Satoshi z hukiem otworzył drzwi do swojego mieszkania, podrywając do lotu kolejne łuszczące się płatki farby. Niedługo będzie musiał wymienić te drzwi, bo farby zaczynało już na nich brakować. W tym momencie jednak zamknął za sobą drzwi i poświęcił chwilę na przejrzenie swojej nowiuśkiej Karty Obywatela oraz obejrzenie błyszczącej blaszki, informującej wszem i wobec, że on, Sabaku no Satoshi, osiągnął rangę Akoraito. Teraz, gdy adrenalina związana z całą tą ceremonią zaczęła opadać, chłopak poczuł ogromną dumę i zadowolenie, rozlewające się po jego ciele w formie ciepła. Starał się zawsze świecić przykładem, każde powierzone mu zadanie wypełniał najlepiej jak potrafił, starał się reprezentować swój ród należycie tak, by nawet jako Dokou nie przynieść wstydu klanowi. Wreszcie widział efekty swojej ciężkiej pracy. Ba, dostał nawet bezpośrednie zlecenie od samego Shirei-kana.
Nie chcąc tracić czasu, rozpoczął pakowanie się do podróży. Na całe szczęście większość ze swoich rzeczy miał wciąż w tobołku, nie chciało mu się ich bowiem wypakowywać po powrocie do Ryuzaku. Okazało się to dobrą decyzją, wystarczyło bowiem przejrzeć jego zawartość, a następnie uzupełnić ewentualne braki. Chwilę później Satoshi wyruszył na targ, by zakupić jak najwięcej suchego prowiantu i świeżej wody na drogę. Wiadomo, nie było szans zaopatrzyć się na całą podróż, będzie musiał jadać w przydrożnych karczmach, jednak zawsze warto było mieć przekąski pod ręką.
Ukryty tekst
Po opanowaniu techniki, Satoshi pozbierał swoje manatki, dokładnie upewnił się, że nie pozostawiał otwartych okien i drzwi, po czym ruszył w kierunku bram osady. Obiecał, że wyruszy niezwłocznie i zamierzał dotrzymać obietnicy.