Gdzieś w drodze
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Gdzieś w drodze
- Rok 385 - Lato -
[/color][/b] " SERIO?! "[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=5BHFOR0zqWs&t=1s[/youtube] Rozwiązanie labiryntu to była błahostka dla kogoś takiego jak Inoshi, prawda? No pewnie, że tak, ot namalowała kreskę która załatwiała temat. Prawda, że proste? Ot, wziąć kamyk i zrobić z niego ołówek. Nie trzeba było być jakoś strasznie inteligentnym by na to wpaść... A może trzeba było? Mniejsza o to, blondynka wpatrywała się przez chwilę zarówno w otoczenie jak i kartkę spodziewając się... No właśnie, czego? Na pewno czegoś, może jakiś wiatr zawieje albo nagle coś się pojawi... To świat shinobich tego nigdy nie można było być pewnym. Staruszek na pewno był jednym z nich i mógł chować w zanadrzu jakąś tajemnicę lub technikę o której mogła nie mieć pojęcia.
- I co? Nic? - Pomyślała podczas gdy rozglądała się dalej poddenerwowana, skrzywiła się ponownie wpatrując się w kartkę, przyjrzała się uważnie dostrzegając namazany mały dopisek, nie widziała co to było bo w tym brudzie jaki zrobiła na kartce nie dostrzegła tego w pierwszej chwili, musiała obrócić na drugą stronę. Gdy tylko przeczytała co było tam napisane jej tęczówki zwęziły się a na jej twarzy zaczynała wzrastać emocja gniewu, ktoś kto by teraz ją widział mógłby powiedzieć, że jej oczy zapaliły się niczym ogniki.
- Ten gnój... TEN PATAŁACH - Mówiła ściskając w dłoni kartkę która zaczęła się lekko zaginać.
- Jak go tylko dorwę to nie ręczę za siebie... - Zaciskała powoli pięści, Irytowała się na samą sytuacje w której się znalazła bo właściwie co robiła w tym lesie? Odstawiała głupią, ganiała po drzewach i wkładała łapy do dziupli dodatkowo zjadła orzecha i po co? Ku uciesze jakiegoś starego dziada który nawet na to nie patrzył... Nie żeby rajcowało ją to, że ktoś to mógł widzieć. Może i lepiej, że nie widział, ale liczyła na coś a po przeczytaniu notki puściły jej nerwy, robiła z siebie totalną idiotkę. A ponoć kolor włosów nie zobowiązuje.
- Mam ochotę mu nawciskać i nawrzucać jak nigdy, ten cholerny zbok Dizu, co mu się zachciało? Postój? A co ja jestem niby? - Mówiła na głos, nie obchodziło ją czy to usłyszy czy nie, miała to kompletnie gdzieś w tej chwili, zostawiał ślady i raczej chciał by go odnalazła, pytanie tylko kiedy? W obecnej chwili wiedziała, że znajdzie go dopiero gdy on będzie tego chciał co tylko doprowadzało ją bardziej do furii.
- Nie dość, że przez tego żłobiastego ignoranta będę miała kłopoty to jeszcze pewnie wrócę z tej wyprawy pozbawiona wszelkiej godności... UGH! - Wyprostowała się tak jakby ją piorun strzelił. W tej chwili nawet rozdarła kartkę na pół, przyjrzała się jej przedartej. W tej samej chwili wyraźnie zirytowana nie powstrzymała się i zaczęła drzeć ten zwój/papier na drobne kawałeczki jak tylko mogła. Musiała się na czymś wyżyć, umieraj haniebny papierku!
- I dobrze mu tak... - Po podarciu wszystkiego odrzuciła co tam jej jeszcze w rękach zostało otrzepując jedną o drugą, irytacja jednak dalej nie opadła i zadarła nos do góry, wyprostowała się przyjmując najbardziej pewną siebie i dumną pozę jaką tylko mogła i poszła dalej za znakiem narysowanym na ścieżce, tym który miał poprowadzić ją dalej. Pewnie minęło już dużo czasu a większość z niego zwyczajnie zmarnowała, mimo dumnej pozy wciąż pluła sobie w brodę i denerwowała się tym wszystkim, gorąc, dalej pomimo wejścia do lasu nie pozwalał o sobie zapomnieć. Właściwie nie interesowało ją teraz zbytnio otoczenie, miała chwilowo gdzieś coś innego niż strzałki, tak szła wlokąc nogę za nogą bo tak idąc, może nie tyle, że złość opadła to zaczęła wyobrażać sobie różne sytuacje w których może spotkać starca a po tym co przeczytała były one nad wyraz dwuznaczne. Dotarła do rozgałęzienia dróg gdzie też znajdowały się dwie strzałki, jedna w lewo, druga w prawo. Z lewej strony wyczuwała jakieś pokłady chakry, jednak co to było? Pokręciła głową i westchnęła rozglądając się po drzewach. Wzruszyła ramionami rozkładając przy tym cwaniacko ręce na boki.
- Cóż, las jest przerzedzony, może coś zobaczę. - Złożyła wtedy pieczęć barana i skupiła chakrę w stopach i jak tylko mogła przy pomocy techniki do chodzenia po drzewach wdrapała się na najwyższy możliwy punkt, tam gdzie nie mogła już dostać się za pomocą samych nóg to przelała chakrę na dłonie i wspomagała się nimi, jeśli tylko mogła to chciała znaleźć się w takim miejscu w którym mogła mieć jakiś widok na okolicę, zarówno na jedną jak i drugą stronę w którą prowadziły strzałki a może i na więcej?Ukryty tekstUkryty tekst
Ukryty tekstUkryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Gdzieś w drodze
Misja C - Yamanaka Inoshi
Rika Kari Matsubari
21
Czyżby zadanie było po nic? Naprawdę? Nie… to przecież wcale nie tak. To zadanie było po to, aby Dizu mógł skorzystać z leśnej ubikacji, nie tracąc czasu. Przecież nie męczyłby tak Inoshi bez powodu. Tylko kto wie, czy powodów ku temu nie było nieco więcej…
Inoshi przypominała… czajnik? Chyba właśnie czajnik, bo w nim wszystko się gotuje. W blondynce również wszystko szalało i szukało ujścia. Mogła się wyżyć na różne sposoby, ale jak wiemy nie ma skuteczniejszego sposobu niż rozwalenie czegoś. Kopanie w drzewo to nie najlepsza opcja, więc nie pozostaje jej nic innego jak wyżyć się na bezpośrednim powodzie jej złości – na kartce. Podarła ją raz, drugi, trzeci, aż właściwie nie było już za co złapać mikroskopijnych skrawków papieru. Rozrzuciła je a potem pozbywała się jeszcze małych kawałeczków, które ostały się gdzieś na jej dłoniach czy ubiorze. Ależ ona była zła! A jak wyzywała, jak groziła… szkoda że Dizu nie mógł tego zobaczyć. Byłby zachwycony.
Kiedy pierwsza erupcja emocji dobiegła końca, Inoshi rozeznała się w sytuacji i uzmysłowiła sobie swoje położenie. Nie pozostawało jej nic innego, jak podjąć dalszą grę i iść dalej. Wróciła więc na główny szlak i ruszyła przed siebie.
Prędzej czy później musiała się uspokoić… prawda? A może nie? Niby szła dalej, ale nerwy dalej się jej trzymały. Być może jednak uda się je wykorzystać do dobrych celów. Motywacja. To właśnie szalona motywacja w złapaniu Dizu i nawrzucaniu mu za wszystko, co zrobił i w ogóle za to jaki jest była na tyle duża, aby z determinacją utrzymywać uwagę na kolejnych strzałkach. Trwała w swym marszu przez dłuższy czas, aż udało jej się dotrzeć do rozstaju dróg. Wyczuwała chakrę z lewej strony. Nim podjęła decyzję, zdecydowała się wspiąć na jedno z najwyższych drzew i przeskanować wzrokiem okolicę. Las nie był gęsty i rzeczywiście było sporo widać. Po lewej stronie, jakieś 150 metrów od Inoshi siedział sobie tuż przy dróżce mały chłopczyk, na oko pięć lat i czymś się bawił. Yamanaka nie mogła być pewna, ale wydawało jej się, że ma kij. Czy to mógł być TEN kij? Inoshi rozglądając się dalej nie mogła dostrzegła wiele więcej. Jeśli jest spostrzegawcza, mogłaby między drzewami dojrzeć, że po prawej stronie patrząc skąd przybyła, namalowane strzałki urywają się. Kolejna zmyłka?
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Gdzieś w drodze
- Rok 385 - Lato -
[/color][/b] " Czy to ten kij? "[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=5BHFOR0zqWs&t=1s[/youtube] Kitka powiewała na wietrze który był nieco bardziej obfity na czubku drzewa, słońce również dawał tam o siebie znać dużo bardziej. Dziewczyna rozglądając się to w lewo to w prawo dostrzegła, że las rzeczywiście był dużo, dużo rzadszy niż wcześniej.
- Całe szczęście, że coś widać, przynajmniej się tak nie wysilałam na darmo - Pomyślała dalej zwisając na wysokiej gałęzi i wypatrując czegoś w oddali, mrużyła te oczy i mrużyła, robiła nawet sobie daszek starając się coś w tej oddali wypatrzeć, niestety bezskutecznie, przynajmniej z samego początku. Westchnęła zapierając się o gałąź nieco podminowana.
- Pewnie zrobił mnie w konia i już go nie ma a razem z nim mojej kamizelki... I jeszcze będę miała przechlapane... - Posmutniała podczas gdy złość i gniew, mimo, że dalej była rozsierdzona powoli zaczynały ją opuszczać. To nie tak, że jej przeszło, zwyczajnie wiedziała, że jak będzie zbyt zła to po prostu nie będzie mogła trzeźwo myśleć. Po jednej stronie jej uwagę zwróciły znaki wyrysowane na ścieżce, jakby strzałki, wyglądające zupełnie jak te którymi do tej pory się kierowała. Obserwowała oba kierunku przez kilka dobrych chwil, aż się jej zaczęło gorąco w głowę robić od tego słońca, co jak co ale część dnia w słońcu raczej bez problemu sprawił, że nieco się spociła, może i chwilowy odpoczynek we mchu mógł ją wcześniej ochłodzić to jednak wiewiórcze futerko też było ciepłe.
- Czy to są te same strzałki co wcześniej? Eh... Urywają się jakby? A co jeśli gdzieś jednak prowadzą dalej i tego nie widzę? - Skrzywiła się spuszczając z siebie powietrze. Pokręciła głową odwracając się w drugą stronę, tak samo złożyła pieczęć sensoryczną próbując dostrzec coś i po drugiej stronie. Połączenie wzroku skupionego na jednym kierunku i wizji sensorycznej pozwoliło jej dostrzec " Coś " nie wiedziała jeszcze co to było lecz właśnie tam, w tamtym kierunku prowadziły drugie strzałki.
- Coś tam jest... Gdybym miała ze sobą swój ekwipunek... A tak... Pozostaje mi zaskoczenie - Opuściła się nieznacznie na drzewie i zaczęła się poruszać w stronę swojego celu, czegoś co w rzeczywistości było chłopcem. Nie zeszła na dół a kierowała się po gałęziach drzew przeskakując z jednej na drugą najciszej jak tylko potrafiła. Jeśli mogła chciała się znaleźć w pewnej odległości od chłopca i przyjrzeć się temu co robi, uważnie. Gdyby jednak miała możliwość i byłby nieuważny to chciałaby się znaleźć na drzewie najbliżej niego i przysiąść cicho na gałęzi ponad nim wciąż go obserwując i to co miał w dłoniach.
- Czy to ten... Ten sam kij? To nie może być kij tego zboczucha, ten wskazujący... ZARAZ! - Zeskoczyła z drzewa i wyraźnie ciśnienie jej skoczyło. To był ten moment, ta chwila w której zdała sobie sprawę, że została prawdopodobnie wystrychnięta na dudka, zrobiono z niej kompletną idiotkę, ten dzieciak cały czas malował strzałki a ta jak głupia za nimi szła podczas gdy tamten dziad robił co? Chował się po krzakach załatwiając swoje potrzeby albo bóg wie co jeszcze innego robił...
- To ty malowałeś wszystkie te strzałki, hę?! Lepiej mi odpowiedz tylko szczerze! - Zapytała go całkiem głośno gdy tylko znalazła się na dole, miała wtedy takie pouczające, nieco zarozumiałe spojrzenie, ręce oparte, częściowo agresywnie na biodrach. Wskazała palcem na kij który trzymał wtedy w dłoni młodzieniaszek.
- Widziałeś tutaj takiego... Umm... - Skrzywiła się lekko.
- Jak tego padalca określić... Dlaczego to wszystko musi być takie... Takie... - Czy można się jej dziwić, że miała po dziurki w nosie tej sytuacji jak i tego dziadka mającego ubaw po pachy podczas gdy ona niemal wyrywa sobie włosy z głowy?
- ...zboczonego dziada? Niski, taki mniejszy niż ja... Białe włosy albo ich brak... Sama już nie wiem. - Mówiła przyjmując pytającą, z jedną ręką opartą na brodzie, jednak wciąż odrobinę atakującą pozę.Ukryty tekst
Ukryty tekstUkryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Gdzieś w drodze
Misja C - Yamanaka Inoshi
Rika Kari Matsubari
23
Inoshi obserwowała wszystko z góry. Podobno najlepiej spojrzeć na rzeczywistość właśnie z tej perspektywy. Z pozycji ducha, który wisi gdzieś nad naszym ciałem i ma pełny ogląd sytuacji. Inoshi wiedziała, że z prawej strony są przerywane strzałki, z lewej zaś niewielkie pokłady chakry i… chłopiec, a przynajmniej tak się miało okazać, gdy była bliżej. Cóż. Inoshi zdecydowała się do niego podejść i nagle cała wizja jej gonitwy legła w gruzach. Jak grom z jasnego nieba spadła na nią myśl o tym, że to nie Dizu zostawia ślady, a ten chłopiec, który też trzyma w dłoni kij. Yamanaka mocno chwyciła się tej myśli, pomimo iż podobnych kijaszków są tysiące tylko w tym jednym, przerzedzonym lasku.
Ale Inosia już podjęła decyzję. Zeszła nieco niżej, wciąż pozostając na drzewie. Była teraz sfrustrowana i mocno skoncentrowana na celu. Wąski tunel uwagi pozwolił jej śledzić ruchy chłopca i przeskakiwać kolejne gałęzie możliwie bezszelestnie. Udawało się to całkiem nieźle, ale… Blondynka nie mogła podejść tak blisko, jakby sobie tego życzyła. Chłopczyk bowiem rozglądał się. Patrzył to w lewo, to w prawo, czasem tylko mażąc coś swoim kijaszkiem.
Czekanie tylko po to, aby przeskoczyć na kolejne drzewko i zaatakować go słownie stamtąd nie było zbyt opłacalne, więc Inoshi zeskoczyła stamtąd i zaraz rzuciła się w wir pytań. O ton lub dwa za głośnych i zbyt agresywnych, aby nie wystraszyć chłopca. Ten jednak nie zamierzał uciekać. Siedział teraz z dłońmi opartymi za plecami i patrzył się przestraszonymi oczkami. Inoshi pytała dalej, pytała o strzałki i o „zboczonego dziada”. Zwłaszcza to drugie wydawało się nieracjonalne, wszak skąd chłopiec miał wiedzieć o cechach Dizu. Skąd w ogóle miał wiedzieć, co to znaczy zboczony? No ale tak właśnie wygląda działanie w nerwach i trzeba to zrozumieć. Kiedy Inoshi skończyła, chłopiec po raz pierwszy otworzył buzię. Zupełnie zmieniła się jego postawa.
-To nie… - chłopiec mówił dalej, ale Inoshi nigdy nie dowie się, co dokładnie, bowiem jego słowa - choć atrakcyjne - błyskawicznie uciekły w tło nadciągających wydarzeń. Usłyszała za plecami stękającą od ciężaru gałąź z drzewa, z której właśnie odbijał się pewien mężczyzna. Miał bardzo ciemną karnację, długie zielone spodnie i goły tors. W dłoni trzymał kij Bō i zdecydowanie nie miał przyjaznych zamiarów. Nim Inoshi skupiła swoją uwagę na wysokim mężczyźnie lecącym wprost na nią, odwracając głowę mignęła jej rączka chłopca, który trzymał gałązkę z cienkimi odnogami. To nie mógł być Kij Wyznaczający Drogę. O co tu… i wtedy okazało się, że mężczyzna ma wspólnika. Wyglądającego niemal identycznie mężczyznę, który – wychodząc z tej samej strony, co pierwszy napastnik - ze swoim kijem właśnie atakował nogi kunoichi. Na jego twarzy malowała się niesamowita determinacja. Czasu na reakcję było naprawdę niewiele.
Im bardziej brniemy przed siebie zapatrzeni w przyszłość, tym bardziej zapominamy OD CZEGO TO WSZYSTKO SIĘ ZACZĘŁO.
Mapka:

Legenda:
Niebieski - chłopiec
Różowy - Inoshi
Fioletowy - stąd wyskakiwał pierwszy napastnik
Pomarańczowy - tam czaił się drugi, on stanowi zagrożenie w pierwszej kolejności
Kółeczka to drzewa, a te chmurki to krzaki
Ścieżka i strzałki, wiadomo.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Gdzieś w drodze
- Rok 385 - Lato -
[/color][/b] " Zasadzka! "[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=_W5qA13 ... LkKxNSwGrP[/youtube] Czy była gotowa na to co mogło się za chwilę stać? Nie mogła być oj nie mogła, na pewno nie spodziewała się tego co zgotował jej Dizu, kogo innego mogłaby obwinić o taki stan rzeczy jak nie właśnie jego? To pewnie kolejne zadanie albo kolejny test, czy tym razem chce sprawdzić kim rzeczywiście jest? Z jakim typem kunoichi ma do czynienia?
Gdy mały otworzył buzie, właściwie w tej chwili blondynka nie mogła oszacować jeszcze niczego, nim zdążył się odezwać jej uwagę zwrócił dźwięk gałęzi a może kija? Co jak co, ale w tej chwili miała bardzo mało czasu na reakcję.
- Nani? - Pomyślała gdy spostrzegła pierwszego z nich, potem obracając głowę zdała sobie sprawę, że kij w dłoni chłopca niajak nie przypomina magicznego przedmiotu wspania... Nie, wróć, obrzydliwego Dizu.
- Skąd oni... Nie ważne... - W tej samej chwili dostrzegła drugiego z nich, nie było mowy o dalszym zastanawianiu się, to by było jej porażką.
- Przecież umiesz się bronić, zarówno z Shotaro oraz z Hikarim... Musiało kiedyś do tego dojść, jesteś kunoichi, prawda? Przeżyłaś Kami to i tych dwóch obwiesiów spierzesz... - Powtarzała sobie w duchu, w tej właśnie chwili obiema dłońmi odepchnęła małego chłopaka w tył, nie miała złych zamiarów wobec niego, nie chciała by ucierpiał w starciu, podczas tej czynności przesuwała swoją dłoń w kierunku jego kija. Wtedy właśnie podskoczyła wybijając się nieznacznie z ziemi, jeżeli atak szedł na nogi to powinna go uniknąć, to nie było jednak wszystko, kolejnym ruchem jaki starała się wykonać było podczas wybicia podtrzymać kij, chociażby dotknąć go na tyle by nie przewrócił się, jeszcze nie. Potrzebowała go, był kluczowym elementem jej planu. Chciała postawić na nim jedną nogę. Tą drugą którą zadarła do góry podczas wybijania się poprzednią. Wtedy korzystając z tej podpory zamierzała wybić się wyżej w ziemię, nawet jeżeli kij się złamał to powinien chociaż odrobinę pomóc w tej sytuacji i wraz z siłą wyskoku wznieść ją nieco w powietrze.
- Musi się udać... Ta mgła, zawsze przynosiła za sobą... Coś... - Podczas gdy wyskakiwała już miała złożoną jedną część pieczęci, pieczęć tygrysa, drugą ręką dołożyła w czasie lotu pieczęć barana. - Kirigakure no jutsu - Powiedziała cicho podczas gdy całe trzydzieści pięć metrów powinna, całkiem szybko spowić mgła podczas gdy ona znajdowała się w powietrzu. Była wysoko, wiedziała, że atak szedł prosto na nią więc jeżeli nie byli odpowiednio szybcy to powinni wpaść we mgłę, która powinna się chociaż chwilę utrzymać. Jeśli mogła ich dostrzec, bądź wylądować na jednym, lub obu z nich wykorzystałaby to do kolejnego wybicia się podczas którego złożyłaby kolejne dwie pieczęcie.
- To będzie moje rozstawienie... Nie pozwolę na szach... - Tym razem był to pies i tygrys. Stworzyła dwie kopie. Jedną mógł dostrzec jeden z nich a drugą drugi. Każda powinna wyskoczyć z za drzew po przeciwnej stronie alejki w której byli.
Jedna zza drzewa na północy a drugą z za krzaków na południu.
Jeśli jednak nie dostrzegłaby miejsca lądowania w postaci żadnego z nich to wylądowała by normalnie na ziemi obserwując przy pomocy sensora okolicę, chcąc ich namierzyć. Wtedy złożyłaby zwyczajnie trzy pieczęcie Baran › Wąż › Tygrys tworząc zarazem cztery iluzje, każda wybiegłaby w inną stronę a ona starałaby się zablokować nadchodzące ciosy jeżeli takowe by zostały w jej stronę skierowane. Jeśli miałaby okazję to spróbowałaby złapać za kij którym posługują się przeciwnicy a następnie sama przyciągnąć się do swojego przeciwnika i zwyczajnie dać mu w twarz jeżeli będzie miała taką możliwość.Ukryty tekst
Ukryty tekstUkryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Gdzieś w drodze
Misja C - Yamanaka Inoshi
Rika Kari Matsubari
25
W coś ty się wpakowała, Inoshi!? Miast szukać staruszka pakujesz się w tarapaty! Czy naprawdę trzeba było podchodzić do tego chłopca, który – może nieco znudzony – bawił się całkiem słodko? Ciekawe co tutaj robił, mogłaby się zastanawiać kunoichi, gdyby tylko miała na to czas. Jak długo będzie musiała czekać na poznanie prawdy?
W jej kierunku leciało dwóch bardzo podobnych do siebie mężczyzn, uzbrojonych w kije Bō. Yamanaka nie miała doświadczenia w prawdziwie niebezpiecznych pojedynkach, takich jak ten. Mimo to udało jej się wyrzec egoizmu i w pierwszej kolejności pomyślała o chłopcu, którego imienia nie znała. Odepchnęła go od zagrożenia, w którego centrum chcąc nie chcąc się znalazł. Kto wie, być może chciała jego kij? Wyjęła mu go z ręki bez najmniejszego trudu, jednak wtedy plan zaczął się sypać. Widziała go raptem przez sekundę i liczyła, że był on przynajmniej tak gruby i wytrzymały (o, zgrozo) jak Dizu. Niestety była to zwykła gałązka, która nijak nie nadawała się do wybicie wyżej w powietrze. Prawdziwe problemy? Poczekajcie dalej. Mały chłopiec w ułamek sekundy znowu był przy niej. Jak to możliwe!? Najpewniej w ogóle nie odleciał tak daleko, jak planowała Inoshi. W ogóle wszystko wyszło jakoś inaczej. Nie mając czasu na korektę planu pozostała przy zamiarach wyskoku, wybiła się więc z miejsca najwyżej, na ile pozwoliła jej skoczność, wykonując przy tym specyficzny do tego wymach ramion. Oh, aż boję się pomyśleć, co by się stało gdyby nie szybki ruch lewej ręki, po której prześlizgnęła się buzia chłopca, pozostawiając na ręce ślinę. Mały ewidentnie próbował ugryźć!
Co to oznaczało dla blondyny? Że to nie był żaden śmieszny żart, a prawdziwa pułapka, której chłopiec był jedynie przynętą. Jak to możliwe!? Przecież zaprowadziły ją do nich strzałki. Nikt inny nie mógł zostawić Inoshi równie absurdalnego zadania, więc to musiał być Dizu. On musiał brać w tym udział, musiał rysować kolejne wskazówki! Ale… ale czy wszystkie strzałki należały do niego?
Fartownie, ingerencja chłopca nie zaburzyła poczynań młodej kunoichi. Ta wybiła się zgodnie z planem, wykonując pieczęci, po których w okolicy powinna się wytworzyć całkiem gęsta atmosfera. Tak też się stało. Mgła pojawiła się w mgnieniu oka i już w kompletnych jasnościach Inoshi mogła usłyszeć świst kija napastnika atakującego od dołu. Niestety, był też drugi, który atakował z góry. Choć nic nie widział, mgła pojawiła się nieco późno i mężczyzna orientował się, gdzie może być jego ofiara. Jego cios kijem sięgnął celu, a dokładniej lewego ramienia. Szczęśliwie nie było to równie dotkliwe, jak mogło się skończyć. Z braku wyczucia odległości do Inoshi, cios ten nie był wymierzony pełną siłą, a może na 80%. Wystarczyłoby to do pogruchotania kości, gdyby trafił tak jak zamierzał – w bark. Ostatecznie wyszedł dziwaczny cios od boku, trafiający „w szczepionkę”. Jeśli kiedykolwiek uderzenie w to miejsce może okazać się pożądane, to właśnie teraz. Inoshi poczuła przeszywający ból, który daleki był jednak od paraliżującego. Cios ten miotnął jej ciałem na odległość trzech metrów, znalazła się blisko krzewów po północnej stronie ścieżki, lecz upadek udało się skutecznie zamortyzować. Prócz nieco dokuczliwego bólu była w stanie kontynuować walkę na pełnych obrotach, tyle tylko, że przeciwnicy mieli wiele czasu na doskoczenie do niej, nim powstanie… Czyżby?
Obaj celowali we wspólny cel. We mgle. Jeden z góry, jeden z dołu. Przy lądowaniu pierwszy z napastników zahaczył o kij drugiego, co wytrąciło go z równowagi i siłą rozpędu wleciał w swojego sojusznika. Padli jeden na drugiego, zwinięci niczym kłębek, czemu towarzyszyło głośne stękanie i krzyki niezadowolenia. Próbowali się podnieść, ale nic nie widząc ponownie przeszkadzali sobie w szybkim powstaniu na nogi. Inoshi ucierpiała, ale dziwnym zrządzeniem losu to ona miała teraz inicjatywę.
-Kryjówka nr 3, kryjówka nr 3! – krzyczał chłopiec, wystraszony mgłą i zaczął uciekać.
***
Było ich dwóch…
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Gdzieś w drodze
- Rok 385 - Lato -
[/color][/b] " Zasadzka! "[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=_W5qA13 ... LkKxNSwGrP[/youtube] Wszystko byłoby idealnie gdyby tylko kij chłopaczka był wytrzymały tak jak założyła, oj nie miała czasu się przyglądać i to mogło ją zgubić. Odepchnięcie chłopca? Kto by się spodziewał, że ten mały drań jest z nimi w zmowie i szykował swoją tajną broń w postaci zębów. Miał szczęście, że tylko próbował i jednak... Nie ugryzł.
- Co... Skąd on... Dlaczego. Zęby!? Masaka... W co ja się wplątałam - Jedna z myśli która przebiła się chwilowo przez adrenalinę i jej plany odnośnie całej sytuacji w której każda sekunda zwłoki mogła być dla niej krytyczna. W tej chwili mało liczyło się to czy to rzeczywiście sprawka starego zboczeńca, zwłaszcza, że teraz rzeczywiście groziło jej niebezpieczeństwo. Mgła zrobiła swoje i stworzyła zasłonę dymną dziewczynie jednak jeden z ciosów sięgnął celu, oberwała a odległość na jaką poleciała pod wpływem ciosu musiała świadczyć o nie małej sile przeciwnika. Blondynka jęknęła, może nie przeraźliwie jednak można było wyczytać z jej reakcji, że rzeczywiście ją bolało, może nie tyle, że ją sparaliżował a zaskoczył. Wylądowała przy północnych krzakach, na ziemi gdzie też zamortyzowała upadek i zatrzymała się w jego wyniku nie stało się zbyt wiele więcej. Złapała się za rękę w okolicy miejsca w które oberwała, ścisnęła całkiem mocno z wyraźnym grymasem bólu na twarzy.
- Kuso... Gdyby trafił gdzie indziej... Mam szczęście, tylko dlaczego w lewą? - Większości cios w lewą rękę by nie przeszkodził lecz nie jej, oj nie, dlaczego akurat musiała oberwać w rękę która była jej dominującą? Na całe szczęście adrenalina pozwala zignorować ból i wciąż działać na pełnych obrotach, w końcu nie było tak źle, prawda?
Już chciała wykonać unik podczas gdy spostrzegła co się dzieje. Nie mogła zmarnować tej okazji dlatego musiała spróbować czegoś innego. W tej sytuacji musiała działać szybko i wykorzystać co tylko może. Postarała się przelać nieco chakry na swoje stopy i wykonać wślizg, rzuciła się do przodu, o ile mogła wykonując go, chciała wjechać w obydwu leżących przeciwników tak jak tylko mogła, jeśli wstali do tego czasu to tym lepiej.
- Co teraz zrobisz, hę? Jestem mała nie znaczy, że nic nie potrafię... - Podczas wślizgu celowałaby dokładnie w kostki a lewą nogą wykonywała solidnego kopa w kolano lub nawet wyżej, chciała zadrzeć nogę tak by kopnąć go nieznacznie w górę, nawet jeśli musiałaby się w tej chwili odsłonić. Gdyby doszło to do skutku to wtedy kończąc wślizg zaparłaby się rękami o ziemię i dalej korzystając z nabranej siły wykonała odbicie od ziemi przy pomocy rąk, tak jak przy sprężynie dalej celując swoimi obydwiema podeszwami z mocnym kopnięciem w przeciwnika i w dalszym ciągu chcąc wybijać go w górę. Wybicie się przy pomocy rąk powinno pociągnąć ją w górę razem ze swoim przeciwnikiem.
- A masz... Poczuj to! - Kolejny kop w część ciała która znajdowała się najbliżej nóg miał jednocześnie posłużyć za odbicie które pozwoliłoby jej obrócić się w czasie kopniaka i wykonać zwyczajne kolanko na swoim przeciwniku, wtedy ponownie spróbowałaby wykorzystać jego część ciała by odbić się i tym razem wykonać obrót by nadać kopnięciu dodatkowej siły które to miało nastąpić od góry, nawet jeśli musiałaby bardzo wysoko zadzierać przy tym nogę, próbowała zwyczajnie po obrocie trafić gdziekolwiek na jego ciele celując w domyśle w ramię albo głowę, miała trafić łydką albo piętą, cios zwyczajnie miał go skierować w dół i dobić do ziemi.
Trudno byłoby podczas tego wszystkiego nie dyszeć i nie wydawać normalnych odgłosów walki, jednak podczas wykonywania swojej serii starała się oddychać miarowo i łapać oddechy tylko w dogodnych do tego momentach. Podczas wykonywania tych czynności kompletnie zignorowała chłopca i chwilowo drugiego oponenta, jej cel był jasny a ona była skupiona na ataku. Dalej, jeśli tylko by wylądowała starałaby się bronić, bądź unikać ciosów drugiego przeciwnika. Jeśli mogła to nawet i kijem leżącego o ile rzeczywiście będzie leżał.
Ukryty tekstUkryty tekstUkryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Gdzieś w drodze
Misja C - Yamanaka Inoshi
Rika Kari Matsubari
27
Mgła. Gęsta mgła otaczała wojowników i najbliższe rejony. Podczas gdy Inoshi podniosła się na nogi, jej przeciwnicy wciąż borykali się z tą czynnością. Znajdowała się teraz przy krzakach, około trzech metrów od przeciwników. Jej widoczność była równie zakłócona jak tamtej dwójki, tyle że sama wyczuwała ich sensorycznie. Oni zaś stali w samym centrum mgły, bowiem miejsce w którym Inoshi zastosowała technikę było dokładnie tym, w którym zakotłowali się panowie z kijaszkami. I fajnymi, ciemnymi klatami.
Chłopiec, który jeszcze przed chwilą ku zaskoczeniu kunoichi również był uczestnikiem walki i próbował ją ugryźć, teraz uciekał w popłochu zgodnie z instrukcją, której Yamanaka nie miała jak rozszyfrować. Jedno wydawało się nad wyraz pewne. Ci ludzie doskonale znali te tereny i poruszali się po nich bardzo sprawnie. Czymkolwiek się zajmują, najwyraźniej są to ich tereny.
Tymczasem Inoshi stała i szykowała się do ataku. Musi jakoś przeboleć ból lewego ramienia i podjąć jakąś decyzję, bo inaczej wrogowie znowu zaatakują. Na pewno sporym utrudnieniem może być leworęczność Inoshi, która teraz odczuwa silny ból w dominującej kończynie. Uderzenie w górny odcinek ramienia nie był jednak tak mocno odczuwalny przy składaniu pieczęci czy masowaniu komuś puldasków pięścią. No, może przy obszernym zamachu.
Ruszyła więc do przodu, wiedząc mniej więcej gdzie może spodziewać się nieprzyjaciół. Ruszyła wślizgiem, a gdy ujrzała wroga, stał on już na równych nogach, zgodnie z jej założeniami. Tuż obok był drugi z nich, ale jego nie widziała aż tak dokładnie. Wślizg swój kontynuowała dwoma celnymi kopnięciami, jednym w okolicę kostki, a drugim tuż pod kolano. Rozpęd blondynki wraz z wciąż niepewną orientacją wroga doprowadził do tego, że ten mocno się zachwiał i być może nawet by padł, gdyby nie wsparte rękoma wyrzucenie go w powietrze przed Inosię za pomocą nóg.
Wyrzuciła go w górę na nieco ponad metr. Gdyby ktoś to widział, mógłby być pod wrażeniem jak niewielka dziewczyna wynosi w powietrze wielkiego mężczyznę. Po chwili sama wyskoczyła w powietrze, trafiając go raz nieczysto w głowę. Drugiemu ciosowi, wymierzonemu gdzieś w korpus towarzyszyło zahaczenie o coś nogą. Była to szczęka drugiego z agresorów, który nie zamierzał stać bezczynnie i patrzeć jak ta mała okłada jego kolegę. Mimo że nadział się na nogę, nie było w tym żadnego pędu. Chwycił oburącz Inoshi w pasie i zawładnął jej ciałem. Obrócił ją tak, by byli do siebie skierowani twarzami i gdy pierwszy szok po niefortunnym kontakcie z podeszwą kunoichi przeszedł, zacisnął chwyt, uciskając podbrzusze. Na jego twarzy widać było grymas wysiłku. Inoshi miała głowę jakieś 30-40 centymetrów nad nim.
Mimo iż mgła była teraz wysoko, Inoshi nie mogła dostrzec gościa, którego dopiero co okładała. Zwłaszcza cios w głowę, który choć nieczysty, wymierzony był z dużą siłą powinien zamroczyć przeciwnika. Nie słyszała jednak huku, jaki mógłby towarzyszyć upadkowi takiej kupy mięsa. Mniej lub bardziej finezyjnie musiał utrzymać się na nogach. Nie wyglądało to dobrze...
***
Poznali się przypadkiem. Jeden młody, drugi młodszy. Drugi z nich wracał właśnie do domu, gdy napotkał grupę łobuziaków, których szczerze unikał. Nim któregokolwiek zobaczył, nie miał już na głowie swojej ulubionej czapki, bez której nie wychodził wówczas na mróz. Mali gangsterzy, starsi o rok czy dwa rzucali sobie górą jego czapkę, podczas gdy on biegał i skakał, próbując ją odzyskać. Podczas jednej z powietrznych podróży uroczej czapeczki, pod jej spodem wyłonił się kij. Czapka zawisła na nim i szybko znalazła się w rękach niespodziewanego gościa. Chłopcy stanęli odębiali.
-JAZDAAA! – Ryknął na nich, a ci zmyli się szybciej, niż zdążyli pojawić. Zwrócił czapkę młodszemu.
Dzieliło ich wszystko, ale oni zdawali się tym nie przejmować.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Gdzieś w drodze
- Rok 385 - Lato -
[/color][/b] " Zasadzka! "[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=_W5qA13 ... LkKxNSwGrP[/youtube] Czy plan się powiódł? Bardzo by chciała jednak rzeczywistość była nieco inna, tam gdzie cios miał dosięgnąć jednego z przeciwników i pozwolić na kontynuowanie sekwencji, po ostatnim ciosie usłyszałaby tylko odgłos ciała upadającego na ziemię, gdyby tak było to była by pewna, że uwolniła się chociaż od jednego z przeciwników, walka jednak okazała się dużo bardziej skomplikowana, bitka teraz obrała całkiem inną wersję wydarzeń nie tą faworyzującą blondynkę... Drugi agresor, ten którego na chwilę zignorowała, mimo oszołomienia zdołał ją chwycić nim zdołała zadać kolejne ciosy przy pomocy nóg. Kolanko w szczękę wydawało się mimo wszystko w jakiś sposób na niego wpłynąć, dalej jednak pozwoliło mu to chwycić blondynkę jak zabawkę w pasie...
W tej chwili przypomniała sobie o czymś co natchnęło ją do nieco innego podejścia, przynajmniej przez chwilę.
- Shinobi nie powinien wdawać się w walkę bez powodu... Ta walka jest bezcelowa... Dlaczego to robią? - Krzywiła się na samą myśl tego co się dzieje analizując przebieg dzisiejszego dnia. Wycieczka do lasu za starym dziwakiem która kończy się w taki sposób? Nie, to wciąż nie koniec, daleko ku niemu a jednak znalazła się w sytuacji która wymusiła na niej obronę, defensywę przed kimś kto póki co nie ma najmniejszych powodów jej napadać, napad zarobkowy byłby zwyczajnie marnowaniem czasu bo w tej chwili nie ma przecież przy sobie nic.
- P-U-S-Z-C-Z-A-J mnie! - Wydarła się w jego kierunku zapierając się rękami o jego uścisk, czuła, że jego ręce zakleszczyły się nieco mocniej na jej miednicy, w tej chwili chciała go kilka razy uderzyć po jego łapach czy czymkolwiek co tylko miała w zasięgu swoich rąk, jak tylko mogła, nie wkładała w to specjalnie dużej siły ani chakry by uśpić jego czujność. W tej chwili była w potrzasku, drugi przeciwnik zniknął, mgła utrudniała widzenie i jej i im, wiedziała, że w każdej chwili może spodziewać się drugiego ataku który w tym wypadku byłby prawdopodobnie dla niej nokautem, jednak... Kto wie?
W tej chwili przez głowę przebiegło jej wiele myśli, kije bo? Zboczony dziad? Jak to wszystko się łączy... Jak w to wszystko się wplątała w tak krótkim czasie a co najważniejsze w tej chwili, kim oni są i dlaczego rzucili się akurat na nią, czyżby dziad wpuścił ją w pułapkę i rzeczywiście chciał skrzywdzić ponad zapodanie swojej dawki irytacji?
- Co ja wam takiego zrobiłam? Dlaczego mi to robisz, hę?! Co macie wspólnego z tym zboczonym dziadem?! - Wyrywała się i wiła niczym jakaś glizda, liczyła, że uznają to za chwilę bezbronności i zluzuje swoją gardę, bądź zwyczajnie jej nie docenią.
- Jeśli czegoś nie zrobię to on mnie tutaj zgniecie... Boli... ugh - Rzucała do siebie w myślach przez ten cały czas podczas gdy zdecydowała się na jeszcze jeden manewr. Jeśli przeciwnik nie zareagował w żaden sposób na jej wezwania to jeśli tylko była w stanie, jak najszybciej tylko mogła złożyła serię pieczęci. Zaczęła od wołu, przeszła do konia i na byku skończyła.
- Tak, moja własna technika, musi się udać... Spokojnie, nie przesadź tylko jak wtedy - Myślała w chwili podczas gdy już wiedziała, że od tej chwili raczej nie będzie odwrotu i innej możliwości zakończenia tego starcia niżeli czyjaś porażka i ktoś leżący sprany, albo i gorzej na ziemi.
- Suiton: Rekkū Suigeki - Powiedziała po tym jak zgromadziła odpowiednio chakrę, wtedy też bez żadnej dłuższej przerwy zaczęła wypluwać w stronę twarzy swojego przeciwnika pociski, wypluła dwa licząc, że to wystarczy, przynajmniej w jego kierunku.
- I co powiesz na to? - Jeśli do tego pory podszedł drugi przeciwnik to wypluła kolejne dwa w stronę z której nadchodził. Jeśli jednak nie miała innego celu to wypluła tylko dwa. Gdy ty mogła się oswobodzić to przeszłaby do dalszej ofensywy. Doskoczyłaby do niego najszybciej jak tylko by potrafiła i zadała pierwszy cios otwartą ręką, nie wstrzymując wcale siły, w stronę jego twarzy, jeśli by trafiła i jej ręka poleciała dalej to wróciłaby nią wykonując od razu drugie uderzenie w drugą stronę.
Dalej zdecydowała się na standardowe już dla niej kopniaki, pierwszy wykonany z wyskoku lewą nogą w okolicę brzucha, próbowałaby się podczas tej czynności obrócić by wraz z pędem wykonać drugiego kopniaka drugą nogą w te same okolice.Ukryty tekst
Ukryty tekstUkryty tekstUkryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Gdzieś w drodze
Misja C - Yamanaka Inoshi
RIka Kari Matsubari
29
Była w potrzasku, a uchwyt zaciskał się na niej mocniej i mocniej. Co można zrobić w tej sytuacji? Przejść do ofensywy, użyć swoich zdolności dyplomatycznych, groźby lub zachęty? A może po prostu czekać? Ta, jasne. To ostatnie było zupełnie bez sensu. To przed ostatnie zresztą też. Choć… Inoshi spróbowała.
Puszczaj mnie? Tak, kobiety często to mówią. Nikt jednak nigdy nie widział, by to zadziałało. Nawet w filmach. Yamanaka użyła do tego swoich piąstek, aby obijać silne dłonie zaciśnięte na sobie. Niby leciutko, niby nie z całych sił, chcąc uśpić czujność agresora, wszystko wydawało się przemyślane, jednak istniało jeszcze pewne ryzyko. Drugi mężczyzna wciąż był w grze i gdziekolwiek się teraz znajdował, w każdej chwili mógł podejść i zakończyć pojedynek. Inoshi jednak nie przestawała gadać. Zaczęła opowiadać o jakimś zboczonym dziadzie i w ogóle. Koleś był… delikatnie mówiąc zmieszany. Jakim starym dziadzie? A jeśli to do niego miały prowadzić strzałki, które zmazali i przestawili w drugą stronę, na trasę na której postawili chłopca-przynętę, to… po jasną cholerę ona ugania się za jakimś zbokiem? O tak. Przynajmniej jeden z nich z całą pewnością nie znał Dizu. Kurczę, to miał być łatwy skok na kasę, a ta mała umiała się trochę bić. Dobrze, że zaraz będzie po wszystkim…
Suiton: Rekkū Suigeki – Inoshi wykorzystała wolne ręce i z bezproduktywnych uderzeń łapkami przeszła do prawdziwej ofensywy. Technika jej autorstwa, wodne pociski wypluwane z ust, poleciały w stronę mężczyzny, który ją trzymał. Drugi, który właśnie odnalazł ich we mgle widząc to stracił trochę pewności i czekał, co się wydarzy.
-Co tu się… - nie dokończył swojej myśli ten bliżej Inosi, gdy dwa pociski zaatakowały jego twarz. Ból był na tyle silny, że zachwiał mężczyzną, a właściwie to powalił go na ziemię. Wściekły nie mógł już długo trzymać dziewczyny, opadając zrobił jej klasycznego, zapaśniczego supleksa. Dziewczyna poleciała teraz znacznie dalej, niż za pierwszym razem, jednak kilka obtarć, jakie zarobiła przy kontaktach ze średnio ubitą ziemią były niczym w porównaniu z ulgą, jaką przyniosło wyzwolenie się z kleszczów.
-SPIERDALAMY! – zakomunikował ten, który odrzucił Inoshi. Dokąd mieli wiać, powiedział już wcześniej chłopiec. Szybko wydostali się z gęstej mgły i ruszyli przed siebie, zupełnie jakby mieli się rozdzielić. Czy był sens ich godzić, mając na uwadze wcześniejsze mądrości, że shinobi nie powinien wdawać się w walkę bez powodu? Z drugiej strony nie wiedziała, co łączy ich z Dizu. Niestety złapanie ich w lesie będzie karkołomnym zadaniem, ale tak się składa, że zmierzają w kierunku, w którym zamazano kilka strzałek, by upozorować zmyłkę.
***
Odtąd byli nieodłączni. Wspólne zabawy i wspólni wrogowie, których szybko neutralizował starszy z nich. To on był tutaj zawadiaką, wobec raczej pasywnego usposobienia swojego kolegi, lecz to właśnie młodszy z nich wtajemniczył przyjaciela w grę w podchody.
-Musisz zostawiać zadania i wiadomości. Jedni uciekają, a drudzy gonią. Są takie jakby grupy. Wymyślisz coś dla mnie, żebym mógł przy nich poszpanować?
A ten wymyślił tekst o defekacji. Upokarzający przeciwnika zwrot, który miał osłabiać morale i być po prostu śmieszny. Młody go użył. Kumple się wściekli i pokazali karteczkę rodzicom. „Srać”? Dla tamtych dzieci tego typu słowa były wówczas zakazane. Młodemu się dostało, ale i tak był dumny, że pierwszy raz zrobił coś buntowniczego. Pierwszy raz pokazał, że nie będzie tylko grzecznym chłopcem, który pierw słucha, a potem robi. Że wcale nie można mu dokuczać, ani bić, bo on może oddać. To jedna z legend początków wiecznej przyjaźni.
RIka Kari Matsubari
29
Była w potrzasku, a uchwyt zaciskał się na niej mocniej i mocniej. Co można zrobić w tej sytuacji? Przejść do ofensywy, użyć swoich zdolności dyplomatycznych, groźby lub zachęty? A może po prostu czekać? Ta, jasne. To ostatnie było zupełnie bez sensu. To przed ostatnie zresztą też. Choć… Inoshi spróbowała.
Puszczaj mnie? Tak, kobiety często to mówią. Nikt jednak nigdy nie widział, by to zadziałało. Nawet w filmach. Yamanaka użyła do tego swoich piąstek, aby obijać silne dłonie zaciśnięte na sobie. Niby leciutko, niby nie z całych sił, chcąc uśpić czujność agresora, wszystko wydawało się przemyślane, jednak istniało jeszcze pewne ryzyko. Drugi mężczyzna wciąż był w grze i gdziekolwiek się teraz znajdował, w każdej chwili mógł podejść i zakończyć pojedynek. Inoshi jednak nie przestawała gadać. Zaczęła opowiadać o jakimś zboczonym dziadzie i w ogóle. Koleś był… delikatnie mówiąc zmieszany. Jakim starym dziadzie? A jeśli to do niego miały prowadzić strzałki, które zmazali i przestawili w drugą stronę, na trasę na której postawili chłopca-przynętę, to… po jasną cholerę ona ugania się za jakimś zbokiem? O tak. Przynajmniej jeden z nich z całą pewnością nie znał Dizu. Kurczę, to miał być łatwy skok na kasę, a ta mała umiała się trochę bić. Dobrze, że zaraz będzie po wszystkim…
Suiton: Rekkū Suigeki – Inoshi wykorzystała wolne ręce i z bezproduktywnych uderzeń łapkami przeszła do prawdziwej ofensywy. Technika jej autorstwa, wodne pociski wypluwane z ust, poleciały w stronę mężczyzny, który ją trzymał. Drugi, który właśnie odnalazł ich we mgle widząc to stracił trochę pewności i czekał, co się wydarzy.
-Co tu się… - nie dokończył swojej myśli ten bliżej Inosi, gdy dwa pociski zaatakowały jego twarz. Ból był na tyle silny, że zachwiał mężczyzną, a właściwie to powalił go na ziemię. Wściekły nie mógł już długo trzymać dziewczyny, opadając zrobił jej klasycznego, zapaśniczego supleksa. Dziewczyna poleciała teraz znacznie dalej, niż za pierwszym razem, jednak kilka obtarć, jakie zarobiła przy kontaktach ze średnio ubitą ziemią były niczym w porównaniu z ulgą, jaką przyniosło wyzwolenie się z kleszczów.
-SPIERDALAMY! – zakomunikował ten, który odrzucił Inoshi. Dokąd mieli wiać, powiedział już wcześniej chłopiec. Szybko wydostali się z gęstej mgły i ruszyli przed siebie, zupełnie jakby mieli się rozdzielić. Czy był sens ich godzić, mając na uwadze wcześniejsze mądrości, że shinobi nie powinien wdawać się w walkę bez powodu? Z drugiej strony nie wiedziała, co łączy ich z Dizu. Niestety złapanie ich w lesie będzie karkołomnym zadaniem, ale tak się składa, że zmierzają w kierunku, w którym zamazano kilka strzałek, by upozorować zmyłkę.
***
Odtąd byli nieodłączni. Wspólne zabawy i wspólni wrogowie, których szybko neutralizował starszy z nich. To on był tutaj zawadiaką, wobec raczej pasywnego usposobienia swojego kolegi, lecz to właśnie młodszy z nich wtajemniczył przyjaciela w grę w podchody.
-Musisz zostawiać zadania i wiadomości. Jedni uciekają, a drudzy gonią. Są takie jakby grupy. Wymyślisz coś dla mnie, żebym mógł przy nich poszpanować?
A ten wymyślił tekst o defekacji. Upokarzający przeciwnika zwrot, który miał osłabiać morale i być po prostu śmieszny. Młody go użył. Kumple się wściekli i pokazali karteczkę rodzicom. „Srać”? Dla tamtych dzieci tego typu słowa były wówczas zakazane. Młodemu się dostało, ale i tak był dumny, że pierwszy raz zrobił coś buntowniczego. Pierwszy raz pokazał, że nie będzie tylko grzecznym chłopcem, który pierw słucha, a potem robi. Że wcale nie można mu dokuczać, ani bić, bo on może oddać. To jedna z legend początków wiecznej przyjaźni.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Gdzieś w drodze
- Rok 385 - Lato -
[/color][/b] " I po krzyku "[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=V-6UGYJ ... LkKxNSwGrP[/youtube] Chcąc nie chcąc nijak nie spodziewała się, że zostanie rzucona niczym lalka o ścianę, w tym wypadku nie o powierzchnię prostą zwaną ścianą oczywiście a odrzucona zwyczajnie na ziemię.
- Woooah - Czy było coś dziwnego w tym, że zwyczajnie nie miała skrzydeł i zaryła o ziemię? Gdy usłyszała głos obydwojga pełen przekonania co do ucieczki nieco się uspokoiła. Dalej zdenerwowana i w bojowym transie odetchnęła z ulgą.
- Nareszcie... - Powiedziała cicho do siebie obracając głowę w kierunku spieprzających gdzie pieprz rośnie facetów, dalej jednak zastanawiało ją to dlaczego uciekają, razem mogliby sobie z nią poradzić i nie byłoby to dla nich aż tak trudne, zwłaszcza licząc, że pokłady jej energii były ograniczone.
- Dlaczego uciekli? Czyżby nie czekali tutaj na mnie? - Podparła się rękami powoli podnosząc z ziemi, obserwowała kierunek w którym się udali wypuszczając z siebie całe to nagromadzone stresowe powietrze. W tej samej chwili złożyła dłoń w pieczęć barana powiększając przy tym swój zasięg sensoryczny.
- Jeśli będę chciała i tak ich dogonię, muszą być blisko... Jednak, nie po to tutaj przyszłam... - Skrzywiła się wyraźnie przykładając dłoń do swojego policzka, był nieco obtarty w wyniku upadku.
- Auć... - Właściwie nie tylko on, kilkadziesiąt siniaków i otarć zdobiło nie tylko policzek ale i rękę, nogę, no jakby tak popatrzeć można by przyznać, że z kimś się rzeczywiście biła ale jak to mówią, " Gdybyś zobaczył tego drugiego " Czy było to zwycięstwo? Niezupełnie i zdawała sobie z tego kompletnie sprawę.
- Teraz ojciec mi nigdy nie uwierzy w pomoc staruszkowi, no i ta ręka, auć... - Przysiadła na ziemi podpierając się o nią rękami za plecami i spojrzała w słońce które na moment ją oślepiło. Dalej musiała chwilę odsapnąć, mało obchodziło ją to, że tamta dwójka znajdowała się już ładny kawałek drogi stąd. Dalsza walka mogła mieć opłakane skutki.
- Nie wiem czy nie są lepiej uzbrojeni, ja nie mam nic. Całe szczęście, że to były tylko kije... Gdyby trafił mnie mieczem mogło być znacznie gorzej - Przysunęła się do jakiegoś drzewa o które się podparła biorąc cały czas oddechy które miały ją zwyczajnie uspokoić i oczyścić umysł, jednak im bardziej spokojna była tym więcej adrenaliny ją opuszczało a co za tym szło, każda drobna ranka stawała się dużo bardziej dokuczliwa, nie wspominając już o bolącej lewej ręce, to było swoiste utrapienie, zwłaszcza, że blondynka lubiła marudzić. Nie były to może dotkliwe rany ale w obecnej chwili największe jakie miała toteż, mogła marudzić.
- W tej chwili już nawet nie mogę być zła na tego zboczeńca... - Powoli podniosła się z ziemi, właściwie mogła iść normalnie jednak dostrzegła, że jeden z przeciwników zostawił swój kij.
- Hmm, może się przydać, może nawet uśpi czyjąś czujność - Zamyśliła się na chwilę podczas gdy schylała się po kijaszka. Obejrzała go dokładnie poszukując jakichś znaków mogących świadczyć o tym, że to Dizu maczał w tym swoje zboczone palce. Rozejrzała się po okolicy kręcąc głową zawiedziona, że jednak szlak ze strzałek się urwał.
- Czyli co teraz? Szlak się urwał, ścieżki nie ma... Kryjówka numer trzy? Ciekawe gdzie... Chyba jednak czeka mnie pójście za tymi uh... - Tym razem już nie szła po drzewach, kierowała się normalnie szlakiem i wracała do rozwidlenia po którym zdecydowała się iść dalej, a nóż coś się stanie. Tak samo rozglądała się przy pomocy sensora by ewentualnie dostrzec nadchodzące zagrożenie. Nie chciała zostać ponownie zaskoczona.
- Eh... Dlaczego musi boleć? Jakie to irytujące - Mówiła sama do siebie idąc, całkiem powoli i podpierając się nieznacznie kijem. Nie musiała tego robić ale w obecnej chwili już miała wszystko całkiem w czterech literach, i tak miała przegwizdane w domu i tak, wyglądała jak jakiś podrzędny łobuz i dodatkowo robiło się powoli ciemno, po prostu super.
- A ja rano tak się starałam, eh... Dlaczego akurat mnie to musiało spotkać? - Grymas był rzeczywiście potężny i nawet skowyrne uśmiechy Dizu nie doprowadzały już jej do szału. Mogła zastanawiać się jednak co ten staruch robił przez cały ten czas kiedy ona biła się z tymi facetami i jak daleko zdołał jej przez ten czas uciec.
Ukryty tekstUkryty tekstUkryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Gdzieś w drodze
Misja C - Yamanaka Inoshi
Rika Kari Matsubari
31
Za Inosią mnóstwo wysiłku. Od negatywnej atmosfery w domu, przez wyjątkowo krępujący pobyt w sklepie, aż wreszcie numer Dizu i wielogodzinna pogoń za staruszkiem. Strzałki, strzałki, strzałki. Wielogodzinna pogoń, w okropnym skwarze przy wyjątkowo wysokiej temperaturze. Frustracja z tego co się wydarzyło. Z rozmowy z Dizem i z jego zachowania. Z powodu tego, że uciekł. Pogoń ta okraszona była mnóstwem niedogodności. Na trasie działy się cuda. Chwile frajdy z hasania po drzewie „jak wiewiórka” przeplatane były wybuchami gniewu, jak ten po przeczytaniu wiadomości od Dizu. Mijała godzina za godziną. Wreszcie Inoshi na rozwidleniu dróg zdecydowała się pójść w stronę dziecka i wpadła w zasadzkę. Dwóch ciemnoskórych mężczyzn z gołymi klatami i długimi kijami zaatakowało dziewczynę w celu rabunkowym. Pojedynek trwał dłuższą chwilę i zakończył się odwrotem bandytów. Niestety, Inoshi również znacznie ucierpiała w tym starciu. Musiała odpocząć. Użalała się nad sobą, nad swoimi bólami i tym, że u ojca będzie miała kompletnie przerąbane. Właściwie, patrząc tak… chyba nawet nie będzie miała. Już ma. Czas mijał nieubłaganie. Nie zmierzchało się, ale mając w perspektywie odległą drogę powrotną, to było już bardzo późno. Teraz jednak była w sytuacji, z której nie było odwrotu. Wstała więc i wzięła ze sobą kij, który zostawił za sobą jeden z agresorów. Ruszyła dalej. Na rozstaju dróg poszła tym razem w drugą uliczkę, sugerując się nieco wyczuwanymi sensorycznie uciekinierami. Po jakichś 2 minutach wolnego marszu okazało się, że strzałki wróciły. Najrozsądniejsza myśl? Ciemnoskórzy dalej się bawią. Kolejne 15-20 minut chodzenia za strzałkami… Ale czy tak musiało być? Czy naprawdę były to strzałki zostawiane przez nich? Co się zatem stało ze strzałkami Dizu? Czy Di…
-Inoshi! – wykrzyczał radośnie Dizu. Kunoichi zobaczyła go, gdy wyszła ze ścieżki na otwartą przestrzeń. Dizu siedział na zaprzężonej w dwa konie bryczce i właśnie odrzucał wykałaczkę, którą czyścił sobie zęby. Teraz miał szeroko otwartą buzię i był autentycznie szczęśliwy. – dziecko drogie! Co ci się stało? Oh, no wiem, że masz prawo mi teraz nie ufać. Rozumiem to. – uśmiechnął się skowyrnie. – zaraz dostaniesz swoją kamizelkę. Jest naprawdę cudowna. Nim jednak coś powiesz panienko, zechciej pierw spojrzeć przed siebie. – Dizu wskazał na kolejną narysowaną na ziemi kopertę. – tym razem nie musisz jej szukać. Kartka jest tuż za krzaczkiem, przyciśnięta kamykiem. Możesz zachować wszystkie środki ostrożności, jeśli potrzebujesz. – wzruszył ramionami. – myślę jednak, że nie pożałujesz.
***
Kilka lat później miało się odbyć ich ostatnie spotkanie. Szli tą samą ścieżką co zwykle. Nie. Co zawsze. Szli i tą samą ścieżką, na której wymienili tysiące poglądów i dowcipów. Best friends forever. Teraz jednak milczeli. Nie musieli nic mówić. Obu bolało tak samo i mieli tego pełną świadomość. Szli tak mając nadzieję, że to tylko jeden z tysięcy bezsensownych spacerów, jakie odbyli. Ich twarze muskało zachodzące słońce.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości