Znaleziono 330 wyników

autor: Airan
6 lut 2022, o 10:08
Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
Temat: Porzucanie kont
Odpowiedzi: 174
Odsłony: 17033

Re: Porzucanie kont

Nick postaci: Airan
Link do karty postaci: viewtopic.php?f=32&t=9681
Powód porzucenia konta: o tutaj: viewtopic.php?p=190811#p190811
Ze swojej strony chciałam się pożegnać – fajnie było tutaj pograć i poznać wielu z Was, kontakt z niektórymi się utrzymał, z niektórymi nie, tak to bywa przy różnych znajomościach. Bardzo wiele serca oddałam temu forum i przykro się rozstawać w takich okolicznościach, ale najwyraźniej nie mogło być inaczej. Ciepło będę wspominać te… ile. Prawie 4 lata przygód, chociaż szkoda, że na obecnej postaci pograłam tak krótko. Raczej się już nie spotkamy, straciłam na ten moment ochotę na bawienie się w PBFy – te lubią przyciągać dramki, a mi wystarczy nerwów prywatnie, żeby się jeszcze denerwować na swoje hobby. Chociaż kto wie, nigdy nie mów nigdy - być może do zobaczenia gdzieś tam.
autor: Airan
21 sty 2022, o 23:12
Forum: Dzielnica Rodu Maji
Temat: Dom Airan
Odpowiedzi: 21
Odsłony: 1281

Re: Dom Airan

Spodziewała się po prostu wszystkiego – zwłaszcza po zwoju zostawionym pod drzwiami i żadnym śladzie po osobie, która go dostarczyła. A już samo to było podejrzane, Airan zaś bardzo lubiła swoje życie i nie chciała go w jakich popisowo głupi sposób stracic. Co by ludzie mówili? Że zginęła we własnym domu od notki wybuchowej, którą przyniosła… w zwoju. Zresztą nie tylko o jej życie tutaj chodziło. Przecież nie była tutaj sama – był też Nagareboshi. I jej zobowiązania wobec klanu, wobec rodziny, wobec kitsune. Wobec…
Po prostu miała powód, by żyć.
Na szczęście okazało się, że w środku nic nie ma. To znaczy było – wiadomość. Ale nie było niepotrzebnych i nieprzyjemnych niespodziewajek. Rozwinęła więc zwój do końca i tak leżący na blacie stołu pysznił się ze swoją wiadomością, którą kobieta w mig przeczytała. Trzy krótkie zdanie, żadnego lania wody, same konkrety… które nie mówiły nic o charakterze tego, czego od niej wymagano. Ale to nic. Przecież się dopasuje. Malutki symbol, który mógł być prawie wszystkim, ale schematycznie przypominający feniksa mówił jej dużo na temat autora wiadomości. Kimkolwiek był – chodziło najpewniej o test. Czekała i czekała, i w końcu się doczekała.
Miała cały dzień na to, by się przygotować – i tego dnia nie zmarnowała. Uzupełniła zapasy, sprawdziła, czy ma wystarczającą ilość piasku, trzy razy przejrzała żelastwo, które mogła ze sobą zabrać, przygotowała komplet czystych ubrań na zmianę, upewniła się, że gałązka z pąkami, którą dostała od małego Karoshiego nadal jest nienaruszona, wykąpała się, bo kto wie kiedy znowu będzie miała taką możliwość, przebrała, zapieczętowała wszystko… To był bardzo intensywny dzień. Wieczorem udała się do stajni, by wypożyczyć wielbłąda – bo tak najlepiej podróżowało się po gorących, choć w nocy lodowato zimnych, piaskach pustyni – a wiadomość traktowała o tym, że droga będzie daleka.
Więc się przygotowała. Miała ze sobą nawet namiot. Rzecz w tym, że zupełnie nie było tego widać. Airan, standardowo i wygodnie ubrana w czerń, miała ze sobą tylko większą torbę na ramieniu… I kabury na udach, skryte częściowo pod długim (czarnym) i zwiewnym szalem. Nie było więc widać, że jest gotowa jak na miesiąc podróży – ale była. Zawsze była, po prostu inni raczej nie mieli możliwości tego wiedzieć. O umówionej porze wyszła z wielbłądem za bramy miasta, trzymając za lejce i prowadząc go po piasku. Przeszła kawałek od bramy, by nie robić niepotrzebnego tłumu i nie chcąc, by ktoś ewentualnie ją podsłuchał i po prostu stanęła na uboczu, widoczna jak na dłoni na tle złotego morza. Nawet półprzezroczysta chusta, którą zawieszoną miała na nosie, przykywajaca połowę twarzy i umożliwiająca lepsze oddychanie w warunkach, w których piasek często podrywany był podmuchami wiatru w powietrze, też była czarna.
Jasno umaszczony, mały lis, zwinięty był w kłębek na siodle wielbłąda.
autor: Airan
19 sty 2022, o 18:48
Forum: Dzielnica Rodu Maji
Temat: Dom Airan
Odpowiedzi: 21
Odsłony: 1281

Re: Dom Airan

Polubiła Kenshiego, więc i z miłą chęcią spędziła z nim jeszcze trochę czasu, parząc proponowaną wcześniej herbatą. To nie było nic zobowiązującego – ot, rozmowa dwóch osób, które złapały pomiędzy sobą nić porozumienia i nie pozabijały się na wspólnej wyprawie w nieznane i niebezpieczne zakątki, choć oboje byli raczej osobami, które wolą pracować same. Czasami były jednak po prostu od tego wyjątki.
Czekała. Czekała na zadanie, nie znała dnia ani godziny, ale nie czekała bezczynnie – bo Airan potrafiła sobie znaleźć coś do roboty. Odwiedziła chłopaka ze stajni, by zobaczyć jak sobie radzi i spojrzeć jak się ma jego złość i charakter. Odwiedziła też dzieciaki, które co jakiś czas doglądała, by zobaczyć jak ich postępy z kontrolą chakry czy, w niektórych przypadkach, w opanowaniu żywiołu i być może zdolności klanowych. Napisała list – i to nie byle jaki i nie do byle kogo, bo do kogoś, do kogo jej myśli uciekały aż nazbyt często. Zastanawiała się jak sobie radzą na wojnie… Nie było z nimi kontaktu, miała nadzieję, że może akurat uda się, by coś, jakaś wiadomość, do niej dotarła, ale… niestety. Miała za to nadzieję, że jej list dotrze tam gdzie ma dotrzeć, czyli do domu Inuzuki, tam gdzie został wysłany poprzedni, z pół roku wcześniej.
Więc ile dni minęło? Trochę na pewno – na tyle, że zdążyła się rozluźnić i nie myśleć o czekającym ją niepewnym zadaniu zbyt mocno. Nie to, by się stresowała – nie bardziej niż każdego innego dnia, bo życie ninja to był niekończący się dreszczyk emocji… prawie. Prawie niekończący się. Hibiki natomiast nauczyła się z tym żyć. Tak jak nauczyła się, że są posłańcy, który przychodzili do niej skoro świt. Była już na nogach, w trakcie śniadania, kiedy usłyszała pukanie.
- Idę! – krzyknęła, wstając od stołu i pogładziwszy Nagareboshiego po jasnym łbie. Minęło trochę czasu odkąd podpisała swoją krwią pakt, miała więc go aż nadto, by poznać się z nowymi podopiecznymi. Tego jednego liska jednak polubiła… może nie najbardziej, ale na pewno na tyle, by chcieć spędzać z nim wiele swojego czasu. Było to też możliwe dlatego, że był jeszcze młody i nie miał tylu obowiązków co inni. Zdziwienie odmalowało się na jej twarzy, kiedy otworzyła, by przywitać… nic. Zapatrzyła się przed siebie, zamrugała kilka razy - Co do cholery… - wymruczała pod nosem, a nawet wtedy jej ton nie stracił na śpiewności. Zmrużyła fiołkowe oczy, przeskanowała okolicę – nic. Nic podejrzanego. Życie toczyło się tutaj jak zawsze. Odwróciła się więc, by zamknąć za sobą drzwi i to wtedy dostrzegła, że coś leży na podłodze. Coś, czego nie powinno tam w ogóle być. Wturlała go do środka nogą, zamknęła drzwi i dopiero się po niego schyliła, zastanawiając się o co tutaj w ogóle chodzi. I dlaczego czerwień.
Wróciła ze zwojem do kuchni i zapatrzyła się na Nagareboshiego.
- Ciekawe co to jest – mruknęła pod nosem i delikatnie i bardzo powoli rozchyliła zwój, boleśnie świadoma, że równie dobrze to może być pułapka. Dlatego jeśli tylko zobaczyła tam choćby koniuszek dodatkowej karteczki, którą czarnowłosa wzięłaby za zastawioną na nią pułapkę z wybuchową notką, to na pewno zwoju dalej nie rozwinęła – a przynajmniej nie tutaj przy stole i przy śniadaniu. Jeśli jednak niczego nie zauważyła, to nadal powoli rozchylała go dalej, turlając go po stole.
autor: Airan
11 sty 2022, o 22:36
Forum: Rozliczenia PH
Temat: [PH] Airan
Odpowiedzi: 17
Odsłony: 954

Re: [PH] Airan

autor: Airan
9 sty 2022, o 20:21
Forum: Misje i Fabuły
Temat: Wycena Fabuły
Odpowiedzi: 547
Odsłony: 31360

Re: Wycena Fabuły

autor: Airan
9 sty 2022, o 00:11
Forum: Rozliczenia PH
Temat: [PH] Airan
Odpowiedzi: 17
Odsłony: 954

Re: [PH] Airan

autor: Airan
9 sty 2022, o 00:02
Forum: Administracyjne
Temat: Święta, Święta!
Odpowiedzi: 85
Odsłony: 2808

Re: Święta, Święta!

Odbieram swoje PHczki spod obrazka na szczęście oraz pigułkę-pierniczka i skarpetę ze śnieżynkami <catlove>
autor: Airan
4 sty 2022, o 23:31
Forum: Dzielnica Rodu Maji
Temat: Dom Airan
Odpowiedzi: 21
Odsłony: 1281

Re: Dom Airan

Kiwnęła głową w odpowiedzi, dając znać, że rozumie. Rekrut. Już ktoś, ale jednocześnie nikt. Ktoś aspirujący, ale nikt na tyle ważny, by go wtajemniczać w cokolwiek. Czy mogła ich winić? Za tę ostrożność? Nie. Nie gdy całe ich jestetswo opierało się na byciu kontr siłą przeciwko Antykreatorowi. Jeden test w tą czy w tamtą… Choć może powinna czuć się urażona? Kenshi przecież wiedział do czego była zdolna, co potrafiła – przynieść mu na tacy kogoś, kogo tropił tyle czasu, a kogo nie mógł dorwać. Ona dokonała tego w dwa dni. Dwa. Dni. A jednak… to była kolejna instytucja, której musiała coś udowodnić. Robiła to całe życie. U d o w a d n i a ł a. Swoje kompetencje, swoją siłę. Swoją determinację. Swoją lojalność. I oto czym była – cieniem, który ubierał się w brzydkie wdzianko Akoraito, a kto już dawno przewyższył poziom typowego Akolity. Udowadniała to wszystkim wokół, by zyskać w oczach. By otrzymać pochwałę. By ktoś powiedział kiedyś, że osiągnęła tak wiele. Że jest kimś. Bez ale. Bez jak. Jak Kirino. Ale najwięcej musiała chyba udowodnić samej sobie – najtrudniejszy przeciwnik, najostrzejszy krytyk. Więc czy kolejny test na tej liście coś zmieni? To sprawiło, że westchnęła.
- Może być jutro. Może być za miesiąc. Może być teraz i już. Co za różnica, skoro ninja musi być gotowy zawsze i wszędzie? – nawet jeśli nie była ubrana do walki, nawet jeśli nie była spakowana do podróży – nie była bezbronna. Pierwsza zasada tego świata: shinobi nie jest bezbronny. Nigdy. - Ten pseudonim. Jest nadawany czy jest zależny ode mnie? – kusiło ją zapytać jak mówią na niego, ale aż tak bezczelna nie była. Naprawdę znała swoje miejsce. Nawet jeśli byli teraz w jej własnym domu, w jej salonie, w którym na stole rozstawione były jej senbony i inne żelazne klamoty. - Te maksymy nie są nigdzie wypisywane na tablicach ogłoszeniowych. W ogóle niewiele wiadomo o Saisei, oprócz ogólników. Ale te które wymieniłeś… Nie są niczym czego sama nie wprowadziłam w życie – bo Airan była prawdziwym drapieżnikiem. Żmiją, modliszką – na polu walki nie było miejsca na słabości, nawet jeśli prywatnie można było być piękną orchideą. Spokojną i łagodną. - Nie miałam. Albo nic mi o tym nie wiadomo – Karasu… Nie. Nie kojarzyła, by miała z nimi styczność. Owszem, słyszała o nich – plotki. Prawdziwe czy nie, cholera wie, jak to z plotkami. Ale nie sądziła, by naprawdę miała z nimi jakikolwiek kontakt.
autor: Airan
31 gru 2021, o 23:21
Forum: Administracyjne
Temat: Święta, Święta!
Odpowiedzi: 85
Odsłony: 2808

Re: Święta, Święta!

Dla mnie będzie obrazek siedmiu bogów szczęścia i talizman, oraz 17 i 22 <catsantahat>
autor: Airan
29 gru 2021, o 22:11
Forum: Dzielnica Rodu Maji
Temat: Dom Airan
Odpowiedzi: 21
Odsłony: 1281

Re: Dom Airan

Gdyby Kirino chciała być złośliwa, to zapewne mogłaby posłać Airan na długą misję gdzieś daleko, byleby tylko Kenshi nie mógł złożyć jej osobiście swojej propozycji. Miała ku temu mnóstwo narzędzi, i nawet to, że Airan dopiero co z takiej misji wróciła by jej pewnie nie powstrzymało, gdyby tylko miała taki kaprys. Jednak ludzie u władzy, choć mogli się wydawać, że mogą robić wszystko, musieli uważać na swoje ruchy. Takie kaprysy mogły przynieść coś dobrego, ale mogłyby też przynieść wiele złego. Wiele niezadowolenia. Z jednej, drugiej strony. Ryo do Ryo i… prędzej czy później nieśli takiego na widłach. Na szczęście nic takiego się nie stało. Airan nie została wysłana na drugi koniec świata tuż po tym jak wróciła, została poinformowana o tym, że Kenshi chce z nią porozmawiać – i o czym. Tak i teraz nie było potrzeby tłumaczenia swojej wcale nie tak nagłej wizyty, jak również nie trzeba było kolejnych chwil przetracić na denerwowanie się na niepokorną Kirino. Można było gładko przejść dalej…
Na ile zdążyła już poznać Kenshiego, w końcu jakby nie było spędziła z nim w podróży jakieś dwa tygodnie, to nie spodziewała się niczego innego po cichej obserwacji terenu – tym bardziej, że to nie była towarzyska wizyta. Leciutko się jednak uśmiechnęła pod nosem, prowadzą go do salonu, gdzie później stanęła sobie pod ścianą z rękoma założonymi na piersi i obserwowała dogłębną obczajkę terenu – za okna, za meble, na lisa… Lis – spał. Znaczy leżał spokojnie z zamkniętymi oczyma, więc pewnie spał.
- Jak chcesz – stwierdziła po prostu i stanęła sobie za fotelem, na którym drzemał lisek. Oparła się o jego oparcie i wlepiła spojrzenie w Kenshiego, kiedy ten zaczął swój monolog. O tajemnicach, ścieżkach, teście.. I pieczęci. - Pieczęć? Coś na zasadzie Jigen Mahi no Jutsu, czy jeszcze coś innego…? Wybacz, zawodowa ciekawość. O ile oczywiście możesz powiedzieć – Airan wiedziała to i owo o pieczęciach, a jakoś kiedy Kenshi powiedział tyle, to nie mogła się powstrzymać. Samo to, że stosują pieczęci już mówiło wiele i czy przerażało…? Trochę tak. Bo to był mieć obosieczny. Natomiast nie było się co dziwić, że stosują zabezpieczenia. Przy walce z Antykreatorem nie było dość ostrożności. - Rozmawiałam na ten temat z Kirino… Ona nie ma nic przeciwko. A ja… - nie tak łatwo było mówić o tym co się chce, o tym czego nie – dużo prościej. Tym niemniej tutaj trzeba było się określić jasno i wyraźnie. Złote ślepie Nagareboshiego otworzyło się i skierowało na Kenshiego na moment, został nim przeszyty, po czym lis ziewnął i przeciągnął się, wyciągając łapy do przodu. Zaraz jednak ułożył się znowu. Airan na moment spojrzała z góry oparcia na swojego podopiecznego, ale zaraz jej uwaga wróciła do Kenshiego. - Chciałabym – jakoś siostrze nie miała problemu tego powiedzieć, a później miała też czas sprawę przemyśleć. Więc teraz nie było głupiego marnotrawienia czasu na zastanowienie, na gdybanie, na przewartościowanie wszystkich za i przeciw.
autor: Airan
26 gru 2021, o 22:00
Forum: Dzielnica Rodu Maji
Temat: Dom Airan
Odpowiedzi: 21
Odsłony: 1281

Re: Dom Airan

Wiedziała, że Kenshi ma ją odwiedzić – została o tym poinformowana, ale kiedy…? Tego już nie wiedziała. A miała znacznie lepsze rzeczy do roboty niż siedzieć na tyłku we własnym, pustym mieszkaniu i czekać… Godzinę. Dwie. Dzień. Tydzień. Za długo. Więc nie czekała. Zgodnie z obietnicą, odszukała rodzinę Maji Reia, by przekazać im smutną wiadomość o tym, że chłopak zaginął i że nie ma z nim kontaktu. Że… czasami jednak warto porzucić nadzieję, bo może przynieść więcej bólu niż ukojenia. Shinobi często… znikali. Na zawsze. Często nie było nawet czego pochować. A zanosić takie wieści nie było żadną miłą robotą. Trzeba było mieć nerwy ze stali. Trzeba było mieć emocje na wodzy, kiedy matce szkliły się oczy. A Airan ściskało się serce widząc ten obrazek… To był jednak obowiązek. Ktoś musiał tę wiadomość przekazać. To zadanie było równie niewdzięczne co warta na wieży – i choć nie kopała fizycznie, to jechała po psychice. Ale to nie było dla ciebie nic nowego, prawda, Airan? Ostatnimi czasy za dużo razy była posłańcem śmierci… Wykonywała wolę i uwalniała ciała od duszy.
Przez ten czas zajęła się też innymi rzeczami. Drobniejszymi misjami. Znowu trzeba było coś odzyskać. Kogoś chronić. Dzień jak co dzień… Powrót do domu nie był aż tak nużący, głównie dlatego, że wiedziała, że jeśli tylko zechce, to nie będzie musiała siedzieć w nim sama. To znaczy… nigdy nie musiała, zawsze mogła to zmienić, opcji było przecież wiele, tylko żadna jej jakoś nie pociągała… Ale teraz miała towarzyszy, z którymi chciała spędzać czas. Poznawać. O tak, to nie było bez zobowiązań, ale nie mieściło się to w ludzkie ramy związania z inną istotą.
Usłyszała pukanie do drzwi. Wróciła tak naprawdę niewiele wcześniej, może godzinę czy dwie temu – i było to widoczne w pewnych detalach, jak choćby to, że w salonie na stoliku rozstawione miała pakunki, torba leżała też niedaleko i ewidentnie kobieta została wyrwana z przeglądu. Na stole i na szafce stały zapalone świeczki. Airan z westchnieniem wstała i podeszła do drzwi, by otworzyć, spodziewała się o tej porze dnia tak naprawdę chyba wszystkiego… ale najbardziej to jakiegoś superultra pilnego wezwania do Siedziby Władzy albo wizyty swojej matki. A tutaj… Ani dzień dobry, ani spierdalaj. A jednak kącik ust wygiął się w górę na widok znajomej już męskiej twarzy i głosu, który zdążyła zapamiętać.
- Dobry wieczór dla ciebie też, Kenshi – można powiedzieć, że odpyskowała, ale była swoją zwykłą, wygadaną wersją siebie. O tak, wiedziała po co tutaj przyszedł. Odsunęła się na bok, by zrobić mu przejście - Wejdziesz? – bo wiedziała, że to nie było nic, co powinno się omawiać w progu drzwi. Więc gdy wszedł, a ona zamknęła drzwi, dopiero wtedy zdobyła się na odpowiedź. - Wiem – tylko tyle. Bo Kirino, owszem, przekazała. Można było mówić o niej wiele rzeczy, ale nie to, by była niesłowna. Poza tym dobrze, że to wyszło przy rozmowie z liderką, bo przynajmniej Airan mogła ją zapytać o zdanie. I wiedzieć jak postąpić dalej. Airan zaprosiła Kenshiego do salonu, w którym jeszcze przed chwilą siedziała, i gdzie mógł zauważyć ten przegląd żelastwa na stole. Jak również to, że nie była sama… Bo na fotelu spał sobie zwinięty w kłębek lis o jasnym umaszczeniu. Tylko nie byle jaki lis… Liczba ogonów, jakie posiadał…
- Napijesz się czegoś? – nie było żadnego „przepraszam za bałagan” bo za niego nie przepraszała. W domu Airan był absurdalny wręcz porządek, a skoro w salonie go nie było, to znaczyło, że miała ku temu powód.
autor: Airan
19 gru 2021, o 09:26
Forum: Urlopy graczy
Temat: Airan / Yukirin
Odpowiedzi: 44
Odsłony: 3557

Re: Airan / Yukirin

Imię i nazwisko postaci: Airan, Yukirin
Okres nieobecności: w sumie to od wczoraj lol 18-22.12
Powód: przeprowadzka
autor: Airan
16 gru 2021, o 00:09
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 291
Odsłony: 28256

Re: Siedziba władzy

Airan chodziło głównie o to, by podkreślić, ze Kirino więcej siedzi w Kinkotsu i zajmuje się polityką i papierkami, niż prawdziwą walką na chakrę. Nie chodziła na misje, ona wysyłała na nie ludzi. A Airan, choć jej życie kręciło się wokół Atsui w dużej mierze, jednak mimo wszystko się ruszała. Znikała z domu. Czasami nie było jej kilka godzin, czasami kilka tygodni. A czasami... kilka miesięcy, jak to było ostatnim razem i co zaalarmowało Kirino, że coś się musiało, albo mogło stać, bo młodsza Hibiki na tak długo nigdy nie znikała bez choćby słowa. Była obowiązkowa, to prawda, ale nie bała się podjąć własną inicjatywę, choćby tak jak w sprawie wojny, jaka wybuchła na wschodzie.
- Ech… Gdzie i kiedy był widziany ostatnio? – westchnęła i wyciągnęła rękę po zwój, po czym go rozwinęła, by zobaczyć jakieś dane na temat tego całego Maji Reia. Młody chłopak… Nie pytała dlatego, że chciała go szukać. Pytała, bo chciała wiedzieć cokolwiek na temat zaginionego, by te informacje móc przekazać rodzinie. To była niewdzięczna robota – informować bliskich o zaginięciu… Ale ninja byli na to gotowi. Musieli być. W końcu zwinęła zwój i kiwnęła głową na znak, że przekaże smutną wiadomość rodzinie.
- No wyobraź sobie, że nie bardzo – parsknęła, oglądając kolejne przedstawienie Kirino, ten cichy spektakl grany twarzą i jej mimiką. Przerysowany i zupełnie nieprawdziwy obrazek, bo, heh, najwyraźniej Kenshi jej to powtórzył, ale Hibiki wiedziała lepiej, bo znała swoją siostrę. - A skoro już jesteśmy przy Pustynnej Księżniczce, to zdaje się, że właśnie siedzi u Jou-dono. Połowa panien przy wejściu o tym piszczała i prawie mdlała – Airan pokręciła głową z niedowierzaniem, ale z drugiej strony czy mogła się dziwić? Gdy była młodsza i ją porwał czar uroku przystojnego Sabaku, na szczęście z biegiem lat się z tego wyleczyła. - Nie wiedziałam, że otacza się kotami jak jakaś stara panna. Ale nie… Do mojej natury bardziej pasują lisy – odparła i obdarzyła Kirino lekkim uśmieszkiem. - Jak zwykle weszłam w sam środek burzy. Koki zdarł o jedną twarz za dużo, z nieodpowiedniej osoby… Mieli tam problem z innym zabójcą, a Koki wpasował się prawie idealnie… Tylko zaatakował zbyt szybko i zbyt niedbale – i pewnie gdyby nie to, to nie złapałaby go tak… szybko. Część z tego Kenshi wiedział, większości jednak nie wiedział, więc raport tego nie mógł obejmować. - Złapałam kontakt z kapłanką kitsune, wiesz że je tam wyznają? – to była mała dygresja, ale Airan szybko wróciła na odpowiednie tory - Ona z kolei pokierowała mnie do kogoś, kto przyjaźnił się z kimś, kogo Koki zabił i komu zabrał twarz. Potem poszło już łatwo… A po wszystkim skontaktował się ze mną przywódca kitsune, że chciałby, żebym dla niego zabiła tego pierwszego zabójcę… bo to był jeden od nich. Zdrajca. Byłam tam, by złapać zdrajcę, a w rezultacie sprzątałam po dwóch różnych – Airan uśmiechnęła się krzywo i zapatrzyła na jedną z półek regału, prawie jakby szukała tam coś ciekawego. - Zdaje się, że zrobiłam na nich wrażenie. I pośrednio przyczyniłam się do śmierci poprzedniego powiernika, więc… - a natura nie lubiła pustki i starała się ją zapełnić. Była polecona, podsunięta kitsune przez samą Kotori, która też miała zginąć za zdradę. - Nie masz może jakichś świeczek? Uwielbiają światełka, lampioniki, świeczki – i biżuterię. Wszystko co się błyszczy.
Airan w końcu wstała, ściskając w dłoni zwój z zaginięciem.
- Pójdę i… - wskazała na zwój, odwracając się do Kirino plecami. Zatrzymała się jednak na chwilę i odwróciła do niej głowę. - Kenshi mówił kiedy wróci? Albo gdzie ma zamiar się ze mną spotkać? – podeszła w końcu do drzwi, położyła dłoń na klamce… - Żartowałam z tym biurkiem. Teraz to dopiero jest nierówno, popatrz na ślady na podłodze – ale Kirino podłożyła się aż miło. - Paaa!
Airan szybko wypadła z gabinetu, zbyt mocno ucieszona, że udało się jej zagrać na nosie starszej siostry i jeszcze szybciej pobiegła do swoich spraw. W tym do powiadomienia rodziny Reia o tym, żeby nie spodziewali się, by chłopiec miał wrócić do domu.

[zt]
autor: Airan
14 gru 2021, o 23:43
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 291
Odsłony: 28256

Re: Siedziba władzy

Czy powinna czy nie, Kirino mówiła co myśli prosto z mostu i to nie przysparzało jej popularności – bo często były to niewybredne komentarze pod adresem przeróżnych osób. Airan nauczyła się to po prostu ignorować, to że w jej obecności wyraża się o kimś niepochlebnie i wymownie, i rzecz jasna to, co mówiła przy niej nie wychodziło poza ściany gabinetu czy też innego pomieszczenia, w którym akurat o kimś rozmawiały. To się nazywała lojalność, bo Airan wiedziała dokładnie gdzie leży ta jej. To nie było coś, co można było kupić.
- To może znak, że za dużo siedzisz za biurkiem – no bo jak miała jakiegokolwiek panicza widzieć przy Airan, skoro ona tutaj zawsze przychodziła sama, a Kirino prawie że do tego krzesełka przyrosła? Nie to, żeby i tak cokolwiek zobaczyła faktycznie, bo czarnowłosa również nie prowadziła żadnego rozwiązłego życia, w tym nawet bujnego towarzysko – miała zbyt niskie poszanowanie większości napotkanych na drodze ludzi, bo byli zwyczajnie… nudni. Mało bystrzy, nie mający nic ciekawego do powiedzenia, nudni, szarzy… Nie. Młodsza Hibiki aktualnie z nikim się nie spotykała, choć jej myśli niebezpiecznie często uciekały… Być może, gdyby miały dla siebie więcej czasu, to Kirino też by to zauważyła, może nawet by usłyszała o czym to, albo o kim, myśli, może połączyłaby wątki. A może już połączyła – może nawet szybciej niż Airan, która długi czas była całkowicie nieświadoma własnych uczuć.
- To akurat oczywiste – że sprawy klanu były na pierwszym miejscu. Airan nie miała pojęcia jak to pogodzi… Ale jakoś będzie musiała, biorąc pod uwagę to, co padło za chwilę – i wcale nie chodziło o uwagę o zgrabnym tyłku, na co Jaskółeczka tylko się uśmiechnęła, a o tym, że Kenshi zamierza wrócić i złożyć jej tę propozycję. Więc to dlatego Kirino w ogóle o tym wspominała… I teraz nagle wszystko stawało się jasne. - Nie tylko nasz – ciągle pamiętała Kami no Hikage. Pamiętała też łzy i smutek pewnego chłopca, który był nazbyt dojrzały jak na to jak wyglądał… Tego samego, z którym od tamtego czasu utrzymywała kontakt. Tego samego, który wyrósł i wydoroślał tak… Widzisz, Airan? Znowu o nim myślisz. Nawet lekko pokręciła głową, chcąc wyrzucić z głowy niektóre myśli, w tym momencie zupełnie niepotrzebne, ale i tak sprawiające, że robiło jej się jakoś tak… milej. I cieplej na sercu. - Tak, ktoś musi – odparła i pokiwała głową. Rozejrzała się jeszcze po gabinecie, spojrzała na Kirino i już miała się podnieść, bo wyglądało to trochę tak, jakby rozmowa dobiegała końca, jednak wcale nie wstała. Westchnęła krótko i wlepiła intensywne spojrzenie w Kirino. Skoro miały teraz poważniejszy ton rozmowy, to taki pozostanie jeszcze przez moment. - Jest coś jeszcze… Mam jeszcze jedno zobowiązanie, ale ono na pewno nie będzie kolidować z żadnymi naszymi sprawami – zaczęła i postukała palcami o blat biurka, dość bezwiednie. - W Tawarakoshi nie zostałam, żeby podziwiać paskudną i błotnistą jesień – to była ściema, jaką sprzedała Kenshiemu, ten nawet o to nie dopytał. Ciekawe tylko czy powtórzył jej „powód” Shirei-kanowi. Miała tylko nadzieję, że Kirino sobie teraz nie pomyśli, biorąc po uwagę wcześniejszą rozmowę, że Airan tam została dla jakiegoś faceta, albo coś równie absurdalnego. Teatralna cisza zadźwięczała w uszach. - Podpisałam pakt. Jestem powiernikiem. Musiałam… Chciałam doszlifować pewne sprawy – jeszcze niedawno sama nie wiedziała czym jest pakt, kim jest powiernik… Ale Kirino była liderką. Jeśli ktokolwiek miał wiedzieć o co chodzi, to lider.
autor: Airan
13 gru 2021, o 23:18
Forum: Rozliczenia PH
Temat: [PH] Airan
Odpowiedzi: 17
Odsłony: 954

Re: [PH] Airan

Wyszukiwanie zaawansowane