Park
Re: Park
Przygotowania 4
Osamu powiedział do nieznajomego:
- Witaj!
- Witam, witam, czy my się znamy?
- Chyba widzimy się pierwszy raz. Usiadłeś koło mnie, więc...
- Spoko, co cię sprowadza do parku o takiej porze?
- Chciałem zadać tobie to samo pytanie Heee. Jestem tutaj na 2-letnim szkoleniu ty pewnie też.
- Skąd o tym wiesz? Jak? Śledziłeś mnie? Czy coś w tym stylu?
- Spokojnie, jestem z klanu Yamanaka, posiadam zdolności sensoryczne, wyczułem twoja chakrę.
- Acha, spoko. Więc, rozmawiasz ze mną, bo jestem shinobim. Skora taka sytuacja, to o czym chciałeś ze mną pogadać?
- Szukam pewnej osoby. Niestety nie mogę jej znaleźć. Znasz może jakieś miejsce gdzie można byłoby się ukryć?
- Zadajesz pytanie na które chyba nikt nie udzieli ci odpowiedzi. Tak samo jak ty, jestem tu nowy. Dopiero co rozglądam się po okolicy. Jeżeli kogoś szukasz, to życzę ci powodzenia. Można skryć się wszędzie, nawet w tym parku. Jak chcesz kogoś znaleźć, ja bym poszedł bardziej w jakieś śledztwo. Choć z drugiej strony jak nie masz żadnych poszlak, to chyba tej osoby nie znajdziesz.
- W sumie masz rację, szanse powodzenia są nikłe.
- Tak czy siak, życzę ci powodzenia. Bardzo miło mi się z tobą rozmawiało, ale muszę już iść, jest około godziny 12, a jestem z kimś omówiony. Może kiedyś się jeszcze spotkamy, cześć.
- Cześć.
Jak sama nieznajoma persona powiedziała była 12, trzeba było ruszać dalej. Ale gdzie dalej iść? Osamu postanowił dalej szukać zaginionej polany treningowej, dlatego postanowił wyjść z miasta. Udał się poza bramy miasta.
z/t Wejście do wioski
- Witaj!
- Witam, witam, czy my się znamy?
- Chyba widzimy się pierwszy raz. Usiadłeś koło mnie, więc...
- Spoko, co cię sprowadza do parku o takiej porze?
- Chciałem zadać tobie to samo pytanie Heee. Jestem tutaj na 2-letnim szkoleniu ty pewnie też.
- Skąd o tym wiesz? Jak? Śledziłeś mnie? Czy coś w tym stylu?
- Spokojnie, jestem z klanu Yamanaka, posiadam zdolności sensoryczne, wyczułem twoja chakrę.
- Acha, spoko. Więc, rozmawiasz ze mną, bo jestem shinobim. Skora taka sytuacja, to o czym chciałeś ze mną pogadać?
- Szukam pewnej osoby. Niestety nie mogę jej znaleźć. Znasz może jakieś miejsce gdzie można byłoby się ukryć?
- Zadajesz pytanie na które chyba nikt nie udzieli ci odpowiedzi. Tak samo jak ty, jestem tu nowy. Dopiero co rozglądam się po okolicy. Jeżeli kogoś szukasz, to życzę ci powodzenia. Można skryć się wszędzie, nawet w tym parku. Jak chcesz kogoś znaleźć, ja bym poszedł bardziej w jakieś śledztwo. Choć z drugiej strony jak nie masz żadnych poszlak, to chyba tej osoby nie znajdziesz.
- W sumie masz rację, szanse powodzenia są nikłe.
- Tak czy siak, życzę ci powodzenia. Bardzo miło mi się z tobą rozmawiało, ale muszę już iść, jest około godziny 12, a jestem z kimś omówiony. Może kiedyś się jeszcze spotkamy, cześć.
- Cześć.
Jak sama nieznajoma persona powiedziała była 12, trzeba było ruszać dalej. Ale gdzie dalej iść? Osamu postanowił dalej szukać zaginionej polany treningowej, dlatego postanowił wyjść z miasta. Udał się poza bramy miasta.
z/t Wejście do wioski
0 x
Re: Park
Mówi się niby, że miasta kupieckie to ostoja cywilizacji i że ludzie tutaj są tacy światowi i rozwinięci we wszelkich dziedzinach, a potrafią z głupiego powodu komuś zapłacić za to, że ładnie zje u nich obiad i przy okazji powie kilka słów, nie mających tak naprawdę żadnego większego znaczenia. W domu taka sytuacja z pewnością nie miałaby żadnych szans na wydarzenie się, ale całe szczęście jestem tutaj, a nie w domu i mogę do woli korzystać z naiwności tutejszych mieszkańców. Tymczasem jednak skoro już się najadłem, to warto by się zabrać za mój prawdziwy cel obecności w tym mieście. Muszę stać się silniejszy, a do tego muszę dużo trenować.
Ten park wydaje się być idealny do treningu. Nie widać specjalnie zbyt wielu ludzi, którzy mogliby podglądając mnie szpiegować moje umiejętności i umiejętności całego klanu Haretsu, więc spokojnie mogę wziąć się do roboty. Mało ludzi jednak nie wyklucza w zupełności, że nie będzie tutaj żadnych szpiegów. Dlatego myślę, że lepiej będzie nauczyć się jakiejś techniki raitonu, a niekoniecznie zdradzać się z baokutonem. Warto byłoby móc zwyczajnie koncentrować energię elektryczną w swoich kończynach, w przypadku gdybym potrzebował wyjątkowo nikogo nie wysadzać, a jedynie sparaliżować. Powinno to być szalenie proste. Szkoda tylko, że zazwyczaj, gdy koncentruję czakrę w swojej dłoni, to odruchowo używam zmieszanej czakry wybuchu. To zwykłe niezmieszanie czakry i użycie samego raitonu może być problematyczne, tym bardziej, że od zawsze lepiej radziłem sobie z dotonem. Po kilkunastu minutach jednak upewniam się, że faktycznie jestem wyjątkowo uzdolnionym, bo moje palce zaczynają strzelać wyładowaniami elektrycznymi, co oznacza sukces i opanowanie techniki.
Opanowanie techniki Raiton: Dendō Hando
Opanowanie techniki Raiton: Dendō Hando
0 x
Re: Park
Nie ma nic bardziej podnoszącego na duchu dla prawdziwego shinobi, niż udany trening. Jestem przekonany, że technika której się nauczyłem nie raz uratuje mi życie oraz przyczyni się do mojego zwycięstwa w walce. Po takim wzmocnieniu zarówno fizycznym, jak i psychicznym nie mam nawet za bardzo ochoty wściekać się na tych dwóch typów, co tak strasznie ekscytowali się jakimś ślubem. Owszem ta miłość i jakieś śluby nieustannie ostatnio za mną łażą i mogłoby to być irytujące, ale widząc jak rosnę w siłę, jestem w stanie im to wybaczyć, chociaż okropnie mnie kusiło, aby wypróbować na tych dwóch koleżkach moją nową technikę. Tym bardziej dzień okazuje się teraz owocny, że z tego co widzę, poszczęściło mi się i chyba znalazłem jakieś być może drogocenne świecidełko.
Spokojnie, jakby znudzony idę w stronę błyszczącej rzeczy, po czym ją podnoszę i dokładnie oglądam.
Spokojnie, jakby znudzony idę w stronę błyszczącej rzeczy, po czym ją podnoszę i dokładnie oglądam.
0 x
Re: Park
Łańcuszek wygląda na drogocenny. Cholera jednak wie kim jest właściciel. Znaczy się, jasne, oczywistym jest, że jest nim jeden z tych typków, którzy tutaj siedzieli podczas mojego treningu, pewnie ten co gadał o ślubie. Nie mam jednak pojęcia kim on był, ani jak go znaleźć. Otwieranie listu jest za to nieopłacalne. Nawet jeśli dzięki niemu znalazłbym właściciela, to mógłby mnie on ukarać za czytanie jego prywatnej korespondencji. Skoro więc już znalazłem takie fanty, to nie pozostaje mi nic innego jak je upłynnić. Leżąc tutaj w końcu jedynie się zniszczy, a w jakimś lombardzie z pewnością łatwiej będzie go znaleźć właścicielowi.
Przyjrzawszy się dokładnie znalezisku chowam je do torby, po czym udaję się na targowisko, w poszukiwaniu jakiegoś lombardu, lub innego miejsca, gdzie mógłbym sprzedać wisiorek.
Przyjrzawszy się dokładnie znalezisku chowam je do torby, po czym udaję się na targowisko, w poszukiwaniu jakiegoś lombardu, lub innego miejsca, gdzie mógłbym sprzedać wisiorek.
Moja percepcja to 20
0 x
Re: Park
Tsuyochi od czasu przybycia do Shigashi poczynił istotny krok w walce ze swoją fobią społeczną. Nie wyleczył się jednak z niej w stu procentach, więc obecna sytuacja wywoływała u niego początkowo spory dyskomfort. Jaskrawe kimono samo w sobie przyciągało uwagę, a śliczna blondynka u jego boku tylko dolewała oliwy do ognia. Zewsząd bombardowały go zazdrosne albo wyzywające spojrzenia innych mężczyzny. Świadomość, że każdego może zniszczyć jednych ruchem budowała jego pewność siebie. Całe życie przebywał wśród innych shinobi, więc w otoczeniu zwykłych ludzi czuł się jakby chodził między dziećmi.
Weszli do parku. Tsuyochi zatrzymał się, gdy poczuł jak coś lekkiego ląduje na jego twarzy. Otworzył szeroko oczy w zdziwieniu i podniósł wolną dłoń. Opadł na nią płatek śniegu, który szybko roztopił się na ciepłej skórze chłopaka. Z rozdziawionymi ustami patrzył na śnieg ze zdziwieniem człowieka, który całe życie żył na pustyni i nagle zobaczył morze. Dopiero zdał sobie sprawę z tego, że nie czuł na sobie śniegu od wielu lat. To zimno było przyjemne.
- Piękne. - wymamrotał.
Weszli do parku. Tsuyochi zatrzymał się, gdy poczuł jak coś lekkiego ląduje na jego twarzy. Otworzył szeroko oczy w zdziwieniu i podniósł wolną dłoń. Opadł na nią płatek śniegu, który szybko roztopił się na ciepłej skórze chłopaka. Z rozdziawionymi ustami patrzył na śnieg ze zdziwieniem człowieka, który całe życie żył na pustyni i nagle zobaczył morze. Dopiero zdał sobie sprawę z tego, że nie czuł na sobie śniegu od wielu lat. To zimno było przyjemne.
- Piękne. - wymamrotał.
0 x
Re: Park
Obserwując swoje dzieło sztuki Tsuyochi zastanawiał się, gdzie uderzył się w głowę tak mocno, że do głowy przyszły mu takie zbereźne pomysły. Nigdy nie zauważył w sobie skłonności homoseksualnych, więc to musiało wydawać się w tamtej chwili czymś zabawnym. Potrzebował paru chwil, by przetrawić stworzoną przez siebie rzeźbę i jeszcze kilku dodatkowych, żeby delikatny uśmiech zagościł na jego twarzy.
Wybuchł śmiechem. Prawdziwe, szczere rozbawienie do niedawna było czymś zupełnie obcym. Niemniej swój żart tak mu przypadł do gustu, że nie mógł powstrzymać swoich emocji. Emocji zupełnie odwrotnych do przerażenia Kotomi, którą ledwo usłyszał w kolejnych salwach donośnego śmiechu.
- Kotomi-chan... Kiedy życie daje Ci sto powodów do płaczu, pokaż mu, że masz tysiąc powodów do uśmiechu. - odparł wciąż uśmiechnięty.
Uśmiech prawie zniknął z jego twarzy, kiedy usłyszał nutę groźby w słowach nieznajomego człowieka. Miał lekkie podejście do wielu spraw, lecz groźby zawsze działały na niego jak płachta na byka. Kōseki nie są rodem, któremu można bezkarnie grozić. Choć odezwała się w nim tłumiona agresja, Tsuyochi wciąż utrzymywał maskę spokoju i opanowania.
Zmrużył oko i powoli podniósł swój ekwipunek. Oba wielkie kunaie wsunął za pas, po czym odwrócił się z pogodnym wyrazem twarzy w kierunku groźnego nieznajomego.
- Cieszę się, że ktoś pragnie ze mną rozmawiać. Skoro już się tu fatygowałeś... Zamierzam spędzić w Shigashi jeszcze parę dni i jeśli tak bardzo mu zależy, może do mnie przyjść o dowolnej porze. - odpowiedział - również z nutą groźby.
Wybuchł śmiechem. Prawdziwe, szczere rozbawienie do niedawna było czymś zupełnie obcym. Niemniej swój żart tak mu przypadł do gustu, że nie mógł powstrzymać swoich emocji. Emocji zupełnie odwrotnych do przerażenia Kotomi, którą ledwo usłyszał w kolejnych salwach donośnego śmiechu.
- Kotomi-chan... Kiedy życie daje Ci sto powodów do płaczu, pokaż mu, że masz tysiąc powodów do uśmiechu. - odparł wciąż uśmiechnięty.
Uśmiech prawie zniknął z jego twarzy, kiedy usłyszał nutę groźby w słowach nieznajomego człowieka. Miał lekkie podejście do wielu spraw, lecz groźby zawsze działały na niego jak płachta na byka. Kōseki nie są rodem, któremu można bezkarnie grozić. Choć odezwała się w nim tłumiona agresja, Tsuyochi wciąż utrzymywał maskę spokoju i opanowania.
Zmrużył oko i powoli podniósł swój ekwipunek. Oba wielkie kunaie wsunął za pas, po czym odwrócił się z pogodnym wyrazem twarzy w kierunku groźnego nieznajomego.
- Cieszę się, że ktoś pragnie ze mną rozmawiać. Skoro już się tu fatygowałeś... Zamierzam spędzić w Shigashi jeszcze parę dni i jeśli tak bardzo mu zależy, może do mnie przyjść o dowolnej porze. - odpowiedział - również z nutą groźby.
0 x
Re: Park
Kolejne groźby ze strony nieznajomego działały na Tsuyochiego bardziej, niż sobie tego życzył. Mierziło go, gdy ktoś próbował mu narzucić swoją wolę. Znowu. Całe życie w cieniu, uciśniony przez silniejszych od siebie. Strach z latami przekształcał się w gniew, któremu coraz częściej dawał upust, aż przysiągł sobie nie ulegać więcej silniejszym. Gdy z upodlenia wdrapał się na wyżyny dumy nie zamierzał pozwolić niczemu, ani nikomu, ponownie stać się czyimś popychadłem.
Ukrywał swoje emocje dobrze, dopóki o jego uwagę nie upomniało się chore oko. Skrzywił się z bólu i zakrył lewą część twarzy długimi palcami chudej dłoni. Zazgrzytały białe zęby, gdy wykrzywił się w grymasie zdradzającym przebłyski szaleństwa, z którym uporczywie walczył od wielu lat. Potem...
Ciało martwej siostry, omal rozcięte na pół jego własną mocą. Ponure przypomnienie, które próbował jak najdalej odepchnąć, a jednak nie mógł pozbyć się go zupełnie, bo tylko ono trzymało go nieraz przy zdrowych zmysłach. Widok tego, co może być efektem utraty kontroli nad samym sobą pomagał mu trzymać się własnego człowieczeństwa.
Chłodno ocenił sytuację. Ubrany w czerń i biel mężczyzna mógł się popisywać, albo faktycznie potrafił walczyć. Niezależnie od tego, Tsuyochi nie zamierzał pokazywać swoich umiejętności wszem i wobec w jednym z najbardziej zaludnionych miast znanego świata. Wkraczanie na cudze terytorium było ryzykowne, lecz na dłuższą metę takie rozwiązanie wydawało się rozsądniejsze.
- Prowadź. Będę tuż za tobą i nie radzę wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. - powiedział tonem, którego każde słowo zawierało więcej powagi, niż reszta zdań wypowiedzianych tego dnia razem. W dłoni wciąż ściskał dwa wielkie kunai.
Ukrywał swoje emocje dobrze, dopóki o jego uwagę nie upomniało się chore oko. Skrzywił się z bólu i zakrył lewą część twarzy długimi palcami chudej dłoni. Zazgrzytały białe zęby, gdy wykrzywił się w grymasie zdradzającym przebłyski szaleństwa, z którym uporczywie walczył od wielu lat. Potem...
Ciało martwej siostry, omal rozcięte na pół jego własną mocą. Ponure przypomnienie, które próbował jak najdalej odepchnąć, a jednak nie mógł pozbyć się go zupełnie, bo tylko ono trzymało go nieraz przy zdrowych zmysłach. Widok tego, co może być efektem utraty kontroli nad samym sobą pomagał mu trzymać się własnego człowieczeństwa.
Chłodno ocenił sytuację. Ubrany w czerń i biel mężczyzna mógł się popisywać, albo faktycznie potrafił walczyć. Niezależnie od tego, Tsuyochi nie zamierzał pokazywać swoich umiejętności wszem i wobec w jednym z najbardziej zaludnionych miast znanego świata. Wkraczanie na cudze terytorium było ryzykowne, lecz na dłuższą metę takie rozwiązanie wydawało się rozsądniejsze.
- Prowadź. Będę tuż za tobą i nie radzę wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. - powiedział tonem, którego każde słowo zawierało więcej powagi, niż reszta zdań wypowiedzianych tego dnia razem. W dłoni wciąż ściskał dwa wielkie kunai.
0 x
Re: Park
Tyle jeśli chodzi o lojalność.
Czego mógł oczekiwać? Poznali się przy alkoholu, przespali, zjedli śniadanie i poszli na spacer. Mało było ludzi honorowych jak ród Kōseki, więc potrafił zrozumieć, że Kotomi wolała nie nadstawiać głowy za osobę, której w zasadzie nawet nie znała. Nieznajomy mężczyzna nie zrobił na Tsuyochim wielkiego wrażenia. Wynikało to albo z jego ignorancji, albo niedoinformowania.
- Co wyście za jedni? Ty i ten cały Yukamichimi? - spytał przekręcając nic nieznaczące dla niego imię.
Główną uwagę skupił na człowieku przede nim, lecz wkraczając coraz dalej w ich terytorium coraz częściej zerkał to w jedną, to w drugą ulicę odgałęziającej się od ich drogi. Nie podobało mu się, że tak bardzo rzuca się w oczy. Jaskrawe żółte kimono i dwa wielkie kunai w dłoni. Po prostu idealnie. Obniżył obie bronie, żeby nie wzbudzać paniki. Wciąż jednak miał je w pogotowiu.
Czego mógł oczekiwać? Poznali się przy alkoholu, przespali, zjedli śniadanie i poszli na spacer. Mało było ludzi honorowych jak ród Kōseki, więc potrafił zrozumieć, że Kotomi wolała nie nadstawiać głowy za osobę, której w zasadzie nawet nie znała. Nieznajomy mężczyzna nie zrobił na Tsuyochim wielkiego wrażenia. Wynikało to albo z jego ignorancji, albo niedoinformowania.
- Co wyście za jedni? Ty i ten cały Yukamichimi? - spytał przekręcając nic nieznaczące dla niego imię.
Główną uwagę skupił na człowieku przede nim, lecz wkraczając coraz dalej w ich terytorium coraz częściej zerkał to w jedną, to w drugą ulicę odgałęziającej się od ich drogi. Nie podobało mu się, że tak bardzo rzuca się w oczy. Jaskrawe żółte kimono i dwa wielkie kunai w dłoni. Po prostu idealnie. Obniżył obie bronie, żeby nie wzbudzać paniki. Wciąż jednak miał je w pogotowiu.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości