Dom Sayony
- Sayona Kidori
- Gracz nieobecny
- Posty: 282
- Rejestracja: 25 sie 2020, o 14:05
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8842
- Multikonta: -
Re: Dom Sayony
Przerwa się jej należała po poprzednim treningu, ale nie zamierzała jej zbytnio przedłużać - błoto nie mogło czekać na nią za długo, nawet jeśli pogoda jej sprzyjała - była to typowo jesienna, lekko pochmurna aura, bez palącego słońca, ale i bez deszczu, dość chłodna. Dlatego pozwoliła sobie w międzyczasie zjeść obiad w towarzystwie rodziny. Rodzinne ploteczki i wymieniane wieści wydłużały oczywiście czas posiłku, ale były też ważne, by oderwać myśli od czekającej ją pracy. Tak więc z przyjemnością wysłuchała jak brat opowiada o treningu jaki zaserwował mu dziadek, o spokojnym dniu swojej młodszej siostry, o pracy ojca.. No i rzecz jasna sama nie omieszkała opowiedzieć im o przygodzie jaka ją niedawno spotkała w domu, o nieznajomym który sądził, że mieszka tu jego korespondencyjna miłość, a tymczasem zastał ją, w samym płaszczu. I nawet nie przeszkadzało jej dokuczanie rodzeństwa, że powinna przyjąć jego zaloty od początku i uciekać z bogatym paniczem gdzie pieprz rośnie.
Po odpoczynku, wróciła ze zdwojonym zapałem, a do pomocy wzięła brata. Zwój przeczytała sobie wcześniej, więc teraz wystarczyło już tylko przejść z teorii do praktyki. Błoto już miała, więc jedno odpadało jej z głowy, pieczęci też pamiętała - choć tą konkretną kombinację to znali chyba wszyscy ninja na świecie. W zasadzie to co chciała osiągnąć było bardzo proste, zamierzała zrobić tylko kawarimi, najbardziej podstawową z technik, jedyna zmiana polegała na tym, że zamierzała podmienić się z błotem. Ponieważ zamierzała się podmieniać, potrzebowała kogoś, kto by jej zadał cios, którego miała uniknąć i tutaj właśnie wchodził jej brat. Ustawiła się w niedalekiej odległości od błota, a przed nią stał brat z bokkenem w dłoni. Już po wrednym uśmieszku wiedziała, że nie ma co liczyć na żadną taryfę ulgową. Ze skupieniem złożyła pieczęcie, skinęła głową, że jest gotowa... I już kilka sekund później była na kolanach, zgięta w pół i z łzami w oczach. Oh tak, nie ma jak rodzina, z pewnością. Gdy już się pozbierała i opieprzyła brata za celowanie we wrażliwe miejsca, po raz kolejny przygotowała technikę podmiany, tym razem bardziej skupiając się na błocie i ponownie pokiwała na chłopaka, że jest gotowa. I tym razem się udało! Widząc kij zbliżający się do ramienia, który z pewnością pozostawiłby piękny siniak, udało się jej aktywować podmianę. Już chciała odbębnić sukces, gdy usłyszała śmiech brata i ze zirytowaniem odkryła, że podmieniła się, owszem, ale z stojącym blisko drewnianym manekinem, którego używała przy poprzednim treningu. Dopiero następna próba okazała się udana, mogła więc udać się na zasłużony odpoczynek. A niewątpliwie go potrzebowała po takim wydatku czakry i z planami na jutro.
Trening D: Doton: Doro Kawarimi no Jutsu
Po odpoczynku, wróciła ze zdwojonym zapałem, a do pomocy wzięła brata. Zwój przeczytała sobie wcześniej, więc teraz wystarczyło już tylko przejść z teorii do praktyki. Błoto już miała, więc jedno odpadało jej z głowy, pieczęci też pamiętała - choć tą konkretną kombinację to znali chyba wszyscy ninja na świecie. W zasadzie to co chciała osiągnąć było bardzo proste, zamierzała zrobić tylko kawarimi, najbardziej podstawową z technik, jedyna zmiana polegała na tym, że zamierzała podmienić się z błotem. Ponieważ zamierzała się podmieniać, potrzebowała kogoś, kto by jej zadał cios, którego miała uniknąć i tutaj właśnie wchodził jej brat. Ustawiła się w niedalekiej odległości od błota, a przed nią stał brat z bokkenem w dłoni. Już po wrednym uśmieszku wiedziała, że nie ma co liczyć na żadną taryfę ulgową. Ze skupieniem złożyła pieczęcie, skinęła głową, że jest gotowa... I już kilka sekund później była na kolanach, zgięta w pół i z łzami w oczach. Oh tak, nie ma jak rodzina, z pewnością. Gdy już się pozbierała i opieprzyła brata za celowanie we wrażliwe miejsca, po raz kolejny przygotowała technikę podmiany, tym razem bardziej skupiając się na błocie i ponownie pokiwała na chłopaka, że jest gotowa. I tym razem się udało! Widząc kij zbliżający się do ramienia, który z pewnością pozostawiłby piękny siniak, udało się jej aktywować podmianę. Już chciała odbębnić sukces, gdy usłyszała śmiech brata i ze zirytowaniem odkryła, że podmieniła się, owszem, ale z stojącym blisko drewnianym manekinem, którego używała przy poprzednim treningu. Dopiero następna próba okazała się udana, mogła więc udać się na zasłużony odpoczynek. A niewątpliwie go potrzebowała po takim wydatku czakry i z planami na jutro.
Trening D: Doton: Doro Kawarimi no Jutsu
0 x
- Sayona Kidori
- Gracz nieobecny
- Posty: 282
- Rejestracja: 25 sie 2020, o 14:05
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8842
- Multikonta: -
Re: Dom Sayony
Następnego dnia, mimo iż położyła się spać dość wcześnie, to zdecydowanie przespała zdecydowanie za długo. Słońce było już wysoko gdy wstała, wszyscy byli już po śniadaniu, matka w połowie robienia obiadu, rodzeństwo i ojciec wybyło.. Sayona miała na ten dzień ambitne plany, ale skoro zostały już z samego zsabotowane przez nią samą, postawiła zająć się czymś lżejszym. Wsunęła na szybko to, co jej matka pod nos podsunęła, niemal duszkiem wypiła herbatę i pobiegła ze zwojem z biblioteczki prosto do lasu, na polanę w lesie na której wcześniej trenowała. Oczywiście, z kamiennych kolców po takim czasie już nic nie zostało poza drobnym gruzem, ale ten jej nie przeszkadzał w niczym. A może nawet nieco pomoże? To się dopiero miało okazać!
Na dobry początek usiadła sobie pod drzewem, by przeczytać informacje na temat techniki, której chciała się nauczyć. W końcu, dobrze przygotowanie teorii było podstawą do tego, by porządnie opanować praktykę! Dlatego poświęciła temu sporo czasu, nie śpiesząc się, by nie przegapić jakiegoś ważnego elementu techniki i nie zaprzepaścić potrzebnej jej przecież czakry. A nie miała aż tak dobrej kontroli, by pozwolić sobie na jakieś straty w tym względzie, musiała uważać, by się nie nadwyrężyć, bo mdlenie w czasie treningu nie było niczym zabawnym, a zdarzało się się osobom z małym doświadczeniem. A tego wyczucia i doświadczenia jeszcze jej nieco brakowało, więc wolała być ostrożna.
Po tym wstępnym przygotowaniu nadeszła pora na praktykę. Skupiła się, złożyła pieczęć, przyłożyła dłoń do ziemi iii.. Nic. Ziemia nawet nie drgnęła, nie wspominając o falowaniu. Odchrząknęła, po czym przystąpiła do drugiej próby, tym razem bardziej się do tego przykładając i bardziej skoncentrowana. Tym razem w końcu udało się jej osiągnąć wyraźny, choć jeszcze daleki od końcowego efekt - ziemia dość mocno zadrżała, co widać było po podskakujących wokół dziewczyny kamykach, bo ona sama tego nie odczuwała. Musiała poprawić za to nie tylko siłę techniki, ale i zasięg, by odpowiadała ona parametrom opisanym w zwoju. W tym celu musiała podjąć co najmniej kilka prób, dostosowując optymalną ilość czakry, by technika była użyteczna, a równocześnie by nie marnować czakry za wiele na taką prostą przecież technikę, podstawową wręcz w zakresie dotonu. Wróciła do domu nieco zmęczona, ale z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. W końcu, przez te kilka dni naprawdę ciężko pracowała!
Następnego dnia czuła, że jak przeczyta jeszcze jeden zwój to chyba zacznie zariować, wybyła więc z domu, kierując się w stronę centrum miasta.
Trening D: Doton: Tsuchi Nami no Jutsu
ZT
Na dobry początek usiadła sobie pod drzewem, by przeczytać informacje na temat techniki, której chciała się nauczyć. W końcu, dobrze przygotowanie teorii było podstawą do tego, by porządnie opanować praktykę! Dlatego poświęciła temu sporo czasu, nie śpiesząc się, by nie przegapić jakiegoś ważnego elementu techniki i nie zaprzepaścić potrzebnej jej przecież czakry. A nie miała aż tak dobrej kontroli, by pozwolić sobie na jakieś straty w tym względzie, musiała uważać, by się nie nadwyrężyć, bo mdlenie w czasie treningu nie było niczym zabawnym, a zdarzało się się osobom z małym doświadczeniem. A tego wyczucia i doświadczenia jeszcze jej nieco brakowało, więc wolała być ostrożna.
Po tym wstępnym przygotowaniu nadeszła pora na praktykę. Skupiła się, złożyła pieczęć, przyłożyła dłoń do ziemi iii.. Nic. Ziemia nawet nie drgnęła, nie wspominając o falowaniu. Odchrząknęła, po czym przystąpiła do drugiej próby, tym razem bardziej się do tego przykładając i bardziej skoncentrowana. Tym razem w końcu udało się jej osiągnąć wyraźny, choć jeszcze daleki od końcowego efekt - ziemia dość mocno zadrżała, co widać było po podskakujących wokół dziewczyny kamykach, bo ona sama tego nie odczuwała. Musiała poprawić za to nie tylko siłę techniki, ale i zasięg, by odpowiadała ona parametrom opisanym w zwoju. W tym celu musiała podjąć co najmniej kilka prób, dostosowując optymalną ilość czakry, by technika była użyteczna, a równocześnie by nie marnować czakry za wiele na taką prostą przecież technikę, podstawową wręcz w zakresie dotonu. Wróciła do domu nieco zmęczona, ale z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. W końcu, przez te kilka dni naprawdę ciężko pracowała!
Następnego dnia czuła, że jak przeczyta jeszcze jeden zwój to chyba zacznie zariować, wybyła więc z domu, kierując się w stronę centrum miasta.
Trening D: Doton: Tsuchi Nami no Jutsu
ZT
0 x
- Ōkami
- Postać porzucona
- Posty: 429
- Rejestracja: 23 sie 2020, o 19:18
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8837
- GG/Discord: Mef#2020
- Sayona Kidori
- Gracz nieobecny
- Posty: 282
- Rejestracja: 25 sie 2020, o 14:05
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8842
- Multikonta: -
Re: Dom Sayony
Po opowiedzeniu wszystkiego w siedzibie władz niewiele jej pozostało do zrobienia. Póki nie będą przesłuchani więźniowie, Junpei nie był całkowicie wyleczony, nie mieli zbytnio szans przesunąć tą sprawę dalej. Po przejściu przez ciężkie drzwi, Sayona westchnęła i spojrzała w niebo. Lodowato błękitne i czyste, niosło ze sobą już chłód zimy - a jeszcze tak niedawno podziwiała opadające, kolorowe liście. Jej myśli błądziły wokół drobnych tematów, bo psychicznie czuła się już wyczerpana i fizycznie zresztą również. Nie pamiętała by kiedykolwiek była tak wypompowana z energii, której zazwyczaj miała mnóstwo. Nawet myśl o powrocie do domu nie była tak kojąca jak zazwyczaj, bo wiedziała, że rodzice nie będą wcale zachwyceli tą eskapadą, a wręcz przeciwnie. Ich złość zdążyła już okrzepnąć i ich mowa o przestrzeganiu umów i odpowiedzialności pewnie zdążyła się wyryć w głowach, ale nie chciała już nigdzie chodzić. Nawet jeśli czekało ją suszenie głosy, to wolała to i odpoczynek niż dalsze szwędanie się. Do domu zaprosiła też Aragakiego, który także potrzebował odpoczynku po szalonej eskapadzie.
Może to właśnie ze względu na jego obecność, a może to wymęczona, blada twarz dziewczyny sprawiły, że nie dostała kazania przy wejściu do domu. Sayona bez słowa dała się przytulić rodzicom, czując szczypiące pod powiekami łzy. Pociągając nosem przedstawiła młodego chłopaka, a resztę historii opowiedziała już siedząc w salonie z czarką herbaty i opatulona kocem. Nie tak płynnie jak w siedzibie władz, jąkając się i zacinając przekazała im całą historię, przez większość czasu nie podnosząc nawet na rodzicieli wzroku. Nie otrzymała jednak bury, jak się spodziewała, a przede wszystkim całe ogromy rodzicielskiej troski i miłości, której potrzebowała. Z tego wyczerpania nawet nie zauważyła kiedy zasnęła, opierając się o ramię ojca. Jedyne co wiedziała to, że następnego ranka obudziła się u siebie w łóżku, po tym jak rodzice zanieśli ją na górę jak małe dziecko.
Kolejne wieści dostali dopiero następnego dnia wieczorem. Sayona na głos odczytała oba listy, chcąc by Aragaki także się z nimi zapoznał - choć jej wyjaśniły w zasadzie niewiele. Liścik od Azuny oczytała nieco przez zaciśnięte zęby, bo jego osoby to miała już serdecznie dość. Jeszcze on śmiał twierdzić, że Senju nie mają honoru! Nadal nie widział, że to jego postawa dokładnie spowodowała, że jego wioska była w tym stanie. Jednakże nie zamierzała zostawić ich samych - nie przez jego żałosny liścik, oczywiście, tylko dlatego, że taki był ich plan od począku.
Potrzebowała kilku dni spokoju by powrócić do równowagi po tej wyprawie. Aragaki postanowił wrócić do domu, do dziadka, co było w pełni zrozumiałe. Sayona przed jego wyjazdem ponowiła słowa, które już raz powiedziała Junpeiowi - jako Senju zrobią co mogą by pomóc wiosce odzyskać świetność i urodzajność, by wróciła do życia. W końcu otrzymała też burę od rodziców, którą przyjęła z pokorą i świadomością, że i tak zrobiłaby to jeszcze raz. Oni chyba też to wiedzieli, bo na koniec przeprowadzili jeszcze rozmowę o tym, że nawet jeśli misja wymaga opuszczenia prowincji i dłuższej podróży, to powinna dawać im znać osobiście i się meldować, a nie tylko zostawiać enigmatyczne wiadomości w siedzibie władzy. Było to i tak duże ustępstwo w ich polityce “zero wyjazdów z Shinrin przez zostaniem Akoraito”. Po tych kilku dniach nie tylko doszła do równowagi psychicznej, ale i zrozumiała kilka rzeczy, więc pewnego dnia rano wyszła z domu, mając już swoje plany w główce.
ZT
Może to właśnie ze względu na jego obecność, a może to wymęczona, blada twarz dziewczyny sprawiły, że nie dostała kazania przy wejściu do domu. Sayona bez słowa dała się przytulić rodzicom, czując szczypiące pod powiekami łzy. Pociągając nosem przedstawiła młodego chłopaka, a resztę historii opowiedziała już siedząc w salonie z czarką herbaty i opatulona kocem. Nie tak płynnie jak w siedzibie władz, jąkając się i zacinając przekazała im całą historię, przez większość czasu nie podnosząc nawet na rodzicieli wzroku. Nie otrzymała jednak bury, jak się spodziewała, a przede wszystkim całe ogromy rodzicielskiej troski i miłości, której potrzebowała. Z tego wyczerpania nawet nie zauważyła kiedy zasnęła, opierając się o ramię ojca. Jedyne co wiedziała to, że następnego ranka obudziła się u siebie w łóżku, po tym jak rodzice zanieśli ją na górę jak małe dziecko.
Kolejne wieści dostali dopiero następnego dnia wieczorem. Sayona na głos odczytała oba listy, chcąc by Aragaki także się z nimi zapoznał - choć jej wyjaśniły w zasadzie niewiele. Liścik od Azuny oczytała nieco przez zaciśnięte zęby, bo jego osoby to miała już serdecznie dość. Jeszcze on śmiał twierdzić, że Senju nie mają honoru! Nadal nie widział, że to jego postawa dokładnie spowodowała, że jego wioska była w tym stanie. Jednakże nie zamierzała zostawić ich samych - nie przez jego żałosny liścik, oczywiście, tylko dlatego, że taki był ich plan od począku.
Potrzebowała kilku dni spokoju by powrócić do równowagi po tej wyprawie. Aragaki postanowił wrócić do domu, do dziadka, co było w pełni zrozumiałe. Sayona przed jego wyjazdem ponowiła słowa, które już raz powiedziała Junpeiowi - jako Senju zrobią co mogą by pomóc wiosce odzyskać świetność i urodzajność, by wróciła do życia. W końcu otrzymała też burę od rodziców, którą przyjęła z pokorą i świadomością, że i tak zrobiłaby to jeszcze raz. Oni chyba też to wiedzieli, bo na koniec przeprowadzili jeszcze rozmowę o tym, że nawet jeśli misja wymaga opuszczenia prowincji i dłuższej podróży, to powinna dawać im znać osobiście i się meldować, a nie tylko zostawiać enigmatyczne wiadomości w siedzibie władzy. Było to i tak duże ustępstwo w ich polityce “zero wyjazdów z Shinrin przez zostaniem Akoraito”. Po tych kilku dniach nie tylko doszła do równowagi psychicznej, ale i zrozumiała kilka rzeczy, więc pewnego dnia rano wyszła z domu, mając już swoje plany w główce.
ZT
0 x
- Kyohei
- Gracz nieobecny
- Posty: 342
- Rejestracja: 12 paź 2020, o 17:11
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Bardzo wysoki (195) o przeciętnej sylwetce (90kg). Krótkie włosy, ciemnobrązowe. Zielonobrązowe oczy. Broda oraz wąsy. Wygląda na 25-28 lat. Przeważnie uśmiechnięty. Nosi khaki koszulę i zielone spodnie. Ubranie ma czyste, ale połatane.
- Widoczny ekwipunek: Kołczan ze strzałami, Łuk, Kamizelka
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8979
Re: Dom Sayony
Więc było już po wszystkim. Dobrze. Walka na dystans i techniki nie ogrzewała tak jak solidne lanie się po mordach. Mimo długiej walki Kyohei odczuwał już mróz. Nic dziwnego, że takowy odczuwała też Sayona, która przed chwilą zanurzyła się w kałuży.
- Ubierz na chwilę, bo tu zamarzniesz. Uprzedzam, że do zwrotu.
Kyohei ściągnął z siebie swoją kamizelkę, a następnie wręczył swojej towarzyszce. Ogrzewała go teraz duma z wygranej.
- To już tłumaczę. Ja jestem prawdziwy, to są iluzje, a to mój klon. Już się napatrzyłem, pięknie mi w zwycięskim uśmiechu. Odprowadzę Cie do domu.
A następnie wskazał palcem po iluzjach, odwołując je, a następnie spowodował, że jego klon się rozpadł. Walka z sztukmistrzem iluzji nie była prosta, szczególnie jeżeli było to pierwsze starcie dziewczyny z genuserem. Wiele mogła natomiast z takowego pojedynku wynieść, nawet, jeżeli nie była w pełni świadoma przez połowę czasu trwania sparingu. On właściwie pierwszy raz mierzył się z shinobi, więc było to dla niego ciekawe doświadczenie. Dzięki temu lepiej zrozumiał swoje mocne strony. Zmęczenie dawało się jednak we znaki. Ubytek na sile duchowej to nie przelewki czy zakwasy, a w dodatku ich ciała straciły dużo ciepła.
Gdy docierali już do domu Sayony, Kyohei ukłonił się do pasa i rzekł, uroczyście:
- Pięknie dziękuję za sparing, mam nadzieję, że to kiedyś powtórzymy. A teraz kamizelka, bo ja też marznę.
I uśmiechnął się serdecznie, bo pomimo zmęczenia i mrozu był w świetnym nastroju.
- Ubierz na chwilę, bo tu zamarzniesz. Uprzedzam, że do zwrotu.
Kyohei ściągnął z siebie swoją kamizelkę, a następnie wręczył swojej towarzyszce. Ogrzewała go teraz duma z wygranej.
- To już tłumaczę. Ja jestem prawdziwy, to są iluzje, a to mój klon. Już się napatrzyłem, pięknie mi w zwycięskim uśmiechu. Odprowadzę Cie do domu.
A następnie wskazał palcem po iluzjach, odwołując je, a następnie spowodował, że jego klon się rozpadł. Walka z sztukmistrzem iluzji nie była prosta, szczególnie jeżeli było to pierwsze starcie dziewczyny z genuserem. Wiele mogła natomiast z takowego pojedynku wynieść, nawet, jeżeli nie była w pełni świadoma przez połowę czasu trwania sparingu. On właściwie pierwszy raz mierzył się z shinobi, więc było to dla niego ciekawe doświadczenie. Dzięki temu lepiej zrozumiał swoje mocne strony. Zmęczenie dawało się jednak we znaki. Ubytek na sile duchowej to nie przelewki czy zakwasy, a w dodatku ich ciała straciły dużo ciepła.
Gdy docierali już do domu Sayony, Kyohei ukłonił się do pasa i rzekł, uroczyście:
- Pięknie dziękuję za sparing, mam nadzieję, że to kiedyś powtórzymy. A teraz kamizelka, bo ja też marznę.
I uśmiechnął się serdecznie, bo pomimo zmęczenia i mrozu był w świetnym nastroju.
0 x
myśli - Mowa
Chętnie poprowadzę twoją misję rangi D, napisz do mnie na discordzie! Jestem w stanie pisać niezliczoną ilość postów dziennie, dopóki jestem na bezrobociu.
Prowadzone misje (1/4):
1: Ooji: Wizyta w szpitalu
2: Ayatsuri Yuu: Potrzebne Zapasy!
3: Yamado Kai: Niestabilny skalpel
4: wolne
Chętnie poprowadzę twoją misję rangi D, napisz do mnie na discordzie! Jestem w stanie pisać niezliczoną ilość postów dziennie, dopóki jestem na bezrobociu.
Prowadzone misje (1/4):
1: Ooji: Wizyta w szpitalu
2: Ayatsuri Yuu: Potrzebne Zapasy!
3: Yamado Kai: Niestabilny skalpel
4: wolne
- Sayona Kidori
- Gracz nieobecny
- Posty: 282
- Rejestracja: 25 sie 2020, o 14:05
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8842
- Multikonta: -
Re: Dom Sayony
Sayona z wdzięcznością przyjęła kamizelkę, zakładając ją pod płaszcz. Choć jedna sucha, ciepła część garderoby! Schowała ręce pod pachy, grzejąc je nieco, bo zaczynały jej kostnieć.- Jasne, do zwrotu jak tylko dojdziemy do cywilizacji! - potwierdziła Sayona, na razie jednak wcale nie wyglądając jakby miała zamiar cokolwiek zdejmować, bo kamizelkę miała mocno wtuloną w siebie. Przy okazji Kyohei wyjaśnił jej, że większość jego klonów.. Tak naprawdę klonami nie była, tylko bardzo realistycznymi iluzjami! Nieco przypominało to jej podstawową technikę ninjutsu, ale chyba była nieco bardziej od niej zaawansowana. Te klony miały cień i wyglądały znacznie realniej niż te mierne wizerunki tworzone za pomocą ninjutsu. No a klon, tak jak podejrzewała, był stworzony za pomocą Dotonu, rozpadał się w identyczny sposób co klon kiedyś pokazany jej przez Tsuyoshiego.
Droga się im nie dłużyła, oboje się śpieszyli, pogoda nie sprzyjała długim, powolnym spacerkom. W miarę szybko udało się im dotrzeć w okolice domu Sayony, który był umiejscowiony na obrzeżach Hayashimury. Na słowa chłopaka zgrabnie wysunęła się z ubrania, które przekazała właścicielowi, po czym sama ukłoniła się głęboko.
- Ja też dziękuję! I za walkę i za to, że nie postanowiłeś mi strzelić z zaskoczenia w głowę - stwierdziła radośnie, z szerokim uśmiechem. Obróciła się w stronę domu, wskazując go dłonią.
- Chcesz może wejść, ogrzać się? - zaprosiła go wesoło, biorąc pod uwagę okoliczności. Oboje byli przemarznięci, zmęczeni, chwila na odpoczynek zapewne przydałaby się im obojgu, ale.. Do niczego go nie zmuszała, może wolał zająć się teraz swoimi sprawami lub wrócić do domu, do swoich dzików.. To też byłoby całkowicie zrozumiałe.
Droga się im nie dłużyła, oboje się śpieszyli, pogoda nie sprzyjała długim, powolnym spacerkom. W miarę szybko udało się im dotrzeć w okolice domu Sayony, który był umiejscowiony na obrzeżach Hayashimury. Na słowa chłopaka zgrabnie wysunęła się z ubrania, które przekazała właścicielowi, po czym sama ukłoniła się głęboko.
- Ja też dziękuję! I za walkę i za to, że nie postanowiłeś mi strzelić z zaskoczenia w głowę - stwierdziła radośnie, z szerokim uśmiechem. Obróciła się w stronę domu, wskazując go dłonią.
- Chcesz może wejść, ogrzać się? - zaprosiła go wesoło, biorąc pod uwagę okoliczności. Oboje byli przemarznięci, zmęczeni, chwila na odpoczynek zapewne przydałaby się im obojgu, ale.. Do niczego go nie zmuszała, może wolał zająć się teraz swoimi sprawami lub wrócić do domu, do swoich dzików.. To też byłoby całkowicie zrozumiałe.
0 x
- Kyohei
- Gracz nieobecny
- Posty: 342
- Rejestracja: 12 paź 2020, o 17:11
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Bardzo wysoki (195) o przeciętnej sylwetce (90kg). Krótkie włosy, ciemnobrązowe. Zielonobrązowe oczy. Broda oraz wąsy. Wygląda na 25-28 lat. Przeważnie uśmiechnięty. Nosi khaki koszulę i zielone spodnie. Ubranie ma czyste, ale połatane.
- Widoczny ekwipunek: Kołczan ze strzałami, Łuk, Kamizelka
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8979
Re: Dom Sayony
Strzelić w głowę? Z zaskoczenia? To nie było coś czym honorowy człowiek mógł się pochwalić. Kyohei niekoniecznie uważał się za honorowego, natomiast uważał się za człowieka nie rzucającego słów na wiatr. A przecież ustalali przed pojedynkiem, że walczą tak, żeby nie sprawić sobie wyjątkowej krzywdy czy nie umrzeć. Toteż postanowił jej nie uśmiercać, nawet mimo sposobności. Wymienił przecież też swoje strzały na niegroźne, co by Sayony nie zranić.
- Hahaha, nie przeszło mi to przez myśl. Jestem raczej pacyfistyczną osobą. Długo bym ryczał po pozbawieniu Cie głowy, a po co miałbym sobie problemów w głowie przysporzyć. Może wejdę na chwilę, strasznie mi zimno. Tylko szybkie szkolenie poproszę, jak się zachowywać przy ludziach? Jestem człowiekiem... no cóż. Przecież wiesz, że mieszkam w lesie.
Roześmiał się nieśmiało, mając nadać swojej wypowiedzi ton żartobliwy. Sam jednak był faktycznie przejęty i nie chciał popełnić jakiegoś faux pas. Senju byli przecież poważanym rodem, a on sprawiał Sayonie pierwszą wizytę. Wiedział jedno - ogrzać na pewno mu się uda, a drewna w kominku na pewno nie zabraknie. Poprawił swoje włosy, rozczesał w dół swoją brodę, tak aby jak najmniej wyglądać na bezdomnego. Może warto było pomyśleć o tym przed wyborem fryzury i zapuszczaniem zarostu, natomiast do tego momentu w swoim życiu był fanem swojego wyglądu.
- Hahaha, nie przeszło mi to przez myśl. Jestem raczej pacyfistyczną osobą. Długo bym ryczał po pozbawieniu Cie głowy, a po co miałbym sobie problemów w głowie przysporzyć. Może wejdę na chwilę, strasznie mi zimno. Tylko szybkie szkolenie poproszę, jak się zachowywać przy ludziach? Jestem człowiekiem... no cóż. Przecież wiesz, że mieszkam w lesie.
Roześmiał się nieśmiało, mając nadać swojej wypowiedzi ton żartobliwy. Sam jednak był faktycznie przejęty i nie chciał popełnić jakiegoś faux pas. Senju byli przecież poważanym rodem, a on sprawiał Sayonie pierwszą wizytę. Wiedział jedno - ogrzać na pewno mu się uda, a drewna w kominku na pewno nie zabraknie. Poprawił swoje włosy, rozczesał w dół swoją brodę, tak aby jak najmniej wyglądać na bezdomnego. Może warto było pomyśleć o tym przed wyborem fryzury i zapuszczaniem zarostu, natomiast do tego momentu w swoim życiu był fanem swojego wyglądu.
0 x
myśli - Mowa
Chętnie poprowadzę twoją misję rangi D, napisz do mnie na discordzie! Jestem w stanie pisać niezliczoną ilość postów dziennie, dopóki jestem na bezrobociu.
Prowadzone misje (1/4):
1: Ooji: Wizyta w szpitalu
2: Ayatsuri Yuu: Potrzebne Zapasy!
3: Yamado Kai: Niestabilny skalpel
4: wolne
Chętnie poprowadzę twoją misję rangi D, napisz do mnie na discordzie! Jestem w stanie pisać niezliczoną ilość postów dziennie, dopóki jestem na bezrobociu.
Prowadzone misje (1/4):
1: Ooji: Wizyta w szpitalu
2: Ayatsuri Yuu: Potrzebne Zapasy!
3: Yamado Kai: Niestabilny skalpel
4: wolne
- Sayona Kidori
- Gracz nieobecny
- Posty: 282
- Rejestracja: 25 sie 2020, o 14:05
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8842
- Multikonta: -
Re: Dom Sayony
Sayona spojrzała na chłopaka z lekkim rozbawieniem widocznym na buzi, kiedy ten zdziwił się na jej wypowiedź. Widocznie nie wyczuł żartobliwego tonu jej wypowiedzi, bo zaczął nawet wyliczał powody dla których nie byłoby to dla niego opłacalne. Głównie z powodu troski o własne zdrowie psychiczne, w końcu kto normalny zabija kogoś bez większego powodu? No właśnie nikt normalny, chyba tylko jacyś psychopaci, którym zabijanie sprawia przyjemność, a z takimi typami lepiej się nie spotykać. Teraz przynajmniej młoda Senju mogła mieć pewność co do czystych intencji chłopaka.
- No, teraz już wiem to na pewno - stwierdziła żartobliwie odnosząc się do jego stwierdzenia o byciu pacyfistą - Choć moje plecy nie popierają tego stwierdzenia. Jutro będę miała siniaki wielkości jabłek - dodała z humorem i bez śladu przejmowania się. Jednak dalszą częścią jego wypowiedzi była dość zaskoczona. Podrapała się po tyle głowy, zastanawiając się co mogłaby mu powiedzieć. Jej rodzina była Senju, to prawda, ale nie była to jakaś arystokracja, co zresztą widać było po ich domu. Był ładny i spory, ale nie była to żadna willa ani wielopiętrowy pałac. Niby Kyohei był z lasu, ale w zasadzie dziewczyna nie widziała by do tej pory zachowywał się jakoś niestosownie.
- Etto.. - zaczęła nieco niezręcznie - Nic niezwykłego nie trzeba.. Moi rodzice nie są jacyś surowi, wystarczy zdjąć buty przy wejściu do domu i grzecznie się przywitać, nic więcej raczej nie trzeba. A nawet nie wiem czy będą w domu, bo mogli wyjść, w końcu jest środek dnia - wzruszyła na koniec ramionami, nie wiedząc co więcej powiedzieć, odwróciła się więc w stronę Kyoehia i uśmiechnęła pokrzepiająco, po czym poklepała go po ramieniu - Nie martw się, nie zjedzą cię! - rzuciła z entuzjazmem, po czym ruszyła w stronę domu.
- Jestem! - krzyknęła od wejścia, oczekując jakieś reakcji, tej jednak początkowo nie było. Sayona zdążyła wejść do środka, wprowadzić Kyoheia i zdjąć buty, zanim z kuchni wyszła niewysoka kobieta w średnim wieku, o ciemnych włosach upiętych w gładki, prosty kok i zielonych oczach, trzymając w ręku ścierkę, w którą właśnie wycierała ręce.
- Sayona, gdzie.. Oh - zaczęła już mówić, gdy dostrzegła gościa. Spojrzała zaskoczona na przemoczoną córkę, która lekko wzruszyła ramionami na nieme pytanie. Matka Sayony wróciła więc wzrokiem do gościa, uśmiechając się lekko.
- Mamo, to mój znajomy Kyohei. Zmarzliśmy, więc przyszliśmy się rozgrzać - stwierdziła dziewczyna swobodnie, ściągając przemoczony płaszcz i trzymając go w dwóch palcach. Kobieta pokręciła głową.
- Idź się przebrać zanim się przeziębisz - stwierdziła zrezygnowanym tonem, ale do Kypheia zwróciła się już miło - Chodźmy może w tym czasie do kuchni? Tam jest najcieplej. Czego się napijesz? - zapytała, sama kierując się do kuchni, w której rzeczywiście przez buzujący pod kociołkiem ogień było dość ciepło. Kobieta wstawiła na palenisko czajnik z wodą, by zagotować czegoś ciepłego.
- Więc.. Długo znasz się z Sayoną? - spytała łagodnie, mieszając coś w garnku.
- No, teraz już wiem to na pewno - stwierdziła żartobliwie odnosząc się do jego stwierdzenia o byciu pacyfistą - Choć moje plecy nie popierają tego stwierdzenia. Jutro będę miała siniaki wielkości jabłek - dodała z humorem i bez śladu przejmowania się. Jednak dalszą częścią jego wypowiedzi była dość zaskoczona. Podrapała się po tyle głowy, zastanawiając się co mogłaby mu powiedzieć. Jej rodzina była Senju, to prawda, ale nie była to jakaś arystokracja, co zresztą widać było po ich domu. Był ładny i spory, ale nie była to żadna willa ani wielopiętrowy pałac. Niby Kyohei był z lasu, ale w zasadzie dziewczyna nie widziała by do tej pory zachowywał się jakoś niestosownie.
- Etto.. - zaczęła nieco niezręcznie - Nic niezwykłego nie trzeba.. Moi rodzice nie są jacyś surowi, wystarczy zdjąć buty przy wejściu do domu i grzecznie się przywitać, nic więcej raczej nie trzeba. A nawet nie wiem czy będą w domu, bo mogli wyjść, w końcu jest środek dnia - wzruszyła na koniec ramionami, nie wiedząc co więcej powiedzieć, odwróciła się więc w stronę Kyoehia i uśmiechnęła pokrzepiająco, po czym poklepała go po ramieniu - Nie martw się, nie zjedzą cię! - rzuciła z entuzjazmem, po czym ruszyła w stronę domu.
- Jestem! - krzyknęła od wejścia, oczekując jakieś reakcji, tej jednak początkowo nie było. Sayona zdążyła wejść do środka, wprowadzić Kyoheia i zdjąć buty, zanim z kuchni wyszła niewysoka kobieta w średnim wieku, o ciemnych włosach upiętych w gładki, prosty kok i zielonych oczach, trzymając w ręku ścierkę, w którą właśnie wycierała ręce.
- Sayona, gdzie.. Oh - zaczęła już mówić, gdy dostrzegła gościa. Spojrzała zaskoczona na przemoczoną córkę, która lekko wzruszyła ramionami na nieme pytanie. Matka Sayony wróciła więc wzrokiem do gościa, uśmiechając się lekko.
- Mamo, to mój znajomy Kyohei. Zmarzliśmy, więc przyszliśmy się rozgrzać - stwierdziła dziewczyna swobodnie, ściągając przemoczony płaszcz i trzymając go w dwóch palcach. Kobieta pokręciła głową.
- Idź się przebrać zanim się przeziębisz - stwierdziła zrezygnowanym tonem, ale do Kypheia zwróciła się już miło - Chodźmy może w tym czasie do kuchni? Tam jest najcieplej. Czego się napijesz? - zapytała, sama kierując się do kuchni, w której rzeczywiście przez buzujący pod kociołkiem ogień było dość ciepło. Kobieta wstawiła na palenisko czajnik z wodą, by zagotować czegoś ciepłego.
- Więc.. Długo znasz się z Sayoną? - spytała łagodnie, mieszając coś w garnku.
0 x
- Kyohei
- Gracz nieobecny
- Posty: 342
- Rejestracja: 12 paź 2020, o 17:11
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Bardzo wysoki (195) o przeciętnej sylwetce (90kg). Krótkie włosy, ciemnobrązowe. Zielonobrązowe oczy. Broda oraz wąsy. Wygląda na 25-28 lat. Przeważnie uśmiechnięty. Nosi khaki koszulę i zielone spodnie. Ubranie ma czyste, ale połatane.
- Widoczny ekwipunek: Kołczan ze strzałami, Łuk, Kamizelka
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8979
Re: Dom Sayony
Ściągnąć buty. Zanotowane. Obym nie miał dziurawych skarpetek. Kur*a, zazwyczaj mam dziurawe. Kyohei zdawał się przejmować rzeczami niezbyt ważnymi. Nie przywykł on jednak do sprawiania komuś wizyt w domu, więc nic dziwnego, że postawienie go w nowej sytuacji było dla niego lekko stresujące. No cóż, decyzja jednak została podjęta. Chłopak nie miał zamiaru nalegać na wejście do domu, był nawet lekko... sceptycznie nastawiony. Ale stało się, Sayonie najwyraźniej taki bieg wydarzeń zdawał się być najbardziej na rękę. Kyohei rozglądał się po domu, porównując z chatą w której on żyje. Było parę różnic, od braku przeciekającego dachu po brak wesołych chrumknięć co jakiś czas. Mógłby się przyzwyczaić do takiego podwyższenia standardu życia. Czekało go jednak najgorsze - konfrontacja z mamą Sayony, która wyglądała na przeuroczą osobę. W przeciwieństwie do jej córki, ale rude = wredne, więc to na razie zostawmy. Kyohei ściągnął buty i poszedł za kobietą do kuchni, w czasie kiedy Sayona przebierała się w coś mniej mokrego.
- Czarną herbatę? Piękne macie państwo mieszkanie, jestem pod wielkim wrażeniem.
Rzucił czym prędzej komplement, tak wszak nauczył go jego ojciec za swojego życia. Był w gościach, wypadało. Nawet, jakby komplement był kompletnie nieszczery. Taki jednak nie był, a Kyohei nie jest fanem kłamania. Szczególnie w żywe oczy, osobie pozytywnie do niego nastawionej. Wtem. Nastało to pytanie. Pytanie na które właściwie, może dla dobra Sayony, poprawną odpowiedzią byłoby ohydne kłamstwo.
- Właściwie to poznaliśmy się dzisiaj rano. Byłem na spacerze i Sayona mnie zaczepiła, zdaje się, że trenowała. Zjedliśmy razem obiad, a potem poszliśmy odbyć sparing. Łatwo nie było, pani córka to świetna kunoichi. Gdyby walczyła wcześniej ze swoim tatą, który jak słyszałem, jest wybitnym mistrzem iluzji, na pewno rozgromiłaby mnie bezproblemowo. Natomiast muszę przyznać, a nawet pochwalić się, że byłem w stanie nasz sparing wygrać.
Kyohei zdecydował się powiedzieć prawdę, co by zeznania się ewentualnie nie rozlały. Może i nie zbuduje tym sobie sympatii mamy Sayony, ale przynajmniej jest szczery w swoich czynach i mowie!
- Czarną herbatę? Piękne macie państwo mieszkanie, jestem pod wielkim wrażeniem.
Rzucił czym prędzej komplement, tak wszak nauczył go jego ojciec za swojego życia. Był w gościach, wypadało. Nawet, jakby komplement był kompletnie nieszczery. Taki jednak nie był, a Kyohei nie jest fanem kłamania. Szczególnie w żywe oczy, osobie pozytywnie do niego nastawionej. Wtem. Nastało to pytanie. Pytanie na które właściwie, może dla dobra Sayony, poprawną odpowiedzią byłoby ohydne kłamstwo.
- Właściwie to poznaliśmy się dzisiaj rano. Byłem na spacerze i Sayona mnie zaczepiła, zdaje się, że trenowała. Zjedliśmy razem obiad, a potem poszliśmy odbyć sparing. Łatwo nie było, pani córka to świetna kunoichi. Gdyby walczyła wcześniej ze swoim tatą, który jak słyszałem, jest wybitnym mistrzem iluzji, na pewno rozgromiłaby mnie bezproblemowo. Natomiast muszę przyznać, a nawet pochwalić się, że byłem w stanie nasz sparing wygrać.
Kyohei zdecydował się powiedzieć prawdę, co by zeznania się ewentualnie nie rozlały. Może i nie zbuduje tym sobie sympatii mamy Sayony, ale przynajmniej jest szczery w swoich czynach i mowie!
0 x
myśli - Mowa
Chętnie poprowadzę twoją misję rangi D, napisz do mnie na discordzie! Jestem w stanie pisać niezliczoną ilość postów dziennie, dopóki jestem na bezrobociu.
Prowadzone misje (1/4):
1: Ooji: Wizyta w szpitalu
2: Ayatsuri Yuu: Potrzebne Zapasy!
3: Yamado Kai: Niestabilny skalpel
4: wolne
Chętnie poprowadzę twoją misję rangi D, napisz do mnie na discordzie! Jestem w stanie pisać niezliczoną ilość postów dziennie, dopóki jestem na bezrobociu.
Prowadzone misje (1/4):
1: Ooji: Wizyta w szpitalu
2: Ayatsuri Yuu: Potrzebne Zapasy!
3: Yamado Kai: Niestabilny skalpel
4: wolne
- Sayona Kidori
- Gracz nieobecny
- Posty: 282
- Rejestracja: 25 sie 2020, o 14:05
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8842
- Multikonta: -
Re: Dom Sayony
Hej, Sayona również była przeurocza, jak jej matka! A właściwie, była od niej znacznie milsza, po prostu chłopak jeszcze nie poznał jej ciemniejszej strony. Pani starsza Kidori potrafiła pokazać pazurki równie ostre co jej pociecha, a przy tym była w stanie trzymać rygor w całej rodzinie, musiała więc umieć wprowadzać dyscyplinę. Teraz jednak nie było ku temu potrzeby, ponieważ nowy gość był w porównaniu do trójki rodzeństwa potulny jak baranek. Grzecznie i szczerze jak przed świętym obliczem samej Amaterasu wyśpiewał jej wszystko o co go zapytała, a wcześniej jeszcze skomplementował dom! Jakoś iż był to twór samej pani domu, był to komplement na pewno udany, co widać było po łagodniejącym od razu wyrazie twarzy i uśmiechu, który się pojawił.. Oraz po tym, że obok herbaty pojawił się tam też słoiczek z miodem, dla osłody.
Kobieta na jego opowieść pokiwała powoli głową, choć jej mina wydawała się.. Nietęga. Ale to był problem Sayony już, nie Kyoheia, bo do niego nie wydawała się mieć pretensji.
- Dlatego była taka mokra.. - pokiwała powoli głową - Oh, staramy się w domu rozdzielać bycie shinobim od rodziny. To.. Zdrowsze. A Sayona nigdy nie była specjalnie zainteresowana iluzjami, mówiąc szczerze - opowiedziała swobodnie na temat ojca dziewczyny, choć dość uważnie obserwowała przy tym chłopaka. Była w tym częściowa prawda, bo młoda Senju nie przejawiała ani chęci ani zdolności w kierunku nauczenia się technik genjutsu, ale w rzeczywistości też nikt specjalnie jej do tego nie zachęcał. Stosunkowo młodo zdołała nauczyć się posługiwać swoim wrodzonym żywiołem, co szybko nakierowało jej naukę na tory związane z mokutonem, co wszystkim było na rękę.
- Mam nadzieję, że przynajmniej nie zrobiła sobie krzywdy przy tej walce - uśmiechnęła się lekko, widać przecież było, że córeczka wróciła cała i zdrowa - Jesteś shinobim z Shinrin? Genjutsu to nie jest częsta ścieżka rozwoju wśród shinobich w tych okolicach - zagadywała dalej, najwidoczniej próbując się dowiedzieć czegoś więcej, zwłaszcza, że na schodach było już słychać głośne, energiczne kroki.
Kobieta na jego opowieść pokiwała powoli głową, choć jej mina wydawała się.. Nietęga. Ale to był problem Sayony już, nie Kyoheia, bo do niego nie wydawała się mieć pretensji.
- Dlatego była taka mokra.. - pokiwała powoli głową - Oh, staramy się w domu rozdzielać bycie shinobim od rodziny. To.. Zdrowsze. A Sayona nigdy nie była specjalnie zainteresowana iluzjami, mówiąc szczerze - opowiedziała swobodnie na temat ojca dziewczyny, choć dość uważnie obserwowała przy tym chłopaka. Była w tym częściowa prawda, bo młoda Senju nie przejawiała ani chęci ani zdolności w kierunku nauczenia się technik genjutsu, ale w rzeczywistości też nikt specjalnie jej do tego nie zachęcał. Stosunkowo młodo zdołała nauczyć się posługiwać swoim wrodzonym żywiołem, co szybko nakierowało jej naukę na tory związane z mokutonem, co wszystkim było na rękę.
- Mam nadzieję, że przynajmniej nie zrobiła sobie krzywdy przy tej walce - uśmiechnęła się lekko, widać przecież było, że córeczka wróciła cała i zdrowa - Jesteś shinobim z Shinrin? Genjutsu to nie jest częsta ścieżka rozwoju wśród shinobich w tych okolicach - zagadywała dalej, najwidoczniej próbując się dowiedzieć czegoś więcej, zwłaszcza, że na schodach było już słychać głośne, energiczne kroki.
0 x
- Kyohei
- Gracz nieobecny
- Posty: 342
- Rejestracja: 12 paź 2020, o 17:11
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Bardzo wysoki (195) o przeciętnej sylwetce (90kg). Krótkie włosy, ciemnobrązowe. Zielonobrązowe oczy. Broda oraz wąsy. Wygląda na 25-28 lat. Przeważnie uśmiechnięty. Nosi khaki koszulę i zielone spodnie. Ubranie ma czyste, ale połatane.
- Widoczny ekwipunek: Kołczan ze strzałami, Łuk, Kamizelka
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8979
Re: Dom Sayony
Pierwsze wrażenie nigdy nie myli. Tak też było, kiedy Kyohei zobaczył po raz pierwszy mamę Sayony. Jej ciemne włosy, w przeciwieństwie do czarnych kruków, były dobrym omenem. Okazała się ciepło i sympatyczną osobą. Z jej słów wynikało, że bardzo dbała o córkę, a Kyohei zwyczajnie po ludzku to doceniał. Dostając obiecaną herbatę poczuł coś, czego nie czuł od bardzo dawna. Zwyczajna, ludzka życzliwość i gościnność, jaką uraczyła go gospodyni tego domu przy okazji jego wizyty, chociażby tonem głosu, prowadzeniem rozmowy, ciekawością czy chociażby małym gestem, jakim było zaoferowanie miodu do herbaty - momentalnie przywołały z jego pamięci dzieciństwo, kiedy jeszcze jego mama dzieliła z nim jeden dom. Nie tracił jednak koncentracji, był w stosunkowo nowej sytuacji, a chciał wyjść przed mamą swojej sparingpartnerki jak najlepiej. Skupił się więc na jej słowach, patrząc jej w oczy i na usta, tak, aby wyraźnie zaznaczyć swoje zainteresowanie, ale jednocześnie nie narażać się na zbytnią nachalność czy wprowadzenie Pani Kidori poza swoją strefę komfortu.
- Tym mnie pani zdziwiła. Sayona była bardzo zainteresowana genjutsu, gdy tylko oznajmiłem jej, że takowym się posługuję. Strasznie chciała zobaczyć sztukę iluzji w walce, stąd nasz sparing. Nie powiem, gdyby nie to pewnie dobudzali by mnie w szpitalu. O krzywdę jednak proszę się nie martwić, pani zdolna córka wyrobiła mi strzały treningowe dzięki mokutonowi. Nie mieliśmy zamiaru robić sobie krzywdy. No cóż, na pewno mogę za siebie powiedzieć, że Sayonie nie miałem zamiaru robić krzywdy. Z Shinrin? Chyba tak, od zawsze mieszkam tuż za Hayashimurą, tutaj jest mój rodzinny dom i mój dobytek.
Wziął łyka herbaty. Gorąca. Wolał gdy takowa lekko ostygła. Postanowił użyć miodu, chociaż normalnie nie słodził. Doceniał natomiast gest gospodyni i postanowił go uszanować. Przecież miód nie przeszkadzał mu nadto, jeżeli troszkę by go dodał.
- Tym mnie pani zdziwiła. Sayona była bardzo zainteresowana genjutsu, gdy tylko oznajmiłem jej, że takowym się posługuję. Strasznie chciała zobaczyć sztukę iluzji w walce, stąd nasz sparing. Nie powiem, gdyby nie to pewnie dobudzali by mnie w szpitalu. O krzywdę jednak proszę się nie martwić, pani zdolna córka wyrobiła mi strzały treningowe dzięki mokutonowi. Nie mieliśmy zamiaru robić sobie krzywdy. No cóż, na pewno mogę za siebie powiedzieć, że Sayonie nie miałem zamiaru robić krzywdy. Z Shinrin? Chyba tak, od zawsze mieszkam tuż za Hayashimurą, tutaj jest mój rodzinny dom i mój dobytek.
Wziął łyka herbaty. Gorąca. Wolał gdy takowa lekko ostygła. Postanowił użyć miodu, chociaż normalnie nie słodził. Doceniał natomiast gest gospodyni i postanowił go uszanować. Przecież miód nie przeszkadzał mu nadto, jeżeli troszkę by go dodał.
0 x
myśli - Mowa
Chętnie poprowadzę twoją misję rangi D, napisz do mnie na discordzie! Jestem w stanie pisać niezliczoną ilość postów dziennie, dopóki jestem na bezrobociu.
Prowadzone misje (1/4):
1: Ooji: Wizyta w szpitalu
2: Ayatsuri Yuu: Potrzebne Zapasy!
3: Yamado Kai: Niestabilny skalpel
4: wolne
Chętnie poprowadzę twoją misję rangi D, napisz do mnie na discordzie! Jestem w stanie pisać niezliczoną ilość postów dziennie, dopóki jestem na bezrobociu.
Prowadzone misje (1/4):
1: Ooji: Wizyta w szpitalu
2: Ayatsuri Yuu: Potrzebne Zapasy!
3: Yamado Kai: Niestabilny skalpel
4: wolne
- Sayona Kidori
- Gracz nieobecny
- Posty: 282
- Rejestracja: 25 sie 2020, o 14:05
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8842
- Multikonta: -
Re: Dom Sayony
Kobieta zamrugała szybko, próbując jakoś uporządkować szybko spadające na nią fakty. Sayona zainteresowana iluzjami? Wcześniej nic na to nie wskazywało, ale z drugiej strony, shinobi szybko się rozwijali, jednego dnia zajmowali się jednym, a drugiego już innym. A zbieranie informacji było również ważną częścią kariery.
- Oh, miałam na myśli, że nie była zainteresowana nauką ich - wyjaśniła, może nieco zbyt zakłopotana - Początkujących shinobi na pewno interesuje wszystko z czym mogą się spotkać na jakieś misji - westchnęła nieco smutna. Nie było dla rodzica na pewno niczym przyjemnym kiedy jego dziecko zaczynało się pakować w tarapaty, a ninja byli specjalistami od znajdowania problemów i wtykania w nie nosa. Zwłaszcza ci niedoświadczeni byli na to szczególnie narażeni, bo ciężko oceniać sytuację bez odpowiedniego doświadczenia.
- W każdym razie, dziękuję jeśli Sayona zdołała się dzięki tobie czegoś nauczyć - wróciła po chwili do uśmiechu, po czym na moment zajmowała się gotowaną potrawą. Była jednak spokojna, bo chłopak okazał się być uprzejmy, miły i dobrze wychowany, nie było więc powodu do troski o towarzystwo pociechy, która to wcale się nie obijała na górze, bo szybko zeszła na dół. Inaczej ubrana, z włosami spiętymi w luźny kok wyglądała nawet podobniej do matki niż poprzednio, ale nie widać w niej było widać spokojnej natury rodzicielki. Jej zbieganie po schodach widać było z daleka, a do kuchni wpadła jak burza.
- Ajjj, też chcę herbaty! - rzuciła natychmiast, widząc jak chłopak już popija swoją. Sama ruszyła natychmiast w stronę szafki, by wyciągnąć czarkę i nalała sobie herbaty ze stojącego obok dzbanka. Na widok miodu od razu zaświeciły się jej oczy, zaś starsza kobieta już zaczęła kręcić głową.
- Hej, nie za.. - ale było już za późno. Do niedużej czarki dziewczyna zdążyła wpakować dużą łyżkę miodu i od razu zamieszać -..dużo - dokończyła ciszej i westchnęła z lekkim uśmieszkiem.
- Oh, miałam na myśli, że nie była zainteresowana nauką ich - wyjaśniła, może nieco zbyt zakłopotana - Początkujących shinobi na pewno interesuje wszystko z czym mogą się spotkać na jakieś misji - westchnęła nieco smutna. Nie było dla rodzica na pewno niczym przyjemnym kiedy jego dziecko zaczynało się pakować w tarapaty, a ninja byli specjalistami od znajdowania problemów i wtykania w nie nosa. Zwłaszcza ci niedoświadczeni byli na to szczególnie narażeni, bo ciężko oceniać sytuację bez odpowiedniego doświadczenia.
- W każdym razie, dziękuję jeśli Sayona zdołała się dzięki tobie czegoś nauczyć - wróciła po chwili do uśmiechu, po czym na moment zajmowała się gotowaną potrawą. Była jednak spokojna, bo chłopak okazał się być uprzejmy, miły i dobrze wychowany, nie było więc powodu do troski o towarzystwo pociechy, która to wcale się nie obijała na górze, bo szybko zeszła na dół. Inaczej ubrana, z włosami spiętymi w luźny kok wyglądała nawet podobniej do matki niż poprzednio, ale nie widać w niej było widać spokojnej natury rodzicielki. Jej zbieganie po schodach widać było z daleka, a do kuchni wpadła jak burza.
- Ajjj, też chcę herbaty! - rzuciła natychmiast, widząc jak chłopak już popija swoją. Sama ruszyła natychmiast w stronę szafki, by wyciągnąć czarkę i nalała sobie herbaty ze stojącego obok dzbanka. Na widok miodu od razu zaświeciły się jej oczy, zaś starsza kobieta już zaczęła kręcić głową.
- Hej, nie za.. - ale było już za późno. Do niedużej czarki dziewczyna zdążyła wpakować dużą łyżkę miodu i od razu zamieszać -..dużo - dokończyła ciszej i westchnęła z lekkim uśmieszkiem.
0 x
- Kyohei
- Gracz nieobecny
- Posty: 342
- Rejestracja: 12 paź 2020, o 17:11
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Bardzo wysoki (195) o przeciętnej sylwetce (90kg). Krótkie włosy, ciemnobrązowe. Zielonobrązowe oczy. Broda oraz wąsy. Wygląda na 25-28 lat. Przeważnie uśmiechnięty. Nosi khaki koszulę i zielone spodnie. Ubranie ma czyste, ale połatane.
- Widoczny ekwipunek: Kołczan ze strzałami, Łuk, Kamizelka
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8979
Re: Dom Sayony
Słowa mamy Sayony przyjął Kyohei z pozytywnym zdziwieniem. Miała rację, on natomiast nie był wcześniej tego świadom. On też, jako młody shinobi był zachwycony każdą, nowo poznaną rzeczą związaną ze światem ninja. Czasami doświadczenie życiowe okazuje się wartościowe, przeradza się w mądrość. Tak za pewne było w przypadku gospodyni tego domu. Popijał małymi łykami herbatę, starał się nie siorbać. Sam nie był fanem tego odgłosu, a był przecież w gościach. Czy Sayona mogła się czegoś od niego nauczyć? Właściwie skąd miał wiedzieć. Jaka była prawidłowa odpowiedź na to pytanie, a raczej nie tyle prawidłowa, co z godna z prawdą? Kyohei skinął tylko głową w geście podziękowania, nie był jednak pewien czy sam dużo wyniósł z pojedynku. Na pewno było to ciekawe przedsięwzięcie, ale chyba jego umysł nie był na tyle analityczny by był w stanie wiele się nauczyć z walki. Może bardziej nabrać nawyków.
Wtem, Sayona zbiegła z góry. Przebrana, ubrana w świeże ubrania, z upiętymi włosami. Przypominała trochę swoją mamę. Nalała sobie herbaty, posłodziła ją miodem - wbrew rzuconej na szybko uwadze swojej mamy. Miała energiczną osobowość. Kyohei dopijał już wtedy swoją. Od braków w chakrze, zmęczenia i przez herbatę, powoli zbierała go senność.
- Opowiadałem twojej mamie troszkę o naszym dniu, głównie o sparingu. Mam nadzieję, że siniaki po strzałach nie zostaną Ci na długo. wypowiadając ostatnie zdanie uśmiechnął się niezdarnie do Pani Kidori i przeczesał ręką włosy.
- Wyciągnęłaś coś z naszego sparingu? Może masz jakieś rady dla mnie? Gdyby nie wejście do kałuży, pojedynek inaczej by się potoczył. Myślę, że to kwestia gorącej głowy.
Nawiązanie do rudych włosów było nie tylko celowe, ale także bardzo rozbawiło młodego shinobi, który serdecznie poklepał swoją sparingpartnerkę po plecach. Miał nadzieję, że żart nie tylko rozbawi obie panie, ale także że nie zostanie uznany za niegrzeczność. Pani Kidori była trochę zajęta przygotowywaniem jedzenia, postanowił więc usunąć się już z ich posiadłości, w końcu zbliżał się wieczór. Nie wypadało nadużywać gościnności. Wypił pyszną herbatkę, ogrzał swój kuper, a także miał sposobność miło porozmawiać i poznać przemiłą Mamę.
- Może ja już się będę zbierać, muszę jeszcze dojść do domu, a już mnie zbiera na sen. To był intensywny dzień. Jeszcze raz dziękuję za gościnę, herbatkę jak i miłą pogawędkę. przekazał Pani Domu, kłaniając się do wysokości mostka.
- Tobie też dziękuję, Sayona, to był miły dzień. Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy. Może nawet pokażę Ci moje dziki.
Wtem, Sayona zbiegła z góry. Przebrana, ubrana w świeże ubrania, z upiętymi włosami. Przypominała trochę swoją mamę. Nalała sobie herbaty, posłodziła ją miodem - wbrew rzuconej na szybko uwadze swojej mamy. Miała energiczną osobowość. Kyohei dopijał już wtedy swoją. Od braków w chakrze, zmęczenia i przez herbatę, powoli zbierała go senność.
- Opowiadałem twojej mamie troszkę o naszym dniu, głównie o sparingu. Mam nadzieję, że siniaki po strzałach nie zostaną Ci na długo. wypowiadając ostatnie zdanie uśmiechnął się niezdarnie do Pani Kidori i przeczesał ręką włosy.
- Wyciągnęłaś coś z naszego sparingu? Może masz jakieś rady dla mnie? Gdyby nie wejście do kałuży, pojedynek inaczej by się potoczył. Myślę, że to kwestia gorącej głowy.
Nawiązanie do rudych włosów było nie tylko celowe, ale także bardzo rozbawiło młodego shinobi, który serdecznie poklepał swoją sparingpartnerkę po plecach. Miał nadzieję, że żart nie tylko rozbawi obie panie, ale także że nie zostanie uznany za niegrzeczność. Pani Kidori była trochę zajęta przygotowywaniem jedzenia, postanowił więc usunąć się już z ich posiadłości, w końcu zbliżał się wieczór. Nie wypadało nadużywać gościnności. Wypił pyszną herbatkę, ogrzał swój kuper, a także miał sposobność miło porozmawiać i poznać przemiłą Mamę.
- Może ja już się będę zbierać, muszę jeszcze dojść do domu, a już mnie zbiera na sen. To był intensywny dzień. Jeszcze raz dziękuję za gościnę, herbatkę jak i miłą pogawędkę. przekazał Pani Domu, kłaniając się do wysokości mostka.
- Tobie też dziękuję, Sayona, to był miły dzień. Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy. Może nawet pokażę Ci moje dziki.
0 x
myśli - Mowa
Chętnie poprowadzę twoją misję rangi D, napisz do mnie na discordzie! Jestem w stanie pisać niezliczoną ilość postów dziennie, dopóki jestem na bezrobociu.
Prowadzone misje (1/4):
1: Ooji: Wizyta w szpitalu
2: Ayatsuri Yuu: Potrzebne Zapasy!
3: Yamado Kai: Niestabilny skalpel
4: wolne
Chętnie poprowadzę twoją misję rangi D, napisz do mnie na discordzie! Jestem w stanie pisać niezliczoną ilość postów dziennie, dopóki jestem na bezrobociu.
Prowadzone misje (1/4):
1: Ooji: Wizyta w szpitalu
2: Ayatsuri Yuu: Potrzebne Zapasy!
3: Yamado Kai: Niestabilny skalpel
4: wolne
- Sayona Kidori
- Gracz nieobecny
- Posty: 282
- Rejestracja: 25 sie 2020, o 14:05
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8842
- Multikonta: -
Re: Dom Sayony
W odpowiedzi na słowa chłopaka, Sayona wyszczerzyła się, po czym zsunęła koszulę z ramienia pokazując na nim doskonale już widoczne okrągłe zaczerwienienie podchodzące pod fiolet.
- Mam takich kilka - stwierdziła z dziwnym zadowoleniem - i raczej za szybko nie zniknął! Oberwanie ze strzały, nawet tępej, jest całkiem bolesne - dodała, sama nieco zaskoczona. Pociski miały na tyle duży impet, że narobiły sporych siniaków, a gdyby dostała w jakieś wrażliwe miejsce to pewnie i bez ostrzy narobić szkód. Trafienie w głowę oszołomiłoby ją natychmiast, a w twarz zapewniło pewnie gigantyczne limo i złamany nos. Wtedy to dopiero by wyglądała jak po prawdziwym pojedynku!
Chwyciła łyk gorącej herbaty i niemal natychmiast zaczęła chuchać, czując oparzony język i ból.
- O tak - wydusiła w końcu - Pewnie, że wyciągnęłam. Jak spada na ciebie kula ognia, to nie musi być kulka ognia! O, i poznałam kolejny rodzaj klonów - siorbnęła herbaty, tym razem wolniej i ostrożniej - A rady dla ciebie? Sama nie wiem, szło ci bardzo dobre.. Może tylko to, że powinieneś pracować nad swoją szybkością? Mimo wszystko, ja byłam od ciebie ciut szybsza, a moje drewno jeszcze szybsze - wzruszyła ramionami z lekkim uśmieszkiem. Jednakże poza przewagą w zdolnościach czysto fizycznych, dziewczyna nie potrafiła wymyśleć więcej uchybień w jego sposobie walki. Tym razem, gdyby walczyła na poważnie, zapewne by wygrała dzięki temu, ale nie była to olbrzymia różnica i wystarczyłaby chwila nieuwagi, by wynik walki był zupełnie inny. Sayona zachichotała na jego żarcik, kryjąc się szybko za filiżanką.
Obie białogłowe spojrzały na chłopaka z lekkim zaskoczeniem, kiedy chłopak stwierdził, że się już zbiera. Matka Sayony spojrzała na kociołek i westchnęła lekko.
- Cóż, sądziłam, że zostaniesz chociaż na kolacji.. Ale nie będę cię zatrzymywać. Dziękuję za dotrzymanie towarzystwa mojej córce - ukłoniła się płytko w jego stronę. W tym czasie Sayona zdążyła już wstać ze swojego miejsca.
- Mi też było bardzo miło! Zobaczysz, następnym razem gdy się spotkamy będę jeszcze silniejsza i pokażę ci więcej sztuczek Senju - zadeklarowała z pewnością siebie, po czym uśmiechnęła się szeroko - No i następnym razem liczę, że wpadamy do ciebie, chętnie zobaczę te dziki! - podłączyła się do jego słów z entuzjazmem.
- Mam takich kilka - stwierdziła z dziwnym zadowoleniem - i raczej za szybko nie zniknął! Oberwanie ze strzały, nawet tępej, jest całkiem bolesne - dodała, sama nieco zaskoczona. Pociski miały na tyle duży impet, że narobiły sporych siniaków, a gdyby dostała w jakieś wrażliwe miejsce to pewnie i bez ostrzy narobić szkód. Trafienie w głowę oszołomiłoby ją natychmiast, a w twarz zapewniło pewnie gigantyczne limo i złamany nos. Wtedy to dopiero by wyglądała jak po prawdziwym pojedynku!
Chwyciła łyk gorącej herbaty i niemal natychmiast zaczęła chuchać, czując oparzony język i ból.
- O tak - wydusiła w końcu - Pewnie, że wyciągnęłam. Jak spada na ciebie kula ognia, to nie musi być kulka ognia! O, i poznałam kolejny rodzaj klonów - siorbnęła herbaty, tym razem wolniej i ostrożniej - A rady dla ciebie? Sama nie wiem, szło ci bardzo dobre.. Może tylko to, że powinieneś pracować nad swoją szybkością? Mimo wszystko, ja byłam od ciebie ciut szybsza, a moje drewno jeszcze szybsze - wzruszyła ramionami z lekkim uśmieszkiem. Jednakże poza przewagą w zdolnościach czysto fizycznych, dziewczyna nie potrafiła wymyśleć więcej uchybień w jego sposobie walki. Tym razem, gdyby walczyła na poważnie, zapewne by wygrała dzięki temu, ale nie była to olbrzymia różnica i wystarczyłaby chwila nieuwagi, by wynik walki był zupełnie inny. Sayona zachichotała na jego żarcik, kryjąc się szybko za filiżanką.
Obie białogłowe spojrzały na chłopaka z lekkim zaskoczeniem, kiedy chłopak stwierdził, że się już zbiera. Matka Sayony spojrzała na kociołek i westchnęła lekko.
- Cóż, sądziłam, że zostaniesz chociaż na kolacji.. Ale nie będę cię zatrzymywać. Dziękuję za dotrzymanie towarzystwa mojej córce - ukłoniła się płytko w jego stronę. W tym czasie Sayona zdążyła już wstać ze swojego miejsca.
- Mi też było bardzo miło! Zobaczysz, następnym razem gdy się spotkamy będę jeszcze silniejsza i pokażę ci więcej sztuczek Senju - zadeklarowała z pewnością siebie, po czym uśmiechnęła się szeroko - No i następnym razem liczę, że wpadamy do ciebie, chętnie zobaczę te dziki! - podłączyła się do jego słów z entuzjazmem.
0 x
- Kyohei
- Gracz nieobecny
- Posty: 342
- Rejestracja: 12 paź 2020, o 17:11
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Bardzo wysoki (195) o przeciętnej sylwetce (90kg). Krótkie włosy, ciemnobrązowe. Zielonobrązowe oczy. Broda oraz wąsy. Wygląda na 25-28 lat. Przeważnie uśmiechnięty. Nosi khaki koszulę i zielone spodnie. Ubranie ma czyste, ale połatane.
- Widoczny ekwipunek: Kołczan ze strzałami, Łuk, Kamizelka
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8979
Re: Dom Sayony
Siniaki były spore. Kyohei nie spodziewał się, że strzała bez grotu może narobić tylu szkód. Pewnie zrezygnowałby z używania strzał, gdyby znał konsekwencje. Ale nie było co płakać nad rozlanym mlekiem. Sayona wiedziała na co się pisze i nie przedstawiała obiekcji co do zasad sparingu.
- Gdzie ja z moją wagą i wzrostem mógłbym dorównać Ci szybkością, bez przesady. Mam naturalną barierę.
Roześmiał się lekko pod kątem tej uwagi. Faktem było to, że dziewczynie warunki fizyczne sprzyjały jeżeli chodzi o zwinność i prędkość Kyoheiowi natomiast... nie za bardzo. Po uwadze o kolacji Kyoheiowi aż zaburczało w brzuchu. Postanowił jednak nie nadużywać gościnności, widzieli się przecież pierwszy raz.
- Na kolację chętnie bym został, ale na prawdę już pora na mnie. Muszę nakarmić moje zwierzęta, bo będą obrażone.
Skomentował krótko z delikatnie wyczuwalnym smutkiem w głosie.
- W to, że będziesz rosła silna nie wątpię. Postaram się nie zostać w tyle!
Obietnica złożona. Dziewczyna chciała także zobaczyć jego dziki, co skomentował tylko szybkim
- Masz to jak w banku, do widzenia raz jeszcze! Dobrej nocy!
Zapiął swoją kamizelkę do końca i opuścił przepiękny dom, lekko żałując swojej decyzji. Z garnka pachniało pięknie, w domu było ciepło. U niego nikt na niego nie czekał, nie licząc trzech pochrumkiwujących zwierząt.
Z/T
- Gdzie ja z moją wagą i wzrostem mógłbym dorównać Ci szybkością, bez przesady. Mam naturalną barierę.
Roześmiał się lekko pod kątem tej uwagi. Faktem było to, że dziewczynie warunki fizyczne sprzyjały jeżeli chodzi o zwinność i prędkość Kyoheiowi natomiast... nie za bardzo. Po uwadze o kolacji Kyoheiowi aż zaburczało w brzuchu. Postanowił jednak nie nadużywać gościnności, widzieli się przecież pierwszy raz.
- Na kolację chętnie bym został, ale na prawdę już pora na mnie. Muszę nakarmić moje zwierzęta, bo będą obrażone.
Skomentował krótko z delikatnie wyczuwalnym smutkiem w głosie.
- W to, że będziesz rosła silna nie wątpię. Postaram się nie zostać w tyle!
Obietnica złożona. Dziewczyna chciała także zobaczyć jego dziki, co skomentował tylko szybkim
- Masz to jak w banku, do widzenia raz jeszcze! Dobrej nocy!
Zapiął swoją kamizelkę do końca i opuścił przepiękny dom, lekko żałując swojej decyzji. Z garnka pachniało pięknie, w domu było ciepło. U niego nikt na niego nie czekał, nie licząc trzech pochrumkiwujących zwierząt.
Z/T
0 x
myśli - Mowa
Chętnie poprowadzę twoją misję rangi D, napisz do mnie na discordzie! Jestem w stanie pisać niezliczoną ilość postów dziennie, dopóki jestem na bezrobociu.
Prowadzone misje (1/4):
1: Ooji: Wizyta w szpitalu
2: Ayatsuri Yuu: Potrzebne Zapasy!
3: Yamado Kai: Niestabilny skalpel
4: wolne
Chętnie poprowadzę twoją misję rangi D, napisz do mnie na discordzie! Jestem w stanie pisać niezliczoną ilość postów dziennie, dopóki jestem na bezrobociu.
Prowadzone misje (1/4):
1: Ooji: Wizyta w szpitalu
2: Ayatsuri Yuu: Potrzebne Zapasy!
3: Yamado Kai: Niestabilny skalpel
4: wolne
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości