Karczma "Kurinuka-me"

Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha. Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Kurusu

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Kurusu »

Zgon Ren nastąpił szybko i przewidywalnie... Głupia smarkula, niczego innego nie oczekiwał. Kolejne wydarzenia były niezbyt uwzględnione w planie kuglarza, ale z drugiej strony nie były też tragiczne. Dookoła niego powstała kopuła z ziemi, już sam materiał z którego została zbudowana skutecznie zniechęcił go do jakichkolwiek prób przebicia. Nie było w tym sensu, zamiast tego przerwał swoje nici chakry i usiadł. Nie miał nic lepszego do roboty... Ale na szczęście dalej ma najostrzejszą broń, słowa. Wyglądało to jak i wyglądało, ale dalej ma szansę na wybronienie się za pomocą wspomnianych wcześniej słów... Co więcej obok niego leżało martwe ciało Ren, nie myśląc długo wziął jej mieszek z pieniędzmi i podpiął do swojego pasa. Teraz ma przynajmniej zarobek za tą... Pracę w ekstremalnie niebezpiecznych warunkach.
- Mam coś do powiedzenia! - zawołał, szansa na to, że mogli go usłyszeć była śmiesznie niska ale warto spróbować. Obecnie wiedział jedno... Ma ograniczony dostęp do tlenu, więc na razie tyle z gadania. Nie mógł marnować powietrza, więc posiedzi, pomyśli co powiedzieć... Typowe jego zajęcia, heheh.
0 x
Masaru Yoshida

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Masaru Yoshida »

Masaru pochwycony z uścisku golema zasadniczo dochodził do wniosku że to był dobry ruch poddać się. O ile przy pełnej współpracy sił sprzymierzonych mogli to porobić bez większych problemów to niestety w zaistniałem sytuacji w której najemnik zamordował właśnie sensorke można stwierdzić że oparcie planu na przeżycie na tych ludziach nie jest najmądrzejszym ruchem. Dwie kukły i ruszyły, zabijając idiotkę. Tak trudno się domyśleć że ten kuglarz coś odwali w tej sytuacji? Cóż padła trupem, czyli szansa na wybrnięcie z tego właśnie spadła o poziom w dół. Ucieczka bez sensorki która potrafi tworzyć zasłony dymne jest słabym pomysłem. Chyba należy grać w tą grę dalej. Co ciekawe lalkarz odwalał niezłą akcję ponieważ najwyraźniej nie przemyślał do końca niczego i dał się zamknąć w kopule. No trzeba na prawdę to powiedzieć, gorszych sojuszników ze świecą szukać. Uścisk odrobinę zelżał co odnotował z satysfakcją, nie ruszał się jednak, starał się regenerować tyle czakry ile zdołał, i nie marnować siły na nie potrzebne ruchy, oraz co ważniejsze nie prowokować nikogo do ataku na niego. Gdy morderstwo zostało dokonane wydusił z siebie- Zamordowałeś szefową, wysłanniczkę naszego klanu. Ty potworze. Mieliśmy dorwać zamachowców nim kogoś zabiją, a ty robisz coś takiego. Widać że wyrzutek zawsze będzie wyrzutkiem, zwykły najemnik i tyle. Był w sumie w tej chwili kimś z jedną z najlepszych pozycji z tu obecnych. Zawsze lepiej być być w uścisku niż być martwym, zamkniętym w kuli, lub kimś zamordowanym z zaskoczenia w pokoju. Nawiasem mówiąc już 3 trupy padły z zaskoczenia, nikt tutaj nie wdawał się w otwarty konflikt, no poza barmanem. Człowiek który dogryzał mu od czasu wojny podszedł go przeszukać. Ojej, pomyślał Yoshida, teraz to chyba może być kłopocik. Bum ciało pojawiło się w obłokach dymu, no to teraz trzeba z tego wybrnąć jakoś, ale spokojnie, nie takie rzeczy się mówiło. Zwłaszcza że to akurat nie było nielegalne. To mój kompan z wojny, Keita. Główna rozdająca wynagrodzenia wydała mi pozwolenie na zabranie jego ciała do jego rodzinnych stron i przekazanie jego ciała jego klanowi. Na potwierdzenia można kogoś posłać aby upewnił się że na prawdę Masaru Yoshida odebrał ciało poległego Keity,
który został przydzielony do odziału C razem ze mną.
Odpowiedział spokojnie, bo czym że można się było stresować. Doczepili się chyba do jedynej legalnej rzeczy w tym przedsięwzięciu. Po za tym wydają się uczciwi, mogliby faktycznie pójść się dowiedzieć i potwierdzić jego wersję wydarzeń. Zostawała jeszcze sprawa Kurusu, tego najemnika. Niby to rodzina, ale w sumie fajnie by było jak by umarł. Serio, rodzina rodziną, ale był niebezpieczny i nie obliczalny. To jego trzeba zajebać profikaltycznie. Oczywiście nie powiedział tego głośno. Jestem gotowy poddać się wymiarowi sprawiedliwości. Przy ciałach zamachowców i przy ciele martwej tam Ren i zdrajcy powinna być dostateczna suma na pokrycie strat. Rzekł dumnie i jak zawsze spokojnie. No i chyba na postawienie drugiego domu stary pierdzielu dodał w myślach.
Czekając na rozwój wydarzeń dawał się przeszukiwać. Powoli było coraz zimniej, zbliżały się opady śniegu, chyba pora sobie uszyć kurtkę lub takową kupić. Przecież w jego kryjówce pod ziemią będzie zimno nawet z włączonym piecem. No bo przecież chyba będzie mieć szansę do niej kiedyś wrócić prawda?
0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3835
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Kurusu

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Kurusu »

Heh. Najwyraźniej go ignorowali. Ewentualnie nie słyszeli. Nie było to ważne dla Kurusu, który intensywnie szukał zajęcia w tej kopule... Obecnie jego uwaga skoncentrowana była na kukle Masaru, pomimo znania jej mechanizmów to wolał ją dokładnie obejrzeć. Zresztą w tym momencie nie miał nic lepszego do roboty, poza wytarciem krwi z broni swoich narzędzi masowego mordu. Dlatego przez krótki czas prowadził oględziny, dokładnie rozmyślając nad obecną sytuacją, miał w głowie pomysł co powiedzieć w razie czego więc czuł się... Bezpieczny.
Ale wtedy wpadł na pomysł, który może się przydać... Odpiął dwie sakiewki z pieniędzmi i podszedł do swej głównej kukły - Ichitsu. Przyklęknał przy niej i za pomocą rąk otworzył cylinder, w powinien znajdować się miotacz cieczy, niestety w środku jest pustka i obecnie ta część pełni rolę lekkiego obuchu... Tak czy inaczej, włożył pieniądze do środka a następnie zamknął cylinder. A co dalej? Wziął resztki atramentu i rozsmarował go na mechanizmie otwierającym, przy okazji wsypując do niego trochę piachu, by ostatecznie go zablokować. Nie odda im swoich pieniędzy... O co to nie. A teraz pozostaje czekać aż go wypuszczą i będzie miał okazję poczuć świeże powietrze. Aby to przyśpieszyć zaczął walić kaburą broni w kopułę, by ktoś po drugiej stronie go usłyszał i łaskawie dał wlot powietrza.
0 x
Masaru Yoshida

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Masaru Yoshida »

Masaru generalnie czuł się bardzo pewnie jak na swoją sytuację. Wierzył w praworządność barmana który go nie zabije tylko łaskawie odda do sądu gdzie go skażą i zamkną, a z tego miejsca już prosta droga do wolności prawda? Walnąć silnym futonem w momencie kiedy akurat jakoś nie będzie ograniczany, i można wiać. Potem pobiec pod mur i zaciągnąć się i winy odpuszczone. Albo żywot skazańca można wieść. Opcji było dużoooo, ale wszystkie miały jeden początek. Ograć karczmarza i tych dwóch gości. Jak wielkie było jego zdumienie kiedy tamten dobitnie oświadczył że chyba się nie dogadają i że jest za leniwy żeby go wieść do więzienia. No to pomyślał nasz chłopak bladnąc, teraz to ja mam kurwa problem. Ja spoglądając na tą sytuację mogłem stwierdzić tylko jedno, zupełny nie fart. Pięknie wszystko, zaplanowane tylko koniec z dupczony. Cóż rozwalił silnemu gościowi karczmę, to mogło to się skończyć tylko tak. Czyli obskoczeniem porządnego łomotu. Ren już umarła, jego czekało zaraz to samo sądząc po tonie głosu silnego dziadka. Co robić, trzeba uciekać, bronić się, wić się, atakować, błagać, prosić, grozić, bluzgać. Albo po prostu pogodzić się z losem. Bo to jest przecież część życia shinobich, godnie umrzeć. Osiągnął wiele, bardzo wiele, znacznie więcej niż również ledwie rok temu uśmiercony inny Masaru z tego samego klanu. Tamten poległ sromotnie niewiele wnosząc do życia publicznego i nie publicznego. On za to udowodnił swoje istnienie. Mordował, katował, grabił, palił, gwałcił i mordował. Ku chwalę demona i siebie samego! Co może potwierdzić istnienie czyjeś? Tylko krew innych spływająca po ostrzu. Czy to bandytów którzy zaatakowali jego karawanę gdy był nastolatkiem, a nie tam to akurat jednego zabił, ale zawsze coś. Czy to na jednej z wielu wypraw i misji. Czy może na wojnie gdzie jedną techniką zamordował 15 ludzi? Czy może gdy swoimi kukłami siał spustoszenie wśród wrogów. Czy teraz gdy zabił dwójkę shinobich niszcząc karczmarzowi ścianę i podłogę. Kilka lat po jego śmierci będą pamiętać o jego czynach, udowodnił swoje istnienie, kiedyś ktoś wspomni jego imię, a ktoś mu odpowie że był nieprawdopodobnie silnym psycholem, to jest jego spuścizna. Dzieła sztuki, dzieła śmierci. Był artystą tworzącym obrazy z cierpienia i bólu wrogów. Chwała i sława jemu, demonowi, majestatowi śmierci i potężnemu klanu kuglarzy! Zostawił coś po sobie więc kiedy poczuł że zaciska się zimny kamień na jego karku, gdy zobaczył śmierć stojącą w mgle przed nim, gdy poczuł świdrujący ból w kręgosłupie zdał sobie sprawę że żył dobrze i nie zmieniłby w swoim życiu nic. Wtedy pojawił się znów w miejscu naszych spotkań w drewnianym domku gdzieś w jego głowie.
Trzymała go za dłoń a on nie czuł ni zimna ni ciepła, wszystkie ziemskie troski pozostały z tyłu w tym martwym i zimnym już ciele. Tam gdzie w mgle zazwyczaj inni rozpływali się znikając na zawsze on jednak kroczył dalej, i widział dziwy w które nikt by mu nie uwierzył. Wtedy sam bóg Jashinistów zstąpił do niego podając mu dłoń i rzekąc by udał się na ucztę z bóstwami bo zasłużył na to za życia. Jak wielkie było jego zaskoczenie gdy ujrzał witającą go przed nim Yamiyo, rudą piękność w pięknej czarnej sukni. Bowiem ona też nawróciła się przed śmiercią mordując chłopków w lesie i nabijając ich głowy na pale. Nie była tak wiernym sługom jak Masaru, ale zasłużyła na to by nie zniknąć w niebycie. Chwyciła go za rękę i w czwórkę razem z śmiercią i bóstwem podążyli przed siebie znikając w mgle. Ja za to musiałem również opuścić to ciało, i poszukać nowego, może gdzieś na świecie kolejna osoba nawróci się na dobrą ścieżkę. On udowodnił swoje istnieje i zapisał księgę życia tak by kolejne pokolenia mogły ją czytać z dumą. Tak kończy się historia Masaru Yoshidy i Yamiyo bez nazwiska. A zaczyna zupełnie inna przygoda, zupełnie innej duszyczki.......
0 x
Awatar użytkownika
Kisho
Gracz nieobecny
Posty: 455
Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
Wiek postaci: 20
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Kisho »

Ok, może i chłopak był olany, ba osobiście miał wrażenie, że całkowicie go nie widzą albo robią to wręcz specjalnie, ale czemu się dziwić skoro w tak krótkim czasie zdążyło się naprawdę sporo? Najpierw ten gigantyczny golem, który bez problemu złapał agresora, później szybka i niespodziewana śmierć Ren ze strony jej kompana, który na dodatek także został pochwycony chwilę później a na sam koniec wymierzenie „sprawiedliwości” zamaskowanemu jegomościu przez karczmarza.
Kisho, widząc, co zamierza uczynić golem z Masaru, gwałtownie skręcił głową w bok i na chwilę zamknął oczy. Nic to jednak nie dało, gdyż sekundę później usłyszał chrupnięcie, które aż przeszyło jego organizmem. Śmierć w taki sposób... Aż trochę współczuł zamachowcowi, ale cóż, ten kto odbiera życie, musi liczyć się z tym, że i jego ktoś kiedyś go pozbawi.
- Nie, medyk - odpowiedział krótko na pytanie, acz nie mógł się powstrzymać i szybko dodał: - Jedynym zabijaką tutaj jest ten w kopule i ty. - Mało go obchodziło, że Karczmarz był na „swojej ziemi” i wielce mógł robić, co mu się żywnie podoba. Nie jego rolą było osądzać ludzi, a tym bardziej wydawać na nich wyrok, zwłaszcza, że w tym przypadku ewidentnie nie było ku temu powodu. Agresor zaniechał dalszych czynności i sporów i najnormalniej się poddał. Poddał tylko po to, by chwilę później bez oporów zostać zabitym. Zrozumiałym było, gdyby sytuacja była napięta i toczyli ze sobą walkę, ale tak? Nie byli przecież barbarzyńcami, DZIKIMI, z którymi jeszcze jakiś czas temu walczył. Chociaż, może i byli? Kisho już od jakiegoś czasu nabierał dziwnego przeświadczenia odnośnie do tego, że dzicy i shinobi wcale się od siebie za bardzo nie odstają, a teraz jeszcze bardziej się w tym upewniał. - Są jacyś ranni? - spytał, nieco zmieniając temat i rozglądając się za tlącą się energią życiową. Miał nadzieję, że nie zobaczy więcej trupów niż to tej pory.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3835
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Kurusu

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Kurusu »

- Nie i nie. - odpowiedział zamknięty w kopule najemnik słysząc swojego "ulubionego karczmarza", pomimo zdawania sobie sprawy z swojej obecnej sytuacji nie miał zamiaru błagać o litość... A śmierć? Była mało prawdopodobną opcją, rozmówca Kurusu może być kimkolwiek, nawet liderem klanu ale nie ma absolutnie żadnego powodu, by go zabić, a nawet... Wiele stoi bardziej za nim nic przeciwko mu. Zaatakował karczmę? Nie. to już samo w sobie jest poważnym argumentem a śmierć Ren? Kto się nią przejmował, honor i tak nie ma znaczenia.
- Bądź tak miły i daj mi w tej kopule trochę świeżego powietrza, bo tłumaczenie mam ale trudno nie mając czym oddychać! - niestety w tym momencie zmarnował wiele tlenu, jednak nie może brzmieć jak ktoś kto prosi się o śmierć za pyskowanie. Zresztą, liczył, że naprawdę trochę świeżego powietrza tu wpadnie, bo czuł, że jeszcze trochę i nie będzie miał czym oddychać... Już ledwo to i tak robił.
0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3835
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Kurusu

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Kurusu »

- Ach... - mruknął zamaskowany wdychając świeże powietrze, które przybyło do kopuły jak tylko pojawił się otwór wentylacyjny... Jego ciało w końcu mogło uzupełnić zapasy tlenu, a to oznaczało większe skupienie się na tym co miał powiedzieć, by uratować swój poważnie zagrożony tyłek. Golem będący w pobliżu i jego twórca były wystarczającymi argumentami, by dokładnie przygotować swe słowa, która okażą się... Co najmniej bardzo ważne.
- Dobra, dobra, już mówię... - rzucił słysząc już stukanie klingi o jego kamienne więzienie, kuglarz odebrał to jako znak oczekiwania i możliwie kończącej się cierpliwości. - Bez owijania w bawełnę. Na tą dwójkę miałem zlecenie z Shigashi no Kibu, swego czasu zrobili niezły rozpierdol, szczęśliwym trafem spotkałem ich na wojnie i po zakończeniu Bitwy pod Murem, postanowiłem podążać ich tropem, by ich nie zgubić. Szczęśliwym trafem zaoferowali mi zlecenie, konkretniej zabicie jakieś kobiety, która obraziła tą którą zabiłem. - zaczął mając w głowie przemyślaną wersję wydarzeń, która w jego opinii brzmiała przekonująco. Pytanie czy przekona tego... Niebezpiecznego karczmarza.
- Zgadzam się dołączyć do nich, stwierdziłem, że łatwiej będzie zarobić pieniądze za tą dwójkę wbijając im sztylet w plecy. Tak czy inaczej idziemy w trójkę pod tą karczmę, mi każą pilnować tyłów, by zabezpieczyć im odwrót, nawet dali mi kukłę. Teoretycznie miało to być skrytobójstwo, a skończyło się tak, że ten psychol Masaru pieprznął jakąś techniką i stało się to co Waszmość i inni widzieli. Widząc, że sytuacja może stać się dla mnie delikatnie mówiąc zła, oczywiście taka jest obecnie, postanowiłem jak najszybciej zabić sensorkę, by w jakimś stopniu wykonać to zlecenie a potem spróbować takim samym manewrem zabić posrańca. Ale cóż, nie wyszło. To tak właściwie wszystko w skrócie. - po zakończeniu monologu odetchnął, by złapać oddech bo długim, jak na siebie, potoku słów. Na chwilę przeniósł wzrok na swoje kukły i martwą Ren... Jej pieniądze i druga kukła to jedyny pozytyw tej sytuacji.
0 x
Awatar użytkownika
Kisho
Gracz nieobecny
Posty: 455
Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
Wiek postaci: 20
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Kisho »

W jednym musiał się zgodzić z karczmarzem. Też miał dość tego burdelu, choć w jego przypadku trwał on ledwie kilka sekund. Może gdyby był tutaj szybciej, sprawa potoczyłaby się inaczej, kto wie, może nawet nikt by nie zginął. Może. Gdybanie co by było, gdyby niczego jednak nie zmieni. Co się stało, to się stało. Czasu się nie cofnie a zmarłych nie wskrzesić
Właśnie, zmarli. Jak się okazało, ktoś tutaj zginął jeszcze zanim zjawił się Kisho. Niestety, trudno było stwierdzić kto. Ciała dwójki osób z piętra zostały dość szybko zabrane przez golema, więc Kisho nie był wstanie cokolwiek dojrzeć.
W celu dowiedzenia się czegokolwiek o zaistniałej sytuacji podszedł bliżej kopuły i więźnia, by móc wysłuchać jego wyjaśnień. Kisho nie chciał go w niczym osądzać, gdyż dla niego nic nie było tutaj pewne, a to, co powiedział mogło, ale nie musiało być prawdą.

- Ta sensorka ma na imię Ren - wtrącił się do rozmowy, ale dopiero gdy więzień skończył mówić. W końcu nieładnie jest przerywać. - I rzeczywiście mogłeś spotkać ją pod murem, gdyż razem zemną była w grupie ekspedycyjnej. - dodał, by potwierdzić część jego opowiadania. - Ale jedno mi tutaj nie pasuje. Dlaczego w ogóle dopuściłeś do śmierci tej dwójki? Nie mogłeś, no czy ja wiem, szybciej interweniować? Chociaż... bardziej porąbanym jest tutaj to, że Ren za zwykłą obrazę chciała odpowiedzieć śmiercią. - No tak, dla Kisho przecież obraza to przecież nie powód do walki, a już tym bardziej nie do morderstwa. Złość, agresja i tym podobne są zrozumiałe, ale żeby od razu zabijać za kilka mało przyjemnych słów? Przez chwilę wrócił do wydarzeń poza murem i tego, jak tam prezentowała się Ren. Wtedy wydawała się zwykłą dziewczyną, waleczną, choć może i niezbyt skorą do pomagania swoim. No, a przynajmniej taką ją widział swoimi oczyma, gdyż niestety nie było mu dane bliżej jej poznać.
- Masz może jakieś papiery ze zlecenia? - dodał z czystej ciekawości, obchodząc kopułę dookoła, by z bliska przyjrzeć się dwójce poległych, którzy zostali ułożeni z jej drugiej strony. - No wiesz, jakiś dowód czy coś? Najpewniej dali ci poręczenie, że działasz, że tak to ujmę, w świetle prawa? - Po prawdzie nie był pewny czy coś takiego otrzymuje się w przypadku zlecenia na zabójstwo, ale warto było spytać. Przecież nic tym nie traci, a jak się jeszcze okaże, iż coś takowego posiada, to momentalnie sprawa dobiegnie końca.
0 x
Obrazek
Kurusu

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Kurusu »

- Czy mogłem szybciej zainterweniować? Nie. Dopiero od momentu, gdy jeden z nich zaatakował karczmę miałem jakiekolwiek szanse powodzenia. Rozsądne ocenienie swoich sił i przeciwnika to coś niezbędnego w tym zawodzie. - odparł z wyraźną niechęcią do wtrącającego się, zasraniec zadawał za dużo pytań... Ale sytuacja jest do odratowania, jak zawsze... Na przykład w tym momencie, gdy wymawiał tamte słowa...
- Niestety muszę cię poinformować o pewnym fakcie... Wszelkie papiery podpisują osoby o pewnej renomie... Ja, niestety, do tego grona nie należę... Spotkanie z pośrednikami, otrzymanie szczegółów słownie i to tak właściwie tyle w tym zawodzie, gdy się dopiero wspina po drabinie. Można to porównać do testu, wynajmujący sprawdza, czy wynajęty jest na tyle sprytny, by samemu wykombinować jak to ugryźć czy może jest tępym gorylem? - dodał z pewnym siebie tonem, obecnie miał wrażenie, że ogra tą dwójkę... Karczmarz może i był silnie fizyczny, ale czy jest psychicznie? Zobaczymy, zobaczymy... - Podsumowując. Nie mam żadnych papierów potwierdzających, że zlecenie jest oraz czy jest legalne. Nikomu się nie opłaca coś takiego tworzyć, a tacy jak Ja mają warunki do zaakceptowania albo papatki. Prosta sprawa. - zakończył swój wywód na temat żywota najemników, rozstawiając teatralnie ręce... Choć tego zauważyć nie mogli.
0 x
Awatar użytkownika
Kisho
Gracz nieobecny
Posty: 455
Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
Wiek postaci: 20
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Kisho »

Chłopak przystanął na moment. Liczył, że sprawa w tym momencie będzie już wyjaśniona no ale pech chciał inaczej. Więzień mówił z sensem, a fakt, że dość logicznie wytłumaczył się z braku „papierów” działał na jego korzyść. Kisho był już skłonny mu we wszystko uwierzyć, ale w tę nagle coś go oświeciło.
- Dziwne - zaczął lekko przygryzając wargę. - Rozumiem, że nie masz żadnego potwierdzenia, bo dopiero zaczynasz swoją... działalność, choć na twoim miejscu i tak starałbym się coś takiego posiadać, bo jak widzisz teraz byłoby to pomocne, ale - odwrócił się w jego kierunku - Jak sam stwierdziłeś ta dwójka narobiła niezłego zamieszania - zacytował, specjalnie zmieniając końcówkę na milszą dla ucha. - więc wątpię by byle płotce dali takie zadanie, a jak już to z całą pewnością wraz z jakimś potwierdzeniem. - Może i się mylił, bo jakby nie patrzeć sam nie był do końca pewny swych słów, ale zdawało mu się, że na byle opryszków nie wysyła się pierwszego lepszego najemnika, a w tym przypadku jasno było stwierdzone, iż ci do takowych się nie zaliczali. Przynajmniej nie z tego, co stwierdził Kurusu.
- Nie, żebym się znał na tych sprawach - machnął rękę. - Nie wiem jak to powinno działać, mówię tylko jak ja bym to widział i tyle. Być może się mylę i masz rację, nie mnie oceniać. - Ruszył w końcu dalej by ocenić skutek ataku zamaskowanego. - Swoją drogą, jeśli to nie tajemnica to, kto ci to zleci... - urwał natychmiast, gdy tylko zobaczył dwójkę zmasakrowanych trupów. Stał niczym skamieniały, przyglądając się tym których znał, tym z którymi jeszcze tak niedawno walczył ramię w ramię. - Hisui... Takeshi... - wybełkotał z trudem ich imiona. Nie mógł uwierzyć, że to naprawdę oni. Niemowa, a zarazem sensorka, która uratowała mu życie w walce z dzikimi, a także silny wojownik, który także sporo wtedy zdziałał, teraz leżeli pod jego stopami, zimni jak lód.
Teraz to wszystko nabrało nieco sensu. Ren, ta, w której nie widział wroga, rzeczywiście została, w pewny sposób, obrażona przez Hisui po drugiej stronie muru, więc w tym także musiał zgodzić się z Kurusu. Może i w całej reszcie ma rację? Ale... żeby Ren musiała ją zabijać? Po tym wszystkim, co się stało? Jakoś nadal nie mógł w to uwierzyć albo po prostu nie chciał.
- Ta dwójka - odezwał się głośniej po chwili - Znałem ich. Walczyli po drugiej stronie muru z dzikimi. - podszedł jeszcze bliżej i kucnął przy tym, co z nich pozostało. Nie zasłużyli sobie na taki los. Byli zbyt silni, zbyt dobrzy by odejść w taki sposób. Na własne oczy widział jak walczyli i w jak łatwy sposób pokonywali wrogów, a nawet zabili jednego ze swoich. Tak, Kisho wciąż pamiętał, z jaką szybkością Takeshi pozbawił niczego nieświadomego piaskowego młodzika głowy z ich szeregu i bynajmniej dotąd nie pojmował dlaczego. - Świetni wojownicy i partnerzy - dodał, dobrze pamiętając także i o tym, jak bardzo byli ze sobą zżyci. Może aż za bardzo. Z bliska i dopiero teraz mógł także dostrzec pewien fakt, który wcześniej mu umknął. Mianowicie, Takeshi należał do klanu z wysp, a przynajmniej na to wskazywały jego zaostrzone ząbki i nietypowe skrzela, które teraz niezakryte przez bandaże były doskonale widoczne. Był dla niego towarzyszem, mimo tego, że należał do Hoshikaki, czyli tych, którzy zaatakowali jego rodzimą wyspę. Być może nawet i on sam brał w tym udział i zabił kogoś z Ranmaru, ale nawet gdyby chciał, to Kisho nie potrafiłby go teraz w jakikolwiek sposób nienawidzić. Razem z nim walczył, spędził trochę czasu i wyglądało na to, że nawiązał z nim jakąś nić przyjaźni, znajomość, która, mimo iż krótka nie pozwalała go znienawidzić.
Zakrył dwójkę znanych mu osób swym popielatym płaszczem, zgarniając tym samym ich rzeczy, by były bliżej nich. Jakby nie patrzeć to stanowiły ich część, zwłaszcza jeśli chodzi o tę specyficzną katanę rybiastego. - Chciałbym ich zabrać - rzucił, wstając na równe nogi. Może to i dziwne, ale czół, że powinien oddać ich ciała rodzinie, a przynajmniej spróbować to uczynić. Sam kierował się na wyspy więc dodatkowo miał po drodze.
- Co do ciebie - skierował się teraz do więźnia, choć wzrok nadal miał utkwiony na płaszczu i tych, których zakrywał. - Według mnie mówisz prawdę.
Nie wiedział czy robi dobrze, ale czuł, że czyni słusznie. Niby powinien stać twardo za zatrzymaniem więźnia i oddaniem go w odpowiednie organy by to oni podjęli słuszną decyzję i sprawdzili czy rzeczywiście mówi prawdę, ale w tym wypadku wyglądało na to, że wszystkie zeznania były prawdziwe. Chociaż może całą szalę przechylił na korzyść Kurusu fakt, że to Hisui i Takeshi zostali w tym całym zmieszaniu w jakiś sposób pomszczeni z jego rąk i stąd właśnie Kisho był za jego uwolnieniem.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3835
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Kurusu

Re: Karczma "Kurinuka-me"

Post autor: Kurusu »

Udało się... Sukces. Pytanie czy charyzma czy raczej lenistwo karczmarza, jednak teraz tego oceniać nie będzie. W tym momencie miał niewiele czasu na pośpieszną ewakuację... Tylko 10 sekund! Dlatego najszybciej jak mógł wziął swoje dwie kukły na plecy i chowając mieszki w kieszeni, ruszył biegiem w stronę ścieżki, by ewakuować się z tego regionu... I to tak bardzo szybko się ewakuować! Jednak mimo wszystko całe to wydarzenie mógł zamknąć w dwóch słowach: Całkowity Sukces. Właśnie był do przodu o ryo Ren oraz kukłę Masaru. Czy mogło być lepiej? Zdecydowanie mogło, ale teraz jest pora na cieszenie się tym co ma...
Na szczęście szybko dotarł do ścieżki... Obecnie miał jedną myśl... Nigdy więcej nie pojawiać się w Sogen, bez wyraźnego powodu... A przynajmniej nie z obecnym poziomem siły.

z/t
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sogen [394 r.]”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość