Trybuna zachodnia
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
- Yuu
- Postać porzucona
- Posty: 148
- Rejestracja: 23 cze 2019, o 19:06
- Wiek postaci: 16
- Ranga: Szpon
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 73#p119373
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Tohaku
- Postać porzucona
- Posty: 271
- Rejestracja: 23 lut 2020, o 18:06
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Kędzierzawy młodzieniec o ciemnych włosach z cienką maseczką na twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Czarne, skórzane rękawice na dłoniach. Dwie kabury przy prawym udzie, obok siebie. Torba na lewym pośladku.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8075
- GG/Discord: pralkarz (Discord)
Re: Trybuna zachodnia
Wdech, wydech. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Wdech, wydech...
To zadziwiające, że tak pozornie prosta metoda medytacji może tak skutecznie ukoić zszargane nerwy. Tłum, choć był swego rodzaju zapalnikiem dla ataku siedemnastolatka, tym razem okazał się również wybawieniem. Dzięki zbitej masie ludzi i dzięki toczącym się wkoło rozmowom nikt nie zauważył tego, że przez dobrych kilkanaście minut wpatrywał się w jeden punkt na horyzoncie, całą moc przerobową swojego umysłu skupiając na przepływie oddechu przez podenerwowany organizm. Długi wdech, przyjemnie łaskoczący płuca chłodem powietrza. Jeszcze dłuższy wydech, coby ukoić ciało i wyrzucić z siebie cały ten stres. Tohaku z wolna zaczął się uspokajać. Tętno na powrót zwolniło, ciśnienie się unormowało, drżenie zostało opanowane. Pierwsze warstwy zapory w umyśle skutecznie przeszły etap konstrukcji i po kilku kolejnych minutach w oczach młodzieńca na powrót zagościła obojętność, ale nie taka chłodna, którą dumne panny zwykły raczyć mniej dumnych mężczyzn. Po prostu zwykła, czysta obojętność na to, co się wydarzy. Gdyby sama kontrola oddechu nie pomogła, to nasz ulubiony germofob miał w zanadrzu jeszcze kilka innych sztuczek, ale mimo wszystko był zadowolony, że nie musiał się do nich uciekać.
Nie był zaś zadowolony z tego, że przez swoje zszargane nerwy nie poznał wyników dwóch ostatnich walk. Co prawda pozna je już w następnej rundzie, gdy zobaczy walczących, ale mimo wszystko była to niepotrzebna strata informacji. Chociaż kto wie, może i potrzebna? Wszak gdyby nie pobyt na trybunach, to Tohaku nie wiedziałby nawet, że wciąż miał problem z kontrolowaniem swoich strachów. Do tej pory był pewien, że rygorystyczne szkolenie wyparło wszystkie (no, może poza "niechęcią do zarazków") problemy z jego głową, ale pobyt w Yinzin brutalnie zweryfikował tę pewność siebie. Zdecydowanie musiał nad tym popracować. Można by się kłócić, że to niezbyt poważny przypadek, skoro chwila medytacji potrafiła przywrócić zimną krew, ale lekki czy ciężki — takie zachowanie nie przystoi shinobi. Zresztą w tym wypadku poszło dość gładko, ale doskonale pamiętał, co się wydarzyło na szlaku w Ryuzaku no Taki. Strach sparaliżował jego ciało i kto wie, co by się stało, gdyby nie osłona drzew, w których się ukrywał? Tym bardziej, że ostatecznie ukazał się on całkowicie nieuzasadniony.
Tak czy siak, pierwsza runda została zakończona. Ludzie z wolna zaczęli się zbierać, a ciemnowłosemu nie bardzo uśmiechało się przeciskać przez zbyt gęstą tuszę, toteż wstał, skinął głową wszystkim swoim towarzyszom i ruszył w stronę wyjścia.
— Niech wiatry Hyuo was prowadzą — rzucił na odchodne, używając pozdrowienia Wyspiarzy poniekąd dlatego, że nie wiedział co powiedzieć, a poniekąd z przyzwyczajenia. Jego wzrok, celowo lub też nie, dobitnie wskazywał, że miał w dupie obietnicę złożoną wcześniej Yoshimitsu. Zawsze mogą się spotkać po turnieju, tym bardziej że tamten pewnie jeszcze jakiś czas poleży w szpitalu. Młody Yuki potrzebował przede wszystkim odpoczynku, a nie kolejnych zmartwień. Tak duży kontakt z ludźmi nie mógł być zbyt przyjemny dla antrofoba. Wypad za osadę, onsen, a może po prostu sen? Jeszcze nie wiedział — zastanowi się nad tym po drodze.
[z/t -> click!]
To zadziwiające, że tak pozornie prosta metoda medytacji może tak skutecznie ukoić zszargane nerwy. Tłum, choć był swego rodzaju zapalnikiem dla ataku siedemnastolatka, tym razem okazał się również wybawieniem. Dzięki zbitej masie ludzi i dzięki toczącym się wkoło rozmowom nikt nie zauważył tego, że przez dobrych kilkanaście minut wpatrywał się w jeden punkt na horyzoncie, całą moc przerobową swojego umysłu skupiając na przepływie oddechu przez podenerwowany organizm. Długi wdech, przyjemnie łaskoczący płuca chłodem powietrza. Jeszcze dłuższy wydech, coby ukoić ciało i wyrzucić z siebie cały ten stres. Tohaku z wolna zaczął się uspokajać. Tętno na powrót zwolniło, ciśnienie się unormowało, drżenie zostało opanowane. Pierwsze warstwy zapory w umyśle skutecznie przeszły etap konstrukcji i po kilku kolejnych minutach w oczach młodzieńca na powrót zagościła obojętność, ale nie taka chłodna, którą dumne panny zwykły raczyć mniej dumnych mężczyzn. Po prostu zwykła, czysta obojętność na to, co się wydarzy. Gdyby sama kontrola oddechu nie pomogła, to nasz ulubiony germofob miał w zanadrzu jeszcze kilka innych sztuczek, ale mimo wszystko był zadowolony, że nie musiał się do nich uciekać.
Nie był zaś zadowolony z tego, że przez swoje zszargane nerwy nie poznał wyników dwóch ostatnich walk. Co prawda pozna je już w następnej rundzie, gdy zobaczy walczących, ale mimo wszystko była to niepotrzebna strata informacji. Chociaż kto wie, może i potrzebna? Wszak gdyby nie pobyt na trybunach, to Tohaku nie wiedziałby nawet, że wciąż miał problem z kontrolowaniem swoich strachów. Do tej pory był pewien, że rygorystyczne szkolenie wyparło wszystkie (no, może poza "niechęcią do zarazków") problemy z jego głową, ale pobyt w Yinzin brutalnie zweryfikował tę pewność siebie. Zdecydowanie musiał nad tym popracować. Można by się kłócić, że to niezbyt poważny przypadek, skoro chwila medytacji potrafiła przywrócić zimną krew, ale lekki czy ciężki — takie zachowanie nie przystoi shinobi. Zresztą w tym wypadku poszło dość gładko, ale doskonale pamiętał, co się wydarzyło na szlaku w Ryuzaku no Taki. Strach sparaliżował jego ciało i kto wie, co by się stało, gdyby nie osłona drzew, w których się ukrywał? Tym bardziej, że ostatecznie ukazał się on całkowicie nieuzasadniony.
Tak czy siak, pierwsza runda została zakończona. Ludzie z wolna zaczęli się zbierać, a ciemnowłosemu nie bardzo uśmiechało się przeciskać przez zbyt gęstą tuszę, toteż wstał, skinął głową wszystkim swoim towarzyszom i ruszył w stronę wyjścia.
— Niech wiatry Hyuo was prowadzą — rzucił na odchodne, używając pozdrowienia Wyspiarzy poniekąd dlatego, że nie wiedział co powiedzieć, a poniekąd z przyzwyczajenia. Jego wzrok, celowo lub też nie, dobitnie wskazywał, że miał w dupie obietnicę złożoną wcześniej Yoshimitsu. Zawsze mogą się spotkać po turnieju, tym bardziej że tamten pewnie jeszcze jakiś czas poleży w szpitalu. Młody Yuki potrzebował przede wszystkim odpoczynku, a nie kolejnych zmartwień. Tak duży kontakt z ludźmi nie mógł być zbyt przyjemny dla antrofoba. Wypad za osadę, onsen, a może po prostu sen? Jeszcze nie wiedział — zastanowi się nad tym po drodze.
[z/t -> click!]
0 x

- Azuma
- Posty: 1140
- Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy
- delikatne blizny na przedramionach i rękach
- przeciętny wzrost, docięta sylwetka - Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- lekka zbroja - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Re: Trybuna zachodnia
Sagisa-san rzeczywiście poradziła sobie dość efektownie w walce z przedstawicielem klanu Hyūga, na tyle że oponent potrzebował pomocy sędziego, który wyciągnął go z wody. Jun'ichi nie okazał jednak z tego faktu wdzięczności - wykręcił się z uścisku prowadzącego walki samuraja, a następnie na niego nakrzyczał, najwyraźniej wyładowując agresję jaka w nim zebrała po przerwaniu pojedynku. Jego manifestacja dość jasno pokazywała, że był gotowy dalej walczyć, a przerwanie pojedynku uważał za błąd. Młodemu Azumie taka postawa nie wydawała się niegodna wojownika. Jun'ichi chciał najwyraźniej walczyć do upadłego i to było mu znacznie bliższe niż uwagi mamy i Sayuri, że należy wiedzieć kiedy zrezygnować z dalszej walki. Czy było to mądrzejsze? Zapewne nie. Nie wyraziwszy jednak na głos takiej opinii, nikt nie mógł skorygować myślenia młodego chłopca.
- To prawda, nie powinno się odkrywać wszystkich kart przed swoim przeciwnikiem - zgodził się z wyrażonym na głos tokiem rozumowania Sayuri, gdy ta nie zechciała mu wyjaśnić sposobu działania technik związanych z stylem walki jej klanu. Chłopiec był na tyle uważny, że nie umknęło uważne spojrzenie ojca dziewczyny, który najpewniej również się temu przysłuchiwał. Zapewne i on nie chciałbym aby sekrety jego klanu były wyjawiane na lewo i prawi i to na dodatek komuś dopiero ledwo poznanym przez jego córkę! - Przepraszam, nie powinienem o takie rzeczy pytać - ciszej już dopowiedział, z pewnym zakłopotaniem drapiąc się w głowę. Ahhh ta jego ciekawość...
- Masako-san również wygrała. Wygląda na to, że mamy dwie przedstawicielki w następnej rundzie - Miyuki stwierdziła, co po chwili - po zapoznaniu się z sytuacją na arenie - Azuma potwierdził kiwnięciem głowy. - Ogień... niebezpieczne techniki katonu pozwoliły im wywalczyć drogę do wygranej - przeszło mu przez myśl, bo nie dało się ukryć że styl walki prezentowanej nie tylko przez Sagise ale również przez Masako, oparte zostały o ten element ninpou.
Yukari, która od czasu do czasu wtrącała się w prowadzone przez nich dialogi, okazało się że pochodzi z Daishi - wyszła nawet z propozycją, że od czasu do czasu mogłaby z Sayuri się spotkać. Z uwagą spojrzał to na jedną, to na drugą dziewczynę. Myśl, że tymczasowa zawiązana tu znajomość mogła się przerodzić w coś znacznie trwalszego... Była no cóż, zaskakująca. W jego przypadku nie było to chyba raczej możliwe. Ich prowincje zamieszakania nie sąsiadywały ze sobą. Co najwyżej mógł je zachować w swojej pamięci. Wyjątkiem był tu Ryujin-chan, który również przynależał do jego klanu.
- Aha, to bardzo nieodpowiedzialne z jego strony. Jak się odnajdziecie w tym tłumie? - odparł, słysząc że Yukari przybyła tutaj ze znajomym, który jednak ją pozostawił samą sobie. Przecież w obcym mieście, wśród tylu różnych dziwnych ludzi, mogło ją spotkać wiele niedobrego... - Nie powinien się tak zachowywać. Yukari-chan, jeżeli chcesz to możesz do końca turnieju zostać z nami. Zaopiekujemy się Tobą - przyjaźnie zaproponowała Miyuki podejrzewając, że spokojna dziewczynka być może czuła się niekomfortowo bez kogoś bliskiego u boku. Nie mogła zrozumieć jak można było w ten sposób potraktować dziecko będące pod opieką.
Azuma z kolei przysłuchiwał się wywodowi Kyoushiego, który nie tylko wyjawił że pochodzi z klanu Uchiha jak oni, ale także podzielił się wiedzą - zapewne dość powszechną - o nazewnictwie swoich oręży.
- Hmm... czy też powinienem nazywać jakoś swoje shurikeny albo kunai'e? - zamyślił się sam, równocześnie w tym samym czasie co Miyuki, która z kolei - będąc już dość głodna - pomyślała, że można by wykorzystać przerwę żeby wyskoczyć do karczmy. Nie chciała jednak tego teraz proponować wiedząc, że Akarui ma przyprowadzić tu mamę Ryujina. Nie chciała, by się Sagisa-chan zastanawiała, gdzie się wszyscy podziali...
- To prawda, nie powinno się odkrywać wszystkich kart przed swoim przeciwnikiem - zgodził się z wyrażonym na głos tokiem rozumowania Sayuri, gdy ta nie zechciała mu wyjaśnić sposobu działania technik związanych z stylem walki jej klanu. Chłopiec był na tyle uważny, że nie umknęło uważne spojrzenie ojca dziewczyny, który najpewniej również się temu przysłuchiwał. Zapewne i on nie chciałbym aby sekrety jego klanu były wyjawiane na lewo i prawi i to na dodatek komuś dopiero ledwo poznanym przez jego córkę! - Przepraszam, nie powinienem o takie rzeczy pytać - ciszej już dopowiedział, z pewnym zakłopotaniem drapiąc się w głowę. Ahhh ta jego ciekawość...
- Masako-san również wygrała. Wygląda na to, że mamy dwie przedstawicielki w następnej rundzie - Miyuki stwierdziła, co po chwili - po zapoznaniu się z sytuacją na arenie - Azuma potwierdził kiwnięciem głowy. - Ogień... niebezpieczne techniki katonu pozwoliły im wywalczyć drogę do wygranej - przeszło mu przez myśl, bo nie dało się ukryć że styl walki prezentowanej nie tylko przez Sagise ale również przez Masako, oparte zostały o ten element ninpou.
Yukari, która od czasu do czasu wtrącała się w prowadzone przez nich dialogi, okazało się że pochodzi z Daishi - wyszła nawet z propozycją, że od czasu do czasu mogłaby z Sayuri się spotkać. Z uwagą spojrzał to na jedną, to na drugą dziewczynę. Myśl, że tymczasowa zawiązana tu znajomość mogła się przerodzić w coś znacznie trwalszego... Była no cóż, zaskakująca. W jego przypadku nie było to chyba raczej możliwe. Ich prowincje zamieszakania nie sąsiadywały ze sobą. Co najwyżej mógł je zachować w swojej pamięci. Wyjątkiem był tu Ryujin-chan, który również przynależał do jego klanu.
- Aha, to bardzo nieodpowiedzialne z jego strony. Jak się odnajdziecie w tym tłumie? - odparł, słysząc że Yukari przybyła tutaj ze znajomym, który jednak ją pozostawił samą sobie. Przecież w obcym mieście, wśród tylu różnych dziwnych ludzi, mogło ją spotkać wiele niedobrego... - Nie powinien się tak zachowywać. Yukari-chan, jeżeli chcesz to możesz do końca turnieju zostać z nami. Zaopiekujemy się Tobą - przyjaźnie zaproponowała Miyuki podejrzewając, że spokojna dziewczynka być może czuła się niekomfortowo bez kogoś bliskiego u boku. Nie mogła zrozumieć jak można było w ten sposób potraktować dziecko będące pod opieką.
Azuma z kolei przysłuchiwał się wywodowi Kyoushiego, który nie tylko wyjawił że pochodzi z klanu Uchiha jak oni, ale także podzielił się wiedzą - zapewne dość powszechną - o nazewnictwie swoich oręży.
- Hmm... czy też powinienem nazywać jakoś swoje shurikeny albo kunai'e? - zamyślił się sam, równocześnie w tym samym czasie co Miyuki, która z kolei - będąc już dość głodna - pomyślała, że można by wykorzystać przerwę żeby wyskoczyć do karczmy. Nie chciała jednak tego teraz proponować wiedząc, że Akarui ma przyprowadzić tu mamę Ryujina. Nie chciała, by się Sagisa-chan zastanawiała, gdzie się wszyscy podziali...
0 x
- Sayuri
- Posty: 99
- Rejestracja: 6 gru 2019, o 20:28
- Wiek postaci: 13
- Ranga: Dōkō
- Link do KP: viewtopic.php?f=40&t=7919&p=129861#p129861
- Multikonta: Nikusui
Re: Trybuna zachodnia
Sayuri była wdzięczna z faktu, że Azuma zrozumiał jej podejście. Jednak sama trochę się zawstydziła, kiedy przeprosił za swoje pytanie. Dziewczynka poprawiła grzywkę, która opadła nieco na jej lewo oko, chociaż wcale jej nie przeszkadzała. Ot, taki chwilowy odruch na nieco niekomfortową sytuację.
- Aj, daj spokój, no-ooo co t-ty. - mruknęła nieco pod nosem, zamykając oczy, przez co zmarszczyła czoło i brwi. - Ciekawość to ten... naturalna rzecz, ehe. - dodała, już otwierając oczy i pozwalając sobie na delikatnie poklepanie Azumy po ramieniu. - Ale czy mogę uznać, że będziemy rywalami? Tak po przyjacielsku, Azuma-kun? - wypaliła nagle, co dla niej wydawało się dość naturalne. Cóż, dzieciaki w końcu miały to do siebie, że wiele rzeczy wydawało się prostych, chociaż dla dorosłych wiązałoby się to z innymi, pewnie nieprzyjemnymi konsekwencjami. Dziecięca rywalizacja, przynajmniej w mniemaniu czerwonowłosej, mogła zacieśnić więzy i pozwolić poznać się nawzajem jeszcze lepiej, niż przez same słowa.
Sayuri zerknęła na Yukari, która podzieliła się informacją, skąd pochodzi. Tak czy siak, mieszkały w sąsiadujących prowincjach, więc z tym nie powinno być problemu. Chociaż jeszcze nie dostawała oficjalnego zezwolenia na opuszczenia Kyuzo, ale to na pewno się kiedyś zmieni!
- Yukari-chan, no pewnie! Jeśli tylko będziesz w Kyuzo, a tym bardziej w Shiroi-iwa, to koniecznie musimy się zobaczyć! Ze swojej strony obiecuję, że jak tylko będę w Daishi to postaram się cie odszukać. Musisz mi tylko zdradzić nazwę osoby, bo wiem... trochę trudno szukać po całej prowincji, hehe. - powiedziała do ciemnowłosej dziewczynki, uśmiechając się do niej szeroko. Trochę było jej szkoda Yukari, że kolega tak ją zostawił i teraz sama musiała szukać sobie towarzystwa, być może bardziej odpowiedniego. - Oj, daj tylko znać, który to, to dostanie ode mnie kopniaka! Powinien się tobą cały czas opiekować. - mruknęła z dziecięcym, słodkim oburzeniem. Naburmuszyła nawet przy tym policzki, pokazując w pełni swoje niezadowolenie z zachowania kolegi Yukari. Jej zdanie również podzielał Azuma, który wyraźnie zaniepokoił się tym, że może im być teraz ciężko się odnaleźć. Gdyby tylko wcześniej go poznała, miałaby szanse go wyszukać dzięki swoim oczom. Ale tak to... byłoby ciężko.
Czerwonowłosa przedstawicielka klanu Hyuuga pokręciła przecząco głową na wzmiankę o niebieskoskórym wojowniku. Niestety i ona nie wiedziała nic na ich temat. Ryujin również już wcześniej widział tego pana i odważnie do niego zagadał. I tu się okazało, że ten niebieski ktosiek posiada skrzela! A to ciekawie. Niestety nic więcej się nie dowiedzieli, bo zbytnia odwaga chłopczyka została zapewne przygaszona przez jego mamę. Za to poruszony został inny, ciekawy temat! Kyoushi postanowił zaspokoić ciekawość dziewczynki i z wychwycalną pasją opowiadał o swoim mieczu, który został mu podarowany przez samuraja. Sayuri wręcz oczy się zaczęły świecić, bo posługiwanie się bronią białą, w umiejętny sposób a nie ciachanie na oślep, było sztuką! Tak jak i walka wręcz. Odpowiednia, rzecz jasna.
- Właśnie, właśnie... skąd wiadomo, że to na pewno to imię, Kyoushi-san? - zapytała zaciekawiona, przyglądając się broni, jaką eksponował mężczyzna. W tym świetle błyszczała, od czasu do czasu ukazując na swojej metalowej powłoce niewyraźne odbicia innych ludzi.
- Hyuuga Sayuri, miło mi pana poznać, Kyoushi-san. - powiedziała i ukłoniła się delikatnie w jego stronę, przez co jak się wyprostowała, kosmyki włosów przysłoniły jej nieco oczy, więc ponownie nieco je odsunęła na bok. - Widzę, że mam nieprawdopodobne szczęście do poznawania członków klanu Uchiha. Czyżby Ród Uchiha specjalizował się w walce bronią białą? W końcu Ryujin-kun też wspomniał, że jego mama, Sagisa-san ma też miecz w domu. I nawet tutaj, na arenie, było widać. - dopowiedziała, jakby chciała wskazać na arenę, na której walczyła mama Ryujina, ale przecież już jej tam nie było.
- Azuma-kun, ty też w przyszłości chciałbyś walczyć takim ostrzem? - oj, zadawała mnóstwo pytań, ale nie trzymała tego, co jej ślina na język przynosiła.
Dotyczy: Azuma, Yukari, Ryujin, Kyoushi
- Aj, daj spokój, no-ooo co t-ty. - mruknęła nieco pod nosem, zamykając oczy, przez co zmarszczyła czoło i brwi. - Ciekawość to ten... naturalna rzecz, ehe. - dodała, już otwierając oczy i pozwalając sobie na delikatnie poklepanie Azumy po ramieniu. - Ale czy mogę uznać, że będziemy rywalami? Tak po przyjacielsku, Azuma-kun? - wypaliła nagle, co dla niej wydawało się dość naturalne. Cóż, dzieciaki w końcu miały to do siebie, że wiele rzeczy wydawało się prostych, chociaż dla dorosłych wiązałoby się to z innymi, pewnie nieprzyjemnymi konsekwencjami. Dziecięca rywalizacja, przynajmniej w mniemaniu czerwonowłosej, mogła zacieśnić więzy i pozwolić poznać się nawzajem jeszcze lepiej, niż przez same słowa.
Sayuri zerknęła na Yukari, która podzieliła się informacją, skąd pochodzi. Tak czy siak, mieszkały w sąsiadujących prowincjach, więc z tym nie powinno być problemu. Chociaż jeszcze nie dostawała oficjalnego zezwolenia na opuszczenia Kyuzo, ale to na pewno się kiedyś zmieni!
- Yukari-chan, no pewnie! Jeśli tylko będziesz w Kyuzo, a tym bardziej w Shiroi-iwa, to koniecznie musimy się zobaczyć! Ze swojej strony obiecuję, że jak tylko będę w Daishi to postaram się cie odszukać. Musisz mi tylko zdradzić nazwę osoby, bo wiem... trochę trudno szukać po całej prowincji, hehe. - powiedziała do ciemnowłosej dziewczynki, uśmiechając się do niej szeroko. Trochę było jej szkoda Yukari, że kolega tak ją zostawił i teraz sama musiała szukać sobie towarzystwa, być może bardziej odpowiedniego. - Oj, daj tylko znać, który to, to dostanie ode mnie kopniaka! Powinien się tobą cały czas opiekować. - mruknęła z dziecięcym, słodkim oburzeniem. Naburmuszyła nawet przy tym policzki, pokazując w pełni swoje niezadowolenie z zachowania kolegi Yukari. Jej zdanie również podzielał Azuma, który wyraźnie zaniepokoił się tym, że może im być teraz ciężko się odnaleźć. Gdyby tylko wcześniej go poznała, miałaby szanse go wyszukać dzięki swoim oczom. Ale tak to... byłoby ciężko.
Czerwonowłosa przedstawicielka klanu Hyuuga pokręciła przecząco głową na wzmiankę o niebieskoskórym wojowniku. Niestety i ona nie wiedziała nic na ich temat. Ryujin również już wcześniej widział tego pana i odważnie do niego zagadał. I tu się okazało, że ten niebieski ktosiek posiada skrzela! A to ciekawie. Niestety nic więcej się nie dowiedzieli, bo zbytnia odwaga chłopczyka została zapewne przygaszona przez jego mamę. Za to poruszony został inny, ciekawy temat! Kyoushi postanowił zaspokoić ciekawość dziewczynki i z wychwycalną pasją opowiadał o swoim mieczu, który został mu podarowany przez samuraja. Sayuri wręcz oczy się zaczęły świecić, bo posługiwanie się bronią białą, w umiejętny sposób a nie ciachanie na oślep, było sztuką! Tak jak i walka wręcz. Odpowiednia, rzecz jasna.
- Właśnie, właśnie... skąd wiadomo, że to na pewno to imię, Kyoushi-san? - zapytała zaciekawiona, przyglądając się broni, jaką eksponował mężczyzna. W tym świetle błyszczała, od czasu do czasu ukazując na swojej metalowej powłoce niewyraźne odbicia innych ludzi.
- Hyuuga Sayuri, miło mi pana poznać, Kyoushi-san. - powiedziała i ukłoniła się delikatnie w jego stronę, przez co jak się wyprostowała, kosmyki włosów przysłoniły jej nieco oczy, więc ponownie nieco je odsunęła na bok. - Widzę, że mam nieprawdopodobne szczęście do poznawania członków klanu Uchiha. Czyżby Ród Uchiha specjalizował się w walce bronią białą? W końcu Ryujin-kun też wspomniał, że jego mama, Sagisa-san ma też miecz w domu. I nawet tutaj, na arenie, było widać. - dopowiedziała, jakby chciała wskazać na arenę, na której walczyła mama Ryujina, ale przecież już jej tam nie było.
- Azuma-kun, ty też w przyszłości chciałbyś walczyć takim ostrzem? - oj, zadawała mnóstwo pytań, ale nie trzymała tego, co jej ślina na język przynosiła.
Dotyczy: Azuma, Yukari, Ryujin, Kyoushi
0 x

- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Trybuna zachodnia
- Wyglądało na to, że Kyu nawet tu nie zazna spokoju – którego oczywiście nigdy nie chciał. On miał go już za dużo w swoim życiu. Pragnął większej ilości emocji niż dotychczas. Jako leniwy i małomówny członek klanu z Sogen, ewoluował nieco, poznając prawdziwych przyjaciół, którzy pozwolili mu rozwinąć skrzydła. Stał się teraz dojrzały, ale niestety z ADHD i nadmiarem siły. Siły, której posiadał naprawdę sporo – pokazując to wszem i wobec wszystkim swoją nadruchliwością, a także energią, tryskającą prosto z jego gestów, a także emocji. Otwartość na nowy świat i nowego Kjudasza dawała się we znaki. Chciał być wszędzie i ze wszystkimi, nie powstrzymując się już nigdy więcej. Już nigdy więcej nie okazać słabości i nie uciekać. Nie był słabym.
Pożegnał oczywiście czarnowłosego użytkownika elementu wiatru i młodszego kolegę Jinchuuriki. Ruszył do karczmy, zostawiając samego białowłosego na trybunie ze względu na opuszczenie przez Akaruia również tego miejsca. Miał też się ruszyć, jednak miał ciekawą konwersację z dzieciakami. Słodziakami! Cóż, pierwszym z którym nawiązał kontakt był młodziutki Uchiha, Ryujin. Dopytując o mamę, czerwonooki chwycił się teatralnie za brodę, spoglądając z zamyśleniem na twarzy w niebo i drugą ręką pogłaskał małego po głowie, oczywiście spoglądając na pilnujących dorosłych, nie mając kompletnie żadnych złych intencji.
- Nie, ale z przyjemnością poznam twoją mamę. Cieszę się, że godnie reprezentuje klan i zwyciężyła, widziałeś nie? - zapytał z ciekawości, słysząc w końcu co wykrzyczał sędzia ogłaszając wynik. Z jego percepcją było to… Naturalne.
- Mnie również jest bardzo miło Ryujin! - odwzajemnił uśmiech do małego, mrużąc przy tym oczy, drugą ręką poprawiając swoje bujne, śnieżnobiałe włosy odgarniając je w tył. - Tak naprawę to najczęściej kowale nadają imiona ostrzom, ze względu na ich trud włożony w ich wytwarzanie. To wspaniała praca, sztuka najwyższych lotów. Czasem również nadaje się je po bitwach, gdy miecz spisze się na miarę oczekiwań. Ryujin, taki miecz? - prawą ręką sięgnął do prawego uda, z którego wyrzucił ku górze wakizashi, a następnie złapał je ostrzem skierowanym w dół za rękojeść, gdy miecz opadał. - Mnie również bardzo miło Sayuri! - odpowiedział, do damy schylając głowę ponownie dość teatralnie. „Dziewczyna z klanu Hyuuga, kto by się spodziewał…„ W odpowiedzi na pytanie nie musiała długo czekać: - Ano stąd, że przedstawił mi to imię były właściciel tego miecza, samuraj imieniem Isei, od którego… Powiedzmy, że odziedziczyłem Mugen. - trochę się zakłopotał, nie chcąc jednak wspominać, że ten samuraj padł w walce podczas jednej z wojen, w której brał udział.. Gdzie to było? Czyżby wypad za mur? Oh, tak! - Po prostu chyba lubimy walczyć z ostrzem w ręku, nie tylko używając elementu ognia. - uśmiechnął się jeszcze raz, spoglądając teraz na Azumę, który także musiał być z tego klanu, a to ciekawe… Kolejny.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


- Kamiyo Ori
- Posty: 1090
- Rejestracja: 27 sty 2020, o 22:25
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Wyrzutek B
- Krótki wygląd: Drobnej budowy , nawet jak na jego wiek. Na głowie ma czupryne czarnych włosów, dość matowych i nie świecących się zbytnio, spiętych w kucyk rzemieniem.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba na pośladkach przyczepiona paskiem.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=7983
- GG/Discord: deviler_
- Multikonta: Rokudo Gaika/Yuki Renji
Re: Trybuna zachodnia
Różni ludzie w odmienny sposób radzą sobie z opuszczeniem swojej strefy komfortu. Jedni starają się wszystko obrócić w żart, inni lubią medytacje przez głębokie oddechy przez ledwo filtrujące maseczki na twarzy. Ale Kamiyo, chociaż bardzo by chciał to nie potrafił dopasować się do żadnego z tych typów. Wiązało się to z jego niemal masochistycznym dążeniem, by celowo znaleźć się w sytuacjach, które powodują zimny dreszcz w przypadku typowego zjadacza chleba lub ryżu. Niestety angażowanie się w dyskusję w tym stanie było w tym momencie poza zasięgiem jego możliwości, a w głowie roztaczała się nietypowa mantra związana z wizją leśnego strumienia leniwie płynącego przez czarny bór.
W międzyczasie rozrywka mas na arenie się zakończyła. W jednej walce czerwonowłosa z mieczem zorganizowała sobie opiekanego shinobiego w sosie własnym. Warto dodać, że w tym sosie to się sam gotował, kiedy zaczął się wykłócać z sędzią o coś. Zapewne o wyniki pojedynku. Przecież był ledwie krwisty, a on pewnie sobie upodobał mocniej wysmażone mięso.
Ostatnia ciuciubabka też rozwiała się tak jak mgła pokrywająca arenę. Wyrośnięty dzieciak zaczął atakować próbując otoczyć ze wszystkich stron swojego przeciwnika. Czy było to mądre? Cóż. Nie było nam to dane zobaczyć, ponieważ wraz ze zniknięciem przeszkody wzroku jego przeciwniczka szybko sobie z nim poradziła. Po przerwanej walce nawet nie było żadnych zażaleń z sędzią jak w przypadku niedopieczonego skwarka. Widocznie natura ryby chłopaka doskonale wiedziała, że to nie danie powinno oceniać czy jest gotowe, tylko kucharz. W tym wypadku kucharka.
Zebrana grupka na trybunie szczęśliwie dla malca nie długo męczyła go swoją obecnością. Ot szybko się przywitali i już spieszyli się żegnać. On sam pomimo swojej towarzyskiej niezręczności starał się odpowiadać na pożegnanie. Niestety jakoś zaschło mu w gardle i jedyne na co był w stanie się posilić, to były skłony. Nawet do chodzącego pana anty-zarazka, który życzył mu by go prowadziły jakieś wiatry. W sensie co? Czyżby miał wzbogacić swoją dietę w warzywa strączkowe? Zanim zadał pytanie, to nerwowy młodzieniec znalazł się poza jego zasięgiem, jakże rezolutnych pytań.
Shenzhen zaś zdecydował się jeszcze raz udowodnić, że ratując mu życie przed niecnym piżamowym wojownikiem z Samurajewa, będzie się domagać jakiejś zapłaty. Z jednej strony czuł zobowiązanie tym faktem, ale nie umniejszało to wewnętrznego krzyku jaki rozległ się w jego małej główce, kiedy młodzieniec z Atsui zdecydował się znów pogwałcić jego przestrzeń osobistą. Instynktownie wyczuł, że włączył mu się mechanizm obrony terytorialnej. Oczami zaś usiłował zakomunikować, że przecież poznał już Shinsa w masce, więc nie trzeba go traktować po macoszemu. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że niewerbalna komunikacja była stosunkowo mało powszechna i musiał się zabrać za starą dobrą mowę, aby ubrać ten przekaz w słowa.
- Zdążyłem już poznać Pana Shinsa. – Powiedział to cicho, tak aby czarnowłosy z krainy wiecznych piaskowców mógł usłyszeć przekaz. A w tle Minoru zupełnie go zignorował, co mu bardzo, ale to bardzo odpowiadało.
Wątek: Shenzen, Shins, Minoru.
W międzyczasie rozrywka mas na arenie się zakończyła. W jednej walce czerwonowłosa z mieczem zorganizowała sobie opiekanego shinobiego w sosie własnym. Warto dodać, że w tym sosie to się sam gotował, kiedy zaczął się wykłócać z sędzią o coś. Zapewne o wyniki pojedynku. Przecież był ledwie krwisty, a on pewnie sobie upodobał mocniej wysmażone mięso.
Ostatnia ciuciubabka też rozwiała się tak jak mgła pokrywająca arenę. Wyrośnięty dzieciak zaczął atakować próbując otoczyć ze wszystkich stron swojego przeciwnika. Czy było to mądre? Cóż. Nie było nam to dane zobaczyć, ponieważ wraz ze zniknięciem przeszkody wzroku jego przeciwniczka szybko sobie z nim poradziła. Po przerwanej walce nawet nie było żadnych zażaleń z sędzią jak w przypadku niedopieczonego skwarka. Widocznie natura ryby chłopaka doskonale wiedziała, że to nie danie powinno oceniać czy jest gotowe, tylko kucharz. W tym wypadku kucharka.
Zebrana grupka na trybunie szczęśliwie dla malca nie długo męczyła go swoją obecnością. Ot szybko się przywitali i już spieszyli się żegnać. On sam pomimo swojej towarzyskiej niezręczności starał się odpowiadać na pożegnanie. Niestety jakoś zaschło mu w gardle i jedyne na co był w stanie się posilić, to były skłony. Nawet do chodzącego pana anty-zarazka, który życzył mu by go prowadziły jakieś wiatry. W sensie co? Czyżby miał wzbogacić swoją dietę w warzywa strączkowe? Zanim zadał pytanie, to nerwowy młodzieniec znalazł się poza jego zasięgiem, jakże rezolutnych pytań.
Shenzhen zaś zdecydował się jeszcze raz udowodnić, że ratując mu życie przed niecnym piżamowym wojownikiem z Samurajewa, będzie się domagać jakiejś zapłaty. Z jednej strony czuł zobowiązanie tym faktem, ale nie umniejszało to wewnętrznego krzyku jaki rozległ się w jego małej główce, kiedy młodzieniec z Atsui zdecydował się znów pogwałcić jego przestrzeń osobistą. Instynktownie wyczuł, że włączył mu się mechanizm obrony terytorialnej. Oczami zaś usiłował zakomunikować, że przecież poznał już Shinsa w masce, więc nie trzeba go traktować po macoszemu. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że niewerbalna komunikacja była stosunkowo mało powszechna i musiał się zabrać za starą dobrą mowę, aby ubrać ten przekaz w słowa.
- Zdążyłem już poznać Pana Shinsa. – Powiedział to cicho, tak aby czarnowłosy z krainy wiecznych piaskowców mógł usłyszeć przekaz. A w tle Minoru zupełnie go zignorował, co mu bardzo, ale to bardzo odpowiadało.
Wątek: Shenzen, Shins, Minoru.
0 x
- Yukari
- Gracz nieobecny
- Posty: 83
- Rejestracja: 4 gru 2019, o 21:25
- Wiek postaci: 11
- Ranga: Dōkō
- Widoczny ekwipunek: Torba, kabura na broń
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=7895
Re: Trybuna zachodnia
Yukari była szczerze zaskoczona, gdy chłopiec zaczął opowiadać o klanie, który go interesował. Widać, że jego mama dbała o wiedzę, czego dziewczynka szczerze mu zazdrościła. Jak na takiego malca, Ryujin był bardzo inteligentną osobą. Miłą i ciekawą świata, co już mogła dostrzec po chwili siedzenia z nimi.-A może to naprawdę jest Rekin?-zapytała cicho, po czym zaczęła się śmiać po anegdotce o rybie.Mama mi mówiła, że niektórych rzeczy nie powinno mówić się głośno- uśmiechnęła się i puściła do chłopca oczko. Sama nie raz obraziła kogoś nieświadomie nazywając go starą babą. A przecież Yukari tylko to myślała? Niestety jej organizm płatał jej figle i nie kontrolując tego mówiła co myśli...
-Nie wiem Azuma...-wzruszyła ramionami, po czym zerknęła w stronę areny. Sędzia właśnie zwoływał uczestników na kolejną walkę. Miał walczyć przedstawiciel klanu Uchiha, o którym nie wiedziała za wiele. Zamaskowany mężczyzna mówił, że to klan, który dobrze włada katonem, a do tego uważany jest za jeden z najpotężniejszych klanów. Była ciekawa ile jest w tym prawdy, dlatego postanowiła, że tą walkę obejrzy bardzo uważnie. Z kolei Yoshida Yuu nic jej nie mówił. Nie przyglądała się jego walce, więc nie mogła ocenić szans na wygraną jakiegokolwiek z zawodników.- Dziękuję, z chęcią tutaj zostanę-zwróciła się do towarzyszki Azumy. To była najmilsza rzecz jaka ją tutaj spotkała, zaraz po poznaniu nowych przyjaciół.-Mam nadzieję, że Yuto mnie tutaj znajdzie, a jak nie to wrócę sama. Już wiem jak-uśmiechnęła się zadowolona, że zapamiętała drogę do domu. Wystarczy, że dotrze do portu, a łódź zabierze ją do Daishi.
Sayuri poznawała kolejną osobę, przez co ich grupka znacznie się powiększała, co jeszcze się okazało nowoprzybyła osoba była z klanu Uchiha, co bardzo zaskoczyło Yukari i niewiele myśląc wypaliła...-Proszę Pana? Czy klan Uchiha to naprawdę jeden z najpotężniejszych klanów? -zapytała Kyousha. Wiedziała, że potencjalnie mają większy wachlarz jeżeli chodzi o specjalizację w danych dziedzinach. Wiedziała, że dobrze władają genjutsu, ale jakie mniemanie o sobie miał sam przedstawiciel tego klanu?
Dokładnie pochodzę z Seiyama, na obrzeżach tych wszystkich domostw - powiedziała chcąc dokładniej zobrazować dziewczynce gdzie powinna jej szukać w razie jakiegoś spotkania. -Nie warto, bo może jeszcze wróci jak będziemy mieli wracać do domu-uśmiechnęła się. Yukari należała do osób, które w żaden sposób nie chciały okazywać jakiejkolwiek brutalnej strony swojej natury, nawet jeżeli chodziło o zwykłego kopniaka. Najlepiej jakby wszystko można było rozwiązać pokojowo...
Azuma, Sayuri Ryujin, Kyoushi
-Nie wiem Azuma...-wzruszyła ramionami, po czym zerknęła w stronę areny. Sędzia właśnie zwoływał uczestników na kolejną walkę. Miał walczyć przedstawiciel klanu Uchiha, o którym nie wiedziała za wiele. Zamaskowany mężczyzna mówił, że to klan, który dobrze włada katonem, a do tego uważany jest za jeden z najpotężniejszych klanów. Była ciekawa ile jest w tym prawdy, dlatego postanowiła, że tą walkę obejrzy bardzo uważnie. Z kolei Yoshida Yuu nic jej nie mówił. Nie przyglądała się jego walce, więc nie mogła ocenić szans na wygraną jakiegokolwiek z zawodników.- Dziękuję, z chęcią tutaj zostanę-zwróciła się do towarzyszki Azumy. To była najmilsza rzecz jaka ją tutaj spotkała, zaraz po poznaniu nowych przyjaciół.-Mam nadzieję, że Yuto mnie tutaj znajdzie, a jak nie to wrócę sama. Już wiem jak-uśmiechnęła się zadowolona, że zapamiętała drogę do domu. Wystarczy, że dotrze do portu, a łódź zabierze ją do Daishi.
Sayuri poznawała kolejną osobę, przez co ich grupka znacznie się powiększała, co jeszcze się okazało nowoprzybyła osoba była z klanu Uchiha, co bardzo zaskoczyło Yukari i niewiele myśląc wypaliła...-Proszę Pana? Czy klan Uchiha to naprawdę jeden z najpotężniejszych klanów? -zapytała Kyousha. Wiedziała, że potencjalnie mają większy wachlarz jeżeli chodzi o specjalizację w danych dziedzinach. Wiedziała, że dobrze władają genjutsu, ale jakie mniemanie o sobie miał sam przedstawiciel tego klanu?
Dokładnie pochodzę z Seiyama, na obrzeżach tych wszystkich domostw - powiedziała chcąc dokładniej zobrazować dziewczynce gdzie powinna jej szukać w razie jakiegoś spotkania. -Nie warto, bo może jeszcze wróci jak będziemy mieli wracać do domu-uśmiechnęła się. Yukari należała do osób, które w żaden sposób nie chciały okazywać jakiejkolwiek brutalnej strony swojej natury, nawet jeżeli chodziło o zwykłego kopniaka. Najlepiej jakby wszystko można było rozwiązać pokojowo...
Azuma, Sayuri Ryujin, Kyoushi
0 x
- Akarui
- Postać porzucona
- Posty: 1567
- Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
- Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=54569#p54569
Re: Trybuna zachodnia
Czemu go to tak krępuje?
Dziwne? Niezrozumiałe? Przez ostatnie cztery lata nawet nie miał czasu na frywolne spotkania z płcią przeciwną. Ciągle czuł się zajęty, że musi coś zrobić. Kolejna misja, kolejne zadanie, kolejne miejsce, do którego musiał podążyć. A przy Sagisie w tym momencie... Jak można jednocześnie chcieć być obok drugiej osoby i nie wiedzieć co ze sobą zrobić? Dziewczyna jednak zdawała się być dość uradowana widokiem medyka, ale prawie całe jej skupienie było poświęcone osobie małego Ryujina i to o nim chciała wiedzieć najwięcej. To też pomagało Akarui'emu nie zastanawiać się nad burzą uczuć, jaka w nim teraz panowała.
Jej wzrok i uśmiech jeszcze w szpitalu, gesty zachęcające do wspólnego podążania na arenę. Te wspólne ukradkowe spojrzenia, gdy razem maszerowali, tak niezręczne. Byle się upewnić, czy drugie nagle nie zniknie... Akarui musiał przerwać tą ciszę, choć na chwilę: - Z tego co widziałem, to nikt nie kręcił się wokół młodego. Dorośli, przy których przebywał, jak tylko się obudzili, zaczęli odliczać swoje wszystkie dzieciaki i sprawdzać kieszenie, chyba nikt i nic im nie zginęło... A co do ich obecnego bezpieczeństwa, hehe... Odbiegł myślami do swoich przyjaciół, których zostawił na trybunie. Szczerze mówiąc, czy zostawienie dziecka przyjaciółki w jednym miejscu z dwoma Jinchuuriki, z czego jeden jeszcze do końca nie panował nad tym, co w nim siedzi, można było nazwać bezpieczeństwem? - Zostało tam moich dwóch kolegów, z którymi podróżowałem przez ostatni rok. Jeden to młody chłopak z Shigashi, przedstawiał się jako Ecchiro. Drugi przynależy do klanu Uchiha, Kyu. To dzięki niemu mam nową fryzurę, hehe. Dziwna z nas załoga, ale mieliśmy parę ciekawych przygód. Dłuższa chwile zastanawiał się, czy ma mówić ich prawdziwe imiona w towarzystwie. Znając jednak podejście obu panów do pewnych tajemnic, wolał podać ich pseudonimy, jakich używali podczas ichniejszych wypraw.
W końcu dotarli na arenę. Skierowali się prosto na zachodnią trybunę i dalej, tam, gdzie zostawili swoich ludzi. Pewnym było, że pierwsze, co zrobi Sagisa, to doskoczenie do swojego syna i wybuch rodzicielskiej miłości. Medyk rozejrzał się za swoimi kompanami, jednak wśród dzieciaków został jedynie Kyoushi. Uradowany medyk położył mu dłoń na ramieniu z szybkim - Jestem, działo się coś? Po czym się rozejrzał i spytał: - Gdzie mały Ecchiro? Nie dość, że szukał przyjaciela, to jeszcze nie wymówił jego prawdziwego imienia. To na pewno dało do myślenia jego białowłosemu przyjacielowi. Mimo, iż sam Akarui aż palił się wcześniej do spotkania z Sagisą i całym sobą dawał znać, iż kobieta jest dla niego ważna, nadal krył prawdziwe imiona swoich przyjaciół. Gdy uzyskał odpowiedź, a Sagisa była już wolna, postanowił zapoznać ze sobą tą dwójkę: - Saga-chan, to mój kolega, o którym mówiłem Ci po drodze, Kyu. Kyu, przedstawiam Ci Sagisę. Opiekowałem się nią i jej synkiem po jej porodzie, podczas ostatniego turnieju w Hanamurze. Cóż taka była prawda. Więcej się działo te cztery lata temu, jednak pewnych rzeczy nie należy w takim towarzystwie przypominać.
Dotyczy: Sagisa, Kyoushi, słyszą osoby w towarzystwie.
Dziwne? Niezrozumiałe? Przez ostatnie cztery lata nawet nie miał czasu na frywolne spotkania z płcią przeciwną. Ciągle czuł się zajęty, że musi coś zrobić. Kolejna misja, kolejne zadanie, kolejne miejsce, do którego musiał podążyć. A przy Sagisie w tym momencie... Jak można jednocześnie chcieć być obok drugiej osoby i nie wiedzieć co ze sobą zrobić? Dziewczyna jednak zdawała się być dość uradowana widokiem medyka, ale prawie całe jej skupienie było poświęcone osobie małego Ryujina i to o nim chciała wiedzieć najwięcej. To też pomagało Akarui'emu nie zastanawiać się nad burzą uczuć, jaka w nim teraz panowała.
Jej wzrok i uśmiech jeszcze w szpitalu, gesty zachęcające do wspólnego podążania na arenę. Te wspólne ukradkowe spojrzenia, gdy razem maszerowali, tak niezręczne. Byle się upewnić, czy drugie nagle nie zniknie... Akarui musiał przerwać tą ciszę, choć na chwilę: - Z tego co widziałem, to nikt nie kręcił się wokół młodego. Dorośli, przy których przebywał, jak tylko się obudzili, zaczęli odliczać swoje wszystkie dzieciaki i sprawdzać kieszenie, chyba nikt i nic im nie zginęło... A co do ich obecnego bezpieczeństwa, hehe... Odbiegł myślami do swoich przyjaciół, których zostawił na trybunie. Szczerze mówiąc, czy zostawienie dziecka przyjaciółki w jednym miejscu z dwoma Jinchuuriki, z czego jeden jeszcze do końca nie panował nad tym, co w nim siedzi, można było nazwać bezpieczeństwem? - Zostało tam moich dwóch kolegów, z którymi podróżowałem przez ostatni rok. Jeden to młody chłopak z Shigashi, przedstawiał się jako Ecchiro. Drugi przynależy do klanu Uchiha, Kyu. To dzięki niemu mam nową fryzurę, hehe. Dziwna z nas załoga, ale mieliśmy parę ciekawych przygód. Dłuższa chwile zastanawiał się, czy ma mówić ich prawdziwe imiona w towarzystwie. Znając jednak podejście obu panów do pewnych tajemnic, wolał podać ich pseudonimy, jakich używali podczas ichniejszych wypraw.
W końcu dotarli na arenę. Skierowali się prosto na zachodnią trybunę i dalej, tam, gdzie zostawili swoich ludzi. Pewnym było, że pierwsze, co zrobi Sagisa, to doskoczenie do swojego syna i wybuch rodzicielskiej miłości. Medyk rozejrzał się za swoimi kompanami, jednak wśród dzieciaków został jedynie Kyoushi. Uradowany medyk położył mu dłoń na ramieniu z szybkim - Jestem, działo się coś? Po czym się rozejrzał i spytał: - Gdzie mały Ecchiro? Nie dość, że szukał przyjaciela, to jeszcze nie wymówił jego prawdziwego imienia. To na pewno dało do myślenia jego białowłosemu przyjacielowi. Mimo, iż sam Akarui aż palił się wcześniej do spotkania z Sagisą i całym sobą dawał znać, iż kobieta jest dla niego ważna, nadal krył prawdziwe imiona swoich przyjaciół. Gdy uzyskał odpowiedź, a Sagisa była już wolna, postanowił zapoznać ze sobą tą dwójkę: - Saga-chan, to mój kolega, o którym mówiłem Ci po drodze, Kyu. Kyu, przedstawiam Ci Sagisę. Opiekowałem się nią i jej synkiem po jej porodzie, podczas ostatniego turnieju w Hanamurze. Cóż taka była prawda. Więcej się działo te cztery lata temu, jednak pewnych rzeczy nie należy w takim towarzystwie przypominać.
Dotyczy: Sagisa, Kyoushi, słyszą osoby w towarzystwie.
0 x
MOWA
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
- Azuma
- Posty: 1140
- Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy
- delikatne blizny na przedramionach i rękach
- przeciętny wzrost, docięta sylwetka - Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- lekka zbroja - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Re: Trybuna zachodnia
- Czy będziemy rywalami? Tak po przyjacielsku, Azuma-kun? - pytanie zabrzęczało mu w głowie, gdy padło z ust Sayuri. Do tej pory nie myślał wcale o rówieśniczce jako osobie z którą miałby się kiedykolwiek zmierzyć. A tutaj padła jasna propozycja tego, aby charakter ich znajomości miał oparcie w rywalizacji. Z jednej strony, miało to praktyczne uzasadnienie - w końcu chcąc kogoś przegonić musiałeś wciąż się rozwijać i nie poprzestawać na laurach. Z drugiej jednak strony, czy będzie dane im się jeszcze kiedykolwiek spotkać?
- Dobrze Sayuri-chan, ale ostrzegam. Dziewczynom też nie daje taryfy ulgowej - butnie zakomunikował z błyskiem w oku, zastanawiając się jaki białooka mogła reprezentować poziom zaawansowania w sztuce ninja. Bazując na tym czego się dowiedział o przedstawicielach tego klanu, zapewne skupiała się na bliskodystansowej walce, opierając się o ten dziwny styl walki. On z kolei preferował nie posiadał jakiegokolwiek dorobku jeżeli chodziło o walkę wręcz. Ich pojedynek z pewnością byłby ciekawy.
Yukari, która towarzysząc im podzieliła się historią swojego przybycia, uzyskała niewątpliwie duże wsparcie z ich strony. Nie tylko usłyszała oburzenie pod adresem swojego opiekuna który ośmielił się ją tu zostawić samą, ale również usłyszała propozycję tymczasowej opieki. Dziewczynka propozycję przyjęła.
- No to super, trzymaj się blisko mnie i mojej mamy, a na pewno nic Ci się nie stanie. Jestem w końcu shinobim, a moja mama też jest kunoichi... Noo, w sumie była - zauważył nieco kłopotliwe kończąc. Spojrzał w kierunku Miyuki, która słysząc słowa syna jedynie się uśmiechnęła. Co uważniejszy obserwator mógłby zauważyć, że biła z niego... tęsknota?
- Mi też miło Pana poznać. Nie wiedziałem, że mamy ninja z takimi umiejętnościami. Na imię mam Azuma, mój tata to Uchiha Kazuki - przywitał się jak, wyraził uznanie dla tak niezwykłych umiejętności i zdradził czyim jest synem bo jego ojciec był wciąż czynnym ninja. Chłopak zwykle z podziwem spoglądał na osoby, które miały przypasane u swojego boku katanę lub inne długie ostrza. Sam jednak nie okazywał zbytniego entuzjazmu na myśl że miałby taką broń użytkować. Znacznie lepiej się czuł, wykorzystując zwykłe shurikeny. - Noo... jeszcze nie wiem. Nie zastanawiałem się nad tym. Na razie ćwiczę z kunaiami i shurikenami - wyjawił Sayuri, która wprost go spytała czy i sam by chciał władać podobnymi ostrzami. Usłyszawszy pytanie Yukari skierowane do Kyu, odnośnie swojego klanu, nie był już tak zmieszany i oczywiście nie mógł tego zostawić tak bez słowa.
- No peeeewnie, sama wdziałaś, dwa na trzy zwycięstwa to nie byle co. Gdyby Aka-san nie zrezygnował, możę by też wygrał, co nie Kyu-san? - odparł znowu butnie, z niebywałą pewnością rzucajać ukradkowe spojrzenie na dużo starszego kuzyna, który zapewne też to potwierdzi. Ich klan był suuuuper!
Miyuki, która spokojnie choć z uwagą się temu wszystkiemu przyglądała i przysłuchiwała w oddali zauważyła znajome twarze, powoli się do nioch zbliżająće. Niedługo po tym i sam Ryujin zauważył to, wybiegając przed szereg, aby rzucić się matce w ramiona. Miyuki skwitowała to z uśmiechem, odnotowując, że medyk imieniem Akarui, dotrzymał danego słowa.
- Moje gratulacje Sagisa-san, mam nadzieję że czujesz się tak dobrze jak wyglądasz - przyjaźnie rzuciła w stronę młodszej kuzynki Miyuki, puszczając przy tym jej delikatne oczko. - Być może warto by było coś przekąsić przed rozpoczęciem kol.... Oj nieee, już się zaczęło - zaczęła kończąc jękiem, gdy dostrzegła na jednej z aren zapowiedź kolejnej walki pomiędzy Akaruidesu Yoake, a Youmu Nanatsuki. Wcześniej nie poświęcili zbyt dużej uwagi tym pojedynkom - z prostego faktu, że w trakcie walki Yoake obserwowali pojedynek Akiego, a Youmu wygrała poprzez dyskwalifikację swojego przeciwnika.
- Chyba plany zjedzenia musimy przełożyć na później - podsumowała Miyuki ciut niechętnie, zabawnie opierając brodę o zgięte w łokciach ręce. Ryujin szczęściarz po prostu odpłynął - szereg eksyctujących chwil zasgłuszył pustkę żołądka, który ssał obecnie kobietę.
- Dobrze Sayuri-chan, ale ostrzegam. Dziewczynom też nie daje taryfy ulgowej - butnie zakomunikował z błyskiem w oku, zastanawiając się jaki białooka mogła reprezentować poziom zaawansowania w sztuce ninja. Bazując na tym czego się dowiedział o przedstawicielach tego klanu, zapewne skupiała się na bliskodystansowej walce, opierając się o ten dziwny styl walki. On z kolei preferował nie posiadał jakiegokolwiek dorobku jeżeli chodziło o walkę wręcz. Ich pojedynek z pewnością byłby ciekawy.
Yukari, która towarzysząc im podzieliła się historią swojego przybycia, uzyskała niewątpliwie duże wsparcie z ich strony. Nie tylko usłyszała oburzenie pod adresem swojego opiekuna który ośmielił się ją tu zostawić samą, ale również usłyszała propozycję tymczasowej opieki. Dziewczynka propozycję przyjęła.
- No to super, trzymaj się blisko mnie i mojej mamy, a na pewno nic Ci się nie stanie. Jestem w końcu shinobim, a moja mama też jest kunoichi... Noo, w sumie była - zauważył nieco kłopotliwe kończąc. Spojrzał w kierunku Miyuki, która słysząc słowa syna jedynie się uśmiechnęła. Co uważniejszy obserwator mógłby zauważyć, że biła z niego... tęsknota?
- Mi też miło Pana poznać. Nie wiedziałem, że mamy ninja z takimi umiejętnościami. Na imię mam Azuma, mój tata to Uchiha Kazuki - przywitał się jak, wyraził uznanie dla tak niezwykłych umiejętności i zdradził czyim jest synem bo jego ojciec był wciąż czynnym ninja. Chłopak zwykle z podziwem spoglądał na osoby, które miały przypasane u swojego boku katanę lub inne długie ostrza. Sam jednak nie okazywał zbytniego entuzjazmu na myśl że miałby taką broń użytkować. Znacznie lepiej się czuł, wykorzystując zwykłe shurikeny. - Noo... jeszcze nie wiem. Nie zastanawiałem się nad tym. Na razie ćwiczę z kunaiami i shurikenami - wyjawił Sayuri, która wprost go spytała czy i sam by chciał władać podobnymi ostrzami. Usłyszawszy pytanie Yukari skierowane do Kyu, odnośnie swojego klanu, nie był już tak zmieszany i oczywiście nie mógł tego zostawić tak bez słowa.
- No peeeewnie, sama wdziałaś, dwa na trzy zwycięstwa to nie byle co. Gdyby Aka-san nie zrezygnował, możę by też wygrał, co nie Kyu-san? - odparł znowu butnie, z niebywałą pewnością rzucajać ukradkowe spojrzenie na dużo starszego kuzyna, który zapewne też to potwierdzi. Ich klan był suuuuper!
Miyuki, która spokojnie choć z uwagą się temu wszystkiemu przyglądała i przysłuchiwała w oddali zauważyła znajome twarze, powoli się do nioch zbliżająće. Niedługo po tym i sam Ryujin zauważył to, wybiegając przed szereg, aby rzucić się matce w ramiona. Miyuki skwitowała to z uśmiechem, odnotowując, że medyk imieniem Akarui, dotrzymał danego słowa.
- Moje gratulacje Sagisa-san, mam nadzieję że czujesz się tak dobrze jak wyglądasz - przyjaźnie rzuciła w stronę młodszej kuzynki Miyuki, puszczając przy tym jej delikatne oczko. - Być może warto by było coś przekąsić przed rozpoczęciem kol.... Oj nieee, już się zaczęło - zaczęła kończąc jękiem, gdy dostrzegła na jednej z aren zapowiedź kolejnej walki pomiędzy Akaruidesu Yoake, a Youmu Nanatsuki. Wcześniej nie poświęcili zbyt dużej uwagi tym pojedynkom - z prostego faktu, że w trakcie walki Yoake obserwowali pojedynek Akiego, a Youmu wygrała poprzez dyskwalifikację swojego przeciwnika.
- Chyba plany zjedzenia musimy przełożyć na później - podsumowała Miyuki ciut niechętnie, zabawnie opierając brodę o zgięte w łokciach ręce. Ryujin szczęściarz po prostu odpłynął - szereg eksyctujących chwil zasgłuszył pustkę żołądka, który ssał obecnie kobietę.
0 x
- Shenzhen
- Martwa postać
- Posty: 234
- Rejestracja: 30 gru 2019, o 17:14
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 24#p130824
Re: Trybuna zachodnia
Jak się okazało cały ten tłum, który zjawił się wokół Shenzhena i jego małego przyjaciela, nie należał do tych z kategorii "wielce rozmowni". W zasadzie ograniczyło się to do tego, że tak szybko jak się pojawili to tak szybko przyszło im także opuszczać trybuny pod byle jakim pretekstem. Shenzhen jednak miał wrażenie, ze to jego osoba speszyłą potencjalnych rozmówców iw sumie to nie ma co się dziwić, ponieważ po dawce umiejętności jakie zaprezentował na arenie to każdemu z nich było pewnie nieswojo zagadywać do pretendenta.
Jakże wenątrz serce zaśmiało się chłopakowi, ponieważ jako jedyny wiedział, ze był to zaledwie promil tego co mógł pokazać i nawet nie chciał sobie wyobrażać zachowania przybyłych gdyby posiadali tą samą wiedzę co on.
Nawet wiecznie wygadany Shins jakby po pierwszej odpowiedzi przygasł i chyba przypomniał sobie rezultat walki jak postanowił wypomnieć Shenzhenowi swoją taktykę... No cóż, tutaj Shenzhen chciał jednak na odchodnę rzucić tylkow jego kierunku:
-Być moze przyjdzie nam porozmawiać w bardziej sprzyjających warunkach po turnieju...
Zostawił resztę w niedopowiedzeniu, ponieważ przy tak licznej gromadzie nie sposób było poruszac jakiegokolwiek tematu.
W tym wszystkim jednak zaniepokoiło go to co stało się potem. Tak wielka ilość obcych, spowodowałą lęk u malucha nad, któym od momentu pojawienia się samuraja w piżamie, sprawował pieczę. Kamiyo najwidoczniej miał problem by odnaleźć się w towarzystwie tych wszystkich kipiących testosteronem młodych chłopców. Shenzhen nie mógł też pozwolić by mały się tutaj rozpłakał. Tak też chciał go wziąc stamtąd nim sytuacja wymknie się spod kontroli i nie będzie w stanie opanować malca.
To wszystko zostało zakłócone przez wrzaski gromadki dzieci, któa również znajdowałą się na trybunie i nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie to, że bardzo namiętnie kibicowali czerwono włosej kobiecie, która mogła być potencjalną przeciwniczką Shenzhena w kolejnej rundzie. Szczególnie mocno i co później potwierdzały dialogi innych dzieciaków, kibicował jej chłopaczek o imieniu Rujin czy coś w ten deseń. Shenzhen starał się połaczyć fakty jak mógł i pozostawił wniosek jakoby chłopaka z dziewczyną łączyła silna więź , czy były to więzy krwi czy też tylko albo i aż zażyłą relacja jaka łączyła jego i Kamiyo, to teraz nieistotne. Trzeba było zachować te cenne informacje bo być może przyjdzie z nich kiedyś skorzystać. A patrząc na to co zadziało się na arenie chyba prędzej niż później......
Chcąc równiez podeprzeć się wynikiem starć na arenie, Shenzhen chwycił Kamiyo za prawą dłoń i powołał się na niego przed innymi mówiąc:
- Mój mały przyjaciel dosyć ma na dzisiaj wrażeń, więć pozwólcie, ze zostawię Was tutaj i mam nadzieję zastanę również jutro na trybunach byście mogli również czerpać z tego widowiska...
Oczywisćie Shenzhen miał na myśli siebie. Jeżeli mógł zrobić coś dla tych tutaj zgromadzonych, to z całą pewnością pokazać im jak należy podejmować walkę i jak unikać powodów do odwiedzić tutejszego skrzydłą medycznego.
Następnie porwał Kamiyo ze sobą i razem odeszli z trybuny. Czekał ich jeszcze cały dzień razem, któy postanowili przeznaczyć na to by się lepiej poznać, zjeśc coś ale przede wszystkim dużo się razem śmiać. W końcu śmiech to zdrowie....
[Time skip]
Po całym dniu zabaw i wspólnych spacerów, chłopcy postanowili zaczerpnac snu w tutejszych kwaterach przygotowanych dla uczestników turnieju. Shenzhen czuł się spokojnie wiedząc, że może mieć Kamiyo przy sobie i nic mu się złego nie stanie. Spał jak dziecko a taki sen był niewątpliwie potrzebny przed starciem jakie czekało go następnego dnia. Gdy tylko wstali i zjedli pożywne śniadanie, ruszyli razem prosto na arenę
Kiedy znaleźli się już wewnątrz całej konstryukcji, Shenzhen ponownie kucnął przy chłopaku i powiedział:
- Udaj się teraz na jedną z trybun i obserwuj uważnie. Pamiętaj, ze wrócę do Ciebie, więc niczego się nie obawiaj. Gdyby ktoś Cię zaczepiał lub potrzebowałbyś pomocy... zagwiżdż a natychmiast się zjawię....
Następnie wyprostował się i już w charakterystyczny dla siebie sposób poczochrał jedną dłonią, skrupulatnie ułożoną czuprynę chłopaczka. Następnie poczekał chwilę aż ten odejdzie by odprowadzić go wzrokiem.
Czas pokazać, ze pół śodki przestają mieć znaczenie na drodze do zwycięstwa...czas an drugą rundę.....
z/t Arena
Jakże wenątrz serce zaśmiało się chłopakowi, ponieważ jako jedyny wiedział, ze był to zaledwie promil tego co mógł pokazać i nawet nie chciał sobie wyobrażać zachowania przybyłych gdyby posiadali tą samą wiedzę co on.
Nawet wiecznie wygadany Shins jakby po pierwszej odpowiedzi przygasł i chyba przypomniał sobie rezultat walki jak postanowił wypomnieć Shenzhenowi swoją taktykę... No cóż, tutaj Shenzhen chciał jednak na odchodnę rzucić tylkow jego kierunku:
-Być moze przyjdzie nam porozmawiać w bardziej sprzyjających warunkach po turnieju...
Zostawił resztę w niedopowiedzeniu, ponieważ przy tak licznej gromadzie nie sposób było poruszac jakiegokolwiek tematu.
W tym wszystkim jednak zaniepokoiło go to co stało się potem. Tak wielka ilość obcych, spowodowałą lęk u malucha nad, któym od momentu pojawienia się samuraja w piżamie, sprawował pieczę. Kamiyo najwidoczniej miał problem by odnaleźć się w towarzystwie tych wszystkich kipiących testosteronem młodych chłopców. Shenzhen nie mógł też pozwolić by mały się tutaj rozpłakał. Tak też chciał go wziąc stamtąd nim sytuacja wymknie się spod kontroli i nie będzie w stanie opanować malca.
To wszystko zostało zakłócone przez wrzaski gromadki dzieci, któa również znajdowałą się na trybunie i nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie to, że bardzo namiętnie kibicowali czerwono włosej kobiecie, która mogła być potencjalną przeciwniczką Shenzhena w kolejnej rundzie. Szczególnie mocno i co później potwierdzały dialogi innych dzieciaków, kibicował jej chłopaczek o imieniu Rujin czy coś w ten deseń. Shenzhen starał się połaczyć fakty jak mógł i pozostawił wniosek jakoby chłopaka z dziewczyną łączyła silna więź , czy były to więzy krwi czy też tylko albo i aż zażyłą relacja jaka łączyła jego i Kamiyo, to teraz nieistotne. Trzeba było zachować te cenne informacje bo być może przyjdzie z nich kiedyś skorzystać. A patrząc na to co zadziało się na arenie chyba prędzej niż później......
Chcąc równiez podeprzeć się wynikiem starć na arenie, Shenzhen chwycił Kamiyo za prawą dłoń i powołał się na niego przed innymi mówiąc:
- Mój mały przyjaciel dosyć ma na dzisiaj wrażeń, więć pozwólcie, ze zostawię Was tutaj i mam nadzieję zastanę również jutro na trybunach byście mogli również czerpać z tego widowiska...
Oczywisćie Shenzhen miał na myśli siebie. Jeżeli mógł zrobić coś dla tych tutaj zgromadzonych, to z całą pewnością pokazać im jak należy podejmować walkę i jak unikać powodów do odwiedzić tutejszego skrzydłą medycznego.
Następnie porwał Kamiyo ze sobą i razem odeszli z trybuny. Czekał ich jeszcze cały dzień razem, któy postanowili przeznaczyć na to by się lepiej poznać, zjeśc coś ale przede wszystkim dużo się razem śmiać. W końcu śmiech to zdrowie....
[Time skip]
Po całym dniu zabaw i wspólnych spacerów, chłopcy postanowili zaczerpnac snu w tutejszych kwaterach przygotowanych dla uczestników turnieju. Shenzhen czuł się spokojnie wiedząc, że może mieć Kamiyo przy sobie i nic mu się złego nie stanie. Spał jak dziecko a taki sen był niewątpliwie potrzebny przed starciem jakie czekało go następnego dnia. Gdy tylko wstali i zjedli pożywne śniadanie, ruszyli razem prosto na arenę
Kiedy znaleźli się już wewnątrz całej konstryukcji, Shenzhen ponownie kucnął przy chłopaku i powiedział:
- Udaj się teraz na jedną z trybun i obserwuj uważnie. Pamiętaj, ze wrócę do Ciebie, więc niczego się nie obawiaj. Gdyby ktoś Cię zaczepiał lub potrzebowałbyś pomocy... zagwiżdż a natychmiast się zjawię....
Następnie wyprostował się i już w charakterystyczny dla siebie sposób poczochrał jedną dłonią, skrupulatnie ułożoną czuprynę chłopaczka. Następnie poczekał chwilę aż ten odejdzie by odprowadzić go wzrokiem.
Czas pokazać, ze pół śodki przestają mieć znaczenie na drodze do zwycięstwa...czas an drugą rundę.....
z/t Arena
0 x

- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Trybuna zachodnia
- Czerwonooki szermierz nie spodziewał się takiego ciepłego przyjęcia przez dzieciaki ninja. W końcu z żadnymi tak naprawdę nie miał do czynienia do tej pory. Sam stał się shinobi dość późno, gdy opuszczał swoje rodzinne Ryuzaku no Taki. Tak było, nie zmyślam. Białowłosy chętnie odpowiadał na masę pytań, które zdawały mu się tak bardzo ważne dla tych dzieciaków – to w końcu starsi musieli prowadzić nowe pokolenie, które stało tuż przed nim. Oni będą decydować o dalszych losach tego kontynentu, a czy jemu będzie dane brać w tym udział, jako jeden z nielicznych Jinchuuriki? Może tak – a może sam stanie się jedną wielką katastrofą, uwalniając swoją drapieżną kocicę, przez co sam zginie i stworzy niemożliwe do zignorowania zagrożenie na czyjejś ziemi. Tego jeszcze nie wiedział i nawet nie chciał o tym myśleć. Teraz był zajęty przyjemną konwersacją. W końcu mógł opowiedzieć dziewczynce, której nie znał. Zapytała o potęgę klanu Uchiha, na co tylko się uśmiechnął i kiwnął głową twierdząco, gdy za odpowiedź zabrał się mały Azuma, dumny pełnoprawny członek tego klanu.
- Pewnie, że tak. Jego trójłezkowy Sharingan robił wrażenie! Chyba nie był jednak gotowy na koszty, które za tym się ponosi… - zastanowił się, zaciskając pięść - … Gdybym tylko mógł wziąć udział, wtedy zobaczyłbyś co ‘naprawdę’ potrafi klan Uchiha, mały Azumo!- powiedział to tak pewnie i energicznie jak tylko potrafił. W sumie nie kłamał, był całkiem silny. Nie imał się także walki i stawania w szranki z najsilniejszymi. Mógł ryzykować, posiadał potężne wsparcie i siłę woli. Konsekwentnie krocząc swoją ścieżką, która usłana była trupami, dotarł tu gdzie był teraz. Wtem pojawił się Akarui wraz z Sagisą, matką Ryujina, tego przemiłego malca. Cóż, dostrzegł to znacznie wcześniej, wiedząc, że ktoś się zbliża. To łatwe i przewidywalne. Gdy tylko Akarui zaczął się zbliżać by chwycić go za ramię, białowłosy dojrzał kątem oka położenie dłoni na rękojeści wakizashi. Domyślał się, że to instynkt matki, w końcu ktoś dla niej obcy się zbliżał, ale chyba nie była tak lekkomyślna i pewna siebie? To byłby duży błąd. Pewnie ostatni.
- A więc to jest twoja mama Ryujin, miło mi, już wiele o tobie słyszałem Sagiso, a także gratuluje zwycięstwa! - powiedział, chyląc czoło przed damą, w końcu wychowany był jak należy mimo tego co ujrzał przed chwilą. Nie pierwsza osoba, która pragnęła podnieść na niego ostrze, nie ostatnia na pewno. - Nic specjalnego Rui, moi nowi towarzysze jednak prawie okradli mnie z mieczy… Poszedł do karczmy, chyba zgłodniał. - odpowiedział najspokojniej jak umiał, kciukiem wskazując kierunek odejścia Yamiego. Użycie jego pseudonimy było sprytne. W końcu medyk miał głowę na karku i wiedział, że nigdy nie wiadomo kto jest w pobliżu. Wtem Ryujin się odpalił mówiąc wszystko co zasłyszał, a to mimowolnie powodowało uśmiech u białowłosego. Tuż po słowach, że on również jest Uchiha, czerwonooki włożył ręce do kieszeni i twierdząco kiwnął głową. - Zaraz zacznie się kolejna runda, może w końcu będzie warto skupić się nieco bardziej na tych walkach. Jednak już chyba nie żałuję tego, że nie biorę udziału – powiedział spokojnie do Ruia, miał pewne przemyślenia, które póki co zostawił dla siebie.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


- Sayuri
- Posty: 99
- Rejestracja: 6 gru 2019, o 20:28
- Wiek postaci: 13
- Ranga: Dōkō
- Link do KP: viewtopic.php?f=40&t=7919&p=129861#p129861
- Multikonta: Nikusui
Re: Trybuna zachodnia
Był jeszcze czas, żeby odwiedzać karczmy czy inne tutejsze przybytki. W końcu Yinzin nigdzie nie uciekało, a dzieciaki mogły! Prawda była taka, że taki wojownik jak Kyoushi, wcale niezbyt często miał okazję przebywać z takimi maluchami. W końcu ciągłe misje i inne dorosłe rzeczy go od tego odciągały. A przecież dziecięcą ciekawość też ktoś musiał zaspokajać. No i czy sam fakt tego szerokie uśmiechu i czystego zainteresowania nie wynagradzał wszystko? Oczywiście, że tak!
- Kowale muszą mieć naprawdę masę pomysłów, Kyoushi-san. - mruknęła z przekonaniem i pełną powagą. W końcu na pewno robią dużo mieczy, no nie? To musi być dużo imion, proste! Następnie pokiwała ochoczo głową na znak, że w pełni zgadza się z jego słowami. W końcu nie można było polegać tylko na jednej rzeczy, trzeba było znaleźć jakieś alternatywy, które mogły jakoś zapełnić lukę.
- Ekhem... - odchrząknęła, przybliżając dłoń złożoną w małą piąstkę do ust. - Zrozumiałe. Możliwość walki na różnych dystansach i umiejętne ich wykorzystanie zawsze zwiększa szanse na wygraną. - podsumowała, analizując niejako tę strategię. Cóż, ameryki nie odkryła, no ale była dzieckiem! Takie wnioski musiały jej się nasuwać na myśl to było całkiem naturalne. Jej klan co prawda głównie walczył na bardzo bliski dystans, ale po to rozwijała się też w innych dziedzinach, by móc czasami zachować ten dystans, gdyby zbliżenie nie było wskazane.
Nie trudno było się nie zgodzić z Yukari. I czerwonowłosa wiedziała, że niektórych rzeczy nie powinno się mówić, tak po prostu, z grzeczności. Kwestia wychowania. I Sayuri to odpowiadało, chociaż często pozwalała sobie na nieco więcej, niż powinna. Oczywiście w granicach rozsądku.
- No nie ma mowy, Yukari-chaaaaaan! - zaprotestowała i pokiwała przecząco głową. Nawet pozwoliła sobie na ciche tupnięcie stópką, a co! - Mieszkamy nie tak daleko siebie, więc jeśli twój kolega nie wróci, to wrócisz ze mną i z moimi rodzicami. No chyba nie sądzisz, że puścimy cię samą? Ni-e. Nie, nie. - dodała z pełnym przekonaniem. Może nie znały się zbyt dobrze, w sumie to wcale, ale przecież nie powinna taki kawał podróżować sama! Tak się nie godziło. A przynajmniej Sayuri miałaby towarzystwo w czasie podróży, która wcale krótka nie była.
Sayuri spojrzała na Azumę spod ukosa i uśmiechnęła się krzywo, ale radośnie. Zmrużyła na moment oczy, po czym szturchnęła go delikatnie palcem wskazującym w ramię.
- Na to liczę, Azuma-kun! - powiedziała z zadowoleniem, po czym nieco pochyliła się w jego stronę. - Ja też nie dam ci forów. - dodała i wyszczerzyła się od ucha do ucha, pozwalając sobie na cichy i radosny śmiech. Co do swoich dalszych wypowiedzi, to miał zdecydowaną rację. Twoje Uchiha, z czego dwóch przeszło do kolejnego etapu, a jeden z nich zrezygnował. To naprawdę było coś i była duża szansa, że owa dwójka przejdzie też do następnego etapu. To musiało wbić się w myśl Sayuri, że Uchiha to mocni przeciwnicy.
Jeśli zaś chodzi o kwestię rozwiązywania spraw pokojowo, to jak najbardziej i młoda Hyuuga była za taką postawą. Jednak koledze Yukari kopniak się należał, a przynajmniej dobra reprymenda. Przybyli tu razem, był za nią odpowiedzialny. A co do przybyłych... pojawiła się również i Sagisa, w towarzystwie tego pustynnego medyka, jak to go nazwał Kyoushi, przez co wzbudził w czerwonowłosej ciekawość i chęć zadania paru pytań. Sayuri jednak nie odważyła się powiedzieć ani słowa, bo całą uwagę zebrał właśnie Ryujin, który swojej mamie miał naprawdę wiele, wieeeeele do powiedzenia.
- Gratuluję wygranej, Sagisa-san. To było imponujące. - powiedziała czerwonowłosa, wtrącając się gdzieś w rozmowę dorosłych, tuż po przyjściu kobiety. W końcu poznali się wcześniej i należało wypowiedzieć te słowa. Na twarz dziewczynki wpłynął już tylko delikatny uśmiech, który ewidentnie mówił, że nie zamierza dalej wtrącać się w rozmowy dorosłych.
No tak, nie było już czas na jedzonko, bo kolejne walki już się rozpoczynały. Dopiero co, ale jednak! Każdy odwrócony wzrok to mogła być wielka strata, a do tego przecież nie mogli dopuścić. Poza tym, toczyły się tu dalej ciekawe rozmowy. Trójłezkowy sharingan? To były rzeczy, o których nie słyszała. Być może zrozumiałaby więcej, gdyby miała aktywnego byakugana podczas tamtej walki, no ale... tak mogła jedynie zachować to w pamięci. Nie sądziła w końcu, by ktokolwiek tutaj wyjawił czarno na białym, co to jest i po co służy. Zwłaszcza, że sama unikała odpowiedzi co do umiejętności swojego klanu.
- Kyoushi-san, noooo wiesz cooooooo. - skomentowała przeciągle z rozbawieniem, kiedy mężczyzna wspomniał o tym prawie okradnięciu z mieczy. Oczywiście nie wzięła tego na poważnie, ale spróbowała podchwycić żart. - Teraz będą bardziej pilnowane i tym bardziej nie uda się zwinąć chociaż jednego! - dodała z rozbawieniem, jednak gdzieś tam się trącając w tę rozmowę dorosłych. Ale to było takie małe wtrącenie, nic wielkiego, naprawdę. To aż prosiło się o odezwanie.
Dotyczy: Kyoushi, Yukari, Azumi, Sagisa
- Kowale muszą mieć naprawdę masę pomysłów, Kyoushi-san. - mruknęła z przekonaniem i pełną powagą. W końcu na pewno robią dużo mieczy, no nie? To musi być dużo imion, proste! Następnie pokiwała ochoczo głową na znak, że w pełni zgadza się z jego słowami. W końcu nie można było polegać tylko na jednej rzeczy, trzeba było znaleźć jakieś alternatywy, które mogły jakoś zapełnić lukę.
- Ekhem... - odchrząknęła, przybliżając dłoń złożoną w małą piąstkę do ust. - Zrozumiałe. Możliwość walki na różnych dystansach i umiejętne ich wykorzystanie zawsze zwiększa szanse na wygraną. - podsumowała, analizując niejako tę strategię. Cóż, ameryki nie odkryła, no ale była dzieckiem! Takie wnioski musiały jej się nasuwać na myśl to było całkiem naturalne. Jej klan co prawda głównie walczył na bardzo bliski dystans, ale po to rozwijała się też w innych dziedzinach, by móc czasami zachować ten dystans, gdyby zbliżenie nie było wskazane.
Nie trudno było się nie zgodzić z Yukari. I czerwonowłosa wiedziała, że niektórych rzeczy nie powinno się mówić, tak po prostu, z grzeczności. Kwestia wychowania. I Sayuri to odpowiadało, chociaż często pozwalała sobie na nieco więcej, niż powinna. Oczywiście w granicach rozsądku.
- No nie ma mowy, Yukari-chaaaaaan! - zaprotestowała i pokiwała przecząco głową. Nawet pozwoliła sobie na ciche tupnięcie stópką, a co! - Mieszkamy nie tak daleko siebie, więc jeśli twój kolega nie wróci, to wrócisz ze mną i z moimi rodzicami. No chyba nie sądzisz, że puścimy cię samą? Ni-e. Nie, nie. - dodała z pełnym przekonaniem. Może nie znały się zbyt dobrze, w sumie to wcale, ale przecież nie powinna taki kawał podróżować sama! Tak się nie godziło. A przynajmniej Sayuri miałaby towarzystwo w czasie podróży, która wcale krótka nie była.
Sayuri spojrzała na Azumę spod ukosa i uśmiechnęła się krzywo, ale radośnie. Zmrużyła na moment oczy, po czym szturchnęła go delikatnie palcem wskazującym w ramię.
- Na to liczę, Azuma-kun! - powiedziała z zadowoleniem, po czym nieco pochyliła się w jego stronę. - Ja też nie dam ci forów. - dodała i wyszczerzyła się od ucha do ucha, pozwalając sobie na cichy i radosny śmiech. Co do swoich dalszych wypowiedzi, to miał zdecydowaną rację. Twoje Uchiha, z czego dwóch przeszło do kolejnego etapu, a jeden z nich zrezygnował. To naprawdę było coś i była duża szansa, że owa dwójka przejdzie też do następnego etapu. To musiało wbić się w myśl Sayuri, że Uchiha to mocni przeciwnicy.
Jeśli zaś chodzi o kwestię rozwiązywania spraw pokojowo, to jak najbardziej i młoda Hyuuga była za taką postawą. Jednak koledze Yukari kopniak się należał, a przynajmniej dobra reprymenda. Przybyli tu razem, był za nią odpowiedzialny. A co do przybyłych... pojawiła się również i Sagisa, w towarzystwie tego pustynnego medyka, jak to go nazwał Kyoushi, przez co wzbudził w czerwonowłosej ciekawość i chęć zadania paru pytań. Sayuri jednak nie odważyła się powiedzieć ani słowa, bo całą uwagę zebrał właśnie Ryujin, który swojej mamie miał naprawdę wiele, wieeeeele do powiedzenia.
- Gratuluję wygranej, Sagisa-san. To było imponujące. - powiedziała czerwonowłosa, wtrącając się gdzieś w rozmowę dorosłych, tuż po przyjściu kobiety. W końcu poznali się wcześniej i należało wypowiedzieć te słowa. Na twarz dziewczynki wpłynął już tylko delikatny uśmiech, który ewidentnie mówił, że nie zamierza dalej wtrącać się w rozmowy dorosłych.
No tak, nie było już czas na jedzonko, bo kolejne walki już się rozpoczynały. Dopiero co, ale jednak! Każdy odwrócony wzrok to mogła być wielka strata, a do tego przecież nie mogli dopuścić. Poza tym, toczyły się tu dalej ciekawe rozmowy. Trójłezkowy sharingan? To były rzeczy, o których nie słyszała. Być może zrozumiałaby więcej, gdyby miała aktywnego byakugana podczas tamtej walki, no ale... tak mogła jedynie zachować to w pamięci. Nie sądziła w końcu, by ktokolwiek tutaj wyjawił czarno na białym, co to jest i po co służy. Zwłaszcza, że sama unikała odpowiedzi co do umiejętności swojego klanu.
- Kyoushi-san, noooo wiesz cooooooo. - skomentowała przeciągle z rozbawieniem, kiedy mężczyzna wspomniał o tym prawie okradnięciu z mieczy. Oczywiście nie wzięła tego na poważnie, ale spróbowała podchwycić żart. - Teraz będą bardziej pilnowane i tym bardziej nie uda się zwinąć chociaż jednego! - dodała z rozbawieniem, jednak gdzieś tam się trącając w tę rozmowę dorosłych. Ale to było takie małe wtrącenie, nic wielkiego, naprawdę. To aż prosiło się o odezwanie.
Dotyczy: Kyoushi, Yukari, Azumi, Sagisa
0 x

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości