Młodemu Yuto zdecydowanie bardziej w głowie siedziała walka i służba swojemu klanowi niż kobiety i zakładanie rodziny. W sumie to trudno mu się dziwić. Teraz jednak jakakolwiek wiedza okazałaby się bardzo przydatna. Niestety, na edukowanie się było już za późno, a chłopak musiał działać z tym co miał... czyli w sumie z niczym. Mógł jedynie wysłuchiwać poleceń kobiety. Posłusznie sięgnął pod koc, szukając czegoś w co można było owinąć malucha. To co wydało mu się najodpowiedniejsze podał kobiecie.
Po chwili usłyszał nieznany mu głos. Kawaleria? Twarz chłopaka momentalnie się rozjaśniła, bo pojawił się ktoś bardziej kompetentny od niego. Spojrzał na ich bohaterkę z wdzięcznością i odsunął się, dołączając do Sae. Wcześniej tylko odezwał się. -Dziękuję pani
Spojrzał teraz na Sae, która sprowadziła pomoc. Gdyby nie ona to cała ta sytuacja potoczyłaby się gorszym torem. A przynajmniej teraz była... większa szansa na szczęśliwe zakończenie. Odetchnął z ulgą i spojrzał na swoją koleżankę, która właśnie się do niego odezwała -Teraz chyba tak. Chociaż... mieliśmy im pomóc, a wyszło na to, że mnie też trzeba było ratować.
Stwierdził cicho, opuszczając głowę na śnieg. Czuł, że niewiele zrobił. W końcu jedyne co zrobił to włożył kobietę do wozu i trochę go przepchnął. Niby coś ale zdecydowanie za mało by uznać, że się przydał. -Ale najważniejsze żeby wszystko skończyło się dobrze
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Krótki wygląd: Smukła, przez co wydaje się wyższa niż w rzeczywistości. Brązowe włosy do ramion i prawie czarne oczy. Uroda i akcent typowe dla Prastarego Lasu. Ciemnobrązowe spodnie i dopasowana, beżowa bluza. Czarne buty z otwartymi palcami. Pachnie lasem i rosą.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu udach oraz torba
Gdy opadły wszelkie emocje związane z kryzysową sytuacją w jakiej się znaleźli, Sae poczuła jak mimowolnie jej ramiona opadają, a ona sama traci siły. Całe jej ciało zaczęło się trząść i musiała zacisnąć zęby, by powstrzymać je od uderzania o siebie. Widocznie przez ostatnie kilkanaście minut, to głównie adrenalina trzymała ją w pionie. Mimo to, była tak szczęśliwa, że wszystko skończyło się dobrze! Zarówno dziecko jak i jego matka przeżyły i wszystko wskazywało na to, że mają się dobrze i są w odpowiednich rękach. Nie dzięki niej... to słowa Yūto wybudziły ją z letargu i zaskoczyły.
- Nie... myślę, że my oboje...- zaczęła, ale nie była pewna jak ubrać w słowa to, co chciała powiedzieć. Chciała być lepsza, ale nie potrafiła. Spodziewała się, że życie shinobi szybko zmieni ją w inną osobę, ale tak naprawdę nadal zmagała się z tymi samymi problemami. Z własną bezsilnością. Czy naprawdę różniła się w jakiś sposób od zwykłego człowieka? Jej umiejętności okazały się większą przeszkodą niż korzyścią. - Gdyby nie ja, nie stracilibyśmy konia i być może wszystko potoczyłoby się inaczej...- Ale nie było sensu narzekać i marudzić, musieli stać się lepsi. Na szczęście mieli na to czas, to była pocieszająca myśl i Sae mimowolnie uśmiechnęła się do niej. -Nie wiem jak ty, ale ja mam już dość tej zimy. Idziemy do portu? Przeprawa przez morze w taką pogodę będzie brutalna, ale jeśli nam się poszczęści to może uda nam się dotrzeć na kontynent jeszcze dziś... - Po tych słowach wskazała w kierunku południa, gdzie wcześniej udał się jej ojciec. Dzieliły ich od brzegu pewnie jakieś dwa kilometry, które pokonają w kilka minut. Pomimo odpowiedniego ubrania, srogie warunki pogodowe zaczęły doskwierać dziewczynie, która miała powoli dość mroźnej wyspy. Turniej trwał zdecydowanie za długo jak na jej gust.
Yuto niecierpliwie czekał na to jedno słowo, które oznaczało przyjście na świat nowego człowieka. Aż podskoczył gdy usłyszał słowo "syn". Czyli wszystko przebiegło bez zarzutu. Chłopak odetchnął, zapominając o swoich smutnych myślach. Przyjął zapłatę od mężczyzny, zdziwiony, że postanowił mu zapłacić. Nie kłócił się bo widział, że aktualnie jest on pochłonięty swoim dzieckiem. W sumie to się mu nie dziwił.
Spojrzał na młodą Senju i położył dłoń na jej ramieniu, chcąc ją pocieszyć. Nie lubił gdy ludzie wokół niego byli smutni, szczególnie gdy byli to przyjaciele. Oczywiście Sae miał równie dobre powody do smucenia się co Yuto. -Nie smuć się. I tak, pora na nas
Przyznał dziewczynie rację i pokiwał głową. Pożegnał się jeszcze i przeprosił za wszystko po czym ruszył wraz z Sae w podróż do portu. Miał nadzieję, że ta rodzina nie doświadczy już żadnych problemów. A tego zimnego klimatu miał już sam powoli dosyć. Miał co prawda swoje surowe piękno ale sprawiał mnóstwo problemów.
Rozdroże [ D ] 7 / 15 Kirishima Chiaki
Dziewczynka z początku przeraziła się groźbą, która wydostała się z ust kobiety. Przekrzywiła nieco głowę na prawą stronę i wpatrywała się tak przez dobre kilka sekund, próbując odgadnąć prawdziwe intencje Chiaki. Upewniwszy się w swojej głowie, skinęła głową kierunku Ayato i pochwyciła za skrawek hakamy, probując zaciągnąć kobietę w dobrą stronę, lecz ta, zanim w ogóle mniejsza z rodzeństwa wykonała jakikolwiek krok, wyszła na przód. Może to i lepiej? Dzieciaki z pewnością czują się o wiele pewniej, a szczególnie chłopak, jeżeli nikt nie zaatakuje ich nagle z tyłu. – Droga prosta. Miyuki powie Ci, gdzie należy skręcić. – Uśmiechnął się delikatnie. Mimo wszystko, choć nie było to w pełni bezpieczne zagranie, to potrzebowali kogoś, kto w najgorszym przypadku przemówi do tej starej baby siłą, na co dzieciaki nie za bardzo mogły sobie pozwolić. – O tak! – Wykrzyknęła radośnie, poprawiając raz jeszcze stary szalik wokół swojej szyi. Wyciągnęła swoją niewielką rękę w kierunku brata i zaczęła swoją małą historię o lesie.
– Jeszcze kilka kroków. Ostatnio liczyłam ile i wyszło mi sto dwadzieścia sześć kroków do przodu i potem, gdy zobaczymy taki zielony kamień, należy skręcić w prawo, ale tak nie do końca w prawo, tylko no tak jakbyś szła prosto, ale trochę skręciła. Wiesz o co mi chodzi? Dziadek kiedyś nam opowiadał, że w takich kamieniach ukryte są duchy lasu zwane jujkai.
– Yokai i to nie są... – Wtrącił, próbując poprawić swoją siostrzyczkę od popełniania błędów. Ta jednak niezbyt się przejęła tym, co Ayato miał do powiedzenia, bo przerywając to, co chciał dalej powiedzieć, kontynuowała swoją historię.
– No i one nam pomagają przetrwać tę zarazę. Tylko ponoć pani Hatsumi wzięła to, co nam duszki dały, a teraz jest jeszcze gorsza zima i i... – I głos dziewczynki delikatnie się załamał, a jej samej powoli zaczęło zbierać się na płacz. Przyzwyczajony jednak do takich sytuacji, po chwili odezwał się głos chłopaka.
– I trzeba je odebrać, prawda, Miyuki-chan? – Głos jego był nieco słodszy niż zazwyczaj. Dziewczynka jedynie przytaknęła z cichym "hai". – Już jesteśmy. To twój kamień. – Skała już nie była tak zielona, a raczej stała się małą górą lodową. Mech, który wcześniej się tam znajdował, przetrwał jedynie w niewielkiej ilości. Starszy z rodzeństwa przytrzymał swoją siostrę, a następnie wskazał kierunek północno-wschodni. – Tam. Z dziesięć minut i dojdziesz do niewielkiego bagna z chatą tak samo się rozpadającą jak jego właścicielka. Masz odebrać zioła dla Ayato, my zostaniemy tutaj, bo nie chcę, aby znowu nas widziała. Będzie wiedziała o co chodzi. Nasz dziadek nie ma wiele czasu. Prosimy. – No tak, cały czas chodziło o dziadka. Chociaż czy roninke to w ogóle obchodziło? Kto to wie. Ważne, że były pieniądze. Chociaż ostatnie słowo chłopca mogłoby złamać niejedno serduszko.
Jeżeli Chiaki posłuchała się dzieciaków i ruszyła w wyznaczonym kierunku, mogła po kilkunastu minutach dostrzec zaśnieżone bajoro, znad którego wciąż, pomimo zimy, wyrastały różne krzaki, pojedyncze łodygi i inna bujna roślinność, której tak wiele nie dało się zauważyć w innych częściach Yinzin. Najważniejszy jednak okazał się dom wrośnięty w drzewo. Miał kilka, bo aż trzy piętra, a sam zbudowany był z desek różnorakich o czym świadczyła zmieniająca się kolorystyka z każdą ze ścian. Dębowe, brzozowe, bukowe. Co było pod ręką, to się brało i dobudowywało. Z ostatniego z pięter, gdzie też znajdował się lekko dygocący balkon, wydobywał się dym. Ktoś tutaj na pewno był. Nim w ogóle Chiaki dotarła do samego brzegu bagna, okiennica z najwyższej kondygnacji budynku gwałtownie się otworzyła.
– Heee – zarechotał głośny, niski i skrzeczący głos. – Sarenka się zgubiła i pomocy potrzebuje? Ja już dobrze wiem, czym się zwierzynę faszeruje. No, gadaj mi, ktoś ty jedna. – W jej głosie było jeszcze więcej agresji, niż w głosie Ayato. Co za niemili ludzie dzisiejszego dnia.
W związku z licznymi problemami:
Mianownik: Harisham
Dopełniacz: Harishama
Celownik: Harishamowi
Biernik: Harishama
Narzędnik: Harishamem
Miejscownik: o Harishamie
Wołacz: Harishamie
Dopytywanie o tak dużą liczbę szczegółów bardzo dziwiło Yosuke. Zazwyczaj ten komu pomagał mówił wystarczająco dużo o tym czego potrzebuje, że nie było powodu do ciągnięcia kogoś za język. Sądził, że w tym przypadku będzie bardzo podobnie. No bo przecież kradzież, wóz, strażnicy, bandyci. Sytuacja prosta i klarowna. No ale jak się okazało prośba o większe szczegóły przyniosła pewien pożytek w postaci uzyskania informacji o dokumentach. No i także nieco niepotrzebnych zapychaczy o umaszczeniu koni. Kasztanki? Gniade? To są w ogóle nazwy kolorów?
- Dokładnie- Zgodził się ze swoim mentorem, bardzo żywiołowo mu przytakując. Co prawda, chyba nie do końca zrozumiał co takiego Harisham chciał tym słowami przekazać, ale brzmiały bardzo mądrze i mówił to ktoś kogo Rekinek bardzo szanuje, więc nie widział powodu aby się z tym nie zgadzać. Wreszcie wyszli z Ryokanu, więc Hoshigaki uważnie rozglądał się za potencjalnymi bandytami.
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
W oczekiwaniu na Masako wysłuchałam słów Harishama i zastanowiłam się nad ich sensem. Z jednej strony mógł on mieć rację, jednak z drugiej strony, samo to że będzie się po kimś spodziewało że będzie przestępcą, nie sprawi iż nagle ktoś zacznie mieć problemy z prawem czy okradnie sąsiada. Słowa kapłana Hachimana wydały mi się dość dziwne, jednak zdecydowałam się zostawić tą opinię dla siebie, nie wiedząc z resztą jak mu odpowiedzieć. Nieco uratowana z opresji pytaniem od Masako ożywiłam się i ruszyłam wraz z resztą naszej grupy w kierunku miejsca gdzie doszło do przestępstwa. - Zgadza się, mogę patrzeć na większe odległości, jednak moje oczy wciąż nie są na możliwie najwyższym poziomie, jednak jestem w stanie patrzeć kilka kilometrów dalej więc postaram się wykorzystać to najlepiej jak się da. - odpowiedziałam uprzejmie starszej dziewczynie.
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
Rozmowa na temat możliwości ich własnych klanów była bardzo ciekawa. "Najwyższy poziom", "mocno rozwinięte oczy". Yosuke żałował, że nie mógł do tej rozmowy się dołączyć. On sam nie zagłębiał się zbytnio w możliwości swojego klanu. Co prawda, z racji na urodzenie miał pewne predyspozycje i możliwości, których nie-Hoshigaki mieć nie mogli, ale w dalszym ciągu daleko mu było do popisywania się technikami z klanowego "podwórka". Na przyszłość zachował sobie jednak informację o tym, że to samo Doujutsu u różnych osób może prezentować zupełnie inny poziom, a co za tym idzie, pewnie też możliwości.
-Pracowałem trochę nad mgłą i mogę na spokojnie zamknąć w niej nasz cel. Postaram się nie wchodzić wam w drogą i będę pomagał z daleka Suitonem- Zapewniał Yosuke, przy okazji, nieco chwaląc się swoimi możliwościami. Warto aby wiedzieli to już przed walką, gdyby miało do niej dojść. Masako dobyła swojego łuku, który Rekinek bardzo dobrze pamiętał i aż poczuł jakby znowu miał oberwać strzałą. Sam jednak nie chciał teraz pozostać dłużnym, sięgnął więc dłońmi do kabury, aby sprawdzić czy wszystko jest na swoim miejscu. Miał to na tyle wygodnie pod ręką, że nadal niczego nie wyciągał, wolne ręce mogą się przydać gdyby nagle trzeba było wykonać jutsu.
W związku z licznymi problemami:
Mianownik: Harisham
Dopełniacz: Harishama
Celownik: Harishamowi
Biernik: Harishama
Narzędnik: Harishamem
Miejscownik: o Harishamie
Wołacz: Harishamie
Widząc iż na trakcie zdecydowanie zaczyna być o wiele puściej niż kiedy byliśmy bliżej miasta, poczułam jak niemal instynktownie moje ciało przechodzi do stanu wyższej gotowości. Wysłuchałam słów reszty grupy i sama również zdecydowałam się dorzucić coś od siebie. - Cóż ja wbrew temu co pokazałam na turnieju, preferuję walkę w zwarciu i posiadam szczątkowe umiejętności suitonu, jednak szczerze powiedziawszy ograniczam się do używania jedynie Kirigakure no Jutsu, jednak w tym wypadku jeżeli miałoby to jakkolwiek przeszkadzać to nie będę używać tej techniki. Także mam jeszcze kilka notek w zanadrzu. Dobrze, sprawdźmy więc co w trawie piszczy... - powiedziałam po czym aktywowałam Byakugan i od razu skupiłam się aby używać go w trybie patrzenia w linii prostej, po czym zaczęłam rozglądać się po okolicy, zwracając większą uwagę na miejsca, które mogłyby być potencjalnymi kryjówkami dla naszych bandytów. Systematycznie skanowałam teren wzrokiem tak aby nic mi nie umknęło, jeżeli zobaczę cokolwiek co by wzbudziło choćby najmniejsze moje podejrzenia to od razu informuję także o tym moich kompanów aby wszyscy byli na bierząco.
Kolejny poziom rozwoju daje użytkownikowi kolejne wzmocnienie jego Byakugana. Kontrola zasięgu wzroku przychodzi mu z łatwością i nie ma on problemu z przełączaniem się między widokiem na odległość i wokół siebie. Shinobi otrzymuje też nową umiejętność - jest on w stanie wyzwalać chakrę ze swoich tenketsu w taki sposób, by jej gęstość była w stanie zatrzymać nadchodzące uderzenia.