Stolica - mini event
Re: Stolica - mini event
Nawet nie zdążyli upić chociaż łyku drogocennego trunku z beczek. W powietrzu rozległ się dźwięk jakiegoś instrumentu dętego. To chyba był znak, że coś się dzieje. Ku jego zgrozie mogło to oznaczać, że impreza w osadzie już się zaczęła. Cholera, szybko coś. A miało jeszcze trochę minąć. To samo najwyraźniej pomyślał Ansatsu. No i jak teraz wrócą na czas? Kilkanaście minut zajął im spacer w jedną stronę, tyle samo w drugą... No to pięknie. Ani się nie napił, ani nie zobaczy wydarzenia, na jakie właściwie przybył. Cholerny pijak zepsuł wszystko. Kiedy już miał zamiar wymyślać dla niego jakąś pokręconą formę egzekucji, ten otworzył inną drogę. Zaraz, co? Dotychczas myślał, że takie rzeczy są tylko w kryminalnych powieściach, a teraz widział to na własne oczy. No, może nie do końca widział. Ale jedna cegiełka jako przycisk, który uruchamia ukryte przejście? Genialne! Co prawda nie będzie miał i tak okazji, by z kimkolwiek się tym podzielić. Pędził teraz przez ciemną, ciasną uliczkę Antai. W ledwie minutę. Jak? Doskonałe pytanie, ale w obecnej sytuacji było to zaskakująco mało ważne. Miał teraz idealną wizję na starca, który wyszedł na scenę tylko na chwilę, by następnie ponownie się schować. Nie oceniał go, podobnie jak reszta. Jego uwaga była zbyt skupiona na scenie. Czekał na główny punkt programu.
0 x
Re: Stolica - mini event
Konwersacja trwała w najlepsze, kiedy nagle zabrzmiały rogi. W głębi duszy Raito liczył na rozruszanie imprezy i starał się odebrać hałas jako nawoływanie do bitwy, czy oznajmienie napadu, ale wiedział, że sam się oszukuje i dźwięk oznajmiał rozpoczęcie właścwej części uroczystości. Ryk był na tyle potężny, że rozmowy przerwało nie tylko otoczenie, ale cały plac. Było pewne, że teraz trzeba trochę usiedzieć w spokoju i przetrwać raczej nudny obrząd, aby potem wznowić świętowanie ze zwielokrotnioną siłą.
Oczy wszystkich zwróciły się na scenę. Niebieskowłosy wcale nie był wyjątkiem. Razem z resztą starał się dopatrzeć Mao, lecz jego uwagę odwróciło zakrztuszenie Kano. Na szczęście wypadek był niegroźny i tuż po pomocy Tana, mężczyźni zerwali się i biegnąc w centrum zamieszania, zasugerowali shinobim dołączenie do nich. Z braku większego wachlarza możliwości, chuunin zgodził się na propozycję. Niestety, starsi już zniknęli w zamieszaniu. Wobec tego należało nakłonić do ruchu Kyoushiego i postarać się, żeby chociaż on się od 21-latka nie odłączył.
- Wiesz, chodźmy i my. Nie chcę tego przegapić. Tylko się nie rozdzielajmy, bo w tym tłumie ciężko będzie się znowu odnaleźć. - powiedział, po czym wstał, chwycił dłoń Białowłosego i pociągnął go w stronę sceny. Młodzieńcowi zależało, aby być jak najbliżej młodej pary, dlatego w miarę możliwości parł cały czas do przodu.
Nagle na konstrukcji pojawił się starszy jegomość. Zachowanie dziadka było bardzo podejrzliwe, ale mógł to tłumaczyć zarówno wiek jak i procenty które spożyła większość dorosłych. Po paru chwilach człowiek odszedł. Wszyscy byli tym zdziwieni, ale Raito pozostawił zajście bez komentarza. Zwyczajnie nie rozumiał zajścia i czekał na jego dalszy rozwój. Kiedy dziadunio powrócił rozległ się stuk mieczy i wszystko znowu ucichło. Wyróżniający się zaczął coś marotać, lecz nikt nie wiedział o co chodzi. Według chuunina wyglądało to jakby sędziwy mówił zbyt cicho i potrzebował jakiegoś nagłośnienia, ale były to tylko przypuszczenia. Czekając na to, co ma się zaraz wydarzyć, shinobi bacznie obserwował mężczyznę.
Oczy wszystkich zwróciły się na scenę. Niebieskowłosy wcale nie był wyjątkiem. Razem z resztą starał się dopatrzeć Mao, lecz jego uwagę odwróciło zakrztuszenie Kano. Na szczęście wypadek był niegroźny i tuż po pomocy Tana, mężczyźni zerwali się i biegnąc w centrum zamieszania, zasugerowali shinobim dołączenie do nich. Z braku większego wachlarza możliwości, chuunin zgodził się na propozycję. Niestety, starsi już zniknęli w zamieszaniu. Wobec tego należało nakłonić do ruchu Kyoushiego i postarać się, żeby chociaż on się od 21-latka nie odłączył.
- Wiesz, chodźmy i my. Nie chcę tego przegapić. Tylko się nie rozdzielajmy, bo w tym tłumie ciężko będzie się znowu odnaleźć. - powiedział, po czym wstał, chwycił dłoń Białowłosego i pociągnął go w stronę sceny. Młodzieńcowi zależało, aby być jak najbliżej młodej pary, dlatego w miarę możliwości parł cały czas do przodu.
Nagle na konstrukcji pojawił się starszy jegomość. Zachowanie dziadka było bardzo podejrzliwe, ale mógł to tłumaczyć zarówno wiek jak i procenty które spożyła większość dorosłych. Po paru chwilach człowiek odszedł. Wszyscy byli tym zdziwieni, ale Raito pozostawił zajście bez komentarza. Zwyczajnie nie rozumiał zajścia i czekał na jego dalszy rozwój. Kiedy dziadunio powrócił rozległ się stuk mieczy i wszystko znowu ucichło. Wyróżniający się zaczął coś marotać, lecz nikt nie wiedział o co chodzi. Według chuunina wyglądało to jakby sędziwy mówił zbyt cicho i potrzebował jakiegoś nagłośnienia, ale były to tylko przypuszczenia. Czekając na to, co ma się zaraz wydarzyć, shinobi bacznie obserwował mężczyznę.
0 x
Re: Stolica - mini event
Mei… Błagam wróć i wybaw mnie od tej drętwej sytuacji… – myślał zażenowany całą tą głupią sytuacją. Mógł oczywiście „podziękować” dziewczynie za towarzystwo, ale jakoś tak mu było niezręcznie. I w tym oto momencie przybyło zbawienne brzmienie rogu. Śliczna kelnereczka po tych dźwiękach wstała i pokazała palcem na drewniany podest w centrum wioski – normalnie Białowłosy zdenerwowałby się, iż dziewczyna zignorowała jego słowa, aczkolwiek tym razem odczuł ogromną ulgę z nadzieją, iż ta sobie już pójdzie… Uff pokaż co masz do pokazania i idź sobie już... – pomyślał, nie widząc perspektywy na dalszą rozmowę odrzekł rzucając jasną aluzję by już sobie poszła i zostawiła go samego… Cuż… W takim razie dziękuję za dotrzymanie towarzystwa, i wybacz, że odciągnąłem Cię od twoich obowiązków. – dając jasno do zrozumienia, że szesnastolatka nie będzie mu musiała towarzyszy przy oglądaniu tego widowiska. Czekał tylko, aż sobie pójdzie, by zamknąć za nią drzwi na balkon, a jak zostanie… to zostanie i będzie stała lub siedziała... W każdym razie Senju będzie ją ignorował. Białowłosy natomiast wygodnie rozsiadł się w fotelu na balkonie i mając doskonały widok na cały plac obserwował wszystko dokładnie, kątem oka mając cały czas w zasięgu wzroku dziewczynę – była dziwna i niegodna zaufania stąd też, chłopak nie miał zamiaru tracić jej z oczu.
Co do cholery? - Ryu nie wiedział, co o tym myśleć, będąc zaciekawiony całą tą przedziwną sytuacją i miał złe przeczucie – nie miał zamiaru schodzić do tłumu bowiem wolał uroczystość obserwować z góry, by mieć przegląd wszystkiego. A poza tym wciąż czekał na kobiecinę, jadło i Mei.
0 x
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Stolica - mini event
Nowi koledzy wraz z niebieskowłosym i młodzieniaszkiem w postaci Kyoushiego wiedli rozmowę w najlepsze, coraz bardziej zagłębiając się w temat. Już miało dojść do odpowiedzi, gdzie niespodziewanie ktoś zadymał w róg i 'podobno' wszystko się dopiero zaczęło. Ryk, który ukazał swój potencjał, był tak donośny, że jeden z ich nowych kolegów aż się zakrztusił i drugi musiał mu pomagać przybijając piątkę na plecy. Zabawna sytuacja, ale każdemu się może zdarzyć od pijaństwa i łakomstwa, wiadomo, a tutaj wszystko ku temu pozwalało. Po rogu, wszyscy ludzie mimo zdziwienia białowłosego zaczęli obserwować scenę jakby było dla nich wiadome co się kroi. Otóż finał był bliski więc i ludzie coraz huczniej wstawali do stołu i chcieli się znaleźć bliżej sceny. Tak też było i z nowy kumplami plotkarzami Raito i Kyou, którzy sami ich namawiali by dołączyć do zabawy, gdyż dopiero teraz ona na prawdę się zacznie! Białowłosy zauważył, że Raito z chęcią dołączył do tamtych dwóch mężczyzn, ale Shiroyasha trochę za bardzo się ślamazarzył i goście zniknęli w tłumie, więc Ci zostali sami, na łaskę losu, no ale cóż w końcu shinobi poradzi sobie w każdej sytuacji, czyż nie?!
- Dobra, dobra, więc czas ruszać - został pociągnięty lekko za dłoń i ruszyli obydwaj w stronę sceny jak widać było zależało na tym najbardziej niebieskowłosemu chuuninowi, który chciał zobaczyć parę młodą i dołączyć do celebracji jak najszybciej. Kyou posłusznie poszedł za nim, by nie stracić przyjaciela z oczu i bawić się wciąż równie dobrze co do tej pory. Starszy człowiek, który pojawił się na scenie, za pewne po paru głębszych rozbawił Kyoushiego, na którego twarzy namalował się uśmiech. Szczery uśmiech. W końcu wszystko zostało przywrócone do porządku i chyba dziadziuś potrzebował jakiegoś nagłośnienia czy cokolwiek. Nic nie wiadomo, to białowłosy wciąż bacznie trzyma się starszego kolegi by się nie pogubić. Obserwuje bacznie tłumy, oraz to co się dzieje na scenie i czeka na dalszy rozwój wydarzeń.
- Dobra, dobra, więc czas ruszać - został pociągnięty lekko za dłoń i ruszyli obydwaj w stronę sceny jak widać było zależało na tym najbardziej niebieskowłosemu chuuninowi, który chciał zobaczyć parę młodą i dołączyć do celebracji jak najszybciej. Kyou posłusznie poszedł za nim, by nie stracić przyjaciela z oczu i bawić się wciąż równie dobrze co do tej pory. Starszy człowiek, który pojawił się na scenie, za pewne po paru głębszych rozbawił Kyoushiego, na którego twarzy namalował się uśmiech. Szczery uśmiech. W końcu wszystko zostało przywrócone do porządku i chyba dziadziuś potrzebował jakiegoś nagłośnienia czy cokolwiek. Nic nie wiadomo, to białowłosy wciąż bacznie trzyma się starszego kolegi by się nie pogubić. Obserwuje bacznie tłumy, oraz to co się dzieje na scenie i czeka na dalszy rozwój wydarzeń.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


Re: Stolica - mini event
Cóż, nie ukrywam, że mój rozmówca chciał uzyskać ode mnie odpowiedzi, które mogłyby naprowadzić go na mój rodowy klan. No oczywiście, o ile poznał klan Yuki, który tam rezydował. Co prawda, gdyby wiedział o tym klanie, to mógłby mi pomóc odnaleźć Natsume, którego nigdzie nie dostrzegłam. No dobra, mógł tu być, bo w sumie ledwo co znałam jego wygląd.
- Cóż, ostatnio mieszkam w wiosce kupieckiej zwanej Ryuuzaki no Taki, ale pochodzę z kraju pokrytego śniegiem. Jednakże skoro wiesz o moim kraju to ty, z którego się wywodzisz? W końcu, gdzieś musi stacjonować Twój klan - powiedziałam miłym głosem, próbując tak jak Soh, znaleźć pomarańczowy napój, który jego zdaniem jest dobry. Oczywiście sama nie znałam jego smaku, ale miałam nadzieję, że okaże się słodszy, niż lemoniada, która swoim smakiem wykręcała mi buźkę. Chociaż, może naprawdę wzięłam za szybko kubek, bo z tego, co wcześniej podpatrzyłam to dodawali cukier. Ech, chyba sama sobie zaszkodziłam.
- Potrzebny mi ten sok, strasznie kwaśna ta lemoniada. Wymamrotałam lekko zdruzgotana dziwnym posmakiem w ustach. Gdybym tylko mogła to zamrozić, ale nie, bo inaczej ujawniłabym się prawie obcej osobie. Westchnęłam, starając się odnaleźć poszukiwany stragan, ale nagle wszystko zamarło - muzyka ucichła, ludzie przestali się ruszać, kucharze skończyli gotować, a kupcy przestali nękać ludzi. Popatrzyłam na to nieco zaintrygowana, po czym ruszyłam dalej.
Jak się okazało wszystkie stragany te z sokami, czy jedzeniem po prostu się pozamykały lub więcej nie sprzedawały.
- Chyba nie dostaniemy upragnionego soku. Moja buźka lekko posmutniała, gdyż entuzjastycznie podeszłam do jego poszukiwań. Popatrzyłam na zebrany przed nami tłum i machnęłam na niego ręką, odwracając się w drugą stronę. Jednakże w chwili, gdy usłyszałam dziwne szepty oraz charakterystyczny dźwięk mieczy po prostu zerwałam się i z powrotem spojrzałam na tłum, który również nie za bardzo wiedział, o co może chodzić.
- Soh, chyba coś się szykuje, lepiej będzie jak pozostaniemy w gotowości. Możliwe, że zaraz nastąpi zwrot akcji, a w każdym razie tak mi się wydaje.. Skoncentrowałam się na głównym podeście, który pośród wszystkich osób był prawie cały zasłonięty.
- Powiedz.. wiesz jak można by to wszystko oglądać z góry? - zapytałam zaciekawiona pomysłem czarnowłosego.
- Cóż, ostatnio mieszkam w wiosce kupieckiej zwanej Ryuuzaki no Taki, ale pochodzę z kraju pokrytego śniegiem. Jednakże skoro wiesz o moim kraju to ty, z którego się wywodzisz? W końcu, gdzieś musi stacjonować Twój klan - powiedziałam miłym głosem, próbując tak jak Soh, znaleźć pomarańczowy napój, który jego zdaniem jest dobry. Oczywiście sama nie znałam jego smaku, ale miałam nadzieję, że okaże się słodszy, niż lemoniada, która swoim smakiem wykręcała mi buźkę. Chociaż, może naprawdę wzięłam za szybko kubek, bo z tego, co wcześniej podpatrzyłam to dodawali cukier. Ech, chyba sama sobie zaszkodziłam.
- Potrzebny mi ten sok, strasznie kwaśna ta lemoniada. Wymamrotałam lekko zdruzgotana dziwnym posmakiem w ustach. Gdybym tylko mogła to zamrozić, ale nie, bo inaczej ujawniłabym się prawie obcej osobie. Westchnęłam, starając się odnaleźć poszukiwany stragan, ale nagle wszystko zamarło - muzyka ucichła, ludzie przestali się ruszać, kucharze skończyli gotować, a kupcy przestali nękać ludzi. Popatrzyłam na to nieco zaintrygowana, po czym ruszyłam dalej.
Jak się okazało wszystkie stragany te z sokami, czy jedzeniem po prostu się pozamykały lub więcej nie sprzedawały.
- Chyba nie dostaniemy upragnionego soku. Moja buźka lekko posmutniała, gdyż entuzjastycznie podeszłam do jego poszukiwań. Popatrzyłam na zebrany przed nami tłum i machnęłam na niego ręką, odwracając się w drugą stronę. Jednakże w chwili, gdy usłyszałam dziwne szepty oraz charakterystyczny dźwięk mieczy po prostu zerwałam się i z powrotem spojrzałam na tłum, który również nie za bardzo wiedział, o co może chodzić.
- Soh, chyba coś się szykuje, lepiej będzie jak pozostaniemy w gotowości. Możliwe, że zaraz nastąpi zwrot akcji, a w każdym razie tak mi się wydaje.. Skoncentrowałam się na głównym podeście, który pośród wszystkich osób był prawie cały zasłonięty.
- Powiedz.. wiesz jak można by to wszystko oglądać z góry? - zapytałam zaciekawiona pomysłem czarnowłosego.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4033
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Stolica - mini event
Ogólne poruszenie, które zostało wywołane zadęciem w róg, było dla chłopaka zupełnie na rękę. Nawet jeśli ktoś go gonił czy szukał, to w jednym momencie cała uwaga, jaka mogła być na nim skupiona, została skierowana w stronę sceny. Prędko włożył zdobyczny kapelusz w celu zasłonienia włosów, po czym sam spojrzał w kierunku wielkiej sceny. Przeciskanie się w tym momencie pośród tłumu z pewnością zwróciłoby na niego niepożądaną uwagę.
Wypatrywanie grubego musiało poczekać, wszakże wiedział, że nie uda mu się go znaleźć w tak statycznym tłumie. To, co działo się na scenie, było raczej dziwne. Być może była to zapowiedź pary młodej, ale niczego nie można było być pewnym, bo mamrotanie dziadka było równie ciche, co niezrozumiałe.
Izuku postanowił czekać na rozluźnienie się tłumu, zanim gdziekolwiek ruszy.
Wypatrywanie grubego musiało poczekać, wszakże wiedział, że nie uda mu się go znaleźć w tak statycznym tłumie. To, co działo się na scenie, było raczej dziwne. Być może była to zapowiedź pary młodej, ale niczego nie można było być pewnym, bo mamrotanie dziadka było równie ciche, co niezrozumiałe.
Izuku postanowił czekać na rozluźnienie się tłumu, zanim gdziekolwiek ruszy.
0 x
Re: Stolica - mini event
A to, co robi Kaien to bagatelizowanie tego przez szyderczą hiperbolizację. Wyolbrzymia reakcje Rinsari i samo zdarzenie, by to ośmieszyć i umniejszyć jego znaczenie. Fakty są takie, że atakowanie kogoś bez powodu na pewno świadczy o niezrównoważonym charakterze.
A Kaien jest oczywiście pozbawiony ludzkiej "szkodliwości". Kaien jest dobry i łagodny, tylko został okrutnie sprowokowany. Kaien wcale tego nie chciał, tylko jakoś tak wyszło, że się na nią rzucił i zaczął dusić. Kaien to outsider i samotnik, więc, ah, któż nie zrozumiałby tego, że próba morderstwa to dla niego standardowe i zrozumiałe zachowanie, pomocne w komunikacji? Chyba tylko mściwa, dumna, okrutna i szkodliwie ludzka Rinsari. Nie potrafi zapomnieć ani wybaczyć ani udawać, że nic się nie stało, niedobra istota. Jest uparta i myśli nie o tym dlaczego tak się zachował, ale o tym, żeby mu się odgryźć. Oczy przesłania jej uraza, a Kaien nie ma z tym nic wspólnego.
Wypiła kilka małych łyków wina, po czym odsunęła je od ust i zamaszystym ruchem wylała na ziemię tuz obok chłopaka. Odstawiła kielichy i wzięła mniejsze czarki z sake, z czego jeden podała Kaienowi, mało nie wylewając alkoholu na niego. Sprzedawca otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale widząc całkowity brak uwagi dziewczyny zrezygnował i przyglądał się im z lekkim uśmiechem.
- Może spróbuj tego, co? - uniosła lekko brwi, po czym przechyliła naczynie do ust i wypiła. A racze spróbowała, bo zamiast napoju z lekką nuta alkoholu poczuła ogień w ustach. Szybko odsunęła od siebie czarkę i przez chwilę walczyła o oddech. Ze łzami w oczach wydusiła do właściciela stoiska.
- Co to jest, do diaska? - wydusiła z siebie pokasłując Rinsari.
- Własnej roboty księżycówka - wyjaśnił rozbawiony mężczyzna, ale dalszą część wypowiedzi zagłuszył dźwięk rogu. Wokół pojawiło się nagle jeszcze więcej ludzi. Dla dziewczyny zaczęło robić się nieprzyjemnie duszno i lekko zakręciło się jej w głowie. Oparła się rękoma o stoisko i opuściła nisko głowę starając się oddychać głęboko.
A Kaien jest oczywiście pozbawiony ludzkiej "szkodliwości". Kaien jest dobry i łagodny, tylko został okrutnie sprowokowany. Kaien wcale tego nie chciał, tylko jakoś tak wyszło, że się na nią rzucił i zaczął dusić. Kaien to outsider i samotnik, więc, ah, któż nie zrozumiałby tego, że próba morderstwa to dla niego standardowe i zrozumiałe zachowanie, pomocne w komunikacji? Chyba tylko mściwa, dumna, okrutna i szkodliwie ludzka Rinsari. Nie potrafi zapomnieć ani wybaczyć ani udawać, że nic się nie stało, niedobra istota. Jest uparta i myśli nie o tym dlaczego tak się zachował, ale o tym, żeby mu się odgryźć. Oczy przesłania jej uraza, a Kaien nie ma z tym nic wspólnego.
Wypiła kilka małych łyków wina, po czym odsunęła je od ust i zamaszystym ruchem wylała na ziemię tuz obok chłopaka. Odstawiła kielichy i wzięła mniejsze czarki z sake, z czego jeden podała Kaienowi, mało nie wylewając alkoholu na niego. Sprzedawca otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale widząc całkowity brak uwagi dziewczyny zrezygnował i przyglądał się im z lekkim uśmiechem.
- Może spróbuj tego, co? - uniosła lekko brwi, po czym przechyliła naczynie do ust i wypiła. A racze spróbowała, bo zamiast napoju z lekką nuta alkoholu poczuła ogień w ustach. Szybko odsunęła od siebie czarkę i przez chwilę walczyła o oddech. Ze łzami w oczach wydusiła do właściciela stoiska.
- Co to jest, do diaska? - wydusiła z siebie pokasłując Rinsari.
- Własnej roboty księżycówka - wyjaśnił rozbawiony mężczyzna, ale dalszą część wypowiedzi zagłuszył dźwięk rogu. Wokół pojawiło się nagle jeszcze więcej ludzi. Dla dziewczyny zaczęło robić się nieprzyjemnie duszno i lekko zakręciło się jej w głowie. Oparła się rękoma o stoisko i opuściła nisko głowę starając się oddychać głęboko.
0 x
Re: Stolica - mini event
Jak już wspominałem wcześniej, wspomnę znowu i mam nadzieję, że ostatni raz, Kaien stracił matke gdy był bardzo młody. Wiele lat wychowywała go dzicz i matka natura. Więcej cech ma zwierzęcych niż ludzkich. Nie potrafi się zachowywać zgodnie z savoir vivrem bo nikt nigdy go nie uczył takiego zachowania. Za to umie być bardzo zwierzęcy. Umie się kochać, nie, to złe słowo. Umie się pieprzyć jak wilk pieprzy wilczycę w ruji. Potrafi żreć, jak swój posiłek pożera wygłodniały niedźwiedź. Pływa niczym ryba i potrafi spędzić pod wodą długi czas. To przydatna cecha, nieraz pozwalała uciec przed agresywnymi zwierzętami. By ich nie zabić, ucieczka przed agresorem dla dobra agresora. Kaien nawet nie biega jak człowiek, w jego poruszaniu się jest taki odrobiny majak zezwierzęcenia bo zniża tułów niżej, niż inni. I jest gotów do ataku. To dlatego taki piękny kontaktowy sposób walki jak mieszanka Kaguya z Taijutsu mu odpowiada aż tak bardzo.
Skrzywił się lekko, widząc, jak Rinsari wylewa wino. Było to cholernie niekulturalne, a do tego podłe. Czasem Kaien by oddał sporo za łyk tak dobrego wina, a ona je po prostu wylewa. Rozwydrzona panienka ze szczepu. Przydałoby się jej wychowanie ciężkiej ręki. Albo wychowanie poprzez trud samotności całe życie, jak Kaiena. Z dala od miasta, dachu nad głową i spokoju.
Kaien podniósł otwartą dłoń, lekko, w strone sprzedawcy, by dać mu znak, że za chwile ją ogarnie. Kaien sam widząc co złapała Rinsari westchnął z politowaniem, ale postanowił jej nie przeszkadzać. Sama nie się nie sparzy to się nie nauczy.
Kiedy zaczęła się dusić, Kaien tylko się zaśmiał.
-Księżycówka. Czyli bimber, samogon. Dość tani trunek, potężne jebnięcie, polecam. Dużo ludzi pędzi je w lasach, pod gołym światlem księżyca. Stąd księżycówka. Kiedy podróżuje często się na takie aparatury wpada. Smakuje? - Słodki, ale dość podły uśmiech. RInsari była śmieszna, jak taka mała słodka pięciolatka, która robi wszystko na przekór a potem to się obraca przeciw niej. Ona się dusi, tu róg rozbrzmiewa, ludzie się zbierają...
Dzięki temu opustoszały boczne uliczki, w którą teraz Kaien zaciągnął Rini. Docisnął jej tyłek do siebie, opierając się o ściane. Ręką pchnął ją by się pochyliła, przy okazji złapał jej włosy.
-Zwymiotuj jak musisz. Ponosi cię z tym alkoholem, zrobisz sobie krzywdę dzieciaku. Wino za winem, sake, bimber. Nieprzyzwyczajona jesteś do tego chyba. A przesadzasz.
Nie, ta pozycja nie miałą nic podtekstowego. Chciał ją po prostu utrzymać w pionie w razie gdyby posłuchała się rady opróżnienia żółądka.
Jak będzie mogła ustać sama to ją puści.
Skrzywił się lekko, widząc, jak Rinsari wylewa wino. Było to cholernie niekulturalne, a do tego podłe. Czasem Kaien by oddał sporo za łyk tak dobrego wina, a ona je po prostu wylewa. Rozwydrzona panienka ze szczepu. Przydałoby się jej wychowanie ciężkiej ręki. Albo wychowanie poprzez trud samotności całe życie, jak Kaiena. Z dala od miasta, dachu nad głową i spokoju.
Kaien podniósł otwartą dłoń, lekko, w strone sprzedawcy, by dać mu znak, że za chwile ją ogarnie. Kaien sam widząc co złapała Rinsari westchnął z politowaniem, ale postanowił jej nie przeszkadzać. Sama nie się nie sparzy to się nie nauczy.
Kiedy zaczęła się dusić, Kaien tylko się zaśmiał.
-Księżycówka. Czyli bimber, samogon. Dość tani trunek, potężne jebnięcie, polecam. Dużo ludzi pędzi je w lasach, pod gołym światlem księżyca. Stąd księżycówka. Kiedy podróżuje często się na takie aparatury wpada. Smakuje? - Słodki, ale dość podły uśmiech. RInsari była śmieszna, jak taka mała słodka pięciolatka, która robi wszystko na przekór a potem to się obraca przeciw niej. Ona się dusi, tu róg rozbrzmiewa, ludzie się zbierają...
Dzięki temu opustoszały boczne uliczki, w którą teraz Kaien zaciągnął Rini. Docisnął jej tyłek do siebie, opierając się o ściane. Ręką pchnął ją by się pochyliła, przy okazji złapał jej włosy.
-Zwymiotuj jak musisz. Ponosi cię z tym alkoholem, zrobisz sobie krzywdę dzieciaku. Wino za winem, sake, bimber. Nieprzyzwyczajona jesteś do tego chyba. A przesadzasz.
Nie, ta pozycja nie miałą nic podtekstowego. Chciał ją po prostu utrzymać w pionie w razie gdyby posłuchała się rady opróżnienia żółądka.
Jak będzie mogła ustać sama to ją puści.
0 x
Re: Stolica - mini event
Dziewczyna nie zakończyła tematu miejsca pochodzenia, a ja niekoniecznie wiedziałem co powiedzieć - wraz z tą informacją wiązałaby się opowieść z sektą, dzieciństwem, oczami. A te tematy zdecydowanie nie są mi po drodze, zwłaszcza z obcą jednostką o której nic nie wiem. Mei zapytała o miejsce stacjonowania mojego klanu, było to pytanie w stylu "skoro ja, to i Ty", pozwoliło mi to przypuszczać, że dziewczyna jest kunoichi i pochodzi z jjednego z klanów, które to stacjonują w krainie pokrytej śniegiem - ile w tym prawdy? Może będzie mi dane kiedyś się o tym przekonać.
- Miejsce stacjonowania mojego klanu? Podwójny błąd założenia - po pierwsze skąd pomysł, że należę do frakcji shinobi, przecież nawet nie posiadam przy sobie standardowego ekwipunku shinobi, a po drugie, skąd pewność, że pochodzę z jakiegoś klanu? Mój ubiór jest raczej pozbawiony takich symboli. Słowa wypowiadałem spokojnie i naturalnie, w taki sposób, by dziewczyna ze sposobu mojego mówienia nie mogła wyczytać informacji, czy jej założenia są poprawne. Shinobi jest bestią działającą w ukryciu, takich informacji nie powinno się zdradzać na dzień dobry - może dziewczyna jest szpiegiem? Mógłbym sobie jedynie narobić kłopotu. Z rozmyślań wyrwał mnie potrójny huk, który ewidentnie coś zwiastował - początek ślubu? Tłum nie zareagował negatywnie, więc nie powinien oznaczać on nadejścia nieszczęścia. To spowodowało, że adrenalina która pojawiła się przy usłyszeniu hałasu, szybko uciekła z organizmu. Wzrok skierowałem w stronę podium, stąd jednak nie było za dużo widać. W tej samej chwili dziewczyna wspomniała coś o zachowaniu czujności oraz o sposobie obserwacji wszystkiego z góry. Wystarczyło stworzyć glinianego ptaka, z wiadomych jednak przyczyn tego nie zrobiłem. Mimo to włożyłem jednak dłonie do toreb z gliną. Głęboko, by nikt nie zauważył co tam się dzieje - języczki z dłoni miały za zadanie pochwycić trochę gliny i zacząć ją przetwarzać - to mój pomysł na czujność, dzięki temu w razie jakiegoś przykrego incydentu będę mógł szybko stworzyć swoje stwory - a kręci się tu trochę dziwnych gości.
- Dach. Chodź. Powiedziałem spokojnie do dziewczyny w odpowiedzi na obserwację wydarzenia z góry. Szybko wzrokiem odszukałem nadający się do tego budynek i ruszyłem w jego stronę. Najlepiej z drabinką lub schodami, skakanie w takim miejscu mogłoby wydawać się dość dziwnym zabiegiem, którego bym wolał nie przeprowadzać.
- Miejsce stacjonowania mojego klanu? Podwójny błąd założenia - po pierwsze skąd pomysł, że należę do frakcji shinobi, przecież nawet nie posiadam przy sobie standardowego ekwipunku shinobi, a po drugie, skąd pewność, że pochodzę z jakiegoś klanu? Mój ubiór jest raczej pozbawiony takich symboli. Słowa wypowiadałem spokojnie i naturalnie, w taki sposób, by dziewczyna ze sposobu mojego mówienia nie mogła wyczytać informacji, czy jej założenia są poprawne. Shinobi jest bestią działającą w ukryciu, takich informacji nie powinno się zdradzać na dzień dobry - może dziewczyna jest szpiegiem? Mógłbym sobie jedynie narobić kłopotu. Z rozmyślań wyrwał mnie potrójny huk, który ewidentnie coś zwiastował - początek ślubu? Tłum nie zareagował negatywnie, więc nie powinien oznaczać on nadejścia nieszczęścia. To spowodowało, że adrenalina która pojawiła się przy usłyszeniu hałasu, szybko uciekła z organizmu. Wzrok skierowałem w stronę podium, stąd jednak nie było za dużo widać. W tej samej chwili dziewczyna wspomniała coś o zachowaniu czujności oraz o sposobie obserwacji wszystkiego z góry. Wystarczyło stworzyć glinianego ptaka, z wiadomych jednak przyczyn tego nie zrobiłem. Mimo to włożyłem jednak dłonie do toreb z gliną. Głęboko, by nikt nie zauważył co tam się dzieje - języczki z dłoni miały za zadanie pochwycić trochę gliny i zacząć ją przetwarzać - to mój pomysł na czujność, dzięki temu w razie jakiegoś przykrego incydentu będę mógł szybko stworzyć swoje stwory - a kręci się tu trochę dziwnych gości.
- Dach. Chodź. Powiedziałem spokojnie do dziewczyny w odpowiedzi na obserwację wydarzenia z góry. Szybko wzrokiem odszukałem nadający się do tego budynek i ruszyłem w jego stronę. Najlepiej z drabinką lub schodami, skakanie w takim miejscu mogłoby wydawać się dość dziwnym zabiegiem, którego bym wolał nie przeprowadzać.
0 x
- Ero Sennin
- Support
- Posty: 1923
- Rejestracja: 10 cze 2015, o 00:41
- Multikonta: Minoru
Re: Stolica - mini event
Dziewczyna niestety niezbyt słyszała tłumaczenia Kaiena, bo zagłuszał go szum w uszach który się pojawił w czasie kasłania. Niemniej zrozumiała jedno, on wiedział, w co się pakuje, a mimo to pozwolił jej wypić to cholerstwo bez mrugnięcia okiem. W spojrzeniu jakie mu rzuciła mógł dostrzec trochę... Zawodu? Rinsari sama nie widziała czemu go czuje.
Ale dała się zaciągnąć do uliczki. Zresztą, była w takim stanie, że pewnie zgodziłaby się na wszystko, byle wyjść z tego ścisku i duchoty na odrobinę wolnej przestrzeni. Odetchnęła głęboko i poczuła si odrobinkę lepiej, ale wtedy Kaien zgiął ją w pół, co spowodowało natychmiastowy napływ mdłości. Chłopak odgarnął jej włosy z twarzy i zaczął mówić, ale Sabaku walczyła ze sobą, by utrzymać zawartość żołądka w środku. Niestety, bitwa była skazana na porażkę, więc dziewczyna pozbyła się trucizny z organizmu najszybszą drogą.
Na szczęście torsje nie trwały długo. Rinsari oparła dłonie na swoich kolanach, odkasłując lekko i krzywiąc się na paskudny zapach w ustach, ale rzeczywiście poczuła się lepiej, a i w głowie się jej nieco rozjaśniło. Po chwili podniosła się swobodnie i odgoniła dłonie Kaiena.
Odwróciła się do niego przodem, poprawiając obiema dłońmi włosy. Chwyciła niecierpliwie kulkę, wiszącą na szyi, poprawiając przy okazji szal, by zasłaniał siniaki. Odkaszlnęła jeszcze lekko.
- Dziękuje - wykrztusiła w końcu, zawinęła warkocz wokół nadgarstka, a palcami zwijała jego końcówkę. Ewidentnie chciała coś jeszcze powiedzieć, ale zbieranie słów zabrało jej moment.
- Ja.. Wcale nie chciałam z tobą walczyć - powiedziała w końcu, pochmurniejąc nagle. Widocznie alkohol uczył ją rozmowniejszą i bardziej szczerą niż zazwyczaj.
- Chciałam się dowiedzieć, czemu to zrobiłeś. Nie zrobiłam nic złego, a ty mnie zaatakowałeś. Myślałam, że mogę ci ufać - wyrzuciła z siebie, korzystając z chwili odwagi. Skrzyżowała ręce na piersi i starała się wyglądać na nieporuszoną jak zawsze, ale dziwny błysk w oku psuł cały efekt.
Ale dała się zaciągnąć do uliczki. Zresztą, była w takim stanie, że pewnie zgodziłaby się na wszystko, byle wyjść z tego ścisku i duchoty na odrobinę wolnej przestrzeni. Odetchnęła głęboko i poczuła si odrobinkę lepiej, ale wtedy Kaien zgiął ją w pół, co spowodowało natychmiastowy napływ mdłości. Chłopak odgarnął jej włosy z twarzy i zaczął mówić, ale Sabaku walczyła ze sobą, by utrzymać zawartość żołądka w środku. Niestety, bitwa była skazana na porażkę, więc dziewczyna pozbyła się trucizny z organizmu najszybszą drogą.
Na szczęście torsje nie trwały długo. Rinsari oparła dłonie na swoich kolanach, odkasłując lekko i krzywiąc się na paskudny zapach w ustach, ale rzeczywiście poczuła się lepiej, a i w głowie się jej nieco rozjaśniło. Po chwili podniosła się swobodnie i odgoniła dłonie Kaiena.
Odwróciła się do niego przodem, poprawiając obiema dłońmi włosy. Chwyciła niecierpliwie kulkę, wiszącą na szyi, poprawiając przy okazji szal, by zasłaniał siniaki. Odkaszlnęła jeszcze lekko.
- Dziękuje - wykrztusiła w końcu, zawinęła warkocz wokół nadgarstka, a palcami zwijała jego końcówkę. Ewidentnie chciała coś jeszcze powiedzieć, ale zbieranie słów zabrało jej moment.
- Ja.. Wcale nie chciałam z tobą walczyć - powiedziała w końcu, pochmurniejąc nagle. Widocznie alkohol uczył ją rozmowniejszą i bardziej szczerą niż zazwyczaj.
- Chciałam się dowiedzieć, czemu to zrobiłeś. Nie zrobiłam nic złego, a ty mnie zaatakowałeś. Myślałam, że mogę ci ufać - wyrzuciła z siebie, korzystając z chwili odwagi. Skrzyżowała ręce na piersi i starała się wyglądać na nieporuszoną jak zawsze, ale dziwny błysk w oku psuł cały efekt.
0 x
Re: Stolica - mini event
Kaien miał szczerą nadzieje, że Rinsari nie będzie się stawiać. Kaien był od niej odrobine starszy i odrobine głupszy. Nie raz wypił więcej, niż powinien. Głównie by zagłuszyć głupie myśli i wspomnienia, których nie powinien posiadać żaden człowiek.
Unieruchomił ją prawie w tej pozycji i nie musiał czekać długo. Sabaku zwymiotowała niemal od razu, pozbywając się nadmiaru alkoholu. I przy okazji niepobrudziła sobie włosów dzięki temu, że Kaien je przytrzymał. Ot taka mała pomoc dla kogoś kto przegiął. Alkohol to jedyny chyba przypadek kiedy nie działa powiedzenie czym się strułeś tym się lecz. Tutaj mogłoby się takie leczenie skończyć bardzo źle.
Widział, jak z dziewczyny 'schodzi' ten zjazd który ją dopadł. Jeszcze przed chwilą ledwo mogła ustać i wyglądała jak mający się udusić duch, taka była blada. Uśmiechnął się słabo, podsumowywując to jej dochodzenie do Siebie. Choć trzeba zauważyć też zdziwienie na jego twarzy gdy mu podziękowała. Tego się po niej nie spodziewał, wdzięczności. Nie, to całkowicie nie w jej stylu, raczej ostatnia rzecz jakiej można oczekiwać. A i nie zrobił nic zbyt wyjątkowego. Ot malutka przysługa. Serio.
-Nie ma za co. Wybacz, że nie ostrzegłem, ale jest taka piosenka edukacyjna. Leci jakoś mniej więcej tak: Pokażę ci dziecko,
Co według mnie jest złe. Przekonasz się wtedy, że nie okłamałem cię. Lepiej spróbować i poznać jakiś problem, przekonując się na sobie, że coś jest niedobre. No. A ja bym ci powiedział Nie pij bo coś tam, to byś mnie wyśmiała raczej. I wcale bym ci się nie dziwił. Sam bym wyśmiał kogoś kto by mnie próbował moralizować i pouczać...
Westchnął, wiedział, że nadejdzie mniej miła część spotkania i zacznie się rozdrapywanie ran które nie mają szans się zabliźnić. Może i nie powinny? Może to i dobrze? Niech go teraz zaatakuje tą swoją kuleczką i go udusi na miejscu. Byłby spokój.
-Wiem. Dlatego tak chętnie z tobą chcialem iść. Najgorsze co mogło mnie spotkać, to że byś mnie zabiła. A wtedy pewnie by cię wsadzili do więzienia. Warto, dla takiego zera jak ja? - Spytał z wyraźnym smutkiem w głosie.
-Czemu to zrobiłem? Nie wiem. Szczerze? Nie wiem, przepraszam. Poczulem niechęć czy pogarde od ciebie i zadziałały głupie instynkty. Mówiłem ci. Nie jestem normalnym człowiekiem. Syn prostytutki, na moich oczach odbyło się wiele seksu i gwałtów, wielokrotnie widziałem przemoc, rany, ból. Sam jestem płótnem dla wielu z nich. Potem jedyną osobe dla której coś znaczyłem zabrał pożar. I zostałem sam. Zwierzęta nie potrzebują powodu. Jeśli są głodne, to zabijają. Jeśli coś chcą, to to biorą, jeśli są dość silne. Wilk szanuje swoją alfę, ale jeśli jest dość silny to jest gotów sam się nim stać. Zabiłem wiele zwierząt, które chcialy zabić mnie. Jadłem ich mięso, naśladowałem ich zachowanie... By lepiej móc przeżyć w głuszy. Ty masz piach. A ja co mam? Kości, element własnego ciała. Nie ma w tym finezji. Są tylko ostrza, kolce, własne cialo jest narzędziem. Nie wiem, co wtedy myslałem. Nie myśle jak normalna osoba.
Zawiesił głos na chwile. Spojrzał w góre, w niebo, w strone latających ptaków, przepłoszonych poruszeniem w Antai, z dachów i murów.
-Jestem jak one, jak zwierzęta. Chciałem cię to spróbowałem cię wziąć siłą. A gdy poczułem wrogość to nią odpowiedziałem, ale w większym stopniu. Przepraszam, nie umiem nic więcej wytłumaczyć, ani powiedzieć.
Oparł się o mur budynku, wpatrując się w Rin. Ciekawi go jej reakcja, co pocznie teraz dziewczyna. Zaatakuje? Odejdzie? Ciekawe.
Unieruchomił ją prawie w tej pozycji i nie musiał czekać długo. Sabaku zwymiotowała niemal od razu, pozbywając się nadmiaru alkoholu. I przy okazji niepobrudziła sobie włosów dzięki temu, że Kaien je przytrzymał. Ot taka mała pomoc dla kogoś kto przegiął. Alkohol to jedyny chyba przypadek kiedy nie działa powiedzenie czym się strułeś tym się lecz. Tutaj mogłoby się takie leczenie skończyć bardzo źle.
Widział, jak z dziewczyny 'schodzi' ten zjazd który ją dopadł. Jeszcze przed chwilą ledwo mogła ustać i wyglądała jak mający się udusić duch, taka była blada. Uśmiechnął się słabo, podsumowywując to jej dochodzenie do Siebie. Choć trzeba zauważyć też zdziwienie na jego twarzy gdy mu podziękowała. Tego się po niej nie spodziewał, wdzięczności. Nie, to całkowicie nie w jej stylu, raczej ostatnia rzecz jakiej można oczekiwać. A i nie zrobił nic zbyt wyjątkowego. Ot malutka przysługa. Serio.
-Nie ma za co. Wybacz, że nie ostrzegłem, ale jest taka piosenka edukacyjna. Leci jakoś mniej więcej tak: Pokażę ci dziecko,
Co według mnie jest złe. Przekonasz się wtedy, że nie okłamałem cię. Lepiej spróbować i poznać jakiś problem, przekonując się na sobie, że coś jest niedobre. No. A ja bym ci powiedział Nie pij bo coś tam, to byś mnie wyśmiała raczej. I wcale bym ci się nie dziwił. Sam bym wyśmiał kogoś kto by mnie próbował moralizować i pouczać...
Westchnął, wiedział, że nadejdzie mniej miła część spotkania i zacznie się rozdrapywanie ran które nie mają szans się zabliźnić. Może i nie powinny? Może to i dobrze? Niech go teraz zaatakuje tą swoją kuleczką i go udusi na miejscu. Byłby spokój.
-Wiem. Dlatego tak chętnie z tobą chcialem iść. Najgorsze co mogło mnie spotkać, to że byś mnie zabiła. A wtedy pewnie by cię wsadzili do więzienia. Warto, dla takiego zera jak ja? - Spytał z wyraźnym smutkiem w głosie.
-Czemu to zrobiłem? Nie wiem. Szczerze? Nie wiem, przepraszam. Poczulem niechęć czy pogarde od ciebie i zadziałały głupie instynkty. Mówiłem ci. Nie jestem normalnym człowiekiem. Syn prostytutki, na moich oczach odbyło się wiele seksu i gwałtów, wielokrotnie widziałem przemoc, rany, ból. Sam jestem płótnem dla wielu z nich. Potem jedyną osobe dla której coś znaczyłem zabrał pożar. I zostałem sam. Zwierzęta nie potrzebują powodu. Jeśli są głodne, to zabijają. Jeśli coś chcą, to to biorą, jeśli są dość silne. Wilk szanuje swoją alfę, ale jeśli jest dość silny to jest gotów sam się nim stać. Zabiłem wiele zwierząt, które chcialy zabić mnie. Jadłem ich mięso, naśladowałem ich zachowanie... By lepiej móc przeżyć w głuszy. Ty masz piach. A ja co mam? Kości, element własnego ciała. Nie ma w tym finezji. Są tylko ostrza, kolce, własne cialo jest narzędziem. Nie wiem, co wtedy myslałem. Nie myśle jak normalna osoba.
Zawiesił głos na chwile. Spojrzał w góre, w niebo, w strone latających ptaków, przepłoszonych poruszeniem w Antai, z dachów i murów.
-Jestem jak one, jak zwierzęta. Chciałem cię to spróbowałem cię wziąć siłą. A gdy poczułem wrogość to nią odpowiedziałem, ale w większym stopniu. Przepraszam, nie umiem nic więcej wytłumaczyć, ani powiedzieć.
Oparł się o mur budynku, wpatrując się w Rin. Ciekawi go jej reakcja, co pocznie teraz dziewczyna. Zaatakuje? Odejdzie? Ciekawe.
0 x
Re: Stolica - mini event
W Raito narastało lekkie oburzenie reakcją widowni na brak gramotności staruszka. Co prawda już dawno powinien przejść na emeryturę, jednak niewyraźna mowa nie powinna wzmagać takiej nienawiści w ludziach. Późny wiek dopadnie każdego. Czy więc zebranym byłoby miło, gdyby to z ich niepełnosprawności ktoś się kiedyś nabijał?
Po chwili Niebieskowłosy zrozumiał, iż w całym zamieszaniu nie chodziło tylko o brak nagłośnienia. Jak zaraz się przekonał, mężczyzna miał dość potężny głos, a problem leżał w jego pamięci. Nie wstydząc się swojego zapominalstwa, szczerbaty zaprezentował wszystkim przedmiot, którego brak opóźnił przebieg wystąpienia - sztuczną szczękę. Rzecz naturalna, ale z jednym faktem starości chłopak musiał się zgodzić - była obrzydliwa. Dlatego przy prezentacji jego twarz momentalnie się skrzywiła. Odechtną z ulgą, kiedy aparat zniknął w ustach dziadka, co pozwoliło ninjy skupić się na przesłaniu przemówienia. Paplanina była na tyle błacha, że po paru zdaniach ekscytacja zamieniła się w znużenie i rozczarowanie. Młodzieniec oczekiwał jakichś pikantnych szczegółów, ciekawych opowieści, a nie powtarzania innymi słowami tych samych przymiotników. Jak wielkie było zdziwienie shinobiego, kiedy wystąpienie zostało przerwane przez jednego z członków straży. Zaciekawienie z powrotem odmalowało się na twarzy 21-latka. Niedługo potem dziadzio wpadł w amok. Przed chwilą sypał tak wyniosłymi epitetami, podczas gd teraz klął niczym szewc. Taka odmiana jeszcze bardziej ucieszyła Raito. Zapowiadała się prawdziwa zabawa. Przyszedł czas, aby ruszyć dupsko, spalić nabyte kalorie i w końcu wykazać się jako ninja. A nuż zasłuży się jakoś i zyska sławę. Dlatego też po wezwaniu do pomocy shinobi z iskierkami w oczach zwrócił się do Kyoushiego.
- O cholera! Słyszałeś? Nareszcie coś się dzieje. Nie, żeby mnie cieszył widok płaczących starszych ludzi, ale można to odebrać tylko jako dodatkową motywację. Lepiej jak najszybciej udać się do punktu informacji. Biegiem do strażnicy! - wykrzyknął i ciągnąc za sobą kompana ruszył w stronę głównej bramy.
Po chwili Niebieskowłosy zrozumiał, iż w całym zamieszaniu nie chodziło tylko o brak nagłośnienia. Jak zaraz się przekonał, mężczyzna miał dość potężny głos, a problem leżał w jego pamięci. Nie wstydząc się swojego zapominalstwa, szczerbaty zaprezentował wszystkim przedmiot, którego brak opóźnił przebieg wystąpienia - sztuczną szczękę. Rzecz naturalna, ale z jednym faktem starości chłopak musiał się zgodzić - była obrzydliwa. Dlatego przy prezentacji jego twarz momentalnie się skrzywiła. Odechtną z ulgą, kiedy aparat zniknął w ustach dziadka, co pozwoliło ninjy skupić się na przesłaniu przemówienia. Paplanina była na tyle błacha, że po paru zdaniach ekscytacja zamieniła się w znużenie i rozczarowanie. Młodzieniec oczekiwał jakichś pikantnych szczegółów, ciekawych opowieści, a nie powtarzania innymi słowami tych samych przymiotników. Jak wielkie było zdziwienie shinobiego, kiedy wystąpienie zostało przerwane przez jednego z członków straży. Zaciekawienie z powrotem odmalowało się na twarzy 21-latka. Niedługo potem dziadzio wpadł w amok. Przed chwilą sypał tak wyniosłymi epitetami, podczas gd teraz klął niczym szewc. Taka odmiana jeszcze bardziej ucieszyła Raito. Zapowiadała się prawdziwa zabawa. Przyszedł czas, aby ruszyć dupsko, spalić nabyte kalorie i w końcu wykazać się jako ninja. A nuż zasłuży się jakoś i zyska sławę. Dlatego też po wezwaniu do pomocy shinobi z iskierkami w oczach zwrócił się do Kyoushiego.
- O cholera! Słyszałeś? Nareszcie coś się dzieje. Nie, żeby mnie cieszył widok płaczących starszych ludzi, ale można to odebrać tylko jako dodatkową motywację. Lepiej jak najszybciej udać się do punktu informacji. Biegiem do strażnicy! - wykrzyknął i ciągnąc za sobą kompana ruszył w stronę głównej bramy.
0 x
Re: Stolica - mini event
Nie za bardzo wiedziałam jak mam reagować na słowa Soha. Skądś miałam przeczucie, że czegoś mi nie mówi. W dodatku w moich zupełnie nietypowych oczach, wyglądał inaczej, niż inni. Może to efekt jego oczu, choć nie za bardzo wiedziałam czy to jest do końca prawda. No nic, teraz nie udowodnię, czy osoba przede mną kłamie, czy po prostu próbuje mnie wprowadzić w pole. Co prawda, mogłam się z nim spierać. Czemu? Ponieważ udzielona przez niego odpowiedź była zagadką idącą na logikę. Nie odpowiedział mi wprost, po prostu odpowiedział pytaniem na pytanie, czy wygląda jak prawdziwy członek klanu? No cóż, na pierwszy rzut oka to nie za bardzo, jednakże nawet niepozorna osoba mogła być kimś więcej. Innymi słowy ,,Nie oceniajmy książki, po okładce".
- Możesz nie mieć przy sobie zwykłego wyposażenia, jednakże to nie zmienia faktu, iż możesz wywodzić się z jakiegoś klanu/szczepu. Tak, więc z jakiego kraju się wywodzisz, oprócz tego, iż obecnie przebywasz w kupieckiej prowincji? Zapytałam innym sposobem, chcąc się dowiedzieć gdzie chłopak się urodził. Sama w sumie nie pamiętałam tego momentu, gdyż jedyne co pamiętam z dzieciństwa to ciemność, a potem wielkie słoje z wielką mazią, które niestety było mi dane zwiedzić od środka.
Posmutniałam, gdyż wspomnienia związane z ,,domem" nigdy nie były miłe, ani zabawne. Nie dane mi było spędzić dzieciństwo w towarzystwie ukochanego brata czy rodziców. W sumie nawet nie wiem, co się z nim stało. Akta mówiły, że żył, ale czy pisane tam słowa były prawdziwe, tego nie wiedziałam. W świecie ninja żyłam z dnia na dzień, w oczekiwaniu, iż spełnię swój cel, a przynajmniej tak miałam myśleć.
Odwróciłam wzrok od czarnowłosego, by przez chwilę poobserwować tłum, szepczący, wyrażający swoje zdanie na temat jakiegoś dziadka, co podobno stał na scenie. Nie przyglądałam się im długo, gdyż nie mogłam znieść takich prostackich słów czy gestów. Szczególnie, że wszystko potem poszło w zapomnienie.Wróciłam wzrokiem do czarnookiego, co zasugerował pójście na dach, z którego będzie więcej widać. Ruszyłam za nim natchniona nową nadzieją, a raczej ciesząc się z lepszych widoków.
Jak się okazało pomysł, by pójść w lepszy punkt widokowy był znacznie lepszy od stania tam na dole. Chłodne powietrze smagało moją młodą buzię i rozwiewało długie, niebieskie włosy. Zwróciłam wzrok w kierunku sceny, gdzie stał sepleniący dziadek. To pewnie o nim cały czas mówili. Później stało się coś, czego większość zebranych się nie spodziewała. Mówiący zorientował się w swojej sytuacji i ni z tego, ni z owego wyciągnął sztuczną szczękę, którą wręcz natychmiastowo włożył do buzi. Następnie zaczął biadolić o całym dzisiejszym wydarzeniu, a kolejno rozgadał się w taki sposób, że straciłam główny wątek.
-Ten to się nagada. Skomentowałam jego przemówienie, po czym uniosłam pytająco brew, gdy na scenie pojawił się jeden ze strażników. Najdziwniejsze było w tym to, iż po wyszeptaniu paru słów człowiek, jeszcze do niedawna radosny i uśmiechnięty wyglądał w tym momencie tak, jakby zobaczył ducha. W dodatku wrzaski, dotyczące Jego nie ułatwiły całej sprawy. Zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem mąż tej pięknej Mao, bo chyba tak miała na imię, nie porzucił ją w tak ważny dzień. Cóż, to była pierwsza myśl, więc nie spodziewałam się, iż będzie w jakikolwiek sposób trafna.
- Soh, wiesz, chyba najlepiej będzie jeśli pójdziemy do strażników dowiedzieć się, co miało właśnie miejsce. Nie za bardzo chcę zostawać sam na sam z własnymi myślami, a jak na razie wnioskuje, że w całe zamieszanie jest wplątany mąż tej całej Mao. Poza tym i tak tutaj nie ma nic lepszego do roboty.. Powiedziałam nieco zrezygnowanym tonem, po czym ruszyłam w stronę bramy. Chciałam wiedzieć, czemu kazali mieszkańcom udać się do ich domów oraz dlaczego ceremonia została przerwana. No i oczywiście, pragnęłam nie stać w miejscu, wszak nie nienawidziłam nudy, a obecne wydarzenia zdawały się być coraz bardziej interesujące.
- Możesz nie mieć przy sobie zwykłego wyposażenia, jednakże to nie zmienia faktu, iż możesz wywodzić się z jakiegoś klanu/szczepu. Tak, więc z jakiego kraju się wywodzisz, oprócz tego, iż obecnie przebywasz w kupieckiej prowincji? Zapytałam innym sposobem, chcąc się dowiedzieć gdzie chłopak się urodził. Sama w sumie nie pamiętałam tego momentu, gdyż jedyne co pamiętam z dzieciństwa to ciemność, a potem wielkie słoje z wielką mazią, które niestety było mi dane zwiedzić od środka.
Posmutniałam, gdyż wspomnienia związane z ,,domem" nigdy nie były miłe, ani zabawne. Nie dane mi było spędzić dzieciństwo w towarzystwie ukochanego brata czy rodziców. W sumie nawet nie wiem, co się z nim stało. Akta mówiły, że żył, ale czy pisane tam słowa były prawdziwe, tego nie wiedziałam. W świecie ninja żyłam z dnia na dzień, w oczekiwaniu, iż spełnię swój cel, a przynajmniej tak miałam myśleć.
Odwróciłam wzrok od czarnowłosego, by przez chwilę poobserwować tłum, szepczący, wyrażający swoje zdanie na temat jakiegoś dziadka, co podobno stał na scenie. Nie przyglądałam się im długo, gdyż nie mogłam znieść takich prostackich słów czy gestów. Szczególnie, że wszystko potem poszło w zapomnienie.Wróciłam wzrokiem do czarnookiego, co zasugerował pójście na dach, z którego będzie więcej widać. Ruszyłam za nim natchniona nową nadzieją, a raczej ciesząc się z lepszych widoków.
Jak się okazało pomysł, by pójść w lepszy punkt widokowy był znacznie lepszy od stania tam na dole. Chłodne powietrze smagało moją młodą buzię i rozwiewało długie, niebieskie włosy. Zwróciłam wzrok w kierunku sceny, gdzie stał sepleniący dziadek. To pewnie o nim cały czas mówili. Później stało się coś, czego większość zebranych się nie spodziewała. Mówiący zorientował się w swojej sytuacji i ni z tego, ni z owego wyciągnął sztuczną szczękę, którą wręcz natychmiastowo włożył do buzi. Następnie zaczął biadolić o całym dzisiejszym wydarzeniu, a kolejno rozgadał się w taki sposób, że straciłam główny wątek.
-Ten to się nagada. Skomentowałam jego przemówienie, po czym uniosłam pytająco brew, gdy na scenie pojawił się jeden ze strażników. Najdziwniejsze było w tym to, iż po wyszeptaniu paru słów człowiek, jeszcze do niedawna radosny i uśmiechnięty wyglądał w tym momencie tak, jakby zobaczył ducha. W dodatku wrzaski, dotyczące Jego nie ułatwiły całej sprawy. Zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem mąż tej pięknej Mao, bo chyba tak miała na imię, nie porzucił ją w tak ważny dzień. Cóż, to była pierwsza myśl, więc nie spodziewałam się, iż będzie w jakikolwiek sposób trafna.
- Soh, wiesz, chyba najlepiej będzie jeśli pójdziemy do strażników dowiedzieć się, co miało właśnie miejsce. Nie za bardzo chcę zostawać sam na sam z własnymi myślami, a jak na razie wnioskuje, że w całe zamieszanie jest wplątany mąż tej całej Mao. Poza tym i tak tutaj nie ma nic lepszego do roboty.. Powiedziałam nieco zrezygnowanym tonem, po czym ruszyłam w stronę bramy. Chciałam wiedzieć, czemu kazali mieszkańcom udać się do ich domów oraz dlaczego ceremonia została przerwana. No i oczywiście, pragnęłam nie stać w miejscu, wszak nie nienawidziłam nudy, a obecne wydarzenia zdawały się być coraz bardziej interesujące.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości