Trybuna wschodnia

Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Aka
Martwa postać
Posty: 244
Rejestracja: 4 lip 2019, o 21:04
Wiek postaci: 23
Ranga: Szczur
Krótki wygląd: Wysoki i drobny brunet o niebieskich oczach, zazwyczaj chodzący w stonowanych kolorach. Widoczna blizna po podcięciu gardła.
Widoczny ekwipunek: Katana, torba.
GG/Discord: Aka#1339

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Aka »

Aka powstrzymywał się od ziewnięcia, gdy słyszał o wojnie Abarume i Nara. Uchiha był raczej pacyfistą i uważał, że wojyn Shinobi w obliczu zagrożeń takich jak antykreator, to idiotyzm w czystej postaci.
-I jaki sens mają te wojenki? - zapytał, spoglądając na swoich rozmówców. - Wezmę kawałek terenu, na którym posadzą marcheki i tyle. Chyba nie są na tyle głupi, by rozpolcząc czystki ze względu na pochodzenie. Eh... - ten temat go męczył. Uważał wojnę za coś złego i pozbawionego sensu. Na wojnie nikt nie zyskiwał, nie w tych czasach. Albo przynajmniej płotki takie jak on sam o tym nie wieziały. W sumie chyba nawet nie chciał wiedzieć. Może zabrzmi to nieco egoistycznie - ale nie obchodziło go wiele poza nim samym. Jasne, fajnie by było, gdyby jego klan miał większe możliwości do rozwoju, ale nie kosztem innych.

Niebieskooki nie wiedział za bardzo co może włączyć do tej rozmowy. Shigashi, Midori... te nazwy niewiele mu mówiły. Jasne, wiedział, że to jakieś krainy, ale nigdy tam nie był, a przez ostatnie kilka lat był totalnie oderwany od rzeczywistości i wszystkie wydarzenia, które miały miejsce na świecie jakoś przechodziły obok niego. Nie planował też ich jakoś szczególnie zgłębiać - to przeszłość, a Aka raczej był z tych, co żyją teraźniejszością. Poza tym był tylko marnym Doko, jak to niektórzy lubili podkreślać, więc nie wypadało mu rozmawiać o polityce z wyższymi od siebie rangą. Zwłaszcza, jeżeli pochodzili z innego klanu. Uśmiechał się więc i kiwał głową, udając, że temat bardzo go interesuje i jest niesamowicie ciekawy, w rzeczywistości mając go głęboko gdzieś. Już o wiele ciekawsze były przygody Yamiego w Sogen.
- Koza...? - powtórzył powstrzymując się od śmiechu. - Chyba nie chcę znać więcej szczegółów. - pokręcił głową z zażenowaniem. Co ci ludzie mieli w głowach. - Ja większą część swojego życia spędziłem na Wietrznych równinach. Ostatnimi czasy pałętałem się po Antai. Lubię tamte tereny - przez niewielką ilość drzew wszystko wydaje się tam... ogromne. - cóż, praktycznie cały jego rodzimy dom to były równiny, czasem jakieś bagna czy laski. Powodzie w tamtych rejonach to całkowita normalka, ale Aka lubił taki surowy klimat. Czuł się tam - cóż - jak w domu. - Co planujecie po turnieju? - zapytał chłopak zarówno Asaki, jak i Yamiego. Chłopiec z Blizną na Szyi sam nie do końca wiedział, co pragnie zrobić po zakończeniu turnieju. Miał pewne plany, ale cóż. Był osobą, która z dnia na dzień potrafi zmienić nastawienie do życia o 180 stopni, więc planowanie w jego przypadku nie miało większego sensu. Był zbyt narwany, by skupiać się na jednej rzeczy.
0 x
Obrazek
I'd rather watch my kingdom fall
I want it all or not at all
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2683
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Kyoushi »

  • Mogli śmiało zbić piątkę, gdyby tylko wiedzieli, że myślą w podobny sposób, nie chcąc się oceniać. Swoboda przekazywanej wiedzy, a także poglądów była na bardzo przyjacielskim poziomie. Chcąc nie chcąc białowłosy mógł mówić co zechciał, nie oczekując niczego w zamian. Tutaj jednak bardzo miło się zaskoczył, dowiadując się tak dużo w tak krótkiej chwili. W końcu wiedza o podobnych ostrzach, jak to które dzierżył Kensei to coś na co czekał od dłuższego czasu. Teraz miał tak wiele na głowie, że zastanawiał się jak to wszystko połączyć – jak to zebrać w jedną całość. Nie zdawał sobie sprawy, że jego życie nabierze takiego obrotu.
    - Czekaj, powiedziałeś złamał? Nie widzę na nim uszczerbku – powiedział, przypatrując się ostrzu z zainteresowaniem – Jak można złamać takie ostrze?! - to było jednak ciekawsze niż sama naprawa. Przecież miecz był gigantyczny, jak można złamać taki kawał stali? Nie zdawał sobie z tego sprawy, przy okazji gasząc na ziemi pecika i dociskając go nogą. Podniósł go następnie, by wystrzelić go z palców w kierunku jakiegoś kosza na śmieci. Wiadomo, kultura zobowiązuje.
    - Każdy kto pomyśli, że jest w stanie zablokować atak tego miecza skazany jest na śmierć. Nie wiem jak trzeba być głupim… - przewracał oczami i kiwał głową na boki, zerkając na arenę. Wyobraził sobie przyjęcie takiego miecza na swoje wykałaczki. Połamały by pierw miecze, a później przecięłoby jego na pół. Głupota. Jedynym rozwiązaniem jest unikanie ataku i wyprowadzanie kontrataków, gdy miecz jest w martwej pozycji. Tylko co z tego, jeżeli przeciwnik wcale nie zamierza odpuszczać ataków i miota nim jak szalony. Wtedy jest słabo.
    - Chciałbym móc oglądać Miecz Kata w akcji… - zamknął jadaczkę z uśmiechem, zdając sobie sprawę, że może Kensei wcale nie dąży do jakiejś wojaczki tak jak on całe swoje życie. Gdzie największe problemy tam pchał swój śnieżnobiały łeb. Rozmarzył się po prostu, wyobrażając sobie miecz, które przesiewa wrogie jednostki. Jeden po drugim przy każdym zamachu, coś brutalnie pięknego. Aż oblizał swoje wargi z podniecenia. Wtem Kensei zaproponował pomoc, której w życiu by się nie spodziewał, w końcu nie znali się prawie wcale, ale jedna pasja połączyła ich dość szybko. Na wieść o tym, odwrócił głowę z niezwykłą pasją w oczach. Nie spodziewał się pomocy, a teraz mógł ją otrzymać, a jak wiadomo – każda pomoc przybliża go do realizacji marzeń.
    - Grupa szermierzy… Brzmi… Szalenie zajebiście! - no i to było już najgorsze co mógł powiedzieć białowłosy ‘szaleniec’. Na przypale albo wcale jak to mówi młodzież w Ryzuaku no Taki. - Wchodzę w to rękami, nogami i mieczami! - rzekłszy nawet nie zastanawiał się nad swoją odpowiedzią. Zrobił to praktycznie w między zdaniu, gdy Kensei klecił całą tą wypowiedź. - Nie wiem jak się za to można zabrać, ale podejrzewam, że potrzebujesz informacji na temat ostrzy, które gdzieś istnieją w świecie. Które trzeba odnaleźć. Myślę, że los tego chciał byśmy się tu spotkali… - powiedział z wojackim uśmieszkiem. Teraz był pewny, że musi znaleźć ostrze, które będzie prawdziwą bronią, a nie tylko przedłużeniem dłoni. Teraz wiedział, że czas korzystać z tego co daje świat. - Szermiercza organizacja, brzmi genialnie… - rozmarzył się, nie patrząc już nigdzie indziej jak w niebo.
    Uprzednio upalony Akarui wygadywał śmieszne rzeczy, które również bawiły białowłosego, który charakterystycznie odbijał rękę od jego barku, śmiejąc się pod nosem. Doskonale wiedział, że kłamie o tych pomysłach. Wszystkie przypały jakie mieli na wyprawach były spowodowane jego ognistym temperamentem i tym, że pierw dobywa miecza i wypluwa ogień wszędzie gdzie nie sięgnie wzrok, a później myśli o konsekwencjach. Nie bez kozery mógł nazywać się kimś szalonym. Niespełna rozumu.
    - Tak też myślę Rui, teraz to jestem niemal tego pewien, że gdzieś są rozsiane po świecie, a z pomocą Kenseia te ostrza trzeba odnaleźć. Jak takie cuda mogą się gdzieś marnować… - nie rozumiał tego do końca, przez co zgadzał się z Akaruiem, nie pierwszy i nie ostatni raz. Wtedy czarnowłosy przeszedł do przedstawienia swojej znajomej, która będzie brała udział w walkach. Uchiha. - Niestety, nic mi nie mówi imię Sagisa. Jednak jestem ciekaw co pokaże kolejny Uchiha. Jeden już poległ. Eh, a było tak blisko bym uratował honor tego klanu to mnie nie wpuścili… - załamał się. Uśmiechu tam nie było i próżno było go szukać. Na szczęście, pochłonięty tematem ostrzy nie nudził się tak jak myślał, że będzie do końca turnieju martwić się o to co ze sobą zrobić.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Asaka »

Aka brzmiał teraz trochę jak ignorant. Oczywiście, że w idealnym świecie nie byłoby wojen. Pewnie nie byłoby też granic i może najlepiej żeby był jeden władca, który podejmował decyzje. Świat jednak nie był idealny. Ludzie chcieli różnych rzeczy. Wiedzy, którą posiadali inni, ziemi, która lepiej nadawała się pod uprawy niż własna, surowców, które nie występowały po własnej stronie granicy. Pragnęli władzy, siły, mocy, zrozumienia, strachu, szacunku, pieniędzy. Różnych rzeczy. A inni… cóż. Inni pragnęli…
- Jedni pragną wojny, bo chcą czegoś dla siebie. Drudzy zmuszeni są bronić tego, co należy do nich. Przykro mi to mówić, ale niestety jeśli chce się pokoju, to trzeba być gotowym do wojny – był jeszcze jeden typ ludzi. Ci pragnęli chaosu i nic ich nie powstrzymywało przed tym, by w ten chaos wciągnąć innych. Wystarczyło się przebrać za tych drugich i zaatakować pierwszych, wywołać wojnę, której nikt nie chciał, Później można było już tylko patrzeć z oddali i uśmiechać się do swoich myśli, bo oto wywołało się wojnę, która ot tak się nie zatrzyma. Czy warto było? Dla kogoś takiego na pewno.
Shinobi jednak zarabiali na wojnie, poniekąd. Gdyby nie one, gdyby nie to, że zawsze było coś do zrobienia, że ktoś ich wynajmował i płacił – byliby bez pracy. Bez pieniędzy. Bez tego wszystkiego co mieli, a przecież shinobi zarabiali naprawdę dobrze. Zwykły chłop nie miał o tym co marzyć.
- Czy Shigashi jest trochę podobne do Ryuzaku no Taki? – zapytała po chwili, gdy Yami opisał jej pokrótce jak wygląda miasto kupieckie, z którego pochodził. Jego dom. - Mam na myśli, że z wyglądu. Bo nie da się nie zauważyć, że Ryuzaku nie przypomina typowej osady, która jest stolicą prowincji – pewnie dlatego, że na każdym kroku nie stali tam strażnicy-ninja charakterystyczni dla danego rodu. Bo rodu panującego na prowincją tam nie było. - Chyba nie macie nudno w tym Shigashi, co? Skoro te rodziny tak walczą o wpływy ze sobą. To jakieś rodziny ninja? U nas w Seiyamie władzę sprawuje Shirei-kan rodu, zresztą tak jak nad całą prowincją, chociaż dzielimy ją ze szczepem Jugo. Ale nie jest tak, że kłócą się o to kto jest ważniejszy. Jugo zbyt mało znaczą, by mieli prawo głosu. Zresztą… I tak jest ich zbyt niewielu – Uchiha się o to zatroszczyli. Działa zasilane energią Jugo… - Próbuję po prostu zrozumieć jak to działa w Shigashi – dodała jeszcze, tłumacząc skąd w ogóle przyszedł jej pomysł tego, że to są trzy rody ninja. Może każdy miał inne kekkei genkai? Albo było tak jak u Terumi Hikariego, dwie rodziny jednego rodu i możliwość opanowania dwóch kekkei genkai. Nie wiedziała na czym to polega bo nie wypytywała, ale powiedział aż tyle.
- Oj nie wiem. Nie chwalił się żadnymi pożarami w Shigashi. Opowiadał za to o wyprawie za sogeński Mur. I trochę o swoim niesamowitym kekkei genkai. Nie wiem czy to ta sama osoba, ale ten konkretnie był strasznie narwany. Gdy usłyszał o jakiejś plotce sprzed roku, gotowy był w środku nocy wracać na piechotę przez Daishi i Soso do siebie, do Yusetsu, byle coś koniecznie przekazać liderowi swojej rodziny. Chociaż jak na moje to wypił wtedy trochę za dużo. W Daishi nie jest bezpiecznie, zwłaszcza nocą. Nie wspominając o tym, że na nogach zajęłoby mu to ze dwa tygodnie drogi – wyjaśniła, shinobi czy nie, nawet sensorzy mieli problem by widzieć w nocy, a co dopiero zwykły ninja? Gdyby Daishi to była równina to jeszcze, ale to były g ó r y. Doliny, wzniesienia, mnóstwo jezior, skalne występy. Naprawdę nie trzeba było wiele. Ach, no i mnóstwo dzikich zwierząt.
Yami wspomniał o Chise i w Asace momentalcie coś umarło, poczuła się jakby dostała w twarz, zupełnie tak, jak całkiem niedawno ona uderzyła Toshiro. Uchiha Chise była dziewczyną, którą bardzo polubiła. Oczywiście mogło chodzić o inną Chise, bo takich na pewno było w Sogen więcej, ale i tak wrażenie… było. Było jej szkoda, że tak się wszystko potoczyło, ale nie żałowała. Dziewczyna była niebezpieczna, chyba nawet bardziej od Shikaruiego, w końcu ona też… zmagała się z tym, co jej mąż. W dodatku gdyby była na jej miejscu i ktoś zamordowałby Shigę, na pewno by się chciał zemścić. Tak sądziła. Nie, była pewna, że chciałaby pomścić swojego męża. Problem był z Shigą jednak taki, że za nim faktycznie był wystawiony w Ryuzaku list gończy i ten mężczyzna naprawdę był cholernym zwyrodnialcem. No i był praktycznie nieśmiertelny. Yami na całe szczęście pociągnął temat dalej i Asaka nie musiała się odzywać odnośnie imienia, które zrobiło na niej tak negatywne wrażenie.
- Gdyby ktoś zabrał moje krowy to też bym typa wytropiła i dała mu lekcję. A gdyby mi same uciekły, to próbowała je znaleźć. Co w tym dziwnego? – o własność trzeba dbać, jak coś jest dla drugiej osoby cenne to było mu szkoda. Tak jak inni płakali za ukochanym psem czy kotem. Koza była w czymś gorsza, bo nie była malutka i nie mogła ułożyć się do snu na kolanach właściciela? - Nie wiem o czym myślicie, panowie, że macie takie zniesmaczone miny – nie, na serio nie wiedziała. Asaka w tej sekundzie swojego życia była niewinna jak nieobsrana łąka.
- Skoro chcesz poczuć się malutki w skali świata to zapraszam cię w góry. Wdrap się na jakiś szczyt i z niego poobserwuj okolicę. Niezapomniany widok, równiny nie zapewniają takich odczuć – z góry wszystko wydawało się takie malutkie. Malutkie drzewa, malutkie domki w oddali. Pustka i cisza. Asaka była pewna, że Aka powie coś odnośnie Inoshi, skoro był ciekawy czy jeszcze żyje, jednak nie doczekała się żadnego komentarza. Cóż, najwyraźniej nie była dla niego tak ciekawa czy istotna. A sama Inoshi o Akiego przecież pytała. - Po turnieju? Ja i Shikarui planujemy wrócić do domu. A tam zawsze znajdzie się jakaś robota – przecież nie powie, że byli tutaj z rozkazu Shirei-kana.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Aka
Martwa postać
Posty: 244
Rejestracja: 4 lip 2019, o 21:04
Wiek postaci: 23
Ranga: Szczur
Krótki wygląd: Wysoki i drobny brunet o niebieskich oczach, zazwyczaj chodzący w stonowanych kolorach. Widoczna blizna po podcięciu gardła.
Widoczny ekwipunek: Katana, torba.
GG/Discord: Aka#1339

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Aka »

Akiego interesowało najbardziej to, co jest teraz. Nie to co było kiedyś - niesmaki, żale i smutki. Nie obchodziła go też przyszłość - strach, chęć rozwoju,
- Bo mi się nudzi. - odpowiedział beznamiętnie, lecz szczerze. Nie walczył dla zwycięstwa. Walczył, bo nie miał co robić w życiu. - Walczę, bo jestem Shinobi. Do tego zostaliśmy stworzeni, niestety. - westchnął cicho. - Mam nadzieję, że kiedyś się to zmienił. - pokręcił głową. - Mylisz się więc Yami. To zabrzmi patetycznie, ale jestem troszeczkę inny, niż stereotypowy Shinobi. Nie mam więc żądz dotyczących bycia silniejszym. Niezbyt mnie to interesuje. - poprawił chłopaka, chociaż w pewnym stopniu rozumiał, dlaczego tak sądzi. Przecież tuż obok stała potężna Kunoichi z klanu Kouseki, która była idealnym odzwierciedleniem tego uwielbienia drogi ninja, bezwarunkowego oddania klanowi i innym tego typu bzdetom, w które Chłopak z Blizną na Szyi nie ufał Dla niego klan był jak rodzina, ale nie jak szefostwo. Nie miał zamiaru robić dla nich wszystkiego tylko dlatego, że został spłodzony w takim, a nie innym domu. Nacjonalizm zawsze wydawał się mu złą drogą dla kraju, nieważne co mówiła większość mądrali z klanu. Gdyby nie te chore wojny, być może wszystko wyglądałoby inaczej.
Aka nie skomentował pojawienia się Inoshi z prostego powodu - nie obchodziła go ona. Akiego w tym momencie życia nie obchodziło już nic, ani nikt. A przynajmniej tak próbował sobie wmawiać. Może gdzieś tam wewnątrz o kogoś dbał, ale szczerze powiedziawszy - coraz bardziej w to wątpił.
- Może kiedyś, jak mnie ktoś rzeczywiście zaprosi. Nie wykluczam. - odpowiedział na sugestię zwiedzania gór. Nigdy w sumie nie był na żadnej, bo i po co? Samemu raczej nieciekawie, a nie miał nikogo, z kim mógłby iść.

Mówili prawdę? Być może i tak. Ale według Akiego kłamali - najzwyczajniej w świecie nie chcieli podzielić się takimi prozaicznymi informacjami, woleli mówić nieprawdę. Uchiha powstrzymał się od złośliwego komentrza.
- Tak, ja też z pewnością wrócę do domu. - skłamał, będąc trochę rozczarowany uzyskaną odpowiedzią. Nie zamierzał wracać do Sogen.
0 x
Obrazek
I'd rather watch my kingdom fall
I want it all or not at all
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Asaka »

Chyba miała do czynienia z hipokrytą. Yami był szczery w tym co mówi, natomiast Aka… Aka wyglądał na zblazowanego cynika, który sam nie wie czego chce i w sumie mówi coś, co brzmi ładnie, ale jest stekiem bzdur. Pełen ideałów, które niewiele miały wspólnego z tym, co faktycznie działo się na świecie.
- Nie zostaliśmy stworzeni do walki dla zabawy i zabijania nudy – wytknęła mu po cichu i raz jeszcze pomasowała skronie. Głowa naprawę ją bolała, to był dzień absolutnie pełen wrażeń i było ich za dużo nawet jak na nią. Za dużo się działo od samego ranka i prawdę mówiąc naprawdę miała już dość. Chciała już mieć przy sobie Shikiego, złapać go za rękę, przytulić się lekko i w spokoju oglądać pojedynki. Zwłaszcza, że… ach… Ostatnia walka chyba właśnie dobiegała końca, bo ten samuraj się poddał. To znaczyło, że pewnie dostaną chwilę przerwy, uprzątną areny i zaproszą pozostałą ósemkę walczących. - Więc co cię interesuje? – zapytała Akiego wprost, bo jedno nie dodawało jej się do drugiego, niestety. Uchiha za krótko znał Asakę, by móc wydać jakiekolwiek osądy, nie miał prawa wiedzieć, jak bardzo rodzina była dla niej ważna i że to był powód, jeden z wielu, dla którego pokłóciła się z Toshiro. Bo czarnooki uważał, że rodzina to ograniczenie. Pfff.
Mogłaby mu powiedzieć, że już raz był zaproszony do Karmazynowych Szczytów. Teraz poniekąd też to zrobiła, ale Aka nie wyglądał na zainteresowanego, a Asaka nie zamierzała naciskać, bo i nie miała w tym celu. Może tak było lepiej. Porozmawiać dziś, wyjaśnić sobie pewne rzeczy i pozwolić się tym drogom rozejść raz na zawsze. Na czysto bez niedomówień, żalu i złudzeń o czymś, czego nigdy już nie będzie. Dla niej to też nie było łatwe. Nie miała zielonego pojęcia jak traktować Akiego, jak się wobec niego zachowywać. Nigdy nie musiała poznawać byłego czy byłej swojego partnera. I to jeszcze w taki dzień jak ten.
- A, chyba rozumiem. Czyli zupełnie nie tak jak każda inna stolica prowincji – że zwykli ludzie też byli w to zamieszani? Brzmiało ciekawie, brzmiało jak coś, co warto byłoby kiedyś zobaczyć. Na razie jednak Asaka miała inne plany. - Za długo nas nie było w domu, żeby znowu szwendać się po świecie – Aka mógł sobie uważać, że Asaka i Yami kłamią, ale przynajmniej ona tego nie robiła. Naprawdę planowała, że z Shikaruiem posiedzą trochę w okolicy Seiyamy. Nadal mieli trochę rzeczy do dokończenia w nowym domu. No i wypadałoby trochę czasu spędzić w Daishi, pokręcić się tam, porobić coś na ojczystej ziemi, a nie tylko rozwiązywać problemy wszystkich wokół, tylko nie swoje własne. - Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej – odpowiedziała dość pogodnie jak na jej ton w całej rozmowie i westchnęła po cichu. Nie podejrzewała, by któryś z jej rozmówców kłamał, dlaczego miałaby? Nie dawali jej żadnych przesłanek do tego, by ich o to podejrzewać.
W końcu wstała z miejsca i wychyliła się nieco do przodu by zerknąć na to co dzieje się na dole, na arenie. Samuraj chyba właśnie wychodził.
- A teraz przepraszam was na chwilę. Nie czuję się dzisiaj najlepiej, źle znoszę podróże morskie – to był powód, dla którego nie wyglądała za dobrze w momencie, gdy podszedł do niej Yami, by zacząć rozmowę. - Za chwilę wrócę – już nie chciała dodawać, że idzie poszukać kibelka, bo nie nazywała się Seinaru Kei i damie nie wypadało mówić tak… grubiańsko. Tej samej damie, która przed chwilą puściła wiązankę przekleństw pod adresem Toshiro ma się rozumieć. To była też jasna aluzja, że nie potrzebuje obstawy do tego, by dokądś pójść. W końcu porcelanową laleczką to ona nie była.
Asaka wzięła głębszy wdech, uśmiechnęła się do Yamiego, później do Akiego i wyminęła ich, idąc niespiesznie do wyjścia z trybuny. Teraz dopiero kłamała. To znaczy technicznie powiedziała samą prawdę. Tak, nie czuła się dzisiaj najlepiej i tak, źle znosiła podróże morskie. Cierpiała na chorobę morską. Zostawiła to jednak w niedopowiedzeniu, które same się nasuwało. No i panowie nie powinni naciskać, prawda? Nie czuła się jednak tak źle, by zaraz miała omdleć, czy zwymiotować czy jeszcze coś innego. No i wcale nie szła do kibelka. Tak jak do wspólnego kibelka nie szedł ani Kei ani Ichirou. Poszła ich poszukać prawdę mówiąc. Bo… Coś za długo to wszystko trwało i dawno powinni już wrócić. A ona miała złe przeczucia. Kobiety tak miewały, nosa, intuicję, siódmy zmysł, który podpowiadał, że coś jest nie tak. Zwłaszcza, gdy martwiły się o kogoś tak bardzo, jak o Shikaruiego martwiła się każdego dnia Asaka.
Jeszcze gorsze przeczucia miała w momencie, gdy idąc całkiem pustym korytarzem, nigdzie nie skręcając po drodze, natknęła się na leżące w kącie wakizashi. No wakizashi jak wakizashi, w Watarimono pewnie było ich sporo i nosił je niejeden, ale który mężczyzna się ze swoim orężem rozstawał? Asakę tknęło tym bardziej, że to konkretnie wakizashi miało takie same barwy jak to, które nosił Shiki. Znaczy… To i tak o niczym nie świadczyło, bo i takich musiało być sporo, ale jednak… przypadek był zbyt duży, by mogła to zignorować. Za długo nie wracali, wakizashi porzucone na ziemi… Kurwa. Asaka podniosła ostrze i skupiła chakrę na moment, by otoczyć je czymś na wzór kryształowej sayi. Wszystko po to, żeby zaraz jej nie złapali na tym, że łazi z obnażoną bronią i pewnie chce kogoś zaatakować. Nie, nie chciała.
Musiała znaleźć swojego męża.

[z/t]
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Natsume Yuki »

-Ano złamał - powiedział wesoło, przyglądając się ostrzu Kubikiriboucho z lekkim uśmiechem. W rzeczy samej - nie wiedział, co zmusza ten oręż by zawsze przyjmować ten sam kształt, ale ta umiejętność regeneracji broni z samej krwi pokonanych przeciwników jest naprawdę niesamowita. Ukośnik wspaniała. - Nie jestem pewien jak to zrobił, ale kiedy znalazłem go przy nim, ostrze było praktycznie całkiem oddzielone od rękojeści. Pęknięte. Cóż, drań używał łańcuchów i technik Dotonu, więc przypuszczam że musiał połączyć kilka innych jutsu żeby w ogóle uszkodzić tę zabawkę. Naprawa była... skomplikowana, ale warta świeczki.
Rzeczywiście, szatkowanie zwłok Rzeźnika po to by jego krew stopniowo zregenerowała oręż do stanu używalności zajmowało trochę czasu. Przynajmniej tyle, że Kubikiri nie potrzebowało aż tyle posoki, by dość szybko się odtworzyć w pełni. Yuki skorzystał z okazji, że Kyu gasił skręconą używkę i ją wyrzucał w kierunku pojemnika na odpady, by przyjrzeć się czy skopiowana techniką broń wygląda tak samo, jak oryginał. Cóż, póki co nie widział absolutnie żadnej różnicy.
Kiwnął powoli głową, gdy Shiroyasha stwierdził że miecz był istnym narzędziem mordu. Cóż, nie bez powodu dzierżył taką nazwę: potężne ostrze, jeżeli użyte odpowiednio, było w stanie ścinać nawet kamienne bloki. Więc o czym my mówimy, że ktoś próbowałby to zablokować? To by była istna głupota. Uniki albo śmierć - innego wyboru oponenci po prostu nie mieli.
Wtedy też Natsume przedstawił Kyu swój pomysł na zgromadzenie większej ilości utalentowanych wojowników, i wspólne poszukiwanie innych broni w stylu legendarnego Kubikiri. I wyglądało na to, że Shiroyasha przyjął ten pomysł bardzo, ale to bardzo entuzjastycznie. Perspektywa spotykania się z innymi przedstawicielami ich profesji, wspólne wyprawy, pojedynki w celu doskonalenia umiejętności, no i rzecz jasna - odkrywanie legendarnych ostrzy, badanie ich właściwości i rozsławianie ich dalej w świat. Na dłuższą metę, można by to było połączyć również z odkrywaniem przeszłości - takie relikty raczej rzadko były zostawiane na widoku, a znajdowanie zapomnianych skarbców i zbrojowni mogło być zadaniem równie fascynującym, jak samo rozsławianie talentów szermierzy.
Kiwnął powoli głową, zadowolony że Kyu szybko łapał o co chodzi.
-W rzeczy samej. Odkrywanie informacji na temat zapomnianych mieczy to byłby nasz priorytet, na równi z ich odzyskiwaniem i przywracaniem do chwały. Do tego samo gromadzenie talentów i wspólna nauka, by pogłębić wiedzę na temat sztuki szermierczej... to znakomita perspektywa. - Zaśmiał się cicho. - Doprawdy, znakomity pomysł. Potrzeba pomyślunku, żeby coś takiego wykombinować.
Powoli wstał, zadowolony. Im szybciej oryginalny Natsume dowie się o tym pomyśle i zarysie, tym lepiej.
-Spotkajmy się jeszcze. Gdzieś wieczorem, albo jutro. Być może wykombinujemy coś jeszcze, albo spotkamy kogoś kto również zaciekawiłby się tematem...
Spojrzał na Kyoushiego, by upewnić się że ten nie powie mu coś jeszcze, i żeby się pożegnać. Następnie planował złożyć pieczęć, by udać że używa jakiejś techniki - i zniknąć w obłoku dymu. Przekazując całą wiedzę i plany oryginałowi.

z/t
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2683
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Kyoushi »

  • Słuchając z niemałym niedowierzaniem, nadal nie mógł sobie wyobrazić jak taki miecz mógł w ogóle zostać u szczerbiony, a co dopiero złamany. To wykraczało poza jakąkolwiek fizykę czy też znajomość świata jaką znał czerwonooki. Nie chcąc jednak przesilać swojej pustej kopuły, zdawał się udawać zrozumienie. Po prostu przyswajał te informacje bez większych konsekwencji dla swojego mózgu, który ich nie przetwarzał. To było zbyt skomplikowane i póki nie ujrzy tego na własne oczy to nie będzie w stanie w to uwierzyć. Może kiedyś więc i dojdzie do tego, kto go tam wie.
    - Ciężko mi to sobie wyobrazić, ale to nic, nie muszę wszystkiego wiedzieć. - powiedział, gładząc swoją chaotycznie ułożoną fryzurę. Włosy rozwalone na wszystkie strony, a jeszcze przeczesanie palcami nie dawało zbyt wiele, no cóż, nie dbał o to. Nie, gdy miał ważniejsze rzeczy do zrobienia - czyli zawsze. Nie wspominając o tym dłużej, białowłosy wraz z zamaskowanym bandytą Kenseiem rozmawiali na temat organizacji, która miałaby powstać. Był to jakiś pomysł, było to także świetne nawiązanie do tego w jaki sposób mogłaby wyglądać przyszłość, a syn kowala o czerwonych oczach idealnie odnalazłby się w tym zestawieniu wraz z nowo poznanym towarzyszem. Dogadawszy się co do jej struktury i pierwszych założeń co miałaby robić, białowłosy nawet nie wyobrażał sobie o tym, że mogłoby do tego dojść. To była raczej utopia, której nie doświadczył.
    - W końcu nie da się dzierżyć wszystkich mieczy, a dobrze byłoby mieć zaufanych ludzi, który posługiwaliby się legendarnymi broniami. Ma to ręce i nogi Kensei. Na szybko, a jakie przemyślane... - pomyślał, zastanawiając się nad tym. To było zaiste ciekawe i do rozwinięcia. Nie mógł tego pozostawić samopas. Był zainteresowany przyszłością, jednak zastanawiał się nad tym... Co w takim razie z Klepsydrą. Kensei nie wiedział, że białowłosy miał dołączyć do grupy Diabła Świtu, jednocześnie nie wiedział, czy pomysł z miecznikami w ogóle wypali. Cóż robić droga madonno. A jakby móc tak działać w jedną i drugą stronę? W końcu nie jest ubezwłasnowolniony do końca i miałby nad tym kontrolę. To się okaże. Na prośbę o ponowne spotkanie kiwnął głową i odpowiedział:
    - Z przyjemnością, zostaje na tych ziemiach do końca turnieju, skoro już tu jestem. Chętnie przedyskutuję co dalej. - powiedział uśmiechnął się i spoglądał w tym samym czasie na Natsu, który składając jakąś pieczęć po prostu... Zniknął. Puffnął. Czegoś takiego to Kyu nie widział. - Eee, a co to za szarlataństwo?! - rzekłszy, wstał i obrócił się w stronę trybun, a kątem oka zauważył, że nie ma... Yamiego. "Gdzie on kurwa?!" Zapytał siebie, gdy poczuł na ramieniu rękę, a odwracając głowę wbił się palec przyjaciela w jego policzek.
    - Nosz już myślałem, że gdzieś uciekłe... EJ GDZIE TA BIAŁOWŁOSA CO - powiedział nieco głośniej, od razu łapiąc się za głowę i rozglądając nerwowo to w lewo to w prawo. Machał głową jak oszalały. - Gdzie poszła Yami!? Jak mogłeś dać jej uciec?! Ja miałem coś zobaczyć no! - powiedziawszy był zdenerwowany na tyle, że delikatnie chwycił Yamiego i nim raz potrząsnął, ale tylko tak że mógł poczuć ruch rękami, nic wielkiego. Białowłosy zgubił swój cel, ale to nie był koniec. Nie mogła pójść daleko. Nie można odpuścić czegoś tak ISTOTNEGO. On sam nie odpowiadał na pytanie Yamiego, które ni cholery nie zostały przyswojone przez jego mózg.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2683
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Kyoushi »

  • Pojawienie się jego serdecznego przyjaciela, brata z innej matki, gruszki z innej gruszy i tym podobne zwiastowało to samo co zwykle. Nieznośną, chamską i przeraźliwie zimną wodę, której tak strasznie nienawidził. Przejmując już pewne cechy swojej kotki, naprawdę nie znosił nagłych ochlapywań wodą. A szczególnie takich znienacka. Nawet nie miał czasu na reakcję, przez co od razu schodził mu uśmiech z twarzy. Chyba, że był zajęty totalnie czymś innym, np. myśleniem o czterech literach cudzej żony. Jak widać wtedy nie miał czasu się przejmować. Tak było i teraz. Gdy białowłosy wytelepał Yamiego i jeszcze w międzyczasie go trochę opluł pod wpływem emocji, nie mogąc powstrzymać ślinotoku, jego SERDECZNY BRAT odsunął się i zlał go tą pieprzoną wodą i jeszcze krzyczał, co za gbur w ogóle i prostak z Shigashi.
    - Aha, no dzięki. - wtem właśnie, odgarnął grzywkę, która spadła mu na twarz. Parę razy się otrzepał jak kot, ale najgorszy był powiew wiatru, który przyprawiał go o zapalenie płuc. Złapał się wymownie rękami za ramiona i strzelił szczęką parę razy przekazując jak mu zimno, mimo, że był całkiem wytrzymały na takie temperatury to trochę musiał przyaktorzyć. No jak tak mógł Yamciak Ciamciak. Przeszli jednak do rozmowy o białowłosej, złotookiej, która gdzieś się zwinęła, a Kjosz wtedy był już gorący. Woda niemal parowała z jego ciała, gdy tylko uruchomił procesy myślowe, a krew zaczęła krążyć po ciele znacznie szybciej.
    - No widzisz, jakbyś nie dał jej uciec to bym zobaczył to co chciałem, a tak teraz gdzieś se polazła... Shikarui? To ten od cierni na ciele, co nie? Jakiś jej padawan? - pytał całkiem poważnie. Coś tam słyszał jakieś plotki o mężu, że niby Sanady, Sandały czy inne cholerstwo. Z drugiej strony jednak nie był do końca pewny i przekonany, dlatego wolał dopytać. Yami zadawał za dużo nieistotnych pytań. Ciągle co, ciągle gdzie, ciągle dlaczego. No po co takie pytania, skoro powinien się domyślić, że na piękne ciała pięknych kobiet to z wielką chęcią będzie patrzył i nie tylko. Taki typ człowieka. Tym razem jednak nie chciał palić, nie mógł się skoncentrować na tym poszukując cały czas wzrokiem po trybunach właśnie tego co zgubił. No i dalej było to samo, znów jakieś pytania. Znów pytania, które mógł sobie darować Yamciu. Przecież doskonale wiedział, że Kjosz wcale taki nie jest. Wcale nie będzie podrywał mężatki. W dodatku załamanej. Dał się jej w końcu wypłakać nie patrząc się dalej chamsko na nią. Był prawdziwym gentlemanem, o tak.
    - Była załamana, ale już nie jest, więc ja nie widzę w tym problemu, co. No nie powtarzaj, że mężatka, bo jeszcze się rozmyślę, a przecież nie o to chodzi, nie? - zdawał sobie sprawę, że nuda go nie dosięga. Tu nie chodziło o podrywanie. Tu chodziło o coś więcej. Tu silne były nie tylko emocje, ale miało być coś więcej. Więcej silnych uderzeń... Serduszka.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Awatar użytkownika
Akarui
Postać porzucona
Posty: 1567
Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Akarui »

Bijuudersi znów w komplecie? ;)

Temat zgromadzenia wspaniałych oręży i wspaniałych szermierzy był pięknym ziarnem rzuconym na podatne podłoże. Kyoushi podłapał zagadnienie i nieźle się nim podjarał, dalej rozmawiając z Kensei'em, a medyk nie zamierzał im przerywać. Swoje już zaszczepił, wspominając historię dziesięciu marionetek Monzaemona. Teraz zostało obserwować, kiedy nareszcie nastąpi koniec ostatniej walki pierwszej części tej fazy turnieju. I nareszcie, nastąpił, kiedy to samuraj się poddał. W tym też czasie zamaskowany szermierz puffnął w obłoku dymu i pojawił się Yami, dziabiąc Kyoushi'ego w twarz. Miało być zabawnie i dla Akarui'ego było, choć sam białowłosy zdawał się nawet tego nie zauważyć. Miał jakąś dziwną fazę...?

Medyk obserwował zachowanie kompana, który wykazywał dziwne objawy psychofizyczne? Jego nadpobudliwość zaczynała przekraczać ramy normalności. Z jakiego powodu rozglądał się i pytał o dziewczynę, która wcześniej rozmawiała z Yami'm? Szarpał chłopaka chcąc wydusić z niego odpowiedź. Ten za to posłużył się kolejnym zwojem i znów było ciut mokro... Akarui przeszedł parę kroków w bok, by zimna woda nie oblała mu butów i lekko się zaśmiewając z sytuacji w końcu postanowił coś wtrącić: - Wiesz, Yami-kun, ostatnio nie zadziałało, skąd pewność, że tym razem go ostudzisz?

Odwrócił się do swoich kolegów, przysłuchując się rozmowie ciut aktywniej, szukając po kieszeniach kurteczki jakiejś wykałaczki, któa mógłby sobie pogryźć. Przy okazji medyk dowiedział się, jak na imię mieli nieznajomi, których widział jedynie przelotnie pod Iglicą. Asaka i jej mąż, Shikarui. A potem... Ciernie? - Czekaj, czekaj, jakie ciernie? Pewnie akurat nie zauważyłem. Wcześniej nie miał tautaży? Przypomniała mu się Chise i te dziwne tatuaże, które pojawiły się na jej ciele podczas walk w Kami no Hikage. Wywoływały u niej fale bólu, a medyk nie mógł z niej nic wyciągnąć nawet specjalnymi technikami medycznymi. To było dziwne i miało związek z... Hanem... Medyk jak dziś pamiętał słowa Shigi, kiedy to przyniósł ciało swojej cierpiącej z bólu "Hime" i zaczął tłumaczyć, co się stało: "Na placu. Jeźdzcy, potem antykreator. Wbił jej palce-igły w ramię. Powiedział, że ma siłę, a teraz ona ją dostaje. I że wiąże ją z Sobą. Fuuinjutsu, czakra. Nie trucizna. Na bank. Bo palce, nie strzykawki. Pojawiła się pieczęć. Shiga...." No tak, właśnie w ten sposób się poznali..

Dotyczy: Kyoushi i Yami.
0 x
MOWA
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2683
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Kyoushi »

  • No i taki już był od kiedy dał się poznać. Wcześniej cichy, zamknięty w sobie, samotniczy, a przez to także słaby i niegodny dzierżenia tytułów. Teraz? Teraz pewny siebie, otoczony ludźmi którym ufa, a także tych, których zamierza zjednać. Budując nowe relacje wraz ze swoim nazbyt otwartym podejściem i agresywnym wejściem w życie innych, czuje się spokojny wewnątrz. Mimo tego złożonego szaleństwa wszystko miało swoje powody. Mógł poszaleć, a to właśnie kochał. Chciał być sobą nie tylko za zamkniętymi drzwiami, których tak unikał. Teraz potrafił bawić się i denerwować najbliższych swoją nonszalancją i ognistym temperamentem. Płonące ciało i żarzące się oczy dawały znać – on to piekło, a piekło ogniem jest pochłonięte.
    Komentarz Akaruia zlał. Nie słuchał wtedy nawet. Wiadomym było, że Kyu nie da za wygraną i nie ostudzi go byle woda z rzeki mimo tych sześciu stopni na zewnątrz. Nie miał czasu się tym przejmować, wyszukując swojej ‘ofiary’ - złotookiej lalki. Wtem zaczął mówić Yami, ogólnie jakieś frazesy, które niby miały odwieść białowłosego czubka od kobiety, którą chciał oglądać swoimi szkarłatnymi oczyma. To wszystko były tylko puste słowa.
    - Ee? Nie mam czasu na jakiś Szikaryjów, daj mi spokój i lepiej powiedz gdzie poszła… - wychylał się znad ramienia czarnowłosego by dostrzec, bo może gdzieś na schodach, a może gdzieś wyszła, no do jasnej ciasnej, nie mogło to się tak skończyć. NIE MOGŁO. Niestety póki co poszlaki zanikały, a koledzy nie chcieli go wspomóc. Gdy zeszli na inny temat, który tylko poruszył Akarui, szermierz Mugen’a się otrząsnął chociaż na chwilę.
    - Juugo… Nie pamiętam by mieli na sobie te ciernie, ja pamiętam ich podpiętych do działa Uchiha Hisato, gdy wykorzystywał ich jako żywą broń. Nikt z klanu o tym nie wiedział, a ja znalazłem się w środku widząc tych, których wykorzystywał. Oni byli jednak… Cali szarzy, jakby zdeformowani, ale bez żadnych czerni. - dodał, wspominając jak miał okazję walczyć z klanem drewniaków, których z miłością w oczach wycinał kataną jednego po drugim. Tam też został zapamiętany w swoim klanie jako ten, który ruszył wewnątrz działa by dowiedzieć się co było jego mocą, by wybić Senju, którzy się tam wdarli.. Niefortunnie było gorzej niż myślał. Jednak to stare dzieje, bardzo stare. - Nie wiem, ty się tu znasz na pieczętowaniu przecież. No i Akarui też. Czy tylko ja jestem tak ubogi w sztuczki? - zapytał sam siebie, drapiąc się jeszcze po mokrych włosach. To było dziwne. Chociaż na chwilę zapomniał o tyłku Asaki.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arena Niebiańskiego Lustra”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości