
Rodzice zawsze zabraniali brać prezentów od obcych. Z pewnością nie spodziewała się tak... Grzecznego rozpoczęcia rozmowy. To jej zachowanie w tej chwili było mniej uprzejme, choć z pewnością uzasadnione. Młoda krew, brak informacji i przerażający towarzysze, wszystko razem może człowieka doprowadzić do agresji. Jednak cisza po jej pytaniach pozwoliła nieco ochłonąć, nabrać dystansu. I podziwiać wzory kolumn zamiast widocznego serca Akuryo. Kazumi uznała jego imię za dość stare, w trakcie swojego krótkiego życia nie miała okazji choćby poczytać o bohaterze z takim imieniem. Żaden z demonów też go nie używał, ale wiadomo, jak rozdrobniona jest prawda w takich opowieściach.
Słowa żywego szkieletu nie dawały konkretnych odpowiedzi, a półśrodki w żadnym stopniu nie satysfakcjonowały szarookiej. Zanim jednak zdążyła zasypać go ponownie pytaniami, do sali wkroczyła kolejna osoba. Po chwili, gdy postać znalazła się w zasięgu światła, rozpoznała tego, który ją porwał. Może i sama zemdlała w lesie, ale mógł ją tam po prostu zostawić, a nie zabierał ją... Tutaj. W ciemne miejsce gdzie żywi stanowili mniejszość. Prawdziwi żywi.
Jednak dalsza część monologu dostarczyła jej jeszcze więcej niewiadomych, które skutecznie zajęły miejsca priorytetowe dotychczasowych. Kościsty sługa odszedł do miejsca, z którego przyszedł, a Kazumi zdołała się trochę rozluźnić. Oczywiście nadal miała nerwy napięte w sposób, którego wcześniej nie mogła sobie wyobrazić, ale zniknięcie jej porywacza odsunęło złe wspomnienia. Inferno szalejące w lesie i osadzie. Martwe ciała, w których jeszcze przed chwilą tliło się życie. W porównaniu do tego, ciemna sala i kamienny stół wydawały się dość solidną przystanią dla drobnego statku kunoichi na morzu lęków i tajemnic.
- Nie możecie się podzielić miejscem? Wygląda na całkiem spore, ne? I dlaczego chcesz dać właśnie mi swoją zabawkę? Zaraz... Jak niby sprawdziliście, czy się nadaję?! - Mówiąc o zabawce nie miał chyba na myśli swojego... Nie, był tylko szkieletem. Z sercem. A skoro tak, to miał też krew i mięśnie... Nie. Potrząsnęła głową, wyrywając się z coraz gorszych obrazów podsyłanych przez własną podświadomość. Wróciła do pewnej równowagi psychicznej tak szybko, jak tylko mogła. - I dziękuję za wodę. - dopiero po tych słowach sięgnął po szklankę i powoli ugasiła pragnienie. Co z tego, że woda mogła być zatruta? I tak nie miała szans uciec, a gdyby chcieli się nad nią znęcać, już by to zrobili. Potrzebna jest cierpliwość, a wszystko się wyjaśni, ne?
W mrocznym odbiciu źrenic, w miejscu gdzie czerń graniczyła ze srebrem tęczówki pojawiło się coś nowego. Mrugnęło krwistym okiem, ziewnięciem pokazało dwa rzędy sztyletów i rzuciło się przed siebie, ku wolności. Jedno mrugnięcie Kazumi później nie było po nim śladu.