Lokum Kazukiego
Lokum Kazukiego
Szesnastolatkowi wciąż nie było dane żyć w luksusach tak jak kiedyś. Co prawda Ryuzaku no Taki dbało o to, by shinobi mieli godne miejsce do życia, ale nie mógł tego porównywać do swojego poprzedniego domu. Spora rezydencja, bujne ogrody i prywatny basen zmieniły się w skromną parcelę z jednopiętrowym, drobnym domkiem. Nie jest brzydki, skądże. Nawet jest całkiem przyjemny dla oka. Mieszkanie w nim będzie jak raj w porównaniu do tego, co Kazuki przeżywał przez dwa ostatnie lata. Cóż, szlajanie się po alejkach i utrzymywanie się z kradzieży znacznie różniło się od godnych warunków życia zapewnionych przez osadę, czyż nie? Wróćmy do opisu budowli. Jest ona wykonana niemalże w całości z ciemnego drewna. Jedyny wyjątek od reguły stanowi dach w charakterystycznym dla Japonii stylu, pokryty ceramiką. Z zewnątrz mieszkanie wydaje się dość ciasne, jednak wszystko zmienia się po wejściu do środka. Co prawda nie jest to obszerność hotelu, ale dla jednej osoby w zupełności wystarczy. Najpierw trafia się do małego korytarzyku z kilkoma starodawnymi obrazami i małą lampą naftową gdzieś na półce w rogu. Stąd można się dostać do trzech pozostałych pomieszczeń w mieszkaniu. Na lewo znajduje się skromna sypialnia. Ot, jednoosobowe łóżko, szafka nocna i okno, nic ponadto. Na wprost znajdziemy kuchnię - kolejne okno, kilka blatów, palenisko rozgrzewane węglem znajdującym się pod nim oraz mały stolik z jednym krzesłem. Na prawo zaś łazienka, wyposażona w prowizoryczny natrysk, kilka białych ręczników i dziurę w podłodze dla potrzeb fizjologicznych.
Kazuki przekroczył próg swojego nowego mieszkania i zaciągnął się mocno. Zapach drewna połączony z "nowością" sprawił, że przez moment zakręciło mu się w głowie. Zapewne dom został niedawno wybudowany, intensywność węchowych doznań szybko minie, porwana przez wiatr. Trzymając w dłoni cały swój dobytek, spakowany w prowizorycznym plecaku przeszedł się po wszystkich pomieszczeniach, uprzednio ściągając buty. Wreszcie siadł na łóżku, oparł się o ścianę i westchnął melancholijnie.
- A więc to tu zaczyna się moje nowe życie, co? - mruknął do siebie, machając lekko nogami zwisającymi z łóżka. Trwał w tej pozycji przez dłuższą chwilę, aż wreszcie nachylił się do tobołka, by go rozpakować. Kilka par bielizny, kilka podobnych zestawów strojów, zarówno tych domowych, jak i "roboczych", trochę suchego prowiantu, no i... tyle. Początkowo chciał zabrać coś jeszcze ze swojego starego domu, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu. Blizny dalej się nie zagoiły i samo przebywanie w tamtym budynku sprawiało mu wiele przykrości - na tyle, że porzucił go dla życia na ulicy. Jakiekolwiek wspomnienie rodziców pewnie na nowo otwarłoby dotkliwe rany. Nie roztrząsał tego dłużej. Kolejnym krokiem w nowe życie było wyjście na ulice wioski. Miał zamiar się gdzieś przejść - tam, gdzie go nogi poniosą. Dobrze jest poznać swoje okolice, czyż nie?
Kazuki przekroczył próg swojego nowego mieszkania i zaciągnął się mocno. Zapach drewna połączony z "nowością" sprawił, że przez moment zakręciło mu się w głowie. Zapewne dom został niedawno wybudowany, intensywność węchowych doznań szybko minie, porwana przez wiatr. Trzymając w dłoni cały swój dobytek, spakowany w prowizorycznym plecaku przeszedł się po wszystkich pomieszczeniach, uprzednio ściągając buty. Wreszcie siadł na łóżku, oparł się o ścianę i westchnął melancholijnie.
- A więc to tu zaczyna się moje nowe życie, co? - mruknął do siebie, machając lekko nogami zwisającymi z łóżka. Trwał w tej pozycji przez dłuższą chwilę, aż wreszcie nachylił się do tobołka, by go rozpakować. Kilka par bielizny, kilka podobnych zestawów strojów, zarówno tych domowych, jak i "roboczych", trochę suchego prowiantu, no i... tyle. Początkowo chciał zabrać coś jeszcze ze swojego starego domu, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu. Blizny dalej się nie zagoiły i samo przebywanie w tamtym budynku sprawiało mu wiele przykrości - na tyle, że porzucił go dla życia na ulicy. Jakiekolwiek wspomnienie rodziców pewnie na nowo otwarłoby dotkliwe rany. Nie roztrząsał tego dłużej. Kolejnym krokiem w nowe życie było wyjście na ulice wioski. Miał zamiar się gdzieś przejść - tam, gdzie go nogi poniosą. Dobrze jest poznać swoje okolice, czyż nie?
0 x
Re: Lokum Kazukiego
Wyjście na zewnątrz przywiodło do nozdrzy i ust młodzieńca przyjemną woń świeżego powietrza. Wtedy zorientował się, że mieszkanie zapewne jeszcze nie było wietrzone, co tłumaczyłoby intensywny zapach drewna, kurzu i nafty. Już miał się obrócić na pięcie, by otworzyć okna, gdy jego obojętny wzrok został przyciągnięty przez scenę, która rozgrywała się naprzeciwko niego. Cisza i spokój zmieniły się we wrzaski jakiejś starszej kobiety. A miało być tak pięknie, co? - mruknął do siebie w myślach. Plan się częściowo zmienił. Zamierzony spacer ustąpił miejsca chwilowemu zastojowi, gdy oglądał ten spektakl. Wzrok ani na moment nie utracił chłodnej obojętności, ale w sercu poczuł delikatne ukłucie. Może nawet trochę współczuł dziewczynie, kto wie? Sam nigdy nie doświadczył takiej sytuacji, od rodziców otrzymywał zawsze wszystko to, co najlepsze - miłość i zrozumienie, żeby nie wspominać o rzeczach materialnych. Ta dziewiętnasto-dwudziestolatka najwidoczniej nie miała tyle szczęścia. Jej stan jeszcze nie był tak tragiczny, widział ludzi pokiereszowanych znacznie gorzej, między innymi podczas wydarzeń w Antai. Tylko, że tam udział brali shinobi i kunoichi - ta prawdopodobnie nie była jedną z nich. A tu proszę, włosy w nieładzie, gaza po jednej stronie, limo po drugiej, pęknięta warga, ubranie niezadbane. Tylko buty jakby kontrastowały z tym wszystkim i w umyśle Kazukiego na ułamek sekundy pojawiła się całkowicie zbędna myśl: Dlaczego? Nie było to jednak istotne, istotniejsze było podjęcie decyzji o swoich dalszych czynnościach.
Nie wiedział, kto był sprawcą obrażeń, dla ułatwienia sobie życia założył po prostu, że ktoś dziewczynę pobił i okradł - a z tym nie mógł nic zrobić. Już miał się obracać na pięcie i wyruszyć na zaplanowany spacer, po prostu olewając całą sytuację, ale nastolatka, na swoje nieszczęście, coś próbowała odpyskować. Szybki policzek i szybka groźba od starszej kobiety. Cóż, tak się córki nie powinno traktować. W sumie nie dowiedział się wprost czy te dwie były ze sobą spokrewnione, ale tak wynikało z wypowiedzi starszej z nich. Ostatecznie blondyn nie mógł odwrócić się od tej sytuacji. Teraz już można było zobaczyć w jego oczach iskierkę współczucia, a sam czuł, że lód na sercu jakby się skraplał. Podszedł do nieznajomej i stał tak niczym kat, nie wiedząc za bardzo co powiedzieć. Pewnie nie wyglądało to dobrze, ale co się dziwić, skoro od dłuższego czasu nie rozmawiał z kimkolwiek dłużej niż kilka chwil? Wreszcie jednak garść słów opuściła jego usta.
- Emm... Mogę jakoś pomóc? - Głos był raczej pusty, choć można było w nim wyczuć małą iskierkę ciepła. Kazuki dalej nie wiedział czy robił dobrze. Od dziecka wpajano mu, że nie warto wścibiać nosa w nie swoje sprawy. Trudno, najwyżej potem będzie żałował. Z opóźnieniem jeszcze przyszło mu do głowy, że może warto by było wyciągnąć do niej pomocną dłoń (dosłownie) i tak właśnie zrobił.
Nie wiedział, kto był sprawcą obrażeń, dla ułatwienia sobie życia założył po prostu, że ktoś dziewczynę pobił i okradł - a z tym nie mógł nic zrobić. Już miał się obracać na pięcie i wyruszyć na zaplanowany spacer, po prostu olewając całą sytuację, ale nastolatka, na swoje nieszczęście, coś próbowała odpyskować. Szybki policzek i szybka groźba od starszej kobiety. Cóż, tak się córki nie powinno traktować. W sumie nie dowiedział się wprost czy te dwie były ze sobą spokrewnione, ale tak wynikało z wypowiedzi starszej z nich. Ostatecznie blondyn nie mógł odwrócić się od tej sytuacji. Teraz już można było zobaczyć w jego oczach iskierkę współczucia, a sam czuł, że lód na sercu jakby się skraplał. Podszedł do nieznajomej i stał tak niczym kat, nie wiedząc za bardzo co powiedzieć. Pewnie nie wyglądało to dobrze, ale co się dziwić, skoro od dłuższego czasu nie rozmawiał z kimkolwiek dłużej niż kilka chwil? Wreszcie jednak garść słów opuściła jego usta.
- Emm... Mogę jakoś pomóc? - Głos był raczej pusty, choć można było w nim wyczuć małą iskierkę ciepła. Kazuki dalej nie wiedział czy robił dobrze. Od dziecka wpajano mu, że nie warto wścibiać nosa w nie swoje sprawy. Trudno, najwyżej potem będzie żałował. Z opóźnieniem jeszcze przyszło mu do głowy, że może warto by było wyciągnąć do niej pomocną dłoń (dosłownie) i tak właśnie zrobił.
0 x
Re: Lokum Kazukiego
Odległy, ledwo słyszalny gwar z głównej ulicy był teraz jakby jeszcze cichszy, pewnie przez jeszcze nie tak dawne wrzaski starszej kobiety. Do tego dochodził szum delikatnego wiatru, który dodatkowo zagłuszał przekrzykiwanie się kupców. Mimo, że nie poruszał włosami blondyna, to i tak odruchowo odgarnął je wyciągniętą wcześniej ręką, nie wiedząc za bardzo jak się zachować po braku reakcji i przy niezręcznej ciszy. W końcu jednak coś przerwało zakłopotanie, a mianowicie dziwaczny ruch głową, która potem niemalże oparła się na karku nastolatki. Dwa obojętne spojrzenia się spotkały, choć gdyby tamta poświęciła dłuższą chwilę na przyjrzenie się, mogłaby dostrzec u "rozmówcy" nutkę współczucia i... zaraz zaraz, czy to było obrzydzenie? Najwidoczniej tak. Krew zbyt bardzo przypominała Kazukiemu o wydarzeniach z Antai. Co prawda nie w takim stopniu, by na jej widok wymiotował lub panicznie się bał, po prostu nie przepadał. Gdyby padło na którąś z dwóch pierwszych opcji zapewne nie zostałby shinobi, czyż nie? Wreszcie coś w rodzaju prychnięcia definitywnie przerwało ciszę. Zaraz po tym dane mu było usłyszeć pozbawiony nadziei głos. Mieli wiele wspólnego - zarówno wzrok, jak i ton może nie były identyczne, ale bardzo podobne. No, mimo wszystko on brzmiał troszeczkę cieplej.
Trawił słowa nastolatki przez dłuższy czas. Nie miał zamiaru uganiać się za jakimś medalionem. Mógł znacznie lepiej spożytkować ten czas. Z drugiej strony nie zamierzał jej ani zabijać (ba, nawet taka myśl mu nie przeszła przez głowę), ani pozostawiać na pastwę losu. Wreszcie usta, a w sumie struny głosowe dały istnienie kolejnym słowom.
- Przemilczę pierwszą opcję. Co do szukania medalionu - nie za bardzo mi się chce. - Teraz już w połowie pusty i w połowie znudzony głos zabrzmiał dość brutalnie. Dopiero po dłuższej chwili dokończył, poprzedzając to cichym westchnięciem. - Ale nie mam zamiaru cię też tak zostawić. Chodź, pomogę ci się ogarnąć, MOŻE - zaakcentował mocniej to słowo, by nie wzbudzać niepotrzebnej nadziei - znajdę jakiś opatrunek czy coś. - I po tej wypowiedzi powstały trzy opcje. Jeżeli dziewczyna się zgadza i jest w stanie o własnych siłach dojść do jego domu, prowadzi ją tam i wskazuje łazienkę, by potem rozpocząć poszukiwanie czegoś, co mogłoby posłużyć za chociażby plaster. Jeżeli się zgadza, ale nie ma sił, chłopak iście gentlemańsko zanosi ją tam i przynajmniej pomaga zatamować krwotok, przemyć twarz oraz włosy, cokolwiek. Jeżeli jednak dziewczyna nie przyjmuje "oferty", Kazuki po prostu odwraca się na pięcie i idzie na upragniony spacer, dokładając świeżą kostkę lodu do zmrożonego serca. To jej życie i nie ma prawa o nim decydować, prawda?
Trawił słowa nastolatki przez dłuższy czas. Nie miał zamiaru uganiać się za jakimś medalionem. Mógł znacznie lepiej spożytkować ten czas. Z drugiej strony nie zamierzał jej ani zabijać (ba, nawet taka myśl mu nie przeszła przez głowę), ani pozostawiać na pastwę losu. Wreszcie usta, a w sumie struny głosowe dały istnienie kolejnym słowom.
- Przemilczę pierwszą opcję. Co do szukania medalionu - nie za bardzo mi się chce. - Teraz już w połowie pusty i w połowie znudzony głos zabrzmiał dość brutalnie. Dopiero po dłuższej chwili dokończył, poprzedzając to cichym westchnięciem. - Ale nie mam zamiaru cię też tak zostawić. Chodź, pomogę ci się ogarnąć, MOŻE - zaakcentował mocniej to słowo, by nie wzbudzać niepotrzebnej nadziei - znajdę jakiś opatrunek czy coś. - I po tej wypowiedzi powstały trzy opcje. Jeżeli dziewczyna się zgadza i jest w stanie o własnych siłach dojść do jego domu, prowadzi ją tam i wskazuje łazienkę, by potem rozpocząć poszukiwanie czegoś, co mogłoby posłużyć za chociażby plaster. Jeżeli się zgadza, ale nie ma sił, chłopak iście gentlemańsko zanosi ją tam i przynajmniej pomaga zatamować krwotok, przemyć twarz oraz włosy, cokolwiek. Jeżeli jednak dziewczyna nie przyjmuje "oferty", Kazuki po prostu odwraca się na pięcie i idzie na upragniony spacer, dokładając świeżą kostkę lodu do zmrożonego serca. To jej życie i nie ma prawa o nim decydować, prawda?
0 x
Re: Lokum Kazukiego
Kazuki do tej pory twierdził, że nie może być nikogo bardziej obojętnego niż ktoś, kto stracił rodzinę. W tym momencie jednak nie wiedział co było gorsze. Zmarli rodzice czy matka tyranka. Sądząc po stanie dziewczyny raczej to drugie. Niecodziennie spotyka się kogoś, kto został pozbawiony całkowicie chęci do życia. Sam kiedyś próbował popełnić samobójstwo i może przez to pozostał mu ten "gen pomocy" gdzieś z tyłu głowy. Pewnie też dlatego pierwsza opcja zaproponowana przez brunetkę nawet nie przeszła mu przez myśl. Poddanie się nie było rozwiązaniem, nie ma ucieczki od rzeczywistości. Nigdy nie wiadomo czy tam po drugiej stronie nie będzie gorzej, prawda? Dobra, koniec tego roztrząsania, nie ma co snuć teorii, bo dziewczyna się podniosła i postanowiła o własnych siłach dojść do domu szesnastolatka.
Poprowadził ją spokojnym krokiem, nie chciał narzucać szybkiego tempa, bo dalej nie wiedział jak bardzo źle z nią było. Gdy już weszli do domu po fakcie sobie przypomniał, że powinno się przepuszczać kobiety w drzwiach. Cóż, ta wydawała się na tyle obojętna, że chyba puściła to mimochodem. Kolejne prychnięcie i kolejne słowa. Całkowicie niepotrzebne słowa. Nadzieja matką głupich. Nie odpowiedział i w ciszy zabrał się za przeszukiwanie lokum. Obojętny wzrok omiatał pomieszczenie po pomieszczeniu. Worek z ryżem, kilka zestawów pościeli, no i dratwa z igłą. Nic szczególnego, opatrunku nie udało się znaleźć, ale przynajmniej teraz już wiedział, co się znajduje w jego mieszkaniu. Miał wejść do sypialni i poczekać, aż dziewczyna skończy przywracanie się do porządku, ale nie było takiej potrzeby, bo wyszła niemalże jak na zawołanie. Odwrócił się na pięcie i męski gen nakazał zlustrować ją wzrokiem od stóp do głów. Nie było źle, ale mimo wszystko już po chwili puste oczy Kazukiego spoczęły na oczach brunetki. Uczono go, by nie przeklinać, ale całkowita wstrzemięźliwość to przesada. Czasem trzeba, chociaż kobiecie i tak nie za bardzo wypada, czyż nie? Niezauważalnie się skrzywił i wzruszył ramionami.
- Jeśli tak bardzo chcesz, to możesz wypierdalać. - Ostentacyjnie zaakcentował ostatnie słowo. - Ale nie mam nic przeciwko upraniu i wysuszeniu. Rób co chcesz. - W głosie nie dało się już wyczuć wcześniejszej nutki współczucia ani obrzydzenia, powrócił zwykły, beznamiętny ton. Teraz wyglądała znacznie lepiej. Po tym wszystkim obrócił się i wszedł do pokoju, gdzie usiadł na miękkim łóżku, oparł się o twardą ścianę i miał zamiar poczekać, aż brunetka skończy.
Poprowadził ją spokojnym krokiem, nie chciał narzucać szybkiego tempa, bo dalej nie wiedział jak bardzo źle z nią było. Gdy już weszli do domu po fakcie sobie przypomniał, że powinno się przepuszczać kobiety w drzwiach. Cóż, ta wydawała się na tyle obojętna, że chyba puściła to mimochodem. Kolejne prychnięcie i kolejne słowa. Całkowicie niepotrzebne słowa. Nadzieja matką głupich. Nie odpowiedział i w ciszy zabrał się za przeszukiwanie lokum. Obojętny wzrok omiatał pomieszczenie po pomieszczeniu. Worek z ryżem, kilka zestawów pościeli, no i dratwa z igłą. Nic szczególnego, opatrunku nie udało się znaleźć, ale przynajmniej teraz już wiedział, co się znajduje w jego mieszkaniu. Miał wejść do sypialni i poczekać, aż dziewczyna skończy przywracanie się do porządku, ale nie było takiej potrzeby, bo wyszła niemalże jak na zawołanie. Odwrócił się na pięcie i męski gen nakazał zlustrować ją wzrokiem od stóp do głów. Nie było źle, ale mimo wszystko już po chwili puste oczy Kazukiego spoczęły na oczach brunetki. Uczono go, by nie przeklinać, ale całkowita wstrzemięźliwość to przesada. Czasem trzeba, chociaż kobiecie i tak nie za bardzo wypada, czyż nie? Niezauważalnie się skrzywił i wzruszył ramionami.
- Jeśli tak bardzo chcesz, to możesz wypierdalać. - Ostentacyjnie zaakcentował ostatnie słowo. - Ale nie mam nic przeciwko upraniu i wysuszeniu. Rób co chcesz. - W głosie nie dało się już wyczuć wcześniejszej nutki współczucia ani obrzydzenia, powrócił zwykły, beznamiętny ton. Teraz wyglądała znacznie lepiej. Po tym wszystkim obrócił się i wszedł do pokoju, gdzie usiadł na miękkim łóżku, oparł się o twardą ścianę i miał zamiar poczekać, aż brunetka skończy.
0 x
Re: Lokum Kazukiego
Owszem, założenia Kazukiego były dość optymistyczne. Głównie dlatego, że nie widział nic poza kłótnią z matką. Całą swoją wiedzę na temat dziewczyny posiadał jedynie z tej marnej ilości informacji. Nie snuł domysłów, nie utrudniał sobie życia przesadnym rozmyślaniem. Po prostu straciła sens życia przez swoją rodzicielkę. Krótko i wygodnie. Poczucie obowiązku gdzieś z głębi jego serca zostało spełnione, więc już nawet nie za bardzo zależało mu na losie dziewczyny. Pewnie gdzieś pomiędzy grubą warstwą lodu a sercem tliła się jeszcze jakaś iskierka współczucia, ale nie na tyle gorąca, żeby cokolwiek poczuł.
Szybka lustracja przyniosła jedynie krótką opinię, że pomijając niezadbanie dziewczyna nie wyglądała źle. Ładna twarz, ładne ciało, czego chcieć więcej? Jednak nie zachwycił się, nie podniecił ani nic z tych rzeczy. Jeszcze nie spotkał kobiety na tyle pięknej, by sama aparycja przełamała jego beznamiętność. Dobra, nie ma sensu dalej się rozwodzić nad jego aseksualnością. Brunetka zdecydowała, że jednak nie będzie spierdalać i poszła robić pranie. Spodziewał się, że nie będzie jej przez przynajmniej pół godziny, a tu proszę, wróciła już po kilku minutach. No cóż, dłuższa chwila dla siebie chyba nie była mu w tym dniu dana. Tym bardziej, że rozpoczęła kolejny "monolog". Ech, gdybym miał coś przeciwko to bym już wcześniej cię stąd wywalił. - Przetoczyło się przez umysł, który już zaraz był zmuszony podać instrukcje dla strun głosowych.
- Możesz. - Ciche burknięcie rozległo się po drugiej części wypowiedzi. Blondyn przesunął się nieco w bok, a brunetka niemal od razu po tym kontynuowała trajkotanie. Standardowe gadanie o długach i takich tam. Nie bardzo uśmiechało mu się zapamiętywanie, kto jest mu coś winny, a kto nie, więc całą jej "mowę" skwitował prostą odpowiedzią.
- Nie masz żadnego długu. - Tylko tyle. Beznamiętny głos zakończony kolejnym, melancholijnym westchnięciem. Wpatrywał się w sufit wiedząc, że jeszcze przez jakiś czas się od niej nie uwolni. Wątpił, by ubrania wyschły tak samo szybko, jak je uprała.
Szybka lustracja przyniosła jedynie krótką opinię, że pomijając niezadbanie dziewczyna nie wyglądała źle. Ładna twarz, ładne ciało, czego chcieć więcej? Jednak nie zachwycił się, nie podniecił ani nic z tych rzeczy. Jeszcze nie spotkał kobiety na tyle pięknej, by sama aparycja przełamała jego beznamiętność. Dobra, nie ma sensu dalej się rozwodzić nad jego aseksualnością. Brunetka zdecydowała, że jednak nie będzie spierdalać i poszła robić pranie. Spodziewał się, że nie będzie jej przez przynajmniej pół godziny, a tu proszę, wróciła już po kilku minutach. No cóż, dłuższa chwila dla siebie chyba nie była mu w tym dniu dana. Tym bardziej, że rozpoczęła kolejny "monolog". Ech, gdybym miał coś przeciwko to bym już wcześniej cię stąd wywalił. - Przetoczyło się przez umysł, który już zaraz był zmuszony podać instrukcje dla strun głosowych.
- Możesz. - Ciche burknięcie rozległo się po drugiej części wypowiedzi. Blondyn przesunął się nieco w bok, a brunetka niemal od razu po tym kontynuowała trajkotanie. Standardowe gadanie o długach i takich tam. Nie bardzo uśmiechało mu się zapamiętywanie, kto jest mu coś winny, a kto nie, więc całą jej "mowę" skwitował prostą odpowiedzią.
- Nie masz żadnego długu. - Tylko tyle. Beznamiętny głos zakończony kolejnym, melancholijnym westchnięciem. Wpatrywał się w sufit wiedząc, że jeszcze przez jakiś czas się od niej nie uwolni. Wątpił, by ubrania wyschły tak samo szybko, jak je uprała.
0 x
Re: Lokum Kazukiego
Nareszcie nadszedł upragniony spokój, urozmaicony jedynie miarowym oddechem tej dziwacznej dwójki. Niecodzienna relacja, trzeba przyznać. W miarę przystojny nastolatek siedzący obok w miarę ładnej nastolatki, a między nimi cisza. Nawet gdzieś tam w umyśle Kazuki uświadomił sobie, jak nienaturalnie to musiało wyglądać. Ale w tym momencie odpowiadała mu ta nienaturalność. Zatopił się w melancholii i rozmyślaniach na tyle, że niemalże podskoczył, gdy głowa brunetki opadła na jego ramię. No, tego się nie spodziewał, ale nie zareagował w żaden sposób. Po drgnięciu dalej trwał w tej samej pozycji, aż ta się obudziła. Przypomniał sobie, że chciał wcześniej przewietrzyć mieszkanie. Dalej wypełnione było zapachem drewna, nafty i po części mokrych włosów, choć trochę z tego zdążyło się ulotnić dzięki konieczności wysuszenia ubrań. Pozostało tylko drugie i ostatnie okno - to, które znajdowało się kawałek przed nimi. Wstał bez żadnej zapowiedzi, otworzył je, a powiew świeżego powietrza na ułamek sekundy tchnął go jakby nowym życiem. Nie trwało to jednak ani chwili dużej. Z niezmienionym wyrazem twarzy powrócił na posłanie i ponownie ułożył się w tej samej pozycji. Zaiste pojebana sytuacja.
0 x
Re: Lokum Kazukiego
Dziewczyna wreszcie wstała, chociaż w tej chwili nie robiło to blondynowi różnicy. Była tak zobojętniała jak on, więc przez większość czasu nie zakłócała zbędnie ciszy. Jednak mimo wszystko ta dziwna sytuacja zaczęła go męczyć. Z niewiadomych przyczyn źle się czuł z tym, że spędził tyle czasu z jakąś osobą i zamienił z nią ledwie parę słów - na samym początku. Jednak skierowanie się brunetki do innych części mieszkania, a ostatecznie do łazienki, uwolniło go na kilka minut od towarzystwa.
Ponownie stanęła w korytarzyku. Ubranie dalej nie zachwycało, ale i tak wyglądała znacznie lepiej niż wcześniej, na ulicy. W sumie Kazuki nie był pewny czy żałował podjętej decyzji, czy też się z niej cieszył. Chyba jednak to drugie, gdyż spędzenie ponad godziny z innym człowiekiem po dwóch latach samotności chociaż trochę zaczęło go przyzwyczajać do "społeczeństwa", jeżeli można je porównać do beznamiętnej dziewczyny. A co do niej, znowu się odezwała, dziękując mu. Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem ktoś mu podziękował. Pewnie w którymś momencie przed wydarzeniami z Antai. Potem był tylko nazywany złodziejem, sierotą i innymi, coraz mniej przychylnymi określeniami.
- Nie ma za co - rzucił pusto jak zwykle i po dłuższej chwili, gdy brunetka ubierała buty, dodał. - I też dzięki. - Za co? Sam nie był w stu procentach pewien. Coś po prostu nakazało mu to wypowiedzieć. Może gdzieś w głębi duszy cieszył się z tego, że otrzymał odrobinę wątpliwej atencji. Nieważne. Było, minęło. Pewnie ich drogi już więcej się nie skrzyżują.
Chwilę po odejściu dziewczyny wstał, by w końcu wyruszyć na upragniony spacer. Zasiedziałe kości chrupały donośnie, gdy kierował się w stronę drzwi. Już wyciągał rękę w celu wyjścia na zewnątrz, a tu proszę, kolejny problem. Głośne pukanie. Odruchowo podniesioną dłoń schował do kabury, a palce zacisnęły się na chłodnym kunai, by w razie czego móc zareagować na coś niespodziewanego. Lewa zaś otworzyła "intruzowi", który na wstępie został potraktowany chłodnym, obojętnym wzrokiem. Raczej nic mu nie groziło, ale przezorny zawsze ubezpieczony, prawda?
Ponownie stanęła w korytarzyku. Ubranie dalej nie zachwycało, ale i tak wyglądała znacznie lepiej niż wcześniej, na ulicy. W sumie Kazuki nie był pewny czy żałował podjętej decyzji, czy też się z niej cieszył. Chyba jednak to drugie, gdyż spędzenie ponad godziny z innym człowiekiem po dwóch latach samotności chociaż trochę zaczęło go przyzwyczajać do "społeczeństwa", jeżeli można je porównać do beznamiętnej dziewczyny. A co do niej, znowu się odezwała, dziękując mu. Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem ktoś mu podziękował. Pewnie w którymś momencie przed wydarzeniami z Antai. Potem był tylko nazywany złodziejem, sierotą i innymi, coraz mniej przychylnymi określeniami.
- Nie ma za co - rzucił pusto jak zwykle i po dłuższej chwili, gdy brunetka ubierała buty, dodał. - I też dzięki. - Za co? Sam nie był w stu procentach pewien. Coś po prostu nakazało mu to wypowiedzieć. Może gdzieś w głębi duszy cieszył się z tego, że otrzymał odrobinę wątpliwej atencji. Nieważne. Było, minęło. Pewnie ich drogi już więcej się nie skrzyżują.
Chwilę po odejściu dziewczyny wstał, by w końcu wyruszyć na upragniony spacer. Zasiedziałe kości chrupały donośnie, gdy kierował się w stronę drzwi. Już wyciągał rękę w celu wyjścia na zewnątrz, a tu proszę, kolejny problem. Głośne pukanie. Odruchowo podniesioną dłoń schował do kabury, a palce zacisnęły się na chłodnym kunai, by w razie czego móc zareagować na coś niespodziewanego. Lewa zaś otworzyła "intruzowi", który na wstępie został potraktowany chłodnym, obojętnym wzrokiem. Raczej nic mu nie groziło, ale przezorny zawsze ubezpieczony, prawda?
0 x
Re: Lokum Kazukiego
Kazuki w żadnym stopniu nie przejął się brakiem odpowiedzi ze strony dziewczyny. Przez te dwa lata nauczył się, że do życia nie potrzebował czyjejś sympatii - byleby nie narobić sobie zbyt wielu wrogów. Poza tym, halo, akcja działa się tutaj, na Ziemi, nie miał czasu na roztrząsanie motywów tamtej. Palce przesunęły się delikatnie po szorstkiej, chłodnej stali, by upewnić chwyt. Nigdy nie wiadomo, kto mógł zawitać u progu.
Jak się okazało, chwycenie za broń było zupełnie niepotrzebne. Kolejne większe uderzenie świeżego powietrza przywiało wraz ze sobą jedną z aktorek wcześniejszego przedstawienia. By być bardziej konkretnym - matkę dziewczyny, której przed chwilą pomógł. Pusty wzrok wbił się w jej oczy, niezmieniony wyraz twarzy nie przedstawiał żadnych emocji poza kompletnym wyjebaniem. Inaczej w umyśle młodzieńca, bo zaczynał go denerwować ten dzień. Najpierw brunetka, a teraz jej rozgadana rodzicielka. Umierać, nie żyć. Gdzieś tam w pamięci zanotował sobie jej imię i nazwisko, a nuż się kiedyś przyda. Na tym zakończył słuchanie. Przez pozostałą część monologu nie za bardzo skupiał się na jego treści. Rozważał, czy na spacer powinien udać się w prawo czy w lewo. Przecież to decyzja, która mogła zmienić losy świata. Efekt motyla i takie tam. W końcu jego myśli zostały zatrzymane przez nagłą ciszę. Czyżby skończyła mówić? Najwyraźniej tak. Wtedy też blondyn wyszedł przed próg, zamknął za sobą drzwi i jak gdyby nigdy nic ruszył spokojnym krokiem w stronę, z której dobiegało mniej dźwięków. Pragnął wreszcie zaznać spokoju, nie zaszczycił starszej kobieciny nawet jednym, drobnym słowem. Po co się kłopotać?
Jak się okazało, chwycenie za broń było zupełnie niepotrzebne. Kolejne większe uderzenie świeżego powietrza przywiało wraz ze sobą jedną z aktorek wcześniejszego przedstawienia. By być bardziej konkretnym - matkę dziewczyny, której przed chwilą pomógł. Pusty wzrok wbił się w jej oczy, niezmieniony wyraz twarzy nie przedstawiał żadnych emocji poza kompletnym wyjebaniem. Inaczej w umyśle młodzieńca, bo zaczynał go denerwować ten dzień. Najpierw brunetka, a teraz jej rozgadana rodzicielka. Umierać, nie żyć. Gdzieś tam w pamięci zanotował sobie jej imię i nazwisko, a nuż się kiedyś przyda. Na tym zakończył słuchanie. Przez pozostałą część monologu nie za bardzo skupiał się na jego treści. Rozważał, czy na spacer powinien udać się w prawo czy w lewo. Przecież to decyzja, która mogła zmienić losy świata. Efekt motyla i takie tam. W końcu jego myśli zostały zatrzymane przez nagłą ciszę. Czyżby skończyła mówić? Najwyraźniej tak. Wtedy też blondyn wyszedł przed próg, zamknął za sobą drzwi i jak gdyby nigdy nic ruszył spokojnym krokiem w stronę, z której dobiegało mniej dźwięków. Pragnął wreszcie zaznać spokoju, nie zaszczycił starszej kobieciny nawet jednym, drobnym słowem. Po co się kłopotać?
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości