Dojo

Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Dojo

Post autor: Kakita Asagi »

Atmosferę dało się kroić nożem. Wychowany w szlacheckim rygorze i szkolący się w świątyni samuraj, aż nazbyt dobrze czytał między wersami. Zdecydowanie za wiele odsłonił już na wstępie, obnażył swoje myśli przed tą nieznajomą dając swoimi myślą popłynąć w nie do końca przemyślany sposób - teraz należało ponieść tego wszystkie konsekwencje...
Czy Kakita wiedział, na czym polegają umiejętności klan Hyūga ? Cóż, miał pewne pojęcia, co mogli zrobić posiadacze białych oczu, był przekonany, że widział tylko niewielki ułamek tego, co w chodzi w skład ich sztuki wojennej, jednakże nie należało się z tym zdradzać. Informacja jest zawsze najcenniejszą wartością i pozwalała zyskiwać tak przewagę, jak i władzę. Ayame wiedziała już, że miał jakiś kontakt z Setsuną, zakładała, że zna moce jej rodu, generalnie, coś w tym było, jednakże obecnie nie było sensu wyprowadzać ją z niepewności, zwłaszcza, że należało udzielić odpowiedzi, na naprawdę trudne pytanie...
Theme Przywołując w odpowiedzi obraz Setsuny, niebieskooki zrozumiał, że oto musi udzielić odpowiedzi tak tej oto białookiej, jak i samemu sobie. Kim był dla niego Hyūga Setsuna? Pierwszy raz zobaczył ją wtedy w osadzie portowej Funemi w Kaigan, kiedy to z oddziałem samurajów ścigał złoczyńców, którzy ranili i zatruli adeptów świątyni. Wtedy to, białooka wraz z swoim bratem i ojcem zaoferowali mu pomoc. Niebieskooki pamiętał jak dziś, jak bardzo przeszyła go jej uroda, jej chęć pomocy i ci wszyscy mężczyźni w około. Pamiętał aż nazbyt dobrze ich spojrzenie i to, co ich powstrzymało. Jego pozycja oraz miecz, który w każdej chwili był gotów opuścić saya. Kim był dla niego Setsuna? Po wspólnej walce przeciwko bandytom stali tam, on, jej ojciec i ona. Ona wtedy...
Niebieskooki uśmiechnął się nieznacznie, a jego wzrok był zdecydowanie dalej niż w tej sali. Znów pamiętał co było dalej. Miał czekać aż pan Hyūga wezwie go do siebie "na ryby". Czekał, a dni zlewały się w tygodnie, a te w miesiące. W końcu przekroczył dany mu przez władce Teiz czas na podróżowanie, stale czekając w Kaigan. Tłumaczył sobie wtedy, że to dla dobra szkoły, ale wiedział, że to nie pełna prawda, bo chociaż stanął do walki z poplecznikami zdradzieckiego Amatsurama Hiruzen'a i skoczył w płomienie by bronić świątyni, to jednak w istocie, czekał tam na nią...
Kiedy już pogodził się z faktem, że się nie zobaczą, znów znalazł ją w tym samym miejscu. Przypadek, czy los, coś sprawiło, że znów na siebie wpadli. Pamiętał jej wzrok, czy... czekała na niego? Co się stało i dlaczego tak długo? Nie umieli znaleźć odpowiedzi, a może tylko on nie chciał pytać. Wtedy, liczyło się tu i teraz. Udali się w drogę do świątyni Amaterasu, a tam dobiegła do nich wiadomość o wojnie. Pamiętał to doskonale...

Kim była dla niego Hyūga Setsuna? Czy znał już odpowiedź? Samuraj zamknął na chwile oczy, powoli biorąc wdech życiodajnego powietrza, by następnie wypuścić je niespiesznie, a z wydechem wątpliwości i niepewności. Przez chwile jeszcze nie otwierał oczy, ważąc w duchu to, do czego Ayame go zmusiła. Tak naprawdę, musiał znaleźć odpowiedź przed sobą, zrozumieć ją, przyjąć lub odrzucić ale coś zrobić. Znał już odpowiedź. Bezwiednie lekko pokręcił głową, by następnie lekko pochylił głowę, by znów uśmiechnąwszy się do siebie podnieść wzrok i spojrzeć uważnie na siedząca przed nim kobietę. Nie był to wzrok wrogi, był on spokojny, trochę smutny i z nutą żalu, żalu do siebie i rzeczywistości. A więc chciała prawdziwej, szczerej odpowiedzi? To nie było coś, co opowiada się każdemu, nie każdy bowiem na taką prawdę zasługuje, nie każdy też taką prawdę zrozumie, a konsekwencje mogą być duże, tak dla niego, jak i dla niej. Po prawdzie, tym, co teraz powie skazywał tak siebie, jak i ją. To była ważka sprawa, ale to właśnie teraz, uświadomiwszy sobie przed sobą prawdę brał za to odpowiedzialność. Zdecydowanie, pytanie Ayame było dla niego niczym iskra dla ogniska, którego płomień wypala wątpliwości. Teraz już wiedział.
- Szczerość za szczerość. - zgodził się z kobietą, po czym kontynuował - Hyūga Setsuna-dono jest osobą mi bliską. Jedyne, czego potrzebuje dla spokoju serca i umysły, to wiedzieć czy żyje. - odpowiedział spokojnie i szczerze. Co w zasadzie przekazał? W zasadzie to wszystko, co było konieczne, a przy tym nic, co mogłoby ściągnąć na białooką jakieś potencjalne nieprzyjemności. Teraz pozostawało poczekać na osąd ze strony jej, jak się domyślał, dalekiej krewnej...
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Ayame

Re: Dojo

Post autor: Ayame »

Ayame uważnie obserwowała twarz Samuraja, która pod wpływem różnych myśli i emocji, zmieniała się. Najwyraźniej zadała mu pytanie, na które on sam musiał odpowiedzieć nie tylko jej, ale i też sobie. Spokojnie więc czekała, białymi oczami śledząc każdą zmianę w wyrazie twarzy mężczyzny. Sama obserwacja pozwoliła sporo jej wywnioskować, zwłaszcza po uśmiechu, który na moment zagościł na twarzy Samuraja, jakby wspominał jakieś miłe chwile. Kiedy więc przemówił, jego mało wylewna odpowiedź w zupełności jej wystarczyła, zaś ton głosu, jakim to powiedział, wyrażały naprawdę wszystko. Teraz Ayame miała pewność, że coś jest na rzeczy.
- Z tego co mi wiadomo, to żyje. - Odpowiedziała ze spokojem. - A przynajmniej nie było jej na liście poległych z naszego klanu, którą udostępniono.
Ta wiadomość mogła ucieszyć Asagiego, a przynajmniej dodać mu otuchy tak na początek. Nadal jednak pozostawało pytanie, gdzie obecnie przebywała Setsuna? W Stolicy nie wiedziała jej już dłuższy czas, tym bardziej, że większość członków klanu mieszkała dom w dom i mimo wszystko często na siebie wpadała. Bardzo możliwe, że dostała jakieś zlecenie i jeszcze nie wróciła, jak większość członków klanu, którzy pomagali mieszkańcom prowincji ogarnąć się po wojnie.
- Nie mam jednak pojęcia, gdzie obecnie przebywa, bo tutaj chyba jej nie ma, a przynajmniej ja nie widziałam jej od dłuższego czasu. - Wyjaśniła, nadal trzymając się prosto. - Bardzo możliwe, że dostała jakąś misję. Sporo naszych otrzymało zlecenia, aby wesprzeć pomocą ludzi, którzy zostali zmuszeni do przesiedlenia z powodu wojny, a teraz mogą spokojnie wrócić do swoich domów. Mimo, że wojna się skończyła, to nadal zostało sporo do zrobienia.
O ile mieli do czego wracać. Zapewne większość domów będzie trzeba odbudować, więc czekało ich naprawdę sporo pracy. Ona sama także miała zamiar zgłosić się do pomocy, jednak póki co, udało jej się natchnąć gromadę dzieci, która kiedyś zapewne zostanie wspaniałymi shinobi. Tak, zdecydowanie musiała ciężko pracować nad sobą, jeśli chciała ponownie zostać docenioną przez Lidera. Na swój sposób, była w trochę podobnej sytuację, jak mężczyzna, który właśnie siedział przed nią. On także będzie musiał się wykazać i udowodnić swoją wartość, jeśli w przyszłości miałby w planach związać się z Setsuną. Różnica polegała na tym, że on będzie musiał udowodnić to jej ojcu, zaś ona samemu Liderowi, którego darzyła szczerym uczuciem.
- Jeśli potrzebujesz dokładniejszych informacji, będziesz musiał porozmawiać z naszym Shirei-kanem. - Przyznała po chwili, przekrzywiając lekko głowę. - Nie daję jednak gwarancji, że Cię przyjmie, ani czy otrzymasz odpowiedzi na swoje pytania. Zawsze jednak możesz poszukać i popytać na własną rękę, lub po prostu poczekać na jej powrót.
Decyzja, co teraz zrobi, należała już tylko do Asagiego. Ona przekazała mu wszystko, co mogła i miała nadzieję, że nie pożałuje. Zdecydowanie była naiwną istotą i przez to już nie raz wpadła w kłopoty, jednak nie potrafiła się zmienić. To nie było w jej naturze, aby stać się surową i wyniosłą, nieczułą na współczucie. Nie, zdecydowanie chciała pozostać taka, jaka była i miała nadzieję, że Samuraj nie wykorzysta dobroci jej serca. Wyświadczyła mu przysługę przez wzgląd na to, że byli w trochę podobnej sytuacji i miała nadzieję, że kiedyś osiągnął swoje cele.
0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Dojo

Post autor: Kakita Asagi »

Ich niema rozmowa trwała. Samuraj i kunoichi wymieniali między sobą zdecydowanie więcej informacji za pośrednictwem gestów, niż słów, z czego zdawali sobie doskonale oboje sprawę. Była to forma rozmowy, do której Kakita przywykł w rodzinnym domu i szkole, gdzie więcej wyrażano postawą niż za pomocą słów...
Słysząc odpowiedź Ayame, niebieskooki uśmiechnął się w duchu i wyraźnie odetchnął. To były bardzo dobre wieści, fakt, że przeżyła wojnę (a przynajmniej nie znajdowała się na liście zaginionych lub poległych), zdecydowanie uspokajał jego ducha, ale przy tym nakładał na niego konieczność wywiązania się z danej obietnicy - musiał ją teraz odnaleźć, jednakże wcześniej wypełnić należało obowiązki względem szkoły. Sieć powiązań i powinności, w jaką coraz głębiej wplątywał się samuraj zaczynała się robić coraz gęstsza i powoli pojawiały się obawy, kiedy i jak bardzo sprzeczne ze sobą sprawy staną się udziałem szermierza, bo co do tego, że w końcu do tego dojdzie nie miał najmniejszych wątpliwości.
- Bardzo dziękuje za twoją odpowiedź. Te wieści niezwykle mnie cieszą. - odpowiedział jej, a potem słuchał jej dalszych słów. Ayame nie wiedziała, gdzie znajduje się obecnie Setsuna, a jej wyjaśnienie z misją było jak najbardziej słuszne. Kakita nie chciał jej przeszkadzać w zadaniu, sam obecnie pełnił jedno bardzo daleko od domu... W pewnym momencie, niebieskooki złapał spojrzenie Hyūgi i... chyba nagle coś zrozumiał. Nie wiedział, czy na pewno, ale coś mu podpowiadało, że Ayame jest dość podobnej sytuacji, co jego własna. Co prawda, nie znał szczegółów i nawet nie mógł się ich domyślać, jednakże, swój pozna swego, prawda? Jej dalsze słowa odnośnie źródeł informacji przyjął, jednakże zdecydował się nie podejmować aż tak poważnych kroków - ani bowiem na to miejsce, ani czas, ani on w odpowiedniej ku temu pozycji.
- Hyūga-dono, dziękuje za radę. Nie będę niepokoił waszego Shirei-kana swą osobą. po czym zapadła cisza, w której samuraj rozważał kwestię, jak zrewanżować się za te informacje? Były one dla niego cenne, a popadnie w kolejną zależność przysług i powinności zdecydowanie nie mieściło się w obrębie jego planów. Tak, sznurki sieci zaciskały się coraz ciaśniej. Co takiego miał samuraj, co mógłby zaoferować w zamian? Jego wzrok opuścił na chwilę Ayame i przeniósł się wyżej po dojo, zauważył piękny sprzęt treningowy, wśród niego również atrapy mieczy - czyli ktoś tutaj sztuke miecza praktykował.
- Hyūga-dono, chciałbym się odwdzięczyć za twoją pomoc. Nie mogę zaoferować wiele, jednakże jeśli mogę jakoś pomóc, chętnie to uczynię. Widzę, że macie w swoim dojo broń do treningu fechtunku, czy praktykujesz tą sztukę walki? - zapytał spokojnie, ciekaw odpowiedzi. Tak, zdecydowanie trzeba sprawę powinności rozwiązać tu i teraz, poza tym, może uda się lepiej poznać i Ayame i zwyczaje rodu Hyūga? Bądź co bądź, ta wiedza też by mu się przydała, do dalszych planów...
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Ayame

Re: Dojo

Post autor: Ayame »

Jej odpowiedź wyraźnie wpłynęła na Samuraja, który odetchnął z ulgą, słysząc o fakcie, że Setsuna przeżyła wojnę. Było widać jak na dłoni, że temu mężczyźnie zależy na tamtej białookiej i nie było tu sensu zaprzeczać. Miała nadzieję, że w przyszłości chociaż im się uda. Ona zdecydowanie ciężej będzie musiała sobie zapracować na ewentualne względy samego Lidera, a lata przecież leciały. Ojciec wiecznie nie będzie czekał na rezultaty i w końcu będzie musiał podjąć decyzję, która będzie ciężka zarówno dla niego, jak i dla samej Ayame. Miała mało czasu.
- Widzę, że bardzo Ci na niej zależy, Kakita-dono. - Odpowiedziała z powagą. - Cieszę się, że mogłam uspokoić Twoje myśli i dać chociaż nadzieję na odnalezienie się z Setsuną.
Asagi postanowił nie mieszać w to wszystko Lidera Klanu, co było dobrym rozwiązaniem, bo o ile była możliwość, że Reiko go przyjmie, o tyle mógł już nie mieć ochoty na podzielenie się informacjami z kimś z zewnątrz, gdzie aktualnie przebywa jeden z członków jego klanu. Najlepiej chyba będzie, jak zaczeka w stolicy na powrót Setsuny, albo spróbuje nawiązać kontakt z jej najbliższą rodziną. Tak więc Ayame skinęła głową na to stwierdzenie Samuraja i nie dodała już nic od siebie, bo nie było takiej potrzeby. Zareagowała jednak na kolejną wypowiedź, w której Asagi chciał się odwdzięczyć za tą przysługę i zapytał, czy ona sama praktykuje sztukę fechtunku.
- Nie pomogłam Ci po to, aby zaciągnąć dług wdzięczności. - Wyjaśniła ze spokojem. - Miała ku temu swoje osobiste powody. Jeśli jednak czujesz się dłużnikiem, zrób coś, co jakoś przysłuży się mojemu klanowi. Dzięki temu, w przyszłości ojciec Setsuny i reszta klanu przychylniej na Ciebie spojrzą. Zyskasz nie tylko sympatię, ale także szacunek nas wszystkich.
Po tych słowach skierowała wzrok na treningową broń, o którą wcześniej pytał Samuraj. To nie była jej specjalizacja i nawet nie próbowała się do tego zabierać. Jedyne ostrze, jakim się czasami posługiwała, był trójkunai, który pomagał blokować miecze przeciwnika, wystawiając go tym samym na jej własne ciosy. Była niezła w swojej sztuce, jednak nadal brakowało jej trochę pod względem fizycznych możliwości. Ponownie więc skierowała wzrok na Asagiego.
- Nie, nie praktykuję fechtunku. - Odpowiedziała. - Moją bronią są dłonie, a sztuką walka wręcz.
Jej myśli ponownie wróciły do zleceń. Co prawda dzisiaj już nie było sensu się za to zabierać, bo zaraz zapadnie zmierzch, ale jutro chętnie rozejrzałaby się za jakąś misją, która pozwoli jej stanąć w troszkę lepszym świetle. Może warto byłoby zabrać ze sobą Samuraja? Zapewne był od niej sprawniejszy fizycznie i mając go za plecami, mogła czuć się bezpiecznie.
- Jeśli byłbyś zainteresowany, to jutro mam zamiar poszukać jakiegoś zlecenia. - Poinformowała Asagiego. - Ja też muszę sobie zapracować na lepszą renomę w klanie...
Tutaj zająknęła się i opuściła strapione spojrzenie. Mogli działać sami, na własną rękę, lub pomóc sobie nawzajem, o ile Asagi wyrazi taką chęć. Zawsze to pewniej mieć jakieś wsparcie, jeśli dojdzie do walki z przeciwnikami.
0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Dojo

Post autor: Kakita Asagi »

A więc jednak nie skończy się na krótkiej lekcji fechtunku, trochę szkoda, z drugiej strony, łatwe rozwiązania nie są tymi, które są zawsze najlepsze. Niebieskooki wyłowił ze słów Ayame zwrot "osobiste powody" - w świecie arystokracji, miejsca na bezwarunkową dobroduszność nie było, ale Asagi nie chciał od razu skreślać kobiety i szufladkować jej jako nieczułej szlachcianki, ale nie oszukujmy się, należało to mieć w pamięci. Podobnie jak fakt, że zdecydowanie za bardzo się odsłonił - Ayame czytała z niego jak z otwartej księgi, jej sugestia odnośnie ojca Setsuny była aż nadto oczywista i... Kakita zdawał sobie z tego sprawy. Był czas, że właśnie dlatego rozważał przyłączenie się do wojny i opowiedzenie po stronie białookich, ale zabijanie w imię prywaty w cudzej wojnie było sprzeczne z tym, w co wierzył i co stanowiło kredo jego bushido.
W przeciwieństwie do przystępowania do wojny, wykonanie jakiegoś mniejszego zadania, albo jego serii było już zdecydowanie bardziej do rozważenia, pytanie tylko, jak wpiszę się to w "krucjatę" przeciwko Hiruzenowi?
- Będzie to dla mnie honorem móc ci towarzyszyć podczas zadania, Hyūga-dono - odpowiedział z lekkim ukłonem. W zasadzie, mógł sobie pozwolić na pozostanie w Soso nieco dłużej, jeśli straż z Daishi będzie go szukać, to wiedzą gdzie jest, przecież musiał im to meldować. Informacje odnośnie tego, że Ayame nie praktykuje szermierki zachował na razie bez większego komentarza, jedynie pokiwał głową, aczkolwiek nie zamierzał zapominać, że sprzęt do fechtunku się tutaj znajdował, więc i szermierze znajdowali się rodzie białookich, ewentualnie uczyli się jak walczyć przeciwko uzbrojonym w miecze. To było logiczne, jednakże niebieskooki uważał, że bez dobrego zrozumienia drogi miecza nie ma sensu doskonalić technik obrony przed nimi za pomocą innego oręża. Jednakże, nie jemu było komentować, czy też otwarcie oceniać zasady i strategie innej szkoły – z jednej strony dlatego, że zupełnie ich nie znał, z drugiej takie gadanie prowadziło tylko do konfliktów, a on tego nie poszukiwał.
– Muszę jeszcze znaleźć sobie nocleg na tą noc. Hyūga-dono czy mogłabyś mi polecić jakieś miejsce i gdzie jutro będę mógł cię zastać? – zapytał niebieskooki o dwie, dość istotne kwestie. Z jednej strony należało gdzieś spędzić noc i raczej dojo się do tego celu nie nadawało, a świątynia jaką po drodze mijał to schronienie dla bezpańskiego samuraja lub włóczęgi, a on nie był (jeszcze) ani jednym, ani drugim. Poza tym, warto wiedzieć, gdzie oczekiwać jutro Ayame, zwłaszcza, że ostatnie jego przygody z członkami tego klanu dotyczące spotkania się później o nieokreślonej porze kończyły się nieciekawie…
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Ayame

Re: Dojo

Post autor: Ayame »

Ayame uśmiechnęła się delikatnie, słysząc słowa Samuraja o tym, że będzie to dla niego honor, móc towarzyszyć jej podczas wykonywania zadania. Coś jej się zdawało, że będzie zupełnie odwrotnie. Miała wrażenie, że ten mężczyzna fizycznie przewyższa jej umiejętności i to ona będzie tutaj robić za wsparcie, a nie on. Widać było to po jego sposobie poruszania się i tego, jak traktuje swój miecz. No cóż, jedno było pewne. Razem powinni lepiej sobie poradzić z zadaniem i może uda im się zapracować na dobrą renomę w klanie, która obojgu była potrzebna.
- Coś mi się wydaje, że to ja będę robić tu za wsparcie, a nie na odwrót. - Odpowiedziała z rozbawieniem. - Mam wrażenie, że fizycznie możesz mnie znacznie przewyższać. Widzę to po Twoich ruchach, Kakita-dono.
W sumie to te tytuły zaczynały już ją trochę męczyć. Nie uważała się za osobę, która byłaby godna tego specjalnego dodatku, jakim było ''-dono''. W sumie to nawet rzadko używała tego zwrotu, bo nawet w obecności Lidera, dodawała do jego imienia ''-sama''. Będzie się czuła bardziej swobodnie, jeśli przejdą na mniej oficjalny ton rozmowy. Nie ukrywała, że Samuraj zainteresował ją swoją osobą i faktem, że są do siebie odrobinę podobni w jednej kwestii. Poczuła dzięki temu potrzebę, aby mu pomóc w osiągnięciu tego, co zamierzał. Może kiedyś ten dobry uczynek jej się zwróci.
- Czy moglibyśmy przejść na mniej formalny ton? - Poprosiła. - Mimo wszystko wolę, jak zwracają się do mnie po imieniu.
Pozostała jeszcze jednak kwestia do obgadania, a mianowicie miejsce, gdzie Asagi mógłby spokojnie spędzić noc i gdzie jutro się spotkają, aby razem ruszyć na poszukiwanie zadania. Najlepiej chyba będzie zacząć od tablicy ogłoszeń, która widnieje w samym centrum, a jeśli tam nie znajdą nic ciekawego, będzie można udać się do Siedziby Władzy, aby tam bezpośrednio odebrać jakieś ciekawe zlecenie. Nie wszystkie z nich trafiały bowiem na tablicę. Najczęściej szybko były przechwytywane przez odgórnie przydzielonych shinobi.
- Jeśli chodzi o nocleg, to Gospoda pod Samotnym Wilkiem oferuje kilka wygodnych pokoi i naprawdę smaczne posiłki. - Poinformowała Asagiego. - Co do miejsca spotkania, to gospoda jest niedaleko centralnego placu. Tam znajduje się tablica z ogłoszeniami i to od niej zaczniemy. Jeśli nie znajdziemy nic godnego uwagi, przejdziemy się do Siedziby Władzy.
Kto by pomyślał, że zdecyduje się pójść na misję z dopiero co poznanym Samurajem. Gdyby nie to, że Asagi przyszedł tutaj w takim, a nie innym celu, co z kolei nasunęło Ayame podobieństwo do jej sytuacji, zapewne nie zdecydowałaby się na to. Jakby nie patrzeć, jechali na jednym wózku i nie było różnicy, czy będą działać razem, czy osobno. Razem mieli większe szanse na uporanie się z zadaniem, jakie zostanie przed nimi postawione, bo przecież co dwie głowy, to nie jedna.
0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Dojo

Post autor: Kakita Asagi »

O, czyżby aż tak się w swoich ruchach zdradzał, czy tylko Ayame była tak uważna i doświadczona, a może jedynie chciała podobnie jak on być grzeczna?
- Sądzę, że to kwestia do sprawdzenia. - odpowiedział równie pogodnie niebieskooki, atmosfera się lekko rozluźniła, jednakże w żadnym razie nie opuszczał za bardzo gardy. Był w obcym dojo i siedziała przed nim członkini klanu Hyuuga, trzeba się było pilnować, zwłaszcza, że wcale nie było pewno, że są zupełnie sami, lub też nieobserwowani.
Kolejna prośba kobiety nieco go zaskoczyła. Dla samuraja używanie tytułów i przestrzeganie dobrej etykiety było czymś równie naturalnym, co oddychanie i zapewniało mu pewne poczucie bezpieczeństwa. Jednakże, nie sposób było wymuszać na innych jej zachowania, szczególnie, że sam był tutaj gościem.
- Jak sobie życzysz, Ayame-san. - odpowiedział jej przechodząc na nieco bardziej bezpośredni sposób mówienia, chociaż "zastrzegając" sobie prawo do dodania odpowiedniego przyrostka. Bardziej bezpośrednio w rozmowie z kobietą nie zejdzie, na pewno nie dzisiaj.
Pozostała jeszcze kwestia noclegu. Tutaj Ayame okazała się niezwykle pomocna, poleciła nie tylko gospodę do której warto zajrzeć, ale również podała i czas ich jutrzejszego spotkania. Był to zdecydowany postęp wspominając ojca Setsuny, który to umówiwszy się z Kakitą na ryby nie wskazał ani czasu, ani miejsca. Co ciekawe, gdy potrzebnym było by dziewczynę i samuraja znaleźć zrobił to błyskawicznie, co tylko utwierdziło samuraja w umiejętnościach tego klanu shinobi - trzeba uważać.
Bardzo dziękuje. W takim razie, do zobaczenia, Ayame-san. - rzekł z lekkim ukłonem, po czym niespiesznym ruchem sięgnął po swój miecz i wstał z seiza, wycofując się powoli w stronę drzwi. Głupio byłoby teraz zrobić coś nagłego i niebezpiecznego, poza tym, należało mieć w głowie, że to wszystko dziwnie prosto się układa. Wcale nie wykluczone, że Ayame zdecydowała się na wspólną wyprawę po to, by sprawdzić, kogo to poznała Setsuna i dlaczego jej szukał. Informacja to niezwykle cenna rzecz - zawsze i wszędzie. Nic dziwnego, że Hyuuga chciała się wywiedzieć o nim jak najwięcej, bo przecież trudno spodziewać się, że zaproponowała to tak o, sama z siebie.
Dotarłszy do drzwi, Asagi wykonał ukłon w stronę wnętrze dojo, po czym przekroczył próg i skierował się we wskazane przez Ayame miejsce. Nie wiedział, czy jest stale obserwowany, ani też nie był jakimś szczególnym paranoikiem, jednakże wolał dmuchać na zimne. Podejrzewał, że obowiązkiem Ayame byłoby kogoś powiadomić o fakcie pojawianie się szermierza w osadzie, a więc teraz będą się mu przyglądać, a przynajmniej mieć go na uwadze, tak więc trzeba się pokazać z jak najlepszej strony...

<ZT>
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Ayame

Re: Dojo

Post autor: Ayame »

Oboje byli niezwykle czujni w swojej obecności, jednak Ayame powoli starała się nawiązać lepszy kontakt z Samurajem, aby choć trochę móc mu zaufać, skoro mieli się wybrać na wspólną misję. Musiała przyznać, że na swój sposób ją intrygował, ponieważ była w nim taka sama determinacja, jak u niej i dążyli do podobnego celu. Było to naprawdę interesujące. Nie obchodziły jej szczegóły dotyczące relacji z Setsuną, bo mimo faktu, że to jej daleka krewna, to tak naprawdę nic jej do tego. Nie jej sprawa i postanowiła to uszanować. Wcześniejsze pytania musiała jednak mimo wszystko zadać, ponieważ była to kwestia bezpieczeństwa jej klanu. Co dalej zrobi Asagi w swojej sprawie, nie interesowało jej i nikomu nie zamierzała o tym donosić. Uśmiechnęła się natomiast, gdy Samuraj przeszedł na mniej oficjalny ton, ale nadal zachowując odpowiednie formalności.
- Tak lepiej, dziękuję. - Podziękowała uprzejmie.
Następnie wyjaśniła mu, gdzie może przenocować i że jutro rano spotkają się przy tablicy z ogłoszeniami w samym centrum osady. Asagi podziękował za informacje i pozostało już tylko się pożegnać i rozejść w swoją stronę. Samuraj niezwykle ostrożnie wycofał się do drzwi, co nieco rozbawiło kunoichi, która nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Do jutra. - Pożegnała przybysza.
Dała mu chwilę na opuszczenie Dojo i jego terenów, po czym sama opuściła budynek, zamykając za sobą drzwi i kierując się w stronę swojej posiadłości. W sumie to była ciekawa, co powie ojciec na jej nową znajomość, ale chyba nie chciała wysłuchiwać tego, żeby miała się na baczności w jego towarzystwie. Doskonale sama o tym wiedziała. Nie czuła jednak zagrożenia ze strony Samuraja, ale miała tą świadomość, że prawdopodobnie jest od niej silniejszy. To chyba był swego rodzaju respekt, który nakazywał jej zachowywać odpowiedni dystans fizyczny i personalny.
Będąc już w domu, opowiedziała ojcu o zadaniu, jakie przed nią postawiono i o tym, jak udało jej się natchnąć młode pokolenie do bycia w przyszłości wspaniałymi shinobi. Wspomniała też o starcu, prowadzącym tą grupę i o tym, jak nazwał jednego z członków ich klanu. Kazuma również nie był zadowolony z tego, jak traktowany jest Jun'ichi, jednak każdy miał swój własny rozum i zwrócenie uwagi mogłoby być odebrane w bardzo złym tonie.
Tak czy inaczej, po kolacji i kąpieli, Ayame ułożyła się do snu, by następnego dnia rano, ubrać się w swój strój shinobi, zjeść śniadanie i wyjść z posiadłości, kierując się prosto na plac centralny Shiroi-iwy.

[zt]
0 x
Awatar użytkownika
Jun'ichi
Martwa postać
Posty: 1910
Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
Multikonta: -
Lokalizacja: Warszawa

Re: Dojo

Post autor: Jun'ichi »

Poprzedni temat

Jun'ichi przekroczył próg terenu Dojo wspólnie z dwójką państwa Sanada i ukradkiem zerkał na ich reakcję, ocenę jego ciężkiej pracy. Zwłaszcza teraz, kiedy jesień coraz mocniej podskubywała liście drzew i krzewów, pracy było tu bardzo wiele i utrzymanie wszystkiego w nienagannym dla oka stanie wymagało wiele wysiłku.
Tak, zajmuje się tym Dojo. To mój dom. - odpowiedział białowsłosej z lekkim wstydem, który zapewne dało się wyczuć w jego tonie. Aby uniknąć rozdrapywania tematu szybko przeszedł do pytania skierowanego do jej męża, jednak odpowiedź jaką otrzymał była zupełnie niejasna i nie mówiła absolutnie niczego konkretnego.
Jugo? Przykro mi, do tej pory nie miałem okazji usłyszeć o nikim takim. Rozumiem, że pański klan posiada Dojutsu, zupełnie tak jak Hyuga, to fascynujące... Czy to oznacza, że poza Hyuga oraz Jugo mogą istnieć jeszcze jakieś klany o takich umiejętnościach? Zawsze myślałem, że jesteśmy jedynymi! - chłopak wyraźnie podniecił się tą nowiną. Teraz jak na dłoni widać było, że nie wystawiał nosa poza osadę zbyt często i niewiele wiedział o otaczającym go świecie.

Kiedy cała trójka przeszła kamienną ścieżką pomiędzy drzewami i kwiatami, Jun rozsunął przed państwem Sanada drzwi do Dojo i gestem zaprosił ich do środka.
Proszę, za moment podam coś do picia. - powiedział chłopiec, licząc na to, że przy dobrej herbacie dowie się nieco więcej już nie tylko o Jashinistach. Dopiero biorąc ze swoich zapasów mały zestaw do parzenia herbaty, zaczął zastanawiać się czy nie jest aby zbyt namolny. Pierwszy raz przyszło mu rozmawiać z obcymi, w dodatku małżeństwem, i to jeszcze shinobi!
Po niedługiej nieobecności, kaleka pospiesznym krokiem wrócił do swoich gości i postawił przed nimi niewielki czajniczek, w którym już radośnie bulgotała gorąca woda. Trzy, gliniane kubeczki postawił przed sobą, a następnie przetarł je czystym materiałem, by goście nie zastanawiali się czy nie piją z nieprzygotowanych naczyń. Następnie w każdym spoczęły po trzy łyżeczki sypkiej herbaty, którą zalano wodą, a niewielki, bambusowy patyczek przemieszał wszystko dokładnie.
Denerwował się i widział to sam po swoich delikatnie roztrzęsionych dłoniach. On, zwykły opiekun Dojo właśnie przyjmował gości w klanowym Dojo - tego nie spodziewał się w najśmielszych snach.
Kiedy herbata była już gotowa, delikatnie przestawił naczynka przed państwa Sanada i skłonił się lekko i sam również uniósł swoją porcję.
Dziękuję za pomoc rodzinie Hyuga. - odnosił się oczywiście do schwytania Jashinisty. Następnie uniósł dolną część swojej maski, aby uszczknąć niewielki łyk herbaty.
0 x
Obrazek

I do not want the sun to rise if she will not be there
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dojo

Post autor: Asaka »

Ten dzień faktycznie był szalony i męczący. Nic więc dziwnego, że nerwy Shikiego stały dęba. Białowłosa dziewczyna nie była więc wybitnie zdziwiona, gdy stwierdził, że nie zmruży tutaj oka. Prawdę mówiąc nie była zdziwiona ani trochę – znając jego problemy ze snem, gdy byle co było w stanie go obudzić. Albo jak się kręcił nim zasnął. Ona zupełnie nie miała tego problemu, aż dziw brał, że nie zasypiała na zawołanie na stojąco, a musiała być we względnie nieruchomej pozycji… A później śpiącą królewnę nie było też tak prosto dobudzić. Tym niemniej szanowała jego decyzję, chociaż widziała przecież, że jest zmęczony. I chociaż forsował swój organizm, bo tego wymagała sytuacja, to prędzej czy później będzie musiał się przespać. Kunoichi miała jednak nadzieję, że do tego czasu zdążą zajść do jakiejś oberży za miastem i tam wynająć pokój. Teraz mogli się zgubić w tym dojo, a później… Później najlepiej będzie schować swoją tożsamość pod wyglądem kogoś innego i choć Hyuuga będą widzieli, że coś jest na rzeczy, to przecież nie przed Hyuuga chcieli się skryć. Ale nie wyprzedzajmy faktów…
Asaka kiwnęła więc głową na zgodę, że nie będzie się z nim kłóciła i zrobią tak, jak chce. A że ninjadziwka ubrudziła mu kimono…
- Masz drugie na zmianę. To się wypierze – oczywista oczywistość. Nie potrzeba było nawet komentować, ale odezwała się, bo usłyszała właśnie to niezadowolenie w głosie mężczyzny. Znaczy „się wypierze”. Samo się nie zrobi, a znając dwie lewe ręce Shikiego do takich spraw, to ona będzie musiała się zająć nie tak łatwą sztuką czyszczenia ubrania z plam krwi. Ale szkoda było przecież wyrzucać…
Reakcja Asaki, na wynik ciężkiej pracy Jun’ichiego w ogrodzie była praktycznie podana jak na tacy na jej twarzy. Uśmiechała się, idąc kamienną ścieżką, gdy patrzyła na wypielęgnowany ogród i ładnie zamiecione liście. Oj, doskonale wiedziała ile to roboty, macocha czasami i ją zaganiała do pomocy, choć białowłosa robiła co mogła, by nie dać się wrobić w robotę. Tutaj faktycznie zaczęła się bardziej kręcić i obserwować szczegóły, których dotychczas nie miała okazji dostrzec.
- Ach, rozumiem – odpowiedziała już Jun’ichiemu, gdy chłopak postanowił rozwiać wątpliwości. Opiekował się klanowym Dojo i był to jego dom. Czy to więc były te względy, o których wspomniał, a o które zapytali z czarnowłosym jednocześnie – i ją też to rozbawiło, bo zdarzało się to od niedawna – czy jednak względy były gdzieś indziej? Asaka nie mogła nie zauważyć, że Jun’ichi zachowywał się nieco odmiennie od innych poznanych przez nią Hyuugów – był równie grzeczny co oni, ale było w nim też coś innego. Pewna uległość? I nie wiedziała co dokładnie się za tym kryło. Jego dziwny wygląd? Czy coś innego…? - Mieszkasz tam sam? – dopytała jeszcze po chwili.
- Tak się rozglądam po prostu. Nie będę mieszała stylów – mruknęła niezadowolona, że została przyłapana na kręceniu się, bo jednak więcej przyglądała się nieznajomemu niż budynkom, które mijali. Może dlatego że nie tak bardzo różniło się to od tego, co mieli w Daishi, a może dlatego, że już kiedyś tutaj była – zabudowania Shiroi-iwy tak ją nie pochłaniały.
Przez chwilę wsłuchiwała się wymianie zdań pomiędzy Shikaruiem a Jun’ichim i nawet się uśmiechnęła, gdy chłopak stwierdził, że nigdy nie słyszał o Jugo. A po chwili dało się słyszeć nawet cichy śmiech, nie kpiący, ale trochę taki, jakby ktoś po prostu ujął ją za serce. Jun wydawał się nieobeznany i taki niewinny… I chyba faktycznie nie wyściubiał za bardzo nosa poza Kyuzo.
- Jugo to szczep zamieszkujący tereny Daishi – wytłumaczyła bardzo krótko. - Nie posiadają dojutsu, za to ich hm… zdolność… pozwala na pewne modyfikacje ich ciała – wiedziała jak bardzo Shikarui przeczulony jest na punkcie swoich oczu i nie zamierzała go nigdzie wsypać. Za to też nie okłamała Jun’ichiego, a powiedziała mu prawdę odnośnie członków szczepu Jugo, którzy naznaczeni byli tą całą klątwą… Nie całą prawdę, bo właśnie nie wspomniała o klątwie, szale czy ich niesamowitej łączności z naturą, ale w gruncie rzeczy tak właśnie się sprawa miała. A Shikarui… cóż… swoje czerwone oczy mógł zwalać właśnie na karb bycia Jugo. - Ale z pewnością nie jesteście jedyni, wystarczy udać się do Sogen. Uchiha dysponują dojutsu – nie do końca wiedziała na czym te ich oczy polegały i co robiły, ale pewna była, że są wyjątkowe. Wystarczająco wiele czasu spędziła w Kotei i się napatrzyła na zarozumiałych Uchihów.
Weszli więc do środka Dojo, gdy chłopak zaprosił ich do środka, a gdy zostawił ich samych, Asaka znowu zaczęła się rozglądać. Nim do tego jednak doszło, wpierw odpięła pasek, by ściągnąć z pleców ciężki i nieporęczny wachlarz, który położyła koło wejścia, by nikomu nie przeszkadzał. Po tym przeciągnęła się i zajęła rozglądaniem, ciągle mając na oku, czy jej mąż przypadkiem nie robi jakiegoś nieplanowanego fikołka i nie traci przytomności, czy coś. Zbyt mało wiedziała o tym „prezencie” od Hana, który otrzymał Shikarui; było to zbyt nieprzewidywalne i jak Shiki sam mówił – z razu na raz było coraz gorzej, więc… No martwiła się no. Nawet jeśli ciągle trochę się na niego złościła, to jednak jej zależało i bała się o niego. Zaś gdy ich gospodarz ponownie się pojawił i postawił czajniczek i kubki, i zajął się przyrządzaniem herbaty, jej uwadze nie uszło, że trochę trzęsły mu się dłonie.
- Mam nadzieję, że jednak zbytnio się nie narzucamy – choć to właśnie on zaprosił ich do siebie i on chciał dowiedzieć się coś więcej o Jashinistach. A przy okazji dowiedział się też o innych rzeczach, tak w bonusie. Asaka w końcu usiadła, zajmując miejsce obok męża i też sięgnęła po kubeczek z herbatą. - Jesteśmy sąsiadami. Powinniśmy sobie pomagać – inna sprawa, że ich pomoc była nieco przypadkowa, bo po prostu uparli się, że rozwiążą sprawę, w której kupa rzeczy się nie zgadzała.
Dziewczyna na chwilę zerknęła ciekawie, gdy chłopak uniósł na chwilę kawałek maski, ale zaraz odwróciła wzrok i zajęła się swoją czarką. Miała na tyle taktu, by nie być wścibską kurą.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dojo

Post autor: Shikarui »

Starał się jak tylko mógł. Nigdy nie marudził i nie kręcił nosem, kiedy dwie kobiety potrzebowały jego pomocy przy domowych rzeczach. Mówię - dwie, bo mam na myśli dwie diablice. Asakę i jej matkę. Obie były tak samo cudowne jak i przerażające. Takie misie - przytulisz je, najesz się z nimi miodziku i będzie przy nich przyjemnie ciepło w najmroźniejsze nawet dni. Tylko że jak przy każdym drapieżniku - nie należy zapominać, że predator był predatorem. Nie zmieniał swoich przyzwyczajeń tylko dlatego, że obdarzył cię specyficzną sympatią. Należało uważać, jak je głaskać z włosem, żeby nie wpadły w szał i wiedzieć, kiedy cofnąć dłoń, jeśli pokazywały się białe kły i ognisty błysk w ich ślepiach. Chociaż stawał się przy tych misiach mniej uważny, bardziej rozluźniony i o wiele bardziej się rozleniwiał, ani myślał o ignorowaniu ich. Zresztą nie chciał ich ignorować. Lubił poznawać nowe rzeczy, nawet jeśli lubił też leżeć i cieszyć się z ciszy i spokoju. Tego samego, który panował wokół tego dojo, jakby dźwięki dnia żyjącego miasta nie miały tu znaczenia. Przecież nie przeszli wcale takiego dalekiego kawałka od siedziby władzy. Niewątpliwą prawdą w jego dobrych chęciach było to, że te dwie lewe ręce miał i codzienne czynności wychodziły mu z raczej marnymi skutkami. Włącznie z gotowaniem ryżu. Herbaty też nie potrafił wciąż dobrej zaparzyć. Nieustannie coś z nią było nie tak, a obierana rzodkiewka miała pokracznie kanciaste kształty zamiast ładnych i okrągłych. Nie ma ludzi doskonałych! W myśl tej prawdy - on miał wiele niedoskonałości.
- Ładne dojo. - Pochwalił młodzieńca. Młodzieńca, którego wcale nie zaliczył do osób młodszych od siebie. Z oceną wieku miał największe problemy, zazwyczaj nie było mu to do szczęścia potrzebne. Dziecko z nożem w ręku potrafiło być czasem bardziej niebezpieczne od doświadczonego shinobi z dziesiątkami lat doświadczenia na karku. Znał to z autopsji. - Powinniśmy sprowadzić jakieś kwiaty do ogrodu Twojej matki. Byłaby zachwycona. - Nie miał na myśli sprowadzania ich konkretnie stąd, a ogólnie - z całej podróży. Nie byłoby chyba problemem przemycenie kilku szczepek, chociaż nie miał pojęcia, jak dałoby się je zapieczętować w zwojach. Najwyżej kupią jakiś plecak albo torbę do łatwiejszego przenoszenia. Z góry - zakładał dość spokojny powrót, pozbawiony dziewek wiązanych do drzew łańcuchami z kolcami. Makabryczny widok. Taki codzienny. Mieszanie stylów akurat by mu zupełnie nie przeszkadzało. W zasadzie sam teraz rozglądał się po otoczeniu pod zupełnie innym kątem. Z taką myślą - czy mi się to podoba? A skoro się podoba - czy chciałbym mieć to w swoim domu? Wizja posiadania własnych czterech ścian nie była już nieosiągalna. Nie była egzotyczna. Choć akurat konkretnie teraz nie zwracał najmniejszej uwagi na wystrój wnętrz. Przeskanował całe otoczenie swoimi oczyma, ale rzeczywiście, zgodnie z zapewnieniami - byli tutaj całkiem sami. Nie było żadnej wrogiej duszy czyhającej na ich zgubę.
- To bardzo poczciwy, spokojny szczep, zamieszkujący niewielką osadę w pobliżu gór. - Oczy Hyuga były niesamowite, to prawda. Nikt prócz nich nie potrafił wyczyniać z chakrą takich cudów. Byli przez to niebezpieczni. I Sanada nie lubił mieć z nimi do czynienia w pojedynkach.
Zbędny balast położył przy swoim boku, kiedy weszli do środka i zostali zaproszeni do jednego z pomieszczeń, gdzie mogli usiąść. Odpocząć. A on śledził gospodarza czerwonymi oczyma i sprawdzał, czy ta herbata rzeczywiście jest herbatą. Czy żaden jadowity proszek nie jest wsypywany do czarek albo czajniczka. Że nie zapłonie tutaj kadzidełko, które mogłoby ich spisać na straty. Kiedy Jun wracał, dopiero wtedy zamknął powieki i przechylił się delikatnie, by oprzeć głowę na ramieniu białowłosej. Jej śliczny uśmiech, szczere ciepło, jakim obdarzyła tego chłopaczka było przyjemne. Napawało optymizmem. Dlatego nie było żadnych dalszych komentarzy. Zresztą posiadaczka złotych oczu była bardzo ciepła, szum roślin wokół bardzo kojący, a zapach roznoszący się wokół dawał minimum poczucia bezpieczeństwa. Ametystowe oczy nie były długo zamknięte w czarnej próżni. Uniósł powieki, by mieć wgląd na otoczenie. Rozluźnił mięśnie.
- Czy to tradycja? Zapraszanie strudzonych wędrowców na filiżankę herbaty?
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Jun'ichi
Martwa postać
Posty: 1910
Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
Multikonta: -
Lokalizacja: Warszawa

Re: Dojo

Post autor: Jun'ichi »

Nie było trudno domyślić się, że umiejętności interpersonalne Jun'ichiego stały na poziomie "1-40", lub dla niektórych "bardzo słabym", jednak nie można było mu zarzucić tego, że nie starał się tego nadrabiać. Wiele razy widywał prawdziwych Hyuga, którzy raczyli się wzajemnie herbatą, zabawiali rozmowami, śmiali się i żartowali lub opowiadali o swoich wyczynach w czasie wojny. Jun niestety nie miał nikogo, z kim mógłby porozmawiać albo poczęstować herbatą, panny Ayame również nie widywał już od długiego czasu i zaczynał martwić się czy aby i ona nie zmieniła nastawienia względem jego osoby.
Po uszczknięciu odrobiny herbaty, Jun wysłuchał nieco zagmatwanej odpowiedzi małżeństwa odnośnie rodu Jugo i zanotował to w swojej pamięci na przyszłość. Zapamiętał również nazwisko Uchiha jako posiadaczy kolejnego Dojutsu, a to z całą pewnością postara się kiedyś sprawdzić, najlepiej stając w szranki z członkiem tego klanu. W głowie chłopca krążyła teraz niepewność, bo skoro Byakugan nie jest jedynym Dojutsu, to może wcale nie jest też najpotężniejszym, a może nawet najgorszym! Nie skomentował tego jednak i złapał kolejny łyk herbaty pozwalając gościom mówić.
Są państwo dla mnie bardzo mili, jestem za to wdzięczny ale... mam teraz lekkie wyrzuty sumienia. Chodzi o to, że nie jestem do końca tym za kogo mnie uważacie. - powiedział przybitym tonem chłopak odstawiając spokojnie w połowie już pusty kubeczek na podłogę przed sobą.
Tak, mieszkam tutaj sam i nie jest to przypadek. Opiekuję się Dojo, bo wiele lat temu pozwoliła mi na to, a raczej wyznaczyła mnie do tego starszyzna klanu. W oczach rodu nie jestem pełnoprawnym Hyuga przez to... - tutaj Jun sięgnął do maski, która odkrywała już jego usta i powoli ściągnął ją ukazując swoją paskudną, pomarszczoną twarz. Odruchowo spuścił wzrok w stronę swojego napoju i chcąc uniknąć nieprzyjemnych komentarzy, postanowił zająć "czas antenowy" kolejny raz.
Większość rodziny gardzi mną ale to nieważne, jestem Hyuga i będę spełniał swoją rolę do końca życia. Będę bronił wartości klanu, będę ochraniał członków rodziny, postawię swoje życie na szali by powstrzymać każde zło, które czyha za rogiem by nam zagrozić. Właśnie dlatego chciałem by powiedzieli mi państwo o Jashinistach. Jeśli faktycznie są oni dla nas zagrożeniem, to prędzej czy później uderzą, a ja muszę wiedzieć kim są, co potrafią i jak ich powstrzymać. A herbata... nie jestem pewien, czasami widuję innych Hyuga, którzy zapraszają się na takie spotkania i bardzo chciałem też przyjąć kogoś w taki sposób. Cieszę się, że się państwo zgodzili. - po tych słowach chłopiec sięgnął po maskę i chciał ją ponownie zaciągnąć na twarz.
0 x
Obrazek

I do not want the sun to rise if she will not be there
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dojo

Post autor: Shikarui »

Shikarui nie odebrał takiego wrażenia w najmniejszym nawet calu. Tego, że umiejętności personalne Jun'ichiego były poniżej zera. Czy tam na poziomie "jeden", skoro skala była do czterdziestu. Kulturalnie potrafił się przywitać, przedstawić. Podziękował za ochronę swojego klanu, a potem zaprosił strudzonych wędrowców na herbatkę. W zasadzie był bardzo dobrym produktem stworzonym przez ród. Takim, który nosił głowę odpowiednio nisko, nie pozwalał na to, by państwo oglądało jego plecy i prezentujący odpowiednią uniżoność wobec tych wyższych od siebie. Chociaż, jakby nie patrzeć, Shikarui był nawet niżej niż ta biedna sierotka okryta bandażami i maską. Widzisz, jak ta perspektywa zależała od punktu siedzenia? On posadził swój tyłeczek odpowiednio wysoko, by pluć ludziom nie w twarze, a na czubki głów. W miejscu, które ongiś wydawało mu się absurdalnie nieosiągalne dla kogoś takiego, jak on sam. Potem nagle złapał rozpęd i... dał się zadziwić samemu sobie. Tym, co może. Do czego jest zdolny. Jak bardzo jeszcze może się rozwinąć. Już to chyba jednak zostało zauważone - pierwszy moment, w którym miał wrażenie, że spojrzał w wyjątkowo niespokojną taflę wody, swoje własne odbicie, przeminęło. Nie to, żeby mógł oceniać, ale..! Ale instynkt podpowiadał mu, że nie siedzi przed nim osoba, której serce płonęłoby mocnym żarem. Tacy są najbardziej niebezpieczni. Cicha woda rwała brzegi, a najbardziej spokojne morze potrafiło podcinać nogi. Nie było zaufania do wody. Nie było też zaufania do innych ludzi. Nigdy go w sobie nie miał i wątpliwe, by kiedykolwiek mu się to odmieniło. Były tylko takie pojedyncze przypadki jak Asaka, z którymi spędził wystarczająco wiele czasu, by pokazać im swoje plecy. Jak dotąd liczba ta nie wzrosła ponad "dwa". To minimalnie więcej od wspomnianego "jeden". Właśnie dlatego nie widział żadnego kalectwa w rozmowie prowadzonej przez chłopaka i jego zachowaniu. Sam uczył się ciągle przebywania wśród ludzi, zachowań, pewnych zwrotów, powiedzeń i... absurdalnych gier i wyliczanek, na które czasami wpadała Asaka, a on próbował za nimi nadążyć. Z bardzo różnym skutkiem i bardzo różnym powodzeniem.
- Za wiernego sługę swojego rodu. Złe wrażenie? - Zapytał wprost. Za kogo mieli go uważać? Nie miał dumnej prezencji, jaką Hyuga ze sobą nieśli, a jednak posiadał ich oczy. Nie miał pychy w głosie, a jednak niósł w piersi głos swojego rodu. Spoglądał na chłopaka, opierając się tak głową na ramieniu kobiety. Czerń i biel. Ogień i woda. A naprzeciwko taki drobny, nieśmiały kwiat zagubiony w wielkim ogrodzie, którego przechodnie uznali za chwasta. Zostawili go tylko dlatego, że dawał cień delikatnym różom i oddawał część swojej wody na ich cześć. Niewolnik urodzony w niewoli na zawsze pozostanie niewolnikiem. Kim mógł stać się książę wetknięty między kraty? Ruch dłoni kierującej się do maski wcale nie był pewny. Lecz się pojawił - z jakiego powodu? Zaufanie, podziw? Może - tak po prostu. By pokazać, że jest, kim jest, a tych blizn się nie... och, ale przecież jak najbardziej można było je zmienić. Nawet powieka czarnowłosemu nie drgnęła na ten widok. Kiedy spełnieniem artyzmu były układanki z ludzkich flaków, wątroby i szpiku kostnego, a najpiękniejszymi fajerwerkami wybuchający, żywy człowiek, zagojone oparzenia nie robiły na tobie wrażenia negatywnego. Nie były cudowne, śliczne, odstręczały na tyle, na ile każdy w zasadzie chciał otaczać się ludźmi pięknymi, gładkimi i obytymi. Innymi słowy - czarnowłosy nie mógłby powiedzieć, że Jun'ichi miał piękną twarz, wolałby, żeby miał śliczną i gładziutką, taką z prawdziwie lśniącymi życiem oczami. Bo takie osoby lubił. Częstokroć przekoloryzowane, ekspresywne, tętniące barwami. Dlatego tak szybko spodobał mu się Ryutaro i dlatego tak zachwyciła go Asaka - bo buchała ogniem na boki. Ale płomienie, które niszczą, stanowią też podstawę życia i jedyne źródło ciepła w mroźne, grudniowe noce.
- Wiesz, że możesz te blizny uleczyć? Mnich Shiga jest medykiem, potrafi usuwać blizny. Mieszka w Sogen. Był w Daishi tej wiosny, nie wiem, czy ruszył w podróż czy wrócił do Sogen. - Nie musiał tego mówić. W zasadzie to nie wiedział nawet, czy Shiga już opanował tę zdolność, ale był pewien, że tak. Na pewno napatoczyło się wystarczająco chłystków po drodze, na których mógł praktykować. On nie skorzystał z usług białowłosego, bo mu nie ufał. Kiedy jednak pozbycie się tych blizn mogło być ostatnią deską ratunku dla twojego życia... było się w stanie bardzo wiele poświęcić. Stawiasz wtedy swe życie na szali, bo czemu nie? Gdy nie masz nic do stracenia... O ile ten Hyuga rzeczywiście niczego do stracenia nie miał, bo nie wydawał się biec w objęcia Śmierci. I znów - to tylko wrażenie, a wrażeń nie rozgrzebywał. Impulsy, jakie Jun wysyłał w przestrzeń i były odbierane, zawsze subiektywnie, przez świat wokół. Zaraz chłopaczek dodał, że to dla niego nieważne. Ach. Shikarui aż uśmiechnął się pod nosem, jednym kącikiem. - To godne pożałowania życie. Posiadasz skarb swojego klanu. Pozwalasz traktować się jak psa. Nie ma w tym godności. - Mógł to powiedzieć delikatniejszymi słowami, ale to nie był moment dla popisów krasomówczych. Nie teraz, gdy czuł cudowny zapach i ciepło Asaki i bolała go głowa, a wraz z tym każdy kawałek mięśni.
- Jashiniści regenerują swoje ciało. Nie odczuwają bólu. Na najwyższym poziomie wtajemniczenia nawet odcięcie głowy ich nie zabija. Tylko całkowite unicestwienie ich ciała pozwala na ich likwidację. Składają ofiary z ludzi, by utrzymywać swoją moc. Jeden z ich wyższych kapłanów uciekał z Sogen do Daishi. Rozmawialiśmy z Twoim liderem. Zamierza zająć się tą sprawą.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dojo

Post autor: Asaka »

Prawdę mówiąc, Asaka w ogóle nie odebrała Jun’ichiego tak, jakby nie miał umiejętności interpersonalnych. Wręcz przeciwnie – wiedział, jak się zachować, jak przywitać, gdzie i kiedy się ukłonić (choć Asace nie było to w ogóle do szczęścia potrzebne), co powiedzieć. Cały czas był miły i grzeczny, a osoba bez umiejętności interpersonalnych raczej byłaby albo opryskliwa, albo w ogóle by się nie odzywała. To Asakę można było bardziej za taką osobę wziąć – nie miała maski, za którą mogłaby się schować. A jej twarz w większości była jak otwarta księga, z której można było czytać wszelkie emocje. Inna sprawa, że jej zwyczajowa mina wyglądała tak, jakby Asaka była jakimś rasowym dresikiem z osiedla i pytała „problem?” albo „a wpierdolić ci?” – oczywiście prewencyjnie. A wystarczyło zwykle zamienić z nią dwa słowa i okazywało się, że to tak naprawdę miś w skorupce. Dzisiaj jednak była na tyle zmęczona i ogólnie rozchwiana wewnętrznie, że jej twarz nie wyglądała już tak groźnie.
Domyślała się, jak wyglądali typowi Hyuuga. Trochę kojarzyli jej się z Uchihami – ale jednak jawili się w jej głowie dużo bardziej sympatycznie, niż ród zamieszkujący Sogen. Nie czarujmy się, Asaka spędziła w Sogen mnóstwo czasu jak na osobę, która nie znosiła tamtej prowincji z wielu względów, i która nie znosiła zadufanych w siebie Uchihów, którzy wszystko wiedzieli najlepiej, uśmiechali się do ciebie, a za zakrętem wyklinali na ciebie w myślach.
- To znaczy? – Asaka mogłaby powiedzieć to samo co Shiki, ale w tej chwili była tą mniej bezpośrednią, a zdecydowanie bardziej łagodną stroną. Musiała być, bo miała przy sobie kogoś, o kogo bardzo się martwiła. Kogoś, kto opierał głowę na jej ramieniu – a jej ręka delikatnie, dość nieświadomie i odruchowo powędrowała okrężną drogą, by gładzić mężczyznę po włosach i bawić się nimi, drapiąc go delikatnie po głowie. Pewnie jeszcze trochę i jej tutaj zaśnie…
Asaka zmarszczyła brwi, gdy Jun’ichi zaczął tak enigmatycznie, o opiekowaniu się dojo, starszyźnie klanu… Nie jest w oczach klanowiczów pełnoprawnym Hyuga? A co to za bzdura? Dziewczyna grzecznie piła herbatę, która całkiem jej smakowała i na chwilę zamarła z ręką i kubeczkiem przy ustach, gdy chłopak sięgnął do maski i ściągną ją, ukazując swoją twarz, dość mocno zdeformowaną przez blizny. Zaś jego oczu nie dało się pomylić z żadnymi innymi – to zdecydowanie był Byakugan. Dziewczyna zamrugała kilka razy i powoli odłożyła czarkę na stolik, ponownie przyglądając się chłopakowi. Bez wstrętu – właściwie bez żadnej większej emocji, która miałaby wskazywać, że widzi w nim kogoś gorszego. Może z lekką dozą współczucia – ale to było tyle. Blizny nie robiły na niej większego wrażenia, każdy shinobi je miał – jedni większe inni mniejsze, nawet ona miała, choć nieliczne i schowane pod ubraniem. Shikarui też miał blizny, które ukrywał przed światem, a które przypominały mu pewnie o starych, gorszych czasach. Jeżeli Hyuuga pięknowali chłopaka przez jego wygląd… Mogła tylko westchnąć i pokręcić głową, bo w tej chwili nie miała już nawet siły na złość, choć mały ognik w jej sercu rozpalił się odrobinę, podsycany jej złymi emocjami i tym co myślała o tych właśnie zadufanych. Bo ktoś był inny – inny od panujących standardów. Ale czy inny znaczyło gorszy? Ha! Była na miejscu Jun’ichiego, z nieco innego powodu, ale poniekąd znała jego stronę. Tyle, że to wyglądało tak, jakby chłopak się poddał i zaakceptował swoją rolę i to, jak inni go traktują. Zaś Asaka, gdy była traktowana dość podobnie, jak trędowata, bo nie była córką z prawego łoża, absolutnie nie chciała się na to godzić. A teraz proszę! Mało kto w Seiyamie jej podskakiwał, miała kochającą rodzinę, bogowie, nawet znalazła sobie męża i nie okazała się taką czarną owcą, a na dodatek nosiła limit krwi, choć przez swoje urodzenie nie była nigdzie wysoko w rodowej hierarchii.
- Tak, podobno są techniki z dziedziny iryojutsu, które są w stanie wyleczyć blizny. Sprawić by znikną – dodała, tak dla dogłębnego wyjaśnienia sytuacji, bo przecież sama słyszała jak Shiga o tym opowiadał przy stole na ich weselu.
Asaka o tym nie mówiła za wiele, ale w przyszłości, kiedyś, bardzo chciałaby się nauczyć sztuki leczenia innych. Pomału coś studiowała w tę stronę, ale nie miała na to za dużo czasu, to i nawet nie zaczęła praktycznych ćwiczeń. Ale wiedząc to, co słyszała, tliła się w niej taka mała nadzieja, że może – kiedyś – sama będzie w stanie uszczęśliwiać innych i móc pozbyć się szpecących blizn. Ale to były bardzo odległe sprawy. Teraz zaś bez większego skrępowania patrzyła na Jun’ichiego i w końcu przyszedł ten moment, by coś powiedzieć. Może… Może sprawi to, że chłopak coś przemyśli. Może malutki kamyczek spadający ze stromej góry pociągnie za sobą lawinę?
- Traktują cię tak ze względu na twój wygląd? A czy wygląd pomaga w walce z wrogiem? Sprawia, że twoje umiejętności są gorsze? Albo, że przeciwnik jest w czymś lepszy? – przecież to oczywiste, że nie. - Posiadasz cenne oczy swego rodu, dlaczego niby miałbyś być przez to gorszy? – w głowie jej się to nie mieściło. Ale prawda była taka, że to ludzie potrafili być prawdziwymi potworami. Nie ze względu na niezbyt wyglądną aparycję, a ze względu na ich charakter. Asaka przekonała się o tym na własnej skórze. I pewnie tylko dlatego tak bardzo obcej osobie powiedziała to, o czym nie wspominała zbyt często. Prawdę mówiąc oprócz, rzecz jasna, jej rodziny, Toshiro i Shikaruia – chyba nikt nie zdawał sobie z tego sprawy. - Spójrz na mnie. Też posiadam limit krwi swojego klanu. Czy potrafiłbyś powiedzieć, że byłam kiedykolwiek gorzej traktowana? Pewnie nie, bo trzymam głowę wysoko i lubię sobie popyskować. Ale jestem bękartem – a w Karmazynowych Szczytach, gdzie wręcz królowały małżeństwa aranżowane, by pomnożyć swoje rodzinne korzyści, było to naprawdę… bardzo niefartowne. - Ludzie różnie na to reagowali. Ale na szczęście lidera niezbyt to obchodziło, bo jego interesowały efekty i to, jak mogę przysłużyć się rodowi. Mnie w końcu też przestało to obchodzić, bo zrozumiałam, że co innego się liczy. A gdy na to ludziom pozwalasz, to zawsze będą cię gorzej traktowali. Gdy spuścisz głowę poczują, że są górą i że mogą mogą to wykorzystać. Że mogą cię zaszczuć.
Prawdę mówiąc, to aż krew w żyłach jej się zagotowała i miała ochotę zrobić tutaj mały wykład o dumie i godności. Na szczęście się powstrzymała, a głos zabrał Shikarui.
- Podobno, gdy napiją się krwi wroga, to mogą go w jakiś sposób zabić – dodała jeszcze, przypominając sobie szczegóły, o których sami się dzisiaj dowiedzieli. - Generalnie, z tego co wcześniej słyszałam, mają coś wspólnego z nieśmiertelnością. Nie wiem tylko, czy chodzi właśnie o tę regenerację i o to, że nawet odcięcie głowy nic nie da, czy o to, że… no nie wiem… Może się nie starzeją? – aż ponownie zmarszczyła brwi, dając się ponieść tej rozmowie i swoim własnym przemyśleniom. Warte zastanowienia i zweryfikowania, najlepiej nie na Jashiniście, czy się starzeją czy nie. - A herbata jest bardzo dobra – dodała jeszcze i uśmiechnęła się lekko.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Jun'ichi
Martwa postać
Posty: 1910
Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
Multikonta: -
Lokalizacja: Warszawa

Re: Dojo

Post autor: Jun'ichi »

Maska powoli wróciła na swoje codzienne miejsce, a jej właściciel spokojnie wysłuchał komentarza państwa Sanada. Sam w życiu nie pomyślałby nawet o tym, że blizny z jakimi się urodził mogłyby zostać uleczone, zniknąć od tak jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nawet teraz, kiedy mówił to ktoś komu chyba można było ufać, ciężko było w to uwierzyć.
Uleczyć je? To naprawdę możliwe?! - nagły wybuch entuzjazmu przeraził samego Jun'ichiego i tak szybko jak prawie poderwał się z miejsca, opanował swoje emocje i szybko położył dłonie na kolanach.
Nie... nie mógłbym. Taki się urodziłem, wychowałem i chciałbym pozostać tym na kogo wyrosłem. Nie wiadomo czy taka zmiana nie wpłynęłaby na coś więcej niż mój wygląd, a na to nigdy bym się nie zgodził. - w tym momencie przeżywał dokładnie takie same rozterki jak podczas rozmowy z liderem. Otwierały się przed nim pewne drzwi, szansa na korzystną zmianę ale on wiedział że przez niektóre można przejść tylko jeden raz, a to co zastanie się po drugiej stronie może wcale nie być tak kolorowe i korzystne. W tej chwili wiedział, że dopóki jest sobą, popychadłem o najniższej randze oraz miernej reputacji, może bez przeszkód ryzykować życie w ochronie innych członków rody. Gdyby zaszedł wyżej w hierarchii, mógłby nadejść dzień kiedy to ktoś z Byakuganem oddałby życie w ochronie jego życia, a z tym nie potrafiłby żyć.
Słowa mężczyzny opartego o białowsłosą były brutalne ale w pełni zgodne z prawdą. Jun wprawdzie był przyzwyczajony nawet do gorszych uwag, jednak ta zabolała go w odmienny sposób. Oni zwyczajnie nie rozumieli jego poświęcenia, ścieżki którą wybrał.
Burzliwa reakcja pani Asaki zdziwiła chłopca i wbił w nią spojrzenie łapiąc każde, kolejne słowo. Wreszcie gdy na moment się zatrzymała, chłopak dosłownie parsknął śmiechem co było w jego przypadku tak samo niespotykane jak przyjmowanie gości w swoim "domu".
Oj, ja przepraszam ale... - zakrył usta dłonią, wciąż nie mogą przestać rechotać.
... jest pani drugą osobą, która tak mocno przejęła się moją sytuacją. Pierwszą również była kobieta, a jej reakcja była niemal identyczna. Wygląda na to, że to typowo kobiece zamartwiać się o nieznajomych. - przy ostatnich słowach skierował wzrok na męża Asaki, licząc na to że jego mimika potwierdzi to stwierdzenie.
Odpowiadając jednak na pani pytanie, nie jestem słabszy. Udowodniłem to walcząc na ostatniej wojnie oraz ratując jednego z naszych kilkanaście dni temu. Nie czuję się gorszy pod względem siły, chociaż brakuje mi oczywiście takiego treningu jak innym członkom rodziny w moim wieku. Oni mają do pomocy rodziców, rodzeństwo, ja mogę jedynie podglądać co jakiś czas co robią i próbować ich naśladować. W ten sposób poznałem podstawy naszego stylu walki i dzięki temu mogłem chronić to co dla mnie najważniejsze. Nie czuję się też gorszym człowiekiem. Ja po prostu wiem, że nie narodziłem się w tym klanie bez powodu, nie otrzymałem tego daru przypadkowo, a to jak traktują mnie członkowie rodu również nie mogło mieć na celu tylko i wyłącznie zgnębienia mnie i stłamszenia jak psa. Zawsze powtarzam sobie, że wszystko co się dzieje, musi doprowadzić mnie do czegoś naprawdę istotnego, do mojego życiowego celu. Każdą obelgę traktuję niczym trening dla swojego charakteru, każde splunięcie w twarz przyjmuję niczym cios na treningu, każde pogardliwe spojrzenie jest dla mnie bolesne, ale czy trening fizyczny nie jest? Wtedy tak samo nie widzimy jego efektów od razu, jednak przychodzi taki dzień kiedy cały wysiłek, każde cierpienie i największa nawet chwila zwątpienia zwracają się ze zdwojoną mocą. Im cięższą drogę przejdę zanim dotrę do swojego celu, tym słodsze będzie zwycięstwo, prawda? - teraz obydwoje z państwa Sanada mogli dostrzec jak maska marszczy się przez szeroki uśmiech jaki zawitał na twarzy chłopca. Nie zdarzało się to często, a właściwie prawie nigdy jednak dzięki tej rozmowie Jun'ichi sam zrozumiał nieco lepiej swoją sytuację, a nawet wcześniejsza rozmowa z liderem stała się teraz w jego oczach mniejszą porażką - upewnił się tylko w swojej decyzji, nie żałował jej już zupełnie.

Krótka opowieść o zdolnościach Jashinistów była dla kaleki zupełną fantazją. Wpatrywał się on w rozmówców z rozwartymi ustami, nie mogąc uwierzyć w to że można przeżyć z odciętą głową. Zdolność ta przywodziła mu na myśl jedno zwierzę.
Karaluchy! Oni są jak karaluchy! One też potrafią przeżyć bez głowy, to szalone! - dalej wpatrzony w Sanadów, chłopak zaczął się zastanawiać jaką w takim razie skrywają w sobie siłę, skoro byli w stanie podołać tak ciężkiemu przeciwnikowi. Widział wprawdzie, że pochwycili go ale czyż nie jest ciężej schwytać wściekłe zwierze niż je zabić? Wymaga to większych umiejętności, opanowania, zdolności analitycznych, lepszego planu.
Muszą państwo być bardzo silni. Wspaniałe... - opiekun Dojo zamyślił się wpatrzony we wtulonych w siebie małżonków. Zastanawiał się jak musiała wyglądać ich walka z Jashinistą. Wiele by dał, aby zobaczyć to cudowne przedstawienie, a jeszcze więcej by samemu wziąć w nim udział. Gdzieś pomiędzy tymi marzeniami wiła się też jednak inna myśl - jak długo ja dałbym radę się im przeciwstawiać.
0 x
Obrazek

I do not want the sun to rise if she will not be there
ODPOWIEDZ

Wróć do „Domy mieszkalne”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości