Gdzieś w mieście
Re: Gdzieś w mieście
Szczęśliwa że już po sprawie odsunęłam się od mężczyzny i podeszłam do torebki leżącej na ziemi chcąc ją podnieść i oddać właścicielce kiedy zatrzymałam się wpół kroku słysząc wytłumaczenie złodzieja. Przez moją głowę przegalopowało całe stado myśli. Pomyślałam o biednej, małej, chorej dziewczynce którą zajmuje się troskliwy ojciec. Poczułam delikatne ukłucie zazdrości. Słysząc desperację w głosie mężczyzny przemyślałam wszystkie za i przeciw tej sytuacji. Odwróciłam się do niego i zmierzyłam go wzrokiem po czym wyłączyłam Byakugan. Moja mina widocznie zelżała wzięłam torebkę i podeszłam do mężczyzny. Wyciągnęłam w jego stronę.
- Weź pieniądze i oddaj resztę. I nie chce Cię więcej złapać w takiej sytuacji. Albo rób to tak żeby nikt nie widział albo nie rób tego wcale. - powiedziałam łagodnym głosem i poczekałem aż facet wyciągnie pieniądze z torebki.
- Weź pieniądze i oddaj resztę. I nie chce Cię więcej złapać w takiej sytuacji. Albo rób to tak żeby nikt nie widział albo nie rób tego wcale. - powiedziałam łagodnym głosem i poczekałem aż facet wyciągnie pieniądze z torebki.
0 x
Re: Gdzieś w mieście
Mierzę mężczyznę wzrokiem i czekam aż wyciągnie tyle pieniędzy ile potrzebował i odebrałam torebkę. Słuchałam jego słów już bez większego przekonania.
- Już nie denerwuj mnie. Uciekaj, ja zabieram torebkę do kobiety. - powiedziałam po czym zrobiłam wszystko zgodnie z moimi słowami. Zamknęłam torebkę i wskoczyłam z powrotem na dachy budynków przywołując z pamięci generalny kierunek w którym była kobieta oraz także korygując mój kurs biorąc pod uwagę prawdopodobne krzyki bądź poruszenie jakie zostałem spowodowane kradzieżą i ruszyłam z powrotem do kobiety od której została odebrana torebka. Sprawnie skacząc po dachach, dalej uważając na wszelakie wady konstrukcyjne budynków i tego typu utrudnienia logistyczne.
- Już nie denerwuj mnie. Uciekaj, ja zabieram torebkę do kobiety. - powiedziałam po czym zrobiłam wszystko zgodnie z moimi słowami. Zamknęłam torebkę i wskoczyłam z powrotem na dachy budynków przywołując z pamięci generalny kierunek w którym była kobieta oraz także korygując mój kurs biorąc pod uwagę prawdopodobne krzyki bądź poruszenie jakie zostałem spowodowane kradzieżą i ruszyłam z powrotem do kobiety od której została odebrana torebka. Sprawnie skacząc po dachach, dalej uważając na wszelakie wady konstrukcyjne budynków i tego typu utrudnienia logistyczne.
0 x
Re: Gdzieś w mieście
Kiedy już sprawa ze złodziejem się rozwiązała i nie miałam wyrzutów sumienia ani wewnętrznego poczucia jakiejkolwiek niesprawiedliwości to wróciłam po dachach do okradzionej kobiey.
- Proszę się nie martwić. Tutaj jest pani torebka. Złodziej niestety uciekł ale stwierdziłam że dobrze by było chociaż torebkę odzyskać. Więc tutaj, pańska zguba. - mówię i uśmiecham się ciepło do kobiety oraz pomagam jej wstać z ziemi.
- Czy coś Pani dolega? Czy złodziej Panią skrzywdził? - zapytałam się przybierając najbardziej przyjazną minę jaką mogłam widząc słabą kobietę, która nie dość że dała się okraść to następnie zamiast w jakikolwiek sposób zareagować ta zaczęła się po prostu wydzierać i załamywać się na środku ulice.
- Proszę się nie martwić. Tutaj jest pani torebka. Złodziej niestety uciekł ale stwierdziłam że dobrze by było chociaż torebkę odzyskać. Więc tutaj, pańska zguba. - mówię i uśmiecham się ciepło do kobiety oraz pomagam jej wstać z ziemi.
- Czy coś Pani dolega? Czy złodziej Panią skrzywdził? - zapytałam się przybierając najbardziej przyjazną minę jaką mogłam widząc słabą kobietę, która nie dość że dała się okraść to następnie zamiast w jakikolwiek sposób zareagować ta zaczęła się po prostu wydzierać i załamywać się na środku ulice.
0 x
Re: Gdzieś w mieście
Wspomnienia - choć niedokładne i rozmyte - były przyjemne i to się w tamtej chwili liczyło. Nieco spokojniejsza niż zwykle białowłosa ruszyła w kierunku, w którym pchało ją przeznaczenie.
Parsknęła cicho z poirytowaniem słysząc jak tłum - celowo lub nie - zagłusza mówcę. Mogła to przewidzieć. Taka sama sytuacja jak na rynku. Hedonistyczna hołota, której nie zależy na niczym innym, niż na własnych interesach. Nastawienie może i zrozumiałe, ale skrajnie denerwujące. Kaori pospiesznie wyszukała jakiegoś miejsca, gdzie mogła usłyszeć możliwie jak najwięcej i wytężyła słuch, starając się wyłowić jak najwięcej słowa ogłoszenia z tej gamy dźwięków.
Wysłuchiwała skrajnie pochwalnych słów o Kami no Hikage i wydawałoby się, że już niebawem wyruszy w podróż. No właśnie, wydawałoby się, bo los - jak zwykle - miał wobec niej inne plany. Błysk pomarańczowej bandany, tak dobrze znanej z koszmarów. Fatamorgana? Nie, przecież nie było szczególnie gorąco. Pomyłka? Niemożliwe, nawet w nocy poznałaby tę część ubioru. Świat dziewczyny w jednym momencie wywrócił się do góry nogami. Krew nabiegła do głowy, tętno przyspieszyło, a odzyskany niedawno spokój raz jeszcze odszedł w niepamięć.
Nagła wściekłość niemalże skłoniła ją do rękoczynu, ale nie mogła. Za dużo ludzi, za dużo świadków. Poza tym nie było gwarancji, że tamten był jednym z bandytów, którzy porwali jej rodziców. Walcząc ze sobą, przez nerwy głucha na słowa, które wcześniej ją tak interesowały, zaczęła przepychać się przez tłum w stronę nieznajomego jegomościa. Zatrzymała się gdzieś w pobliżu i tak dyskretnie, na ile pozwalało jej rozdygotane ciało, jęła go obserwować. Prędzej czy później stąd odejdzie, a wtedy pójdzie za nim i - być może - już na początku swojej podróży będzie w stanie odzyskać rodziców. Realistycznie mało prawdopodobne, ale ludzie nie zwykli myśleć racjonalnie pod wpływem emocji, prawda?
Parsknęła cicho z poirytowaniem słysząc jak tłum - celowo lub nie - zagłusza mówcę. Mogła to przewidzieć. Taka sama sytuacja jak na rynku. Hedonistyczna hołota, której nie zależy na niczym innym, niż na własnych interesach. Nastawienie może i zrozumiałe, ale skrajnie denerwujące. Kaori pospiesznie wyszukała jakiegoś miejsca, gdzie mogła usłyszeć możliwie jak najwięcej i wytężyła słuch, starając się wyłowić jak najwięcej słowa ogłoszenia z tej gamy dźwięków.
Wysłuchiwała skrajnie pochwalnych słów o Kami no Hikage i wydawałoby się, że już niebawem wyruszy w podróż. No właśnie, wydawałoby się, bo los - jak zwykle - miał wobec niej inne plany. Błysk pomarańczowej bandany, tak dobrze znanej z koszmarów. Fatamorgana? Nie, przecież nie było szczególnie gorąco. Pomyłka? Niemożliwe, nawet w nocy poznałaby tę część ubioru. Świat dziewczyny w jednym momencie wywrócił się do góry nogami. Krew nabiegła do głowy, tętno przyspieszyło, a odzyskany niedawno spokój raz jeszcze odszedł w niepamięć.
Nagła wściekłość niemalże skłoniła ją do rękoczynu, ale nie mogła. Za dużo ludzi, za dużo świadków. Poza tym nie było gwarancji, że tamten był jednym z bandytów, którzy porwali jej rodziców. Walcząc ze sobą, przez nerwy głucha na słowa, które wcześniej ją tak interesowały, zaczęła przepychać się przez tłum w stronę nieznajomego jegomościa. Zatrzymała się gdzieś w pobliżu i tak dyskretnie, na ile pozwalało jej rozdygotane ciało, jęła go obserwować. Prędzej czy później stąd odejdzie, a wtedy pójdzie za nim i - być może - już na początku swojej podróży będzie w stanie odzyskać rodziców. Realistycznie mało prawdopodobne, ale ludzie nie zwykli myśleć racjonalnie pod wpływem emocji, prawda?
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Gdzieś w mieście
Wspomnienia przelewały się przez umysł białowłosej ze zdwojoną siłą. Pomarańczowa bandana, błysk ostrza i przenikliwy ból w okolicach brzucha, którego widmo rozgrzewało bliznę kłującym bólem. Skrzywiła się nieznacznie, z trudem powstrzymując się od pochylenia. Nie miała czasu na cierpienie. Zegar tykał, mężczyźni porozmawiali i się rozeszli, a nie mogła tak po prostu stać i użalać się nad sobą. Spięła mięśnie, by zminimalizować ból i ruszyła za kolorowym, klucząc wśród rozkrzyczanej tuszy.
Gdy nieznajomy znalazł się przy wyjściu z placu kłucie zelżało. Rychło w czas, bo zobaczył coś lub kogoś i puścił się biegiem, oddalając się od zatłoczonego miejsca. Kaori, wciąż czując rozgrzaną krew tłoczącą się przez żyły ruszyła za nim, już nawet nie starając się udawać, że go nie śledzi. Było dość wcześnie i na innych ulicach nie było zbyt dużo ludzi, więc mogła sobie pozwolić na zatrzymanie pomarańczowego. Jeśli udało jej się go dogonić, stanęła przed nim, świdrując wzrokiem.
Pierwotne instynkty namawiały do rękoczynu, ale nawet akademia nie zdołała w pełni wyprać białowłosej z ludzkości. Jeszcze nikogo nie zabiła i o ile to nieuniknione w tym zawodzie, nie chciała mordować niewinnych. Wszak nie miała pewności co do tożsamości mężczyzny, nie pamiętała twarzy. Wiedziała jednak, że porywacz poznałby ją, gdyby się spotkali. Akcja miała miejsce stosunkowo niedawno i nie zmieniła się zbyt wiele od tamtego czasu.
- Pamiętasz mnie? - Tylko dwa słowa, nieco niewyraźne i przepełnione bólem minionych wydarzeń. Szukała w twarzy pomarańczowego jakichkolwiek wskazówek, mogących świadczyć o tym, że ją poznał. Przy tym do jej umysłu wkradła się myśl, że nawet jeśli, to przecież nie mogła go zabić. Choć każdy skrawek jej ciała i psychiki się tego domagał, to ryzykowała zbyt wiele. Morderstwo w środku jednej z największych osad na świecie nie było zbyt dobrym pomysłem, a nie miała ochoty spędzić reszty życia, uciekając przed sprawiedliwością.
Wbrew sobie stwierdziła, że nie chce, by tamten był poszukiwanym. Jeśli tak - nic nie mogła zrobić. Poza tym... bała się? Tak, to był ewidentnie strach. Strach przed przeszłością, strach przed ludźmi, którzy byli w stanie porwać dwóch Sentoki. Mimo drżenia wzrok pozostawał twardy, a twarz chłodna. Nie mogła zdradzać zbyt wielu emocji.
Gdy nieznajomy znalazł się przy wyjściu z placu kłucie zelżało. Rychło w czas, bo zobaczył coś lub kogoś i puścił się biegiem, oddalając się od zatłoczonego miejsca. Kaori, wciąż czując rozgrzaną krew tłoczącą się przez żyły ruszyła za nim, już nawet nie starając się udawać, że go nie śledzi. Było dość wcześnie i na innych ulicach nie było zbyt dużo ludzi, więc mogła sobie pozwolić na zatrzymanie pomarańczowego. Jeśli udało jej się go dogonić, stanęła przed nim, świdrując wzrokiem.
Pierwotne instynkty namawiały do rękoczynu, ale nawet akademia nie zdołała w pełni wyprać białowłosej z ludzkości. Jeszcze nikogo nie zabiła i o ile to nieuniknione w tym zawodzie, nie chciała mordować niewinnych. Wszak nie miała pewności co do tożsamości mężczyzny, nie pamiętała twarzy. Wiedziała jednak, że porywacz poznałby ją, gdyby się spotkali. Akcja miała miejsce stosunkowo niedawno i nie zmieniła się zbyt wiele od tamtego czasu.
- Pamiętasz mnie? - Tylko dwa słowa, nieco niewyraźne i przepełnione bólem minionych wydarzeń. Szukała w twarzy pomarańczowego jakichkolwiek wskazówek, mogących świadczyć o tym, że ją poznał. Przy tym do jej umysłu wkradła się myśl, że nawet jeśli, to przecież nie mogła go zabić. Choć każdy skrawek jej ciała i psychiki się tego domagał, to ryzykowała zbyt wiele. Morderstwo w środku jednej z największych osad na świecie nie było zbyt dobrym pomysłem, a nie miała ochoty spędzić reszty życia, uciekając przed sprawiedliwością.
Wbrew sobie stwierdziła, że nie chce, by tamten był poszukiwanym. Jeśli tak - nic nie mogła zrobić. Poza tym... bała się? Tak, to był ewidentnie strach. Strach przed przeszłością, strach przed ludźmi, którzy byli w stanie porwać dwóch Sentoki. Mimo drżenia wzrok pozostawał twardy, a twarz chłodna. Nie mogła zdradzać zbyt wielu emocji.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Gdzieś w mieście
A ma pani dowód? No właśnie. Wspomnienia nie wystarczyły, by udowodnić porwanie i próbę zabójstwa. Równie dobrze mogłaby dźgnąć kunai niewinnego przechodnia i wyszłoby na to samo. Poza tym jakie było prawdopodobieństwo, że ot tak znalazła go w środku jednej z największych wiosek na świecie? Nawet specjalne oddziały Kami nie poradziły sobie z poszukiwaniami, to dlaczego jej miało się udać tak szybko? Co prawda szybko zaniechali całej akcji, najwidoczniej dwójka losowych - wydawałoby się - Sentoki, nie była na tyle istotna. Powstrzymując się od ohydnego splunięcia na to wspomnienie, mimo wszystko postanowiła biec dalej, wciąż męczona dobijającymi się wspomnieniami i tym pieprzonym zegarem.
Już pierwsza poszlaka była dość podejrzana. Pomarańczowy poruszał się szybciej od niej, czyli na pewno nie mógł być zwyczajnym cywilem. Z tegoż powodu zaczęła nieco mądrzej rozkładać siły. Szybki trucht nim ten znikał jej z oczu, a potem sprint, by znowu znaleźć się w bezpiecznej odległości. Kluczyła wsród nielicznych mieszkańców, manipulowała tempem, a wreszcie skręciła za nieznajomym w boczną uliczkę, by bez zastanowienia wbiec na ogrodzenie i przeskoczyć na drugą stronę. Tam miała zamiar kontynuować pościg, choć tętent kopyt i podskakujące na wybojach wozy nie wróżyły zbyt dobrze.
Gdyby jednak go zgubiła, nie pozostawało nic innego jak udanie sie na szlak transportowy, a potem do Kami no Hikage. Czyżby chciała się poddać? Tak, to chyba to. Strach jął być zbyt przejmujący, a świadomość tego, że nawet gdyby pomarańczowy okazał się tym złym, a nie mogłaby niczego zrobić, napełniała ją mieszanką wściekłości, smutku i bezsilności.
Już pierwsza poszlaka była dość podejrzana. Pomarańczowy poruszał się szybciej od niej, czyli na pewno nie mógł być zwyczajnym cywilem. Z tegoż powodu zaczęła nieco mądrzej rozkładać siły. Szybki trucht nim ten znikał jej z oczu, a potem sprint, by znowu znaleźć się w bezpiecznej odległości. Kluczyła wsród nielicznych mieszkańców, manipulowała tempem, a wreszcie skręciła za nieznajomym w boczną uliczkę, by bez zastanowienia wbiec na ogrodzenie i przeskoczyć na drugą stronę. Tam miała zamiar kontynuować pościg, choć tętent kopyt i podskakujące na wybojach wozy nie wróżyły zbyt dobrze.
Gdyby jednak go zgubiła, nie pozostawało nic innego jak udanie sie na szlak transportowy, a potem do Kami no Hikage. Czyżby chciała się poddać? Tak, to chyba to. Strach jął być zbyt przejmujący, a świadomość tego, że nawet gdyby pomarańczowy okazał się tym złym, a nie mogłaby niczego zrobić, napełniała ją mieszanką wściekłości, smutku i bezsilności.
- Nazwa
- Kinobori no Waza
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Na ciało
- Koszt
- Minimalny, nieodczuwalny
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis <span style="display: block; margin: 0; padding: 0; text-align: justify;">Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.</span>
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Gdzieś w mieście
Kaori jeszcze przez chwilę próbowała się przedostać na drugą stronę drogi, ale wszechobecne wozy i zwierzęta pociągowe skutecznie jej to uniemożliwiały. Wraz z sekundami mijała chęć do pościgu. Depresyjna wręcz bezsilność ogarnęła siedemnastolatkę, gdy tak stała pośród tłumu, nie mogąc niczego zrobić. Pieprzone wspomnienia, pieprzone bandany, pieprzony zegar. Nie mogła nawet zdecydować czy bardziej ma ochotę zapaść się pod ziemię, czy coś skopać, czy po prostu usiąść i płakać. Możliwe, ze była tak blisko końca podróży, a teraz nie ma już nic. Pomarańczowy zniknął, a wraz z nim zniknął płomyk nadziei.
Po kilku minutach takiego użalania się nad sobą syknęła i zacisnąwszy zęby ruszyła w stronę wyjścia z wioski. Kami no Hikage. Serce świata. To tam rozwikła tajemnicę znienawidzonego koloru. To tam odzyska rodziców. To tam udowodni liderowi Kami, że nie trzeba całej armii, by schwytać porywaczy. A przynajmniej tak sobie wmawiała. Skrajnie optymistycznie, ale obecnie nie potrafiła inaczej. Ziemia uciekała jej spod stóp po raz kolejny, bezsilność paraliżowała mięśnie. Mówiła sobie, że przecież na festiwalu będzie wystarczająco dużo ludzi, żeby się czegoś dowiedziała. Przecież matka i ojciec nie mogli być jedynymi ofiarami, prawda? Dlaczego to robili? Komu to robili? Tyle pytań i brak odpowiedzi, gdy kroczyła szybko bokiem uliczki z emocjami ukrytymi za maską chłodnej obojętności.
[z/t]
Po kilku minutach takiego użalania się nad sobą syknęła i zacisnąwszy zęby ruszyła w stronę wyjścia z wioski. Kami no Hikage. Serce świata. To tam rozwikła tajemnicę znienawidzonego koloru. To tam odzyska rodziców. To tam udowodni liderowi Kami, że nie trzeba całej armii, by schwytać porywaczy. A przynajmniej tak sobie wmawiała. Skrajnie optymistycznie, ale obecnie nie potrafiła inaczej. Ziemia uciekała jej spod stóp po raz kolejny, bezsilność paraliżowała mięśnie. Mówiła sobie, że przecież na festiwalu będzie wystarczająco dużo ludzi, żeby się czegoś dowiedziała. Przecież matka i ojciec nie mogli być jedynymi ofiarami, prawda? Dlaczego to robili? Komu to robili? Tyle pytań i brak odpowiedzi, gdy kroczyła szybko bokiem uliczki z emocjami ukrytymi za maską chłodnej obojętności.
[z/t]
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości