Kazuma
Posty: 848 Rejestracja: 28 kwie 2021, o 13:23
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9545
GG/Discord: Avarice#3584
Multikonta: Avarice
Post
autor: Kazuma » 20 sty 2022, o 22:36
Nie chciał być ciężarem... Nie pozwalała mu na to duma, która odezwała się, gdy potrzebował pomocy najbardziej. I mimo tego, że ją początkowo zaproponowała to... chciał być samodzielny. Brutalna rzeczywistość szybko zweryfikowała jego plany. Posługiwał się pałeczkami niczym paralityk przez obolałe dłonie, a wżynający się bandaż ten ból jedynie potęgował. Musiał kolejny raz zdać się na nią...
Pokraczne próby nie umknęły jej czujnemu oku. Od razu zaproponowała pomoc, a on... nie był w stanie odmówić. Nawet jeśli na moment kąciki ust rozchyliły się, jakby chciał coś powiedzieć, to nie wydobył z siebie żadnego dźwięku. Po prostu zaakceptował swój obecny stan i nie opierał się, gdy pochwyciła patyczki znajdującego się w jego dłoni. Było to doświadczenie nieco krępujące, zwłaszcza że znajdował się w towarzystwie osoby, przy której odrobinę mocniej biło mu serce. Z drugiej strony komu by na coś takiego w ogóle pozwolił jak nie jej? Przedziwna to była relacja, bo mimo że nie padły jakieś większe deklaracje poza tym, że będą siebie wzajemnie wspierać to... byli dwójką znajomych z coraz dziwniejszą historią tworzącą się na ich oczach. Czuł się mimo tego, jakby znajomość ta trwała znacznie dłużej i... zwykła zachęta poskutkowała. Zresztą czy miał jakikolwiek wybór?
Potrawa przypadła mu do gutsu. Mięso zostało przyrządzone w dobry sposób. Bez trudu mógł dostrzec, że włożyła w nią dużo serca albo... po prostu potrafiła gotować. Nie... To było połączenie obu tych czynników. Może zabrzmi to nieco stereotypowo, ale była to bardzo dobra cecha. Zwłaszcza u kobiet, które bardzo często zajmowały się domem w tradycyjnym modelu rodzinnym. Ona była inna. Jej główne zajęcie podobnie jak w jego przypadku stanowił fach shinobi. Niemniej jako mężczyzna potrafił docenić tego typu umiejętności u płci pięknej. Twarz przyozdobił grymas wyraźnego zadowolenia, który mimochodem pojawił się sam z siebie, gdy podniebienie napotkało bogatą paletę barw. Potrawa ta różniła się jednak od tej, którą przygotowała podczas wspólnych przygód kuchennych. Była bardziej stonowana i nastawiona na podkreślenie smaku mięsa, zupełnie tak jak zwykło się gotować w tych okolicach. Kolejny kęs jedynie wzmocnił to wrażenie, bo smaki podkreślające mięso znalazły się bezpośrednio na kawałku przekazywanym do ust. Tutaj mimochodem wydobył z siebie dźwięk sygnalizujący, że mu smakuje. Charakterystyczne "Mmmm" po tym, jak przełknął kolejny kawałek.
Proces posilania się zajął dłuższą chwilę, po czym został zapytany o opinię na temat potrawy, choć wiedziała już po samych reakcjach, że trafiła w jego gusta posiłkiem. Lubił na ciepło i nieco bardziej stonowaną kompozycję. Dokładnie tak jak jadał za młodu, stąd recenzja mogła być tylko jedna - Wyśmienite. Dziękuję ci - zdobył się na lekki uśmiech, spoglądając w jej stronę, po czym padło pytanie o to, dlaczego w ogóle chciałby pozostała w pokoju, a on... nie znał na nie odpowiedzi. Po prostu pomimo przytłaczającego go ciężaru i smutku jej oddziaływanie zdawało się silniejsze. Jak bardzo nie raniłoby go trzymanie się na uboczu to... był gotów na przebijanie się przez cierniste krzewy, bo to podpowiadało mu serce, które zaczęło teraz pracować na znacznie wyższych obrotach - Bo widzisz... - nieco się zakłopotał - Jestem rozdarty. Odczuwam ból, ale i ukojenie w twoim towarzystwie - ehhh... ponownie pieprzył bez ładu i składu w jej towarzystwie, nie będąc w stanie opisać własnych uczuć - I mimo wszystko cieszę się, że przyszłaś - odrobinę mocniej się uśmiechnął w jej stronę, choć był to tzw. śmiech przez łzy. Te jednak wylane zostały wcześniej.
Posiłek pomógł w ograniczeniu wpływu alkoholu na organizm. Picie na pusty żołądek to zdecydowanie zły pomysł, a on, pomimo że lekko na rauszu był w stanie konstruować złożone zdania bez przekręcania słów i analizować to, co się dzieje... choć na obniżonych obrotach - Wspomniałaś wcześniej o miłości. Naprawdę tak uważasz, czy litujesz się teraz nade mną? Nie chciałbym, byś poczuwała się do winy... To ja nie wytrzymałem i to, co się stało to moja wina - brał na siebie odpowiedzialność za poranione dłonie i to, że musiała się teraz nim zajmować. Był to niezwykle rzadki gest, bo zazwyczaj ciężko przychodziło mu przyznawanie się do własnych ułomności. Jednak to, że mu zależało... oraz wpływ alkoholu rozmiękczyły go. Był w stanie swobodniej wyrażać to, co mu w duszy grało i akceptować własne porażki - Nie powinienem był wtedy tak nagle cię tym zaatakować. Ja... - głos się mu lekko załamał - Ja źle znoszę tłumienie w sobie emocji. - ukrył twarz w dłoniach - Nie wiem, kiedy to się stało, ale... gdy zdałem sobie sprawę, że mogę cię stracić, to coś we mnie pękło i... przytłoczyły mnie uczucia względem ciebie - może i dobrze się stało, że trochę wypił? Przynajmniej teraz Mei wiedziała, jak to wygląda z jego perspektywy. Rozmowa ta z pewnością nie należała do łatwych, ale jeśli chciała, to miała gdzie usiąść, by przemyśleć swoje odpowiedzi, bo... z pewnością nie były one łatwe - A... wtedy przy kwiecie kosmosu poczułem, że muszę wyznać ci, co czuję - nie patrzył na nią... nie potrafi. Pomimo że przychodziło mu to lżej, to nadal niesamowicie się męczył, opisując swoje emocje. Nie był raczej typem wylewnym. Wolał gdzieś to tam ukrywać w środku, utrzymując swój wizerunek niewzruszonego niczym panicza ze szlachetnego domu.
0 x
~ Zawsze i wszędzie, reberu j... będzie ~
Henge
Mei
Posty: 454 Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona
Post
autor: Mei » 21 sty 2022, o 00:30
Nie miał wyjścia, jak przyjąć jej pomoc. Chcąc dla niego dobrze, nie napierała, a czekała, aż przystanie na propozycję. Dawała mu potrzebny czas, bo ten mógł działać na korzyść, bądź wręcz przeciwnie. Wiedząc jak bardzo delikatna była sytuacja zdobyła się na cierpliwość, nawet jeśli nerwy miała w strzępach. W takim stanie łatwo było o zdenerwowanie się, bądź bardziej gwałtowną reakcję, lecz nie mogła dać po sobie tego poznać. Tyle cierpienia wypełniało wnętrzności, ściskając je boleśnie. Myślała przez krótki moment, że stado węży owinęło się wokół organów, zaciskając coraz bardziej każde z nich. Dopiero zmartwienie przegoniło sztorm, dając ciału zaznać potrzebnego ukojenia. Podobnie było z zobaczeniem, jak smakuje potrawy. Najwidoczniej sam pomysł trafił niemalże w dziesiątkę, co potwierdzały jego własne odgłosy. Zdusiła potrzebę parsknięcia, lecz w jego miejsce zawitał szczery uśmiech. Pierwszy promyk słońca wyjrzał zza chmur, wkradając się na przepełnione bólem lico. Czyżby znowu wkraczali do świata pełnego kolorów?
Komentarz był przyjemny do słuchania. Radował serce, które przestało rozdzierać ją na pół. Była skołowana, a jednocześnie szczęśliwa. Nowa droga zaprowadziła nie na manowce, a w miejsce, które mogło zostać wypełnione kolejnymi pysznościami. Odnotowała w myślach, by biorąc swoje rzeczy z biblioteki zaopatrzyć się również w książkę o lokalnej kuchni. Może to właśnie dzięki niej zaśnie? Póki co szczerze wątpiła, że jak zostanie sama z Hachiro, uda jej się zmrużyć oczy. Krótki sen wydawał się wybawieniem, lecz z tysiącem kotłujących się myśli, nie wierzyła, iż to w ogóle możliwe.
Samo pytanie, które utkwiło w jej głowie, wyrwało się nagle, nie mogąc znieść powodów, przez które to robił. Próbowała zdusić to w środku, lecz gdzieś z tyłu czaszki pragnęła kolejnej odpowiedzi. Początkowo wydawał się równie zakłopotany, aż odniósł się do tego w dość specyficzny sposób. Nie wiedziała jak powinna to rozumieć, co za tym faktycznie się kryło? Zmarszczyła czoło, próbując to jakoś poskładać do kupy, lecz z równania nic się nie układało. Westchnęła, nie poruszając tej kwestii. Za to odniesienie się do kolejnej już nie stanowiło takiego problemu - Żałuję jedynie, że nie przybyłam wcześniej. Może wtedy część z tych rzeczy, by się nie wydarzyła - wtedy też nie zdążyła. Musiała oglądać cierpienie bliskiej osoby, która nie mogła znieść prawdy. W tym przypadku mieszanka emocji oraz niepewnych uczuć stworzyła wybuchową substancję, która eksplodowała w jednym momencie. Nawet jeśli wtedy była szczera, było jej przykro za nieporadność w składaniu do kupy tak prozaicznych uczuć. Powinna już dawno się za to zabrać, a jednak czasu na to miała za mało. Mogły minąć miesiące, lecz treningi z bratem pochłonęły całą uwagę. W końcu.... Miała go nie zobaczyć przez kolejne lata, może nawet dekady. Zatem nic dziwnego, że musiała wykorzystać sytuację, by rozstanie nie stało się kolejnym problemem do kolekcji.
Zauważył. Naprawdę nie pozwolił temu przejść bez komentarza. Pokręciła głową. Akurat litości dla niego nie miała, żyli w tak brutalnym świecie, iż wydawało się to zbędne. Okazywanie troski, czy też zmartwienie przychodziły jej prościej, podobnie jak współczucie. Cierpienia za młodu zmieniły ją pod tym względem w skałę, która została ubita wraz z wymordowaniem spokojnej wioski, w której żyła - Wybacz, ale nie posiadam w sobie czegoś takiego jak litość. Życie w laboratorium przez prawie szesnaście lat, zabicie podczas tamtego incydentu mojej matki oraz zobaczenie bliskiej osoby umierającej na moich oczach, pozbawiły mnie tego uczucia - na moment uśmiech przygasł. Zobaczenie tamtych obrazów, przynosiło udrękę oraz rozpacz, przez którą nikt nie powinien przechodzić. Wraz z odpływem wspomnień buzia się zmieniła. Kąciki ust poszybowały nieco do góry, zaś do oczu wdarł się blask - Właściwie to głośno myślałam, od tamtego momentu zajmuje to znaczną część mojej głowy. Nawet teraz, gdy rozmawiamy wypełniam niedokończony obraz kolejnymi elementami. Dlatego myślę, czy to jest to, czy też czegoś w tym zgiełku nie dostrzegam - dalej rozważała, starając się dodać dwa do dwóch. Niby proste matematyczne działanie, a jednak szukała tam czegoś więcej. Kolejnej niewiadomej wartej przytoczenia, byleby tylko wiedzieć, na czym właściwie stała.
- Nie musisz się obwiniać. Konsekwencje wystarczająco Cię pokarały, a ból będzie Ci o tym przypominał, aż dłonie się nie zagoją. Mimo to, cieszę się, że rozumiesz. Tak jest zdecydowanie prościej - dzięki temu oszczędził sobie wykładu, który by mu zgotowała. Czasami trzeba było, aby ktoś z boku wskazał prawidłową ścieżkę. Gdyby nie brat, nie byłaby w stanie spojrzeć na swoje korzenie w odmienny sposób. Teraz czerpała z pochodzenia dumę, idąc przez życie z podniesioną głową. Panika zniknęła, zaś w jej miejsce wdarło się ciepło wraz z oczekiwaniami. Obietnica po dostaniu Shiroi Shi, przypominała, by jako spadkobierczyni zachowywała się godnie, tak jakby tego chcieli poprzednicy, w tym Yuriko.
Oparła się ciałem o biurko, tak że plecy zostały skierowane w stronę okna. Same słowa, które padały z jego ust, nie były prostymi rzeczami, na które od razu znalazłaby gotową odpowiedź. Poniekąd starała się zrozumieć jego tok i pójść za nim, by zobaczyć jak sytuacja wygląda jego oczami. Nie powinna wyskakiwać z rozstaniem. Mogła szukać innej drogi, chociażby tej bardziej naokoło. A jednak w tamtym momencie poczuła, że to jest właściwe postępowanie. Starała się zadbać o jego bezpieczeństwo, lecz przekroczyła linię, której nie powinna. W końcu nie mogła wolnemu bytowi, mówić, co ma robić. On sam chciał podejmować za siebie decyzję, nie zaś zdać się na jej dobrą łaskę. Od tamtej pory zostało postanowione, że wspólnie zmierzą się z nękającymi ją demonami. Samo zadanie niezwykle trudne, gdy za przeciwnika miało się Cesarstwo Morskich Klifów. Delikatnie przejechała dłonią po jego włosach. Chciała, aby przestał się mazać, mógł podnieść głowę i poczuć się lepiej - Nie powinnam wtedy wyskakiwać z rozstaniem. Teraz już wiem, jak bardzo Cię bolało, prawie jakbym zmusiła Cię do znalezienia sposobu, który by mnie zatrzymał - nie potrafiła do końca wyrazić jak bardzo było jej z tego powodu przykro. Mówiła sobie, że go nie zrani, a jednak podjęła się czegoś, co całkowicie psuło relacje ich łączącą - Jednakże nigdzie się nie wybieram. Podejmujemy decyzję wspólnie, tak samo razem mierzymy się z problemami. Niezależnie od tego, co się dzieje, prawda? - palcami delikatnie uniosła jego głowę - Rozchmurz się, w końcu Twoje wyznanie dało mi do myślenia. Gdyby nie to, nawet nie wiem, kiedy bym się za to zabrała. Wiedziałam, że coś takiego może się wydarzyć, a jednak nie byłam gotowa zmierzyć się z uczuciami. Tak zawiłe emocje są czymś, co w końcu muszę zrozumieć... - spojrzała w górę, emanując promieniami, które wreszcie nabrały na blasku. Czuła się lepiej, a jednak w środku coś się nie zgadzało. Alkohol prawdopodobnie pomógłby w swobodniejszym formułowaniu myśli, lecz na to znalazła inne lekarstwo, o którym nie chciała powiedzieć - W końcu to nie jest coś, co ogranicza, a rozwija skrzydła. Twoje z kolei dodają otuchy, sprawiają, że czuję się bezpiecznie. Głupie, prawda? Jako kunoichi powinnam sama dbać o swoje bezpieczeństwo, a jednak chcę byśmy siebie nawzajem chronili.
0 x
Kolor wypowiedzi || Głos Mei
Przydział misji D-B
Kazuma
Posty: 848 Rejestracja: 28 kwie 2021, o 13:23
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9545
GG/Discord: Avarice#3584
Multikonta: Avarice
Post
autor: Kazuma » 21 sty 2022, o 18:13
Atmosfera zdawała się w ogóle nie przystawać do podejmowanej tematyki, bo... grali w otwarte karty. Wpływ alkoholu, chęć rozładowania zaistniałego napięcia, czy też reakcja na otwartość drugiej strony. Powodów mogła być cała masa, ale to nie one grały tutaj pierwsze skrzypce. Rozmawiali... na ciężki temat, bo czymże są uczucia jak nie prywatną świątynią każdego człowieka, do której wrota pozostają zamknięte dla zewnętrznego świata. Inni dostrzegają jedynie skrawek, który chcemy im ukazać i na tej podstawie kształtują swoje opinie. Iluzja jednego może być rzeczywistością drugiego. Przywdziewamy przeróżne maski. Temu prawidłu podlega absolutnie każdy w tym Kazuma. Czy oznacza to fałsz? Odpowiedź brzmi - to zależy. Nie ma czegoś takiego jak jeden uniwersalny charakter. To jedynie złudzenie. W zależności od sytuacji ktoś zwykle otwarty i szczery, może obrócić swoje zachowanie o 180 stopni, uciekając się do kłamstwa. Chociażby by kogoś nie zranić. Robimy to całkowicie podświadomie na podstawie własnych lęków, potrzeb, czy otaczającego nas środowiska. U Kazumy bardzo ważny jest wizerunek. Bogato zdobione odzienie, nienaganna prezentacja, czy roztaczanie wokół się aury człowieka sukcesu. W jego słowniku nie ma takiego słowa jak porażka to jedynie jeden ze szczebli schodów, które musi przebyć. Jest człowiekiem niesamowicie upartym, a jednak... coś w nim pękło podczas przebywania w towarzystwie Mei...
Uczucia przychodzą niespodziewanie i uderzają z taką siłą, że ciężko jest się im przeciwstawić. Człowiek, który kieruje się w życiu wyrafinowaniem i przemyślaną strategią, zachowywał się teraz zupełnie inaczej. Znalazł się na niezbadanych terytoriach zupełnie jak ktoś, kto zapuści się swoją łodzią zbyt daleko od ojczyzny i natrafi na nowy ląd. Musi stawiać kroki na grząskim gruncie, próbując nieznanych owoców w nadziei, że nie okażą się trujące. Zareagował na całą tę sytuację, nie myśląc nad potencjalnymi konsekwencjami. Po prostu działał, kierując się własnym instynktem, a jego uczucia nie pokrywały się z tymi odczuwanymi przez niebieskowłosą. Choć... jest to stwierdzenie na wyrost, bo nie była zimna jak ściana. Nie... On po prostu znacznie lepiej poradził sobie z ich identyfikacją i nie czaił się po kątach, wyczekując jak najlepszego momentu, by uderzyć. Postępował tak jak przez całe swoje życie. Po prostu działał, mówiąc to, co uważa, tyle że zabrakło tutaj zimnego wyrachowania i kalkulacji. W sferze uczuciowej był człowiekiem szczerym. Niczego nie udawał. Po prostu... miał trudności z ich wyrażaniem. Tego typu otwarcie burzyło obraz niewzruszonej skały, na którą kreował się każdego dnia i za jaką uchodził. Mówiąc co mu w duszy gra, obdzierał się z bogato zdobionych szat, stając przed kimś zupełnie nagi i pozbawiony splendoru, który mu dodawały.
Alkohol pomógł mu się otworzyć. Nadal miał trudności z ubieraniem niektórych rzeczy w słowa i odczuwał stres. Była to naturalna kolej rzeczy podczas rozmowy, która mogła potencjalnie wszystko zepsuć. Zależało mu, a... Mei zasługiwała na to, by wiedzieć, na czym stoi. Cała ta sytuacja, która miała miejsce, stawiała więcej znaków zapytania. Zamiast rozwiewać potencjalne wątpliwości, to bez odpowiednich wyjaśnień z jego strony dla obserwatora z zewnątrz mogła się wydawać całkowicie niezrozumiała.
Otwartość i szczerość popłaciła. Nie tylko on miał problemy z rozmową na pewne tematy. Zresztą Mei już wcześniej zaczęła wpuszczać go do swojego świata, gdy wyjawiała kolejne fakty z jej przeszłości. Czy to wydarzenia związane z laboratorium, czy dotyczące jej więzów rodzinnych. Przeszłość ta nie była prosta i teraz... była jego kolej.
Gdy wyrzucił z siebie to wszystko, to twarz skrywał w dłoniach. Bał się... naprawdę bał się jej reakcji i chyba niesłusznie. Zaczęło się od krótkiego powrotu do bolesnej przeszłości. Nie miała litości? Nie był tego pewien. Zachowywała się teraz zupełnie inaczej. Możliwe, że robiła to podobnie jak on. Działając pod wpływem silnych emocji, mimo że dla świata zewnętrznego pozostawała zimna niczym skała. Mówiła mu, by się nie obwiniał. Cóż... bardziej miał żal do siebie, że zareagował w taki sposób. Krzywdę wyrządził bardziej sobie.
Usłyszał, jak opiera się o biurko. Zdawała się rozumieć, jak trudne to wszystko dla niego było. Czuł się... jakby zaczynali poruszać się w rytm tej samej muzyki. Naprawdę ciężko to opisać, ale każde jej słowo pasowało idealnie do całej tej układanki niczym brakujące puzzle do tworzącego się na ich oczach obrazu. Różnili się w sferze emocjonalnej. Ciężko powiedzieć, z czego dokładnie mogło to wynikać. Może to różnica wieku, a może doświadczenie życiowe? Jakby nie patrzeć on żył niczym w jakiejś bajce otoczony luksusami. Nie przytłaczały go problemy. Był... romantykiem. Ona z kolei miała do tego wszystkiego chyba nieco bardziej pragmatyczne podejście. Potrzebowała czasu na poukładanie sobie tego wszystkiego w słowie.
Ciężko powiedzieć, czy ostrożnie dobierała słowa, chciała go pocieszyć czy może po prostu miało tak być, ale... wszystko, co mówiła, przynosiło ukojenie. Tak jakby starała się go pocieszyć. Powiedzieć, że przecież nic nie jest stracone. Jest tutaj i będzie, tak jak obiecała przy pamiętnej chwili prywatności w chłodnym magazynie, podczas upiększenia kwiatu kosmosu. Miał się rozchmurzyć. Jego wyznanie nie poszło na marne, ono dało jej do myślenia... Słowa te uderzyły ze zdwojoną siłą. Stanowiły promyk nadziei na lepsze jutro. Przed nimi jeszcze wiele wybojów, ale wspólnymi siłami jakoś przez to przejdą. W taki sposób postrzegał to przesłanie i... faktycznie podziałało.
Poczuł, jak dotyka jego brody. Nie opierał się... Ciepło jej dłoni dodawało mu siły. Podniósł głowę, ukazując twarz wcześniej skrywaną w dłoniach i... zagościł na niej delikatny uśmiech. Szczerość, która od niej biła, zadziałała na niego niczym magiczne panaceum. Naprawdę się teraz cieszył, że zdecydował się podjąć tę rozmowę. Była mu ona naprawdę potrzebna. Podobnie zresztą, jak i jej. Dzięki niej wiedzieli, na czym stoją, ale... zupełnie nie wiedział co powiedzieć. Wszystko to, mimo że w pełni zrozumiałe zamurowało go i nie pozwalało wydobyć z siebie żadnego słowa. Zamiast tego wstał i... przytulił ją. Było to coś, czego teraz najbardziej potrzebował. Dotyk jej ciała przynosił mu ulgę, a on... odczuwał ulgę, zupełnie jakby zanurzył się teraz w wodzie z gorących źródeł. Jeśli jakieś mięśnie wcześniej pozostawały spięte, to teraz mogły odpocząć. Trwał w tym stanie naprawdę długo, o ile się nie sprzeciwiała. Nie ściskał mocno. Po prostu... cieszył się tą chwilą, z każdą sekundą nabierając rumieńców. Bolesne kłucie w sercu powoli znikało dzięki jej obecności. Był szczęśliwy, że niczego nie zepsuł.
Ciężko powiedzieć ile trwał w tym stanie, ale ciepła fala ukojenia, która rozlała się po całym jego ciele, pozwoliła na zebranie myśli. Był jej wdzięczny za to, że nie posłuchała jego słów i przyniosła ten gulasz. Zajęła się poranionymi dłońmi i została na rozmowę - Dziękuję ci, że przyszłaś i... za otworzenie się - zaczął, odrywając się od uścisku. Chwycił ją z dłoń i był całkiem blisko, jednak... dawał jej przestrzeń. Nie chciał, by czuła się przez niego osaczona. Rozmowa, którą odbyli, dawała mu jasno do zrozumienia, że musi sobie to wszystko poukładać. Zresztą to, że poprawiło mu się, nie oznaczało, że nie potrzebował odpoczynku. Był to ciężki dzień pełen niespodzianek, podczas którego poruszał się niczym kolejką górską. Dawało o sobie znać zmęczenie organizmu, dla którego był to szok - Nawet nie wiem co powiedzieć. Chciałem porozmawiać, ale twoje słowa kompletnie mnie zamurowały. - zrobił pauzę, podczas której nabrał powietrza do płuc - Wiedz... że będę trwać przy twoim boku i... cię chronić. Pamiętasz, co powiedziałem w bibliotece? Nie ważne kto stanie na twojej drodze. Nie pozwolę mu decydować o twoim losie za ciebie. - widać było determinację wymalowaną na jego twarzy. Był zmotywowany, żeby dotrzymać złożonej obietnicy - Rozumiem, że uczucia mogą być trudne do zrozumienia, ja... sam miewam z nimi problemy - zrobił głupkowatą minę - Zresztą sama widzisz do czego, to doprowadziło. Może to nie kwestia ich oceny, czy zdefiniowania, ale nie potrafiłem utrzymać ich na wodzy. Koniec, końców chyba nie wyszło aż tak źle? Może wyjdzie nam to jeszcze na dobre? W końcu się całkowicie otworzyłem. - wyszczerzył zęby. Był naprawdę zadowolony z przebiegu całej tej rozmowy - Chcesz jeszcze zostać? Czy potrzebujesz sobie teraz to wszystko poukładać w głowie? Na tego typu rzeczy potrzeba czasu, ale... wiedz, że jak będziesz potrzebowała, to możesz przyjść, porozmawiać. - zdał sobie sprawę, że nie została u niego zakwaterowania - I oczywiście możesz przenocować u mnie w posesji. Pokój ten, co poprzednio, chyba że wolisz zmianę, to możemy się przejść i znaleźć jakiś, który będzie ci odpowiadał - nie czuł do niej żadnego żalu. Ból także zniknął. Pozostawały jedynie jego następstwa, na których pozbycie się nie było żadnego lekarstwa poza upływem czasu i porządnym snem... tylko czy czuje się na siłach, by pójść teraz spać? Możliwe, że potrzebował chwili wyciszenia w gorących źródłach albo kąpieli we własnym pokoju. Wciąż nie zdecydował, co jeszcze zrobi. Jakoś wcześniej... zupełnie się nad tym nie zastanawiał. Był na tyle przytłoczony tym wszystkim, że dostrzegał jedynie pustkę w sercu i butelkę sake na stole. Teraz otoczenie na nowo nabrało kolorów. Pozytywne emocje powróciły niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To, czego potrzebował to nie topienie smutków w alkoholu i izolacja od świata zewnętrznego, ale... szczera rozmowa z kobietą, dla której mocniej zabiło jego serce.
0 x
~ Zawsze i wszędzie, reberu j... będzie ~
Henge
Mei
Posty: 454 Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona
Post
autor: Mei » 21 sty 2022, o 20:20
Kiedy stali się sobie tak bliscy? Podczas pierwszej rozmowy w karczmie, nigdy by nie pomyślała, że do tego dojdzie. A jednak krok za krokiem i znaleźli się tutaj, podczas jednej z tych poważnych rozmów o uczuciach. Życie zdecydowanie jej do tego nie przygotowało. Od dłuższego czasu przedstawiała siebie jako litą skałę, pozbawioną głębszych uczuć. Próba zrozumienia drugiego człowieka, który był równie niedostępny jak ona, kończyła się na sprzeczkach, czy też sporych nieporozumieniach. Zmieniło to dopiero silne pragnienie zaznania czegoś nowego. To ono doprowadziło do próby zaakceptowania przeszłości, a nawet pozbierania brakujących wspomnień w jeden, mający sens obraz. Z nim przed sobą była w stanie kroczyć przed siebie, ku światełku migotającym na końcu drogi. Jednakże nie byłaby w stanie zrobić kroku, gdyby nie miałaby Kazumy po swojej stronie. To on uratował ją przed ponownym przeżyciem koszmaru, jaki zgotował jej los. Również czuwał przy niej i zmieniał się, byleby bardziej zrozumieć, kim była reprezentowana przez nią istota. Samolubne ja, przestało dla nich istnieć, a wraz z nim w ruch poszły kolejne stronice z jej życia. W parze z jego własnym odsłanianiem sekretów szły kolejne rozdziały, prowadzące do głębiej skrywanych problemów. Im więcej nieprzyjemności napotykali, tym częściej raczyła go kolejną opowiastką, aż z ważniejszych pozostała jedna - ta ukrywana na samym dnie tego oceanu.
Nic dziwnego, że trafiła prosto w jego środek - nie niszcząc więzi, a wzmacniając ją. Szczere przemyślenia znalazły swoje ujście, nawet jeśli z początku nie potrafiła przewidzieć werdyktu. Miała w zwyczaju zakładanie najgorszego scenariusza i tak się stało w tym przypadku. Zamiast oddać się nowej chwili, w środku obawiała się kolejnego odrzucenia, a nie była w nastroju, aby przyjmować go na klatę. Prędzej wyszłaby z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami, niż pozwoliła na kolejne ataki z jego strony, lecz... gdzieś tam z tyłu wiedziała, że coś się zmieniło. Nie zapowiadało się na powtórkę z rozrywki, a szczęśliwe zakończenie. Pierwszą wskazówką ku takiemu rozwiązaniu było jego własne przyznanie się do winy. Później zakrycie dłońmi twarzy. Mogła powoli odetchnąć z ulgą, lecz nie do końca. Jej własne emocje, których nie miała szansy się pozbyć, co chwilę przypominały o sobie.
To jeszcze nie był czas na ucieczkę, więc została, myśląc co stanie się następnie. Jego pierwszy uśmiech, gdy zabrał dłonie sprzed twarzy, przyniósł ukojenie oraz spokój. Wracali na właściwe tory, co w konsekwencji sprowadziło promienie na buzię. Delikatne rumieńce pojawiły się wraz z jego poderwaniem się do góry. Chciał udać się w stronę stołu, łóżka? Nie, on szukał jej ramion, które stanęły otworem wraz z nadejściem uścisku. Była zaskoczona do tego stopnia, że jej oczy otworzyły się szerzej, zaś ciało zesztywniało. Z początku nie odwzajemniła czynu, lecz też go nie odrzuciła. Mógł spokojnie chłonąć zimno płynące z jej ciała, aż ręce się poruszyły, zaś drobne ciało przylgnęło do szlachcica. Dłonie splotła mu na szyi, zaś z szkarłatnego oka poleciała jedna łza. Nawet nie do końca rozumiała, czemu w takiej chwili się wzruszyła. Brakowało jej tego, a jednak nie potrafiła z siebie nic wydobyć. Położyła głowę na jego piersi, wsłuchując się w bicie jego serca. Teraz zapewne wiedział, co z nią robił. W końcu, szybsze uderzenia nie mogły przejść bez echa. A jednak postanowił milczeć, nie komentując stanu w jakim się znalazła.
Zesztywniałe mięśnie powoli zaczęły się rozluźniać, zaś błogość jaka nastąpiła, całkowicie wyłączyła bodźce docierające z otoczenia. W konsekwencji kompletnie zapomniała, iż to była pora, w której jej towarzysz budził się z letargu, szukając swojej pani. Będąc w objęciach szlachcica, ten fakt w dziwny sposób wcale jej nie martwił. Na głowie miała teraz inne rzeczy, które całkowicie jej to przesłoniły. W końcu długą chwilę martwiła się, iż wszystko zostało stracone. Szczęśliwie mogła z ulgą odpocząć, ciesząc się, że najgorsze mieli za sobą. Niewidzialne widmo przestało ją kłopotać, a tym samym nawet, gdy opuści to pomieszczenie nic między nimi się nie zmieni. W końcu łódka, którą płynęła zamiast bezkresnego horyzontu zobaczyła tą jedną latarnię, przy której mogła zadokować.
Po odsunięciu się, nie czuła, że jest w miejscu, którego nie mogła sięgnąć. Myśl, że dotyk sprawiał mu przykrość minęła, pozwalając na bardziej śmiałe ruchy z jej strony. Chwycenie za dłoń wydawało się tak normalne jak czynność oddychania. Dla nich nie było to czymś, co stawiałoby ich w niezręcznej sytuacji. Dzięki temu rozumiała, co miał w głowie i czuła swego rodzaju połączenie, jakie się między nimi wytworzyło. Teraz wyglądał jak najszczęśliwsza na świecie osoba, choć ona pewnie byłaby drugą taką istotą - nie chcącą się przyznać, że również znajdowała się w takim stanie. Zwyczajnie powtarzała sobie, że jeszcze musi coś zrobić. To jeszcze, nawiedzało ją, kazało iść, ale ciągle stała, nie chcąc mu przerywać.
Na pytanie wyraźnie skinęła głową. Jak miała nie pamiętać? Od tamtej rozmowy zaczęli, zaś ona doprowadziła ich do tego, co się działo obecnie. Czasu cofnąć nie mogła, ale może i lepiej, iż wszystko sobie wyjaśnili? W ich relacji nie było miejsca na niedopowiedzenia, gdyż te tworzyły wyraźną wyrwę. Borykanie się z nią, przynosiło cierpienie, to samo, którego posmakowali w magazynie. Miała dosyć powtórek. Zrozumiała, że głęboki smutek zadawał jej poważne obrażenia, których zwykłe leczenie nie dało rady zagoić. Dopiero rozwiązanie za pomocą słów przyniosło pierwsze plony - Cieszę się, że mogłam przyjść Ci z pomocą oraz... iż odwzajemniasz moje uczucia względem ochrony siebie nawzajem. Cóż, mogę więcej powiedzieć - zamyśliła się na moment, szukając rozwiązania w jego oczach - Liczę na Ciebie.
Kolejne słowa, właściwie nie wiedziała jak powinna odebrać. Z jednej strony cała sytuacja zafundowała jej koszmarną karuzelę, lecz patrząc na to z innej perspektywy może faktycznie wyszło im to na dobre? Nie potrafiła ukrywać, iż czegoś takiego potrzebowali. Oboje musieli się otworzyć, aby w pełni zrozumieć, co grało im w duszach. Gdyby nie to, tak jak powiedziała, nie byłaby w stanie się zdobyć na to, aby zacząć bardziej dogłębną analizę. Miałaby to z tyłu głowy, lecz nie wyciągałaby tego bliżej brzegu... Znowu by tylko uciekała - Przynajmniej nie uciekam, a stawiam czoła temu, co jest naprawdę ważne. Wyszło nam na dobre, w końcu mogę powiedzieć, że Cię bardziej rozumiem, ale nie powtarzajmy tego. Przynajmniej nie w najbliższych dniach - tak, niech w końcu nastaną spokojne dni. Gryzienie się jak stare małżeństwo prowadziło do niczego - jedynie pokrywało błękitne niebo szarymi chmurami. Skrywały one za sobą słońce, to samo, które czuła teraz, nawet gdy zastała ich noc. Niebo zdążyło się pokryć gwiazdami, zaś zamiast złotej kuli pojawiła się srebrna, oświetlająca ganek. Przyjemny, jesienny wiatr smagał drzewa za domem, aż czuła się zobligowana, aby poczuć go na własnej skórze.
- Myślę, że to czas na mnie. To ten moment, gdy muszę wyrzucić wszystkie skumulowane emocje. Choć nic złego mi nie dolega, tak potrzebuję tej chwili tylko dla siebie - przyznała otwarcie, wiedząc, iż rozstanie musiało kiedyś nadejść. Co prawda, zawsze będą mieli siebie w bliskiej odległości. Wszakże, ile to było z pokoju do pokoju? Zaledwie kilka metrów, lecz tym razem jej nogi miały ją zabrać dalej. Tam, gdzie nikt nie będzie w stanie usłyszeć jej głosu. Z tego wszystkiego, nawet nie pomyślała o zakwaterowaniu. Oczywistym było, że powinna zapytać, a jednak, nie powiedział, że nie chce jej w Perle Hayashimury - Hmm, może teraz gdzieś dalej - figlarny uśmiech pojawił się na jej buzi, by po chwili słychać było jedynie ciche parsknięcie - Oczywiście, że ten sam, dziękuję za możliwość zostania u Ciebie w domu - powoli rozluźniła uścisk, aż wyswobodziła dłoń. Zrobiła krok w jego kierunku, podnosząc głowę do góry - Dobrej nocy, Ka-zu-ma - przejechała miękko po jego imieniu, odwracając się. Co właściwie chciała zrobić? Pokręciła głową i pospiesznie przeszła przez pokój, zamykając za sobą drzwi.
Najpierw udała się w kierunku biblioteki, tam, gdzie ostatni raz widziała lisa. Ten oburzony siedział przy jej rzeczach, rozglądając się czujnie po pomieszczeniu. Gdy wślizgnęła się do środka, spojrzał na nią, przeszywając ją na wskroś. Miała przerąbane - Gdzieś ty do cholery była? - celowo powstrzymywał złość, która zdążyła się w nim nagromadzić - To długa historia, miałam do pogadania z Senju. Wszystko gra, naprawdę - zapewniła go, dobierając odpowiednio słowa. Jak się tego spodziewała, nie spodobała mu się odpowiedź. Pozostawiała zbyt dużo niewiadomych, a on lubił wiedzieć, co się działo pod jego nieobecność. Westchnęła, wszakże nie zamierzała teraz się z nim użerać, nawet jeśli zasługiwał na wyjaśnienia - Wyjaśnię Ci część jutro, teraz chodź ze mną. Potrzebuję potrenować - powiedziała otwarcie, lecz to prowadziło do tego jednego pytającego spojrzenia, które wymagało, aby powiedziała mu o wszystkim w tej jednej chwili - Mam czekać do jutra, gdy... Ot tak chcesz sobie potrenować? Spójrz na siebie, widać, że coś się stało - cofnęła się o krok, nie wiedząc, co powinna odpowiedzieć - Wybacz, poniosło mnie. Z resztą miejmy to za sobą, ale po treningu KONIECZNIE mi o wszystkim opowiesz - przytaknęła bez wahania, podchodząc po Shiroi Shi, które zostawiła. Wyjęła z drewnianej pochwy ostrze i z nim założonym przez ramię przeszła korytarzem, aż znaleźli się przed frontowymi drzwiami. Wyszła przez nie po cichu, czując dziwne napięcie. Nie była obserwowana, lecz teraz dopiero czuła się wolna. Mogła pozbyć się demonów, które nawiedzały ją, mimo poczucia szczęścia.
Przeszła powoli przez ogród, lecz gdy mijała fontanny na moment się zatrzymała. Zimny wiatr podrywał do góry morskie pasma, zaś chłód owinął jej ciało, niczym przyjemny w dotyku płaszcz. Spojrzała do góry w kierunku budynku, tam gdzie znajdowało się jego okno. Przez chwilę wpatrywała się w nie, zupełnie jakby myślała, że zaraz go zobaczy. Po krótkim momencie oderwała ślepia, zanurzając się w swoistym transie. Poderwała się do biegu, aż gwałtownie zatrzymała się na polu treningowym. Zaczęła ćwiczyć tak jak uczył ją brat, choć teraz, nie potrzebowała rozgrzewki. Chciała zwyczajnie spuścić z tonu oraz pozbyć się ciężaru, jaki dźwigała. Zamachnęła ostrzem, jeden, drugi, trzeci raz. Nawet nie wyobrażała sobie, że ma do czynienia z przeciwnikiem, zwyczajnie walczyła ze światem. Tracąc kontrolę nad tym, co robi. Zmęczenie przestało istnieć, a ona pozostała sama, skupiona na pozbywaniu się resztek siły, które jej pozostały.
0 x
Kolor wypowiedzi || Głos Mei
Przydział misji D-B
Kazuma
Posty: 848 Rejestracja: 28 kwie 2021, o 13:23
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9545
GG/Discord: Avarice#3584
Multikonta: Avarice
Post
autor: Kazuma » 21 sty 2022, o 23:29
Życie potrafi być przewrotne. W jednej chwili człowieka ogarniają negatywne myśli, a ciało staje ciężkie niczym kamień. Emocje buzujące we wnętrznościach działają niczym trucizna zaburzająca spokój duszy. Mięśnie zesztywniałe niczym u kogoś, kto szykuje się na ostatnią podróż w kondukcie pogrzebowym, a następnie... wszystko ulatnia się niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Substancja zostaje usunięta z organizmu, a w jej miejsce wchodząca endorfiny.
Właśnie taki był dzisiejszy dzień dla Kazumy. Z otchłani rozpaczy wyrwała go dopiero szczera rozmowa z Mei oraz... dotyk jej ciała. Zadziwiające jak wiele mogą zmienić rzeczy drobne, uciekające nam w natłoku codzienności. Bo czymże jest czyjaś obecność, rozmowa czy... utonięcie w uścisku osoby drogiej nam osoby? Każda dodatkowa sekunda, w której tak trwali była dla niego niczym wtłoczenie życiodajnego tlenu do płuc. W końcu uwolnił się z tego przytłaczającego uścisku w klatce piersiowej, zupełnie jakby wcześniej zapadała się pod wpływem jakiegoś ciężaru. Czuł jak wali jej serce i... nie był to jakiś łagodny rytm. Waliło niczym młot zupełnie tak jak jego. Początkowo jednostronna "wymiana" spotkała się z akceptacją, ale nie została odwzajemniona. Mięśnie miała sztywne zupełnie tak jak on, gdy przytłaczała go rzeczywistość, w której musiał się odnaleźć, ale... było to jedynie chwilowe... Splotła dłonie na jego szyi. Położyła głowę na ramieniu i... tak trwali ciesząc się chwilą, która była piękna.
Nic nie trwa jednak wiecznie... Po zatraceniu się w tym wszystkim nadszedł czas na dokończenie rozmowy i... daniu sobie chwili na złapanie oddechu. Nawet najlepsze lekarstwo ma to do siebie, że nie działa od razu. Nawet jeśli przynosi ulgę to... rany jest w stanie zasklepić jedynie czas. We znaki dawało się zmęczenie. Przynajmniej Kazumie, bo za Mei mówić nie mogę. Chciał jednak wyrazić wdzięczność za to, że była i... zapewnić ją o tym, że w bibliotece mówił szczerze. Był gotów naprawdę na wiele. Gdzie tu miejsce na zdrowy rozsądek? Uciekł gdzieś w popłochu i ukrył się, oddając stery uczuciom. Kto wie, może był romantykiem, a może naiwnym głupcem. Czymże jednak jest miłość jak nie zatraceniem się w czymś bez końca? Tam nie ma miejsca na jakieś dziwne kalkulacje. Albo w czymś się jest, albo nie. To właśnie definicja tego uczucia i nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej.
- Rozumiem, w takim razie nie będę cię zatrzymywał. Mam nadzieję... że nie przysporzyłem ci niepotrzebnych problemów tak... po prostu wyszło rzucił jej na pożegnanie, gdy wychodziła z pokoju. Nie była to czysta kurtuazja. Sam potrzebował czasu na poukładanie sobie tego wszystkiego w głowie i jej obecność, mimo że przyjemna to... na to nie pozwalała. Mózg przestawał funkcjonować na swoich standardowych obrotach. Zastępowało je usilna potrzeba bliskości i... niespieprzenia tego, choć... średnio mu to wychodziło. To, co odstawiał, z pewnością nie wpisywało się w żadne podręcznikowe definicje tego, jak się powinno postępować w takich przypadkach. Ktoś znacznie bardziej doświadczony z pewnością palnąłby mu teraz w łeb i powiedział "co ty do cholery odpierdalasz". Mimo to... rozstali się chyba w dobrych nastrojach. Przynajmniej tak było w przypadku Kazumy i żywił nadzieję, że Mei także. Dopiero jak zniknęła za drzwiami, to poczuł, jak wszelkie emocje opadają, adrenalina, jeśli uderzyła do żył, to właśnie kończyła swoje działanie i niczym grom z jasnego nieba spadło na niego zmęczenie. Niczym zombie zaczął się przesuwać krok po kroku w kierunku łóżka i... padł na nie bezwładnie twarzą do dołu. Tak... to był niesamowicie ciężki dzień, który wycisnął z niego energię niczym sok z cytryny. Po kilku minutach zasnął...
Rzadko miewał sny, ale ta noc była zupełnie inna. Być może to efekt gigantycznego przemęczenia, a może wszystkie te emocje wytworzyły przedziwną mieszankę w mózgu, choć... sam sen był niesamowicie dziwny. Zaczęło się od pożegnania z ojcem i matką. Ich miny nie wyrażały jednak radości. W oczach malował się smutek, a on... wsiadł na konia i wyruszył przez las w nieznane. Malował się on niczym przez mgłę. Jakieś niewyraźne kształty przewijające się po bokach, na które zupełnie nie zwracał uwagi. Liczyła się jedynie prosta, ale wąska ścieżka, którą tak szedł, szedł i szedł... aż zupełnie zniknęła, a on zaczął spadać w pustkę. Otaczała go jedynie ciemność, a on poczuł, jak w coś uderza. Był to trup, a wokół niego cała masa innych. Znajdował się pośrodku jakiejś wioski stojącej w ogniu. Wokół toczyła się walka, ale... twarze ludzi były rozmazane poza jedną. Było to truchło, na które upadł. Poczuł przytłaczające uczucie smutku, które ogarnęło jego ciało to była... Mei. Łzy napłynęły mu do oczu, a on... próbował dotknąć jej twarzy, ale uciekała mu przez palce. Każde miejsce, którego dotknął, zamieniało się w piach przechodzący mu między palcami. Próbował we wszelkich możliwych miejscach. Bez skutku... Aż w końcu nie pozostało nic poza tym cholernym piaskiem, który rozwiał podmuch wiatru. W złości wstał i... rzucił się na zjawy wokół, jednak na nie ciosy także nie działały. Przy najmniejszym uderzeniu rozpływały się niczym dym i pojawiały w innym. Nie było im końca, a on... był sam... zupełnie sam, ogarnięty wściekłością. Czuł ich wzrok, słyszał śmiech i nic nie mógł z tym zrobić. Zrozpaczony upadł na kolana i... wybudził się z potem na czole z przedziwnego koszmaru - To tylko sen... to tylko sen... - powtarzał sobie pod nosem. Przesunął się odrobinę wyżej i położył na plecach z puszystą poduszką pod głową i... zaczął się wpatrywać w baldachim nad nim... myśląc... Tak to dobre określenie. Układał sobie to wszystko w głowie i... próbował zrozumieć, to czego przed chwilą doświadczył.
0 x
~ Zawsze i wszędzie, reberu j... będzie ~
Henge
Mei
Posty: 454 Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona
Post
autor: Mei » 22 sty 2022, o 02:46
W pierwszym odruchu pokręciła głową. Zamartwianie go w takim momencie było zupełnie bezcelowe. Ot potrzebowała chwili, aby dać sobie ochłonąć, a to już nie było problemem. Nie potrafiła zliczyć, ile sytuacji później w odosobnieniu poddawała dogłębnej analizie. Ta, choć nieco bardziej emocjonalna wcale tak bardzo się od nich nie różniła - Nie przejmuj się tym - rzuciła na odchodne, delikatnie się przy tym uśmiechając. Chciała mu pokazać, iż między nimi właściwie nic się nie zmieniło. Następnego dnia ze śmiechem będą mogli rozmawiać oraz zwyczajnie spędzać dzień. Niesnaski zostawiła gdzieś za sobą, ruszając niejako do przodu.
Spotykając Hachiro, sytuacja niejako do niej wróciła. Nie z pełną mocą, lecz za pośrednictwem konkretnych przebłysków, które wypadałoby mu opowiedzieć. Jednakże za nim miała zamiar to uczynić, najpierw potrzebowała wyrzucić nagromadzoną energię i zamienić ją w niezmącony spokój. Decyzję podjęła już wcześniej, dlatego z Shiroi Shi udała się dość pospiesznie w kierunku miejsca, gdzie jakiś czas temu odbyli potyczkę treningową. Samo miejsce choć przestronne, tak w mroku niewiele mogła dostrzec. Światła przy rezydencji nieznacznie oświetlały część pola, w której to właśnie przyszło jej tańczyć. Z ostrzem w słabszej dłoni, nie wyprowadzała ataków na oślep. Nawet w transie powtarzała podstawowe ruchy stylu, który przez miesiąc pilnie się uczyła pod okiem Natsumego. Każdy z kroków był doskonale przemyślany, zaś zatrzymanie ich przez lisa stało się niemożliwe. Gdyby tylko wtrącił się, prawdopodobnie zostałby nadziany na naostrzone tachi.
Im dłużej to trwało, tym towarzysz niebieskowłosej, coraz bardziej zaczynał się o nią martwić. Jak zauważył całkowicie straciła kontakt z otoczeniem, nie myśląc zupełnie o innych rzeczach. Świsty powietrza sygnalizowały kolejne ciosy, którym to nie było końca. Nieważne jak długo poruszała się po ziemi, nie widział w niej cienia zawahania, czy też próby skończenia pojedynku. Zwyczajnie oddała się czynności, nie bacząc na możliwe konsekwencje. Zrobił krok, później następny, lecz jego pani nie zwracała na niego uwagi. Pilnowała oddechu oraz patrzyła przed siebie - konkretniej w miejsca, w które celowała. Upatrzone miała punkty witalne, a więc często ostrze dotykało krtani, splotu słonecznego, czy też serca. Przeciwnika do treningu nie miała, lecz walcząc z pustą przestrzenią potrafiła sobie wszystko wyobrazić. Całe otoczenie w końcu zlało się w jedno, aż pozostała ona oraz niewidzialna istota. Krokami podążała za nią, nawet jeśli oddalała się w kierunku mroku - to jej nie przeszkadzało. W absolutnej ciemności zostałaby sama, mogąc przelać wszystkie swoje uczucia w tej jednej krótkiej wymianie uderzeń. Kilka uników i znowu wracała do wyćwiczonej mantry.
- Mei-sama! Mei-sama! Ocknij się! Powinniśmy wracać - krzyczał raz zarazem zwierzak, chcąc jak najszybciej uwolnić ją od klatki, w której się zamknęła. Biegł za nią, ciągle nawoływał, nie bacząc, iż ktoś z budynku mógłby ich usłyszeć. Teraz skupił się wyłącznie na niej. Minęło kilka minut, aż kobieta opadła na kolana, patrząc w osłupieniu w kierunku podłoża. Oddychała ciężko, o czym świadczyły białe obłoczki, które wydobywały się z jej ust. Nie odzywała się, zwyczajnie siedziała, mocno trzymając rękojeść w prawej dłoni - Mei-sama, wracajmy - podszedł do niej powoli, nie chcąc, aby ta doznała nagłego szoku. W końcu, miejsce, w jakim przebywali nabrało szczegółów. Znajdowali się w ogrodzie, przez co kilka razy rozejrzała się po terenie, aby się upewnić, że naprawdę byli tak daleko od miejsca przeznaczonego na trening.
Zrezygnowana skinęła dwa razy głową, powoli podnosząc się z ziemi. Tradycyjnie otrzepała ubranie i w milczeniu skierowała kroki w kierunku wejścia do rezydencji - Wszystko w porządku? - zapytał z widoczną troską w głosie, nie odrywając wzroku od jej przygaszonej buzi - Czuję się znacznie lepiej, choć zapewne przysporzyłam Tobie kolejnych problemów. Przepraszam - zwróciła ku niego buzię, na której mieszał się smutek wraz z przygnębieniem. Było jej głupio, że zachowała się tak nierozsądnie.
Będąc już w środku zahaczyła o kuchnię, gdzie zostawiła swój sweter oraz płaszcz, a później weszła do biblioteki, z której wzięła swoje rzeczy. Po przeniesieniu ich do pokoju, chwyciła za koszulę nocną i poszła w kierunku źródeł, gdzie zamierzała wziąć porządną kąpiel. Dokładnie opłukała swoje ciało, umyła je, podobnie jak włosy. Dopiero, gdy skończyła na moment zanurzyła się w źródłach, gdzie siedząc przy brzegu myślała nad ostatnimi wydarzeniami. Chcąc, nie chcąc przypomniała sobie o ich zabawie w berka, co wspominała z lekko uniesionymi kącikami ust. Po wyjściu wytarła się i przebrała w przygotowane wcześniej ubranie. Poprednio zdążyła nakreślić sytuację w jakiej się znalazła, lecz nie oczekiwała, że usłyszy od niego jakąś poradę. Zbyła jego słowa tym, iż jest zmęczona i potrzebuje snu. Porozmawiają o tym później, a przynajmniej taką miała nadzieję - Rozumiem, opowiem Ci jutro jak to z mojej perspektywy wygląda i dojdziemy do wniosku. Zobaczysz, wszystko się ułoży - odpowiedział pogodnie, wiedząc, iż ta dyskusja pewnie potrwa za nim jej wszystko dokładnie wyjaśni.
Nie liczyła, że szybko zaśnie. Z tego powodu w drodze powrotnej wzięła książkę, nie wybitną, bo o sztuce gotowania. Wcześniej przez chwilę stała pod drzwiami Kazumy, nasłuchując, czy ten rzeczywiście poszedł spać. Nawet jeśli słyszała odgłosy, nie zamierzała mu przeszkadzać. Prawdopodobnie przegadaliby całą noc, gdyby tylko odważyła się wejść do środka. Zamiast tego wolała uciec do lektury, co by nieco bliżej zaznajomić się z ich kulturą oraz tym, co zwykle gotowali. Było kilka propozycji, które przykuły jej spojrzenie, aż ewentualnie powieki zaczęły się same zamykać i usnęła. Śniąc właściwie o niczym, gdyż żaden ze snów nie postanowił się jej ukazać.
0 x
Kolor wypowiedzi || Głos Mei
Przydział misji D-B
Kazuma
Posty: 848 Rejestracja: 28 kwie 2021, o 13:23
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9545
GG/Discord: Avarice#3584
Multikonta: Avarice
Post
autor: Kazuma » 22 sty 2022, o 18:41
Wnioski nie przychodziły łatwo... Wciąż buzowały w nim emocje, które wyniósł ze snu. Jego wnętrze było niczym morze wzburzone podczas sztormu. Uspokojenie tafli wody wymaga czasu i... tak też było w jego przypadku. Wpatrywał się w baldachim, a kolejne minuty upływały niczym sekundy, aż do głowy zaczęły dochodzić myśli, będące w stanie wyjaśnić to, co się właśnie wydarzyło. Wniosek nie był czymś prostym do uzyskania, ale... bał się jej utraty. Podświadomość manifestowała uczucia rozdzierające jego pierś. To ten sam strach popchnął go do ucieczki i okaleczenia dłoni po tym wszystkim. To właśnie on pchał go do pocałunku, którego tak pragnął. Stanowiłby on swoistą gwarancję, że znajdują się na właściwych torach i słowa... nawet te, które padły tutaj, mimo że przynosiły ulgę oraz zrozumienie nie były tym samym.
Mimo tego postanowił uszanować to, co ustalili. Gdyby nie wcześniejsza rozmowa to pewnie właśnie teraz dobijałby się do pokoju Mei. Zamiast tego podniósł się na nogi i zatoczył kilka kółek po pokoju, nie będąc w stanie zasnąć. Następnie usadowił się wygodnie w fotelu, przy którym go karmiła i... przywołał to wspomnienie. Było ono całkiem świeże w końcu... działo się to kilka godzin temu. Czuł się zagubiony, a zarazem nie chciał szukać pomocy. Miłość stanowiła dla niego zupełnie nowe doświadczenie, z którym nie był w stanie sobie poradzić i... postanowił sięgnąć po to samo panaceum co jego luba. Dobra lektura potrafi zagłuszyć miliony myśli. Potrzebował czegoś, na czym będzie mógł się skupić, stąd po cichutku wymknął się z pokoju i niczym rasowy shinobi wręcz się skradał po korytarzu, tak by nikogo nie zbudzić i czasem nie natknąć się na jakąś zabłąkaną duszyczkę. Nie szukał interakcji międzyludzkiej. Jeszcze by się rozkleił w tym stanie, nie będąc w stanie poradzić sobie z własnymi emocjami.
Pozycja, na którą postawił, nie do końca była tym na co się nastawiał. Miała go odciągnąć od prawdziwego świata, a w swoje obolałe dłonie dorwał książkę traktującą o uczuciach, które odczuwał. W drugą stronę pomknął także najciszej, jak tylko potrafił aż... w końcu dotarł do własnego pokoju. Przez chwilę się zawahał przy drzwiach do tego, w którym powinna przebywać Mei, ale... podjął już decyzję, że da jej czas. Jego obecność wszystko by tylko teraz utrudniła, toteż po prostu wszedł do siebie i walnął się z powrotem na łóżko, próbując otworzyć książkę. Przy zabandażowanych dłoniach było to zadanie stanowiące wyzwanie, ale nie wymagała ona aż takiej precyzji, więc ostatecznie się udało. Nie uniknął przy tym bólu, nawet syknął pod nosem. Był on jednak niczym w porównaniu, do którego tego doświadczył podczas próby samodzielnego zjedzenia specjału spod ręki Mei.
Lektura zajęła mu dobrą godzinę, może dwie, zanim ponownie poczuł przypływ senności. Była to powieść romantyczna, w którą przez swój stan się mocno wczuwał. Czuł, jak momentami przyspiesza mu bicie serca lub wręcz ściska go za żołądek. W życiu by nie pomyślał, że tego typu książka może go bezgranicznie zassać. Przewijał stronę za stronę, wręcz zmuszając się do pozostania w pełni władzy umysłowej, gdy czuł, że objęcia Morfeusza przyciągają z coraz większą siłą do siebie. Walczył jednak niczym Spartanin pod Termopilami. Organizm ludzki ma jednak swoje ograniczenia... W końcu padł na bok z książką otwartą obok niego. Jedna dłoń wciąż na niej spoczywała.
W tym stanie też się obudził o poranku. Nie dopadły go już tej nocy żadne koszmary i pomimo zarwania sporej części nocy na lekturę nie odczuwał zmęczenia. Snów też już nie miał, bardziej przypominało to zgaszenie światło, a po upływie kilku sekund jego zapalenie. Zupełnie film mu się urwał przez zmęczenie organizmu. Co ciekawe pomimo tego, że odrobinę wypił to... nie dopadł go kac. Być może urodził się w grupie szczęśliwców, którzy go nie doświadczają, a może... to posiłek od Mei pomógł. Grunt, że nie bolała go głowa i był gotowy na to, co przyniesie nowy dzień. Smutek, który odczuwał poprzedniego dnia, także wyparował. Zupełnie jakby ktoś całkowicie go zresetował i włączył na nowo.
Korzystając, że było jeszcze wcześnie rano to... zszedł na dół i zamówił gorącą kąpiel prosto do pokoju wraz ze śniadaniem. Dzięki temu w spokoju będzie mógł się oddać lekturze książki, której nie zdołał dokończyć w nocy. Pamiętaj jednak, by ją schować podczas obecności innych osób w pomieszczeniu, była ona... nieco wstydliwą kwestią. Sam nawet nie wiedział, czemu tak to odczuwał. Z jakiegoś powodu wolał ukrywać przed światem zewnętrznym, że tego typu rzeczy go ruszają. Jakby nie patrzeć to tego typu powieści były głównie domeną kobiecą. Od mężczyzn przede wszystkim oczekiwano bycia twardym i na takowego się kreował przynajmniej w oczach ludzi, z którymi nie łączyła go jakaś zażyła relacja.
Gdy wszystko było gotowe i został całkowicie sam, to władował się do bali i otworzył książkę, kontynuując lekturę i... spędził w ten sposób naprawdę dużo czasu, czerpiąc przyjemność z dwóch światów. Ciepła woda przyjemnie łechtała jego ciało, podczas gdy umysł był stymulowany poprzez rozwój opowieści zapisanej na kartkach papieru...
0 x
~ Zawsze i wszędzie, reberu j... będzie ~
Henge
Mei
Posty: 454 Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona
Post
autor: Mei » 22 sty 2022, o 21:14
Obudziła się wcześnie rano. Ile to przespała? Z trzy, może pięć godzin? W każdym razie czuła się okropnie, zwłaszcza, gdy zwlekła się i stanęła na równych nogach. Momentalnie poczuła jak każdy centymetr ciała nieprzyjemnie pulsuje, przypominając o niedawnej wojaczce na dworze. Westchnęła, przeciągając się jak kotka. Nie z gracją, jak zwykle, lecz z licznymi pomrukami. Hachiro, który wylegiwał się na łóżku spojrzał na nią z szerokim uśmiechem. Nieskrywanie cieszył się, iż jego pani dostała swoją nauczkę. Czy to miało ją zachęcić do mówienia? Niekoniecznie. Dawne wydarzenia chciała zostawić w tyle, lecz im dłużej milczała, tym bardziej wwiercało się jego spojrzenie. Niemalże przeszywało ją na wylot, chcąc poznać wszystkie, skrywane przez nią tajemnice.
Zrezygnowała. Powoli rozciągając ciało, wyjaśniała mu pokrótce, co się wydarzyło. W opisie zeszłej nocy, celowo pominęła, iż szlachcic się upił oraz zrobił sobie krzywdę. Wolała, aby tą część opowiedział z własnej woli Kazuma. Wszakże miała zamiar dochować tajemnicy, o ile tak można było ją nazwać. Z resztą, pomijając ten fakt już wystarczająco powiedziała. Jej buzia, choć blada z rana, teraz przypominała dojrzałego buraka, zaś głos łamał się, wspominając niedawne wyznanie - Oho - popatrzył na nią poważnie, spodziewając, iż coś takiego mogło się wydarzyć - I koniec końców, nie wiesz, co czujesz? Może zacznij od napisania tego bratu? Na pewno się ucieszy, słysząc, że jego młodsza siostrzyczka jest darzona takimi uczuciami - choć z początku mówił cicho, tak teraz roześmiał się promienie, ukazując naostrzone ząbki - To jest poważna sprawa! Wiesz dobrze, że nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam - warknęła, wyraźnie urażona jego słowami. Mimo to sięgnęła do tylnej torby i wyjęła jedną z kartek papieru. Na niej zaczęła szyfrować wiadomość, kończąc przywołaniem Hyohiro.
Tygrys widocznie zaspany spojrzał po pokoju, zaś później przeniósł wzrok na niebieskowłosą - Zostałaś księżniczką, czy co? A może to właśnie takie miejsca preferujesz? - widocznie się naburmuszyła, gdy jemu to sprawiało frajdę. Właściwie zapomniała mu przekazać, iż ów Senju, z którym się zadawała jest szlachcicem - Hyohiro... Kazuma jest szlachcicem, a to mój pokój. Jest tutaj przytulnie, ale dobrze wiesz, iż w innych klimatach mnie wychowano - wzruszyła ramionami, zwijając papier, który miała zamiar mu wręczyć. Ten jednak pokręcił pyskiem i wskazał w kierunku drzwi. Oho, to nigdy nie wróżyło dobrze.
- Myślę, że to najwyższa pora, abyś mnie przedstawiła - oczy kunoichi otworzyły się szerzej, zaś ręce same z siebie zaczęły wykonywać zamaszyste ruchy, kończąc na skrzyżowaniu ich w formie "x". Innymi słowy chciała tego uniknąć, lecz ten nie miał zamiaru ustąpić. Pragnął postawić na swoim, niezależnie od podjętej przez nią decyzji - Dobra, ale daj mi się ubrać - warknęła podirytowana, powoli zdejmując z siebie zmiętą już koszulę. Tym samym szybko założyła na siebie czarno-białe kimono z licznymi śnieżynkami. Rękawy miało długie, sięgające nieco za nadgarstki, zaś obi o obsydianowej barwie związała z tyłu w większą kokardę. List, który chciała przekazać położyła pod poduszkę, zaś kabury przywiązała pod udami. Krój ubioru był długi, sięgał, aż do kostek, zaś po bokach miał charakterystyczne rozcięcia, które same się prosiły, aby ubrać pod spód ciemne spodenki.
Bez butów otworzyła drzwi, wcześniej słysząc, iż wzywana była służba. Ci już dawno zdążyli zniknąć, co oznaczało, iż aktualnie blondwłosy przebywał w swoim pokoju. Zamówił śniadanie do siebie? Może chodziło o coś innego? Nie miała chwili, żeby zgadywać, gdyż dwójka zwierzaków już stała pod jego drzwiami - Bądźcie grzeczni - rzuciła zrezygnowana i zapukała trzy razy w drewniane drzwi - To ja - rzuciła przed chwyceniem za klamkę i wtedy wkroczyła do środka. Poszła przodem, zaś pozostała dwójka ruszyła za nią. Odruchowo zamknęła za sobą wejście i wtedy, zrozumiała, iż powinna poczekać, nie zaś od razu wparowywać do środka. Wszakże Senju bez ubrań siedział w balii, czytając książkę. Zwiesiła głowę, zaś kilku sekundowe zerknięcie na towarzyszy, zwiastowało kolejną burzę.
- Chyba przyszliśmy nie w porę, ne Hachiro? - uśmiechnął się summon, patrząc to na Yuki a to na Kazumę. Sam widok nie peszył go, ba sprawił, iż miał wyjątkowo dobry humor - W każdym razie nazywam się Hyohiro, ty pewnie jesteś Kazuma? - o dziwo nie zaczął z jednym ze swoich ciętych żarcików. Po prostu wiedział, iż samo oglądanie obrazka, który zastał wystarczająco denerwuje towarzyszącą mu kobietę - Teraz wyjdziecie z pokoju i poczekacie. Widzimy się w drugim pomieszczeniu, jasne? - dosłownie strzelała w nich piorunami, a Ci chórem parsknęli śmiechem - Jak sobie księżniczka życzy. Pięć minut i wrócę tu z powrotem - odwrócił się zgrabnie i po wypuszczeniu przeszedł do pokoju, który zostawiła otwarty. Gdy na nowo zamknęła drzwi, oparła się o nie ciężko, nie wiedząc od czego powinna zacząć. Wystarczyło, iż wcześniej lis czujnie obserwował karmazynookiego, chcąc powiedzieć coś, czego na szczęście nie wypowiedział - To był Hyohiro. Tygrys, z którym nawiązałam pakt. Ummm - zamyśliła się na moment, po czym zgrabnie odwróciła się, tak by stać tyłem do niego - Mogę Cię prosić byś się ubrał? Za pięć minut zacznie się dobijać do Ciebie, pewnie licząc na powtórkę - co jeszcze powinna powiedzieć? Była zbyt skonsternowana przez sytuację jaka się wydarzyła. Zamiast ciągnąć to dalej, postanowiła szybko zmienić temat na coś innego - Co czytałeś?
0 x
Kolor wypowiedzi || Głos Mei
Przydział misji D-B
Papyrus
Administrator
Posty: 3688 Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Post
autor: Papyrus » 5 lut 2022, o 15:00
Zima rozpościerała swoje ramiona nad lasem Hayashimury. Wpełzała do ludzkich serc i się tam rozgaszczała, nakłaniając do tego, żeby sięgać po coś, co to serce rozgrzeje. Na przykład po ciepły kominek, w którym będzie trzaskał ogień. Gorącą herbatę czy kubek kakao sprowadzonego z gorących upraw parzony na mleku. Na przykład po towarzystwo. W tym wszystkim byli też jednak ludzie, którzy przed ciepłem chcieli widzieć pieniądze - czysty biznes. Obślizgła polityka, skomplikowane relacje, cały ten szalony układ sprawiający, że przyjemne i codzienne życie zamieniało się w chorą i niezdrową plątaninę. O tym, że jedni to kochali, inni nienawidzili, można było rozpisywać całe poematy. I z całą pewnością wiele o tym mogły mówić Kruki. Tak się jednak składało, że ci, którzy rozwinęli czarne skrzydła, zazwyczaj wybierali ponad to milczenie. Bo choć mowa była złotem, to cisza stawała się platyną.
Nikt nie chciał przeszkadzać dwójce młodych - choć już nie TAK młodych - w ich ekscesach, przygodach i pogawędkach. W normalnym pojęciu dnia powszedniego nie było nawet takiej potrzeby, dopóki nie pojawiała się misja w imieniu rodziny Kazumy, którą trzeba było poruszyć. Póki nie było zawirowań, które sprawiały, że miasto musiało sięgać po ninja, których miało pod ręką. Jednak tego dnia COŚ musiało im przeszkodzić. Czy raczej - KTOŚ. Jeden z tutejszych sług przyszedł w poszukiwaniu panienki Mei - i tak się złożyło, że w końcu trafił do tego odpowiedniego pokoju. W przyjemnie ocieplonym domu nie pizgało złem wszelakim, toteż i nikt tutaj nie musiał owijać się płaszczami pod sam nos. Sługi w to włączając. I takim sposobem do pokoju Kazumy rozległo się pukanie, a jeśli pozwolenie zostało nadane, czy też Mei sama je otworzyła, tak można było zobaczyć jednego z tutejszych służących. Żadna nowa, nieznajoma twarz. Pokłonił się grzecznie, jak etykieta wymagała.
- Panienko, gość do panienki. Jest panienka oczekiwana w pokoju gościnnym. Czy życzy sobie panienka gościa przyjąć czy powinienem go odprawić? - Gość mógł sobie być gościem, ale niektórzy mieli swoje przywileje, którymi mogli się cieszyć. Tak między innymi nieumówiona wizyta w tym domu nie była jakoś wysoce respektowana, zwłaszcza z marszu, bez żadnej zapowiedzi. Bez przedstawienia, o co chodzi. - Powód wizyty nie został przedstawiony. Gość wspomniał jedynie, żeby przekazać, iż brat panienkę pozdrawia. - Mężczyzna nie ośmielał się podnosić na Mei swoich oczu. On był tutaj aktualnie jedynie posłańcem - i ewentualnie tym, który będzie się użerał z gościem, jeśli Mei go nie dopuści.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Mei
Posty: 454 Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona
Post
autor: Mei » 5 lut 2022, o 15:35
Miała kilka planów na dzień dzisiejszy, jednakże z tych prędko zrezygnowała. Nagła interwencja do pokoju Kazumy, rozwiała niedawne przemyślenia i zaprowadziła w nie nieład. Myślała jak to wszystko zgrabnie wyjaśnić, a także od czego zacząć. Pierwsze słowa mogły doprowadzić do jeszcze większego chaosu. Wszakże nie każdy miał wiedzę o summonach, czy też paktach krwi. Nad tą kwestią musiałaby najpierw przysiąść, a później w jasny sposób przekazać mu zdobyte wcześniej informacje. Sama droga nie wydawała się łatwa, a także niosła za sobą ryzyko. Owe niebezpieczeństwo mogło doprowadzić prosto do Natsumego, o którego dobro postanowiła zadbać osobiście - jak na członka rodziny przystało.
Za nim wpadliby w spiralę wypowiedzi oraz szeroko pojętych wyjaśnień, wyrwało ją pukanie do drzwi. Wydawało jej się, iż głupim pomysłem byłoby, aby je otworzyć i pozwolić służbie zobaczyć Kazumę nagiego. Nie myślała długo, zamiast tego podeszła do łóżka i szybkim ruchem wprawiła narzutę w ruch. Rzuciwszy ją w blondyna, podeszła do wyjścia - Proszę się odsunąć, Kazuma jest aktualnie zajęty - poleciła spokojnie i sama prześlizgnęła się na korytarz, pamiętając, aby zamknąć za sobą drzwi. Te wcześniej uchyliła na szerokość sylwetki.
Właściwie po wyjściu z pomieszczenia nie pokazywała swojego zaskoczenia. Ot wyglądała na zezłoszczoną, zupełnie jakby wstała dzisiaj lewą nogą - Wskaż mi kierunek, szybko rozprawię się z tym "gościem" - uśmiechnęła się kwaśno, po czym za nim ruszyła w drogę, miała jeszcze jedną sprawę do załatwienia.
Hyohiro, którego wcześniej spławiła, dał jej uprzednio pięć minut za nim znowu wparowałby do sąsiedniego pokoju. Innymi słowy musiała go na dłużej odprawić, gdyż wynikłyby z tego dodatkowe komplikacje. Zwłaszcza, po ostatnich słowach, które otrzymała. Aż krew się w niej zagotowała z drwiny jaka została tam ukryta. Natsu, ją pozdrawia? Dobre sobie, niech nie myśli, iż tak po prostu wpadnie w jego pułapkę - Hachiro, będę zajęta przez jakiś czas. Pewnie słyszałeś co się dzieje, więc nie wychodź z pokoju i daj mi samej rozwiązać problem - o ile na początku dostała odpowiedź w postaci ciszy, tak po chwili lis załapał o co chodzi - Przyjąłem, uważaj na siebie.
W międzyczasie tygrys, który zza drzwi podsłuchiwał całą rozmowę, szybko się ulotnił, aby przekazać wieści. Zabrał jedynie list ze sobą i pozostawił po sobie niewielki obłok dymu. Wszak wiedział doskonale, iż nowina musiała dojść do uszu Kenseia, przygotowując go tym samym na najgorsze.
Skoro wszelkie sprawy miała za sobą, tak spojrzała po raz ostatni w kierunku pomieszczenia z paniczem - Lepiej byłoby gdybyś został. Wojnę możesz uznać za rozpoczętą - po tych krótkich słowach, ruszyła śladem sługi - Prosiłabym o zostawienie mnie z gościem na osobności. Jednakże w razie potrzeby może się okazać, iż ów personę będę musiała odprawić z kwitkiem. Prosiłabym z tego powodu o pozostanie w gotowości. Gość, zadrwił sobie z mojego martwego brata, a tego nikomu nie puszczę płazem - poinstruowała osóbkę, mając nadzieję, iż ten będzie z nią współpracował. Na niejako swoim terenie miała przewagę, lecz gdyby doszło do najgorszego, wolała mieć sztab ludzi za sobą. W tym miejscu nie mogła sobie pozwolić, aby Satoshi czy też jego poplecznicy czuli się jak u siebie. Musieli poznać na własnej skórze jak groźne było wtargnięcie nie na swój teren.
0 x
Kolor wypowiedzi || Głos Mei
Przydział misji D-B
Papyrus
Administrator
Posty: 3688 Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Post
autor: Papyrus » 5 lut 2022, o 21:24
Twój teren. Czujesz się jak u siebie. U siebie - czyli gdzie? Nie jesteś u siebie. To był właśnie wrogi teren - teren nieznanego klanu, o równie nieznanych zamiarach. Choć mówią, że dom twój tam, gdzie serce twe. Więc bezpiecznie jest też tylko tam, gdzie serce Twoje się mieści? Tak długo, jak długo jesteś przy nim i jak długo możesz do niego wrócić. Inaczej obumierasz. Jak płatek śniegu, który sunie leniwie w dół - prosto na swoją zagładę. Nawet jeśli zima mu dopisze to w końcu nastanie wiosna, a wraz z nią roztopy. Zamieni się w wodę, wsiąknie w glebę. Zostanie pożarty. Skonsumowany przez rośliny, by potem ponownie narodzić się w chmurach. Nigdy nie będzie taki sam. Ale przecież nikt nie oczekiwał, że będzie taki sam po śmierci. Dusza wędrowała, by wypełnić jakieś zapisane nam zadanie. Tak jak człowiek wędrował, żeby poszukać swojego przeznaczenia.
To całkiem zabawne słowo - mój teren . Wywoływało uśmiech na ustach, kiedy patrzyło się na elegancką kobietę , która przebywała aktualnie w salonie gościnnym, zgodnie z zapowiedzią sługi. Zdawała się być właśnie u siebie . Siedziała w wygodnym fotelu, z książką w dłoniach, pięknie zadbanych. Ubrana w czerwień, jak czerwone były jej usta. Z pięknymi, czarnymi, długimi włosami i czarnymi jak noc oczami, które były elegancko upięte złotymi spinkami i ozdobnikami. Noga założona na nogę, gracja i zgrabność. Mimo wyrazistego ubioru, ciepłego, jak przystało na zimę, nie była wulgarna ani obsceniczna w swoim stroju. W sposobie, w jaki pewnie mogłaby kusić i wabić, poruszając nóżka, czy uśmiechając się. Unosząc pięknie i starannie umalowane oczy podkreślone ciemniejszym makijażem, by czerń jej oczu była jeszcze bardziej wyrazista. Nie podniosła nawet od razu głowy, kiedy wkroczyłaś do pomieszczenia. Przy jej fotelu stała tylko czerwona parasolka ozdobiona malunkiem czarnego skorpiona. Ale wkroczyłaś głębiej i książka się zamknęła, a kobieta uniosła na ciebie spojrzenie - nie wrogie, nie wyzywające. Miała łagodne i sympatyczne spojrzenie. Tak samo jak miło się do ciebie uśmiechnęła.
- Nietrudno przykuć panienki zainteresowanie. - Wystarczyło tylko odpowiedni nacisk. Ale przecież z tym było jak z szaleństwem. Grawitacja przyciągała. I przyciągały niewyjaśnione sekrety i sekreciki. - Co innego panienkę znaleźć. - Kobieta wskazała gestem fotel obok. Jakby to ona zaprosiła ciebie, nie jakby to ona była tu gościem. - Nie zajmę panience wiele czasu. To raczej... formalność. Akt dobrej woli z naszej strony. Albo raczej ze strony Cesarza Morskich Klifów. - Szukając przy niej jakichkolwiek sprzętów - na nic twoje oko nie mogło natrafić. Żadnych kunai, shurikenów, toreb z bronią. Tylko to wielowarstwowe, piękne, z całą pewnością też i drogie kimono. - Panienki brat zostawił za sobą duży bałagan. Ten bałagan mógł przysporzyć wielu problemów, ale zadbaliśmy o to, by został posprzątany. - Zaszkodzić zarówno nam, jak i wam - wystarczyło to dopowiedzieć. Ale pozostawione w ciszy, brzęczące echo, było o wiele bardziej wyraziste. - Zdaje sobie panienka sprawę z tego, że trwa wojna z klanem Uchiha. Pojawienie się zaginionego Cesarza, który ukartował śmierć ze swoją siostrą - proszę sobie dopowiedzieć konsekwencję. Liczę na panienki wyobraźnię. - Kobieta mówiła powoli, spokojnie i cały czas utrzymywała język formalny. Innymi słowy - nie było w jej tonie obraźliwości, gróźb a tym bardziej jakichś szyderstw. - Jak mówiłam - nie będę zajmowała wiele czasu. Jestem tutaj, ponieważ wiemy . A jeśli ja się dowiedziałam, zdołaliby się dowiedzieć też inni. - To było naprawdę banalne równanie. Jeśli była w stanie odkryć to jedna osoba, to czemu nie druga czy trzecia? - W ramach pokazu dobrej woli posprzątałam ten bałagan. Radziłabym następnym razem rozważniej dobierać kurierów oraz odbiorcę przesyłek. Ach i panienko Mei... radziłabym również odwiedzić liderkę i wytłumaczyć się z tego... i z tego też. - Przesunęła palcami po pomieszczeniu, po czym wstała z fotela. - Życzę miłego dnia.
Kobieta wyszła z domostwa.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Kazuma
Posty: 848 Rejestracja: 28 kwie 2021, o 13:23
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9545
GG/Discord: Avarice#3584
Multikonta: Avarice
Post
autor: Kazuma » 2 maja 2022, o 20:29
Ukryty tekst
Został zastany w nieco prywatnej sytuacji. Zanurzony w fikcyjnym, książkowym świecie, który bywał nieco wstydliwy. Instynktownie odłożył ją na bok, pamiętając przy tym, by czasem nie pokazać, czym ona dokładnie jest. Wolał udzielić wymijającej odpowiedzi, zwłaszcza że Mei nie była sama a z... tygrysem? To go wielce zaskoczyło. Wpierw gadający lis, a teraz to? Co jeszcze mogła skrywać?
- Książka? Opowieść z gatunku fantastyki. Ledwo co zacząłem ją czytać, więc ciężko powiedzieć o niej coś konkretnego - skłamał, ale nie do końca. Faktycznie realia tam przedstawione wpisywały się w tą odpowiedź. Pominął jednak całkowicie kwestie tego, o czym głównie ona traktowała. Mei raczej nie zaliczała się do osób, które mogłyby mylnie to zinterpretować, czy ocenić go godnie z panującymi stereotypami. Zwłaszcza że już wcześniej odsłonił się przez ich burzliwe przygody. Dopiero po odpowiedzi na to pytanie zajął się kwestią nieproszonych gości, którzy posłusznie zostali uprzednio wyproszeni przez niebieskowłosą - No proszę... Najpierw lis, a potem tygrysy. - zatrzymał się na moment - Mimo wszystko czuję, że szybciej bym się dogadał z Hyohiro niż Hachiro - pominął kwestię nazywania jej księżniczką, jak i wcześniejszą wizytę skwitował jedynie wzrokiem, nie dając żadnej odpowiedzi, gdyż był najzwyczajniej w świecie zdziwiony.
Nie dane było im jednak długo porozmawiać, ponieważ przybył jakiś gość, przez którego Mei została zmuszona do opuszczenia pomieszczenia, w którym aktualnie znajdował się Kazuma. Wykorzystał ten czas na skrzętne schowanie dzieła literatury, w którym poprzednio się zanurzył, jak i wszelkie czynności związane z tym by stać zwartym i gotowym wyglądając reprezentatywnie, a nie jak go natura stworzyła. Jak się później dowiedział wizyta ta, była pokłosiem nieobecności Mei w swoich stronach, a właśnie zaczynała się wojna. Na którą krótko, mówiąc się udali...
༻ Jakiś czas później ༺
Upłynęło całkiem sporo czasu, podczas którego wiele się wydarzyło. Udział w wojnie, podczas której między innymi ścieżki Mei i Kazumy się rozeszły. Nie był to jednak rozejście definitywne, ale wymuszone przez okoliczności, z którymi przyszło się im mierzyć. Kwestia ich relacji nadal pozostawała jedną wielką niewiadomą, a on... zdołał się przysłużyć klanowi Senju. Gdy składał raport, nie zastał liderki, ale zostawił stosowne pismo, które w wyczerpujący sposób opisywało jego poczynania, jak i to, co zdołał zaobserwować. Poczynając od przeszkolenia shinobi obu stron (mniej więcej prezentowany przez nich poziom), stosowanych taktyk, jak i finalnych rezultatów. Nie zapomniał wspomnieć o tym, że ostatecznie wkroczył jako najemnik cesarstwa, a nie po stronie Kaminari i Inuzuka, jak to pierwotnie planował. Wyjaśnił tam, dlaczego się tak stało i... liczył, że liderka zrozumie w końcu swojego czasu, opowiedział jej o relacji łączącej go z Mei.
Nie była to jedyna rzecz, która się wydarzyła. Choć mowa tu o dzisiaj. Od przybycia z powrotem do Hayashimury upłynęło już kilka poprzednich, więc zdołał wypocząć. Został zawołany do gabinetu swojego ojca, gdzie zastał niespodziewanego gościa w postaci ojczyma Kana Senju osoby, której nie znał i dopiero miało mu to być dane. Wszystko przez wręcz genialny pomysł Hirohito (ojca), który sobie odrobinę popił z własnym gościem, że w sumie pora znaleźć Kazumie nauczyciela. Tak się składało, że ostatnio pod ich dach przybyła dwójka dzieciaków, których szkoleniem się zajmował. Stąd w ogóle cały ten pomysł, który niekoniecznie chłopakowi przypadł do gustu, ale co począć... Z własnym ojcem nie będzie się wykłócał, jako że jest to człowiek stanowczy i z głowy łatwo mu niczego wybić nie jest. Wzięli go pod pachę i zaciągnęli do posesji Kana. Bo po co czekać? Po alkoholu jakoś łatwiej się myśli. Niech zaczyna od razu. Super...
0 x
~ Zawsze i wszędzie, reberu j... będzie ~
Henge
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości