Tensa zeszła z dachu uśmiechając się pod nosem. Była dumna ze swojego osiągnięcia w końcu udało jej się opanować jedną z najtrudniejszych technik o jakich dane jej się było do tej pory dowiedzieć. Tego dnia miała jednak do ogarnięcia cały dom. Saga zniknęła gdzieś kiedy ta była na dachu. Nie miała jej za złe. Sama poświęciła się treningowi nie tylko, aby się rozwinąć i przygotować do dalszego życia jako Kunoichi, lecz także, aby zapomnieć o tym co ostatnio się działo. To co czuła do siostry... nie chciała już dłużej tego ukrywać. Ich kontakt znacznie pogorszył się od tamtej sytuacji, widziały się jedynie przelotem, prawie nie rozmawiały. Fiołkowooka miała już tego dość, chciała spotkać się z siostrą i powiedzieć jej o tym, że dadzą radę, że nikt nie musi wiedzieć. Jednak teraz nie było jej w domu, nie wiedziała, kiedy znów będzie miała okazję z nią porozmawiać. Znów poszła pomyśleć, układać sobie w głowie. Tensa wiedziała, że dopóki znów nie spotkają się bez świadków nie będzie miała okazji znów powiedzieć co czuje. Wciąż był ranek, a ona miała cały dom do ogarnięcia. No cóż musiała wziąć się do roboty, w końcu dom się nie posprząta. Zamiatanie, mycie podłóg i okien, no i już południe, a obiad nie gotowy. Musiała wziąć się za gotowanie. Wyciągnęła potrzebne garnki.
-
Rodziców nie ma, a Saga i tak nie wróci, kogo ja okłamuje? - zapytała samą siebie. Tęskniła za tym czasem kiedy były niemalże nierozłączne. Pamiętała ten moment kiedy pod wpływem "ciastka" powiedziała jej prawdę, jak potem ją odepchnęła. Talerz uderzył o ścianę. Nie mogła sobie wybaczyć takiej głupoty na pewno dały by radę. Postanowiła skupić się na czymś innym. Zgarnęła swój notes i poszła do zbrojowni. Trening ją odprężał, zwłaszcza, że do dokończenia miała swój projekt. Chwila przerwy nie przeszkodzi jej w wykonaniu wszystkich prac tego dnia.
Trening:
Tsukanoma no kiri(WT)
Ranga: C
Usiadała pod ścianą otwierając zeszyt. Ołówek pojawił się w jej dłoni, a sama wczytała się w projekt i dopisane naprędce przy jakiejś okazji notatki. Wiedziała, już mniej więcej co było nie tak. Pierwszym problemem były pieczęci których powstał prawdziwy natłok. Nawet jeśli technika by zadziałała z taką ich ilością byłaby bezużyteczna. Korzystając ze wzoru który pojawił się w jej głowie podczas opanowywania kuli ognia, zmieniła je. Zmniejszyła znacznie ich ilość, nieznacznie osłabiając efekt techniki, coś za coś. Liczne przemyślenia które odczytała pozwoliły jej odpowiednio to wyważyć, aby zachować wystarczającą moc i nie zawyżyć zbytnio wymagań. Punkt i sposób kumulacji również obmyślony był w odpowiedni sposób. Co prawda nie miała kogoś na kim mogłaby przetestować technikę i musiało zaczekać to na odpowiednią okazję. Dłuższą chwilę zajęło jej dopracowanie szczegółów. Jednak wykonanie miało być o wiele prostsze. Kolejno złożyła trzy pieczęci tygrysa, psa i dzika, to one były kluczem do sukcesu. Bez większego wysiłku złożyła pieczęci. Czuła, że jest w tym coraz lepsza, i przychodzi jej to niemal odruchowo. Co prawda musiała jeszcze trochę nad tym popracować jednak z odpowiednią kumulacją chakry wysłała impuls mający oślepić przeciwnika. Kilka powtórek pokazało, że wykonuje technikę w odpowiedni sposób, brakowało jej tylko jakiegoś testera.
Musiała jednak zakończyć trening, czas w sali treningowej mijał jej niezwykle szybko, a wciąż pozostało trochę do zrobienia. Postanowiła skorzystać jeszcze ze słońca i wyjść przed dom rozprawić się z niesfornie zarastającą ogród trawą. Kosa powędrowała w jej dłonie. Może i nie była fanką koszenia, jednak tym razem z całą przyjemnością wymachiwała osadzonym na drewnianym drzewcu kawałkiem zaostrzonej stali. Brakowało jej ruchu, wiedziała, że kosi w zły sposób, że szybko poczuje zmęczenie. Chciała się wyżyć, na bezbronnej trawie. Za tamto wydarzenie na polanie, za wilki w lesie, za swój strach. Cięła za wszystkie błędy, tak jakby miała przed sobą nieistniejące ich uosobienie. Z każdym cięciem z jej ust wydobywał się nienawistny jęk którym wyrzucić z siebie chciała resztę negatywnych uczuć. Trochę zajęło jej ogarnięcie całego terenu, po wszystkim czuła się wyczerpana i jakby lżejsza o to wszystko co w sobie trzymała. Obolałymi rękami zaniosła kosę na miejsce. Resztkami sił pozbierała trawę. Na niebie słońce zaczynało już ustępować miejsca księżycowi.
-
Robi się późno, ciekawe gdzie jest Saga? - zadała sobie pytanie ruszając do łazienki. Wiedziała, że nawet, gdy jej siostra wróci raczej nie pozna odpowiedzi. W końcu ostatnio ich kontakt mocno osłabł. Umyła się i poszła do sypialni. Tak minął jej kolejny dzień, na pozór normalny, lecz w środku coraz mniej serca pozostawało w całości.