Niewielkie mieszkanie Takechiego
Re: Niewielkie mieszkanie Takechiego
Misja rangi D - post 14/15+
Takechi, według mapy, przebył już jakąś połowę drogi. Chodził od drzwi do drzwi, pytał napotkanych po drodze ludzi i....nic. Nikt nic nie wiedział, nikt niczego nie znalazł. Często ludzie nawet nie chcieli z nim rozmawiać, czy otwierać mu drzwi.
"Chuje", pomyślał. "Ale na targowisku to mam sporą widownię jak gram na flecie. A teraz nikt nie chce pomóc...", dodał, po czym przełykając całą gorycz, która zaczęła w nim wzbierać, ruszył dalej. Kolejne drzwi, kolejna odmowa pomocy. I jeszcze jedne drzwi, tym razem zamknięte na trzy spusty. Cała ta sytuacja zaczynała samuraja powoli frustrować. Zatrzymał się więc, wziął kilka głębokich wdechów na uspokojenie (tak jak mu radził jego mistrz wiedząc, jaki Takechi miał wybuchowy charakter), po czym ruszył dalej. Z każdymi jednak kolejnymi zamkniętymi drzwiami, z każdym stwierdzeniem, iż niczego nie widziano, niczego nie znaleziono, chłopakowi coraz bardziej odechciewało się żyć. W pewnym momencie otworzyła mu młoda, przepiękna kobieta, która ubrana była w dosyć kuse ubrania, zupełnie jakby była przygotowana na powrót męża lub przyjście kochanka. Zaczerwieniła się widząc Takechiego, a gdy ten zadał swój standardowy zestaw pytań, to pokręciła przecząco głową.
"Uduszę cię. A potem poćwiartuję i spale twoje zwłoki. Nikt nie pomyśli, że zbrodni dopuściłem się ja. Wszyscy będą szukali wiatru w polu, którego nigdy nie znajdą.", myślał, chociaż na jego twarzy gościł uprzejmy uśmiech. Fushigi był zdenerwowany. Tym, że jego poszukiwania spełzły na niczym, tym, że ten przeklęty słonik zaginął oraz tym, że w ogóle dał się wciągnąć w poszukiwanie tej gównianej pamiątki. No ale cóż mógł zrobić? Przecież nie mógł wycofać się z danego słowa.
Podziękował zatem serdecznie ślicznotce, po czym ruszył dalej w poszukiwaniu zaginionego, rodzinnego skarbu.
Takechi, według mapy, przebył już jakąś połowę drogi. Chodził od drzwi do drzwi, pytał napotkanych po drodze ludzi i....nic. Nikt nic nie wiedział, nikt niczego nie znalazł. Często ludzie nawet nie chcieli z nim rozmawiać, czy otwierać mu drzwi.
"Chuje", pomyślał. "Ale na targowisku to mam sporą widownię jak gram na flecie. A teraz nikt nie chce pomóc...", dodał, po czym przełykając całą gorycz, która zaczęła w nim wzbierać, ruszył dalej. Kolejne drzwi, kolejna odmowa pomocy. I jeszcze jedne drzwi, tym razem zamknięte na trzy spusty. Cała ta sytuacja zaczynała samuraja powoli frustrować. Zatrzymał się więc, wziął kilka głębokich wdechów na uspokojenie (tak jak mu radził jego mistrz wiedząc, jaki Takechi miał wybuchowy charakter), po czym ruszył dalej. Z każdymi jednak kolejnymi zamkniętymi drzwiami, z każdym stwierdzeniem, iż niczego nie widziano, niczego nie znaleziono, chłopakowi coraz bardziej odechciewało się żyć. W pewnym momencie otworzyła mu młoda, przepiękna kobieta, która ubrana była w dosyć kuse ubrania, zupełnie jakby była przygotowana na powrót męża lub przyjście kochanka. Zaczerwieniła się widząc Takechiego, a gdy ten zadał swój standardowy zestaw pytań, to pokręciła przecząco głową.
"Uduszę cię. A potem poćwiartuję i spale twoje zwłoki. Nikt nie pomyśli, że zbrodni dopuściłem się ja. Wszyscy będą szukali wiatru w polu, którego nigdy nie znajdą.", myślał, chociaż na jego twarzy gościł uprzejmy uśmiech. Fushigi był zdenerwowany. Tym, że jego poszukiwania spełzły na niczym, tym, że ten przeklęty słonik zaginął oraz tym, że w ogóle dał się wciągnąć w poszukiwanie tej gównianej pamiątki. No ale cóż mógł zrobić? Przecież nie mógł wycofać się z danego słowa.
Podziękował zatem serdecznie ślicznotce, po czym ruszył dalej w poszukiwaniu zaginionego, rodzinnego skarbu.
0 x
Re: Niewielkie mieszkanie Takechiego
Takechi tracił nadzieję z każdym kolejnym domem, w którym albo go spławiano, albo po prostu mówiono, że nie mają pojęcia o czym mówi.
"W co ja się wpakowałem? Mam przynajmniej nadzieję, że starsza kobieta znalazła swoją zgubę. Nie chciałbym, by okazało się, iż zmarnowałem pół dnia na darmo.", pomyślał, po czym zapukał do kolejnych drzwi. To były jedne z ostatnich na jego trasie, która kończyła się za jakieś sto metrów. Usłyszał głos z wnętrza domu zapewniający go, iż już ktoś idzie. To była bzdura, gdyż, jak się okazało, przyszło mu czekać dobre dziesięć minut, aż gospodyni wreszcie raczyła mu otworzyć. Zrobiła to akurat w momencie, w którym Takechi podjął decyzję o tym, iż idzie dalej, skoro tutaj nie ma na co liczyć. Gdy chłopak przedstawił, o co mu chodzi, to kobieta pokiwała jedynie głową i zniknęła na chwile we wnętrzu domu. Miał nadzieję, że oznaczało to, iż kobieta znalazła słonika i właśnie po niego poszła. Czego on się jednak spodziewał? Tyle już dzisiaj porażek na tym polu poniósł, że nie zdziwiłoby go, gdyby i tam razem nic nie znalazł. Kobieta jednak po chwili wróciła figurką słonia w rękach. Wygląd zgadzał się z opisem, więc samuraj uśmiechnął się pod nosem i już zamierzał podziękować, gdy nagle nieznajoma zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Zdziwiło go to nieco, ale postanowił nie zastanawiać się dłużej nad tym. Z zadowoleniem malującym się na twarzy ruszył w drogę powrotną, by jakiś czas później dotrzeć na umówione miejsce spotkania, na którym przyszło mu czekać jeszcze kolejne pół godziny na starszą kobietę. Ta wreszcie się pojawiła, ale nie była zachwycona. To było jasne, iż niczego nie znalazła. Chłopak postanowił nie odzywać się, gdy kobieta zapytała, jak mu się odwdzięczy. W końcu miała mu ponoć zapłacić. Poza tym nie chciał być niegrzeczny przypominając o finansach. Kobieta jednak szybko się zreflektowała, zapłaciła i poszła w swoją stronę. Fushigi życzył jej wszystkiego najlepszego, po czym sam wrócił do swojego mieszkania.
z/t
"W co ja się wpakowałem? Mam przynajmniej nadzieję, że starsza kobieta znalazła swoją zgubę. Nie chciałbym, by okazało się, iż zmarnowałem pół dnia na darmo.", pomyślał, po czym zapukał do kolejnych drzwi. To były jedne z ostatnich na jego trasie, która kończyła się za jakieś sto metrów. Usłyszał głos z wnętrza domu zapewniający go, iż już ktoś idzie. To była bzdura, gdyż, jak się okazało, przyszło mu czekać dobre dziesięć minut, aż gospodyni wreszcie raczyła mu otworzyć. Zrobiła to akurat w momencie, w którym Takechi podjął decyzję o tym, iż idzie dalej, skoro tutaj nie ma na co liczyć. Gdy chłopak przedstawił, o co mu chodzi, to kobieta pokiwała jedynie głową i zniknęła na chwile we wnętrzu domu. Miał nadzieję, że oznaczało to, iż kobieta znalazła słonika i właśnie po niego poszła. Czego on się jednak spodziewał? Tyle już dzisiaj porażek na tym polu poniósł, że nie zdziwiłoby go, gdyby i tam razem nic nie znalazł. Kobieta jednak po chwili wróciła figurką słonia w rękach. Wygląd zgadzał się z opisem, więc samuraj uśmiechnął się pod nosem i już zamierzał podziękować, gdy nagle nieznajoma zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Zdziwiło go to nieco, ale postanowił nie zastanawiać się dłużej nad tym. Z zadowoleniem malującym się na twarzy ruszył w drogę powrotną, by jakiś czas później dotrzeć na umówione miejsce spotkania, na którym przyszło mu czekać jeszcze kolejne pół godziny na starszą kobietę. Ta wreszcie się pojawiła, ale nie była zachwycona. To było jasne, iż niczego nie znalazła. Chłopak postanowił nie odzywać się, gdy kobieta zapytała, jak mu się odwdzięczy. W końcu miała mu ponoć zapłacić. Poza tym nie chciał być niegrzeczny przypominając o finansach. Kobieta jednak szybko się zreflektowała, zapłaciła i poszła w swoją stronę. Fushigi życzył jej wszystkiego najlepszego, po czym sam wrócił do swojego mieszkania.
z/t
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości