Mei
Posty: 454 Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona
Post
autor: Mei » 16 sty 2022, o 19:28
Była zbyt honorowa, aby uciec od tego, co obiecała. W końcu dała mu kwiat, a on w jej głowie miał swoją symbolikę. Nawet jeśli nie znała się na roślinach, tak do tego dodała coś swojego. Coś, czego w tamtym czasie mógł nie rozumieć. Wyznała przed sobą, że to sprostuje, lecz w odpowiednim czasie. Nie teraz, gdy stali w bibliotece, tak blisko siebie. Zamiast tego, pozwoliła sobie na swego rodzaju otwarcie oraz sprawdzenie szlachcica. Jak się domyślała to go nie odstraszyło. Również pokazała jak bardzo mu ufa, bowiem nigdy wcześniej się tym nie dzieliła. Ba, nawet nie zamierzała. Ściągało to problemy, dodawało atencji tam, gdzie nie była potrzebna. Miał rację, powinna być z tym ostrożna. Nie miała zamiaru tego powtarzać. Nie ufała ludziom, on był swego rodzaju wyjątkiem, którego wciągnęła do swojego świata. Pokazała mu fragment tego, co czaiło się za ogromnymi drzwiami. Nie miała pewności, czy to na pewno był dobry krok, lecz nie zamierzała żałować. Na to było zdecydowanie za późno. W końcu mleko się rozlało, zaś pamięci mu nie wyczyści.
- Wiem. Właściwie jesteś pierwszą osobą, której zaufałam na tyle, aby o tym opowiedzieć - spojrzała w górę, co niejako było nawykiem, gdy chciała nad czymś pomyśleć. Jednakże, teraz zwyczajnie rozglądała się po suficie, sunąc wzrokiem powoli w dół. Tak też przeleciała po reszcie mebli, kliku regałach, gdzie wcześniej stanęła, szukając dobrej lektury. Tamten dzień w pewien sposób był specjalny. Pierwszy raz zobaczyła Hachiro tak zdesperowanego, poznała jego przeszłość i miejmy nadzieję, iż wspólnie czegoś oduczyli Kazumy. Nie miała jednak powodu, aby oto pytać. W którymś momencie i tak by się to wydało, czy to w bardziej napiętym dniu, czy tym, w którym dojdzie do sprzeczki. Nie lubiła konfliktów, ale były czasami niezbędne, aby zacieśniać więzi.
Wsłuchując się w szybsze bicie jego serca, wyraźnie skinęła głową. Również cieszyła się, że doszli do swego rodzaju porozumienia i nie musieli przedwcześnie się żegnać. Tak czy siak, miała zamiar towarzyszyć mu na polu bitwy, lecz teraz jej zakończenie było zdecydowanie inne. Bowiem nie musiała odchodzić, jedynie popracować nad lepszym wyjściem z sytuacji. W jaki sposób? Twierdziła, że musieli przedyskutować to wspólnie, aby spojrzeć na problem z dwóch różnych stron. Dzięki temu wizja, że ponownie go zrani wydawała się bardziej ulotna, niemalże niepewna. Nigdy nie wiedziała, kiedy następowała mu na odcisk, choć w tym samym czasie, istniały sytuacje, gdy potrafiła lepiej odczytać atmosferę - Gome, za to co powiedziałam - odpowiedziała tym samym tonem, co on, nawet jeśli nie wiedziała, po co to robią. Nikogo nie było poza lisem, lecz jeśli uznał, że tak powinno to wyglądać, nie zamierzała wychodzić z szeregu. Ustępowała, a zdarzało się to niezwykle rzadko.
Za nim ruszyli wyswobodziła dłoń. Nie po to, aby stworzyć dystans między nimi. Zwyczajnie chciała podążyć własną drogą w tempie, jaki narzuciła. Skoczyła do góry, wykonując piruet, ten sam, który razem ćwiczyli i dotarła do drzwi. Tam się zatrzymała, patrząc znacząco na lisa. Wiedziała, że potrzebował odpoczynku. W nocy uważnie ją pilnował, więc teraz postanowiła się odwdzięczyć - Zostań, poradzę sobie - rzuciła krótko, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Wymieniła z nim krótkie spojrzenie, aż finalnie się poddał - Jak sobie życzysz - skwitował, wyraźnie urażony. Najwidoczniej on dalej czuł się niepewnie, lecz doskonale to rozumiała. Patrzył na wszystko szerzej i z tego powodu cieszyła się, mając go u swojego boku. Gdy wyraźnie się rozluźnił, przemknęła za drzwi i ruszyła, tak szybko, aż dołączyła do złotowłosego.
Nie znała rezydencji tak jak on. Z resztą nie wiedziała, gdzie przechowywał Kosmos. Mimo to szła przy jego boku, uważnie obserwując jego ruchy. W ten sposób nie traciła celu, ani nie gubiła się. Mapę rezydencji ciągle pamiętała, a przynajmniej te miejsca, które już odwiedzili. Póki co zmierzali do... kuchni, tak wskazywały elementy wystroju, które mijali. Obrazy odtworzyła w głowie, przewidując, co będzie następne. W tym czasie pokusiła się o pytanie. Potrzebowała zrozumieć, jak on interpretował podarek. Najwidoczniej, wcześniej poprawnie założyła, że ich zdanie się znacząco różniło. Lodowy twór miał charakter romantyczny, dawało się go ukochanej osobie, zupełnie jak czerwone róże. Gest, którego nie przewidziała. Nawet nie myślała o nim w taki sposób, a jednak znajomość znaczenia naprawdę by się jej przydała.
Po wejściu do pomieszczenia, ukłoniła się pracownikom, posyłając im łagodny uśmiech. Pracowali w pocie czoła, aby potrawy wychodziły na wysokim poziomie. Tworzyli doprawdy prawdziwe arcydzieła, przez co mogłaby tak stać i oglądać ich godzinami. Tym razem zmierzali do magazynu, tego samego, gdzie Senju szukał jaj. Te rozbili o siebie i.., parsknęła. Wspomnienie samo wyszło i teraz oglądała je na nowo, dusząc resztki rozbawienia. Samo pomieszczenie na szczęście nie było ciemne, mogła wszystko zobaczyć gołym okiem. W innym wypadku miała sposób, aby temu zaradzić, lecz obyło się bez niego. Spojrzała na roślinkę, teraz pozbawioną dawnej ostrości, dość rozmytą, ale nie do odratowania. Mogła mu pomóc wrócić do dawnej świetności, a nawet sprawić, że będzie lepszy.
Zaczęła układać obraz na nowo, skupiając się na sztukach, których się nauczyła. Pierwszy raz pokaże, ile wyniosła z treningu, lecz nie miała zamiaru pokazywać wszystkiego. Tylko bazę, różniącą się od poprzedników - Poczekaj, najpierw Kosmos - poinformowała go, wyciągając dłonie. Prezent zaczęła otaczać zimna chakra, zaś kształty powoli się pojawiały przed ich oczami. Nie potrzebowała skupienia, lecz i tak oddała się tej jednej chwili. Dłońmi dyrygując tworowi, by wyglądał tak jak sobie tego życzyła. Rysy, które utracił zaczęły powracać, lecz tym razem nie były one w odcieniu lodowca. Miały obsydianowy kolor, charakteryzujący się większą twardością. Nadawał również kontrastu, który spodobał jej się na tyle, by kontury poprowadzić czarną linią. Wyglądał inaczej, a jednak tak samo. U podstawy stworzyła jego bliźniaczkę, lecz mniejszą o lekko pochyłej łodydze. Ta natomiast była czarną siostrą poprzedniczki. Cała wykonana z bardziej zaawansowanej umiejętności, nie przyciemniała blasku pierwszej, zwyczajnie dodawała jej uroku - Gotowe - powiedziała z zadowoleniem, lecz nie komentowała. Zostawiła to jego opinii, w końcu stworzyła ją specjalnie dla niego.
- Właściwie na początku miała Ci przypominać o mnie, o wszystkich wspomnieniach, które razem stworzyliśmy. Jednocześnie była ona swego rodzaju obietnicą, zapowiadała powrót, który dzisiaj nadszedł - nie wiedziała, czy taka forma wystarczająco chwyciła go za serce, więc szybko dodała - Teraz natomiast przybrała inną formę. Rozwinęła się, podobnie jak nasza dwójka. To swego rodzaju zapowiedź, że te dwie będą nierozłączne. Razem stawią czoła przeciwnością, niezależnie od tego, co miałoby je spotkać. Tak aktualnie czuję i jestem pewna, że tak będzie. Nawet jeśli nie jestem w stanie przewidzieć przyszłości, ta jedna jest niezmienna - spojrzała na niego z uśmiechem, niejako czekając na reakcję. Teraz była jego kolei, by odpowiednio zareagować oraz dorzucić do jej mowy coś swojego.
0 x
Kolor wypowiedzi || Głos Mei
Przydział misji D-B
Kazuma
Posty: 848 Rejestracja: 28 kwie 2021, o 13:23
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9545
GG/Discord: Avarice#3584
Multikonta: Avarice
Post
autor: Kazuma » 17 sty 2022, o 17:50
Atmosfera im towarzysząca, zaiste była piękna i... chyba nawiązali nić porozumienia pomimo burzliwego początku, niejako przechodząc na inne fale. Ponownie czuł, jak przez jego ciało przechodzą pozytywne wibracje w połączeniu z motylkami buszującymi gdzieś w okolicach brzucha. Dostosowała się do nowego stylu prowadzenia rozmowy, a słowa, które padały... były słodkie niczym miód, delikatnie muskając jego uszy i łechtając ego. Przez tę krótką chwilę mógł się poczuć w sposób wyjątkowy dla niej. W końcu sama powiedziała, że został w pewien sposób wyróżniony, mogąc usłyszeć o tak istotnym fakcie na temat jej pochodzenia. Kolejne słowa odrobinę go zaskoczyły, choć nie dał tego po sobie poznać, nadal emanując przyjemną, pozytywną energią w stosunku do kobiety znajdującej się teraz tak blisko niego. Zresztą czemu miałby nagle zmieniać swoje podejście? Wyglądało na to, że osiągnął swój cel i w pewien sposób splątał ze sobą losy tej dwójki. A przeprosiny jedynie to potwierdzały, owijając wokół nich niewidzialną latorośl, która nie chciała za nic puścić.
Chwila ta, mimo że piękna była ulotna niczym wszystko na tym świecie. Nie należy przez to rozumieć, że był to koniec. Nic z tych rzeczy. Ot ile mogli tak stać i wpatrywać się w siebie wzajemnie. Jak ze wszystkim, także i w tym należy mieć umiar. W przeciwnym wypadku może nastąpić przesyt. Zresztą relacja ich łącząca nadal była jak plac budowy, na którym zaczęły pojawiać się pierwsze fundamenty. Zbudowanie symbolicznego domu wymagać będzie czasu i wysiłku, a ona... wyrwała się z jego sideł nie jak spłoszona zwierzyna, ale z wyjątkową gracją, wykonując piruet w powietrzu niczym podczas pamiętnego tańca. Wywołało to uśmiech na jego twarzy. Gołym okiem widoczna była różnica, bo choć blisko ich rozstania radziła sobie już znakomicie, to zawsze da się coś poprawić. Tutaj jak najbardziej z ową poprawą miał do czynienia - Znakomicie sobie radzisz - podsumował jej "wyczyn" bez krztyny w ironii w głosie. Chciał po prostu być dla niej miły.
Była pełna niespodzianek. Najpierw coś takiego, a potem... pozostawienie Hachiro w bibliotece. Ciekaw był, czym jeszcze może go zaskoczyć, bo wyglądało to tak, jakby w końcu podjęła decyzję i zwolniła hamulec bezpieczeństwa, jeśli takowy gdzieś skrywała. Lis, jej wierny kompan w pewnym sensie takowym właśnie był. Stanowił on wujka, dobrą radę, który starał się ratować swoją panią z opałów, czy wyciągać z sytuacji dla niej niekomfortowych. A mimo to z jakiegoś powodu go pozostawiła, niejako dając się wciągnąć w świat Kazumy. Co prawda mogła mu zaufać, bo nie miał względem niej żadnych złych zamiarów, czemu dał wyraz podczas rozmowy, którą przed chwilą jeszcze toczyli i zgodnie z rozmową w gorących źródłach postanowił, nie naciskać dając jej prowadzić to wszystko własnym tempem. Nie mógł jednak zagwarantować, że pod wpływem chwili ponownie czegoś nie wywinie, a wtedy już swojego koła ratunkowego mieć nie będzie w postaci Hachiro. Oczywiście ciężko też o przełożenie przeszłości na teraźniejszość. Wyglądało na to, że znajdują się na nieco innej stopie relacji i reakcja Mei wcale nie musiałaby wyglądać tak jak wtedy.
Znaleźli się w miejscu, w którym przechowywany był niezwykły podarek w postaci kwiatu kosmosu. Zanim zdążył dopowiedzieć kolejne słowa, przerwała mu, chcąc jak najszybciej naprawić potencjalne ubytki i utratę kształtu. Dostosował się, obserwując, co też takiego się wydarzy. W jakiś sposób go zmodyfikuje? Nada nową formę? A może po prostu przywróci mu dawną świetność. Opcji było wiele, a to, co się stanie, wiedziała jedynie niebieskowłosa. Jemu pozostało na tę krótką chwilę zamienić się w widza z uwagą śledzącego każdy, nawet najmniejszy detal "sztuki", której był świadkiem. Pierwszy raz widział coś takiego na oczy. Lód, którego pierwotnie użyła, stanowił rzecz zwyczajną, którą dało się zaobserwować w okresie zimy. Rzecz jasna nie przybierał on tak skomplikowanych form, ale... czarny? To już było coś. Lekko rozdziawił usta, doceniając piękno przed dwojgiem oczu, które malowało się teraz w znacznej mierze czarnymi barwami. Drugi kwiat stanowił urokliwy dodatek i chyba nową symbolikę? Nie chciał jej przerywać, toteż wyczuł odpowiedni moment na odezwanie się - Piękny - po czym spytał o symbolikę dla swojej towarzyszki.
Odpowiedź z jej strony różniła się względem jego interpretacji. Rzecz w pewnym sensie ludzka. W końcu pierwszy raz mówiła o tym, co podarek dla niej znaczy. Wynikało to zapewne także z różnego spojrzenia na ich relację. On wolał działać, kierując się instynktem i uczuciami, ona z kolei uważała, że na wszystko potrzeba czasu. Jakby to interpretować z perspektywy narratora to opuszczała go niejako w nadziei na powrót, pozostawiając otwartą furtkę. Stąd wynikała symbolika kwiatu dla niej samej. Jej także miał on o czymś przypominać. Teraz zyskał on nową symbolikę, cementując rodzącą się więź pomiędzy tą dwójką, a Kazuma... mimo że bez ogródek nawiązywał wcześniej do romantyki, to po usłyszeniu słów Mei na kilka sekund zaniemówił, przyglądając się rozświetlonej twarzy kobiety. Ciężko powiedzieć czym to było spowodowane. Potrzebował chwili na przetrawienie jej słów w głowie, a może wdało się lekkie zakłopotanie? W końcu słowa uderzające w te tony słowa ze strony Mei wybrzmiały niezwykle donośnie, obijając się echem po jego głowie, przyprawiając o któreś z kolei mocniejsze zabicie serca. Jego twarz nie wyrażała jednak tego, co rozgrywało się wewnątrz jego ciała. Malowało się na niej uczucie szczęścia, podobnego do tego kierowanego w jego stronę ze strony kobiety. Bo jakże mógł się nie uśmiechać w jej towarzystwie. Zwłaszcza po tym, czego był świadkiem przed chwilą - To bardzo piękne przesłanie - odrobinę się wzruszył, chwytając ją za dłoń opuszkami palców. Uniósł ją delikatnie do góry na wysokość pasa. Czynił to z gracją godną szlachcica, choć... było w tym coś więcej. Czuł się niezwykle emocjonalnie. Słowa te naprawdę wiele dla niego znaczyły - Wiesz... Ja... - głos mu się lekko chwiał, jakby próbował z siebie wykrztusić słowa, które nasuwały mu się na język. Sprawiało mu to jednak trudność. Popatrzył w jej błyszczące oczy - Ja... kocham cię Mei - niezwykle ciężko było mu to wyrzucić z siebie. Zapewne, gdyby nie jej słowa opisujące znaczenie kwiatu nie zdobyłby się na tego typu wyznanie. Było to tym trudniejsze, że gdzieś tam z tyłu głowy kołatały mu się jego poprzednie doświadczenia, gdy niejako wyrywał się przed szereg w stosunku do niej. Być może za bardzo się pospieszył. Dał się ponieść emocjom i jak zwykle wszystko skomplikował, stawiając ją w niekomfortowej sytuacji. Byli jednak sami w miejscu bijącym chłodem zupełnie jak jej rodzinne strony. Pracownicy kuchni zajęci swoimi obowiązkami za drzwiami, a Hachiro samotnie w bibliotece. Właściwie to ciężko było o bardziej odcięte od świata zewnętrznego miejsce... choć sceneria, w której wytworzyły się tak przedziwne okoliczności, w ogóle nie przystawała do tego, w jakich miejscach tego typu słowa zazwyczaj padają.
0 x
~ Zawsze i wszędzie, reberu j... będzie ~
Henge
Mei
Posty: 454 Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona
Post
autor: Mei » 17 sty 2022, o 20:15
Czyżby zrobiła postępy? Od ostatniego tańca nie ćwiczyła go. Zwyczajnie nie miała czasu na tego typu przyjemności. Cały czas trenowała z bratem, chcąc zyskać siłę w szybkim czasie. Możliwe, iż rozwój fizyczny przyczynił się do dzisiejszego widowiska. W jego słowach nie wyczuła ironii, co oznaczało, iż szczerze podziwiał jej małe przedstawienie. Przelotnie zerknęła na niego z delikatnym uśmiechem. Nic nie powiedziała. Zamiast tego w duchu się cieszyła z komplementu, który otrzymała.
Mogło się wydawać, że zostawienie Hachiro nieco luzowało atmosferę, jednakże nie tak to odczuwała. Odkąd dostała się na pokład statku, lis postanowił trzymać wartę w nocy. Od tamtej pory, przestawił się na spanie w dzień, aby zregenerować potrzebne mu siły. Szczerze, martwiła się o niego, więc widząc jak mięśnie drgają, musiała interweniować. Niezależnie od tego, co miało nadejść później. Zwyczajnie stwierdziła, że sobie poradzi, lecz czy na pewno? Wtedy jeszcze nie miała pojęcia, co padnie z ust Kazumy.
Czy mu się spodoba? Zostawiła wszystko w jego rękach, gdy tylko pojawiła się ostateczna rzeźba. Obserwowała jego pierwszą reakcję, która była całkowicie zrozumiała. Sama, widząc, coś takiego po raz pierwszy, najpewniej ukształtowałaby usta w literę "o", mówiąc krótkie słowo. Jedno, wyjątkowo właściwie, podkreślające kwiaty, które miały być nowym ornamentem magazynu. Odcięła dopływ energii, nie podtrzymując tworu. Teraz pozostało czekać, aż chakra z niego uleci i zachowa się jak zwykły lód. Jednakże do tego czasu, wiedziała, że będzie przychodzić tutaj każdego dnia, przypominając sobie symbolikę.
Właściwie ta po wielokrotnym przemyśleniu brzmiała dość osobliwie, podkreślając kim byli na aktualnym etapie, a może powinna powiedzieć to bardziej dosadnie? Brzmiało to dość poetycko, zupełnie jakby odkryła w sobie duszę romantyka. A jednak w pewnym sensie była dumna z siebie. Wszakże nigdy wcześniej nie powiedziałaby czegoś takiego. Może to z powodu warunków, atmosfery? Prawdopodobnie.
Milczał, co właściwie było dość oczekiwane. W końcu, przyswajał powoli, to co padło z jej ust. Wyglądał na szczęśliwego, co napawało ją optymizmem. W mroku niedawnych uniesień odnalazła spokój, a nawet pewność, że będzie dobrze. Przyglądała mu się uważnie, przez co gdy zobaczyła uśmiech, odczuła również ulgę. Nic się nie zmieniło, a jednak nie widziała na wskroś. Nie patrzyła na uczucia, które rosną, by wybuchnąć w jednej chwili. Była spokojna, a jednak jego wzruszenie poruszyło ją. Miała ochotę go przytulić, aby w ten sposób przycementować fundament, który postawiła oraz drogę, która otworzyła.
Wtedy chwycił jej dłoń. Nie poruszyła się, dała mu ją unieść. Coś było nie tak. Nadchodziło, ale co? Pocałunek? Nie, to było coś bardziej niespodziewanego o nieco innej formie. Początkowo otworzyła szerzej powieki z zaintrygowania. Co takiego chciał jej powiedzieć? Jest wdzięczny? Nie... To było wyznanie, które nawet urwane, wybrzmiało nagle z pełną mocą. Czas zwolnił, a podczas niego dwukrotnie zamrugała. Wierzyła, że nie ma problemów ze słuchem, ale jak to mówią starość, nie radość. Tym razem jednak, była pewna. To naprawdę padło z jego ust. Pełna deklaracja, nawiązująca do uczuć, o których wiedziała. Nie powinna być zaskoczona, lecz zatkało ją. Słowa ugrzęzły w gardle. Nikt jej nie uratuje. Lis teraz spał, była sama - zdana na własne słowa oraz czyny. Czuła się tak, jakby zaraz miała upaść, lecz stała pewnie. Nic takiego nie miało się stać. Przytomność zachowała, patrząc w jego karmazynowe tęczówki. Czuła jak ciepło uderza do twarzy, przez co policzki zaróżowiły się. Była zawstydzona? Ona? Po tych dwóch razach, gdy odrzuciła jego śmiałe wzloty, każąc mu przystopować? Czy nie mówiła, że nie była gotowa? Powinna to powtórzyć? Nie, teraz... To wydawało się takie nie na miejscu - Kazuma... - nie potrafiła, naprawdę nie potrafiła sobie poradzić. Głos się łamał, brakowało jej tchu. Serce przyspieszyło, zaś w głowie pojawił się mętlik. Nie czuła chłodu, nawet jeśli tutaj był on wszechobecny. Ścisnęła jego dłoń, zupełnie nie panując nad sobą. Nie za mocno, lecz dotyk był bardziej odczuwalny. Nie parzył, dawał ukojenie, a jednak ciągle była w rozsypce - Nawet nie wiem, co powiedzieć - wydusiła z siebie, lecz z trudem - Dawno się tak nie czułam, a jednak wszystko w głowie się miesza i kręci - przyznała się, trochę lepiej posługując się mową - Baka... Nie powinieneś tak nagle - przyłożyła dłoń do własnego policzka. Chciała odwrócić wzrok, lecz tego nie zrobiła. Znosiła kontakt wzrokowy, zupełnie jakby była w transie - Z drugiej strony powinnam przewidzieć, że kiedyś nadejdzie właśnie ta chwila. Ten jeden konkretny moment - rozluźniła dłoń, lecz ciągle pozostała w kontakcie z nim. Chciała coś dodać, ale nie mogła. Powiedziała mu wcześniej, że nie ułożyła tego w głowie. Teraz z kolei było jeszcze gorzej. Wydawało się to za trudne, zupełnie jakby dał jej do rozwiązania skomplikowany wzór matematyczny - A jednak, gdy nadszedł, stał się pierwszą rzeczą, której nigdy nie stawiłam czoła. Nie cierpię uciekać, ale... nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam.
0 x
Kolor wypowiedzi || Głos Mei
Przydział misji D-B
Kazuma
Posty: 848 Rejestracja: 28 kwie 2021, o 13:23
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9545
GG/Discord: Avarice#3584
Multikonta: Avarice
Post
autor: Kazuma » 17 sty 2022, o 21:31
We wszelkich powieściach mamy do czynienia z ogrodami przepełnionymi kwiatami uderzającymi w nozdrza gamą rozmaitych zapachów. Przepełnionymi ludźmi salami balowymi, gdzie młodzi beznamiętnie zatraca się w tańcu. Wszystko to stanowi jedynie tło, podczas gdy dla dwójki wpatrzonych w siebie ludzi czas zatrzymuje się niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie zapominajmy jeszcze o rycerzu na białym koniu. To właśnie tego typu opowieści serwowane są ludziom, przedstawiając świat przez różowe okulary. Wszystko to mrzonki. Rzeczywistość bywa znacznie bardziej nieprzewidywalna. Uczucie często przychodzi nagle i kiełkuje niczym zasadzone w ziemi nasionko, aż w końcu postanowi ukazać się światu. Roślina taka albo będzie pielęgnowana, albo uschnie. Tak właśnie działa świat.
Wytworzyła się specyficzna atmosfera w miejscu zupełnie nieprzystającym do tych wszystkich opowieści. Ciemny, chłodny magazyn rozświetlany przez nieliczne promyki świec. A jednak... słowa, które padły z ust Mei, wraz z nadaniem formy niezwykłemu podarkowi zadziałały niczym zapalnik, który sprawił, że Kazuma wyraził to, co czuł w głębi serca. Był to niezwykle odważny krok, na który nie zdecydowałby się bez tego wszystkiego. Nie tylko dla kobiety to wszystko było trudne. Zwykle nieustraszony tym razem autentycznie się bał. Wyrażanie uczuć nie należało do rzeczy, do których przygotowywały go liczne treningi z ojcem... Nie... Tutaj wkraczał na nieznane wody niczym kapitan statku podczas sztormu. Reakcji kobiety nie był w żaden sposób przewidzieć zwłaszcza przy poprzednich doświadczeniach. Zupełnie zapomniał o tym, że potrzebowała więcej czasu. Jej słowa instynktownie uznał za zielone światło. W końcu mówiła w kategoriach ich dwójki. Ktoś zimny niczym skała nie wypowiada takich słów.
Jej także nie było łatwo... Nawet jeśli wcześniej bez większych ogródek głosiła piękne poematy, to wyznanie Senju spadło na nią niczym grom z jasnego nieba, przytłaczając swoją siłą. Głos się jej łamał, ale... dotyk nie znikł. Poczuł, jak zaciska jego dłoń, jakby biła się z własnymi myślami i jej ciało instynktownie wyrażało właśnie tę batalię. Poliki pokryły się różem. Zawstydził ją? Oboje tkwili po uszy w sytuacji niekomfortowej, a zarazem pięknej. On także lekko się zarumienił, dostrzegając zawstydzenie towarzyszki. Poddał się jej... wysłuchując, co ma do powiedzenia... - Wybacz. - zareagował - Nie chciałem cię stawiać w niekomfortowej sytuacji. Ja... - uciekł na moment wzrokiem, jakby poszukiwał jakiejś rzeczy, na której potrzebował się skupić, by w ogóle być w stanie zebrać myśli do kupy - Po prostu ta chwila tak na mnie zadziałała - powrócił wzrokiem - Nie chciałbym na ciebie naciskać. Po prostu poczułem, że powinienem to powiedzieć - otrząsnął się z przytłaczającego zawstydzenia całą tą sytuacją, odrobinę się przybliżając. Chciał jeszcze dodać "Zrozumiem, jeśli potrzebujesz to przetrawić" , ale słowa te nie padły. Jakaś wewnętrzna siła mówiła mu, że nie powinien teraz jej od siebie odsuwać. Skoro już się zdobył na odwagę, nie powinien uciekać z podkulonym ogonem niczym spłoszony zwierz, bo nie otrzymał jasnej odpowiedzi w żadną ze stron -Myślę, że już od pewnego czasu doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, ale... nie było jasnej deklaracji z mojej strony - kupował jej czas dla poukładania sobie tego wszystkiego w głowie. Zarazem nie chciał zabijać atmosfery. Jak stąd wyjdą, to cała magiczna otoczka opadnie - Uprzednio działałem bez ostrzeżenia... - zaczął - Dlatego... oznajmiam, że każda komórka mojego ciała odczuwa chęć pocałowania cię - ponownie lekko się zarumienił. Naprawdę nie wierzył, że to mówi. Jakoś łatwiej przychodziło to na tak zwanego partyzanta, a teraz... był niczym nagi człowiek pośrodku ulicy. Nie miał nic od ukrycia. Stał przed nią niczym otwarta księga... a ona... musiała podjąć decyzję, czy jest na to gotowa, czy też może to dla niej za wcześnie. Coś się jednak zmieniło. Nie uciekła. Nie zbyła go złym słowem. Sama nie była pewna co do swoich uczuć.
0 x
~ Zawsze i wszędzie, reberu j... będzie ~
Henge
Mei
Posty: 454 Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona
Post
autor: Mei » 18 sty 2022, o 03:39
Musiała nad sobą zapanować. Chaos, któremu pozwoliła zaistnieć, wszystko zniszczył - zabrał dawny spokój, pozbawił rozsądku. Nie była w stanie decydować. Do tego serce galopowało, brała większe wdechy, a on... wyglądał podobnie, ale lepiej. Widziała rumieńce na jego buzi, a jednak był bardziej opanowany. Wysłuchał jej, choć wiedziała, że słowa, które mówi bardziej przypominały bełkot. Chciała powiedzieć coś więcej, oświetlić ciemną drogę, ale nie potrafiła tego zrobić. Zerknęła po otaczającym ich półmroku i tych kilku świecach, rzucających światło. Myślała, że gdy spojrzy na scenerię coś się zmieni, a jednak... Wszystko pozostało takie same. Co innego mogła zrobić? Czego spróbować, aby poprawić warunki?
Wtedy przeprosił, wytłumaczył się, a jej odjęło mowę. Odwróciła do niego wzrok, skinęła głową, próbując przekazać, że wybaczyła mu. Wolała powiedzieć to słownie, ale skupiała się na liczbach. Powolne odliczanie było pierwszą próbą jakiej się podjęła. Ichi, ni, san... Dotarła do dziesiątki, czując się jeszcze bardziej zagubiona. Jego słowa powinny jej pomóc, dać moment, aby znaleźć rozwiązanie. To jednak, nadeszło nagle, niespodziewanie. Jeszcze za nim powiedział coś, co wprowadziłoby jeszcze więcej niepokoju. Pociągnęła go za dłoń, nie chcąc, by pomyślał, że kreuje dystans. Gdzie szli? W kierunku pustej ściany, o którą oparła się plecami i zamknęła powieki. Kazumę pociągnęła naprzeciwko siebie ( o ile jej pozwolił), mając z nim jedyny kontakt poprzez połączenie dłoni.
O ile nie czuła zimna w powietrzu, tak potrzebowała czegoś bardziej namacalnego. Wolną rękę przyłożyła do struktury, niejako wyciszając umysł. Dając sobie czas, aby myśli przestały się tłoczyć. Powoli układała je, segregowała według własnego porządku. Czemu jednak ciągle się wstydziła? Czemu w środku, słyszała dudnienie? Gdy powiedział, że każda komórka chce ją pocałować, czuła jak ciepło ponownie uderza. Była pewna, że krawędź ucha również poczerwieniała - Nie powinieneś wcześniej powiedzieć, że zrozumiesz, jeśli nie jestem jeszcze gotowa? - przechyliła głowę, lustrując go dwukolorowym spojrzeniem. W blasku świec, szkarłat się pogłębił, zaś lód w drugim oku, przypominał taflę oceanu - Zawsze, gdy jesteś emocjonalny działasz szybciej, niż by podpowiadał rozsądek. A teraz stoisz tutaj, czekając na moją decyzję - delikatnie się uśmiechnęła, jadąc wzrokiem w dół. Od oczu, przez usta, tors i do ich złączonych dłoni. Miała nie uciekać i dlatego też wykreowała nowy sposób.
Wolną rękę uniosła w powietrzu, palec kładąc na jego ustach - Najpierw muszę poukładać to sobie w głowie, pamiętasz? - pozwoliła dłoni opaść powoli, zupełnie jakby wykonywała teatralny gest a nie zwykłą czynność - Pozwól jednak, że zapytam. Co dla Ciebie znaczy ten pocałunek? Na... naszym przykładzie, nie ogólnie - zniżyła głowę, skupiając się na ruchach jego klatki piersiowej - Jak mówiłam, nie doświadczyłam miłości, jestem w tym kompletnie zielona. Jednakże on... - myśląc o nim widziała dziurę, do której powinna skoczyć. Pierwszy krok, chyba tak na to mówili. Coś, co zaczynało proces, o którym wspominał - ... ma swoją symbolikę. Mówiłeś, że nagłe uczucia, zostają zweryfikowane z czasem oraz są one wtedy zacieśniane. To trochę jak krok w tym kierunku, lecz jak mogę cementować coś... Czego nie potrafię określić? - podniosła głowę tak, by ich spojrzenia się spotkały. Czuła ścisk w środku, jakby miała wybuchnąć. Wiedziała, że to nagłe, ale jeśli rozmowa mogła jej pomóc, chciała z tego skorzystać. Z resztą, nie wyjdzie do kuchni w tym stanie. Zostanie tutaj, tak długo, ile będzie tego potrzebowała - Co się czuję, gdy się kogoś kocha? - ta wypowiedź w przeciwieństwie do innych nie przyszła jej łatwo. Słychać było wahanie, głos znowu drżał. Odruchowo dotknęła ściany, szukając w niej wsparcia. Gdy ta ciągle stała za nią, podświadomie myślała, że nie ma czego się bać. Oparła głowę, spoglądając w górę, idealnie by obserwować batalię na jego twarzy. Teraz nie ona była pod ostrzałem, a on.... I ciekawiło ją, jak Kazuma sobie z tym poradzi. Ile dzięki niemu się dowie...
0 x
Kolor wypowiedzi || Głos Mei
Przydział misji D-B
Kazuma
Posty: 848 Rejestracja: 28 kwie 2021, o 13:23
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9545
GG/Discord: Avarice#3584
Multikonta: Avarice
Post
autor: Kazuma » 18 sty 2022, o 14:16
Naprawdę się stresował całą tą sytuacją. A co jeśli ucieknie tak jak wcześniej? Wyskoczył z tym tak niespodziewanie... a ona... nie miała żadnego koła ratunkowego, którego mogłaby się chwycić. Brak przycisku, który przywoła eskapadę ratunkową i wybawi ją z opresji. Musiała się bić z własnymi myślami i... jakoś to sobie poukładać. On... z kolei był w nieco bardziej komfortowej sytuacji, bo zdołał to z siebie wyrzucić, mimo że pod wpływem chwili. Nie musiał bić się ze swoimi myślami. Nie musiał zastanawiać się, co tak naprawdę czuje, bo... przecież właśnie dał temu wyraz, zdobywając się na dwa magiczne słowa.
Nie było to dla niej łatwe. Uciekła wzrokiem, jakby potrzebowała skupić się na czymś innym... poczuł, jak ciągnie go za dłoń, a on... bezwładnie się jej poddał. Nie wiedział, co planuje, ale skoro tego potrzebowała, to kim był, żeby się sprzeciwiać. Przez jego głowę w jednej chwili przewinęły się miliony myśli, a każda z nich próbowała ugryźć to, co się właśnie dzieje. No bo gdzie go tak właściwie zabierała? Nie był to kierunek drzwi. Nie przypominało to ucieczki. Nie bardzo rozumiał co się właśnie dzieje... ale szedł dalej jej śladem, aż zetknęła się ze ścianą, a on został pociągnięty bezpośrednio przed nią. Odcinała sobie ucieczkę?
Otworzyła usta, a z nich padły słowa, które wcześniej utknęły mu na końcu języka. Czy ona czytała mu w myślach? Dał jej dokończyć - Z początku miałem taki zamiar, ale... nie potrafiłem. To było silniejsze ode mnie... - odparł zgodnie z prawdą. Mógł się jej dobrze przyjrzeć w tej pozycji. Widział jak promyki świec, rozświetlają jej kolorowe oczy niczym dwie latarnie, do których zmierza zagubiony żeglarz podczas sztormu. Odnajdywał w nich wewnętrzny spokój, a przy tym... czuł dziwny ucisk w krtani i klatce piersiowej, jakby to oczekiwanie go dusiło. Sekundy zaczynały się dłużyć, jakby jej obecność spowalniała czas...
Jej druga dłoń drgnęła zupełnie jak wtedy w parku. Poczuł, jak dotyka jego ust. Pierwsza myśl to pogrywanie sobie. Podjęła już decyzję i jedynie się z nim drażni, jednak... to nie było to. Kolejne słowa uderzyły, przywołując wspomnienia, a jednak skończy się jak zawsze... Miał całkowity miszmasz w głowie, bo kolejne słowa już nie uderzały w te nuty. Mei szukała odpowiedzi na pytania, które wydawały mu się intuicyjne, ale... gdy próbowałby to przelać na słowa, wcale takowe już nie było. Pocałunek był dla niego czymś zupełnie naturalnym. Kochasz kogoś, to chcesz go pocałować. Symbolika? Wprawiła go w zupełne osłupienie i zapomniał języka w gębie. A ona kontynuowała, zadając jeszcze trudniejsze pytanie... Bo czym tak naprawdę była miłość? Sam nie znał odpowiedzi na to pytanie, a jakaś paść musiała. Przecież musiał coś jej odpowiedzieć. Musiał... to słowo utkwiło w jego głowie, a ona mogła obserwować go przez kilka sekund w zupełnym milczeniu. Nie uciekał jednak wzrokiem, tylko szukał odpowiedzi u niej - Co się czuję, gdy się kogoś kocha? - powtórzył niejako jej pytanie. Szeptem, ale doskonale mogła usłyszeć jego słowa - Pragniesz być blisko takiej osoby. Świat... - zrobił krótką pauzę - Świat wydaje się przy niej piękniejszy. Bardziej kolorowy, a gdy jej nie ma... nabiera odcieni szarości. Uśmiech... - kolejna pauza, podczas której zaczerpnął płytkiego oddechu - Uśmiech na twarzy drugiej osoby jest jedną z najpiękniejszych rzeczy, których możesz doświadczyć. Pragniesz jej dobra i... martwisz się o nią, a co do... - tutaj potrzebował znowu na chwilę przerwać, bo serce zaczęło mu walić niczym młot - Cielesnych odczuć to... pragniesz dotyku drugiej osoby. Jest on niczym ciepłe fale rozpływające się po ciele. Serce wali niczym młot, a ty... potrafisz się zatracić w oczach drugiej strony, jakby świata miało nie być - na chwilę przerwał, bo jeszcze pozostawała kwestia pocałunku - Co do pocałunku jest to... wyższa forma bliskości z drugą osobą. Gdy więzi się zacieśniają, przychodzi sam z siebie... mimo że może to być wstydliwe. W końcu ktoś musi go zainicjować... - zatrzymał się na moment, próbując dobrać właściwie słowa, przy okazji na moment opuszczając wzrok - Wyraża się poprzez niego uczucia do drugiej osoby... - nie potrafił w prosty sposób odpowiedzieć na to pytanie - A co do mnie... Ja... Po prostu... czuję potrzebę bliskości z tobą... - ponownie się zarumienił, bo ostatnie zdanie nie przyszło łatwo - Nawet nie wiem co ci odpowiedzieć... - jakoś łatwiej opisywało się to wszystko tak jakby z boku, ale jak przychodziło do mówienia stricte o sobie, to miał trudności. Mimo to... przemógł się i mówił z głębi serca. Szczerze tak jak uważał i czuł.
0 x
~ Zawsze i wszędzie, reberu j... będzie ~
Henge
Mei
Posty: 454 Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona
Post
autor: Mei » 18 sty 2022, o 17:54
Miejsce, które wybrała ze ścianą włącznie, mogło przypominać klatkę pozbawioną wyjścia. Droga ucieczki przestała istnieć, lecz nie czuła się skrępowana. Lokacja była dobra, bił od niej przyjemny chłód, a on przywracał myśli na właściwy tor. Mogła się skupić na tym, czego nie rozumiała. Poznać odpowiedzi, których na próżno szukała w głowie. Brak doświadczenia był czymś, czego nie lubiła. Chciała umieć się odnaleźć, znajdować wypowiedzi godne stanu, w którym się znalazła. Pierwszy raz mierzyła się z czymś takim. Zwykła rozmowa była nie do porównania z przytłaczającą dezorientacją. Słowa utykały w gardle, zaś organizm szwankował, jeśli tak to można było określić. Walące serce, przyspieszony oddech, zupełnie jakby była pozbawiona chakry. Jednakże, to nie oto tutaj chodziło.
Nie czytała w myślach. Nie miała przecież takiej zdolności, lecz zdążyła go poznać, wymienić z nim dość sporą ilość zdań. Była obserwatorem, zawsze uważnie przyglądała się swojemu otoczeniu. Znał jej podejście, a także wiedział, czego potrzebowała. Im więcej nad tym myślała, bardziej utwierdzała się w fakcie, że coś takiego powinno paść z jego ust. Zamiast tego zrobiła to sama, dostając w zamian odpowiedź, tłumaczącą, czemu nie wyszedł z inicjatywą. Znowu oddał się emocjom, tak jak zdążyła to zauważyć. O dziwo, wtedy był bardziej śmiały, czyny jakie wykonywał przeczyły zebranym informacjom. Po prostu działał i niejako zaczynała się do tego przyzwyczajać, ale były momenty, gdy zaskakiwał ją na tyle, że nijak nie potrafiła sobie z tym poradzić. To był jeden z nich - Rozumiem - w jej słowach nie było cienia smutku. Zwyczajnie zaakceptowała taką kolej rzeczy. Kiedyś musiało to nadejść, a jednak nigdy nie była na to gotowa. Na takie rzeczy nie potrafiła stworzyć treningu. Rozmowy z samą sobą, nie oddałyby aktualnego stanu. Musiała to pokonać teraz, wymyślić coś, dzięki czemu pójdą dalej. Niezależnie w jakim kierunku.
Tym samym zrobiła pierwszy krok. Potrzebowała informacji, czegoś na czym mogłaby się oprzeć. Była w dogodnej sytuacji, aby pytać. Do tego potrzebowała jego kooperacji. Miała nadzieję, że pierwsze czyny nie odstraszyły go zanadto, nie skojarzyły się z parkiem, gdzie sprawiła mu przykrość. Gdy myślała o tamtym tańcu, czuła ciepło w środku, lecz im dalej sięgała, po całym uczuciu został chłód, wściekłość i poczucie wyobcowania. Wtedy było naturalnym dla niej by wyzbyć się przyjemnej otoczki, stać się kimś obcym i niedostępnym dla świata. Teraz jednak otworzyła się, pokazała mu ile do tego czasu ukrywała, ale czubek góry lodowej dalej pozostał mglisty. Z resztą taki miał zostać, gdyż obiecała bratu, że nigdy go nie zdradzi. Nawet podjęła się współpracy z tygrysami, byleby utrzymać aktualny stan. Zbierała dla niego informacje, a dzięki temu zachowała jedyny kontakt z nim samym. Ostatnie połączenie, które nigdy nie miało zostać przerwane.
Oddała się obserwacji, patrząc jak z trudem odpowiada na pytania. Nic nie mówiła, nie chciała go wytrącić z transu. Niech dokończy, powie wszystko, co pragnęła usłyszeć. Samo słuchanie nie było proste, bo nie potrafiła się odciąć i stanąć z boku. Odczuwała to personalnie, powoli rozumiejąc, z czym właściwie się zmagała. Tęsknota, to ona pozbawiała świat wyrazu, ujmowała mu kolorów, w którym był skąpany. Do tego czasu myślała, że widzi wszystko w wyraźnych barwach, lecz teraz wiedziała, czym była dla niego ta rozłąka. Długo jej nie było, w końcu treningi jakich się podjęła, nie trwały po jednym dniu. Nauka technik, przekraczanie granic, aby na końcu wyzbyć się typowych nawyków, to wszystko przychodziło z czasem. Gdy w końcu się zjawiła, mogła zobaczyć jego uśmiech oraz szczęście, jakie dawała mu sama jej obecność. Cieszyła się z ponownego spotkania. Lubiła spędzać z nim czas, a jednak próbowała zrozumieć, czy jej własne uczucia uderzały w podobne tony. W jej odczuciu, czegoś w nich brakowało. Zupełnie, jakby dopiero kreowała znacznie silniejszą więź. Mimo to, serce boleśnie uderzało ją w pierś, zaś oczy nie potrafiły oderwać się od jego twarzy. Kiedyś nie miałaby problemu z pocałowaniem drugiej osoby. Uczucie bliskości, bycie potrzebnym komuś, tak to wtedy interpretowała. Z drugiej strony była to jedna z przyjemniejszych rzeczy. Otaczało ciepłem, pozbawiało trosk, a przy tym łączyło dwa istnienia. Ile to minęło od tamtego czasu? Jak teraz by to odczuła, gdy zmieniła się od tamtej chwili? Wiedziała jednak, że ten akt, nie mogłaby porównać z tamtym. Tak wyrażało się uczucia, dawało się im upust, nie zaś pozyskiwało przyjemność dla swoich własnych potrzeb. Zraniłaby go, gdyby tylko dlatego zdecydowała się skoczyć. Potrzebowała być bardziej ostrożna oraz pomyśleć, czego aktualnie chciała.
- Nie musisz, tyle chyba wystarczy. Patrz cały się rumienisz - uśmiechnęła się łagodnie, lecz zdusiła potrzebę, aby dotknąć jego twarzy. Wyglądał tak słodko, gdy tłumaczył te zagadnienia. A jednak tylko w takich momentach stawał się właśnie taki. Bijąca od niego pewność szlachcica, zanikła, gdy mówił otwarcie, o tym co czuje. A jednak lubiła gdy emanował ciepłem, mówił szczerze, nie musząc kreować swojego obrazu. Teraz jedyną osobą, która go mogła sądzić była ona, a w takich momentach nie chciała go ranić. Zwyczajnie doceniała, to co dla niej robił - Dzięki Tobie zaczęłam rozumieć te rzeczy. Co nie oznacza, iż wszystko sobie poukładałam - starała się mówić łagodnie, pewnie, byleby nie pozwolić głosu na drżenie. Zużywała na to dużo więcej energii, wszakże dalej się nie uspokoiła. W konsekwencji, z trudem próbowała uciszyć bijące serce - Pocałunki naprawdę są czymś cudownym. Doświadczyłam ich kiedyś, lecz dla przyjemności, nie by przekazać, że kogoś kocham. Dlatego nie mogę tego zrobić. Nieważne jak bardzo chciałabym spróbować poczuć to raz jeszcze, teraz przy niepewnych uczuciach, jedynie bym raniła - była tego o wiele bardziej świadoma. Pójście dalej było w pewnym sensie jasną deklaracją. W tym momencie, nie chciała jednak iść dalej. Stała w progu, patrząc na horyzont, który kreował. Podziwiała go, nie wiedząc, czy bycie częścią obrazka było miejscem dla niej - Poczekasz? Pewnie o dużo proszę, lecz chciałabym być tego pewna. Oczywiście nie wykreuje dystansu, będę dalej blisko, by jak najszybciej zdobyć odpowiedź, której szukam. W końcu... Nie chcę Cię zostawić, tylko kroczyć przy Twoim boku jak równy z równym - to ustalili już wcześniej, a jednak chciała to powtórzyć. Dodać ostatni puzzel do układanki, gdzie na razie byli razem, lecz nie jako para kochanków.
0 x
Kolor wypowiedzi || Głos Mei
Przydział misji D-B
Kazuma
Posty: 848 Rejestracja: 28 kwie 2021, o 13:23
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9545
GG/Discord: Avarice#3584
Multikonta: Avarice
Post
autor: Kazuma » 18 sty 2022, o 19:08
Wyznawanie uczuć i rozmowa nigdy nie przychodzą łatwo. Nie inaczej było w jego przypadku. Zwykle pewna siebie osoba budująca wizerunek niewzruszonej skały, która przetrwa nawałnicę stali stała przed nią niczym obdarta z szat... Czuł się nagi, ale nie przez brak ubioru. Tutaj wszystko było na swoim miejscu. Nie... Po prostu otworzył się i był niczym otwarta księga. Emocje temu towarzyszące były znacznie mocniejsze niż ukazanie swojego ciała w pełnej krasie innej osobie. Nie wymagało to aż takiej odwagi. Prawdziwe wyzwanie to ujawnienie sekretów skrywanych w odmętach serca. Stąd łamanie się głosu, czy potrzeba zaczerpnięcia oddechu, bo klatka piersiowa odmawiała posłuszeństwa. Dusił się, zupełnie jakby zanurkował w odmętach oceanu i nie mógł wypłynąć na powierzchnię. Swoistą wisienkę na torcie stanowiły rumieńce, które przyozdobiły jego lico na polikach... Zdecydowanie to, co robił, nie było łatwe, ale... nie potrafił inaczej, mimo że obiecał dać jej więcej czasu.
Pojawiły się ciężkie pytania, na które odpowiadał szczerze zgodnie z tym, co czuł w sercu. Zapewne mógłby to wszystko sprowadzić do racjonalnej analizy, jak robił w życiu, ale... czy zauroczenie, zakochanie czy jakkolwiek inaczej nazywało się uczucie mu towarzyszące, w ogóle da się ubrać w szaty czegoś namacalnego. Nie... nawet nie próbował przelewać tego na słowa opisujące wszystko niczym wiedza o jakiejś technice. Po prostu opisał uczucia, które mu towarzyszą jako obraz, który znał i... szczerość tą było widać. Inaczej nie musiałby robić tylu pauz. Nie miałby aż takich trudności z wypowiadaniem słów i nie odczuwałby aż takiego zawstydzenia całą tą zaistniałą sytuacją. Mei z pewnością to widziała... był inny niż podczas zwykłej rozmowy. Zupełnie jakby umysł podpowiadał mu, że powinien wziąć nogi za pas i dać sobie spokój, ale przedziwna mieszanka chemiczna krążąca we krwi nie pozwalała żadnemu z mięśni ciała drgnąć nawet o milimetry. Nie był jednak spięty. Po prostu... stał i mówił, a ona... słuchała.
Zawstydziła go swoim komentarzem na temat rumieńców. Właściwie to już wcześniej zaczynał zapominać języka w gębie, ale teraz stanął niczym słup, wysłuchując kolejnych słów. Były one niezwykle ostrożnie dobierane. Nie chciała go zranić, ale... mimo wszystko towarzyszyło im nieprzyjemne kłucie w klatce piersiowej. Czuł się... jakby ktoś zadał mu nokautujący cios. Nie była pewna swoich uczuć albo przywdziała maskę, nie chcąc wykonywać kroku naprzód. Co to miało w ogóle za znaczenie? Grunt, że dźwięk docierający do jego uszu piekł niczym przypalanie rozżarzonym żelazem. Nie wycofywała się, a mimo to czuł, jakby się od niego odsunęła... Bo czymże jest jej towarzystwo, jeśli nie torturą skoro odczuwa jej bliskość, ale... nie może wyrazić swoich uczuć w namacalny sposób. Niewątpliwie odbiło się to na jego prezencji. Wcześniej pomimo zawstydzenia jego twarz była rozświetlona niczym latarnia kierująca rozbitków do bezpiecznego portu, a teraz... nieco posępniał. Uśmiech zszedł z jego twarzy, a on... delikatnie spuścił wzrok, jakby nie chciał jej spojrzeć w oczy - Rozumiem - mruknął pod nosem, choć przez wszechogarniającą ich ciszę słowa te rozbiły się echem, dudniąc niczym bębny - Nie wiem... co sobie myślałem... - zaczął lekko łamiącym się głosem. Przyczyna była jednak zgoła niż wcześniej. Czuł jak cały czar momentu, który się wykreował, nieuchronnie znika, a go... ogarnia pustka i, mimo że nie dostał kosza, to smutek był całkiem realny. Nie napływały mu łzy do oczu, ale czuł, że jeśli spędzi z nią w tym momencie jeszcze trochę czasu, to może się rozkleić. Teraz to nie ona potrzebowała ucieczki, ale on... Najchętniej zamknąłby się w swoim pokoju i spróbował jakoś zabić to nieprzyjemne uczucie, które teraz odczuwał. Czy to snem, czy alkoholem. Raczej nici były z gotowania, które jej wcześniej obiecał. Nie czuł się na siłach, by spędzić tego dnia w jej towarzystwie więcej czasu. Tylko by się dusił i cierpiał wewnętrzne męki, musząc tłumić wewnętrzne emocje. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jakiej odpowiedzi powinien był jej udzielić, gdy zapytała o pocałunek, ale czy był w stanie w ogóle to z siebie wyrzucić - Będę potrzebował odpocząć. Jesteś dobrą kobietą, ale cała ta sytuacja... nieco mnie przytłoczyła... - odrzekł, próbując delikatnie wyswobodzić dłoń z uścisku i udać się w kierunku wyjścia. Zatrzymał się jeszcze na moment, bo postanowił z trudnościami wyjaśnić skąd taka zmiana - Dopiero teraz wiem, co powinienem był ci odpowiedzieć. Pocałunek jest dla mnie formą wyrazu uczuć. Ja... - głos ponownie mu się załamał - Ja... się duszę, nie mogąc dać temu upustu... - po czym ruszył w kierunku wejścia i... udał się bezpośrednio do swojego pokoju, o ile Mei nie postanowiła go zatrzymać.
0 x
~ Zawsze i wszędzie, reberu j... będzie ~
Henge
Mei
Posty: 454 Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona
Post
autor: Mei » 18 sty 2022, o 20:35
Nie wiedziała, co teraz ją czeka. Zgodnie z własnym postanowieniem chciała czasu, aby przetrawić wszystko w samotności. Tak, to właśnie jego potrzebowała, aby ułożyć układankę od nowa i spojrzeć na to, co jej wyjdzie. W takiej sytuacji jak ta, odczuwała presję, która szła w parze z jego spojrzeniem. Nie mogła skoczyć, wiedziała to, zbyt bała się, że w dalszym procesie poczuje pustkę i zniszczy wszystko. Mogła czuć się dobrze w jego otoczeniu, czerpać przyjemność płynącą z samej jego obecności, lecz czy to na pewno było to? Cała buzia była zarumieniona, zaś co jakiś czas musiała brać większy oddech, aby się nie udusić. Ciężar decyzji, nigdy jej tak nie przytłaczał, nawet wtedy gdy śmiało powiedziała, że pójdzie zabić swojego ojca. Wtedy odczuwała swego rodzaju ulgę, zaś teraz toczyła batalię, byleby tylko go nie stracić.
To jednak nie zawsze było nieuniknione. Słowa, których użyła nie były do końca miłe. Nakazywały dalsze czekanie, które dla niego mogły być kolejnym ciosem, który mu zadała. Czuła, jednak, że tak powinno być. Powinna być z nim szczera, nie zaś dać się omamić atmosferze, która panowała. Z tym jednak było ciężko. Nie do końca panowała nad tym, co się działo. Całkowita kontrola zniknęła sprzed jej oczu, już jakiś czas temu. Zwyczajnie spadała w dół, lecz namacalne zimno powoli ciągnęło w górę. Nie do końca szybko, ale na tyle, by odzyskała część panowania nad sobą, by mogła mówić i zdać się na aktualny rozsądek. Ten jednak spowodował, że powiedziała kwestię o pocałunku, coś, co normalnie nie przeszłoby jej przez gardło. Nigdy wcześniej nie mówiła o tym jak akcie niezwykle przyjemnym, zwyczajnie go odrzucała. A jednak wydusiła z siebie, że nie zrobiłaby tego, przy aktualnych uczuciach. Naprawdę potrzebowała ochłonąć, zaszyć się gdzieś, gdzie te kwestie nie przejdą przez usta. Na to, było za późno.
Raz wypowiedzianych zdań, nie dało się cofnąć, zaś światło, którym emanował stopniowo zaczęło przygasać. Wdarły się szare odcienie, które dało się usłyszeć już przy pierwszej jego kwestii. Rozumiem - było niczym pierwsze uderzenie otrzymane w brzuch. Drugie nadeszło później, gdy nazwał błędem, próby, które podjął. O ile wcześniej miała przyjemny uśmiech na twarzy, teraz jej buzia pozostała blada, przepełniona bólem, który ściskał wnętrzności. Myślała, że trudem było prowadzenie konwersacji, przypominającą karuzelę. Nie, gorsze były konsekwencje. Nie płakała, lecz czuła nieprzyjemne pieczenie pod oczami. Była bliska, by krzyknąć, a mimo to nie mogła z siebie nic wydusić. Gula w jej gardle nie przepuszczała dźwięków, zaś szybko bijące serce utrudniało oddychanie.
Komplement w takiej chwili, jedynie spotęgował kłucie w środku. Odczuwała stratę, a przynajmniej do tego mogłaby to porównać. Wyswobodzenie się z ich połączenia, jedynie spowodowało, że dłoń opadła bezwiednie. Czując ciepło, które wcześniej jej towarzyszyło. Po raz pierwszy dowiedziała się, czym jest pustka. Zupełnie, jakby w środku nic nie zostało. Cała troska, zmartwienie, tylko to zostało spotęgowane. Odszedł, lecz się zatrzymał. Wzrokiem ciągle śledziła jego sylwetkę, jakby specjalnie katując się za całą sytuację. Ostatnie słowa, były już gwoździami do trumny.
Zgotowała mu torturę, nie mogąc dać tej jednej rzeczy. Ona naprawdę go dusiła, gdy miała dawać ulgę. Była głupia, myśląc, że to ujdzie bez rozgłosu, a przez to drugi raz oglądała go w stanie, który topił wnętrzności oraz łamał na kawałki bijące serce. Czuła się pokonana, nie zdolna do najmniejszej reakcji, a jednak zrobiła krok do przodu, drugi, trzeci, aż znajdował się zaledwie na wyciągnięcie ręki - Kazuma, gome - wymamrotała, nie będąc w stanie powiedzieć niczego głośniej. Ton wyżej i czuła, że pierwsze łzy pociekną po policzkach - Odpocznij... Nie będę przeszkadzać - powiedziała za nim opuścił magazyn.
Nogi się pod nią ugięły. Siedząc na podłodze, w kółko słyszała te same słowa. Ciało poczęło drżeć, zupełnie jakby była naga pośrodku śnieżycy. Nie wiedziała, co powinna zrobić. Zwyczajnie zatracała się w uczuciach, które do niej dotarły. To tak boli, gdy ktoś wymierza Ci policzek, pomyślała, zamykając na moment oczy. Nie wiedziała, nawet ile minęło, za nim wyszła stamtąd, zamykając za sobą drzwi. Spojrzała na kucharzy, którzy przygotowywali się do zrobienia kolacji. Wtedy przypomniała sobie o gotowaniu, które mieli zorganizować. Z jej pomocą miał zrobić coś własnego. Zabolało. Sama myśl, kolejnych cudownych wspomnień uderzyła ją z taką siłą, iż musiała podeprzeć się o ścianę. Mimo to podeszła do nich. Wiedziała, że prawdopodobnie wprawi ich w osłupienie - Chcę zrobić kolację dla Kazumy. Gulasz będzie dobry, prawda? Dlatego pozwólcie mi gotować - ukłoniła się w tradycyjny sposób, zupełnie jakby rozmawiała z jego ojcem, nie zaś ze służbą w domu - Możecie ocenić później moją pracę, jednakże wiem co robię. Potrafię to zrobić tak, by nawet jemu się to spodobało - już nie była tą niepewną siebie kobietą. W końcu zdecydowała, zaś ton o ile miał w sobie proszący charakter, był pewny siebie. Nie zamierzała się więcej wahać.
Przekonała ich wcześniejszym spróbowaniem dania. Tylko dlatego mogła towarzyszyć zespołowi, tworząc na boku coś swojego. Poszatkowała warzywa, odpowiednio doprawiła mięso. Koniec końców ugotowała coś na wzór specjalności prowincji. Tyle, że charakter jedzenia był lżejszy. Syty, ale nie szkodził delikatnemu żołądkowi. Samo danie miało przyjemny aromat, zapach sprawiał, że ślinka leciała. Podała kilka talerzy z mniejszą porcją, zaś jeden przeznaczony dla szlachcica przyozdobiła cienkimi liniami sosu po bokach. Wyglądał bardziej artystycznie, zupełnie, jakby to oni go zrobili a nie ona. Dostała ich błogosławieństwo, mogła ruszać dalej w kierunku pokoju złotowłosego.
Niosąc parujące naczynie, nie liczyła na zbyt wiele. Chciała uczynić coś miłego, sprawdzając czy wszystko z nim w porządku. Chciała być pierwszą, która zareaguje na to, co się wydarzyło, gdy przebywała w kuchni. Znowu palił opium? A może zatracił się w alkoholu? Na wszelki wypadek wzięła również karafkę z wodą. Docierając pod drzwi, przez chwilę przed nimi stała, nasłuchując co się dzieje w środku. Odstawiła na moment szklane naczynie z cieczą, z dala od drzwi, co by nie została przewrócona na ziemię. Zapukała, biorąc głębszy wdech - Przyniosłam kolację - poinformowała krótko, czekając, aż będzie mogła zobaczyć dalsze skutki swoich działań.
0 x
Kolor wypowiedzi || Głos Mei
Przydział misji D-B
Kazuma
Posty: 848 Rejestracja: 28 kwie 2021, o 13:23
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9545
GG/Discord: Avarice#3584
Multikonta: Avarice
Post
autor: Kazuma » 19 sty 2022, o 11:20
Chwila ta... była niezwykle bolesna dla Kazumy. Czuł, jak boleśnie pieką go oczy, a on... za całych sił próbował zatrzymać łzy, które chciały znaleźć drogę ucieczki z jego ciała i popłynąć po polikach niczym fale nieprzyjemnych emocji wstrząsających jego ciałem w tym momencie. Uczucie to jest niesamowicie ciężkie do opisania. Coś jak... dwie przeciwstawne siły. Niczym Ying i Yang. Szczęście, które odczuwał jeszcze przed chwilą, nie zdążyło się jeszcze ulotnić z jego ciała, a po drugiej stronie... pusta kamienna ściana, czarna niczym nocne niebo. Nie rozświetlały jej jednak gwiazdy. Te gdzieś zniknęły w odmętach szarugi, która ogarnęła cały otaczający go świat. Czuł, jakby ktoś wyrwał mu serce z piersi i je teraz boleśnie ściskał. Ono jednak cały czas gdzieś tam było i kołatało, ale już nie radosnym rytmem, a czymś przypominającym marsz pogrzebowy. Gdy zbliżał się w kierunku drzwi, to każdy krok był ciężki, jakby zarzucił wór pełen kamieni na plecy. Jakby jakaś niewidzialna siła chciała go przyciągnąć do ziemi, pochwycić w swoje szpony i rozpłaszczyć na drewnianym podłożu. Stawiał się jej, zmierzając ku ostatniemu promykowi światła, który mógł dodać mu teraz otuchy, a... były nim drzwi na zewnątrz. Dusił się.... tak... czuł się zupełnie jakby całe pomieszczenie wypełniały smugi dymu niebezpiecznie wkradające się do płuc z każdą sekundą, którą tutaj przebywał. Potrzebował jak najszybciej uzyskać dostęp do świeżego powietrza. Poszukiwał go niczym górnik uwięziony pod stosem kamieni w zawalonej kopalni...
Drgnął lekko, słysząc jej głos. Dźwięk ten muskał jego lico delikatnie niczym muzyka wygrywana przez muzę, a zarazem... palił skórę niczym kwas. Wciąż nie przetrawił całej tej sytuacji i... potrzebował pobyć we własnym towarzystwie z dala od innych ludzi. Chciał się zaszyć w jakiejś dziurze i spróbować jakoś to przetrawić, wyzbyć wszelkich emocji ogarniających jego ciało, a... przy Mei nie było to możliwe. Nawet jeśli mózg potrafiłby zrozumieć i zaakceptować jej decyzję to w tym momencie był niczym narkoman na heroinie. To, co czuł, całkowicie przepełniło jego ciało i... wyłączyło jakikolwiek zdrowy rozsądek.
Pozwoliła mu pójść dalej. Nawet jeśli przemknęła jej przez głowę myśl o tym, by próbować go jakoś zatrzymać to... czy tak właściwie by to coś zmieniło? Zrobiłaby to wyłącznie z litości, widząc ból poniewierający jego ciało. Słowa, nawet jeśli dobierane ostrożnie nadal potrafiły ranić i nie inaczej było tutaj... Ciężko powiedzieć co dokładnie mu dolegało. Otworzył się i... został odrzucony, ale nie... to nie było to... Nie mógł wyrazić swoich emocji w namacalny sposób on po prostu... cierpiał katusze w jej towarzystwie zmuszony do utrzymywania dystansu. Jej niepewność co do uczuć działała na niego niczym wodzenie za nos... była niczym syrena wabiąca nieostrożnych żeglarzy swoim głosem, by gdy ci się zbliżą, ukazać zimne oblicze pożerając go kawałek po kawałku aż do śnieżnobiałej kości. Ich relacja wyglądała niczym żonglowanie piłeczkami, gdy się zbliżał i otwierał, zostawał ponownie wyrzucony w dal, by zacząć ponownie spadać w jej objęcia... ile jednak mógł coś takiego wytrzymywać? Coś w nim pękło, a on... niczym duch przemknął przez kuchnię, nie odzywając się słowem do obecnych tutaj ludzi. Czuł na sobie ich wzrok... był on nieodzowną częścią całego spektaklu, gdy panicz domu wyglądał teraz jak cień siebie. Gdzie była z dumą podniesiona głowa. Nienaganna prezencja? Wszystko to prysło. Przypominał teraz kogoś, kto się zgubił i krąży po ogromnej posiadłości bez wyraźnego celu i... tak zresztą się też czuł...
Nie skierował się od razu do swojego pokoju... Gdy tylko wyłonił się z przytłaczającego go pomieszczenia, a ciekawskie spojrzenia zniknęły za drzwiami wraz z unoszącymi się wesoło nutami smakowymi... zupełnie nieprzystającymi do otaczającego go ciemności... to zerwał się do biegu. Chciał uciec jak najdalej, jakby miało to cokolwiek zmienić i, mimo że mięśnie eksploatowane w tej krótkiej chwili do granic możliwości dawały uczucie ulgi to... było one ulotne jak wszystko na tym świecie...
Otworzył drzwi na zewnątrz posesji z siłą rozjuszonego byka i... wziął głęboki oddech. Była to pierwsza dawka tlenu wypełniającego jego płuca, która od słów Mei faktycznie spełniała swoją funkcję. Wcześniej czuł się jak osoba, którą ktoś siłą trzymał pod wodą i właśnie zaczynała tonąć. Czy przyniosło to ulgę? Ciężko powiedzieć. Na pewno dotarło do niego, co się właśnie stało i... wezbrała w nim złość. Nie na Mei, ale... całą tę sytuację. Wykrzyknął głośno - Kurwa! - jakby chciał oznajmić całemu światu, jak potwornie się teraz czuje. Nie dawało to jednak ulgi... Ujście emocjom znalazł dopiero, uderzając z całej siły w pobliskie drzewo. Jeden cios jednak nie wystarczył... ładował raz za razem, aż zaczęła odpadać kora. Czuł, jak ciepło rozpływa się po jego dłoniach. Była to... jego krew, a wraz z nią łzy, które w końcu znalazły ujście. Nie był w stanie ich dłużej powstrzymywać. Opadł z sił i oparł głowę nad miejscem, w które jeszcze przed chwilą uderzał i... trwał w tym stanie jeszcze przez chwilę. Zupełnie odcięty od świata, ale... przynosiło mu to ulgę.
Ciężko powiedzieć ile tak trwał w tym stanie... Dla niego trwało to naprawdę długo, ale na zewnątrz minęła może raptem parę minut? Podniósł głowę i otarł łzy. Uczucie duszności minęło, ale... nadal czuł się okropnie. Do tego dochodził teraz jeszcze ból dłoni, które pokaleczył, nieroztropnie wyładowując emocje. Spojrzał na zaczerwienione kostki, z których sączyła się czerwona substancja i uniósł głowę do góry. Nie mógł się tak mazać. Przetarł rękawem załzawione oczy i... postanowił zaszyć się w swoim pokoju. Nie chciał, by ktokolwiek oglądał go w tym stanie. Uwłaczało to godności szlachcica i jego męskiej dumie. Nie do pomyślenia było, żeby ktoś taki jak on zachowywał się niczym kobieta. On miał być twardy niczym skała tłumić emocje wewnątrz siebie i nie dawać im ujść na zewnątrz. Nie wpisywał się on jednak w ten archetyp w żadnym stopniu nie... jeśli chodzi o niebieskowłosą. Zawróciła mu ona w głowie, a interakcje z nią raniły go na każdym kroku dlatego... ponownie zerwał się do biegu. Tym razem przemykając po schodach i zawiłych korytarzach aż w końcu dotarł do drzwi, za którymi się chciał przed wszystkimi ukryć.
Potrzebował się znieczulić. Kłucie w klatce piersiowej przytłaczało go i nie potrafił go wytrzymać... stąd jak często robił to w trudnych chwilach, uciekł się do używek. Wciąż miał w pokoju buteleczkę sake, którą kiedyś przemycił z kuchni, ale ostatecznie nie otworzył. Pewnie w normalnych okolicznościach nawet powiedziałby, że to jego szczęśliwy dzień, ale... jak w ogóle mógłby w sytuacji takiej jak ta? Po prostu zatopił w niej swoje smutki, sącząc kieliszek za kieliszkiem, aż dotarł do połowy butelki. Powoli zaczynało się mu kręcić w głowie. Powinien przestać i położyć się spać, ale nie potrafił... i pewnie by kontynuował, gdyby nie dobiegające pukanie do drzwi. Milczał. Nie chciał żadnych gości. Był w tym momencie w najgorszym możliwym stanie, w jakim człowiek się może znaleźć. No może poza łożem śmierci... Kompletny wrak z zaczerwienionymi od łez oczyma, zakrwawione dłonie i do tego pijany. I zapewne by tak dalej milczał, gdyby nie głos, którego chyba najbardziej się obawiał. To od niej uciekł, by odnaleźć ukojenie w butelce sake, a... teraz ścigała go niczym zjawa, nie dając ukojenia. Czymże sobie na to zasłużył?
Po kilku sekundach zdobył się jednak na odpowiedź. Ciężko powiedzieć dlaczego... Może po prostu nie potrafił jej zignorować - Nie jestem głodny - wyrzucił z siebie. Głos wyraźnie zniekształcony. Mei z pewnością wyczuła w nim wpływ alkoholu, ale... to było tyle. Ponownie chwycił za butelkę, wlewając kolejną kolejkę. Nie wiedział... do czego właściwie dążył. Może miał nadzieję na upicie się do nieprzytomności? Czy to w ogóle było możliwe z pomocą jednej butelki? Tego nie wiedział, bo pierwszy raz miał zamiar wtłoczyć w siebie takie ilości alkoholu. Jego wpływ, mimo że powoli nieprzyjemny to... odpędzał złe demony, przynosząc ukojenie, a... kobieta mogła zrobić, co zechce. Drzwi nie były zamknięte na klucz. Mogła próbować wejść albo zostawić go w spokoju i... dać mu po prostu czas.
0 x
~ Zawsze i wszędzie, reberu j... będzie ~
Henge
Mei
Posty: 454 Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona
Post
autor: Mei » 19 sty 2022, o 13:40
Samo przygotowywanie posiłku, powoli zaczęło odganiać burzowe chmury. Wracała do zwykłej siebie, o ile tak mogłaby określić wrak, jakim się stała. Mechaniczne czynności na szczęście nie zużywały energii. Zwyczajnie powtarzała, to co jej wpojono. Brała po kolei składniki, lecz gdy tylko musiała zaglądać do magazynu, na nowo przeżywała całe zajście. Chwilowe szczęście, rozbijało się jak szklanka rzucona o ziemię. Była wypompowana, zdecydowanie nie powinna tego robić. Przecież powiedziała, że da mu spokój, pozwoli umysłowi przetrawić wszystko, co się stało. Nie potrafiła. Naprawdę chciała urzeczywistnić swoje słowa, lecz niewidzialna siła pchała ją z powrotem do światła i nakazywała dalsze gotowanie. Dobierała sos ostrożnie, sprawdzała jak łączą się komponenty. Wszystko na tip top, nigdy poniżej określonej granicy.
Chciała myśleć, że jej ciężka praca się opłaci, że to naprawi wszystko. Jednak nie była głupia, a jeszcze bardziej nie lubiła samej siebie okłamywać. To nic nie zmieni, zwyczajnie zrobi coś dobrego lub tym bardziej napsuje mu krwi. Mimo to dalej się starała, wkładając w przygotowanie dania całą swoją duszę oraz serce, które boleśnie biło w jej piersi. Zdjęła wcześniej sweter wraz z płaszczem oraz zawiązała włosy w wysoką kitę. Te trzy rzeczy przeszkadzały. Sprawiały, że niebieskie pasma wchodziły w oczy, zaś ciepło ubioru dusiło ją. Wolała zimno, to samo, które tak uwielbiała. Nienawidziła gorąca, a jednak gdy trzymała go za dłoń, wszelkie troski odpływały. Było jej przyjemnie, zupełnie inaczej, niż na początku. Wtedy myślała, że samym dotykiem jest w stanie ją oparzyć. Później zrozumiała, iż to się jednak zmieniło.
Z zimnem jako przyjacielem, była w stanie wyrwać się z łańcuchów myśli oraz wyciszyć, choć na krótki moment, umysł. Dodała ostatnie mankamenty, sprawdzając uprzednio mięso. Musiało być miękkie, ale nie za bardzo. Pełne smaku, lecz tak by nie przytłaczało samym swoim charakterem. Musiało się idealnie komponować, grać w zespole, do czasu, aż brało się wszystko na raz. Wtedy charakter dania się zmieniał. Zamiast zniknąć w tle bogactw smakowych, białko wychodziło przed szereg. Zawsze myślała, że jak będzie tworzyła potrawy skłoni się ku bardziej równomiernej kompozycji. Teraz jednak, stworzyła coś innego, szła trasą, której za bardzo nie badała. Gotowe.
Zabrała parę pałeczek, które ułożyła z boku i niespiesznie, ruszyła przed siebie. Nie mogła teraz pozwolić sobie na bieg, tylko dlatego, iż z każdym krokiem uczucie troski rosło. Przejmowanie się szlachcicem bolało, bo wiedziała, iż tylko się będzie mu naprzykrzała. Była gotowa na każde możliwe wyzwiska, na ból wymalowany na jego licu. Bzdura. Wcale nie była na to przygotowana. Wiedziała, iż samo zerknięcie w jego kierunku będzie niezwykle przykrym doświadczeniem. W dodatku, gdy już nie miała okrycia, widziała jak podkoszulek opina ciało, lecz nie miała czasu, aby bawić się w dyskusje z Hachiro, czy też zmieniać garderobę. Wszystkie rzeczy zostawiła w bibliotece, lecz kabury oraz torba były jedynym elementem, który zawsze miała przy sobie. Była przygotowana na walkę, lecz tej nie chciała rozpoczynać. Nie była dla niego zagrożeniem, nie gdy mieli wspólnie ruszyć na wojnę. Jako jego kompan musiała naprawić sytuację, sprawić, iż tory wrócą do dawnego szyku.
Stojąc przed drzwiami, czuła jak bicie przyspiesza. Ciało nie drżało tak jak poprzednio, a jednak nie wiedziała, co zastanie w środku. Początkowa cisza dobijała ją niezmiernie. Zwyczajnie wpatrywała się w drewnianą strukturę, starając poświęcić ten krótki moment na rozluźnienie. Nawet tego nie potrafiła zrobić. Była spięta, mięśnie boleśnie pulsowały. Mimo to, gdy usłyszała, że nie jest głodny, nie wycofała się. Coś było nie tak. Sięgnął po co coś, a tym czymś był alkohol. Słyszała to w jego głosie, lecz dalej nie wiedziała w jakiej ilości. Co w siebie wlał? Ile butelek zastanie? Chwyciła pewniej za klamkę, otwierając przejście do pomieszczenia, w którym ani razu nie była.
Szukała wzrokiem jego, aż zastała tą jedną osobę, dla której to wszystko zrobiła. Wykonała krok do przodu, pewniej trzymając za karafkę, którą pospiesznie wzięła ze sobą. Ruchy wykonywała powoli, oddalając obraz, który ujrzała. Zaczerwienione oczy, zakrwawione dłonie i ta jedna cholerna butelka, z której dusił kolejkę. Nie był tym, którego widziała wcześniej. Podobnie jak ona, przypominał cień dawnego siebie. Tyle, że poza bólem nic nie było po niej widać. Nie płakała, więc oczy pozostały takie same. Nie skrzywdziła się, więc nie posiadała ran. Była trzeźwa, lecz oszołomiona widokiem. Mimo to talerz trzymała pewnie, nie zamierzała go upuścić, ani zacząć na niego krzyczeć. To nigdzie by nie doprowadziło - Mimo wszystko zjedz proszę. Picie na pusty żołądek Ci tylko zaszkodzi, zaś rano będzie tylko gorzej - było słychać troskę w jej głosie, nie zaś zimno, które potrafiło smagać niczym bicz. Emanowała ciepłem, nawet jeśli czuła się potwornie, postępując wbrew jego woli. Przeszła przez pokój, by postawić jedzenie na biurku. Jego ominęła, nie wchodząc na razie w żaden kontakt z jego osobą. Dopiero jak odstawiła naczynia, spojrzała na niego. Celowo podczas "spaceru" unikała kontaktu wzrokowego. Nie narzucała się, ale to się kończyło wraz z tym momentem - Za nim pójdę pokaż rany, nie zostawię Cię bez ich wcześniejszego opatrzenia - w tym celu wyjęła bandaż z torby oraz skrawek czystego materiału. Do tego miała przy sobie dodatkową butelkę z czystą wodą, której użyła, aby namoczyć przygotowany skrawek. Najpierw musiała przemyć mu dłonie, dopiero później owinąć bandażem. Podeszła do niego, kucając naprzeciwko. Badawczym spojrzeniem oceniła skaleczenia oraz obrzęk. Na szczęście z aktualną wiedzą była w stanie mu pomóc. Tylko najpierw musiałby jej pozwolić. Nie wykonywała pierwszego ruchu, nie mogąc po wcześniejszym zamieszaniu wejść z nim w bezpośredni kontakt. Chciała go przytulić, pocieszyć go, a jednak z pijanymi osobami nigdy nie było łatwo. Zwłaszcza, jeśli wcześniej zostały zranione - Proszę wystaw dłonie. Przestanę się narzucać, jeśli tylko mi na to pozwolisz. Posiłek... Przygotowałam sama, tak jak powiedziałeś, że lubisz. Jedno centrum, które jest podkreślane przez otoczenie. Prościej mówiąc gulasz. Jest lekki, więc Ci nie zaszkodzi - starała się delikatnie uśmiechnąć, lecz smutek zmienił jej wyraz. Była przygnębiona, lecz szczerze chciała mu pomóc. Liczyła tylko, że obejdzie się bez rewelacji, ale... w takim momencie mogło stać się wszystko.
0 x
Kolor wypowiedzi || Głos Mei
Przydział misji D-B
Kazuma
Posty: 848 Rejestracja: 28 kwie 2021, o 13:23
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9545
GG/Discord: Avarice#3584
Multikonta: Avarice
Post
autor: Kazuma » 19 sty 2022, o 16:45
Padł ofiarą tego samego co wiele ludzi przed ale pewnie i w przyszłości. W ciężkich chwilach topił smutki w alkoholu. Było to... coś, co przynosiło ulgę, dawało złudzenie normalności. Iluzja, w którą chciałby wierzyć, ale tak naprawdę sprowadzała się ona do zaburzania sygnałów wysyłanych przez organizm. Mózg zaczynał pracować na obniżonych obrotach, język plątać, jak i jego ciało, gdyby próbował wstać. Światło zdawało się drażnić jego oczy mocniej niż zazwyczaj... Czy była to droga, która mu służyła? Zdecydowanie nie, ale... nie potrafił wytrzymać, uczuć rozdzierających jego ciało niczym stado sępów świeżą padlinę. Nie odnalazł jednak wewnętrznego spokoju, a... uczucia powróciły niczym bumerang, gdy usłyszał znajomy głos dobiegający zza drzwi pokoju.
Pomieszczenie było większe od tego, w którym jakiś czas temu nocowała w jego posiadłości Mei. Pokój miał około 7 metrów długości i 5 szerokości z ogromnym łóżkiem w bezpośrednim sąsiedztwie drzwi wejściowych. Były one jednak po prawej stronie, gdzie łóżko po lewej, poduszkami skierowane do ściany tak, że po wejściu moglibyśmy obserwować stopy osoby tam śpiącej. Kilka szafek, bogato zdobiony dywan ciągnący się przez całą długość. Biurko przy łóżku z wygodnym fotelem obitym skórą. W dalszej części okrągły stolik, przy którym siadało się na matach po turecku. To właśnie tam znajdował się Kazuma, sącząc sake z butelki w zupełnej samotności. Jedyne co mu towarzyszyło to przepiękny widok z okna na fontannę i ogród, ale... co z tego skoro nijak nie miał ochoty podziwiać tego piękna?
Usłyszał, jak klamka została wprawiona w ruch. Pomimo że jego zmysły otępione to... nadal pracowały na wystarczająco dobrym poziomie, by być w stanie wychwycić tego typu detale. Instynktownie skierował wzrok w tamtą stronę. Ciężko opisać co dokładnie czuł. Było coś na wzór połączenia przyjemności z jej obecności, ale zarazem kłucia w środku, które się spotęgowało. Mix rozsadzający jego ciało od środka, coś... czego nie był w stanie znieść... Poruszała się niezwykle powoli. Stanowiła obraz zgoła odmienny od tego, który ujrzała, zupełnie nie wpisując się w otaczającą Kazume atmosferę smutku i cierpienia... Może i nie było u niej namacalnych oznak cierpienia, ale... na jej twarzy malował się ból. Mimo wszystko biło od niej dziwne ciepło zupełnie... jakby była niczym ogień w kominku delikatnie muskający skórę nieszczęśnika siedzącego przy stole. To ciepło poza bólem przynosiło także dziwny spokój. On... był, po prostu wewnętrznie rozdarty pomiędzy czymś, co odczuwał niczym odrzuceniem a przyciąganiem do niej. Tkwiły w nim dwie zupełnie przeciwstawne emocje, które ścierały się ze sobą, próbując zdominować tą drugą...
Na jej pierwsze słowa w ogóle nie odpowiedział. Po prostu zaakceptował fakt, że była... Wodził za nią wzrokiem, zadając sobie katusze, ale... nie potrafił przestać. Unikała kontaktu ich oczu, jakby bała się po tym wszystkim w nie spojrzeć albo... nie chciała mu wchodzić w paradę, postępując wbrew jego woli. Dopiero jak postawiła naczynia na jego biurku, zyskał jej uwagę... Zauważyła, że pokaleczył sobie dłonie. Musiał wyglądać teraz jak kompletny idiota. Zalany łzami, pijany i do tego ranny. Pomimo tego, że procenty robiły swoje, odrobinę spłaszczając uczucia, to czuł... wstyd. Musiała obserwować go w takim stanie. Powód odgrywał rolę drugorzędną. Nigdy nie powinien do tego dopuścić a mimo to, jeśli chodzi o własne uczucia, to nie potrafił przejąć całkowitej kontroli nad swoim ciałem. Potrafiły one wymusić na nim pewne działania i tak jak wtedy w magazynie kuchennym nie potrafił, dać jej więcej czasu tylko działał, tak wtedy na dworze potrzebował wyładować gniew na drzewie, nie licząc się z konsekwencjami dla własnego ciała.
Poddał się jej, pozwalając robić, co uzna za stosowne. Nie miał w sobie dość siły, by choćby próbować wyrazić sprzeciw. Cały ten żal, wylane hektolitry łez i wysiłek fizyczny niesamowicie go wymęczyły, a on, mimo że odczuwał, jak to wszystko do niego wraca, nie potrafił podnieść na nią głosu, wykrzyczeć jakieś negatywne frazesy, by zrzucić z siebie ten ciężar. On... po prostu był bezwładny niczym manekin przy butelce sake.
Usłyszał komendę, a raczej prośbę o to by wystawił dłonie. Głos jej był niezwykle delikatny i dawał wewnętrzny spokój. Powolutku podniósł je do góry, przesuwając w jej stronę. Zdobył się na zapytanie - Dlaczego... - głos mu się łamał - Dlaczego to robisz? - nie bardzo rozumiał co się teraz dzieje. Nie powinno jej tu być. Powinna... go zostawić w spokoju. Przecież nie była pewna co do swoich uczuć. Dlaczego zatem w ogóle zajmowała się teraz jego ciałem? Rany na dłoniach były niczym wobec tej, którą odczuwał na sercu. Jej dotyk, mimo że przyjemny i przynoszący ulgę może i uleczy ciało, ale nie... zranioną duszę.
Gdy zaczęła przemywanie, lekko syknął. Dopiero teraz poczuł prawdziwie fizyczny ból tego, do czego doprowadził przez własną nierozwagę. Przy kolejnych dotknięciach był już na to przygotowany i... po prostu zaciskał zęby, znosząc to po męsku. Było w tym coś, co dawało ulgę. Mógł skupić się na tym, co odczuwały jego dłonie i dzięki temu, choć na moment odciąć się od ucisku w klatce piersiowej. Odrobinę się rozchmurzył, a... przynajmniej z wyrazu twarzy. Smutki nadal gdzieś tam były i może jak skończy, powrócą ze zdwojoną siłą... ale przynajmniej przez te kilkanaście sekund doznawał ulgi.
0 x
~ Zawsze i wszędzie, reberu j... będzie ~
Henge
Mei
Posty: 454 Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona
Post
autor: Mei » 19 sty 2022, o 19:39
Starała się głęboko oddychać. Chciała uspokoić ciągłe dudnienie, które powróciło wraz z jego obecnością. Nawet kiedy zwyczajnie szła po pokoju, ciągle czuła jak się w nią wpatruje. Każdy ruch jaki wykonywała był uważnie obserwowany, przez co ciężko było nie zerknąć w jego stronę. Spojrzeć chociaż raz w te karmazynowe oczy przepełnione bólem oraz udręką. Co ona wyprawiała? Wiedziała, że nie powinno jej tutaj być, ale stan, w którym go zastała, nie pozwalał się wycofać. Niewidzialna bariera oddzieliła ją od korytarza, pozostawiając ją tutaj, aż do wykonania swojej powinności. W takich momentach cieszyła się, że była początkującym medykiem, z aktualną wiedzą potrafiła mu pomóc lepiej, niż osoba wyrwana bezpośrednio z tłumu.
Odstawiając naczynia, a zatem odwracając się, mogła nie tylko przyjrzeć się jemu. Również zrozumiała w jakim pokoju zwykle przebywał. Większy od tego, w którym spała, z nieco innym ułożeniem mebli. Było tutaj czysto, nic nie zostało rozrzucone po podłodze, a zatem to nie tutaj zrobił sobie te rany. Miękki dywan, aż prosił, aby się na niego położyć, zaś okno wychodziło na ogród, który można by każdego dnia podziwiać. Dlaczego w takim razie, gdy przelotnie po nim spojrzała nie widziała w nim uroku? Był zwykłą scenerią, która w żaden sposób nie potrafiła poprawić jej humoru. Była w rozsypce, a mimo to pewnie szła przed siebie. Najpierw, zamykając drzwi, by nikt nie zobaczył go w tym stanie. Chciała zachować ten obraz dla siebie, chociaż to i tak było pewnie za dużo dla Senju.
Kucając naprzeciwko jego, z ulgą, zobaczyła jak wyciąga do dłonie. Nie oponował, zwyczajnie poddał się, dając siebie opatrzyć. To jednak nie było wszystko. Nie milczał tak jak wcześniej, a postanowił zapytać o tą jedną rzecz, nad którą potrzebowała najpierw pomyśleć. Jak miała własne myśli ubrać w słowa, kiedy było ich tak wiele? Namoczony materiał przyłożyła do lewej dłoni, zaczynając dokładnie przemywać rozcięcia na jego wierzchu oraz palcach. Pozbyła się zaschniętej krwi, widząc co skrywały smugi pod sobą. Zupełnie tak jak wtedy. Pierwsze spotkanie z bratem było bardzo podobne. Po wyznaniu mu prawdy, uciekł od niej prosto w kierunku polany, gdzie na drzewie rozładowywał wytworzone napięcie. Zgadywała, że Kazuma zrobił to samo. Nie wytrzymując uczuć, zwyczajnie chciał je zamienić w coś innego. Ból płynący z zadawania sobie krzywdy był dobrym sposobem na zwrócenie uwagi w inne miejsce. Jednak... samo to było głupie, w końcu zranił się, a następnie znieczulił alkoholem. Syk, który usłyszała prawdopodobnie mu to uświadomił - Jak mogłabym Cię zostawić w takim stanie? Nieważne jak źle jest między nami, zawsze Ci pomogę - to były pierwsze słowa jakie padły z jej ust. Gdy skończyła zajmować się jedną dłonią, stworzyła z lodu wiaderko, nad którym wycisnęła wodę. Namoczyła ją drugi raz, używając drugiej strony. Materiał był gruby, a z braku innego musiała posłużyć się właśnie nim. Namoczyła go i zabrała się za drugą rękę - Wytrzymaj proszę, już prawie kończę - dodała tym samym ciepłym głosem, który delikatnie owijał się wokół ich dwójki. Pozostało już owinięcie tych dwóch nieszczęść oraz wrzucenie materiału do wiaderka.
Sięgnęła po bandaż, który delikatnie owijała wokół piekącej skóry. Kunaiem przecięła białe pasmo, zaś później rozerwała część na pół, aby w ten sposób mogła mu to zawiązać. Niestety musiała go docisnąć, co mogło wywołać kolejny ból. Zrobiła supełek, a później kokardkę. To samo wykonała przy drugiej dłoni, aż skończyła. Proces leczenia zacznie się sam, lecz przynajmniej otrzymał pierwszą pomoc. Spoglądając na niego, nie wiedziała, co jeszcze chciała mu powiedzieć. Był tak blisko, a jednak musiała się powstrzymywać. Chciała by dostał potrzebny mu czas, lecz nie tylko tego pragnęła. Podniosła się z ziemi, by podejść po karafkę z wodą. Z czarnego lodu wykonała obsydianowy kubek, do którego nalała trochę zimnej cieczy. Z nim przyszła do niego, stawiając ją na stole, przy którym siedział - Pomóc Ci się napić? Powinieneś uzupełnić płyny - udało jej się słabo uśmiechnąć, trzymając dłoń tuż przy wykreowanym naczyniu - Podobnie z jedzeniem, jeśli chcesz nakarmię Cię byś nie musiał używać rąk. Potem wyjdę, jeśli dalej chcesz pić tą butelkę, nie zabronię Ci tego. Już i tak połowę wypiłeś - dodała ze smutkiem, patrząc to na niego, to na sake, które wcześniej popijał - Normalnie bym dołączyła do Ciebie, lecz moja obecność pewnie Ci sprawi kolejną przykrość. Powiedziałam, że dam Ci spokój, a jednak w środku czuję potrzebę, żeby tylko zadbać o Twoje dobro. Może to jest właśnie miłość? Troska o drugą osobę niezależnie od tego co się dzieje. Widzisz rany oraz smutek tej osoby i chcesz, by było jej dobrze. Chcesz ją pocieszyć, a jednak... Nie mogę Cię przytulić, bo to tylko bardziej zaboli - odwróciła wzrok na parujący posiłek, w który włożyła tyle serca. Chciała by mu posmakowało oraz czerpał radość mogąc zjeść, to co lubi. W dodatku powiedziała to słowo na głos, zaś jej lico nieco nabrało koloru. Wcześniej była blada, przepełniona rosnącą rozpaczą, teraz jednak róż dodawał barw. Co ona robiła?
0 x
Kolor wypowiedzi || Głos Mei
Przydział misji D-B
Kazuma
Posty: 848 Rejestracja: 28 kwie 2021, o 13:23
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9545
GG/Discord: Avarice#3584
Multikonta: Avarice
Post
autor: Kazuma » 20 sty 2022, o 15:04
Najprościej opisać to, co się w tym momencie rozgrywało jego głowie jako... zmieszanie. Tak... to zdecydowanie dobre określenie, bo widmo tego, co wydarzyło się w magazynie, cały czas wisiało nad jego głową i spoczywało na barkach, boleśnie przyciągając do ziemi. Mimo tego... jej obecność stanowiła ukojenie. Nadal czuł względem niej to, co wcześniej. To się nie zmieniło po prostu... był niczym zwierz zamknięty w klatce, który nie mógł wyrwać się na zewnątrz. Nie mógł rozwinąć skrzydeł i wzbić się na nieboskłon odkrywając piękno rozpościerające się pod nim. Duszności stanowiły metaforę dla więzów, które nakładała na niego swoją obecnością. Nie mógł w pełni wyrazić swoich uczuć, tak by nie zranić drugiej strony. Z miłością jest jak z tańcem towarzyskim. Trzeba do niego dwójki ludzi, którzy razem stawiają kroki, dostosowując się do rytmu muzyki, z tym że... tutaj radosną serenadę wygrywają bicia ich serc.
Gdyby nie ten ciężar to pewnie mógłby się teraz poczuć podobnie jak podczas odnowienia cudownego podarku wykonanego z lodu. Kwiat ten miał swoją wyjątkową symbolikę i naprawdę wiele dla niego znaczył. Zwłaszcza... po tym, jak Mei nadała mu nowy wyraz wraz z obietnicą stawiania czoła przeciwnościom... razem. Czyżby właśnie spełniała tę obietnicę, zajmując się nim w tym stanie? Myśl ta przynosiła mu ukojenie. Po wcześniejszym wyznaniu czuł się całkowicie zagubiony, ale... przywołanie tego wspomnienia dawało mu tak potrzebny teraz spokój ducha.
Była dla niego miła. Nie oceniała i... zadbała o to, by nikt inny nie zobaczył go w tym stanie, do którego się doprowadził z jej powodu. On sam... czuł się zawstydzony tym wszystkim. Twarz nabrała rumieńców z każdą sekundą, w której dotykała jego dłoni, dokładnie oczyszczając powstałe rany. Jej słowa nie raniły go tak jak wcześniej. Zaczynał powolutku widzieć świat w nieco jaśniejszych barwach. Odcienie szarości nadal ukrywały się za kotarą rozpaczy, ale ta słabła z każdą chwilą, gdy byli razem.
Milczał jednak i dał jej mówić. Nie chciał, by przerywała. Wolał pozostać pasywnym słuchaczem, zupełnie jakby znalazł się podczas jakiegoś przemówienia. Chciał... żeby kontynuowała, mówiąc to, co wychodzi prosto z jej serca. Jego słowa nic by tutaj nie zmieniły. To, co miał już do powiedzenia zdołał wydusić już wcześniej. Krępował się. Stanowił teraz jedynie balast, a ona mogła robić to wszystko wyłącznie z poczucia winy albo litości. Może nawet bała się, że wszystko zepsuła i starała się to jakoś naprawić. Myśli te także kołatały mu się w głowie, a wybudziło go dopiero słowo "miłość" rozchylił lekko źrenice, jakby się przesłyszał. Tutaj już nie mógł milczeć zresztą... został zapytany o to, czy nie potrzebuje pomocy z posiłkiem - Masz rację. - zaczął, ale musiał chwilę zastanowić się nad tym, co właściwie chciałby powiedzieć - Powinienem się napić i coś zjeść - zdobył się delikatny uśmiech, który posłał w jej stronę, ale... nie chciał być balastem. Odezwała się męska duma, która nie pozwalała mu na wysługiwanie się jej rękoma. Spróbował się podnieść na nogi. Miał początkowo problemy z utrzymaniem równowagi, ale udało mu się ją zachować - Odrobinę za dużo wypiłem. Chyba mi wystarczy - i... zaczął się przemieszczać w kierunku biurka z ciepłym posiłkiem. Odrobinę nim zarzucało, ale nie był to jeszcze stan, w którym nie byłby w stanie dotrzeć z punktu A do B.
Dotarł do fotela i wpadł w jego objęcia z nieskrywaną ulgą. Zanim jeszcze rozpoczął posiłek, to nieco odchylił głowę do tyłu i przeciągnął się rękoma niczym kocur. Zanim zacznie, postanowił ładnie podziękować za to, że w ogóle się fatygowała. Musiała w ten posiłek włożyć naprawdę dużo serca i byłby nieuprzejmy, gdyby tego nie docenił - Dziękuję, że się o mnie troszczysz... Zostań jeszcze chwilę, jeśli chcesz - ostatnie zdanie przeszło mu z trudem przez gardło. Nie dlatego, że nie lubił jej towarzystwa, ale cała ta sytuacja była dla niego niezwykle ciężka i sam już nie wiedział co o tym wszystkim sądzić - Poradzę sobie - dorzucił, bo niezwykle krępujące byłoby karmienie przez nią. Problem w tym, że gdy spróbował chwycić pałeczki to ręka wyraźnie go zapiekła, a on zasyczał... Cholerne bandaże wrzynały mu się w kostki i jakiekolwiek zginanie dłoni stanowiło drogę przez piekło. Był w kropce, a naprawdę głupio było mu przyjąć ofertę. Zacisnął zęby i próbował jakoś posługiwać się pałeczkami. Robił to niezwykle chaotycznie i dla kogoś z zewnątrz wyglądało to dosyć komicznie. Gołym okiem widać było, że niestety sobie nie poradzi...
0 x
~ Zawsze i wszędzie, reberu j... będzie ~
Henge
Mei
Posty: 454 Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona
Post
autor: Mei » 20 sty 2022, o 18:49
Nie liczyła, że sytuacja się poprawi. Ot postępowała zgodnie z obietnicą oraz tym co podpowiadało serce. Pragnienie szczęścia w takim momencie zeszło na drugi plan - teraz musiała zadbać, aby ten wrócił do normalnego stanu. Sama droga, którą mieli przejść była dość daleka, kręta oraz pełna wybojów. Potrzebował ochłonąć, nabrać potrzebnych kolorów, lecz takie rzeczy miały nadejść dopiero z czasem. Tak, teraz nie sekundy miały znaczenie, a dłuższe momenty, które przywrócą go do życia. Nie chciała, aby ktoś z rezydencji postanowił im przerwać, bądź oglądać go w tym stanie. Musiał wyglądać tak, żeby w żaden sposób nie umniejszyć swojemu statusowi. W tym właśnie chciała mu pomóc i to również zachowała dla siebie. Nie przekaże tego dalej, zachowując to wyłącznie dla nich.
Samo jego zawstydzenie wystarczyło, aby nie mówiła o tym ani dłużej. Zrozumiał, a to był pierwszy krok w dobrą stronę. Wszakże, gdyby myślał, że nic wielkiego się nie stało, pewnie sama zaczęłaby mu prawić morały. A tych właśnie unikała. To nie był odpowiedni moment, aby wytykać wszystkie popełnione błędy. Konsekwencji już posmakował, a tyle jej zdecydowanie wystarczyło. Sama również musiała wrócić do stanu używalności, lecz to musiało poczekać. Sobą się zajmie później, czy to we własnym pokoju, czy też w bardziej odosobnionym miejscu. Oczywiście nie zamierzała spowodować nikomu problemu, ot chciała rozładować napięcie w bardziej prawidłowy sposób. Jedyne co jej przychodziło na myśl to trening, choć nie wiedziała, czy na pewno się go podejmie. To była pierwsza myśl, jaka wpadła do jej głowy.
Wyglądał, jakby się przesłyszał, lecz nie zamierzała powtarzać słów. Skinęła jedynie głową, jakby utwierdzając go w fakcie, że to naprawdę się wydarzyło. Same jego słowa z kolei nie potwierdziły pytania, lecz odnosiły się do dalszej części. Na szczęście nie sprawiał jej problemów. Zwyczajnie zaakceptował, iż potrzebuje posiłku oraz dużej ilości wody. Ta jedna karafka nie wystarczyła, lecz to nie miało żadnego znaczenia. Wcześniej stworzyła w niej cztery kostki lodu, aby te po roztopieniu się zwiększyły jej objętość. Przez to nalana ciecz była zimna, ale przynosiła potrzebne ukojenie. Widząc jego próby podniesienia się, podchodziła do tego dość sceptycznie. Sama wstała, aby z boku móc reagować, gdyby miał się przewrócić na podłogę. Zwykła asekuracja, lecz ta nie była potrzebna. Udało mu się, a skoro przemieścił się do biurka, tam też przeniosła lodową szklankę. Powrót do stolika, mógłby być nieco problematyczny, lecz większym kłopotem okazało się samo jedzenie.
Z bandażami na dłoniach, nie do końca wiedziała jak chciał operować pałeczkami. Z początku, nawet jeśli zaoferowała pomoc, ten wolał spróbować sam w dość zabawny sposób - Połowa na jedną osobę to dość spora ilość sake, musisz nieco bardziej uważać - to nie była typowa przestroga. Głos miała miękki, melodyjny oraz mówiący o trosce. Wszakże już dawno porzuciła próby karcenia go. Zwyczajnie chciała, żeby uważał. Z racji, iż była jego towarzyszką to na jej barkach spoczywała odpowiedzialność za niego. Działało to również w drugą stronę. Gdyby coś jej się stało, to Kazuma musiałby się nią zająć, byleby tylko wydobrzała. Przynajmniej takie miała wyobrażenie w głowie, lecz to rzeczywistość zweryfikuje tą tezę.
Werdykt zadecydował, że jednak nie da rady. Głośny syk, krępujące pasma utrudniały poruszanie drewnianymi przyrządami. Westchnęła. Czasami nie rozumiała, czemu nie potrafił przyjąć jej pomocy. Zdobyła się na delikatny uśmiech, po czym dłonią w delikatny sposób wyjęła mu pałeczki - Daj sobie pomóc, przecież jesteśmy sami, nikt się nie będzie śmiał - po tych słowach chwyciła kawałek mięsa i podsunęła do jego twarzy - Otwórz buzię, teraz to ja Cię nakarmię - po wykonaniu prośby powoli zacznie mu przykładać do ust kolejne kawałki. Najpierw pojedynczo je wybierając, aby zapoznał się z daniem. Następnie przyszła pora na coś odmiennego. Coś, co całkowicie zmieniało charakter gulaszu. Tym razem wzięła kilka rzeczy, pilnując, aby nic nie spadło na biurko. Wieprzowina wraz z dodatkami była właśnie tym, co chciała, aby spróbował. W ten sposób mógł zapoznać się z charakterem gulaszu oraz przypomnieć sobie, co ostatnio powiedział. To właśnie jego słowa zainspirowały ją do stworzenia tej potrawy. W pewien sposób była dumna z posiłku. Próbowała go uprzednio na mniejszym talerzyku, więc znała jego smak, czuła aromat, lecz w jej mniemaniu pokarm był za gorący. Nie pasujący do wrażliwego podniebienia. On z kolei nie miał tego problemu, co z resztą zaprezentował w karczmie.
Po skończeniu odłożyła pałeczki oraz przysunęła mu kubek. W nim z kolei nie było kostek, te pozostały dalej w karafce powoli tracąc na kształcie. W pomieszczeniu było ciepło, lecz nie w taki sposób by mieli się tutaj udusić. Jednakże temperatura sprzyjała topnieniu, naczynie powoli uzupełniało wodę, którą uprzednio straciło. Sama nie piła, zwyczajnie zapomniała o tej czynności. Podobnie jak z jedzeniem. Nie wsunęła niczego, lecz nie czuła głodu. Wszelkie zmartwienia wypełniły głowę, oddalając potrzeby organizmu. Żołądek nie burczał, więc nie zdradzała się tym przed nim. Miała za to inny problem. Zupełnie nie wiedziała, czemu chciał, aby została z nim dłużej. Myślała, że go męczy, a jednak się uśmiechał. Przechyliła na bok głowę, przyglądając się jego mimice. Było lepiej, gorzej? Nie wiedziała co myśleć, a to doprowadziło do zakłopotania - I jak? - zapytała odnośnie potrawy, niejako skupiając się na tej jednej rzeczy - Czemu chcesz bym jednak została? Nie powinnam pójść? - musiała zapytać. Sama myśl nie dawała jej spokoju, nawet jeśli starała się ją odrzucić i chwycić się czegoś innego. Była zagubiona, już nie wiedziała, gdzie się znajduje światło w tunelu. Nawet jeśli droga do niego była prosta.
0 x
Kolor wypowiedzi || Głos Mei
Przydział misji D-B
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości