Zamieszczane są tutaj ważne ogłoszenia dotyczące zarówno spraw organizacyjnych forum, jak i ogłoszenia dotyczących samych graczy. Jeżeli więc Administracja pragnie coś ogłosić, szukacie kogoś do wspólnej rozgrywki albo jeśli chcecie zaznajomić się z aktualnymi konkursami, to to jest najlepsze ku temu miejsce. Ponadto jest to też dział, w którym można skontaktować się z Administracją.
Ario
Martwa postać
Posty: 2603 Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
Wiek postaci: 22
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8554
GG/Discord: Boyos#3562
Post
autor: Ario » 25 sie 2025, o 15:00
Siedziba Władzy, Raigeki, Antai
Lato, Rok 395
Przy stole Shirei-kana siedziała Chino, która opierała się ręką o brodę i trzymając kunai wydrapywała w nim jakieś wzorki. Dookoła niej były porozrzucane wióry, które zdążyła już zeskrobać. Naprzeciwko niej siedział starszy mężczyzna w wyjściowej szacie.
- Chino-dono, nasi informatorzy nie mogą się mylić. Jeżeli Klan Kujaku planuje odwet za zajęte przez naszą ekspansję ziemię, to Pani Kagada i jej zespół są w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nalegam, aby wezwać drugiego seinina i wysłać tam oddział wsparc....
Wywód mężczyzny przerwało potężne uderzenie pięścią w stół. Chino siedziała teraz wyprostowana, patrząc na niego ewidentnie zła.
- Kurwa! - krzyknęła. - Żaden seinin. Ja pójdę. Wezmę kilkunastu ninja i rozwalimy w drobny pył przeciwnika. Tylko, problem jest taki, że jakiś baran w kolorowej szacie nie pozwala mi ruszyć na jebane pole bitwy do mojej przyjaciółki, tak gdzie moje cholerne miejsce! - tak, przytyk był ewidentnie w kierunku siedzącego z nią w pokoju mężczyzny. - Na co komu shirei-kan, który ma siedzieć za biurkiem jak jakaś ciota, co!?
Jej rozmówca cicho westchnęła.
- Chino-dono, technicznie owszem, jesteś shirei-kanem i głową rodu, ale istnieje masa powiązań...nazwijmy to delikatnie politycznych, ale też i wizerunkowych, przez które Twoje udanie się na pole bitwy sprawi, że może nastąpić atak ze strony Ryuzaku...chociaż tego nie podejrzewamy, to musimy być czujni. Poza tym, nie możemy sobie pozwolić na Twoją stratę. Ze względu na Twoją...formę...musisz jeszcze dojść do siebie.
- Już dawno doszłam do siebie! Człowieku, czy Ty rozumiesz, że jak Kagada sama podbije te wschodnie wybrzeże, to potem nie da mi spokoju przez następne pięć czy dziesięć lat?
- Owszem, Chino-dono, rozumiem, jednak musisz być powściągliwa. Jesteś najmłodszą shirei-kan na kontynencie i Twoją największą słabościa jest brak doświadczenia. Każdy przeciwnik zdaje sobie sprawę, że odniosłaś ciężkie rany po ostatniej bitwie i będą starali się Ciebie wywabić. Poza tym, Twój temperament żyje w pełnej zgodzie z naszymi klanowymi wartościami. Jesteś w pełni Kaminari i to oznacza, nie mniej, nie więcej, że będziesz chciała być na wojnie. Nasi przeciwnicy to wykorzystają.
Chino złapała się za twarz i pociągnęła dłońmi, tworząc dość śmieszną minę.
- Jaaasny chujuu...na co mi było to wszystko. - cicho westchnęła. - Po co zostawałam tą shirei-kan, myślałam, że będę mogła wszystko.
- Istotnie, Pani. Możesz wszystko, tylko nie wszystko jest zalecane.
Dziewczyna ponownie złapała kunai i zaczęła nim wyskrobywać jakieś wzroki na biurku. Westchnęła i oparła głowę na dłoni.
- Dobra, to co mogę zrobić.
Na te słowa mężczyzna poprawił się na krześle.
- Cieszę się, że Chino-dono zajmuje tak dojrzałą postawę i możemy przejść do...
Chino jedynie spojrzała na niego pełna złości przestając na chwilę skrobać, a facet momentalnie przyłożył pięść do ust i odchrząknął.
- Wysłałbym 100 zbrojnych. Wystarczy by utrzymać miasto. Pani Kagada jest ostatnią żyjącą spadkobierczynią Sumo Kaminari. Mówi się, że jest równie utalentowana co on. Mój ojciec był jego podwładnym, gdy tamten był jeszcze w randze seinina. Mówił mi, że był tak silny, że mógł zmieniać krajobraz wedle uznania. Miał cios o sile bijuudamy.
Kobieta westchnęła.
- No przecież ja to wiem. Poza tym ja nie po to chciałam iść na front, nooo....dobra, wyślijmy tych 100 zbrojnych.
Mężczyzna poprawił się.
- A po co w takim razie? Myślałem, że Chino-dono szuka walki.
Chino wbiła kunai biurko.
- To też...ale nie tylko po to. - kobieta położyła łokcie na stole i wsadziła głowę w ręce tak, że nie widać było jej twarzy, po czym dodała dużo ciszej. - Chciałam tam iść, gdyby ktoś ją musiał powstrzymać po tym, jak wpadnie w szał bitewny.
Hikagemono - Głębiny, Kinoko no Rakuen, Atarashi
Lato, Rok 395
Nad jednym ze statywów alchemicznych stał ubrany w futra i maskę mężczyzna. Jirou Kujaku, lider klanu Pawia spędzał więcej czasu w głębinach, niż w siedzibie władzy. Dostęp do niego miało tylko kilku zaufanych ludzi, tak samo jak możliwość wejścia do tego pomieszczenia. Gdy drzwi otworzyły się, Jirou właśnie wrzucił coś do fiolki, która wypełniona była różowym płynem. Nagle coś zabulgotało, a ciecz zmieniła kolor na zielony i zaczęła wytwarzać się gesta piana, która wystrzeliła w powietrze. Jirou odskoczył i odruchowo zasłonił się rękoma, jednak nie nastąpił żaden wybuch. Wyprostował się nie zwracając uwagi na to, że ktoś wszedł do środka pomieszczenia. Kimkolwiek jegomość był, również nosił na twarzy maskę, więc trudno było rozpoznać jego wiek. Wiadome było po budowie ciała, że to raczej mężczyzna.
- Fascynujące...naprawdę, fascynujące! - po czym odwrócił się w kierunku nowoprzybyłego. Ten trzymał w ręku zwój. - Coś się stało? Jestem w trakcie eksperymentu.
- Jirou-sama, Lider Soma oczekuje raportu z działań wojennych na półwyspie Atarashi. - ukłonił się, po czym podszedł wręczając zwój. Jirou wziął go i zaczął czytać. Ze względu na jego maskę, nie wiadomo było jaką przybiera minę. Nagle zwinął zwój i oddał go przybyszowi.
- Oczekiwać to sobie może od swoich podwładnych. My, a tym bardziej ja, nie odpowiadamy przed nimi. - odparł po czym odwrócił się do stołu.
- Istotnie, masz rację, ale...klan Kaminari od pewnego czasu prowadzi działania ekspansyjne. Zdążyli już odbić jedną osadę i miasteczko portowe. Póki co ich działania się zatrzymały, ale...to wszystko podobno sprawka seinin i jej drużyny. Chodzą w czterech ninja i odbijają osada po osadzie.
To dużo bardziej zaintrygowało Jirou, bo mężczyzna odwrócił się do mężczyzny.
- Wysłali Seinina? Kaminari Chino poważnie podeszła w takim razie do działań wojennych. Przecież te tereny i tak im się nie przydadzą. Nie da się odwrócić skutków meteorytu.
- Niby tak, tylko...oni chyba o tym nie wiedzą. Na ten moment nie spotkali nikogo silniejszego od nas. Jedynie Kujaku Kiroku umarł w służbie na statku. Według raportu świadków, seinin Kagada Kaminari przebiła mu klatkę piersiową na wylot i wyrwała serce. Tylko, że Kiroku był w randze Kogo...
- Rozumiem... - lider odwrócił się na chwilę i spojrzał na statyw alchemiczny. - Nie chciałem prowadzić wojny z Kaminari, ale nie mogę pozwolić na to, by poszli dalej. Musimy zatrzymać ich tam, gdzie są. Dalej znajdują się już bardziej strategiczne osady.
- Ym...jeszcze jedno. Oddziały Musana na południowym odcinku łapali Kaminari i...bebeszyli ich. Zakładam, że zaczęli działania wojenne po tym jak zobaczyli...to co Musan im zostawił.
Zapadła cisza. Jirou zacisnął pięść.
- To dureń...sprowokował ich? - zapytał, na co mężczyzna jedynie pokiwał głową. - Czyli tego seinina nie mogę wysłać przeciwko...jak ona była? Kagada Kaminari? - dopytał.
- Zgadza się.
- A więc jeżeli nie Musan to...
- Zgadza się, Jirou-sama.
Jirou cicho westchnął, dając wydźwięk świstu przez maskę.
- Ehh...nie chciałem ich ponownie używać ale widzę, że nie mam wyjścia. Wysłanie tam Musana tylko zaogni konflikt. Dobrze, niech będzie, zawezwij do mnie Shirę.
- Ona już tu jest.
- Gdzie?
Mężczyzna pokazał palcem na wejście.
- Za drzwiami.
Drzwi do środka otworzyły się, a do środka weszła blond kobieta z dwoma kucami, w mini kimonie, z dłuższymi zakolanówkami dochodzącymi nawet do ud.
- Cześć szefie, wzywałeś! - powiedziała, zadowolona machając do niego ręką. - A więc jestem.
Jirou patrzył jak kobieta pociesznie zbliża się do niego.
- Masz chodzić w masce jak tu chodzisz, to kwestie bezpieczeństwa.
- Jeny, przecież i tak mi nic nie będzie. - odparła, jednak widząc posturę Jirou, który nie poruszył się nawet milimetr, pokiwała głową i sięgnęła po jedną z nich ze stołu, po czym założyła na głowę. - Zadowolony?
- Tak. Teraz przejdźmy do konkretów. Dużo podsłuchiwałaś?
- Wszystko.
- To czemu nie weszłaś odrazu?
- Bo chciałam, żeby pomysł by przeprowadzić mobilizację wyszedł od Ciebie. Gdybyś mnie zobaczył, zwietrzyłbyś podstęp odrazu.
Jirou patrzył na nią, po czym pokiwał przecząco głową.
- Ty też jesteś w to zamieszany?
- Nigdy w życiu, to Pani Shira wyszła z propozycją. Ja tylko pokornie się do niej zastosowałem.
Nagle zza biurka wyszedł kot. To znaczy, prawie kot, bo miał dwa ogony i 6 nóg. Shira jak tylko go zobaczyła, ruszyła w jego kierunku, zrzucając maskę na bok i ukazując twarz. Doskoczyła do kota i w radości zaczęła go głaskać, na co kot zaczął się do niej łasić.
- Pan Smaczek! Jak tam kochanieńki, pańcia wróciła! Jak się bawisz? Dobrze co? U Jirou-sama jest dobrze, prawda? Karmi Cię? O taak, pokaż brzuszek. - kobieta ewidentnie cieszyła się na widok kota, bo przekazywała mu dużo czułości, a on sam wydawał się odwzajemniać uczucia.
Jirou machnął ręką.
- Dobra, dość. Mam Was już dość. Macie moją zgodę.
Shira jeszcze przez chwilę głaskała kota, po czym wstała i dumnie wyprostowała się. Odwróciła się i zaczęła iść w kierunku wyjścia. Na jej kimonie z tyłu miała wycięcie na plecy, a na nich wytatuowane dwa skrzydła, które wchodziły na jej barki i ramiona.
- Powiedz to. - powiedziała, jakby czekała.
Lider pawiów odwrócił się i podszedł do stołu, po czym się o niego oparł.
- Możesz zwołać Siostry Nocy.
Shira uniosła do góry rękę z zaciśniętą pięścią.
- Siostry znowu zawalczą razem. - odwróciła głowę w jego stronę. - Będziesz z nas dumny.
Jirou odwrócił się do kobiety.
- Zawsze jestem. Dlatego wykorzystuję Was tylko w kluczowych momentach. Pokaż im Shiro, siłę seinin Kujaku i jej oddziału. Jednak nie prowokuj bardziej niż musisz.
Shira mrugnęła do niego okiem, po czym wyszła z pokoju
---
Chino Kaminari - klik
Jirou Kujaku - klik
Shira Kujaku - klik
2 x
Nizan
Posty: 103 Rejestracja: 9 lis 2025, o 10:25
Wiek postaci: 23
Ranga: Akoraito
Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=231394#p231394
GG/Discord: boyos
Post
autor: Nizan » 11 gru 2025, o 15:10
Wybrzeże Terenów za Murem, Południowa Strona
Zima, Rok 395
Na plaży stał wysoki, ponad dwumetrowy Oni. Jego ręka była zgięta w łokciu i tworzyła coś w stylu siedziska, na którym bezpardonowo spoczywała kobieta koło trzydziestki. Miała krótko ostrzyżone białe włosy i mnóstwo pieczęci na sobie. Mimo, że wydawała się być sama, wcale tak nie było. Jej własny oddział Gejsz był gotowy do reakcji w każdej chwili. Jednak pytanie, czy... miał do tego podstawy?
Było już grubo po południu, a ze względu na to, że zima nadchodziła nieubłagalnie, noce nadchodziły dużo szybciej. Śniegu jeszcze nie było, a każdy powiew od strony morza rzucał w stronę kobiety przyjemny, orzeźwiający podmuch. Mimo wszystko, Nori Mateki, seinin klanu Mateki, a także dowódczynia Gejsz, siedziała jakby znudzona. Brodę opierała o dłoń, a trzymając nogę na nodze, bujała jedną z nich w rytm wioseł.
Tak, przed nią, w odległości mniej więcej 100 metrów zacumowało ponad dwadzieścia statków. Nie była w stanie ich zliczyć wszystkich, bo były tak poustawiane, aby zasłaniały siebie nawzajem. Nori jednak miała przeczucie - i to słuszne - że było ich zdecydowanie więcej. Był w tym wszystkim jeden niepasujący element. Łódka. Mała łódka, która płynęła w kierunku brzegu.
Na samym czubku, jak gdyby nigdy nic, stał wyprostowany mężczyzna z założonymi rękami za plecami. Był wyprostowany jak patyk i szeroko uśmiechał się w kierunku oczekującej go kobiety. I o tyle, o ile Nori Mateki wydawała się niezbyt zadowolona tym, że musi tutaj w ogóle być, tak Hinagi Hozuki - Admirał Piątej Floty Cesarza - wręcz przeciwnie. Dopiero gdy łódka zbliżyła się na odległość pięciu metrów od brzegu, a jej dół zaczął szorować po piasku na dnie, mężczyzna wystawił dłoń w kierunku wiosłującego chłopaczka.
- Tutaj wystarczy. - powiedział. Łódka wbiła się w piach i zatrzymała, jednak sam Hinagi nie poruszył się o milimetr.
Lustrowali siebie nawzajem z Nori i mimo, że nikt o tym nie powiedział głośno, oni wiedzieli to doskonale.
Bitwa między nimi już się rozpoczęła.
- Hinagi Hozuki, Admirał Piątej Floty w służbie jego JEDYNEJ Cesarskiej Mości. - chłopak zaakcentował słowo "jedynej", po czym zrobił ukłon w kierunku kobiety na demonie. Jego kimono było ściągnięte z prawego barku, tak by na piersi odsłaniał duży znak "5".
- Spóźniłeś się, Admirale. - powiedziała przeciągle, po czym również poprawiła swoją pozycję na demonie. Oni jednak przypominał bardziej posąg, niż żywą istotę. - Dość blisko podpłynąłeś ze swoją flotą. Ponad dwadzieścia statków. Po co ten pokaz siły? - zapytała kobieta.
Co ciekawe, mężczyzna rozłożył teatralnie ręce na boki.
- Pokaz siły? Broń Cię Panie. To tylko moi przyboczni. - odwrócił się i wskazał dłonią na stojące tam statki. - Jestem bardzo wygodnicki, często lubię zmieniać statki na których sypiam. Poza tym... tutaj nic nie ma, więc po co miałbym Cię straszyć? Zgodnie z zapowiedzią, przychodzę jako posłaniec, nie wojownik.
- Wiem z czym przychodzisz. Nim wypłynąłeś, to już wiedziałam.
Na tą zaczepkę, Hinagi uniósł brew.
- Ajaj, to w takim razie, będę musiał zabić wszystkie kobiety w swojej flocie. No nic, taki los Admirała.
- Skąd wiesz, że donoszą mi kobiety? - zapytała.
- Strzelam. Wywieszę je nagie za statkiem i zobaczę, kiedy zareagujecie. Wtedy rozpoznam, czy któraś z nich szpiegowała. - powiedział, szczerząc się i obserwując reakcję Nori, która była taka sama. Czyli żadna, ewentualnie lekko znudzona. Dopiero po chwili Hinagi wybuchnął śmiechem. - Haha! Żartuję oczywiście! Gdybyś widziała swoją minę! W każdym razie, wiesz, że tak się robiło z wiedźmami? Topiło się je i jak wypłynęły to to wiedźmy, a jak nie wypłynęły... to nie są wiedźmami! Takie były kiedyś metody.
- Naprawdę wysłali tutaj największego przygłupa ze wszystkich Admirałów? - zapytała kobieta.
- Ale nie obrażamy. To ja powinienem być obrażony. - powiedział i... nagle jego aura zmieniła się. Wzrok zwęził się, a usta złaczyły w cienką linie. - Powinienem być powitany z należnym dla Cesarstwa szacunkiem, a Dzicy wystawili mi kobietę na demonie z pochowanymi jak szczury kunoichi po lasach? - wskazał dłonią na pobliski zagajnik. - Jaja sobie robicie? Gdyby nie bezpośrednie polecenie Pani Kiyoko, wyrżnąłbym Was w pień i z negocjacji byłoby tyle. Czemu nie pojawił się żaden Shirei-kan? Czemu jest tutaj tylko jeden seinin i to jeszcze kobieta?
- Shirei-kanowie to określenia Wasze, kontynentalnych. Poza tym, ja na Ciebie zdecydowanie wystarczę. - odparła. - Nie trać więcej mojego czasu, bo inaczej odejdę i zerwę negocjacje.
- Gówno możesz. - powiedział i na te słowa, dopiero Nori uniosła pytająco brew. - Masz mnie tylko przyjąć, a nie decydować o negocjacjach. Wiem więcej niż sobie myślisz. Puszczać kity to możesz tam swoim dziewczynkom, a nie mnie. Zagrajmy więc w otwarte karty. - odparł, po czym cofnął się o krok na łódce. - Admirałowie nie mogą opuścić morza. To jedna z zasad według Kodeksu. Jedynie Pani Kiyoko może opuszczać morze kiedy zechce. Aby Admirał mógł zejść na ląd muszą wydarzyć się dwie rzeczy. - Hinagi uniósł dłoń i dwa wskazujące palce. - Po pierwsze, każdorazowo musi zostać wyrażona zgoda Pani Kiyoko. - zgiął palec, zostawiając drugi. - A po drugie, musi dostać zaproszenie. Tak więc, na ten moment jesteś bezpieczna. Stąd Cię nie sięgnę.
- Istnieje też trzecia opcja. - powiedziała Nori, po czym zamachnęła sie ręką i na jej pierścionku nagle pojawiła się minimalna igła. Kobieta trzymała dłoń tak, jakby miała... zranić się w kciuk. - Jak Admirał zerwie się ze smyczy i ucieknie z młódką od "waszej Pani". Co, tyle słyszy się o "hodowaniu" Admirałów, a wystarczyła jedna dziewczyna, by przeciągnąć jednego na swoją stronę? To te Wasze zasady to chyba tylko dla niektórych obowiązują. Minęło tyle czasu, a Wy nadal go nie złapaliście. - Nori zeskoczyła z demona, po czym ruszyła w kierunku Hinagiego. Zatrzymała się kilka stóp od linii wody. Mieli do siebie pięć, sześć metrów. - Zapraszam Cię do wyjścia z wody.
- Kodari to łajza, rzeczywiście, ale nic nie poradzisz. Zawsze trafi się jeden, co się wyłamie. - odparł, zupełnie nie wzruszony tym, że kobieta jawnie próbowała go sprowokować. - Ale złapię go. Będzie mój.
- Przejdź do rzeczy. Z czym przypływasz?
Hinagi odwrócił się, po czym złapał skrzynkę i rzucił w kierunku Nori. Potem drugą, trzecią i czwartą. Wszystkie wylądowały idealnie obok siebie, a on sam odwrócił z powrotem do Nori i skoczył w jej kierunku. Wylądował przed nią, idealnie stając na palcach. Jednak jego pięty natrafiły na linię wody. Delikatnie chlupnęło. Ewidentnie zdziwiony odwrócił się za siebie, po czym spojrzał ponownie na Nori.
- Naruhodo... - odparł. - A więc tak pogrywasz.
- Co to za skrzynki? - zapytała Nori.
Wtedy jednak Hinagi z całym impetem zamachnął się i przebił dłonią Nori na wylot. Krew trysnęła dookoła, a w dłoni Hinagiego znalazło się serce, które jednym ruchem zgniótł. Tylko, że ciało Nori zamiast upaść na ziemię, zmieniło się w breję, która rozlała się dookoła. Hinagi zamrugał, a na jego ręku nie było śladów krwi. Nie było też zwłok Nori.
Kobieta siedziała na demonie w tej samej pozycji co wcześniej.
- Interesujące. Gdzie popełniłam błąd? - zapytała.
Hinagi cicho westchnął.
- Osoba, która nie jest z Morza, nigdy nie odzwierciedli natury wody. Dla Ciebie woda to woda, dla mnie to życie. Inaczej ją czuje, niż Ty. - powiedział, po czym podrapał się po brodzie. - Ale nie ukrywam, samego momentu rzucenia przez Ciebie genjutsu nie wyłapałem. Jesteś dobra. Ale nie tak dobra, jak... nie ważne.
- Co jest w skrzynkach? - zapytała, ignorując to co mówił do niej Admirał.
- Cesarski Dar. Cztery skrzynki stali kantaiskiej. Czystej stali. - powiedział. - Założona blokada ograniczyła handel stalą z Kantai do minimum. Jedynie wysyłamy część do Kaigan i to w bardzo niekorzystnych dla nich cenach. Kto by pomyślał, że od tej stali są wszyscy tak bardzo uzależnieni. Jeżeli nasze nacje się dogadają, Cesarstwo jest w stanie wysyłać Wam dostawy stali. Czystej, nie tej niepełnej co pływa do Kaigan.
- A w zamian? - zapytała.
- To już nie z Tobą będę rozmawiać. - powiedział. - Dla Ciebie są skrzynki w ramach gestu dobrej woli, że Cesarstwo traktuje Was poważnie.
- Napewno chcesz iść sam? - zapytała kobieta.
- Prowadź. Miejmy to za sobą. - odparł. - Przebywanie daleko od Morza sprawia mi dyskomfort. Nie chcę być poza nim dłużej niż muszę.
Czysta Stal Kantaiska staje się niedostępna dla wszystkich poza Cesarstwem. Na kontynencie pojawia się "brudna" stal kantaiska, pochodząca z odzysku i tego, co Cesarstwo wyhandluje z Kaigan. W związku z tym pojawią się następujące zmiany:
Czysta Stal Kantaiska - Wytrzymałość 160 - do kupienia tylko i wyłącznie w Cesarstwie. Cena wzrasta z 50% do 100% drożej per wyrób
Brudna Stal Kantaiska - Wytrzymałość 140 - do kupienia na kontynencie. W Kaigan cena takiej stali wynosi 200% drożej per wyrób, poza Kaigan 300% drożej per wyrób
Ważne : Wszelkie istniejące przedmioty zostają tak jak były. Zmiana tyczy się tylko NOWYCH zakupowanych przedmiotów lub tych, które będą przetwarzane przez kuźnię. Jeżeli ktoś będzie jednak naprawiał istniejący przedmiot, to musi zastosować w rozliczeniach powyższą mechanike.
---
1 x
Kaito Ishikawa
Posty: 572 Rejestracja: 14 sie 2025, o 11:52
Wiek postaci: 26
Ranga: Dōkō
Widoczny ekwipunek: Tanto Długi łuk Kołczan Lis
Link do KP: viewtopic.php?p=229047#p229047
Aktualna postać: Kaito Ishikawa
Post
autor: Kaito Ishikawa » wczoraj, o 22:13
Post Fabularny
Mikunigaoka, Karmazynowe Szczyty
Wiosna 396 roku
W iosna 396 roku, Mikunigaoka1 , jedyne miejsce na mapie Karmazynowych Szczytów, gdzie wszystkie trzy kraje regionu: Kyūzo, Daishi oraz Sōso, graniczą ze sobą. Górzysty teren wokół wzgórza właściwie uniemożliwiał zasiedlenie się w tym miejscu. Obszar, który na co dzień służył jako główny szlak przemytników, tego dnia był najlepiej strzeżonym miejscem w całych Karmazynowych Szczytach. Każdy klan oraz ród odpowiednio zabezpieczył swój wycinek wzgórza najlepszymi wojownikami, jakimi dysponował. Wśród plejady utalentowanych shinobi znajdowali się między innymi Hyūga Ryūnosuke, Kōseki Akira, Yamanaka Sakura oraz Yen Sammo.
N a szczycie wzgórza spotkać się mieli wyłącznie sami liderzy, z których każdy miał zasiąść przy wcześniej przygotowanym przez swoją delegację stoliku. Kōseki przynieśli mebel wykonany z ciemnego drewna, wzmocniony po bokach metalowymi okuciami. Głowa rodu Hyūga miała zasiąść przy subtelnie wykonanym stoliczku z jasnego drewna, polakierowanym mazidłem dającym efekt półmatu. Szczep Jūgo na własnych plecach przytargał największy ze stolików, surowy i bardzo masywny. Z kolei klan Yamanaka postawił na odmianę hebanu, która w odpowiednim świetle potrafiła zlewać się z cieniem.
L iderzy przybyli z powodu listu, który wyszedł spod ręki jednego z nich. Hyūga Reiko wiosną 395 roku wysłał swoich posłańców z wiadomością, w której pisał, iż jest głęboko zaniepokojony ruchami na świecie, dlatego pragnie spotkać się z najważniejszymi siłami regionu, by ustalić, co myślą i czują inni władcy Karmazynowych Szczytów. Wiadomość była lakoniczna w kluczowych informacjach, nie padły żadne konkrety, jednak wyraźnie wyczuwało się bijącą z niej chęć spotkania. Wszyscy przywódcy niemal natychmiast odpowiedzieli, że przybędą, choć każdy z innego powodu. Yamanaka Arisu pragnęła całkowicie zakopać dawne spory i odbudować relacje z klanem Hyūga, których sojusz trwał przez setki lat. Kōseki Kazuo, obawiając się skutków ostatniego spotkania Arisu i Reiko, zamierzał przypilnować, co tym razem knuje ta dwójka. Akirai Shūsuke, rad z samego faktu dostrzeżenia, pragnął uwagi oraz większych wpływów.
P ierwotnie spotkanie planowane było na lato 395 roku, jednak w międzyczasie pojawiły się liczne zastępy demonów, brutalne działania tajemniczej organizacji Senrankai2 , a także, w okresie zimowym, tajemnicza choroba jednego z liderów. Wydarzenia te doprowadziły do znacznego przesunięcia w czasie spotkania wszystkich ważniejszych przywódców Karmazynowych Szczytów.
K ażdy z liderów posiadał własne powody i motywy, zarówno jawne, jak i skryte, różniące się między sobą, jednak wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z jednego faktu: ewentualne decyzje, które zapadną, mogą zmienić przyszłość znanego im świata.
W czesnym rankiem ze swoich namiotów wyszedł każdy z liderów, zmierzając w stronę wzgórza. Każdemu jeszcze przed rozpoczęciem wzniesienia towarzyszył jego seinin wraz ze służbą. Tak oto, w historycznym momencie dla regionu Karmazynowych Szczytów, w tym samym czasie po wzgórzu Mikunigaoka, z różnych stron świata, wchodzili przywódcy najpotężniejszych grup shinobi.
U samego szczytu zatrzymali się, spojrzeli po sobie, ukłonili się i usiedli do swoich stolików:
A kirai Shūsuke, rudowłosy mężczyzna z zawiązanym bardzo prostym chonmage3 , posiadający poranny zarost, wojownik tuż przed pięćdziesiątką, a dokładniej liczący sobie czterdzieści dziewięć lat. Ubiorem przypominał zwierzę, do którego znający go ludzie lubili go porównywać, a był to niedźwiedź. Nosił ciemno-brązowe kosode4 bez dodatkowych zdobień. Na to założone miał haori5 w kolorze ciemnego antracytu, wykonane z ciężkiego, wręcz opadającego jedwabiu. Na ramionach odstawało szerokie i kanciaste kamishimo6 w tonach przytłumionej zieleni, niemalże pancerne w sylwetce. Shūsuke spętał obi7 mieniące się odcieniem ciemnego złota. Jego dodatkowym zdobieniem był pierścień sygnetowy, umyślnie noszony na palcu wskazującym prawej dłoni.
Z lot dla szczepu Jūgo był niczym spełnione życzenie spadającej gwiazdy, to oni mogli dziś najwięcej ugrać, a właściwie nic nie stracić. Samo zaproszenie na spotkanie uznali już za swój sukces. Jednak Akirai zamierzał ugrać dla siebie tyle, ile będzie to tylko możliwe. Niechętny klanom, lecz bez siły, by przeciwstawić się wszystkim zebranym, zdawał sobie sprawę, że pozostali liderzy nie traktują go na równi, zarówno z powodu jego pochodzenia, jak i faktu, że urósł wraz ze szczepem na tyle, iż musieli go w końcu dostrzec.
K ōseki Kazuo, najstarszy spośród wszystkich tutaj zebranych, sześćdziesięciojednoletni lider. W jego blond włosach można było odnaleźć sporo siwych kosmyków, związanych w chonmage. Jednak nie tylko włosy zostały naruszone przez ząb czasu, twarz nosiła już liczne zmarszczki, oszpecona blizną, która niegdyś nadawała jej uroku. Ubrany był w kosode o nietypowym odcieniu brunatnego grafitu. Na to Kazuo założył haori w kolorze głębokiej czerni, przełamanej brudem stali, o krótkich, ciężkich rękawach. Dodatkowo nosił kamishimo, które składało się z bardzo szerokiego kataginu8 w kolorze ciemnej stali oraz ciężkich hakama9 w odcieniu przydymionego granatu, których szerokie nogawki przypominały zasłony. Przepasany był obi w barwie starego żelaza, pasującym do sygnetu znajdującego się na kciuku prawej dłoni.
R ód Kōseki był osłabiony, podobnie jak jego lider, i tak jak on, lata świetności miał już za sobą. Choć owa słabość nie nabrała jeszcze dramatycznego rozpędu, można było zauważyć, że ruchy szczepu w Daishi stawały się coraz śmielsze, a nawet podkładały chrust pod potencjalną wojnę. Kazuo zjawił się na zlocie z przymusu, a nie z własnej woli. Nie wierzył w szczere i dobre intencje Reiko, uważając, że ten ponownie knuje coś z Yamanaka, co w konsekwencji wyjdzie na złe wszystkim poza nimi. Niezrozumiałym faktem był dla niego również punkt, w którym szczep Jūgo został uznany i zaproszony na zlot, uznawał to za nieśmieszny żart ze strony Reiko.
H yūga Reiko, inicjator spotkania, najwyższy, a zarazem najspokojniejszy ze wszystkich, czterdziestoletni mężczyzna o długich włosach, które tego dnia miał uformowane w chonmage, przez co nie było to tak widoczne. Białe oczy lidera współgrały z czernią jego włosów. Ubrany był w kremowe kosode oraz delikatne haori w tonacji zgaszonego błękitu, wykonane z subtelnego w dotyku jedwabiu. Na to założone miał lekkie hakama w kolorze przydymionego granatu. U pasa zawiązane obi miało ton ciemniejszej wersji haori. Nie nosił żadnej biżuterii, jednak gdy rozsiadł się przy stoliku, przyniesiono mu herbatę, tak jak wszystkim liderom, oraz pergamin z notatkami. Przy brzegu stolika rozłożył białą chusteczkę z dobrego gatunkowo materiału. Jej niezwykłość polegała na tym, że jeden z rogów ozdobiony był kolorowym haftem przedstawiającym karpia koi. Jego białe, czerwone i niebieskie łuski były doskonałym odzwierciedleniem żywej istoty, posiadał nawet charakterystyczne plamki na płetwach i ogonie, zupełnie jak pewien oryginał. Obok karpia wyszyty był również okrągły, zielony liść oraz wspaniały, różowy kwiat lotosu. Mimo niewielkiego rozmiaru szczegóły zostały doskonale zachowane, tworząc piękną całość.
K lan Hyūga był aktualnie jednym z silniejszych rodów, o ile nie najsilniejszym spośród tych zasiadających przy stole. Niemniej jego przewaga nie była przeważająca względem pozostałych. Pod pretekstem wymiany zdań w kwestii dzikich ludów Reiko zgromadził tu wszystkich, by ocenić swoich sąsiadów. Zależało mu na pokoju i współpracy, jego celem była poprawa stosunków z Yamanaka i powrót do relacji sprzed wojny. Dodatkowymi tematami, które chciał poruszyć, były coraz liczniejsze manifestacje straszliwych yōkai oraz coraz śmielej poczynające sobie Senrankai. W swojej historii nie chciał zostać zapamiętany jako lider, za którego rozpętała się wojna, a nie zawiązano żadnego sojuszu. Na tym polu Reiko uważał, że do dnia dzisiejszego jako przywódca ponosi porażkę.
Y amanaka Arisu, czterdziestoletnia, białowłosa kunoichi, ubrana była w ciemnośliwkowe kosode, uchikake10 z grubego jedwabiu w kolorze głębokiej czerni z granatem oraz obi w barwie miedzi. Nosiła krótsze rękawy, wbrew zwyczajom panującym wśród młodych kobiet. Włosy miała zaczesane w marumage11 , ozdobione jednym obsydianowym kanzashi12 . Jej skóra była jasna, a od oczu ku skroniom odchodziła cienka, ciemna linia. Usta nie były w pełni pomalowane kolorem ciemnej śliwki, a stworzona asymetria uniemożliwiała określenie, czy w danym momencie kobieta się uśmiecha.
A ktualna pozycja rodu Yamanaka była równie wysoka jak pozostałych, ani nie przeważała, ani nie słabła. Cel jej przybycia był prosty: przyjęcie wyciągniętej dłoni Hyūga Reiko. Choć po zakończeniu wojny niewiele zrobiono w kierunku zacieśniania więzi i poprawy chłodnych relacji, kobieta zbierała dowody, a właściwie ich brak, świadczące o tym, że atak ze strony głowy Białookich nie był zaplanowany. Co do reszty, towarzyszyła jej chłodna kalkulacja i pozorny sojusz. Pamiętała o zaangażowaniu Kōsekich w ostatniej wojnie, a szczep odmieńców uznawała za silny i skuteczny, jednak rozpatrywała go raczej w kategorii narzędzia aniżeli sojusznika.
G dy wszyscy już zasiedli, a służba wykonała swoje ostatnie powinności, rozpoczęły się narady...
N a twarzy Reiko błąkał się lekki uśmiech. Na chwilę dotknął chusteczki, po czym, wodząc wzrokiem po zebranych, odezwał się:
- "P od tym samym niebem spotykają się dziś przywódcy."... - na moment zamilkł, pozwalając, by cytat wybrzmiał należycie. - ...Dziękuję wam wszystkim za przybycie w to miejsce. Mój list, który wyszedł spod mojej ręki ponad rok temu, nie stracił na aktualności, wręcz przeciwnie, jak sami wiecie, nabrał jeszcze większej mocy. Zaskakujące okazały się wydarzenia, których nikt się nie spodziewał: powrót pradawnych demonów oraz działalność organizacji czyhającej na nasz spokój. Tym bardziej cieszę się, że zebraliśmy się dziś, by omówić wszystkie problemy trapiące Karmazynowe Szczyty. Proponuję, abyśmy przeszli przez tematy w następującej kolejności: yokai, Senrankai oraz dzikie ludy. Czy się zgadzacie?
Wszyscy liderzy pokiwali głowami.
- Czy macie jakieś uwagi? - padło kolejne formalne pytanie z ust Reiko.
Kōseki i Yamanaka pokręcili głowami, jednak Akirai miał coś do dodania:
- Jako ostatni punkt chciałbym poruszyć handel i bezpieczeństwo.
- Ha, dobre sobie! - zakpił Kōseki. -... Wystarczy, że tutaj jesteś, a już chcesz rozmawiać o handlu? Niedorzeczność.
- Kazuo, przyjacielu... - próbował łagodzić Hyuga - ...każdego zebranego tutaj warto wysłuchać, a propozycja Shūsuke nie wydaje się niedorzeczna... Przynajmniej dopóki nie usłyszymy jej istoty.
Najstarszy z shinobi prychnął, ale nie dodał nic więcej. Akirai skinął lekko głową w stronę Reiko, który, widząc brak dalszych głosów, ponownie się odezwał:
- Myślę, że możemy przejść do obrad... - nastąpiła chwila wykalkulowanej pauzy - ...choć jest jedna rzecz, którą chciałbym poruszyć jeszcze zanim zaczniemy.
Białooki zwrócił twarz w stronę kunoichi.
- Yamanaka Arisu. W imieniu klanu Hyūga oświadczam, że nie znaleźliśmy dowodów na to, by twój klan bezpośrednio brał udział w ataku na mój ród. Choć nie jestem w stanie wskazać, kto dokładnie stał za tą zbrodnią, śledztwo jednoznacznie wskazuje, że był to ktoś inny. W związku z powyższym oraz wiedzą, którą i ty nabyłaś dzięki swoim zdolnościom, że również mój klan nie brał udziału w ataku na ród Yamanaka, chciałbym, abyśmy zapomnieli o zarzewiu konfliktu. Nie chcę zapominać o poległych związanych z tamtymi wydarzeniami, dlatego z mojego rozkazu w wiosce Shiro-Iwa powstanie pomnik upamiętniający zabitych, zarówno z klanu Hyūga, jak i Yamanaka. Nie chciałbym, aby potraktowano to jako pusty gest, dlatego wraz z nim proponuję powrót do dawnego układu sprzed jedenastu lat, sprzed rozpoczęcia wojny.
Skończył, wywołując konsternację wśród zebranych. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw, może poza Arisu, która jedynie udała lekkie zaskoczenie.
- Hahahaha... - zaśmiała się kobieta, zyskując tym chwilę czasu. -... Potrafisz zaskakiwać. Chyba nie chcesz nam wszystkim powiedzieć, że po to nas tu zebrałeś... - kpiący uśmiech pojawił się na jej twarzy - ...przyznając się do błędu. Wielkiego błędu. Mówisz o zacieśnianiu więzów, o powrocie... Czyżbyś się starzał, Reiko?
Zadała pytanie, nie oczekując odpowiedzi, i mówiła dalej:
- Nie oczekuj, że dam ci odpowiedź tu i teraz. Jednak muszę przyznać jedno: klan Hyūga nie brał udziału w napadzie na nasz posterunek.
Arisu cieszyła się, że temat dawnych zatargów został poruszony, jednak nie chcąc okazać ani oczekiwania na taki rozwój wydarzeń, ani słabości swego rodu, zachowywała daleko idącą rezerwę.
- Zaraz popłaczę się ze szczęścia... - wtrącił Kazuo. -... To był twój główny powód tego spotkania? Zrobić przede mną teatr, jaki to jesteś wspaniały i chętny do pokoju? Idźmy dalej, bo zaraz będę świadkiem, jak piszesz listy miłosne do Yamanaka. Yokai. Co z nimi?
Zażenowany, grubą kreską próbował odciąć wystąpienie Reiko od kolejnego tematu, który sam chciał poruszyć.
A risu i Reiko spojrzeli na siebie. Nie padło ani jedno słowo, lecz widać było, że pomiędzy nimi zawiązała się nić porozumienia. Reiko chrząknął, szukając odpowiedniego wstępu do kolejnego punktu obrad, jednak nie było mu dane go wygłosić.
- Co z nimi? - powtórzył kpiąco Akirai. Spojrzał po wszystkich i rzekł -... Połączmy to od razu z tematem Senrankai. Będzie łatwiej, żebyście z Yamanakami nie udawali dłużej zaskoczonych. Kogo Kōseki Shinichiro, Kogo Kōseki Joichi, Seinnin Yamanaka Gadou, polegli w walce z nimi. Nie zapomniałem o jakimś "TOP 5" z klanów?
- Dodałabym Kogo Kanadę Mikę z twojego szczepu... - wtrąciła Arisu złośliwie. -... Czy to nie ona trzymała cię za jaja?
- Drugorzędny wojownik... - odparł spokojnie Akirai. -... Jednak skoro rzucasz na mnie światło, to dodam, że w przeciwieństwie do was przybyłem z kolejnym Seinninem, Urumi Sasame, a Yen Sammo wciąż przecina góry swoim zanbatō13 . Co więcej, w przeciwieństwie do was, wielkie klany, zneutralizowaliśmy magazyn Senrankai, pojmaliśmy jednego z ich wyższych rangą wojowników, a nawet... po drodze tutaj zmierzyliśmy się z ich przywódcą, Yami-ō14 .
- Po pierwsze, zacznij po randze doko dawać rangę akoraito, bo inaczej pogubimy się w twoim rozumieniu siły... - zaatakował Kazuo. -... Po drugie, nie zapominaj, kto ile ma ziemi i wojska. Ilu masz tam tych pizdryków? Trzydziestu? Czterdziestu? I jak rozumiem, skoro zmierzyliście się z ich szefem, o ile to prawda, to właśnie zmarnowałeś najlepszą okazję, by go zlikwidować. Świetnie, gratuluję szczepikowi, wykazaliście się.
Akirai chciał odpowiedzieć, jednak Arisu wykorzystała okazję:
- Gadou zginął z ręki dwunastometrowego kościotrupa, który co chwila regenerował się w walce. Podejrzewam, że twój szczep, Akirai, padłby po pierwszej potyczce. Zresztą teraz muszą się z nim mierzyć Hyūga, dopiero co przekroczył ich granicę. Powodzenia, Reiko.
- Sentoki rodu Hyūga, kapitan Saigo no Hikari, dowódca KŌGAN15 , naszej specjalnej jednostki do zwalczania yokai, Hyūga Zakata zniszczył go. Straty: jeden akoraito - odparł Reiko.
Arisu udała, że informacja nie zrobiła na niej wrażenia.
- Na pomniku wyryj proszę podziękowania dla Gadou. Musiał go w takim razie solidnie uszkodzić.
Białooki uśmiechnął się na moment, unosząc dłonie w uspokajającym geście.
- Jak sami słyszycie, mamy w regionie dwa poważne problemy i musimy im jakoś zaradzić. Proponuję połączyć siły.
- Bezpieczeństwo... - wtrącił Akirai. -... Właśnie o tym chciałem porozmawiać.
- Hahaha! Reiko, naprawdę sądzisz, że wezmę w tym udział? - Kōseki nie krył oburzenia. - ...Zapraszasz tu tę przybłędę, który stawia się mi w moim kraju, a teraz chcesz, żebym pilnował jego tyłka? Próbujesz wywołać wojnę? Na tym ci zależy?
- A nie chciałbyś, żeby ten szczekający piesek połamał kły na naszych przeciwnikach? - dorzuciła Arisu. - ...Toż to byłaby gratka.
- Nie o to chodziło, Arisu, ale dziękuję za chęci... - odpowiedział spokojnie Reiko. -... Kazuo, nie zależy mi na wojnie. Wręcz przeciwnie. Chcę zjednoczyć region, byśmy działali razem, pomagali sobie i wspólnie zwalczali zagrożenia. Udowodniono już, że osobno wypadamy blado. Pamiętasz, jak byłeś mediatorem w sporze między mną a Arisu? Wspomniałeś wtedy, że żadne z nas nie sprosta dwóm przeciwnikom naraz, jeśli ty dołączysz do jednej ze stron. Powiedz mi szczerze, przyjacielu, myślisz, że dasz radę trzem?
- Reiko, naprawdę się starzejesz... - oburzyła się Arisu. -... Przypomnij mi, kiedy pozwoliłam ci sterować moim klanem? Nie zapominaj się... - Po czym zwróciła się do Kōsekiego. -... Choć humor mu dopisuje, ma rację. Musimy pozbyć się problemów. Potrzebujemy też ciebie, Kazuo. Zawsze zależało ci na dobru twoich ludzi, pomożesz im tą decyzją.
K azuo zazgrzytał zębami. Zrozumiał, że w imię pokoju Reiko jest gotów poświęcić nawet jego. Wiedział też, że Arisu mu nie pomoże, jedenaście lat temu to on nie pozwolił jej wygrać, teraz ona nie zamierzała pomóc jemu. Mimo to nie zamierzał oddać wszystkiego bez walki.
- Zapominasz, że jesteś słaby. Najsłabszy z nas wszystkich - powiedział z wyraźną satysfakcją.
- Dlatego jest ze mną Ryuunosuke. - odparł Reiko
Arisu i Kazuo zbledli.
- Bóg rodu Hyūga zstąpił z niebios ? - zakpił niepewnie Kōseki.
- Jak chcesz, mogę go poprosić, byś zapytał go o to sam - odparł Reiko spokojnie, niemal życzliwie.
- Nie... nie trzeba... - Kazuo uniósł dłoń. Walczył ze sobą chwilę, po czym warknął -... Niech będzie. Jestem skłonny wysłuchać i ewentualnie przystać na rozsądne warunki. Słyszysz, Reiko? Rozsądne. Inaczej idź w cholerę i przyprowadź tego, przed którym sam się trzęsiesz.
H yūga odpowiedział jedynie delikatnym uśmiechem. Wypił herbatę, rozkoszując się nią przez kilka, może kilkanaście sekund. Napełnił czarkę ponownie, pogładził karpia na chusteczce i odezwał się, licząc, że pozostali zdążyli ochłonąć:
- Oczywiście, Kazuo, będą to rozsądne warunki i właściwie nic cię nie będą kosztowały. Proponuję układ oparty na dzieleniu się wiedzą: zarówno o Senrankai, jak i o yokai. Pierwsi wodzą nas za nos, o drugich zaś nie wiemy niemal nic, poza tym, co wyczytamy w starych księgach, po których lekturze człowiek zaczyna się zastanawiać, czy nie pomylił ich z bajkami dla dzieci. Nie przekreślałbym również otwartości we współpracy. W geście dobrej woli nasi ludzie powinni móc działać razem.
- Proponujesz nam wysyłać swoich wojowników, by walczyli w naszych sprawach? Jedzenie też dostarczysz? - zapytała kąśliwie Arisu.
- Yokai jest coraz więcej i są coraz potężniejsze. Wciąż wolę mieć Yamanaka przy swojej granicy niż krwiożercze demony - odparł Reiko bez emocji.
- Dobra, dobra... - wtrącił się Kazuo. - ...Na coś takiego mogę się zgodzić. Pamiętaj jednak, że masz u mnie dług, Reiko.
Widząc ogólną zgodę, Reiko wziął kolejny łyk herbaty i przeszedł do następnego punktu obrad:
- Kolejna kwestia, dzikie ludy, walczące coraz głębiej na kontynencie. Ostatni rok pokazuje, że ich ekspansja wyhamowała, a ich zwycięstwa są równoważone sukcesami shinobi kontynentu. Ich obecność w naszym regionie wciąż jest odległym, lecz realnym zagrożeniem. Chciałbym, aby w chwili, gdy front dotrze do naszych granic, Karmazynowe Szczyty wystawiły wspólną armię.
Zapadła cisza.
- Ha! Co za mrzonki! - parsknął Kazuo. -...Dzikie ludy? A kto to w ogóle jest? Naprawdę, Reiko, aż tak nudzisz się w Shiro-Iwa? Z raportów wynika, że granica jest względnie ustalona i przesuwa się raz w jedną, raz w drugą stronę. To przeciąganie liny, które w końcu się zatrzyma. Poza tym już zgodziłem się na dzielenie informacjami i ewentualny wspólny udział w likwidacji jednego zagrożenia. Nie mam zamiaru walczyć ze szczepikiem ramię w ramię.
Kazuo nie zamierzał zgadzać się na wszystko, co proponował Reiko. Sprawa dzikich ludów była mu nie na rękę, to Kyūzo i ewentualnie Soso mieli stanąć z nimi twarzą w twarz jako pierwsi. To był ich problem, nie jego.
- Również uważam, że to nie pora ani czas... - poparła go Arisu. -...Likwidujmy zagrożenia pojedynczo i nie twórzmy nowych. Zgadzam się z Kazuo.
Yamanaka i Kōseki spojrzeli na siebie i kiwnęli głowami. Akirai parsknął śmiechem.
- Choć zgadzam się, że zagrożenie jest w tej chwili nierealne, mój szczep nie będzie chował się pod pierzyną. Gdy nadejdzie czas, staniemy z wami ramię w ramię.
- Sugerujesz, że się boję? - zapytał Kazuo groźnie.
Akirai już miał odpowiedzieć, lecz Reiko przerwał gestem.
- Mamy rozmawiać i pertraktować. Proszę o spokój. Kazuo... bardzo cię proszę, stary przyjacielu.
Kazuo spojrzał gniewnie na Shūsuke, potem na Reiko.
- Uspokój go, bo to się dla niego źle skończy.
Groźba zmieniła atmosferę spotkania. Lider szczepu chciał coś dodać, lecz spojrzenie białookiego wystarczyło, by go powstrzymać.
W iatr delikatnie musnął wzgórze, lecz skupieni na rozmowach władcy nie zwracali uwagi ani na budzącą się do życia wiosnę, ani na słońce ogrzewające im plecy. Rozmowy powoli dobiegały końca, pozostała jeszcze jedna kwestia.
- Handel i bezpieczeństwo. O bezpieczeństwie mówiliśmy już wcześniej, nie ma więc potrzeby się powtarzać. Jeśli zaś chodzi o handel, chciałbym, aby mój szczep miał swoje miejsce w waszych osadach. Aby moi kupcy byli tam mile widziani i mogli przewozić towary bez ceł, tak jak odbywa się to pomiędzy wami. Skoro chcecie dzielić się z nami wiedzą i siłą, uczciwym będzie zrobić to samo w kwestii wymiany dóbr.
- Hahaha! - zaśmiał się Kazuo. - Widzisz, Reiko? Tak kończy się zapraszanie szczepiku na obrady.
Jego uśmiech był przesycony politowaniem.
Reiko analizował propozycję. Wiedział, do czego Akirai zmierza i co chce osiągnąć. Po chwili odpowiedział:
- Na ten moment mogę przystać na wytyczenie wam stoisk w mojej osadzie. W geście dobrej woli, z redukcją cła o dziesięć procent.
- Trzydzieści procent - rzucił Akirai.
- Trzydzieści, jeśli się wykażecie. Uznaję siłę twojego szczepu i widzę jego rosnący wpływ na region, lecz tylko tyle mogę teraz zaoferować.
Rudowłosy przyglądał się Reiko uważnie. Przez moment rozważał dalsze targi, lecz ostatecznie uznał ofertę za dobrą. Bardzo dobrą.
- Ja mogę zgodzić się na wytyczenie miejsca dla twoich kupców... - dodała Arisu -... ale na próbę. Jeśli zaczniecie sprowadzać byle jakie towary zlepione z patyków, wylądujecie tam, gdzie reszta hochsztaplerów, daleko za główną bramą.
- Nie mam ci nic do zaoferowania - uciął Kazuo.
- Na początek musi wystarczyć - podsumował zadowolony Akirai.
N ajważniejsze rozmowy w Karmazynowych Szczytach właśnie dobiegły końca.
P o białookim było widać, że jest zadowolony z tego, jak potoczyły się główne dyskusje. Nie chciał jednak, aby inni dostrzegli triumf wymalowany na jego twarzy, dlatego skrył ją częściowo za czarką oraz dłonią, która nie tylko dzierżyła naczynie, ale i zasłaniała fragment oblicza w chwili, gdy pił jeszcze ciepłą herbatę. Arisu oraz Shūsuke również dopisywały dobre nastroje, jedynie Kazuo wyglądał na lekko skwaszonego, dla niego te obrady nie były niczym dobrym. Pozostali musieli liczyć się z tym, że Kōseki wróci do swojej wioski i tam będzie dalej snuł plany, jak im się przeciwstawić.
L ider rodu Hyūga miał na tyle dobry humor, że wyszedł z inicjatywą:
- W tym gronie spotykamy się pierwszy raz. Po raz pierwszy od wielu lat mamy możliwość zebrać się w jednym miejscu, dlatego uważam, że dobrym pomysłem byłoby urządzić wspólny wieczór dla naszych ludzi. Jako przypieczętowanie dobrych intencji oraz obietnica współpracy, zacznijmy dziś bawić się w najlepsze, aż do białego rana.
W szyscy spojrzeli po sobie z zaskoczeniem.
- Jak to planujesz zorganizować? - zapytał zaintrygowanym tonem Akirai.
- Wszystko przygotuję. Zaraz poślę ludzi po najpotrzebniejsze rzeczy, a wieczorem nasi ludzie mogliby zebrać się tuż u podnóża Mikunigaoki. - odpowiedział szybko Reiko
- Moi ludzie również mogliby coś ze sobą przynieść - dorzuciła Arisu.
- Ja wracam do siebie. Jak chcecie, to świętujcie - przerwał brutalnie Kazuo.
O brady dobiegły końca, a trzech z czterech przedstawicieli umówiło się na wieczorne świętowanie, wspólne położenie podwalin pod coś, co w przyszłości mogło okazać się trwalsze i wytrzymalsze niż stuletni dąb. Lecz czy mieszkańcom Karmazynowych Szczytów dane będzie żyć w czasach wspólnoty i pokoju? Czy ród Kōseki puści płazem dzisiejsze spotkanie? Czy Akirai nie przesadzi w swej chciwości? Czy Arisu nie okaże się zbyt słaba? A może Reiko zostanie zaślepiony wizją pokoju?
O dpowiedzi znajdowały się w przyszłości, tej dalszej i tej bliższej. Teraz jednak nadszedł koniec rozważań.
Teraz nadszedł czas zabawy. Nadchodząca noc miała zapisać się w pamięci Karmazynowych Szczytów jako moment ciszy między wydarzeniami, których znaczenie dopiero miało się ujawnić.
KONIEC KAMPANII: ZLOT CZTERECH
WYSTĘPUJĄCE POSTACIE
Akirai Shūsuke [Lider Szczepu Jūgo] - KLIK
Kōseki Kazuo [Lider Klanu Kōseki] - KLIK
Hyūga Reiko [Lider Klanu Hyūga] - KLIK
Yamanaka Arisu [Lider Klanu Yamanaka] - KLIK
Hyūga Ryuunosuke [Seinin Klanu Hyūga] - KLIK
Kōseki Akira [Seinin Klanu Kōseki] - KLIK
Yen Sammo [Seinin Szczepu Jūgo] - KLIK
Yamanaka Sakura [Seinin Klanu Yamanaka] - KLIK
SŁOWNICZEK
1 Mikunigaoka - (三国ヶ丘) - Wzgórze Trzech Krain
2 Senrankai - (戦乱会) - Stowarzyszenie Wojennego Chaosu
3 Chonmage - (丁髷) - Rodzaj tradycyjnej japońskiej fryzury z kokiem
4 Kosode - (小袖) - Japoński strój, przodek współczesnego kimona
5 Haori - (羽織) - Część japońskiego ubioru formalnego o charakterze luźnego, krótkiego pół-płaszcza lub żakietu
6 Kamishimo - (直垂) - Tradycyjny japoński strój
7 Obi - (帯) - Wspólna nazwa pasów i szarf służących do przepasywania tradycyjnych japońskich kimon
8 Kataginu - (肩衣) - Tradycyjna japońska, bezrękawnikowa kamizelka
9 Hakama - (袴) - Spodnie, element tradycyjnego stroju japońskiego
10 Uchikake - (打掛) - Kobiecym płaszcz ceremonialny
11 Marumage - (丸髷) - Tradycyjna japońska kobieca fryzura
12 Kanzashi - (簪) - Japońska ozdobna szpila do włosów, noszona przez kobiety
13 Zanbatō - (斬馬刀) - Legendarny japoński lub chiński miecz
14 Yami-ō - (闇王) - Król Ciemności
15 KŌGAN - (光眼) - Oko Światła, choć jest kilka skrótów, mniej oficjalnych, jak:
KŌGAN - Karmazynowe Oko Gromiące Anomalię Nieczystych
KŌGAN - Klasyczne Odgłosy Gongów Akustycznych Ninpo
PODSUMOWANIE
Gracze biorący udział w finale wydarzenia, znajdujący w jednej z lokalizacji Mikunigaoka przejdą do lokacji z dedykowanych postów.
Dziękuję uczestniką zlecenia specjalnego za wspólną zabawę, dla graczy którzy uczestniczyli mam następujące nagrody
- Możliwość odebrania odznaki za ukończenie wydarzenia Zlotu Czterech - Odznaki
- Specjalny Kunai
oraz PH i Ryo w zależności od wkładu w wydarzenie
Gracze:
- Atari 20 PH i 400 Ryo
- Minari 50 PH i 1000 Ryo
- Sasame 30 PH i 600 Ryo
- Sayuri 20 PH i 400 Ryo
- Yukari 30 PH i 600 Ryo
- Zakata 50 PH i 1000 Ryo
oraz PH i Ryo dla MG w zależności od wkładu w wydarzenie
MG:
- Zakata 30 PH i 600 Ryo
W raz z końcem kampanii/zlecenia specjalnego zlot czterech startują dwa nowe zlecenia specjalne
1. Senrankai
2. Yokai - Karmazynowe Szczyty
STATYSTYKI
Ukończone misje
S - 2
A - 0
B - 1
C - 1
D - 10
1C 1B 1S Zakata
1S Sasame
6D Minari
2D Yukari
1D Sayuri
1D Atari
Przeprowadzone fabuły
30 postów - Choroba Reiko - Minari
20 postów - Badanie na Yokai - Minari & Zakata
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości