Dom Kaonajimiego

Tutaj trafiają wszystkie przedawnione wątki, które nie są już potrzebne, ale mogą się kiedyś do czegoś przydać. Znajdziesz tu dawne misje, przedmioty, techniki i karty postaci, które zostały odrzucone bądź zginęły one w fabule.
Kaonajimi

Dom Kaonajimiego

Post autor: Kaonajimi »

0 x
Kaonajimi

Re: Dom Kaonajimiego

Post autor: Kaonajimi »

Kaonajimi wrócił do domu z głową pełną myśli. Nie był gotów na starcie z lewiatanem. Jeszcze nie był. Nie zamierzał załamywać rąk i szlochać nad swoim losem. Jest z dumnego rodu Kaguya. Nie ma nic czego nie jest w stanie zrobić. Co najwyżej coś, na co może nie być gotów w tej chwili. Przyszedł czas na intensywny trening.
Kaonajimi wyszedł przed dom. Pomyślał o swoim rodowodzie. Każdy wielki ninja słynął że swoich własnych, osobistych technik. Skupił się chwilę. Z jego dłoni wysunęły się ostre kości. Przyjrzał się im jakby widział je pierwszy raz w życiu. Schował je. Skupił się. Wywołał całe skupienie jakie mógł. Miał już pomysł, czy uda mu się go wykonać? Pełne skupienie. Krzyk. Kaguya upadł na kolana. Spojrzał na swoje ręce. Przez jego dłonie przeszedł ostry szpikulec. Na wylot. Na ziemi przed nim było sporo krwi. Schował je. Nie było śladu po ranie. Skupił się jeszcze mocniej. Wstał na pełne nogi. Krzyk. Krew. Upadek na kolana. Tym razem wyszły trzy kolce, w ten sam sposób. Schował je. Nie wstawał już z kolan. Zaczął wizualizować. Nie kolce - szpony, pazury, ostrza. Zamknął oczy aby wzmocnić efekt. Otworzył je. Spojrzał na dłonie. Wysuwały się z nich po 3 szpony. Kao uśmiechnął się lekko. Z niemałym trudem podniósł się z kolan, a po kilku chwilach sprawdzania swojego tworu zauważył, gdzie leżał problem. Nie z tych kości powinien wysuwać szpony. Nie był w stanie poruszać nadgarstkiem. Nie było w tym prawie żadnej pomocy. Jaki użytek z osobistej techniki, która jest bezużyteczna? Schował pazury. Zaczął się już pocić z wysiłku. Wysilił się ostatni raz. Z jego dłoni wysunęły się po 3 pazury. Tym razem wytworzył je z kości śródręcza. Mógł manewrować nadgarstkiem. Zaczął z nimi ćwiczyć. Były nieco dziwne, jego punktu widzenia. Nie był przyzwyczajony do takich broni. Na jego twarzy ukazał się szeroki, okrutny uśmiech. On nigdy nic podobnego nie widział. Jego potencjalni przeciwnicy też nie. Poczuł zew boju. Zew klanu Kaguya. Była to jedna technika, a jednak tak wiele zmieniała.

Po odetchnięciu, Kaonajimi nie stracił werwy. Chciał nauczyć się więcej. Wyciągnął swoje miecze i zaczął markować różne ciosy. Po chwili zauważył, że nie umie za dobrze się bronić. Atak najlepszą obroną, ale... czy to nie takie myślenie sprawiło, że jego klan wymarł? Złapał mocniej swoje miecze. Zaczął nimi wymachiwać dookoła siebie. Było to chaotyczne, ale w pewnym sensie... zauważył w tym potencjał. Zaczął bardziej się wysilać. Zaczął skupiać się szczególnie na szybkości i sile ciosów. Jeśli wykona ich dostatecznie dużo, będzie mógł zarazem atakować i bronić się, niezależnie od tego gdzie będzie markował ciosy. Po raz kolejny, krople poto gęsto spłynęły mu po całym ciele. Nie było to jednak dostateczne. Zaczął do poprzednich ciosów dodać obracanie się dookoła. Spotęgowało to poprzednie efekty. Zaczął uśmiechać się, po czym... upadł. Nie był przyzwyczajony do takich obrotów. Postanowił ograniczyć nieco ich promień, jednocześnie mieszając obroty w różne strony. Nie odczuwał już prawie zawrotów głowy. Technika została opanowana.

Ostatnia technika zwiększyła jego pewność w swoje możliwości walki bronią białą. Czuł się, jakby jego umiejętności wzrosły niewymiernie. Ustawił kukłę. Wyciagnął miecz z barku, wręczył go kukłę, ustawił miecz w pozycji defensywnej. Odszedł na kilka kroków. Wyciągnął miecze. Zaczął atakować, jednak nie kukłę, a miecz. Wykonał kilka ciosów i odskoczyl. Nic. Spróbował zaatakować że zwiększoną szybkością. Nic to nie dało. Pomyślał chwilę. Być może nie chodziło o szybkość. Skupił się raz jeszcze i zaczął atakować że zwiększoną siłą. Efekt był lepszy, jednak to nadal nie było to. Zaczął ćwiczyć atakowanie że zwiększoną siłą w ten sam punkt. Spróbował raz. Nie trafił idealnie. Skupił się raz jeszcze, nadal nie to. Gdyby nie rozgrzanie mięśni, prawdopodobnie zamarłby już od potu. Skoncentrował się. Skoordynował swoje ruchy. Rzucił się na kukłę i wykonał kilka ciosów, w ten sam punkt. Drewniana ręka kukły złamała się, sama kukła wywróciła się, z ostrzem które przed chwilą trzymała wbitym w tors. Efekt był co najmniej zadowalający.
Kaonajimi wrócił do domu. Poszedł do gorących źródeł za domem, aby obmyć się z uciążliwego przy tych warunkach pogodowych potu. Zaczął analizować swoje dzisiejsze poczynania. Stał się wielokrotnie silniejszy. Bardziej skuteczny, efektywny. Jego umysł przeniósł jednak swą uwagę do piwnicy. Do nieużywanego zestawu alchemicznego. Przyszedł już czas.
Kaonajimi nadal nie miał ziół ani umiejętności pozwalających na tworzenie mikstur. Usiadł na fotelu w salonie, z pewną księgą. Otarł ją z kurzu. Ostatnią pamiątką z rodzinnego plemienia. "Zastosowania wybranych ziół i podstawy alchemii." Kao odetchnął głęboko. Zaczął zanurzać się w lekturze. Była niezykle fascynująca. Nie domyślał się, jak różne są efekty ziół w zależności od ich pochodzenia. Lista możliwych efektów była niezwykła. A to tylko te podstawowe. Ile jeszcze efektów mają te rośliny? Nie mógł się już doczekać aby to sprawdzić. Doszedł w końcu do rozdziału opisujacego jak obsługuwać zestaw alchemiczny. Kao z podziwem pochłaniał sposoby wykorzystywania retort, alembików, moździerzy i wszelkich innych. Łączenie niepozormych składników w potężne wywary i mikstury niezwykle go uraczyła. Nie mógł już doczekać się wypróbowania nowo zdobytej wiedzy w praktyce.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Archiwum”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości