Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Tutaj trafiają wszystkie przedawnione wątki, które nie są już potrzebne, ale mogą się kiedyś do czegoś przydać. Znajdziesz tu dawne misje, przedmioty, techniki i karty postaci, które zostały odrzucone bądź zginęły one w fabule.
Narubi

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Narubi »

0 x
Narubi

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Narubi »

0 x
Narubi

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Narubi »

Trenowałam, jadłam, spałam i jakoś żyłam. Zwoje oddałam do biblioteki. Czas mijał. Milisekundy, sekundy. Następnie godziny i dni. Tygodnie i miesiące. Na zewnątrz liście przybierały odcienie żółci, czerwieni i pomarańczu. Usychały i spadały na ziemię. Był to znak tego, że Lato przegrywało walko o dominację i musiało ustąpić dużo silniejszej Jesieni. A czym było lato? Lato było czasem radości. Słońce radośnie patrzyło na świat znajdujący się poniżej i ogrzewało go swymi promieniami słońca, powodując wszechobecną radość. Wszystko się zieleniło, a w powietrzu czuć było zapach kwitnących kwiatów. Ptaki i inne leśne stworzenia radośnie oznajmiały, że jednak świat nie jest aż taki zły. Oczywiście jeśli ktoś nie miał na głowie jakiejś wojny czy walki o przetrwanie. Wtedy nie mógł się oczywiście cieszyć zbawienną obecnością słońca. Taki to był popieprzony świat. To wiosną bowiem, która poprzedzała to cudowne lato doszło do przerażającej walki Uchiha i Senju. Ja jednak nie miałam o tym zielonego pojęcia. Nie miałam też pojęcia o tym, że moja najukochańsza przyjaciółka i pierwsza miłość mojego życia, Iwaru-sama, dumna członkini klanu Ranmaru tak po prostu została zabita. Szykowałam się na to, by odwiedzić Ją podczas Jej urodzin, które miała w maju. Koniec końców mi się to nie udało. Byłam zbyt przybita ostatnimi wydarzeniami z własnego życia. Otarłam się o śmierć. Straciłam także drugą miłość swojego życia. Itori-sensei zwyczajnie mnie porzuciła. Podobno miało to wszystko się wyjaśnić. Ale tak jak nadeszła jesień, tak mój nastrój zaczął się psuć. Jesień bowiem była czasem przemijania. Liście traciły swój żywy, zielony kolor i przybierały piękne bo piękne, lecz martwe barwy żółci i czerwieni. Spadały z drzew i martwe leżały na ziemi. Podobnie moje dobre, jeśli można było to tak nazwać, samopoczucie umierało z dnia na dzień i za każdym razem jak patrzyłam na różnokolorowe liście leżące na ziemi to przypominałam sobie zarówno o Iwaru i o o tym, że jednak Jej nie odwiedziłam i o Itori. Wspomnienie tej drugiej jednak było dużo bardziej bolesne. Ona zwyczajnie mnie nienawidziła, podczas, gdy ja Ją niesamowicie kochałam. To ona zadała mi ranę przez którą prawie umarłam. Nie miałam Jej tego za złe. Po prostu strasznie mnie to bolało. Nie dlatego, że miałam ranę. Z raną sobie poradzili. Podczas treningów moich dwóch nowych technik rana trochę mnie bolała, bo jednak były to nadwerężające ciało techniki, więc udałam się do szpitala. Pokazałam im ranę, a oni nie pytali o szczegóły. Nie wydałam ani Itori ani Otoroshi. Nie było takiej potrzeby. Powiedziałam, że strasznie mnie to boli i utrudnia mi treningi. Medycy dali mi silne środki przeciwbólowe i widząc, że rana nie zagraża już memu życiu i jest dobrze zszyta i opatrzona zezwolili na dalsze treningi. Trenowałam więc dalej. Oczywiście polecono mi, bym się co jakiś czas stawiała na kontrolę, co także robiłam. Używali wtedy jakichś słabych medycznych technik, przyspieszając gojenie się rany. Blizny jednak nie potrafili usunąć. Blizna mi została. Ból jednak minął. Teraz jednak, tej jesieni, bolało mnie serce. Myślałam o Itori i o tym co się wydarzyło, a moja psychika ulegała zmianom. Oczywiście zmiany te zachodziły już od jakiegoś czasu, niemniej jednak uwydatniały się właśnie tej jesieni. Ze zmianami szła też zmiana wyglądu. Swój nowy wygląd zaczęłam obmyślać już od wiosny, od tego nieszczęśliwego dnia. Jednak wprowadzanie zmian trochę zajmowało. Po pierwsze przefarbowałam włosy na kolor srebrny i regularnie je skracałam, by miały odpowiednią długość. Nie wiedziałam dlaczego wybrałam taki kolor. Być może dlatego, że przypominał mi siwiznę starców. Ci natomiast byli bardzo mądrzy. Być może chciałam być tak mądra jak oni. Być może także była to oznaka mojej żałoby, ale żałoby zmieszanej z nadzieją. A być może po prostu zdecydowałam się na ten kolor z tego powodu, że zwyczajnie pasował mi do nowych ciuchów. Zrezygnowałam bowiem z mundurów. Kiedyś dumnie je nosiłam. Był to strój pełen dumy, wyrażający wyższość nad innymi strojami. We mnie natomiast nie było krzty dumy. Dlatego kupiłam coś bardzo skromnego. Od jakiegoś czasu też miałam znowu problemy z jedzeniem. Czasem przypominałam sobie o Itori i od razu traciłam apetyt, popadając w smutek. Straciłam więc na wadze. Tego jesiennego dnia leżałam sobie na łóżku i nic nie robiłam. Nie chciało mi się trenować. Próbowałam zasnąć, lecz także nie mogłam. Z właścicielką tego kompleksu rozmawiałam sporadycznie. Ona chyba już pogodziła się ze stratą męża. Współczułam jej. Był poranek i to pewnie przez to przeklęte słońce nie mogłam udać się do mniej lub bardziej cudownej krainy snu. Ubrałam się (patrz. avatar) w swoje nowe ciuchy i zjadłam przyniesione śniadanie. Czekałam. W sumie nie wiem na co. Być może na ducha świętego, a być może na zbawienie, a być może po prostu na śmierć. Odnalezienie Itori zaprzątało mi głowę. Musiałam w końcu do zrobić. To był dobry plan. Jeśli Itori mi przebaczyła i dalej darzyła mnie tym samym dziwnym uczuciem co na początku, to nasze wspólne spotkanie byłoby całkiem miłe. Jeśli natomiast ciągle mnie nienawidziła i to, że przeżyłam wprawiłoby Ją w złość to trudno. Moje życie nie trwałoby wtedy tak długo, by zdążyć się tym przejmować. Poniosłabym śmierć praktycznie od razu. Albo Itori sama by rozwiązała moje problemy, chociażby jednym słowem czy jednym uśmiechem czy jednym gestem ... albo uwolniła mnie od nich, uwalniając moją głowę od zbędnego ciała jednym błyskawicznym cięciem. Tak czy siak wychodziłam na plus. Życie strasznie mi ciążyło i pragnęłam umrzeć, ale to moje nędzne życie należało do Niej i nie miałam prawa tego kwestionować. Musiałam przeżyć, by Ona mogła mnie zabić. Nikt inny nie mógł tego zrobić! Nawet ja sama. Siedziałam na łóżku, rozmyślając.
0 x
Narubi

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Narubi »

Strasznie mi się nudziło tego poranka. No po prostu nie miałam co robić. Czułam, że ból serca znowu zacznie się odzywać. Taki nierzeczywisty i dlatego dużo straszniejszy. Takich ran nie dało się łatwo wyleczyć. Musiałam coś zrobić. Będąc już ubrana i po śniadaniu, umyłam zęby i postanowiłam się przejść. Nie chciałam jednak chodzić bez celu, więc szybko obmyśliłam miejsce, do którego się udam. Miałam zamiar pójść do sklepu. Dokładnie tam, gdzie zaczęła się moja przygoda z Itori. Do tego starego i miłego człowieka. Chciałam z nim zamienić jedno słówko, chociażby przywitanie i usłyszeć coś miłego. On chyba jako jedyny był po mojej stronie. Wyleczył mnie, więc raczej nie byłam mu obojętna. Chciałam też kupić sobie katanę. Moje tanto było fajne, to prawda, jednak polubiłam trzymanie w dłoni dłuższego miecza. Chciałam upiec te dwie pieczenie na jednym ogniu. Ubrałam też swoje dwie kabury i włożyłam tanto do kabury przy pasie. Kto wie? Może znowu zmuszona byłam walczyć? Miałam okropnego pecha. Wyszłam.

z/t: tutaj
0 x
Narubi

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Narubi »

Po skończonej misji wróciłam do siebie. Od razu poprosiłam właścicielkę o to, by pomogła mi jakoś ogarnąć ranę. Kobieta chyba mnie lubiła. Od czasu tragicznej śmierci jej męża byłam tutaj jedyną osobą, która chcąc nie chcąc dotrzymywała Ayumi towarzystwa. Oceniła więc ranę bez słowa, w sumie to nie odzywała się nigdy zbyt dużo, pokiwała głową potwierdzająco. Dała mi do zrozumienia, że rana ta nie wymaga ani szycia ani wizyty w szpitalu. Dostałam opatrunek i coś do jedzenia. Reszta tego szalonego dnia zleciała mi dość szybko. Podobnie jak szybko zleciały mi kolejne miesiące. Nim się obejrzałam nastał 1 grudnia i jedynie Ayumi złożyła mi życzenia i przygotowała urodzinowy tort. Razem go zjadłyśmy. Pożartowaliśmy pierwszy raz od dość długiego czasu. Popiłyśmy sokiem. Miałam bowiem urodziny. Pierwszy prawdziwy dzień zimy był bowiem dniem moich urodzin. Jednakże nie miałam znajomych. Bardzo chciałabym go spędzić z Kin'yu, Iwaru, Itori ... Saito, Panią Shirome i innymi fajnymi osobami. Nie miałam jednak takiej możliwości. Byłam sama ... no dobra ... z Panią Ayumi. Niemniej jednak ... czułam samotność, która wokół mnie narastała ... chciałam zaprosić znajomego właściciela sklepu, który opatrzył mnie po tym jak Itori ... niemniej jednak wstydziłam się. Tak samo jak wstydziłam się zaprosić Panią Shirome. Strasznie potem sobie plułam w brodę. Mogłam zaryzykować ... No, ale nie zaprosiłam. Trudno. Nie znałam tych ludzi aż tak dobrze, żeby to zrobić. Po pewnym czasie już o tym zapomniałam i powróciłam do normalnego życia. Wykonywałam drobne zlecenia, by zarobić trochę pieniędzy. Nie chwytałam się żadnych grubszych akcji. Zbyt ceniłam swoje życie i zbyt mocno chciałam odnaleźć Itori. No, po prostu ... bardzo chciałam. Nie wiedziałam jednak jak tego dokonać. Co ja mogłam? Nie wiedziałam nawet od czego zacząć. A dni mijały ... Nagle stwierdziłam, że muszę udać się do sklepu ... brakowało mi ciepłych ubrań ... Pożyczyłam płaszcz od Ayumi i udałam się na zakupy.

z/t: tutaj
0 x
Narubi

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Narubi »

Po zakupie ubrań, które jakoś dotaszczyłam do domu, postanowiłam znowu się poobijać. Oddałam płaszcz, który miałam na sobie Pani Ayumi i zajęłam się swoimi ciepłymi ubraniami. Miałam teraz ich dostatecznie dużo. Poukładałam je w szafie. I ... czas mi zleciał. Dni znowu mijały. Nie wiedziałam ile minęło już czasu odkąd zakończyłam wizytę u Pani Shirome. Nie zjadłam wtedy pigułki prowiantowej. Znowu była na swoim miejscu i czekała aż będzie musiała zostać użyta. Nie chciałam jednak jej jeść. Niczego też nie wysadziłam, a jeśli chodzi o ranę ... zagoiła się. Cóż ... Pewnego zimowego poranka jednak siedzenie w domu znudziło mi się i postanowiłam wyjść z domu. Ubrałam ciepły płaszcz, który wyglądał bardzo podobnie do mojego "letniego" płaszcza i wyszłam. Nie miałam jakichś konkretnych planów ... Oczywiście wcześniej zjadłam sute śniadanie. Od czasu do czasu jadłam takie posiłki, jednak moja waga niespecjalnie się zmieniała.

z/t
0 x
Meido

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Meido »

0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3835
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Meido

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Meido »

0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3835
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Meido

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Meido »

0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3835
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Meido

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Meido »

0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3835
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Papyrus »


//No i to tyle. Koniec mojej roboty tutaj. Meido ma informacje, które potrzebowała. Resztę działasz sam.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Meido

Re: Kompleks Mieszkalny (Wolne Pokoje: 4/5)

Post autor: Meido »

0 x
Zablokowany

Wróć do „Archiwum”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości