąd niedawno uwolnione zostało genjutsu. Do jej uszu już dotarły wieści, bo jednak goście głośno komentowali dyskwalifikację Toshiro z racji złamania zasad. Jeden z walk nie dało się skomentować, bo na arenie wciąż panowała mgła. W walce, w której uczestniczyła mama Ryujina, za to było bardzo ciekawie. Hyuuga dążył do skrócenia dystansu, a tu Sagisa posłała w jego stronę falę ognia!
- Woooow. Twoja mama jest niesamowita, Ryujin-kun! - zachwyciła się Sayuri i gdyby mogła, otworzyłaby jeszcze szerzej oczy, ale już były tak szeroko otwarte, że szerzej się nie dało. W końcu w tej chwili wygrała inna przedstawicielka klanu Hyuuga, pokonując Kaguyę. Co prawda sama również została mocno ranna i wyglądała na wyczerpaną, ale dała sobie świetnie radę. Kościany przeciwnik wcale nie był łatwy. Jednak zwycięstwa Tamaki aż tak głośno nie komentowała, bo po prostu nie wypadało się przechwalać, czyż nie?
Dotyczy: Azuma, Ryujin, Yukari + wgap i wyszczerz do Ruia, Kjosza i Yamiego.
0 x

- Tohaku
- Postać porzucona
- Posty: 271
- Rejestracja: 23 lut 2020, o 18:06
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Kędzierzawy młodzieniec o ciemnych włosach z cienką maseczką na twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Czarne, skórzane rękawice na dłoniach. Dwie kabury przy prawym udzie, obok siebie. Torba na lewym pośladku.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8075
- GG/Discord: pralkarz (Discord)
Re: Trybuna zachodnia
Mnogość bodźców zdecydowanie nie podobała się zamaskowanemu młodzieńcowi. Krótka konwersacja z Minoru, która została siłą rzeczy zakończona po wejściu na zachodnią trybunę — trzeba było znaleźć jakieś wolne miejsce. Narwany białowłosy, wydzierający się tak, że słyszała go cała widownia. Nawet wysokość, na której się znaleźli, bo wszystko wydawało się jakby bardziej zaludnione z tej perspektywy, w przeciwieństwie do tego, gdy stał przy barierkach i miał tłum za sobą zamiast przed sobą. Do tego dołóżmy jeszcze wygadanie Shinsa i fakt, że Tohaku miał już nieco nadwerężone nerwy przez wszystkie wydarzenia tego dnia, a dostaniemy cholernie niebezpieczną mieszankę. Na dodatek, coby to wszystko zgrabnie przypieczętować, Yoshimitsu przegrał. Podświadomie faworyzujemy znajome twarze, dlatego mimo że oboje walczących pokazało naprawdę niezłe widowisko, to jednak ostateczny werdykt dołożył swoją cegiełkę do tego wszystkiego. Cegiełkę, która zamiast podbudować tamę oddzielającą negatywne odczucia siedemnastolatka od reszty umysłu, celowo ją naruszyła sprawiając, że dzieliły go dosłownie sekundy od ataku.
Wprawienie ciała w ruch podyktowane tym, że mafiozo zdecydował wreszcie, w którą stronę ruszyć, pomogło, ale nieznacznie i na chwilę. Ciemnowłosy, teraz zmarkotniały i z tak samo obojętnym wyrazem twarzy jak wtedy, gdy zjawił się na północnej trybunie po raz pierwszy, podążył za dwójką towarzyszy, powłócząc nogami i z całych sił starając się, by nie wybuchnąć. Jeden, dwa. Dwie nowe osoby i trzecia, za którą nie przepadał. Z jakiegoś powodu chłopiec, którego psychika była chyba jeszcze bardziej popierdolona niż jego własne fobie, działał mu na nerwy. Fakt, razem z Shinsem pośmiał się, gdy tamten rzucił mieszek białowłosemu mafiozie, ale to by było na tyle. Ani jednego więcej dobrego wrażenia.
Nic nie mówiąc ciemnowłosy skinął jedynie głową nowo poznanym i przysiadł na którymś ze skrajów (tak, żeby nie być otoczony zbyt dużą ilością ludzi), w duszy dziękując jednemu z towarzyszy za przedstawienie go. Rozpoznał twarze i imiona Yuu i Shenzhena, których przecież jeszcze niedawno oglądał, ale nie miał zamiaru inicjować konwersacji. Drugi raz tego dnia musiał odbyć morderczy pojedynek z własną głową, by nie dać się ponieść potężnemu, morderczemu przypływowi. Choć jemu samemu wydawało się, że zachowuje się w miarę naturalnie, to zewnętrzny obserwator mógł dostrzec, że ręce Tohaku drżały, gdy cholernie spięty wpatrywał się w jakiś bliżej nieokreślony punkt na horyzoncie. Nie był w stanie skupić się na którejkolwiek z walk, bo sam właśnie odbywał walkę, próbując racjonalnością zepchnąć swoje fobie na dalszy plan. Był pewien, że trening, który otrzymał jeszcze w swojej ojczyźnie, skutecznie wyparł antrofobię, ale najwidoczniej grubo się mylił. Sześcioosobowe towarzystwo na tyle poważnie naruszyło jego siłę woli, że nawet gdyby chciał (a nie chciał, bo ten dzień robił się coraz bardziej kłopotliwy), to nie mógłby się swobodnie włączyć do rozmowy.
W wątku: Kamiyo Ori, Minoru, Shenzhen, Shins, Yuu.
Wprawienie ciała w ruch podyktowane tym, że mafiozo zdecydował wreszcie, w którą stronę ruszyć, pomogło, ale nieznacznie i na chwilę. Ciemnowłosy, teraz zmarkotniały i z tak samo obojętnym wyrazem twarzy jak wtedy, gdy zjawił się na północnej trybunie po raz pierwszy, podążył za dwójką towarzyszy, powłócząc nogami i z całych sił starając się, by nie wybuchnąć. Jeden, dwa. Dwie nowe osoby i trzecia, za którą nie przepadał. Z jakiegoś powodu chłopiec, którego psychika była chyba jeszcze bardziej popierdolona niż jego własne fobie, działał mu na nerwy. Fakt, razem z Shinsem pośmiał się, gdy tamten rzucił mieszek białowłosemu mafiozie, ale to by było na tyle. Ani jednego więcej dobrego wrażenia.
Nic nie mówiąc ciemnowłosy skinął jedynie głową nowo poznanym i przysiadł na którymś ze skrajów (tak, żeby nie być otoczony zbyt dużą ilością ludzi), w duszy dziękując jednemu z towarzyszy za przedstawienie go. Rozpoznał twarze i imiona Yuu i Shenzhena, których przecież jeszcze niedawno oglądał, ale nie miał zamiaru inicjować konwersacji. Drugi raz tego dnia musiał odbyć morderczy pojedynek z własną głową, by nie dać się ponieść potężnemu, morderczemu przypływowi. Choć jemu samemu wydawało się, że zachowuje się w miarę naturalnie, to zewnętrzny obserwator mógł dostrzec, że ręce Tohaku drżały, gdy cholernie spięty wpatrywał się w jakiś bliżej nieokreślony punkt na horyzoncie. Nie był w stanie skupić się na którejkolwiek z walk, bo sam właśnie odbywał walkę, próbując racjonalnością zepchnąć swoje fobie na dalszy plan. Był pewien, że trening, który otrzymał jeszcze w swojej ojczyźnie, skutecznie wyparł antrofobię, ale najwidoczniej grubo się mylił. Sześcioosobowe towarzystwo na tyle poważnie naruszyło jego siłę woli, że nawet gdyby chciał (a nie chciał, bo ten dzień robił się coraz bardziej kłopotliwy), to nie mógłby się swobodnie włączyć do rozmowy.
W wątku: Kamiyo Ori, Minoru, Shenzhen, Shins, Yuu.
0 x

- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Trybuna zachodnia
- Białowłosy wiedział dokładnie co się święci. Oni znów chcieli to zrobić. Nie wiedzieli, że tak nie wolno. Koty nie lubią wody, ani trochę. A szczególnie w takim klimacie jaki zastali tutaj, bo za ciepło to nie było. Teraz trzeba było zdecydowanie uważać by się nie zaziębić, a trzeciego oblania wodą by nie wytrzymał, więc na słowa Ruia zmarszczył widocznie brwi w jego kierunku. No nie pozwolili mu być sobą! Musiał się więc uspokoić i najlepiej obrazić. Poza tym wiedział, że Yami to szykuje… Po prostu odsunął się od zwoju i uciekł parę metrów dalej. Hm, to oczywiste, że uniknął tej wody, nie dał się w końcu kolejny raz tym durnym chwytem. Był na tyle szybki, że mógł sobie na to pozwolić. Posiadał także tak dużo percepcji, że doskonale wiedział o czymś co działo się w jego pobliżu nawet w tym gwarze – chociaż teraz gdy wszyscy posnęli było względnie cicho, więc tym bardziej. Będąc parę metrów obok, zwrócił się do Yamiego i Ruia:
- Nie tym razem chłopaki, zapomnijcie. A i o mnie też zapomnijcie w takim razie, nic się na żartach nie znacie… - powiedział z miną jakby ktoś nie chciał oddać mu ulubionej zabawki. Założył rękę na rękę na klatce piersiowej i obrócił się na pięcie, wcale nie chcąc już tutaj być. W końcu też odezwał się do niego ten mały, Ryujin? Chyba tak, bo to z nim gadał później Akarui. Białowłosy w stronę dziecka popatrzył i zmrużył oczy:
- Aleś ty mądry. Spokojna twoja główka, temu chłopu nic by się nie stało. To wielki pustynny medyk, to dla niego nic. - powiedział to nachylając się do malca i wciąż trzymając skrzyżowane ręce. Widocznie dla malca ujawniły się wszystkie trzy ostrza, którymi operował czerwonooki członek klanu Uchiha. Uśmiechnął się na koniec i mrugnął jednym okiem, by odejść od przyjaciół, którzy go wkurwili nie na żarty. To oblewanie wodą nie było dla niego niczym przyjemnym, stąd nie chciał kolejny raz się z tym mierzyć. Oddalił się nie mówiąc nic więcej poza…:
- Jakbyście mnie szukali to… No to na pewno mnie znajdziecie. Zdrajcy. - ostatnie słowo powiedział na tyle głośno by usłyszeli, jednocześnie poszedł w swoją stronę stając gdzieś w wyższym rzędzie, z daleka od Bijuudersów, zdrajców, którzy wstydzili się swojego przyjaciela. Czy wciąż przyjaciela? Może już wystarczy? Może to już koniec. Stojąc tak z założonymi rękami rozglądał się po arenie w poszukiwaniu kogoś komu mógłby zrobić dzień jakąś głupotą. Miał aktualnie taką chęć i próbował się z tym zmierzyć. To że on cierpi nie znaczy, że ktoś inny musi się smucić.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


- Akarui
- Postać porzucona
- Posty: 1567
- Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
- Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=54569#p54569
Re: Trybuna zachodnia
Obrażalski Kyoushi robi furorę!
Cała sytuacja z ponowną groźbą nad głową Bijuudersowego wariata wychodziła jak zwykle - przekomicznie. Kyoushi wiedział, co może go czekać, więc wykorzystał swoją szybkość, by uciec z pola rażenia wodnego zwoju. Jego kocia natura aż krzyczała ze strachu przed kolejną kąpielą, może nawet trochę pobladł? Cóż, nastroszył grzbiet i prychnął na swoich przyjaciół, odgrażając się jakoby odejściem z ekipy. Aha, na pewno mu pozwolą!
Jeszcze na odchodne został zaczepiony przez tego rezolutnego chłopaka. Dziecko, cztery latka, a już potrafiło zrozumieć, czym może grozić upadek z tak wysoka. Cieszyło medyka, że Sagisa dała radę go tak porządnie wychować, a jednocześnie znalazła czas na udział w takim turnieju jak ten w Yinzin. Nawet Kyoushi zauważył inteligencję chłopczyka, nazywając go z przekąsem mądrym. Następnymi słowami jednak zaskoczył starego Tozawę, przedstawiając go jako wielkiego, pustynnego medyka. Mówiąc, że taka wysokość to dla niego nic. Aż się cieplej zrobiło na sercu lalkarzowi! Miło, że za tą fasadą obrażonego kociaka tliły się tak pozytywne myśli o przyjacielu. Uśmiechnął się do odchodzącego jak raczek Kyoushi'ego i wysłuchał jego ostatniego pożegnania.
Spojrzał na Yami'ego i spytał po cichu: - Myślisz, że przesadziliśmy? Panowie pewnie pokręcą głową przecząco, ale jakoś trzeba załagodzić sprawę. Nie można tak się gniewać na przyjaciół! Akarui założył ramiona na klatce piersiowej, po czym wystawił palce jednej dłoni w kierunku białowłosego. Nici chakry natychmiast połączyły się z fragmentami zbroi mężczyzny i jak nęci się rybkę, tak też lalkarz pociągał delikatnie swoimi sznurkami parę razy w swoim kierunku. Robiłto tak, by on to czuł, ale jednak by nie było to zbyt widoczne dla postronnych. A wszystko to okraszone dość głośnymi wyznaniami przeprosin i braterskiej miłości: - No chodź, Kyu, przepraszamyyyy... Kyu, przyjacielu, chodź do nas! Bez Ciebie to nie to samooo... Misiek, nie gniewaj się no! Żartowaliśmy, no chodź! No tak, niby żartując, ale jednak były w tym słowa prawdy!
Dotyczy: Yami, Kyoushi, słyszą prawdopodobnie wszyscy. Techniki raczej nikt nie widzi.
Cała sytuacja z ponowną groźbą nad głową Bijuudersowego wariata wychodziła jak zwykle - przekomicznie. Kyoushi wiedział, co może go czekać, więc wykorzystał swoją szybkość, by uciec z pola rażenia wodnego zwoju. Jego kocia natura aż krzyczała ze strachu przed kolejną kąpielą, może nawet trochę pobladł? Cóż, nastroszył grzbiet i prychnął na swoich przyjaciół, odgrażając się jakoby odejściem z ekipy. Aha, na pewno mu pozwolą!
Jeszcze na odchodne został zaczepiony przez tego rezolutnego chłopaka. Dziecko, cztery latka, a już potrafiło zrozumieć, czym może grozić upadek z tak wysoka. Cieszyło medyka, że Sagisa dała radę go tak porządnie wychować, a jednocześnie znalazła czas na udział w takim turnieju jak ten w Yinzin. Nawet Kyoushi zauważył inteligencję chłopczyka, nazywając go z przekąsem mądrym. Następnymi słowami jednak zaskoczył starego Tozawę, przedstawiając go jako wielkiego, pustynnego medyka. Mówiąc, że taka wysokość to dla niego nic. Aż się cieplej zrobiło na sercu lalkarzowi! Miło, że za tą fasadą obrażonego kociaka tliły się tak pozytywne myśli o przyjacielu. Uśmiechnął się do odchodzącego jak raczek Kyoushi'ego i wysłuchał jego ostatniego pożegnania.
Spojrzał na Yami'ego i spytał po cichu: - Myślisz, że przesadziliśmy? Panowie pewnie pokręcą głową przecząco, ale jakoś trzeba załagodzić sprawę. Nie można tak się gniewać na przyjaciół! Akarui założył ramiona na klatce piersiowej, po czym wystawił palce jednej dłoni w kierunku białowłosego. Nici chakry natychmiast połączyły się z fragmentami zbroi mężczyzny i jak nęci się rybkę, tak też lalkarz pociągał delikatnie swoimi sznurkami parę razy w swoim kierunku. Robiłto tak, by on to czuł, ale jednak by nie było to zbyt widoczne dla postronnych. A wszystko to okraszone dość głośnymi wyznaniami przeprosin i braterskiej miłości: - No chodź, Kyu, przepraszamyyyy... Kyu, przyjacielu, chodź do nas! Bez Ciebie to nie to samooo... Misiek, nie gniewaj się no! Żartowaliśmy, no chodź! No tak, niby żartując, ale jednak były w tym słowa prawdy!
- Nazwa
- Chakura no Ito
- Ranga
- D
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- 100 metrów
- Koszt
- E: 1,4% | D: 1,2% | C: 1% | B: 0,8% | A: 0,6% | S: 0,4% | S+: 0,2% (za jedną nić)
- Dodatkowe
- Płacimy tylko za wytworzenie nici.
- Opis Podstawowa technika kuglarzy. Za jej pomocą wytwarzamy na czubkach palców cienkie nitki chakry, które następnie można podłączyć do marionetki. Dzięki odpowiednim ruchom rąk i palców jesteśmy w stanie wywołać pożądane ruchy u kukły, np.: przemieszczenie się czy też aktywowanie danego mechanizmu. Początkujący kuglarze muszą podłączyć aż dziesięć nici do jednej marionetki aby funkcjonowała poprawnie. Z czasem liczba ta ulega zmianie i możliwe jest sterowanie większą ilością lalek za pomocą mniejszej ilości nitek. Same nici chakry są niesamowicie wytrzymałe, a przeciąć je można jedynie ostrzem pokrytym chakrą, bądź całkowicie z niej stworzonym. Zniszczyć może je także wystarczająco duża siła (od przeciętnej wzwyż). Od rangi klanowej B istnieje możliwość sprawienia, że nici stają się niewidoczne, przez co shinobi bez specjalnych zdolności nie będzie mógł ich dostrzec.
0 x
MOWA
- Azuma
- Posty: 1140
- Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy
- delikatne blizny na przedramionach i rękach
- przeciętny wzrost, docięta sylwetka - Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- lekka zbroja - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Re: Trybuna zachodnia
Mężczyzna, który chwilę wcześniej wyciągnął Azumę z genjutsu, nie odszedł tylko zainteresował się ich najmłodszym kompanem. Jak się okazało, znał nie tylko jego, ale również jego mamę, która właśnie się pojedynkowała. Chłopiec właśnie zdążył wyrazić zaniepokojenie gdy Sagisa tracąc grunt pod nogami, wpadła do wody, ale na szczęście, ognista matka zdołała sobie z tym poradzić. Co więcej wyprowadziła groźny kontratak, który wytrącił oponenta z impetu ataku.
- Wow... Sagisa-san jest na prawdę silna... Widzisz, nie było się czego obawiać - odpowiedział malcowi, jednocześnie przyznając rację Sayuri, która również wyraziła uznanie dla działań jego matki. Sam Azuma z kolei zwrócił większą uwagę na Akaruia, który wciąż był przy nich. Pomoc, którą im okazał niewątpliwie zasługiwała na wyrażenie wdzięczności.
- Dziękuje za pomoc proszę Pana. Gdyby nie to... Pewnie dalej byśmy spali - zauważył, lekko skłaniając się w jego kierunku. Mimo, że wciąż był mały i mało kto liczył się z jego opinią, to wiedział kiedy należało okazać szacunek, wdzięczność, a nawet litość - tego ostatniego nauczyły go w szczególności dwie ostatnie misje. Działo się to chwilę po tym jak Akarui oblał swojego kolegę, który obrażony chcąc chwilę wcześniej zrzucić z trybun swojego kolegę, teraz odszedł na wyższe stanowiska. Ryujin chyba był wciąż przejęty tym co od niego usłyszał. On sam też trochę się zastanawiał, czy aby na pewno to był żart.
Niemal równocześnie ich nowa koleżanka podzieliła się porcją informacji o sobie. Na imię miała Yukari i pochodziła z Karmazynowych Szczytów. Mimo, że był to region sąsiadujący od pólnocnego-zachodu z Wietrznymi Równinami, to on sam nigdy tam nie był. W gruncie rzeczy nawet nie zdążył zwiedzić pozostałych prowincji jego własnego regionu. Jak się jednak okazywało - Sayuri lepiej się w tych terenach orientowała, bo jak potwierdziła, sama stamtąd pochodziła. Była to kolejna porcja informacji dotycząca nie tylko jego koleżanki, ale również i całego klanu Hyūga, co było warto zapamiętać.
- Patrzcie, Sagisa-san właśnie idzie po zwycięstwo - ciepło zauważyła Miyuki, która jednym uchem przysłuchiwała się całej tej wymianie zdań, równocześnie jednak w dalszym ciągu obserwowała walki. I za jej słowami, wszyscy spojrzeli w tamtym momencie, w odpowiedniej porze by zobaczyć jak kolejne fala ognia wytworzona przy użyciu ostrza, runęła na przeciwnika, najwyraźniej poważnie go też raniąc.
- Uuuuu... ała - cicho jęknął patrząc na to jak nagle "zmaterializował" się obok nich mężczyzna pełniący rolę sędziego. Wyciągnął on z wody nieszczęsną ofiarę Sagisy - nakrył go swoim płaszczem. Jego stan nie przedstawiał się najlepiej. - To był przedstawiciel waszego klanu? - spytał Sayuri, nie zapominając jednocześnie o pytaniu Yukari. - Nic nam się nie stało, ale gdyby nie pomoc tego Pana, ktoś by mógł nas okraść - zauwazył nieco ciszej, wymownie rzucając spojrzeniem na lewo i prawo. - Któryś z uczestników turnieju musiał użyć potężnego genjutsu, skoro zdołał uśpić prawie całą naszą trybunę - wyjaśnił dodatkowo rówieśniczce, co było odpowiedzią na postawione przez nią pytanie. - Sama tu jesteś, czy przyszłaś z rodzicami? Oni może dalej jeszcze śpią? - pozwolił sobie postawić jeszcze pytanie, co również dawało mu możliwość zaspokojenia ciekawości, jak się tu wśród nich znalazła sama.
- Widzisz, Twoja mama wygrała, przejdzie do kolejnej rundy - wyjaśnił malcowi, bo nie był pewien czy on sam wszystko rozumiał co się właśnie działo. Azuma przeniósł spojrzenie na sąsiednią arenę, która wciąż gęsto pokryta była mgłą. Zdołał jednak dostrzec pewne różnice - na jednym filarze dostrzegł kobiecą sylwetkę, która niewątpliwie należeć musiała do Masako. Im dłużej się przypatrywał tym większą miał pewność, że celuje ona z łuku. Kierująć się torem wystrzelonego pocisku, mógł zauważyć nadbiegające w jej kierunku dwie kolejne sylwetki. To musiał być jej przeciwnik i najwyraźniej klon. Strzała posłana z łuku, zdołała jedną z postaci ugodzić. Czy był on prawdziwy? Tego jednak nie wiedział. Działo się tam wciąz coś jeszcze, ale ta mgła... utrudniała mu zrozumienie co widzi. Odniósł wrażenie, że Masako czymś jeszcze rzuciła w kierunku oponenta, ale czy na pewno?
- Ciężko mi coś stamtąd dostrzec... Mamo jak jej idzie? - spytał Miyuki, która ze ściągniętymi brwiami śledziła ich poczynania. - Masako zniszczyła jednego klona... Najwyraźniej również ugodziła swojego oponenta, ale ten wciąż walczy - skrótowo wyraziła swoje spostrzeżenia, dalej się tam przypatrując. Azuma wzrokiem prześledził kolejne areny i jak się okazało - na innej Tamaka Hyūga wygrała z przedstawicielem klanu Kaguya. Ten prezentował ciekawe umiejętności - mógł wyciągać własne kości. Najwyraźniej bardzo ostre, licznie poraniły Tamake, ale ta mimo to nie poddała się i jakoś doprowadziła do zwycięstwa. On sam nie zarejestrował jednak końcówki, poświęcając uwagę innych walkom. Zauważył tylko jak dwójka zostaje przez medyków znoszona z areny na noszach. Chyba oboke byli nieprzytomni.
- Jak ta się walka skończyła... Co mu zrobiła? - zwrócił się z pytaniem do Sayuri, bo to ona mogła tu stanowić za ekspertkę tej walki. W końcu wywodziła się z tego samego klanu.
- Wow... Sagisa-san jest na prawdę silna... Widzisz, nie było się czego obawiać - odpowiedział malcowi, jednocześnie przyznając rację Sayuri, która również wyraziła uznanie dla działań jego matki. Sam Azuma z kolei zwrócił większą uwagę na Akaruia, który wciąż był przy nich. Pomoc, którą im okazał niewątpliwie zasługiwała na wyrażenie wdzięczności.
- Dziękuje za pomoc proszę Pana. Gdyby nie to... Pewnie dalej byśmy spali - zauważył, lekko skłaniając się w jego kierunku. Mimo, że wciąż był mały i mało kto liczył się z jego opinią, to wiedział kiedy należało okazać szacunek, wdzięczność, a nawet litość - tego ostatniego nauczyły go w szczególności dwie ostatnie misje. Działo się to chwilę po tym jak Akarui oblał swojego kolegę, który obrażony chcąc chwilę wcześniej zrzucić z trybun swojego kolegę, teraz odszedł na wyższe stanowiska. Ryujin chyba był wciąż przejęty tym co od niego usłyszał. On sam też trochę się zastanawiał, czy aby na pewno to był żart.
Niemal równocześnie ich nowa koleżanka podzieliła się porcją informacji o sobie. Na imię miała Yukari i pochodziła z Karmazynowych Szczytów. Mimo, że był to region sąsiadujący od pólnocnego-zachodu z Wietrznymi Równinami, to on sam nigdy tam nie był. W gruncie rzeczy nawet nie zdążył zwiedzić pozostałych prowincji jego własnego regionu. Jak się jednak okazywało - Sayuri lepiej się w tych terenach orientowała, bo jak potwierdziła, sama stamtąd pochodziła. Była to kolejna porcja informacji dotycząca nie tylko jego koleżanki, ale również i całego klanu Hyūga, co było warto zapamiętać.
- Patrzcie, Sagisa-san właśnie idzie po zwycięstwo - ciepło zauważyła Miyuki, która jednym uchem przysłuchiwała się całej tej wymianie zdań, równocześnie jednak w dalszym ciągu obserwowała walki. I za jej słowami, wszyscy spojrzeli w tamtym momencie, w odpowiedniej porze by zobaczyć jak kolejne fala ognia wytworzona przy użyciu ostrza, runęła na przeciwnika, najwyraźniej poważnie go też raniąc.
- Uuuuu... ała - cicho jęknął patrząc na to jak nagle "zmaterializował" się obok nich mężczyzna pełniący rolę sędziego. Wyciągnął on z wody nieszczęsną ofiarę Sagisy - nakrył go swoim płaszczem. Jego stan nie przedstawiał się najlepiej. - To był przedstawiciel waszego klanu? - spytał Sayuri, nie zapominając jednocześnie o pytaniu Yukari. - Nic nam się nie stało, ale gdyby nie pomoc tego Pana, ktoś by mógł nas okraść - zauwazył nieco ciszej, wymownie rzucając spojrzeniem na lewo i prawo. - Któryś z uczestników turnieju musiał użyć potężnego genjutsu, skoro zdołał uśpić prawie całą naszą trybunę - wyjaśnił dodatkowo rówieśniczce, co było odpowiedzią na postawione przez nią pytanie. - Sama tu jesteś, czy przyszłaś z rodzicami? Oni może dalej jeszcze śpią? - pozwolił sobie postawić jeszcze pytanie, co również dawało mu możliwość zaspokojenia ciekawości, jak się tu wśród nich znalazła sama.
- Widzisz, Twoja mama wygrała, przejdzie do kolejnej rundy - wyjaśnił malcowi, bo nie był pewien czy on sam wszystko rozumiał co się właśnie działo. Azuma przeniósł spojrzenie na sąsiednią arenę, która wciąż gęsto pokryta była mgłą. Zdołał jednak dostrzec pewne różnice - na jednym filarze dostrzegł kobiecą sylwetkę, która niewątpliwie należeć musiała do Masako. Im dłużej się przypatrywał tym większą miał pewność, że celuje ona z łuku. Kierująć się torem wystrzelonego pocisku, mógł zauważyć nadbiegające w jej kierunku dwie kolejne sylwetki. To musiał być jej przeciwnik i najwyraźniej klon. Strzała posłana z łuku, zdołała jedną z postaci ugodzić. Czy był on prawdziwy? Tego jednak nie wiedział. Działo się tam wciąz coś jeszcze, ale ta mgła... utrudniała mu zrozumienie co widzi. Odniósł wrażenie, że Masako czymś jeszcze rzuciła w kierunku oponenta, ale czy na pewno?
- Ciężko mi coś stamtąd dostrzec... Mamo jak jej idzie? - spytał Miyuki, która ze ściągniętymi brwiami śledziła ich poczynania. - Masako zniszczyła jednego klona... Najwyraźniej również ugodziła swojego oponenta, ale ten wciąż walczy - skrótowo wyraziła swoje spostrzeżenia, dalej się tam przypatrując. Azuma wzrokiem prześledził kolejne areny i jak się okazało - na innej Tamaka Hyūga wygrała z przedstawicielem klanu Kaguya. Ten prezentował ciekawe umiejętności - mógł wyciągać własne kości. Najwyraźniej bardzo ostre, licznie poraniły Tamake, ale ta mimo to nie poddała się i jakoś doprowadziła do zwycięstwa. On sam nie zarejestrował jednak końcówki, poświęcając uwagę innych walkom. Zauważył tylko jak dwójka zostaje przez medyków znoszona z areny na noszach. Chyba oboke byli nieprzytomni.
- Jak ta się walka skończyła... Co mu zrobiła? - zwrócił się z pytaniem do Sayuri, bo to ona mogła tu stanowić za ekspertkę tej walki. W końcu wywodziła się z tego samego klanu.
0 x
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
- Akarui
- Postać porzucona
- Posty: 1567
- Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
- Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=54569#p54569
Re: Trybuna zachodnia
Wygrała! Woda! Zimno! Yyyyy.... Mózg paruje, arrrghhh!!!
Jednak może od początku. Kyoushi nie był skory do odpowiadania na zaczepki swojego kumpla, choć może to się zmieni? w nadciągających chwilach? W końcu to wszystko tylko żarty, trochę wody okraszonej uczuciami prawie że braterskimi! Nikt jeszcze nie zginął od drobnego dokuczania sobie nawzajem, prawda? Tym bardzije, że tym razem nic się nie stało, ot, zwykły straszak. W międzyczasie młodzieniec, którego wcześniej medyk zdołał uwolnić od iluzji, na tyle się ocknął, że postanowił podziękować swojemu wybawcy. Akarui odwrócił się do chłopaka i z uśmiechem na ustach odpowiedział krótko: - Nie ma za co, młody.
Mały Ryujin zainteresował się medykiem na tyle, by chcieć kontynuować rozmowę. Na dźwięk imienia swojego czy też dziadka aż mu się oczy zaświeciły. Uścisnął dłoń mężczyzny swoją drobną rączką i zaczął zalewać go kolejnymi pytaniami. Ten tylko się roześmiał, odpowiadając: - Hahah, nie, Ryujin-kun. Nie uczył mnie pływać... W głowie za to sobie dopowiedział: "Za to prawie zabił wzrokiem na wiadomość o śmierci Tensy..." Lecz po co młodemu w głowie mieszać? Na wspomnienie rapiera Akarui jedynie wypuścił trochę głośniej powietrze. Oczywiście, że pamiętał broń srebrzystowłosej. Podobnież uznała, że będzie świetną zabawką w rękach niemowlęcia, szalona kobieta...
Medyk wrócił wzrokiem na arenę w dosłownie ostatnim momencie walki. Ognista fala właśnie uderzyła w głowę przeciwnika Sagisy, a ta podcięta znów skąpała się w wodzie. Sędzia zeskoczył do nich, wyciągnął chłopaka i ogłosił zwycięstwo Kunoichi. Akarui aż mocniej zacisnął zęby na barierce, próbując wypatrzyć, w jakim stanie jest jego znajoma. Był jednak za daleko! Niepewność co do jej stanu dobijała go, musiał szybko dowiedzieć się, czy wszystko z nią w porządku! Wcześniej oberwała mocnym podmuchem powietrza lądując w zbiorniku wodnym. A jeśli się opiła? A jeśli miała połamane żebra? Albo krwawienia wewnętrzne? Na pewno przemarzła, a jest o wiele drobniejsza i mniej ognista od Shiroyashy! Medyk odwrócił się do stojącego obok Yami'ego i rzucił krótkie: - Musze iść! Potem w kierunku Kyoushi'ego, mówiąc to samo. Nawet niezależnie, czy zdołał się ubłagać i wrócił do przyjaciół czy też nie. Jedyna różnica, że gdyby był blisko, to położy dłoń na jego ramieniu, a ten poczuje ten uścisk i nerwowość ruchu. Akarui musi iść! Jego przyjaciele jeszcze nigdy nie widzieli go w takim stanie. Rozgorączkowany, zdeterminowany. Odwrócił się jeszcze do chłopaka i już trochę spokojniejszym tonem, powiedział: - Pójdę po Twoją mamę. Niedługo tu przyjdziemy, dobrze? Przyprowadzę ją, obiecuję!
I wybiegł z trybuny.
z/t
Dotyczy: Azuma, Ryujin, Bijuudersi. Zaraz wracam!
Jednak może od początku. Kyoushi nie był skory do odpowiadania na zaczepki swojego kumpla, choć może to się zmieni? w nadciągających chwilach? W końcu to wszystko tylko żarty, trochę wody okraszonej uczuciami prawie że braterskimi! Nikt jeszcze nie zginął od drobnego dokuczania sobie nawzajem, prawda? Tym bardzije, że tym razem nic się nie stało, ot, zwykły straszak. W międzyczasie młodzieniec, którego wcześniej medyk zdołał uwolnić od iluzji, na tyle się ocknął, że postanowił podziękować swojemu wybawcy. Akarui odwrócił się do chłopaka i z uśmiechem na ustach odpowiedział krótko: - Nie ma za co, młody.
Mały Ryujin zainteresował się medykiem na tyle, by chcieć kontynuować rozmowę. Na dźwięk imienia swojego czy też dziadka aż mu się oczy zaświeciły. Uścisnął dłoń mężczyzny swoją drobną rączką i zaczął zalewać go kolejnymi pytaniami. Ten tylko się roześmiał, odpowiadając: - Hahah, nie, Ryujin-kun. Nie uczył mnie pływać... W głowie za to sobie dopowiedział: "Za to prawie zabił wzrokiem na wiadomość o śmierci Tensy..." Lecz po co młodemu w głowie mieszać? Na wspomnienie rapiera Akarui jedynie wypuścił trochę głośniej powietrze. Oczywiście, że pamiętał broń srebrzystowłosej. Podobnież uznała, że będzie świetną zabawką w rękach niemowlęcia, szalona kobieta...
Medyk wrócił wzrokiem na arenę w dosłownie ostatnim momencie walki. Ognista fala właśnie uderzyła w głowę przeciwnika Sagisy, a ta podcięta znów skąpała się w wodzie. Sędzia zeskoczył do nich, wyciągnął chłopaka i ogłosił zwycięstwo Kunoichi. Akarui aż mocniej zacisnął zęby na barierce, próbując wypatrzyć, w jakim stanie jest jego znajoma. Był jednak za daleko! Niepewność co do jej stanu dobijała go, musiał szybko dowiedzieć się, czy wszystko z nią w porządku! Wcześniej oberwała mocnym podmuchem powietrza lądując w zbiorniku wodnym. A jeśli się opiła? A jeśli miała połamane żebra? Albo krwawienia wewnętrzne? Na pewno przemarzła, a jest o wiele drobniejsza i mniej ognista od Shiroyashy! Medyk odwrócił się do stojącego obok Yami'ego i rzucił krótkie: - Musze iść! Potem w kierunku Kyoushi'ego, mówiąc to samo. Nawet niezależnie, czy zdołał się ubłagać i wrócił do przyjaciół czy też nie. Jedyna różnica, że gdyby był blisko, to położy dłoń na jego ramieniu, a ten poczuje ten uścisk i nerwowość ruchu. Akarui musi iść! Jego przyjaciele jeszcze nigdy nie widzieli go w takim stanie. Rozgorączkowany, zdeterminowany. Odwrócił się jeszcze do chłopaka i już trochę spokojniejszym tonem, powiedział: - Pójdę po Twoją mamę. Niedługo tu przyjdziemy, dobrze? Przyprowadzę ją, obiecuję!
I wybiegł z trybuny.
z/t
Dotyczy: Azuma, Ryujin, Bijuudersi. Zaraz wracam!
0 x
MOWA
- Shenzhen
- Martwa postać
- Posty: 234
- Rejestracja: 30 gru 2019, o 17:14
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 24#p130824
Re: Trybuna zachodnia
Mały przyjaciej podziękował Shenzhenowi tak jak tylko potrafił za kolejną dawkę mądrości, któą z powodzeniem mógł przekuć w coś co pozwoli rozwinąć się zaróno jemu samemu jak i jego biznesowi. Trzeba przyznać, że miał niebywałe szczęście spotykająć chłopaka z samotnych wydm i mogąc znaleźć się pod jego "parasolem". Mógł czerpać jak i czuś się bezpiecznym bo bezpieczeństwo to coś co Shenzhen postanowił zapewnić małemu Kamyio zarówno przez czas turnieju jak i po nim.
Nim miało dość do dalszej części rozmowy, te dwuosobowe konwersacje postanowił zaburzyć, nie jeden lecz kilku osobników.
Pierwszym z nich okazał się chłopak bez wieku. Bez wieku, ponieważ wyglądał na młodego acz białę włosy to raczej cecha przeciętnego staruszka aniżeli młodego wojownika. Pytanie też czy był to faktycznie chłopiec, ponieważ nadnaturalnie długie rzęsy nie mogły być dziełem matki natury i najwidoczniej musiał tu zostać zastosowany jakiś zabieg z dziedziny kobiecej.
Cały ten ciąg logiczny został jednak przerwany kiedy Shenzhen pokojarzył chłopaka jako jednego z uczestników turnieju. Nie przyszło mu to z łatwością, ponieważ chłopak najprawdopodobniej walczył w tym samym momencie co on sam.
Czy przyszedł zrobić prosty rekonesans, czy też chciał możę w niezbyt uczciwy sposób pozbyć się pretendenta do wygranej całęgo turnieju, jakimiś szemranymi sztuczkami? A może spodobał mu się Kamyio i chciał go porwać ? Jedno jest pewne, trzeba było zachować ostrożność. Tak też Shenzhen postanowił zareagować następującymi słowami:
- Shenzhen z Atsui. A to mój mały przyjaciel - objął Makyio i przysunął go kilka centymetrów do siebie.
- Czemu zawdzięczamy tą wizytę?
Wiedział, ze mógł być to zwykły przypadek, ze chłopak znalazł się na tej trybunie i właściwie nie wiedział sam czego się spodziewał zadajać to pytanie ale dał tym samym sobie czas by dokłądniej przyjrzeć się temu starcowi w młodym ciele o damskich rzęsach.
Nim się mógł doczekać odpowiedzi nagle zobaczył nadchodzące kłopoty. Był nimi nie kto inny jak jego niedawny przeciwnik Shins. Dlaczego kłopoty? A no dlatego, ze bez pardonu postanowił dołączyć do tego zgromadzenia powodując, że wokół Shenzhena i Kamyio zaczął robić się niewielki tłum lecz nie to było njabardziej problematyczne.
Nie krępował się za bardzo i postanowił pochwalić Shenzhena za ostatni występ, ten jednak nie bardzo wiedział jak ma odpowiedzieć i w jaki sposób delikatnie wytłumaczyć mu, że najzwyczajniej w świecie się nawet nie zmęczył a ten nie był dla niego przeciwnikiem... Ludzie nie lubią słuchać o swoich brakach w wyszkoleniu o ile nie dojdą do tego sami. Czy Shins wyciągnął lekcje? Czy przekonał się o tym, że jeszcze sporo wody upłynie nim udoskonali swój warsztat w takim stopniu by stanowić w walce wyzwanie dla młodego Sabaku? NO cóż, teraz jednak Shenzhen mimo tego, że wiedział o tym iż góruje umiejetnościami, postanowił zebrać się na szczyt swej empatii i tym samym skinął Shinsowi głową mówiąc:
- Zapasu sił nie można mi było odmówić, dziękuję. Poprawna walka.
Następnie postanowił przedstawić im kolejnych dziwakó. Jeden z nich za to był chyba chory i mimo tego, że zdecydował się założyć maseczkę by nie zarazić innych to wykazał się skrajnie nieodpowiedzialną postawą, ponieważ w tak zatłoczonym miejscu z całą pewnością nadal było wysokie ryzyko, że sprzeda komuś to paskudztwo na, któe choruje. Shenzhen wolał trzymać się od niego na pewną odległosć ale przede wszystkim chronić przed nim Kamyio. Dziecięce organizmy są bardziej podatne a przecież maluch musi odznaczać się końskim zdrowiem jeżeli chce rozwinąć własną manufakturę i sieć sprzedaży dla swoich rękodzieł.
Nim miało dość do dalszej części rozmowy, te dwuosobowe konwersacje postanowił zaburzyć, nie jeden lecz kilku osobników.
Pierwszym z nich okazał się chłopak bez wieku. Bez wieku, ponieważ wyglądał na młodego acz białę włosy to raczej cecha przeciętnego staruszka aniżeli młodego wojownika. Pytanie też czy był to faktycznie chłopiec, ponieważ nadnaturalnie długie rzęsy nie mogły być dziełem matki natury i najwidoczniej musiał tu zostać zastosowany jakiś zabieg z dziedziny kobiecej.
Cały ten ciąg logiczny został jednak przerwany kiedy Shenzhen pokojarzył chłopaka jako jednego z uczestników turnieju. Nie przyszło mu to z łatwością, ponieważ chłopak najprawdopodobniej walczył w tym samym momencie co on sam.
Czy przyszedł zrobić prosty rekonesans, czy też chciał możę w niezbyt uczciwy sposób pozbyć się pretendenta do wygranej całęgo turnieju, jakimiś szemranymi sztuczkami? A może spodobał mu się Kamyio i chciał go porwać ? Jedno jest pewne, trzeba było zachować ostrożność. Tak też Shenzhen postanowił zareagować następującymi słowami:
- Shenzhen z Atsui. A to mój mały przyjaciel - objął Makyio i przysunął go kilka centymetrów do siebie.
- Czemu zawdzięczamy tą wizytę?
Wiedział, ze mógł być to zwykły przypadek, ze chłopak znalazł się na tej trybunie i właściwie nie wiedział sam czego się spodziewał zadajać to pytanie ale dał tym samym sobie czas by dokłądniej przyjrzeć się temu starcowi w młodym ciele o damskich rzęsach.
Nim się mógł doczekać odpowiedzi nagle zobaczył nadchodzące kłopoty. Był nimi nie kto inny jak jego niedawny przeciwnik Shins. Dlaczego kłopoty? A no dlatego, ze bez pardonu postanowił dołączyć do tego zgromadzenia powodując, że wokół Shenzhena i Kamyio zaczął robić się niewielki tłum lecz nie to było njabardziej problematyczne.
Nie krępował się za bardzo i postanowił pochwalić Shenzhena za ostatni występ, ten jednak nie bardzo wiedział jak ma odpowiedzieć i w jaki sposób delikatnie wytłumaczyć mu, że najzwyczajniej w świecie się nawet nie zmęczył a ten nie był dla niego przeciwnikiem... Ludzie nie lubią słuchać o swoich brakach w wyszkoleniu o ile nie dojdą do tego sami. Czy Shins wyciągnął lekcje? Czy przekonał się o tym, że jeszcze sporo wody upłynie nim udoskonali swój warsztat w takim stopniu by stanowić w walce wyzwanie dla młodego Sabaku? NO cóż, teraz jednak Shenzhen mimo tego, że wiedział o tym iż góruje umiejetnościami, postanowił zebrać się na szczyt swej empatii i tym samym skinął Shinsowi głową mówiąc:
- Zapasu sił nie można mi było odmówić, dziękuję. Poprawna walka.
Następnie postanowił przedstawić im kolejnych dziwakó. Jeden z nich za to był chyba chory i mimo tego, że zdecydował się założyć maseczkę by nie zarazić innych to wykazał się skrajnie nieodpowiedzialną postawą, ponieważ w tak zatłoczonym miejscu z całą pewnością nadal było wysokie ryzyko, że sprzeda komuś to paskudztwo na, któe choruje. Shenzhen wolał trzymać się od niego na pewną odległosć ale przede wszystkim chronić przed nim Kamyio. Dziecięce organizmy są bardziej podatne a przecież maluch musi odznaczać się końskim zdrowiem jeżeli chce rozwinąć własną manufakturę i sieć sprzedaży dla swoich rękodzieł.
0 x

- Aira
- Gracz nieobecny
- Posty: 65
- Rejestracja: 9 paź 2019, o 21:02
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 676#p99676
- Sayuri
- Posty: 99
- Rejestracja: 6 gru 2019, o 20:28
- Wiek postaci: 13
- Ranga: Dōkō
- Link do KP: viewtopic.php?f=40&t=7919&p=129861#p129861
- Multikonta: Nikusui
Re: Trybuna zachodnia
Czasami trochę ciężko było nadążyć za tym, co się dookoła działo. Rozmowy z Azumą, Ryuujinem i Yukari oraz przysłuchiwanie się rozmową, jakie toczyły się między niedawno przybyłymi mężczyznami. Gdzieś między tymi słowami, Sayuri wyłapała, że mężczyzna, która znał Sagisę, jest medykiem. I to wychodzi na to, że nie byle jakim! Nim jednak mogła go podpytać o parę rzeczy, a nie chciała się wtrącać w połowę zdania, ten opuścił trybuny, informując, że idzie po mamę Ryujina i ją tutaj przyprowadzi. Bo kobieta wygrała pojedynek i to zasłużenie. Co jak co, ale też miała trudnego przeciwnika, który nie ustępował i to przez niego musiała udać się do szpitala. Dlatego Sayuri tylko odprowadziła mężczyznę spojrzeniem, zaraz spoglądając na Ryujina i uśmiechając się szeroko.
- Nic, a nic się nie myliłeś, Ryujin-kun! Chciałabym być w przyszłości taka silna, jak twoja mama. - zakomunikowała radośnie, mimo iż to przedstawiciel jej klanu przegrał. Nie była to przecież jej porażka. To turniej, tu wygrywa silniejszy czy sprytniejszy. Poza tym, Jun'ichi źle przyjął przegraną. Słowa stąd nie były wyraźne, ale jego zdenerwowanie dało się zauważyć na odległość. Cóż, nie w kwestii Sayuri była ocena jego zachowania, ale nie było to takie zachowanie, które się pochwalało. Decyzja sędziego jednak była wiążąca i z nią nie należało się wykłócać. To w końcu tylko turniej. Oczywiście potwierdziła też skinięciem głowy pytanie Azumy, który pytał o to, czy Jun'ichi jest członkiem jej klanu.
Co Tamaki zrobiła swojemu przeciwnikowi? No cóż, odpowiedź dla Sayuri była prosta, bo znała techniki swojego klanu, ale nie mogła ich od tak zdradzać, w tak szerokim gronie obcych ludzi. I mimo iż bardzo chciałaby powiedzieć Azumie, jak to się u nich wszystko działo, to praktycznie czuła baczne spojrzenie ojca, któremu nie umknęło pytanie chłopca. Dlatego postanowiła obrócić to w żart.
- No wiesz co, Azuma-kun? Chyba nie sądzisz, że zdradzę ci taką tajemnice! A co, jeśli na następnym turnieju staniemy do walki przeciwko sobie? Muszę cię czymś zaskoczyć! - powiedziała zadziornie, krzyżując ramiona na wysokości kaltki piersiowej i unosząc dumnie głowę do góry, na moment przymykając oczy. W sumie to mówiła całkowitą prawdę. To, co miał zauważyć, mógł wychwycić z walki, a szczegóły pozostawały już w kręgach członków klanu Hyuuga.
W tym czasie zakończyła się kolejna walka, ostatnia już. Wybrała w niej niejaka Uchiha Masako, którą Azuma również znał.
- I po pierwszym etapie. - mruknęła, układając dłonie na swoich kolanach. - To już kolejny przedstawiciel Twojego Rodu, który wygrał walkę. Teraz to już tym bardziej muszę dochować tajemnicy! - dodała z rozbawieniem, nawiązując do tego, że nie może zdradzić tajemnic klanu. W końcu powody miała naprawdę bardzo solidne. Wychodziło na to, że Uchiha byli bardzo mocnymi przeciwnikami.
- Panie Mieczniku! Panie Miecznikuuuuu! - zawołała, oglądając się za Kyoushim, który oddalił się od swoich przyjaciół. Nie znała jego imienia, a przynajmniej nie wpadło jej w ucho, jeżeli w ogóle się przedstawiał, a posiadał dość sporo ostrzy, więc postanowiła tak się do niego zwrócić, przy okazji wpatrując się w niego swoimi jasnymi, wielkimi oczyma. - Ale ma pan duuuuuużo mieczy! Nazywają się jakoś? - wołała, próbując namówić Kyoushiego do powrotu w ich strony. Teraz zapowiadała się dłuższa przerwa, więc dobrze byłoby jakoś zapełnić sobie ten czas. Na przykład opowieściami o super mieczach i wielkich przygodach!
Dotyczy: Azuma, Ryujin, Kyoushi
- Nic, a nic się nie myliłeś, Ryujin-kun! Chciałabym być w przyszłości taka silna, jak twoja mama. - zakomunikowała radośnie, mimo iż to przedstawiciel jej klanu przegrał. Nie była to przecież jej porażka. To turniej, tu wygrywa silniejszy czy sprytniejszy. Poza tym, Jun'ichi źle przyjął przegraną. Słowa stąd nie były wyraźne, ale jego zdenerwowanie dało się zauważyć na odległość. Cóż, nie w kwestii Sayuri była ocena jego zachowania, ale nie było to takie zachowanie, które się pochwalało. Decyzja sędziego jednak była wiążąca i z nią nie należało się wykłócać. To w końcu tylko turniej. Oczywiście potwierdziła też skinięciem głowy pytanie Azumy, który pytał o to, czy Jun'ichi jest członkiem jej klanu.
Co Tamaki zrobiła swojemu przeciwnikowi? No cóż, odpowiedź dla Sayuri była prosta, bo znała techniki swojego klanu, ale nie mogła ich od tak zdradzać, w tak szerokim gronie obcych ludzi. I mimo iż bardzo chciałaby powiedzieć Azumie, jak to się u nich wszystko działo, to praktycznie czuła baczne spojrzenie ojca, któremu nie umknęło pytanie chłopca. Dlatego postanowiła obrócić to w żart.
- No wiesz co, Azuma-kun? Chyba nie sądzisz, że zdradzę ci taką tajemnice! A co, jeśli na następnym turnieju staniemy do walki przeciwko sobie? Muszę cię czymś zaskoczyć! - powiedziała zadziornie, krzyżując ramiona na wysokości kaltki piersiowej i unosząc dumnie głowę do góry, na moment przymykając oczy. W sumie to mówiła całkowitą prawdę. To, co miał zauważyć, mógł wychwycić z walki, a szczegóły pozostawały już w kręgach członków klanu Hyuuga.
W tym czasie zakończyła się kolejna walka, ostatnia już. Wybrała w niej niejaka Uchiha Masako, którą Azuma również znał.
- I po pierwszym etapie. - mruknęła, układając dłonie na swoich kolanach. - To już kolejny przedstawiciel Twojego Rodu, który wygrał walkę. Teraz to już tym bardziej muszę dochować tajemnicy! - dodała z rozbawieniem, nawiązując do tego, że nie może zdradzić tajemnic klanu. W końcu powody miała naprawdę bardzo solidne. Wychodziło na to, że Uchiha byli bardzo mocnymi przeciwnikami.
- Panie Mieczniku! Panie Miecznikuuuuu! - zawołała, oglądając się za Kyoushim, który oddalił się od swoich przyjaciół. Nie znała jego imienia, a przynajmniej nie wpadło jej w ucho, jeżeli w ogóle się przedstawiał, a posiadał dość sporo ostrzy, więc postanowiła tak się do niego zwrócić, przy okazji wpatrując się w niego swoimi jasnymi, wielkimi oczyma. - Ale ma pan duuuuuużo mieczy! Nazywają się jakoś? - wołała, próbując namówić Kyoushiego do powrotu w ich strony. Teraz zapowiadała się dłuższa przerwa, więc dobrze byłoby jakoś zapełnić sobie ten czas. Na przykład opowieściami o super mieczach i wielkich przygodach!
Dotyczy: Azuma, Ryujin, Kyoushi
0 x

- Yukari
- Gracz nieobecny
- Posty: 83
- Rejestracja: 4 gru 2019, o 21:25
- Wiek postaci: 11
- Ranga: Dōkō
- Widoczny ekwipunek: Torba, kabura na broń
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=7895
Re: Trybuna zachodnia
Yukari przez chwilę była jakby nieobecna. Wpatrywała się w arenę, chcąc wyciągnąć jakiekolwiek na temat klanów, które właśnie toczyły między sobą walkę. Dwie z nich zostały już zakończone. Jak się okazało zwyciężczynią była mama Ryujina.-Ale Twoja mama jest silna! Masz ogromne szczęście, że masz od kogo się uczyć.-powiedziała z uśmiechem do chłopca. Ona sama nie miała tego przywileju. Wręcz przeciwnie, po śmierci ojca jej rodzicielka jakby nieco odsunęła się od matczynych obowiązków na rzecz domowego ogniska i rozpaczy po mężu. Czarnowłosa przyzwyczaiła się do takiej sytuacji, ale to nie zmieniało faktu, że czuła ukucie zazdrości widząc, że przy każdym nowo poznanej osobie tkwił ktoś starszy...
-Jestem dokładnie z Daishi. Może kiedyś po turnieju będziemy mogły się spotkać w naszej okolicy?-zapytała z uśmiechem. Perspektywa spotkania się z kimś w jej wieku była bardzo kusząca, tym bardziej że jak na razie nie miała wielu przyjaciół, jak już poznała kogoś, to przy pierwszej okazji zostawił ją na rzecz innych, zapewne ciekawszych osób.-Wiesz może kim był ten chłopak z niebieską skórą? Pierwszy raz widzę takiego człowieka i zastanawiam się czy czymś się pomazał na czas walki czy tak wygląda naprawdę.-teoria, którą wysnuła nie była zła, bowiem to może miało na celu wygenerowanie jakieś techniki? Raczkowanie w tej dziedzinie czasami sprawiało trudności, ale może jej koleżanka pomoże rozwiać jej wątpliwości?
Azuma z kolei był bardzo rozmowną osobą, przez co czarnowłosa momentami nie wiedziała do kogo zwraca się chłopiec...-Nie, na pewno nie śpią. Przyszłam tutaj z kolegą, niestety zauważył ciekawsze osoby na horyzoncie i już taka małolata jak ja mu przeszkadzała. Dlatego tutaj przyszłam. Mam nadzieje, że po turnieju razem wrócimy do domu...-ostatnie słowa były skierowane bardziej do siebie niżeli do kolegi. Sama nie wiedziała jak zdoła sama wrócić do domu, ale to nic. Przecież i tak na początku planowała przyjść tu całkowicie sama...
Sayuri, Azuma, Ryujin
-Jestem dokładnie z Daishi. Może kiedyś po turnieju będziemy mogły się spotkać w naszej okolicy?-zapytała z uśmiechem. Perspektywa spotkania się z kimś w jej wieku była bardzo kusząca, tym bardziej że jak na razie nie miała wielu przyjaciół, jak już poznała kogoś, to przy pierwszej okazji zostawił ją na rzecz innych, zapewne ciekawszych osób.-Wiesz może kim był ten chłopak z niebieską skórą? Pierwszy raz widzę takiego człowieka i zastanawiam się czy czymś się pomazał na czas walki czy tak wygląda naprawdę.-teoria, którą wysnuła nie była zła, bowiem to może miało na celu wygenerowanie jakieś techniki? Raczkowanie w tej dziedzinie czasami sprawiało trudności, ale może jej koleżanka pomoże rozwiać jej wątpliwości?
Azuma z kolei był bardzo rozmowną osobą, przez co czarnowłosa momentami nie wiedziała do kogo zwraca się chłopiec...-Nie, na pewno nie śpią. Przyszłam tutaj z kolegą, niestety zauważył ciekawsze osoby na horyzoncie i już taka małolata jak ja mu przeszkadzała. Dlatego tutaj przyszłam. Mam nadzieje, że po turnieju razem wrócimy do domu...-ostatnie słowa były skierowane bardziej do siebie niżeli do kolegi. Sama nie wiedziała jak zdoła sama wrócić do domu, ale to nic. Przecież i tak na początku planowała przyjść tu całkowicie sama...
Sayuri, Azuma, Ryujin
0 x
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Trybuna zachodnia
- Białowłosy przemawiając do malca już się oddalał, ale poczuł, że coś go chwyta. Nie wiedział dokładnie co to, ale czuł opór idąc w swoją stronę, stąd zerknął za siebie i niczego nie zauważył. „Co do kurwy?!” Pomyślał, podnosząc także wzrok. Wtem zobaczył, a co gorsza jeszcze usłyszał Akaruia, który ewidentnie nie chciał odpuścić swoich nitek marionetkarza. No nie, czerwonooki nie chciał zostawać niczyją marionetką! Nawet swojego przyjaciela. Nim do uwolnienia doszło, członek klanu Uchiha miał do pogadania jednak z maluchem, z którym uciął sobie pogawędkę jeszcze mając bok w bok Akaruia. „Sagisa Uchiha...”
- Ooo, rapier, tak? To ciekawa broń, ja niestety nie jestem tak specjalny by móc nią walczyć. A wiesz, że ja też jestem z klanu Uchiha? Tak jak ty i twoja mama, fajnie nie? - zapytał małego wiedząc, że pewnie czymś się zainteresuje. W końcu mógł zrobić sfochowanął minę i odwrócić się od Ruia, a wtedy poczuć te nitki.
- Dobra no już dobra, nie rób przypału Rui. Ale jeszcze będę obrażony, bo mogę. - powiedział oschle i chłodno. Nie zamierzał odpuszczać, ponieważ grubo przesadzili! Nie można tak traktować bohaterów wojen, oblewając koty wodą idzie się do piekła. Yami już sobie musiał tam wykupić miejsce, na pewno, bez dwóch zdań. W końcu i Akarui się oddalił, a on sam przykuł uwagę dziewczynki, która się odezwała do niego. Mhm, to na pewno do niego. Pan miecznik. Dobrze, że nie świecznik, chociaż z jego ognistym temperamentem, płomiennym zapałem i niedługo płonącą czupryną kto wie. Na te nawoływania małej od razu się odwrócił w jej kierunku z uśmiechem, bardzo pogodnym i naturalnym. Jej zaciekawienie do ostrzy było niezwykłe, nietypowe wręcz.
- Oczywiście, że tak! Najlepsze miecze zawsze posiadają swoje imiona. Ten tutaj… - wtedy odpiął swoją pochwę od paska i trzymał tak jakby chciał ją pokazać, w pionie, gdy miecz pozostawał cały czas schowany – Ten oto miecz to katana o imieniu Mugen. Mam ją od bardzo dawna, gdy odziedziczyłem ją niejako po pewnym samuraju. Nie chcę być niemiły, ale się nie przedstawiłem – Kyu z klanu Uchiha, miło mi poznać. - po przedstawieniu teatralnie jak zwykle zwiesił głowę i ciało jak do ukłonu, z wysuniętą prawą ręką w bok, przy okazji cofając nogę za nogę. Kultura wymagała, a uśmiech nie schodził z twarz. Tej, która widziała już tak wiele, a jego krwiste oczy skąpane nie raz były we łzach i bólu.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


- Shins
- Martwa postać
- Posty: 1682
- Rejestracja: 7 kwie 2018, o 16:44
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Dōkō, Pazur
- Krótki wygląd: Nijaki. Zazwyczaj skryty w czarnym stroju ninja - do misji się przebiera. Brak cech szczególnych poza ustami na rękach i piersi.
- Widoczny ekwipunek: Torba na glinę u pasa, dwie torby z tyłu. Maska na twarzy, rękawiczki na dłoniach. Miecz zawieszony na plecach. Płaszcz.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=80043#p80043
Re: Trybuna zachodnia
Wątek: Tohaku, Minoru, potem także Shenzen, Yuu, Kamiyo
Ukryty tekst
0 x
Karta Postaci <> Mechanika technik rodu Dōhito <> WT <> Kuźnia <> Dziennik młodego zabójcy
Twarda spacja:
- Minoru
- Posty: 1234
- Rejestracja: 3 kwie 2019, o 17:58
- Wiek postaci: 30
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Dorosły już mężczyzna o krótko przystrzyżonej brodzie i włosach dość niechlujnie związanych w kucyk.
- Widoczny ekwipunek: - 2 x Torby umieszczone na plecach, przy pasie
- 2 x Katana wisząca u lewego boku
- Kamizelka shinobi - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4573&p=68391#p68391
Re: Trybuna zachodnia
0 x
Prowadzone misje:
- Tetsu Maji - D Przekleństwo pustyni (Wolna)
- Tsukune - Wyprawa B Zdradzicecki Korikami (Przejęta)
- Arii - Zadanie specjalne C Kress
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości