Znaleziono 134 wyniki

autor: Kaisa
15 wrz 2021, o 14:20
Forum: Rozliczenia PH
Temat: Sachibara Kaisa
Odpowiedzi: 9
Odsłony: 555

Re: Sachibara Kaisa

autor: Kaisa
14 wrz 2021, o 22:40
Forum: Misje i Fabuły
Temat: Wycena Fabuły
Odpowiedzi: 547
Odsłony: 31378

Re: Prośby o Wycenę Fabuły

autor: Kaisa
14 wrz 2021, o 18:29
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Kompleks świątynny
Odpowiedzi: 106
Odsłony: 4777

Re: Kompleks świątynny

Nie była sadystką. Nie była masochistką. Należała do takich osób, które czaiły się pomiędzy tymi dwoma skrajnościami, czasem wystawiając małego palca w którąś ze stron, by zaraz powrócić do bezpiecznej bańki pośrodku. Dlatego chęć usunięcia pstrokatego poety ze świętej ziemi nie była ani altruizmem, ani też nie chciała olać całkowicie tej sprawy i odejść w pizdu, pozostawiając ją na głowie sklepikarza. Można to było uznać za kaprys albo ratunek dla swojej białowłosej towarzyszki, która nie wyglądała na zadowoloną z tego przypadkowego spotkania. Nie bardzo wiedziała jak wytłumaczyć słowa tej poezji Chirinharu, więc uśmiechnęła się do niej krzywo i wzruszyła jedynie ramionami. Nie będzie jej teraz w świątyni gadać o kwiatkach i pszczółkach...
- Taa... Mała cenzura by nie zaszkodziła - westchnęła tylko cicho w jej stronę, przecierając skroń.
I to pytanie... Czy interesowała ją jego sztuka? Może gdyby nie była tak wulgarna, przebolałaby fałszywe nuty i wrzuciła monetę do kapelusza. Czym to się w końcu różniło od wrzucenia pieniądza na datki w świątyni? Prócz tego, że w przypadku muzyka, miałaby jakiś odzew z drugiej strony...?
Nie, raczej bardziej interesowało ją, żeby ludzie przestali gapić się na to widowisko, i mogli skupić na modlitwach. Musiała jednak przyznać, że "artyście" wychodziło, chociaż układanie na poczekaniu rymów, a to już było coś, co mogła pochwalić. Jednak teraz, gdy skoczył z murku, prawie zabijając się przy tym i podchodząc do nich, nie za bardzo wiedziała co z tym fantem zrobić. Chirinharu chyba zaraz spłonie tu żywcem, bo już teraz rumieniła się czerwienią jak kwitnąca róża. Ara, ara... Co za dziwaczna sytuacja... Już by mniej zżerało ją zdziwienie i zażenowanie, gdyby natknęły się na barda wczoraj, w tej herbaciarni, albo gdzieś na ulicach miasta...
Jednocześnie z twarzy czarnowłosej nie schodził ten pobłażliwy uśmiech, a brew uniosła się wysoko w górę na jego kolejne rymy.
- Zasłony nie odsunę, mości artysto, nie miej za złe odmowy. Twoja Yua pewno by mnie sprała, mając gdzieś rozmowy...
Nie wiedziała, co ją popchnęło do dołączenia do tej gry, ale to też można by uznać za kaprys, albo raczej granie na zwłokę.
Westchnęła. No i gdzie strażnicy, gdy ich potrzeba...? Sama go stąd przecież nie wykopie... Może by go jakoś odciągnąć od świątyni? Niech se śpiewa sprośne piosenki gdzieś, gdzie nie ma ludzi, albo chociaż na ulicach. Tam ktoś pewnie by się nim zajął... Może właśnie dlatego przyszedł śpiewać tutaj, bo nie dostrzegł straży?
- Jeśli możemy pomóc w jakiś inny sposób, który oczywiście wyklucza odsłanianie jakichkolwiek zasłon, to nie ma sprawy, słucham uważnie - powiedziała, porzucając jednak wcześniejsze rymowanie i kombinując w myślach jak by tu jegomościa pokojowo przepędzić ze świątyni.
autor: Kaisa
13 wrz 2021, o 13:24
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Kompleks świątynny
Odpowiedzi: 106
Odsłony: 4777

Re: Kompleks świątynny

Do tej pory sądziła, że dźwięk sztućców na szkle był najbardziej irytującym odgłosem, którego doświadczyła w swoim życiu, oczywiście zaraz po pazurach drących płaską powierzchnię twardej tablicy. Teraz stwierdziła jednak, że znalazła coś gorszego, co zepchnęło wszystkie inne pozycje na liście na ostatnie pola, robiąc honorowe miejsce dla czegoś o wiele gorszego.
Kaisa spojrzała zaskoczona na osobliwego grajka, okupującego ten biedny, zaniedbany mur, który chyba zaraz popęka i runie od tej przenikliwej, raniącej uszy i duszę melodii... o ile można było jego granie uznać za melodię. Zdziwił ją jego kolorowy strój i kapelusz z piórem, aż wrzeszczącym dziko o atencję ludzi, którzy pewnie mieli zachwycać się pieśniami artysty, czy to autorskimi, czy też nie. No cóż, to mu raczej nie wychodziło... Ciężko było też stwierdzić, czy po prostu nie miał wprawy, czy podobało mu się to co grał i zdecydowanie nie chciał poprawić swoich umiejętności... A może to był jakiś rodzaj umęczania się?
Jak można było tak kaleczyć instrument? Kaisa na flecie może też nie była wirtuozem, ale każdy fałszywy pisk przerywała, by zaraz naprawić złe ułożenie rąk, czy też niepoprawne dmuchnięcie w ustnik. W ten sposób uczyła sie grać, bo o to właśnie w muzyce chodziło, żeby z instrumentów wypływały tylko te piękne, nieskalane fałszem nuty, komponujące się w czysty, przyjemny dla ucha utwór. Cóż jednak myślał sobie ten grajek spod ciemnej gwiazdy, który nie dość, że zabijał brutalnie wszelaki sens grania i delikatność strun, to jeszcze miał czelność się z tym obnosić publicznie, maltretując osoby postronne? I to jeszcze w świętym miejscu?! - Tak pewnie powinna pomyśleć Kaisa, bo znając życie, to właśnie znalazło się na ustach wszystkich, do których dotarł ten skalany trucizną dźwięk. Z nienacka pochłonęła ich klątwa krwawiących uszu... Czarnowłosa jednak nie zareagowała tak, jakby się moża spodziewać po osobie wierzącej, pełnej szacunku do tego świętego miejsca i jego murów. Na melodię tego marnego muzykanta, na jego wręcz poetyckie słowa ułożone w cudowną pieśń ku czci nieznanej Yue, Kaisa po prostu parsknęła cicho w dłoń, usiłując nie wybuchnąć śmiechem przed biednym sklepikarzem. Opamiętała się jednak szybko, z lekkim rozbawieniem już tylko zakładając ręce na piersi i słuchając reszty jego pieśni, tak bardzo niestosownej i nietaktownej, że chyba gorzej już być nie mogło. O talizmanach całkowicie już zapomniała. Cóż on sobie myślał, żeby odwalać takie sceny w świątynii?
- Może troszkę ciszej, co?! - krzyknęła do kocura na murze, albo może pstrego pawia, choć one raczej nie drą tak japy jak marcujące koty. - Przeszkadzasz ludziom w spokojnej modlitwie!
Była prawie pewna, że takie słowa nawet do niego nie dotrą. Ba, pewnie jedynie podsyci jego upór i bluźniercze fałsze. Jak bardzo by ją to jednak nie bawiło, tajemniczy delikwent grał na nosie bogów, robiąc z siebie pajaca na oczach całej świątynii. Może właśnie granie na nosie wychodziło mu lepiej, niż granie na istrumencie? Możliwe też, że i bogów rozbawił ten akt śmiałości i zarazem głupoty, ale pracowników kompleksu na pewno nie. Kaisa zerknęła przelotnie na stojącą przy niej Chirinharu, po czym rozejrzała się wokoło. Czy porządku w świątynii nie powinni pilnować jacyś strażnicy?
autor: Kaisa
11 wrz 2021, o 23:26
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Kompleks świątynny
Odpowiedzi: 106
Odsłony: 4777

Re: Kompleks świątynny

Tak jak postanowiły, z samego rana ruszyły na poszukiwania najbliższej świątyni. Nie było to wcale trudne, bowiem każdy, kogo mijały, zdawał się być doskonale poinformowany o tym gdzie leży - jak się okazało- cały kompleks świątynny. Kamienna ścieżka, przy której stały latarnie, poprowadziła ich aż pod główną bramę torii. Kaisa była nieco zawiedziona surową strukturą świątyni, ale czego miała się właściwie spodziewać? Może nieco większej przestrzeni, ozdobnych ornamentów i ładniejszego kolorytu. Tak, to byłoby miłe. W końcu tego oczekiwała po bogatym mieście, ale może po prostu akurat ten nie zachwycał wyglądem i był nastawiony na bardziej... praktyczne zastosowanie? Na pewno nie jest to jedyna światynia w Shigashi, mogły się trochę bardziej rozejrzeć, ale trudno, skoro już tu trafiły, to wypadałoby się pomodlić...
- Wygląda na to, że to tutaj - westchnęła cicho. - Trochę biednie, nie? - zapytała, ale uśmiechnęła się wesoło i ruszyła raźnie przed siebie.
Przeszły przez pierwszą bramę, a ich oczom ukazała się kamienna ściana porośnięta mchem, na której wygrawerowano lwa. Dlaczego lwa? Co mógł oznaczać w tym miejscu? Nawet jeśli takie pytania pojawiły się w głowie czarnowłosej, dziewczyna zapomniała o tym dość szybko na widok bałaganu. Nie chodziło tu oczywiście o brud i nieporządek, nic z tych rzeczy... Raczej o ilość kapliczek w całym kompleksie, bo każda z nich czciła innego boga. Świątynia najwyraźniej nie była poświęcona tylko jednemu z nich. Ciężko więc było dostrzec ten konkretny, który interesował przybyłych. Właśnie, skoro już o tym mowa... do kogo miałaby się pomodlić? Czarnowłosa stanęła na chwilę, rozglądając się niepewnie wokoło. Szczerze mówiąc nie pomyślała o tym. Nastawiła się raczej na to, że trafią do świątyni jakiegoś konkretnego boga i teraz poczuła się trochę zbita z tropu. W Antai zwykle modliła się do tej kapliczki, którą mijała w drodze na targ. Susanoo miał u niej w takim razie najwięcej modlitw w swojej skrzynce na listy, choć i tak nie były to nigdy rozległe prośby, czy marzenia, które tylko bogowie byli w stanie spełnić. Kaisa zwykle modliła się jedynie o dobry dzień i dziękowała za wczorajszy - tyle było z jej modlitwy. Nie sądziła, żeby bogowie chcieli spełniać ludzkie zachcianki, więc była to raczej... modlitwa grzecznościowa? O ile coś takiego w ogóle istniało.
Po przekroczeniu bramy torii, podeszła do temizuyi i opłukała dłonie, po czym rzuciła monetę na datki i podeszła na sam wpierw do kapliczki Susanoo, by tam pomodlić się do Władcy Wiatru. Nie modliła się jednak o lepsze jutro, jak to miała w zwyczaju. W jej myśli wplątała się bowiem wojna, a wraz z nią niepokój o rodzinną osadę i o mistrza. Zdecydowała sie więc poprosić o to, by wojna skończyła się jak najszybciej. O to, żeby mogła wrócić do Antai, do domu otoczonego morską bryzą. O to, by w progu powitał ją mistrz, cały i zdrowy, z fajką w ustach, kopcąc na nią dymem jak stary smok. Pierwszy raz pomodliła się o coś konkretnego, na czym rzeczywiście jej zależało. Nie miała pojęcia, czy to cokolwiek da, jednak włożyła w to całe swoje serce i skłoniła na końcu, choć ten etap zwykle omijała. Jak to się mówi... jak trwoga, to do boga...
Gdy już skończyła się modlić, dołączyła do Chirinharu i razem poszły w miejsce, gdzie mogły zakupić i zawiesić talizmany na szczęście.
autor: Kaisa
7 wrz 2021, o 21:11
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Herbaciarnia
Odpowiedzi: 49
Odsłony: 2768

Re: Herbaciarnia

Nie miała pojęcia o co chodzi z białymi twarzami. Może po prostu miały symbolizować maski, jakie są zmuszone zakładać w tej pracy? Czerwone usta, by zwrócić na siebie uwagę? Pojęcia nie miała i nie była pewna, czy w ogóle chciała wiedzieć. Co do ubrań… Osobiście nie założyłaby na siebie czegoś takiego. Próżno było szukać ją w czymś kolorowym. Barwne stroje mogły być ładne, owszem, ale nie tak żrące w oczy i wzorzyste, jak te tutaj. Fryzury natomiast były komiczne, bardziej prezentując się jak "dzieło sztuki", niż faktyczne upięcie włosów. Nic w tym lokalu jej nie zachwyciło, no, prócz dobrego jedzenia…
Kaisa wzruszyła ramionami i wróciła do popijania aromatycznej herbaty.
- Nie sądzę, by tak lekkie materiały mogły ochronić przed zimnem. Przed zimnem chronią futra, skóry i ogień, a nie jedwabie i makijaż - powiedziała w końcu, odstawiając puste naczynie na mały talerzyk. W jej tonie nie było już marzycielskiej nuty, lecz surowe realia. - Jeśli bogaci wolą wyglądać pięknie nawet za koszt zamiany w bryłę lodu, niech i tak będzie. Nie mój problem, ich głupota.
Nie powiedziała tego jakoś szczególnie cicho, czy też zbyt głośno. Kątem oka zauważyła jednak, że parę siedzących bliżej osób posłało jej krzywe spojrzenia. Heh, wrażliwcy…
- Naprawdę chcesz wyglądać jak te panienki? - zapytała ze zdziwieniem. Cóż, każdemu podobało się co innego, każdy miał inne gusta, nawet przyjaciele.
Znów wzruszyła jedynie ramionami i zjadła kolejną truskawkę, w duchu ciesząc się jednak, że miała okazję spałaszować tak pyszne ciasto z owocami. Co jak co, ale za truskawkami przepadała...
- Uciekać oknem? Gdyby to było takie łatwe, to pierwszy lepszy żebrak skorzystałby z takiej okazji - powiedziała z rozbawieniem. - Zresztą, nie jest tak źle, zawsze mogło być gorzej. - Mogło wcale nie być tanich pozycji na karcie...
Już miała się zbierać, kończąc ostatni kawałek ciasta, gdy coś wprawiło gości w poruszenie, potem lokal zamarł w ciszy, a światła zgasły. Przeleciało jej przez myśl, że to może napad i nadażyła się idealna okazja, by niepostrzeżenie zwiać bez płacenia rachunku, ale niestety, to był tylko jakiś… występ? Chyba tak, sądząc po nagłej zmianie atmosfery. Mimowolnie wróciła pamięcią do tańca z wachlarzami, którego była świadkiem W Yōgan-ryū i ukradkiem zerknęła na białowłosą. Pewnie będzie chciała oglądnąć pokaz, nie? No cóż, wieczór jeszcze młody, zdążą znaleźć jakąś karczmę…
Oparła się więc luźno o krzesło, dając za wygraną i bez słowa obserwowała występ kobiety z parasolem, myślami jednak będąc całkowicie gdzie indziej. O czym myślała? Właściwie o niczym konkretnym, trochę tego, trochę tamtego, trochę poobserwowała widowisko, a trochę gości. Po skończonym pokazie machinalnie dołączyła do aplauzu, które rozbrzmiało po całej herbaciarni, po czym zapłaciła za zamówienie i razem z Chirinharu wyszła z lokalu, biorąc się za poszukiwania najbliżej stojącej karczmy.
autor: Kaisa
6 wrz 2021, o 14:46
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Herbaciarnia
Odpowiedzi: 49
Odsłony: 2768

Re: Herbaciarnia

Kamień z serca... Już myślała, że pech prześladuje ją aż z Antai, próbując dosięgnąć obie kunoichi swoimi pajęczymi łapskami. Na szczęście, biorąc pod uwagę spokojne słowa Chirinharu, wojna domowa w Atsui im nie groziła i nie musiały znów niespodziewanie zmieniać planów, głowiąc się gdzie wykonać ruch na wielkiej szachownicy. Czarne pola, białe pola, wszystkie kraje i miejsca, po których się poruszały mogły być jak pułapka, ale i tym razem im się udało. Ciekawe jak długo to potrwa...?
- Ach, w takim razie w porządku - odetchnęła, rozluźniając się nieco i uśmiechając lekko na widok przyniesionego przez pracownicę zamówienia. Ciasto truskawkowe z kremem i ozdobnymi płatkami wiśni wyglądało naprawdę wyśmienicie i na pewno równie dobrze smakowało, a zarówno jej herbata, jak i herbata białowłosej pachniała nieziemsko, gdy już rozlały wrzątek do naczyń. Gdyby nie siedziały na czterech literach, woń ziół i owoców pewnie zwaliłaby je z nóg. - Może jednak warto było wydać trochę ryō... - stwierdziła, choć w duszy przysięgała sobie, że to jej pierwszy i ostatni raz w takim lokalu.
Podekscytowanie towarzyszki i jej nagłej chęci do tworzenia wypieków rozbawiły ją nieco, sprawiając, że zdążyła już zapomnieć o skwaszonej minie i niechęci do tego miejsca.
- Nie gadaj tyle, tylko jedz - powiedziała, biorąc do ręki widelczyk i wbijając go w puszyste ciasto, które niemalże rozpływało się w ustach. Skoro najtańszy smakołyk smakował jak kawałek nieba, to co dopiero te droższe przysmaki...?
Skorzystała z propozycji białowłosej, a jakże! Okazja do zasmakowania tak drogich słodyczy nie wydarzy się drugi raz, a przynajmniej miała taką nadzieję. Sama zaoferowała kawałek swojego ciasta, z bólem serca oddając jej jedną z truskawek, za którą normalnie sama by walczyła sztućcami jak o złoto.
- Pychota - przyznała, dmuchając w parującą herbatę. - Byłaś kiedyś w takim lokalu? Ja nie, jak to się mówi... nie dla psa kiełbasa. Bogacze i eleganckie salony to świat, od którego raczej staram się trzymać jak najdalej. No, chyba, że chodzi o zapłatę za zlecenie. Wtedy nie mam żadnych obiekcji... - Zaśmiała się, próbując swojej herbaty o dziwnej nazwie, której nawet nie potrafiła wypowiedzieć na głos. - Nie śmieszą cię te ich dziwne stroje? - zapytała, rzucając spojrzeniem na pierwszego lepszego jegomościa w karmazynowo-żółtej szacie w czaple. Może materiał był pierwszej klasy, aksamitny czy jedwabny, ale jakość wcale nie odwracała uwagi od absurdalnych wzorów i ozdób, które według Kaisy wyglądały po prostu śmiesznie. Nie mówiąc już nic o białych twarzach gejsz, wściekle czerwonych ustach, wymalowanych równiutko, jak od linijki i wysoko upiętych fryzur, które bardziej przypominały jej masywne czapy niż włosy. Gdzie w tym makijażu piękno? Chyba jedynie w powabie i gracji, bo twarzą nie zachwycały. Zaśmiała się cicho na widok kolejnej cudacznej kompozycji na głowie nieco starszej gejszy, która sądząc po nieudolnie zakrywającej zmarszczki białej farbie, miała już swoje lata. - Chciałabyś mieć coś takiego na twarzy?
autor: Kaisa
4 wrz 2021, o 23:00
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Herbaciarnia
Odpowiedzi: 49
Odsłony: 2768

Re: Herbaciarnia

Oh nie, chyba Chirinharu już się tu spodobało, bo wtopiła swoje czerwone oczy w kartę, przeglądając menu i rozważając na głos, co by tu dobrego zamówić. Kaisa podparła głowę na dłoni, wsłuchując się w jej głos. Jak szaleć to szaleć? Cóż to za powiedzenie? Wolałaby nie szaleć i mieć pieniądze na coś o wiele cenniejszego i przydatnego, a nie wykwintną i najznamienitszą herbatę, którą później i tak... no, właśnie. Z drugiej jednak strony nie chciała, żeby Chirin posmutniała, gdy zdecyduje się wyjść z herbaciarni. W ogóle nie chciała, żeby była smutna, przecież jej uśmiech to jak promienie słońca. Kto na bogów chciałby, żeby słońce zaszło, skoro tak ładnie świeci? Chyba jedynie ktoś ponury, który woli ciemność i księżyc. Z drugiej strony księżyc też był ładny, a gwiazdy... Ach... Co? Odleciała? Nie miała pojęcia, co Chirinharu do niej przed chwilą powiedziała, choć była prawie pewna, że było to pytanie. Zamrugała, prostując się przy stoliku i wbiła oczy w te makabryczne ceny. Nie, chyba wolała gapić się bezmyślnie za okno...
Zaczęła przeglądać dziwaczne nazwy, które tak naprawdę nic jej nie mówiły o smaku czy też rodzaju herbat. Co to do jasnej ciasnej jest Fuka... Fukamushi...cha? Ech? A Tama...ryo...kucha? Nie mogą po prostu napisać zielona mocna, owocowa, zwykła Sen-docholeryjasnej-cha? Dlaczego muszą tak utrudniać wybór?
Dziewczyna wybrała w końcu jakiś pierwszą lepszą z tych tańszych herbat i pierwsze lepsze z tych tańszych kawałków ciast... Truskawkowe ciasto, bo przecież jak szaleć, to szaleć, czy coś... Tak czy inaczej zamówiła wybrane smakołyki razem z Chirinharu i pozostało im tylko czekać na rachu... znaczy się, jedzonko. Chirinharu w między czasie podjęła rozmowę, znów zasypując ją miliardem pytań. Czarnowłosa zaczęła się nawet zastanawiać, czy ta też nie ma zbytniej ochoty tu być i próbuje odwrócić jej i swoją uwagę od tych obleśnie bogatych ludzi i chichoczących gejsz. Pokiwała głową na wspomnienie o jutrzejszym planie znalezienia sobie czegoś do roboty, bo w końcu jakoś musiała nadrobić te braki w sakiewce. Łee, chyba zaczynała stawać się skąpa...
- Chyba nie ma sensu włóczyć się po obrzeżach miasta i szukać tamtej karczmy, skoro już jesteśmy w centrum. Lepiej będzie rozejrzeć się za jakąś w okolicy i tam spędzić noc - Przerwała na chwilę, wysłuchując kolejnego pytania. - Taak, świątynia... Wiesz co, może wybierzemy się tam z samego rana? Do świątyni jest chyba najłatwiej trafić, a i drogę też trudno zgubić.
Nie było sensu planować niczego więcej, skoro nie wiedziały, czy znajdą jutro jakąś pracę i czy nie zajmie im to przypadkiem całego dnia. Szczerze wątpiła, żeby było inaczej. Zresztą i tak zazwyczaj jak coś planują na zaś, to i tak muszą później zmieniać plany, bo coś przeszkadza w ich realizacji. Co do świątyni... Cóż, Kaisa nie była jakoś bardzo wierząca, ale jeśli zdarzyło jej się przejść obok kapliczki, to zwykle zatrzymywała się na krótką modlitwę, więc czemu nie? I tak chciała obejrzeć budowlę z zewnątrz.
Kaisa starała się ukryć lekką irytację, którą wywołał głośny śmiech starego faceta, siedzącego parę stolików dalej. Wtórowały mu chichoty gejsz i drugi z mężczyzn, który nagle podniósł swój głos, próbując przekrzyczeć chwilowy rozgardiasz. Nie mogła nic poradzić na to, że jego głos zwrócił jej uwagę, a szczególnie wtedy, gdy usłyszała słowo "Uchiha". Wciąż wpatrując się w swoją kartę, nastawiła uszu, ale nie potrafiła wychwycić niczego wśród innych rozmów. Zamiast tego zaczęła błądzić wśród innych głosów, wychwytując pojedyncze słowa czy zdania, które by ją zainteresowały. Poważnie...? Panie Honzo, niech pan spróbuje... Mówiłam, same głupoty... Piękny bukiet, ale i tak jej był ładniejszy... Chyba dzisiaj trochę za późno... Mało to zabawne, Secchi...
Niemal podskoczyła, słysząc kolejne znajome słowo... Samotne Wydmy. Skupiła się więc na rozmowie przy sąsiednim stoliku, która najwyraźniej stała na tematach związanych z polityką.
Czarnowłosa w ogóle nie znała się na takich sprawach. Jakoś nigdy nie interesowały ją tematy schodzące na tereny władzy czy innych nudnych pierdół. Teraz jednak, gdy w Antai rozpętała się wojna zaraz po przekroczeniu przez Kaisę granicy, na dźwięk słowa "Unia" wzdrygnęła się lekko. Przecież tam właśnie zmierzały, to był ich cel, a przynajmniej jak na ten moment. Naturalnym więc było, że chciała dowiedzieć się ciekawych plotek z tamtego kraju. Po dłuższej chwili upartego wyławiania słów w końcu dowiedziała się jednej, dość ważnej rzeczy, która może zainteresuje Chirinharu. Nie wiedziała, czy białowłosa wciąż była zajęta snuciem planów na jutrzejszy dzień, czy też rozglądała się po lokalu w oczekiwaniu na herbatę, czy może jednak również słyszała rozmowę. Jeżeli wciąż coś do niej trajkotała, dziewczyna przerwała jej na chwilę lekkim trąceniem w jej dłoń, by zwrócić na siebie uwagę kunoichi i zniżyła głos do szeptu.
- Słyszałaś? Unia ma nowego przywódcę z Rodu Maji - powiedziała. Ta nazwa nic jej nie mówiła, w ogóle ta informacja była dla niej mało przydatna, ale może Chirinharu coś więcej z tego wywnioskuje, czy to dobrze, czy źle? Kaisa była ciekawa. Może to nic takiego, a może całkowicie przeciwnie?
autor: Kaisa
1 wrz 2021, o 23:41
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Herbaciarnia
Odpowiedzi: 49
Odsłony: 2768

Re: Herbaciarnia

Przeludnione miejsca przyprawiały ją o ból głowy. Może i w gorących źródłach miały szczęście zrelaksować się w ciszy i spokoju, bez konieczności użerania się z nachalnymi, czy też krytycznymi spojrzeniami, tak tutaj ludzi było od groma. Roześmianych, poważnych, rozmawiających, szepczących... Nic dziwnego, godziny wieczorne to idealny czas na chwilę odpoczynku po całym dniu pracy i to nie na roli, czy w innym, obskurnym miejscu, wymagającym wyciskania siódmych potów nad marną monetą. Nie, takie miejsca jak te przyciągały do siebie ludzi wyższego szczebla, głównie tych, co zajmowali się interesami, biurokracją i inną robotą, która nie wymagała topienia się na polu pod najjaśniejszą Amaterasu i wyrywania piekielnych chwastów w ogrodzie. Piękne dekoracje i czystość, a także uprzejma i profesjonalna obsługa to czerwone latarnie dla tych, którzy całkowicie przypadkiem zjawiają się w takich miejscach, by zaraz przeprosić za wtargnięcie i obrócić się na pięcie w stronę wyjścia w celu znalezienia baru lub karczmy na nieco... mniej wytwornym poziomie. Jeśli już jakiś żebrak jakimś cudem wciśnie się w gustowne wnętrze, szybko skończy wkopany w rów, tam, gdzie według arystokracji jest jego miejsce. Taka kolej rzeczy, tak się właśnie sprawy mają w tych bogatszych dzielnicach.
Po wkroczeniu do herbaciarni Kaisa od razu zderzyła się z odmiennością tego miejsca, jakby intuicyjnie wiedziała, że tu nie pasuje, a czerwona latarnia aż raziła ją w oczy. Powab i elegancja nie były w jej naturze, choć może jakby zapuściła włosy i założyła na siebie jakąś kolorową yukatę, cóż... kto wie? Nigdy nie próbowała. To raczej nie były jej klimaty. Z drugiej strony jej towarzyszka wpasowywała się już lepiej w styl tego miejsca. Może to jednak nie wygląd, a charakter? Chirinharu zdecydowanie miała bardziej łagodne usposobienie, tak jak te smukłe i piękne gejsze, chodzące od stolika do stolika i zabawiające klientów. Kaisa miała szansę utożsamić się jedynie ze zbitą porcelaną, którą taka gejsza mogła się przypadkiem skaleczyć... Nawet jeśli miałaby szansę upodobnić się do jednej z tych pań w materiałach szytych złotą nicią i tak wolałaby swoje zużyte kimono. Kultura kulturą, ale czarnowłosej nigdy nie podobały się te białe lica z krwawymi ustami i upięte wytwornie włosy z mnóstwem ozdób. Koraliki, kryształy, złoto i srebro, to wszystko wyglądało pięknie, ale okropnie żarło się z tą sztuczną maską, które zakładały kobiety sztuki. Tylko po to, by zadowolić innych...
Tak czy inaczej, przekraczając próg lokalu, Kaisa uniosła lekko brwi i spojrzała na Chirinharu, zbita z tropu. Czy wskazówki lokalnych były zmyłką? Czy to może one zgubiły drogę i trafiły kompletnie gdzie indziej? Spodziewała się raczej zwykłej, małej herbaciarni na rogu, ot przytulna i ładna kawiarenka. Może i było tu przytulnie, ale to odczucie gubiło się gdzieś wśród ornamentów i klienteli. Tak czy inaczej, zawrócić nie mogły, bo jak by to wyglądało? Żałośnie i nieelegancko, prawda? Skoro już tu się znalazły, to wypadałoby wejść i coś zamówić.
Kaisa przełknęła ślinę, wypatrując gdzieś wolnego stolika. Upatrzyła sobie jeden przy okrągłym oknie, wyglądającym na miasto i nieboskłon przybierający już barwę soczystej pomarańczy i bez słowa wskazała go Chirinharu. Usiadła przy nim, rozglądając się po nieznajomych twarzach i ogólnym wnętrzu lokalu. Na szczęście ludzie byli zajęci swoimi sprawami, śmiejąc się i pijąc w towarzystwie personelu, choć uwaga niektórych przez moment spoczęła na nowoprzybyłych, ale i oni po chwili wracali do rozmów i zabawy. Gejsze natomiast jedynie zerknęły ukradkiem, czy nie pojawił się ktoś nowy i godny ich uwagi, by zaraz porzucić ciekawość i zainteresować się na powrót swoimi klientami. Czarnowłosa przeniosła spojrzenie na jedną z tych pięknych dam do towarzystwa, która podeszła do ich stolika z łagodnym uśmiechem, uchyliła lekko głowę w geście powitania i podała karty z mnóstwem herbat do wyboru. Kaisa podziękowała niemrawo i chwilę odprowadzała ją wzrokiem, po czym przeniosła oczy na kartę. Wśród wymyślnych nazw i smaków, znalazły się też wymyślne ceny. Gdyby Kaisa właśnie piła jedną z tych herbat, wyplułaby zawartość ust, robiąc wielkie oczy.
- Co do... - Aż chciałoby się w tym miejscu zakląć zdrowo i siarczyście, jak to robił jej mistrz. Ściszyła swój głos do szeptu, choć i tak nie było szans, by ktokolwiek ją usłyszał, nawet gdyby krzyknęła. - Tyle ryō za herbatę i ciacho? - W głowie szybko przeliczyła ile shurikenów mogłaby za to kupić i aż zbladła, przewracając kartę i szukając czegoś bardziej przystępnego. - Oni naprawdę tyle płacą za jedzenie? Czy może w cenę żarcia wliczana jest też cena za towarzystwo?
Musiała chyba jakoś przełknąć swoją ascetyczność... może razem ze swoją sakiewką... Tak będzie bezpieczniej. "Nie mogę zapłacić, połknęłam pieniądze." W każdym razie po dłuższym czasie wpatrywania się w kartę, Kaisa znalazła może z cztery pozycje w cenach, na które mogła przymknąć oko i otrzeć łzy. Spojrzała na Chirinharu znad karty i zrobiła minę w stylu "Uciekamy, czy udajemy, że nas stać?". Gdyby nie białowłosa, pewnie już w progu obróciłaby się na pięcie i poszła prosto do zwykłej, najzwyklejszej na świecie karczmy, herbaciarnie puszczając w najdalszą niepamięć swojej komnaty niepamięci. Teraz była jednak ciekawa reakcji przyjaciółki i tak naprawdę to od niej zależało, czy zamkną za sobą drzwi lokalu, czy będą błagać swoje sakiewki o przebaczenie...
autor: Kaisa
1 wrz 2021, o 13:06
Forum: Administracyjne
Temat: Letnia Gala SW 2021
Odpowiedzi: 104
Odsłony: 5134

Re: Letnia Gala SW 2021

autor: Kaisa
29 sie 2021, o 20:44
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Gorące źródła
Odpowiedzi: 220
Odsłony: 21247

Re: Gorące źródła

Kaisa nie odpowiedziała nic na słowa Chirinharu, nie bardzo też wiedziała, co więcej rzec na ten temat. Jej zdaniem grunt już pod sobą miały, wiedziały o sobie tyle, ile trzeba, przynajmniej na razie. Resztę poznają po drodze, czy to przypadkiem, czy też nie. Cieszyła się jednak, że Chirin dobrze odczytała jej historię, choć powiedzieć, że za dzieciaka była bojowa było lekkim niedopowiedzeniem. Dziewczyna zdecydowała się jednak nie wyprowadzać ją z tego błędu, niech myśli o niej co chce, w końcu i tak nie miała na to większego wpływu.
- Hej! - fuknęła, wzdrygając się lekko przed kroplami wody, które białowłosa posłała w jej stronę i po chwili parsknęła krótkim śmiechem - Nie zaczynaj wojny, której nie wygrasz - ostrzegła uszczypliwie.
Na jej pocieszające słowa jedynie się uśmiechnęła. Gdy już zbierała się do wyjścia, dostrzegła jednak niepewny gest w jej stronę, jakby Chirin chciała...
Poczerwieniała na twarzy, zanurzając się głębiej w wodzie.
- N-no co ty, teraz? - Zaśmiała się z zakłopotaniem. - Może lepiej już wracajmy, co? - zapytała, chwytając za ręcznik i zarzucając go na włosy. Materiał po części ukrył jej twarz w cieniu.
Chirinharu poszła zanieść czarki kobiecie, która wcześniej im je dała, a Kaisa wróciła do szatni. Pomimo popołudniowego słońca i ciepłego wiatru, po opuszczeniu onsenu zrobiło się nieprzyjemnie chłodno, jakby skóra tęskniła za gorącą wodą i unoszącą się w powietrzu parą. Czarnowłosa wzięła więc zimny prysznic, żeby się nieco obudzić i przyzwyczaić do zmiany temperatury, po czym wytarła się dokładnie i ubrała. Po chwili w szatni pojawiła się i Chirinharu.
- Te gorące źródła to był strzał w dziesiątkę - odezwała się do niej, sprawdzając, czy wyjęła wszystko ze swojej szafki, po czym zaczęła wkładać kaburę i buty. - Dawno nie czułam się tak wyciszona i rozluźniona. To powinna być codzienność, szczególnie po stresujących misjach.
Wycisnęła włosy z resztek wody, po czym odłożyła ręcznik do wiklinowego kosza, gdzie reszta zużytych tkanin czekała na pranie i odetchnęła głęboko, zadowolona z wizyty w kurorcie. Poczekała, aż Chirinharu zrobi swoje i będzie gotowa do wyjścia, po czym ruszyła ku drzwiom.
Zanim jednak wyszła z szatni, obróciła się w stronę Chirinharu i po chwili zawahania objęła ją za szyję, ściskając mocno.
- Dzięki - mruknęła.
Za co jej dziękowała? W sumie za wszystko... Za dzisiejszą rozmowę, za wczorajszy dzień, za to, że z nią została, za zrozumienie i za podzielenie się częścią jej historii... Wszystko to sprawiało, że wciąż mogła się uśmiechać, a dzisiejszy dzień w szczególności będzie pozostawiał po sobie nutę szczęścia, za każdym razem gdy przywoła go sobie w myślach. Zupełnie przypadkowo, natrafiając na tą wesołą, ciekawą świata gadułę, dzisiaj zyskała przyjaciółkę. Miała nadzieję, że nie będzie musiała tego wszystkiego mówić, bo nie dałaby rady. W takich sprawach czuła się jak niezdara, ale przecież nie mogła kompletnie zignorować jej wcześniejszego gestu, bo odmowa i tak pewnie już ją w jakiś sposób zabolała. Stawiała więc wszystko na to jedno słowo, modląc się, by Chirinharu i to odczytała prawidłowo. Odsunęła się po chwili milczenia i nie patrząc na nią, odwróciła w kierunku drzwi, wychodząc w końcu w szatni. Nie była pewna, dlaczego znów było jej tak gorąco, więc zrzuciła to na duchotę pomieszczenia i czas spędzony w parującej wodzie, kompletnie ignorując fakt, że przecież brała zimny prysznic.
Będąc już w sali głównej, gdzie wcześniej rozmawiały z właścicielem, czarnowłosa zdążyła już nieco ochłonąć i wrócił jej wcześniejszy, pogodny humor. Skłoniła się, dziękując mężczyźnie za ladą za możliwość pobytu w kurorcie i dopełniwszy reszty niezbędnych formalności, wyszła z białowłosą na zewnątrz, swe kroki kierując w głąb osady.
autor: Kaisa
27 sie 2021, o 19:25
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Gorące źródła
Odpowiedzi: 220
Odsłony: 21247

Re: Gorące źródła

Zeszła na wrażliwy temat, to widać, ale szczerze mówiąc właśnie tego się spodziewała. Nie bez powodu białowłosa wspominała jedynie swoją babcię; najwyraźniej i ona miała za sobą ciężką przeszłość, o której wolała nie rozmawiać, a Kaisa nie zamierzała drążyć tego tematu głębiej, bo i po co? Wystarczyła jej ta garstka informacji, którą Chirinharu zdecydowała się z nią podzielić. Była jej za to wdzięczna.
- Bardzo bym chciała zobaczyć rzeźby twojej babci - powiedziała Kaisa z uśmiechem. - Tylko nie wiem, czy byłoby mnie stać na jakąś. Takie robótki ręczne potrafią kosztować krocie - dodała, przypominając sobie te wszystkie cuda na targach.
Zdecydowanie warte były swojej ceny, o ile ktoś lubił kupować bibeloty, albo kolekcjonować dzieła sztuki. Ona sama lubiła rozglądać się za takimi rzeczami, ale jedynie po to, by pooglądać z ciekawości. Nigdy nie miała zbytniego powodu, by kupić chociażby najmniejszą ozdobę. Wiedziała, że jedynie zbierałby kurz na półce w jej pokoju, a ona zerknęłaby na drobiazg parę razy i na tym by się skończyło.
Chirinharu zadała jej pytanie i choć Kaisa przeczuwała, że takowe padnie, nie przygotowała sobie żadnej odpowiedzi; czy to lekko wymijającej, czy też szczerej. Nie wiedziała też za bardzo jak pozbierać te wszystkie wspomnienia, które już dawno odrzuciła w kąt umysłu, gdzie zbierały pajęczyny i kurz, jak te artystyczne bibeloty w sklepach. Zamilkła więc na dłuższą chwilę, zastanawiając się nad swoimi kolejnymi słowami. Z różanych oczu bił jednak spokój.
- Mmm... - mruknęła, obserwując jak lekki wiatr porusza liśćmi otaczających źródło krzewów. - Czy mam ochotę podzielić się historią o śmierci? Nie, nie za bardzo. Pewnie domyślasz się co byś w niej usłyszała. To raczej nie jest opowieść na tak przyjemne popołudnie, a nie chcę psuć nastroju. W skrócie mogę powiedzieć tyle, że z wczesnego dzieciństwa pamiętam niewiele, a późniejsze było jedynie szarą i surową rzeczywistością. Lepiej będzie, jak od razu przejdę do tematu mojego gburowatego mistrza - Wzdrygnęła się, porzucając łagodny uśmiech i przyjmując bardziej złośliwe oblicze, na które jej mistrz zawsze reagował z lekkim przekąsem. - Na imię ma... w sumie to nie pamiętam jego nazwiska. Po prostu Gentaro, ale ja mówię na niego Genta. Nasza relacja jest... hmm... dosyć specyficzna - Zaśmiała się krótko. - Można powiedzieć, że adoptował mnie z sierocińca, dał dach nad głową i od tego czasu szkoli na ninja. Wyobraź sobie faceta po czterdziestce z czarną brodą i słomianym kapeluszem, który zawsze marudzi pod nosem i cały wolny czas spędza na łowieniu ryb, albo bezowocnym majsterkowaniu... To właśnie mój mistrz - Starała sobie przypomnieć, czy istnieje jakaś pozytywna cecha jego charakteru, która załagodziłaby ten wizerunek, ale było to dość ciężkie, kiedy już zdążyła przylepić mu łatkę gderliwego odludka z Wietrznych Równin. Sama myśl o tym sprawiła, że zatęskniła za Tenshikoku, co przywołało na jej bladej twarzy nostalgiczny uśmiech. - Wiesz, ale to nie znaczy, że jest kompletnym gburem. Znaczy... ma swoje chwile, kiedy potrafi powiedzieć coś mądrego i pokrzepiającego, choć nie zdarza się to za często, a przynajmniej nie tak często, jak bym chciała. Brak mu jakiejkolwiek kultury osobistej, wyklina na cały świat i nie potrafi współpracować z ludźmi. Taki z niego samotnik trochę, a mistrz z niego przeciętny. Coś tam mnie nauczył, jak go pomęczyłam, większość czasu tylko kazał mi się uczyć kontrolować chakrę i temperament, ale tak myślę, że to tylko po to, żebym siedziała cicho i nie zawracała mu głowy... Najważniejsze czego mnie nauczył i chyba jako jedyne warte zapamiętania było to... żeby łapać każdą okazję, która się nawinie, bo są żadkie jak motyle, a drugi raz tego samego nie sposób znaleźć... Oczywiście on powiedział to bardziej prymitywnie, ale sam zamysł był w porządku.
Nie była pewna, czy Chirinharu zrozumie jej słowa. W końcu połowę opisu Genty znacznie wyolbrzymiła... Na przykład to o byciu miłym... A nie, ta cecha w ogóle nie padła w jej wypowiedzi. Ale... czy cokolwiek z tego co powiedziała było prawdą? Nie, inaczej... Czy cokolwiek z tego co powiedziała, było tak naprawdę ważne? Jej mistrz był promykiem słońca, bardzo mętnego i wrednego słońca, ale to on wydostał ją z tego parszywego sierocińca i dał szansę na lepsze życie. Był dla niej jak... jak ojciec, choć sama nie lubiła tego mówić na głos, bo brzmiało to tak, jakby zastąpiła swojego prawdziwego rodziciela. Jednak jego twarzy Kaisa już dawno nie pamiętała, za to mistrz wciąż żył i marudził. Miała gdzie wracać. Miała dom.
Czarnowłosa machinalnie chwyciła się za ramiona, jakby nagle zrobiło jej się zimniej. Złośliwa mina zniknęła.
- Jak byłam dzieciakiem... pewnego dnia wracałam z całego dnia na targu - powiedziała cicho, marszcząc nieco brwi, jakby próbowała sobie coś przypomnieć. - Pamiętam, że pożarłam się wtedy z jakimś dziadem, bo sprzedawałam origami pod jego płóciennym zadaszeniem. Było lato, więc słońce prażyło prawie tak, jak na pustyni. Gówno zarobiłam i ogólnie byłam wściekła. Prawie udusiłam tego sprzedawcę własnymi rękami... Wracałam uliczkami Tenshikoku, zastanawiając się czy w ogóle po powrocie zastanę w sierocińcu coś do jedzenia prócz tego rozgotowanego ryżu... Wtedy wpadłam na kogoś. Myślałam, że to jakiś stary smok, który zaraz plunie na mnie ogniem... ale to był jakiś brodaty facet z fajką i kapeluszem i buchał na wszystko dymem. Krzyknęłam do niego, żeby patrzył pod nogi, bo mu wyłupię smocze ślepia - Zaśmiała się, przecierając z zażenowania twarz. - W tamtych czasach w ogóle nie obchodziły mnie konsekwencje tego, co mówiłam do ludzi... Mógł mi skórę złoić, albo co, ale tylko popatrzył na mnie krzywo, zmierzył od góry do dołu... i za chwilę się uśmiechnął. Miał paskudny uśmiech... - prychnęła, choć różane oczy nie wyrażały ani pogardy, ani wstrętu. - Powiedział, że jakbym mu wyłupiła smocze ślepia, to ukradłby mi moje, bo są tak urocze, że kwiaty od nich więdną. Stary dziad... Potem się mnie zapytał, jak się nazywam, a jak powiedziałam, żeby spadał na drzewo to tylko parsknął śmiechem. Mruknął, żebym uważała jak łażę i dał mi garść ryō. Nie lubiłam takiej jałmużny, ale głupia nie byłam, żeby nie wziąć pieniędzy, więc w podziękowaniu złożyłam mu kwiat z origami. Chyba po tym poznał z jakiego jestem klanu, bo spojrzał na moją broszkę od matki i bez słowa wziął kwiat. Następnego dnia pojawił się w sierocińcu i zapytał, czy nie chcę mieć normalnego domu...
Historia jak historia. Ni to wesoła, ni smutna, raczej dość dziwna, ale dla Kaisy była wyjątkowa. Wryła się w jej pamięci i została tam po dziś dzień, jakby była cząstką niej samej. Początkiem nowej nadziei i normalnego życia.
- Ara ara... - westchnęła, trzęsąc lekko głową, jakby odganiała cały ten nastrój, po czym uśmiechnęła się do białowłosej. - No, to teraz już wiesz, że z niego mistrz taki, jak ze mnie Sabaku. Hm, wydaje mi się, że powinnyśmy się już zbierać, bo mogą nam zamknąć tą herbaciarnię - Sięgnęła ręką w stronę ręcznika, zarzucając go sobie na czarne włosy i zgarnęła na wpół pełną butelkę sake. - Było naprawdę przyjemnie tak się odprężyć w gorących źródłach, nie? Jednak co za dużo to nie zdrowo, skóra mi się już pomarszczyła. Wejdziemy do tej herbaciarni jak dwie staruszki na podwieczorek, thehe~
autor: Kaisa
25 sie 2021, o 20:56
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Gorące źródła
Odpowiedzi: 220
Odsłony: 21247

Re: Gorące źródła

Kaisa roześmiała się na jej słowa.
- Chcesz zwiedzić wszystkie świątynie? Obawiam się, że może to zająć trochę czasu. W tym wypadku do Atsui zawitamy za miesiąc - oznajmiła wesoło, popijając z czarki. - Jeszcze nas jesień zastanie i- Ooh... - Różane oczy zaświeciły się melancholijnie. - Z drugiej strony to nie takie złe. Popatrz ile tutaj jest roślin i jak czarująco musi wyglądać Shigashi wczesną jesienią...
Przywołała w myślach obraz jej osady w czasie tej chłodniejszej pory roku, kiedy liście przybierają soczyście pomarańczowej barwy, a w powietrzu krąży tajemnicza, mglista atmosfera. Wszystkie stare demony wychodzą na uliczki miast i, ojej, co za straszny nastrój! Cała ta rozmowa przyprawiła ją o dreszcze, przez co zanurzyła się głębiej w gorącej wodzie.
- Nie mam pojęcia, czy ich woda może wyparować, ale podejrzewam, że nie... Skoro jest w niej chakra użytkownika... Zresztą nie wiem, nie miałam do czynienia z żadnym przedstawicielem ich klanu. Poza tym, te zęby jak u piranii, blee... - Wzdrygnęła się. - Na samą myśl o tym mam ciarki.
Wydawanie pieniędzy na wodę też wydało jej się absurdalne. Tutaj wszędzie jest łatwy dostęp, a na pustyni? Katorga. Nie wyobrażała sobie życia w tak okropnym i surowym klimacie. Kolejny punkcik szacunku wleciał dla ludzi z Samotnych Wydm.
- Poszukiwanie skarbów mówisz? Wiesz co, mieliśmy problem ze znalezieniem dzieciaka w lesie, pomyśl tylko jak przyjdzie z szukaniem antycznego cacka, kiedy po drodze możemy natknąć się na pułapki i inne niebezpieczeństwa. Ja nie wiem, czy to odpowiednia robota dla nas, a już na pewno nie taka, na której można zarobić łatwo i szybko - zaśmiała się. - Za to na pewno bardzo fascynująca i pouczająca. Co do tego nie mam wątpliwości, ale czy owocna? W końcu nie każda plotka o skarbie okazuje się prawdziwą. Apropo skarbów... Myślisz, że mają tutaj jakieś muzeum, albo antykwariat? Na pewno muszą mieć, może warto byłoby popytać...
Rozmowa kleiła im się niesamowicie łatwo i przyjemnie. Przechodziły z tematu na temat, swobodnie wygłaszając swoje opinie, obawy i marzenia. Kaisie powoli zaczęło się kręcić lekko w głowie, więc zajrzała przez szyjkę, stwierdzając ze zdumieniem, że wypiły dopiero połowę. Butelka była raczej mała, więc na dwie osoby i tak alkohol rozchodził się dość szybko, a jak szybko rozchodził się po żyłach, hoho! Stamtąd raczej nie zniknie tak prędko, jak z naczynia. Tak czy inaczej wciąż mogły myśleć w miarę trzeźwo, a przynajmniej Kaisa mogła, więc westchnęła cicho i odłożyła butelkę gdzieś dalej, mentalnie odnotowując sobie, by o niej nie zapomnieć, gdy już będą wracać.
- Chyba nam starczy na dzisiaj. Coś czuję, że ciężko nam będzie opuścić ten parny raj - mruknęła, choć na jej twarzy błąkał się uśmiech. - Dzisiaj odpoczynek, jutro praca... Mam wrażenie, że przez bogactwa tego kupieckiego miasta zaczynam być materialistką... - jęknęła, po czym schowała usta pod taflą wody i wypuściła powietrze, tworząc na niej bąbelki.
Zdecydowanie nie była ostatnio sobą. Nigdy nie przywiązywała zbytniej wagi do przedmiotów, ale jak zobaczyła co oferują targi poza Antai... ciężko było trzymać sakiewkę na wodzy. Szczególnie, kiedy zobaczyła tak cudownie wykonane rękodzieła, delikatne materiały i piękne zdobione ostrza. Jak tu panować nad chęcią kupienia dosłownie wszystkiego? Musiała by być ślepa, wtedy to wszystko aż tak bardzo by ją nie kusiło, a tak musiała mentalnie bić się po łapach. No cóż, teraz miała Chirinharu, żeby ją biła po łapach, aczkolwiek i jej oczy świeciły się, gdy tylko zobaczyła coś, co ją zaciekawiło. To się dobrały, doprawdy...
- Często wspominasz swoją babcię - zauważyła czarnowłosa. - Rozumiem, że też jest z pustyni? Była shinobi? Opowiesz mi o niej? - zapytała, chcąc dowiedzieć się nieco więcej o nowej przyjaciółce. Była ciekawa, czym zajmują się na co dzień ludzie z Atsui i była gotowa odwdzięczyć się tym samym, w końcu sake skutecznie rozplątało jej język i nie tak trudno już było jej pytać i odpowiadać na pytania. Była otwartym zwojem, ciekawym nowych informacji.
autor: Kaisa
25 sie 2021, o 18:01
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Gorące źródła
Odpowiedzi: 220
Odsłony: 21247

Re: Gorące źródła

Kaisa słuchała historii z Kinkotsu, w odpowiednich momentach śmiejąc się, w innych okazując szczerą ciekawość słowami towa-... nie, przyjaciółki. Och, jak to przyjemnie brzmi. Przyjaciółka. Samo to słowo sprawiało, że miała ochotę się uśmiechnąć. Tak właściwie to ostatnimi czasy ciągle się uśmiecha. Niedobrze, porobią jej się zmarszczki na starość...
Przez jej opowieść Kaisa nabrała dziwnej ochoty na zobaczenie cyrkowego występu. Widziała kiedyś trupę cyrkową z daleka i ich kolorowe, cudaczne stroje. Niestety była zbyt zajęta treningiem, by dłużej zawiesić spojrzenie na chodzących z wioski do wioski cyrkowcach. Tak się na nich zapatrzyła, że dostała od mistrza szyszką w oko, choć on twierdził, że to było przypadkiem. Bujać to ona, ale nie ją... Tak czy inaczej, niedźwiedź w klatce na pewno robi wrażenie, a co dopiero podejść blisko i rozmawiać z nim przez źle wykonane pręty, które narażone są na wyłamanie przez tą wielką bestię. Czarnowłosej z podziwu zamigotały oczy, aż podparła się na kamieniu, słuchając opowieści z zapartym tchem.
- Jak można tak zwierzęta traktować... - skrzywiła się, słysząc fragment o okrutnym treserze. - W ogóle po co trzymać zwierzęta w klatkach? Jakby zwyczajne występy nie wystarczyły... Czemu ludzie muszą być tacy zepsuci w środku?
Pytanie to było raczej retoryczne, rzucone ot tak, choć wyglądało na to, że i Chirin podziela jej zdanie. Gdy czarnowłosa przyniosła czarki ze schłodzonym alkoholem, podając naczynię białowłosej zawahała się nieco. Właściwie to nie wiedziała w jakim wieku jest jej towarzyszka. Nigdy o to nie zapytała. Nie wyglądała jednak na bardzo młodą, może miała parę lat mniej niż ona, ale co tam... Nic jej się nie stanie od paru kropli. W końcu sama proponowała jej niedawno sake, więc to chyba nie był aż taki problem. Przecież nie zamierzała jej upijać, ani nic w tym stylu! Sama nie była wielką wielbicielką alkoholu, głównie dlatego, że na własne oczy widziała już co potrafi on zrobić z człowiekiem. Brak kontroli nad tym co mówiła i robiła przerażał Kaisę do tego stopnia, że stroniła od dużych procentów. Gentaro też pił tylko... tylko jak... Ach, nie ważne już.
- Antai słynie z owoców cytrusowych - powiedziała czarnowłosa kunoichi, uśmiechając się dumnie. - I dobrego wina, choć na ten temat raczej się nie wypowiem. Za drogie - wyjaśniła. - Hmm, świątynię mówisz? Którą świątynię? Jestem pewna, że mają tu kilka... Na pewno jest cudem architektury, większość budynków tego typu robi wrażenie, szczególnie na przejezdnych. Jestem za!
Białowłosa wspomniała o wyspach, co Kaisa podchwyciła niemal natychmiast, wielce rad, że schodzą na ten temat.
- Miałam zamiar popłynąć po głębokich wodach i zobaczyć na horyzoncie wyspy, choć słyszałam, że strasznie tam mglisto i szaro, ale raczej niezbyt ciepło. Trzeba by się odpowiednio ubrać na tę wycieczkę, tak myślę, że krótki rękaw raczej nie będzie się nadawał. Proponuję więc Kantai, tam przynajmniej nie ma śniegu... o ile nie planujemy się tam wybrać na zimę. Ciężka sprawa... - przyznała, parskając cichym śmiechem. - Mistrz mówił mi o Hōzukich, którzy zamieszkują tamte tereny. Ponoć mają ostre zęby i potrafią zmienić się w wodę! Nieźle, co? Spróbuj pokonać gościa, co zmienia się w wodę... Jakoś tego nie widzę, chyba, żeby go zamrozić w bryłę lodu. Nie jestem jednak pewna, czy to możliwe w ogóle. A z tymi zębami to już w ogóle katastrofa. Spróbuj pocałować faceta, który ma ostre zęby... Ałć!
Czy jej się wydawało, czy się za bardzo rozgadała? Nie była pewna, czy to przez to, że wypiła, czy przez to, że przy Chirinharu czuła się nieco luźniej, jakby ktoś zdjął z niej niewidzialne łańcuchy. Raczej stawiała na to drugie, nikt przecież nie jest pijany po jednej czarce. Za to ona była w swoim żywiole, zachęcona entuzjazmem przyjaciółki. Snucie planów na przyszłość wprawiło ją w dobry nastrój, to i więcej słów poleciało. Dawno już się tak nie czuła, przyjemna odskocznia od ciągłego hamowania się przed zbytnią otwartością.
- Pomyśl ile wspomnień nam zostanie - Podpłynęła pod małe, spadające w dół strumienie wody i odgarnęła włosy do tyłu, obmywając je drobnym wodospadem. - Mam nadzieję, że samych dobrych, choć i z tym nigdy nie wiadomo.
Wróciła pod skalną ściankę i dolała im napoju do czarek.
- Wiesz co, zastanawiałam się czy nie popatrzeć jutro za jakąś robotą. W końcu przepłynięcie statkiem nie jest za darmo, trzeba by się rozglądnąć za czymś. No i tak jak mówiłam, nie opuszczę Shigashi, póki nie zapełnię sakiewki, a przynajmniej w pewnym stopniu... W końcu po drodze wstąpimy do Atsui i może tam się jeszcze coś trafi, a to jest... - zamilkła na chwilę, jakby nad czymś intensywnie myślała, albo raczej coś przeliczała w głowie. Po tej chwilowej ciszy mina jej nieco zrzedła - ...Uh, naprawdę muszę znaleźć coś jutro do roboty. Oby nie zajmowanie się dziećmi... W sumie opieka nad jednym może być, byle by się nie zgubił... Tamten Akio był słodki, nie? - Wróciła myślami do ich małej przygody w lesie i przypomniała sobie o potyczce dwóch jeleni, na którą się natknęły. - Swoją drogą zastanawiam się, który jeleń wygrał walkę, a może któryś się poddał? Kurcze, szkoda, że nie miałyśmy czasu na obejrzenie całego starcia. Mam nadzieję, że ich poroża się nie zakleszczyły...
autor: Kaisa
22 sie 2021, o 20:45
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Gorące źródła
Odpowiedzi: 220
Odsłony: 21247

Re: Gorące źródła

Czym tak naprawdę jest przyjaźń? Jaka jest prawidłowa definicja? Jak można poznać, że zyskało się prawdziwego przyjaciela, takiego od serca, na zawsze? Przecież to niemożliwe. Ludzie mówią, że prawdziwego przyjaciela poznajemy w biedzie, ale to nie prawda. Kaisa poznała zarówno biedę, jak i ludzi, przy których czuła się sobą. Żadna przyjaźń z tych czasów nie wytrzymała za długo. Zostały jedynie beznamiętne spojrzenia i gorzka ignorancja. Przecięte nici. Z drugiej strony była tylko dzieckiem, a czy dzieci znają prawdziwą wartość przyjaźni? Ich charakter zaledwie zaczyna się kształtować i dopiero później ma już te cechy, którymi może się pochwalić i czekać na akceptację innych... Czekać na akceptację? Dobre sobie... Nie, to też nie jest przyjaźń. Więc co tak naprawdę jest decydujące w tym zjawisku, które nazywamy przyjaźnią? Wierność. Ahh tak, wierność jest ważna, a może nawet i najważniejsza. Co z tego, że kogoś cenisz, darzysz sympatią i szanujesz, skoro wierność jest u ciebie cechą znikomą? Gdy pojawi się coś, co zamąci w głowie; niebezpieczeństwo, ciekawość, pokusa - uciekasz, zakopując wierność pod ziemią i zapominasz. Jakby osoba, która kiedyś nazywała cię najdroższym przyjacielem, najważniejszą osobą w jej życiu, nagle znika i zostaje zastąpiona czymś lepszym, ładniejszym, ciekawszym. Boli? Bardzo. Czas leczy rany. Pojawia się kolejna osoba, którą chcesz nazwać przyjacielem, ale skąd masz pewność, że i ona nie zniknie? Nie masz. Nie jesteś w stanie tego przewidzieć. Możesz natomiast sprawdzić, czy ta osoba jest wierna. Jeśli jest, to już połowa sukcesu i kilka procent pewności więcej.
Czy Kaisa była pewna, że natknęła się na potencjalną przyjaciółkę? Nie. Czy zdecydowała się brnąć dalej w tą znajomość i dać z siebie wszystko, by przetrwała jak najdłużej? Oczywiście, że tak. W tej chwili tylko bogowie mogli wiedzieć, czy była głupia i znów dała się wciągnąć w bagno, czy jednak intuicja jej nie zawiodła i owoc tej przyjaźni będzie najładniejszy i najsłodszy w całym sadzie.
Na nieznanym terenie i w czasach tak dzikich i niepewnych,brakowało jej kogoś, na kim mogła polegać. Sama była też gotowa stać się kimś takim dla drugiej osoby. Czy było warto zaryzykować? Cóż, nie dowie się, jeśli nie spróbuje... W końcu czym jest życie bez ryzyka, a czym ryzyko bez możliwej nagrody? Hazard. Przyjaźń to brawura? Co za głupota...
- Przeznaczenie, huh? - powtórzyła po niej cicho, niby ironicznie, a jednak z lekką nadzieją. Zadarła nieco głowę w górę, wbijając wzrok w strumyki spadającej ze skał wody. - Ara, ara, Chirin-chan, bo zacznę myśleć, że siedzisz mi w głowie - zaśmiała się, mrużąc oczy. - Cóż to za wyznania w tak niefortunnym momencie? Bo się zawstydzę...
W pewnym stopniu tak właśnie się poczuła, choć rumieńców nie było widać prawie w ogóle. Może przez tą parę, może przez temperaturę. W każdym razie uśmiech jej nieco zbladł, jakby zapomniała go podtrzymywać, przetwarzając ze spokojem słowa Chirinharu. Rozważna i uspokajająca? Uchrońcie niebiosa... A może? Niewykluczone. Jeśli tak, to nie była tego w pełni świadoma, ale czy to ważne? Ważne, że i ona widziała w niej siostrę, a to sprawiło, że zrobiło jej się lżej na duszy. Pierwszy raz usłyszała takie słowa skierowane w jej stronę i nie była pewna jak zareagować. Zwykle w takich momentach obracała wszystko w żart, ale czy takie zachowanie wszystkiego nie zepsuje? Właśnie, Kaisa, przestań cały czas żartować... Co to za maniery? Trochę powagi. Powagi? Chyba traciła już rozum...
- Cóż, to chyba moja wina. Sama zaczęłam - przyznała się, kładąc rękę na sercu. - Tak czy inaczej, dziękuję. To miłe coś takiego usłyszeć.
Jej myśli nie nacieszyły się długo spokojem, bo kolejne słowa białowłosej sprawiły, że spojrzała na nią zaskoczona, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Zamrugała jedynie, milcząc przez dłuższą chwilę, zdezorientowana.
Siedziała jej w głowie. To nie jest śmieszne, to straszne. Przecież tam jest okropnie i ponuro... Deszcz leje, burza, dziwne myśli przelatują jak błyskawice... Won! Wynocha! Do siebie precz!
Chirinharu nie zareagowała jednak na jej milczące krzyki. Czyli nie czytała jej w myślach, na całe szczęście. Po prostu myślały podobnie, żeby nie powiedzieć tak samo, bo to już by było niepokojące. Nie przesadzajmy, bez zbędnej paniki.
Obie chciały być dla siebie kimś ważnym. Obie nie wiedziały tylko jak to ubrać w ładne słowa. Podróżować razem, zostać razem... Przecież to takie proste, a żadnej to nie przejdzie przez gardło. Co za głupota. Bezsens. Strach przed odmową, czy przed wyśmianiem? Opinie innych tak bardzo ograniczają nasze myśli, słowa i działania, że to wprost niedorzeczne. Sama nie była jednak lepsza. Nigdy nie mówiła o tym, co jej leży na sercu, bardziej wolała czyny, więc i tym razem postanowiła na nich polegać. Chirinharu chciała zapewnienia o tym, że będzie przy niej? Proszę bardzo.
Kaisa ujęła jej wyparzoną przez gorące źródło dłoń w swoją i wynurzyła obie nad taflę wody, splatając ze sobą małe palce.
Dziecinna obietnica? Nikt. Powtarzam, nikt nie może złamać przysięgi na mały palec. To święta przysięga. Jeśli ktoś ją złamie, będzie musiał połknąć tysiąc igieł. Koniec kropka. Oto jej najszczersze zapewnienie. Nie potrafiła zdobyć się na nic innego, dla niej to właśnie było jak najbardziej prawdziwe i swobodne. Słowa mogą zawieść, namącić w głowie, albo zostać zinterpretowane w nieprawidłowy sposób. Czyny i małe gesty mają tendencję do ukazywania prawdy, nawet, a właściwie przede wszystkim wtedy, kiedy są nienaumyślne czy odruchowe.
- Yūjō - powiedziała czarnowłosa z lekkim uśmiechem.
Po tej obietnicy Kaisa wróciła do poprzedniej pozycji jak gdyby nigdy nic i zanurzyła się niemal całkowicie pod wodą, aż po szyję, przymykając oczy. Starczy tej otwartości na dzisiaj, bo zaraz się kompletnie wypali... Postanowiła wrócić do spokojnego i bezpiecznego tematu herbaciarni.
- Chętnie napiłabym się herbaty z jaśminu, o ciastkach nie wspomnę. Wisienka na torcie przy dzisiejszym dniu. Co do naszego piaskowego znajomego... - zaczęła, przypominając sobie spotkanie z przedstawicielem klanu Sabaku, jeszcze kiedy były w Yusetsu. - Hmm... Zabawny mówisz? Mi się wydał uprzejmy, ale z oczu biła powaga. Nie wydaje mi się sztywny, ale też żaden z niego zgrywus. Ja wiem? Rozmawiałam z nim tylko chwilę. Natknęliśmy się na siebie w karczmie i tak jakoś rozmowa poleciała, najpierw o jego gurdzie z gliny, która mnie zaciekawiła, a potem o Samotnych Wydmach. Potem przewinęłaś się ty, rozmawiająca z niedźwiedziami - Otworzyła jedno oko, zerkając na nią przez chwilę z uśmiechem, po czym znowu je zamknęła. - Wspomniał o dziwnej sytuacji z cyrkiem, ale nie chciał powiedzieć więcej i poradził zapytać o to ciebie. Potem wymieniliśmy się ciekawostkami o naszych krajach, dał mi parę rad jak przeżyć na pustyni i to w sumie tyle. Rozeszliśmy się w miłej atmosferze.
Nie chciała mówić więcej, bo przypomniało jej to o Yusetsu, a jak przypomniało o Yusetsu, to i przez myśl przeleciało Antai, a o tym wolała nie myśleć. W ogóle już nie chciała myśleć. Zresztą nie miała tu już raczej nic więcej do powiedzenia, bo o samym dniu wachlarzy mówiła jej już wcześniej. Zamiast tego zaciekawiła się osobą, którą wskazała Chirinharu, sugerując przepłukanie gardła czymś chłodnym.
- No, napiłabym się czegoś zimnego. Na pewno musieli przewidzieć, że ludziom zechce się pić w takim gorącu. W końcu to tylko dodatkowy zysk dla właściciela. Może warto zapytać... - namyśliła się, ale zanim zdążyła coś zrobić, tajemnicza osoba zniknęła im z oczu. - Hmm... Dobra, poczekaj tutaj chwilkę, pójdę się rozeznać w sytuacji - powiedziała, po czym zarzuciła sobie ręcznik na głowę i wypłynęła z ich małej groty.
Zanim całkiem wyszła z wody, owinęła się materiałem i zawiązała go, by przypadkiem nie uciekł nie wiadomo gdzie, przy nie wiadomo kim. To dopiero byłby cyrk! Spaliłaby się chyba ze wstydu i utopiła w źródłach... O, proszę, właśnie takie natrętne myśli czasem ją nawiedziły, zupełnie nie proszone. Rad więc była, że Chirin nie siedzi w jej głowie.
Kaisa nie musiała wcale wracać do budynku, żeby odnaleźć potencjalnego pracownika onsenu. Natknęła się bowiem po drodze na młodą dziewczynę, która wcześniej zwróciła uwagę białowłosej i po krótkiej wymianie zdań okazało się, że Chirin miała rację. Kaisie udało się więc zorganizować na szybko po szklance dziwacznie brzmiącego napoju, choć sam wygląd, a raczej kolor substancji ją zaciekawił. Nie miała pojęcia co to jest dokładnie, choć w nazwie miało słowo "sake", więc domyśliła się, że był to znany powszechnie alkohol, ale z dodatkiem czegoś cytrusowego, sądząc po zielono-żółtych barwach. Przypomniało jej się też o zapomnianej buteleczce, którą ostatnio kupiła i targała ze sobą w torbie aż z Wietrznych Równin. Zahaczyła więc o szatnię, po czym wróciła pod skalne zadaszenie z zagadkowym napojem w dwóch czarkach i skromną butelką sake pod pachą, którą później położyła na jednym z płaskich kamieni.
- Proszę bardzo, nie mam pojęcia co to jest, ale wygląda orzeźwiająco - powiedziała, podając jej czarkę. - A to mamy na później, bo coś czuję, że jeszcze trochę ją ponoszę i się zbije - dodała, wskazując na buteleczkę. - Widzisz, pamiętałam o obiecanej sake, ale nie pamiętałam, żeby ci o niej powiedzieć. Choć w sumie nie miałyśmy zbytnio okazji do napicia się... Za to teraz jest idealna okazja, prawda?
Parsknęła śmiechem i uniosła nieco wyżej czarkę.
- To co, kampai? - zapytała, po czym przechyliła naczynie, z przyjemnością przełykając chłodny napój.
Tak, to była zdecydowanie sake, tyle że z sokiem z cytryny, albo może jakiegoś innego cytrusa. Dodatkowo wyczuła też ostrą, miętową nutę, co ją zdecydowanie ucieszyło, bo uwielbiała ten smak.
- I jak, smakuje? - zapytała towarzyszkę, ciekawa jej preferencji. Kto wie, może też miały podobny gust, jeśli chodzi o smak? W razie czego miała jeszcze zwykłą sake, więc nie martwiła się zbytnio, że jej się nie przypodoba. Plan awaryjny miała gotowy, a to była idealna okazja, by czegoś się o sobie dowiedzieć. Niby błahego, ale zawsze coś - Jak dla mnie jest pyszne. Uwielbiam cytrusy, a ty?
Wzięła kolejnego łyka i odstawiła czarkę na kamień, czekając na odpowiedź Chirinharu.

Wyszukiwanie zaawansowane