Oniniwa 鬼庭町

Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Kaiko »

Ciężko było nadążyć za kolejnymi wydarzeniami. Bijuu, który najpierw miał formę brązowej chakry, teraz nabierał konkretnych kształtów. Wokół niego powstała jakaś skorupa, którą dopiero po jakimś czasie Kaiko zidentyfikował jako barierę, a nie część demona. Demona, który wyglądał jak... ślimak? Naprawdę tak wyglądały te legendarne bestie zdolne zniszczyć świat? Ciężko było się z nich śmiać, gdy czuło się dosłownie ich moc. Aż ciężko było... żyć w pobliżu. Białowłosy, początkowo zupełnie skupiony na demonie, nie zwrócił uwagi na atak w stronę NESa. Dopiero po chwili go dostrzegł, ale jedynie dokonania miecznika, któremu skrycie kibicował w tej samobójczej szarży. Z zapartym tchem obserwował kogoś, kto miał albo zdecydowanie więcej odwagi, niż Kaiko, albo był zdecydowanie bardziej głupi. On nie potrafił zdobyć się na otwartą ofensywę w stronę Hana czy NESa, który wodził za nos nie tylko ich, ale także samego Antykreatora. Potężny szaleniec. I wydawało się, że nadciągający miecznik też jest szaleńcem, ale czy potężnym? Nie wyglądał. Kanamurze ciężko było zrozumieć co się wydarzyło. Czemu szermierz się zatrzymał i co go zaatakowało. Jednakże, gdy został przebity, Kaiko drgnął, krzywiąc się na ten widok. Był przekonany, że już po nim. Jednak on żył. Może jednak był potężny? Białowłosy z pewnością nabrał do niego respektu. Cokolwiek pozwoliło mu przeżyć przebicie ciała na wylot, było niezwykłą umiejętnością o ogromnym potencjale.
Ledwo Kaiko zdążył otrząsnąć się po uniknięciu śmierci przez szermierza, a już obok nich stał Han. Białowłosy, jak to on, od razu nerwowo odskoczył, rozłożył ostrza na boki, by natychmiast przyjąć bojową pozycję. Był świadomy, że gdyby tylko Han chciał, to już by go zabił, ale... przecież nie mógł umrzeć jak tchórz, nie próbując nawet walczyć, nie próbując się bronić. Jednak Antykreator nie miał zamiaru z nimi walczyć, a zaproponował układ. Decyzja, według białowłosego, była niezwykle ciężka, ale reszta drużyny wydawała się szybko oswajać z myślą, że ot tak powalczą z Hanem ramię w ramię. Dla Kaiko było to durne, bo... skoro jest Bijuu i NES, to nie powinni wykorzystać ich do ucieczki przed Hanem? To on był tutaj wciąż najsilniejszy. On najpewniej nie potrzebował nawet tej pomocy w walce. Może nie byłby w stanie zatrzymać zniszczeń, ale wydawało się, że poradziłby sobie z Bijuu. Jedyne co ich blokowało to... bariera? Wtem znikła, co Kaiko przyjął z ulgą. Odetchnął nieco. Teraz powinno być jasne, że czas uciekać. Najlepiej byłoby spowolnić Hana chociaż na chwilę, gdy bestia się skieruje w ich stronę, a później zostawić go tam na pożarcie i uciec. Kto może. Byle szybciej. Kanamura nie wyobrażał sobie jak można było w ogóle ufać Hanowi, że rzeczywiście ich nie wybije. Albo nie zrobi czegoś innego, nie oszuka ich w jakiś sposób.
- Kto chce, niech zostaje. Bariera znikła, a ja niczego nie wniosę do walki z Bijuu. Przypominam, że powinniśmy uciekać. - odezwał się głośno i wyraźnie, chociaż był przerażony. Stał przed samym Hanem, niedaleko dalej był Bijuu, a jeszcze kawałek NES. Mowa o ucieczce wydawała się zuchwała, ale... co on mógł w tym momencie? Jak miał zaatakować Hana, NESa czy Bijuu? Podbiec i spróbować swojego niezwykłego, autorskiego ruchu, dzięki któremu rozciął brzuch Jugo? Z pewnością byłoby mordercze dla ślimaka.
On czegoś nie rozumiał. Bestię dało się w kimś zapieczętować. Jakkolwiek szokująco to nie brzmiało, tak już nie robiło wrażenia na białowłosym, który tego dnia chyba zobaczył już wszystko. Bardziej szokujące było to, że nagle zaczęli się zgłaszać ludzie chętni do zostania nośnikiem dla demona. Chodzącym pojemnikiem z potworem. Niewypałem, który może w każdej chwili wybuchnąć. Jak można było w ogóle wpaść na taki pomysł? Nie czuli tej chakry? Nie czuli tego strachu? Nie widzieli jak wygląda demon? Że jest pierdolonym ślimakiem i to oślizgłym? Że nawet Han potrzebuje z nim pomocy? Co im dawało wiarę, że oni sobie poradzą? Teraz nie mogli nawet całą drużyną pokonać Hana, a mieliby w pojedynkę radzić sobie z opanowaniem Bijuu? Absurdalne. Prychnął trochę oburzony, a trochę zażenowany tą sytuacją. Dobrze rozumiał dlaczego chcieli być tymi "ofiarami". Teraz już zrozumiał. Wtem Shins wręcz wypowiedział jego myśli. Pragnęli tej siły. Tego, że Antykreator potrzebował pomocy. Tego strachu, którego nie byliby ofiarami, a źródłami. O to chodziło, co zostało również potwierdzone przez chłopaka, który próbował uratować czarnowłosą. Nie do końca pasował mu plan wywabiania go z wioski. Tutaj... tutaj był w opuszczonej wiosce człowieka, który zabił im towarzyszkę. W wiosce kogoś, kogo chcieli zniszczyć i kto próbował zniszczyć ich. A oni chcieli to ratować, bo... bo tak było najwygodniej. Poświęcili już tak dużo, a nawet Akahoshi pokonał barierę, a teraz mieli tu zostać i pomóc Hanowi. Jakby brakowało w tym wszystkim zwyczajnych jaj, aby dokończyć to, co się zaczęło. Sprzeciwić się Hanowi. NESowi dobrze to szło.
Ciężko było się przygotować. Co mógł Kaiko? Unikać w razie ataków. Nie zamierzał nikogo, ani niczego atakować, bo nie miał i tak możliwości. Wiedział, że może się jedynie bronić i taki miał zamiar. Sam nie chciał rzucać się na pewną śmierć. On nie był potężny, nie potrafił też znikać, nie przeżyłby przebicia na wylot, nie miał jutsu i, przede wszystkim, nie był szalony. Był cywilem, który teraz się bał. Nie był jednak ofiarą tego strachu. Panował nad sobą do tego stopnia, by zwyczajnie nie zacząć panikować. Tyle wystarczało. Tyle musiało wystarczyć, by być gotowym do uników, odskoków, bloków czy innych manewrów defensywnych.

KP i EQ
  Ukryty tekst
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Natsume Yuki »

Techniki:
  Ukryty tekst
Używana broń:
Nazwa
Hakuhyō 白氷
Typ
Tachi
Rozmiary
Historia Niestety, faktyczna historia powstania tego miecza nie jest praktycznie nikomu znana. Pośród rodu Yuki krążą jednak liczne legendy na temat istnienia pewnego artefaktu, stworzonego z tzw. Prawdziwego Lodu - wytworu Hyōtonu, powstałego w trakcie walki Hagoromo i Hamury Otsutsukich z Dziesięcioogoniastym. Lód ten był znany z tego, że nie istniał żaden sposób na zniszczenie go, zaś on sam był pełen czystej energii. O ile Lód ten faktycznie istniał - grudka wielkości arbuza znajdowała się na honorowym miejscu w skarbcu rodu Yuki - o tyle istnienie Hakuhyō, ostrza z czarnej formy Prawdziwego Lodu, należało tylko do pogłosek.
Wedle jednej z legend, w czasach niedalekich wojnie z Demonem, w krainie obecnie znanej jako Ryuzaku no Taki żył pewien słynny kowal o imieniu Raijin. Większość doskonałych broni, dzierżonych wówczas przez liderów wszelakich rodów, wychodziła właśnie spod jego ręki, a jego fama niosła się wszędzie po świecie. To, co potrafił wykonać z odrobiny stali i ognia potrafiło nawet pomimo prostoty zachwycić nawet najbardziej wyrafinowane gusta. On sam zaś kochał to, czym się zajmował - kuźnia była jego drugim domem, zaś kochająca rodzina często pomagała mu zarówno na co dzień, jak i w pracy. Największą pociechę zaś miał on z syna - został on shinobi i wiele podróżował, nie gardząc jednak pomocą swemu będącemu w kwiecie wieku ojcu.
Pewnego dnia, młodzieniec powrócił z wędrówki, wioząc spory pakunek na grzbiecie swego młodego wierzchowca. Ku zaskoczeniu wszystkich, jeszcze tydzień wcześniej wierzchowiec ten wykazywał się znakomitym zdrowiem i doskonałą kondycją. Teraz zaś wyglądał raczej jak wrak zwierzęcia. Chłopak zdjął ze zwierzęcia tenże pakunek i położył go na stole, zwierzę zaś odprowadził do weterynarza.
W pakunku znajdowała się spora bryła Prawdziwego Lodu. Właściwości tego materiału były rozpoznawalne już na pierwszy rzut oka - zdawał się on pulsować lekkim błękitem, był doskonale gładki, a pomimo rozmiaru był on niezwykle lekki. Jednak jedna rzecz nie pasowała w tym wszystkim.
A dokładniej - czarny kolor.
Gdy rodzina położyła się spać, wszystkich zaskoczyło przejmujące zimno panujące wewnątrz domu. Był lipiec, więc nie było możliwości by miało to związek z temperaturą na zewnątrz. Nikt jednak nie potrafił określić, z czym było to związane. Każdego dnia w środku panował przyjemny chłodek, lecz w nocy temperatury te stawały się nie do zniesienia.
Kowal nie był głupcem. Dość szybko pokojarzył sobie fakty i zrozumiał, że zarówno choroba wierzchowca jego syna, jak i nagłe ochłodzenie w jego domu jest związane z tym samym. Lód wysysał temperaturę z wszystkiego, czego dotykał, osłabiając istoty żywe i oziębiając otoczenie. Przechowywanie go w domu było zbyt niebezpieczne, lecz z drugiej strony, zawsze chciał spróbować wykorzystać Prawdziwy Lód w kuźni. Przeniósł go więc ostrożnie do swej pracowni, i od razu rozpoczął obróbkę - dzięki specjalistycznym mechanizmom pozwalającym mu wykorzystywać lawę w ogrzewaniu materiałów, był on w stanie ogrzać Lód na tyle, by go roztopić. Zdołał go wlać do formy na tachi w idealnym momencie - gdy już zaczynał ponownie krzepnąć. Poprzez kilkukrotne ogrzewanie i formowanie w końcu udało mu się uzyskać odpowiedni kształt i poprawną strukturę. Ostrze miecza było gotowe, i Raijin postanowił nadać mu imię już teraz - Hakuhyō, czyli po prostu Czarny Lód. Stworzył też zdobioną rękojeść, tsubę w kształcie religijnego symbolu słońca, i schował tenże miecz do przygotowanej uprzednio pochwy z drewna wiśniowego. Powiesił go na ścianie i postanowił, że będzie jeszcze nad nim pracował, by jego syn był w stanie posługiwać się tą bronią bezpiecznie - podczas trzymania miecza za rękojeść, czuł potworny chłód w palcach, więc najpewniej wciąż miał swoje niebezpieczne właściwości. Chciał to jakoś zneutralizować, był bardzo dumny ze swojej broni.
Wszystko się zmieniło, gdy pewnej nocy wydarzyła się tragedia.
Kowal został obudzony przez jego piętnastoletnią córkę, widocznie zrozpaczoną i przerażoną. Poprowadziła go do kuźni, w której leżał jego syn shinobi. Przycisnął on ostrze Hakuhyō do swego ciała, i od razu został za to ukarany - ostrze zareagowało z jego organizmem, w zastraszającym tempie wysysając z jego ciała temperaturę. Zanim go znaleziono, był już martwy.
Zrozpaczony kowal oddał ostrze miejscowym kapłanom, by ci uniemożliwili wysunięcie tego ostrza z pochwy... lub po prostu całkowicie go zniszczyli. Nie chciał już nigdy więcej widzieć go na oczy. Pośród kapłanów znajdował się zaś pewien shinobi z klanu Yuki, specjalista w sztuce pieczętowania. Ku zaskoczeniu wszystkich, użytkownik Hyōtonu okazał się być w pełni odporny na wszystkie właściwości ostrza, nawet po rozcięciu skóry. Uznano wtedy, że to on powinien nosić ten miecz.
Shinobi ten, za zgodą Raijina, wziął Hakuhyō ze sobą, na wyspę Hyuo. I od tamtej pory słuch o nim zaginął...
Opis Z daleka broń ta wygląda jak najnormalniejsze tachi o czarnym ostrzu. Z bliska da się jednak zauważyć kilka cech wyróżniających tę broń - po pierwsze, ostrze jest nieco dłuższe niż normalnie, a dodatkowo stworzone jest w całości z materiału przypominającego czarny lód. Rękojęść zdobiona jest czarno-czerwoną plecionką i na końcu ma ona krótki łańcuszek. Tsuba broni została uformowana na kształt buddyjskiej swastyki - symbolu słońca. Sama broń zaś zamykana jest w zdobionej pochwie z kilkoma pieczęciami na krawędziach.
Właściwości Długie ostrze stworzone z materiału przypominającego matowy, czarny lód, ważące tyle co zwykłe tachi. Potrafi przewodzić chakrę Fuutonu i Hyōtonu. Ostrze można roztopić za pomocą lawy, lecz nie traci się wtedy samego materiału (krzepnie on na ziemi/powierzchni zastygniętej lawy) i miecz można znów przekuć.
  Ukryty tekst
Wymagania
Zdobycie
Wyprawa rangi B
Link do tematu postaci
KLIK!
Styl walki:
Taijutsu Rakanken na czas walki bez broni.
Nazwa
Sengiri no kokyū 千切りの呼吸
Zasięg
Bezpośredni
Specjalizacja
Uderzenia kończone schowaniem ostrza
Wymagania 150 szybkości. Wymaga fabularnego treningu z innym użytkownikiem tego stylu lub zaliczenie treningu z samurajem znającym Iaido (może być jako element misji).
Opis Powstanie i założenia: Styl szermierczy Sengiri no kokyū został stworzony i opanowany przez Natsumego Yuki na podstawie szkolenia, odbytego pod okiem samurajskiego mistrza sztuki Iaido, Zjawy. Założenia w obu są bardzo podobne – użytkownik przetrzymuje miecz w pochwie, wysuwa go tylko na czas uderzenia, po czym umieszcza go z powrotem w sayi. Różnice jednak znajdują się w szczegółach: Sengiri no kokyū jest znacznie mniej restrykcyjne co do sposobów zadawania ciosów. Dlatego użytkownik może – w przeciwieństwie do tradycyjnego Iaido – w walce posługiwać się pochwą miecza jako obuchem, lub wykonać kilka cięć na różne kierunki przed schowaniem ostrza.
Przymioty użytkownika: użytkownik jest przygotowany do walki w momencie, gdy odepnie od pasa miecz razem z pochwą i zacznie je trzymać w słabszej ręce. Moment wykonania cięcia jest sygnalizowany schyloną postawą ciała, niekiedy z przykucnięciem. Po ostatnim uderzeniu kombinacji, użytkownik umieszcza miecz z powrotem w pochwie, uprzednio strzepując z ostrza krew.
Sekwencja treningowa („kata”): Osoba staje w lekkim rozkroku, trzymając w słabszej dłoni miecz wsunięty do sayi. Wykonuje wykrok nogą i wyprowadza przy tym uderzenie pochwą miecza. Drugi wykrok, cofnięcie ręki wraz z drugim uderzeniem sayą. Przykucnięcie i skulenie, chwyt za rękojeść, natychmiastowe cięcie, po którym następują następne dwa krzyżowe uderzenia. Obrót, wymach i uderzenie mieczem po skosie od góry w dół. Schowanie miecza z powrotem do sayi. Ponowny ruch wysuwający, podwójne uderzenie na boki, wsunięcie. Powtórzyć kilka razy. Przykucnięcie, piruet w prawo, jednoczesne sięgnięcie po rękojeść i cięcie od dołu do góry. Obrót, wyskok, uderzenie od góry w dół. W przykucnięciu wsunięcie ostrza do sayi.
Sekwencji tej można też użyć w walce, tylko – rzecz jasna – znacznie szybciej.
Właściwości Użytkownik potrafi wykonywać zaskakujące, szybkie uderzenia, kończone umieszczeniem miecza z powrotem do sayi. Odpowiednio użyte cięcie jest w stanie przebić się przez blok wroga, jako że ten nie jest w stanie określić, w którym momencie uderzenie nastąpi. Od poziomu szybkości 200 cięcia są tak szybkie, że widzący je (a mający percepcję dwa i więcej poziomów mniej) mają wrażenie że użytkownik w ogóle nie wysunął miecza, a tylko trzymał dłoń na rękojeści - jedynym symbolem zadanego uderzenia jest trwający ułamek sekundy świetlisty łuk w powietrzu, odbijający się od ostrza. Mający więcej niż górna granica drugiego poziomu (80<) percepcji widzi moment cięcia i ruch miecza, lecz bez szybkości szanse na unik są niewielkie.
Bonusy
+10/20/30/40/50 szybkości na technikach, zależnie od rangi
Link do listy
http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=102&t=362
Staty:
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Moderator
Posty: 2546
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Vulpie »

Harisham - śmierć postaci.
Keion - złamana kość ręki, ból prawie uniemożliwia ruch.
Natsume - głębokie rozcięcie na twarzy, krew utrudnia widzenie. Rana kłuta drewnianym odłamkiem - zbroja zablokowała część obrażeń, a z aktualną wytrzymałością po wyjęciu odłamka będzie można względnie normalnie walczyć, lecz z ryzykiem wykrwawienia i ciężkiego bólu.

[uhide=Shikarui,Tamaki Hyūga]Widzicie, że w czasie kiedy Han rozmawiał z pozostałymi, Hakusei - za pomocą swoich malunków o wyglądzie myszy i węży - odpiął od paska Hana torbę Masako, i zabiera ją w swoim kierunku. Sam Hakusei ukrywa się nieopodal, uniknął trafienia atakiem Bijuu.[/uhide]

Deadline: 12:00, 11 listopada.
Jeśli o czymś zapomniałem - piszcie.
Mapa:
Obrazek
Żółte - wszyscy
Niebieskie - Han
Czerwone - Jun
Brązowa - Rokubi
Czarne - zwłoki
0 x
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Mujin »

Nie było bariery, faktycznie mogło ich już tutaj nie być. Widział jednak Hana, tą samą jednostkę która przecież zagrażała ich wszystkim. Widział demona, na własne oczy. Ogromnego ślimaka, białą bestię zamkniętą tymczasowo w krysztale. Wszyscy to widzieli, czuli tą chakrę. A mimo tego do cholery nikt nie chciał się ruszyć? Wszyscy chcieli po prostu zostać? Mając przed sobą ogromnego bydlaka? No właśnie to było dla Mujina ogromnym zaskoczeniem, negatywną, niepojętą niespodzianką. Jeden chyba tylko chciał stąd iść jak powinien. Sensowne, zgadzające się z jego osądem. Chciał odprowadzić ludzi którzy nie chcą walczyć. Coś słyszał, ale nie za wyraźnie. Mujin nadal był wszak w stanie ogromnego zdenerwowania. Strachu. Beznadziejności nawet. Sytuacja zdecydowanie go przerastała. Gdzie on, maluczki człowiek, miał pomóc w ujarzmieniu bestii? Przy tej całej masie chakry, przy tych dwóch potworach? Jednym nieumarłym, nie do zabicia. Drugim, demonie o obliczu ślimaka? Gdzie dla niego było miejsce? Z tyłu, zdecydowanie z tyłu. Tam było jego miejsce.
Czyjś głos wybudził go z obłędu. Nie do końca, ale uaktywnił. Dał mu do ręki linę. Powiedział "wyciągnij się, nie możesz tam zostać". W ciemnej rozpaczy, nie mogąc zdecydować się na odejście albo pozostanie. Gdzie jedynym wyjściem było stanie w miejscu. Stagnacja. Tak bardzo przez Mujina nienawidzona. Której miał nigdy się nie oddać. Ktoś może go potrzebować? Sporo osób. Jeśli nie zostanie złapany, to ludzie zginą. Fakt. To był fakt. Ale co mógł zrobić? Cóż, był medykiem. Leczył ludzi. Ale teraz nie było nikogo do uleczenia. Może się pojawić. Do tego czasu musi się trzymać w tylnych szeregach. Po co pchać się w zagrożenie będące blisko? Ale... chyba to podziałało. Miał jakiś punkt zaczepienia. Cokolwiek co pomogłoby wybudzić mu się z tej sytuacji. Z przekonania, że nic nie może. Może. Ale nie teraz. I do czasu kiedy będzie w stanie zrobić różnice, powinien trzymać się z tyłu. Dokładnie jak teraz.
Musiał obserwować pole bitwy. Musiał znaleźć moment, w którym byłby w stanie coś zrobić. Rannego do uleczenia. DO uratowania. Stał ze znacznie większą pewnością, a że wcześniej nie było jej wiele, to o to trudno nie było. Patrzył na to wszystko i widział. Widział potężnego, trzygłowego psa, który pojawił się dosłownie znikąd. Równie ogromna kocia bestia... Gdzie oni to do cholery trzymali? Nie mieli ich w ciele jak Mujin robaki, ale gdzieś musieli mieć! Asaka wystrzeliła w potwora strumień światła. Widział ich starania, ale samemu nie był w stanie zaoferować niczego. Musiał czekać. Na moment, kiedy będzie użyteczny. Może zrobić różnicę, nadal jest w stanie to zrobić. Ba, kto jak nie on? Han raczej nie miał zamiaru nikogo ratować. On musiał. Na co komu taka regeneracja, skoro nie możesz jej używać na innych?
Ślimak przebił się przez kryształ? Przetopił? Piasek zmienił się w błoto, kryształ w jakiś syrop. Wszyscy dawali z siebie wszystko, ale czy demona to dotknęło? Kim Mujin był, żeby oceniać stan legendarnych istot? Nie był najwłaściwszy do tej pozycji. Demon wyszedł z większą inicjatywą. Potężna kula czarnej energii zaczęła kumulować się przed nim. Wystrzeliła, trzy masywne bramy wyrosły z ziemi, zmieniając jej trajektorię. Co do cholery, czy naprawdę wszyscy tutaj mieli jakieś tajemnicze zdolności przywoływania? Mujin wiedział, co się stanie. Nie wiedział "wiedział", ale wiedział. Odruchowo zasłonił się grubą warstwą robaków od strony, w którą poleciał pocisk. Siła wybuchu uniosła w powietrze masę mniejszych i większych pocisków. Drewna, kamienie, wszystko właściwie. Nie było opcji, żeby tak nie było. Co, pocisk miał wyparować? Możliwe, nie znał jego właściwości. Ale grad pocisków owszem, pojawił się. Czy to szczęście, czy decyzja Mujina - go nic nie tknęło. Prawdopodobnie przez inną pozycję względem reszty. Ale kiedy sytuacja chociaż troszkę się uspokoiła, kurz opadł, Mujin miał pełną wizję na pole bitwy. Ba, uniósł się nawet nieco na swoich robakach w celu lepszego zobaczenia otoczenia. I je zobaczył. Otoczenie. I rannego. Przebitego na wylot drewnianą belką. Mujin natychmiast wskoczył na swoje robaki i nisko szybując nad ziemią podleciał prosto do rannego. To była jego szansa, to było to co powinien w tym momencie zrobić.
- Dobra, dobra... Utrzymuj kontakt, Akahoshi-san! Dawaj mi sygnały! - powiedział, lądując przy nim i natychmiast badając jego stan i zerkając lekko na twarz. Dziwne oczy. Włosy na twarzy. Jak gdyby to miało go w tym momencie obchodzić. Belka była większym problemem. Jak to wyjąć? Czy uszkodziła jakiś organ wewnętrzny? Cholera to był dopiero problem. Poważny. Trzeba to wyjąć. Powoli wyjąć. Tak, żeby nie narobić dalszych szkód. Jego robaki powinny się tym zająć. Mujin zaczął składać pieczęci. Przyłożył dłonie do rany. Spora ilość robaków poleciała bezpośrednio pod rannego, zapewniając nieruchome podłoże. Reszta robaków z drugiej strony, od tej w której belka weszła w jego ciało. I delikatnie ciągnęły. W tym samym tempie Mujin leczył. Powoli, acz metodycznie. Dopiero, kiedy rana po już wyciągniętym fragmencie będzie odpowiednio zadbana. Cholera, pomoc by się przydała.
- Jakikolwiek inny medyk? Do asysty? Byłoby miło!


1) Mujin osłania się przed odłamkami
2) Mujin zauważa Natsume
3) Mujin do niego leci
4) Mujin leczy. Robaki lekko wyciągają bolec kiedy tylko stan Natsume jest do tego optymalny.
W razie trudnej sytuacji używa Kikanbaiyō, do leczenia poważnych obrażeń ważnych organów wewnętrznych

  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
Użyte:
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Tamaki Hyūga
Martwa postać
Posty: 1830
Rejestracja: 18 maja 2019, o 03:00
Wiek postaci: 19
Ranga: Wyrzutek C
Krótki wygląd: Niska, szczupła, długie, ciemnoniebieskie włosy, białe oczy klanu Hyuuga
Widoczny ekwipunek: Czarny płaszcz z kapturem, czarne rękawiczki
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Toshiki Oden
Lokalizacja: To tu, to tam

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Tamaki Hyūga »

Jak się bardzo szybko okazało, spora część z obecnych tutaj ninja, kompletnie zignorowało moje słowa i przypuściło zmasowany atak na Sześcioogoniastego. Odwróciłam się i patrzyłam jak kolejne potężne techniki zalewały ogromnego ślimaka i czułam wszechogarniającą mnie niemoc i uczucie beznadziei. Nie było nic co bym mogła zrobić aby powstrzymać tych wszystkich ludzi, którzy atakowali Ogoniastego. Kolejna ogromna fala piasku przetoczyła się przez Oniniwę i uderzyła prosto w Rokubiego, zasypując go swoim ogromem. Dosłownie po tym, z ziemi wyrosły ogromne filary z których uwolnione zostały potężne wyładowania elektryczne, uderzając w piaskową zaspę, która znajdowała się tam gdzie przed chwilą widzieliśmy demona, jednak to wciąż nie był koniec. Białowłosa kobieta, która wcześniej przywołała rubinową kopułę, teraz sama znalazła się wewnątrz mniejszego kryształu i unosiła się w górą aby po chwili wystrzeliś skoncentrowaną wiązkę energii, trafiając nią prosto w Ogoniastą. Każdy kolejny atak wymierzony w Chakrową Istotę wydawał się przynosić co raz to większe efekty. Spojrzałam z pewną dozą rezygnacji na Hana, który dość drwiąco podsumował sytuację po czym wraz z Feniksami również dołączył do walki. Potężny piorun uderzył prosto w Sześcioogoniastego i przez chwilę wydawałoby się jakby wszystko już miało się skończyć.
Wpatrywałam się intensywnie w piaskowo-błotną górkę która wychylała się spomiędzy resztek rubinowego więzienia, kiedy ujrzałam unoszące się tam brązowe opary a wszystko spływało po ślimaku jako stopiona breja. Nagle wychylił on swoją głowę, ukazując przygotowywany przez siebie atak. Promień niszczycielskiej energii wystrzelił z pyska Ogoniastej Bestii przebijając się po drodze przez kilka budynków. Widziałam jak Harisham znajdujący się w jednym z tych budynków praktycznie wyparował. Poczułam jak nogi się pode mną uginają. Z rozszerzonymi ustami patrzyłam jak kolejny z moich przyjaciół umiera. Najpierw Masako, teraz Harisham. Widząc jego śmierć poczułam wielki smutek ale również byłam zagubiona. Co powiem Rekinkowi jak go zobaczę? Jak mu wytłumaczę że jego mentor nie żyje? Byłam w tym momencie kompletnie zagubiona. Nie czułam jednak złości względem Sześcioogoniastego. Czułam złość na tych wszystkich agresywnych ninja, którzy nawet nie próbowali się zastanowić nad innymi potencjalnymi wyjściami z sytuacji. Nie zaczekali ani chwili tylko od razu rzucili się jak dzikie zwierzęta próbujące nie wiadomo co osiągnąć. Nie. Nie mogłam tak po prostu stać i czekać.
Wyprostowałam się i spojrzałam po wszystkich.
- PRZESTAŃCIE! TO DO NICZEGO NIE PROWADZI! - wykrzyczałam najgłośniej jak potrafiłam - Krzywdzicie go mimo że on nic nie zrobił! - dodałam rozglądając się po tych którzy byli najbardziej rozochoceni do atakowania Rokubiego. - Właśnie straciłam kolejnego przyjaciela w tej zapyziałem, zapomnianej przez świat wiosce, jednak nie z winy Ogoniastej Bestii, tylko przez to że zamiast myśleć, od razu rzucacie się do destrukcyjnego działania! - powiedziałam wskazując w kierunku budynku w którym umarł Hozuki. - Co? Jesteście z siebie zadowoleni? Wielcy potężni shinobi, którzy mogą naginać prawa natury na swoją korzyść. - dodałam patrząc kolejno na tych którzy z taką wielką chęcią zabrali się do walki.
Użyte techniki:
  Ukryty tekst

ZDOLNOŚCI
  Ukryty tekst

EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
- Kabura na prawym udzie
- Kabura na lewym udzie
- Torba przy pasie z tyłu po lewej stronie
- Manierka z symbolem Suitonu przy pasie
- Sztylet przy pasie
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek Kuźnia | Ryo | KP | PH | WT
Awatar użytkownika
Keion
Posty: 462
Rejestracja: 3 kwie 2018, o 10:38
Wiek postaci: 28
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Szare włosy, szczupły w miarę wysoki, ma wcięcia koloru czerwonego na twarzy
Widoczny ekwipunek: Kabura z prawej strony na udzie i torba na lewym pośladku.
GG/Discord: Keion#4512

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Keion »

Bariera trzymająca wszystkich w zamknięciu i nie pozwalająca opuścić Oninwy opadła, ale nie wielu chciało uciekać, a właściwie jedynym który uciekał był samuraj, którego parę chwil wcześniej łatano. Niektórzy wydawało się zostali tylko po to że liczyli zgarnąć moc demona dla siebie, ale Han szybko ich wyśmiał w czym nie było nic dziwnego. Najdziwniejsze zaś wydawało się zachowanie samuraja, który cały czas wykrzykiwał rozkazy na lewo i prawo. Zaproponował Shinjiro że w zamian za demona odda mu wszystkie szkatułki, za co został od razu zganiony przez Sau. Hayakawie nie przypadł ów medyk do gustu, ale w tym momencie się z nim zgadzał. Miecznik chciał... chciał sprzedać ich wysiłki w zamian za zapieczętowanie w nim demona? Nie zbyt to przypominało samurajską dumę o której można było słyszeć. Szaro-włosemu nie podobał się ten pomysł, ale to silni pisali historię i tylko silni mogli coś w tej chwili wskórać, on równie dobrze mógł zostać w jednej chwili zabity jeśli tylko by wyraził swoje negatywne zdanie. Dlaczego został? Czuł że może się przydać i jego umiejętności medyczne choć wciąż jeszcze słabe mogą się na coś przydać, a dla niego to był wystarczający powód by narażać własne życie. Co więcej dochodziła tutaj zwykła ciekawość, bardzo chciał wiedzieć jak się skończy to wszystko być tego częścią i a nie patrzeć wstecz na siebie z pogardą że uciekał w popłochu, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja.
Keion został i widział jak feniksy stają ramię w ramię z swym największym wrogiem, jak niszczycielskie i potężne ataki lecą w kierunku demona i osiągają swój cel, a nawet jak człowiek scalił się ze swoimi czteronożnymi towarzyszami tworząc wielkiego cerbera. To wszystko było dla niego nieprawdopodobne nie spodziewał się że ludzie mogą posiadać taką siłę i robić takie rzeczy. Chwilę później nastała cisza wszystko zastygło nie było widać żadnego ruchu i Hayakawa pomyślał że to już koniec. Jednakże za łatwo poszło i wszystko na nowo ruszyła z miejsca w którym był demon zaczęły unosić się opary, wszystko zaczęło topnieć. Pojawił się ranny demon, ale jego rany nie były znaczące, wychylił głowę, a w jego paszczy było widać ogromne ilości kumulującej się chakry. Keion wiedział że coś jest nie tak, bestia spoglądała w ich kierunku i z całą pewnością planowała kontratak, shinobi odskoczył chcąc uciekać, ale wtedy od biju strzelił fioletowy strumień energii ścinając wszystko na swojej drodze. Leciał prosto na nich i Hayakawa wiedział że nie zdąży nic zrobić, ale na drodze ataku powstały trzy bramy, które zmieniły jego tor lotu. Młodzian odetchnął z ulgą, ale zdecydowanie zbyt szybko bo został trafiony i przyciśnięty ciężkim kamiennym blokiem. Nie trzeba było być medykiem by wiedzieć że na skutek uderzenia jego ramię zostało złamane, ból był nieziemski i choć szybko udało mu się pozbyć kamienia to lewą ręką niemalże nie był w stanie ruszać.
Chłopak widział że nie tylko on ucierpiał, ale widział że jego obrażenia choć bardzo bolesne nie są niebezpieczne. Nie wymagał natychmiastowej pomocy, ale wciąż mógł pomagać innym musiał tylko na szybko zając się swoją ręką. W tym celu ściągnął z przedramion bandaże i zagryzając zębami jeden koniec zdrową ręką łapiąc drugi zaczął je ciasno owijać wokół lewego ramienia. Pomogło to tylko na tyle że poruszając się ręka nie powinna być na tyle bezwładna, do używania swojej techniki wcale nie musiał ją ruszać, a sam sobie niestety bardziej nie był w stanie pomóc. Chłopak słyszał że wcześniej ktoś wołał że potrzebuję asysty przy udzielaniu pomocy medycznej, więc od razu ruszył tam skąd dobiegał krzyk i szybko ujrzał samotną osobę leczącą samuraja z którego torsu wystawała drewniana belka. Z daleka rana wyglądała poważniej z bliska zauważył że ranny została również twarz i że medykowi pomagają robaki. Normalnie pewnie Keion widząc robaki zdziwił by się na tyle ze nie wiedziałby co zrobić, jednakże tego dnia widział tyle dziwnych i nieprawdopodobnych rzeczy że nawet robaki były do ścierpienia. -Też jestem medykiem pozwól że pomogę.-Powiedział i ostrożnie przyklękając obok rannego zaczął skupiać chakrę w dłoniach. Żeby leczyć potrzebował obu rąk więc musiał wytrzymać i zdrową ręką podtrzymywać chorą tak by leczenie mogło się odbywać, na szczęście nie musiał dotykać rany bezpośrednio, więc mógł ją oprzeć nieco na ciele nie zadając mu przy tym bólu.
  Ukryty tekst
-Postaram się zmniejszyć i zatamować krwawienie scalając ze sobą żyły i tętnice jeśli jakieś są uszkodzone, żeby się nie wykrwawiał. Niestety poważniejsze rany i uszkodzone organy są jeszcze poza moim zasięgiem. W razie czego mogę też użyczyć Ci mojej chakry wciąż mam jej jeszcze sporo, a w walczę z tym potworem się nie przydam.-Dodał skupiając się i starając się leczyć tak jak powiedział. Chłopak słyszał że ktoś jeszcze krzyczy nieopodal, ale nie chciał się rozpraszać, na demona nie był w stanie nic poradzić, jeśli ktoś umarł to na też nie był odpowiedni czas na opłakiwanie, a w przypadku innych rannych po prostu musieli poczekać na swoją kolej.
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst

ZDOLNOŚCI
  Ukryty tekst
0 x