Ryokan "Królik Inaby"
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Kiedy Shin ruszył w swoją stronę pozwoliła sobie na słabość. Przestała silić się na prosty krok, chwiała się z trudem przeciskając między ludźmi co chwila wpadając na kogoś. Ludzie patrzyli na nią z pogardą, nie tylko z powodu wyczynu na arenie, czuć było od niej pot, wyglądała jakby dopiero co wyciągnęli ją z łóżka i szła chwiejąc się na nogach... wiedziała co ludzie o niej myślą, ale nie miała zamiaru tego sprostować... sama nie wiedziała czy nie mają racji. Droga do ryokanu nie dłużyła jej się jeszcze tak bardzo, w końcu jednak dotarła na miejsce. Z trudem wspięła się po schodach, weszła do pokoju i padła na matę jak długa wyczerpana całym tym dniem. Zamknęła oczy, ale szalejące myśli nie pozwalały jej zasnąć. Tego było za wiele, próbowała zrozumieć dlaczego w tamtym momencie pomyślała o niej? Dlaczego miała wrażenie, że jest z nią? Nie chciała tego... nawet jeśli okłamywała siebie to... przecież dla dobra, nie tylko Sagi, ale i własnego. Jeśli Saga wciąż kryła się w jej sercu, to co czuła do Shina? Dlaczego miała tyle cholernych pytań i żadnej cholernej odpowiedzi? Nawet teraz zadawała sobie kolejne...
-Kurwa! - rzuciła w eter pchnięta konwulsjami bólu i przemyśleniami, desperacją i bezsilnością... nie panowała nad niczym, nawet sobą, nawet nad własnymi myślami, które zdawały się żyć własnym życiem. Znowu czuła tę cholerną pustkę. Saga była daleko, poza zasięgiem, a z każdą myślą czuła, że potrzebuje jej coraz bardziej, coraz bardziej opadała w mrok, wiedząc że odsuwa ją to od Shina. Nie wiedziała co robić, nie chciała tego. Miała ułożyć sobie życie od nowa, w nowym miejscu, z "nowym uczuciem", z "nowym człowiekiem"... ale przeszłość. Mówił, że ona nas nie definiuje, więc czemu tak cholernie bolało? Żebra, były niczym w porównaniu do serca, nie chciała tego, chciała przestać myśleć, przestać czuć to rozrywające uczucie. Przestać... po prostu przestać ranić wszystkich wokół i siebie, nie czuć tego wszystkiego... Nie bez trudu podniosła się z futonu. Oparła się o ścianę chwiejąc, była osłabiana, zmęczona... ruszyła do swojej torby tylko w jednym celu. Przestać myśleć... znała tylko jeden sposób, dzięki któremu mogła tego dokonać... Ból, na tyle duży, by zagłuszył myśli, by czuła tylko jego, zamiast tej cholernej ziejącej pustki. Z torby wyjęła kunai, obserwowała jego ostrze, z taką pieczołowitością, jakby starała się uchwycić każdą rysę na ostrzu... zawahała się...
-Nie chcę... - wyszeptała do pustego pokoju, chwytając za ostrze. Ryk bólu wyrwał się z jej ust, gdy ostrze wbijało się w ciało rozrywając mięśnie, po samą rękojeść wchodząc w jej ramie... wyła, klęcząc pogrążona w bólu, który zadała sobie sama... jeden, by pozbyć się innego, ból ramienia zagłuszający ból serca...
-Kurwa! - rzuciła w eter pchnięta konwulsjami bólu i przemyśleniami, desperacją i bezsilnością... nie panowała nad niczym, nawet sobą, nawet nad własnymi myślami, które zdawały się żyć własnym życiem. Znowu czuła tę cholerną pustkę. Saga była daleko, poza zasięgiem, a z każdą myślą czuła, że potrzebuje jej coraz bardziej, coraz bardziej opadała w mrok, wiedząc że odsuwa ją to od Shina. Nie wiedziała co robić, nie chciała tego. Miała ułożyć sobie życie od nowa, w nowym miejscu, z "nowym uczuciem", z "nowym człowiekiem"... ale przeszłość. Mówił, że ona nas nie definiuje, więc czemu tak cholernie bolało? Żebra, były niczym w porównaniu do serca, nie chciała tego, chciała przestać myśleć, przestać czuć to rozrywające uczucie. Przestać... po prostu przestać ranić wszystkich wokół i siebie, nie czuć tego wszystkiego... Nie bez trudu podniosła się z futonu. Oparła się o ścianę chwiejąc, była osłabiana, zmęczona... ruszyła do swojej torby tylko w jednym celu. Przestać myśleć... znała tylko jeden sposób, dzięki któremu mogła tego dokonać... Ból, na tyle duży, by zagłuszył myśli, by czuła tylko jego, zamiast tej cholernej ziejącej pustki. Z torby wyjęła kunai, obserwowała jego ostrze, z taką pieczołowitością, jakby starała się uchwycić każdą rysę na ostrzu... zawahała się...
-Nie chcę... - wyszeptała do pustego pokoju, chwytając za ostrze. Ryk bólu wyrwał się z jej ust, gdy ostrze wbijało się w ciało rozrywając mięśnie, po samą rękojeść wchodząc w jej ramie... wyła, klęcząc pogrążona w bólu, który zadała sobie sama... jeden, by pozbyć się innego, ból ramienia zagłuszający ból serca...
0 x
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Ból przeszywający ramie, pulsujące nim rozdarte mięśnie ramienia. Nie potrzebowała wiele sił, nie tyle ile wykorzystała, dbała o sprzęt, kunai ostry niczym brzytwa wykwalifikowanego golibrody płynnie przerwała ciągłość tkanek. Ostrze weszło głęboko niczym kochanek, raniąc tak jak ona raniła innych. Gęsta, szkarłatna krew wydobywała się barwiąc na czerwono materiał sukienki, spływając po dłoni na nieruchome, zdrętwiałe palce, a kolejne krople z dźwiękiem cichego kapania spadły na podłogę. Jucha sączyła się, niczym z rannej zwierzyny, powoli, acz systematycznie tworząc niewielką kałużę. Rana mimo swej głębokości nie zagrażała życiu, uszkodziła ramie, prawdopodobnie unieruchamiając je na dłuższy czas, ale nic ponad to. Ręka była niczym, rana chociaż wywołała u niej krzyk, wykrzywiła twarz w koszmarnym grymasie... ale była dobra, pozwoliła zapomnieć. Zepchnąć zaszczuty niepewnością umysł na skraj. Ten w którym nie liczą się uczucia, w którym dominuje jedynie ból... ale tylko fizyczny, będący niczym w porównaniu do rozdartej duszy, do serca w którym znalazła się lodowata szpila, wbita przez nią samą... przez to cholerne poczucie winy... chciała tylko żyć, być normalną dziewczyną... taką jaką odnalazł w niej Shin. Powinna być narzędziem, ale nie potrafiła... nie potrafiła niczego... nie mogła się oddać nikomu, ani niczemu w pełni bo w jej sercu... Dłoń zaciśnięta na rękojeści przekręciła broń. Z jej ust wyrwał się kolejny krzyk, gdy ostrze rozrywało mięśnie.
-Nie myśl... Nie czuj... - wyszeptała, do otaczających ją papierowych ścian, ale ani leżąca w kącie zbroja, ani torba z rzeczami Shina nie odpowiedziały. Była sama, tak jak chciała. Mogła zrobić wszystko, ale nie potrafiła niczego... bez drugiej osoby... bez motywacji... po co zostawać tym cholernym Sentokim? Po co trenować, skoro nie ma nikogo... skoro nie ma czego bronić... Przekręcała ostrze dalej, chciała przestać, ból który to wywoływało wstrząsnął jej ciałem... ale chociaż na chwili uciszał myśli... chwila tak niewiele... Miała zacząć z Shinem... ale Saga... Pojedyncza, perlista wypłynęła z fiołkowego oka... Sharingan, limit krwi, jedna z najpotężniejszych broni świata... nawet ona była bezsilna, nie mogła zmienić niczego, cała ta moc, którą dzierżyła, nie była w stanie dokonać niczego... Była bezsilna i nienawidziła tego.
-Po co? - zapytała, samą siebie. Pozwoliła spłynąć łzie, pozostawiającej ślad na jej policzku. Ścieżkę słabości, prawdziwej, samotnej, nie szukającej już wsparcia... kolejny krzyk wyrwał się z jej ust, gdy szarpnęła ostrzem. Chciała przeorać całe ramie, ale nie potrafiła, broń pozostawiła głęboką ranę, na długość jakichś dwóch sztychów, pozwoliła wypływać krwi... czuła, że z każdą chwilą słabnie coraz bardziej, kałuża krwi rosła zbyt szybko... Słabła, ale w końcu była słaba, ostrze tańczyło na zgliszczach jej duszy... Usłyszała krzyk, wyrywający ją z tego dziwnego letargu. Znała ten głos, wiedziała do kogo należy.
-Nie powinnaś... - wyszeptała, gdy kolejne łzy spływały po jej twarzy... przecież to nie tak miało być, Saga nie mogła... Widziała ją, podłożył materiał pod jej ranę... tamowała krwawienie...
-Nie... Saga... nie chce... - mówiła cicho, przestraszona jak ranne zwierze zapędzone przez myśliwego w kozi róg, czekające tylko na ostateczny cios. Przygarnęła ją, była blisko... spełniła to cholerne marzenie...
-Ja... jestem... nie możesz... - urywki słów, urywki myśli wyrywały się z jej ust... sama nie wiedziała co chce powiedzieć... była naga, nie potrafiła niczego ukryć. -Nie... nie będzie... jestem potworem... nie wybaczaj... proszę... - wtuliła się w materiał siostry, czuła własną krew, mieszającą się ze spływającymi po siostrze łzami... łzami Anioła, który upadł by stać się demonem.
-Nie myśl... Nie czuj... - wyszeptała, do otaczających ją papierowych ścian, ale ani leżąca w kącie zbroja, ani torba z rzeczami Shina nie odpowiedziały. Była sama, tak jak chciała. Mogła zrobić wszystko, ale nie potrafiła niczego... bez drugiej osoby... bez motywacji... po co zostawać tym cholernym Sentokim? Po co trenować, skoro nie ma nikogo... skoro nie ma czego bronić... Przekręcała ostrze dalej, chciała przestać, ból który to wywoływało wstrząsnął jej ciałem... ale chociaż na chwili uciszał myśli... chwila tak niewiele... Miała zacząć z Shinem... ale Saga... Pojedyncza, perlista wypłynęła z fiołkowego oka... Sharingan, limit krwi, jedna z najpotężniejszych broni świata... nawet ona była bezsilna, nie mogła zmienić niczego, cała ta moc, którą dzierżyła, nie była w stanie dokonać niczego... Była bezsilna i nienawidziła tego.
-Po co? - zapytała, samą siebie. Pozwoliła spłynąć łzie, pozostawiającej ślad na jej policzku. Ścieżkę słabości, prawdziwej, samotnej, nie szukającej już wsparcia... kolejny krzyk wyrwał się z jej ust, gdy szarpnęła ostrzem. Chciała przeorać całe ramie, ale nie potrafiła, broń pozostawiła głęboką ranę, na długość jakichś dwóch sztychów, pozwoliła wypływać krwi... czuła, że z każdą chwilą słabnie coraz bardziej, kałuża krwi rosła zbyt szybko... Słabła, ale w końcu była słaba, ostrze tańczyło na zgliszczach jej duszy... Usłyszała krzyk, wyrywający ją z tego dziwnego letargu. Znała ten głos, wiedziała do kogo należy.
-Nie powinnaś... - wyszeptała, gdy kolejne łzy spływały po jej twarzy... przecież to nie tak miało być, Saga nie mogła... Widziała ją, podłożył materiał pod jej ranę... tamowała krwawienie...
-Nie... Saga... nie chce... - mówiła cicho, przestraszona jak ranne zwierze zapędzone przez myśliwego w kozi róg, czekające tylko na ostateczny cios. Przygarnęła ją, była blisko... spełniła to cholerne marzenie...
-Ja... jestem... nie możesz... - urywki słów, urywki myśli wyrywały się z jej ust... sama nie wiedziała co chce powiedzieć... była naga, nie potrafiła niczego ukryć. -Nie... nie będzie... jestem potworem... nie wybaczaj... proszę... - wtuliła się w materiał siostry, czuła własną krew, mieszającą się ze spływającymi po siostrze łzami... łzami Anioła, który upadł by stać się demonem.
0 x
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Krew szybko zaczęła przesiąkać przez materiał bandaża, którym jej siostra starała się ją ratować... dlaczego przyszła? Po co? Przecież nie powinna... nie powinna nawet wiedzieć. Hayami miał jej pilnować, wiedziała że nie odpuściłby walki na turnieju, na pewno był na trybunach, więc dlaczego Saga była w ryokanie? Idiota znowu zawiódł, miał jej tylko pilnować, lekarz powiedział, że stan dziewczyny o oczach ze stali poprawił się po jej wizycie... ale na ile? Nie powinna przychodzić, patrzeć jak białowłosa po zadanym sobie ciosie klęczy w kałuży krwi... nie powinna widzieć jak zadanym sobie bólem stara się zagłuszyć myśli. Pozbyć się tego, odetchnąć na chwilę od uczuć, od niepewności, zapanować nad sobą, w brutalny i niezbyt skuteczny sposób. Nawet raniąc siebie, raniła swoją siostrę, narażała na obrazy jakich nie powinni obserwować ludzie... Przyciągnęła ją, białowłosa nie stawiała oporu. W końcu chciała być z nią, ale przecież nie było takiej możliwości, porzuciła ją, a ona nie powinna wracać, próbować. Jej oczy zachodziły mgłą, a siły opuszczały ją wypływając z ciała wraz z krwią. Nie chciała umierać, nie brała takiej możliwości pod uwagę... sądziła, że zapanuje nad tym, zdoła zatamować krwawienie... ale... ale Saga. Przytulała ją, próbowała się zająć, jej prawa ręka drżała, obejmując siostrę, za to lewa... nie potrafiła nią poruszyć. To było dziwne, czuła że nią rusza, miała wrażenie, że kończyna się przemieszcza, a ta po prostu wisiała, a z palców skapywały coraz to kolejne krople krwi... jej własnej krwi. Drżący szept... miała nic nie mówić, miało być dobrze, Saga nie pozwoli jej umrzeć... tak powiedziała.
-Nie chcę... nie chcę umrzeć... - szeptała, słabnącym głosem wprost do jej ucha. -Zostaw, powinnam... zasłużyłam... nie powinnaś tu przychodzić. - zasłużyła... w końcu to wszystko było jej winą. Ona sprowokowała Kazuo, ona się spóźniła, była jak on, ale nie potrafiła przewidzieć tego co zrobi. Przez te cholerne misje nie pilnowała Sagi... a teraz zarzucała to Hayamiemu... dla niej ważne były zadania, dla niego turniej... nie miała prawa go obwiniać. Była hipokrytką i nawet jeśli każdy, przynajmniej w drobnym stopniu nim jest, nie zwracała na to uwagi. Jej własna hipokryzja, głupota, nieodpowiedzialność, sprawiły że ludzie cierpieli i będą cierpieć. Pytanie tylko kto... nie była w stanie zranić siostry kochała ją, ale Shin... zauroczyła się, może mogło być to coś więcej, ale jeśli ktoś miał cierpieć to nie jej mały skarb. Nie ta drobna, płomiennowłosa istotka, która trzymała ją w swoich objęciach zapewniając, że wszystko będzie dobrze.
-Nie będzie... nie zmyje winy... tylko krew ją zmywa. - mówiła, jakby w transie coraz bardziej zagłębiając się w swoje własne myśli. Saga się odwróciła, krzyczała do kogoś stojącego w drzwiach, ale Tensa nie rozróżniała pojedynczych słów. Czuła się jakby zalewały ją tony wody, nie topiąc jedynie odcinając od wszystkiego dookoła. "Wezwać medyka.", kogoś kto jej pomoże, znowu zabierze do szpitala...
-Nie chcę... nie chce szpitala. - z trudem przełykała gorzkie łzy, które nie znalazły ujścia w fiołkowych oczach... tych które nie mogły przebić się przez mgłę. Nienawidziła szpitali, nic dobrego się w nich nie działo, nie chciała znów trafić do pustej sali, leżąc i nie mogąc nic zrobić, osuwać się bez sił po ścianie, nie potrafiąc nawet samej dotrzeć do toalety. Krew, życiodajny płyn, wciąż spływał po jej ciele, a razem z jego ubytkiem przychodziło zrozumienie... i tak musiała zginąć, przecież miała ukarać każdego winnego... włącznie ze sobą. Poczucie winy, w kolorze szkarłatu brudziło podłogę. Saga bandażowała jej rany. Jednym ruchem zerwała koszulę, mimo rozmywającego się obrazu widziała drobne blizny pokrywające jej ciało...
-Piękna... - tylko tyle była w stanie powiedzieć, gdy płomiennowłosa własną koszulą ciasno krępowała jej ramię odcinając dopływ krwi. Położyła Tense na własnych kolanach, jej głos był kojący, a białowłosa zmęczona, chciała zamknąć oczy tylko na chwilę... przecież nic się nie stanie... Wyciągnęła dłoń, chciała dotknąć jej policzka.
-Potwór... one są lepsze... nie kłamią... robią co muszą... ja... ja jestem gorsza... - wyszeptała ostatkami sił... jej powieki były ciężkie, zamknęła oczy tylko na chwilę...
-Nie chcę... nie chcę umrzeć... - szeptała, słabnącym głosem wprost do jej ucha. -Zostaw, powinnam... zasłużyłam... nie powinnaś tu przychodzić. - zasłużyła... w końcu to wszystko było jej winą. Ona sprowokowała Kazuo, ona się spóźniła, była jak on, ale nie potrafiła przewidzieć tego co zrobi. Przez te cholerne misje nie pilnowała Sagi... a teraz zarzucała to Hayamiemu... dla niej ważne były zadania, dla niego turniej... nie miała prawa go obwiniać. Była hipokrytką i nawet jeśli każdy, przynajmniej w drobnym stopniu nim jest, nie zwracała na to uwagi. Jej własna hipokryzja, głupota, nieodpowiedzialność, sprawiły że ludzie cierpieli i będą cierpieć. Pytanie tylko kto... nie była w stanie zranić siostry kochała ją, ale Shin... zauroczyła się, może mogło być to coś więcej, ale jeśli ktoś miał cierpieć to nie jej mały skarb. Nie ta drobna, płomiennowłosa istotka, która trzymała ją w swoich objęciach zapewniając, że wszystko będzie dobrze.
-Nie będzie... nie zmyje winy... tylko krew ją zmywa. - mówiła, jakby w transie coraz bardziej zagłębiając się w swoje własne myśli. Saga się odwróciła, krzyczała do kogoś stojącego w drzwiach, ale Tensa nie rozróżniała pojedynczych słów. Czuła się jakby zalewały ją tony wody, nie topiąc jedynie odcinając od wszystkiego dookoła. "Wezwać medyka.", kogoś kto jej pomoże, znowu zabierze do szpitala...
-Nie chcę... nie chce szpitala. - z trudem przełykała gorzkie łzy, które nie znalazły ujścia w fiołkowych oczach... tych które nie mogły przebić się przez mgłę. Nienawidziła szpitali, nic dobrego się w nich nie działo, nie chciała znów trafić do pustej sali, leżąc i nie mogąc nic zrobić, osuwać się bez sił po ścianie, nie potrafiąc nawet samej dotrzeć do toalety. Krew, życiodajny płyn, wciąż spływał po jej ciele, a razem z jego ubytkiem przychodziło zrozumienie... i tak musiała zginąć, przecież miała ukarać każdego winnego... włącznie ze sobą. Poczucie winy, w kolorze szkarłatu brudziło podłogę. Saga bandażowała jej rany. Jednym ruchem zerwała koszulę, mimo rozmywającego się obrazu widziała drobne blizny pokrywające jej ciało...
-Piękna... - tylko tyle była w stanie powiedzieć, gdy płomiennowłosa własną koszulą ciasno krępowała jej ramię odcinając dopływ krwi. Położyła Tense na własnych kolanach, jej głos był kojący, a białowłosa zmęczona, chciała zamknąć oczy tylko na chwilę... przecież nic się nie stanie... Wyciągnęła dłoń, chciała dotknąć jej policzka.
-Potwór... one są lepsze... nie kłamią... robią co muszą... ja... ja jestem gorsza... - wyszeptała ostatkami sił... jej powieki były ciężkie, zamknęła oczy tylko na chwilę...
0 x
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
- Akarui
- Postać porzucona
- Posty: 1567
- Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
- Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=54569#p54569
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Królik Inaby zdawał się młodemu medykowi wystarczająco zachęcającą nazwą, by napełnić swój spragniony pokarmu brzuch. Pierwszy głód został zaspokojony za pomocą pieczonej rybki i ziołowej naleweczki, by móc przejść do słodkich ryżowych kulek jako deser. Przyjemna, dość gwarna sala jadalna, w niej ludzie rozmawiający o zmianach politycznych na Wyspach, o przebiegu turnieju, o nadziejach związanych z przyszłością całej krainy... By spokój. A co najważniejsze, pokój. Piękne czasy, w któych rola medyka zmieni się z łatania ran, do leczenia kataru! Wszystko, o czym marzył Tozawa, spokojne prowadzenie swojej przychodni w Shigashi no Kibu, prowadzenie ogródka z matką, może założenie szklarni...?
Z przemyśleń młodego medyka wyrwał krzyk kobiety. Cała sala ucichła. Głos wydobywał się z piętra, z pokoi sypialnianych. Akarui rozejrzał się szybko po sali i widząc, że nikt się nie podnosi, jak to on, postanowił działać. Biegiem ruszył w kierunku schodów, na których mijał się z recepcjonistką, która miała już na końcu języka, że potrzebny medyk. Zanim ta dopowiedziała to ostatnie słowo, na ramieniu poczuła dłoń czarnowłosego i usłyszała jego na szybko rzucone słowa: - Spokojnie, już jestem.
Przeskakując kolejne stopnie i suzkając otwartych drzwi, skąd by usłyszał głos potrzebujących pomocy, zaczął się zastanawiać, czy czasem nie okłamał tej recepcjonistki? Czy tymi trzema słowami nie złożył właśnie obietnicy bez pokrycia? Sam nie szanował ludzi, którzy nie dotrzymują swoich przyrzeczeń. Musiał więc dopilnować, by jego gwarancje stały się prawdą. Usłyszał głos, dwie dziewczyny. To na pewno te drzwi. Ostrożnie wszedł do środka i zobaczył kunai wystający z ramienia białowłosej i drugą, rudą, która próbowała zatamować krwawienie. Uklęknął obok i natychmiast wokół jego dłoni pojawiła się seledynowa poświata, otaczająca ranę dziewczyny. Wyglądała paskudnie, ale jeszcze nic nie stracone. Opanował oddech i odezwał się do zdrowej dziewczyny: - Twoja koleżanka potrzebuje powietrza i spokoju, zapewnisz to nam? Powiesz co się stało? Białowłosa nie była w najlepszym stanie. To nie była tylko rana fizyczna. Dziewczyna cierpiała nie tylko z widocznych powodów. Do tego ta rana... To, w jaki sposób wbito kunai i co zrobiono potem... Na pewno będzie chciała coś mówić, ale teraz nic z tego nie wyjdzie. Gdyby więc sama zaczęła się tłumaczyć, usłyszy tylko od Akarui'ego krótkie: - Ćśśśśśś... Teraz tylko ruda powinna przekazywać informacje. Ważne było, by ranna się nie ruszała. Jedna ręka medyka podtrzymywała jej ramię, druga nakładała technikę medyczną. Niedługo trzeba będzie wyciągnąć kunai....
Z przemyśleń młodego medyka wyrwał krzyk kobiety. Cała sala ucichła. Głos wydobywał się z piętra, z pokoi sypialnianych. Akarui rozejrzał się szybko po sali i widząc, że nikt się nie podnosi, jak to on, postanowił działać. Biegiem ruszył w kierunku schodów, na których mijał się z recepcjonistką, która miała już na końcu języka, że potrzebny medyk. Zanim ta dopowiedziała to ostatnie słowo, na ramieniu poczuła dłoń czarnowłosego i usłyszała jego na szybko rzucone słowa: - Spokojnie, już jestem.
Przeskakując kolejne stopnie i suzkając otwartych drzwi, skąd by usłyszał głos potrzebujących pomocy, zaczął się zastanawiać, czy czasem nie okłamał tej recepcjonistki? Czy tymi trzema słowami nie złożył właśnie obietnicy bez pokrycia? Sam nie szanował ludzi, którzy nie dotrzymują swoich przyrzeczeń. Musiał więc dopilnować, by jego gwarancje stały się prawdą. Usłyszał głos, dwie dziewczyny. To na pewno te drzwi. Ostrożnie wszedł do środka i zobaczył kunai wystający z ramienia białowłosej i drugą, rudą, która próbowała zatamować krwawienie. Uklęknął obok i natychmiast wokół jego dłoni pojawiła się seledynowa poświata, otaczająca ranę dziewczyny. Wyglądała paskudnie, ale jeszcze nic nie stracone. Opanował oddech i odezwał się do zdrowej dziewczyny: - Twoja koleżanka potrzebuje powietrza i spokoju, zapewnisz to nam? Powiesz co się stało? Białowłosa nie była w najlepszym stanie. To nie była tylko rana fizyczna. Dziewczyna cierpiała nie tylko z widocznych powodów. Do tego ta rana... To, w jaki sposób wbito kunai i co zrobiono potem... Na pewno będzie chciała coś mówić, ale teraz nic z tego nie wyjdzie. Gdyby więc sama zaczęła się tłumaczyć, usłyszy tylko od Akarui'ego krótkie: - Ćśśśśśś... Teraz tylko ruda powinna przekazywać informacje. Ważne było, by ranna się nie ruszała. Jedna ręka medyka podtrzymywała jej ramię, druga nakładała technikę medyczną. Niedługo trzeba będzie wyciągnąć kunai....
Używam techniki:
- Nazwa
- Naosute no Jutsu
- Pieczęci
- Wół → Tygrys
- Zasięg
- Bezpośredni
- Koszt
- C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3% (1/2 na turę)
- Dodatkowe
- Znajomość Chiyute no Jutsu
- Opis Technika podobna do Chiyute no Jutsu, jednak zdecydowanie silniejsza niż poprzedniczka. Pierwszym plusem jest to, że nie trzeba utrzymywać dłoni w pobliżu zranienia, ani nie trzeba dotykać rannego - co często jest dla niego bolesne. Następnym jest rozszerzony wachlarz leczonych obrażeń - możemy uleczyć głębokie rany, zasklepić rany tętnicze, złączyć ze sobą złamane kości, a nawet pozbyć się krwawień i drobnych uszkodzeń organów wewnętrznych. Technika wymaga jednak trochę doświadczenia. Wyleczona kość będzie osłabiona i ponowne jej uszkodzenie w krótkim czasie może skończyć się nie złamaniem, a pokruszeniem.
0 x
MOWA
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
- Akarui
- Postać porzucona
- Posty: 1567
- Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
- Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=54569#p54569
Re: Ryokan "Królik Inaby"
W całej swojej karierze Tozawa nie spotkał się jeszcze z takimi obrażeniami. Nie chodzi o sam rodzaj rany, o utratę krwi, o kunai sterczący z rozszarpanej przez dodatkowe przekręcenie ostrza rany. Chodziło o to, że ta młoda kobieta raną ciała chciała zdusić ból duszy. A z tego co widział, nie udało się jej to zbyt dobrze. Nagle zrozumiał, że nawet jeśli uda mu się naprawić tkanki, nie poprawi to stanu psychicznego dziewczyny. Hanamura zdawała się takim spokojnym i wesołym miejscem...
Pierwszy impuls medycznej chakry miał przeciwdziałać krwawieniu i dać medykowi czas, tak potrzebny by rozeznać się w sytuacji i zaplanować kolejne ruchy. W tym też czasie dowiedział się mniej-więcej wszystkiego, co było mu potrzebne do pracy. Ruda dziewczyna zachowała zimną krew. Próbowała zatamować krwotok, zabezpieczyła kunai przed poruszaniem i nawet podała rannej pigułkę ze skrzepniętą krwią! To wszystko zasługiwało na pochwałę i szczery uśmiech: - No, gratuluję trzeźwego myślenia! Twoja koleżanka ma mnóstwo szczęścia, że pierwsza się tu pojawiłaś. Dzięki Tobie i ja mam łatwiej, a jej nic nie będzie.
Teraz najważniejsza jest pacjentka. Krwotok został powstrzymany na tyle, by przestał zagrażać życiu białowłosej. Nie przerywając techniki mężczyzna kombinował, jak by tu teraz pozbyć się ostrza... Ramię dziewczyny było wystarczająco stabilne, trzymane przez tą drugą. Skoro jej stan był już stabilny, może pora teraz z nią porozmawiać? Na szczęście- Jeśli się nie mylę, panienka pochodzi z klanu Uchiha, tak? Mógłbym prosić o zgaszenie tych pięknych ocząt? Wiem, że to niesamowity Limit Krwi, ale wolałbym, by mnie nie rozpraszał... Medyk dał chwilę srebrnowłosej na przyswojenie tej prośby, jednak niezależnie czy zgasi te czerwienie, czy też nie, przemówi do niej znów: - Na imię mi Akarui, z rodziny Tozawa. Pochodzę z Samotnych Wydm, więc poszukuję towarzystwa, jeśli rozumiecie? Taki żarcik, hehe... A Wy? Z jednej strony Akarui chciał znać imiona dziewczyn, z drugiej jednak nie taki był jego cel. Gdy złapie kontakt wzrokowy z rudą, ledwo ruszając ustami, bezgłośnie powie - Trzymaj mocno... Następnie, gdy srebrnowłosa zacznie mówić, gdy jej uwaga odwróci się od rany, a oczy (miejmy nadzieję) przywdzieją swoją naturalną barwę, a nie czerwono-czarny symbol klanu Uchiha... TRACH! Akarui sięgnie jedną dłonią do rękojeści kunai'a i jednym szybkim ruchem wyciągnie go, natychmiast przelewając na ranę kolejną dawkę leczącej chakry.
- Wybaczcie, taki mały podstęp... Zaraz skończę wiązać tkanki, jeszcze chwilka... Przepraszam, przerwałem Ci, możesz dokończyć? Żarty miały na celu zmianę nastroju. Jak dziewczyny na nie zareagują? Czy na uśmiech, jaki pojawił się na twarzy medyka jeszcze gdy chwalił rudą, odpowiedzą uśmiechem? Czy ten dowcip jednak je wkurzy, zamiast choć troszkę rozluźnić atmosferę? Nieważne. Wszystko będzie lepsze niż obecny smutek i depresja. Po cichu jednak Akarui liczył na jakiś uśmiech...
Pierwszy impuls medycznej chakry miał przeciwdziałać krwawieniu i dać medykowi czas, tak potrzebny by rozeznać się w sytuacji i zaplanować kolejne ruchy. W tym też czasie dowiedział się mniej-więcej wszystkiego, co było mu potrzebne do pracy. Ruda dziewczyna zachowała zimną krew. Próbowała zatamować krwotok, zabezpieczyła kunai przed poruszaniem i nawet podała rannej pigułkę ze skrzepniętą krwią! To wszystko zasługiwało na pochwałę i szczery uśmiech: - No, gratuluję trzeźwego myślenia! Twoja koleżanka ma mnóstwo szczęścia, że pierwsza się tu pojawiłaś. Dzięki Tobie i ja mam łatwiej, a jej nic nie będzie.
Teraz najważniejsza jest pacjentka. Krwotok został powstrzymany na tyle, by przestał zagrażać życiu białowłosej. Nie przerywając techniki mężczyzna kombinował, jak by tu teraz pozbyć się ostrza... Ramię dziewczyny było wystarczająco stabilne, trzymane przez tą drugą. Skoro jej stan był już stabilny, może pora teraz z nią porozmawiać? Na szczęście- Jeśli się nie mylę, panienka pochodzi z klanu Uchiha, tak? Mógłbym prosić o zgaszenie tych pięknych ocząt? Wiem, że to niesamowity Limit Krwi, ale wolałbym, by mnie nie rozpraszał... Medyk dał chwilę srebrnowłosej na przyswojenie tej prośby, jednak niezależnie czy zgasi te czerwienie, czy też nie, przemówi do niej znów: - Na imię mi Akarui, z rodziny Tozawa. Pochodzę z Samotnych Wydm, więc poszukuję towarzystwa, jeśli rozumiecie? Taki żarcik, hehe... A Wy? Z jednej strony Akarui chciał znać imiona dziewczyn, z drugiej jednak nie taki był jego cel. Gdy złapie kontakt wzrokowy z rudą, ledwo ruszając ustami, bezgłośnie powie - Trzymaj mocno... Następnie, gdy srebrnowłosa zacznie mówić, gdy jej uwaga odwróci się od rany, a oczy (miejmy nadzieję) przywdzieją swoją naturalną barwę, a nie czerwono-czarny symbol klanu Uchiha... TRACH! Akarui sięgnie jedną dłonią do rękojeści kunai'a i jednym szybkim ruchem wyciągnie go, natychmiast przelewając na ranę kolejną dawkę leczącej chakry.
- Wybaczcie, taki mały podstęp... Zaraz skończę wiązać tkanki, jeszcze chwilka... Przepraszam, przerwałem Ci, możesz dokończyć? Żarty miały na celu zmianę nastroju. Jak dziewczyny na nie zareagują? Czy na uśmiech, jaki pojawił się na twarzy medyka jeszcze gdy chwalił rudą, odpowiedzą uśmiechem? Czy ten dowcip jednak je wkurzy, zamiast choć troszkę rozluźnić atmosferę? Nieważne. Wszystko będzie lepsze niż obecny smutek i depresja. Po cichu jednak Akarui liczył na jakiś uśmiech...
0 x
MOWA
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
- Akarui
- Postać porzucona
- Posty: 1567
- Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
- Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=54569#p54569
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Rana zaczęła się spajać, a kunai już nie naruszał rany, choć jego wyciągnięcie przysporzyło trochę bólu pacjentce.
Jedno wyrwane przekleństwo wystarczyło. Akarui był do takich rzeczy przyzwyczajony, zarzały się cięższe przypadki niż lekka i niedokończona "kurwa". Wolał to, niż "a niech mnie krasnal w dupę kopnie a stara babka do cyca przytuli" bądź inne dziwne,
nie do końca składne ale jednocześnie dziwnie śmieszne teksty.
Leczenie było bliskie końca. Na pewno zostanie blizna, choć medyk postara się, by była jak najmniejsza. Wtedy też padło pytanie o pracę Iryonina. I jak tu odpowiedzieć? Wziął głęboki oddech. Musiał zastanowić się nad odpowiedzią i dopiero gdy zanalizował każą myśl, jaka mu przeszła przez głowę, mógł się wypowiedzieć: - Są ogromnie trudne, wymagające. Trzeba im się poświęcić w całości. To nie jest trening byle ninjutsu, to coś więcej. Kontrola, umiarkowanie, wiedza i mnóstwo doświadczenia. Wyrzeczenie za wyrzeczeniem, ciężka praca i nieprzespane noce. Trenujesz kontrolę chakry tak długo, że a czujesz ból w każdej komórce ciała, mimo, że nawet jednym mięśniem nie ruszyłaś... Akarui zerknął na młodą dziewczynę. Przestraszona? Zawiedziona? Więc czas wyciągnąć największe działa: - Ale wiesz co? Opłaca się. Spójrz na nią. Przeżyje. Dano jej drugą szansę. Szansę na przemyślenie swoich działań i na poprawę. By nigdy nie popełniła już podobnych błędów. Dla takiej chwili uważam, że warto przeżyć te wszystkie męczarnie. By dawać ludziom nadzieję na lepszy dzień i naprawienie błędów.
Trzymał ramię szarowłosej i starał się jak najlepiej naprawić powstały ubytek w organizmie. Zastanawiał się nad tym,
co sam przed chwilą powiedział. Wierzył w każde słowo, jakie wyszło z jego ust. Nie powiedział jednak wszystkiego: - By być medykiem nie wystarczy chcieć. Nie wystarczy zobaczyć jak jeden z Iryoninów ratuję bliską Ci osobę i zapragnąć tego samego. To za mało. Nawet jeśli jesteś uparta i myślisz, że zrobisz dla drugiej osoby wszystko. Taki medyk szybko ginie. Stracił swój czas na nauki, stracił czyjś czas na próby przekazywania wiedzy, stracił życie osób, którym próbował pomóc i stracił swoje życie próbując udzielić pomocy. Zbyt wiele razy to widziałem... Udzielenie pierwszej pomocy, bez korzystania z technik Iryoujutsu jest równie ważne, a czasem nawet ważniejsze. W tym też czasie rana powoli zniknęła. Ból został i na pewno będzie jeszcze towarzyszył młodej dziewczynie. Akarui przerwał działanie techniki i zaczął oglądać swoje "dzieło". Było dobrze, kryzys zażegnany. Przynajmniej jeśli chodzi o rany fizyczne. Co jednak ze zranionymi duszami? Tak, duszami. Nie tylko białowłosa cierpiała. Medyk widział, jak ruda patrzyła się na drugą dziewczynę. To wszystko było na pewno bardziej zagmatwane, niż na początku mu się zdawało. - To powiecie w końcu kim jesteście i co tu się tak naprawdę działo i dzieje? Jeśli oczywiście można wiedzieć...?
Jedno wyrwane przekleństwo wystarczyło. Akarui był do takich rzeczy przyzwyczajony, zarzały się cięższe przypadki niż lekka i niedokończona "kurwa". Wolał to, niż "a niech mnie krasnal w dupę kopnie a stara babka do cyca przytuli" bądź inne dziwne,
nie do końca składne ale jednocześnie dziwnie śmieszne teksty.
Leczenie było bliskie końca. Na pewno zostanie blizna, choć medyk postara się, by była jak najmniejsza. Wtedy też padło pytanie o pracę Iryonina. I jak tu odpowiedzieć? Wziął głęboki oddech. Musiał zastanowić się nad odpowiedzią i dopiero gdy zanalizował każą myśl, jaka mu przeszła przez głowę, mógł się wypowiedzieć: - Są ogromnie trudne, wymagające. Trzeba im się poświęcić w całości. To nie jest trening byle ninjutsu, to coś więcej. Kontrola, umiarkowanie, wiedza i mnóstwo doświadczenia. Wyrzeczenie za wyrzeczeniem, ciężka praca i nieprzespane noce. Trenujesz kontrolę chakry tak długo, że a czujesz ból w każdej komórce ciała, mimo, że nawet jednym mięśniem nie ruszyłaś... Akarui zerknął na młodą dziewczynę. Przestraszona? Zawiedziona? Więc czas wyciągnąć największe działa: - Ale wiesz co? Opłaca się. Spójrz na nią. Przeżyje. Dano jej drugą szansę. Szansę na przemyślenie swoich działań i na poprawę. By nigdy nie popełniła już podobnych błędów. Dla takiej chwili uważam, że warto przeżyć te wszystkie męczarnie. By dawać ludziom nadzieję na lepszy dzień i naprawienie błędów.
Trzymał ramię szarowłosej i starał się jak najlepiej naprawić powstały ubytek w organizmie. Zastanawiał się nad tym,
co sam przed chwilą powiedział. Wierzył w każde słowo, jakie wyszło z jego ust. Nie powiedział jednak wszystkiego: - By być medykiem nie wystarczy chcieć. Nie wystarczy zobaczyć jak jeden z Iryoninów ratuję bliską Ci osobę i zapragnąć tego samego. To za mało. Nawet jeśli jesteś uparta i myślisz, że zrobisz dla drugiej osoby wszystko. Taki medyk szybko ginie. Stracił swój czas na nauki, stracił czyjś czas na próby przekazywania wiedzy, stracił życie osób, którym próbował pomóc i stracił swoje życie próbując udzielić pomocy. Zbyt wiele razy to widziałem... Udzielenie pierwszej pomocy, bez korzystania z technik Iryoujutsu jest równie ważne, a czasem nawet ważniejsze. W tym też czasie rana powoli zniknęła. Ból został i na pewno będzie jeszcze towarzyszył młodej dziewczynie. Akarui przerwał działanie techniki i zaczął oglądać swoje "dzieło". Było dobrze, kryzys zażegnany. Przynajmniej jeśli chodzi o rany fizyczne. Co jednak ze zranionymi duszami? Tak, duszami. Nie tylko białowłosa cierpiała. Medyk widział, jak ruda patrzyła się na drugą dziewczynę. To wszystko było na pewno bardziej zagmatwane, niż na początku mu się zdawało. - To powiecie w końcu kim jesteście i co tu się tak naprawdę działo i dzieje? Jeśli oczywiście można wiedzieć...?
0 x
MOWA
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości