Znaleziono 224 wyniki
- 4 wrz 2022, o 12:41
- Forum: Nami-shin (Osada Rodu Hōzuki)
- Temat: Port
- Odpowiedzi: 88
- Odsłony: 5877
- 3 wrz 2022, o 16:31
- Forum: Shinrin
- Temat: Skalisty Wodospad
- Odpowiedzi: 243
- Odsłony: 21889
Re: Skalisty Wodospad
Lato 393
Misja D – Przeprawa
| Yari |
Post 7/14
Yari zbliżał się powoli bacząc na czyhające zagrożenia, czy może zasadzki. Im bliżej był, tym wyraźniej mógł widzieć, że mężczyzna wcale nie spogląda w jego kierunku. Nie był w ogóle świadom tego, że ktoś zmniejszał dystans do jego pozycji. Zajęty był swoimi myślami kiwając się pod drzewem do przodu i do tyłu, z głową wciąż schowaną między kolanami. Nie mógł też przez to zaobserwować wisiorka, który to Yari postanowił wystawić na światło dzienne tak, by nie zostać pomylonym z jakim zbirem. Dookoła także nie biegała dzika zwierzyna, czekająca tylko na dogodną okazję by rozerwać krtań i napić się czerwonej posoki. Z odległości kilkunastu metrów dało się już słyszeć pojękiwanie mężczyzny oraz nucenie, a raczej buczenie przez niego jakiejś ludowej piosenki, chyba w celu wyciszenia i opanowania nerwów. Mimo wszelkich przygotowań, do sytuacji różnych, kolejny krok został przez tego człowieka odnotowany. Dygnął nagle, zaprzestał jakichkolwiek ruchów i zamienił się w słuch, ukrócając piosnkę o kilka wierszy. Powoli podniósł głowę, a kiedy oczy wyłoniły się ponad ramieniem i kolanem, zerwał się do ucieczki na widok kruczowłosego. Niewiele udało mu się ugrać, gdyż zaraz po wstaniu, potknął się o korzeń i poleciał na twarz. Wyciągnął się przy tym na pełną długość, uwydatniając swoje brudne, podarte ubrania, znoszone buty oraz zakrwawioną dłoń, w której tkwił jeszcze sporawy gwóźdź. Metalowy pręt nie należał rozmiarami do tych, które trzymać miały potężne konstrukcję, lecz główka od szpilki również to nie była.
- Ugh… blać. - Zakwilił podciągając kolana, by w końcu usiąść na zgiętych nogach. Odwrócił głowę w stronę przybysza. Wyglądał dość staro, zdecydowanie ponad pięćdziesiątkę, co w tych czasach było wyczynem samym w sobie. - Przestraszyłeś mnie, panie. - Reszta ciała dołączyła do nowej pozycji, a jedną ręką trzymał tą uszkodzoną blisko siebie. Podźwigając się na nogi włosy opadły mu na twarz, które niezdarnie odgarnął przedramieniem, utrzymując obie dłonie tak, by nie wykuć sobie przypadkiem oka. - Myślałem, żem cię krzykiem zwabił. Widzisz, młotek się mnie omsknął i o, zbita blać. - Wyciągnął ramiona lekko przed siebie chcąc zaprezentować uszczerbek na zdrowiu. Nie podchodził, nie ruszał się. Wyglądał nawet trochę, jakby miał zaraz dać drapaka z tego miejsca, a przynajmniej się do tego przygotowywał. - Ale ja nic nie mam. Bidny chop, ot co, panie. - Dodał próbując rozgryźć motyw Yariego. Spojrzał przy tym na puste dłonie jegomościa.
Czego można by szukać w tych lasach, z młotkiem i gwoździami, wszak niczego tu nie było. Kamienie, potok, kilka bali i obrobionych desek. No, te ostatnie były niejaką anomalią, szczególnie w połączeniu z kilkoma już balami wbitymi w linii prostej prowadzącej przez samą wodę, a oddalonych od siebie o ponad metr każdy.
Shimabukuro Kame
- 3 wrz 2022, o 15:55
- Forum: Domy mieszkalne
- Temat: Posiadłość Przywódców Rodu Hōzuki
- Odpowiedzi: 72
- Odsłony: 1638
Re: Posiadłość Przywódców Rodu Hōzuki
Lato 393
Misja D – Festiwal Jedzenia
| Rimuru |
Post 3 (cz.1) /14+
Inagura przerwała udawanie posągu w chwili, gdy usłyszała te upragnione słowa. Zainteresowanie ze strony młodej panienki tym, czy aby ona nie chciała przypadkiem uczestniczyć w tym rzadkim wydarzeniu. Momentalnie pokiwała głową wciągnąwszy na twarz uśmiech. Dla lepszego efektu potwierdziła to werbalnie, jakby jej intencje miały zostać błędnie odczytane, pomimo wcześniejszego sukcesu młodej. Złożyła dłonie na fartuszku przed sobą i drygnęła ochoczo. - To byłoby bardzo szczodre z panienki strony. Nie śmiałabym pójść, jeśli panienka zostanie w posiadłości. - Pokręciła głową wykonując bardzo delikatny ukłon.
Widać bardzo zależało jej na uczestniczeniu w tej zabawie, zapewne tak samo jak każdemu z Nami-shin. No może poza kilkoma pijaczkami, którzy i tak nie znaleźliby tam dla siebie niczego łupiącego po głowie. - Jeśli panienka się wybiera, to przygotuję kilka rzeczy, jakie mogą się panience przydać. - Od razu doskoczyła do garderoby i zaczęła ją przeglądać za ubraniami, które dzięki dobrej duszyczce pojawiły się tutaj w odpowiednim rozmiarze. -Wydarzenie ma miejsce w miejskim porcie, to całkiem niedaleko ale bacząc na pogodę, może zawiewać. - Zwróciła się do dziewczyny, chwytając przy tym odpowiedni strój i sugerując jej przymiarkę.
Z/T –> Port Nami-shin
Inagura
- 3 wrz 2022, o 15:55
- Forum: Nami-shin (Osada Rodu Hōzuki)
- Temat: Port
- Odpowiedzi: 88
- Odsłony: 5877
Re: Port
Lato 393
Misja D – Festiwal Jedzenia
| Rimuru |
Post 3 (cz. 2) /14+
Z tematu: Przywódców Rodu Hōzuki Port był dnia dzisiejszego wyjątkowo tłoczny. W każdym jego skrawku było tylu ludzi, co zazwyczaj widziało się na całej ulicy bazarkowej. Każdy aspekt tego zjawiska był tu odczuwalny w o wiele większej mierze. Gwar był donośniejszy, pot bardziej wyczuwalny, w gruncie tworzyły się nowe dziury do których spływało grząskie błotko, było to ledwie do zniesienia, choć ogólna atmosfera jaka tu panowała, była bardzo przyjemna. Przynajmniej sklepikarze nie musieli już nawoływać do ludu, gdyż mieli i tak ręce pełne roboty. Ponad głosy wszystkich ludzi, przebijał się dodatkowo zespół muzyczny, który grając z poziomu nabrzeżnego molo, zapewniał dozę rozrywki. Szczególnie dzieciakom, które tańcowały najbliżej nich. Cóż, samo patrzenie na to wszystko, było zdecydowanie egzotycznym uczuciem. Te tereny nie opiewały w jakieś wyniosłe wydarzenia nie poświęcone liderom klanów, bóstwom, czy cesarstwu, a tu proszę. Ludzie pozapominali swoich trosk i ochoczo oddawali się rozrywce, zakupom, degustacji i ogólnie pojętej konsumpcji dóbr. Stragany rozstawiono tu nader gęsto, ponad wszystkie te lokale, które na stałe umiejscowione były w porcie, dodano tu dwa rzędy długie na czterdzieści metrów, po dwa stragany zwrócone do siebie tyłem, czyli całkiem sporo. Podzielone były one na sekcje, według krain z której ów handlarz czy usługmistrz przybył. Nie zapomniano także o miejscu do dygotania w rytm muzyki, tak jak zostało to już wspomniane, ono znajdowało się obok, przed molo. Na stanowiskach można było znaleźć co tylko dusza zapragnęła, od zapiekanych skorpionów z Unii Samotnych Wydm, po bambusowe przekąski z Prastarego Lasu, a także wisiorki, czy łapacze snów z Wietrznych Równin, po drewniane marionetki które ciągnęło się za sznurki na krzyżaku by te tańczyły, co było świetną zabawką pochodzącą właśnie z Unii. - Może się skusisz na jakiego smakołyka? - Rimuru została zaczepiona przez jednego ze sprzedawców, który machał do niej ręką. Było to najbliższe stoisko przy którym stała, choć samo było ono dość mocno oblegane.
Szczęściem był to pierwszy dzień tego wspaniałego festiwalu, a dwa kolejne miały jeszcze nadejść, więc nie trzeba było wpychać w siebie wszystkich tych smakołyków, czy wydać ostatniego grosza już pierwszego z nich. Szczęście trzeba czasem dozować.
Inagura
Sprzedawca Przekąsek
- 3 wrz 2022, o 00:26
- Forum: Domy mieszkalne
- Temat: Posiadłość Przywódców Rodu Hōzuki
- Odpowiedzi: 72
- Odsłony: 1638
Re: Posiadłość Przywódców Rodu Hōzuki
Lato 393
Misja D – Festiwal Jedzenia
| Rimuru |
Post 1/14+
Minęło już kilka dni odkąd Rimuru zebrała sakiewkę z biurka swojej mentorki. Ta nie wzywała jej od tamtego czasu, samej będąc zajętą sprawami niecierpiącymi zwłoki i po prostu nie miała czasu dla młodej Hozuki. Nie mniej ta w końcu mogła odetchnąć, nie będąc ciągnięta bóg wie gdzie i z jaką odpowiedzialnością za swoje czyny. Tych kilka dni pozwoliło także, na całkowite oczyszczenie akweduktu oraz obu zbiorników i wszystkich pomp na terenie trzech wysp. Teraz trwało zapełnianie ich tak by wszyscy mogli swobodnie korzystać, co powinno zakończyć się do wieczora. Sprawa zwłok została utajniona, co powstrzymało by wypłynięcie informacji poza niezbędne szeregi, a tym samym została częściowo zamknięta.
W Posiadłości dało się czuć pewnego rodzaju ekscytację, przeważnie w powietrzu gdyż wszystko inne działało niemal niezmiennie. Jedynie twarze ludzi wyglądały na bardziej rozchmurzone niż zazwyczaj, kiedy krzątali się dopełniając swoich obowiązków. Nawet Inagura wydawała się być bardziej zadowolona z siebie niżeli zazwyczaj. Pracowała niczym w podskokach, ścierając kurze w apartamencie Rimuru, choć i tak nie było go zbyt wiele, gdyż codziennie dbała o ten sam fragment domu. Zdecydowanie nie mogła to być sprawka świetnej pogody, którą region uraczył ich w ostatnich dniach. Tym razem trafiła się ona bardzo średnia jak na taka porę roku, zbierały się szare chmury, które mogły zwiastować deszcz.
- Dzień dobry, Panienko. - Ukłoniła się zgrabnie widząc, że dziewczyna spogląda już w kierunku stolika i puf. - Za chwilkę przygotuję herbatę. - Powiedziała niemalże śpiewającym głosem. Doprawdy, to co się działo, musiało być radosne. Nie było osoby, która widziałaby tę dziewczynę w takim stanie w jakim była dzisiaj. Zapaliła potrójną świecę pod podgrzewaczem i postawiła dzbanek z czystą wodą, przyniesioną w glinianym dzbanku. Zakręciła się chwilę dalej wykonując swoją pracę i zdjęła rozgrzane naczynie, by zalać wysuszone i posiekane liście roślin, a te zaraz puściły barwę i aromat. - Nie wiem czy Panienka słyszała, ale dzisiaj jest festiwal jedzenia w Nami-shin. - Zaczęła nieśmiało, starannie dobierając słowa. Pochwyciła filiżankę i ruszyła w kierunku stolika. - To mogłaby być świetna okazja dla Panienki, by wyjść do osady i odetchnąć od.. od nowej codzienności. A także zobaczyć coś zupełnie nowego. Wielu z przyjezdnych nie jest z naszych stron. To może być jedyna taka okazja. - Dokończyła zachęcająco stawiając naczynko. Wyprostowała się i zastygła oczekując odpowiedzi na swoje słowa. Starała się ukryć maślane oczy wlepione w dziewczynę, co wychodziło jej jako tako, nie za bardzo.
Inagura
- 2 wrz 2022, o 11:33
- Forum: Misje i Fabuły
- Temat: Wynagrodzenie za misje
- Odpowiedzi: 3832
- Odsłony: 374198
Re: Wynagrodzenie za misje
Nick prowadzącego: Yuichi
Nick biorącego/biorących udział: Rimuru
Rodzaj misji: klanowa D
Streszczenie misji: Ze względu na skażenie występujące w akwedukcie, Rimuru zostaje wysłana do nadzoru transportu wody pitnej ze źródła położonego daleko poza wioską. Trakt tam wiodący okazuje się małym koszmarkiem, z którym musiała walczyć aby dowieźć jak najwięcej niepotłuczonych dzbanków z powrotem do rezydencji.
Link do misji: Początek, droga do źródła, powrót do rezydencji
Ilość postów: 27Wynagrodzenie dla gracza *: Standard
- Yuichi 14
- Rimuru 13
- 2 wrz 2022, o 11:27
- Forum: Domy mieszkalne
- Temat: Posiadłość Przywódców Rodu Hōzuki
- Odpowiedzi: 72
- Odsłony: 1638
Re: Posiadłość Przywódców Rodu Hōzuki
Lato 393
Misja D – Woda, mój skarbie
| Rimuru |
Post 27/27
- Taaak. - Powiedziała przeciągle Hokama, która podniosła się ze swojego miejsca, co spowodowało, że nacisk Podkomendnej podniósł przednie nogi krzesła. Przeszła się po gabinecie za biurkiem, wymijając przy tym drugą z kobiet i cały czas przy tym kiwała do siebie głową. - Nowa sytuacja, nieznane procedury i wymóg zapewnienia rodowi bytu. To zdecydowanie może przytłoczyć. Nie zwalnia jednak z odpowiedzialności za swoje czyny. - Spojrzała się znacząco na zastępczynię Junko-sama, a ta przejęła dalszą część przemowy. - Zawiodłyśmy się na was, bardzo. Liczyłyśmy na mniejsze straty i lepiej podejmowane decyzje. - Ta wciąż opierała się o krzesło, jednak teraz już z lżejszym naporem, ze względu na brak balastu przytwierdzającego je do podłogi. Atmosfera była gęsta i zdecydowanie podejście Rimuru, która zdawała się tego nie odczuwać nie pomagało. Zupełnie inaczej miała się sprawa młodej Sakumy. Ta wciąż miała spuszczoną głowę, lecz oczy otwarte i powoli napełniające się łzami. W tej krótkiej przerwie do gabinetu wpadł młody mężczyzna, asystent protokolantki z wyciągniętą ręką, a w niej spoczywał zwitek papieru. Przekazał go przechadzającej się wciąż Natsumi, ukłonił i czym prędzej czmychnął z pomieszczenia. Nie wykluczone, że nawet w tak krótką chwilę zdążył zorientować się o atmosferze i zdecydował na taktyczny odwrót nim sam oberwie, szczególnie że przekazywał pewne wieści.
Hokama przyjrzała się karteczce i przekazała ją podkomendnej. - Siedemdziesiąt cztery i pół skrzynki. Niemalże w punkt, Tsukiko-chan. - Uniosła nawet brwi, nie kryjąc zaskoczenia. Widać było nawet uniesienie się kącika jej ust, co pospiesznie skorygowała, powracając do starej miny. - A to oznacza. -
- Że zmieściłyście się w marginesie. - Dokończyła Hokama, która skończyła swoją przechadzkę.
Posłaniec podniosła głowę, by spojrzeć wpierw na siostrę, później Hokamę, a na końcu lekko uśmiechnęła się do Rimuru. Jej napełnione wodą oczy kłóciły się z resztą mimiki, lecz widać odetchnęła z niemałą ulgą słysząc ten komunikat.
- Nie mniej. - Zwróciła się groźnie domatorka gabinetu do młodzieży. - Straty mogły być o wiele mniejsze. Czeka was jeszcze długa droga nim będziecie mogły być odpowiedzialne za kogokolwiek więcej niż siebie. Gdyby to nie była kontrolowana sytuacja, wasza misja zostałaby uznana za całkowitą porażkę. - Zakończyła dosadniej, lecz jeszcze nie krzycząc.
- Hokama-san. - Podkomendna zwróciła drugiej kobiecie uwagę.
- Ah tak, tak. Trzymajcie. - Sięgnęła do szufladki biurka, skąd wyciągnęła dwie niewielkie sakiewki wypełnione pieniędzmi. Można by pomyśleć, że posiadłość rodu Hozuki sakiewkami stoi, gdyż wyciągają je zewsząd w ogromnych ilościach.
- Za wasze indywidualne błędy, będziecie rozliczone w innym czasie. Teraz, zaliczam waszą wyprawę do udanych. Straty były wliczone w ryzyko, a wam udało się je częściowo ograniczyć, co zwiastuje lepsze podejmowanie decyzji w przyszłości. -
- Szczególnie ty, Sakuma Tsukiko, jako jej dowódca. - Starsza Sakuma zwróciła się do młodszej, co spowodowało całkowite ześlizgnięcie się z twarzy jej uśmiechu. Bardzo mocno szarpnęła głową w dół, wbijając wzrok w podłogę. Z zaciśniętymi pięściami i łzami spływającymi po nosie zapytała. - Proszę o pozwolenie na wyjście.
Chwilę zajęło, nim Podkomendna zezwoliła, a ta słysząc to od razu ukłoniła się i puściła biegiem w kierunku drzwi. Zostawiła za sobą sakiewkę leżącą na biurku Hokamy, cóż najwyraźniej nie była ona dla niej nic warta. Wychodząc, niemalże trzasnęła drzwiami, lecz opanowała się w ostatniej chwili i tyle ją widziano.
- Cóż. Tym zajmiemy się innym razem, a teraz korzystając z okazji. - Skwitowała Hokama do pozostałego towarzystwa, po czym zwróciła się bezpośrednio do panienki.
- W naszym akwedukcie oraz obu zbiornikach przeprowadzane są teraz prace dezynfekcyjne. Zajmie to trochę czasu ze względu na ogrom przedsięwzięcia. Tak więc, jeżeli zobaczysz buchające od wejścia do tunelu płomienie, to nie ma się czego obawiać. Oznaczać to będzie, że jednostka wynajęta do tego zadania ciężko pracuje na naszą sprawę. - Uśmiechnęła się, co wywołało również uśmiech na twarzy Podkomendnej. Widocznie ta nie za bardzo przejęła się sytuacją młodszej, a może po prostu dobrze się bawiły, robiąc im „pogadankę”.
- Możesz się odmeldować. - Rzuciła na koniec i szturchnęła sakiewkę przeznaczoną dla dziewczyny palcem, by ta zgarnęła ją z jej biurka.
MISJA ZAKOŃCZONA SUKCESEM
Hokama Natsumi
Posłaniec Junko-sama - Sakuma Tsukiko
Podkomendna Junko-san
Inni
Tashiro Madoka
- 1 wrz 2022, o 22:33
- Forum: Domy mieszkalne
- Temat: Posiadłość Przywódców Rodu Hōzuki
- Odpowiedzi: 72
- Odsłony: 1638
Re: Źródełko po środku lasu
Lato 393
Misja D – Woda, mój skarbie
| Rimuru |
Post 25/14
Podkomendna przeniosła się za plecy Hokamy, która swoją drogą pozostawała niewzruszona, nawet wtedy gdy dziewczyna zawiesiła się podczas przedstawiania lub może początku składania raportu. Ciężko było określić jej zamysł. Nie mnie, Podkomendna oparła się o krzesło, stałej okupantki gabinetu i pozostała w tej pozycji do czasu, aż Rimuru skończyła mówić.
Trochę się zdziwiła, że jej siostrzyczka została nazwana „tutaj obecną dziewczyną”, co mogło znaczyć że nie najlepiej się między sobą dogadywały. Westchnęła delikatnie, acz powstrzymała się przy następnych okazjach, by nikogo nie wprowadzać w błąd swoim zachowaniem. U Hokamy za to trudno było doszukać się jakiegokolwiek ruchu, poza oczywiście unoszeniem się białego topu podczas oddychania oraz mrugania od czasu do czasu. Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta z każdym następnym słowem wypowiedzianym przez Rimuru. Widać, nie tylko ich opóźnienie nie napawało optymizmem, ale całokształt tej wyprawy. Niezadowolenie Wszystkich było doprawdy naturalne, ktoś został wysłany transportem, którego nikt nie sprawdził, w miejsce gdzie nie ma normalnej drogi, ze skrzynkami pełnymi łatwo tłuczących się niezabezpieczonych pojemników, z dwójką nieogarniętych nastolatek. Winą można było obarczać się nawzajem, czego chęci aż dało się wyczuć w tych czterech ścianach.
- Onee… - Wykrztusiła z siebie po chwili Posłaniec. Acz nie mogła więcej powiedzieć nic więcej, odkaszlnęła. Widocznie zaschło jej w gardle. Stres aż było po niej widać.
- Nie onee-chanuj mi tutaj, Tsukiko-chan. - Odparła groźnie sprowadzając młodą na ziemię. Była wściekła i ledwo to powstrzymywała. Ochrzaniona skinęła jedynie głową i zacisnęła mocno oczy, coś tu się nie zgrywało. Nie była już tak pewna siebie jak przed wyruszeniem w trasę, ani nawet podczas jej. Zupełnie nie przypominała tej dziewczyny. Kuliła się ze strachu, a może wstydu. W końcu otworzyła oczy i tępym wzrokiem wpatrzyła się w obie kobiety.
- Sakuma Tsukiko, dowódca dwuzaprzęgowej wyprawy wysłanej by zapewnić zapasy wody pitnej. Początek należał do udanych, pomimo nie zapełnienia powozów w pełni, było około pięćdziesięciu kilku skrzynek na każdy wóz, po cztery sztuki w środku każdej, wyruszyliśmy na północ od Nami-shin, aby pozyskać czystą wodę pitną wprost ze źródła w lesie. Droga nie była dla nas łaskawa, gdyż co raz na wybojach traciliśmy gliniane naczynia. Trakt tam prowadzący jest bardzo zaniedbany, a niedaleko samego źródła został przerwany. Podjęła próbę jego naprawy za pomocą ziemnego muru, lecz kosztowało nas to kolejne pojemniki ze względu na słabą wytrzymałość powstałego przejazdu. Kontynuowaliśmy drogę dalej, aż dodarliśmy do celu bez kolejnych strat. Na miejscu zaczęliśmy rozładowywanie, napełnianie i ładowanie wszystkich pozostałych, które były zdolne przechować wodę. Osobiście zrobiłam obchód wokół źródła, aby wyeliminować możliwość zasadzki. Rimuru-sama, co muszę pochwalić, wymyśliła sposób na ograniczenie strat, poprzez zmyślne wykorzystanie okryć dla koni. Niedługo później skierowaliśmy się w drogę powrotną… -
- Do rzeczy Tsukiko-chan. To już słyszeliśmy. - Starszego siostrzyczka nie okazywała litości młodszej. Formalny, poważny ton, choć pozycja już z serii tych mnie, gdyż wciąż była oparta o krzesło Hokamy.
- Obraliśmy inną trasę, prowadzącą skrajem doliny. Była szybsza i wydawała nam się lepszym wyjściem niżeli ryzykować ponowny przejazd przez zapadlisko. Niestety tuż przed opuszczeniem jej, natknęliśmy się na wyboje, które uszkodziły strukturę jednego z wozów, a drugi wprowadziły w poślizg. Udało nam się opanować sytuację, dzięki zachowaniu tylnej osi kół w ryzach, która zaraz by odpadła, oraz Rimuru-sama utrzymała hołoble w swoim miejscu, co zezwoliło nam na wtrącenie prędkości i wyhamowanie. W trakcie tego zdarzenia utraciliśmy kolejne naczynia. Naprawiliśmy wiązanie koni do powozu, a także wzmocniłam tylną oś, dzięki skalnej włóczni. Dalsza trasa nie przysporzyła nam problemów, dotarliśmy do posiadłości gdzie zostaliśmy skierowani na wyspę zamkową. - Mówiła szybko, biorąc krótkie wdechy. Była zestresowana, a po jej karku ciekł zimny pot. Oczy wciąż miała wlepione raz w jedną, raz w drugą kobietę, ani razu nie zerkając nawet w stronę Rimuru.
- Stan obecny? - Po ciszy odezwała się Hokama, która teraz oparła się na swoich dłoniach, a łokcie usadowiła na biurku. Odpowiedź nie padła od razu. Posłaniec Tsukiko-chan, głośno przełknęła ślinę. - Straciliśmy ponad sto trzydzieści sztuk.
- Zawiodłam się na tobie. - Głos Podkomendnej rozbrzmiał w pomieszczeniu, zmuszając siostrzyczkę do wzdrygnięcia się, spuszczenia głowy, zaciśnięcia pięści i oczu. Szykowała się na najgorsze, lecz ono nie nadeszło. Choć może właśnie to usłyszała? Najgorszą możliwość, zawieźć kogoś, kto polegał na twojej osobie i działaniu nierzadko było karą samą w sobie. W Kantai jednak, nie aprobuje się słabych, nie potrafiących wypełnić swoich obowiązków ludzi, więc pewnie dlatego młoda tak bardzo spinała się i gięła przed tą dwójką przed nimi.
- Czy tak właśnie było, Rimuru-chan? - Natsumi odezwała się, jednoczśnie chwytając wisiorek spomiędzy piersi, by poobracać go między palcami w zamyśleniu.
Hokama Natsumi
Posłaniec Junko-sama - Sakuma Tsukiko
Podkomendna Junko-san
Inni
Tashiro Madoka
- 1 wrz 2022, o 15:14
- Forum: Nami-shin (Osada Rodu Hōzuki)
- Temat: Źródełko po środku lasu
- Odpowiedzi: 11
- Odsłony: 329
Re: Źródełko po środku lasu
Lato 393
Misja D – Woda, mój skarbie
| Rimuru |
Post 23/14
Wszystko zadziało się bardzo szybko, przynamniej dla aktywnych uczestników tego zdarzenia, a raczej zdarzeń, bo trzeba je było liczyć jako osobne. Przebieg zdarzeń można podzielić na te, które zadziały się najszybciej, do tych, co skończyły ostatnie.
Pierwszym z nich była reakcja Posłaniec, która w momencie lotu na tył paki wozu wyciągnęła z torby średni zwój i odpieczętowała z niego najzwyklejszy łańcuch o długości dwóch metrów, który zwinnym ruchem zarzuciła na belkę tylnej osi. Metal zawinął się o drąg i pozwolił jej na utrzymanie w ryzach całej konstrukcji. Drugim, było ściąganie lejców przez woźnicę pierwszego powozu, by wyhamować konie, co też działo się powoli, acz progresywnie. Trzecim natomiast, Rimuru doskakująca i stabilizująca pałąk utrzymujący oba konie przywiązane do ich pojazdu. Ostatnim, był drugi powóz, który po ustabilizowaniu swojego toru jazdy, ledwo wyhamował przed twarzą Posłaniec, która była mocno wychylona poza krawędź paki. - Oi. Ufff… - Dało się słyszeć ulgę w jej głosie, kiedy podźwigała się z tej mało komfortowej pozycji, po czym poklepała konia, którego miała tuż przed swoją twarzą, po pysku. - Mało brakowało.
Drugi wóz niemalże nie ucierpiał w tym starciu, ot kilka otarć więcej na kołach nie zrobi mu różnicy. Za to pierwszy, miał o wiele większy kłopot. Ledwie trzymającą się tylną ośkę oraz obluzowaną hołobę.
- Nic się nikomu nie stało? – Zapytał nie mało przestraszony strażnik z tylnego powozu, kiedy zeskoczył i zaczął inspekcję stanu technicznego swojej bryczki.
- Cali. - Odparł woźnica pierwszego.
Posłaniec zaklęła głośno pod nosem, kiedy sama znalazła się na ziemi i obejrzała uszkodzenia belki oplecionej w metalowy łańcuch. Powiedzieć, że nie było dobrze, to jak nie powiedzieć nic. W tym stanie, pojazd nie mógł kontynuować jazdy, szczególnie że dalej będzie więcej wybojów, czego już wcześniej tego dnia doświadczyli.
- Rimuru-sama, jesteś cała, tak? - Zapytała, wyglądając w jej kierunku. Złapała swoje włosy w zamyśleniu, starając się rozwikłać ich problem. Chcieli ominąć zapadlisko, a także dążyć przed tym, jak woda zamarznie i rozsadzi im pojemniki. Szczęściem nie napełniali ich po brzegi, więc miała okazję do zwiększenia swojej objętości bez siania spustoszenia. Wystarczająco dużo ich już potracili, by w posiadłości musiała za to odpowiedzieć. Ona i zapewne Rimuru-sama, jako nadzorująca. - Ciężki ci los zgotowali. - Mruknęła niesłyszalnie pod nosem i powróciła do rozpracowywania problemu kół. W pewnym momencie wyglądała, jakby wpadła na jakiś pomysł, bo przyłożyła rękę do ziemi i wyciągnęła z niej coś na wzór włóczni. - Jeszcze trochę, jeszczeee.. o. - Oderwała drugi koniec jej koniec od gruntu. Zamachnęła się i z całej siły wbiła go wprost w bale trzymającą koła, by przebić ją na wylot i zostawić ów przedmiot w środku. Ani jej ramie się nie zwiększyło, ani sama nie wyglądała na nadzwyczaj muskularną, więc czyn ten mógł pozostawić resztę w osłupieniu. Oczyściła dłonie z brudu, klaszcząc jakoby kilka razy i podeszła do Rimuru, by przyjrzeć się drugiemu z kłopotów.
- Tylko obluzowane. Dobrze. Świetna robota, Rimuru-sama, można na ciebie liczyć w sytuacji kryzysu. - Nie chciała przyznać się do prawdziwych myśli, w których dziedziczka jawiła się jako bezużyteczny Hozuki, który trzymany pod kloszem nie jest do niczego zdolny. Zaskarbiła sobie pewną dozę szacunku u Posłaniec, dobrze. Po czym poleciła dwóm strażnikom wbicie drzewca w swoje miejsce, co też uczynili, z niemałym wysiłkiem.
- Co robimy teraz?
- Możemy kontynuować w takim stanie?
Jej ludzie dopytywali się, na co jedynie skinęła głową w potwierdzeniu, nie mieli wyjścia. Naczyń było za dużo by przeładować je na jeden wóz, a czasu i tak nie mieli wiele do stracenia. Zresztą, patrząc na ich przygody, stawianie wszystko na jedną kartę mogło się bardzo źle skończyć dla celu ich wyprawy. - Będziemy się poruszać nieco wolniej, tak by nie dopuścić do dalszych szkód Na wozy.
Dalsza trasa, choć długa w czasie, to przebiegła im bezproblemowo. Dotarli do rezydencji z dużym opóźnienie. Na miejscu nikt na nich jednak nie czekał. Pod magazynem wystawione były wszystkie naczynia, jakie trzeci z wozów zabrał do lokalnej studni, skąd mieli pobrać część zapasów im potrzebnych. Dopiero po chwili dostrzegli kobietę i mężczyznę, którzy sukcesywnie przenosili je do środka. Na ich widok, machnęli im, by powozy skierowały się od razu do posiadłości. Najwyraźniej tak mieli przykazane, woźnica bez mrugnięcia okiem ściągnął lejce, by skierować konie we wskazanym kierunku. Zaparkowali tuż obok głównego wejścia i nim zdążyli zsiąść z wozu, przez drzwi wyszło kilka służek, które od razu zaczęły rozładowywać ich transport. Trochę musiały się namęczyć wpierw z wiązaniem stworzonym przez panienkę, lecz udało im się i teraz działały w spokoju.
- Musimy złożyć raport, Rimuru-sama. - Powiedziała do niej posłaniec przygnębionym głosem i zaprowadziła w kierunku gabinetu Hokamy.
Drzwi otwarły się, a im oczom ukazała się okupantka tego skrawka na ziemi, Hokama-san. Weszły do środka i zamknęły za sobą drzwi. Oprócz rzeczonej kobiety znajdowała się tam także Podkomendna Junko-sama. Obie miały niezadowolone miny i trwały w ciszy, wyczekując na raport. Nie mogły przecież wiedzieć, jak potoczyła się ich podróż, oprócz tego, że był sporo opóźniony.
- Nazwa
- Fūin no Jutsu
- Ranga
- E
- Pieczęci
- Przy pieczętowaniu Tygrys, przy odpieczętowaniu brak
- Zasięg
- Bezpośredni
- Koszt E: 7% | D: 5% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: Niezauważalny (jednorazowe pieczętowanie) | Odpieczętowanie - niezauważalne koszty chakry
- Dodatkowe
- Użytkownik musi stać obok zwoju (i takowy posiadać, rzecz jasna)
- Opis Podstawowa technika specjalistów w pieczętowaniu, wymagająca użycia zwoju. Ninja staje w pobliżu papirusu i nakłada na papier (lub obok, jeżeli przedmiot jest za duży) to, co ma zostać zapieczętowane wewnątrz. Następnie przelewa do obu - przedmiotu i zwoju - swoją chakrę i składa pieczęć tygrysa. Efektem jest zamknięcie wewnątrz papieru docelowego przedmiotu, który następnie można w każdej chwili ponownie odpieczętować.
- Uwaga - Pieczętowanie materiałów organicznych (m.in. materiałów do przeszczepu) możliwe jest przy pomocy tej techniki dopiero od Fūinjutsu C (ludzkie zwłoki zajmują 500 objętości). - Na randze E z Fūinjutsu możemy pieczętować przedmioty tylko w małych zwojach
- Nazwa
- Doton: Gansetsukon
- Ranga
- C
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Przyłożenie ręki do ziemi
- Koszt
- E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (za 2 włócznie)
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Przydatna technika polegająca na wytworzeniu ze skały włóczni lub kija. Broń taka cechuje się dużą wytrzymałością i można się nią posługiwać tak samo jak zwykłym orężem. Możliwe jest również rzucanie stworzonym orężem jako bronią miotaną, która może zadać duże obrażenia ze względu na swoją masę i kształt, o ile tylko trafi w cel. Samo powstawanie włóczni trwa krótką chwilę, dlatego lepiej nie próbować używać techniki kiedy przeciwnik jest tuż obok. Uderzenia o sile 100 mogą naruszać strukturę broni.
Z/T
Hokama Natsumi
Posłaniec Junko-sama
Podkomendna Junko-san
Inni
Tashiro Madoka
- 1 wrz 2022, o 13:53
- Forum: Nami-shin (Osada Rodu Hōzuki)
- Temat: Źródełko po środku lasu
- Odpowiedzi: 11
- Odsłony: 329
Re: Źródełko po środku lasu
Lato 393
Misja D – Woda, mój skarbie
| Rimuru |
Post 21/14
Na wezwanie posłaniec, wszyscy zajęli swoje miejsca i wsiedli do powozów. Po chwili cała kolumna zawróciła w pustym placyku, przystosowanym do rozbijania obozów i ruszyła przed siebie, rozprowadzając po okolicy tętent kopyt i turkot kół. Wiązanie przygotowane przez Rimuru zdawało się działać, gdyż wszystkie naczynia w skrzynkach, były bardziej stabilne i nie podskakiwały już aż tak mocno. Tyczyło się to obu powozów, gdyż czasu wystarczyłoby zaprawić oba załadunki, dzięki pomocy wolnych od przenoszenia strażników.
Posłaniec-san skinęła raz jeszcze w kierunku dziedziczki, wychylając się ponad ramię woźnicy i zakrzyknęła w trybie rozkazującym. - Na najbliższym rozwidleniu, obieramy drogę na prawo, poprzez krawędź doliny. -
Kierowca waszego powozu napiął widocznie mięśnie, jakby wzdrygnął się na samą myśl o tej trasie, a z tylnego powozu do waszych uszu doszły odgłosy werbalnego niezadowolenia, choć o wiele mniej stanowcze od samego rozkazu.
Oba powozy zjechały z wygodnego traktu, by znaleźć się na w miarę dobrze ubitej ziemi, która była szeroka na półtora pojazdu, lecz znajdowało się tu dużo więcej śmieci oraz delikatnych oblodzeń niżeli na poprzedniej trasie. Wiatr zazwyczaj zawiewał tutaj leśne nieczystości, by w późniejszym czasie zepchnąć to, co się nie przykleiło do ziemi, w dół skarpy. Z jakiegoś powodu, nie bujało tutaj tak bardzo. Być może trasa była uznawana na tyle niebezpieczną, by większość podróżnych zwyczajnie sobie ją odpuszczała. Podobna sytuacja była przecież z traktem po wyrwie, gdzie wyraźnie było widać mniejsze odciśnięcie swego piętna przez ciężkie furmanki. Konie jechały szybko, na tyle szybko by podbijało siedzących na kozach od czasu do czasu. Dobrą nowiną było jednak, że dzięki działaniom Rimuru, z pak słychać było jedynie szczęk obijanych denek, a nie trzaskanie ich tak jak to miało miejsce w pierwszą stronę.
Przemierzyli w ten sposób kilka minut, by ich oczom ukazał się koniec tej niebezpiecznej przeprawy, acz było do niego jeszcze kilkaset metrów. Niestety tutaj szczęście podróżnych się kończyło, a przynajmniej częściowo. W pewnym momencie pierwszy wóz najechał na lekkie wzniesienie, które nagle się zakończyło spadkiem, były to zaledwie dwadzieścia parę centymetrów, a wystarczyłyby zasiać zamęt. Cały zaprzęg podskoczył momentalnie, a tylna ośka wozu zaczęła się dziwnie zachowywać. Powóz będący za wami, nie zdążył skorygować swojego tory i zaliczył ten sam manewr, lecz w jego przypadku wylądował na kawałku oblodzonego gruntu, który wprowadził pojazd w lekki poślizg. Woźnica robił co mógł, by przywrócić trajektorie, choć na razie skutkowało to jedynie bujaniem z lewa na prawą. Gorzej, okazało się, miał mieć wasz pojazd. Konstrukcja została naruszona i miała zaraz spowodować utratę tylnej tylnych kół. Na domiar złego, pałąk, do którego przywiązane były konie, poluzował się w obejmie i również groził wyrwaniem.
Rimuru-sama, utrzymaj hołoble! Rzuciła Posłaniec samej wybijając się z kozy na tył i próbując uratować ich podwozie. W przypadkach obu furmanek, dało się słyszeć tłuczone naczynia, których wiązanie dziewczyny przed tym nie powstrzymało.
Hokama Natsumi
Posłaniec Junko-sama
Podkomendna Junko-san
Inni
Tashiro Madoka
- 1 wrz 2022, o 12:57
- Forum: Techniki
- Temat: Yuichi confuses the world v1
- Odpowiedzi: 3
- Odsłony: 75
- 1 wrz 2022, o 11:28
- Forum: Nami-shin (Osada Rodu Hōzuki)
- Temat: Źródełko po środku lasu
- Odpowiedzi: 11
- Odsłony: 329
Re: Źródełko po środku lasu
Lato 393
Misja D – Woda, mój skarbie
| Rimuru |
Post 19/14
Próżno było szukać czegoś na wzór lin, czy sznurków, które nie były niezbędne do przytrzymania koni lub konstrukcji powozów, nie licząc oczywiście ściółki, czy runa, bo jakoż można byłoby go użyć do przymocowania dzbanków w skrzyniach. Chyba że ktoś chciał pozbyć się swoich ubrań, na co raczej nie można było liczyć. Chłód dawał się tu wszystkim we znaki o wiele bardziej niżeli na wybrzeżu, gdzie ulokowana była posiadłość i to pomimo bycia osłoniętym przez las z każdej strony. Był on nie tyle rzadki, co zwyczajnie drzewa nie rozrastały się na tyle gęsto w dolnych partiach, by stawić większy opór pędzącemu wiatru, a ten musiał jedynie omijać dość cienkie pnie. Pogoda również pogorszyła się nieco od momentu, w którym kolumna wyruszyła w trasę, co jedynie skutkowało jeszcze niższą temperaturą odczuwalną. Pomimo cieplejszej pory roku, jaka zawitała do Kantai, temperatury wciąż były ujemne, nieważne jak na to patrzeć. Ludzie byli do nich zaadaptowani i mogli uznać je, jako idealna pogoda do opalania. Ciecze, to zupełnie inna bajka. One nigdy się nie zmieniają, będąc od zawsze w pierwotnej formie, z większą lub mniejszą ilością zanieczyszczeń, a więc były na nie bardziej podatne. Dopóki coraz to nowsza woda była wypychana przez szczelinę pod głazem, dopóty ta mogła zachować swoją formę i przemieszczać się w potoku, lecz zapakowana do glinianego dzbanka, pozbawiona była elementu ruchu, gęstniała powoli, by ostateczne musieć zamienić się w lód.
Zapytany o przydatki woźnica drugiego powozu zamyślił się na chwilę, przystając z pustą skrzynką naczyń. - Chyba pod kozami powinno co być. – Odparł powoli, przeszukując swoją pamięć. - Zazwyczaj zabieramy na dłuższą podróż jakie koce dla koni, coby się nie wychłodziły podczas postoju, ale może kto ich nie wyjął po ostatnim wypadzie. – Dodał, kiwając tym razem głową, jakoby to mogła być prawda i wrócił do swojego zajęcia. Pod siedzeniem powozu, rzeczywiście znajdowały się po dwie narzuty, przystosowane do postury wierzchowców, które można było jakoś wykorzystać do powstrzymania garnków przed obijaniem, czy zamarznięciem na kamień. Napełnienie dzbanków wodą, zajęło im sporo czasu, pomimo co najmniej czterech osób, które wciąż to zabierały puste, a odkładały pełne skrzynie. Nawet sama posłaniec w pewnym momencie obsłużyła dwie z nich, chcąc jakoś dopomóc swoim kompanom. Wedle jej ustaleń, podczas pełnienia obchodu po okolicy, nikt nie czaił się na ich życie, czy dobra. Tych drugich, to raczej nie mieli za wiele, lecz zdrowie można spokojnie do nich zaliczyć.
Musieli ponownie obrać drogę powrotną. Z pytaniem o radę do Riumuru zgłosiła się posłaniec. Ona, była jedynie „siostrzyczką” podkomendnej Junko-sama, od zawsze wykonując ich rozkazy i kiepsko czuła się w roli podejmującej decyzje, poza ośrodkiem treningowym. Stanęła więc przed dziewczyną i zapytała. - Czy wszystko się zgadza, Rimuru-sama? Jeśli tak, to możemy ruszać, choć nie jestem pewna co do naszej drogi, jaką powinniśmy tym razem obrać. Obawiam się, tego co może stać się w drodze powrotnej, jeżeli spróbujemy tego samego sposobu. - Im dalej była w rozmowie, tym bardziej wzrok Posłaniec wędrował ku jej dłoniom, które uniosła i zacisnęła kilka razy palce.
Hokama Natsumi
Posłaniec Junko-sama
Podkomendna Junko-san
Inni
Tashiro Madoka
- 1 wrz 2022, o 10:39
- Forum: Administracyjne
- Temat: [RUNDA 3] Wielkie Obstawianie Turnieju Pokoju!
- Odpowiedzi: 26
- Odsłony: 54417
Re: [RUNDA 3] Wielkie Obstawianie Turnieju Pokoju!
1. Azuma vs Kyoushi
2. Shinsu vs Kazuma
3. Orochi vs Mochika Matsurugi
4. Sayaka vs Renkuro
5. Hana vs Omukade
6. Amari Taro vs Uchiha Masahiro
2. Shinsu vs Kazuma
3. Orochi vs Mochika Matsurugi
4. Sayaka vs Renkuro
5. Hana vs Omukade
6. Amari Taro vs Uchiha Masahiro
- 1 wrz 2022, o 10:13
- Forum: Techniki
- Temat: Yuichi confuses the world v1
- Odpowiedzi: 3
- Odsłony: 75
- 31 sie 2022, o 22:58
- Forum: Shinrin
- Temat: Skalisty Wodospad
- Odpowiedzi: 243
- Odsłony: 21889
Re: Skalisty Wodospad
Lato 393
Misja D – Przeprawa
| Yari |
Post 5/14
Odnalezienie drogi na górę chwilę Yariemu zajęło. W bezpośrednim sąsiedztwie wodospadu, próżno było szukać, wszędzie tu wystawały skałki ciągle moczone przez spadającą i rozbijającą się o inne głazy wodę. Dopiero kilkanaście metrów dalej, ściana wyglądała na tyle zachęcająco by spróbować swoich sił. Kamienne bloczki mieszały tu się z wystającymi z ziemi korzeniami, a i wilgoci było w cale nie tak wiele. Wspinaczka trwała znacznie krócej od samego poszukiwania tej drogi ku górze, acz nie obyło się bez małej wpadki. Kiedy Yari podejmował chwyt na kolejnej już drewnianej odnodze, ta postanowiła oberwać się co skutkowało lekkim zachwianiem się mężczyzny. Szczęściem dla niego, że zdecydował się poszukać bardziej suchego podłoża, odzyskał on równowagę, otrzepał buty z ziemi która się na nie posypała podczas tego manewru i pokonał dalszą trasę bez większych przeszkód.
Będąc już na górze mógł spokojnie się rozejrzeć, za potencjalnym potrzebującym. Nikt na niego nie czyhał, z kolejnym młotkiem w dłoni, tuż za krawędzią urwiska. Życie toczyło się tu tym samym tempem co na dole, spokojnie. Dało się słyszeć dokładnie te same odgłosy, jedynie plusk wodospadu był bardziej oddalony, lecz niewielka to była różnica. Większą za to, mógł być widok rozpościerającego się w każdą stronę zielonego lasu. Niewiele tropów można było wytypować po tym co zobaczył w miejscu, w którym się wspiął, także poszedł do wodospadu i podążył krawędzią skalistego potoku pod jego nurt. Stąd, dopiero po chwili przyjrzenia się dostrzegł mężczyznę, lecz z odległości około dwustu metrów ciężko było określić co dokładnie robił. Ledwie udało mu się go dostrzec, gdyż wszędobylskie drzewa pomogły mu się zakamuflować w bezruchu. Znajdował się w bliskiej odległości od potoku, siedział oparty o jeden ze sporych pni. Wyglądał, jakby coś majstrował swoimi rękoma, a po chwili schował głowę w podgięte kolana.