Jest to najmniejsza prowincja na terenie Karmazynowych Szczytów, znajduje się w niej średnia pod względem wielkości, lecz dobrze prosperująca osada z siedzibą Rodu Yamanaka . Terytorium prowincji w większości pokryte jest górami i pagórkami, obfitującymi w różnorakiej głębokości jaskinie. Flora składa się głównie z traw i wysokich drzew iglastych, z nielicznymi odmianami wysokogórskich drzew liściastych i mchów. Soso posiada również dostęp do morza, co pozwoliło mieszkańcom rozwinąć rybołówstwo i przemysł morski.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3431 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 3 lis 2018, o 23:01
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Ansatsu no ki "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=w_w05Ta ... CcLtu4uL_W [/youtube]
Początkowe rozeznanie po pomieszczeniu nie należało do prostych, nie widziała w ciemności. Nie posiadała zdolności pozwalających rozświetlić ten mroczny pokój, od czego jednak były świeczki? Szukała, szukała aż znalazła zarówno świeczki jak i coś co pozwoliło je jej rozpalić. Odetchnęła wtedy z ulgą bowiem pozostać w takiej ciemności, samotnie z rannym to nic przyjemnego, poza tym. Nie chciałaby się o coś potknąć i skręcić sobie delikatnego karku. Przy ogniu świecy można było zacząć na poważnie rozglądać się po pomieszczeniach. Wpierw, rozkład pomieszczeń. Wydawało się, że miejsce było wystarczająco duże dla więcej niż jednej osoby, wszystko to sprawiło, że zaczęła się rozglądać za rzeczami kogoś jeszcze. Nie szukała jeszcze dla siebie miejsca, było na to dużo za wcześnie. Wnioski były jasne, albo mieszkał tutaj dłużej niż zasłyszane trzy dni, lub miał zostać na dłużej... Informacje pozyskane później świadczą jednak, że i mieszkał tutaj wcześniej i miał zostać na dłużej co świadczy zarazem, że mógł zostawić część rzeczy wcześniej. Dodatkowo wszystko, miała rację, że będzie najlepszym źródłem informacji...Przyjrzała się mapom które leżały na stole, przyjrzała się znajdującym tam iksom które leżały na niej jak niezbyt pasujące puzzle do układanki, znaki które były proste i mówiły co trzeba tylko tym wybranym którzy dostąpili tajemnej wiedzy. Zastanawiała się czym one mogą być. Przytknęła palec do jednego z iksów i przesuwała po okolicy przypatrując się jej. Od razu zerknęła na mapę okolicy szukając na niej też jakiś znaków, mimo to, czy znalazła czy nie wiedziała, że będzie przydatna.
- Czym jesteście... Hmm, to mapa prowincji... Prawdopodobnie nasze posterunki... Ta mapa nie może trafić w czyjeś ręce, trzeba będzie ją gdzieś schować. - Oblizała lekko językiem górną wargę, jedynie jej fragment, odruchowo wypuszczając z siebie w tej chwili powietrze. Miała przed sobą coś bardzo ważnego, coś co trzeba było chronić.
- Mogą to być też inne miejsca przez niego oznaczone, jest tutaj trochę, może... Notował spotkania z bandytami, miejsca gdzie ich widziano albo... Coś gorszego - Zmarszczyła brwi odskakując od mapy, musiała ją teraz zostawić i przejrzeć resztę rzeczy. Szuflada biurka skrywała mieszek z pieniędzmi, to jego pieniądze.
- To jego... Nie będę ruszała - Stwierdziła po zajrzeniu do środka. Nie okradłaby kolegi, nie upadła tak nisko. Nie była jedną z tych którzy wykorzystają wszystkie okazje jakie tylko się nadarzą, przez chwilę ją kusiło, przecież nie był przytomny, mogła zrzucić to na tłum. Nie, nie mogła. Wszystko to zwiastowało o jednym, że rzeczywiście byli tutaj bezpieczni skoro to wszystko leżało sobie tutaj od tak i nikt jeszcze tego nie zwędził.
- Jeden list... Drugi list... Nie, to nic o mnie ani dla mnie... Dlaczego nigdy nic do mnie nie napisał... Ja w sumie też - Posmutniała bowiem poczuła, że ich drużyna już dawno przestała nią być a oni stali się po prostu ninja w służbie klanowi, nieznajomi sobie, dawni współpracownicy. Zimno, ale tak to odczuła, też wydawała się winna jednak jak napisać do kogoś takiego jak Orito? Kondolencje... Listy traktowane o zmarłych miały to do siebie, że przyciągały wzrok. Trudno nie spojrzeć, chociażby z ciekawości. Nie mogła się powstrzymać, nawet jeśli nie znała to szukała w ich treści osoby która zmarła. To było jak fatum... Kondolencje... To złe słowa jednak teraz przypominając sobie to czego doświadczyła wszystko to obrało bardziej krzywe zwierciadło niż myślała... Albo to była przyszłość, przyszłość której nie chciała zobaczyć bowiem jak to jest z tym losem i przeznaczeniem, czy możemy je zmienić i zapobiec mu naszymi działaniami? Ile razy było tak, że ktoś próbując mu zapobiec właśnie do niego doprowadził.
- Obóz ósmy... To musi być jeden z naszych... - Stwierdziła, pewnie Orito znał numerację iksów albo od której strony je liczyć. Lecz jeśli je liczyć to pewnie od lewej, nie od prawej.
- Wygląda na to, że przenosili go... Czy był aż tak dobry? - Kim była tajemnicza Riri, jego przyjaciółką? Partnerką z nowego oddziału czy może kochanką? Nie spodziewała się, że będzie wymieniał z ludźmi listy, on? Ten sam Orito? Książki jakie miał wydawały się zwykłe.... Medycyna... Sztuki shinobi, lubił przypominać sobie podstawowe informacje. Nie sprawdzała zbyt dokładnie, przeleciała ja szybko strona po stronie od lewej do prawej sprawdzając czy nie ma czegoś w środku. Przynajmniej tą o psychologii. Później magiczne opukiwanie podłogi, czuła, że Orito miał jakiś plan, musiał mieć, nie był typem osoby która by go nigdy nie miała, w przeciwieństwie do niej nie musiał przewidywać zbyt dużo, on to po prostu wiedział, ona zakładała wiele rzeczy, " może, może tak a może jednak nie ". Tym razem chyba jednak i on się przeliczył. Nie mniej jednak pod deseczką znalazła nie lichę skarby. Pieniądze... Pewnie na czarną godzinę, również nie ruszała, oczywiście zajrzała do worka ale to tyle, później słoik z pigułkami. Również nie ruszała, przynajmniej nie w tej chwili, dobrze wiedzieć, że są i mogą się przydać.
- Wygląda na to, że znalazłam naszą bazę wypadową - Lekko się uśmiechnęła bowiem właśnie ten pokój skrywał w sobie więcej sekretów niż jej dom w Saimin. Koperta pełna rozkazów. Czy powinna czytać cudze rozkazy? Może i nie powinna, mimo to musiała skoro została dołączona do tego zadania. Musiała zacząć od początku.
- Co my tutaj mamy - Dostrzegła pierwszy rozkaz, ten wydany jeszcze przed wojną, zrobiła wielkie oczy które nagle zatrzęsły się a jej tęczówki pomniejszyły.
- C-co to jest... Datuje się go na przed wojną... Orito jest szpiegiem? To my wywołaliśmy tą wojnę? Spodziewaliśmy się jej? Czyje to jest? Nic nie rozumiem... To mogą być też nie jego rozkazy... - Czyje rzeczywiście one były? Szybko po przewertowaniu kolejnych potwierdziły się jej przypuszczenia, to rozkazy do Orito, on był szpiegiem.
- To by oznaczało, że był w Kyuzo przed wojną... Ciekawe jak przebiegła jego misja - Ukradkiem spojrzała w kierunku chłopaka z drobnym uśmiechem na twarzy, niezbyt dla niej częstym.
- Zrealizował swoje marzenia, stał się silny skoro otrzymywał takie rozkazy... A ja? Co ja tutaj robię... - Powróciła do przeglądania dalszych rozkazów i doszła do pewnego wniosku.
- Dlaczego to wszystko tutaj jest? Nie powinno zostać spalone? To by oznaczało, że będę mieć kłopoty jak ktoś się dowie... - Przeszło przez jej myśl to, że znowu na własne życzenie chciała wiedzieć za dużo i wdepnęła w coś dużego. Dalsze rozkazy traktowały o ciągłych przenosinach oraz powrotach z czego ostatni, pewnie z przed kilku dni zmuszał go do powrotu w to miejsce. Tak samo wcześniej pojawił się rozkaz o klanie Hyuga który pojawił się w okolicy co sprawiło, że w jej głowie pojawiła się teoria.
- A co jeśli rzeczywiście on spalił te plony by odstraszyć Hyuga albo nie dopuścić by je zdobyli? Dobrze... Zadbajmy o kolejność - Powiedziała i wzięła z biurka jakiś zwój i postarała się ułożyć chronologię wydarzeń wszystkich tych rozkazów, dodając do tego puste dni i przesunięcia pomiędzy datami na rozkazach by mieć jasność co kiedy się stało.
- Muszę utrzymać to w tajemnicy i przednim... To są... Nie powinnam tego widzieć, a co jeśli... - Doszła do niej drobna myśl a co jeśli gdy tylko wyzdrowieje to Orito zdecyduje się pozbyć jej? Osoby która go zdemaskowała, osoby która wie zbyt dużo, był zimny, może już nie było między nimi więzi drużyny ale czy zrobił by coś takiego? Nie wiedziała i nie chciała tego sprawdzać. Mogła mu mówić tylko to co najważniejsze... Z drugiej strony co jeśli zdradził wtedy w wizycie w Kyuzo? Jego dziennik również był czymś do czego nie powinna była zaglądać, miała się zabierać za czytanie jednak wtedy usłyszała jego jęk podczas gdy z nim działo się coś naprawdę złego. Nie dostrzegła tego wcześniej, dopiero teraz zobaczyła plamę na jego brzuchu. Wyglądało to źle z tej odległości. Podeszła i podciągnęła koszulę, jeżeli dostrzegła prawdziwą ranę to nie miała czasu na czytanie. Musiała coś zrobić. Dlatego złożyła pieczęcie barana i wołu skupiając na dłoniach zieloną, medyczną chakrę.
- Spróbujmy... Już jestem, już przy tobie jestem... - Brała w tej chwili głębsze oddechy zagryzając lekko wargę. Wyciągnęła dłonie przed siebie zbierając je nad jego raną, przy brzuchu. Zmarszczyła brwi chcąc skupić się jak najmocniej mogła by kontrolować zieloną energię w taki sposób by pobudzała ona komórki do regeneracji, wzmacniać je a nie powodować rany. Musiała to zrobić jeśli miał jej pomóc. Czuła się jakby podpisywała jednocześnie na siebie wyrok, Sekki którego informacje zostały zdemaskowane przez zwykłego shinobiego, kogoś trzeba się pozbyć. Nie mogła go jednak zostawić tak rannego, nie po to ciągnęła go całą tą drogę z rynku by zszedł na jej oczach. Głównie zależało jej na zatamowaniu krwawienia chociaż na chwilę i wzmożeniu regeneracji poprzez swoją chakrę, swoją energię. Można wręcz powiedzieć, że oddawała w tej chwili część siebie, ponieważ chakra jest energią duchową i fizyczną. Mimo to nie była to jedyna rzecz jaką miała w tej chwili w swoim arsenale. Jeżeli zobaczyła, że wygląda to chociaż trochę lepiej to przetarła pot z czoła i przygotowała sobie ręczniki jeśli jakieś znalazła w pokoju w szafie oraz miskę z wodą, prawdopodobnie musiałaby wpierw poszukać czegoś podobnego w całym pomieszczeniu. Cokolwiek w czym mogłaby mieć chociaż odrobinę wody, jeśli znalazła jakąś wodę tutaj, to mogła z niej skorzystać, jeśli nie... To w końcu była shinobi z tą naturą chakry. Nie mogąc znaleźć szybko jakiejś wody miała plan awaryjny. Zwoje skryte w jej kamizelce miały w sobie ukrytą wodę dlatego jeśli nie było innej, szybszej alternatywy to ruszyła po zwój i kładąc go przy pojemniku odczarowała nieco wody której później mogła użyć.
- No dalej, oby to wystarczyło... Co mu się stało, tutaj go tak urządzili? - W tej chwili ściągnęła z niego koszulę jak tylko mogła. Miała kunaie pod ręką więc przecięcie jej nie było problemem. Nie mogło, wyciągnęła ze swojej kabury trójkunai którym zaczęła przecinać jego koszulę.
- On mnie za to znienawidzi. - To nie tak, że chciała popatrzeć na jego wątłą klatkę. Nie chciała by jakieś rany jej umknęły. Tam też zamierzała skorzystać z leczącej chakry. Dziewczyna była gotowa naprawdę na wiele, miała przy sobie zestaw medyczny, więc jeśli musiała to dokończyła przygotowania i rozłożyła go odpowiednio i jak tylko mogła to zabrała się za zszywanie, jeśli mogła i nic nie świadczyło o tym, że zrobi mu przez to większą krzywdę.
- Spełniłeś swoje marzenie, to teraz pozwól spełnić i moje... - Powiedziała niemal w takim tonie w jakim mówiłaby do niego, co z tego, że nie był przytomny. Liczyła, że choć tym razem jej posłucha.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 4 lis 2018, o 11:47
Misja Wojenna C
It was night when you died, my firefly.
31
Zapach żelaza mieszał się z zapachem brudnej ziemi i alkoholu, którym przesiąknął chłopak. To była krew. Widziałaś ją już tyle razy, że po samym zapachu prowadziłaby cię jak nitka do kłębka. Podciągnięta koszula zmieniła tylko to, że widziałaś prawdziwe obrażenia. Przynajmniej powinnaś była dostrzec, bo ubranie, które miał na sobie, nie było zniszczone, jeśli nie liczyć brudu na nim. Jego brzuch owinięty był bandażem, a bandaż nasiąknięty krwią do tego stopnia, że oczywistym było, że coś jest BARDZO mocno nie tak. Biel niemal całkowicie pokryła się czerwienią, świeżą i zapachem doprowadzającą do mdłości. Jednak nie ciebie, Przyjaciółko. Rozcięcie bandaża i ściągnięcie go, a przynajmniej rozłożenie na boki, żeby teraz nie szarpać się z rannym i nie wyciągać spod niego pasów materiału, było formalnością. Rana kiepsko się goiła, było to widać. Założono na nią szwy, chłopak doświadczył już pierwszej pomocy, ale szwy były rozerwane. Nic dziwnego, że nie mógł się pozbierać po pierwszym kopniaku. Ten jeden, który czułaś aż w swoich kościach, wystarczająco silny, całkowicie wystarczył do pacyfikacji i do tego, żeby naruszyć źle gojące się tkanki. Rana była dość świeża. Nie została zrobiona w ostatnich dwóch dniach, ale musiał się jej nabawić w przeciągu ostatniego tygodnia. Nie wyglądało to dobrze w każdym razie. W przeciągu tej godziny, kiedy kręciłaś się po pomieszczeniu, stracił sporo krwi. Wystarczająco, by pobladł do stopnia, w którym zaczynał przypominać rozwieszoną na chorągwi Śmierć. Jego ciało było wysportowane mimo drobności sylwetki, ale rzeczywiście - nosiło dwa ślady. Walk i wychudzenia. Blizny i wystające kości były okropnymi znamionami, który stawiał go na równi z upadłymi bóstwami.
Zielona poświata oblała twoje dłonie i zaczynała się wlewać w ciało Orito. Kawałek po kawałku, z chirurgiczną wręcz precyzją. Czerwona posoka wypływała przy każdym oddechu tylko mocniej, a wzmacniane komórki próbowały zatrzymać jej gwałtowne upuszczanie. Organizm próbował utrzymać się przy życiu za wszelką cenę. Już stał się nieco cieplejszy, gorączka była naturalną reakcją na walkę z ewentualnym zakażeniem, które mogło wedrzeć się do rany. A wdarło na pewno po tarzaniu się w tym błocie. Twoje zdolności były jednak wystarczające. Zielona poświata łagodziła z chwili na chwilę obrażenia, sklepiały ciało do punktu, do którego były w stanie, łatając najpoważnejsze zagrożenie, które mogło bezpośrednio wpłynąć na możliwości przetrwania pacjenta. Wiedziałaś co robisz aż za dobrze. Oczy piekły cię od skupienia, a chakra opuszczała twoje ciało w zatrważającym tempie, ale udało ci się - opanowałaś krwawienie. Pozostawało zszyć to, czego nie byłaś w stanie już załatwiać w obawie o własny stan. To, czy cię rzeczywiście znienawidzi, okaże się dopiero, kiedy się ocknie. To, czy będzie chciał cię zabić, wyjdzie na wierzch dopiero po otworzeniu jego powiek. Warto było? Ryzykować własnym istnieniem tylko po to, by uratować to drugie? Powiedz, to naiwność, czy jednak wgląd na dawne czasy, o których nie mogłaś zapomnieć? A może nie chciałaś jedynie, by jego marzenia umarły razem z nim. Był w końcu dowodem, który słabł w twoich ramionach, na to, że jeśli pracujesz wystarczająco wytrwale, wszystko można osiągnąć. Nawet wspiąć się do gwiazd po cierniowych schodach i drabinach, które próbowano ci podciąć na samym starcie. Jeśli podetną - sklej ją. Jeśli zrzucą - postaw na nowo. Jeśli spalą - zbuduj nową. Jego życie tliło się pod twoimi dłońmi jak życie świetlika - tego, któremu dano tylko noc, by przeżył ją dokładnie tak, jak tego zapragnie. W tej listopadowej nocy, w której zło rozlało się po zakamarkach całego tego miasteczka. Bo to miała być noc, w której umarł Świetlik.
Nie wiedziałaś, ile godzin ci upłynęło, a to, ile zużyłaś na to energii i skupienia, dotarło do ciebie dopiero kiedy skończyłaś. Nogi niemal się pod tobą uginały, ale było stabilnie. On był stabilny. Noc w pełni rozwinęła się nad twoją głową i popchnęła już całą wioskę do snu. Całkowita cisza, spokój, twoje mocne uderzenia serca i spokojniejszy oddech nieprzytomnego Orito. Zdecydowanie zasłużyłaś na sen.
Na bardzo długi, pełny ukojenia sen.
Misja zakończona ♥
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3431 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 4 lis 2018, o 13:33
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Ansatsu no ki "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=BAfpXgj2Hpo [/youtube]
Jak mogła spodziewać się, że coś się stało? Coś tak poważnego? Rana której doznał musiała być tą niedyspozycją o której wspomnieli. Jednak to nie tak, że został odesłany bezpośrednio z jej powodu, musiały nastąpić jakieś komplikacje. Komplikacje które sprawiły, że będzie dłużej wracał do zdrowia. To musiało być to ponieważ w jednostce na pewno mieli innych medycznych ninja, musiało dojść do strat i nie mieli dla niego czasu bo byli inni, gorsi... A to do czego doszło tutaj stało się przykrym przykładem tego jak ludzie... Ci głupi ludzie niczego nie rozumieją.
Odpowiednie zajęcie się Orito nie było proste, może i chciała szkolić się na Iryoninkę, lecz obecna sytuacja dobitnie pokazała jej, że nie jest to najprostsza droga. A co sobie myślałaś Inoshi? Że Hanzo miał łatwo? Ten sam Hanzo który uratował Shikaruia i Akę? Rana której doznał musiała powstać wcześniej a teraz w wyniku wszystkich tych pechowych okoliczności się otworzyła.
- Czy właśnie dlatego tam byłeś? Musiałeś być taki obowiązkowy? Nie mogłeś chwili zadbać o siebie? - Mówiła powoli, co z tego, że nie słyszał, co z tego bowiem nie tylko do niego kierowane było pytanie. Miało ono również trafić w eter w powietrze i w końcu trafić też do niej jako wiadomość zwrotna którą nadała sama, do siebie. W pewien sposób imponowało jej to, że wciąż się nie zmienił, wojna go nie zmieniła, nie zmieniła tego co czyniło go nim, takie odnosiła wrażenie bez zamiany z nim nawet jednego słowa, wciąż najważniejszy był cel i obowiązek, jak prawdziwy shinobi tego rodu.
- Czy właśnie tym byli nasi ninja? Oni... On, dzięki nim wciąż Saimin jest bezpiecznie? - Mówiła cicho wciąż zajmując się przelewaniem zielonkawej chakry na ranę młodzieńca, wszystko to było jedynie dowodem jak oddanych ninja wychowali sobie Yamanaka, jak oddany był Orito sprawie, że nawet rany nie mogły go powstrzymać. Starała się, naprawdę się starała utrzymać go przy życiu przez każdą kolejną chwilę. Nie robiła tego ze względu na dawne czasy, tutaj chodziło o coś innego, o dotrzymanie słowa wobec Hanzo, wobec wszystkich. Jaka byłaby jej wartość nawet nie jako ninja a jako osoby jeśli okłamywałaby samą siebie tak samo jak i innych? Dzisiaj była idealną sobą która nie mogła odejść, tą która robiła to co obiecała, tą w którą chciała wierzyć. Sztuka medyczna nie była jednak czymś co trwało chwilę, czymś do czego trzeba było złożyć pieczęcie i już. To był ciągły wysiłek który musiał być kontrolowany, wysiłek który nie mógł się skończyć, chyba, że czyjeś życie zostało uratowane.
Wiedziała o tym od Hanzo, że nie może przestać póki nie uratuje kogoś, zawsze wykrzesa tą odrobinę energii. Orito nie musiał pracować aż tak wytrwale, Inoshi nigdy się tym aż tak nie interesowała w końcu zwykle to Orito pierwszy ich opuszczał i zajmował się swoimi sprawami. Zawsze jednak był tym najlepiej przygotowanym, tym który potrafił i mógł najwięcej. Był po prostu geniuszem w swoim wieku i wszyscy o tym wiedzieli. Ale i tacy czasem trafiają na śliski schodek który pomaga im zejść na ziemię, czy ostatnie dni nie były dla niego właśnie tym? Zadbanie o kondycje chłopaka bardzo nadwyrężyło umiejętności i zapas chakry blondynki, nie chciała przestać do póki nie była pewna co w końcu przedłużyło się na godziny czuwania ze skupioną energią. Ten niesłychany wieczór był rzeczywiście dniem w którym umarło pewne przeświadczenie, pewność, że jemu nic sie nie stanie, że jest zbyt dobry. Świetlik który bił od niego naprawdę musiał umrzeć. Mimo, że z raną było już dużo lepiej to musiała zdecydować się jeszcze opatrzyć go do końca nim pójdzie spać. Nie miała przy sobie bandaża więc musiała się rozejrzeć za nim po domu. Pierwsze co - łazienka, drugie miejsce które sprawdziła to rzeczy Orito jeśli znalazła to mimo zmęczenia postarała się zabezpieczyć ranę świeżym i czystym materiałem, przed tym umyła oczywiście ręce. Później przysiadła obok pod ścianą opierając się o nią plecami, podkuliła nogi by zajmować mniej miejsca, musiała zostać przy łóżku jeżeli dalsza część nocy stałaby się równie niespokojna co jej początek, wolałaby słyszeć jeśli się przebudzi. Jej głowa pewnie sama po parunastu dłuższych minutach spędzonych w ciszy opadła przysłaniając twarz kosmykami które na nią opadły... W tym miejscu po raz pierwszy odkąd opuściła dom mogła poczuć się bezpiecznie, na tyle by oddać się chwili odpoczynku w którym nawet nie zaprząta sobie głowy żadnymi myślami, ani tymi dobrymi ani tymi złymi. Sen potrafił być ciężki, jaki był tym razem?
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 5 lis 2018, o 17:55
Misja Wojenna C
Pull out your heart to make the being alone
Easy.
2
Sen był sprawiedliwy. W swojej sprawiedliwości szeptał ci do cha rzeczy, których nie mogłaś zrozumieć, ale może był to osąd, na jaki czekałaś. Pod powiekami malował znaki i liczby, tajemnicze iksy porozlepiane na mapach, a żaden z nich przypadkowy. Miały swój sens, swoją regułę, badałaś je bardzo dokładnie i widziałaś. Rozstawione przy granicy, przy głównych szlakach, w punktach, które były newralgiczne i narażone na to, że wrogie jednostki przesuną się na tereny Soso. W punktach, w których o wiele łatwiej byłoby przedostać się na terytorium wroga. Tak, taak... to chyba musiały być obozy. Zwłaszcza, że te znaki, te litery, te znaczenia... szemrały i szemrały, telepały się po czerni powoli i ślamazarnie, jak wolno płynęła gęsta krew z otworzonej żyły. Mimo tego, jak wolno płynęły, twój umysł pracował na jeszcze wolniejszych obrotach. Nie mogłaś za nimi nadążyć, ale nie starałaś się. Czy wszystko z nim dobrze... Nic tu nie było dobrze, ale kto wiedział o tym lepiej niż ty? W zimnym, wilgotnym mieście, w którym jesień rozsiedziała się na dobre i postanowiła tu zamieszkać, Nieszczęście przybrało ludzką postać i zstąpiło między ludzi. Zbyt wielki kaliber jak na twoje możliwości. Jak to się więc stało, że to ty ratowałaś jednego z wyżej postawionych kolegów, a nie on ciebie? O to już nie pytałaś. Za dużo kondolencji, głębokich, szczerych uczuć - współczucia, że zostałeś już sam jeden na tym świecie. Nie, nie były szczere. Były suchymi informacjami przesłanymi z grzeczności. To nie były ciepłe słowa matki, która chce cię objąć swoimi ramionami i ochronić przed całym złem tego świata. Jeden z tych rodzajów snu, który nic nie znaczył. Który był tylko echem twoich myśli, które towarzyszyły ci przy zapadaniu się coraz niżej.
Promienie słońca padły na twoją twarz, przebudzając cię. Zmarzłaś przez noc, nikt nie napalił przecież w kominku. Orito nadal spał i nie wyglądało na to, żeby miał się w najbliższym czasie obudzić. Nie znalazłaś w jego domu żadnego bandaża, więc wypadałoby jakikolwiek zorganizować, żeby zakryć ranę, by ta się nie zabrudziła czasem. Wystarczy już, że wszystko było ubabrane w krwi. Jego pościel, ubranie, skóra. Ciężko było mówić, żebyś porządnie się wyspała, kiedy ciągle czułaś na sobie smród jego krwi i spałaś w dość niewygodnej pozycji, podczas gdy on, książę bez łaski, leżał rozwalony na dwuosobowym łóżku. Przynajmniej nic cię nie niepokoiło i nie wyglądało na to, żeby którykolwiek ze sfrustrowanych mężczyzn z karczmy zamierzał dobijać się do tego mieszkania. Orito przebudził się tylko na drobną chwilę, nieprzytomny, prosząc o wodę. Jego głos był tak słaby, że nie było go nawet słychać, a co do tego, że cię nie rozpoznał, nie miałaś żadnej wątpliwości. Chyba własnej matki by teraz nie rozpoznał. Która była bardzo martwa.
Witaj nowy, piękny dniu.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3431 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 5 lis 2018, o 20:44
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Ansatsu no ki "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=BAfpXgj2Hpo [/youtube]
Sen, zawsze piękny, przychodzi niespodziewanie, te chwile których nie pamiętasz i te których tak bardzo czasem pragniesz, bywa zarazem zwodniczy jak i prawdziwy. Jest nośnikiem światła i mroku... Prawdą serca i czystością umysłu, bo kto jak nie ten senny dziadek powie ci prawdę o tobie i twoich myślach i uczuciach gdzie nie jesteś w stanie ich wstrzymywać ani oszukiwać samej siebie. Nie mogła cały czas pozostawać w pełnym skupieniu, po prostu nie mogła. Nie było to możliwe, musiała odpocząć, miała swoją wytrzymałość... W końcu nastał poranek który swoimi jasnymi promieniami zaczął budzić wszystkich w wiosce, włączając w to i blondynkę. Zmarzła, noc była zimna, nie czuła tego wcześniej, zajęta życiem kolegi, energia, zajęcie... Sprawiło, że całkiem o tym zapomniała, nie miała na to czasu a teraz było już zbyt późno by napalić i ogrzać poprzednią noc. Jedyne co to mogła pogodzić się z tym i jakoś znieść zmarznięcie, początek dnia już od pierwszych chwil nie zapowiadał się łatwo. Nie wszystko jednak co łatwe przychodziło łatwo i było na wyciągnięcie dłoni, czasami nawet na te proste, drobne rzeczy trzeba było zapracować. Niestety nocne poszukiwania okazały się bezowocne i nie było bandaża dzięki któremu mogłaby zająć się raną chłopaka, to był zły znak. Jednak jeden z jedynych który był w stanie wygonić ją w tej chwili z domu którego zimne ściany zaczynały się rozgrzewać z każdą chwilą porannego słońca. Nie było ono jednak tak ciepłe jak letnie dawno już zapomniane słońce.
- To już ranek? - Zapytała sama siebie po chwili dopiero otwierając oczy, szybko jednak się zerwała spoglądając na łóżko i leżącego nieprzytomnego Orito. Oddychał, to dobrze. Trudy nocy nie poszły jej na marne.
- Żyje... Całe szczęście - Pierwszą rzeczą jaką mogła zrobić o poranku było samemu się umyć, to też poszła zrobić. Nie będąc przy tym zbyt dyskretną zaczęła zaglądać do jego szafy przeglądając zarówno ubrania oraz inne przedmioty, liczyła, że znajdzie drugi zestaw do spania, to jest jakieś prześcieradło, może kołdrę, albo chociaż poszefkę.
- Do tej pory nikt nie zapukał... To dobrze - Spuściła nieco głowę biorąc spokojny oddech, wtedy usłyszała właśnie chłopaka który na chwilę się przebudził, doniesienie mu wody to była naturalna reakcja, nie mogła zrobić inaczej, była teraz za niego odpowiedzialna, to on stał się jej małym pacjentem, jej odpowiedzialnością. Musiała wyjść więc pierwsze co to założyła buty, ubrała kamizelkę oraz swój płaszcz. Opatuliła się tym jak mogła.
- Muszę znaleźć jakiś bandaż i kilka innych rzeczy... - Pokręciła lekko głową rozglądając się po pokoju, Otworzyła szufladę i wzięła mieszek z pieniędzmi, może to i okrutne, że go zabrała, zamierzała jednak zapłacić z jego monet, jeśli nie starczy to dorzuci ze swoich, głównym jednak motywem który ją do tego popchnął było to, że również nie nosiła przy sobie całego banku, bo gdzie by to schowała? Upewniła się, że wszystkie, najważniejsze rzeczy, mapy z iksami, skarby pod deskami są na swoim miejscu. Deskę sprawdziła czy zakrywa skrytkę, mapy... No właśnie, mapy. Pochyliła się nad tą okolicy i przyjrzała się osadzie, szukała jakiś oznaczeń, liczyła, że dopatrzy się tam planu miasta i być może odnajdzie jakąś tutejszą aptekę albo jakiś sklep ze szmatami, jakikolwiek. Jeśli nie znalazła nic takiego to zostawiła mapę okolicy na stole, natomiast mapę z oznaczeniami posterunków złożyła na kilka części i wsadziła do jednej z kieszonek w swojej kamizelce. Nie chciała by ktoś przez przypadek ją zobaczył jeśli coś. Spojrzała w kierunku chłopaka krzywiąc się nieznacznie.
- Pewnie spanikujesz jak się obudzisz... Gdybym nie zdążyła wrócić - Zagryzła dolną wargę poprawiając nieznacznie grzywkę, odgarnęła ją na bok, złapała za pierwszy lepszy zwitek papieru, mógł to być któryś z listów który został do niego napisany, liczyło się to, że był czysty z drugiej strony i nie zapisany. Musiał mieć tutaj pióro i atrament, jak tylko je odnalazła, czy to w szufladzie czy gdzieś na biurku zapisała dla niego wiadomość.
" Nie martw się, jesteś bezpieczny, czekaj na mnie.
Przyjaciółka "
Odgięła papier tak by rzucał się w oczy leżąc na biurku, chciała by niemalże napisana przez nią wiadomość patrzyła na niego i pilnowała. Jakby jej słowo pisane było jakiegoś rodzaju strażnikiem który miał nad nim czuwać i chronić go pod jej nieobecność. Prawdziwa moc słów... Wyszła i zamknęła za sobą drzwi, klucz schowała do swojej torby. Liczyła, że zastanie kogoś w budynku i będzie mogła zapytać go o kierunek do apteki lub jakiegoś sklepu ze szmatami jeżeli nie znalazła nic na mapie, jeśli znalazła to zignorowała innych gości i bezpośrednio poszła w tamtym kierunku. Nie zignorowała ich jednak jeśli sami ją zaczepili. Wizyta u włodarza i rozeznanie mogło poczekać, jednak nie mogła odkładać tego w nieskończoność.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 8 lis 2018, o 20:22
Misja Wojenna C
Pull out your heart to make the being alone
Easy.
4
Poranek był naprawdę zimny. Mgła częściowo opuściła już miasteczko, które obudziło się już do życia, ale nie takiego, które zapamiętałaś z rodzinnego miasta. Nadal pełzała pod twoimi nogami i okręcała się wokół nich, stabilność przez nią nadawana była prawdziwie względna. Osnuwała świat mlekiem, nie mogła więc tworzyć stabilnego gruntu. Utsukushi miało swój czar w tym poranku. W dziwnej ciszy, którą przerywały kroki osób przechodzące bokiem, zajęte swoimi sprawami. Jak jedno wielkie genjutsu, w którym każdy może spoglądać tylko na czubek własnego nosa, pod własne nogi i gonić za własnym ogonem, kiedy ślepy pęd pchał do przodu. Wymuszał zajęcie się sobą, żeby nie zapaść się w błotnistej mazi wylęgującej się jesieni, która już prawie w całej okazałości była widoczna zza okna. Otulona płaszczem chroniłaś się przed napływem nieprzyjemnego powietrza - i to rzeczywiście pomagało. Ubranie, specjalnie zaprojektowane dla ninja, pomagało w utrzymaniu ciepła własnego ciała. Problem w tym, że twoje ciało miało ci za złe, jak je potraktowałaś nocą, że nie było żadnego konkretnego posiłku, że zapomniałaś, by zadbać o ciepło, o wygodę jakąkolwiek. Nie wspominając nawet o tym, ile kosztowało cię zaleczenie rany. Więc tak, twoje własne mięśnie wychodziły z siebie i dawały ci plaskacza, wołając o pomstę do bogów. Za jakie grzechy, za jakie? Raczej za czyje - cudze, bo na pewno nie swoje. Byłaś w końcu bardzo dobrą dziewczynką.
Znalezienie sklepu, w którym byłby stricte sprzęt ninja? Zapomnij. Za to, jako że była to większa mieścina, znalezienie targów z ziołami, medykamentami, tym bardziej apteki zielarskiej, gdzie mogłaś kupić bandaże, nie stanowiło większego problemu. Chwilę się pobłąkałaś, mogłaś nawet zapytać tego a tamtego o drogę, ale nie było takiej potrzeby - mapa zdradziła ci wiele, nawet jeśli nie było na nich opisanych konkretnych sklepików. W końcu to nie Ryuzaku no Taki, tutaj nie dało się zgubić - wszystkie kręte ścieżki prędzej czy później wyprowadzały albo z miasta, albo na rynek. Rozrastające się na podstawie koła. Zabrane pieniądze spokojnie wystarczyły na bandaż, nawet na kupienie śniadania, które nada się na was dwoje, nawet jeśli skromnego i nie obfitującego w kawior, którego, notabene, nawet nie dało się tutaj znaleźć. Nieprzyjemne, lepkie powietrze, jeszcze bardziej błotniste podłoże pod twoimi nogami, nie zachęcało do spacerów. Na szczęście ten nie był szczególnie długi. Po wczorajszym rozpierdolu na rynku nie pozostał ślad. Przynajmniej dla oczu niezorientowanych, bo twoje dostrzegały subtelne zmiany. Minimalne, jakbyś potrafiła dokładnie odtworzyć obrazy zapamiętane i te, których nie miałaś okazji zobaczyć, bo zdążyłaś już stąd uciec, zobowiązana dotachaniem kogoś do bezpiecznego schronienia. Nie było tamtych mężczyzn, nie było straży. Nie było krwi.
Zostawiona karteczka miała być gwarantem spokoju. Była. Miała w sobie czar, który miał zatrzymać niepokoje i obawy. Twoje pismo, twoje słowa, tylko karteczka nie do końca twoja. Od ciebie - dla kogoś , żeby światło i mrok wyłagodziły swoje kontury i osiadły na laurach.
Przekręciłaś klucz w drzwiach, otworzyłaś je. Czułaś go już przed tymi drzwiami. Znajdującego się w zupełnie innym punkcie mieszkania, niż go zostawiłaś. Siedział na krześle, przy biurku, na którym zostawiłaś karteczkę, z podkrążonymi oczami, opierając dłoń delikatnie na ranie. Nie musiał mieć wykrzywionej z bólu twarzy, by widać było, że go bolało. Jego oczy, ten brudny turkus, skierowany był prosto na ciebie. Twój ocean pośród sztormów. Skrzywił się, jakby to miało być jedyne powitanie, jakim mógł cię obdarzyć. Chyba było.
W końcu był tym, co wzlatywał ponad świt.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3431 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 9 lis 2018, o 00:45
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Ansatsu no ki "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=BAfpXgj2Hpo [/youtube]
Chłód... Można niemalże zapomnieć, że wcale nie tak dawno kraina ta spowijana była słońcem a jego ciepło spadało na każdego jak płatki zachęcające do pozostania, właśnie tutaj, na wietrze, podmuchach które wcale nie wydawały się takie straszne bo właśnie słońce, ono tutaj było, spowijało wszystko w swojej poświacie, niemal jak w cieplutkim kocu który odpędzał wiatr. Mgła...
- Mogłabym przysiąc, że to mi o czymś przypomina - Odezwała się sama do siebie krzywiąc się zarazem, sen, ten błogi moment który minął jej na odpoczynku wcale nim nie był. Była wciąż trochę zmęczona wczorajszą nocą i próbami poskładania wszystkiego w jedną całość a zarazem i uratowania Orito, tego świetlika którego blask już stracił swój kolor. Poranek oraz pierwsze kroki nie należały do przyjemnych a zimny wiatr, mimo, że niemal zapomniany to wciąż dawał o sobie znać, zwłaszcza, że noc oraz to w jaki sposób ją spędziła wcale nie okazały się pomocne, raczej działające na nią negatywnie.
- Ah... Powinnam jednak była iść na tamtą kanapę... Wziąć jakiś koc albo płaszcz, nie wiem co ja sobie myślałam... - Westchnęła cichutko przeklinając w głowie swoją własną decyzję która miała na celu opiekę nad kolegą, miała być blisko w razie gdyby coś się stało. Tak sobie tłumaczyła to co zrobiła. Mapa i przyjrzenie się jej nie mogło nie przynieść efektów. Wszystkie drogi prowadziły na targ oraz siedziby włodarza, niemal jakby przyciągając ją w tamto miejsce, na wszystko musiała przyjść odpowiednia pora a teraz misja wciąż pozostawała wstrzymana - Orito, to on był teraz najważniejszy. Przynajmniej w myślach blondynki gdyż co było naprawdę ważniejsze? Misja czy towarzysze? Nie można o nich zapomnieć, no właśnie... Jak nazywany jest ktoś kto nie wypełnia zadania? Jak traktowany, kim staje się ten który porzuca i zapomina o swoich ziomkach? Apteka... Jedno z pierwszych miejsc w które się udała, zakupiła tam bandaże oraz rozejrzała się za ziołami. Chciała zakupić kilka z tych które znała, tym razem ze swojej własnej kieszeni. Kupno jednego woreczka nie powinno być strasznie kosztowne, zwłaszcza, że wciąż prócz pieniędzy Orito miała swoje własne.
- Ohayo - Przywitała się ze sprzedawcą na miejscu, wybrała bandaże, później potrzebne jej zioła i zapłaciła. Nie chciała wdawać się za bardzo w dyskusje z tutejszym handlarzem, ot, kupno, kilka uśmiechów i kulturalne wyjście. Dalej przechadzając się po targu stwierdziła, że rzeczywiście powinna coś zjeść. Nie miała okazji skosztować ani kolacji ani śniadania na które teraz właśnie przychodziła pora. Brzuch sam zaczynał na nią warczeć, bez większej możliwości zdecydowała się zakupić kilka onigiri. Obserwując je tak zagryzła lekko wargę ponieważ do głowy przyszło jej, że chłopak też będzie głodny. Rozszerzyła więc swoje zamówienie o kilka więcej by i on coś zjadł jak do niego wróci, pytanie czy będzie w stanie i czy się obudzi.
- Zawsze je lubiłam... Nie pamiętam co lubił Orito - Spuściła głowę nieco niezadowolona, nie był to największy z problemów jakie się przed nią w tej chwili rysowały. Był jednak realny i mógł sprawić, że chłopak będzie marudził. Tyle, że w tej chwili to ona rządzi.
- Najwyżej jak będzie marudził to dostanie po głowie i zje, hmh - Przymknęła na chwilę oczy obracając głowę w bok, trochę tak jakby się napuszyła, tak właśnie było. Łatwo jest się na kogoś napuszyć i nastroszyć jak go obok nie ma. Mijając scenę wczorajszej tragedii przeszła koło niej niemalże obojętnie, spoglądając nieznacznie w tamtym kierunku. Wyobraźnia jednak działała i pozwoliła odtwarzać różne założone scenariusze. Jedne z nich były mniej a inne bardziej destruktywne. Każdy jednak kończył się tak samo. Rozejściem się wszystkich pod eskortą strażników którzy udawali się na miejsce.
- Ciekawe czy któryś z nich skończył w lochu... Może się przydać jako źródło informacji jeśli... Jeśli wieśniacy nie będą pomocni. Za uwolnienie pewnie zrobi sporo... Eh, o czym ja myślę, o uwalnianiu niereformowalnych zbirów dla informacji, czy upadłam już tak nisko? Chyba jednak nie mam za grosz rozwagi... - Jak udało się jej załatwić wszystko to co na tą chwilę najważniejsze zdecydowała się na powrót do apartamentu należącego do Orito, im dłużej przebywała na powietrzu, takim powietrzu, chłodny, nieprzyjemnym tym mniej uroku miała ta osada oraz coraz mniej miała ochotę tutaj przebywać, myślami goniła do opatulenia się w coś ciepłego w jego domu, wydawałoby się, że powinna wrócić do pracy a mimo to, wszystkie te myśli są tak silne... Przekręciła na miejscu klucz do drzwi i już chciała wkroczyć do środka gdy spostrzegła Orito siedzącego przy biurko, nie wyglądał dobrze ale żył, było z nim lepiej niż wczoraj a to już był dla niej dobry znak.
- O-Ohayo, Orito-san, obudziłeś się już? - Zadała mu oczywiste pytanie, kto je właściwie zadaje? Stoi, chodzi, jasne, że się obudził, dlaczego tak głupio pytasz Inoshi? Odwróciła się i przekręciła klucz zamykając apartament, nie miała ochoty na tą chwilę wychodzić i nie zapowiadało się by i on miał wyjść w najbliższym czasie. Przyglądała mu się swoimi zielonymi oczami stojąc w drzwiach jak jakaś sierota. Nie wchodziła dalej, w sumie to nie przemyślała dokładnie jak miałaby się przy nim zachowywać, to on był tym o wyższej randze, już nie był tylko przyjacielem, teraz nawet był i przełożonym, niedołężnym co prawda ale zawsze wyższy stopniem.
- M-mogę wejść Orito-san? - Zapytała z uśmiechem, przecież już weszła. Znowu głupie pytanie... Dlaczego robisz, hę? Powiedz chociaż raz coś mądrego... Bała się jego reakcji, nie wiedziała co już widział, co wiedział. Jego oczy mówiły wszystko ale zarazem też i nic, nie mogła odczytać z nich jego emocji, na pewnie nie był zadowolony, lecz kto na jego miejscu by był.
- Muszę przygotować parę specjalnych opatrunków po których zrobi ci się lepiej, Orito-san - Jeśli jej pozwolił to zdjęła z siebie torbę wyciągając z niej potrzebne zioła. Tak samo ściągnęła buty po wejściu oraz płaszcz.
- A i... Przyniosłam śniadanie... - Postawiła torbę ze wszystkim w dosyć widocznym miejscu dla niej i dla niego. Spuściła nieco wzrok a następnie oddaliła się z ziołami w kierunku kuchni. Na miejscu jak już mogła to zalała jakiś garnuszek, dzbanek wodą i postawiła ją na palenisku lub kominku które musiała wcześniej rozpalić. Nie mogło to trwać długo. Zwyczajnie nie mogło. Nie mniej jednak kilka minut spędziła na tej czynności. Jak zalała już pojemnik wodą to przygotowała miseczkę oraz szukała po szafkach czegoś przypominającego durszlak. Miał on zaraz posłużyć jej do przecedzenia wody. Oczywiście wsypała liście do miski a następnie upewniła się, że jest ich wystarczająco. Jak tylko woda miała odpowiednią temperaturę to zalała nią zioła które teraz musiały odczekać swoje kilka minut by nasączyć wodę swoją siłą. Przez ten czas przygotowywała opatrunek wraz z zakupionymi bandażami. Jak już napar był gotowy to odcedziła go przez druszlak lub jakąś tkaninę jeśli takowego nie znalazła. Samo zebranie liści a przepuszczenie cieczy nie mogło być wielkim problemem. Pozostało teraz namoczyć opatrunek a później udać się do Orito.
Już wtedy gdy znalazła się z nim w pomieszczeniu musiała wiedzieć czy jej pozwoli, nie chciała... Właściwie to chciała i musiała opatrzyć go na siłę.
- Orito-san... Przygotowałam coś co pomoże się ranom zagoić, pozwolisz, że... - Zaczęła się do niego zbliżać, jeśli mogła to wraz z namoczonym opatrunkiem zaczęła obwiązywać ranę bandażem, najdokładniej jak potrafiła.
- Może szczypać na początku... - Mówiła jak go opatrywała. Chyba oboje wiedzieli, że rozmawianie o czymkolwiek ma sens dopiero gdy jego stan się poprawi i nic nie będzie mu grozić, czyli dopiero w chwili gdy zostanie właściwie przez nią opatrzony, co właśnie teraz nastąpiło.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 11 lis 2018, o 17:09
Misja Wojenna C
Pull out your heart to make the being alone
Easy.
6
O czym myślisz? O czym przypomina ci ta senna osada? Pogrążona w karkołomnym śnie, wrażeniem niebytu, która nie mogła liczyć więcej ponad kilka tysięcy mieszkańców. Nie była porównywalna do Saimin. Nie mogła przecież przypominać ci miejsca, w którym zakwitły wszystkie twoje sny. No więc - o czym myślisz? spoglądając na ten pokój, który wczoraj przewertowałaś tak dokładnie, na drzwi, z oparami obcości noszonymi na swoich ciuchach. Wyczuwając życie po drugiej stronie, które ledwo udało się uchronić. Nie przejmuj się, jeśli nie zaczniesz gdybać - mogę zrobić to za ciebie. Gdyby świetlik umarł nocą, pochowaliby go w ziemi . Najszczersze kondolencje i zero obaw, widziałaś już tyle śmierci, że powinnaś była się na nią uodpornić. Założyć zbroję tak grubą, że żadne ostrze miecza wymierzone w twoje serce nie zarysowałoby wypolerowanej powierzchni. Na niej odbijałoby się drugie słońce. Niech Sol wybaczą, że piękniejsza była, kiedy kąpała się w twoich włosach. To jednak nie dziś. Dziś kąpała się w nich mgła, którą zwykłaś używać jako swoje królestwo, by schronić się przed wrogiem. Nie było inaczej, co? Tu też nie mogli cię znaleźć, dopóki cię nie rozpoznali. Mrok był twoim domem, powinnaś w nim zamieszkać. Och, gdybyś tylko miała uważniejsze oczy, które pozwalałyby ci widzieć więcej .
Rzeczywiście, lepiej byś się wyspała. Więc jednak? Gdybaj, gdybaj, wmawiali mi, że to zdrowo, droga Przyjaciółko. Niewieloma rzeczami trzeba się przejmować w rokowaniu na przyszłość, kiedy zamartwiasz się o to, jak mogłaś zmieniać swoją teraźniejszość w oparciu o przeszłość. Słaba opcja, hmm? Gdyby kózki nie skakały, toby nóżek nie złamały. Nie było tu żadnego powodu do łez. Sprzedawca, którego spotkałaś, nie należał do tych, którzy dzieliliby się z tobą swoim wspaniałym nastrojem. Zapluty tym gównem, jakie wylano na Utsukushi, sam zapluwał sobie brodę, że jeszcze tutaj mieszkał. Tylko jak się wyrwać, kiedy sidła tak sprawnie trzymały? Tu rodzina, tam postawiony dom i rosnące drzewo, które było świadectwem kolejnych pokoleń. Tutaj coś, o co musiał dbać i na czym zarabiać. A tam? Jedna wielka niewiadoma. Ta sama, która obejmowała ciebie. Ciekawość musiała zostać pogrzebana i przydeptana twoimi własnymi butami, skoro tak bardzo śpieszno ci było do tego, na którego czar spokoju miała rzucić twoja karteczka.
Orito obrócił głowę w kierunku okna, pod którym stało biurko. Drugie piętro, byłby z niego całkiem niezły widok na uliczkę, gdyby nie to, że tak blisko postawiono następny budyneczek. Gdyby nie to, że lepsza opcją było podglądanie sąsiadów. Skrzywił się znów na drobną chwilę, odpowiedź na pytanie była oczywista - głupie pytania dostawały tylko głupie odpowiedzi. Tak, tak, już nie spał. Nie widzisz? Jasne, widzisz. To ta niepewność, to... obciążenie, że jednak jesteś gdzieś niżej, chociaż to ty go ratowałaś? Tak, tak, możesz wejść. Nie widzisz? Przecież już weszłaś. Jasne. Widzisz. On też to widział, chociaż wcale na ciebie nie spoglądał. Kto inny, jak nie ty, miał lepiej zrozumieć zdolność Yamanaka do wyczuwania chakry.
- Jeszcze jakieś głupie pytania? - Zapytał słabym głosem i odetchnął, sięgając palcami do mapy, na której wyłożono mapę miasta. Złożył ją - bez pośpiechu. I bez żadnych nerwów, które sugerowałyby, że ten pośpiech był tutaj wskazany. Nie wydawał się nawet twoim widokiem zdziwiony, albo to ból zakrywał wszystko inne. Ból i zmęczenie, które mogłaś z niego wyczytać na pierwszy rzut oka. Nawet jego ton nie brzmiał na cyniczny i opryskliwy, a potrafił brzmieć bardzo wymownie z tego, co zapamiętałaś. Tylko ile to lat było? Przecież wszyscy się zmieniliście. Jasnowłosy skinął głową i zerknął na torbę, którą odłożyłaś. Nie poruszył się z miejsca, kiedy przygotowywałaś medykamenty.
- Nie jestem małym dzieckiem. Rób, co musisz. - Rozsunął swoje ramiona, żadnych nerwowych odruchów, żadnych odepchnięć, żadnego zgrywania niepokonanego bohatera. Rzeczywiście - szczypało. Na tyle, że chwilami wstrzymywał oddech i zamykał powieki, a na jego czole powstawały zmarszczki od skupienia, by opanować ból, który doprowadzał jego ciało do zupełnej słabości. Nie mógł się tej słabości przecież poddać. Opatrzyłaś go, założyłaś świeży opatrunek, zjedliście w ciszy śniadanie. Albo raczej - on podziubał tyle, ile miał sił tego śniadania skubnąć.
- Dzięki za pomoc, Inoshi, ale teraz zmywaj się do domu. To miasto nie jest zbyt przyjazne. - Odezwał się w końcu.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3431 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 12 lis 2018, o 12:58
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Ansatsu no ki "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=BAfpXgj2Hpo [/youtube]
Wyczuwanie chakry, wiedział już wcześniej, że wchodziła. Mimo to wciąż pytała, co to było, to była zwykła grzeczność, zwyczajna... Niepewność. Ile lat to było? Nie tak dużo, zaledwie kilka, pewnym jednak było to, że Amachiego miała okazję spotkać później a Orito? Nie. Przyjrzała się mapie którą składał nim zaczęła się zabierać za przygotowywanie medykamentów. Na jego stwierdzenie, tak zimne, tak chłodne niemal jak zimne błoto po którym musiała stąpać i zimny wiatr który odwiedzał ją w nocy, tak i on przynosił swoimi słowami chłód, ten sam który jednocześnie został zapomniany ale nie mógł zniknąć na zawsze. Przez chwilę jak przygotowywała wszystko zastanawiała się jak wszystko to się potoczy, co się stanie. Na całe szczęście jak już byłą gotowa ze swoim specyfikiem to on pozwolił jej działać, nie było zbędnego marudzenia, na tyle na ile mogło jej ulżyło, w pewien sposób cieszyła się tym, że Orito nie zgrywał dzisiaj bohatera, bohatera którym dzisiaj nie był. Mógł nazywać się jedynie upadłym, ale czy był aniołem? Nie, nim na pewno nie był, nigdy.
Starała się nie tracić koncentracji podczas tylko drobnych kilku czynności, nie chciała by szczypało go ponad tyle ile powinno. Wiedziała, że ktoś musi to zrobić, a on zdawał sobie sprawę, że musi to wytrzymać inaczej może być z nim kiepsko.
- Jak to się stało, Orito-san, kto ci to zrobił? - Zapytała jak kończyła owijać bandaż w koło jego rany. Może w końcu czegoś się dowie ponieważ do tej pory wciąż nie wie nic prócz tego czego miała okazje dowiedzieć się w swoim domu od matki oraz z notatek. Jak skończyła to przysiadła na jakimś wolnym miejscu, nieco sztywno bo niezbyt wiedziała jak powinna z nim rozmawiać, zacisnęła pięści lekko na kolanach, wtedy też on się odezwał. Odprawił ją, od tak. po prostu.
- Czy on naprawdę to powiedział? - Zdziwiła się, chociaż po prawdzie spodziewała się, że może to usłyszeć jednak... Czym jest przygotowanie, spodziewanie się usłyszenia czegoś gdy po tym wszystkim nie chcesz tego słyszeć... A może chciała? Wygodnie byłoby wrócić teraz jej do domu i o wszystkim zapomnieć, tak byłoby łatwo.
- Orito-san... Nie mogę - Zaczęła spoglądając nieznacznie w jego stronę.
- To... Przysłali mnie bym rozwiązała tutejszy problem, widziałam to wszystko co się wczoraj stało. - Przełknęła ślinę poprawiając delikatnie grzywkę, rozejrzała się po pokoju by zaraz wstać do swojej kamizelki z której wyciągnęła mapę i położyła na stole.
- Wiem, że nie jest zbyt przyjazne ale... Co się tutaj stało i jaki ma to związek z tobą? Dlaczego Mówią, że to ty spaliłeś te uprawy? - Zaczęła się mu przyglądać, oczekiwała na jakiś gest, jakiś znak, zmianę w jego twarzy, może coś powie, może... Coś zrobi.
- Tutaj... Ta mapa, dlaczego pozwoliłeś by tak sobie leżała? Wiesz, że nikt nie powinien jej widzieć - Położyła wtedy rękę na tym kawałku materiału który skrywał w sobie mapę posterunków, to była specyficzna wiedza której nikt nie powinien posiąść z poza klanu, nie każdy, nawet i klanowicz powinien ją widzieć. Nic nie było takie proste a to, to nie było zwykłe zaniedbanie.
- Nie mogę wrócić jeśli przynajmniej nie spróbuję, Orito-san, przecież wiesz, że... Wiesz co będzie. - A i owszem, miała tutaj na myśli znowu bycie bezużyteczną niezdarą, dostała misję i co? Nie powiodła się, stchórzyła, nie mogła na to pozwolić, zmieniła się, teraz miało być inaczej. Westchnęła lekko spoglądając w kierunku torby którą wcześniej tutaj wniosła, tej jednej ze śniadaniem które powinni zjeść bo po prawdzie on był ranny i wyczerpany a ona? Też chciała coś zjeść. Wstała i sięgnęła do torby rozpakowując powoli to co zakupiła, nie chciała jeść sama toteż od razu wręczyła część z tego Orito, liczyła, że nie będzie jej pouczał o tym, że ludzie są tutaj źli i nic nie rozwiąże, bo może jego metody były złe a może, sama musi się o tym przekonać.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 12 lis 2018, o 16:09
Misja Wojenna C
Pull out your heart to make the being alone
Easy.
8
Słyszałaś kiedyś o aniołach, Przyjaciółko? Chodź, usiądź. Opowiem ci o nich bajkę. Najpiękniejsze z istot, stworzone na wzór ich ojca, o skrzydłach szerokich, potężnych, co wznosić je mogły pod same niebiosa. Ci, którzy próbowali latać tak samo wysoko, jak one, upadali. Wosk w skrzydłach się topił i gęsie pióra odpadały. Jednak to człowieka Bóg bardziej ukochał - dlaczego? Były przecież takie mądre, wieczne - ale to samo posiadał człowiek. Różniła je tylko jedna rzecz - człowiek mógł zjeść owoc z Drzewa Poznania. Aniołom nie było wolno. Mogły być mądrzejsze, piękniejsze, potężniejsze. Władały mocami, o jakich ludziom się nie śniło, a jednak nie były wszechmocne. W końcu niektóre z nich - upadały. Zepsute swoją nienawiścią, spaczone pożądaniem i pragnieniem znalezienia odpowiedzi na pytanie: dlaczego nie mogę być ukochanym synem ojca? Wiesz, co wtedy Ojciec mówił? Kiedy już przestały płonąć tak jasno i kroczyć między chmurami, po białych obłokach, gdy już dotykały samej Ziemi i nie mogły nigdy więcej wrócić. Mówił, że taki był plan od początku, a oni byli tylko tego planu marionetkami. Na świecie musiało istnieć zło, by móc docenić dobro i dobro, żeby zło mogło rozwijać cień tego, co kiedyś było skrzydłami. Wszystko to dla człowieka.
- Jeden zły ruch na polu bitwy. Nie ma się nad czym rozwodzić. - Jeden, drugi. Pięćdziesiąty. Jeśli za pierwsyzm razem ci się uda, za drugim nie będziesz mieć tyle szczęścia - tak to działało. Lakoniczna odpowiedź na pytanie, które w twoich ustach zabrzmiało tak, jakby ta sprawa aż za mocno cię bolała. Jakbyś chciała ją objąć całą rękoma i pomóc jej stanąć na nogi, bo dzięki temu i on, jakby na to nie patrzeć - aktualnie obca ci osoba - na te nogi stanie. Tylko że nie było żadnej majestatycznej opowieści o prawdziwych bohaterach, bitwach i błędnych rycerzach. Była jedynie gorycz, której posmak przypominał zapach zastosowanego medykamentu. Nawet na ciebie nie spoglądał. Powinien? Spojrzeć głęboko w oczy, powiedzieć, jak to dobrze cię widzieć po tych wszystkich latach..! Nie. Nie było na to szansy. Jednak kiedy omówiłaś, hoo... Wreszcie udało ci się kupić uwagę turkusowych oczu. Nieco zdziwionych, nieco groźnych, jakbyś zaraz miała dostać burę za to, że ignorujesz polecenia od przełożonego, chociaż on nawet nie wiedział, jakieś jesteś rangi. Nie padło ani jedno słowo z jego strony, a ty - kontynuowałaś.
- Na polach... widziano osobę podobną do mnie. Opisywano ją jako mnie. - Wyjaśnił bardziej cichym głosem. - Nie dogadujemy się z miejscowymi. Gniję w tej zawszonej dziurze. - Syknął, unosząc kawałek papieru nad świecę, którą przedtem rozpalił. Mapa, której nikt nie powinien widzieć, zajęła się ogniem, który bardzo szybko zaczął pochłaniać ją całą. Trzymał ją w palcach - i spoglądał, jak płonie. - To była zwykła, podstawowa sztuczka shinobi, ale co ci zapchleni wieśniacy mogą o tym wiedzieć. - Puścił mapę, pozwalając jej opuść na podłogę, gdzie bardzo szybko zamieniła się w popiół. Zgasła. - Masz więcej jakichś oczywistości do przekazania? - Zapytał chłodno. Lodowato wręcz. I lodowate było też spojrzenie, które w twoją stronę posłał. Ponoć nie było niczego bardziej denerwującego od ludzi zauważających rzeczy oczywiste.
- Zrozumiałem za pierwszym razem. Zamknij się już. - Gdzieś musiała być granica jego bycia "miły", albo przynajmniej względnie miłym, bo jego zachowanie od początku pozostawiało wiele do życzenia. - Skoro cię tu wysłali to się tym zajmiemy. - Podniósł się ociężale, podpierając o blat. - Prawdopodobnie mamy do czynienia ze zwykłą bandą, którym zachciało się wzbogacić na wojnie. Ale od wczoraj jestem w stanie uwierzyć, że Hyuga przedarli się przez granicę. I zaczęli bawić w wojnę ekonomiczną.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3431 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 12 lis 2018, o 17:50
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Ansatsu no ki "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=BAfpXgj2Hpo [/youtube]
Anioły... One nie miały skrzydeł, to była bujda, prawdziwe Anioły chodziły pośród ludzi, stawały się nimi i ochraniały innych, robiły to bo chciały, zależało im na życiu i zdrowiu lecz nie tylko, chcieli pomóc i właśnie pomaganie innym było ich celem, ich zadaniem. Człowiek mógł zrobić wszystko ale to oni mieli go strzec i sprowadzić na właściwą drogę. Wielu ludzi odtrącało swoje anioły lub nie potrafiło ich dostrzec, wiele z nich upadło i stało się takimi samymi jak inni albo nawet i gorszymi. Koleje losu sprawiają, że każdy się zmienia, nawet i one przeżywają niepowodzenia aż, w pewnej chwili zdają sobie sprawę z beznadziei jaką żyli. Dobroć, współczucie, jak bardzo wartościowe są te cechy w świecie pełnym ninja, krainach pełnych dzieci-żołnierzy którzy umierają za swoje rodziny... Czasami bywa tak, że jeden z nich popełni zły ruch, pomyli się i nie zawsze jest ten anioł który go uratuje, można za to ich winić lecz to nasza własna wina, że doprowadzamy do takiego stanu rzeczy, że nawet silniejsze istoty od nas tracą wiarę. Czy właśnie takim żołnierzem bez wiary był Orito? Wyglądało na to, że tak, on popełnił błąd? Kiedy? Jak? Blondynka obserwowała chłopaka, mimo to nie była pewna jak powinna z nim rozmawiać, jego charakter nie był dla niej łatwy, odstraszał ją. Z jednej strony każde jego słowo było równie odpychające jak dawniej a nawet bolało bardziej a zarazem nie chciała zostawiać go w takim stanie samego.
- Czy zasłużył sobie na to by go zostawić? Czy ja zasłużyłam bym musiała to znosić? - Zadawała sobie pytanie wsłuchując się w jego pierwsze słowa odnośnie tego jak został ranny. Nie, to nie mogło być tak proste.
- Orito... Ty... Ty się nigdy tak nie myliłeś, potrafiłeś pokonać i mnie i Amachiego, wszystkich, stałeś się silniejszy od nich, od każdego... - Jeden błąd, drugi. Orito nie był jednym z tych którzy się na błędach nie uczyli, on ich nie popełniał a jak już takowy się pojawił szybko znikał, przestawał być błędem, wykorzystywał go albo na swoją korzyść albo zamieniał w atut. A tych posiadał wiele. Słuchała, bo co mogła innego zrobić jak oczekiwać jego wyjaśnień, może kolejnych miałkich zdań pozbawionych polotu oraz serca. Kilka założeń które tłumaczyły dlaczego to jego tam widzieli, tak, znała te techniki, sama z nich korzystała, mimo to nie wydawało się to jej takie proste jak przestawiał to chłopak. Sytuacja była dużo bardziej skomplikowana.
- Zaraz, skoro on mówi, że zamienili się w niego to by oznaczało, że zinfiltrowali wioskę i są tutaj... Ale przecież bym ich wykryła, prawda? On też? Musieli go widzieć, musieli go obserwować... - Myślała, analizowała sytuacje, coś tutaj nie grało. Jakim cudem zmienili się w nieco? Dostrzegli go w mieście? W barze? na wierzy? A może po prostu za pomocą białego oka? Nie, nie dobrali by wtedy dobrze kolorów. Oni musieli być tutaj, na miejscu.
- Miejscowi... - Powtórzyła szeptem złączając przed sobą lekko dłonie, wciąż siedziała na krześle słuchając słów młodego Sekki.
- Ja... - Zwróciła uwagę na mapę, jak trzyma ją w dłoniach i skrzywiła się odrobinę dostrzegając jak spala ją nad świecą, wraz z tym kawałkiem materiału ginęły informacje, te ważne, częściowo to dobrze. Nie wpadną w niepowołane ręce, żadnego Hyugi ani jej, bo też nie powinna była widzieć tej mapy.
- Może to i... - Chciała już coś powiedzieć, oczywiście Orito przemówił pierwszy, od razu, prosto z mostu z pretensjami, Jego spojrzenie, jego głos, zimne jak zwykle. Nie było łatwo tego słuchać zwłaszcza, że przyszła tutaj i mu pomogła, być może uratowała ale jakie miało to znaczenie dla kogoś tak doskonałego jak on? Żadne... Dosłownie żadne.
- Właściwie... Wła... - Ponownie uniósł głos, jak jakiś kat wydający polecenia, to on tutaj rządził, próbował, chciał. Jak mógł to robić, zachowywać się w taki sposób, to było karygodne a jednak to robił, bo mógł. Blondynka do tej pory spuściła nieco głowę, mimo to, gotowało się w niej, nie chciała powtórzyć błędów przeszłości, błędów z Kami no Hikage i wcześniej. Nie, to nie był już ten czas w którym to on był tym ważniejszym i silniejszym, teraz to on leżał i był ranny, nie miał prawa się tak zachowywać, co z tego, że był Sekkim, co z tego, że był w służbach specjalnych. Agent na łasce doko... Cóż za ironia.
- Mam coś do dodania! Nie traktuj mnie jak śmiecia. Nie zasłużyłam na to! - Krzyknęła w jego kierunku, podniosła się ściskając dłonie w pięści, wyprostowała się przechylając zaraz w jego stronę. Była zła. Ktoś taki jak on, nawet i w takiej sytuacji nie ma w sobie za grosz pokory, nic a nic. Nawet odrobiny.
- Twoja historią się nie dodaje wiesz? Niby jak zamienili się w ciebie? Czytałam twoje raporty, śledzili cię od oddziału kiedy cię odesłali? Wtedy Cię widzieli? Nie, tutaj coś nie gra! - Kręciła delikatnie głową na boki, był to minimalny ruch, zwyczajne zdenerwowanie. Mimo to, nie czuła się gorsza, była wręcz dumna, że znalazła jego schowka i informacje tam ukryte. Sprawiało to, że dostrzegła kolejną wadę, kolejną lukę w jego sile co sprawiało, że sama czuła się silniejsza, nigdy nie była siłowym wampirem lecz w tej chwili tak się czuła, jakby każda rzecz która zwiększy jej wartość odbierała ją jemu.
- Skąd wiedzieli kim jesteś? Nie potrafią wykrywać chakry jak my, skąd niby to wiedzieli, he?! Dlaczego byłeś w tym barze, już i tak byłeś ranny i dałeś się skopać jak jakiś dzieciak, ty, wielki ninja skopany przez bandę pijaków. Nie wstyd ci!? - Spuściła z tonu, chciała wtedy usiąść, jeżeli mogła to przysiadła biorąc kilkanaście głębszych oddechów, jeden za drugim starając się uspokoić.
- Czytając to wszystko... Sama założyłam wiele rzeczy, zakładałam Hyugów... Zakładałam... Wieśniaków i jakieś układy, zwłaszcza, że nas tutaj nie lubią do czego doszłam już sama. Poza tym, komuś może nie być na rękę handel jaki prowadzi ta osada ze stolicą. Bandyci... Poza tym... Kto tutaj więcej stacjonuje? Nikt. Nie powiedzieli mi, że ktoś tutaj nawet będzie - Zacisnęła nieznacznie usta przecierając jednocześnie oczy, lewą ręką.
- I tak się tym zajmę, z tobą lub bez ciebie... Udowodnij mi, że sam tego nie podpaliłeś - Skrzyżowała ręce na piersi, cały czas była spięta, trudno się uspokoić po takiej wymianie zdań, zwłaszcza, że Orito wciąż nie podzielił się żadną interesującą informacją, ponad to co wiedziała już sama.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 12 lis 2018, o 23:01
Misja Wojenna C
Pull out your heart to make the being alone
Easy.
10
Anioły miały chronić, tak zostało powiedziane. Miały być tymi dobrymi istotami, które zmieniają świat na lepsze. To były te lepsze bajki, bardziej słodkie, które opowiadało się dzieciom na dobranoc. Więc i nie była to ta bajka, którą Ja miałam opowiedzieć Tobie. Pomyśl jeszcze raz. O tych aniołach w zbrojach, o murach chroniących niebo, płonącym mieczu. ANioły nigdy nie miały być stróżami. One były wojownikami. Siekający, tnący to, co nazwałabyś złem. Ludzie i ich doskonałość, ich anielskość , była zupełnie innym darem. Piękną bronią, która przybierała formę tulipana. Wręczenie go komukolwiek było objawem dobrego życzenia. Masz rację, lepiej widzieć te anioły w ludziach, bo jeszcze nie było takiego mądrego, który zobaczyłby te skrzydlate istoty, musiały więc żyć pośród nas, niedostrzegalne, a jednocześni jak najbardziej namacalne. Nie wiązał ich żaden czar i żadne przekleństwo, ot - byli. Każdy ze swoim przeznaczeniem i planami, przed którymi nie sposób było uciec. Można było próbować - na tym polegała wolna wola, żeby starać dotrzeć dokładnie tam, gdzie sama tego zapragnęłaś.
Czy naprawdę nigdy się nie mylił? Potrafił bezbłędnie opanować każdą technikę, był zawsze szybszy, silniejszy. Perfekcjonista pieprzony, któremu żaden szczegół nigdy nie mógł umknąć, który zawsze dawał od siebie nie sto,nie dwieście, a trzysta procent i robił to tak, jakby nie wymagało to nawet od niego szczególnego skupienia i uwagi. Ludzie na błędach się uczyli - jeśli nie swoich, to cudzych. Tych zobaczonych i tych, o których mieli okazję przeczytać w książkach. I tutaj nagle miałaś uwierzyć, że ktoś, kto błędów wystrzegał się jak ognia, skończył właśnie przez to - przez błąd? Jakakolwiek historia się za tym kryła, nie była jedną z tych, o których Orito chciałby mówić i którą chciałby się dzielić. Taki nasuwał się wniosek, kiey pomimo twoich słów - milczał. Upadają tak ideały, tak rujnują się osoby, w które za mocno się wierzyło. Teraz to ty mogłaś go kryć za swoimi plecami, nie na odwrót.
- Nie traktuje cię tak! - Odkrzyknął, unosząc na ciebie spojrzenie. Ty zaciskałaś palce w pięści, on naprężył się cały, obejmując się w pasie ręką, drugą podtrzymując jeszcze mocniej stołu. Zgiął się nieco. Jakiekolwiek unoszenie się teraz było całkowicie niewskazane, chociaż twoje wczorajsze starania porządnie go poskładały i miałaś pewność, że rana się nie otworzy ot tak sobie. Potrzeba było czegoś więcej, na przykład... porządnego kopniaka w brzuch. Złość, aach... jej woń unosiła się w powietrzu, czujesz ją? Syciła jak dobre perfumy, za którymi chciało się podążać.
- A skąd, kurwa, mam wiedzieć?! Jak mam inaczej wytłumaczyć to, że najpierw łypią na mnie jak na wroga publicznego, a potem mieszają mnie z błotem?! Sądzisz, że mi z tym, kurwa, dobrze?! Aaa... - Zacisnął zęby, powieki, ściągnął brwi. Opadł na krzesło, kolana się same pod nim ugięły, kiedy nogi zaczęły mięknąć. Jak na razie nawet nie dotarło do niego dokładnie to, co powiedziałaś,nie zauważył. Twojego przyznania się o czytaniu raportów. Może to i lepiej? Albo - bez znaczenia. Sama widziałaś, że teraz to ty tutaj byłaś górą. Uchylił w końcu oczy, kiedy fala gorącego, nieprzyjemnego bólu, spłynęła z jego ciała, zalewając go falą chłodu.
- Hahaha... - Ten śmiech wcale nie brzmiał wesoło. Wesołym wcale nie był. - W takim razie zajmij się tym sama. Żegnam. - Wyprostował się nieznacznie na krześle.
Chyba czekał po prostu, aż wyjdziesz, spoglądając znów za okno. Nie mając nic do dodania.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3431 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 13 lis 2018, o 00:24
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Ansatsu no ki "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=BAfpXgj2Hpo [/youtube]
Zadane mu rany bez dwóch zdań były poważne, na szczęście był tutaj ktoś kto mógł się nimi zająć, ktoś kto pamiętał o nim i zaopiekował się nimi gdy odsłonił gardę, ten jedyny w swoim rodzaju i idealny. Czy posiadanie tajemnic był wskazane? Zwłaszcza w tej chwili? Kim ona była by podzielić się z nią wiedzą? Tylko tym nieudolnym dzieciakiem na którym nie można polegać, tym który zawiedzie cię gdy rzeczywiście go potrzebujesz, nie wystarczająco oddany sprawie, nie tak jak ty Orito, prawda? Jesteś świetnym shinobim który nie może się przejmować kimś takim jak ona... Obserwowała to jak jednocześnie próbuje się tłumaczyć i to jak po prostu go boli, nie był w dobrym stanie, nie mógł tutaj nic zdziałać, nic poradzić.
- Mógłbyś już odpuścić... Mógłbyś... Dlaczego taki jest, nawet w takiej chwili. Gorszy niż wcześniej. - Myślała, nie chciała by się denerwował a jednak to on zdenerwował ją, tak się czuła, źle traktowana, tak jakby nic się nie zmieniło a zmieniło się wiele, jak nie wszystko. Złość emanowała, zarówno z jej zaciśniętych pięści jak i z niego jednak jego złość była inna, pusta i zwykła.
- Nie byłeś tutaj pierwszy raz... Wiem o tym, twoje rzeczy... To wszystko... Byłeś już tutaj poprzednim razem, nie tylko ostatnie dni. Skąd mam wiedzieć jak masz to wytłumaczyć? To ty jesteś sentokim, ja jestem tylko doko. To ty masz doświadczenie, niezliczone misje i tajemnice za sobą. - Zmarszczyła brwi przecierając jednocześnie oczy. Może i była górą, lecz czy chciała nią być? Nie, bowiem niczego jej to nie dawało. Wtedy on zdawał się słabnąć, przysiadł tak na krześle, raczej opadł, bez sił. Nie mogła go tak zostawić i o tym wiedziała.
- Śmiej się ale nie mogę cię tak zostawić samego bo znowu ktoś Ciebie dopadnie... - Westchnęła ciężko krzywiąc się zarazem. Ciężko było jej w ogóle prowadzić rozmowę z tym upadłym, może nie aniołem a wzorem do którego powinni upodabniać się inni, wzorem który przestał nim być. Bo kim jest osoba która miała tylko umiejętności? Umiejętności które w domyśle w czyichś oczach straciła, przyjaźń w tej chwili była większą siłą bo kim naprawdę jest przyjaciel jak nie tym aniołem który uratuje Cię w najgorszym momencie?
- Co z ciebie za Sentoki... Orito... Gdzie pochwała dla klanu... Gdzie poświecenie... Gdzie to wszystko, gdzie? Jeśli nie chcesz mi powiedzieć to w porządku, może Riri mi powie. - Wtedy skupiła swój wzrok na jego reakcji. Zastanawiała się czy jakkolwiek zareaguje na to imię. - Nie próbuj... Proszę - Była to reakcja na jego śmiech, późniejsze prostowanie się, próby utrzymania dumy której już nie miał, nie miał czego utrzymywać, nie jako ktoś ranny, wyłączony z walki, odesłany do prostszych zadań. Postarała się do niego zbliżyć, podeszła kilka kroków biorąc na koniec jeden oddech, głębszy, była zła, bardzo zła. Niemal tak jakby chciała mu naprawdę przywalić, częściowo za głupotę i zarozumialstwo ale czy sama też taka nie była? Może trochę gdy oświadczyła, że sama rozwiąże tą sprawę.
- Połóż się... Musisz regenerować siły. Zrobiłam co mogłam ale kolejne parę kopniaków i będzie jak wtedy... Opracujemy plan i dopiero coś zdecydujemy. - Jeżeli Orito nie odstawiał żadnych cyrków to postarała się go zaciągnąć do łóżka i zmusić go by się położył. Musiał odpoczywać i zregenerować swoje siły i pozwolić zagoić się ranie jeśli nie chcieli dopuścić do powtórki z sytuacji w barze. Jak tylko miała okazję to chciała zejść śniadanie, była głodna i zależało jej na tym by i Orito coś przekąsił. Nie od teraz wiadomo, że jeśli nie będzie jadł to nie wyzdrowieje. Po to właśnie przyniosła wcześniej zakupione śniadanie w postaci ryżowych kulek.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 13 lis 2018, o 09:57
Misja Wojenna C
Pull out your heart to make the being alone
Easy.
12
On cały nie wydawał ci się pusty? Śliczna, porcelanowa laleczka, do której doczepiono jeszcze ładniejsze, lśniące naklejki, żeby godnie prezentowała wszystko to, czym było Yamanaka. Ktoś o wiele za młody na to, żeby dzierżyć na swoich barkach ciężary, których nie był w stanie wytrzymać. Im więcej dokładałeś na te ramiona - tym mocniej porcelana pękała. W końcu oczy, które kiedyś były klarowne i uważne, stawały się brudne i matowe. Czyste wybrzeże oceanu stawało się brudne, im więcej przechodniów się nad nim pochylało. Najpierw jedno dziecko wrzuci patyczek po lodach, drugie pudełeczko po dango. Im więcej śmieci tym więcej niezdrowej, białej piany. W końcu nikt nie pochylał się nad tą taflą wody, bo już nie dało się w niej przejrzeć i poszukać muszelek na dnie. Nikt nie odwiedzał plaży, na której były tylko śmieci.
- Inoshi... daj mi spokój. Po prostu mnie zostaw. - Nakrył swoją twarz dłonią, podpierając głowę tak, jakby był już naprawdę bardzo, bardzo zmęczony. On naprawdę miał 15 lat? Gdyby nie jego budowa ciała, nigdy być tego nie powiedziała. Przypominał ci jednych z tych shinobich, których spotkałaś w Kami no Hikage. Zniszczonych tym, co zobaczyli, czy nie tak? Tym, co przeżyli. Blizny na jego ciele, które oglądałaś wczoraj, chuda sylwetka, przez którą mogłaś niemal liczyć już pojedyncze kostki, rana, która nie chciała się szczególnie goić. Mówisz, że to człowiek powinien być aniołem. Więc jak?
Rozwiniesz swoje skrzydła, Przyjaciółko?
Twoje pytania o to, gdzie znalazł się ten shinobi, którego znałaś, zaginęły w eterze. Naprawdę chcesz wiedzieć i cię to obchodzi? Spróbuj poszukać - tylko mocniej. Odnaleźć chłopaka, który trochę was wyzywał, unosił się ponad was i zawsze uważał się za lepszego - cholerny buc. Dlatego twoje oczy nieszczególnie za nim wędrowały. Orito na nie nie odpowiedział. Wiesz, wydaje mi się, że nie miałaś co liczyć na to, że ktokolwiek ci na to odpowie - nie w tej wiosce, której przekleństwo wyżarło już chyba tego chłopaka na wskroś. Może teraz to samo czeka ciebie. Nawet nie drgnął, kiedy pomogłaś mu wstać, podejść do łóżka i położyć się w nim. Nakrył się kołdrą i obrócony na zdrowy bok - leżał z półprzymkniętymi oczami. O czym myślał? Po jakich drogach wędrował jego umysł, kiedy gniew, który był tak pusty, opuścił go? Laleczka z sogeńskiej porcelany była naprawdę ładna . Tylko czemu ktoś postanowił ją zdjąć z komody?
Jak na twoje mężczyzna potrzebował bardzo solidnej diety, dopadła go anemia, przez którą wczoraj tak ciężko było zatamować krwawienie i przez którą rana na pewno będzie się goić gorzej. Jeśli jednak wszystko będzie w porządku, będzie leżał i nie będzie się nadwyrężał - powinien spokojnie do siebie dojść pod twoim czujnym okiem nawet w ten tydzień. Przez pierwsze trzy dni nie powinno być mowy o jakimkolwiek ruszaniu się spoza mieszkanie, to też oznaczało, że albo rzeczywiście musisz czekać, aż łaskawy książę zgodzi się z tobą współpracować i da ci jakiekolwiek informacje, albo musisz podjąć śledztwo na własną rękę. Tak czy siak - chyba lepiej działać, niż tkwić w bezruchu i czekać, aż ci, którzy wprowadzali do tego miejsca chaos, znowu uderzą.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3431 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 14 lis 2018, o 00:47
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Ansatsu no ki "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=BAfpXgj2Hpo [/youtube]
Gdzie podziała się dusza tego chłopca? Zniknęła? Zostawił ją na placu boju? Gdzież położył siłę która prowadziła go przez życie do tej pory. No gdzie wszystkie te drobne siły i sukcesy które doprowadziły go aż tutaj. Sukcesy... I porażki, każdy musi przez to przejść, mimo to dlaczego akurat on teraz? Pustka w spojrzeniu... Brakowało mu siły woli, stał się powłoką. Marionetką... Taką którą nikt nie kieruje a ma ostatki wolnej woli i to wcale nie tak, że zabrano mu to wszystko, nie.
- Nie chcę by stało Ci się coś więcej - Wyszeptała troskliwie, nie było to nic więcej jak troska o jego zdrowie, chociaż nie mówiła tego dla niego a dla siebie. Dla samej siebie która wciąż wierzyła w słowa które przedstawił jej Hanzo w Kami no Hikage oraz myśli które sama z tego wyniosła. Pomagaj kiedy możesz i jak możesz. Wierzyła, że wszystko to jest niewdzięczne jednak kiedyś, nie tyle, że się jej opłaci a komuś innemu, to jak przekazywanie iskierki która kiedyś wyda swoje plony i uzdrowi to co chore.
- Orito... Obiecaj mi, że zostaniesz tutaj i odpoczniesz - Mrugnęła parokrotnie i gdy mówiła, szczerze oczekiwała, że nie oddali tej wizji, tego chwilowego odpoczynku, oddania sterów komuś innemu, cóż innego mu pozostało jak nie zdać się na nią? Byli drużyną, czy tego chcieli czy nie, on znał to miejsce i miał swoje przypuszczenia, jednak... Dlaczego musiała działać całkiem sama, mógłby się przydać i stąd.
- Opowiedz mi o tej mieścinie, Orito-san. - Zapytała go siadając na rogu łóżka, obserwacja tego kim był teraz... Nie, obserwowanie jego cienia, tych wszystkich ran nie przynosiło na myśl osoby którą znała. Jednak to był właśnie on, ten sam Orito którego znała kiedyś, tego niezmiennego który jednak się zmienił. Marzenia go zmieniła czy siła? Wyglądał żałośnie, na całe szczęście miał do zjedzenia śniadanie i mogła albo przy nim zostać i wmusić je w niego albo zająć się pracą i liczyć, że sam zje.
- Zjedź nim wrócę, chciałabym byś zjadł, by wrócił dawny ty - Czy to było mądre życzenie? Teraz miała swoją okazje, swoją jedyną szansę udowodnienia, że jest lepsza niż on i zawsze była, nie... Inoshi taka nie była. Nie chciała być lepsza, nigdy jej o to nie chodziło, chciała być sobą, chciała być doceniona, ale zależało jej by inni też zostali docenieni równie mocno. Takie życzenia, mające przyprowadzić dawnego umniejszającego jej rolę Orito wydawało się niemądre a jednak nie myślała tylko o sobie bo chciała by i on czuł się dobrze. Jak można jednak życzyć sobie zła wobec siebie? Nie, tego nie chciała, zdawała jednak sobie sprawę, że z jego zdrowiem przyjdzie i to, bo trudno jest się zmienić. Książe na ziarnku grochu, taki właśnie teraz był Orito. Może to gorycz porażki doprowadziła go do takiego stanu albo po prostu się przeliczył.
- Idę się rozejrzeć Orito-san, zrób to dla siebie i odzyskaj siły. Nie poradzę sobie bez kogoś tak silnego jak ty... - Westchnęła spuszczając nieznacznie głowę. Ubrała się, zabrała torbę, płaszcz i wyszła. Nie mogła marnować czasu, mimo tego, że noc dała w kość nie tylko jemu. Również nie czuła się najlepiej jednak zbieranie informacji nie mogło okazać się niebezpieczne, prawda? Pierwszym krokiem było rzecz jasna wyjście na rynek, tą samą błotnistą drogą którą szła wcześniej. Tutaj musiała się zdecydować, podjąć decyzję gdzie szukać najpierw.
- Mam kilka możliwości. Jedna z tych tawern... Albo siedziba włodarza - Obydwie wydawały się równie lukratywne, wspominając jednak bójkę przed lokalem skrzywiła się, usta wykrzywiły się w pewnego rodzaju grymas na samo wspomnienie, bo owszem, mogła się czegoś dowiedzieć lecz niezbyt przyjemny widok tamtego wieczora przyprawił ją o pewną niechęć do tamtego miejsca i raczej na pewno nie skieruje się tam w swojej postaci. Zbyt dużo uwagi, stąd też pokręciła głową w lewo to w prawo, delikatnie i nogi skierowały ją do siedziby zarządcy osady. Podeszła do drzwi i zastukała trzy razy. Jeśli mogła wejść to weszła, jeśli ktoś miał ją do środka zaprosić to poczekała aż zostanie zaproszona. Ktoś taki jak zarządca takiej osady nie mógł mieć wielu gości. Oczywiście pierwszą rzeczą po wykonałaby ukłon, nie całkowity, połowiczny. Nie był to pokłon całkowitego szacunku jaki oddałaby Arisu, lecz wciąż nie był lekceważący. Taki sam wykonałaby zarówno podczas jak otwarłby jej drzwi zwyczajny ktoś, oraz przy spotkaniu z właściwą osobą. Nie robiło to jej w tej chwili różnicy.
- Konnichiwa, chciałabym pomówić z tutejszym zarządcą. Zostałam tutaj przysłana przez Czcigodną Arisu w związku z problemami z jakimi boryka się ta wioska. - Samo przywitanie towarzyszyło ukłonowi. Może i brzmiała zbyt poważnie, albo i śmiesznie, czy jednak było w tym coś złego by dodać sobie nieco siły prezentując się jako oficjalny wysłannik? I tak i tak musiałaby się zdradzić, prędzej lub później.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości