-Tej to się udało... - przeważnie ze swoim szyderczym, sarkastycznym uśmiechem. Często docinał siostrze, ale był z niej bardzo dumny. Zostawiła go i bardzo przez to cierpiał, ale złe emocje zniknęły, a pod docinkami na temat bogactwa tak naprawdę kryła się duma. Brat był szczęśliwy, że siostrze się powodzi, zwłaszcza po tych koszmarach, które Omawari musiała przechodzić po stracie rodziców i utrzymywaniu samej siebie jak i młodego braciszka.
-Szmata znowu siedzi sama w domu. - odezwał się męski, zachrypnięty głos.
Ktoś stał pod wejściem do posiadłości Omawari i ten ktoś nie był sam. Suma już prawie wyłonił się zza rogu, ale zatrzymał się gdy usłyszał chamską odzywkę i pozostał w ukryciu.
-Jednak opłacało się obserwować dom przez ten tydzień, żeby wyłapać kiedy mężulek wychodzi na miasto! - odpowiedział drugi męski głos. Ten był bardziej skrzekliwy i komiczny w porównaniu do pierwszego.
Suma wychylił się zza rogu, gdy tylko usłyszał walenie pięściami w drzwi wejściowe do domu jego siostry.
Dwóch uzbrojonych pachołków.
Jeden na pierwszy rzut oka był wyższy od Sumy o jakieś dwie głowy i miał też więcej tłuszczu, delikatnie mówiąc. Z kolei drugi był takim szczypiorem z niezadbaną kozią bródką. To właśnie on był posiadaczem tego skrzeczącego głosu.
-No to lecimy...- pomyślał Suma opierając swoją dłoń na jednej z katan i wyłaniając się zza rogu, żeby powolnym krokiem dotrzeć do dwóch podejrzanych typów, którzy źle zaczęli ten wieczór.
-Ej! Matki was nie nauczyły, że obowiązuje coś takiego jak cisza nocna? - walenie w drzwi ucichło, a dwie bardziej puste niż pełne głowy obróciły się zdekoncentrowane w stronę, z której wyszedł Suma.
-Kim jesteś łajzo, żeby tak podskakiwać? Zadzierasz z lepszymi i na dodatek przerywasz nam spotkanie z pewną ślicznotką. Ma u nas dług do spłaty. Dług z dawnych czasów. Zmykaj póki jeszcze dajemy Ci szansę by żyć. - odezwał się grubiutki bandyta.
-Jestem tym, który nauczy was, że kobiet się nie dręczy i należy się im szacunek. - odpowiedział ze swoim uśmieszkiem i szybkim ruchem wyciągnął katanę ustawiając się w swojej ulubionej, nieco zmodyfikowanej pozycji stylu Battodo.
-Ty psie... Najpierw zajmiemy się Tobą! - wrzasnął grubszy opryszek i wyciągając swoją katanę, ruszył dzikim susem bez zastanowienia na Sumę, który wciąż się uśmiechał i wciąż trzymał w dłoniach jedną ze swoich katan.
-Giń! - krzyknął rozpędzony młotek, a raczej walec, który wykonując ogromny zamach wymierzył cięcie na stojącego przed nim samuraja.
-Teraz... - Suma wyłapał odpowiedni moment i przetrącił uderzenie oponenta zbijając jego miecz w dół. Wykorzystał tym impet z jakim taran próbował go zmieść i sprawił, że oponent stracił równowagę. Szybkie szurnięcie butów Sumy poprzedziło wielki huk po upadku przeciwnika na ziemię. Na końcu tej kompozycji, przeciwnik zaaranżował piękny pasaż wokalny, który brzmiał mniej więcej tak...
-Yyyyyy.....aaaaa.... - jęczał z bólu tłuścioszek, któremu podstawiono przed chwilą nogę.
-Widzisz? Nawet nie jesteś godzien żebym zranił Cię moim mieczem... Odpuście sobie i znikajcie.
Ton głosu Sumy był niesamowity. Bardzo rzadko był tak przekonujący i pewny siebie.
Trening techniki Yōdō (D)
-Kim jesteś łajzo, żeby tak podskakiwać? Zadzierasz z lepszymi i na dodatek przerywasz nam spotkanie z pewną ślicznotką. Ma u nas dług do spłaty. Dług z dawnych czasów. Zmykaj póki jeszcze dajemy Ci szansę by żyć. - odezwał się grubiutki bandyta.
-Jestem tym, który nauczy was, że kobiet się nie dręczy i należy się im szacunek. - odpowiedział ze swoim uśmieszkiem i szybkim ruchem wyciągnął katanę ustawiając się w swojej ulubionej, nieco zmodyfikowanej pozycji stylu Battodo.
-Ty psie... Najpierw zajmiemy się Tobą! - wrzasnął grubszy opryszek i wyciągając swoją katanę, ruszył dzikim susem bez zastanowienia na Sumę, który wciąż się uśmiechał i wciąż trzymał w dłoniach jedną ze swoich katan.
-Giń! - krzyknął rozpędzony młotek, a raczej walec, który wykonując ogromny zamach wymierzył cięcie na stojącego przed nim samuraja.
-Teraz... - Suma wyłapał odpowiedni moment i przetrącił uderzenie oponenta zbijając jego miecz w dół. Wykorzystał tym impet z jakim taran próbował go zmieść i sprawił, że oponent stracił równowagę. Szybkie szurnięcie butów Sumy poprzedziło wielki huk po upadku przeciwnika na ziemię. Na końcu tej kompozycji, przeciwnik zaaranżował piękny pasaż wokalny, który brzmiał mniej więcej tak...
-Yyyyyy.....aaaaa.... - jęczał z bólu tłuścioszek, któremu podstawiono przed chwilą nogę.
-Widzisz? Nawet nie jesteś godzien żebym zranił Cię moim mieczem... Odpuście sobie i znikajcie.
Ton głosu Sumy był niesamowity. Bardzo rzadko był tak przekonujący i pewny siebie.
Trening techniki Yōdō (D)
-Jeszcze nas popamiętasz, szczylu! - biadolili niemalże jednym i tym samym marudzącym tonem oddalając się od posiadłości. Sumairu westchnął i schował swoją katanę do sayi.
-Szacunek do kobiet...? - upiorny kobiecy głos przeszył chłopaka od tyłu.
JEB!
Drewniany bokken odbił głowę Sumy z taką finezją, że całe ciało nie mogło wyjść z podziwu i poleciało razem z głową, po małych schodkach aż na piaszczystą posadzkę.
-Za co?! - jęknął.
-Może jeszcze gdzieś pójdziesz się poszwendać?! Dobrze się bawiłeś? Prawie dwa dni nie dawałeś o sobie znać, a przecież jesteś moim gościem! - wrzeszczała Omawari wymachując bokkenem nad leżącym Sumą.