Klif
Re: Klif
kocham
spaceruje
oglądam
myślę
Popłynąć w świat na złotej łódce. Zamknąć siebie w złotej klatce. Rzucić krokodylom, albo obsypać złotem. Jestem dziwnie przekonana, że to złoto jest przyczyną wszystkich problemów na świecie. Z pewnością nie ludzka żądza i chęć posiadania. Więc kompletnym nierządem chciałabym wejść w posiadanie paru ryo. Obiecuje, nie wydam na głupoty. Wierz mi, Czytelniku, jestem niezwykle daleka od tego, aby wydać te pieniądze na nowe buty, czy smaczny deser w karczmie. Chciałabym zwiedzać świat - pewnie się już zdążyłeś tego domyślić, jeżeli uważnie śledziłeś co mi siedzi w głowie. Jednak, jeżeli nie miałeś takiej okazji, spieszę z wyjaśnieniem.
Często spaceruje po wybrzeżu Morskich Klifów, choć sama nazwa jest już zwodnicza. W tym miejscu, na tej wyspie, paradoksalnie jest może jeden klif. I to w dodatku, jest to ten klif, na którym się teraz znajdujemy. Nie da się ukryć, że jest wybitnie urodziwy, jeżeli można tak powiedzieć o nieożywionej materii, wychodzi swoim szczytem idealnie na zachód, skąd można podziwiać niebiańskie wręcz ukłony słońca nad horyzontem. I choć wszystko zawsze ładnie brzmi na papierze, a z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, zawsze chciałam czegoś więcej. Poczuć więcej, zrobić więcej, widzieć więcej.
Oglądam zachód za zachodem, marząc o tym, by widzieć go skądś indziej. Kocham każdy z nich jakbym widziała go po raz pierwszy, ale w głębi serca czuję, że to nieprawda - nieodwzajemniona miłość podobno boli najbardziej, a ja chciałabym znaleźć się tak blisko słońca, by spaliło moje skrzydła, bym runęła w odmęty bezkresnej toni, tak zimnej i nieprzeniknionej jak spojrzenie martwej ryby. Chcę spacerować po pustyniach, chcę dotknąć starych drzew w Prastarym Lesie i zanurzyć stopy w wodach Lazurowego Wybrzeża.
-Przepraszam Was Panowie, ale muszę niestety się zbierać. Znajdziecie mnie w wiosce, gdybyście czegoś potrzebowali! - macham im delikatnie dłonią, czując jak płochy uśmiech wysnuwa się na moje usta. Ruszam w lewo, ku przygodzie, z nadzieją w sercu, że nie widzę tej dwójki po raz ostatni. Obym się nie myliła.
[z/t]
spaceruje
oglądam
myślę
Popłynąć w świat na złotej łódce. Zamknąć siebie w złotej klatce. Rzucić krokodylom, albo obsypać złotem. Jestem dziwnie przekonana, że to złoto jest przyczyną wszystkich problemów na świecie. Z pewnością nie ludzka żądza i chęć posiadania. Więc kompletnym nierządem chciałabym wejść w posiadanie paru ryo. Obiecuje, nie wydam na głupoty. Wierz mi, Czytelniku, jestem niezwykle daleka od tego, aby wydać te pieniądze na nowe buty, czy smaczny deser w karczmie. Chciałabym zwiedzać świat - pewnie się już zdążyłeś tego domyślić, jeżeli uważnie śledziłeś co mi siedzi w głowie. Jednak, jeżeli nie miałeś takiej okazji, spieszę z wyjaśnieniem.
Często spaceruje po wybrzeżu Morskich Klifów, choć sama nazwa jest już zwodnicza. W tym miejscu, na tej wyspie, paradoksalnie jest może jeden klif. I to w dodatku, jest to ten klif, na którym się teraz znajdujemy. Nie da się ukryć, że jest wybitnie urodziwy, jeżeli można tak powiedzieć o nieożywionej materii, wychodzi swoim szczytem idealnie na zachód, skąd można podziwiać niebiańskie wręcz ukłony słońca nad horyzontem. I choć wszystko zawsze ładnie brzmi na papierze, a z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, zawsze chciałam czegoś więcej. Poczuć więcej, zrobić więcej, widzieć więcej.
Oglądam zachód za zachodem, marząc o tym, by widzieć go skądś indziej. Kocham każdy z nich jakbym widziała go po raz pierwszy, ale w głębi serca czuję, że to nieprawda - nieodwzajemniona miłość podobno boli najbardziej, a ja chciałabym znaleźć się tak blisko słońca, by spaliło moje skrzydła, bym runęła w odmęty bezkresnej toni, tak zimnej i nieprzeniknionej jak spojrzenie martwej ryby. Chcę spacerować po pustyniach, chcę dotknąć starych drzew w Prastarym Lesie i zanurzyć stopy w wodach Lazurowego Wybrzeża.
-Przepraszam Was Panowie, ale muszę niestety się zbierać. Znajdziecie mnie w wiosce, gdybyście czegoś potrzebowali! - macham im delikatnie dłonią, czując jak płochy uśmiech wysnuwa się na moje usta. Ruszam w lewo, ku przygodzie, z nadzieją w sercu, że nie widzę tej dwójki po raz ostatni. Obym się nie myliła.
[z/t]
0 x
- Numa
- Martwa postać
- Posty: 618
- Rejestracja: 3 kwie 2018, o 12:12
- Wiek postaci: 16
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Brązowooki chłopak, rasy białej. Posiada ciemnobrązowe włosy.
- Widoczny ekwipunek: -Hełm zakrywający twarz pozostawiający jedynie małą szczelinę na jego oczy.
-Czarny płaszcz z kapturem. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=79250#p79250
- Multikonta: Ni ma
Re: Klif
Numa nie spodziewał się takiego rozwoju spraw, miał wrażenie że wystraszył dziewczyninę, która to dość szybko uciekła w kierunku jakiegoś miasta. Niby pomachała aczkolwiek ulotniła się w expresowym tempie. Co miał zrobić gonić jej nie będzie tak więc popatrzył jak zwyczajnie poszła sobie. A on pozostał z innym nieznajomym popatrzył w sumie na niego teraz z większym skupieniem i skądś kojarzył jego twarz. Nie był jednak zwyczajnie świadom że to jeden z ludzi który byli na KnH. A sam również był ciężki do poznania w hełmie choć gdyby nie Hełm być może kojarzył by go z otwierania tej ogromnej bramy po walce z kabuto. I tym że właściwie pojawił się dopiero wtedy. W końcu gonił kabuto. Ahh stare dobre czasy. A teraz co problemy z kłusownictwem.
— Właściwie to chyba tylko to nam pozostaje. —
Odpowiedział na ofertę udania się do jakiegoś przybytku w którym sprzedają jedzenie. Numa nie wydawał się ufać nieznajomemu jednak to nie oznaczało że musiał przed nim uciekać. Był zwykłą białą kartą której nie znał zupełnie jak uciekinierka. Uznał że właściwie to jakiś przeszkadza więc postanowił powiedzieć.
— To ja właściwie lepiej pójdę. —
I odszedł od chłopaka w końcu nieco im przeszkodził. Czuł się przez to zwyczajnie zbędny.
/nmm\
— Właściwie to chyba tylko to nam pozostaje. —
Odpowiedział na ofertę udania się do jakiegoś przybytku w którym sprzedają jedzenie. Numa nie wydawał się ufać nieznajomemu jednak to nie oznaczało że musiał przed nim uciekać. Był zwykłą białą kartą której nie znał zupełnie jak uciekinierka. Uznał że właściwie to jakiś przeszkadza więc postanowił powiedzieć.
— To ja właściwie lepiej pójdę. —
I odszedł od chłopaka w końcu nieco im przeszkodził. Czuł się przez to zwyczajnie zbędny.
/nmm\
0 x
- Myśli Numy -
- Słowa Numy -
[/center]
Nie odpowiadam przed żadną władzą.
Oraz mogę mówić i robić co mi się żywnie podoba.
Bez ponoszenia żadnych konsekwencji !
Nie posiadam siły, wpływów czy pieniędzy.
Mało, nie mam nawet pracy.
Jestem Bezdomnym !
- Słowa Numy -

Nie odpowiadam przed żadną władzą.
Oraz mogę mówić i robić co mi się żywnie podoba.
Bez ponoszenia żadnych konsekwencji !
Nie posiadam siły, wpływów czy pieniędzy.
Mało, nie mam nawet pracy.
Jestem Bezdomnym !
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=-QdgoBYUHBU[/youtube]
- Ame
- Postać porzucona
- Posty: 645
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:22
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: jak na av
- Widoczny ekwipunek: *Zanbato na plecach
*Miecz obosieczny przy pasie
*Torba na zadzie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 902#p70902
Re: Klif
0 x
Przez miesiące, patrzył na pełny lili wodnej staw i stawał się świadom, że nie może być to zwykły rekin morski. Element, który zmienił jego charakter to wlasnie wybor bestii. Kiedy wrócił był nieco inny. Nie posiadał jeszcze paktu, jednak już do czegoś się zobowiązał, reprezentowania cechy tego zwierzęcia swoim nastawieniem. - Hakai o Ame.


- Kaito
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery - Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4734
Re: Klif
Czy rzeczywiście tak dużo mówił o jedzeniu? Wydawało mu się, że raczej nie, choć z drugiej strony, kiedy był głodny, mógł kompletnie tego nie kontrolować. Teraz sam się już zaczął zastanawiać ile razy podczas rozmowy z nieznajomymi mu osobami wspomniał o polędwicy z dorsza lub czymś podobnym. Jednakże nawet jeśli mu się to kilka razy przydarzyło, nie sądził, by to był powód, dla którego towarzysze postanowili go opuścić. Poza niepohamowaną miłością do jedzenia był w końcu sympatycznym gościem, czyż nie? Może po prostu ci dwoje gdzieś się śpieszyli, a Kaito stwierdził, że nie zna ich na tyle, by być wścibskim i wypytywać o wszystko. Trochę było mu niby szkoda, że pogawędka trwała tak krótko, ale na szczęście piękne widoki wspaniale rekompensowały brak towarzystwa. Chłopak usiadł więc na krawędzi klifu i obserwował wzburzone morze. Pewnie by nawet w tej sielankowej atmosferze usnął, gdyby nie to, że zauważył zarys postaci w rybackiej łodzi. Obecność nieznajomej osoby skutecznie go wybudziła, i dobrze, bo gdyby w takiej zimnicy zamknął oczy, mogłoby się to zakończyć czymś o wiele gorszym niż zwykłe przeziębienie. Czarnowłosy shinobi starał się wytężyć wzrok, ale z powodu dystansu, jak i delikatnej mgiełki nie mógł rozpoznać z kim to ma do czynienia. Zdał sobie sprawę z tego, że jeśli chce się tego dowiedzieć, musi jednak ruszyć swój leniwy zadek i zejść nieco niżej. Podniósł się ociężale, próbując zapomnieć o burczącym brzuchu. Powinien jeszcze jakiś czas przetrwać bez pożywienia, w końcu przed tym spacerem zjadł porządną porcję gulaszu w centralnej części osady. Jeszcze raz odetchnął głęboko mroźnym powietrzem i ostrożnie zszedł na sam dół, żegnając wysoki klif tęsknym, choć krótkim spojrzeniem.
- Dzień dobry! – Wykrzyknął, zwracając się w kierunku nieznajomego, prawdopodobnie mężczyzny. Przy wszechobecnym huku obijających się o skały fal jego głos nie był chyba jednak tak dobrze słyszalny jak mogło mu się początkowo wydawać. Miał wrażenie, że facet w ogóle nie ogarnął tego, że nie jest tu sam.
- Dzień dobry!!! – Zaczepił więc człowieka ponownie, tym razem dbając o to, by jego wypowiedź okraszona była znacznie większą liczbą decybeli. Dodatkowo podskoczył, machając swoimi łapskami, chcąc podziałać również na inne zmysły zauważonej wcześniej postaci. Pewnie wyglądał przez te swoje wygibasy jak totalny idiota, ale cóż… jeśli miało mu to pomóc w osiągnięciu celu, to jak to się mówi „jak coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie”.
- Dzień dobry! – Wykrzyknął, zwracając się w kierunku nieznajomego, prawdopodobnie mężczyzny. Przy wszechobecnym huku obijających się o skały fal jego głos nie był chyba jednak tak dobrze słyszalny jak mogło mu się początkowo wydawać. Miał wrażenie, że facet w ogóle nie ogarnął tego, że nie jest tu sam.
- Dzień dobry!!! – Zaczepił więc człowieka ponownie, tym razem dbając o to, by jego wypowiedź okraszona była znacznie większą liczbą decybeli. Dodatkowo podskoczył, machając swoimi łapskami, chcąc podziałać również na inne zmysły zauważonej wcześniej postaci. Pewnie wyglądał przez te swoje wygibasy jak totalny idiota, ale cóż… jeśli miało mu to pomóc w osiągnięciu celu, to jak to się mówi „jak coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie”.
0 x
- Ame
- Postać porzucona
- Posty: 645
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:22
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: jak na av
- Widoczny ekwipunek: *Zanbato na plecach
*Miecz obosieczny przy pasie
*Torba na zadzie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 902#p70902
Re: Klif
0 x
Przez miesiące, patrzył na pełny lili wodnej staw i stawał się świadom, że nie może być to zwykły rekin morski. Element, który zmienił jego charakter to wlasnie wybor bestii. Kiedy wrócił był nieco inny. Nie posiadał jeszcze paktu, jednak już do czegoś się zobowiązał, reprezentowania cechy tego zwierzęcia swoim nastawieniem. - Hakai o Ame.


- Kaito
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery - Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4734
Re: Klif
Pomijając fakt, że pewnie wielu swoich wypowiedzi o jedzeniu nie słyszał, tak on sam nie uważał, by była to aż tak wielka wada. A jeśli ktoś nie rozumie jego miłości, to niech spada na drzewo, ot co. Nie zamierzał się zmieniać tylko dlatego, że komuś nie odpowiada takie jego hobby. Może to nawet i lepiej? Przynajmniej od samego początku mógł odsiać ziarno od plew, bo jeśli już ktoś był w stanie znieść wszelkie dziwactwa Kaito, to jednak zyskiwał wspaniałego przyjaciela, który nigdy nie zostawiłby go w potrzebie. Wystarczyło spojrzeć choćby na to jak młody Hozuki ratował swojego brata z opresji, kiedy to niesforny Ame wpadł w konflikt z prawem i został przyłapany na gorącym uczynku przez strażników. Także czego by o wiecznie głodnym młodzieńcu nie powiedzieć, to z pewnością nie dało mu się odmówić lojalności czy pracowitości, za to zawsze można było liczyć na to, że wyciągnie pomocną dłoń, choćby miał wyciągać kumpla z przepaści.
Tak czy inaczej wolał towarzystwo ludzi, a nie żerującego ptactwa i chociaż był dość empatycznym osobnikiem, tak tajemniczy mężczyzna wydawał mu się znacznie ciekawszy od biednego skorupiaka wyrywanego sobie wzajemnie ostrymi szponami przez te latające wokoło straszydła. Kaito nie zamierzał dołączać do tej walki, nie bardzo mógł w końcu temu maleństwu pomóc. Poza tym… niestety świat rządził się swoimi brutalnymi prawami i nie na wszystko mógł mieć wpływ. Natura postawiła tego skorupiaka gdzieś dosyć nisko w hierarchii i tak to musiało niestety wyglądać. A przynajmniej tak to sobie tłumaczył, bo sam przecież jadł i mięsko i rybki i nie było mu w smak zostać wegetarianinem, mimo że prawdopodobnie istniała taka możliwość. Nie wyobrażał sobie życia bez smacznej wołowinki czy polędwicy z dorsza, więc w gruncie rzeczy rozumiał też i te ptaki, choć najpewniej wolałby by oszczędziły swej ofierze takich cierpień.
Pozostawił za sobą zarówno myśl o drzemce, jak i ewentualne rozckliwianie się nad losem ptasiego obiadu i zsunął się powoli, wyjątkowo ostrożnie z klifu. Niespecjalnie chciał zaryć mordą o jakąś oblodzoną skałę, a nie oszukujmy się, czas go nigdzie nie gonił. Facet stał jak stał w swojej łódce i prawdopodobnie nie wiedział nawet o jego istnieniu. Nie było więc raczej obaw o to, że go przypadkiem spłoszy. Ba, musiał włożyć niemały wysiłek w to, żeby w ogóle zwrócić na siebie uwagę nieznajomego. Ale jednak… jego z pozoru idiotyczne pomysły przyniosły oczekiwany rezultat, a czarnowłosy Kantańczyk uzyskał jakąś zwrotną wiadomość. Co prawda nie pomyślał o tym, że ktoś może go nazwać Szczawikiem, no ale… nie był nawet w sumie pewien czy to jakaś obelga, więc stwierdził, że póki co przemilczy temat nietypowej ksywy. Z drugiej strony, czy chciał być tak nazywany w każdym zdaniu? Przypomniało mu się od razu jak jeden kowal wziął go za dziewczynę i co chwila dawał mu znać o tym, że ma zgrabny tyłeczek, przez co zwątpił.
- Wystarczy Kaito… – Westchnął ciężko, choć starał się wypowiedzieć te słowa jak najdonośniejszym tonem. W myślach przeklinał jednak swojego rozmówcę, że nie raczył nawet bliżej podpłynąć. Warunki nie sprzyjały w końcu rozmowie i jeśli chcieli wymienić więcej niż dwa zdania, wypadałoby choć trochę zmniejszyć dystans.
- Z czego ponabijać?! Nie rozumiem! – Nie chodziło mu zupełnie o to, że nie zrozumiał, co facet do niego krzyczy. O dziwo każda z jego wypowiedzi dotarła do niego w całości… ale zdawało mu się, że nieznajomy wziął go za kogoś innego. Ktoś się z niego nabijał? Nie miał pojęcia dlaczego. Wyglądał całkiem normalnie, no może nie licząc tego, że samotnie starał się chyba łowić ryby w niezbyt przystosowanym do tego miejscu, ale kto tam wie: Kaito nie za bardzo się na tym znał. Może nie było tutaj łatwo łowić, ale z kolei znajdowały się tutaj jakieś rzadkie okazy? Niezależnie od okoliczności, nie zamierzał jednak z nikogo się śmiać. Prędzej doceniłby tak wielkie starania, nawet jeśli to wyzwanie, które mężczyzna przed sobą postawił, miałoby być wyłącznie syzyfową pracą.
- Potrzebuje pan pomocy?! – Wykrzyknął jeszcze tylko, mając nadzieję, że facet pójdzie wreszcie po rozum do głowy i przypłynie bliżej brzegu. Jemu na łodzi było znacznie łatwiej, Kaito musiałby przepłynął niezły kawałek w lodowatej wodzie. To znaczy: mógł niby użyć swojej chakry i przejść po niej niczym Jezus, ale póki co nie chciał zdradzać się ze swoimi umiejętnościami. Nie miał w końcu bladego pojęcia z kim ma do czynienia.
Tak czy inaczej wolał towarzystwo ludzi, a nie żerującego ptactwa i chociaż był dość empatycznym osobnikiem, tak tajemniczy mężczyzna wydawał mu się znacznie ciekawszy od biednego skorupiaka wyrywanego sobie wzajemnie ostrymi szponami przez te latające wokoło straszydła. Kaito nie zamierzał dołączać do tej walki, nie bardzo mógł w końcu temu maleństwu pomóc. Poza tym… niestety świat rządził się swoimi brutalnymi prawami i nie na wszystko mógł mieć wpływ. Natura postawiła tego skorupiaka gdzieś dosyć nisko w hierarchii i tak to musiało niestety wyglądać. A przynajmniej tak to sobie tłumaczył, bo sam przecież jadł i mięsko i rybki i nie było mu w smak zostać wegetarianinem, mimo że prawdopodobnie istniała taka możliwość. Nie wyobrażał sobie życia bez smacznej wołowinki czy polędwicy z dorsza, więc w gruncie rzeczy rozumiał też i te ptaki, choć najpewniej wolałby by oszczędziły swej ofierze takich cierpień.
Pozostawił za sobą zarówno myśl o drzemce, jak i ewentualne rozckliwianie się nad losem ptasiego obiadu i zsunął się powoli, wyjątkowo ostrożnie z klifu. Niespecjalnie chciał zaryć mordą o jakąś oblodzoną skałę, a nie oszukujmy się, czas go nigdzie nie gonił. Facet stał jak stał w swojej łódce i prawdopodobnie nie wiedział nawet o jego istnieniu. Nie było więc raczej obaw o to, że go przypadkiem spłoszy. Ba, musiał włożyć niemały wysiłek w to, żeby w ogóle zwrócić na siebie uwagę nieznajomego. Ale jednak… jego z pozoru idiotyczne pomysły przyniosły oczekiwany rezultat, a czarnowłosy Kantańczyk uzyskał jakąś zwrotną wiadomość. Co prawda nie pomyślał o tym, że ktoś może go nazwać Szczawikiem, no ale… nie był nawet w sumie pewien czy to jakaś obelga, więc stwierdził, że póki co przemilczy temat nietypowej ksywy. Z drugiej strony, czy chciał być tak nazywany w każdym zdaniu? Przypomniało mu się od razu jak jeden kowal wziął go za dziewczynę i co chwila dawał mu znać o tym, że ma zgrabny tyłeczek, przez co zwątpił.
- Wystarczy Kaito… – Westchnął ciężko, choć starał się wypowiedzieć te słowa jak najdonośniejszym tonem. W myślach przeklinał jednak swojego rozmówcę, że nie raczył nawet bliżej podpłynąć. Warunki nie sprzyjały w końcu rozmowie i jeśli chcieli wymienić więcej niż dwa zdania, wypadałoby choć trochę zmniejszyć dystans.
- Z czego ponabijać?! Nie rozumiem! – Nie chodziło mu zupełnie o to, że nie zrozumiał, co facet do niego krzyczy. O dziwo każda z jego wypowiedzi dotarła do niego w całości… ale zdawało mu się, że nieznajomy wziął go za kogoś innego. Ktoś się z niego nabijał? Nie miał pojęcia dlaczego. Wyglądał całkiem normalnie, no może nie licząc tego, że samotnie starał się chyba łowić ryby w niezbyt przystosowanym do tego miejscu, ale kto tam wie: Kaito nie za bardzo się na tym znał. Może nie było tutaj łatwo łowić, ale z kolei znajdowały się tutaj jakieś rzadkie okazy? Niezależnie od okoliczności, nie zamierzał jednak z nikogo się śmiać. Prędzej doceniłby tak wielkie starania, nawet jeśli to wyzwanie, które mężczyzna przed sobą postawił, miałoby być wyłącznie syzyfową pracą.
- Potrzebuje pan pomocy?! – Wykrzyknął jeszcze tylko, mając nadzieję, że facet pójdzie wreszcie po rozum do głowy i przypłynie bliżej brzegu. Jemu na łodzi było znacznie łatwiej, Kaito musiałby przepłynął niezły kawałek w lodowatej wodzie. To znaczy: mógł niby użyć swojej chakry i przejść po niej niczym Jezus, ale póki co nie chciał zdradzać się ze swoimi umiejętnościami. Nie miał w końcu bladego pojęcia z kim ma do czynienia.
0 x
- Ame
- Postać porzucona
- Posty: 645
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:22
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: jak na av
- Widoczny ekwipunek: *Zanbato na plecach
*Miecz obosieczny przy pasie
*Torba na zadzie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 902#p70902
Re: Klif
0 x
Przez miesiące, patrzył na pełny lili wodnej staw i stawał się świadom, że nie może być to zwykły rekin morski. Element, który zmienił jego charakter to wlasnie wybor bestii. Kiedy wrócił był nieco inny. Nie posiadał jeszcze paktu, jednak już do czegoś się zobowiązał, reprezentowania cechy tego zwierzęcia swoim nastawieniem. - Hakai o Ame.


- Kaito
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery - Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4734
Re: Klif
Wbrew pozorom stać go było na bezinteresowną pomoc i niczego od nikogo raczej nie żądał. Jeśli ktoś sam postanowił popisać się przed nim swoją wdzięcznością i postawić mu obiad, to jasne – było miło. Kaito nie uważał jednak tego za jakiś warunek solidnej przyjaźni. Potrafił w końcu samodzielnie zarobić trochę grosza i kupić sobie wszystko to, co potrzebne, łącznie z kilogramami żarcia, którym normalny człowiek zdołałby się pewnie wyżywić przez kolejny tydzień. Można było się jednak zgodzić co do tego, że czarnowłosy miał swoje przywary jak każdy, ale na tle zepsutego społeczeństwa wcale nie wypadał tak źle. A czy można było się z niego pośmiać? Pewnie, młodziak miał dystans do siebie i nie widział w tym żadnego problemu, no chyba że po drugiej stronie stał Ame – starszy brat też mógł się z niego śmiać, ale w tym przypadku Kaito nie pozostawał mu dłużny. Nic więc dziwnego, że jeśli gdzieś pojawili się we dwóch, potrafili być nieznośni, bo dla postronnych obserwatorów ich słowne utarczki czy przepychanki zdawały się nie mieć końca.
Jeśli chodzi o jego plan zejścia z klifu i zwrócenia na siebie uwagi, to cóż… zdawał sobie sprawę z tego, że jest zręczny i raczej nie powinien mieć z tym większych problemów. O niezdarność jednak podejrzewał samego siebie z czystej przezorności. Mimo umiejętności był bowiem dość zapominalskim i nierozgarniętym typem – w tym przypadku nie pomyślałby pewnie nawet o lawinie, więc można powiedzieć, że miał w swojej głupocie trochę szczęścia. Co prawda gdyby nawet ściągnął na siebie taki kataklizm, być może udałoby mu się ujść z życiem. W końcu był shinobim. Gorzej byłoby na pewno z tym nieznajomym rybakiem. Dobrze więc dla niego, że pogoda nie była tak tragiczna, bo przynajmniej nie musiał siebie obwiniać za przypadkowe ukrócenie czyjegoś żywota.
Wreszcie miał okazję przyjrzeć się napotkanemu człowiekowi. Strasznie chudy, a przez siwe włosy wyglądał na dość starego osobnika, i to była właściwie dla chłopaka najważniejsza informacja. Zastanawiał się jak ten gość nadal ma siły na takie rybackie podróże i czy rzeczywiście jest w stanie sobie na nich sam poradzić. No ale jak się okazało z kolejnych jego słów chyba nie sprawował się jednak najlepiej. Hozukiemu zrobiło się nawet tego starca szkoda, tylko nie był pewien czy w takich warunkach atmosferycznych poradzą sobie nawet i we dwóch. Przez myśl przeszło mu, żeby po prostu zaprosić rozmówcę na obiad w centralnej części osady. Nawet mógłby zabrać ze sobą rodzinę, przecież Kaito by od takiego jednego dobrego uczynku nie zbiedniał, no ale właśnie… Obawiał się, że to może być dla głowy rodziny uwłaczające, dlatego też stwierdził, że najpierw spróbuje pomóc, a najwyżej gdyby żadne znaki na niebie i ziemi nie zwiastowały, że złowią tego dnia jakąś rybę, to wtedy będzie się zastanawiał nad alternatywą.
- Najlepsze okazy? – Powtórzył po nim, choć właściwie nie oczekiwał żadnej odpowiedzi. Sam zdołał już wydedukować wcześniej, że w taką pogodę musi w tych wodach pływać coś wyjątkowego, skoro ktoś w ogóle podejmuje taki trud. Dla zwykłej rybki szkoda byłoby się aż tak męczyć.
- Pewnie. – Zdążył zadeklarować się z pomocą i wskoczyć na rybacką łódkę, ale kiedy usłyszał pierwszą komendę swojego „szefa”, zaczął mocno powątpiewać w swoją ewentualną użyteczność. Zakłopotany podrapał się po głowie, a następnie z wyrazem twarzy przypominającym kota srającego na pustyni odwrócił się w stronę doświadczonego życiem rybaka.
- Czyli że co mam zrobić? – Westchnął ciężko, rozkładając przy tym bezradnie ręce. – Wie pan, jeśli chodzi o łowienie ryb, to żaden ze mnie specjalista. – Wyjaśnił mężczyźnie, że jeśli w ogóle na cokolwiek ma się tutaj przydać, to potrzebuje znacznie dokładniejszych, a przy tym bardziej zrozumiałych instrukcji.
Jeśli chodzi o jego plan zejścia z klifu i zwrócenia na siebie uwagi, to cóż… zdawał sobie sprawę z tego, że jest zręczny i raczej nie powinien mieć z tym większych problemów. O niezdarność jednak podejrzewał samego siebie z czystej przezorności. Mimo umiejętności był bowiem dość zapominalskim i nierozgarniętym typem – w tym przypadku nie pomyślałby pewnie nawet o lawinie, więc można powiedzieć, że miał w swojej głupocie trochę szczęścia. Co prawda gdyby nawet ściągnął na siebie taki kataklizm, być może udałoby mu się ujść z życiem. W końcu był shinobim. Gorzej byłoby na pewno z tym nieznajomym rybakiem. Dobrze więc dla niego, że pogoda nie była tak tragiczna, bo przynajmniej nie musiał siebie obwiniać za przypadkowe ukrócenie czyjegoś żywota.
Wreszcie miał okazję przyjrzeć się napotkanemu człowiekowi. Strasznie chudy, a przez siwe włosy wyglądał na dość starego osobnika, i to była właściwie dla chłopaka najważniejsza informacja. Zastanawiał się jak ten gość nadal ma siły na takie rybackie podróże i czy rzeczywiście jest w stanie sobie na nich sam poradzić. No ale jak się okazało z kolejnych jego słów chyba nie sprawował się jednak najlepiej. Hozukiemu zrobiło się nawet tego starca szkoda, tylko nie był pewien czy w takich warunkach atmosferycznych poradzą sobie nawet i we dwóch. Przez myśl przeszło mu, żeby po prostu zaprosić rozmówcę na obiad w centralnej części osady. Nawet mógłby zabrać ze sobą rodzinę, przecież Kaito by od takiego jednego dobrego uczynku nie zbiedniał, no ale właśnie… Obawiał się, że to może być dla głowy rodziny uwłaczające, dlatego też stwierdził, że najpierw spróbuje pomóc, a najwyżej gdyby żadne znaki na niebie i ziemi nie zwiastowały, że złowią tego dnia jakąś rybę, to wtedy będzie się zastanawiał nad alternatywą.
- Najlepsze okazy? – Powtórzył po nim, choć właściwie nie oczekiwał żadnej odpowiedzi. Sam zdołał już wydedukować wcześniej, że w taką pogodę musi w tych wodach pływać coś wyjątkowego, skoro ktoś w ogóle podejmuje taki trud. Dla zwykłej rybki szkoda byłoby się aż tak męczyć.
- Pewnie. – Zdążył zadeklarować się z pomocą i wskoczyć na rybacką łódkę, ale kiedy usłyszał pierwszą komendę swojego „szefa”, zaczął mocno powątpiewać w swoją ewentualną użyteczność. Zakłopotany podrapał się po głowie, a następnie z wyrazem twarzy przypominającym kota srającego na pustyni odwrócił się w stronę doświadczonego życiem rybaka.
- Czyli że co mam zrobić? – Westchnął ciężko, rozkładając przy tym bezradnie ręce. – Wie pan, jeśli chodzi o łowienie ryb, to żaden ze mnie specjalista. – Wyjaśnił mężczyźnie, że jeśli w ogóle na cokolwiek ma się tutaj przydać, to potrzebuje znacznie dokładniejszych, a przy tym bardziej zrozumiałych instrukcji.
0 x
- Ame
- Postać porzucona
- Posty: 645
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:22
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: jak na av
- Widoczny ekwipunek: *Zanbato na plecach
*Miecz obosieczny przy pasie
*Torba na zadzie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 902#p70902
Re: Klif
0 x
Przez miesiące, patrzył na pełny lili wodnej staw i stawał się świadom, że nie może być to zwykły rekin morski. Element, który zmienił jego charakter to wlasnie wybor bestii. Kiedy wrócił był nieco inny. Nie posiadał jeszcze paktu, jednak już do czegoś się zobowiązał, reprezentowania cechy tego zwierzęcia swoim nastawieniem. - Hakai o Ame.


- Kaito
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery - Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4734
Re: Klif
To prawda, że niewielu ludzi stać było na takie poświęcenie jak Kaito. Większość pewnie zaczęłaby się ze staruszka śmiać albo przeszłaby obojętnie, nie chcąc marnować swojego cennego czasu. Młody Hozuki był jednak osobą towarzyską, pomocną, a przede wszystkim empatyczną. Sam wiele się w swoim dzieciństwie nacierpiał i rozumiał jak to jest, kiedy próbowało się z całych sił, a nie było się docenianym albo wręcz ktoś wytykał cię palcami. Być może właśnie przez wzgląd na swoje doświadczenia był w stanie, jak to się mówi, „wejść w czyjeś buty” i zrozumieć tym samym czyjeś uczucia. Poza niepohamowaną miłością do jedzenia było więc w nim jednak coś jeszcze, co czyniło go wyjątkowym i sprawiało, że warto było mieć go po swojej stronie. Choć może niekoniecznie, jeśli mowa była o łowieniu ryb… Nie znał się na tym kompletnie, więc nawet trudno było mu ocenić szanse tego przedziwnego duetu. Nie był pewien czy w takich warunkach można było złowić jakieś cenniejsze okazy. Ba, nie był pewien czy w ogóle da się coś tutaj złowić. A jednak postanowił zaufać starszemu i bardziej doświadczonemu mężczyźnie i wyciągnąć do niego pomocną dłoń.
- Ah, no tak… – Mruknął niepewnie w odpowiedzi na słowa swojego towarzysza, jako że nadal próbował przetrawić tę informację. Z niemałym opóźnieniem zdał sobie sprawę z tego, że padł ofiarą jakiegoś marynarskiego żartu, ale szczerze mówiąc, zupełnie mu to nie przeszkadzało. Ton rybaka nie brzmiał bowiem jakoś specjalnie prześmiewczo, czy szyderczo, ot był to taki zwykły, przyjacielski przytyk, a przynajmniej Kaito w ten sposób go potraktował. No i przynajmniej dowiedział się co to ten cały kilwater.
- Mówiłem panu, że jestem zielony. – Westchnął zaraz po tym, wzruszając bezradnie ramionami. Nie czuł się w żaden sposób winny, bo przecież zdążył uprzedzić mężczyznę, że nie bardzo zna się na tym fachu. Mimo wszystko słuchał faceta uważnie, bo naprawdę chciał mu pomóc, a przy okazji miał także okazję, żeby nauczyć się czegoś nowego. W końcu było to nawet dość dziwne, że jako wyspiarz, nie potrafił się odnaleźć na statku rybackim. Może jakąś sieć jeszcze by zdołał zarzucić, ale czy by coś w nią złapał? Prawdę mówiąc, wątpił. Prędzej chyba jako shinobi rzuciłby w jakąś rybę shurikenem i w ten sposób upolowałby swój przyszły obiad.
- Dobra, panie. Koniec z żartami, bo nam wszystkie ryby pouciekają. – Rzucił wesoło, chociaż w gruncie rzeczy chciał już odsunąć temat swojej własnej ignorancji na dalszy plan. Mógł się pośmiać z siebie, jasne, ale nie chciał doprowadzić do sytuacji, gdzie to on, jako pomocnik i wybawca, nagle stanie się ofiarą. Na szczęście jego rozmówca dał sobie spokój i zamiast kolejnych przytyków podał mu już o wiele dokładniejsze i łatwiejsze do ogarnięcia instrukcję.
- Póki co nie. Gotowy do pracy, dziadku! – Tym razem to on pozwolił sobie na odrobinę swobody, a co. Skoro on wcześniej został nazwany szczawikiem, to miał prawo się odwdzięczyć. To słowo mogłoby być pewnie uznane za obraźliwe, ale nie w przypadku, gdy zostało wypowiedziane jego radosnym tonem. Z ust Kaito nic raczej nie brzmiało jak obelga. No chyba że chłopak naprawdę się o coś wściekł, ale niełatwo było go do takiego stanu doprowadzić i trzeba było mu już wyjątkowo mocno nadepnąć na odcisk.
Młodzian wyskoczył z łódki, ale nie było mu w smak brodzenie w lodowatej wodzie, dlatego skoncentrował chakrę w swoich stopach i stanął na jej tafli, starając się wypchnął łódź na otwarte morze. W tej pozycji nie było mu może nazbyt wygodnie, ale przynajmniej nie musiał się martwić o jakieś odmrożenia. Gdyby mu się ten proceder udał, miał zamiar wskoczyć na drewnianą ławę, zajmując swoje stanowisko i zacząć wiosłować.
- Ah, no tak… – Mruknął niepewnie w odpowiedzi na słowa swojego towarzysza, jako że nadal próbował przetrawić tę informację. Z niemałym opóźnieniem zdał sobie sprawę z tego, że padł ofiarą jakiegoś marynarskiego żartu, ale szczerze mówiąc, zupełnie mu to nie przeszkadzało. Ton rybaka nie brzmiał bowiem jakoś specjalnie prześmiewczo, czy szyderczo, ot był to taki zwykły, przyjacielski przytyk, a przynajmniej Kaito w ten sposób go potraktował. No i przynajmniej dowiedział się co to ten cały kilwater.
- Mówiłem panu, że jestem zielony. – Westchnął zaraz po tym, wzruszając bezradnie ramionami. Nie czuł się w żaden sposób winny, bo przecież zdążył uprzedzić mężczyznę, że nie bardzo zna się na tym fachu. Mimo wszystko słuchał faceta uważnie, bo naprawdę chciał mu pomóc, a przy okazji miał także okazję, żeby nauczyć się czegoś nowego. W końcu było to nawet dość dziwne, że jako wyspiarz, nie potrafił się odnaleźć na statku rybackim. Może jakąś sieć jeszcze by zdołał zarzucić, ale czy by coś w nią złapał? Prawdę mówiąc, wątpił. Prędzej chyba jako shinobi rzuciłby w jakąś rybę shurikenem i w ten sposób upolowałby swój przyszły obiad.
- Dobra, panie. Koniec z żartami, bo nam wszystkie ryby pouciekają. – Rzucił wesoło, chociaż w gruncie rzeczy chciał już odsunąć temat swojej własnej ignorancji na dalszy plan. Mógł się pośmiać z siebie, jasne, ale nie chciał doprowadzić do sytuacji, gdzie to on, jako pomocnik i wybawca, nagle stanie się ofiarą. Na szczęście jego rozmówca dał sobie spokój i zamiast kolejnych przytyków podał mu już o wiele dokładniejsze i łatwiejsze do ogarnięcia instrukcję.
- Póki co nie. Gotowy do pracy, dziadku! – Tym razem to on pozwolił sobie na odrobinę swobody, a co. Skoro on wcześniej został nazwany szczawikiem, to miał prawo się odwdzięczyć. To słowo mogłoby być pewnie uznane za obraźliwe, ale nie w przypadku, gdy zostało wypowiedziane jego radosnym tonem. Z ust Kaito nic raczej nie brzmiało jak obelga. No chyba że chłopak naprawdę się o coś wściekł, ale niełatwo było go do takiego stanu doprowadzić i trzeba było mu już wyjątkowo mocno nadepnąć na odcisk.
Młodzian wyskoczył z łódki, ale nie było mu w smak brodzenie w lodowatej wodzie, dlatego skoncentrował chakrę w swoich stopach i stanął na jej tafli, starając się wypchnął łódź na otwarte morze. W tej pozycji nie było mu może nazbyt wygodnie, ale przynajmniej nie musiał się martwić o jakieś odmrożenia. Gdyby mu się ten proceder udał, miał zamiar wskoczyć na drewnianą ławę, zajmując swoje stanowisko i zacząć wiosłować.
0 x
- Ame
- Postać porzucona
- Posty: 645
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:22
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: jak na av
- Widoczny ekwipunek: *Zanbato na plecach
*Miecz obosieczny przy pasie
*Torba na zadzie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 902#p70902
Re: Klif
0 x
Przez miesiące, patrzył na pełny lili wodnej staw i stawał się świadom, że nie może być to zwykły rekin morski. Element, który zmienił jego charakter to wlasnie wybor bestii. Kiedy wrócił był nieco inny. Nie posiadał jeszcze paktu, jednak już do czegoś się zobowiązał, reprezentowania cechy tego zwierzęcia swoim nastawieniem. - Hakai o Ame.


- Kaito
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery - Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4734
Re: Klif
W opróżnianiu misek i talerzy rzeczywiście był najbardziej kompetentną jednostką, co nie oznaczało, że nie był w stanie pomóc i w innych czynnościach. Miał wiele atutów, ot choćby był szybki, a jeśli nawet czegoś nie potrafił, to dość szybko się uczył i zawsze był chętny do przeżywania nowych przygód. Łowieniem ryb nigdy się nie zajmował, więc trudno było w ogóle mówić, by była to jakaś jego mocna strona, dlatego sam nie miał pewności czy będzie dla rybaka przydatnym kompanem. Miał jednak zamiar dać z siebie wszystko i postarać się o to, by mężczyzna złapał okaz, na który polował. Inna sprawa, że żeby w ogóle być jakkolwiek użytecznym, musiał najpierw pojąć o co w tym wszystkim chodzi. Póki co faktycznie nie ogarniał i gdyby jego zleceniodawca miał zamiar z niego żartować, najpewniej Kaito by się na to nabrał. Na szczęście facetowi też nie zależało raczej na tym, żeby tak szybko tracić swojego towarzysza, toteż zmienił nieco podejście do czarnowłosego Hozukiego. Niewinne przytyki nie przeszkadzały im w robocie, dopóki poza nimi pojawiały się również szczegółowe polecenia i instrukcje. Co by nie powiedzieć Kantańczyk był podekscytowany, ale miał też pewne obawy, bo nie było przecież żadnej pewności czy przy pierwszym silniejszym podmuchu wiatr ich łódź się nie wywróci. Zawsze mogli też wylądować na jakiejś skale i pójść na dno. W końcu sam był ostatnio świadkiem takiej morskiej katastrofy, więc doskonale zdawał sobie sprawę z możliwych konsekwencji. Nieraz jednak trzeba było podjąć jakieś ryzyko, żeby można było poczuć, że się żyje.
- To z pewnością… – Westchnął ciężko, stając się ofiarą kolejnych żartów. Zdołał już jednak dopuścić do siebie tę myśl, że dzisiejszego dnia pojawi się ich pewnie jeszcze więcej. Na razie jeszcze się z tego powodu nie denerwował i starał się podejść do tego spokojnie, ale nie miał pojęcia jak zareaguje przy którymś kolejnym niespecjalnie przyjemnym dla niego komentarzu. Te, które pojawiły się do tej pory, były jeszcze stosunkowo niegroźne, a tym samym dawał radę zgryźć tę łyżkę dziegciu. Cieszył się natomiast, że w czymś rybak przyznał mu rację, być może powoli zaczynali łapać wspólny język.
Jego sposób przepchnięcia łodzi może i był innowacyjny, ale no właśnie… dopóki Kaito udało się osiągnąć cel, to chyba nie można było na niego narzekać. Jego aktualny „szefuncio” też poza zdziwieniem nie miał na razie do jego pracy większych zastrzeżeń, toteż czarnowłosy shinobi nie przejmował się wcale tym, że mógł wyglądać jak debil. Przynajmniej był suchy, co przy takiej pogodzie robiło ogromną różnicę – nie musiał się martwić o to, że zamarznie na kość. W końcu zajął swoje miejsce przy wiosłach i poruszał tymi kawałkami drewna „na czuja”, starając się utrzymać odpowiednie tempo i kurs. Wtedy to rybak zagadnął go na temat legendy o niejakim księciu błyskawicy.
- Chyba nie miałem okazji. Czy to właśnie jego chce pan złapać? – Zapytał wyraźnie zaciekawiony, ale zaczynał się coraz bardziej martwić o to, że ich misja od samego początku skazana jest na porażkę. Jeśli bowiem szukali jakiegoś legendarnego stwora, którego nikt nigdy nie widział, to mogły być to równie dobrze totalne bujdy, wymyślone tylko po to, by tutejsi rybacy mieli co robić. No ale nic to, stwierdził że najpierw posłucha historii, a dopiero potem oceni czy jest ona wiarygodna. A nawet jeśli nie, to właściwie i tak nie miał nic lepszego do roboty, więc mógł z tym mężczyzną popływać. Nikt przecież nie powiedział, że muszą wrócić do wioski z sumem na plecach, a Kaito mógł przynajmniej spędzić czas w nieco inny niż zwykle sposób.
- To z pewnością… – Westchnął ciężko, stając się ofiarą kolejnych żartów. Zdołał już jednak dopuścić do siebie tę myśl, że dzisiejszego dnia pojawi się ich pewnie jeszcze więcej. Na razie jeszcze się z tego powodu nie denerwował i starał się podejść do tego spokojnie, ale nie miał pojęcia jak zareaguje przy którymś kolejnym niespecjalnie przyjemnym dla niego komentarzu. Te, które pojawiły się do tej pory, były jeszcze stosunkowo niegroźne, a tym samym dawał radę zgryźć tę łyżkę dziegciu. Cieszył się natomiast, że w czymś rybak przyznał mu rację, być może powoli zaczynali łapać wspólny język.
Jego sposób przepchnięcia łodzi może i był innowacyjny, ale no właśnie… dopóki Kaito udało się osiągnąć cel, to chyba nie można było na niego narzekać. Jego aktualny „szefuncio” też poza zdziwieniem nie miał na razie do jego pracy większych zastrzeżeń, toteż czarnowłosy shinobi nie przejmował się wcale tym, że mógł wyglądać jak debil. Przynajmniej był suchy, co przy takiej pogodzie robiło ogromną różnicę – nie musiał się martwić o to, że zamarznie na kość. W końcu zajął swoje miejsce przy wiosłach i poruszał tymi kawałkami drewna „na czuja”, starając się utrzymać odpowiednie tempo i kurs. Wtedy to rybak zagadnął go na temat legendy o niejakim księciu błyskawicy.
- Chyba nie miałem okazji. Czy to właśnie jego chce pan złapać? – Zapytał wyraźnie zaciekawiony, ale zaczynał się coraz bardziej martwić o to, że ich misja od samego początku skazana jest na porażkę. Jeśli bowiem szukali jakiegoś legendarnego stwora, którego nikt nigdy nie widział, to mogły być to równie dobrze totalne bujdy, wymyślone tylko po to, by tutejsi rybacy mieli co robić. No ale nic to, stwierdził że najpierw posłucha historii, a dopiero potem oceni czy jest ona wiarygodna. A nawet jeśli nie, to właściwie i tak nie miał nic lepszego do roboty, więc mógł z tym mężczyzną popływać. Nikt przecież nie powiedział, że muszą wrócić do wioski z sumem na plecach, a Kaito mógł przynajmniej spędzić czas w nieco inny niż zwykle sposób.
0 x
- Ame
- Postać porzucona
- Posty: 645
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:22
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: jak na av
- Widoczny ekwipunek: *Zanbato na plecach
*Miecz obosieczny przy pasie
*Torba na zadzie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 902#p70902
Re: Klif
schreibiemy tutaj http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=79&t=7231
0 x
Przez miesiące, patrzył na pełny lili wodnej staw i stawał się świadom, że nie może być to zwykły rekin morski. Element, który zmienił jego charakter to wlasnie wybor bestii. Kiedy wrócił był nieco inny. Nie posiadał jeszcze paktu, jednak już do czegoś się zobowiązał, reprezentowania cechy tego zwierzęcia swoim nastawieniem. - Hakai o Ame.


Re: Klif
Nie wiem ile minęło godzin, ale miałem wrażenie, że siedzę na tym klifie już cały dzień. Nie wiedziałem dokładnie czemu, ale patrzenie na morze rozbijające się o skały w jakiś sposób mnie uspokajało. Wszystko jednak miało swoje granice. Dlatego też stwierdziłem, że już dosyć lenienia się. Wstałem więc i rozciągnąłem się po czym spojrzałem na niebo.
-Przydało by się w końcu coś ze sobą zrobić.- rzuciłem pod nosem śledząc wzrokiem jedną z chmur.
W takiej to pozycji zastygnąłem na kilkanaście sekund i poruszałem jedynie oczyma. Ostatnio takie zawiechy zdarzały mi się coraz częściej. To był kolejny znak, że muszę coś ze sobą zrobić. W końcu więc opuściłem głowę na dół i wzrok ponownie skierowałem na klif. Nie wiedząc dokładnie co powinienem teraz począć ruszyłem wzdłuż niego idąc w stronę miasta.
-Przydało by się w końcu coś ze sobą zrobić.- rzuciłem pod nosem śledząc wzrokiem jedną z chmur.
W takiej to pozycji zastygnąłem na kilkanaście sekund i poruszałem jedynie oczyma. Ostatnio takie zawiechy zdarzały mi się coraz częściej. To był kolejny znak, że muszę coś ze sobą zrobić. W końcu więc opuściłem głowę na dół i wzrok ponownie skierowałem na klif. Nie wiedząc dokładnie co powinienem teraz począć ruszyłem wzdłuż niego idąc w stronę miasta.
0 x
- Shins
- Martwa postać
- Posty: 1682
- Rejestracja: 7 kwie 2018, o 16:44
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Dōkō, Pazur
- Krótki wygląd: Nijaki. Zazwyczaj skryty w czarnym stroju ninja - do misji się przebiera. Brak cech szczególnych poza ustami na rękach i piersi.
- Widoczny ekwipunek: Torba na glinę u pasa, dwie torby z tyłu. Maska na twarzy, rękawiczki na dłoniach. Miecz zawieszony na plecach. Płaszcz.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=80043#p80043
Re: Klif
0 x
Karta Postaci <> Mechanika technik rodu Dōhito <> WT <> Kuźnia <> Dziennik młodego zabójcy
Twarda spacja:
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości